GRY-Online.pl --> Archiwum Forum

Bezcelowość studiowania.

21.11.2008
18:59
[1]

Krasper [ Konsul ]

Bezcelowość studiowania.

Czy nie jest trochę tak , że studiowanie większości kierunków jest odtwórcze , wręcz zabija jakąkolwiek aktywność , ciekawość , samodzielne poszukiwanie wiedzy itd. ? Ćwiczenia ze świeżo upieczonymi magistrami , które polegają na zapamiętywaniu podręcznika i recytacji ( śmiesznie jest jak ktoś zada pytanie wychodzące poza zakres podręcznika traktowanego na równi z Biblią ). Ogólny spadek jakości kształcenia - moim zdaniem przedłużenie ogólnej tendencji tego , że studia stały się normą , jest dziś przyjęte , że studia jakiekolwiek musi skończyć każdy. Większość studentów ( nie jest to tylko moja obserwacja ) nie ma ogólnej , podstawowej wiedzy o świecie ( nie wiedzą kto jest premierem , nie znają stolic europejskich , z odrazą patrzą na literaturę wszelką ) , dotyczy to studentów tzw. renomowanych uczelni. W zasadzie można ukończyć studia bez jakiejkolwiek ciągłości wiedzy , metoda zakucia na koło byle zaliczyć , często w oparciu o ściągi jest normą. Nie mówię tu wszystkich kierunków , nie mam do tego prawa , ale o ogólnej tendencji. Można ukończyć dziś studia wyższe na dobrej uczelni nie będąc ani specjalistą w swojej dziedzinie ani nie mając jakiejkolwiek wiedzy ogólnej.

21.11.2008
19:00
smile
[2]

ADEK24 [ KOCHAM MARYSIENIECZKE ]

studia sa do dupy

21.11.2008
19:01
[3]

Jedziemy do Gęstochowy [ Racjonalista ]

racja w sumie.

ale w tych czasach ludzie nie myślą samodzielnie.

nie podam przykładu bo dostałbym bana za naruszenie pewnego punktu regulaminu:(

21.11.2008
19:07
[4]

Misiaty [ Śmierdzący Tchórz ]

Z pewnością problemem wielu kierunków jest to, że dotyczą niczego. Trudno o niczym tworzyć mądre teorie. Zazwyczaj student jest zmuszany do czytania wypocin niespełnionych "profesorów" i zaliczać sesję za sesją. A wiedzy przydatnej w przyszłości ani widu, ani słychu. Zresztą - w Polsce mamy ponad 3 mln studentów (sic!!). Wyobrażacie sobie taką falę 'specjalistów"? ;) Coś za coś. W Polsce postawiono na ilość. Sam poziom kształcenia mógłby się zwiększyć po prostym zabiegu - obcinamy o 75% miejsc ilość miejsc na uczelniach państwowych jednocześnie dając uczelni te same pieniądze. Średnio 75% studentów na danym kierunku kompletnie się nie nadaje do studiowania więc chyba nikt by na tym nie stracił a wszystko ładnie zaczęłoby ewoluować.

21.11.2008
19:14
[5]

Mazio [ Mr Offtopic ]

Studia w większości wypadków nie są niczym więcej jak wpojeniem podstaw wiedzy w kierunku, w którym chciałbyś w przyszłości pracować. Ich ukończenie nie jest równoznaczne ze zdobyciem wystarczającej jej ilości, ale świadczy o możliwościach charakteru. Jest to pierwszy świadomy wybór w życiu wchodzącego w dorosłość człowieka, a skuteczne ukończenie można traktować jako przeprowadzenie z sukcesem trudnego projektu od a do z. Posiadanie więc wyższego wykształcenia jest informacją jaka nie tylko mówi o potencjale intelektualnym jego posiadacza, ale również o jego sile woli, oraz zdolności osiągnięcia sukcesu. Dla większości odpowiedzialnych zawodów jakie można wykonywać w dorosłym życiu warunek sine qua non.

21.11.2008
19:15
[6]

marcing805 [ Senator ]

Zdecydowanie za dużo studentów jest w Polsce.Większa częścią poszukiwanych obecnie pracowników to np. spawacze, stolarze, tynkarze, czyli pracownicy fizyczni. Nie mowie, ze nie ma naboru na informatyków czy inżynierów budownictwa, ale ich jest zdecydowana mniejszość. No bo przecież każdy mgr. przed nazwiskiem mieć nie może (ktoś musi jednak te rowy kopać, czy drogi budować)
Zresztą zobaczycie jak chłopaki będą się pchać na studia jak wcieleń do woja nie będzie.

21.11.2008
19:15
[7]

aliment [ Haraszo ]

A ja nie czuję Kasprzaku, że moje studia są bezcelowe. Kwestia subiektywnej oceny.

21.11.2008
19:16
smile
[8]

Misiaty [ Śmierdzący Tchórz ]

aliment

Wiele osób odkrywa to dopiero po studiach pracując na zmywaku :D

21.11.2008
19:21
[9]

marcing805 [ Senator ]

"obcinamy o 75% miejsc ilość miejsc na uczelniach państwowych jednocześnie dając uczelni te same pieniądze."

Ja bym to zrobił tak. Podwyższył poziom zdawania matur( chodzi mi tylko o to, żeby zdać) z 30 % do np. 55%. Albo wprowadzić OBOWIĄZKOWE egzaminy na uczelniach.
aliment

Jeżeli studia dają Ci satysfakcję i wiedzę, to dlaczego mają być nieprzydatne. Co studiujesz?

21.11.2008
19:23
[10]

Misiaty [ Śmierdzący Tchórz ]

Swoją drogą te matury to jedna, wielka porażka. Kiedyś (dawno, dawno temu, dziesiątki lat przed chwilą obecną) świadczyło o pewnym poziomie wykształcenia. Dzisiaj matura nie świadczy o niczym. Podwyższenie progów, żeby zdać maturę gdzieś tak do 70%, wprowadzenia egzaminów na studia i obcięcie ilości miejsc z pewnością poprawiłoby poziom edukacji :)

21.11.2008
19:23
[11]

provos [ Clandestino ]

Samo studiowanie nie wystarcza, oprócz tego już na studiach trzeba pracować, praktykować. Czasy słodkiego nieróbstwa studentów minęły bezpowrotnie (znaczy, jeżeli ktoś chce po studiach robić coś sensownego).
Niektórzy powiedzą, że nie ważny dyplom, tylko to, co się umie. Może i tak, ale jak wysyłacie CV do firmy, to tam od razu na początku wywalają tych bez studiów, a tych, co coś umieją szukają wśród tych z dyplomem.

Moim zdaniem powinny być dwa rodzaje studiów - coś w rodzaju wyższej szkoły zawodowej, gdzie nabywałoby się jakieś sensowne umiejętności oraz studia dla panienek z dobrego domu, aby mogły błysnąć w towarzystwie, typu jakaś politologia, kulturoznawstwo itp.

Dzisiaj matura nie świadczy o niczym.


Święte słowa, dzisiaj każdy osioł jest w stanie zdać maturę. Mało tego, żeby jej nie zdać, trzeba się postarać.

21.11.2008
19:26
[12]

marcing805 [ Senator ]

"Mało tego, żeby jej nie zdać, trzeba się postarać."

Wystarczy po prostu na egzamin nie przyjść :)

Studentom źle nie życzę, ale mimo wszystko warto zastanowić się co się chcę w życiu robić, a nie tylko iść na studia bo fajne panienki tam są. W dzisiejszych czasach to trzeba mieć łeb na karku.
Polska to kraj ( w większości) roboli, a nie inteligentnych profesorów( co NIE oznacza, ze w ogóle ma ich nie być).

Pozdrawiam.

21.11.2008
19:40
[13]

Katane [ Rainwalker ]

Temat powraca po raz kolejny!
Teraz trzeba tylko czekac na Yoghurta i jego madrosc poparta wieloletnim doswiadczeniem.

21.11.2008
19:44
[14]

Soldamn [ krówka!! z wymionami ]

Misiaty ---> pochwal się jakie miałeś wyniki na maturze? naprawde nie wierzę, że miałeś wszystko >70%


Faktem napewno jest to, że na wielu kierunkach robi się przysłowiowe nic (m.in. na moim) Ale z drugiej strony, mało kto prosto po liceum może iść pracować, a prestiż zawodówek i techników spadł bardzo mocno począwszy od 1989.

Jak dla mnie najłatwiej byłoby to rozwiązać zmieniając sztywne 3+2 na liczbę lat określaną specyficznie do kierunku. Bo np. szerokopojęte nauki społeczne można spokojnie zmieścić nawet w 2 latach zamiast 5. I ludzie mają jakieś pojęcie o tym temacie a jednocześnie szybciej mogą próbować swoich sił w zawodzie.

Ale z drugiej strony niby to najpiękniejsze chwile życia, więc chwilo trwaaaj ;)

No i inną sprawą jest to, że duża liczba studentów jest również na ręke uczelniom - nie muszą likwidować miejsc pracy i zapewniają zatrudnienie.

21.11.2008
19:47
[15]

DamSon [ Pan Lodowego Ogrodu ]

No dobra, ale dajmy na to, że poziom trudności matur wzrośnie i co nam to da, skoro poziom nauczania jest systematycznie obniżany, lekcje są często okrojone, nauczyciele muszą pomijać wiele tematów gdyż ilość godzin jest niewystarczająca. Uczniowie nie są przez to w stanie zdobyć wystarczającej wiedzy. Toteż mamy maturę jaką mamy i zdaje ją niemal każdy i taki ktoś idzie studiować, a to czy daje sobie na nich radę to już inna sprawa.

Sam przyznaje, że na początku miałem zdawać maturę tylko z gegry i gdzieś tam zacząć studiować, ale uświadomiłem, że nie chcę skończyć na jakiejś humanistycznej uczelni, toteż przerzuciłem się na matę i wybrałem się na politechnikę. Nie powiem uczyć się trzeba, ale nie jest tak strasznie jak mówili zanim zacząłem studiować.

Miałem iść na informatykę, ale stwierdziłem, że jest aż nadto przereklamowana i masa osób po niej po prostu nie odnajduje się w swoim zawodzie. Wybrałem budownictwo właściwie to trochę z przypadku, na szczęście się nie zawiodłem i stwierdzam, że jak się chce to wszystko jest do ogarnięcia.

21.11.2008
19:56
[16]

aliment [ Haraszo ]

marcing805 ==> studiowałem przez rok filologię rosyjską, teraz studiuję aktorstwo.

21.11.2008
20:09
smile
[17]

zbm [ Staly bywalec ]

Soldamn -> wydaje mi się, że misiaty, jak część z nas pochodzi z czasów, kiedy % nie były wyznacznikiem oceny na egzaminie dojrzałości :)

21.11.2008
20:13
[18]

Paudyn [ Kwisatz Haderach ]

Z pewnością problemem wielu kierunków jest to, że dotyczą niczego.

Jak również fakt, że skupiają się przede wszystkim na teorii. Co wiąze się z...

Samo studiowanie nie wystarcza, oprócz tego już na studiach trzeba pracować, praktykować.

...faktem, że studia to także spora dawka samodzielności, kiedy samy musimy zadbać o rozszerzenie swojej wiedzy i jakieś podstawy praktyczne.

Niestety do wielu "studentów" ten fakt jeszcze nie dociera :> Ale może to i lepiej. Więcej miejsca dla tych ambitniejszych i chcących coś osiągnąć :-P

edit.

z tego co widzę po obcowaniu z ludźmi którzy ją zdawali

Poobcuj z ludźmi, którzy ją zdali, a nie tylko zdawali ;-)))

21.11.2008
20:18
[19]

Soldamn [ krówka!! z wymionami ]

zbm ---> matura stara (z tego co widzę po obcowaniu z ludźmi którzy ją zdawali) była jeszcze prostsza niż obecna

21.11.2008
20:23
smile
[20]

zbm [ Staly bywalec ]

soldamn -> a dziękuję:)

wnioskuję zatem, że załapałeś się na egzamin maturalny w/g klucza?:)

21.11.2008
20:26
[21]

Finthos [ Generaďż˝ ]

Soldamn-bo wcale nie była trudna, to jest pieprzenie ludzi, którym się wydaje, że "kiedyś było lepiej". Ja nie mówię, były egzaminy wstępne, może one mialy jakiś poziom. Ale nikt mi nie wmówi, że przeliczenie trzech zadań z matmy było trudniejsze niż zrobienie dzisiaj kilkunastu. BTW, słyszałem wspomnienia z matury humanistycznych belfrów z mojej budy... cóż, niezłe wałki były :)

21.11.2008
20:32
[22]

Gimli z Mezopotami [ Mistrz Topora ]

aliment --->A ja nie czuję Kasprzaku, że moje studia są bezcelowe. Kwestia subiektywnej oceny.

Ma rację wszystko zależy od nastawienia, nie chce ci się pracować głową to masz co chcesz, jesteś uparty i masz samodyscypilinę więc sobie dajesz rade i nie lamiesz się zbyt często!
Życie jest jedno więc trza dać z siebie duuuużo by gdzieś dojść.
Ja jestem dopiero w zaocznej szkole na roku maturalnym ( mam 21 lat ) i jakoś pomimo wielu porazkaż, depresjach brnę dalej i mam siłę większą niż mógłbym sobie to wyobrazić.

Najlepiej jest zmienić szkołę albo studia jak coś nie pasi i lajt a nie gadać i użalać się nad sobą;]

21.11.2008
20:33
[23]

Cliffton [ Generaďż˝ ]

Faktem jest, że obecnie studia są po to żeby zdobyć papierek, jakieś uprawnienie itd. Bo z samego studiowania nic nie wynika. Co jednak nie zmienia faktu, że ludzie w większości miło wspominają okres studiów :)

21.11.2008
20:51
[24]

Heretyk [ Generaďż˝ ]

W końcu trzeba dążyć do standardów europejskich więc obniża się poziom kształceni.

To efekt dogmatu, ze studia może skończyć każdy. Niestety, dogmat nie wytrzymywał krytyki rzeczywistości więc dostosowano studia do niego.

21.11.2008
20:51
[25]

Squall [ Pretorianin ]

Studia to dzisiaj czysta komercja nic więcej. Przecież profesorowie którzy uprawiają pseudonaukę też z czegoś muszą żyć. Do tego jeszcze upychanie na wszystkie możliwe kierunki specjalistów od filozofii, socjologi, logiki ażeby czasem nie poszli na bezrobocie. Jak patrzę na system szkolnictwa wyższego to widzę średniowiecze w wydaniu XXIw gdzie absurd goni absurd.

A jak słyszę od co wredniejszych magistrów, że student na uniwersytecie to tylko smutny dodatek do ich pracy naukowej to śmiać mi się chce. Praca naukowa - dobre to:D

21.11.2008
21:00
[26]

Soldamn [ krówka!! z wymionami ]

ZBM, Paudyn ---> zdawaliscie starą więc oczywiste jest, że będziecie jej bronić. Ja oczywiście zdawałem nową. Zbytniej różnicy wg mnie w poziomie ich nie ma (na starej był przesiew troche większy bo matma była obowiązkowa) ale np obecnie na moją uczelnie (UG) dużo łatwiej się dostać z napisaną maturą starą niż napisaną podobnie maturą nową. (co skutkuje iż u mnie np 60-70% stanu osobowego to ludzie ze stara maturą).

A matura coś znaczyła w 20leciu międzywojennym (wtedy w sumie też ładnie rozwiązali problem dużej ilości studentów - czesne wynosiło więcej niż srednie miesięczne zarobki) Od tamtego czasu raczej jest równia pochyła w dół.

21.11.2008
21:07
[27]

Coolabor [ dajta spokój! :) ]

W Polsce przy takiej ilości uczelni, studentów i przy takiej kadrze "naukowej" można taką tezę postawić.
Większość kadry na uczelniach to wyrobnicy w najlepszym razie. Coraz mniej (w zasadzie to już bardzo trudno znaleźć) ludzi, których pasjonowałoby to, co wykładają i którzy byliby naprawdę fachowcami w temacie.
Sam znam przypadek człowieka, który zrobił doktorat z uprawy wyki wsiewnej, a potem wykładał gospodarkę przestrzenną czy zarządzanie produkcją.

Prawda jest taka, że częstokroć nauczyciele w liceum posiadają szerszą wiedzę w swojej dziedzinie niż często ad-hoc przysposabiani do pewnych przedmiotów nauczyciele akademiccy.

Inna kwestia to studenci - w przerażającej masie to niestety nieświadome i nieambitne osóbki.
Studiują bez celu, tylko dlatego, że inni też "idą". W praktyce wychodzi na to, że uczelnie to w większości centra usługowe o swoistym charakterze.

Mimo to studiowanie jest niezbędne jeśli w przyszłości chce się robić coś poważnego, ciekawego i za dobre pieniądze. Jednak dodatkowym warunkiem koniecznym są posiadane umiejętności i/lub znajomości.

21.11.2008
21:08
[28]

Misiaty [ Śmierdzący Tchórz ]

Soldman

Zgodzę się, że stara matura była prostsza niż nowa. Sam zdawałem starą i nie uważam, że wielkim osiągnięciem było ją zdać. Raczej wielkim osiągnięciem było jej nie zdać. Odmienną kwestią jest to, że wtedy były egzaminy wstępne na uczelnie. Choć sama matura była zbyt prosto osiągalna i właściwie znaczyła znacznie mniej, niż znaczy nowa matura.

Co do stanu osobowego ludzi ze stara maturą. To niestety co mówisz jest jakąś bzdurą. Generalnie uniwersytety mają dwa nabory - dla nowych i starych. Ja dwa lata temu zdawałem na prawo. Stara matura dostała 30 miejsc a nowa 280. Po zwiększeniu limitów zmieniło się to na 35 miejsc dla starej matury i 315 dla nowej. Taki system obowiązuje na wszystkich uczelniach państwowych.

P.S. Czyżby Youghurt dorabiał sobie ideologię do faktu, że nie dostał się na studia? :D

21.11.2008
21:15
[29]

Paudyn [ Kwisatz Haderach ]

Soldamn :: Z perspektywy czasu uważam, że stara matura była banalna i wcale jej zaciekle nie bronię. Stwierdzam, że zarówno wtedy, jak i teraz należałoby być "wybitnie uzdolnionym", aby jej nie zdać.

To co mi się podobało w starej maturze, to szersze pole do popisu, jeśli chodzi o wiedze. Na ten przykład porównując język angielski, czy ustny polski stwierdzam, że kiedyś trzeba się było troche pogimnastykować. Nie wiem, czy coś się zmieniło, ale swego czasu wziąlem do ręki nowy test rozszerzonego angola i załatwiłem go w kilkanaście minut. WTF? To samo z ustnym polskim. Ja musiałem się wykazać dość obszerna wiedzą i zdolnością kojarzenia pewnych faktów, a tymczasem moje młodsze rodzeństwo cioteczne przygotowywało sobie przez cały rok jakiś wybrany temacik...

Jak to jednak mówią: wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma. Niewykluczone zatem, że zdając nową narzekałbym na to, że stara była banalna :-P

becnie na moją uczelnie (UG) dużo łatwiej się dostać z napisaną maturą starą niż napisaną podobnie maturą nową. (co skutkuje iż u mnie np 60-70% stanu osobowego to ludzie ze stara maturą).

Kwestia ustandaryzowania selekcji poprzez nabór maturalny na studia bez konieczności zdawania egzaminów wstępnych. Wszystko ma swoje plusy i minusy :-)

21.11.2008
21:53
[30]

N|NJA [ Senator ]

Misiaty-> Ideologii dorabiać nie muszę, od 4 lat zdaje sobie na kolejne kierunki (dzienne, zaznaczę) i się tak bujam z nudów od jednego do drugiego, podstemplowując sobie legitkę, bo zniżka studencka piechotą nie chodzi. :)

A że mam ciekawsze rzeczy niż studiowanie, które jest dla mnie bezcelowe w obecnej sytuacji- to już druga kwestia. Ale naprodukowałem się już tyle w tym temacie, że w końcu zrobię sobie wzorzec odpowiedzi w podobnych wątkach i będę stosował "kopiuj-wklej", bo co tydzień czytam to samo.


21.11.2008
21:53
[31]

Soldamn [ krówka!! z wymionami ]

Misiaty --> ja mówie na przypadku mojego roku, na którym napewno ponad 50% to ludzie ze starą maturą (ale ten kierunek jest bardzo mały swoją drogą)

21.11.2008
22:10
[32]

Herr Pietrus [ Gnuśny leniwiec ]

NO tak, szkoda tylko, ze nie tylko mamy wielu niemajacych nic wspolnego z pracą naukową magistrów, którzy skończyli studia kilka lat temu, ale i reprezentujacych mierny, jeśli nie zerowy poziom naukowy doktorów, a nawet profesorow, którym w większosci sodówa tak dalece uderza do głowy, ze maja sie za Boga i cara, w którego ręku leży życie takiego marnego robaka jak student... To kiedy studia były ok?

Fakt, ze jak patrzę na ludzi na swoim roku, to w zyciu nie pomyslałbym, ze część będzie studiować...Ale czy studia są do niczego tylko dlatego, ze łatwo sie na nie dostać? Nie, bardziej dlatego, ze - jak juz pisano - wiedza ze studiów niewiele daje. Ale to juz kwestia poziomu nauczania IMHO i tego, ze nauczać sie nikomu nie chce. Albo jest dziobanie z podręcznika, albo "państwo to sobie znajdą, to doczytają, polecam te 10 książek za 1000zl, teraz popierze o dupie maryni i wyjdę pół godziny przed czasem, a jak ktos sobie nie radzi to ćwiercinteligent". Ani jedna, ani druga droga nie gwarantuje poziomu kształcenia i wykształcenia swiadomości wśród studentów - raczej pogłębia lenistwo, bo skoro taki obibok, co nei daje nic od siebie ma doktorat i uczy, to ja nie będę szalał. Nie muszę być prezesem Intela, wystarczy średnio-niski szczebel...

21.11.2008
22:13
[33]

Katane [ Rainwalker ]

ologii dorabiać nie muszę, od 4 lat zdaje sobie na kolejne kierunki (dzienne, zaznaczę) i się tak bujam z nudów od jednego do drugiego, podstemplowując sobie legitkę, bo zniżka studencka piechotą nie chodzi. :)

Czyt. "nie mam wystarczajaco duzo samodyscypliny zeby nauczyc sie nawet na glupi egzamin, a jak mnie juz 2 razy pod rzad wyjebali ze studiow to dalem sobie spokoj".

Pozdrawiam

21.11.2008
22:30
[34]

Łysack [ Przyjaciel ]

nie czytając wypowiedzi innych napiszę swoje zdanie na ten temat:)

Moim zdaniem studia w dzisiejszych czasach to jedynie presja społeczeństwa. Gdyby nie konieczność posiadania papierka z napisem "wyższe" chętnie olałbym sprawę już teraz skupiając się w pełni na rozwoju swojej kariery zawodowej. Uważam, że po technikum jestem w pełni przygotowany do rozpoczęcia pracy, a kierunek studiów które zamierzam podjąć da mi wiedzę, którą mógłbym na dobrą sprawę opanować samodzielnie w miesiąc (mam na myśli wiedzę, którą w przyszłości wykorzystam, a nie teorię, którą będę musiał wkuć na zaliczenie).

I naprawdę mam większy szacunek do ludzi, którzy mają średnie wykształcenie, ale potrafili się dorobić w życiu - założyć własną firmę czy też znaleźć dobrze płatną pracę bez tego - niż do ludzi z wykształceniem wyższym pracującym za 1000zł miesięcznie.

Studia poważnie ograniczają ludzi, którzy mają pomysł na życie - na karierę zawodową, firmę czy cokolwiek innego. Co prawda można iśc na zaoczne, ale przy prowadzeniu własnej dzialaności nadal jest to znaczący ubytek czasu.

Studia uczą za dużo teorii w porównaniu do praktyki, przez co trudno tak naprawdę wykorzystać tę wiedzę w życiu codziennym, pomijając nieliczne kierunki, na których praktyką jest nauka teorii:) Ale czy ktoś obyty w wiedzy o języku czy w innych tego typu dziedzinach ma szanse na założenie firmy w kierunku studiów, lub znalezienia naprawdę dobrze płatnego stanowiska w zawodzie?

teraz szacunek budzi wykształcenie wyższe, a powinny go budzić rzeczywiste osiągnięcia życiowe:) Wolałbym mieć średnie i żyć godnie zarabiając na siebie i rodzinę:)

22.11.2008
02:56
[35]

N|NJA [ Senator ]

Dopiero doczytałem

Cool->
Mimo to studiowanie jest niezbędne jeśli w przyszłości chce się robić coś poważnego, ciekawego i za dobre pieniądze.


Jak to rzekł grubas z 2 głupich psów:
That's cute. But it's wrong.



Kat-> Wrong again, nikt mnie nigdy ze studiów nie wywalił. Na pierwszych jeszcze mi sie chciało przez jeden semestr, ale jak mawiał Adaś Miauczyński w Nic Śmiesznego: "Z ostatniego filmu wyjebałem się sam". Czyt. "pojawiałem się w dziekanacie raz z papierami, podstemplowywałem legitymację do marca i tyle mnie tam widzieli". Mówiąc inaczej- żeby sie uczyć na jakikolwiek egzamin musiałbym najpierw w ogóle chodzić na jakieś zajęcia, co mi się jeszcze nie zdarzyło. A że mnie nadal przyjmują, zaś wydziałów dużo, mogę sobie skakać z jednego na drugi, by choć przez pół roku mieć tańsze przejazdy PKP, potem wyślą mi papier, że mnie skreślili, odbieram dokumenty i w październiku składam na następny kierunek. Proste, skuteczne, życie ułatwia, a wymaga minimalnego wysiłku i niewielkich nakładów finansowych :)

22.11.2008
04:05
[36]

YackOO [ Konsul ]

Presja społeczna to doskonałe określenie na zjawisko dzisiejszego studiowania. Na swoim przykładzie mogę opowiedzieć jak z pomaturalnej ekscytacji wśród szkolnych kolegów i radości związanej z 'elitarnymi studiami' na politechnice śląskiej doszedłem do wniosku, że nie odczuwam potrzeby ukończenia studiów i przewartościowałem wiele swoich poglądów o 90 stopni.

Jak to ładnie w Dniu Świra zostało powiedziane "myśleliśmy, ze nogi boga chwyciliśmy", młodość w bibliotekach i takie tam. Idąc na studia wybierałem kierunek, po którym (tak mi się wtedy wydawało) znajdę dobrze płatną pracę i będę się prężnie wspinał po szczeblach kariery, dobrze wykonywał pracę i bezustannie podwyższał swoje kwalifikacje. Na 1 roku (kierunek Elektronika i Telekomunikacja) jeszcze mi się podobało, fizyka i matematyka wyższa dała mi wtedy naprawdę dużo, nauczyła analitycznego i zdroworozsądkowego myślenia we wszystkich aspektach mojego życia i sprawiła, że potrafiłem często działać na znacznie wyższych obrotach niż w liceum (nie tylko trzaskając całki). Potem było już coraz gorzej, przedmioty mi nie leżały, zacząłem olewać wykłady i zdawać wszystko na minimalną ilośc punktów. Uczenie się na pamięć charakterystyk różnej maści diód zenerowych przyprawiało mnie o bóle głowy i nie potrafiłem się zmusić do wkuwania. O zglaszaniu się do tablicy na zajęciach nie było już kompletnie mowy. Zacząłem sam siebie pytać - jakim ja będę fachowcem jeśli tak się obijam, kompletnie nie interesuje tym co tutaj się dzieje i ledwo przechodze z sejsi do sesji (dobrze to opisuje post [11])? Wtedy też zacząłem się interesować "tematem tabu", jakim wśród wielu polskich studentów są pieniądze. Rozmawiając z różnymi osobami pracującymi w branży IT, będącymi programistami okazało się, że lwia część abolwentów politechnik nie pracuje w swoich wymyślnych zajebiście rozwojowych specjalizacjach tylko w przemyśle albo bankach - i to często za psie pieniądze (moim zdaniem). Wizja siedzenia 8h przy komputerze zaczęła mnie powoli przerażać, sukcesywne niszczenie kręgosłupa i oczu za biurkiem stało się odpychające. Zdałem sobie także sprawę, że większość kadry naukowej - pomimo ogromnego szacunku za fachową wiedzę - kompletnie mi nie imponuje swoim intelektem i jakąś wrażliwością czy też mądrością życiową. Czułem się coraz bardziej obcy na studiach i niewiele było osób, z którymi mogłem szczerze porozmawiać. Wielu moich znajomych ze studiów niestety żyje w innym świecie - wierzą w te brednie "ciężką pracą ludzie się bogacą", są przekonani, że trud jaki wkładają w swoją naukę zwróci się kiedyś - no może nie przez pierwsze pare lat, kiedy będą zarabiać 2 - 2,5 k zł (co uważają za nawet porządną pensję na początek, czyli jakies 3-5 lat) no ale w końcu awansują i będzie lepiej.

Przez ostatni rok też zacząłem interesować się tematami, z którymi mam zamiar związać swoją przyszłość, aktualnie pracuję i nie narzekam. I na dzień dzisiejszy, pomimo że jeszcze widnieje na liście studentów (na ten i nastepny semestr wziąłem urlop dziekański) nie planuje wracać do nauki - mam własny pomysł na życie i zaryzykuje stwierdzenie, że czasem trzeba mieć odwagę żeby w pełni świadomie rzucić studia, wyskoczyć z pociągu pełnego szczurów gotowych do wyścigu, zrobić coś po swojemu, pójśc inną drogą. Ja jestem zdecydowany podjąć to ryzyko nie posiadania papierka i sam zadbać o własny dobrobyt - i czuję się z tym dobrze.

Mimo to studiowanie jest niezbędne jeśli w przyszłości chce się robić coś poważnego, ciekawego i za dobre pieniądze.

Trzech najbogatszych ludzi, jakich znam nie pracuje w swoim zawodzie i żaden z nich nie ma wykształcenia wyższego - a jeden ma zawodowe. Mam też kilku znajomych, którzy rok-dwa lata temu pokończyli techniczne uczelnie i pracują w zawodzie (3 to programiści) - i zarabiają mniej niż ja, a studiów przecież nie mam. Chyba tyle w temacie.

PS. yoghurt, nie pamiętam kiedy to czytałem ale bodajże jeździsz hondą CRV, tłumaczysz najlepsze seriale dla n-ki, więc zastanawia mnie - po co Ci jakieś śmieszne zniżki studencki na pkp i podobne?

i mały bonus na koniec

22.11.2008
04:23
[37]

N|NJA [ Senator ]

Yacko-> Bo po kraju na dłuższe dystanse poruszam się pociągami (a robię to często), w samochodzie nie rozłożę się z laptopem i nie popracuję ani sobie książki nie poczytam, a patrząc na swój nos podejrzewam, że mam żydowskie korzenie, więc cenię sobie 2 dychy do przodu :)

22.11.2008
12:37
[38]

erton2 [ Pretorianin ]

N|NJA --> I z reka na sercu powiesz, ze na kazde kolejne studia szedles tylko po znizke? A to, ze nie chodzisz na zajecia i egzaminy to zadne wytlumaczenie bo znam ludzi ktorzy robili dokladnie tak samo, a po prostu przygniatala ich presja i ilosc zaleglosci. Wylaczenie budzika i powrot do spania to w ich przypadku bylo zwylke tchorzostwo, a wierz mi, ze wcale nie chcieli przerywac studiow i dzisiaj raczej traktuja to jako swoja porazke. Nie mowie, ze tak jest w Twoim przypadku, bo nie mam zielonego pojecia jak wyglada sprawa z Twoimi studiami, pomijajac fakt, ze z uporem maniaka chcesz wszystkim koniecznie wmowic, ze nie sa ci na nic potrzebne. Mi nie sa potrzebne rajstopy. I ratrak. Albo ladowarka do panasonica. I co z tego? ;)

22.11.2008
12:48
[39]

N|NJA [ Senator ]

O przepraszam, mi sie nawet odpisywać nie chciało, bo juz nawet mnie stary dowcip o inteligenckiej lewackiej hołocie nudzi, to Katane wywołał mnie do tablicy, a moja nienawiść do studentów to taka sama prawda jak to, że nocami skaczę po drzewach i rzucam szurikenami w swoje ofiary :) Ty akurat powinieneś się zorientować :)


A z ręką na sercu- Za pierwszym razem mi sie chciało i miałem motywację. Potem szczerze mówiąc utraciłem wszelkie chęci i na pierwszym roku się nie chodziło na zajęcia, tylko na dupy z grupy. A potem znalazłem coś bardziej wartościowego i przyszłościowego. Nie wykluczam, ze może kiedyś się za siebie wezmę i zrobię sobie kawałek papierka, ale najpierw muszę zdobyć sławę, kobiety i pieniądze (niekoniecznie w tej kolejności), trzeba mieć w życiu jakieś priorytety.

22.11.2008
12:54
smile
[40]

Golem6 [ Gorilla The Sixth ]

Ja studia ledwo zacząłem i nie czuje jak narazie w ogóle, że są one bezcelowe, że tak naprawdę tracę tylko czas i pieniądze rodziców za którę się utrzymuję w obcym mieście. Może to wynika z tego, że dopiero zącząłem, a może dlatego że jestem człowiekiem wielkiej wiary. A może dlatego, że specjalnie wybrałem Politechnikę i to nie byle jaką, by potem nie tylko "pracować na zmywaku w Anglii", ale również mieć pracę zgodną z moim wykształceniem, talentem matematycznym i pośrednio, z zainteresowaniami.
Ale to się okaże dopiero za kilka lat, czy nie marnuje tylko czasu i nie zatruwam sobie głowy bzdurami. Narazie jestem dobrej myśli.

PS. Aha, u mnie chodzenie na "dupy z grupy" odpada z prostego powodu - jestem na polibudzie :)

22.11.2008
12:56
[41]

erton2 [ Pretorianin ]

Akurat nienawisc do studentow to bardzo zdrowy objaw, ja tam uwazam, ze wiekszosci studentow przydalby sie porzadny wpierd****l, a pozniej rok pracy w korporacji z szefem faszysta. A ja jestem jednym z tych ktorzy musowo zalapalaliby sie na pierwsza, pilotazowa ture ;)

A z ciekawostek moge powiedziec, ze od kiedy studiuje przestalem sie zupelnie interesowac wiekszoscia waznych spraw, prawie przestalem czytac ksiazki dla przyjemnosci, wiecej przeklinam, wiecej pije, prawie zapomnialem czym jest matematyka i kazdy ogrywa mnie w warcaby.

22.11.2008
13:18
smile
[42]

Bullzeye_NEO [ Happy Camper ]

A z ciekawostek moge powiedziec, ze od kiedy studiuje przestalem sie zupelnie interesowac wiekszoscia waznych spraw, prawie przestalem czytac ksiazki dla przyjemnosci, wiecej przeklinam, wiecej pije, prawie zapomnialem czym jest matematyka i kazdy ogrywa mnie w warcaby.

OH NOES!

22.11.2008
13:20
[43]

erton2 [ Pretorianin ]

Spie****laj
;)

PS. Wypozyczalnia kostiumow "Ramadan" juz nie istnieje...

22.11.2008
14:12
smile
[44]

Cahir Mawr [ rycerz ]

Ja okresu stówdiów nie zamienię na nic innego!
Choć oczywiście zgadzam sie z wiekszością poprzednich postów...

Tylko że ja na mojej uczelni nie czuję ze kształcą mnie magistranci. No bez przesady. Wykłady w ogole mam z samimi prof. którzy są cenieni w polsce i na świecie.

Ale studiuje ponoć na najbogadszej uczelni w Polsce!!

22.11.2008
14:21
[45]

Katane [ Rainwalker ]

Mozna mnozyc przyklady ludzi bogatych bez wyksztalcenia, nic nie stoi na przeszkodzie aby takim zostac, o ile ma sie odpowiednie pomysl, kapital, okolicznosci i znajomosci. Jednak nie kazdy ma swietny pomysl, nie kazdy ma bogatych rodzicow ktorzy dadza kase na start biznesu (wiem, sa inkubatory itd., jednak z relacji znajomych wiem, ze to nie takie proste dostac od nich pieniadze), nie kazdy ma matki ojca wujka brata, ktory zamowi pierwsze produkty i pusci dobre slowo w branzy. Tacy ludzie ida na studia i probuja w ten sposob do czegos dojsc - i wielu sie udaje - najlepsi na moim wydzial juz w czasie studiow zblizaja sie do progu 10k, znam dziewczyne, ktora po ukonczeniu dwoch fakultetow na SGH i 3 latach pracy w czasie studiow zarabia grubo ponad to. Jezeli ktos oczekuje, ze same zajecia z metodologii polityki etnicznej cos mu dadza, ta strzela sobie w stope.

22.11.2008
15:02
[46]

Coolabor [ dajta spokój! :) ]

Ninja - oczywiście na własny rachunek, to może wystarczyć i 3 klasy podstawówki, ale jak poszukasz poważnej pracy w poważnej firmie dającej możliwości rozwoju (tzw. karierę), to będzie się liczył nie tylko papier, ale jego jakość, a nawet ilość. Spróbujesz, to zobaczysz :]

22.11.2008
20:41
[47]

N|NJA [ Senator ]

Erton-> Wypozyczalnia kostiumow "Ramadan" juz nie istnieje...

A co u baby z żabki? :)




Kat-> Tacy ludzie ida na studia i probuja w ten sposob do czegos dojsc

Oczywiście. Ale wymień mi też, ile jest takich osób na studiach. Bo zastosowałeś spore uogólnienie. Nikt nie watpi w to, ze ludzie z pomysłem dzięki wyższemu wykształceniu mogą wiele osiągnąć, nikt nigdy temu nie zaprzeczał. Ale całe obsrywanie studentów śmiechem bierze się z jednego, prostego powodu- większość z nich po prostu nie nadaje się na studia, nie idzie tam po to, by, jak sam napisałeś- do czegoś dojść, ale dlatego, bo "tak wypada". I o to się co tydzień rozbija kazden jeden temat na GOLu dotyczący wyższego wykształcenia :)



Cool-> Ale dlaczego miałbym chcieć iść do korporacji i robić tzw. "karierę"? Zdefiniuj "poważną pracę", bo jeśli "serious business" jako korposzczur to dla ciebie jakikolwiek miernik jakości i jedyna możliwośc rozwoju, to ja nie mam pytań i aż sobie internetową świeczke chyba za ciebie zapalę :)

22.11.2008
21:35
[48]

Katane [ Rainwalker ]

Ale wymień mi też, ile jest takich osób na studiach.

Wymieniam: sporo. Nikt tu nie mowi o wyzszych szkolach malowania dupy, ktore sa z definicji... no, do dupy. Nawet na tzw. "prestizowych" kierunkach zdarzaja sie ludzie nic nie umijacy i nic nie robiacy, ale do nie jest 90 %, ale raczej stawialbym na jakies 30. Ile procent osob bez studiow do czegos dochodzi (w kazdym razie szacunek dla ludzi wykonujacych podstawowe uslugi jak sprzedawcy - bez nich byloby srednio fajnie)?

22.11.2008
21:47
[49]

N|NJA [ Senator ]

Kat-> Oczywiście, patrząc na to z perspektywy uczelni stricte technicznych i ogólnie pojmowanych jako "ścisłe"- odsetek sensownych osób, które trafiły tam nie z przypadku, ale z własnych chęci, jest o wiele wyższy i żeby otrzymać tam jakikolwiek stopień naukowy, trzeba (w większości wypadków) jednak wykazać się choć minimalnym wysiłkiem.

A teraz porównajmy to z tzw. naukami humanistycznymi, i to nie na uczelniach tego i owego (bo tych nikt nie traktuje poważnie), ale w placówkach państwowych :)



Ile procent osob bez studiow do czegos dochodzi (w kazdym razie szacunek dla ludzi wykonujacych podstawowe uslugi jak sprzedawcy - bez nich byloby srednio fajnie)?

Statystyk nie posiadam. Ale zdefiniuj najpierw "dojść do czegoś", bo to kwestia indywidualna i zależna od tego, co sobie dana jednostka obierze za cel w życiu :)

22.11.2008
21:57
[50]

Montolio [ Chor��y ]

I na co Ty Yoghurt liczysz w życiu? Na farta?

To ja jednak wolę "bezsensownie studiowanie", bo w myśl motta "życie jest jak pudełko czekoladek" zwiększam sobie szansę na to, że wyciągnę tą lepszą z pysznym nadzieniem niż tą z olejem rycynowym.

22.11.2008
22:03
[51]

beowulff [ Legend ]

Studia sa bardzo wazne, ale gdy ktos sie chce cos nauczyc, isc na studia poto by dostac papierek to bezsens, dzis papierek jest nikomu nie potrzebny jak narazie (moze sie to zmieni kiedys)
To ja jednak wolę "bezsensownie studiowanie", bo w myśl motta "życie jest jak pudełko czekoladek" zwiększam sobie szansę na to, że wyciągnę tą lepszą z pysznym nadzieniem niż tą z olejem rycynowym.
Nie wiem na co liczy Yoghurt ale moge powiedziec ci tyle ze np ja nie studiuje robie to co lubie, jestem po LO no i nie nazekam. Poki co nie bede studiowal bo szkoda mi czasu, gdyz jesli chce sie podejsc powaznie do nauki trzeba jej bardzo duzo czasu poswiecic, a teraz mi go brakuje.

ed.
Aha zapomnialem dodac, ze koledzy po studiach robia na magazynach za pare groszy bo nie maja "doswiadczenia", albo przychodza domnie o praktyki, co uwazam za paranoje i groteske....

22.11.2008
22:14
[52]

Montolio [ Chor��y ]

A przepraszam kto studentom broni nabierać doświadczenia? Jestem na studiach dziennych (na podobno dość ambitnym i trudnym kierunku) i mimo to - pracuję, nabieram doświadczenia, uczę się jak działa cały ten system pracowniczy co - jak sądzę pomoże mi w dalszym życiu chociażby podczas zakładania własnej firmy (a to też mam w planach).

Powiem więcej, popieram przedmówców, którzy wspominali o wpierdolu studentom, zimnym prysznicu etc. Mnie osobiście zmotywowały dwie rzeczy - nieco wolnego czasu, z którym nie wiedziałem co zrobić i niewielkie nazwę to 'kieszonkowe' ze strony rodziców, z którego nie tylko nie idzie nic odłożyć, ale starcza jedynie na pokrycie moich normalnych potrzeb.

A niestety moi znajomi (z akademików i nie tylko) liczą na swych rodziców i nie widzą potrzeby posiadania własnej kasy, czy chociażby zdobywania doświadczenia zawodowego.

22.11.2008
22:19
[53]

beowulff [ Legend ]

Montolio-> no ok, bardzo dobrze ze podchodzisz dojzale do swoich zadan, ale nie sadze ze sa mniejsze od moich czy Yogurta, czy innych ktorzy nie studiuja, sudia to zaden wyznacznik. Zreszta chyba nawet sam sobie zaprzeczam gdyz jak widze studenta to odrazu kojazu mi sie z nierobem, no sry ale taki jest stereotyp...

22.11.2008
22:29
[54]

Montolio [ Chor��y ]

beo, widzisz tym się różnimy, że ja mam ochotę coś udowodnić nie tylko dziekanowi, rodzicom czy znajomym, ale przede wszystkim sobie.

A studia są wyznacznikiem. Siły charakteru, cierpliwości i umiejętnego i skutecznego dochodzenia do swoich celów.

22.11.2008
22:29
[55]

Lilus [ Feline da Housecat ]

Póki temat wątku całkowicie nie popadł w zatracenie, odniosę się do tematu i pierwszego postu - to, czy studia są bezcelowe, czy nie, zależy od samego studiującego. Studia nie są konieczne do tego, żeby robić w życiu coś interesującego i przynoszącego zyski, aczkolwiek mogą i mają zadanie m.in. pomóc w pogłębianiu wiedzy na temat interesującego zagadnienia. Nie chcesz studiować, to nie studiuj, bo to wtedy strata czasu.

Całkowite negowanie sensu studiów to wielka bzdura w dzisiejszych czasach. Osobiście nie chciałabym być krojona na stole chirurgicznym albo instalującego mi media w rezydencji, którą kiedyś wybuduję, przez kogo kto "twierdzi, że się zna", lecz tego, kto faktycznie się zna, a najlepiej uczą takich rzeczy studia. I są ludzie, którzy twierdzą, że nadają się na dane kierunki, a potem chcą czerpać z tego zyski. I czerpią je, bo inni ich potrzebują i za to płacą.

Bolączką są rzesze studentów, którzy nie wiedzą, czego oczekują od studiów i liczą, że dzięki papierkowi praca i umiejętności spadną im z nieba. Trzeba jeszcze umieć je wykorzystać. Jedni się tego nauczą w trakcie studiów, a ci, którzy się nie nauczą, jeśli się odpowiednio sobą nie zainteresują, to trafiają na zmywak do Anglii i wyrabiają w ignorantach przekonanie o bezsensowności studiowania. W grupie wykształciuchów i niewykształciuchów są ludzie zaradni i nie. Jeżeli studia są, to nic złego, a i jednostka bardziej rozwinięta, jeśli ich nie ma, to czasem może zabraknąć jakichś umiejętności. Poza tym, papierek daje pracowawcy wiadomość o stanie wiedzy w konkretnej dziedzinie osoby, ktora ubiega się o stanowisko.

Radzisz sobie bez studiów/ masz ciekawsze zajęcia/ jesteś geniuszem i samoukiem/ umiesz wstrzelić się w odpowiednie okoliczności w odpowiednim czasie - tym lepiej dla ciebie i moje gratulacje. Masz pomysł na studia i na to, do czego ci potrzebne - równie wielkie gratulacje.

Jeśli ktoś czuje, że zmarnował czas poświęcony na studia - jego sprawa i jego problem, niestety.

Yoghurt - nawet zestawiając ludzi po uczelniach humanistycznych i ludzi bez studiów, tym pierwszym łatwiej o pracę i odnalezieniu się w tym całym społeczeństwowym burdelu. Statystyk konfrontujących zarobki i wykształcenie na zdecydowaną korzyść wykształciuchów co roku w gazetach wychodzi mnóstwo, gazety też czytasz i wiesz, że brniesz w zbyt skrajne wnioski :)
Taaaa, cały czas zestawiam to z Twoim przypadkiem ogólnej zaradności. Ty wiesz.

Montolio - nikt im nie broni. Nikt im też nie nakazuje, więc niekoniecznie to robią. I znowu - ich problem. No i to liczenie na rodziców, o którym piszesz - odnoszę wrażenie, że niektórzy traktują studia jak liceum, gdzie "muszą" i robią rodzicom łaskę i radość dobrymi ocenami (albo utrzymaniem się na studiach) i nic poza tym. Imo błąd, za to konkurencja na rynku pracy będzie mniejsza, a zaradniejsi (z wykształceniem lub bez) są i będą do przodu ;p

edit:
A studia są wyznacznikiem. Siły charakteru, cierpliwości i umiejętnego i skutecznego dochodzenia do swoich celów.
Wszystko, czego się dokonało, jest wyznacznikiem korzystnym lub nie. Brak studiów, ale zamiast tego inne osiągnięcia, praca, doświadczenie - też. Ukończenie studiów i niedojście do tzw. "celu" i skończenie na zmywaku - też, że ktoś frajer i buc :) ale lepiej nie zaglębiać się w temat oceniania, bo obiektywizmu tu się nie znajdzie.

Za błędy składniowe przepraszam, wieczne niewyspanie ;)

22.11.2008
22:32
[56]

beowulff [ Legend ]

Montolio-> miej ochote, widzisz owszem roznica jest taka, ze ja udowadniam wszyskim w kolo ze studia sobie moga w 4 litery wsadzic, nie potrzebne sa zeby osiagnac sukes w zyciu, bo do tego wystarczy miec checi i troche rozsadku. I nie osceniam tez innych przez to czy maja mgr przed nazwiskiem czy nie tylko za to co robia i co mowia...

A studia są wyznacznikiem. Siły charakteru, cierpliwości i umiejętnego i skutecznego dochodzenia do swoich celów.
Studia to zaden wyznacznik, jedynie etap w zyciu, wyznacznikow jest tyle ile osob na swiecie bo kazdy jest wyjatkowy, widzisz papka medialna i globalizacja kaza nam tak myslec, wiesz takie upupienie spoleczne... :)

22.11.2008
22:36
[57]

Lilus [ Feline da Housecat ]

o właśnie, w temacie ;)

22.11.2008
22:40
smile
[58]

alekoper [ Centurion ]

te dylematy powstaja z tego ze teraz na studiach gro ludzi to totalni debile i inne pokemony, idziesz na takie cwiczenia i nie wiesz w sumie czy masz sie kurwa smiac czy plakac

choc z drugiej strony pamietam kiedys takie zajecia z matematyki, nie wiem moze byłem niewystpany to na pewno czy co, ale przez całe zajecia nie miałem nawet w 1% pojecia o czym ten gosc mowi i czego odemnie chce i co ja właciwie tutaj robie

22.11.2008
23:30
[59]

meo [ Pretorianin ]

przekonanie ze student czyli len wynika z tego ze wiekszosc ludzi widzi studia jako "przedluzenie mlodosci" (nie nie robilem badan, to moj wlasny wniosek) i jakies 3-5 lat imprezy

ja mialem przerwe roczna po liceum, zastanowilem sie co chce robic (pracowalem przez ten rok)
teraz jestem na drugim roku studiow, w tygodniu chodze na wyklady potem sie ucze
weekendy-> praca
nawet jakbym chcial to ni ciul nie znajde czasu na imprezy (no moze raz na miesiac)
czasem marudze ze inni sie bawia, a ja musze zapier***ac ale jak to moj kumpel rzekl
"po to chyba poszedles na studia zeby zdobyc wyksztalcenie"
wiec sa i tacy i tacy, nie mozna generalizowac

pozdro

22.11.2008
23:32
[60]

Katane [ Rainwalker ]

Jestem ciekaw (tak autentycznie ciekaw, bez ironii) jak Ci wszyscy, ktorzy twierdza, ze radza sobie swietnie bez studiowania zaczeli robic to, czym zarabiaja na zycie. Z poziomu szarego czlowieka, ktory musi na wszystko sam zapracowac? I ilu z Was nie udalo dostac sie na studia?

22.11.2008
23:42
[61]

Glob3r [ Tots units fem força ]

Mój problem ze studiami (na które pójdę za dwa lata) polega na tym, że nie wiem gdzie chcę iść (albo inaczej - wiem, ale wiem także, że pójście na ten kierunek [dziennikarstwo] najprawdopodobniej gówno mi w życiu da), więc zaczynam powoli szukać takiego złotego środka - czegoś, co będzie mnie interesował i czegoś, po czym nie będzie wyjątkowo trudno załapać jakąś sensowną pracę spełniającą w jakimś stopniu zainteresowania.
Z tego co zdążyłem się zorientować, to na dziennikarstwo ludzie idą falami, przy czym tylko nieliczni idą tam bo chcą. Większość idzie tam, bo nie ma kompletnie pomysłu na siebie, a przez te kilka lat studiowania może doznają olśnienia.
Wychodzi więc na to, że w moim przypadku to studiowanie będzie jednak bezcelowe. Pójście na to nieszczęsne dziennikarstwo byłoby bezcelowe - w końcu co mi to da, niepójście na nie także byłoby bezcelowe - chyba, że znajdę inny, równie mnie interesujący kierunek.

22.11.2008
23:55
[62]

beowulff [ Legend ]

Katane -> studiowalem, zrezygnowalem po 2 semestrach poniewaz brakowalo mi czasu, prowadze firme budowlana, fachu nauczylem sie z ksiazek reszte podpaczylem na budowach na ktorych sam pracowalem, przeksztalcilem razem ze swoim ojcem jego firme (stolarska) on sobie teraz odpoczywa, robi znajomosci ja robie reszte. Potrzebne papierki zdobywam przez ukonczenie roznych kursow i certyfikatow iso, takie tam.

22.11.2008
23:59
[63]

Katane [ Rainwalker ]

Przeksztalcanie firmy ojca wyglada na spore ulatwienie. Nie kwestionuje Twojej pracy i umiejetnosci, mowie tylko, ze zaczynac od zera byloby sporo trudniej, prawda? W koncu firm budowlanych (cokolwiek sie pod tym pojeciem kryje) sa juz setki (?).

23.11.2008
00:12
[64]

beowulff [ Legend ]

Katane -> pewnie ze tak nawet powiem wiecej ogromne ulatwienie, szczegolnie ze ojciec prowadzi dzialalnosc gospodarcza od 80 roku i sama nazwa firmy jest juz duzo warta. Ale to niejest tez tak ze masz cos podane na tacy, np ja sam uczylem sie tego co umie od podstaw od zera i musisz caly czas pracowac nad wizerunkiem. Dlatego tez nie studiuje bo nie znajduje na to czasu (Taaa zaraz sie doczepicie ze uczyc mi sie nie chcialo, nieprawda z nauka nie ma problemow natomias jest problem z obowiazkami jakie nakladaja na studiach bo ja wasnie dostrzegam taka roznice miedzy studiowaniem a byciem studentem). A zmieniajac twoje pytanie co po studiach oprocz papierka i szczatkowej wiedzy jaka ucza na uczelniach masz zeby latwo zaczac cos od zera? Jesli ktos jest ambitny i chce robic cos na waslna reke nie zalenie od tego jaki ma poczatek, zawsze bedzie trudno, a jak ktos ci powie ze jest latwo to albo klamie albo gowno wie...

23.11.2008
00:14
[65]

Katane [ Rainwalker ]

oprocz papierka i szczatkowej wiedzy jaka ucza na uczelniach masz zeby latwo zaczac cos od zera?

Pomijajac juz nawet to, co wczesniej napisalem o strzelaniu sobie w stope - papierek, ktory jest podstawa przy 95% ogloszen o prace.

23.11.2008
00:22
[66]

beowulff [ Legend ]

Katane-> ok, ale Jesli ktos jest ambitny i chce robic cos na waslna reke ? Jesli juz tak mamy debatowac to nie mowimy o marnej robocie za biorkiem za 2500- 4000 zl tylk o powaznej firmie zatrudniajacej przynajmniej 10 pracownikow przynoszacej miesiecznie 5 razy wieksze kwoty.
Jak on ma latwiej od tego co nie studiowal?

23.11.2008
00:28
[67]

N|NJA [ Senator ]

Jestem ciekaw (tak autentycznie ciekaw, bez ironii) jak Ci wszyscy, ktorzy twierdza, ze radza sobie swietnie bez studiowania zaczeli robic to, czym zarabiaja na zycie. Z poziomu szarego czlowieka, ktory musi na wszystko sam zapracowac? I ilu z Was nie udalo dostac sie na studia?

To bez ironii odrzeknę- kumpel poprosił mnie o pomoc, bo wydawał komiks, a u mnie z angielskim źle nie było. Zrobiłem. Później pewien ziomek od tegoż kumpla tez potrzebował kogoś do translacji i dostał namiar na mnie. Tak to sobie trwało i trwało, koniec końców przez 2 lata sobie wyrabiałem tzw. markę z pomocą poczty pantoflowej i rok temu trafiłem tam gdzie jestem teraz dzięki temu, że pomogłem pewnemu dźwiękowcowi wystartować z własnym studiem nagraniowym i machnąłem mu kilka pierwszych filmideł, a teraz mam swoich wafli i czarnuchów którym rozdaję zlecenia oraz własne stałe zajęcia + freelancing, jak ktoś się zgłosi, a na brak zgłoszeń nie narzekam. Zresztą właśnie przez ich nadmiar darowałem sobie naukę pierdół. I nikt ani razu nie spytał mnie o wykształcenie. Pewnie sobie kiedyś jakiegoś magistra z filologii machnę, tak pro forma, ale to odkładam sobie na chwilę, gdy czas jakikolwiek będę miał :)

23.11.2008
00:28
smile
[68]

YackOO [ Konsul ]

Katane - ja np. swoją aktualną pracę mam branżowo powiązana ze sportem, który uprawiam od paru lat. Pozwala mi ona na odkładanie 3/4 moich zarobków, bo mieszkam jeszcze z rodzicami i nie mam zbyt wielu wydatków. Za 3-4 lata mam zamiar przerzucić się całkowicie z pracowania na pieniądze i zajmować się wyłącznie robieniem pieniędzy z pieniędzy. A zaczęło się od tego, że zamiast zrobić upgrade kompa ze zwrotu za podatek albo przepić kasę to zainwestowałem tę niewielką sumę w konto u brokerach forexowego (handel walutami) - wtopiłem prawie 30% (co i tak jest suckesem, bo większośc czyści pierwsze konto ekspresowo) i wcale nie żałuję, bo nauka jaką wyniosłem przez ten czas już zaczyna powoli procentować, a z czasem będzie tylko lepiej. Powoli i suckesywnie się odkuwam poznając rynek, swoje słabości i testując kolejne strategie szukając takiej, która najbardziej mi odpowiada. Ta dziedzina wymaga dużo nauki, np. programowania w języku MQL4, znajomość analizy technicznej, fundmentalnej oraz wielu godzin spędzonych przy różnych wskaźnikach czy innych wykresowych badziewiach. Nauczyłem się też dyscypliny finansowej, panowania nad emocjami podczas handlowania w czasie rzeczywistym i tak dalej. Bodźcem do tego wszystkiego było przeczytanie słynnej książki "bogaty ojciec, biedny ojciec" Kiyosakiego oraz "Wolność, giełda i pieniądze" Van Tharpa.
Ciężko mówić, że do czegoś doszedłem, bo jestem dopiero na starcie realizowania swojego planu - ale ułożyłem go sobie sam, uczę się wszystkiego sam i bardziej mi to odpowiada niż realia czekając mnie po studiach. Bo nie byłem(w sumie jeszcze jestem) dobrym studentem, nie byłbym dobrym fachowcem i praca w branży EiT by mnie męczyła. Zmuszając się do takiego życia byłbym po prostu nieszczęśliwy.

PS. pracowałem w 4 firmach w swojej branży już i podobnie jak u kolegi wyżej ani razu nie padło pytanie o wykształcenie. Jedynym tematem było doświadczenie, kompetencje i uprawnienia jakie posiadam.

Zadowolony? :)

23.11.2008
00:31
[69]

req_ [ duszpasterz trzezwosci ]

Studia są fajne - 37% na pkp, 50% na komunikacje miejska i znizki w pubach i restauracjach.

23.11.2008
00:40
[70]

beowulff [ Legend ]

Tak dopisze jeszcze pro forme, zanim zajolem sie budowanie robilem mase roznych zeczy. Bylem miedzy innymi serwisantem, i gdy chcialem sie zatrudnic nikt sie mnie nie pytal jaka szkole mam tylko dali mi kompa i kazali naprawic, poczym co oczywiste gdy juz go naprawilem dostalem prace...

23.11.2008
00:46
[71]

Taven [ Generaďż˝ ]

W zasadzie, zgodzi się chyba każdy, zagadnienie bezcelowości tudzież celowości studiowania jest bardzo skomplikowane.

Przy zawodach ustawowo papierka wymagających (medycyna, budownictwo, etc.) nikt o zdrowych zmysłach nie rzuci argumentem o samokształceniu czy przewadze doświadczenia nad papierkiem, bo mamy kontekst rynku pracy taki a nie inny, już abstrahując od tego, czy dobry czy zły, więc nawet jak ktoś w zaciszu własnego pokoju w wieku pięciu lat dokonuje przeszczepu penisa brata, bez odbębnienia obowiązkowych studiów, społeczeństwo nie skorzysta z jego umiejętności, bez znaczenia jakim geniuszem by nie był.

Jeśli chodzi o rzeczy typowo społeczno-humanistyczne jest z kolei tragicznie, bo powszechność studiów wytworzyła społeczny mus posiadania mitycznego papierka, przy zerowej jego użyteczności na ryku pracy, a 'darmowość' (a raczej przymusowa płatność) nauczania wyższego powoduje, że chodzą wszyscy, mimo że prawie nikomu potrzebne nie jest (nie mówiąc o przypadkach świadomych hobbystów, ale to tylko potęguje absurdalność systemu publicznych studiów). Nie wspominając o samoukach z wiedzą nielicencjonowaną, których edukacja publiczna skrzywdziła chyba najbardziej, bo przez mit papierka dzieje się zgoła coś odmiennego niż powinno - premiuje się przeciętność.

Najzdrowszym rozwiązaniem jest oczywiście prywatyzacja i tym samym rozdzielenie czegoś takiego jak 'zdolność do pracy umysłowej' od specjalizowania się w określonej dyscyplinie naukowej, rozognienie neobananowych 'inwestorów w siebie' (i stos certyfikatów, dla błyśnięcia w towarzystwie) i normalizacja (choć to już następuje) podejścia pracodawców, że dobra nie jest 'kadra wykształcona', ale skuteczna, choć prędzej wnuków się dochowam niż coś takiego nastanie.

23.11.2008
01:15
[72]

Mraauuu [ Centurion ]

Ja np. poszedłem na studia(polibuda matma) z pasji do matmy...

Mimo ze jest ciężko to trzeba walczyć i jakoś zaliczyć ten pierwszy rok<a może i coś więcej>

Warto być tam gdzie się chce być...

23.11.2008
01:27
[73]

Marcinwin [ Konsul ]

Wybór studiow ma się nijak do wykonywanej pozniej pracy, przynajmniej jesli chodzi o 70 % spoleczenstwa (wiadomo ze lekarzem po budownictwie nie zostaniemy ...). Poziom ksztalcenia jest niski, sam chodzę na Prestiżową Politechnikę i wiecej wynosze z domu niż z cwiczeń, na ktorych prowadzacy rzez 10 lat robi te same zadania, a nic innowacyjnego wyjasnic juz nie umie.

Zaleta studiowania ?
Tak, przynajmniej jedna jest, czlowiek z wyzszym wyksztalceniem jest dla mnie synonimem prestizu, jednak nie oszukujmy się, powiedzenie 'ucz się albo do rowow' dawno sie nie sprawdza. Dla przypomnienia, operator specjalistycznej koparki wyciąga do 15-20 tys miesiecznie (nie klamie, gdyz orientuje sie w temacie wiezcie mi), a do kierowania go uprawdnia zaledwie kosztujacy 1,5 tys kurs i troche godzic poswieconych na praktykę.

Po 5 latach studiow na poczatku startujemy w okolicch sredniej w krajowej. A ile przez te 5 lat zarobilibysmy w angli, nawet na zmywaku przy srednio oszczednym (ale jakosciowo lepszym niż polskiego-studenta) sposobie zycia ?

Nie ukrywajmy, ten kto idzie na dobre, trudne studia po to, zeby duzo zarabiac jest glupcem. Wcale nie klamie was, zawody ktore wymagaja od czlowieka na prawde duzo, sa odwrotnie proporcjonalnie mniej platne. Tak, pozwalam sobie na daleko idace uogolnienia i mowie wprost, ludzie zarabiajacy wieksza kase zazwyczaj sa bez studiow, ew po jakims gownie, czyt. zarzadzanie, ekonomia itp.

Ja osobiscie studiuje chyba tylko dlatego ze taka jest kolej rzeczy, a nie zaznalem w pelni innego trybu zycia a ryzykowac tez nie chcę. Nie sadze ze to mi sie oplaci, czas na nauke jakis gowien (tak gówien ... przewaznie) moglbym poswiecic moim zainteresowaniom, pasjom, co wg mnie jest bardziej sensowne.

Dla mnie czlowiek bez wyższego do wiesniak, chociaz mam swiadomość, ze zeby uzyskac wyzsze wystarczy albo zaplacic (zaoczne, gdzie kazdy zdaje) albo tępo wkuwać. Ale w tedy juz nie jestesmy wiesniakami ;)

23.11.2008
01:46
[74]

beowulff [ Legend ]

Czytam ten 73 post juz chyba 5 raz i zastanawiam sie czy mozna byc tak ograniczonym czy to tylko ironia?

23.11.2008
02:22
[75]

qLa [ MPO Medic ]

czlowiek z wyzszym wyksztalceniem jest dla mnie synonimem prestizu

Dla mnie wrecz przeciwnie, teraz kazdy glupek studiuje, kierunkow jest setki, dla kazdego cos milego, 5 lat studyjek, na ktorych sie nic nie robi, a potem sie narzeka, ze z magistrem, a pracy znalezc nie moge...

"Nie ukrywajmy, ten kto idzie na dobre, trudne studia po to, zeby duzo zarabiac jest glupcem"

Ty chyba stary nie wiesz co piszesz.

"Dla mnie czlowiek bez wyższego do wiesniak"
Sam jestes wiesniak czlowieku... Wlasnie udowodniles moja teze - teraz na studiach jest kazdy...

23.11.2008
03:56
smile
[76]

zbm [ Staly bywalec ]

Jestem na studiach dziennych (na podobno dość ambitnym i trudnym kierunku) - mogę CIę dotknąć?:)

beo, widzisz tym się różnimy, że ja mam ochotę coś udowodnić nie tylko dziekanowi, rodzicom czy znajomym, ale przede wszystkim sobie. - teach me

A studia są wyznacznikiem. Siły charakteru, cierpliwości i umiejętnego i skutecznego dochodzenia do swoich celów. - tu już nie dałem rady

Montolio oficjalnie przejąłes schede po xircomie pośród moich ulubieńców

23.11.2008
08:37
[77]

Aen [ MatiZ ]

Jestem na IV roku weterynarii i ,pomimo iż na pewno nie są to studia bezcelowe czy "o niczym", z przykrością muszę w pewnych kwestiach przyznać Ci rację - Poza praktykami i dyżurami w poliklinice "nauka" polega na wkuwaniu starych, półwiekowych książek i recytacji ich przed skostniałymi profesorami. Nie ma miejsca na kreatywność, świeże spojrzenie na temat czy wręcz dyskusję. Tak w ogóle jest na kierunkach medycznych - Przez pół roku stażu po studiach nauczysz się więcej niż przez 5,5 roku studiowania.

23.11.2008
09:34
[78]

ronn [ moralizator ]

racja, racja.

http://forumarchiwum.gry-online.pl/S043archiwum.asp?ID=7217187

23.11.2008
11:29
[79]

Montolio [ Chor��y ]

zbm, Ty zaś swoją wypowiedzią (jeżeli można tu o takiej mówić - przytoczone moje słowa + 3 zdania rotfl) o wysokiej jakości merytorycznej zajmujesz miejsce zaraz po spoconym wojtku z onetu.

A dotknąć możesz śmiało, głupotą się od Ciebie nie zarażę.

Aen, akurat w przypadku tego typu kierunku nie ma jako takiej dowolności w rozumowaniu - należy sztywno trzymać się niektórych określonych zasad.
Nieco przypomina to maturę, gdzie jedyną poprawną odpowiedzią jest ta zawarta w kluczu. Smutne, ale prawdziwe.

Min. z tego powodu wybrałem kierunek techniczny, który pozwala mi na taką, rzeczoną *dowolność*.

23.11.2008
12:09
smile
[80]

qLa [ MPO Medic ]

Aen
Niestety, ale musze Ci przyznac stuprocentowa racje i rowniez jest to moja bolaczka :(

23.11.2008
12:14
[81]

Chupacabra [ Senator ]

ostatnio byl raport w Rzeczpospolitej,w tym tygodniu. W krajach OECD w Polsce studia sa najbardziej dostepne, ale ich przydatnosc i jest najmniejsza. Sa rownierz najmniej atrakcyjne nasze uczelnie dla studentow zagranicznych.

Co sie dziwic, jak 3/4 studiuje tak przydatne kierubki, jakfilologie, geografie, czy ostatni hit, stosunki miedzynarodowe a politechniki swieca pustkami

23.11.2008
12:20
[82]

Macu [ Santiago Bernabeu ]

Doprawdy miałem ostatnio bardzo zbliżone przemyślenia do Kraspera. Studiuję logistykę na II roku SGGW. Kierunek nowo stworzony. Obecnie, z początkowego zapału mało mi zostało i kombinuję co z sobą zrobić. Na razie planuje by do końca dociągnąć już te studia do licencjata (czyli za rok), a potem poszukać pracy. Dlaczego? Nie po to by zdobyć jeszcze trochę wiedzy, rozwijać swoją osobę, ale zwyczajnie po to, aby dostać papierek. Obecnie stało się to jedynym celem moich studiów.

Kiedy szedłem na uczelnie, byłem nastawiony pozytywnie. Na wykładach byłem cały czas skupiony i nawet to wszystko mnie interesowało. Jednak z czasem, kiedy zacząłem poznawać specyfikę moich studiów, chęci zaczęły odpływać mi w szybkim tempie, ba, obecnie doznaję "efekt ertona" i generalnie też nic mi się nie chce. Dodatkowo, powróciłem po kontuzji kolana do gry w piłkę i to mnie zdecydowanie bardziej pochłania niż studiowanie. W czym upatrywać przyczyn? Na pewno baaardzo zniechęciła mnie forma studiów: 100% wiedzy teoretycznej. Żadnej praktyki, żadnych przykładów z życia wziętych. Wykładowca przychodzi, rzuca na slajdzie przepisane z książek hasełka i w bardziej lub mniej ekscytujący sposób próbuje o nich mówić, co z zasady sprowadza się do szukania synonimów i mówienia tego samego co na ekranie, ale innymi słowami. Rozumiem, że podstawą studiowania jest samodzielne poszerzanie swojej wiedzy, najlepiej wsparte pracą w danej dziedzinie. Jednakże, doświadczając tak przeraźliwych nud na wykładach, doprawdy nie mam na to najmniejszej ochoty i wole pójść kopać piłkę, tudzież pograć w PESa lub obejrzeć mecz. Ponadto, w przypadku mojego kierunku jest jeszcze jeden niezwykle irytujący fakt. Logistyka jest na SGGW nowa, co skutkuje tym, że ma miejsce zupełna dezorganizacjami jak i totalne braki kadrowe. Wykłady prowadzone są przez ludzi bez odpowiednich kwalifikacji, którzy bazują na książkach, a każde pytanie poza programowe ze strony studentów wprowadzają ich w konfuzję. Ostatnio miałem zajęcia z gościem (arabem z resztą) z systemów komputerowych w logistyce. Gość normalnie otwierał plik z instrukcją COMARCHu obsługi takiego programu i nam czytał. Wyglądało to tak, jakbyśmy to my mieli się uczyć razem z nim. Takich przykładów mogę mnożyć.

23.11.2008
12:21
smile
[83]

s3sony [ Pretorianin ]

Sa rownierz najmniej atrakcyjne nasze uczelnie dla studentow zagranicznych.

Przydatność podstawówki i nauki języka polskiego też mnie przeraża, kiedy widzę takie byki jak ten na załączonym obrazku :) zamiast podważać sens studiowania kolego, lepiej weź Ty słownik w łapę i zakuwaj, a może kiedyś też się dostaniesz na jakąś wyższą uczelnię, chociaż wątpię

23.11.2008
12:30
smile
[84]

marcing805 [ Senator ]

"Co sie dziwic, jak 3/4 studiuje tak przydatne kierubki, jakfilologie, geografie, czy ostatni hit, stosunki miedzynarodowe a politechniki swieca pustkami"

Stary, na uczelni technicznej jednak coś trzeba sobą reprezentować. Jakieś logiczne myślenie. Wyobraź sobie takiego gościa, który musi zaprojektować most lub budynek. Dla mnie jest to bardzo wyczerpująca ale i też odpowiedzialna funkcja. A takie kierunki jak wspomniałeś, są łatwiejsze do opanowania, dlatego tam się ludzie pchają. Bo według myślenia co niektórych, to po co się męczyć na polibudzie czy medycynie skoro można można politologię skończyć? Tylko, ze co niektórzy zapominaj, ze magister magistrowi nierówny. Nie można porównywać gościa po medycynie i po kierunku humanistycznym. A wielu ludzi właśnie tak robi. Nie ważne co i gdzie się skończyło, ale ważne, że się ma. Przykre.

23.11.2008
12:35
[85]

Mazio [ Mr Offtopic ]

Nie można porównywać gościa po medycynie i po kierunku humanistycznym. - nie rób więc tego. Szczególnie, że tak niezręcznie uogólniając jedynie się ośmieszasz.

23.11.2008
12:39
smile
[86]

beowulff [ Legend ]

Wlasnie dlatego nawet przez mysl mi nigdy nie przeszlo zeby ocenic kogos po tym jaka ma szkole, czy z jakiego srodowiska sie wywodzi, bo to o niczym nie swiadczy.
Kazdy jest wart tyle ile soba pokazuje i nic wiecej... o :)

23.11.2008
13:12
smile
[87]

Montolio [ Chor��y ]

Ale tu nikt nikogo nie ocenia. Stosunek do jako takiej wiedzy teoretycznej (a chyba o to się tu przede wszystkim rozchodzi) może w tej ocenie jedynie pomóc, ale jedynym wyznacznikiem być nie może :-)

23.11.2008
13:16
smile
[88]

Mazio [ Mr Offtopic ]

Cóż Montolio (czy jaki tam Twój prawdziwy nick) - w mojej ocenie marcing806 osądził i wydał wyrok w poście 84. A że mi się to bardzo z moim ojcem kojarzy, który również w głowie ma bzdur na temat matematyki (akcent na trzecią sylabę) nawkładane, to się przekornie odzywam. I jeszcze taki wierszyk:

Julian Tuwim


Wszyscy dla wszystkich

Murarz domy buduje,
Krawiec szyje ubrania,
Ale gdzieżby co uszył,
Gdyby nie miał mieszkania?

A i murarz by przecie
Na robotę nie ruszył,
Gdyby krawiec mu spodni
I fartucha nie uszył.

Piekarz musi mieć buty,
Więc do szewca iść trzeba,
No, a gdyby nie piekarz,
Toby szewc nie miał chleba.

Tak dla wspólnej korzyści
I dla dobra wspólnego
Wszyscy muszą pracować,
Mój maleńki kolego.

23.11.2008
13:37
[89]

frer [ God of Death ]

marcing805 --> na uczelni technicznej jednak coś trzeba sobą reprezentować. Jakieś logiczne myślenie. Wyobraź sobie takiego gościa, który musi zaprojektować most lub budynek. Dla mnie jest to bardzo wyczerpująca ale i też odpowiedzialna funkcja.
To kolega chyba nie studiuje na polibudzie jeśli dalej ma złudzenia, że przyszli inżynierowie to ludzie reprezentujący jakiś poziom. Sporo jeszcze zależy od kierunku studiów, ale poza tym to można spotkać tu ludzi różnego typu i autoramentu.
Zresztą nawet na budownictwie nie każdy będzie projektował budynki i mosty. Sam jestem na tym kierunku i mogę z całą pewnością przyznać, że ok. 1/3 osób z którymi studiuję w ogóle się do poważnej pracy w tym zawodzie nie nadaje, bo nic nie umieją, kolejna 1/3 osób się nie nadaje, bo sprawiają wrażenie jakby w ogóle nie chcieli w tym zawodzie pracować, a tylko 1/3 to ludzie o których można powiedzieć, że są świetnym materiałem na przyszłych inżynierów. Pewnie większość z nich po ukończeniu studiów pójdzie do pracy w wykonawstwie (byle nie do pracy przy jakiś odpowiedzialnych budowlach), a część do jakiś pokrewnych zawodów. Dzięki Bogu nie wszyscy będą nam projektować i budować domy, mosty i wszystko inne, bo aż strach byłoby żyć w takim świecie. :)

Jeszcze a propos podejścia studentów do studiowania (nie tylko na polibudzie). Dla mnie żałosne jest to, że większość osób uczy się do egzaminów na zasadzie "wkuć byle zaliczyć", a nie "nauczyć się tego co powinno się umieć i sprawdzić swoją wiedzę na egzaminie". O ile w przypadku niektórych przedmiotów można sobie olewać naukę jeśli ma się pewność, że nie warto to znam takich, którzy olewają sobie wszystko, bo uważają, że jeśli tylko po studiach dostaną papierek to będą już zajebistymi inżynierami. :P

23.11.2008
14:09
[90]

qLa [ MPO Medic ]

frer
Ja akurat moge Ci sypnac przykladem Uniwerku Medycznego, a dokladnie stomatologi, gdzie mam napchane multum przedmiotow lekarskich, ktore na grzyba mi sa potrzebne, niepotrzebnie mi biora czas i musze nad nimi siedziec i dzieki temu mniej czasu poswiecam na sama stomatologie.
Abstrahuje juz od tego, ze zajec klinicznych jest praktycznie zero, a wiekszosci uczy sie na teorii... Przeciez to jest tak jak nauka strzelania w teorii.

23.11.2008
14:16
[91]

wilqu [ Konsul ]

Abstrahuje juz od tego, ze zajec klinicznych jest praktycznie zero, a wiekszosci uczy sie na teorii... Przeciez to jest tak jak nauka strzelania w teorii. -> Ano dlatego ja studiuję medycynę nie w Polsce, za samą teorię to ja dziękuję wypada jednak coś umieć w praktyce po studiach

23.11.2008
14:45
[92]

eJay [ Gladiator ]

Co sie dziwic, jak 3/4 studiuje tak przydatne kierubki, jakfilologie, geografie

Od geografii prosze się soczyscie odwalić. Nie każdy kierunek oferuje tak wiele zajęć praktycznych w terenie, z przyrządami wartymi kilkadziesiąt tysięcy dolarów. Można zdobyć przy tym mnóstwo wiedzy, bo teorię łączy się z praktyką. Ja np. wybrałem specjalizację "Teledetekcja i zdjęcia lotnicze" i naprawdę jest nad czym pracować. No ale o czym my tu mówimy, skoro stereotyp geografa mówi, że po studiach conajwyżej może on uczyć dzieci w podstawówce.

I zgadzam się ze stwierdzeniem, że magister magistrowi nierówny:) Są wydziały Gier i Zabaw Towarzyskich na niektórych uczelniach. To fakt niezaprzeczalny.

23.11.2008
14:58
smile
[93]

zbm [ Staly bywalec ]

wybacz almighty montolio, że moja wypowiedź nie niosła za soba zbyt wiele wartości merytorycznej. I że musiałeś się pochylić nade mną maluczkim. zająłem tak cenne 3 sekundy z Twojego życia.

Nie zmienia to faktu, że wstydzisz się napisać pod prawdziwym nickiem:o)

23.11.2008
15:11
[94]

Coolabor [ dajta spokój! :) ]

[81] Co sie dziwic, jak 3/4 studiuje tak przydatne kierubki, jakfilologie, geografie

Gówno prawda. Co jak co, ale ale stwierdzenie, że filologia czy geografia (matko, ile tu można specjalizacji robić) są NIEPRZYDATNE jest pierdoleniem.
A politechniki - z jednej strony i tak nastawione są na innego "klienta" niż wydziały ekonomii czy prawa, a z drugiej strony na kierunki informatyczne czy inżynieryjne budowlane zawsze jest duże zainteresowanie.

Gdzieś połowa studenciaków w naszym kraju studiuje zarządzanie lub jakąś-tam pedagogikę (tak, to nadal dwa najbardziej obsadzone kierunki). Podaż już wiele lat temu przekroczyła popyt na rynku pracy i każdy potem orze jak może.
Tam o jakimkolwiek poziomie nie ma mowy, bo wydziały z tymi kierunkami to głównie fabryki dyplomów dla obiboków, dresiarstwa i starszych pań.

23.11.2008
16:43
[95]

frer [ God of Death ]

qLa --> Akurat co do nauki wyłącznie teoretycznej to znam ten ból. U nas na budownictwie dalej większość projektów robimy ręcznie i uczymy się "ręcznych" metod obliczania wszystkiego, a przecież w dzisiejszych czasach prawie wszystkie zagadnienia projektowe można robić na kompach. Chociaż rozumiem, że musimy się nauczyć "jak, co i dlaczego" i właśnie po to póki co bawimy się łopatologicznie to bez sensu mi się wydaje fakt, że potem nie umiemy tej wiedzy wykorzystać przy projektowaniu komputerowym, bo tego ledwo nas uczą.

23.11.2008
16:58
[96]

beowulff [ Legend ]

frer -> akurat tu to powiem ci tak ze dobrze robia, nieraz jest tak ze trza cos na goraco obliczyc i architekci maja problem po wszysko zanich robil pc, a tak masz prosciej :)

sory za off

ed. frer-> ok kumam, myslalem ze cos sie zmienilo od moich czasow widze ze nie...

23.11.2008
17:31
[97]

Mraauuu [ Centurion ]

Frer w sumie racja... Tak samo do dupy jest w podstawówce jak sie uczymy mnożyć itd, a to wszystko jest w kalkulatorze...

23.11.2008
17:38
[98]

frer [ God of Death ]

beo --> Ja to doskonale rozumiem, dlatego nie neguję konieczności nauki ręcznego liczenia, ale wydaje mi się bezsensowne jeśli równolegle, albo później nie robimy tego samego ale na kompie. Co z tego, że będę rozumiał na czymś coś polega jak pójdę do pracy, dadzą mi kompa z odpowiednim oprogramowaniem, a ja się na nich popatrzę ze zdziwieniem i zapytam "a co to?".
Przykładowo, już na chyba 3 różnych przedmiotach w projektach musiałem sprawdzać ręcznie warunki posadowienia fundamentów wg. normy PN-B 03020, więc teoretycznie można uznać, że posiadłem już wiedzę jak się to robi. W międzyczasie nie mieliśmy do czynienia z ani jednym programem w którym można by to zrobić (chyba Robot ma taką opcję, ale w nim robiliśmy całkiem co innego). Po co komu taki inżynier który pewną wiedzę ma, ale nie potrafi jej praktycznie zastosować ??

Mraauuu --> No nie rób sobie jaj. Ale jak już porównujesz to wyobraź sobie sytuację, że uczą Cię mnożyć, ale już nie korzystać z kalkulatora (którym w przypadku projektowania jest zwykle zaawansowane oprogramowanie którego obsługi samemu jest się bardzo ciężko nauczyć) i nagle masz robić wiele skomplikowanych obliczeń. Fakt, umiesz to policzyć, ale zajmie Ci to kilka godzin, a gdybyś znał obsługę "kalkulatora" to trwałoby to kilka razy mniej.

23.11.2008
17:53
[99]

qLa [ MPO Medic ]

Mraauuu
Smiesza mnie takie teksty.
Po to sa wynalazki, zeby z nich korzystac. Rozumie, ze trzeba wiedziec ile jest 4*4 albo 2 do 2, ale z drugiej strony bez jaj.
Pola tez siejmy stara metoda - czlowiek, kon i plug...

23.11.2008
18:53
[100]

matirixos [ BLAUGRANA ]

Super temat. Wszystkie posty przeczytałem.

Ja w tym roku zacząłem studiować Zarządzanie i Inżynieria Produkcji. Ja tak jak Macu męcze się z kontuzją kolana a na studia poszedłem żeby po prostu coś studiować i mieć papier. Nie mam wogóle motywacji uczyć się pochodnych całek i innych pierdoł. Narazie spróbuje się utrzymać na tych studiach ale myslę zeby zrobić kursy sędziowskie na sędziowanie futsalu ogólnie spróbować zbierać kasę w środowisku futbolu bo to kocham, ale zadaje sobie pytanie czy warto jest porzucić studia i czy na piłce jakoś moge zarobić ;/

23.11.2008
18:57
smile
[101]

Samzabijaka [ Kasztelan ]

Czekam na wątek "bezcelowość życia":)

Wtedy wypowiem się jak należy:)

23.11.2008
19:57
[102]

Dark Templar [ Konsul ]

Może rozwiązaniem jest po prostu pójście na dobrą uczelnię? Nie ma się czemu dziwić, że Wyższa Szkoła Konserwacji Powierzchni Płaskich w Pacanowie nie daje dobrego wykształcenia i jej papierek rzeczywiście jest ***** wart.

Inną sprawą jest ambicja studentów, którzy zgodnie ze stereotypami olewają wszystko i kombinują co tu zrobić, żeby się jak najmniej narobić. Przykład prosto z brzegu: kwestia notatek ;]

23.11.2008
20:02
[103]

Misiaty [ Śmierdzący Tchórz ]

Mnie się wydaje, że problem leży gdzieś indziej. Łatwo zauważyć choćby na tym forum tysiące tematów w stylu: czy ktoś napisze mi wypracowanie, napisze zadanie na angielski/niemiecki/etc. i wciąż w tym stylu. Ludzie nie sa już samodzielni. Jeśli studentowi na zajęciach podają teorię to on na tym kończy swoją edukację. Kiedyś czytało się książki, dziś, jeśli nie ma krótkiego skryptu to większość studentów ma przedmiot głęboko w dupie.

23.11.2008
20:05
[104]

qLa [ MPO Medic ]

Misiaty
Wybacz stary, ale na moich studiach, gdzie ksiazek dotyczacych danego przedmiotu jest conajmniej 10 ciezko siedziec nad nimi i wertowac, zeby znalezc to co wazne, a brak skryptow na katedrach to po prostu lenistwo i brak jakiegokolwiek pomyslu profesorow i pracownikow katedr.
Nie wspominam juz o bezczelnym traktowaniu studentow, chodzeniu na latwizne typu schemat zajec "Pytanie przez 1.5godziny, zadanie ilustamdziesieciu stron, dowidzenia". To ja nie potrzebuje katedr, wystarczy jedna osoba na katedre, ktora bedzie pytac i tyle.

wilqu
Ja niestety teraz zaluje, ze nie zaczalem studiowac w Niemczech, ale coz - czlowiek w liceum i swiezo po maturze byl jeszcze leniwy, glupi i nie myslal przyszlosciowo.

23.11.2008
21:19
[105]

Mraauuu [ Centurion ]

Zgodzę się ze kalkulator jest potrzebny.

Wiadomo, że powinno się liczyć ręcznie, rysować, ale też pracować na komputerze bo taka bedzie przyszłość... Po prostu nie zawsze lepszy jest komputer/kalkulator i tyle.

chociaż powinno być więcej praktycznych rzeczy na studiach, wiadomo ni od dziś:)

23.11.2008
21:20
[106]

frer [ God of Death ]

Misiaty --> Książki książkami, ale czasem nie ma czasu na ich czytanie nawet, a czasem bywa też i tak, że wykładowca stosuje metodę "a to znajdziecie w skrypcie/książce mojego autorstwa", żeby zwiększyć sprzedaż pozycji którą napisał. Szkoda w ogóle gadać o wykładowcach którzy ordynarnie na wykładzie jadą materiał z książki słowo w słowo (pół biedy jeszcze jak sami tą książkę napisali, gorzej jak po prostu opierają się na pracy kogoś innego, byle tylko brać kasę za wykładanie przy minimum wysiłku). :P

Mraauuu --> Teraz nowsze roczniki mają już lepiej, bo specjalnie dla nich unowocześniono zakres przedmiotów i tego czego mają się nauczyć (więcej zajęć praktycznych). Problem w tym, że dla ludzi takich jak ja, którzy jeszcze jadą starym programem, nic się nie zmienia. Zamiast dostosować jakoś program studiów to jadą to co założyli na początku i byle jakoś nas dopchnąć do końca już. :P

23.11.2008
21:40
[107]

qLa [ MPO Medic ]

Na stomatologii tez jest "ulepszany" poziom ksztalcenia - wiecej rypania teorii walneli w tym roku, a praktyki, jak nie bylo, tak nie ma i na zajeciach klinicznych podpieramy fotel...

24.11.2008
00:27
[108]

Cainoor [ Mów mi wuju ]

Ja się nie do końca zgadzam z autorem. Owszem, wiele osób studiuje nie dla pragnienia poznania, ale z bardziej przyziemnych powodów: a bo rodzice kazali, a bo koledzy wszyscy poszli, a po w pracy ode mnie papierka wymagają... itp. itd. Jednak z drugiej strony, praktycznie każde studia można dobrze wykorzystać i odpowiednio "zcashować". Czy to w postaci potrzebnej wiedzy lub umiejętności do wykonywania zawodu, albo w postaci udziału w różnego rodzaju konferencjach, albo poprzez promocję swojej osoby wśród odpowiedniego środowiska. Najlepiej połączyć wszystkie rzeczy na raz. Wtedy wybierając studia i wyciskając z nich wszystko na maxa, można nawet na kierunkach z pozoru beznadziejnych dostać niezłego pozytywnego kopa na starcie.

24.11.2008
00:43
[109]

Misiaty [ Śmierdzący Tchórz ]

Co do braku czasu na wertowanie to przypomniała mi się rozmowa dwóch studentów, piąty rok, stoją pod dziekanatem. KPA, czyli postępowanie administracyjne, jest na roku trzecim - gwoli ścisłości. Rozmowa wyglądała tak:
- Nadal masz warunek z KPA?
- Tia... ostatnia szansa, żeby zaliczyć. Jak nie to k,, nie dopuszczą mnie do obrony.
- A kiedy masz?
- 6 stycznia. Nie wiem jak mam to zrobić, skoro piątego wracam z sylwestra. Nie ma czasu żeby się nauczyć.
- To może odpuścisz sobie wyjazd albo zaczniesz się uczyć przed sylwestrem?
- No nie pier**** chłopie.

I takim właśnie sposobem student często nie nadąża i nie ma czasu żeby zajrzeć choćby do jednej książki a nie dziesięciu ;)

Co do książek pisanych przez samych profów - fakt, to często jest problem. Ale to pokazuje tylko jak niski jest poziom edukacji, skoro nasi profowie czesto takie gówna wypuszczają :) Choć nie powiem, zdarzają się wyjątki, na niektórych kierunkach nawet często.

24.11.2008
01:07
[110]

qLa [ MPO Medic ]

Heh no jest pewna cienka granica pomiedzy lenistwem, a glupota i olewactem totalnym, ktorej nie mozna przekraczac :)

24.11.2008
04:28
[111]

blood [ Killing Is My Business ]

Śmieszne jest to, że całe to narzekanie na studia pochodzi od osób, które są absolwentami Wyższej Szkoły Wszystkiego Najlepszego na wydziale Gier i Zabaw i nie mogą znaleźć pracy, nie dostały się na studia, bądź nie chce im się iść. Jeśli ktoś idzie na dobrą uczelnie, na porządny kierunek, to studia mogą tylko pomóc.

24.11.2008
08:41
smile
[112]

matirixos [ BLAUGRANA ]

Tylko pytanie który to dobry kierunek.

Ja jestem na Uniwersytecie Rolniczym w Krakowie na Zarządzanie i Inżynieria Produkcji. Mam nadzieje że przydadzą mi się takie studia zakładając że je ukończę.

16.12.2008
16:11
smile
[113]

TOMI@@ [ Centurion ]

up bo dobry wątek. Może jeszcze napiszecie coś ciekawego. Sam się zastanawiam czy iść na studia czy nie ;/

16.12.2008
16:22
[114]

majken [ Pretorianin ]

Może ja się wypowiem, bo wcześniej zgapiłam, a wątek bardzo ciekawy.


U mnie na kierunku są np. takie osoby, które notorycznie opuszczają wszystkie zajęcia i wierzcie mi, że bez większych powodów a i tak uzyskują zaliczenia, choć nie dysponują moim zdaniem wystarczającą wiedzą.

Korupcja? - nie mam pojęcia i wolę nie wnikać.

Warto się też zastanowić czy w naszym życiu chcielibyśmy mieć do czynienia z takimi pseudo-specjalistami? Chyba raczej nie.

16.12.2008
16:26
smile
[115]

Cremek [ Konsul ]

To ze na studia isc trzeba to jest rzecz oczywista. Kwestia sporna jest to czy dadza nam cokolwiek poza papierkiem a tu juz nieco mniej ciekawie sie robi - wszystko zalezy od kierunku moim zdaniem poniewaz sa takie fakultety, bez ktorych czlowiek nie dalby sobie rady chcac pracowac na danym stanowisku np. jako ksiegowy, prawnik, lekarz itp. to sa zawody, ktorych nie da sie nauczyc samemu. Co innego np. programista, administrator czy ogolnie pojety specjalista informatyk - bo to jest zawod, ktorego na studiach nauczyc sie nie da bez samodzielnej ciezkiej pracy - i chyba jeden z nielicznych zawodow na swiecie, w ktorych certyfikaty komercyjne (jak np. MCSA, CNEE itp.) sa o wiele bardziej honorowane przez pracodawcow niz papierek z uczelni.

16.12.2008
17:03
smile
[116]

matirixos [ BLAUGRANA ]

Żeby było ciekawiej przeczytajcie post nr 100 ;/

16.12.2008
17:12
smile
[117]

Arcy Hp [ Legend ]

blood --> Pozamiatałeś chłopie :) Brawa dla Ciebie i podpisuje się pod Twoją wypowiedzą obiema rękami i nogami :)

16.12.2008
17:19
smile
[118]

matirixos [ BLAUGRANA ]

No ja ja nie wiem czy brnąć w to dalej ;/ Nie mam w ogóle głowy do przedmiotów ścisłych ;/

Ehhhh.

A kto z was jest na turystyce i rekreacji ? Mógłby się wypowiedzieć szerzej ;]


Bezcelowość studiowania. - matirixos
16.12.2008
17:35
[119]

Arcy Hp [ Legend ]

Nie ciągnij tego skoro się do tego nie nadajesz.

16.12.2008
17:42
[120]

matirixos [ BLAUGRANA ]

Arcy Hp

No właśnie, ale mam ciężką sytuacje ;/ Zrobiłem rok przerwy od liceum, nie robilem nic oprócz rehabilitacji kolana i trenowania, poszedłem na studia i teraz mysle o zrezygnowaniu :|
Siostra ma podobne studia i sieuczy całymi dniami i po nocach. A ja nie po to ponad rok lecze kolano żeby nie mieć czasu trenować i uczysz się rzeczy gdzie nie mam do tego podstaw;/
A rodzice wywierają taką presje że nie wyobrażają sobie żebym nie studiował/ Więc teraz myśle na jakie ewentualnie pójść studia ;/

16.12.2008
17:57
[121]

Arcy Hp [ Legend ]

Zastanów się z jakich przedmiotów jesteś, dobry, co chciałbyś robić w życiu, co Cię cieszy, potem kierując się np takimi kryteriami dobierz sobie kierunek studiów. Nikt za Ciebie niestety nie może wybrać, albo przynajmniej nie powinien...

16.12.2008
18:07
[122]

matirixos [ BLAUGRANA ]

Arcy Hp ---- żeby to było takie proste ;/ W poście 100 opisałem moje upodobania ale takiego kierunku chyba nie ma związanego z futbolem :D Tylko do głowy mi przychodzi Turystyka i Rekreacja. Ale no naprawdę nie mam żadnego sensownego pomysłu co robić dalej ze swoim życiem;/

16.12.2008
18:08
[123]

eJay [ Gladiator ]

A kto z was jest na turystyce i rekreacji ? Mógłby się wypowiedzieć szerzej ;]

Co prawda nie robię tego kierunku, ale mam tam znajomych, a poza tym wydział TiR (TiRówki hehehe:>) jest w moim budynku, poza tym ma kilka przedmiotów związanych z Geografią, którą studiuję.

Ogólnie TiR to lajt. Pierwsze dwa lata "coś się robi", potem jest z górki i masz w zasadzie przez całe semestry wakacje tzn. chodzisz na zajęcia, ale warunkiem zaliczenia nie jest kolokwium tylko oddanie wszystkich cwiczen. Generalnie na 4 roku mozna juz sobie rozpoczac prace na etat.

16.12.2008
20:23
smile
[124]

matirixos [ BLAUGRANA ]

eJay --> spoko dzięki za wypowiedź, w Krakowie studiuje ?

16.12.2008
21:00
smile
[125]

lordpilot [ Konsul ]

Cóż - mnie się moje studia podobały (skończylem socjologię na UAM). I chociaż w zawodzie nie pracuje, to wiele umiejętności nabytych podczas studiów w pracy mi się przydaje.
A żeby napisać cos wiecej - miło ten okres wspominam, choć nieraz uczyć się trzeba było sporo (tylko na dobre mi to wyszło). Profesorowie, doktoranci, itp. - u mnie na kierunku, z wiekszością z nich mozna było dyskutować, ba nieraz nawet wykłócać się - klepanie jakichś formułek z podręczników, uczenie się jakiś regułek na pamięć... praktycznie w ogóle się to nie zdarzało. Bardzo miło wspominam na przykład egzamin z socjologii sztuki - który w ogóle nie przypominał egzaminu :) Ot - rozmowa z profesorem na temat popkultury i współczesnych mediów. Tak się rozgadalismy, że żal było kończyć ten egzamin :)
Pamiętam jeszcze robienie swoich badań - czysta przyjemność :) Tak jak i pisanie pracy magisterskiej - na wybrany przeze mnie temat, promotor niczego nie narzucał i chętnie sluzył pomocą :)
Dodam, że Ci którzy przyszli na studia żeby sie tylko i wyłącznie "pobawić", ewentualnie uciec przed wojskiem - po pierwszym, góra drugim roku nie było po nich już sladu :)
Tyle - pod "bezcelowością" studiowania się w takim wypadku absolutnie nie mogę podpisać.

16.12.2008
21:51
smile
[126]

matirixos [ BLAUGRANA ]

lordpilot---> gratuluje ;]

16.12.2008
21:56
[127]

Misiaty [ Śmierdzący Tchórz ]

lordpilot

A co studiowałeś?

16.12.2008
21:57
smile
[128]

ronn [ moralizator ]

a ja dziś obroniłem inżyniera ale zgadzam się z tezą, że studiowanie jest trochę bezcelowe

16.12.2008
21:58
smile
[129]

wysiak [ Senator ]

ronn --> Gratulacje:)
Ale zeby w dzien skutecznej obrony o tej porze siedziec na necie, zamiast chlac gdzies w knajpie, co to za student...:)

16.12.2008
22:01
smile
[130]

ronn [ moralizator ]

wysiu

dzięki :)

btw, zapełniłem już piciem czwartek, piątek i sobotę :)

16.12.2008
22:02
smile
[131]

matirixos [ BLAUGRANA ]

ronn co studiowałeś ?

17.12.2008
06:46
[132]

lordpilot [ Konsul ]

Misiaty ---> Napisałem przecież: socjologię. Później na tym samym uniwerku robiłem jeszcze podyplomówkę z "reklamy i promocji". Również miło wspominam :)

Jeszcze w celu uzupełnienia - to o czym piszą niektórzy, czyli nudne przedmioty, wkuwanie regułek na pamięć - u mnie też to się zdarzało, tyle że był to margines. Na palcach jednej ręki mógłbym policzyć. Takie podejście u mnie na kierunku prezentowła na przykład pani od statystyki, która pracowała na AE, a u nas na wydziale wykładała właśnie statystykę. Przychodziła, otwierała książkę (swojego autorstwa) i przez 1,5 h. dyktowała z tej książki - można było usnąć z nudów. Później dokładnie z tego było zaliczenie - jak ktoś nie robił szczegółowych notatek, ewentualnie nie kupił jej książki to miał przechlapane. Tyle - usilnie staram się sobie przypomnieć, czy nie było więcej takich "psorków"... ale nie :) To był ten jeden kiepski wyjątek.

ronn---> Gratulacje :)

17.12.2008
08:18
[133]

Darth Wiader [ Centurion ]

Ja powiem tak: jestem jeszcze jedną nogą na pierwszym roku i prawdopodobnie niebawem zakończę edukację przymusowo... Studiuję na UP (dawniej AR) w Lublinie na Wydziale Inżynierii Produkcji. Oczywiście mam problem z matematyką, nie jestem w stanie tego wszystkiego pojąć (nigdy nie byłem) a dodatkowo nikt nie potrafi mi logicznie wyjaśnić do czego mi to (w sensie te wszystkie całki, równania różniczkowe) jest potrzebne w codziennym życiu... :/ Na moim kierunku 3/4 przedmiotów, to przedmioty zahaczające o matematykę lub fizykę i czy mógłby mi ktoś wyjaśnić dlaczego przy takim obciążeniu przedmiotami ścisłymi na ten kierunek rekrutują z maturą z Geografii i WOSu zamiast Matematyki i/lub Fizyki? Trochę lenistwa i mojego udziału w tym jest, nie przeczę, bo nie można wszystkiego zwalać na studia. ;)

PS. Jedyny przedmiot jaki mi się do tej pory naprawdę spodobał, to Grafika Inżynierska, reszta z przymusu... :/

17.12.2008
08:25
smile
[134]

matirixos [ BLAUGRANA ]

Darth Wiader ---> Jestem na Agroinżynierii tylko że w Krakowie. Mam identyczny problem jak ty ;/
Musze coś wymyslić do dalej bo nie ma sensu tego ciągnąc ;/

17.12.2008
08:28
smile
[135]

Bullzeye_NEO [ Happy Camper ]

Ja nie rozumiem ludzi, którzy idą na kierunek, który im się w ogóle nie podoba bo "tylko tam się dostali". Przecież to nie ma nic gorszego od siedzenia dziesięciu godzin na zajęciach, które Cię nie interesują.

17.12.2008
09:03
[136]

frer [ God of Death ]

Bullzeye_NEO --> Presja rodziny i otoczenia, że każdy musi iść (a przynajmniej spróbować chodzić) na studia. Ewentualnie nie chce się komuś takiemu iść do roboty to studiuje byle co, byle mieć powód do nie robienia niczego produktywnego. Zresztą kto komu każe siedzieć na zajęciach. Na wielu uczelniach ważne jest, żeby student tylko zaliczył egzaminy, a czy w ogóle wcześniej widział wykładowcę na oczy to już nie takie ważne (choć powoli zaczyna się to zmieniać).

17.12.2008
09:11
smile
[137]

gad1980 [ Generaďż˝ ]

Konczylem telekom na Krakowie. W zasadzie wszyscy koledzy znalezli prace po studiach bez problemu. Moze to taka specyfika Krakowa (Motorola, Ericsson). Moze kierunku. To co mnie uderzylo po i w czasie studiow to:
1) trzeba cos robic na wlasny rachunek. Od 4 roku wlacznie jest luz i masa czasu. Mniej pic a czegos sie uczyc dla siebie. Cos rozwijac. Niekoniecznie zwiazanego ze studiami ;) Ot taka trywialna prawda ale dziala :)
2) gdy dostalem prace to okazalo sie, ze 60-70% tego czego mnie uczono nie przyda mi sie w pracy. Jest nieaktualne itp itd JEDNAKZE okazalo sie tez, ze studia nauczyly mnie... szybko przyswajac sobie nowa wiedze. No i w pracy poszlo w miare gladko. Co ciekawe konczac telekom jest sie srednio przygotowanym
do pracy w takiej firmie jak np. Ericsson.

Summa sumarum: studia to w wiekszosci sytuacji to za malo. Warto miec swoja pasje i rozwijac ja na maxa :) To zaprawde procentuje :)

Na a przede wszystkim robic to co sie lubi na maxa*

* nie dotyczy picia/palenia/CSa itp :))))

17.12.2008
09:22
smile
[138]

Paudyn [ Kwisatz Haderach ]

Mniej pic a czegos sie uczyc dla siebie. Cos rozwijac.

Niestety warunek ten jest poza zasięgiem sporej części naszej "śtudenckiej elyty".

17.12.2008
19:13
smile
[139]

matirixos [ BLAUGRANA ]

Darth Wiader ---> I jakie masz dalsze plany ?

17.12.2008
19:24
[140]

Mraauuu [ Centurion ]

Darth Wiader:

np.

w ekonomii, np. jeśli funkcja wyraża koszt w zależności od wielkości produkcji, to jej pochodna jest kosztem marginalnym (krańcowym).


Matma i fizyka jest w większości po to aby odsiać część studentów...

© 2000-2024 GRY-OnLine S.A.