54. Wieża
W kolejnej komnacie, a było to już w wieży,
zauważyłem porzuconą skrzynkę z surowych desek, mysią dziurę
w ścianie, a za oknem... park. Poszedłem wyżej – teraz było
jasne, dlaczego zegar nie miał prawa prawidłowo funkcjonować...
Pnącza i takie tryby... Na półce zauważyłem coś jakby złoty
klucz, ale nie mogłem go dosięgnąć, nawet pomagając sobie
kijem. Na szczycie wieży obejrzałem cztery paskudne gargulce,
z których jeden stał na bardzo zniszczonej blance... Gdyby
go tak leciutko pchnąć...

Zszedłem do Gwendela – teraz ja cię umyję... Kiedy zanurzył
głowę w wodzie, dolałem do balii trochę “płynu do mycia naczyń”...
Zwiał jak poparzony. Odsunąłem balię, podniosłem zapadnię
i zszedłem w dół.
55. Smok
Ale piękny, czerwony smok... Przeczytałem ostrzeżenie
od dyrekcji dotyczące poparzeń i nacisnąłem przycisk. Z paszczy
smoka, zamiast ognia, wydobyła się resztka dymu, którą szybko
zagospodarowałem przy użyciu “miechów”. Za tylną łapą gada
odkryłem niewielkie drzwiczki. Po otworzeniu ich wetknąłem
do środka “zieloną rurkę” i dołączyłem do niej “kanister”.
Trochę “benzyny” zawsze się przyda... Po napełnieniu zabrałem
“kanister” i “rurkę”.

|