“Prince of Persia” & “Prince of Persia 2”
Rok produkcji: 1990 & 1993
Producent: Broderbound
Grałem na: PC
Klasyk nad klasykami? Bang! Na to miano "Książę Persji" zasługuje z całą
pewnością. Gra do tej pory budzi emocje w większości z nas, a
napomknięcie jej tytułu w co bardziej zorientowanym
towarzystwie nieodwołalnie prowadzi do kilkugodzinnej debaty
poświęconej jednemu li tylko tematowi.
Pierwszy "PoP" urzekał nie tylko świetną grafiką i przemyślnymi,
najeżonymi pułapkami levelami, ale i rewelacyjną jak na ówczesne
czasy animacją głównego bohatera, którego naturalność ruchów zachwycała
jeszcze długie lata po premierze.
Doskonale w pamięć wbiła się fabuła: Zły czarnoksiężnik
Jaffar, który zapragnął posiąść żonę księcia, porwał ją i uwięził.
Załamanej księżniczce dana została jedynie godzina na podjęcie decyzji
- wyjście za mąż za Jaffara bądź też niechybna śmierć! Cała nadzieja
w księciu, który za naszą sprawą począł dwoić się i troić, by zdążyć
uwolnić swą lubą przed upłynięciem czasu.
Wydana w trzy lata później kontynuacja poczyniła zdecydowany
krok do przodu w zakresie technologicznym. Ładniejsza, barwniejsza
grafika i bardziej rozbudowana droga wiodąca nas do upragnionego
celu pozwoliły osiągnąć ponowny sukces. Książę, któremu w poprzedniej
części udało się wyrwać ukochaną z rąk Jaffara, jednocześnie (acz
nie jednoznacznie, jak widać) gładząc tego ostatniego, ponownie
pada ofiarą jego spisku. Tym razem zły czarnoksiężnik przemienia
się w następcę królewskiego tronu, przejmując jego miejsce na dworze.
Książę, ścigany przez wszystkich, salwuje się ucieczką. Statek,
na którym płynął, tonie jednak w głębinach. Prince cudem przeżywszy
katastrofę, wraca, aby po raz wtóry odbić z rąk zdrajcy swą małżonkę...
Elementem, który w sporej mierze zadecydował o entuzjastycznym przyjęciu
drugiej części gry, była zaimplementowana w niej możliwość zapisania
aktualnego stanu rozgrywki, nieudostępniona w prekursorce.
Aż wstyd przyznać, że obydwie odsłony popularnego "Księcia"
ujrzeć po raz pierwszy przyszło mi dopiero u progu 1994 roku. Jako
że własnego peceta nie miałem jeszcze przez długie lata, w tamtym
czasie zmuszony byłem do nader częstszych odwiedzin ukochanego kuzyna.
Długo jeszcze nie mógł się nadziwić, co też takiego spowodowało
mój nagły przypływ uczuć w stosunku do niego.
|
|
"Prehistorik" & "Prehistorik II"
Rok produkcji: 1991 & 1993
Producent: Titus
Grałem na: PC
Znam ludzi, którzy przechodzili tę grę po kilkadziesiąt
razy! Faktem jest, że obydwie części "Prehistorika" wniosły sporo
świeżości do gatunku, jednocześnie przyprawiając go o jakże potrzebną
dawkę humoru.
W grze chadzaliśmy naszym przodkiem, któremu do szczęścia
potrzeba było jedynie - pozwólcie, że zabawę w eufemizmy zostawię
na inną okazję - zdrowo się nażreć!
Ofiarą naszej maczugi padały więc wszelakiej
maści małpki, miśki, wyrośnięte ślimaki i inne wytwory
prehistorycznej fauny. Naszym wyczynom towarzyszył zaś
nieustannie biegnący czas, po upłynięciu którego, aby przejść
do kolejnego etapu, należało wykazać się odpowiednio wysoką
ilością łupów.
Drugą część gry, wydaną tyleż sezonów później, przyjęto
z jeszcze większym entuzjazmem. Udoskonalenia dotknęły wykonania
graficznego (notabene, świetnego!) i dźwiękowego. Ulepszono także
animację naszej postaci. Największej zmiany in plus dokonano jednak
w samym sposobie rozgrywki. W niepamięć odeszła walka z mijającym
czasem, w zamian zaś prawdziwym wyzwaniem okazała się eksploracja
planszy. Aby wychwycić wszystkie fanty, jednocześnie zaliczając
dany poziom w 100%, należało się już konkretnie natrudzić!
|
|
„FlashBack”
Rok produkcji: 1993
Producent: Delphine Software
Grałem na: PC
Pomimo, iż powszechnie tego oczekiwano,
kontynuacja wydanego w 1991 roku „Another World” nigdy nie
została stworzona. Takie miano niektórzy zaczęli więc
przypisywać „Flashback’owi”, choć sami autorzy wyraźnie
odżegnywali się od podobnych określeń.
W grze wcielamy się w uprowadzonego przez UFO ziemianina.
Za sprawą obcych, którzy postanowili nieco poprzekładać zwoje w
jego głowie, całkowicie stracił on pamięć. Zagubiony w nieznanym
świecie, pełnym niezliczonych pułapek i przeciwników rodem z surrealistycznych
wizji schizofrenika, mogąc liczyć jedynie na swoją broń i spryt,
stara się przedrzeć do przejścia umożliwiającego powrót na Ziemię.
Gra poczyniła wyraźny postęp technologiczny względem poprzedniego
tworu firmy Delphine. Nie przeszkodziło to w zachowaniu tak uwielbianego
z „AW” klimatu. Znakomicie wypadła tu animacja postaci. Realistyczny
bieg, skradanie się czy turlanie stanowiły wzorzec dla producentów
platformowych gier akcji jeszcze długie lata po premierze Flashbacka.
Elementami, które dopełniły dzieła szczególnie zapadając w pamięci
wszystkich graczy, były rewelacyjne sekwencje pociągające fabułę
do przodu, oraz wybitna muzyka.
|
|
„Jazz Jackrabbit”
Rok produkcji: 1994
Producent: Epic Megagames
Grałem na: PC, PSX
W „Jazza Jackrabbita” swego czasu zagrywali się wszyscy
dokoła. W chwili, kiedy gra pojawiła się na rynku, była zdecydowanie
najszybszą i najbardziej przepełnioną akcją platformówką! Głównym
bohaterem jest długouchy Jazz – najszybszy zając w galaktyce. Dotychczas
prowadził on spokojne życie w swojej ciepłej norze (pewnieee – jeśli
do wszystkiego był taki szybki, to już widzę to jego spokojne życie),
ale pewnego dnia stała się rzecz straszna: Król żółwi, Devan Skorupa,
uprowadził zajęczą księżniczkę, na całą galaktykę zesłał zaś swoich
łupieżców. Wszystkie nadzieje rodu zajęcy spoczęły w rękach naszego
bohatera...
Gra wniosła pewną nowość. Do standardowej rozgrywki
polegającej na bieganiu w te i we w te, wybijaniu za pomocą broni
wszystkich plączących się pod nogami stworów i skakaniu z jednej
na drugą platformę doszły bowiem przenoszące nas w „pseudo 3D” poziomy
bonusowe. Widok zza pleców Jazza, kiedy ten biegł ku kolejnym lewitującym
nad drogą kryształkom, sprawiał wówczas niesamowite wrażenie. Gra
składała się z sześciu scenariuszy, w skład każdego z nich wchodziło
z kolei od 4 do 6 misji. „Jazz Jackrabbit” doczekał się licznych
wznowień i konwersji. (Sam w zasadzie więcej grałem weń na PSXie,
niż na PC.)
|
|
»
|