Brak pewnej logiki jest zresztą obecny w całej grze.
Wystarczy tylko wspomnieć, że Jimmy nie potrafi czasem wejść na
kilkucentymetrowy krawężnik, jego piła łańcuchowa nie potrafi przeciąć
drewnianego płotka czy cieniutkiego drzewka i pełno jest drzwi,
których nie da się otworzyć, chociaż na pierwszy rzut oka wystarczyłby
porządny kopniak (nie mówię już o ataku piłą). Takich niedociągnięć
jest mnóstwo, także sterowanie nie jest doskonałe i kamera często
pokazuje zupełnie inny obszar od tego, którym jesteśmy zainteresowani.
Nie zdziwi chyba też fakt, że nasza postać słucha nas tak bezmyślnie,
że z radością może biegać w miejscu mając przed sobą ścianę. Kolejny
zarzut to jakaś „kluczomania” – przez pół gry męczymy się, szukając
odpowiedniego kluczyka do kolejnych drzwi, często ledwo trzymających
się w zawiasach!
Miasto, po którym się poruszamy, wygląda dosyć dobrze
(nie mam tu na myśli bynajmniej stanu budynków i infrastruktury).
Mimo iż wszystkie ulice i budynki wyglądają bardzo podobnie i dosyć
monotonnie biegamy między zabudowaniami Silent Hill, wszystko jest
narysowane w miarę ładnie. Tekstury mogłyby być bardziej dopracowane,
jednak wszędobylska mgła dość skutecznie zamazuje niedociągnięcia
grafików. Klimat jest wzmacniany dzięki... klaustrofobiogennym pomieszczeniom
rodem z obrazów najlepszych surrealistycznych malarzy. A wszystko
jeszcze jest wzmacniane efektami świetlnym (naprawdę doskonałymi!)
i błyskom naszej latarki włożonej w kieszeń na klatce piersiowej.
Podobnie dźwięk jest w tej grze znakomicie
przygotowany, nawet jak na wymagania horroru. Odgłosy
wbiegania po starych schodach, tłuczone szkło, skrzypiące
drzwi – jednym słowem wszystko, czego nie może zabraknąć we
wzorowym „straszycielu”. Do tego nasze radyjko przenośne,
które wydaje z siebie szumy, ilekroć tylko zbliżymy się do
jakiegoś stwora – efekt ten potrafi przyspieszyć puls
najbardziej opanowanego gracza. Animacje też są na bardzo
wysokim poziomie i napawają nadzieją, że już wkrótce gry tego
typu będą tak realistyczne, że aż niebezpieczne dla naszego
serca.
|
|
W kwestiach technicznych: wymagania produktu są proporcjonalne do
tego, co oferuje (800 mHz i 32 mb na karcie grafiki). Poza tym bardzo
zalecany jest jakiś kontroler podobny do tych konsolowych (na klawiaturze
też się da, spokojnie) i dużo kawy. Tak, tak, w tego typu gry gra
się w nocy, z głośnikami nastawionymi na maxa i przyciemnionym światłem.
Nawet grze o najdoskonalszym klimacie trzeba odpowiednio pomóc,
nastrajając się na taką zabawę. Sprzyja temu odłożenie wszystkich
obowiązków na później i skupienie się na biegu wydarzeń – inaczej
gra wiele traci. Dlatego dużo przyjemniej jest przejść ją w kilku
wielogodzinnych sesjach, niż w kilkunastu kilkudziesięciominutowych.
Gry z gatunku horroru mają to do siebie, że podobnie
jak w przypadku tego rodzaju filmów, straszeni jesteśmy albo przez
efekty wizualne, albo przez atmosferę tajemniczości i ciągłego napięcia.
Nie trzeba chyba dodawać, że ten pierwszy model jest znacznie powszechniejszy
– dzieje się tak dlatego, że o wiele łatwiej jest nagrać kilka niezwykle
efektownych, kosztownych i „porażających” scenek video, niż zbudować
interesujący klimat gry. Silent Hill 2, ze znanej raczej z konsolowych
produkcji firmy Konami, pod tym względem wprawia w zakłopotanie.
Dlaczego? Ano dlatego, że w tej grze jest i klimat, i dobre efekty
wizualne. Problem tylko w tym, że ani jedno ani drugie nie stoi
na aż tak wysokim poziomie, żeby popadać w zachwyt. Trudno jednak
nie przyznać, że gra jak najbardziej zasługuje na wiele komplementów,
których w tej recenzji nie zabrakło. Przede wszystkim trzeba jej
oddać jedno – przeważa w niej ten lepszy rodzaj straszenia i psychologiczne
oddziaływanie na gracza dominuje tu nad efekciarstwem. Na koniec
tylko jeszcze jeden malutki cios – strasznie brakuje jakiejś mapki.
Dosyć uciążliwe jest ciągłe otwieranie pełnoekranowej mapy (klawisz
„M”), kiedy jest ona nam potrzebna co kilkanaście sekund. To właściwie
wszystko, co koniecznie trzeba powiedzieć o tej grze. Fajny horror,
dla miłośników gatunku pozycja wręcz obowiązkowa.
Ocena 80% Andrzej „Jeż”
Jeżyk
|
|
|