52. Foyer
Centralny punkt tego pomieszczenia stanowiła...
gospodyni. Potężnych rozmiarów kobieta. Zagadałem do niej
przedstawiając się pięknie, ale mi nie uwierzyła... Dopiero
kiedy nałgałem jej, iż jestem “luminarzem ze świata parapsychologii”,
nabrała do mnie szacunku... Zapytałem ją o właściciela Parku
Halloween – dowiedziałem się, że osobnik ten znajduje się
w pokoju kontrolnym na szczycie grządki z dyniami (to pewnie
ta zielona machina przy wejściu do zamku...) oraz, aby się
tam dostać, należy skorzystać z urządzenia do rozpoznawania
rysów twarzy. Niestety, gospodyni w tym zakresie odmówiła
współpracy... Pogadałem jeszcze z nią o eksperymencie Łukasza
Wnikliwego i, kiedy odwróciła się, zabrałem z wózka “płyn
do mycia naczyń” w niebieskiej butelce. Po rozmowie z gospodynią
zajrzałem do szafki pod lustrem wampirów i wyjąłem ze środka
“miechy” – pewnie w jakimś określonym celu...

Przeszedłem do następnej sali – ze wspaniałym obrazem... Boticelli
– Narodziny Wenus?! Nie, chyba raczej Narodziny... Skąd ja
znam tego osobnika w muszli?! Hm... Też mi żart... Nieopodal
stał ogromny tort... “Świeczka” zawsze może się przydać...

Za kolejnymi drzwiami znajdowała się...
53. Kuchnia
Rozejrzałem się. Obok małej szafki stał “megafon”,
który jak się okazało po dokładnym zlustrowaniu, nie miał
baterii. W szafce znalazłem “tubkę karmelu”, a z kranu nabrałem
do “konewki” nieco wody. Wróciłem się i wszedłem do kolejnego
pomieszczenia...
Tutaj, oprócz piankowego zombie w szafie, zauważyłem
jedynie zielonego klowna, Gwendela, ćwiczącego zanurzanie
w balii z wodą. Zagadnąłem do niego, ale ten zwymyślał mnie
od brudasów i wrócił do swoich zajęć.
|