GRY-Online.pl --> Archiwum Forum

Close Combat i okolice... #23

03.12.2002
12:34
smile
[1]

Ghost2 [ Panzerjäger ]

Close Combat i okolice... #23

Witamy na wątku Close Combatowej braci- fanów, maniaków, weteranów jak i kompletnych laików. Łączy ich jedno- Close Combat.

Ostatnio zaroiło się od sprawozdań z bitew w Close Combat IV oraz V. Wszyscy tez opiewaja wspaniałego Vetmoda, który NIEBAGATELNIE zmienia rozgrywkę.

A poprzednia częśc wątku pod tym linkiem:

Swoją drogą to mamy rozpęd z pisaniem postów jak blitzkrieg'40... :)

No! Teraz jest jak trzeba.

03.12.2002
12:46
smile
[2]

T_bone [ Generalleutnant ]

Ghost2 ----> Zdjęcie nie było opisane, wydaje mi się że chyba masz racje, zauważ wysokie odznaczenia załogi i oznaczenia wskazujące na ilość zniszczonych czołgów (na lufie). Po prawej ciekawe zdjęci Tygrys Królewski, nasuwa się pytanie kim są żołnierze pachający ''taczki'' ? Może to jeńcy brytyjscy ?

03.12.2002
13:00
smile
[3]

Wozu [ Panzerjäger Raider ]

Ghost2, T_Bone -> Zdjecie o ktorym byla przez Was mowa rzeczywiscie przedstawia chwile po odznaczeniu Krzyzem Rycerskim Wittmanna i jego zalogi. A na zdjeciu (troche malym), zrobionym chwilke wczesniej, Seep Dietrich, dowodca Dywizji Pancernej LSSAH sklada gratulacje zalodze tegoz samego czolgu.

03.12.2002
13:28
smile
[4]

Ghost2 [ Panzerjäger ]

T_bone! Fotka jest rzeczywiście ekstra (szacuneczek!). Co do miejsca i okoliczności jej powstania, to stawiałbym na operację "Market-Garden", kiedy Niemcy rzucili znaczne siły pancerne do skasowania angielskiej części desantu. Ci żołnierze z taczką wyglądają na jeńców, wziętych przez Niemców. Nie upieram się jednak, że było to akurat podczas tamtej bitwy, ale to była chyba jedyna okazja latem lub jesienią, kiedy żołnierze angielscy zetknęli się z Królewskimi Tygrysami. Mogę się jednak mylić (!)

03.12.2002
13:51
smile
[5]

T_bone [ Generalleutnant ]

Ghost2 ----> Chyba znowu masz racje, ci jeńcy wyglądają na ''Czerwonych diabłów". Szkoda że zdjęcie nie jest w kolorze :) Krótko o mojej kampani niemieckiej w CC4 Vetmod, moje siły walczą dzielnie amerykanów jest jednak coraz więcej, narazie próbuje wydostać ze środkowego odcinku frontu jedną z moich otoczonych Dpanc. Kluczem do tego jest zdobycie Bastogne :)

03.12.2002
14:05
[6]

U-boot [ Karl Dönitz ]

Ghost2 --> masz rację, jest chętny do objęcia 14 Gr.Kawalerii (tzn. Ja) ale nawet jeśli umrę to bedzie to miało wielki wydzwięk polityczny !!! Armia umiera ale nigdy się nie poddaje pozdrwionka z niecierpliwością czekam na moją szansę :-)

03.12.2002
14:09
smile
[7]

Ghost2 [ Panzerjäger ]

T_bone! Zdaje się, że mimowolnie odtwarzasz "los" niemieckiej 2 DPanc, która w czasie bitwy w Ardenach wyrwała do przodu (tak jak Kampfgruppe "Peiper"...), a potem okrążona z trzech stron przez Aliantów zebrała potężne baty. Alianckie lotnictwo też dołożyło wtedy swoje. Swoją drogą, z jakiej dywizji są Twoje oddziały?

03.12.2002
14:12
smile
[8]

T_bone [ Generalleutnant ]

U-boot ----> Wierze że utrzymasz się w pierwszej turze, a w drugiej rozpatrzymy twój wniosek o wycofanie się :)))) I tak 10 pancerna będzie musiała po was sprzątać :))

03.12.2002
14:19
smile
[9]

T_bone [ Generalleutnant ]

Ghost2 ----> Ta wyrywająca się z okrążenia to 116 Dpanc. czyli KG Waldenburg, jednostka na prawo od niej to dywizja Lehr. A 2 Pancerna to ta najbardziej wysunięta jednostka na północy :)) W Bastogne jest 1SS.

03.12.2002
14:25
smile
[10]

Mackay [ Red Devil ]

o Wy dranie! takie oszczerstwa!!! zaden Czerwony Diabel nigdy nie pchal niemieckiej taczki!! Zdjecie to przedstawia Tygrysa Krolewskiego (wieza typu Porsche) z 101.batalionu czolgow ciezkich SS, schowane przed atakami powietrznymi czolgi i zalogi, wykorzystywano jencow do zadan pomocniczych - na zdjeciu dwaj jency brytyjscy rozwoza termosy z zupa - walki wokol Caen lipiec 1944 w tym czasie to jeszcze nikt nie myslal o Market-Garden... T_bone ---->> gratuluje neo+, czekam na oblewanie :))) Wozu --->> nie myslales czasem byl zalozyc jakis watek modelarski?? wbrew pozorom nie gadali bysmy sami ze soba! co o tym myslisz?

03.12.2002
14:31
smile
[11]

Ghost2 [ Panzerjäger ]

T_bone! O ile dobrze pamiętam 116 DPanc też została udupiona przez Aliantów, tak jak 2 DPanc. Jeżeli w Bastogne siedzi 1 SS (DPanc, czyli LSSAH), tzn. "czarna" alternatywa zwycięża w Ardenach... :)

03.12.2002
14:34
smile
[12]

Ghost2 [ Panzerjäger ]

T-bone! O ile się nie mylę, to 116 DPanc została udupiona przez Aliantów i brak paliwa, tak samo jak 2 DPanc. Jeżeli w Bastogne siedzi 1 SS (czyli LSSAH...), to znaczy, że "czarna" alternatywa wygrywa... :)

03.12.2002
14:48
smile
[13]

Yaca Killer [ **** ]

Witam oficyjerów. Ale tu teraz postów ... do czytania tyle co w grubym dzienniku :D w weekend w końcu sprawdziłem sobie tego VetModa ... i jest niezły kilka ciekawostek, które wychwyciłem z obcowania z tym modzikiem (gram Axis, ustawienia: Axis Hero-Allies Recruit) - primo: żołnierze alianccy to cyborgi. trafiają z końca mapy moich dzielnych niemiaszków i to prosto w twarz :) ich granaty są wypełnione iperytem ;) albo są to "holy grenade"(vide Monty Python) na potwierdzenie tego opiszę akcję: kilkunastu moich panzer grenadierów (dwa oddziały) wpadło do chaty, w chatce sąsiedniej był oddział piechoty alianckiej. Moi chłopcy rzucili granaty (kilkanaście sztuk) .. zginęło czterech aliantów ... w odpowiedzi jeden z nich wrzucił coś do mojej chatki i ... wszyscy moi żołnierze padli jak muchy ... czy to nie jest zastanawiające ... z góry mówię, że nie było żadnych wielkich fajerwerków ... ot taki mały granatny wybuch ;) - secundo: moździerze ... wspaniała broń czasami moi chłopcy potrafią mi9eć na koncie po 20 wrogów :))))) szkoda tylko, że ja mam tych moździerzy 3 a komputer po 8 w oddziale :( jak narazie dobrze mi idzie .. już zdobyłem Bastogne, a Kampfgruppe Von Bohm już grasuje za Mozą :)) wszystkim niezdecydowanym serdecznie polecam pozdrówka a tu kolejny Wittmanik :) ------>

03.12.2002
15:08
smile
[14]

Mackay [ Red Devil ]

no wiec wlasnie Yaca, tez uwazam ze z tym modem cos nie jest do konca w porzadku...

03.12.2002
15:21
smile
[15]

T_bone [ Generalleutnant ]

Mackay ----> Wiedziałem że taka będzie twoja reakcja :)))))) A neo+ będzie dopiero w poniedziałek więc czekam... Kiedyś (dwa lata temu) też kleiłem modele, ale nie miałem do tego talentu (Malowanie) z chęcią bym poglądał zdjęcia waszych dzieł :) Yaca Killer ----> Jeśli wbiegli move fast to mieli rzeczywiście rozrywkę :)) Co nie zmienia faktu że twoje uwagi są słuszne. Tymczasem elementy KG Peiper zniszczyły 9 Amer. Dpanc. i planuje dalszy marsz przez Ardeny.

03.12.2002
15:44
smile
[16]

Wozu [ Panzerjäger Raider ]

Mackay -> Co do odrebnego watku... Kurcze nie wiem :P. No bo to bylby watek hostoryczno-modelarsko-growy (gierkowy?;)). Samyvh watkow z historia 2ws i grami nawiazujacymi jet troche (chocby wlasnie Close Combat czy Combat Mission). Watkow militarno-historycznych ... no jest jeden ;) "Kantyna Oficerska". Tylko niekiedy poruszam w watkach tematy modelarskie, ale widze, ze jak rusze to kilka osob sie odzwie ;-). Musze przyznac, ze w CC nie gralem... no moze w 1 ale to bylo dawno i nieprawda :P. Pamietam, ze wtedy dzialal na mnie Steel Panthers. Teraz cierpie na chroniczny brak czasu i moge sobie pozwolic co najwyzej na zagranie w Combat Mission i sklejenie czegos. A poza tym wole wypowiadac sie o modelarstwie pod katem historii 2ws niz o modelarstwie w ogole. Wspolczesne Abramsy czy Leopardy nie ciagna mnie ;-)

03.12.2002
16:17
[17]

janko [ Konsul ]

Mackay, Wozu --> to jak ten wątek modelarski jednak zdecydujecie się zacząć to jest nas trzech. :o)

03.12.2002
19:57
[18]

olivier [ unterfeldwebel ]

Z tym zdjęciem i anglikami to bardzo dziwna historia. --->Mac.Raczej nie jest to 101(501) schwere Panzer Abteilung (dowódcą do 8 sierpnia był sam Wittman) gdyż w Normandii nie posiadał on czołgów Tiger II, a tylko Tiger I. Wprawdzie pierwsza kompania tej jednostki dostała czołgi TigerII -dopiero w sierpniu- to we francji nie walczyła; polecam link do strony o jednostkach SS. Królewskie tygrysy miały natomist w Normandii 2 kompanie schwere Panzer Abteilung 503 (o czym na wskazanej przezemnie stronie nie ma mowy), można o tym przeczytać na achtungpazer.com. Najprawdopodobniej więc zdjęcie zostało wykonane podczas Market -Garden, gdzie akurat jeńców brytyjskich nie brakowało (ok 6,5 tysiąca wzietych do niewoli), poza tym na ziemi leży bardzo dużo liści a i drzewa są mocno ogołocone więc jesień tuż tuż..:)

03.12.2002
20:54
smile
[19]

T_bone [ Generalleutnant ]

Olivier ----> Coooo Czerwone Diabły w niewoli, to nie możliwe oni nie mogą pchać tych niemieckich taczek :))))))))) Swoją drogą też mnie to zastanowiło, Tygrys Królewski w okolicach Caen, ale wtedy zobaczyłem to --------->

03.12.2002
21:49
smile
[20]

AK_StasiuX [ Legionista ]

Witam wszystkich :). Pewnie niektórzy kojarzą mnie już ze strony www.closecombat.prv.pl , to dobrze ;). Bardzo fajnie jest tak nagle dowiedzieć się ze istnieją jeszcze ludzie grający w mądre gry, czyli serie Close Combat :). Z tego co widzę to niektórzy z Was mają talent do opisywania wydarzeń z pola walki, bardzo mi się to podoba, dlatego chciałbym was zachęcić do współpracy. Na w/w stronie jest dział który nazywa się Battelfield, dział ten jest na razie pusty.... ale.... :) Aha... jeszcze jedna sprawa. Mówicie ze gracie we wspólne kampanie, czy mógłbym się dowiedzieć w jaki sposób i na jakich zasadach ?

03.12.2002
22:00
smile
[21]

T_bone [ Generalleutnant ]

AK_StasiuX ----> Nareszczcie Witam w CC i okolice :)))) To miło że podobają ci się nasze opowiadania :) Co do kampani to narazie (niestety bezemnie) toczy się kampania w CC5, dokładne zasady wytłumaczy ci Mackay, ja tylko powiem że każdy dow. jedną jednoską i dowódcy po koleji przesyłają sobie sejwy po każdej bitwie do następnego w kolejności, tyle ja wiem :)

03.12.2002
22:05
smile
[22]

Lipton [ 101st Airborne ]

AK_StasiuX--> Witam:) W sumie to bone powiedzial wszystko co trzeba jezeli chodzi o ogolna istote tej inicjatywy. Co to opowiadanek, to do konca tygodnia skoncze swoje i na dobry poczatek Ci je wysle, moze Ci sie spodoba:), a jak nie to nastepnym razem bardziej sie postaram:)

03.12.2002
22:09
smile
[23]

Yoghurt [ Senator ]

Witamy autora stronki, która mi sie niebywale spodobała :) Battlefield puste? Podeślę ci na razie to, co miałem tutaj wklejane- Mederet :) Wkrótce druga czesc tejże bitwy :)

03.12.2002
22:32
smile
[24]

T_bone [ Generalleutnant ]

AK_StasiuX ----> Podeśle ci opis bitwy o Martlange, tylko jedno pytanie załączyć screeny ?

03.12.2002
22:40
smile
[25]

Mackay [ Red Devil ]

Witam kolege Stasia w naszej kwaterze! zasada kampanii jest prosta jak instrukcja zapalniczki... chodzi o to ze zamiast grac wszystkie bitwy w zwyklej kampanii CC5, podzielilismy sie na jednostki, kazdy ma swoja jednostke i gramy po jednej bitwie, po jej zakonczeniu piszemy opowiadanko i wysylamy plik dalej, nie jest to moze idealne rozwiazanie bo kampania jest dosc latwa, ale opowiadanka sa arcyciekawe i wzmacnia to w nasz poczucie braterstwa...kazdy sie lubi jak Monty z Pattonem ;)))) Opowiadanek jest juz sporo, chlopaki jednak sami musza Ci je wyslac - no wiesz prawa autorskie... Widzialem ze narzekales troche na brak pomocy ze strony innym klanowiczow - jakbys potrzebowal jakiejs pomocy to mow smialo w czym mozna pomoc - jestem pewien ze kazdy pomoze jak umie... Olivier ---->> "...pierwszych 50 egzemplarzy mialo wieze firmy Porsche. Wszystkie nastepne czolgi mialy wieze firmy Henschel..." "...Tiger II zostal po raz pierwszy uzyty bojowo na froncie wschodnim w maju 44, na froncie zachodnim w sierpniu tego roku w Normandii...(w domysle wokol Caen - bo gdziezby indziej?)" Pierwszy cytat swiadczy o tym ze byly to jeden z pierwszych Tygrysow tego typu - Arnhem odpada - bo wszystkie Tygrysy Krolewskie ktore uderzyly (a wlasciwie nie zdazyly uderzyc) na spadochroniarzy, wyjechaly prosto z poligonow treningowych (slynny film propagandowy - masa Tiger II na pustym polu jedzie w szyku defiladowym) W sierpniu 1944 101 Ciezkich SS walczyla wlasnie pod Caen... pomylilem sie co do daty - bo napisalem lipiec...

03.12.2002
23:24
smile
[26]

AK_StasiuX [ Legionista ]

T_bone ---> Takkk... screeny to fajna sprawa :). Mackay ---> Ok, już kumam, ale mam jeszcze parę pytań... 1/ W ile osób najwięcej graliście w taki sposób 2/ Czy można edytować oddziały wroga przed bitwa ? (jak tak to trochę bezsensu, bo ktoś sobie ustawi same czołgi a przeciwnikowi da parę oddziałów MG i wygraną ma na 100%) 3/ Jak rozwiązujecie sprawę z save'wowaniem, chodzi mi o to ze np. ktoś może tak długo grac sobie w swoja bitwę aż skończy ja z najlepszy wynikiem...trochę nierealne.. 4/ Jeszcze jedno... :), czy jak ktoś skończy swoją bitwę i później jest tura strategiczna to czy może on rozstawić jednostki innych graczy ? Jak rozwiązujecie ten problem ? Ok, to chyba wszystkie pytania które mam (na razie ;). Sorry za kłopot. Jeśli znajdziecie jakieś ciekawe informacje na temat CC, albo napisaliście recenzje jakiegoś moda albo macie jeszcze cos innego dotyczącego serii Close Combat to piszcie. Fajnie będzie.... :).

04.12.2002
08:31
[27]

U-boot [ Karl Dönitz ]

AK_StasiuX --> Witam w domu :-)) 1. To jest pierwsza tego typu zabawa jaką tu wspólnie przeprowadzamy a skład ilościowy widać w wykazie dowódców !! 2. Można edytować oddziały wroga ale po co ?? Liczymy na swoją wzjemną uczciwość, na początku było powiedziane, że nic tam nie zmieniamy !!! To co sobie weźmie komputer jest jego !!! 3. Znowy liczymy na uczciwość, nie jesteśmy zbieraniną smarkaterii --> w CC gra elita :-))) 4. Rozplanowanie jednostek odbywa się wspólnie (miało to miejsce raptem raz) ktoś coś proponuje na forum wszyscy się wypowiadają czy im to pasuje a Mackay (mający w tym czasie sejwa) wydaje polecenia ruchu jednostkom i tyle !!! Pozdrowionka

04.12.2002
10:36
smile
[28]

T_bone [ Generalleutnant ]

AK_StasiuX -----> Dzisiaj podeśle ci moje opowiadanie jak będe miał czas :)

04.12.2002
14:10
smile
[29]

Ghost2 [ Panzerjäger ]

"327 Grupa Inżynieryjna" melduje się na rozkaz - wkrótce debrief i nieco screenów.

04.12.2002
14:14
smile
[30]

T_bone [ Generalleutnant ]

AK_StasiuX ----> Potwierzdz czy dostałeś przesyłkę bo miłałem mały problem z Outlookiem. Sytuacja na moim froncie rozwija się ciekawie, choć nie na moją korzyść, kilka jednostek jest okrążonych i kończą im się zapasy, myślę że szykują się bitwy o których warto napisać jakieś opowiadanie :)) Może w weekend :)

04.12.2002
16:02
smile
[31]

Ghost2 [ Panzerjäger ]

Yoghurt! Uważaj, bo Ci ktoś sprzątnie to licytowane CC4 sprzed nosa! A szkoda by było, to oryginał!

04.12.2002
19:10
smile
[32]

Ghost2 [ Panzerjäger ]

327th Heavy Infantry Group - war "diary"... 6.VI.1944 - wczesne przedpołudnie Kiedy minęły pierwsze emocje związane ze zdobyciem umocnień na plaży i pozbierano rannych oraz tych, którzy polegli, żołnierze 327 Grupy Inżynieryjnej mogli sobie pozwolić na krótki odpoczynek.. Okazało się, że obie radiostacje przepadły podczas lądowania. Nie było sensu ich szukać – „umoczone” w morskiej wodzie raczej nie nadawałyby się do użytku. Porucznik Leahy, który w tej chwili był najstarszy stopniem, wysłał kilka niewielkich patroli dla zbadania sąsiedztwa i przekonania się, kto ewentualnie jest „w pobliżu”... Po kilku godzinach wróciły prawie wszystkie i meldowały, że w promieniu najbliższych kilku kilometrów nie ma żywej duszy. Wyglądało na to, że 327 Inżynieryjna trafiła w całkiem sporą lukę. Nie dość że pomiędzy oddziałami niemieckimi, ale także pomiędzy alianckimi. Z patrolem, który wrócił najpóźniej, przyczłapał zmęczony łącznik z dowództwa pułku, który przyniósł rozkaz, że oddział przemieszczał się w głąb lądu, w kierunku strefy lądowania 327 pułku piechoty szybowcowej. Generał Maxwell Taylor chciał zebrać w miarę możności jak najwięcej żołnierzy swojej dywizji, rozproszonych po nocnym lądowaniu lub desancie z morza i uderzyć na Carentan, żeby w ten sposób zablokować niemieckim posiłkom drogę w kierunku plaż inwazyjnych, albo przynajmniej maksymalnie opóźnić ich nadejście. Nie bardzo było wiadomo, jakich oddziałów mieliby się spodziewać żołnierze 101 DPD. Mogli to być równie dobrze grenadierzy którejś z przesłonowych dywizji obsadzających brzeg kanału La Manche, jak i czołgiści, których najbardziej obawiało się alianckie dowództwo...

04.12.2002
19:29
smile
[33]

Ghost2 [ Panzerjäger ]

6.VI.1944 - godziny przedpołudniowe Podczas marszu w kierunku wskazanym przez łącznika oddział porucznika Leahy’ego zbierał pojedynczych amerykańskich żołnierzy, którzy od wylądowania w nocy chowali się przed Niemcami. W ten sposób uzupełnione zostały straty poniesione na plaży. Pluton wsparcia zyskał jeszcze jeden ckm i „sztukowaną” drużynę pionierów, która posiadała jednak szeregowca Odoma – operatora miotacza płomieni. W drugim plutonie nowym nabytkiem był snajper, sierżant Padilla. Z pochodzenia Latynos, bardzo chciał się odkuć na Niemcach za to, że musiał się ukrywać po lądowaniu i niewiele zdziałał w nocy. Leahy dołączył do pierwszego plutonu kaprala Sumnera z sekcją bazooki. Tak na wszelki wypadek...

04.12.2002
19:30
smile
[34]

Ghost2 [ Panzerjäger ]

Ostatecznie, 327 Grupa Inżynieryjna wyglądała po uzupełnieniu składu następująco:

04.12.2002
19:37
smile
[35]

Ghost2 [ Panzerjäger ]

6.VI.1944 wciąż jeszcze przedpołudnie Czym bliżej było do lądowiska szybowców 327 poruszała się coraz ostrożniej. Zresztą teren zrobił się „typowo” normadzki. Niewielkie i piaszczyste wzniesienia, które dominowały w pobliżu plaż, ustępowały terenom uprawnym. Normandzcy rolnicy od niepamiętnych czasów zabezpieczali swoje pola przed silnym wiatrem znad kanału i... sasiadami, budując kamienne murki, które porośnięte trawą i krzakami, zamieniały się w gęsty i trwały żywopłot. Taki krajobraz ułatwiał skryte podejście do celu. Ułatwiał też skuteczną obronę... Lądowisko szybowców znajdowało się w pobliżu drogi biegnącej z odcinka desantowego „Uncle Red” w kierunku St.Mere Eglise. 327 Inżynieryjna powoli zbliżała się do tej drogi. Było coraz cieplej. Już pierwszy rzut oka pozwolił stwierdzić porucznikowi Leahy’emu, że desant szybowcowy nie przebiegł w pełni udanie. W promieniu kilometra widać było wraki szybowców Waco, którymi 327 pułk leciał do Normandii.

04.12.2002
19:40
smile
[36]

Ghost2 [ Panzerjäger ]

6.VI.1944 gdzieś wśród normandzkich żywopłotów... - Pewnie jest ich więcej. Leahy podzielił się swoimi obawami z porucznikiem Aaronem prowadzącym drugi pluton. Ten też miał niewesoła minę. Przy wrakach nie było nikogo widać, a to mogło oznaczać, że ci żołnierze, którzy wylądowali cało, zostali potem wyparci przez Niemców ze strefy lądowania, albo zginęli. Leahy rozmieścił żołnierzy głównie wzdłuż drogi. Mieli w ten sposób dobry widok na pole z wrakami szybowców i w razie czego niezłe stanowiska obronne. Najbardziej w lewo znalazła się drużyna sierżanta Jakobsa. Ubezpieczał ich jeden karabin maszynowy i pionierzy ukryci w krzakach żywopłotu. Po drugiej stronie zarośli ulokował się sierżant Padilla, który miał swoim karabinem snajperskim obrzydzać życie Niemcom, gdyby chcieli atakować przez środek pola. Stanowisko miał niezłe – we wraku szybowca. Kolejna drużyna z ckm-em mogła wziąć chętnych do „szarży” przez pole w krzyżowy ogień. Dalsze dwa karabiny maszynowe ryglowaly wylot drogi prostopadłej do żywopłotu. Obie sekcje moździerzy ulokowane były centralnie.

04.12.2002
19:45
smile
[37]

Ghost2 [ Panzerjäger ]

6.VI.1944 - Ar, weźmiesz dwie drużyny i wybadacie kierunek St.Mere Eglise. W razie czego wesprzemy was moździerzami i bazooką. - Ok. Odpowiedział porucznik Aaron. - Let’s move! Padło sciszonym głosem i część żołnierzy oddaliła się w kierunku St.Mere Eglise. Dobiegały stamtąd odgłosy ciężkiej walki, co troche niepokoiło Leahy’ego, bo w pobliżu było cicho. – Zupełnie jak przed lądowaniem na plaży... Pomyślał. – Tylko na szczęście nie ma tego ch...nego kołysania! Grupa Aarona zniknęła za żywopłotem i przez chwilę nic się nie działo. Aż nagle od strony stanowisk Jacobsa rozległy się strzały. Zaraz potem do tego hałasu dołączył się browning, ulokowany w żywopłocie. Nadchodzili Niemcy! Krótka, ale gwałtowna wymiana ognia po obu stronach żywopłotu zaczęła słabnąć. Dwie niemieckie drużyny zostały wystrzelane do nogi. Sierżanta Jacobsa zaniepokoiła zajadłość, z którą Niemcy pchali się do przodu. Wyglądało na to, że nie są to żadne „chlebowe” oddziały, ale ktoś o wiele lepszy... – Ty, sprawdź, kto to taki nas tu podchodził. Będziemy cię osłaniać. Wskazany popełzł w kierunku niemieckich trupów. Wrócił po chwili. Był przejęty. – Sierżancie! To niemieccy spadochroniarze - 6 pułk spadochronowy! Jacobs tylko zaklął po cichu i posłał informację do porucznika Leahy’ego, jednocześnie prosząc o posiłki, ponieważ miał dwóch rannych i nie za dużo amunicji.

04.12.2002
19:47
smile
[38]

Ghost2 [ Panzerjäger ]

6.VI.1944 Żołnierze, którzy mieli stanowiska, wzdłuż drogi, na odgłos strzałów zaczęli uważniej obserwować pole i już po kilku chwilach jeden z nich wypatrzył najpierw kolejny oddział Niemców czołgający się w ich stronę. Inny, który obserwował prześwit w żywopłocie, zobaczył Niemców pchających krótkolufowe działo. Za moment w pobliżu stanowiska ckm-u zrobiło się niebezpiecznie. Nadciągała kolejna grupa niemieckich spadochroniarzy. Leahy wydał rozkaz moździerzom, żeby ostrzelały Niemców na polu i ich działo. Potem ruszył na pomoc Jacobsowi. Pare chwil później pierwsze granaty moździerzowe poleciały w kierunku Niemców. Wsparcie ogniowe przyszło w ostatniej chwili, ponieważ oddział pionierów usadowiony w żywopłocie uległ przewadze i został wybity do nogi. Do żołnierzy 327 Inżynieryjnej uśmiechnęło się szczęście jeden z pocisków moździerzy trafił wprost w niemiecką armatę i uciszył najgroźniejszy argument ogniowy przeciwnika. Padilla schowany w szybowcu rozpoczął wreszcie swoją prywatną wojnę z Niemcami. Wystrzelił kilka razy. Był pewien, że przynajmniej raz trafił. Może dwa. Trudno było coś zobaczyć w tym dymie, jaki snuł się po polu.

04.12.2002
19:49
smile
[39]

Ghost2 [ Panzerjäger ]

6.VI.1944 O ile sytuacja w pobliżu stanowisk Jacobsa była jako tako opanowana, to Aaron miał kłopoty i to duże. Wysunięta do przodu drużyna nie napotkała nikogo. Druga, idąca jej śladem, natknęła się na cały pluton Niemców i... przeszła na wieczną wartę. Oba ckm-y ulokowane w pobliżu zbiegu dróg powstrzymywały Niemców gęstym ogniem. Wymiana ognia przy skrzyżowaniu robiła się coraz gęstsza. Widocznie Niemcy postanowili w tym miejscu rozpołowić teren zajęty przez Aliantów. Robiło się groźnie, ponieważ jeden z moździerzy zgłosił brak amunicji. Chwilę później zginął porucznik Aaron. Pozostali amerykańscy żołnierze byli przygwożdżeni ogniem Niemców do ziemi i zaczynali się zastanawiać nad ewentualnym odwrotem.

04.12.2002
19:50
smile
[40]

Ghost2 [ Panzerjäger ]

6.VI.1944 Padilla, który dotychczas siedział schowany za szybowcem i polował na Niemców, postanowił opuścić to stanowisko i pomóc kolegom przy skrzyżowaniu. Ledwo wysunął się zza skrzydła, musiał wracać. Niemcy próbowali jeszcze raz wykurzyć oddział, który przysporzył im takich strat na początku starcia. W krzyżowym ogniu browninga spod żywopłotu i Padilli spod szybowca zginęło kilku Niemców. Reszta zaległa na polu. Wtedy odezwał się niemiecki MG ulokowany po drugiej stronie pola. Musiał się nieźle ustawić, bo w krótkim czasie ustrzelił obsługę ckm-u. Na polu walki został także sierżant Padilla, który jednakże zabrał ze sobą kilku wrogów. Kiedy ucichły strzaly spod żywopłotu, trzej Niemcy ruszyli w kierunku milczących stanowisk. Byli już bardzo blisko, kiedy rozległy się strzały. Najpierw jeden upadł, potem – drugi, trzeciego dosięgnął celny strzał, kiedy dobiegał do rozbitego browninga. Resztki drużyny Jacobsa, który w międzyczasie poległ w wymianie ognia z niemieckim patrolem, urządziły skuteczną zasadzkę. Sytuacja w tym miejscu wydawała się opanowana.

04.12.2002
19:53
smile
[41]

Ghost2 [ Panzerjäger ]

6.VI.1944 Siła ogniowa trzech ckm-ów i reszty żołnierzy znajdujących się przy skrzyżowaniu przemogła w końcu Niemców. Dwa razy zrywali się do ataku na stanowiska grupy Aarona, a raczej tego co z niej pozostało, dwa razy przygniatał ich ogień ckm-ów. W końcu moździerzyści, którzy nie mieli już amunicji i włączyli się do walki jako zwykła piechota, obeszli skrzyżowanie i ostrzelali Niemców od tyłu, zabijając ostatnich żołnierzy nieprzyjaciela.

04.12.2002
19:55
smile
[42]

Ghost2 [ Panzerjäger ]

6.VI.1944 Ostatnią niewiadomą były wrogie stanowiska w pobliżu miejsca, gdzie na początku zaobserwowano działo. Żołnierze 327 Grupy Inżynieryjnej, którzy jeszcze byli zdolni do walki, zebrali się wokół porucznika Leahy’ego. Ten podzielił ich na kilka niewielkich grupek – Macie skrycie podejść. Jeżeli będzie trzeba, poczołgacie się. Zobaczycie, czy są tam jeszcze jacyś Niemcy i w miarę możności popędzicie ich. Weźcie amunicję od rannych i zabitych, i uważać, do cholery! Dość już było trupów dzisiaj. Leahy, który w walce o skrzyżowanie dróg sam został ranny i z trudem się poruszał, został na miejscu z kilkoma ciężej rannymi. Jeden z zespołów penetrujących pole walki nie miał szczęścia, wpadł w zasadzkę i został wybity przez snajpera.

04.12.2002
19:56
smile
[43]

Ghost2 [ Panzerjäger ]

6.VI.1944 Ostatecznie Niemcy zostali wypchnięci ze strefy lądowania szybowców, ale utrzymali ważną drogę w kierunku St.Marie du Come.

04.12.2002
20:00
smile
[44]

Ghost2 [ Panzerjäger ]

327th Heavy Infantry Group - war "diary"... Porucznik Leahy, który z konieczności objął dowództwo 327 Grupy Inżynieryjnej, okazał niezłym jak na nowego oficeera dowódcą, mimo że został ranny. Lekarze twierdzą, że wkrótce powinien wrócić do zdrowia...

04.12.2002
20:02
smile
[45]

Ghost2 [ Panzerjäger ]

327th Heavy Infantry Group - war "diary"... Sekcja karabinu maszynowego '50, dowodzona przez sierżanta Boyle'a, też się nie oszczędzała.

04.12.2002
20:04
smile
[46]

Ghost2 [ Panzerjäger ]

327th Heavy Infantry Group - war "diary"... Drużyna dowodzenia porucznika Aarona poniosła duże straty w walce o skrzyżowanie.

04.12.2002
20:05
smile
[47]

Ghost2 [ Panzerjäger ]

327th Heavy Infantry Group - war "diary"... "50"-ka kaprala Garibaldiego też "pracowała" przy skrzyżowaniu dróg i nie była gorsza od ckm-u sierżanta Boyle'a.

04.12.2002
20:07
smile
[48]

Ghost2 [ Panzerjäger ]

327th Heavy Infantry Group - war "diary"... Na polu walki pozostał niestety sierżant Padilla, odznaczony pośmiertnie Brązową Gwiazdą.

04.12.2002
20:09
smile
[49]

Ghost2 [ Panzerjäger ]

327th Heavy Infantry Group - war "diary"... Dokonania moździerzystów kaprala Oswalda też zasługują na uwagę, mimo że HQ nie uhonorowało ich żadnym odznaczeniem.

04.12.2002
20:13
smile
[50]

Ghost2 [ Panzerjäger ]

327th Heavy Infantry Group - war "diary"... Dowództwo pułku piechoty szybowcowej jest zadowolone z osiągnięć bojowych 327 Grupy Inżynieryjnej, która mimo poniesionych strat była w stanie oczyścić strefę lądowania szybowców i przez to umożliwić przybycie drogą powietrzną posiłków dla 101 Dywizji Powietrznodesantowej.

04.12.2002
20:16
smile
[51]

Ghost2 [ Panzerjäger ]

A teraz "poważnie"! Co za lebiega dopuściła Niemców z 6 Spadochronowego do strefy lądowania szybowców... Kto tam był przede mną...?! Lepiej niech się nie przyznaje... / :) /

04.12.2002
20:50
[52]

koxbox [ ]

Ghost2-----> Grasz w CC5 z Vetmodem??

04.12.2002
20:51
[53]

U-boot [ Karl Dönitz ]

Ghost2 --> plik odebrany, jednostki do ataku szykują się w tempie błyskawicznym !!! p.s. Ja wiem kto ale niech się sam przyzna !!!

04.12.2002
20:55
smile
[54]

Mackay [ Red Devil ]

Buahahahahah Ghost :D To ja tam bylem i to ja dalem noge z tego rejonu - pomyslalem ze wolisz oddac troche krwi miedzy zywoplotami niz dalej wietrzyc dupsko na plazy :)))

04.12.2002
20:58
smile
[55]

Ghost2 [ Panzerjäger ]

Idę na zasłużony odpoczynek przed następnym starciem, ale jeszcze odpowiem na pytanie. koxbox! Jest to czysty (chyba...) CC5. Nie potrafię tego powiedzieć, ponieważ gra nie zaczęła się ode mnie. Najprędzej będzie to wiedział Mackay. U-boot! Już mi przeszło! Pies tańcował z tą ofiarą, która wpuściła wojsko Von der Heydtego na lądowisko szybowców. Ważne, że moje ogniopały nie dały się wyprzeć z pola walki!

04.12.2002
21:00
smile
[56]

Ghost2 [ Panzerjäger ]

Mackay! Ty, "taki owaki", to takie numery robisz swoim aliantom...? Nu, pogodi! :)

04.12.2002
21:41
[57]

darkog [ Legionista ]

Wiem że idę na łatwiznę , ale jak ktoś by mi dał namiar na Vetmoda do CC5 , oszczędził by mi przeszukiwania netu.

04.12.2002
21:58
smile
[58]

koxbox [ ]

darkog----> https://www.close-combat.net/

04.12.2002
22:14
smile
[59]

T_bone [ Generalleutnant ]

Ghost2 ----> Świetne opowiadanie, teraz jeszcze bardziej żałuje że się nie załapałem na waszą kampanię :)

04.12.2002
22:30
smile
[60]

Dekert [ Pretorianin ]

Gdzies w Normandii.... Lutz; Lutz -zaniosles staremu papiery z sekcji nasluchu ? Nie. Brakuje mi jeszce z rejonu 90DP. Coz cie tak oni zainteresowali ? Ta cisza w eterze mnie mocno zastanawia. Jeszcze kilka dni temu to im sie geba nie zamykala, teraz zapanowala dziwna cisza. Powiedz Lose-mu zeby sie lepiej starali, bo znowu mu sie ktos pojawi gdzie nikt niemial prawa byc. Nic, doniose mu pozniej, stary mi glowy nie urwie, z ostatnich meldonkow i tak wynikalo ze 90 stanela. I najwyrazniej nie zamierza sie ruszac, jakis narwaniec mocno kogos oklinal za spoznione dostawy prowiantu. Masz cos jeszcze dla mnie Koch. Nie, idz juz major nie lubi czekac.

04.12.2002
23:00
[61]

U-boot [ Karl Dönitz ]

- I co Kowalski, nici z dupczenia ? - Zamkij się szwabie, jak mnie wkurwisz to z Ciebie skorzystam, mi tam wszystko jedno byle ciepłe było !! Boże co to za rasa Ci Polacy "Wódz" nie zdąrzył z nimi zrobić porządku i teraz muszę się z nimi męczyć. Wczorajszy dzień spowodował ogólną wściekłość w oddziale, czego nie mogę powiedzieć o sobie. Przed kompanią wystąpił młody dowódca i zaczął się tłumaczyć (nie dopomyślenia w mojej armi ---> rozkazy się oznajmia a żołnierz je przyjmuje do wiadomości i wykonuje bez szemrania). Armia USA jest zupełnie inna. Panowie - powiedział Yanke - nie będzie ciepłych papci i grzanego piwa. Naczelny postanowił posłac nas na jeszcze jedną bitwę, mamy zając kolejną miejscowość. Niestety desant nie przebiega po naszej myśli. Zajmowania dziura była przez chwilę w naszych rękach teraz jest opuszczona lecz widziano kręcące się jednostki wroga. To tyle. Przygotować się za godzinę wymarsz !! Ludzkich przekleństw było co nie miara lecz ja cieszyłem się w głebi ducha, jest kolejna szansa dostania się do niewoli, biorąc pod uwagę morale moich "kamratów" może być dobrze a i przecież moi ziomkowie nie atakowali by nie mając przewagi w sprzęcie i ludziach. Już widziałem oczyma wyobraźni Tych amerykańskich chłopców rozerwanych na strzępy i siebie z wizytą u Lwa. Nadchodzące godziny miały wszystko wyjaśnić !!

04.12.2002
23:02
[62]

U-boot [ Karl Dönitz ]

To co zobaczyły moje oczy po wejsciu do miasteczka było przerażające, Niemcy wchodzili drogą tuż przy nas wystawieni na ostrzał w każdej pozycji, kto nimi dowodził, co za matoł !!

04.12.2002
23:07
[63]

U-boot [ Karl Dönitz ]

Yanke nie musiał się wysilać, poprostu kazał strzelać i to przynosiło zatrważające skutki, Niemcy padali jak muchy nie czyniąc żadnych poważniejszych wyrw w szeregach amerykańskich, walka trwała kilkanaście minut i na ulicach nie było widać żywych Niemców - same trupy Bogowie - kolejne dni spedze w niewoli :-((( Jak długo jeszcze, gdzie są chłopcy z SS tylko w nich nadzieja !!

04.12.2002
23:11
[64]

U-boot [ Karl Dönitz ]

Statystyka tylko potwierdziła mijające wydarzenia :-((

04.12.2002
23:14
[65]

U-boot [ Karl Dönitz ]

Wielu żołnierzy zostało odznaczonych ale ten odział jest najlepszy !!

04.12.2002
23:17
[66]

U-boot [ Karl Dönitz ]

Niektórzy otrzymali odznaczenia pośmiertnie !

04.12.2002
23:19
[67]

U-boot [ Karl Dönitz ]

To tyle naprawdę nie było co pisać :-(( Wszystko potoczyło się błyskawicznie i bardzo łatwo !! plik jest juz u Liptona !!! powodzenia życzy firma :-))

05.12.2002
11:25
smile
[68]

Yaca Killer [ **** ]

cześć oficyjerowie :)) Ghost, Ubi > gratuluję :) Lipton --> dawaj czadu, bo nie mogę się doczekać Mack --> mam nadzieję, że teraz wyślesz mnie tam gdzie będzie walka ... bo jak narazie moje chłopaki tylko plądrują piwnice, zabijają kobiety i gwałcą dzieci i starców ;c)) (co za niezdysyplinowana banda)

05.12.2002
14:52
[69]

U-boot [ Karl Dönitz ]

Yaca Killer --> nie ma czego gratulowć ;-(((, gdybym jednostki zostawił tak jak je wrzucił komputer zwycięstwo było by nie mniejsze, nie miałem co tam robić, ot tyle co wysłałem jedną jednostkę która zajęła wszystkie VL i cała moja praca w tym pojedynku się skończyła !!! Lipton --> czekamy na weści od Ciebie !!!

05.12.2002
15:07
[70]

Ghost2 [ Panzerjäger ]

Yaca Killer! Uważaj, żeby Cię Mackay nie wpuścił w takie bagno jak mnie - na szybowcowisku... :)

05.12.2002
19:02
[71]

olivier [ unterfeldwebel ]

Korzystając z przerwy w walce poczepiam się trochę Maca:)) Pomyliłeś się co do jednostki. Jak pisałem, faktem jest że Królewskie Tygrysy zostały użyte w Normandii; czołgów tych nie posiadał w normandii jednak 101(501) Batalion ciękich czołgów ( sławny batalion, sławnego Wittmana, póżniej Westernagen), ale np. 503 schwere Panzer Abteilung.

05.12.2002
19:23
smile
[72]

Ghost2 [ Panzerjäger ]

Uzupełenię oliviera - pełna nazwa jednostki Wittmanna brzmiała, o ile czegoś nie pomyliłem, 101schwere SS Panzer Abteilung. Olivier, czy wspomniany przez Ciebie Westernhagen, to Heinz von Westernhagen, który zginął 20.3.1945 r. pod miastem Vesprem?

05.12.2002
19:48
[73]

olivier [ unterfeldwebel ]

Tak to ten sam gość. Heinz zginał w dosyć niejasnych okolicznościach. Oficjalnie podano że zginął wraz z załogą od trafienia bomba lotniczą. Inna wersja jest taka że popełnił samobójstwo kiedy dowiedzial się iż ma zostać pozbawiony dowództwa nad jednostką. Więcej można przeczytać pod:

05.12.2002
20:02
smile
[74]

Lipton [ 101st Airborne ]

Proszę o cisze:D Od następnego posta rozpoczynam publikację opowiadanka:) Mam nadzieję, że sie wam spodoba:)

05.12.2002
20:05
[75]

Lipton [ 101st Airborne ]

Kwatera Majora Roberta Earnshawa - dowódcy 2 batalionu 501 pułku 101 dywizji powietrznodesantowej, 3 dni przed dniem D "4 czerwca zostałem wezwany przez Coot'a - nazywaliśmy go tak ze względu na to, że był łysy jak kolano - do jego kwatery. Byłem bardzo ciekawy o co chodzi, gdyż byłem zastępcą dowódcy Kompanii I. Zazwyczaj jeżeli Coot miał nam coś do przekazania, wzywał Porucznika Chestera dowódcę Kompanii. Wtedy wezwał mnie. Czekałem chyba z godzinę pod drzwiami, aż w końcu szkaradna sekretarka Jenny, oznajmiła, że Major mnie przyjmnie. Wymieniliśmy grzeczności i zasiadłem w fotelu tuż przed jego biurkiem. Okno w kwaterze Earnshawa wychodziło wprost na dziedziniec zamku budowanego jeszcze za czasów królowej Elżbiety I ,która wsławiła się włączeniem w roku 1563 Walii do Anglii. Całe pomieszczenie było stylizowane na tamtą epokę. Widok był doprawdy oszołamiający. Żeby jeszcze bardziej podkreślić staro-angielski wystrój wnętrza, Coot powiesił na wprost swego biurka, portret Elżbiety I. Pamiętam, że pomyślałem wtedy, że jednak na coś przydały się lekcje historii mojej ojczyzny, o które zawsze kłóciłem się ze swoim ojcem. Rozmowa jaką przeprowadziłem z Coot'em miała mniej więcej taki przebieg: - Panie Duke. Wezwałem pana do siebie, gdyż zaistniały pewne nieprzewidziane okoliczności. Mianowicie dzisiaj rano dotarła do mnie szokująca wiadomość od Porucznika Lionela Chestera. Mianowicie dzisiaj rano Chester'owi podczas golenia spadła szklana butelka z wodą kolońską, tak niefortunnie, że trafiła prosto w jego nogę. Natychmiast wysłałem do niego lekarza. Wrócił godzine temu i oznajmił, że Chester w żadnym wypadku nie może lecieć. Nie dał by rady wylądować. - No dobrze, ale co w takim razie mnie łączy z tą sprawą? - Spokojnie. Właśnie do tego zmierzam. Zaraz jak doktor Jones - był medykiem w Kompanii I - przekazał mi tę wiadomość zacząłem głośno się zastanawiać kogo mianować na to pozostające nieobsadzone stanowisko. Nie ma człowieka, który zdążyłby w ciągu 3 dni poznać Kompanię i na tyle zdobyć jej zaufanie, aby w Dniu D, wykonała swoje zadanie bez zarzutów. No i wtedy doktorek powiedział mi, że Chester zaproponował Pana na to stanowisko i... - Mnie? Przecież ja nigdy nie dowodziłem Kompania! - Ale kto zna lepiej tych ludzi od Pana? Nie musi Pan odpowiadać. Sam odpowiem. Nikt! Jest Pan jedynym kandydatem na to stanowisko i je Pan obejmnie. W związku z tym otrzymuje Pan awans na Porucznika. - Tak jest Sir! Dam z siebie tyle ile tylko będe mogł! - Tego od Pana oczekuje. Acha! i jeszcze jedno. Zastępcę ma Pan wybrać sam. Tu są dystynkcje, proszę je mu przekazać z ominięciem standardowej procedury. - Tak jest Sir! - Może Pan już odejść. Aha! I jeszcze jedna sprawa. Przez Chestera, ma Pan w Kompani jednego człowieka mniej. W związku z inwazją nie mamy zbyt wielu ludzi bez przydziału. Jednak znalazłem kogoś. Jest to Sierżant Eddie Nearguard. Młody zdolny snajper. Jednak jeżeli chodzi o walkę jest zupełnie zielony więc proponuję, Ci na początku kazać mu zająć pozycję i czekać aż szwaby wejdą mu pod lufę. Niech się wczuje, w "klimat wojny". Zobaczymy się za dwa dni na lotnisku. - Do zobaczenia. Wychodząc rzuciłem jeszcze wymowne spojrzenie, tej szkaradzie siedzącej za biurkiem w sekretariacie Coot'a i wyruszyłem do swojego sztabu. Pamiętam, że czułem, że to wszystko nieprawda, że to się nie stało. Ale jednak. Miałem dowodzić Kompania I podczas lądowania, oraz do końca wojny. Myśl ta mnie przerażała, szczególnie z jednego powodu. Porucznik Chester był uwielbiany przez całą Kompanię, więc bałem się, że nie zdobęde zaufania żołnierzy. Jednak wtedy nie to było najważniejsze. Musiałem podjąć decyzję co do swego zastępcy. Jako, że ja dowodziłem pierwszym plutonem, pomyślałem, że odpowiednim kandydatem na stanowisko mojego zastępcy, będzie dowódca drugiego plutonu. Wtedy jeszcze Sierżant, dotychczasowy Szef Kompanii, a po rozmowie ze mną już Podporucznik Steven Gilmore. Dodam jeszcze, że był tym awansem zaskoczony jeszcze bardziej niż ja swoim. Żeby nie było zbyt mało zmian, moja decyzja odnośnie Gilmora wymusiła na mnie jeszcze jedna zmianę. Mianowicie w związku z awansem, Steven przestał być już Sierżantem Sztabowym. Na szczęście z wyborem kandydata na tą funkcję nie miałem większych problemów. Szefem Kompanii I mianowałem Queena Powersa, dowódcę sekcji moździerzy, a także drużyny do zadań specjalnych."

05.12.2002
20:07
[76]

Lipton [ 101st Airborne ]

Quentin Duke pochodził ze Stanu Arkansans. Jego ojciec walczył w I wojnie światowej, więc jak tylko udział Amerykanów w II wojnie światowej stał się faktem zgłosił się na ochotnika. Pierwszym zadaniem jakie otrzymał Powers od Porucznika Quentina Duke'a, było oznajmnienie Kompanii o zmianach jakie nastąpiły, a także miał przedstawić kolegom Zielonego (W dzień D właśnie tak mówili na Nearguarda koledzy). Spadochroniarze byli zaskoczeni tymi zmianiami. "Szanowaliśmy Quentina, był on dobrym żołnierzem - mówił kapral Maddog - jednak nie był on Chesterem. Z Lionelem byliśmy od początku naszego szkolenia. Wiedział czego się po nas spodziewać, znał nas jak własnych synów i tak nas traktował. Duke przyszedł do naszej Kompanii na 4 miesiące przed lądowaniem, a teraz miał nami dowodzić." Tak wspomina tamtą sytuację mający korzenie w Meksyku Sierżant Chico Estes: "Jako Oficer musiałem podtrzymywać chłopaków na duchu. Nie mogłem podkopywać autorytetu nowego dowódcy. Aczkolwiek czułem, że się boję. Straciłem nadzieję na przeżycie, bez Chestera jako dowódcy. To była straszna wiadomość." Podobne nastroje towarzyszyły większości żołnierzy Kompanii I. Duke, był dla nich kolegą, ale nie potrafili, sobie go wyobrazić jako dowódcę. Zresztą te same myśli miał Quentin.

05.12.2002
20:07
smile
[77]

Mackay [ Red Devil ]

olivier --->> moje informacje pochodza z ksiazki zatytulowanej SS:Gwardia Adolfa Hitlera - autor G.Williamson, wszystko mozliwe, pomylki sie zdarzaja, jakby jednak nie patrzec to nie sa "Czerwone Diably"!!! over

05.12.2002
20:08
[78]

Lipton [ 101st Airborne ]

Lotnisko Uppottery w Anglii, 5 h do odlotu "Od dwóch dni nie mogłem pozbyć się czarnych myśli odnośnie lądowania w Normandii - wspomina Szeregowy Ian Carnahan - Bałem się, że zmiana dowódcy prawie przeddzień desantu przyniesie nam pecha." Żołnierze na lotnisku mieli ostatnią szansę podpisania polisy ubezpieczeniowej, jeżeli wcześniej tego nie zrobili. Kapral Hugo Press z 2 drużyny 2 plutonu nie zrobił tego: "Uważałem, że podpisując polise, podpiszę na siebie wyrok. Bałem się, że po postawieniu na niej swojego podpisu nie przeżyję lądowania." Takie myśli towarzyszyły także wielu z jego kolegów. Jednak zasadniczo zdrowy rozsądek wziął u nich górę. - Hej Bill. Podpisałeś już wyrok na siebie? - pytał Hank Murray, kolegę z sekcji MG Bobby'ego Mathisa. - Tak. - Ja jeszcze nie. I nie wiem czy podpiszę. - Stary nie wygłupiaj się! Przecież i tak zginiemy w samolocie, więc niech Twoja rodzina ma z Ciebie w życiu chociaż jakiś pożytek. - humor nie opuszczał Mathisa. - Nie myślałem o tym. - To u Ciebie normalne. Nie przejmuj się. Mathis i Murray będący w sekcji MG w 1 plutonie znali się od dziecka. Mieszkali na jednej ulicy. Chodzili do tej samej szkoły, razem zdecydowali się studiować filologię angielską. Gdy wybuchła wojna, zdecydowali nie czekać na powołanie. Sami zgłosili się do wojsk Powietrznodesantowych. Zostali przyjęci i los chciał, że trafili do tej samej Kompanii.

05.12.2002
20:10
[79]

Lipton [ 101st Airborne ]

Ci, którzy nie podpisywali polis, pisali ostatnie listy do swoich rodzin. Oto fragment listu dowódcy 2 drużyny 1 plutonu Stevena Cox'a. "Droga Julio, Dzisiaj 5 czerwca, druga rocznica naszego ślubu. Nigdy nie myślałem, że pierwsze 2 rocznice spędzimy oddzielnie. Rok temu przeszkodziły nam moje szkolenia, a teraz ta cała operacja. Mam już tego po dziurki w nosie. Obiecuję Ci, że do świąt dorwę tego sukinsyna Hitlera i wrócę do domu (...) Bardzo Cię kocham i za Tobą tęsknię, Steven" Julia żona Stevena, mieszkała już wtedy z jego najlepszym przyjacielem od 5 miesięcy. Nie napisała mu o tym w żadnym liście, bo bała się, że wtedy jej mąż stwierdzi, że nie ma po co wracać, a nie chciała, żeby Steven zginął. Te wspomnienia spadochroniarzy Kompanii I świadczą, o tym, że nastroje przed lądowaniem nie były najlepsze. Mieli oni świadomość, że są świetnie wyszkoleni, jednak strach wziął górę nad rozsądkiem. Właśnie umiejętności jednostek powietrznodesantowych były głównym tematem przemówienia pożegnalnego wygłoszonego dla 2 batalionu przez Coot'a. "Coot mówił o tym, że półtorej roku jakie spędziliśmy na szkoleniach, poza domem, zaprocentują w najważniejszym dla nas, dla Stanów Zjednoczonych, oraz okupowanej Europy dniu - wspomina Duke - Myślałem sobie, że sam nie wierzy w to co mówił, ale teraz mogę powiedzieć z całą pewnością, że miał rację."

05.12.2002
20:12
[80]

Lipton [ 101st Airborne ]

1h do odlotu - Czy wszyscy wzięli tabletki? - zapytał Jones - Medyk Kompanii. Jones urodził się w stanie Ohio i tam też uczęszczał przez 2 lata na Uniwersytet. Studiował medycynę. Chciał zostać chirurgiem. Jednak pod koniec 2 roku studiów wojna nieco zmieniła jego plany. Zdecydował się zgłosić na ochotnika na medyka wojsk powietrznodesantowych. - Jeżeli masz na myśli to brązowe gówno po, którym mnie tak napierdala żołądek to tak. - Powers, jako Podporucznik powinieneś dawać lepszy przykład chłopakom i połknąć 2 takie tabletki. - A ty doktorku co mi będziesz gadał co mam robić? Ty masz tylko zadanie poskladać mnie do kupy jak dostanę nic więcej. Jones i Powers nie przepadali za sobą od początku. Jednak tego dnia Queen był dodatkowo bardzo pobudzony i nie wytrzymał.

05.12.2002
20:13
[81]

Lipton [ 101st Airborne ]

Na pokładzie C-47 "Wszyscy zasnęli w 20 minut po starcie. Tylko ja w całym samolocie nie mogłem zasnąć - opowiada Kapral Tommy Swift z 2 plutonu - Całą drogę myślałem o swoim młodszym bracie z Kompani C 506 pułku, która dowodził Kapitan Mackay. Wspominałem jak jeszcze 2-3 lata temu bawiliśmy się w lasach w pobliżu naszego domu. A teraz lecieliśmy w sam środek wojny. Mój brat miał 17 lat. Oszukał komisję co do swojego wieku. Tak bardzo chciał walczyć, w obronie słusznej sprawy." Kapral Swift nie mógł wtedy jeszcze wiedzieć, że jego brat mimo, że młodszy, zginie pierwszy.

05.12.2002
20:13
[82]

Lipton [ 101st Airborne ]

Z kolei Claude Sylvain ze zwiadu 1 plutonu, tak wspomina swój przelot. "W samolocie było cholernie tłoczno i duszno. Gdyby nie otwarte drzwi nie wiem jak przeżyłbym w tym smrodzie. Porucznik Duke, siedział w nich i patrzył na otaczającą nas ciemność. W jego oczach nie widziałem strachu, natomiast biła z nich niepewność. Tak Quentin nie miał pewności czy dobrze sprawdzi się w roli dowódcy. Wiedział, że będzie musiał wysłać rodzinom ofiar listy, w których będzie musiał przekazać im, że ludzie którymi dowodził zginęli. Wydawało się, że nie jest na to jeszcze gotowy. Miał zaledwie 26 lat, a już miał dowodzić kompanią. Przed odlotem myślałem o tym, czy damy radę bez Chestera, widok Duke'a uświadamiał mnie tylko w przekonaniu, że będzie z nami krucho..."

05.12.2002
20:14
[83]

Lipton [ 101st Airborne ]

W przeciwieństwie do C-47, w którym większość 2 plutonu pod dowództwem Stevena Gilmora spała, w samolocie transportującym do Normandii większą część 1 plutonu nie spał prawie nikt. No może poza wielkim śpiochem Kompanii I - Sierżantem Ianem Abbottem. Ten 21 letni chłopak, przyjaciel Duke'a, mógł spać w każdych warunkach i o każdej porze. - Panie Poruczniku! - Odezwał się do Quentina, pochodzący z Portugali Xavier Mayhew. - Czy mogę zapalić? Hałas był tak wielki, że Quentin nie mógł usłyszeć pytania. - Dobrze skoro pan się nie sprzeciwia, to pozwolę sobie zapalić. Połowa samolotu wybuchnęła stłumionym śmiechem. I za przykładem Xaviera wyciągnęła papierosy. - Swoją drogą ciekawe jak sobie poradzi Zielony. - Zastanawiał się Mayhew. - Albo dostanie kulkę już dzisiaj, albo przeżyje do końca wojny. - Odezwał się ktoś z przodu, ale Mayhem nie wiedział kto. Po 2 minutach w ich stronę spojrzał Duke i wstał jak oparzony. - Kurwa, co tu się dzieje? Kto wam pozwolił palić? Już i tak nie ma tu czym oddychać, a wy jeszcze wyciągneliście te gówna. Czyj to był pomysł? Wszyscy zgasili papierosy, ale nikt nie wskazał winnego całej aferze. Duke, który już i tak miał małe zaufanie wśród Kompanii jeszcze bardziej się pogrążał. Nie chciał, bądź nie rozumiał, że to Ci którzy siedziali w tyle samolotu, i nie mieli stopnia Porucznika, pójdą na pierwszą linię i prawdopodobnie połowa z nich nie przeżyje wojny, że mają prawo się denerwować bardziej niż on. Normalnie dowódca pozwoliłby zapalić, mimo, że nie było na to warunków. - Do cholery, jak mamy pod nim służyć skoro ten dupek nie pozwala nam nawet zapalić. - Wybuchnął Szeregowy Michael Jaeckel z sekcji MG. - Wszyscy przez niego zginiemy, jak nie dzisiaj to jutro, albo kolejnego dnia. - Odburknął Mayhew. - Zamknąć pyski! Usłyszę jeszcze jedno złe słowo pod adresem Porucznika i wypierdolę autora przez drzwi! Zrozumiano? Mówiący te słowa Sean Cox dowódca 2 drużyny 1 plutonu, był tego samego zdania co Mayhew i Jaeckel, jednak jego zadaniem było utrzymanie porządku i dyscypliny, gdyż tylko dzięki temu mają szansę przeżyć.

05.12.2002
20:14
[84]

Lipton [ 101st Airborne ]

Ostatnia odprawa, była praktycznie taka sama w każdym C-47. - Gdy już będziemy na ziemi szukacie zasobników i łapiecie "pod rękę" kogo tylko spotkacie i probujecie znaleźć punkt zborny, który jest jak każdy z was dobrze wie na zachód od drogi do Carentan. W krzakach mają się rozstawić MG i kryć resztę od strony okien Pommenauque. W tym czasie Porucznik Duke, przedstawi nam plan działania, w zależności od tego ilu nas będzie. Komfortowa sytuacja jak wiadomo będzie wtedy kiedy będziemy w pełnym składzie, jednak radzę na to nie liczyć, bo to chyba niemożliwe. Hasło: grzmot, odzew: błyskawica. Pamiętajcie o tym i kiedy nie uslyszycie odzewu ani dwóch klików, w ciągu 5 sekund macie otworzyć ogień. Odpowiadać macie także wy, bo pozwolenie na otwarcie w takiej sytuacji ognia mają wszyscy. Życzę wam powodzenia i do zobaczenia na dole.

05.12.2002
20:15
[85]

Lipton [ 101st Airborne ]

Skok, godzina 00.30 Około 30 minut po północy wokól samolotu zaczęły walić niemieckie działa przeciwlotnicze. Huk był niesamowity. Nikt już nie spał, nawet Abbott siedział jak na szpilkach. - Kiedy nas wypuszczą z tej pierdolonej puszki. Przecież my tu wszyscy zginiemy. - Odezwał się wyjątkowo zdenerwowany Clifford Maddog z 1 drużyny 2 plutonu. - Zapalcie to pieprzone światło! - Krzyczał ktoś inny. Po 5 minutach lotu wśród gradu pocisków, zapaliło się czerwone światło. Wszyscy ustawili się w rzędzie i po kolei dawali sobie znaki gotowści do skoku. Po kolejnych 2-3 minutach w końcu modlitwy zostały spęlnione i wszyscy po kolei zaczęli skakać. "Skok bojowy to coś czego nie zapomina się do końca swoich dni. Wokół mnie spadały zestrzelone maszyny, świstały kule, coś niesamowitego. Dopiero wtedy poczułem co to strach." Wspomina szeregowy Tommy Updike z 1 drużyny 2 plutonu.

05.12.2002
20:17
[86]

Lipton [ 101st Airborne ]

Zgrupowanie na ziemi, godzina 00.50 - Grom! - Krzyknął Bruno Schooley z 1 plutonu. - Błyskawica! - Odpowiedzial szybko Charlie Estes. - Jesteś sam? - Tak. Jesteś pierwszą osobą, którą spotykam. - Ciekawe czy ten dupek Duke przeżył? - Przeżył i ma się całkiem dobrze. - Odpowiedział głos zza Estesa. Estes obrócił się. - O Pan Porucznik. - Powiedział zmieszany. - A któż by inny. Estes z Tobą pogadam później, teraz mamy ważniejsze rzeczy na głowie. - Tak jest Panie Poruczniku. - Znaleźliście zasobniki? Bo mój się zgubił. - Spytał Duke. - Tak. - Więc dajcie mi mapę i niech jeden z was poświeci. Zrobili tak jak mówił Quentin. Duke przykrył się kurtką i przyjrzał się mapie. Gdy skończył oznajmił: - Jesteśmy 2 km na zachód od celu. Niedobrze. Musimy tam szybko dojść, bo za godzinę mamy czas zbiórki. Po drodze spotkali kolegów z 1 plutonu, a także kilku z 2. Razem udali się na punkt zbiórki i bardzo się zdziwili, tym co ujrzeli. Na miejscu zastali cały skład osobowy Kompanii I. Później okazało się, że byli jedyna jednostką w Normandii, która w ciągu tak krótkiego czasu zdołała się zebrać w komplecie i ruszyc do akcji. Zawdzięczali to Chesterowi, który wiele czasu poświęcił na nocne eskapady i naukę orientacji w terenie w nocy. Teraz było widać tego efekty. Duke zebrał dowódcę 2 plutonu, oraz Supportu i przedstawił im plany. - Gilmore Ty wspólnie z Fordem macie za zadanie utrzymanie Pommenauque. Zostawiam Ci także pod opieką sekcję moździerzy. (Ford dowodził sekcją MG) Dam wam znać kiedy będziecie mogli do nas powoli dołączać. Reszta Twojego plutonu, łacznie z supportem i moim całym plutonem zdobywa domy na drodze do Carentan. Bo to miasto będzie naszym celem. Wiecie co macie robić? Stało się tak jak nakazał Duke. Głowne siły pomknęły przez krzaki do domków na wschodzie. Zostawiający tylko w rejonie na południe od lasku Orchard 2 drużyny 2 plutonu, aby kryły dupę Gilmore'owi kiedy będzie się już przenosił w pobliże Duke'a. Duke wraz ze swoimi ludźmi biegli jak najszybciej się dało do ostatniej lini krzaków przed zbawiennymi domkami. Mniej więcej w połowie drogi pojawił się niemiecki Aufklarer. 1 drużyna z 2 plutonu była bardzo blisko tego miejsca. Było to nieco na południowy - wschód od Orchard. - Tommy zauważyłem na pierwszej godzinie 3-4 szwabów. Mogę rozstawić tam Bara i ich powystrzelać jak kaczki. - Zwrócił się Lue Reeves do Tommiego Curtisa dowódcy 1 drużyny. - Nie! Dopiero na mój rozkaz. Eddie łącz z Gilmorem! Natychmiast. A reszta zachować cisze! - Już łączę. - Steven proszę o 2 serię moździerza 50 metrów przede mną.

05.12.2002
20:18
[87]

Lipton [ 101st Airborne ]

- Panie poruczniku, to ostatnia linia krzaków przed zabudowaniami. Jakie są rozkazy? - Zapytał Garry Fagan z 2 drużyny 1 plutonu. - Zamelinujcie się jak najszybciej w tylu domkach w ilu tylko dacie rade. Ogień otwieracie dopiero wtedy jak wróg strzeli. Nie zdradzajcie pozycji. Ja zostaję w krzakach i czekam na Gilmore'a. Andy łącz z 2 plutonem i powiedz, że mogą już powoli pod osłona dwóch drużyn z 2 plutonu posuwać się krzakami na południu... - Duke miał na myśli szeregowego Andy'iego Mantei. - Kurwa! To moździerz! Trafili Larsona! Jones gdzie jesteś do cholery!!!? - Darł się w niebogłosy Mayhew z Reconu z 1 plutonu. Gdy Jones w końcu dotarł do Larsona. Nie miał już nic do roboty. Larson stracił obie nogi i nie było szansy, żeby go uratować. Był pierwszą ofiarą w tej wojnie Kompanii I. Moździerz cały czas strzelał i Recon pozbawiony dowódcy wpadł w panikę. Na szczęście w pobliżu był Duke, który opuścił swój oddział i pobiegł w okolice "grobu" Larsona. - Do cholery ruszcie te tłuste dupska do domu! Wystrzelają was tutaj jak kaczki jak się nie ruszycie! Przemówił tym do rozsądku 3 szeregowym, ktorzy wpadli do najbliższego domku.

05.12.2002
20:21
[88]

Lipton [ 101st Airborne ]

Gilmore zabrał moździerze i ruszył razem z MG ku pozycji Duke'a. Miał to być prosty manewr. W którym nikt nie powinien zginąć. Tutaj także niemiecki moździerz dał się we znaki. Aaron i Burne z moździerza spanikowali. Dzięki Bogu Ford rozstawił swoje MG i teraz on przyjmował na siebie niemiecką artylerię. Jednak dzięki dobrze ukrytej pozycji nie mogła mu ona wyrządzić żadnej krzywdy.

05.12.2002
20:21
[89]

Lipton [ 101st Airborne ]

Na szczęście Cressey z Support team zauważył 20 metrów przed przyczółkiem Kompanii I na wschodzie dym, od moździerza. Znaleźli lepszą pozycję i rozpoczęli ostrzał. Przyniósł on skutek tego rodzaju, że Niemcy przestali strzelać. W tym samym czasie Gilmore zauważył Niemców krzątających się w pobliżu Pommenauque. - Jasna dupa! Chcą odciąć nas od 1 i 2 drużyny. Ford przenieś na nich ogień i przyduś ich do ziemi. Jak się położą, bierz ludzi, moździerze i jak najszybciej dołączcie do mnie. Ja was w tym czasie będe krył. Wykonać!

05.12.2002
20:23
[90]

Lipton [ 101st Airborne ]

Gdy 1 pluton wraz z Supportem organizowali przyczółek, w krzakach na południe od miejsca, w którym Reeves zauważył Aufklarer rozstawiało się MG dowodzone przez Mathisa. - Hank gdzie masz do cholery moje MG? - Już Ci niosę. - Zajebiście, bo bez niego czuje się jak bez ręki. - To teraz poczujesz się lepiej - powiedział Hank Murray. - Myślicie, że to dobra pozycja? Szwaby mogą nas bez problemu oskrzydlić z prawej strony. - Mike, weź ty nie myśl tyle, tylko ładuj. Od myślenia jest w Kompanii Duke, a tutaj ja. Więc siedź cicho i daj coś do picia. - Ok, ok tak tylko sobie myślałem. - Niemiec na 3!!! - wrzasnął Murray. - Widzę. Aufklarer w końcu zdecydował na atak, ale wybrali zły moment. Mathis to był świetny strzelec i nie mogł spudłować z tej odległości. 3 serie powaliły 3 szwabów. A jednego dorzucił z Garanda Jaeckel. - Bułka z masłem. - Nieskromnie podsumował Mathis. - Nie mieli szans - dorzucił Murray. - Mike, skocz zobacz co maja ciekawego, ja Cię osłonię. Aha! i pamiętaj, że Lugera, bierze najwyższy stopniem. Nie muszę Ci mówić który z nas ma najwyższy stopień, prawda? Wrócił po 2 minutach. - I co znalazłeś? - Gówno. Nie mieli nic ciekawego.

05.12.2002
20:24
[91]

Lipton [ 101st Airborne ]

Gilmore, który zbliżał się już do Duke'a wydał rozkaz 1 i 2 drużynie 2 plutonu przesunięcia się na wschód. W tym czasie Cressey zabił 2 ludzi z obsługi niemieckiego moździerza. - Duke! Mamy moździerz niemiecki na lewo 20-30 metrów przed nami - Oznajmił Powers dowódcy. - Dobra. Eddie! Wszyscy wiedzieli, że chodzi o Eddiego Murphy z Reconu z 2 plutonu. Przyleciał zmęczony 2 minuty później. - Leć do swoich i zajmijcie dom na prawo od niemieckiego moździerza. Dalej będziesz wiedział co masz robić. - Tak jest! Eddie wykonał manewr perfekcyjnie. 5 minut później moździerz nie zagrażał już Kompanii I. - Jones. Nie masz nic do roboty, więc polataj po domach i powiedz wszystkim, żeby przesunęli się przynajmniej 20 metrów do przodu. Trzeba okrążyć szwabów. Zielony!!! ....Gdzie jest zielony?! - Już biegnie. - Zielony słuchaj. Działasz zawsze sam, więc dlatego wybrałem cię do tego zadania. Masz wyruszyć powoli przez mostek na wschodzie do tego żywopłotu w oddali. Chwilę po Tobie ma ruszyć Recon z 1 plutonu. Weź jeszcze drużynę do zadan specjalnych, niech idą nieco na lewo od was. Przekaż im to! Powodzenia! Bądźcie ostrożni. - Tak jest. - Gilmore! ty w tym czasie zajmujesz ten żywopłot na prawo od Orchard. Tam macie siedzieć i strzelać do wszystkiego co się rusza. Ja będę nieco za wami, jakby trzeba było pomocy to przysyłaj po mnie. Razem z Gilmorem pozycję przy Orchard zajął Mathis, ze swoim MG, oraz 1 drużyna z 1 plutonu, a także Recon Murphy'ego.

05.12.2002
20:26
[92]

Lipton [ 101st Airborne ]

Zblizenie na poprzednia sytuacje:D

05.12.2002
20:28
[93]

Lipton [ 101st Airborne ]

W tym czasie koło Orchard też było gorąco. Jednak tam porządek zrobił Mathis i jego MG. Na koniec okazało się, że tego dnia oddział jego zabił 11 Niemców, przy czym sam Mathis zabił 8. Był bohaterem dnia. Parę szwabów dorzuciła także 1 drużyna z 2 plutonu. Na koniec Mathis ruszył na domki na północ od Orchard i zabili jednego Niemca z obsługi działka i tak skończyła się ta walka.

05.12.2002
20:29
[94]

Lipton [ 101st Airborne ]

"Duke był świetny. - Po walce wspominał Maddog. - Nie spodziewaliśmy się, że tak nas poprowadzi do walki. Był zawsze tam gdzie trzeba, rozkazy były logiczne i przekazane w prosty i szybki sposób. Nie mieliśmy żadnych większych problemów. Szkoda, że zostało nas aż tylu na polu walki, ale za nic nie można obwiniać Quentina." Kompania I ułożyła się w pobliskich domkach i położyła się na małą drzemkę po ciężkiej przeprawie. Nie myśleli, że za kilka godzin będzie im dane stoczyć kolejny bój...

05.12.2002
20:32
[95]

Lipton [ 101st Airborne ]

"- Hej Bill. Podpisałeś już wyrok na siebie? - pytał Hank Murray, kolegę z sekcji MG Bobby'ego Mathisa." Tak napisałem. Dopiero po opoublikowaniu zobaczyłem swój bład, powinno być "Hej Bobby" Przepraszam. Obok osiagniecia Mathisa.

05.12.2002
20:32
smile
[96]

T_bone [ Generalleutnant ]

Ja też za kilka minut coś zamieszczę :))) Mówiłem że na moim froncie rozwineła się ciekawa sytuacja ale tego nawet ja się nie spodziewałem...

05.12.2002
20:33
[97]

olivier [ unterfeldwebel ]

No Lipton niezłe to było, całkiem niezłe!!! No może trochę za dużo tego nonszalanctwa w wypowiedziach twoich żołnierzy. W rzeczywistości wojna jest śmiertelnie poważna i mało który żołnierz ma w ogniu walki chęć wypowiadania ironicznych komentarzy. Było spoko i tylko tak dalej. Mac, czekamy niecierpliwie na wiadomość kto walczy 7 czerwca.

05.12.2002
20:34
[98]

Lipton [ 101st Airborne ]

Oto 2 bohater Kompanii I - Sylvain:)

05.12.2002
20:36
[99]

Lipton [ 101st Airborne ]

I ostatni snajper bez lunety, taki Shifty Kompanii I:), Abbott.

05.12.2002
20:39
smile
[100]

Ghost2 [ Panzerjäger ]

Olivier! W przeczytałem na stronie "Achtungpanzer", że Westernhagen odniósł we wcześniejszym okresie wojny dośćcieżką ranę głowy, która później sprawiała mu wiele kłopotów. Może to ona przyczyniła się do tego, że tego dnia pod Vespremiem z jakiegoś powodu źle ocenił sytuację, "uznał", że nie ma sensu dalej żyć i strzelił sobie w łeb. Ponieważ jednak samobój w wydaniu asa wojsk pancernych, za jakiego Westernhagen był uznawany, wyglądałby bardzo źle, oficjalny raport podawał wybuch bomby lotniczej jako przyczynę jego śmierci.

05.12.2002
21:09
[101]

janko [ Konsul ]

Puszczam zaległą opowiastkę. Nie dajcie się zwieść brakiem chronologii w dołączonych obrazkach - taka jest konsekwencja przyjętej formy opowieści.

05.12.2002
21:15
smile
[102]

janko [ Konsul ]

Skrzypienie otwieranych drzwi przeszło przez ciche podwórze. Z budynku wyszli Milton, Dittman i Gish, między nimi kapitan Johny; stanęli na schodach, w drzwiach zatrzymali się Becker i Kaye, czołgiści. - No to wszystko jasne, panowie – ton Johny’ego był tak beznamiętny jakby przed chwilą umawiali się popołudniową partię szachów – ruszacie o drugiej. Podniósł dłoń do czoła, odwrócił się i szybkim krokiem ruszył w stronę stojącego pod drzewami jeepa, za kierownicą którego siedział znudzony sierżant. Bergman poprawił czapkę na głowie i znacznie wolniejszym krokiem skierował się do stodoły, w której siedzieli jego chłopcy. Za nim szło dwóch szeregowców. - OK., boys, macie godzinę na poskładanie tego żelastwa i ubranie czegoś na siebie. O drugiej wymarsz – obrócił się – to są Cecil Johnson i Y.D. Dickerson. Zastąpią Luke’a i Briana.... - Serg – Hinkley wpadł Bergmanowi w słowo – a co z nimi.... - Brian w porządku ale poleży. Luke jest nieźle wybebeszony, nie wiadomo czy się wyliże. Dobra, chodźcie, powiem wam co, gdzie i jak.... Usiedli na klepisku nad rozłożoną mapą. Nie minęło więcej jak dwie minuty gdy drzwi od stodoły otworzyły się i stanął w nich sierżant Perales; za nim stał jeszcze ktoś ale nikt nie widział twarzy ocienionej hełmem. - Sorry, Klaus, że przeszkadzam ale jest sprawa – zaczął Pete Perales. Wszyscy znali Pete’a z drugiego plutonu. Pamiętali jak w Anglii dał w mordę jednemu porucznikowi, który w barze po pijaku przystawiał się do angielskiej dziewczyny, a potem ją uderzył. Wszyscy to widzieli, ale tylko Perales wstał i dał mu w mordę. Potem dostał pakę ale chłopaki szanowały go, chyba nie tylko jako starszego stopniem. - Chodź tu, synu – Perales odwrócił głowę w stronę żołnierza. Młodziak wszedł. W tym samym momencie Ken Kirk poderwał się na równe nogi i wrzasnął: - Norman!!!! Perales podniósł rękę: - Spokojnie, żołnierzu – zgromił Kena spojrzeniem i z powrotem zwrócił się do Bergmana – widzisz, dostałem uzupełnienie bo mi utłukli White’a. Przychodzi żołnierz i mówi: jestem Norman Kirk, przydzielono mnie do pana drużyny. A ja na to, że u Bergmana jest już jakiś Kirk, no i wyszło, że to są bracia. Pomyślałem, że może by byli razem... - A co Milton i Dittman, pytałeś? – Bergman we krwi miał chyba zamiłowanie do porządku i przestrzegania przepisów. - Nieee, nie zgodzą się, w ogóle go nie powinni tu przysyłać ale ten burdel .....jak już jest to lepiej żeby byli razem – Perales miał minę łobuziaka, który namawia grzeczne dziecko do zwędzenia jabłka ze straganu – daj mi Klaus, jednego strzelca a ja dam ci młodego Kirka... - Sierżancie, niech się pan zgodzi.... – bąknął Ken Kirk. - Ja nic nie wiem, wracamy do mapy – Bergman machnął ręką. Odwrócił się, przyklęknął i nachylił się nad mapą. - Klaus, więc ..... – Perales stał nadal przy drzwiach. - Weź nowego, Johnsona weź – nie odwrócił głowy. W jednej chwili Perales odwrócił się, Johnson podniósł się z ziemi a bracia wystartowali ku sobie. - Mapa!!!!! – warknął złowrogo Bergman. Kirkowie w jednej chwili ochłonęli i jak na komendę przyklęknęli przy rozłożonej mapie. Głowy pochyliły się nad nią; Bergman nie przerywał – pogadacie później, na pozycje będziemy rąbać na nogach. Startujemy z okolicy tych zabudowań, celem są bunkry o kilometr dalej na zachód oraz zajęcie i utrzymanie drogi z St Pierre Eglise do Valognes i równoległej do niej, tej na lotnisko. Teraz szczegóły. Najpierw czekamy aż drugi pluton osiągnie te domy. Trzeba to zrobić żeby szkopy nam nie podziurawiły tyłków jak będziemy na szosie. Jak będzie czysto – przechodzimy przez drogę i do lasu. Tam będziemy musieli..... Patrzyli na mapę jak zaczarowani i wchłaniali łapczywie każde słowo sierżanta. Jego słowa, choć opanowane i spokojne, budziły w nich strach – .....i potem przez gęsty las.....przechodzimy przez prostą odsłoniętą drogę......możliwe gniazda kaemów.......pięć czy sześć bunkrów piechoty..... czołgamy się wzdłuż gęstego żywopłotu.....stuart będzie się trzymał w tyle.....zasieki i okopy.....możliwe zasadzki minowe...... Nie zauważyli jak Johnson pozbierał się i wyszedł z Peralesem. Nie usłyszeli zamieszania poza stodołą i hałasu silnika małego stuarta. Nie było ich już tutaj – byli siedem kilometrów dalej w gęstym lesie i podążając za palcem Bergmana, czołgali się wsłuchując się w każdy najdrobniejszy szmer wokół.

05.12.2002
21:17
smile
[103]

T_bone [ Generalleutnant ]

Wątek przekroczył 100 postów więc poczekam ze swiom opowiadaniem do następnej części...

05.12.2002
21:19
[104]

janko [ Konsul ]

Milton podniósł dłoń. Stop. Zrobiło się cicho. Tylko kilkaset metrów dalej, na prawo od nich słychać było jeszcze nieliczne strzały. Teraz już nieliczne. Jeszcze dziesięć minut temu była to gigantyczna kanonada; nie wiedzieli co się stało – drugi pluton miał zająć dwa albo trzy domy na północy. Zanim jednak ruszyli – wyszli Niemcy. Tyson, ten od kaemu Orbisona, widział – bo siedzieli w dwupiętrowym domu obok ich pozycji wyjściowych. Niemcy wybiegli na drogę; walili w nich ale trochę im zasłaniało drzewo. Potem Milton kazał im ruszać; jak weszli w las i chwilę odpoczywali – Tyson mówił to Sandersowi, akurat leżał koło niego. Potem Milton wysłał browninga na prawo więc tyle tylko wie – Niemcy zaatakowali drugi pluton. Ależ było głośno, chyba było gorąco. Teraz ucichło, więc chyba pluton Dittmana przeszedł dalej. No bo jakby nie, to chyba by nie poszli w las, według planu. Podniesiona dłoń Miltona pokazywała dalsze ruchy: pięść, dwa palce, dwa razy łokieć w dół, jeden palec, ręka w przód, jeszcze kilka znaków – wszystko wiadomo. Dalej w las. Drużyna Woodsa bardziej na prawo, trzeba pewnie coś oskrzydlić. Milton jest na przedzie, widzi lepiej. Widzi? Czuje chyba. Powoli. Cicho. Na ile to możliwe – czołgać się cicho. Milton zabronił się podnosić – szkopy mogą być wszędzie. Powoli, powoli. Szlag trafił ten kaem – Sanders teraz wolałby mieć zwykły karabin. A to żelastwo waliło go po łopatkach, zsuwało się ciągle, niech go szlag.... powoli, cicho.... na północy strzały znów się wzmogły. Co tam się dzieje... ten jebany kaem. Dłoń Miltona wystrzeliła w górę. Dwudziestu facetów zamarło w bezruchu. Coś słyszy?? Cisza. Dłoń przekręciła się o 90 stopni i lekko pokazała kierunki. Dwudziestu facetów drgnęło. Jeszcze trzydzieści metrów i będzie droga. Pusta, prosta i odsłonięta. Sanders po raz tysiączny poprawił ciężkiego jak armata BAR-a i odepchnął się nogą. Spojrzał na lewo i na prawo – no, było ich tu trochę. Poczuł się raźniej. Złapał wzrok Hinkley’a, tamten uśmiechnął się do niego. Lubił tego faceta, zawsze się uśmiechał, w każdej sytuacji. Ostatnio może trochę rzadziej, ale to chyba przez tą historię ze starymi. Każdy ma jakieś problemy.... Drzewa przerzedziły się, pojawiły się jakieś niewielkie krzaki. Jest droga. Dłoń Miltona powiedziała: Woods prosto i czekać w krzakach na brzegu drogi, Bergman dwadzieścia metrów w dół drogi i od razu w prawo i biegiem przez nią, ja zostaję tu, cały czas patrzeć na mnie. Wszystko wiadomo. Droga jest może dziesięć metrów od nich. Czołgają się wzdłuż niskich, rzadkich krzaków. Drzew jak na lekarstwo. Gdyby nie te nieliczne, bardzo już odległe strzały – wyglądało by to na ćwiczenia. OK. – dwadzieścia metrów za nimi. Bergman pokazuje – w górę i na drogę. Sanders złapał kaem za uchwyt gdy nagle potwornie blisko usłyszał długą serię niemieckiego MG. Gdy padał miał w głowie tylko słowa instruktora z Anglii: gdy słyszycie szwabskie MG, dawajcie nura w glebę i módlcie się. - Here comin’ !!!!!!! – Milton nie bawił się już w podchody – Bergman down!! Down!!!!!! Woods run the other side!!!!!! Run, run!!!!!! MG pruło do nich z bardzo bliska. Po kilkunastu sekundach paraliżu Sanders powoli obrócił głowę w stronę Hinkley’a. Leżał, jak wszyscy. Ale już nie miał twarzy..... Z chwilowego osłupienia wyrwał go krzyk zarzynanego człowieka. Odruchowo podniósł głowę. Kilkanaście metrów dalej, tuż za drogą, zobaczył leżący amerykański mundur, z krwawą zawartością. W chwilę później następny, chyba Davis, prawie wyleciał w powietrze przeszyty serią MG. „Trzeba biec” pomyślał Sandres i w tym samym momencie Bergman podniósł się i zaczął biec na drugą stronę drogi, strzelając. - Run, run!!!! – z lasu wybiegł Milton ze swoimi chłopakami; wszyscy walili w jedno miejsce, w krzaki po drugiej stronie drogi gdzie zamaskowała się śmierć. - Holly...!!!!! – ostatni w życiu krzyk jednego z chłopaków Woodsa był też ostatnim dźwiękiem jaki usłyszała obsługa niemieckiego MG. Pierwszy do stanowiska karabinu dobiegł Milton z chłopakami. Bagnety zakończyły krwawą jatkę zanim Niemcy zdążyli sięgnąć po handgranaty. Zanim też nadjechał stuart, który tym razem nie zdążył im pomóc.... Zrobiło się bardzo cicho – jeśli nie liczyć znów wzmagającej się strzelaniny na północy. Pierwszy oprzytomniał Milton: - Padnij, do cholery – wszyscy rzucili się na ziemię; to prawda, przeskoczyli krzaki, wybili obsługę MG i stanęli po drugiej stronie przed odkrytym terenem. Gdyby w o pięćdziesiąt metrów odległych krzewach czaił się jeszcze jeden MG..... skóra ścierpła Sandersowi na tę myśl i wyobraził sobie siebie z twarzą Hinkley’a...... - Chłopaki, spokojnie czołgamy się do tego zagajnika, tam się obejrzymy – Milton wydawał się panować nad sytuacją.

05.12.2002
21:22
[105]

koxbox [ ]

Panowie, ale ten Vetmod dla CC5 jest niesamowity. Gra jest piekielnie trudna. Momentami wrecz niemozliwa. Jakim cudem ci alianci wyladowali w Noramndii?;-) Goraco polecam.

05.12.2002
21:22
[106]

janko [ Konsul ]

Nie było daleko. Szybko zapadli w nierównościach terenu miedzy drzewami. Drogą nadjeżdżał z dużą prędkością stuart, w otwartej wieży siedział Kaye. - Klaus, idę na skrzyżowanie !!! – czołgista przekrzykiwał motor. - Kryj wóz, działa!!!!! – Milton wskazywał Kaye’owi drzewa pobliskiego lasu. - Mam w dupie, rozmawiałem z Beckerem, tam jest piekło!!! – stuart pojechał. Bliska strzelanina wzmagała się. Słyszeli wyraźnie wybuchy ciężkich pocisków – Wolverine strzela. A może do niej strzelają. Drugi pluton zaczął szturmować bunkry. - OK., Bergman, Woods, co mamy – dwie drużyny skupiły się w jednym zagajniku – ja mam wszystkich. - Hinkley został, nie wiem co się stało... – Bergman wyglądał na wystraszonego. - Dostał w twarz, chyba nie żyje – jednocześnie dodał Sanders. - Trzech, Davis, Davidson, Roy, nie żyją – Woods wymieniał ich jak numery rozbitych samochodów – nie żyją – dodał ciszej. - Bergman, czołgaj się za stuartem, wzdłuż tego żywopłotu, Woods, weź resztę i sprawdź krzaki, ja będę pośrodku – Milton zaczął myśleć – jazda!!! Dotarli do drogi. Sanders rozejrzał się – z lewej strony Woods siedział w krzakach i dawał znak, że jest czysto. Podczołgał się jeszcze metr – i przed nim otworzył się niesamowity widok. Pięć metrów od niego stało działo samobieżne z odwiniętą gąsienicą, powoli obracając wieżę w jedną to w druga stronę. Dziesięć metrów od nich, na środku drogi stał stuart i walił ze wszystkich luf w stronę bunkrów. Zewsząd słychać było strzały – od strony umocnień, z kępy drzew po drugiej stronie drogi, tuż za stuartem rozłożył się Milton i też strzelał. Kule leciały w wielka chmurę zasłony dymnej – a zza tej chmury przebijał od czasu do czasu wyraźnie tylko jeden dźwięk: krzyk zabijanego człowieka. - Nicht schiessen, ni... !!! – pierwsza postać wyłoniła się z białych obłoków i natychmiast została ścięta z nóg. - Kameraden, bitte, nicht schiessen!!!! Wir ergeben uns!!!! – z białego tumanu wyszli kolejni żołnierze. - Stop, nie strzelać!!!! – krzyczeli już razem Milton i Bergman. Upadł jeszcze jeden Niemiec. Ogień nagle ucichł, do żołnierzy doszło, że to już koniec. Sanders powstał na klęczki i tak pozostał, wsparty na karabinie. Patrzył ze zdziwieniem na słaniających się na nogach trzech Niemców, stojących kilka metrów od czołgu. Z wszystkich zakamarków wokoło zaczęli wychodzić żołnierze. Dwóch podeszło do Niemców, nie odezwali się jednak słowem. Patrzyli. Niemcy tylko stali. Stali i czekali.

05.12.2002
21:25
[107]

janko [ Konsul ]

Sanders podniósł się. Nie wiadomo dlaczego otrzepał spodnie z kilku ździebeł trawy. Otarł rękawem pot z czoła i rozejrzał się. Milton gadał z Woodsem. Bergman machnął na obu Kirków i poszli w stronę zarośli, gdzie zostawili kolegów. W stronę Sandersa szedł Stan Parker z druzyny Juliano. Znali się – obaj byli strzelcami BAR-a, razem ich uczono tej roboty. Parker ciągnął za sobą karabin na pasie i uśmiechał się głupkowato. - Co u was, Edi – zapytał. - Lipa, jedno gniazdo kaemu i cztery trupy.... Gary też.... - Jebane życie .... – Parker rzucił kaem na ziemię. - Podnieś, sierżant cię zjedzie... – Sanders pamiętaj ciągle swoją przygodę z poligonu w Anglii kiedy BAR zaciął mu się pod symulowanym ogniem wroga a on nie potrafił go odblokować. Nie wystrzelił ani pocisku – jak sierżant spytał się go potem czy narobił w gacie i bał się podnieść głowę, walnął zaciętym gratem o ziemię. No, usłyszał wtedy parę męskich słów.... popatrzył na Stana – a u was coś się działo? Głośno było..... - No bracie, to była wojna – zaczął Parker podnosząc broń i opierając o drzewo – wiesz, mieliśmy zająć te rudery za drogą. No to czołgamy się za drużyną Peralesa a tu nagle od drogi leci kupa Niemców. No to przywaliły im nasze Browningi. Juliano kazał nam się zatrzymać bo jakby przeszli przez drogę to trzeba by było ich wystrzelać. Ale wiesz, bracie – nie przeszli....

05.12.2002
21:27
[108]

janko [ Konsul ]

..... Może pięć minut i było cicho. No to Juliano mówi, że czołgamy się dalej, do tych domów. No i wiesz, bracie, nagle niemiecki kaem z tej chałupy i od razu rozwalił Carlsona i Ramireza, wiesz tych, no.... - Tak dostał Gary.... – twarz Hinkley’a nie opuszczała Ediego. - Co, Gary .... zresztą mniejsza o tamtych. No to Dittman się drze, żeby obejść ten dom i to piorunem. I ten wariat Juliano – biegiem!! Rozumiesz? Biegiem przez puste pole. Myślałem, że się zesram ze strachu. Ale udało się – chłopaki Dittmana i Seymoura przygwoździli ich ogniem a my do środka i trach! trach! no, trupy. A potem to już, bracie, szybko na drugą stronę drogi i łyczek wody....

05.12.2002
21:31
[109]

janko [ Konsul ]

- Stan, chodź, Bergman poszedł po blaszki chłopaków, chodź tam – przerwał Sanders – no i co, co dalej.... - No co, normalnie. Tam było tyle żywopłotów, no jeden po drugim i co pięć metrów. Po jakiego oni je tu posadzili....no i słuchaj, wyryp straszny, wiesz ile waży BAR a tu sto metrów trzeba jak dżdżownica. No ale droga jest, a za drogą bunkier. Dittman pokazuje – czekać. To czekamy. Seymour obszedł krzaki i rozłożył się z drugiej strony bunkra. Pokazuje, że widzi szwabów. No a my czekamy. A tu, rozumiesz, walą na nas z tego bunkra Niemcy, biegiem, rozumiesz, jak głupki. To my trach i trzy trupy. Ale nas zobaczyli i dalej po nas. No to Dittman daje do Seymoura – walić a my żeby biegiem do bunkra, bo niby szwaby są zaskoczone. No to, bracie, jazda, a tam jakiś kaem i Irwin został na krzaku. Na szczęście przebiegliśmy drogę a za nią były bloki przeciwczołgowe. No to się, bracie, schowaliśmy za nimi i czekamy. Dittmana nie widać, no to Juliano, generał w dupę jebany, mówi że wchodzimy do bunkra bo Seymour tak ich przygniótł, że nie zipną. No ale siedziały tam świnie i rozwaliły Caldwella, bracie, jedna noga została mu na strzępie spodni. No to my granaty i do środka, niech się dzieje co chce. Ale się udało, bracie, Caldwell się wyliże..... Sanders nie słyszał ostatnich słów Parkera. Patrzył na sierżanta Bergmana. Stali wszyscy w miejscu, gdzie pół godziny temu zaskoczył ich MG. Prawie obok siebie: trzy trupy Niemców i Davis, Davidson, Roy. Kirkowie nieśli z drugiej strony drogi Hinkley’a. Bergman stał między sześcioma trupami, z ręki zwisały mu kołyszące się na łańcuszkach blaszki. - Chodźmy stąd, stary – mruknął Sanders. Odwrócili się i odeszli, ciągnąc za sobą na paskach karabiny.... A Klaus Bergman stał jeszcze wiele minut nad zwłokami żołnierzy w mundurze koloru feldgrau. I myślał z goryczą o tym, że gdyby jego rodzice nie wsiedli na statek ponad trzydzieści lat temu i nie popłynęli na drugi koniec świata – być może dziś to on by tutaj leżał. A tak to on jest zwycięzcą...nie był jednak z siebie dumny.....

05.12.2002
21:32
[110]

janko [ Konsul ]

Ufff....

06.12.2002
08:49
smile
[111]

Ghost2 [ Panzerjäger ]

Nowy dzień i kolejna część wątku :) - link poniżej

© 2000-2024 GRY-OnLine S.A.