GRY-Online.pl --> Archiwum Forum

Michael Jackson a Freddie Mercury - pytanie do starszego pokolenia...

27.06.2009
11:38
[1]

Moby7777 [ Generaďż˝ ]

Michael Jackson a Freddie Mercury - pytanie do starszego pokolenia...

Ja - rocznik 1985 - jedyne co rzeczywiście kojarzę z Jacksonem to fala skandali obyczajowych i informacji o medycznej klęsce człowieka. Przyznaję, że długo nie rozumiałem, co tak wspaniałego jest w tej postaci. Teraz, po jego śmierci zaczął się szał pt. Jackson i wszędzie grają jego muzykę. To skłoniło mnie do dodatkowego przekopania Internetu w celu znalezienia jakichś informacji. Wyszło mi, że wiele utworów znanych i lubianych przeze mnie powstało dzięki Jacksonowi (przykładem może być choćby "Billy Jean"). Przyznam, że jako "przeciętny słuchacz muzyki" jedyne co mi się kojarzyło z tą osobą był taniec. Od dziecka pamiętam, że w tej dziedzinie nie miał sobie równych.

Ale do rzeczy...

Otóż wracając z warsztatów szkoleniowych usłyszałem od starszego kolegi, że po śmierci Mercury'ego nastąpił około dwuletni szał na jego twórczość - w radiu, telewizji i gdzie tam jeszcze. To sprowokowało mnie do dodatkowego myślenia... Mercury jest obecnie legendą i nikt nie może podważyć jego wpływu na obecną kulturę muzyczną - z tym właśnie go kojarzymy. M. Jackson również wywarł niebagatelny wpływ na to, co obecnie słyszymy w radiu (o skali świadczy choćby współpraca tych dwóch muzyków).

Stąd pytanie: czy Freddie również w ostatnich latach swojego życia kojarzył się ze skandalami i porażkami? Czy może historia Jacksona jest swoistym wyjątkiem? Pytam starszego pokolenia, ponieważ interesuje mnie to, co rzeczywiście wspominają "ówcześni"...

27.06.2009
11:41
[2]

Goozys[DEA] [ Rise and shine! ]

Jeżeli chodzi o "skandale", to Michael Jackson kojarzony jest z molestowaniem nieletnich. Jak było faktycznie, tego nie wiadomo. Co zaś się tyczy Freddiego Mercurego, był homoseksualistą, który zachorował na AIDS.

Dwie skrajności, ale towarzyszyły artystom przez długi okres ich świetności na scenie i poza nią.

27.06.2009
11:44
[3]

Moby7777 [ Generaďż˝ ]

Z czym Jackson (w sensie skandali) jest kojarzony to wiem. A Freddie często podkreślał, że jest bi a nie homo... prosiłbym jednak o konkretniejsze odpowiedzi...

27.06.2009
12:02
smile
[4]

Bullzeye_NEO [ 1977 ]

Różnica jest taka, że Jacksonowi niczego nie udowodniono jeśli chodzi o pedofilię, a Mercury (będąc świadom swej choroby) zabawił się trochę w Simona Mola.

27.06.2009
12:06
[5]

sparrhawk [ Mówca Umarłych ]

Z Mercurym było trochę inaczej niż z Jacksonem. Jackson wzbudzał kontrowersje wszędzie, szczególnie w trakcie trwania procesu o pedofilię (który zakończył się uniewinnieniem tak swoją drogą, nie każdy o tym chyba wie). U nas nawet może trochę mniej, bo to w Stanach ludzie go ubóstwiali, u nas zwykle po prostu bardzo lubili jefgo muzykę.

A co do Mercury'ego to jego przyznanie się do biseksualizmu i AIDS nie było na Zachodzie żadnym szokiem. Mogło być z 10 lat wcześniej. Wtedy więcej kontrowersji wzbudziło to, że tyle czekał z ujawnieniem. U nas inaczej - w niektorych kręgach "biseksualista" czy "HIV" oznaczały coś strasznego, dyskwalifikującego przy okazji muzykę. No, ale to były czasy kiedy mieszkańcy okolic, gdzie powstawały ośrodki dla chorych na AIDS nie ograniczali się do słownych protestów, zdarzały się groźby, pobicia, zamieszki.

Owszem, Mercury wzbudzał nieraz kontrowersje. Ale nie bardziej niż połowa sceny muzycznej, specjalnie się raczej nie wyróżniał. Był znacznie bardziej uwielbiany niż krytykowany.


Bullzeye ---> to, że choroby się wypierał nie oznacza, że świadomie zarażał. Jego bliscy wiedzieli, że jest nosicielem.

27.06.2009
12:08
[6]

Snakepit [ aka Hohner ]

Czy Freddie również w ostatnich latach swojego życia kojarzył się ze skandalami i porażkami? Czy może historia Jacksona jest swoistym wyjątkiem? Pytam starszego pokolenia, ponieważ interesuje mnie to, co rzeczywiście wspominają "ówcześni"...

Freddy kojarzył się raczej z rozrywkowym trybem życia i muzyka jaką tworzył z Queen, nie było wielu skandali czy rzeczy które stawiały go w złym świetle. Pod koniec jego życia wyszło, iż nie jest zdecydowany jeśli chodzi o orientację no i niestety dowiedział się, iz jeden z jego dawnych pratnerów nagle zmarł. Zrobił sobie test i okazało się, iż ma AIDS...a potem to ogłosił a następnego dnia odszedł na zawsze.

Jackson? Bedzie przez wielu pamiętany jako IKONA muzyki rozrywkowej, a przez wielu jak obrzydliwy pedofil psychopata...niestety. należy pamiętać, że człowiek jest niewinny do czasu aż wine mu się udowodni, a to nigdy się nie stało. Ten człowiek nie miał swojego dziecinstwa gdyż jego ojciec zmusał go do występów na scenie od kiedy MJ skonczył 5 lat. Potem odbijał to sobie widując się i bawiąc z dziećmi, taka psychiczna jego nature...

tyle odemnie

27.06.2009
12:24
[7]

jagged_alliahdnbedffds [ Rock'n'Roll ]

IMO Mercury - więcej muzyki, mniej skandali. Jackson - odwrotnie (szczególnie dla młodych ludzi - takich jak ja, którzy pamiętają wyłącznie jego procesy i skandale, a nie tworzenie muzyki).

Jednak wpływ na ludzi obaj mieli ogromny.

Freddy Mercury - Radio Ga Ga:

Michael Jackson - Billy Jean:

27.06.2009
12:42
[8]

raziel88ck [ Legend ]

ja obydwu piosenkarzy szanuje, nikogo z nich nie krytykuje, kazdy ma cos na sumieniu, oczywiscie nie sadze, ze MJ byl winny w wiadomej sprawie. Moim zdaniem media oraz procesy w duzym stopniu go wykonczyly.

27.06.2009
12:46
smile
[9]

Flyby [ Outsider ]

..śpiewanie Mercurego bardziej "klasyczne", jak dla mnie, zostawiło więcej "przebojów" w moim "muzycznym magazynku"..Nie byłem jego "fanem" więc dopiero po jego śmierci doszło do mnie to i owo z jego prywatnego życia..Dla mnie bez znaczenia - nie mój idol ;)
..To samo z Jacksonem ..kilka piosenek a przede wszystkim - ich interpretacja ..widowisko z efektami i tańcem czyli piosenkarski "show", dotąd "nie praktykowany" ;) ..Niestety jego życie prywatne, owe "poprawianie image", i inne "przeróbki" mające stworzyć "nowego" Jacksona , to smętna "bajka" ..Zagubił się w niej gdzieś na początku i już nigdy nie odnalazł ..To sprawa jego fanów, niech mu budują czy poprawiają legendę ;)
..o, widzę że jagged ujął to krócej ;)

27.06.2009
13:03
[10]

Moby7777 [ Generaďż˝ ]

szczególnie dla młodych ludzi

Wiem, wypowie się kto zechce ale... prosiłbym o wypowiedzi starszych ode mnie, którzy pamiętają, jak to było w odpowiednim czasie. Nie interesują mnie w tym wątku gusta muzyczne golowiczów... sam wolę Queen niż cokolwiek Jacksona ale wpływ na kulturę doceniam u obydwu.

Skoro więc nie da rady powstrzymać wypowiedzi moich (+-) rówieśników to może dajcie informacje o wieku żeby można było ocenić "wartość" wypowiedzi?

27.06.2009
13:09
[11]

Shaybecki [ Shaybeck ]

reakcja co niektórych z tłumu w tym filmiku

OMG!

27.06.2009
13:15
[12]

Snakepit [ aka Hohner ]

rocznik 85' i pamiętam MJ'a i końcówkę Queen na samym początku 90' gdyż ich uwielbiałem. Byłem wychowywany na muzyce rockowej i właśnie na MJ'u. MJ'em i jego życiem zacząłem interesować się około roku 93' i szczerze powiem, iż nie byłem rozumiany przez rówieśników którzy dalej słuchali soundtracku z króla lwa...

27.06.2009
13:28
smile
[13]

Flyby [ Outsider ]

..bardzo "pouczający" filmik Shaybecka pokazuje jak Jackson ilustrował i wyciągał "rytm piosenki" ..nie tylko ciałem ale też swoistym "skandowaniem" (łamaniem) głosu - był w tym lepszy od Mercurego ;) ..Reakcje odbiorców "typowe" - panowie reagują ciałem w odmienny sposób niż panie - one dokładają i przeżywają "emocje" ;)

27.06.2009
13:39
smile
[14]

Bullzeye_NEO [ 1977 ]

szczerze powiem, iż nie byłem rozumiany przez rówieśników którzy dalej słuchali soundtracku z króla lwa...

Chlip...

27.06.2009
13:46
[15]

ppaatt1 [ Trekker ]

Co macie do soundtracku z KL?

27.06.2009
14:07
smile
[16]

Flyby [ Outsider ]

..jeżeli chodzi Ci Moby o to jak "starsze pokolenie" wspomina i porównuje obu piosenkarzy od strony "słabości" ich życia "na co dzień", to oczywiście Jackson w tym względzie znacząco "góruje" nad Mercurym i inaczej być nie może ;)
..Mercury ze swoim bi czy homoseksualizmem oraz swobodą w "zabawach" (używki i picie) to "pikuś" w stosunku do Jacksona ..można rzec, nieudany "angielski lord" ;)
..Natomiast Jackson w życiu seksualnym "ni to, ni owo", równie kiepski był jak chodzi o "kreację" samego siebie ;) ..Tutaj sporo "smaczków" jeszcze przed nami..

27.06.2009
14:08
[17]

Benedict [ Generaďż˝ ]

Moby7777
Wspolpraca Mercurego i Jacksona byla marginalna - chociaz nagrali 2 lub 3 piosenki, to na zadnej plycie / koncercie nie wykonali ich razem (nagrania chyba da sie z netu sciagnac).
Freddie Mercury i Queen byli "kontrowersyjni" na koncertach i w wiedoklipach, bo np. przebierali sie za kobiety lub znane postaci. W ostatnich 3 latach zycia samego Mercurego w ogole publicznie sie nie widywalo ani nie generowal zadnych skandali.
Co do masowej fali zainteresowania obecnie muzyka Jacksona, kiedys Mercurego, jeszcze wczesniej Presleya czy Lennona - zawsze tak jest wkrotce po smierci artysty.

Sprarrhawk
Co masz na mysli piszac "Zachod"? O ile pod wzgledem technologicznym czy politycznym (chociaz od 1993 w mniejszym stopniu) mozna mowic o Zachodzie jako o zachodniej Europie i Ameryce Polnocnej, to kulturowo to dwa rozne swiaty. Stara, dekadencka kultura Europejska (zarowno wschodnia, jak i zachodnia), ktora od wiekow napatrzyla sie na rozne postawy, uczac sie tolerancji, pozostajaca w przeswiadczeniu, ze wszystko juz bylo i z ciekawoscia podszyta cynizmem odnoszaca sie do wszystkiego, co odstaje od schematu. I Stany Zjednoczone, ze swoja fast-foodowa kultura, ktora kultura w scislym znaczeniu tego slowa nie jest, nastawiona na show, na przyciaganie uwagi spoleczenstwa tym, co proste i latwostrawne, na przykuwaniu uwagi przecietnego obywatela pokazywaniem mu ludzi podobnych do niego, tak, zeby mogl sie z nimi identyfikowac itp.

Gdyby Jackson urodzil sie w Europie, aby osiagnac sukces nie musialby chodzic co roku na stol chirurgiczny, jak my chodzimy na wizyty kontrolne do dentysty, i wtlaczac swojej twarz w kanon "urody klasycznej", aby sie podobac fizycznie swoim sluchaczom. Nie musialby zmieniac sobie koloru skory. Moglby eksperymentowac z innymi gatunkami muzyki itp.
Z drugiej strony, gdyby Mercury zyl w Stanach Zjednoczonych, to by Queen nigdy nie zyskal nawet czesciowo takiej popularnoscim, jaka zdobyl, a sam Mercury zostalby zdeptany natychmiast, gdy ujawnil swa orientacje. Dowod? W Stanach na przyklad zabrionono emisji wideoklipu I want to break free, ku wielkiej uciesze spoleczenstwa, ktore uznalo go za promowanie dewiacji seksualnych.
Mozemy rowniez porownac reakcje Europejczykow i obywateli USA na obwieszczenie Davida Bowiego ze jest biseksualista. Nawet Elton John, ktory w ogole nie manifestuje sie ze swoja orientacja, w Stanach nie zyskal takiej popularnosci, jakiej mozna by oczekiwac.

27.06.2009
14:25
smile
[18]

Flyby [ Outsider ]

..Ty mnie Benedict nie przerażaj owym twierdzeniem że Jackson co roku chodził "na stół chirurgiczny" aby "podobać się swoim słuchaczom" ;) ..Zupełnie to nieprawdziwe i "legendzie" Jacksona się nie przysłuży ;)

27.06.2009
15:02
[19]

sparrhawk [ Mówca Umarłych ]

Benedict ---> to, że USA różni się od zachodniej Europy pod wieloma względami, nie oznacza, że różni się pod opisywanym przeze mnie względem. Tabloidy amerykańskie, brytyjskie, francuskie czy niemieckie tak samo dostawały pismaczej histerii w trakcie procesu Jacksona. Pod tym względem się nie różniły. I tak samo nie pisały histerycznie że jaki to skandal że Mercury okazał się biseksusalistą.

Dalej co do Stanów. Orientacja seksualna Mercury'ego była znana co najmniej od lat 80. I co? Nic, nie przeszkodziło to albumom Queen osiągać świetnych wyników na liście Billboardu. Owszem, odnieśli mniejszy sukces w USA, niż na to zasługiwali. Częściowo przez wizerunek zespołu i Freddiego. Ale wyglądało to mniej dramatycznie, niż to opisujesz. Nawet w kwestii teledysku - nie pokazywała go MTV, to prawda. Ale oni nie pokazywali nawet teledysku Britney Spears "Toxic". To naprawdę nie jest dobry argument, szczególnie że akurat tej purytańskiej części amerykańskiego społeczeństwa zwisa, czy coś jest na MTV czy nie.

Elton John jest artystą, który na liście najczęsciej pojawiających się na Billboard Top 100 wykonawców zajął trzecie, za Beatlesami i Madonną, miejsce. Naprawdę to nie jest wystarczająca popularność?

27.06.2009
18:19
[20]

raziel88ck [ Legend ]

Moby7777 - 88 rocznik, dziwie sie ze ty nie znales jacksona skoro ja od malego wyvhowywalem sie na jego muzyce jak i na queen, a takze innych zespolow/piosenkarzy, ktorzy wczesniej zaczeli swa kariere.

Benedict - kurt cobain tez ubieral sie w damskie ciuchy na koncertach, ewentualnie w pidzamie, teksty piosenek bywaly kontrowersyjne.

27.06.2009
18:35
smile
[21]

jagged_alliahdnbedffds [ Rock'n'Roll ]

kurt cobain tez ubieral sie w damskie ciuchy na koncertach, ewentualnie w pidzamie, teksty piosenek bywaly kontrowersyjne.

Od razu przypomniała mi się historia z '92 roku, gdzie na MTV Music Awards miała wystąpić Nirvana, ale organizatorzy zastrzegli sobie, że mogą zagrać wszystko byle nie Rape Me - z wiadomych przyczyn ;) Kurt Cobain i reszta zgodzili się na wszystko, a gdy nadszedł czas występu zagrali na początek pierwsze 4 słowa z Rape Me (czyli: Rape me, rape me), a potem już całość Lithium, który mieli grać od początku :D Nie ma jak zrobić na złość 'ludziom z góry' ;)
Oto powyższa historia na żywo:



BTW pod koniec Novoselic podrzuca swoją gitarę basową i próbując ją złapać, dostaje prosto w głowę - stacza się ze sceny, a w tym czasie Cobain i Grohl niszczą resztę sprzętu :)

BTW2 już na samym końcu Grohl mówi do mikrofonu 'Hi Axl, hi Axl!', wołając wokalistę Guns N' Roses, za którym Nirvana raczej nie przepadała i robiąc sobie z niego jaja, że to oni wtedy zagrali na scenie a nie Gunsi :D

27.06.2009
18:47
[22]

szymon_majewski [ Legend ]

Ja tam dalej nie rozumiem czemu nikt nie pamieta o Ericu Carr. Umarl tego samego dnia co Freddie Mercury tyle ze wczesniej. A z pewnoscia byl lepszym muzykiem (podkreslam, muzykiem nie piosenkarzem) niz Freddie.

Taki maly offtop, ale musialem, skoro juz poruszaja ten temat

27.06.2009
19:03
[23]

Bullzeye_NEO [ 1977 ]

Weź jeszcze coś opowiedz o Nirvanie, w końcu to tak zajebisty zespół... : - )

Ja tam dalej nie rozumiem czemu nikt nie pamieta o Ericu Carr. Umarl tego samego dnia co Freddie Mercury tyle ze wczesniej. A z pewnoscia byl lepszym muzykiem (podkreslam, muzykiem nie piosenkarzem) niz Freddie.

CO TY W OGÓLE GADASZ. : |

Mozart był większym artystą niż Van Gogh.

27.06.2009
20:11
[24]

Moby7777 [ Generaďż˝ ]

@raziel88ck:
Czy wychowałeś się na muzyce Jacksona? Tak. Ale czy rzeczywiście pamiętasz otoczkę jego twórczości? Nie sądzę. Obrazując to "zjawisko"... ja urodziłem się za komuny, nauczyłem się mówić i chodzić za komuny - znaczy: dorastałem za komuny. Ale nigdy nie będę w stanie powiedzieć, że pamiętam jak to rzeczywiście było... nawet jeśli jakieś sceny kojarzę to zwyczajnie za głupi wtedy byłem, żeby w jakikolwiek sposób to zrozumieć. Śmiem twierdzić, że podobnie jest z twórczością Jacksona - owszem, coś tam 'plumkało' z głośników ale czy rozumiałeś to, co było poza tym? Ja nie... dopiero kilka lat później czytałem "dane historyczne".

@Benedict:
Wiem, że ich współpraca była symboliczna ale musisz przyznać, że obydwaj wywarli ogromny wpływ na muzykę i kulturę współczesną.

27.06.2009
22:32
[25]

szymon_majewski [ Legend ]

Bullzeye ---> to podkresla ze nie znasz tworczosci Carra. Nie stworzyl za wiele, ale bylo to w wiekszosci cos genialnego, tyle ze nikt nie slyszal ... Poza tym chcialbym tu podkreslic, ze byl to jeden z niewielu perkusistow, ktory potrafil zagrac wszystko. Oprocz tego pogrywal na gitarze basowej i sporadycznie na elektryku. O komponowaniu juz wspominalem. Tyle ze sa to umiejetnosci tworcze, bo nie kloce sie, ze Freddie jest bogiem jesli chodzi o glos. I nie posadzajcie mnie ze nie znam sie na tworczosci Fredka, bo zdaje sobie sprawe ile skomponowal

ed. twoje porownanie jest wyjatkowo nietrafne, ale tego juz nie chce komentowac. Chyba nie do konca zdajesz sobie sprawe o jakiego Carra chodzi

04.07.2009
23:21
[26]

MAD360 [ Legionista ]

jestem rocznik 1989 wiec siła rzeczy nie moge zabardzo pamietac Mercurego ,jedynie Jacksona i to juz raczej jego początki ''skandali'' ale ''co nie co'' wiem o obydwu a o Freddim prawie wszystko. Mercury byl wielkim muzykiem byl genialny w tym co robił podobni jak Jackson ale w wypadku Freddiego jego koniec zycia byl calkiem inny tzn wolny od skandali ,Mercury komponowal muzyke az do smierci siedzac w studio nagran calkowicie pochloniety chorobą mimo to nagrywal ,nie ''zajmowal'' sie skandalami poprostu chcial godnie pozegnac sie z fanami bo wiedzial ze jego koniec zbliza sie i to nieuchronnie ,skandale Mercuremu owszem towarzyszyly ale raczej wtedy gdy byl najbardziej popularny za zycia czyli lata 80 ,budził kontrowersje ale wszyscy go kochali za jego muzyke i nie byl potępiany i uważany za dziwaka jak MJ pomimo tego ze byl biseksualista a juz przynajmniej napewno nie w takim stopniu jak Michael który pod koniec zycia stał sie raczej obiektem drwin niz kultu legendy ale krol popu jednak w czasach swietnosci raczej byl wolny od skandali a gdy juz przestal byc tak popularny w XXI wieku wtedy dopiero kojarzony raczej z dziwakiem niz swietnym wokalista i ikona muzyki. Michael Jackson jest wedlug mnie niestety najlepszym przykladem upadku legendy jeszcze za zycia, przez skandal z rzekowym molestowaniem stracil bardzo duzo lecz nieukrywajmy jego koniec jest konsekwencja jego trudnego dziecinstwa jak i procesów i ''sądów'' opini publicznej który odbiły sie na jego psychice az do konca..

04.07.2009
23:53
[27]

Deepdelver [ Legend ]

Trudno porównywać te dwie postacie, bo poszli zupełnie inną artystyczną drogą: Freddie był muzykiem, Michael był showmanem. Pierwszy wyszedł na tym nieco lepiej - do końca tworzył muzykę na bardzo wysokim poziomie i jako tako utrzymywał kontakt z rzeczywistością. Natomiast w przypadku Michaela jego dziwactwa i odpustowa stylistyka spektakli wokalno-tanecznych uczyniły go królem dyskotek i zapewniły histeryczne, wręcz sekciarskie uwielbienie fanów, potem stały się pretekstem do medialnego linczu i zepchnęły go w groteskę, a teraz znowu wyniosą na ołtarze kultu.

05.07.2009
14:12
[28]

MAD360 [ Legionista ]

Deepdelver - Sam bym tego lepiej nie ujął :-) Freddie zajmowal sie przede wszystkim wspaniałą muzyką i do samego konca a Michael po koniec swojego zycia zajmowal sie ale skandalami w bardziej umyslny lub mniej umyslny sposób

05.07.2009
14:53
smile
[29]

spamer [ Never Register ]

Weź jeszcze coś opowiedz o Nirvanie, w końcu to tak zajebisty zespół...

Ironizowanie na temat Nirvany jest, delikatnie mówiąc, nie na miejscu w przypadku osoby, która słucha takich gamoniów jak Ignite i Rise Against.

05.07.2009
14:56
[30]

Lewy Krawiec(łoś) [ ! ]

Mysle, ze samo operowanie skandalem jest wpisane w reklame muzyczna od mniej wiecej polowy XX wieku. Zatem nie wiem, czy warto sie skupiac na ich wizerunku publicznym/osobowosci bo ona nie jest wcale papierkiem lakmusowym jakosci artystycznych dziel, ktore Ci panowie wyspiewali.

Jednak z pelnym przekonaniem moge powiedziec, ze obaj zasluguja na miejsce w panteonie muzyki rozrywkowej. Obaj nagrali dziela doskonale: Thriller wyznaczyl nowe kanony tworzenia muzyki pop, a Night At The Opera jest swoistym absolutusem Art Rocka/Album Rocka. I wedlug mnie na tym powinnismy sie skupic, a nie na ilosci narkotytow plynacych w zylach, rozwalonych pokojach hotelowych, czy skandalach seksualnych.

05.07.2009
20:31
[31]

MAD360 [ Legionista ]

Mysle ze tu dochodzimy do konkluzji , skandale siłą rzeczy sa wpisane w zycie gwiazd i nie jest to zaden wyznacznik jakosci ich twórczosci artystycznej a liczy sie tak naprawde ich muzyka bo to za nia zostana zapamietani a nie za skandale. Obaj sie bardzo ze soba roznia ale obaj tak samo zasluguja na godne miejce w panteonie najwiekszych artystów XX wieku

06.07.2009
10:41
[32]

sajlentbob [ Vetus Fungus ]

Fajny kawałek pasujący do tematu: (nieznana przeróbka starego przeboju The Jacksons i M.Jaggera w wykonaniu dwóch wymienionych w tytule wątku)



czy Freddie również w ostatnich latach swojego życia kojarzył się ze skandalami i porażkami?
W 1989 roku Queen powrócił z wielkim hukiem (i po kilkuletniej nieobecności) na scenę ze świetną płytą "The Miracle" a następnie, na rok przed śmiercią Mercurego wydał genialne "Innuendo". Ostatnia płyta jest zresztą swoistym testamentem i rozliczeniem. Dopiero po śmierci muzyka można było w pełni ją zrozumieć oraz docenić styl w jakim odszedł z tego świata i pożegnał się z fanami.

Sam słuchałem i uwielbiałem Queen od czasów szczenięcych ("The Works"). Śmierć Mercurego była dla mnie szokiem tym większym, że odszedł będąc na topie. Swoista Queenomania która potem nastąpiła, z deka mnie drażniła ale z drugiej strony dała mi możliwość zapoznania się z wszystkimi wcześniejszymi dokonaniami zespołu - praktycznie cała dyskografia zespołu trafiła ponownie do obiegu. (internet dopiero raczkował więc pozostawały klasyczne formy dystrybucji - starsze rzeczy były po prostu wcześniej nieosiągalne).
Na muzyce Jacksona również się wychowałem. Do dziś na półeczce kurzą się winylki "Thrillera" i "Bad" ale w odróżnieniu od Mercurego, Jackson odszedł przed zapowiadanym wielkim comebackiem - jako bankrut i wrak człowieka.

06.07.2009
11:35
[33]

Glazer [ Dux Limitis ]

potwierdzam [26], [27] i [32]. Rocznik '73 :)

- genialne

06.07.2009
12:04
[34]

fresherty [ Jimi Hendrix Rules! ]

Mercury tworzył dla mnie lepszą muzykę. Warto na prawdę posłuchać wcześniejszych dokonań Queen (i "Barcelona" z Monserrat Caballe). Przykłady? '39, Death on Two Legs, The Prophet's Song, Bohemian Rhapsody (z Night At The Opera), Spread Your Wings i All Dead, All Dead (News of the World) i praktycznie całą płytę Queen II (ze wskazaniem na The Match Of The Black Queen i White Queen (As It Began)). Muzyka Jacksona jakoś nigdy do mnie nie docierała.

Jeśli chodzi o warstwę obyczajową... Hm... Jackson zawsze był dla mnie skończonym zboczeńcem psychopatą (i jego śmierć jakoś tego nie zmieniła), z kolei Mercury - biseksualnym imprezowiczem, ostatnim wielkim rockmanem, z całą otoczką wyrzucania telewizorów przez okno i kilkudniowych imprez, gdzie wódka lała się strumieniami, a narkotyki wszelakie traktowane były jako zagryzka.

Tak reasumując - o Jacksonie zapomnę za pół roku, nie będę pamiętał o jego osobie. A nadal będę polował na neonową postać Mercurego do powieszenia na ścianie ;).

06.07.2009
12:27
smile
[35]

Gambit [ le Diable Blanc ]

Well...to może i ja coś tu skrobnę.

Jacksona pamiętam od czasów Thrillera. Miałem wtedy 6 lat i zobaczyłem teledysk w programie Jarmark. Niestety nie cały, bo jak chłopaki zaczęły wyłazić z grobów, to moja świętej pamięci Babcia wyłączyła TV. Dla mnie MJ to rewelacyjny taniec, wielki show i naprawdę fajne utwory. To co robił poza jakoś mniej mnie interesowało. Owszem śledziłem pobieżnie informacje o procesach, czy jakichś wybrykach z wystawianiem dziecka za balkon. Czemu taki był...kto to wie. Może kwestia choroby, na którą cierpiał (branej przez większość jako fanaberie związane z wybielaniem się), może fakt, że tatuś zafundował mu zerowe dzieciństwo. Fakt, faktem, że choć życie sobie zmarnował i to grubo, to muzyka i piosenki były z tej wysokiej półki. Jego śmierć była dla mnie szokiem, bo przyznam, że liczyłem iż coś jeszcze pokaże i to coś wielkiego.

O Freddiem i Queen natomiast usłyszałem stosunkowo późno, bo przy okazji singla Invisible Man. Co prawda wcześniej widziałem Nieśmiertelnego i muzyka bardzo mi się podobała, ale nie kojarzyłem jeszcze zespołu. Dla mnie Queen i Freddie to jeden z lepszych rockowych zespołów jakie grały. Kiedy pojawiły się pogłoski o jego chorobie jakoś nie bardzo wierzyłem. To były czasy kiedy AIDS, a zwłaszcza chorujący na to celebryci było jakimś dalekim zagrożeniem. Kiedy umarł, zrozumiałem, że coś się skończyło. Choć znałem przypadki zastępowania wokalistów w różnych zespołach po śmierci pierwszego frontmana (np. AC/DC) to jakoś wiedziałem, że Queen to tylko Freddie i jakoś nikt go nie zastąpi.

06.07.2009
12:34
[36]

GROM Giwera [ One Shot ]

Z Michaelem Jacksonem był taki problem, że on topił się w kasie od małego. On nie miał problemów finansowych NIGDY, odkąd zaczął tylko śpiewać (czyli mając kilka lat) miał pieniądze na wszystkie swoje potrzeby. Z początku były to zabawki, ciuszki i wyjazdy do 'fun parków', później samochody, domy i imprezy w najdroższych kasynach. MJ miał taki problem, że nie znał wartości pieniądza, nie czuł tego. Wiem, to może się nam wydawać dziwne, ale my od małego dostawaliśmy 'trochę grosza' od rodziców i coś musieliśmy z tym zrobić. Zbierać dalej albo kupić sobie wafelka, uczyliśmy się wartości pieniądza. On po prostu miał przedmioty bo miał w zasadzie nieograniczony (na własne potrzeby) budżet. W ostatnich latach stał się prawie bankrutem, bo przychody praktycznie ustały a wydatki się nie zmniejszyły, dlatego musiał powrócić na scenę aby znów mógł "żyć po swojemu".

MJ miał wszystko, zawsze. Dla mnie był "showmeńskim" geniuszem. Muzyka, sposób autopromocji i tworzenie wizerunku - to wszystko jego pomysł, wszystko genialne :) Wytwór własnego "ja" a nie wypromowana przez studia/wydawców gwiazda.

09.07.2009
13:20
[37]

MAD360 [ Legionista ]

Ciekawi mnie tylko czy jak minie ta cala jacksomania to czy MJ np 20 lat po smierci nadal bedzie uwielbiany i niezapomniany w tak duzym stopniu przez tyle ludzi tak jak wlasnie dzisiaj Freddie Mercury wiem ze on jest legenda i zasluguje na to miano bezapelacyjnie dowiodł to wciaz tak duzym uwielbieniem i zainteresowaniem coraz to nowszych pokolen nawet juz niedlugo bedzie 18 lat po jego smierci.Niewiem jak jest z Elvis Presley i moze sie myle ale teraz glownie jego fani to za przeproszeniem wapniaki a mlodych ludzi garstka

© 2000-2024 GRY-OnLine S.A.