Ostatnim trybem, i zarazem chyba najbardziej efektownym,
jest „termowizja”. Obraz wyświetlany w tym trybie jest w większości
błękitno-niebiski, natomiast tam, gdzie temperatura się zwiększa,
przybiera barwę zieloną, żółtą i - w najcieplejszych miejscach -
czerwoną. Dzięki temu bardzo łatwo jest namierzyć żywego człowieka,
gdyż jego termiczna sylwetka jest widoczna wśród krzaków, drzew,
we mgle czy deszczu. Możemy nawet widzieć drugiego człowieka przez
zamknięte drzwi czy ścianę! Daje to fantastyczne możliwości walki
z wrogiem lub jej unikania.
Apropos walki... Pewnie niejeden z Was zdziwi się, jeśli
powiem, że całą grę można przejść bez ani jednego wystrzału i bez
ogłuszenia ani jednego przeciwnika. Nie jest to łatwe, aczkolwiek
możliwe. Naszym poczynaniom pomagać mają różne gadżety, jakimi Sam
dysponuje. To kolejna rzecz, która decyduje o wyjątkowości tej gry.
Poza oczywistym wyposażeniem, jakim jest pistolet z
tłumikiem i wielofunkcyjny karabin (o którym nieco dokładniej już
za chwilę), nasz agent może korzystać między innymi z wytrychów
i miniładunków (do otwierania drzwi), maleńkich kamer do obserwacji
tego co dzieje się po drugiej stronie drzwi, laserowych mikrofonów
strumieniowych, „zakłócacza” kamer. Ilość tego typu wyposażenia
jest powiększona poprzez dodatkowe funkcje wspomnianego już karabinu.
Poza strzelaniem pojedynczymi pociskami lub ogniem ciągłym, może
on również wystrzeliwać pociski z gazem łzawiącym, gumowe pociski
obezwładniające, mini kamery przekazujące obraz wprost do elektronicznego
notatnika Sama (notabene kamery te również mają trzy tryby obserwacji:
zwykły, noktowizyjny i termowizyjny), kamery dywersyjne (po wystrzeleniu
można zdalnie uwolnić gaz w nich znajdujący się), obezwładniacze
elektryczne. Jak widać ilość wyposażenia jest bardzo duża, co umożliwia
wykonanie danego zadania na kilka sposobów.
Wachlarz czynności, jakie może wykonać Sam, również
imponuje. Poza bieganiem i chodzeniem może również skradać się,
przenosić ciała, wspinać, przechodzić przytulonym do ściany, rzucać
przedmiotami, używać zakładników jako żywej tarczy, spuszczać się
z dachu na linie i wchodzić przez okna, strzelać zza rogu (tylko
w przypadku pistoletu), wisieć na rurach (na dwóch rękach bądź jednej,
co daje nam możliwość strzelania z pistoletu, lub z podwieszonymi
nogami), zsuwać się na linie, wskakiwać na podwyższenia.
Dźwięki to również powód do pochwał dla twórców. Świetnie
zrealizowane odgłosy, z jakimi mamy do czynienia w rzeczywistości
(szum wody, dźwięk rozbijanej butelki, marsz po drewnianej podłodze
czy skok na metalową siatkę), podnoszą ogólne wrażenie dotyczące
gry. Szczególnie system dźwięku EAX powoduje, że czasem ciężko odróżnić
nam grę od rzeczywistości. Dla przykładu, rzucając pustą puszkę
po Coli i jednocześnie obracając się do niej plecami słyszymy jak
głośniki w systemie surround (o ile takie posiadamy) generują dźwięk
z odpowiedniego kierunku i o właściwym natężeniu. Plusem tak dobrej
oprawy audio jest to, że na przykład naszą orientację przestrzenną
możemy oprzeć właśnie na odgłosach. Jeśli słyszymy kroki w prawym
tylnym głośniku, oznacza to, że właśnie z tego kierunku nadciąga
strażnik.
Na koniec zostawiłem sobie fabułę, czyli coś, bez czego
nawet najbardziej „wybajerowana” gra nie ma prawa bytu. I ponownie
Splinter Cell staje na wysokości zadania – zresztą nie ma się temu
co dziwić, skoro jej (fabuły) inspiratorem był nie kto inny, jak
sam Tom Clancy, autor takich bestsellerów jak: „Polowanie na Czerwony
Październik” czy „Suma wszystkich strachów”.
Przyznać muszę, że wykonując kolejne zadania Samem Fisherem
miałem nieodparte wrażenie uczestniczenia, czy wręcz decydowania
o przyszłych losach regionu (w tym wypadku terenów byłego ZSRR)
bądź nawet całego świata.
|
|
Misje są przeplatane
krótkimi filmikami, wprowadzającymi nas w kolejne zadania, co
pozwala wczuć się w atmosferę – szkoda tylko, że filmiki te
nie są najlepszej jakości.
Jak zapewne dało się zauważyć, do tej chwili jedynie
chwaliłem dzieło Ubi Soft. Teraz czas na ganienie.
Splinter Cell jest za krótki! Skończyłem go w zasadzie
w ciągu trzech wieczorów, grając po kilka godzin. Owszem, była to
rozrywka na najwyższym poziomie, jednak pozostawiła we mnie niedosyt.
Choć z drugiej strony, czy gdyby gra była znacznie dłuższa, nie
znudziłaby gracza powtarzającymi się pomysłami? Być może, jednak
nie zmienia to faktu, że w moim przekonaniu jest za krótka.
Drugi zarzut to liniowość. Cała gra to podążanie jedną,
wytyczoną przez twórców ścieżką, bez możliwości z niej zboczenia.
Faktem jest natomiast, że rozwiązanie takie powoduje, iż ciężko
oderwać się od monitora, brnąc cały czas dalej i wykonując kolejne
zadania. Gdyby Splinter Cell skazywał nas na mozolne szukanie tajnego
przejścia czy ukrytego klucza, wielu graczy zapewne znudziłoby się
po kilku misjach . Pewnego rodzaju obroną „liniowości” może być
fakt, iż wiele czynności możemy wykonać w wieloraki sposób. Na przykład
patrolującego dany teren strażnika możemy: a) zastrzelić, b) ogłuszyć
pociskiem obezwładniającym lub ładunkiem elektrycznym, c) rzucić
jakimś przedmiotem i gdy strażnik pójdzie sprawdzić, o co chodzi,
zdzielić go kolbą pistoletu w tył głowy. Takich rozwiązań jest mnóstwo,
co powoduje, że granie to nie tylko „idź, zastrzel, ukryj ciało”.
Zresztą jak już wspomniałem, można przejść cała grę bez ani jednego
wystrzału, jednak należy się wtedy nieźle nagimnastykować.
Przy okazji opisywania grafiki nie wspomniałem o wymaganiach
sprzętowych – ale nie bójcie się, wcale nie jest źle (żeby nie powiedzieć,
że jest całkiem dobrze). SC jest oparty na zmodyfikowanym silniku
Unreal Technology, a jak wiadomo, jest to bardzo wydajny silnik.
Dlatego gra chodzi całkiem przyzwoicie nawet na słabszym sprzęcie,
co zapewne uraduje posiadaczy takowego. W zasadzie grać można już
na procesorach rzędu 600-700MHz i kartach grafiki GF2 MX. Wprawdzie
w tej sytuacji w grze nie uświadczymy dynamicznie generowanych cieni,
jednak nie jest to dużą przeszkodą (choć przyznać trzeba, że wyglądają
wspaniale). W pełni komfortową grę zapewnia sprzęt 1.5GHz, GF3 (i
wyższe) oraz 256MB RAM – wtedy też możemy się cieszyć wszystkimi
efektami, jakie w grze umieścili twórcy.
Chwilę zastanawiałem się, co napisać na temat polonizacji.
Ponieważ została ona wykonana na zasadzie „kinowej”, czyli przetłumaczono
jedynie tekst, pozostawiając dialogi mówione w języku angielskim,
należy się jedynie pochwała. Takie rozwiązanie zadowoli każdego
gracza – zarówno początkującego, który musi mieć ojczysty język
na ekranie, ale też starego wyjadacza, który woli oryginalną ścieżkę
dźwiękową.
Zapewne chcielibyście na koniec usłyszeć jakiś
jednoznaczny wniosek, radę w stylu „kupować czy nie”...
Splinter Cell to gra znakomita, o nieprawdopodobnej oprawie
graficznej, świetnie zrealizowana i wykonana. Do tego dochodzi wciągająca
fabuła, co powoduje u gracza chęć wykonywania kolejnych zadań. Problemem
jest niewątpliwie czas, jaki zajmuje przejście gry – gdy już to
zrobimy, Splinter Cell może jedynie wylądować na półce, gdyż nie
posiada trybu multiplayer, co uniemożliwia dalszą zabawę. Pomimo
tych nielicznych wad, Splinter Cell bez wątpienia jest godny polecenia
- co też robię, a sam z niecierpliwością czekam na część drugą.
Ocena 90% - FAJEK
|
|
|