garrett [ realny nie realny ]
Polska szkoła plakatu kinowego ?
W fali zalewającej ostatnio wszystko i wszystkch idiokracji polska kinematografia a dzisiaj wyjątkowo rodzimi dystrybutorzy biją jak dla mnie kolejny rekord ignoracji i głupoty. Oto plakat jakby nie patrzeć conajmniej z założenia poważnego filmu o Popiełuszce - i teraz czy tylko ja uważam ze dystrybutor ma potencjalnych widzów za debili a współczesną młodzież za półgłówków ?
I jeszcze 2 inne teksty o rodzimych tłumaczeniach, polecam.
ehcsimyzT [ Konsul ]
no coz... a moze jacy widzowie, tacy dystrybutorzy? :P
promilus1 [ Człowiek z Księżyca ]
Popiełuszko polskim Bondem;)
===Schejkimenn=== [ VI LO Spunky Guy ]
Garrett----->
Zamierzasz rwać szaty i gorzko załkać nad upadkiem moralnym polskich twórców Plakatów filmowych?
Najprawdopodobniej twórca zamyślił,że "Jeśli zgapić,to tylko od najlepszych" - bynajmniej z miernym skutkiem.
Jednak,że czy jest to powód do ambarasu? Nie sądzę.
Co do rodzimych tłumaczeń.
Jeśli Ci nie odpowiadają (poziom tłumaczenia oraz inny stuff) w filmie to go sobie odpuść.
Zdaję sobie sprawę,że jesteś recenzentem na "Zakazanej Planecie",ale ktoś inny może napisać recenzję,czyż nie?
A co do Kelly'ego (pardon my English) to kup z Amazona.W czym problem?
garrett [ realny nie realny ]
3M --> na pewno, i na pewno kolejna granica idiokracji zostala przekroczona , i co dalej Feel lub Doda z teledyskiem promujacym film :) ?
r_ADM [ Generaďż˝ ]
@2, 5.
Tak, to z pewnoscia wina widzow, ze dystrybutor zatrudnil idiote do produkcji plakatu... i to jeszcze potem przyklepal.
Boroova [ Gwiazdka ]
Po akcji z logiem promujacym Bialystok i wyrokeim sadu, ktory stwierdzil, ze o plagiacie nie ma mowy, nic juz mnie nie zdziwi.
A swoja droga niezly beka - My name is Popieluszko. Jerzy Popieluszko.
Karrde [ Visual Effects Artist ]
Abstrahując od tego czy i z kogo to zerżnięte jest, to sam plakat jest tak beznadziejnie skomponowany że aż mowę zatyka. Mam wrażenie, że zrobił go 15-latek który dorwał się do PS i postanowił zaistnieć w "grafice komputerowej" (z góry przepraszam tu wszystkich 15-latków którzy posiadają dobry gust i talent). Polska kinematografia, psia jego mać.
graf_0 [ Nożownik ]
Tu widać jak powinien wyglądać polski plakat.
Meganelle [ Tarzana przez Tarzana ]
Schejkimenn ---> Zanim zaczniesz używać tak trudnych słów, jak ambaras czy bynajmniej, sprawdź lepiej ich znaczenie, i w jakich konstrukcjach się ich używa.
Plakat mierny, a świadomość skąd pochodzi inspiracja jeszcze pogarsza ocenę. Aż żal patrzeć, a do obejrzenia filmu w żaden sposób nie zachęca. Bondowskie podejście do Popiełuszki - dziękuję, nie skorzystam.
smalczyk [ Konsul ]
A może to zapowiedź jakiegoś nowego polskiego herosa na miarę porucznika Borewicza?
A propos - poniżej mój od zawsze The One and Only:
ehcsimyzT [ Konsul ]
r_ADM ===> post numer 4 potwierdza ze jednak tak.
neXus [ Fallen Angel ]
===Schejkimenn=== -> mimo wszystko nie uważasz, że sprzedaż w Polsce filmów z takimi tłumaczeniami nie zniechęca ludzi do kina? Nie wspominając o tym, że potem dystrybutorzy płaczą jak im sprzedaż spadła przez to wredne "piractwo"...
Już nie mówiać o potwornie okrojonych wersjach tychże filmów - no bo przecież polski głąb tego nie doceni...
garrett [ realny nie realny ]
Schejkimenn --> czyli jak mnie dystrybutorzy robią w wała lub po prostu sugerują, że jestem idiotą to mam sobie film odpuscic, sciagnac pirata lub cierpliwie czekac na 1 dyskowe PL wydanie ? Nie wiem ale jakoś liczę, że w koncu skonczy się traktowanie widzów jako zbiorowej tępej masy, która i tak to kupi. A przynajmniej tego procenta, który idzie do kina świadomie, na konkretny tytuł a nie na zasadzie "chodzmy na 20 i wybierzemy na szybko na miejscu jakis fajowy tytuł"
===Schejkimenn=== [ VI LO Spunky Guy ]
Schejkimenn ---> Zanim zaczniesz używać tak trudnych słów, jak ambaras czy bynajmniej, sprawdź lepiej ich znaczenie, i w jakich konstrukcjach się ich używa.
Dziękuję Pani\Panu za cenną radę życiową,zaopatrzę się w wiedzę niezwłocznie :)
BTW:Uważam,że ambaras to raczej słowo kolokwialne,ale ja się tam nie znam.
Proszę Panią\Pana o wyjaśnienie,byłbym wdzięczny.
Jam jest tylko nic nie znaczący 17-letni parobek :)
neXus--->
mimo wszystko nie uważasz, że sprzedaż w Polsce filmów z takimi tłumaczeniami nie zniechęca ludzi do kina?
Podejrzewam,że zniechęca raczej tych, którzy bardzo dobrze znają angielski i każdy wyraz lub wyrażenie niepoprawnie przetłumaczenie przyjmują z niesmakiem.
Dla zwykłego "szarego" kinomana,to raczej wsio ryba :)
Już nie mówiać o potwornie okrojonych wersjach tychże filmów - no bo przecież polski głąb tego nie doceni...
Jakby mógł to docenić,jak mu brutalnie film okrajają? :) Przecież to granda i rozbój w biały dzień.
(Przepraszam Meganelle,"okrajają" to chyba złe wyrażenie)
Szczerze? Mi wystarczyłoby takie tłumaczenie,jakie było np.w Mgle.
garett---->
czyli jak mnie dystrybutorzy robią w wała lub po prostu sugerują, że jestem idiotą to mam sobie film odpuscic, sciagnac pirata lub cierpliwie czekac na 1 dyskowe PL wydanie ?
Jeszcze dochodzi sprawa,jak bardzo zależy Ci na filmie? :)
A na serio:Wszystkie typy tłumaczeń jakie podałeś (w wątku oraz w linku) pochodzą z filmów przeznaczonych dla szerszego grona odbiorców.
A jak jest z filmami np.Bergmana,Felliniego albo (przypominam mój e-penis wciąż rośnie i punkty "rispekt" za znajomość tak wielkich reżyserów) PASOLINIEGO?
(Szczerze wątpię czy filmy Pasoliniego w ogóle są dostępne w sklepach w Polsce)
Też tłumaczenia są,aż tak złe jak w filmach komercyjnych?
Jeśli natomiast chodzi o tłumaczenie tytułów,to zgoda.
Czasami tłumacze odwalają totalną padakę,ale jeśli podoba Ci się film,zwracasz uwagę na to jaki jest jego tytuł?
A jeśli posiadasz dobrą znajomość języka angielskiego (lub innego) to obejrzyj film z oryginalną ścieżką dźwiękową.
Ja nie posiadam,więc pozostają mi te nieszczęsne napisy.
A przynajmniej tego procenta, który idzie do kina świadomie, na konkretny tytuł a nie na zasadzie "chodzmy na 20 i wybierzemy na szybko na miejscu jakis fajowy tytuł"
Uśmiechnąłem się pod nosem,bo podałeś naprawdę dobry przykład (z życia wzięty :) )
Powiem jeszcze raz :
Osobiście uważam,że tłumaczenia filmów są potrzebne,nawet jeśli tłumacze mają po 13 lat,a ich tłumaczenia są gorsze niż "tłumaczenie po omacku" filmów Divx-owych.
Jeśli z tego postu wyszło masło - maślane to przepraszam :)
ehcsimyzT [ Konsul ]
===Schejkimenn=== ===> imho problem jest w podejsciu takim jak twoje... no coz, jest chujoza to trudno, niech tak bedzie bo co my mozemy zrobic? Mozemy pisac i wysmiewac debili dystrybutorow/producentow predzej czy pozniej do tych ich durnych lbow dojdzie ze bladza.
Zapewne pozniej...
sparrhawk [ Mówca Umarłych ]
Już nie mówiać o potwornie okrojonych wersjach tychże filmów - no bo przecież polski głąb tego nie doceni...
Jakby mógł to docenić,jak mu brutalnie film okrajają? :) Przecież to granda i rozbój w biały dzień.
(Przepraszam Meganelle,"okrajają" to chyba złe wyrażenie)
Szczerze? Mi wystarczyłoby takie tłumaczenie,jakie było np.w Mgle.
To ktoś wyjaśnił dlaczego wycięto ponad 20 minut Mgły?
===Schejkimenn=== [ VI LO Spunky Guy ]
EhcsimyzT----->
imho problem jest w podejsciu takim jak twoje... no coz, jest chujoza to trudno, niech tak bedzie bo co my mozemy zrobic?
Kurczę ty widzisz problem,a ja nie.
Że nie przeszkadzają mi źle przetłumaczone napisy (IMO mogą być nawet posr****,aby tylko wiadomo było o co chodzi w fabule) czy beznadziejnie przetłumaczony tytuł filmu?
Kwestia gustu.
Przyjąłeś taktykę "aaa,oni w ogóle są ble,kjak mogli rozp***** film tak słabym tłumaczniem?!
No kutwa!".
Napisz,dlaczego nie podoba Ci się taka sytuacja,jaka panuje tam na "górze".
Jeśli chodzi o "Mgłę".
Chodziło mi o tłumaczenie napisów,zaś wycięcie scen to już skandal.
Ktoś powinien zawisnąć.
ttomcioo [ Poszukiwacz Przygód ]
No sorry, ale jak napisy są źle przetłumaczone, albo nawet z błędami, to pół filmu marnuję na ich analizowanie, a nie śledzę akcji.
sparrhawk [ Mówca Umarłych ]
Że nie przeszkadzają mi źle przetłumaczone napisy (IMO mogą być nawet posr****,aby tylko wiadomo było o co chodzi w fabule) czy beznadziejnie przetłumaczony tytuł filmu?
Kwestia gustu.
Czyli albo świetnie znasz język i ci zwisają wszyscy, którzy nie znają albo chodzisz na takie filmy, w których dialogi są nieszkodliwym dodatkiem. Faktycznie, kwestia gustu.
===Schejkimenn=== [ VI LO Spunky Guy ]
A jeśli posiadasz dobrą znajomość języka angielskiego (lub innego) to obejrzyj film z oryginalną ścieżką dźwiękową.
Ja nie posiadam,więc pozostają mi te nieszczęsne napisy.
Czyli albo świetnie znasz język i ci zwisają wszyscy (...)
Musiałem,aż zacytować sam siebie :)
albo chodzisz na takie filmy, w których dialogi są nieszkodliwym dodatkiem.
I tu mnie masz :)
Faktycznie, do kina chodzę na filmy,które nie wymagają specjalnego skupienia.
(Dla przykładu ostatnio byłem na Transporterze 3)
A gdy chcę nad filmem "usiąść,pomyśleć i dogłębnie się wzruszyć" kupuję go na DVD.
Loiosh [ Senator ]
Co do Mgly to podobno jakas tasma-matka z ktorej robiono w Polsce wszystkie kopie ulegla uszkodzeniu. Chociaz mozna powiedziec,ze to dosyc mgliste tlumaczenie. Ja niestety bylem na tym w kinie i dalo sie wyczuc jakies dziwne ciecia. Potem sie okazalo,ze niektore byly nawet calkiem istotne dla fabuly(z tego co pamietam jedna z wycietych scen byla ta, w ktorej matka powiedziala ze ona nie zostawi swoich dzieci i wyszla)
eJay [ Gladiator ]
Dystrybutorzy polscy (wszyscy) robią sobie jaja na każdej mozliwie płaszczyźnie działalności.
- Schrzanione tłumaczenia zagranicznych tytułów (aż się boję o Public Enemies)
- Schrzanione tłumaczenia w dialogach, często omijające fucki i inne wulgaryzmy.
- Terminy premier to już w ogóle skandal - Wrestler dopiero w maju, TDK był miesiąc po premierze w USA. Co to ma być?
- ceny DVD i Blu są po prostu kosmiczne, nieadekwatne do polskich zarobków. W UK zaszczepiło się w ludziach manię kolekcjonerstwa filmowego (piękna sprawa). U nas wyciąga się kase jak od świń, który wlewa się do koryta byle co. Wydania biedne, dodatki nieprzetłumaczone, do tego często pojawia się problem ze złym kadrowaniem obrazu, błędy w napisach (a w zagranicznym wydaniu jest ok. przykład to nowy "Taken").
- Plakat...jak wyżej zostało napisane. Śmiech na sali, obowiązkowo białe tło w 95% przypadków, do tego całośc wygląda jak 15 minut roboty w PS.
sparrhawk [ Mówca Umarłych ]
Musiałem,aż zacytować sam siebie :)
Wybacz, forma postów nie ułatwia wczytywania się.
Faktycznie, do kina chodzę na filmy,które nie wymagają specjalnego skupienia.
(Dla przykładu ostatnio byłem na Transporterze 3)
A gdy chcę nad filmem "usiąść,pomyśleć i dogłębnie się wzruszyć" kupuję go na DVD.
Co do filmów to kwestia gustu. Warto jednak się tak kategorycznie nie wypowiadać - to że Tobie złe tłumaczenie nie przeszkadza, to nie znaczy, że inni nie chodzą na filmy, gdzie coś poza strzelaninami jest istotne.
To raz, a dwa - skąd przeświadczenie, że filmy na DVD są lepiej przetłumaczone?
r_ADM [ Generaďż˝ ]
-tytuly to chyba dzialka, pozal sie boze, marketingowcow a nie tlumaczy.
-a co do dvd, czy naprawde 50zl za film to duzo? Blu ray faktycznie troche drogie jest poki co, ale stanieje.
===Schejkimenn=== [ VI LO Spunky Guy ]
Wybacz, forma postów nie ułatwia wczytywania się.
Przeprosiny przyjęte :)
Warto jednak się tak kategorycznie nie wypowiadać - to że Tobie złe tłumaczenie nie przeszkadza, to nie znaczy, że inni nie chodzą na filmy, gdzie coś poza strzelaninami jest istotne.
Wiem i nie kwestionuje tego.
Jednak się zastanawiam, gdzie kategorycznie napisałem,że nie przeszkadza mi złe tłumaczenie.
Więc prostuję :W złych napisach przeszkadza mi zazwyczaj to,że tłumacze źle przetłumaczyli zdanie,co zmienia sens sytuacji w filmie.
Osobiście, mniejsze operowanie słownictwem typu : "Fuck" , "Cunt" czy "Motherfucker" mi nie przeszkadzają.
Słyszę w dialogu "fuck",więc wiem w jakim stanie emocji jest postać w filmie i nawet polskie "oj kurczę pieczone" tego nie zmieni
a dwa - skąd przeświadczenie, że filmy na DVD są lepiej przetłumaczone?
Fakt,troszkę się zagalopowałem.Chodziło mi raczej o to,że na DVD można włączyć film z lektorem (czego zazwyczaj nie preferuję) albo z oryginalną ścieżką dźwiękową.
A czy filmy na DVD są lepiej przetłumaczone niż w kinie...
Nie mam pojęcia.
eJay [ Gladiator ]
-a co do dvd, czy naprawde 50zl za film to duzo?
Przykład:
- dodaj 1 funta za przesylke do Polski. Wychodzi 25-30 zł.
W polsce kupisz to za
Jest roznica?
r_ADM [ Generaďż˝ ]
Dokonujesz manipulacji porownujac cene promocyjna ze zwykla.
Wychodz mniej wiecej to samo.
sparrhawk [ Mówca Umarłych ]
A czy filmy na DVD są lepiej przetłumaczone niż w kinie...
Nie mam pojęcia.
Nie są. Opuszczane całe zdania, olewanie idiomów albo próby ich dosłownego tłumaczenia, pisanie kilku wersji tego samego imienia lub nazwiska. Długo by wymieniać.
Dokonujesz manipulacji porownujac cene promocyjna ze zwykla.
A Ty porównując dwie waluty. 20 funtów to nie jest dla Brytyjczyka tyle samo, co 60-70 zł dla nas. Bilety kinowe już mamy najdroższe w Europie, filmy na DVD całkiem żwawo podążają ich śladem.
===Schejkimenn=== [ VI LO Spunky Guy ]
Nie są. Opuszczane całe zdania, olewanie idiomów albo próby ich dosłownego tłumaczenia, pisanie kilku wersji tego samego imienia lub nazwiska. Długo by wymieniać.
Dokładnie takie same problemy,jak z tłumaczeniami amatorskimi :)
Dzięki za wtajemniczenie.
eJay [ Gladiator ]
r_ADM--->Masz na myśli to? Was £23.99 Your saving £19.00
To normalka. Zobacz sobie na HMW i innych sklepach ceny pozostałych filmów. Zreszta dla Brytyjczyka 11 funtów to wcale nie tak dużo. Na jeden film pracuje niecałe 2 godziny. Polak na jeden film DVD pracuje 5-6 h (mowimy oczywiście o wydaniach 2DVD, kolekcjonerskich itd.).
r_ADM [ Generaďż˝ ]
Nie, z 23 na 5 to nie jest normalne (pewnie wietrza magazyn). Zreszta ja nie powiedzialem, ze tam sporo filmow nie jest taniej. Twierdze, ze 50 pare zlotych za nowosc dvd to nie jest az tak duzo. Zyjemy (ty tez? ;P) w kraju rozwijajacym sie i ceny dobr luksusowych sa wyzsze niz w krajach rozwinietych. Nic na to nie sie nie poradzi; i tak jest coraz lepiej bo 3 lata temu nowosc kosztowala 80-90 zlotych a 6 lat temu 120. Jest coraz taniej.
ttomcioo [ Poszukiwacz Przygód ]
No nie, jak ja byłem w Londynie, to się obkupiłem filmami, bo albo były po prostu tańsze niż w Polsce, albo już były na promocji, podczas gdy w Polsce jeszcze (w ogóle) nie wyszły.
eJay [ Gladiator ]
i tak jest coraz lepiej bo 3 lata temu nowosc kosztowala 80-90 zlotych a 6 lat temu 120. Jest coraz taniej.
jest taniej bo DVD się upowszechniło, a na rynku jest już Blu. Nie zmienia to faktów, że przy zakupie 3-4 filmów warto wybrać kierunek brytyjski. W Polsce zedrą z nas 2=krotnie więcej kasy. W dodatku niektórych wydań nie dostaniesz. zeby było śmieszniej w polskim wydaniu Terminatora nie ma napisów polskich, są natomiast w wydaniu UK Definitive Edition i...w czeskim. Ja to nazywam złodziejstwem i brakiem szacunku dla klienta.
N|NJA [ Senator ]
Raz- O tytułach filmów zagranicznych nie decydują tłumacze. Mogą wysuwać swoje sugestie, ale i tak ostateczną decyzję podejmuje dział marketingu u dystrybutora.
Dwa- przesuwane premiery kinowe wynikają między innymi z faktu, że macierzysty dystrybutor czasami dostarcza taśmy filmowe do tłumaczeń albo bez skryptu, albo bez wgranych time code'ów, stąd opóźnienia. Oczywiście półroczne obsuwy nie moga być jednak nijak wytłumaczone. Natomiast miesiąc Dark Knighta wybaczyć można, pamiętając, co działo sie z napisami w drugim Matriksie, gdzie suby trzaskano byle wyrobić się z premierą, bez synchro i bez korekty.
Trzy- polska szkoła plakatu od dawna nie istnieje, za dawnych czasów dzieła naszych rodzimych artystów pokazywano jako wzorcowy "niesztampowy" przykład interpretacji treści zawartej w filmie. Dziś nawet dziesięciolatek potrafi coś skleić w fotoszopie a fakt, że wszyscy, jak świat długi i szeroki po prostu wkleją gęby odtwórców głównych ról i parę kadrów, nie motywuje do eksperymentów. Jeszcze 30 lat temu (o czasach wcześniejszych nawet nie wspominając) plakat był uznawany przez wielu staroszkolnych mistrzów za formę sztuki równą malarstwu, dziś wszyscy jednak mają to w dupie i w tej kwestii raczej nie zmieni się nic, bo widz, który do kina w tym kraju chodzi statystycznie półtora raza rocznie, patrząc na plakat chce od razu wiedzieć, o czym jest film.
Podobnie ma się kwestia artykułu na temat "jak w tropikach" z ZP. Wykręcanie się dystrybutora marketingiem jest jak najbardziej zasadne z pozycji kogoś, kto chce na filmie zarobić. Quantum of Solace tłumaczyć nawet nie trzeba, bo wyżej znajdują się dwa rozpoznawalne słowa- "James Bond". Natomiast standardowego widza, który na sali kinowej pojawia się od święta i nie jest maniakiem jak redaktorzy ZP, eJay czy nawet ja, traktuje się jak idiotę, bo i ów sam kinoodwiedzacz na takie traktowanie zasłużył.
Prosty przykład: Deathproof. My, tak zwani fani, wiemy, że to Tarantino, wiemy, na czym polega Grindhouse, wiemy, ze będzie to campowy cult classic, bo taki ma być. Pan Kowalski natomiast widzi na plakacie dupy i samochód, idzie, a potem wraca wkurwiony do domu, bo idei nie zrozumiał i pisze mejla do dystrybutora, że go wpuszczono w kanał. Dlatego idzie następnym razem na "Jaja w tropikach", bo widzi trzy znane mordy na plakacie a tytuł jednoznacznie wskazuje, że to komedia.
To widz, nie dystrybutor, kształtuje realia rynku. Dystrybutor jedynie dostosowuje się do oczekiwań gawiedzi.
eJay [ Gladiator ]
Wiecie co jest najgorsze w polskich plakatach? Na większości z nich musi być wydziergany czytelną czcionką gatunek filmowy. Nosz kurde jak patrzę na ryje Downeya Jr, Blacka i Stillera z plakatu TT to ostatnie co mi przychodzi na myśl to "powazny film o wojnie wietnamskiej".
Zczajcie to---->
Pomijam formę, obowiązkowe białe tło itd. Ale czy miny aktorów, fryzura Kuny i jeden wielki WTF Dorocińskiego sugeruja, że mamy do czynienia z softcorem dla dorosłych?
blazerx [ ]
Mam nadzieje, ze za powiedzmy 100 lat bedzie tylko jeden obowiazujacy jezyk - angielski. Kompletna porazka dla mnie sa lektorzy - ostatnio ogladalem Pola Smierci dolaczone do Wybiorczej pare lat temu: amerykanski bombowiec zrzucil bomby na miasto, widac wszedzie trupy zniszczenie, aktor zhisteryzowanym glosem: "what a fucking mess", lektor: "ale balagan".
N|NJA [ Senator ]
eJay-> MY wiemy, że Stiller nie występuje w drugiej części Plutonu. A dystrybutor dmucha na zimne i ma prostego zjadacza filmów (nie NAS) za kretyna i dmucha na zimne. Bo chce sprzedać produkt i nie miec później problemów. Stąd instrukcje do mikrofalówek wspominające, by nie suszyć w nich kotów i ostrzeżenia na kubkach z kawą, że napój w środku jest gorący. Bo sprzedawca równa w dół, na wszelki wypadek, gdyby jednym z kupujących okazał się kompletny niedorozwój. Dotyczy to każdej gałęzi rynku, nie tylko filmów. A klienci sami wielokrotnie zasłużyli na takie traktowanie.
EDIT: Blazer-> Wymogi dystrybutora filmu, nie wina tłumacza. W wypadku, gdy w filmie lecą faki, szity i maderfakery, tłumacz czesto dostaje instrukcję, co z tym fantem zrobić. Ba, jesli takowej nie dostaje i leci bez skrupułów bluzgami, centrala, która go o tym fakcie nie informuje przepuści to przez odpowiednią korektę. Lektor akurat nie ma tu nic do rzeczy- dostaje skrypt i czyta z niego, w żadnym wypadku nie ingeruje w jego treść.
A że sam zawód lektora to specyficzny wymysł, który zadziwia wszystkich obcokrajowców to już inna para kaloszy. Przeciętny widz tak się do tego przyzwyczaił, że niektórzy po prostu nie chodza na filmy z napisami (mówię poważnie).
ttomcioo [ Poszukiwacz Przygód ]
To, o czym piszesz, to nie są wymagania stawiane przez widza. To jest to, jak dystrybutor sobie wyobraża wymagania widza. Wyobraża sobie, że widz ma wszystko gdzieś, wali "plakat", żeby tylko wydać na promocję i odfajkowane. Nigdzie na tym etapie nikt nie zastanawia się, jaki jest profil widza danego filmu, do kogo chce trafić, o wrażeniach artystycznych w ogóle nie wspominajmy. Do tego interesu powinien wreszcie trafić ktoś, kto choć trochę interesuje się filmami.
blazerx [ ]
I w rezultacie dostajesz dwa filmy. Oryginalny ktory i tak jest od lat 15 ze wszystkimi przeklenstwami i wersje "polska" calkowicie absurdalna - dla idioty ktora i tak jest od lat 15. Nie winie lektorow i nie widze dobrego wyjscia z tej sytuacji - dlatego zycze kazdemu by ogladal filmy w oryginalnej wersji jezykowej.
garrett [ realny nie realny ]
cholera z plakatu eJaya kojarzę tylko jedno nazwisko - i to nie wiem młody czy stary
blazerx [ ]
Jeszcze jedno, nie zrozum mnie zle, nie chodzi mi stricte o przeklenstwa, nie podobaja mi sie za to sytuacje kiedy korekta i tlumaczenie przeinacza tresc w takim stopniu, ze zmienia to sens wymawianych slow. Widac to na przykladzie ktory podalem na gorze, kto przy zdrowych zmyslach chodzac po gruzowiskach wsrod zwlok ludzi powiedzial "ale balagan".
r_ADM [ Generaďż˝ ]
Seweryna nie kojarzysz? :P
N|NJA [ Senator ]
To jest to, jak dystrybutor sobie wyobraża wymagania widza. Wyobraża sobie, że widz ma wszystko gdzieś, wali "plakat", żeby tylko wydać na promocję i odfajkowane. Nigdzie na tym etapie nikt nie zastanawia się, jaki jest profil widza danego filmu, do kogo chce trafić, o wrażeniach artystycznych w ogóle nie wspominajmy. Do tego interesu powinien wreszcie trafić ktoś, kto choć trochę interesuje się filmami.
Po to są agencje reklamowe, by zajmować się określaniem targetu. To, że TWOJE wymagania sa zupełnie inne, nie ma znaczenia, bo w przypadku durnej komedii nie liczy się zdanie moje, twoje czy eJaya, a opinia głównego planowanego odbiorcy takowego produktu. Do stwierdzenia, do kogo kierowane jest takowe dzieło nie trzeba kończyć filmówki czy tez posiadać pokaźną bibliotekę klasyków na półce.
Takich ludzi potrzebują na przykład w Gutku, który profil ma zupełnie inny i dystrybuuje produkcje oraz robi promocję w zupełnie inny sposób. Kino Świat, SPI czy polskie oddziały zachodnich gigantów mają ludzi od marketingu, nie filmoznawców, bo zajmują się zupełnie inną tematyką i docierają w większości wypadków do kogo innego.
Blazer-> Rozwiązania problemu nie ma, bo w wypadku telewizji mamy błędne koło- mentalność centrali jak i większości samych odbiorców wciąż tkwi w czasach zamierzchłych, gdzie telewizor stanowi kluczową cześć rodzinnego życia. Wacław wraca z zakładu o 17, uwali sie przed ekranem, otworzy piwo i nie chce jeszcze psuć sobie wzroku czytając napisy, ktoś robi to za niego. Jego dobra żona Hermenegilda właśnie odgrzewa mu obiad i nie widzi obrazu, ale przynajmniej rozumie, co mówia do siebie bohaterowie i nie musi mężowi dupy zawracac, pytając o co chodzi, może w spokoju dopilnowac zupy. Zaś dzieciaki małe, nieobyte jeszcze z językiem i mające problemy z szybkim czytaniem, tez wiedzą, dlaczego Leoncio ma pretensje do Isaury. A potem, gdy już podrosną wraz z telewizorem i lektorem, nie chcą zmieniac przyzwyczajen i tak się to toczy od kilku dekad.
My spoglądamy na to z perspektywy ludzi, którzy zarówno język jako tako znają, jak i trochę filmó już w życiu obejrzeli. Natomiast mózgi z dystrybucji, siedzace na swych stołkach, naszym zdaniem się nie przejmują, bo jestesmy w znaczacej mniejszości. Dlatego w telewizji mamy lektorów- bo tzw. większość ich chce. Dlatego też zazwyczaj tnie się bluzgi- bo tak było, więc czemu to zmieniać? Dlatego tez widza traktuje się jak zacofańca- bo sam nie chce z tego zacofania wyjść i zgodnie z mamoniowską filozofią chodzi na to, co już raz widział i co już zna. A przy okazji nie musi się męczyć z wyborem filmu, gdy już ruszy dupę do kina raz w roku. Bo chce wiedzieć, na co właśnie wydaje swoją kasę i po spojrzeniu na plakat chce mieć pewność, że dobrze wybrał, miast spędzić te kilkanaście-dziesiąt minut na czytanie recenzji filmowych. Bo zwykle tego nie robi, a jeśli już na coś idzie, to dlatego, ze o tym głośno, bo w wiadomościach wspomnieli albo reklamę widział na przystanku i go zachęciła. Bo była prosta i jasna.
EDIT: Jeszcze jedno, nie zrozum mnie zle, nie chodzi mi stricte o przeklenstwa, nie podobaja mi sie za to sytuacje kiedy korekta i tlumaczenie przeinacza tresc w takim stopniu, ze zmienia to sens wymawianych slow. Widac to na przykladzie ktory podalem na gorze, kto przy zdrowych zmyslach chodzac po gruzowiskach wsrod zwlok ludzi powiedzial "ale balagan".
To juz zupełnie inna para kaloszy, związana nie tylko z samą treścią, ale i technicznym aspektem tłumaczeń. Bo lektor po prostu musi się wyrobić z daną kwestią, a napisy musza być na ekranie na tyle długo, by Kowalski mógł je przeczytać. Wielokrotnie bywało tak, że tekst szedł jeszcze raz do autora tłumaczenia albo do korektora, który musiał wycinać kwestie i pozbywac się dajmy na to dowcipów, bo "to się nie zmieści". To jest największa bolączka, bo choć taki tłumacz ma zapędy i chce przełożyć coś dobrze, to nie może i używa skrótów myślowych i po paru latach wyrabia w sobie odruch zawodowy, zwany potocznie "Tych dwóch zdań nie zrobię, bo i tak nie wejdą".
Żeby nie było, iż tylko tłumaczy bronię- często trafią się i tacy, którzy sa po prostu leniwi i im się nie chce. Sam lubię się pomeczyć nad gierką słowną albo interpretować piosenki (nad Jesus Christ Super Star 2000 siedziałem ze 4 dni), ale wielu po prostu sobie odpuszcza i tłucze jak leci, bo raz, że terminy są zazwyczaj "na wczoraj", a dwa, że i tak wkładu pracy nikt nie doceni, bo w większości przypadków jakiś fajny dowcip musi zostać skrócony :)
Zas sam walnąłbym chociaz "burdel" zamiast "bałagan". Problem w tym, czy centrala puściłaby słowo "burdel" :)
ttomcioo [ Poszukiwacz Przygód ]
Taaak. Agencje reklamowe. Poprzeglądaj sobie plakaty.blox.pl i dowiedz się czegoś więcej o plakatach pieczołowicie przygotowanych na nasz rynek. Z racji swojej pracy, mam trochę więcej doświadczenia co do agencji reklamowych i wiem, jak bardzo dobrze przygotowanie z wiedzy rynkowej one często są.
Ale dowodów nie trzeba daleko szukać. "33 sceny z życia". Piekielnie cięzki film. Nagrody na festiwalach, ale dla widza strasznie wymagający, opinie po nim - mieszane. Co widzimy w promocji? Nawet ładny plakat. Ale co na nim właściwie jest? Dwoje aktorów w pozycji przeklejonej z komedii romantycznej. Mamy reklamę romansu adresowaną do widza romansu. Z plakatu nie można dowiedzieć się niczego o treści filmu. Ja rozumiem wiarę w świat reklamy, ale tu pora się obudzić.
ttomcioo [ Poszukiwacz Przygód ]
Jeszcze jedno. Dlatego też zazwyczaj tnie się bluzgi- bo tak było, więc czemu to zmieniać? To nie jest w ogóle tak. Na jakie filmy najczęściej chodzą widzowie do kina? Jakie filmy najczęściej oglądają w telewizji? Polskie. W jakich filmach bluzgi lecą na okrągło? W polskich. Niezależnie od kategorii wiekowej, gatunku, przekleństwa są w nich ciągle obecne. Coś się tu nie zgadza - ani wymagania widza, ani obyczaj nigdy nie nakazywał w filmach wycinania przekleństw.
N|NJA [ Senator ]
Z racji swojej pracy, mam trochę więcej doświadczenia co do agencji reklamowych i wiem, jak bardzo dobrze przygotowanie z wiedzy rynkowej one często są.
Nie wątpię, ze sami ludzie od reklamy do roboty w takich wypadkach sie nie przykładają, bo dostają proste zlecenie "Zróbcie nam plakat z dwojgiem ludzi, bo jest taka jedna scena w filmie". Zdaję sobie sprawę, że mało kto odpowiedzialny za dystrybucję i plakaty te filmy ogląda, zazwyczaj góra dostaje press release i jakies portfolio i operuje na tym, bo gdyby tak mieli poświęcać czas na zapoznawanie się z wypuszczanymi na ekran dziełami, to wspomniane przez eJaya opóźnienia sięgałyby nawet dekady :)
Nie usprawiedliwia to oczywiście działu promocji w żaden sposób i zatrudnienie chociaz kilku ludzi, którzy wiedza cokolwiek, by nie zaszkodziło. Ale nie gwarantuje to też zawsze dobrych efektów.
Dla przykładu przywołam przykład Spirita, gdzie do tłumaczenia zatrudniono Kamila Śmiałkowskiego, tzw. "człowieka od popkultury", który zwalił sprawę dokumentnie, myląc chociazby bohaterów wypowiadających kwestie. Ale Spirit to zupełnie inny temat spieprzonej reklamy, bo był to pastisz i robienie sobie jaj pełna gębą, a zarówno zachodni dystrybutor, jak i nasi spece walneli trailer i plakat sugerujący drugą część Sin City, przez co wiekszość widzów zjebała tę produkcję od góry do dołu.
edit:
To nie jest w ogóle tak. Na jakie filmy najczęściej chodzą widzowie do kina? Jakie filmy najczęściej oglądają w telewizji? Polskie. W jakich filmach bluzgi lecą na okrągło? W polskich. Niezależnie od kategorii wiekowej, gatunku, przekleństwa są w nich ciągle obecne. Coś się tu nie zgadza - ani wymagania widza, ani obyczaj nigdy nie nakazywał w filmach wycinania przekleństw.
Film polski i film zagraniczny rządzi się zupełnie innymi prawami. W polskich produkcjach bluzgi dodają aspektu "komediowości" (mozna uznac to za prymitywne, ale tak właśnie jest, co widac na przykładzie polskich komedii, zaś za najzabawniejsze sceny w Psach czy Symetrii, powaznych przeciez filmach, uważa się wszelkie dialogi z kurwami i innymi przecinkami). Natomiast obraz z zachodu, który ma dotrzeć do masowego odbiorcy i leci w prime time musi być okrojony, bo takie są wymogi KRRiT oraz samego dystrybutora, który walczy o obniżenie ratingu, zaś sam widz widzący "Kurwa" w napisach bądź słyszący je w kwestii lektorskiej nie reaguje na owo słowo śmiechem, mało tego, swojskie "Kurwa" w ustach Bogusia Lindy brzmi dla pana Kowalskiego inaczej, niż to samo "Kurwa" wypowiadane przez dajmy na to czytającego zachodni film Maćka Gudowskiego. Zresztą w obecnych czasach tylko telewizja i wydawcy DVD borykają się z takimi problemami, bo zachodnie hiciory kinowe są robione pod PG-13, a z tego, co pamiętam, F-bombs w takowym ratingu są dopuszczone trzykrotnie, zaś sam producent i tak woli ich w ogóle nie wstawiać, just to be on the safe side.
ttomcioo [ Poszukiwacz Przygód ]
W pełni się zgadzam. Czasem mam wrażenie, że gdyby wreszcie poważnie potraktować tę część premier kinowych, które poważniejszego podejścia potrzebują, to i więcej ludzi zaczęłoby chodzić do kina. Bo tak to samemu się nakręca - kierujemy promocję wyłącznie w dwóch kierunkach "blockbuster" i "durna komedia", a potem się zastanawiamy, czemu tylko na takie ludzie chodzą.
Mephistopheles [ Hellseeker ]
Wprawdzie temat nie do końca o tym, ale skoro w tym kierunku poszła dyskusja...
Rozwodzenie się nad wymaganiami przeciętnego widza (aż chce się powiedzieć - "jakimi, ku*wa, wymaganiami?") i działaniami dystrybutora jest o tyle bezcelowe, że obydwie te rzeczy są od siebie zależne i od dłuższego czasu tworzą błędne koło. Problem leży zupełnie gdzie indziej - w defeinicji owego "przeciętnego widza".
Przykład? Cloverfield. Film, o którym pół internetu mówiło na rok przed premierą. U nas odpowiednią reklamę postanowiono zastąpić idiotycznym tytułem "Projekt: Monster". Do dzisiaj seans Cloverfielda uważam za najgorszy wypad do kina w moim życiu (nawet pieprzona wycieczka szkolna na ostatnim Hulku tego nie pobiła). Tytuł skierowany najwyraźniej do półmózgów i elementu społecznego przyciągnął do kin... półmózgów i element społeczny. I tak oto przez cały seans grupka drechów umilała reszcie widowni czas okrzykami, śmiechami, dzwonkami od komórek i innymi dźwiękami, które ciężko było scharakteryzować.
I teraz pytanie - czy ów kwiat młodzieży polskiej zjawiłby się w kinie na filmie, którego tytułu nie byłby w stanie nawet poprawnie odczytać? Mackę dam sobie odciąć, że nie. A czy wszyscy pozostali zrobiliby to, gdyby film nie miałby tytułu "Projekt-ku*wa-jego-mać-Monster"? Tego nie jestem w stanie określić, ale stawiam drugą mackę, że znacząca ich część (a kto wie, czy nie wszyscy) skusiła się na seans z powodów innych niż tytuł.
Tak więc kto jest tym statystycznym widzem, który ponoć ma wpływ na dystrybutorów? Ja, który info o filmie śledziłem na bieżąco przed premierą? Drechy, które pewnie pół godziny wcześniej nie wiedziały, że taka produkcja istnieje? Czy może cała reszta (gdzieś tak 1/3 sali w Multikinie), z dużym prawdopodobieństwem bardziej skuszona trailerem i reklamami, a nie durnym tytułem? Oczywiście nie wykluczam, że wśród nich byli tacy, co o filmie dowiadywali się na bieżąco, ale tu chodzi o przykład.
Na to pytanie chyba tylko dystrybutorzy znają odpowiedź. Inni mogą się jej jedynie domyślać, oceniając ich działania.
N|NJA [ Senator ]
Meph-> Przykład z Cloverfieldem żes mi pan z klawiatury wyjął, bo sam (o czym kiedyś wspominałem) "polskiego" tytułu prosząc o bilet w kasie nie wymówiłem.
A co do pytania- "przeciętny widz" to w wyobrażeniu ten, który chodzi na filmy znane, recenzji i przeciekó nie śledzi, na forach nie dyskutuje i ogólnie rzecz biorąc od kina oczekuje rozrywki, bo za 20 złotych nie bedzie się przecież męczył z francuską nową falą.
Tu znów przywołam zupełnie inne pojmowanie targetu przez różnych dystrybutorów i po raz kolejny rzucę Gutkiem, który wie, dla kogo wypuszcza filmy na ekran (szczególnie, że sporą ich częsc rozdaje po różnych Muranowach i kinach festiwalowych, a nie multipleksach). Zaś moloch pokroju Kino Świat spogląda na to zupełnie inaczej- wykupił licencję na 20 filmów, na każdym chce zarobić, a terminy napięte, bo na kolejny tydzień zaklepał nastepne 10 taśm. Dlatego plakacik machnie się w kilka dni, tłumaczenie również, wykupi kilka stron w wyborczej i parę szyb na przystankach. Byle było żarówiascie, krzykliwie, jakis pistolet, groźna mina, fajna dupencja albo srogi krajobraz zniszczenia i pożogi (patrz- Cloverfield właśnie) i nadmieniony przeze mnie pan Kowalski może raczy się ruszyć z domu.
Łysack [ Przyjaciel ]
co do przeklinania:
wyobraźcie sobie dzień świra bez wstawek;)
przecież to byłby jeden wielki "pik" :D
garrett [ realny nie realny ]
W temacie tytułów pod przeciętnego, coraz czesciej ogłupionego albo po prostu glupiego widza przypomniał mi się inny potworek "Just Dance - Tylko taniec!" - jakże dokładne tłumaczenie amerykańskiego tytułu Make It Happen.
Znowu proste załozenie ze targecik odklejając się od takich TV produkcji jak You Can dance czy Taniec z Gwiazdami od razu łyknie i ten film. Sama tancząca laska na plakacie moze nie wystarczyć.
Przyklad ciekawostka - nie moje klimaty :)
Mephistopheles [ Hellseeker ]
Yoghurt ---> Przy kasie akurat miałem podobnego pecha.
- Poproszę bilet na Cloverfield.
- *wytrzeszczone oczy* Na co?
- *długie westchnięcie, zwieszenie głowy i przytłumienie głosu, mające na celu zagłuszyć wypowiadane słowa przed samym sobą* Projekt... Monster. *zgrzyt zębami*
Aż jakiś chudy gość w okularkach stojący za mną uśmiechnął się półgębkiem. Najwyraźniej zrozumiał kontekst sytuacji.
Co do reszty - mimo wszystko mam naprawdę wrażenie, że większość tych wymienionych "przeciętniaków" możnaby zachęcić dużo bardziej wyrafinowanymi metodami niż najbardziej prostacki tytuł lub plakat. Idealnie pasuje tu wałkowany na ZP temat z Trophic Thunder, któremu naprawdę nie stałaby się krzywda, gdyby nazywałby się u nas po prostu "Tropikalny Grom", czy nawet "Tropikalny Grzmot", coby przemycić podprogowo, że się tam grzmocą (a czy się faktycznie grzmocą, to już inna sprawa - reklama to reklama). I tak każdy przy pierwszym rzucie okiem na plakat zorientuje się, że ma do czynienia z komedią, a ludzie potrzebujący do tego "Jaj w tropikach" to raczej ten sam sort, co te "dusze towarzystwa" z mojego seansu Cloverfielda (o, przepraszam, "Projekta-je*ał-go-pies-Monstera"), a tych raczej nie ma znowu tak wielu, by zapewniać im szczególne względy.
Wychodzi z tego, że ci więksi dystrybutorzy często po prostu jednak nie wiedzą, do kogo film jest kierowany (albo ten cały zwiad agencji reklamowych okazał się gówno warty), więc dają tytuł dla wszystkich, czyli dla nikogo. Bo ten, co na premierę czekał pół roku, pójdzie i tak, ten, co po prostu znalazł trochę wolnego czasu po pracy i chciał zobaczyć coś w kinie, pójdzie i tak. I jedyną różnicę znowu stanowią te głąby od bekania na seansie i puszczania dzwonków z komórek.
Ale dobra, niech już będzie, w końcu ten Tropic Thunder to żadne niszowe kino nie jest, więc niech już podepną mu tę łatkę "dla wszystkich". Za to nie zrozumiem, po co choćby takie SPI z uporem maniaka niszczyło każdy podtytuł kolejnego wydawanego Hellraisera. Przecież nikt tego w ciemno nie kupi, a fanom jakieś fanaberie tytułowe potrzebne nie są, nie? Najwyraźniej ktoś stwierdził, że są. I tak oto do dziś nie rozróżniam tytułu piątej i szóstej części (swoją drogą, niezłym kretynem trzeba być, żeby w ogóle pomyśleć o przerabianiu takiego podtytułu jak Inferno), a siódma i ósma trącą taką łopatologią, że aż mróżę oczy, gdy przebiegam wzrokiem po półce z DVD.
garrett [ realny nie realny ]
dodam ze na ZP padła bardzo celna propozycja "tłumaczenia" Trophic Thunder - Pluton Jeleni
eJay [ Gladiator ]
Upnę bo warto!
Odpowiedż Kina Swiat na krytykę plakatu filmu "Popiełuszko"
Ksiądz Popiełuszko to postać nie jednowymiarowa. Intencją twórców filmu fabularnego „Popiełuszko” było pokazanie wielowymiarowości tej postaci, unikając tworzenia kolejnej filmowej laurki ku czci nieżyjącego bohatera.
„Popiełuszko” nie jest martyrologicznym filmem, który przedstawia, w typowy dla tego gatunku sposób, tragiczną historię bohatera - męczennika. To film, który pokazuje Księdza Jerzego takim, jaki naprawdę był i jakim mało kto współcześnie go zna. Bohatera z krwi i kości, nie zaś pomnikową postać. Osobę o dużym poczuciu humoru, zdystansowaną do siebie, zdolną do autoironii; a jednocześnie wrażliwego, ale i charyzmatycznego człowieka, który łączył cechy przywódcy potrafiącego skupiać wokół siebie tłumy oraz pokornego kapłana i sługi bożego niezwykle wrażliwego na bliźnich. Ten film to także dobre kino akcji i ciekawy obraz tamtych czasów z wiernie odtworzonymi realiami lat ‘80.
W związku z tym, kampania reklamowa tego filmu również nie może być konwencjonalna i jednowymiarowa. Ma dwa oblicza - dwa rożne kierunki promocji, których odzwierciedleniem są dwa różne layouty plakatów. Pierwszy plakat „Popiełuszki” przygotowany został w konwencji, której użyli również twórcy plakatu „Księżnej” albo „Walkirii” – i niewiele osób wie, że nasz projekt powstał zanim zostały upublicznione layouty do „Księżnej” i „Walkirii”. Drugi z nich, równolegle funkcjonujący, opracowany został w konwencji filmu akcji. Poprzez plakat, chcieliśmy pokazać w niekonwencjonalny, a zarazem czytelny sposób istotne cechy filmu oraz postaci, której losy film przedstawia j.
Przyczyna tego, że wiele osób skojarzyło plakat filmu “Popiełuszko” z plakatem filmu “Casino Royal”, jest prosta - zadziałało prawo konwencji. Projekty plakatów filmu “Popiełuszko” są projektami oryginalnymi. Istnieją typy konstrukcji layaut’u plakatu filmowego, które pozwalają odbiorcy takiego komunikatu szybko odczytać / ‘odszyfrować’ najistotniejsze informacje na temat filmu – najczęściej poprzez ugruntowane skojarzenia i nawiązania do innych, wcześniejszych filmów.
Dobrym przykładem na to są komedie romantyczne. Plakaty reklamujące, tego typu filmy są do siebie niezwykle podobne – wystarczy przypomnieć sobie key art’y do takich produkcji, jak: „Nie kłam kochanie”, „Testosteron”, „Dziennik Bridget Jones”, „Był sobie chłopiec”, „Dlaczego nie?”, „Tylko mnie kochaj”.
Obowiązująca i, jak pokazują wyniki sprzedażowe, sprawdzona konwencja na plakat komedii romantycznej to białe tło, dwie lub trzy wyszparowane sylwetki głównych bohaterów, jaskrawa, kolorowa typografia – jest to prosty sygnał dla potencjalnego widza, że ma do czynienia z komedią romantyczną. Podobnie jest w przypadku innych gatunków filmowych.
Każda osoba pracująca w branży jest świadoma tych mechanizmów i korzysta z nich w swojej pracy. Za konwencją można podążać stosując sprawdzone chwyty, można też się nią ‘bawić’
Przykładem typowego wykorzystania konwencji jest najnowszy plakat polskiego filmu „Drzazgi” w reżyserii Macieja Papierzycy . Wystarczy porównać go z dużo wcześniejszym, międzynarodowym visualem filmu „My Blueberry Nights” (w polskiej wersji „Jagodowa miłość”), żeby zauważyć podobieństwo – efekt przypadku, a może inspiracji?
W kampanii reklamowej filmu „Popiełuszko”, jak wielu innych przed nami, posłużyliśmy się konwencją, aby uprościć przekaz i wzbudzić zainteresowanie filmem. Szum medialny, jaki powstał wokół plakatu, najlepiej dowodzi tego, jak trafne to było posunięcie.
Nie wiem co jest bardziej żenujące - plakat czy tłumaczenie się dystrybutora.
N|NJA [ Senator ]
Idżej-> Kto to pisał do cholery? Toz błędów i powtórzeń nasadzano tyle, że nie wiem kogo objebać- człowieka od PRu czy korektorów :)
Przyczyna tego, że wiele osób skojarzyło plakat filmu “Popiełuszko” z plakatem filmu “Casino Royal”, jest prosta - zadziałało prawo konwencji. Projekty plakatów filmu “Popiełuszko” są projektami oryginalnymi. Istnieją typy konstrukcji layaut’u plakatu filmowego, które pozwalają odbiorcy takiego komunikatu szybko odczytać / ‘odszyfrować’ najistotniejsze informacje na temat filmu – najczęściej poprzez ugruntowane skojarzenia i nawiązania do innych, wcześniejszych filmów.
To że laye pod wszelkie grafiki są klepane według paru obowiązujących wzorców to żadna nowość i takie tłumaczeni miałoby sens, gdyby nie jedna zasadnicza sprawa.
Na plakacie naprawdę nie trzeba by dawać nic więcej poza jednym wyrazem: "Popiełuszko". Wielkimi wołami, najlepiej czerwienią i stylizacją na solidarnościową czcionkę, coby wpasować się w klimat. Że to oklepany schemat i prostacka konwencja? Do promocji nie potrzeba nic więcej, mówimy tu o tytule "Popiełuszko", na rany Chrystusa.
Nawet jeśli standardowym posunięciem jest traktowanie widza jak kretyna, bo na taki przydomek sobie zasłużył parokrotnie, wypada znać umiar. To nie jest jakiś zupełnie offowy obraz, o którym statystyczny zjadacz popcornu nie wie nic. Ten film zwie się "Popiełuszko". POPIEŁUSZKO. Czy kogokolwiek trzeba uświadamiać, o czym jest i podsuwać jakiekolwiek skojarzenia? Nie wiem, może to jakiś erotyk z prawosławnymi kapłanami w rolach głównych, a w tytule celowo, dla zgrywy, popełniono błąd? :)
Mephistopheles [ Hellseeker ]
Z komentarzy z pierwszego linka.
Teraz to i ja chcę film zobaczyć!
N|NJA [ Senator ]
Meph-> Czy to znaczy, że ksiądz Jerzy będzie biegał po parafii z łomem, ustawiał skrzynki, by uciec kosmicznej esebcji i pogrinduje levele jako Paladyn, po czym wyrwie murom zęby krat koparką i odjedzie sportową furą w kierunku wielkiego kanionu Kolorado?
Jasna cholera, zatrudniliśmy do rezyserii Michaela Baya czy Paula Andersona? Nie ma bata, ide na premierę.
ttomcioo [ Poszukiwacz Przygód ]
Tak, tak. Ten miotacz ognia jest ewidentnie w konwencji Księżnej. A w trakcie czytania tego tłumaczenia się zgubiłem się i zacząłem tylko błędy językowe śledzić.
Mephistopheles [ Hellseeker ]
Yoghurt ---> Bay niech finansuje, a Anderson napisze scenariusz do spółki z Bollem. Na reżysera Lloyd "Fuck me Jesus on a pogo stick" Kaufmann, a za Popiełuszkę Bruce Campbell.
"Alright you Primitive ZOMOheads, listen up! You see this? This... is my boomstick!"
Piły łańcuchowe, lasery, cadillaki i dinozaury mile widziane.
[edit]
I Cthulhu!
Taven [ Generaďż˝ ]
Damn you Michael Bay!
A co do dyskusji, warto jeszcze dodać, że dochodzą też kwestie językowe, bogactwo gramatyczne naszego języka robi przedziwne rzeczy z dosłownymi tłumaczeniami tytułów, nie dziwota więc, że zamiata się je pod dywan i pisze nowe na czysto.
N|NJA [ Senator ]
Meph-> Chwila moment, a gdzie wojownicy Ninja? Proponuję tez, by koparka okazała się transformerem.
garrett [ realny nie realny ]
kuzwa jak widzę teksty typu "prawo konwencji" to chce się wyć - to najbardziej nieudolne tłumaczenie, z reguly zwrotami których autor laurki Kina Swiat nie rozumie. Swoją drogą kazdy plagiat od dzisiaj mozna podciągnąc pod "prawo konwencji". We wczorajszych Faktach na TVN 24 zresztą pannica z Kino Swiat się produkowała - na podobną nutę + no przecież ksiądz to bohater romantyczny
garrett [ realny nie realny ]
odkurze nieco temat całkiem udają wariacją oficjalnego plakatu
Serson ( Wasylus) [ Konsul ]
Yoghurt ---> Bay niech finansuje, a Anderson napisze scenariusz do spółki z Bollem. Na reżysera Lloyd "Fuck me Jesus on a pogo stick" Kaufmann, a za Popiełuszkę Bruce Campbell.
"Alright you Primitive ZOMOheads, listen up! You see this? This... is my boomstick!"
Dawno się tak nie uśmiałem.