Dreamcast do dziś imponuje grafiką
|
|
Premiery Dreamcasta na każdym z kontynentów można nazwać
udanymi. Szczególnie dobrze Dreamcast wystartował w Stanach Zjednoczonych.
Udana kampania dała rezultaty i Dreamcast trzymał się dobrze. Rok
2000 miał być przełomowym dla konsol dlatego, że to na początku
wieku właśnie konsole nowej generacji miały opanować rynek i na
dobre zadomowić się na rynku rozrywki w sposób bardzo znaczący.
Nadchodził nowy rynek, nowe tysiąclecie. Jak Sony odpowiadało na
zapytania dotyczące popularności Dreamcasta oraz udanej premiery
w USA? Bardzo ciekawie - i jak się później okazało - prawdziwie.
Otóż Sony było bardzo pewne swej nowej konsoli (PlayStation 2) i
nikt nie miał wątpliwości, że ta korporacja nie zechce dzielić się
rynkiem 128-bitowych konsol absolutnie z nikim. Jak to możliwe?
Otóż wiadomo już było, że PS2 będzie o wiele razy mocniejsze technologicznie
niż Dreamcast (!), a nie wolno zapominać o tym, że DC miał dopiero
powalić jakością swych gier (zapowiadane Crazy Taxi, ekskluzywny
Resident Evil: Code Veronica czy Shenmue, znane wcześniej pod nazwą
Project Berkley). Łatwo sobie wyobrazić zdumienie graczy, którzy
przypatrywali się specyfikacjom technicznym obu konsol; z jednej
strony Dreamcast, który zachwyca grafiką, a najlepsze gry jeszcze
się nań nie ukazały, z drugiej strony PS2 ze swą kilkanaście razy
większą mocą obliczeniową! Więc nikt nie bał się nazywać PS2 prawdziwym
potworem. Sony dobrze przewidziało nastroje graczy i mówiło o Dreamcascie
jako o "nie opłacanym pracowniku", który nakręca im biznes
dając przedsmak tego, co czeka graczy po premierze ich konsoli.
Tyle Sony. Wróćmy do DC.
W końcu przyszedł czas na tzw. "drugą falę"
gier na tą platformę, czy też inaczej mówiąc gry "drugiej generacji".
To miały być tytuły, których zadaniem było zbudowanie dużej biblioteki
gier pokazujących moc Dreamcasta. Ukazały się wspomniane RE Code:
Vieronica, Crazy Taxi, Shenmue, Rayman 2, Soul Reaver, Sega GT,
Dead or Alive 2, zabójczo dobry Soul Calibur i wiele innych. Przyjęte
niezwykle ciepło i znakomicie sprzedające się gry spowodowały, że
plany sprzedaży dwóch milionów konsol w samych Stanach Zjednoczonych
do maja 2000 roku osiągnięte zostały już w marcu!
Sony tymczasem planowało obniżyć cenę PS2 na premierze do 299$, by stała się bardziej konkurencyjna względem Dreamcasta (199$). Sega zaś zamierzała uruchomić SegaNet, czyli sieć serwerów umożliwiających grę wieloosobową z wykorzystaniem Internetu.
Sprawy wydawały się iść w dobrym kierunku, ale niestety
po "drugiej fali" gier okazało się, że wszystkie większe
projekty wewnętrznych teamów developerskich zostały ukończone i
ukazały się na rynku, a firmy zewnętrzne nie planują wydawać w najbliższym
czasie żadnych hitów. Dodatkowo Sega, ogłaszając swoje wyniki na
rok fiskalny 1999 wykazała bardzo duże straty - rzędu 44,9 biliona
Yenów (czyli ok. 411,5 miliona dolarów), niewiele lepiej było rok
później, gdy odnotowano stratę w wysokości 398 milionów dolarów.
Powodem były duże koszty produkcji Dreamcasta przy zachowaniu jego
stosunkowo niskiej ceny. Jedyną drogą, jaką Sega obrała, było dosłowne
zalanie Dreamcastami rynku. Nie udało się, bo Dreamcast zbyt wcześnie
zaczął się "eksploatować", nie zadbano o odpowiednie wsparcie
ze strony innych twórców gier, niż wewnętrzne zespoły Segi. W końcu
zbliżała się wielkimi krokami PlayStation 2 i gdy już ujrzała światło
dzienne, tłum rzucił się na nią jak oszalały. Dreamcast więc okazał
się przekąską przed głównym daniem w postaci PS2. Do momentu premiery
PS2 Sega planowała przejąć 20% rynku konsol. Udało jej się obsadzić
swoim Dreamcastem tylko 14%. W pewnym momencie sprzedaż spadała
na łeb, na szyję - wszyscy czekali na PlayStation 2.
Dreamcast charakteryzuje się niezbyt potężną biblioteką
gier, ze względu na przedwczesne wycofanie tej konsoli z toku jej
produkcji. Za to wiele z tytułów prezentuje znakomity poziom. Dreamcasta
charakteryzują gry głównie zręcznościowe, często przenoszone wprost
z automatów wyposażonych w płytę Naomi, która tak naprawdę jest
"Dreamcastem zamkniętym w obudowie automatu". Zdecydowanie
zabrakło gier skierowanych do dorosłego gracza, które nigdy przecież
nie były domeną samej Segi, lecz mogłyby zostać spłodzone przez
inne zespoły developerskie, o które nie zadbano. Tak więc Dreamcast
jest konsolą bardzo udaną, jednak niezbyt dopieszczoną przez swych
twórców na drodze swej krótkiej egzystencji.
Fakty i ciekawostki:
Sega długo zastanawiała się, czy jako napędu w Dreamcascie nie zastosować DVD! Taka możliwość była rozpatrywana, jednak nie zdecydowano się na to rozwiązanie ze względu na wysokie koszty produkcji. Kto wie, czy nie był to jeden z największych błędów decyzyjnych w historii wprowadzania na rynek konsol stacjonarnych!
Nazwa "Dreamcast" nie była od razu w planach Segi. Wcześniej zapowiadano, że 128-bitowa konsola Segi nazywać się będzie "Katana" (czy nie bardziej klimatycznie?). Jeśli dziś wpadnie Wam w ręce Dreamcast, rozkręcając jego obudowę, możecie ujrzeć napis "Katana" na jego procesorze.
Sega w Stanach Zjednoczonych zarabiała tylko ok. 1$ na każdym sprzedanym Dreamcascie! Biorąc pod uwagę zaś sprzedaż na całym świecie - traciła ok. 40$ na sztuce! To było właśnie powodem oparcia strategii Segi na jak największej ilości sprzedanych konsol w jak najkrótszym czasie, przy założeniu, że zarobek przyjdzie wraz z najlepszymi grami.
Plany Segi pokrzyżowało bardzo
poważnie piractwo; w październiku 1999 w Hong-Kongu zaczęto sprzedawać
chip, którego wbudowanie w układy wewnętrzne konsoli pozwalało na
uruchamianie nielegalnych wersji oprogramowania. Gdy Sega próbowała
zapobiec temu procederowi i była bliska sukcesu, piraci uderzyli
po raz kolejny tym razem omijając wszelkie zabezpieczenia i pozwalając
już na odpalanie pirackich wersji bez żadnych modyfikacji sprzętowych.
I tak, niestety, zostało do dziś. Zastosowanie napędu GD-ROM okazało
się więc dosyć błahą przeszkodą.
Jednym z powodów wysokich kosztów
produkcji DC było to, że Sega nie dysponowała odpowiednim zapleczem
strukturalnym w postaci nowoczesnych taśm fabrycznych. W przypadku
Sony, wystarczyło przerobić delikatnie kilka fabryk składających
na przykład telewizory. W tej sarkastycznie nieco nacechowanej ciekawostce
wbrew pozorom kryje się, jak niektórzy uważają, spora dawka prawdy.
Dodatkowo może ten domysł potwierdzać fakt o dostarczeniu przez
Segę zbyt małej ilości konsol w dniu japońskiej premiery, przy dosyć
łatwo obliczalnym zapotrzebowaniu.
»
|