Misja 4
Cel: przetrwać przez 15 minut.
Dzikusy chyba się wkurzyły. Nie abym był jakimś
zapalonym rasistą, ale od początku wiedziałem, że będziemy
mieli z nimi problem. Obóz rozbiliśmy na przepięknej plaży
(1), zaś fort postawiliśmy
na północny wschód od wioski (2),
tam też zgromadziliśmy pokaźną ilość wojska. Ataki czerwonoskórych
zaczęły się nasilać, setki dzikusów przybywały z głębi lądu
w typowo nie pokojowych zamiarach. Żołnierzy stacjonujących
w pobliżu fortu umieściliśmy w fortecy i z tamtą prowadziliśmy
ataki obronne wobec nacierającego zewsząd wroga. Nasze salwy
karabinów z fortu były na tyle skuteczne, że tylko nieliczne
jednostki wroga zdołały przedostać się do osady na południowym
zachodzie (1). Tam zresztą
czekała je niechybna śmierć z rąk pilnujących w mieście porządku
żołnierzy i poukrywanych w budynkach chłopów. Niestety ataki
nie ustawały, wręcz przeciwnie – nasilały się z minuty na
minutę. Sami zaś czerwonoskórzy stawali się na tyle zuchwali,
że podpalali nasz drewniany fort. Nie mieliśmy wyjścia – musieliśmy
wezwać posiłki z ulokowanej nieopodal wioski. Produkowanych
tam chłopów sprowadzaliśmy bezpośrednio do fortu. Oczywiście
nawet nie próbowaliśmy szkolić ich na żołnierzy, gdyż nie
pozwoliłoby to na prowadzenie obstrzału. W samej fortecy mieściło
się tylko 75 ludzi, pozostali przybyli w te rejony chłopi
musieli stać bezpośrednio przed palisadą (pic.2). Pracowali
oni nad naprawą wciąż podpalanego fortu, będąc przy tym narażeni
na strzały wroga. Fort stanowił jednak główną zaporę przed
wtargnięciem napastników do miasteczka, byliśmy więc gotowi
na poświęcenia. Z drugiej jednak strony spora ilość poległych
dała nam do zrozumienia, że nie jesteśmy mile widzianymi gośćmi
na tej ziemi.
|