No właśnie, wypadałoby powiedzieć co nieco na temat potworów, które staną drużynie na drodze. Autorzy pokusili się co prawda o wymyślenie kilku nowych gatunków, jak np. dziwnych pokrak wyglądem przypominających Obcych z gry "The Thing", ale nie zmienia to faktu, że przez większość gry walczy się z dość standardowymi wrogami. Są tu na przykład przerośnięte ptaki, różnego rodzaju robactwo, pająki, węże, zmutowane psy a nawet pomniejszone smoczki czy też mięsożerne drzewa. Na plus trzeba natomiast zaliczyć to, iż z każdym z tych wrogów walczy się odmiennie. Logiczne jest w końcu to, że inaczej należy przygotować się do starcia z niewielkim wężem a inaczej, gdy ma się zabić wielgachną Wielką Stopę. Niektórzy wrogowie dysponują ponadto ciosami specjalnymi oraz czarami (na wzór naszych herosów) tak więc wymusza to wypracowanie dodatkowej taktyki. Przeciwnicy rzadko kiedy pojawiają się samotnie. Najczęściej są to grupy, których liczebność w porywach dochodzi nawet do 7-8 sztuk! Osobną kategorię stanowią bossowie. Jest ich tu wyjątkowo dużo. Przeważnie są to różne mutacje demonicznego Valmara aczkolwiek zdarzają się od tego odstępstwa, jak np. minotaur czy też robot bojowy. Bossowie, zresztą jak to już w takich grach bywa, są nawet kilkanaście razy trudniejsi do pokonania od zwykłych wrogów. Przeważnie dysponują też o wiele silniejszymi atakami. Na szczęście nie trzeba szukać żadnych sposobów na ich pokonanie. Siła ciosów członków drużyny okaże się wystarczająca do wygrania każdego starcia.
Japońskie gry i zresztą w ogóle produkcje konsolowe słyną z jeszcze jednego elementu, czyli minigier, które nie mają większego wpływu na sam wątek fabularny, ale uprzyjemniają zabawę. W "Grandii II" jest ich co prawda niewiele, ale są za to dopracowane. Ryudo będzie musiał na przykład siłować się na rękę z marynarzem albo zbierać pojawiające się na słupach orzechy. Gra ma również swoją oficjalną maskotkę. Są to milutkie stworzenia Carro, które nakarmione odpowiednią ilością orzechów przyłączą się do drużyny, aby oświetlać jej drogę.
|
|
Wydawałoby się, że produkcja Capcomu jest bezbłędna i gra się w nią z niezmienną przyjemnością. Tak jednak nie jest. Największy zarzut jaki mogę jej postawić to zdecydowanie za niski poziom trudności. Być może trochę się rozbestwiłem po skończeniu takich produkcji jak "Golden Sun" czy "Breath of Fire IV", ale nie zmienia to faktu, iż udało mi się ją ukończyć bez potrzeby wskrzeszania któregoś z członków drużyny co w takim "Golden Sunie" byłoby nie do pomyślenia. Walki są stosunkowo proste a to dlatego, że drużyna niemal od samego początku dysponuje silnymi ciosami specjalnymi. Savepointów jest dużo. Na dodatek w każdym z nich ZA DARMO można regenerować siły, w tym też punkty odpowiedzialne za odpalanie wyżej wymienionych ciosów oraz czarów. Nie uraczyłem tu też problemów z gotówką. Ba! Pod koniec miałem kilkadziesiąt tysięcy monet i w zasadzie nie było co z nimi zrobić, nawet po zakupieniu wszystkich najdroższych przedmiotów. Tak naprawdę niewielkie problemy można mieć wyłącznie z bossami, ale to też tyczy się tylko niektórych. Mnie osobiście najgorzej walczyło się z tymi, którzy dysponowali silną obstawę a to dlatego, że nie mogłem się zdecydować kogo zaatakować w pierwszej kolejności :-)
Istotną wadą "Grandii II" jest też jej grafika. Pomimo tego, iż jest to konwersja z Dreamcasta, na którego powstały przecież piękne gry (np. Shenmue czy Soul Calibur) nie wygląda ona rewelacyjnie. Przede wszystkim mam tu na myśli beznadziejnie wykonane tła. Są one strasznie rozmyte. Gołym okiem widać też miejsca, w których połączono dwie tekstury składające się na niebo. Niewiele lepiej prezentuje się otoczenie map. W niektórych miejscach sprawia ono wrażenie ogromnej sztuczności. O pomstę do nieba woła natomiast mapa świata, która jest wprost okropna. Nie mogę natomiast nic złego powiedzieć na temat członków drużyny. Wykonano ich z należytą dokładnością. Warto tu zaznaczyć, iż cała gra została zrealizowana w konwencji mangowej tak więc jeśli ktoś w niej nie gustuje to nie powinien raczej po "Grandię" sięgać a to dlatego, że styl ten jest tu obecny na niemal każdym kroku. Ogromnym plusem gry są świetnie zrealizowane efekty uderzeń (w szczególności ciosów specjalnych) oraz śliczne filmiki FMV, które załączają się niemal na każdym kroku, czy to podczas odpalania silniejszych czarów czy dotarcia do jakiegoś ważniejszego miejsca. Muzyka lecąca w tle jest taka... konsolowa, tzn. dynamiczna, ale przy tym stosunkowo "lekka". Zmienia się oczywiście w zależności od wydarzeń na ekranie. W grze nie zabrakło również kwestii mówionych aczkolwiek w porównaniu do takiego "Gothica II" jest ich śmiesznie mało. Tyle dobrze, że aktorzy, którzy wcielili się w głównych bohaterów odegrali swe role z należytym wyczuciem.
"Grandia II" to mimo wszystko gra, przy której można się świetnie bawić. Jeśli tylko pogodzisz się ze stosunkowo niskim poziomem trudności i przeciętną, mangową grafiką to wciągnie Cię ona na co najmniej kilkanaście dni. Polecam wszystkim miłośnikom dzieł tworzonych w stu procentach przez Japończyków. Na pewno się na niej nie zawiedziecie.
Ocena: 78% Jacek "Stranger" Hałas
|
|
|