GRY 05/2003  Czas Teraźniejszy « 18 »  

Najchętniej skończyłbym w tym właśnie miejscu pisać recenzję, a to dlatego, że trzeba powiedzieć co nieco o wadach gry. Seria „Delta Force” zasłynęła beznadziejnym, symbolicznym powiedziałbym, modelem sztucznej inteligencji. „Black Hawk Down” nie jest już co prawda tak ograniczony jak „Task Force Dagger” czy „Land Warrior”, aczkolwiek do ideału bardzo dużo mu jeszcze brakuje. Autorzy zastosowali jednak ciekawy trik. Wrogowie najwyraźniej nie radzili sobie w poprzednich częściach gry z dużymi powierzchniami, tak więc walka w zwarciu stanowi dla nich mniejszy problem. Niektóre jednostki wręcz stoją w wyznaczonych miejscach i czekają, aż gracz do nich przyjdzie. Patrole nie są tu tak częste jak w innych podobnych grach. Wiele scenek sprytnie też wyreżyserowano, szczególnie widać to podczas powtarzania niektórych przejazdów wojskowymi Hummerami. Przeciwnicy strzelają na ogół celnie, aczkolwiek zdarzają się im drażniące wpadki. Niejednokrotnie dochodziło do sytuacji, w której wpadałem na wroga, a ten nie reagował, jak gdyby w ogóle mnie nie zauważył. O pomstę do nieba woła natomiast inteligencja innych członków oddziału Delta Force. W zasadzie można sobie darować wydawanie im poleceń, bo i tak nic z tego nie skumają. Dochodzi więc do sytuacji, kiedy to sam gracz stanowi o sukcesie czy też porażce wykonywanej misji, a swoich kolegów wykorzystuje tylko do tak prozaicznych czynności, jak chociażby wspieranie go ogniem w bezpośredniej walce. Miłym wyjątkiem jest rozkaz wrzucenia granatu oślepiającego do wyznaczonego pomieszczenia, z tym radzą już sobie nadzwyczaj dobrze.

Mimo że „Black Hawk Down” nie trzyma się kurczowo fabuły filmu i zaczyna się znacznie wcześniej, liczba dostępnych misji nie przytłacza. Tych kilkanaście zadań na upartego można wykonać w kilka godzin. Gdyby nie to, że liczba save’ów na danym poziomie jest limitowana (to, ile ich jest, zależy od jego długości), a przeciwnicy z RPG niezwykle szybcy i celni, mógłbym spokojnie stwierdzić, że autorzy w ogóle nie przyłożyli się do zwiększenia długości całej zabawy. Ograniczenia te jednak znacznie ją komplikują i to nawet jeśli wybierze się najprostszy poziom trudności. Ostatni zarzut, jaki mogę postawić recenzowanej grze, to dość duża liniowość. Przeciwnicy wyskakują z tych samych miejsc, powtarzane misje zawsze wyglądają więc tak samo.

Graficznie „Black Hawk Down” nie zalicza się może do ścisłej czołówki, ale ma się czym pochwalić. Autorom udało się uchwycić klimat znany z filmu. Wyniszczone miasteczka, które przyjdzie nam kolejno odwiedzać (z Mogadiszu w finale), wykonano poprawnie. Tu i ówdzie widzimy zniszczone domy czy też porzucone samochody. Dobrze zrealizowano również ich okolice, a więc głównie pustynie (wyglądają o niebo lepiej od tych z „Land Warriora”). Szkoda tylko, że pomimo pozornej swobody do celu misji można dotrzeć wyłącznie na jeden sposób. Mnie osobiście spodobał się natomiast niecodzienny efekt potłuczonych szyb. Jest to złudzenie, które na zbliżeniach nie wygląda już tak rewelacyjnie, aczkolwiek z odległości 5-6 metrów jest się czym zachwycać. Osoby zaopatrzone w nieco słabsze karty graficzne ucieszą się zapewne z faktu, iż nie trzeba posiadać GeForce’a 3 z Pixel Shaderem, aby móc podziwiać ładnie zrealizowaną taflę wody. Końcowy efekt jest oczywiście znacznie gorszy, ale nie zmienia to faktu, że autorzy przyłożyli się do roboty i pomyśleli o wszystkich. Na tym tle mizernie, wręcz beznadziejnie, wypadają wnętrza budynków. Są one puste. Poza przeciwnikami niemal nigdy nic w nich nie ma! Oprócz wspomnianych już motywów muzycznych z filmu Ridleya Scotta, na warstwę dźwiękową składają się przede wszystkim odgłosy pola walki. To dobrze, że zadbano, by Somalijczycy mówili w swoim własnym języku. Na klimat gry wpływają również wydarzenia w eterze, dzięki nim na bieżąco wiemy, co dzieje się w okolicy. Pomimo pozornie wysokich minimalnych wymagań sprzętowych, gra bardzo sprawnie działa na zbliżonych do nich konfiguracjach.

„Delta Force: Black Hawk Down” to udany produkt. Sprawdza się on zarówno w singleplayerze, jak i podczas zabaw sieciowych, gdy do walk może stanąć maksymalnie szesnastu graczy. Dodatkowo odpada im wtedy problem kiepskiego AI. No właśnie, gdyby tylko autorzy zadbali o wyższe IQ przeciwników, a singlową rozgrywkę uczynili nieco dłuższą, moglibyśmy mówić o przełomie godnym nawet „Operation Flashpointa”. Ulepszeń jest mnóstwo, ale na miano gry rewolucyjnej z pewnością „Black Hawk Down” nie zasługuje.

Ocena 73% Jacek „Stranger” Hałas

 



Index GRY 05/2003   Magazyn Profesjonalnego Gracza « 18 »