Pamiętacie pierwszy mecz NBA, jaki przyszło Wam obejrzeć
na srebrnym ekranie? Pamiętacie, kiedy po raz pierwszy usłyszeliście
tak obco wówczas brzmiące określenia "alley oop", czy
"regular season"? Czy pamiętacie wreszcie, jak przecieraliście
oczy oglądając dunk po obrocie o 360 stopni i bezpowrotnie zakochaliście
się w tej magicznej grze, jaką jest koszykówka? W moim przypadku
było to trzy lata po upadku komunizmu. Padało, jak nigdy. Największą
rozrywką wakacji spędzanych nad morzem było więc przerzucanie na
zmianę raptem trzech kanałów w czarno-białym telewizorku. Pewnego
dnia trafiłem na retransmisję rozgrywanych dwa miesiące wcześniej
finałów ligi - Bulls podejmowali Słońca z Phoenix. Ni w ząb nie
kumałem o co im wszystkim chodzi, ale z każdą kolejną chwilą poczynania
dziesięciu gości uganiających się za piłką wciągały mnie z coraz
większą mocą. Był zaś wśród nich jeden - człowiek, który urzekał,
który porywał, na grę którego nie mogłem pozostać obojętny i którego
nazwisko wymieniałem w kolejnych latach tysiące razy, nieudolnie
próbując naśladować go na podwórkowych boiskach. Michael Jordan.
|
|
Michała Anioła zawodowej koszykówki nie ma już na parkietach.
Pod wpływem nieubłaganie biegnącego czasu odeszło też wielu innych,
wspaniałych zawodników z tamtych lat. Czar NBA wciąż jednak roztacza
swą magiczną aurę, przykuwając do telewizorów miliony kibiców z
całego świata. Tradycyjnie już na popularności ligi zarobić postanowili
i panowie z EA Sports, efektem czego od kilku tygodni na sklepowych
półkach możemy oglądać "NBA Live" sygnowaną liczbą 2004.
Gra wita nas tradycyjnie. Szybka wstawka filmowa, wyskakujące
menu i czarna muzyka - która notabene w tym roku dostała zdecydowanego
kopa, kontrastując z moją ulubioną, najbardziej stonowaną ścieżką
podłożoną w wersji sprzed trzech lat - robią swoje. Człowieka aż
nosi, by nie bacząc na dostępne opcje i nie wgłębiając się w szczególiki
menusów zarzucić mecz towarzyski, aby spróbować skopać zadki pierwszym
napotkanym przeciwnikom.
Na szczęście, to ostatnie zamierzenie nie jest aż tak
łatwe do zrealizowania. Poznanie nowo udostępnionych ruchów, ledwie
dostrzegalnego, lecz jednak zmienionego sposobu poruszania się prowadzonego
zawodnika, a także zespolenie z inteligentniejszymi, niż dotychczas
kolegami z drużyny trochę czasu jednak zajmie.
"Inteligentniejsi koledzy" - to nareszcie
nie frazes, przynajmniej... w sporej mierze. Otóż EA Sports w tegorocznej
edycji gry zdecydowało się na ciekawe posunięcie, polegające na
zaangażowaniu w sesję motion-capture aż dziesięciu zawodników! Pamiętamy,
że w poprzednich edycjach udział w akcji brało tylko i wyłącznie
dwóch graczy: atakujący i broniący. Reszta co prawda próbowała symulować
jakieś działania, niemniej ich ład i skład pozostawiał sporo do
życzenia. W "Live 2004" dostajemy większe możliwości korzystania
z pomocy kolegów. Gra obronna w NBA od zarania opiera się na blokadach,
zasłonach, podwajaniu, odcinaniu przeciwnikowi drogi do partnerów
- koszykarz kreowany na gwiazdę musi mieć oczy dookoła głowy, ale
i jego koledzy powinni działać na podobnej zasadzie. Właśnie to
w sporym stopniu znajduje swe ucieleśnienie w tegorocznej edycji.
Złożone zaangażowanie w grę graczy bez piłki stwarza
też bardzo szerokie możliwości w zakresie ustalania strategii. W
momentach, kiedy ważą się losy meczu, liczy się każdy punkt, a do
końca spotkania zostają 3 - 4 sekundy, można ustalić indywidualne
zadania dla każdego z zawodników... Co prawda, tu oszczędność EA
Sports w dawkowaniu rewolucyjnych rozwiązań powiedziała już "stop"
i element rozwoju strategii ograniczył się do odgórnie narzuconych
schematów - zabłysło jednak nowe światełko w tunelu, dające nadzieję
na ewolucję serii w tę stronę w kolejnych edycjach.
Udostępniono nam nowe opcje działania w ataku. Z pewnością
każdy z nas niejednokrotnie z pewnym niedosytem odbierał sytuację,
gdy zawodnik biegnący z kontry na kosz rywali kończył akcję włożeniem
piłki do kosza. Nie ma to jak porządny, euforyczny dunk!
»
|
|
|
Producent: EA Sports
Wydawca:Electronic Arts Inc.
dystrybutor PL:Electronic Arts Polska
kategoria: sportowe / zręcznościowe
data premiery: 11 listopad 2003
data wydania PL: 14 listopad 2003
|
tryb gry: single / multiplayer
wymagania wiekowe: 3+
nośnik: 2 CD
Rozsądne wymagania sprzętowe:
Pentium III 800MHz, 256MB RAM, 32MB akcelerator 3D, 700 MB HDD
|
NBA Live 2004 jest kolejną odsłoną popularnej wirtualnej
symulacji, traktującej o grze w koszykówkę i sygnowanej nazwą
profesjonalnej północnoamerykańskiej ligi NBA (National Basketball
Association). Tę ostatnią uznaje się od kilku dziesięcioleci
za najlepszą w skali całego globu ziemskiego, gdyż wiążą się
z nią nie tylko setki prawdziwych gwiazd światowego basketu,
ale także nieprzebrane rzesze solidnych sportowych „rzemieślników”.
Dzięki odpowiednim licencjom w akcji oglądamy trzydzieści
rzeczywistych zespołów ze Stanów Zjednoczonych i Kanady, w
których występują zawodnicy o autentycznych danych osobowych,
statystykach i indywidualnych cechach fizycznych. Ponadto
autorzy zaimplementowali zestaw legendarnych drużyn dwudziestowiecznych
– m.in. Chicago Bulls z końcowej dekady (w składzie Michael
Jordan, Scottie Pippen, Dennis Rodman itd.) oraz Boston Celtics
(np. Larry Bird) i Los Angeles Lakers (Kareem Abdul-Jabbar,
Earvin „Magic” Johnson i inni) z lat osiemdziesiątych.
|
|