gofer [ ]
Ludzie starsi...jak z nimi rozmawiać?????
Pomóżcie mi, bo ja już nie mam siły...
hmmm...
Mój dziadek (od strony mamy) w listopadzie przeszedł operację serca (zwapnienie zastawek i tętniak aorty) w katowickim szpitalu na Ochojcu. 3 dnia po wyjściu ze szpitala wyszedł z domu na parę godzin choć lekarze kazali mu nie wstawać z łóżka przez parę dni i nie wychodzić z domu przez 2 tygodnie.Ba! Co to dla niego. Skończyło się przeziębieniem i pobytem w szpitalu w Sosnowcu (jest już 3 tydzień) .
Dziadek -
To że on jest w szpitalu to jest wina mojej mamy, która mu ten szpital "wykrakała". On jest bez winy, musiał przeca odwiedzić długo nie widzianych znajomych i kupić "Niedzielę" na drugim końcu miasta kiedy było na dworze -15 C
Przed Świętami mimo zastrzeżeń lekarzy postanowił że pojedzie do domu - co tam że dalej ma przeziębienie a w dodatku złapał uczulenie na leki...Na szczęscie udało się nam (mnie i mamie) wyperswadować mu ten pomysł. Wigilia w szpitalu - nikomu nie polecam...
Babcia -
To że dziadek jest w szpitalu to wina cholernych lekarzy i cholernej, w ogóle nie potrzebnej operacji (dla wyjaśnienia powiem że tętniak aorty przy najmniejszym wysiłku może spowodować śmierć - Bogu dzięki że zdożyliśmy z operacją).
Przecież ona (babcia) ma już tyle czasu chorobę serca i zyje...Problem w tym że dla babci choroba serca to choroba serca...Nie ma różnicy czy to zwykłe osłabienie czy tętniak.
Natomiast dzisiaj zaskoczyła mnie totalnie. Stwierdziła że dziadek umiera i ona musi do niego koniecznie jechać. Dodam że babcia ma prawie 89 lat i mieszka na 2 piętrze w bloku bez winy za to z bardzo stromymi schodami. Jeśli powiem że babcia ledwo chodzi i od 2 lat nie była na dworze więc jej organizm jest bardzo mało odporny, to myślę że zrozumiecie moje zdenerwowanie. Kiedy próbowaliśmy jej powiedzieć że dziadek niedługo wróci, ale ona się popłakała i stwierdziła że sama pojedzie, a co...
Cholera, jak z tymi ludźmi rozmawiać????????????????????????????????
Paszczak [ Oaza Spokoju ]
gofer----->ja też się zastanawiam, a z czasem jak słysze od ludzi jak zachowują się starsi sam zaczynam się bać swojej starości...:(
Satoru [ Child of the Damned ]
Gofer... Nie umiem Ci pomóc:((( Miałam problem z chorobą Dziadka, ale nieco inny - On zmarł nie wiedząc, że ma raka... Moja wspaniała rodzina postanowiła mu nie mówić. Żadna operacja nie wchodziła w grę, bo ten człowiek nawet nie walczył o życie.
...:/
kapral [ Konsul ]
Wierz mi, tez miałem takie cos, wyobraź sobie że masz 43 lata, twoi rodzice nie żyją, a tu nagle ci wyskakuje 90-letna babcia, która jest jak partia nie wiedzi nie słyszy a do wszytkiego sie wtrąca. Mojem zdaniem to sie nazywa zniedołęzenie i brak poczucia rzeczywistości, to przykre ale twoi dziadkowie nie do konca rozumieją co się dookoła nich dzieje
gofer [ ]
Paszczak, Kapral - > ja rozumiem, wiek ma swoje prawa...ale to już jest paranoja!!
pomijając takie detale jak to że muszę dzwonić do babci kiedy wracam od niej - czy już doszedłem do domu (idzie się 5 minut, ale przeca mogą mnie zabić, taki mały jestem) to babcia naprawdę doprowadza mnie do szału, chociaż bardzo ją kocham...ostatnio zrobiła mi ostatnio karczemną awanturę za to, że zamierzam sobie na 3 imię dać Ignacy lub Jerzy jak święci a nie Kazimierz jak dziadek...przecież ci Ignacy i Jerzy to byli sami źli ludzie, a szczególnie ten bratanek jej ojca, Ignac...jak sobie dam na trzecie Ignac to na pewno stanę się złym człowiekiem...
trafo [ Pretorianin ]
sluchajcie ale zmiany charakterologiczne to jest ich celowe dzialanie do konca - to sa procesy mozgowe na tle organicznym - czesto powiazane z zaburzeniami osobowosci i nieadekwatnym reagowaniem na zaistniale sytuacje - to jest niezalezne od nich !!! nawet ta bardzo autentycznie wygladajaca zlosliwosc !!!! czy gadulstwo !!! sorry ale oni nawet nie zdaja sobie z tego sprawy tylko nieliczne jednostki wiedza jak sie zmienily i to tym bardziej dla nich jest wieksza tragedia
kapral [ Konsul ]
Gofer, tak jest ze wszystkimi dziadkami, przykro mi.
Poza tym wiesz że ja mieszkam pareset metrów od tego szpitala w ochojcu
trafo [ Pretorianin ]
korekta do poprzedniego mojego postu - to nie jest ich celowe dzialanie (w pierwszej linii !!!)
gofer [ ]
hmmm...
napiszę to samo co na czacie....
wiem że starsi ludzie muszą się czuć potrzebni, a więc:
wpieprzam 3 razy w tygodniu babcine pierogi, których mam serdecznie dość, ale uśmiecham się i mówię że pyszne...
średnio co miesiąc zamawiam czapeczkę albo szaliczek na drutach albo cerowanie skarpetek...choć i tak tego nie potrzebuję...
co 2 tygodnie wpieprzam to samo od kilku lat ciasto drożdżowe z jabłkami....bleeeeeeee
słucham cierpliwie opowieści o złych Ukraińcach i o II Wojnie Światowej widzianej oczami młodej kobiety....
a ona mi wyskakuje z tekstami że my jej nie potrzebujemy...
i powiem wam tyle, że potrzebuję jej, ale chciałbym żeby swoje uczucia okazywała trochę inaczej...nie mogę jej powiedzieć że nie chcę pierogów czy ciasta bo się obrazi... :-/
trafo [ Pretorianin ]
gofer spojrz na moja odpowiedz tak samo jak moja babcia twoja rowniez widzi swiat jak zza szyby - chocbys nie wiem co robil klekal plakal prosil - w jej spostrzeganiu swiata pojawia sie infantylizm zazdrosc obawa przed odrzuceniem namolnosc zmiennosc nastroju egoizm - to takie ksiazkowe ale niestety sie sprawdza :(
kapral [ Konsul ]
gofer, a ty wiesz że Ukraincy to naprawde wredni goście?
rotfl [ Konsul ]
heh skoro jestesmy przy babciach...
wierzcie lub nie, ale moja babunia ma (nie pamietam dokladnie ;P) cos okolo 70 lat na karku. Kobieta posiada na wlasnosc (tez nie jestem pewien:) niewielka dzialeczke. Nie bylo by w tym nic niezwyklego, gdyby nie jeden fakt. Wiecie jak ona zbiera "plony", tzn te wszystkie gruszki śliwki i orzechy?? Otoz wlazi sobie bez problemu na drzewo, zrywa cala torbe a nastepnie zeskakuje (prawie jak batman!:) !!! Kurcze... Jestem pelen podziwu dla niej - nie mam pojecia jak ona to robi!! :)
slipknottoja [ Pretorianin ]
rotfl---> ROTFL
majka [ Dea di Arcano ]
gofer>> powinienes wykazać się pewną dawką sprytu w tych rozmowach. W wieku twoich dziadków zachodzą już pewne zmiany o których pisał trafo. Ale nie oznacza to wcale, ze nie mozna do nich dotrzeć.
W opracowywaniu jakichkolwiek strategii zawsze mówi się, że aby skutecznie pokonać przeciwnika, powinno sie zaczać mysleć tak jak on. Wykorzystaj to - bo w tej chwili popadłes w takie błędne koło - ty mówisz ze pierogi pyszne, no to babcia jest święcie przekonana że robiąc kolejne sprawia ci przyjemnosć. No i grozi ci tym samym pierogowa karuzela.
Skoro nie możesz, z różnych względów, rozmawiać z nią szczerze, to zmień taktykę. Napomknij przy kolejnych pierogach, że pamiętasz jak kiedys zrobiła pyszny ......( tu wyteż pamięć i przypomnij sobie jakąs potrawę) i byłoby bosko , gdybys mógł ją jeszcze raz skosztować. Dokładnie to samo tyczy tego ciasta..Jestem przekonana , że pierogi odejdą w niepamięć.
Rozmową tez mozna umiejętnie kierować - ( ja uwielbiam rozmawiac ze starszymi mądrymi ludźmi ). Może w trakcie kolejnej opowiastki - zapytaj jak się wówczas bawiono - niech opowie o muzyce, o swoich uczuciach, o szkole --- przeciez wówczas nie tylko wojny były...ludzie zyli tez normalnie tak jak teraz. Zapewniam cię, ze ta grupa wiekowa pamięta swe dzieciństwo i młodość z najdrobniejszymi szczegółami - w przeciwieństwie do kiepskiego zapamietywania np. sytuacji sprzed tygodnia.
Kolejna sprawa, to popieram to co juz ci ktos powiedział - oni muszą miec poczucie że są potrzebni. To nadaje sens ich zyciu i dodaje żywotnej energii. Wymaga to troche zaangazowania własnego czasu, ale potem to procentuje. Pierwsza sprawa, to rozpoznać zainteresowania , umiejętności lub fascynacje takiej osoby. Zorganizowac towarzystwo o takich wspólnych zainteresowaniach ( tylko nie na zasadzie biadolenia o chorobach ).
Znam taką grupę starszych osób, które juz po osiemdziesiątce a rąbią w karty równo ( hehe przy koniaczku albo innym trunku ) a czasami idą nawet na tańce. Zachowują się jak nastolatki i cieszą się , że w mogą jeszcze czerpać radość z życia.
I tu własnie tkwi cała filozofia rozmowy z nimi - przekonać , że zasługują równiez na chwilę rozrywki i dobrej zabawy. Natomiast największym błędem, jest próba opieki nad nimi w formie izolacji od wszystkiego ( tłumacząc to ich dobrem).
Nie wiem dlaczego twoja babcia nie wychodzi z domu. Moze to względy zdrowotne ale czy napewno? Mozna przeciez poswiecić jej czas i zabrac do parku czy w inne ciekawe miejsce ( nawet gdyby tam miała tylko siedzieć na ławeczce ) . Może jakaś trasa wspomnień z młodości. Zobaczyłbys wówczas te rumieńce radości na twarzy:). Jakakolwiek izolacja nie wpływa dobrze na organizm. Wcale się nie dziwie , że kiepsko chodzi - skoro nie ruszała się nigdzie przez dwa lata. Lekarze zazwyczaj mają racje, ale ludzki organizm bywa silniejszy niz im sie wydaje.
rotfl>> tylko jej pozazdroscic takiego podejścia do życia. Sądzę , że własnie to że ma co robic, trzyma ją w formie. :)))
Lupus [ starszy general sztabowy ]
gofer > poruszyłeś bardzo ważny i trudny temat . Sądzę , że rzadko kto z młodych ludzi zasatanawia się jak to będzie , kiedy osiągnie wiek 80 lub więcej lat . Rzadko tez kto myśli wtedy o swojej śmierci . Ludzie którzy ten wiek osiągnęli zdają sobie sprawę , że każdy kolejny dzien może być tym ostatnim . Wystarczy popatrzeć na daty na nagrobkach . Niektórzy z ludzi w podeszłym wieku odganiają te myśli poprzez szukanie sobie zajęcia i czucie się nadal młodym . Czyli aktywnym i potrzebnym . To jest właśnie typ twojej babci . Aby z takimi osobami dobrze się porozumieć należy dać im do zrozumienia , że jest tak jak oni to widzą , że są potrzebni i ważni oraz , że bardzo uważnie ich słuchamy . To powoduje u ich odczucie zadowolenia , a tym samym zachowanie ,które jest przez innych do zniesienia . Natomiast zaprzeczanie , negowanie powoduje odwrotny skutek i powoduje ich rozzłoszczenie lub zniecierpliwienie . Jest to zbyt duże uproszczenie lecz nie ma jednego schematu . Moi dziadkowie i babcie już nie żyją , a swoje uwagi opieram na osobistych obserwacjach . Zachowałem ich w swojej pamięci jako bardzo mi przychylnych a i oni chyba podobnie .
A tak odbiegając trochę od tematu to zgoda , że dzik , ale czemu z jednym okiem ?
gofer [ ]
Majeczko, zgoda, masz rację co do ogółu, ale z moją babcią jest troszkę inaczej...
-pierogi, ogólnie jedzonko - > coż, sprawdzałem takie rozwiązania...kończy się na tym że gdy zaproponuję jej jakąś dawno nie jedzoną potrawę do jestem nią potem męczony przez długi czas...a co do pierogów to odmowa zwykle kończy się płaczem... :-(
-rozmowa - > moja babcia ... hmmm ... nie miała młodości... jej ojca zabrano na Syberię a jej mama chorowała. Więc gdy koleżanki szły na "remizotekę" to ona siedziała przy matce. Potem gdy ojciec wrócił to opiekowała się także ojcem - no i oczywiście pracowała, ktoś musiał rodzinę utrzymać, trzeciego filaru nie było...mogę z nią pogadać najwyżej o jej krowie, albo o jej matce, a to bez zbędnych kłamstw - po prostu mnie nie ciekawi...
-towarzystwo - > no, niestety...jej jedyna przyjaciółka (która żyje) mieszka dosyć daleko, poza tym jest w nienajlepszym zdrowiu. mama prosiła kiedyś sąsiadkę, żeby babcię odwiedzała, ale ta przyszła parę razy i tyle...
spacery - > moja mama ze łzami w oczach jej odmawia spacerów. babcia ma chore serducho, poza tym nogi. mieszka w bloku starego budownictwa, z wąskimi, stromymi schodami, bez windy. 2 piętro. zejście nie było by problemem, ale wejście pod górę? nie ma bata...padła idea, nas w domu jest 3 facetów, ja, brat i tata. moglibyśmy ją wnieść, na krześle albo nie wiem na czym...ale nie teraz! temperatura jest na minusie, babcia by się zgrzała schodząc i szpital jak się patrzy...może w lecie?
Lupus - > "że każdy kolejny dzien może być tym ostatnim"
opowiem Ci coś. babcia od strony mamy mieszka na moim osiedlu. babcia od strony taty mieszka na drugim końcu Polski. co roku gdy pada propozycja ze strony ojca że może byśmy spędzili święta u jego mamy, babcia uderza w płacz że to są jej ostatnie święta i że jak ona umrze to będziemy sobie jeździć tam...od 16 lat ona tak umiera...i wszystko było by w porządku, tylko że ona nie myśli o moim tacie, który w końcu chciałby spędzić te chwile z własną matką i ojcem. w końcu się zbuntował i pojechał. rok temu bodajze...albo dwa? i co? nic się nie stało...eeeech
PS
Czemu bez oka? Heh, a tak jakoś :-)))))))))
Paszczak [ Oaza Spokoju ]
gofer------>po tej opowieści ze śmiercią widzę że z twojej babci niezłe ziółko...
trafo [ Pretorianin ]
majka Twoje humanistyczne podejscie jest wspaniale sa jednak tacy ludzie na ktorych spalilabys sie od razu - jak ty w nich slowem oni w Ciebie kamieniem i nie dlatego ze chca Cie zranic oni nawet o tym nie wiedza - starosc to tez czesto choroba z zaburzeniami afektu - jedni Ciebie zrozumieja inni nie i taka wlasnie jest Babcia Kolegi
Hamil_Hamster [ Indiana Majonez ]
Z tego co czytam to mam fart z dziadkami...jóż prędzej moge mojego tate nazwać zgredem niż dziadka
Ale co się dziwicie że wasi dziadkowie są "dziwni" skoro całymi dniami siedzą w domu, nie robią nic co wymagało by wysiłku psychicznego i tylko marudzą na choroby których przez to się nabawiają...
Mój dziadek od strony mamy kiedyś w lato uprawiał ogródek, wyjeżdża co roku w góry i nad morze, w wolnym czasie naprawia elektronike i robi świetne wino :)
Chodzi tylko o to by coś robić a nie siedziedź i aptrzeć jak farba schnie na ścianie lub kurz osadza sie na meblach.
Moja babacia z strony taty mieszka w Szwecji , tam pracuje i przyjeżdża kilka razy w roku do polski (wakacje, święta...) a nawet całkiem niedawno odwiedzała rodzine w USA...
Więc ja na swoich dziadków marudzidź nie moge :)
majka [ Dea di Arcano ]
gofer>> a moze uda się za kozdym razem zamawiac co innego do jedzenia - w ostatecznosci może dla wnusia upiekłaby pizze :)
Ja wiem , ze to tak łatwo tutaj pisac ludziom którzy nie widza tego na co dzień i jestem przekonana, że własnie ty, starasz się jak możesz...Chociazby z samego uczucia i szacunku dla dziadków.
Wiem równiez , że nie wszyscy mieli szczesliwa młodosc i raczej zapadły im w pamieci te chwile, które wiążą się z bólem. Ale jednak musiało się dziac coś radosnego - przeciez poznała w jakis sposób dziadka - moze wspomnienia od tego momentu będą radosniejsze. Bo przy tym krowim temacie - to ja tez bym wymiekła :))
Ech samotnosć starszej osoby doprowadza do tego, że zaczyna sie zbyt rozmyslać i zazwyczaj kończy się to na wnioskach, których barwy mają każdy odcień szarości.
Wielka szkoda, że nie udało sie zorganizowac jej jakiegos towarzystwa. Ale może któregos dnia sytuacja się zmieni.
A co do spacerów - to zgadzam się że siarczysty mróz to nie jest dobra pora - ale jak tylko sie ociepli - to nawet gdyby trzeba było znosic i wnosić ją po tych schodach - ja wyciągnełabym ją z domu.
Życzę ci, abys miał w sobie tyle stoickiego spokoju i pomysłowości, aby wizyta w domu dziadków nie stała się tylko przykrym obowiązkiem. Dziadkowie - to naprawde kochani ludzie. Ja bardzo wcześnie wszystkich straciłam - może też dlatego darzę innych takim szacunkiem.
majka [ Dea di Arcano ]
trafo>> wiem jakie schorzenia dotykają starszych ludzi i szczerze mówiąc - to co pisałam nie bardzo dotyczy tych, z którymi nie mozna złapac jakiegokolwiek kontaktu. Nie uogólniajmy, że wszyscy stają się mało komunikatywni. Przyznasz, że jest to kwestia bardzo indywidualna. Są ludzie jeszcze starsi, którzy bystroscią przeganiają niejednego młodego człowieka. Chodziło mi bardziej o to, że jeżeli juz mamy do czynienia akurat z takim przypadkiem - to nie duskusja a nastawienie się na odbiór - moze wiele zdziałać. Słuchac i z tego co się usłyszy - opracowywać metodę postepowania i forme rozmowy. Nawet jeżeli miałoby to byc mało racjonalne dla naszego rozumowania. Wtedy ten kamień tak szybko nie wystartuje w naszym kierunku. I nie mówię tu o dziwactwach - bo aż takiego obrazu dziadków gofer nie przedstawił.
Ja wiem że to trudne, czasami niewykonalnie - ale moim zdaniem nalezy próbować. :)
dingo_dor [ Konsul ]
zamknąć na klucz i nie wypuszczać z domu
dingo_dor [ Konsul ]
a tak na serio! to oni musza się czymś zająć, znaleźć jakiś cel. bo jak nie to z nudy zaczyna im odwalać!
trafo [ Pretorianin ]
swieta racja majka nie wolno generalizowac - trzeba pomoc !! :)
gofer [ ]
majka - > z tym jedzeniem to myślę że da się spróbować...tylko jest jeden problem...na wiosnę znów będę musiał chodzić na siłownię :-))))
aha, jeśli chodzi o te historyjki z młodości to pamiętam że opowiadała mi coś kiedyś...znajomi dali jej kubek wina z bimbrem. mówiła że potem jej się wydawało że lata parę centymetrów nad ziemią i żebym przyrzekł że nigdy nie będę pił :-))). A spacer się zorganizuje jak tylko się ociepli :-)