Z opisu wynika, że gałązka, którą zerwałem
koło grobowca to Yawaskel. Muszę tylko wydobyć te ziarna
ze strąków. Twarde jak cholera, trzeba je czymś rozciąć.
Poszedłem do biura szeryfa i z torby doktorka wziąłem
skalpel. Za mało. Co, ja młot udarowy będę potrzebować,
czy jak? Poszedłem potem do Sushi, bo pamiętałem, że
ma kominek, a chciałem rozgrzać skalpel. Najpierw jednak
opowiedziałem jej wszystko i dowiedziałem się paru rzeczy
o niej samej. Zszedłem na dół i rozgrzałem skalpel w
kominku. Póki był gorący rozciąłem nim strąki i wyciągnąłem
ziarna. To się Rutger zdziwi. Wziąłem jeszcze pogrzebacz
stojący koło kominka. Po ostatnich wydarzeniach wydało
mi się już to normalnym zachowaniem. Jak sądziłem, Rutger
o mało nie zszedł ze szczęścia jak zobaczył ziarna.
Przyrządził napar i poczęstował mnie nim. Dopóki jeszcze
mogłem poszedłem do Mamy Dority. Tym razem stwierdziła,
że się nadaję na medium. Kazała mi się przygotować i
wejść do Studni Dusz. Przywiązali mnie do krzesła, a
potem... resztę pamiętam jak we śnie. Jakbym się unosił
nad nimi. Nieźle mnie ścięło.
Obudziłem się po dobie. Teraz czekała mnie poważna rozmowa
z Giną. Okazało się, że od samego początku mnie okłamywała!
Że tu chodzi tylko i wyłącznie o pieniądze. I że przez
nią jestem w takim samym niebezpieczeństwie jak ona.
A to torba! Nic to, muszę się z tego jakoś wyplątać,
a potem niech ona sobie bierze tę forsę i wynosi się
z mojego życia. Ale trzeba od czegoś zacząć. Gina wspomniała,
że ten cały Johnny „Indianin” ma gdzieś tu w pobliżu
przyczepę. Może uda się ją znaleźć. Poszedłem porozmawiać
z Sushi, a potem z Rutgerem i Saturno. Kevin widział
przyczepę i podał mi jej lokalizację. Udałem się tam
od razu. Przyczepa oczywiście była zamknięta, ale pogrzebacz
spisał się znakomicie.
|