ereyty [ Bragiel ]
Sklepy w Polsce -dramat
Przykro mi to mówić, bo sam jestem Polakiem, ale to co dzieje się w polskich sklepach wołałoby o pomstę do nieba, gdyby istniało niebo, ale że nie istnieje, to nie mam innego określenia na to co się dzieje w polskich marketach, supermarketach, hipermarketach i zwykłych małych sklepikach, niż-dramat.
Już na wstępie, wchodząc do sklepu, człowiek czuje się jak potencjalny złodziej-wszędzie wiszą informacje: nie wchodzić z siatkami z innych sklepów,.,każda kradzież będzie zglaszana na policję", ,,obiekt monitorowany" czy wszelkie inne tego typu rzeczy mające uświadomić mi, że skoro już chcę zakłócić komuś spokój i wejśc do danego sklepu, to oni mogą to ewentualnie tolerować, ale i tak na pewno wchodzę żeby coś ukraść.
Nie można wchodzić z siatkami. Totalny absurd obecny tylko w Polsce.
Wiele lat robiłem zakupy w rócnych krajach Europy i świata, niekoniecznie tych bogatych, zawsze wchodzę popołudniu do kilku sklepów, bo nie będe wracał do domu by odłożyć jedną siatkę i nigdy przez te wszystkie lata nikt nie zwrócił mi uwagi, ze nie można wejśc do jednego sklepu z zakupami z innego.
To jest oczywiste, że skoro stać mnie na zakupy i skoro mam dużo zakupów z innego sklepu, to nie przyszedłem tu kraść tylko coś kupować. No własnie... Z czego ja się tłumaczę-na całym świecie jest oczywiste, ze klient wchodzi do sklepu na zakupy, a nie żeby coś kraść.
W Polsce nie.
Koljna sprawa-monety do koszyka. Gdy nie mam drobnych by wziąć wózek, to na całym świecie jest tak, ze idę do kasjerki i mówię, że chcę taką monetę jaka jest potrzebna by wystartować z koszykiem i nie zdarzył mi się przypadek, żeby jakaś kasjerka mi nie pożyczyła.
Gdy byłem w Polsce i zapomniałem drobnych, podszedłem do kasjerki i mówię, że proszę mi dać złotówkę na koszyk to kasjerka była w takim szoku, jakbym powiedział, że to napad.
..Proszę mi dać monetę, chcę tu zrobić zakupy"=ponaglam. ,,Nie mogę panu nic dawać. Trzeba było wziąć drobne"-odparła kasjerka.
Oczywiście odszedłem ze sklepu nic nie kupując.
Sutyuacja powtórzyła się w róznych marketach.
Brak mi słów komentarza...
To jest po prostu działanie na szkodę firmy w której się pracuje.
Odkładanie rzeczy na półki. Gdy biorę np. herbatę a potem dojdę do wniosku, że jednak chce dzisiaj kupić kawę, a jestem już np. na słodyczach, to walę tą herbatę koło czekolad, a nie zapierniczam z powrotem na herbaty.
Na całym świecie jest to zupełnie normalne, czego dowodem są np. czekolady na napojach czy napoje na jogurtach. W Polsce oczywiście nie.
Nie raz zdarzało się mi wysłuchać opryskliwych uwag,, prosze to odłzyćna miejsce". W cywilizowanym świecie każdego dnia po zamknięciu sklepu przystępuje się do sprzątania, zbierania napoi z czekolad etc., układania wszystkiego na miejsce.W Polsce nie. W Polsce ja mam to robić, mimo, że przecież ja tu nie pracuje. Po prostu skandal.
Tak samo jest na ubraniach, w przemierzalniach-przymierzam bluze i nie wracam z nią na stoisko, tylko zostawiam ją w przymierzalni, a potem obsługa skąłda te sterty rzeczy walajacych się tam. W Polsce nie. Nie odłóż bluzy czy spodni na miejsce, rekacja obsługi będzie w najlpszym wypadku niemiła. W Polsce wymagają nawet składania np. koszuli, a nie walenia jej na półke....No dobrze, że przynajmniej nie musze prasowac rzeczy kóre przymierzałem...
Zapytaj się w polskim markecie o coś. Z łaski ci odpowiedzą. ,,Gdzie jest czekolada Milka truskawkowa"? Na tak postawione pytanie każdy pracownik sklepu na Zachodzie idzie i z uśmiechem pokazuje mi właśnie taką czekoladę,,Here you are". W Polsce odburknie ci, że na słodyczach, oczywiście nie ruszy się by wskazać gdzie są słodycze i do głowy mu nie przyjdzie, że mogę nie wiedzieć.
Zapytaj się w Polsce czy ten proszek jest dobry,, A skąd ja mogę wiedzieć". NA świecie ,jeżeli ktoś robi na proszkach, to ma obowiązek wiedzieć mniej więcej coś na temat proszków, a nawet jak nie wie, to powie z uśmiechem, ze to fantastyczny proszek.
Generalnie w polskim sklepie lepiej o nic nie pytać, niczego nie szukać, nie mieć żadnych wymagań-trzeba wejść, wydać kasę i wyjść.
Jedzenie w sklepie-na całym świecie jest tak(kóry raz już to piszę), że kupujesz sobie banany i chcesz sobie właśnie teraz zjeść dwa, jesz iprzy kasie pokazujesz dwie skórki, albo mówisz, że zjadłeś dwa banany. Spróbuj tak zrobić w Polsce. Będziesz mial ochronę z bronią przy skroni.
Cały świat je i pije w sklepach-kupuje się np. soczek i piję w kolejce, czy przekąsza świeżo kupionego pączka. W Polsce to za takie rzeczy naślą na ciebie policję.
Rezygnowania z zakupionych towarów. Kupuje jakieś tam towary i przy kasie stwierdzam, że np. nie chcę pięciu jogurtów. Na świecie kasjerka uśmiecha się i wycofuje te jogurty. W Polsce kasjerka się wścieka i powie albo,,, Nie może pan wycofać" albo coś w stylu,,No co za klienci kupują a potem się wycofuję".
K...a chciałem kupić jogurt ale mi się odechciało. To jest najnormalniejsza praktyka na świecie, ale oczywiście w Polsce już są z tym problemy, już są ceregiele, awantury.
Już nie będę się rozpisywał, bo post byłby za długi, dodam tylko, że w kwestii handlu jesteśmy nie tylko lata świetlne za zachodem, ale i lada świetlne za wschodem, a nawety lata świetlne za Afryką, bo nawet w krajch typu Egipt czy Tunezja, sytuacja nie wygląda tak źle jak w Polsce.
Już pomijam fakt, że obsługa w polskich sklepach jest smutna, niemiła i generalnie wk...na , że po sklepie szlajają się klienci.
Szanujcie się ludzie, szanujcie siebie jako klientów, nie dajcie sobą pomiatać, moze to coś zmieni w mentalności polskich handlowców, którzy traktują klientów tylko jak szmatę, którą nalezy wycisnąć z pieniędzy.
Jakie są wasze refleksje co do pórównania sppsobu traktowania klienta w Polsce i na świecie.
Zapraszam do dyskusji.
Delfinek95 [ Pretorianin ]
To fakt i masz rację , ja lubię biedronki na przykład , ponieważ tam gdzie coś położę to mi nikt nie zwróci uwagi typu "Odłóż na miejsce" , albo inne. Niestety , w niektórych sklepach tak trzeba. Żal.
maviozo [ Man with a movie camera ]
Jakbyśmy mieli pensyjki jak na zachodzie, nie byłoby problemów.
Bullzeye_NEO [ Happy Camper ]
Z niektórym punktami się zgadzam. Co do odkładania - jak nie odszedłem daleko to wracam i odkładam, po co mam dodawać ludziom roboty?
Chudy The Barbarian [ Senator ]
Nigdy nie miałem problemu z:
Odkładanie rzeczy na półki.
Koljna sprawa-monety do koszyka. - no wiesz, tutaj wystarczy zaopatrzyć się w drobne przed odwiedzinami marketu.
Jedzenie w sklepie
ser pleśniowy [ Generaďż˝ ]
W niektórych momentach jęczysz jak nie wiem co nie powiem :P
K...a chciałem kupić jogurt ale mi się odechciało. To jest najnormalniejsza praktyka na świecie, ale oczywiście w Polsce już są z tym problemy, już są ceregiele, awantury.
A teraz postaw się na miejscu biednej kasjerki, która haruje od rana do północy na o wiele mniej niż średnia krajowa, która marzy tylko by ci wszyscy ludzie dali jej spokój, a tu jeszcze jakiś ereyty na nia skacze że mu się k***a jogurtów odechciało.
50Centt [ Paradise City ]
100% Racji...normalnie odechciewa się chodzić do tych zas*anych sklepów... -.-
adm89 [ Pretorianin ]
generalnie masz rację ale w przypadku niektórych punktów można dyskutowac, np nieraz widziałem walające się wśród półek na wpół opróżnione opakowanie jakiegoś picia, słodyczy itp albo np nadgryzioną bułke. co oznacza że wielu klientów coś bierze z pólki zapycha sie tym niepostrzeżenie a potem wywala byle gdzie. I jak tu sie nie dziwić że pilnują tego typu rzeczy?
JanP_ [ MoonWalker ]
Dobrze jest, czego chcesz.
endrju771 [ Slim Shady ]
Mi niedawno awanturę zrobiła babka w sklepie Lee. Chciałem sobie spodnie kupić, miałem na nie 130zł. Nie wiedziałem jakie tam są ceny, no więc wszedłem, zapytałem się o rozmiar na mnie, ekspedientka była bardzo miła, tak miłej kobiety w sklepie nie spotkałem chyba nigdy, no chyba że w House, ale to inna sprawa. No dobra, przymierzam spodnie, jedne, drugie, trzecie, wszystkie idealne, pasują jak ulał. Dodać muszę, że jestem szczupły, spodnie na mnie muszą mieć nietypowy rozmiar 28/32. Potem tak wpadła mi w pole widzenia metka z ceną 329zł. No to ja podziękował za takie coś. Zacząłem więc wydziwiać, że tu nogawka się skręca, te za szerokie, te za długie, te za ciasne itd. Ona zaczęła mi przynosić co raz to więcej spodni, aż powiedziałem dość, nie będę przymierzał, bo nie mam czasu na stanie godzinę w przymierzalni. Na to dostałem odpowiedź, której po tej kobiecie nigdy bym się nie spodziewał. Ja tu staram się Panu pomóc, a jak nie, to trudno, proszę z takim nastawieniem szukać sobie spodni gdzie indziej, chociaż raczej nic Pan nie znajdzie, bo z taką sylwetką, to jak nawet u nas spodni na Pana dobrych nie było, to w żadnym innym sklepie tym bardziej nie będzie. Zabrałem się wyszedłem, a spodnie znalazłem w innym sklepie 3 lokale obok za 109zł :]
LooZ^ [ be free like a bird ]
[10]: Aha, czyli trules sprzedawczyni dupe wiedzac ze i tak nic tam nie kupisz, potem byles nieuprzejmy kiedy chciala ci pomoc w wyborze, a teraz wylewasz frustrancje (tylko z jakiego powodu?) na forum. Taaa, czemu ci glupi sprzedawcy sa tacy niemili.
fu-gee-la [ WOLF Regrav. ]
mnie rowniez nieraz zdarzaly sie sytuacje przez Ciebie opisywane, ale od pewnego czasu doswiadczenia mam wlasciwie tylko pozytywne.
przy nieco mniej przyjemnych nie staram sie byc mily, ale zawsze spokojny, stanowczy i jednoznaczny (slusznie piszesz o szacunku do siebie jako do klientow). najskrajniejsza reakcja na ewidentnie bezczelna odzywke kasjerki (spytalem o siatke, machnela reka burczac pod nosem ze "tam sa", a na prosbe o dokladniejsze wskazanie powiedziala, ze "przeciez nie bede Panu wstawac i pokazywac") bylo moje odejscie od kasy i zostawienie wszystkich gratow na tasmie, wozka, itp.
robie zakupy glownie w Billi, czasem Kerfurach lub Tesco. jem, pije i nikt nie ma o to do mnie pretensji. przy kasie zwykle pytaja czy wyrzucic puste opakowanie Caffe Latte czy co tam pochlonalem.
roznie bywalo i roznie bywa, ale w swojej ocenie nie jestem az tak negatywnie nastawiony jak Ty, ale to zawsze kwestia doswiadczen... moich na szczescie pozytywniejszych.
SysOp [ Pretorianin ]
Nie podoba się to wypad na zachód i kupuj sobie w tamtejszych sklepach...
Victor Sopot [ Generaďż˝ ]
Dla odmiany idź do apteki i poproś panią farmaceutkę o vallium, to również może być ciekawe doświadczenie.
MistrzGrzegorz [ Generaďż˝ ]
Jedzenie w sklepie-na całym świecie jest tak(kóry raz już to piszę), że kupujesz sobie banany i chcesz sobie właśnie teraz zjeść dwa, jesz iprzy kasie pokazujesz dwie skórki, albo mówisz, że zjadłeś dwa banany. Spróbuj tak zrobić w Polsce. Będziesz mial ochronę z bronią przy skroni.
Cały świat je i pije w sklepach-kupuje się np. soczek i piję w kolejce, czy przekąsza świeżo kupionego pączka. W Polsce to za takie rzeczy naślą na ciebie policję.
Mnie się nigdy nie zdarzyło takie cos...gdzie ty chodzisz do sklepu?
Tak samo jest na ubraniach, w przemierzalniach-przymierzam bluze i nie wracam z nią na stoisko, tylko zostawiam ją w przymierzalni, a potem obsługa skąłda te sterty rzeczy walajacych się tam. W Polsce nie. Nie odłóż bluzy czy spodni na miejsce, rekacja obsługi będzie w najlpszym wypadku niemiła. W Polsce wymagają nawet składania np. koszuli, a nie walenia jej na półke....No dobrze, że przynajmniej nie musze prasowac rzeczy kóre przymierzałem...
To chyba normalne że jak się cos przymierza to po to sa wieszaki żeby tą rzecz odwiesić na miejsce...to taki problem dla ciebie? Tak cieżko ci wziąć kawałek materiału i odwiesić tam gdzie była? Jakby ludzie robili tak jak ty mówisz to na bank byś pisał na forum i narzekał że w sklepie jest burdel i nic nie można znaleźć...typowy polak...
Odkładanie rzeczy na półki. Gdy biorę np. herbatę a potem dojdę do wniosku, że jednak chce dzisiaj kupić kawę, a jestem już np. na słodyczach, to walę tą herbatę koło czekolad, a nie zapierniczam z powrotem na herbaty.
Na całym świecie jest to zupełnie normalne, czego dowodem są np. czekolady na napojach czy napoje na jogurtach. W Polsce oczywiście nie.
Nie raz zdarzało się mi wysłuchać opryskliwych uwag,, prosze to odłzyćna miejsce". W cywilizowanym świecie każdego dnia po zamknięciu sklepu przystępuje się do sprzątania, zbierania napoi z czekolad etc., układania wszystkiego na miejsce.W Polsce nie. W Polsce ja mam to robić, mimo, że przecież ja tu nie pracuje. Po prostu skandal.
Tak jak wyżej...narzekałbyś nowu że czekolady znaleźć nie możesz bo leżałaby tam gdzie napoje a napoje tam gdzie czekolady...nie wem w jakim ty kraju zakupy robiłeś że takie rzeczy się działy i taki burdel tam był że czekolady na napojach leżały...chyba na Ukrainie...
Zapytaj się w Polsce czy ten proszek jest dobry,, A skąd ja mogę wiedzieć". NA świecie ,jeżeli ktoś robi na proszkach, to ma obowiązek wiedzieć mniej więcej coś na temat proszków, a nawet jak nie wie, to powie z uśmiechem, ze to fantastyczny proszek.
Generalnie w polskim sklepie lepiej o nic nie pytać, niczego nie szukać, nie mieć żadnych wymagań-trzeba wejść, wydać kasę i wyjść.
Aha czyli pasowałoby ci nawet wtedy gdyby pracownik wyszczerzyłby się do ciebie i skłamał że to świetny proszek choćby to był szajs? Marudziłbyś znowu że cie oszukali.
REasumując...jesteś typowym polakiem z typowym polskim podejściem, nic ci się niepodoba i marudzisz w każdej nawet normalnej sytuacji...
Soldamn [ krówka!! z wymionami ]
endrju771 ---> dziwisz się? mnie też byś wkurzył takim zachowaniem. Nie wystarczyło powiedzieć że są za drogie?
endrju771 [ Slim Shady ]
[11] -> Ja jej nawet nie prosiłem żeby mi przynosiła. Ubrałem już swoje gacie, wyszedłem z tymi na rękach, a ona dała mi jeszcze kilka. Wtedy powiedziałem, że nie jestem już zainteresowany, na co ona mi pocisnęła.
ereyty [ Bragiel ]
>>>Co do odkładania - jak nie odszedłem daleko to wracam i odkładam, po co mam dodawać ludziom roboty?>>>
To nie jest dokładanie roboty. Myślisz, że ktoś zrobi coś w sklepie za free? Nie.
Np. godzina 20 do 21 to jest sprzątanie sklepu. Jest sprzątania na godzinę-sprząta się godzinę. Jest na mniej to kierownik wymyśli ci jakaś robotę żeby tą godzinę zapełnić
>>>A teraz postaw się na miejscu biednej kasjerki, która haruje od rana do północy na o wiele mniej niż średnia krajowa, która marzy tylko by ci wszyscy ludzie dali jej spokój, a tu jeszcze jakiś ereyty na nia skacze że mu się k***a jogurtów odechciało.>>>
Wiem, że to nie jest fajna praca.
Ale idąc tym tokiem rozumowania to nalażałoby chodzić po ulicach w kapciach, bo przecież ktoś te ulice sprząta i nie można utrudniać im życia; nie wolno byłoby jeźdić samochodem zimą bo po co męczyć biednych drogowców-jakby nikt zimą nie jeździł to nie musieliby męczyć się i odśniezać dróg itd.
Są prace miłe, ciekawe i są te nieco mniej.
Praca w sklepie do ciekawych prac nie należy, tym niemniej nie znacyz to, że jak pracujesz w sklepie to masz być gburem, olewać wszystko i wszystkich i srać na klientów. bo masz niską pensję.
Zresztą np. W Anglii czy Szwecji czy prawie na całym zachodzie kasjerki czy obsługa w sklepie też zarabia mało, nieco więcej niż w Polsce, ale ledwo to starcza na związanie końca z końcem, a nie ma człowieka kóry pracowałby w sklepie i byłby niemily. Jeżeli taki się zdarzy dzisiaj, to jutro już go nie ma.
>>>REasumując...jesteś typowym polakiem z typowym polskim podejściem, nic ci się niepodoba i marudzisz w każdej nawet normalnej sytuacji...>>>
Nie. Wiele rzeczy mi się podoba, wiele rzeczy chwalę, ale to co się dzieje w polskim handlu przekracza wszelkie dopuszczalne granice.
Zamaskowany_Muczaczosss [ Centurion ]
endrju771-ze 130 zl do Lee ? i jeszcze nazakeasz ? Ja pierdole ...
Widzący [ Legend ]
Marudzisz chłopie jak potłuczony, jaja z klienta są na całym świecie, palące kasjerki i ekspedientki spotkałem w Paryżu i to oparte o regały z nabiałem, ciasne do upierdliwości sklepy w Londynie a brak wiedzy wszędzie gdzie byłem. Jakby wpuścić nasz sanepid do UK to więcej jak połowa knajp sklepów i innych wyszynko-handlów zostałaby natychmiast zamknięta.
King Klick [ Konsul ]
Ja z kolei mam calkiem pozytywne zdanie o polskich sklepach. Jak bylem "na zachodzie" a konkretnie w duzym centrum handlowym w Londynie to gdy sie weszlo do srodka po raz pierwszy, to ktos ze wsi jaka jest Polska mogl byc co najmniej zdumiony widokiem wewnatrz sklepu. Rozpierdol jakich malo... ludzie przymierzaja buty, nie pasuja - zostawiaja w miejscu gdzie przymierzali. Czapki markowe zrzucone, leza na podlodze, tylko czesc zachowala sie na wieszaczku (dzieki Bogu bo fajowa czapka, az sobie sprawilem ;) ), obsluga pomocna, ale prawda jest taka, ze burdel w duzym sklepie wyglada tragicznie, a tam to jest calkiem normalne z tego co zauwazylem. W Polsce pod tym wzgledem jest znacznie lepiej i dobrze, ze ludzie odkladaja wszystko na miejsce :)
craym [ Senator ]
Bzdurna argumentacja autora watku. Nie będę się wszystkiego czepaiał, napiszę co mnie najbardziej rozbroiło. Po pierwsze "daj złotówkę na wózek" do kasjerki- wątpię żeby gdziekolwiek na świecie w sklepach można było pożyczać nie swoje pieniądze, co najwyżej można poprosić kasierkę o rozmienienie kasy.
Jedzenie w sklepie - spedzilem kilka miesiecy w UK i nigdy nie widzialem w tamtejszych marketach ludzi jedzących coś przed zakupem. Nie wyobrażam sobie sytuacji w której zjadłbym jakiś owoc a następnie poszedł do kasjerki i poprosił o jego skasowanie.
ereyty [ Bragiel ]
>>>Jak bylem "na zachodzie" a konkretnie w duzym centrum handlowym w Londynie to gdy sie weszlo do srodka po raz pierwszy, to ktos ze wsi jaka jest Polska mogl byc co najmniej zdumiony widokiem wewnatrz sklepu. Rozpierdol jakich malo... ludzie przymierzaja buty, nie pasuja - zostawiaja w miejscu gdzie przymierzali>>>
Też przeżyłem taki szok gdy pierwszy raz wszedłem do marketu na zachodzie.
Są miejsca w których po sobie składasz, sprzątasz i są takie miejsca w kórycxh tego nie robisz, bo ktoś inny bierze pieniądze za to, że po tobie sprząta i składa.
Gdy idziesz ulicą nie bierzesz miotly by zamiatać brudy czy błoto które za sobą zostawiasz i idąc do sklepu nie odkładasz na miejsce teg kupujesz i nie skłądasz rzeczy, bo są ludzie ktorzy za tą biorą, de facto i tak twoje, pieniądze.
>>>Bzdurna argumentacja autora watku. Nie będę się wszystkiego czepaiał, napiszę co mnie najbardziej rozbroiło. Po pierwsze "daj złotówkę na wózek" do kasjerki- wątpię żeby gdziekolwiek na świecie w sklepach można było pożyczać nie swoje pieniądze, co najwyżej można poprosić kasierkę o rozmienienie kasy.
Jedzenie w sklepie - spedzilem kilka miesiecy w UK i nigdy nie widzialem w tamtejszych marketach ludzi jedzących coś przed zakupem. Nie wyobrażam sobie sytuacji w której zjadłbym jakiś owoc a następnie poszedł do kasjerki i poprosił o jego skasowanie. >>>
To jest właśnie mentalnośc przestraszonych, zastraszonych Polaków, którzy najchętniej schowaliby się pod miotłę, nie mieli zadnych wymagań i jeszcze dziękowali, że ochrona cię nie bije.
Zrozumcie, że to cały świat ma rację i nie mozęmy być taką samotną wyspą w której klient nie jest panem.
LooZ^ [ be free like a bird ]
Sa pewne elementarne (dla mnie tylko widocznie) zasady kultury - sprzatam po sobie, nie rzucam smieci na chodnik. Jak chce ci sie kupe to tez srasz na srodku sklepu bo przeciez po cos sa sprzataczki?
SysOp [ Pretorianin ]
eryty -> Żeby być klientem-panem to trzeba mieć najpierw pieniądze, a nie wchodzić do lee z marnymi 130,- w kieszeni... Ty za to jesteś klientem-chamem jak na razie, zmień swoje nastawienie do świata to może i ludzie będą dla Ciebie milsi.
edit: Pomyliłem nicki, to o sklepie Lee to do > endrju771 ;)
szymon_majewski [ Senator ]
Coz, raz jak w Kauflandzie chcialem przeczytac o piance do golenia, a potem odlozylem na miejsce, to mnie rewidowali ...
Bury chuj ... na policje zadzwonil, ze niby ukradlem, bo to co dotkniete juz kupione ... szlag mnie chcial trafic
I tak trafilem na komende, z zarzutem kradziezy. na szczescie naczelnik mial to w dupie i poszedlem wolno ...
I tutaj mamy problem Polakow - rzadko komu sie chce zrobic cos dla ogolnego dobra. Nie mowie tu o dzialalnosci charytatywne, ale w zyciou codziennym, jak te sytuacje w sklepie.
Ja jestem osoba zyczliwa i wielokrotnie bylo to oplacalne. Pamietam raz, jak wracalem dosc pozno z DKF-u, w autobusie jakis student zapytal o ulice. Widac bylo, ze chlop zestresowany, wiec uznalem, ze go zaprowadze. Nie bylo to zbyt daleko ode mnie, wiec spacerek tez dobrze zrobi. Doprowadzilem go pod drzwi bloku. Byl tak wdzieczny ze dal mi 20 zl. Oplacalo sie wiec go odprowadzic i nadlozyc te 10 minut drogi.
Zawsze jak widze pracownikow centrum handlowego, lub innych instytucji, potrzebujacych pomocy, to tez chetnie im pomagam. Nawet jesli nie mam z tego korzysci.
Ale nasz polski narod, od dawna chce tylko ucapic. Przykladowo w zeszlym roku na wakacjach, za przejazd promem z Finlandii do Szwecji zapłacilismy ok. 900 zlotych. Statek mial kilka pieter, pare restauracji, kabina byla spora. W kochanym polskim Polferries, ze Szwecji do Gdanska, dokladnie 1150 zl., w kabinie nie bylo nawet okna, a sam statek serwowal tylko smalec i ogorki kiszone ...
Masakra ....
Ale swiata sie nie zmieni. Ja ze swego kraju zawsze bede dumny do konca, lecz z rodakow juz raczej w ogole ...
kaj 5-10-15 [ Pretorianin ]
SysOp -> to Endrju771 mówił o spodniach...
ereyty -> do jakich sklepów ty chodzisz? ja normalnie przed kasa jem sobie batona a potem daje papierek i nikt nie ma do mnie pretensji
mariaczi [ Alone ]
..Proszę mi dać monetę, chcę tu zrobić zakupy"=ponaglam. ,,Nie mogę panu nic dawać. Trzeba było wziąć drobne"-odparła kasjerka.
Znaczy co? Ma otworzyć kasę i dać obcemu kolesiowi złotówkę bo on nie ma co do koszyka wsadzić??Skąd ma wiedzieć, że to na koszyk??Chyba żartujesz :D
Nieodkładanie rzeczy na miejsce? To po prostu chamskie. Wybacz ale jesteś jakimś gburem który wchodzi do sklepu i myśli, że zaraz cała obsługa będzie przy nim skakać. Trochę kultury i szacunku dla cudzej pracy.
Edit. Wielu sklepach wchodząc do przymierzalni dostajesz numerek i musisz oddać towar jak z niej wychodzisz.
Co do jedzenia lub picia w sklepie. Widziałem to wiele razy w Polsce a w np. Anglii ani razu.
Na pewno koleś wykładający towary dobrze zna się na proszkach. Pewnie przetestował wiele rodzai i z przyjemności Ci wskaże najlepszy:D Lol człowieku, takie rzeczy to w podwórkowym sklepiku może a nie w hipermarketach.
Znaki ostzregające potencjalnych złodziei są również w wielu angielskich sklepach. Nie ma w tym nic dziwnego. Pomyśl dwa razy zanim spróbujesz coś ukraść. Jakoś widząc to nie czuję się jak złodziej.
Ogólnie chłopie rozbawiłeś mnie bardzo:)
fu-gee-la [ WOLF Regrav. ]
Craym, robiac dosyc potezne zakupy na caly tydzien w duzym markecie spedzam w nim czesto i ponad godzine. grajek na uszy, spoko, da sie - ale popijanie czegos czy coraz czesciej nawet jedzenie to juz dla mnie norma. tylko w Tesco ktorego unikam przez wzglad na straszne kolejki (w gre wchodza ewentualnie nocne zakupy) jest miejsce w ktorym mozna kupic i zjesc jakiegos fastfooda albo i zwyklejsze "obiady", ale i tam wole pogryzac podczas zakupow bagietke. do kasy czesto podchodze z samym opakowaniem pozostalym po tejze bagietce lub innymi opakowaniami.
ponad godzine lazenia po takim nieprzyjemnym miejscu jak market musze uprzyjemniac sobie na rozne sposoby (i zdolalem uczynic z zakupow calkiem przystepny wypad). faktycznie jedzenie i picie towarow przyciaga czasem wzrok innych klientow i obslugi (a pewnie i ochrony, bo pewnie nie wszyscy maja w zwyczaju placic za spozyty towar), ale nie bede chodzic glodny...
Devil_son™ [ Pretorianin ]
Odkładanie rzeczy na półki. Gdy biorę np. herbatę a potem dojdę do wniosku, że jednak chce dzisiaj kupić kawę, a jestem już np. na słodyczach, to walę tą herbatę koło czekolad, a nie zapierniczam z powrotem na herbaty.
Tyle że bez przesady. Kilka razy udało mi się wejść do działu w którym na każdej półce leżał towar poprzynoszony z całego sklepu przez klientów.
Tak samo jest na ubraniach, w przemierzalniach-przymierzam bluze i nie wracam z nią na stoisko, tylko zostawiam ją w przymierzalni, a potem obsługa skąłda te sterty rzeczy walajacych się tam.
Trochę kultury, no. Miejsce z którego wziąłeś ubranie nie jest oddalone o 150 metrów, to chyba korona z głowy nie spadnie jeśli ja odniesiesz.
Koljna sprawa-monety do koszyka. Gdy nie mam drobnych by wziąć wózek, to na całym świecie jest tak, ze idę do kasjerki i mówię, że chcę taką monetę jaka jest potrzebna by wystartować z koszykiem i nie zdarzył mi się przypadek, żeby jakaś kasjerka mi nie pożyczyła.
Monety do koszyka. O co ci.... aha. O te średniowieczne metody płatności za wózki. Już dawno zapomniałem o nich, odkąd Tesco zdjęło te całe łańcuchy z wózków. I o dziwo nikt żadnego nie ukradł.
Salado. [ Generaďż˝ ]
Przykro mi to mówić, bo sam jestem Polakiem, ale to co dzieje się w polskich sklepach wołałoby o pomstę do nieba, gdyby istniało niebo, ale że nie istnieje, to nie mam innego określenia na to co się dzieje w polskich marketach, supermarketach, hipermarketach i zwykłych małych sklepikach, niż-dramat.
coś ostatnimi dniami wysyp wszelkiej maści "wojujących", nawet w wątku o sklepach musiał wrzucić swoje 3 grosze.. :/
Lilus [ Feline da Housecat ]
ad 1) Nie zwróciłam uwagi.
ad 2) Tu się zgodzę, ale bardzo miło, odkąd mogę wejść do Media Markt z plecakiem. Jakby nie było, naród wypracował sobie markę złodziei i zagranicznych inwestorów, a pracowników w polsce nie stać na dopłaty za skradziony towar, a złodziei nie brakuje wszędzie ;) Ale odsnoszę wrażenie, że jest swobodniej w stosunku do tego, co było choćby 5 lat temu.
ad 3) Też bym nie pożyczyła monety nieznajomemu, bo jak nie odda, to koszt ponosi kasjerka. Rozmienić, co innego, z tym w marketach nigdy nie miałam problemu. Ale zakupy "na wózek" zwykle są większe, więc wypada zaplanować pieniążek na wózek. Zawsze są koszyki.
ad 4) Też nikt nigdy nie zwrócił mi uwagi, ale zwykle sama odkładam albo kupuję, bo i tak się przyda.
Co do ciuchów, sklepom wręcz jest na rękę, kiedy klienci zostawiają rzeczy na wieszaku przy przymierzalniach, zamiast je byle jak odwiesić :) Często jak mam po drodze, to sama odwieszam [i w identyczny sposób jak wisiało, zboczenie po pracy w sklepie ;], czasem sprzedawcy sami mówią "ja odwieszę", ale nigdy nie zdarzyło mi się, żeby ktoś kazał mi odwiesić rzecz na miejsce, że o składaniu nie wspomnę, zwłaszcza, że ludzie często składają byle jak, więc potem i tak trzeba składać od nowa.
ad 5) Gdzie mieszkasz? Jakieś gbury tam muszą żyć, skoro masz w markecie takie problemy :)
ad6) W Polsce też tak można, ludzie nieraz popijają w kolejkach napoje bezalkoholowe. Czasem, jak umieram z pragnienia, to czekając otworzę sobie mineralną i nikt nie robił problemów. Jedzą też, kiedyś kupiłam kajzerkę, do której przyczepił się jakiś mały kawałek "niedorobionej" kajzerki, to pani w kasie pytała się, czy już sobie "podjadłam" drugą bułkę, bo "ludzie tak robią'. Ja, że nie, że się coś dokleiło, to mi oczywiście nie kasowała. Ale imho market to nie bufet i można się chwilę wstrzymać, no chyba, że to naprawdę nagląca potrzeba jedzenia ;)
Z drugiej strony, był przypadek, kiedy faktycznie nasłali ochronę na dziewczynę, która w sklepie zjadła batonik, musiała, miała cukrzycę albo coś w tym guście i inaczej straciłaby przytomność.
No i szkoda, że nie wszyscy idą uczciwie z papierkiem do kasy, a zostawiają go w markecie, nie tak znowu rzadko widzę walające się. I jak tu się potem dziwić, że patrzy się podejrzliwie?
ad 6) Fakt, w polskim prawie zwrot to dobra wola sprzedawcy i robią problemy z anulowaniem, choć tak naprawdę to pięć sekund roboty.
Albo masz wybitnego pecha albo za bardzo się przejmujesz :P
CHESTER80 [ Uroboros ]
Jestem w szoku po przeczytaniu pierwszego posta. W 100% się nie zgadzam, mam bardzo pozytywne doświadczenia jak chodzi o nasze sklepy i markety. Problemem są chamscy konsumenci, ale to już inny temat. Ludzie kradną w sklepach stąd te tabliczki i podejrzliwy wzrok sprzedawców. Co do zostawiania byle gdzie niechcianych produktów to nigdy tak nie robię i nawet sobie nie wyobrażam że to powinna być norma, tak samo proszenie o złotówkę na koszyk czy jedzenie na sklepie. Żądamy szacunku, szanujmy innych.
Cartman___ [ Konsul ]
Z tym odkladaniem , jakbys ty sie czul jakbys uk;adal towar na polkach a jakis palant ci wszystko rozpierdalal bo calym sklepie ? Tutaj troche kultury trzeba miec . Jak jestes u kogos w domu to tez wezmiesz co z jednego miejsca i pierdolniesz w inne ? Jak idziesz na zakupy to powinienes wiedziec co chcesz kupic a nie przy kasie sie rozmyslasz jak debil , jak mnie to wkurwia jak stoje w kolejce a jakas tepa baba mowi ze jednak tego nie chce i robi zasrany korek .
Zle ci , to won z tego kraju . Ja przy najblizszej okazji zdupczam
pao13(grecja) [ Silkroad Fan ]
Nie można wchodzić z siatkami. Totalny absurd obecny tylko w Polsce.
nie tylko w Polsce
Kolejna sprawa-monety do koszyka...
nie tylko w Polsce
Odkładanie rzeczy na półki.
Oczywiscie ,ze trzeba odkladac rzeczy w swoje miejsce a nie byle gdzie...
Zapytaj się w polskim markecie o coś. Z łaski ci odpowiedzą.
chyba nie bedzie ciebie prowadzic i pokazywac ,ze tutaj sa batoniki, a tu papier toaletowy.
Jedzenie w sklepie-na całym świecie jest tak(kóry raz już to piszę), że kupujesz sobie banany ...
Skad maja wiedziec czy nie zjadles 10 bananow a pokazujesz 2 skorki ? Ale zgadzam sie z Toba.
Wydaje mi sie ,ze zalezy to od czubka na ktorego natrafimy
lewy rangers [ Senator ]
Koljna sprawa-monety do koszyka. Gdy nie mam drobnych by wziąć wózek, to na całym świecie jest tak, ze idę do kasjerki i mówię, że chcę taką monetę jaka jest potrzebna by wystartować z koszykiem i nie zdarzył mi się przypadek, żeby jakaś kasjerka mi nie pożyczyła.
Gdy byłem w Polsce i zapomniałem drobnych, podszedłem do kasjerki i mówię, że proszę mi dać złotówkę na koszyk to kasjerka była w takim szoku, jakbym powiedział, że to napad.
..Proszę mi dać monetę, chcę tu zrobić zakupy"=ponaglam. ,,Nie mogę panu nic dawać. Trzeba było wziąć drobne"-odparła kasjerka.
Oczywiście odszedłem ze sklepu nic nie kupując.
Sutyuacja powtórzyła się w róznych marketach.
Brak mi słów komentarza...
To jest po prostu działanie na szkodę firmy w której się pracuje.
Bez żartów proszę, skąd sprzedawca ma wiedzieć, że to na pewno na wózek. Cwaniacy by chodzili do kas jak najbardziej oddalonych od wózków, a potem szli do domu. I tak mało by zgarnęli, ale co z tego? Robiliby tak dzień w dzień i cosik by sobie dorobili.
Odkładanie rzeczy na półki. Gdy biorę np. herbatę a potem dojdę do wniosku, że jednak chce dzisiaj kupić kawę, a jestem już np. na słodyczach, to walę tą herbatę koło czekolad, a nie zapierniczam z powrotem na herbaty.
Na całym świecie jest to zupełnie normalne, czego dowodem są np. czekolady na napojach czy napoje na jogurtach. W Polsce oczywiście nie.
Nie raz zdarzało się mi wysłuchać opryskliwych uwag,, prosze to odłzyćna miejsce". W cywilizowanym świecie każdego dnia po zamknięciu sklepu przystępuje się do sprzątania, zbierania napoi z czekolad etc., układania wszystkiego na miejsce.W Polsce nie. W Polsce ja mam to robić, mimo, że przecież ja tu nie pracuje. Po prostu skandal.
Tak samo jest na ubraniach, w przemierzalniach-przymierzam bluze i nie wracam z nią na stoisko, tylko zostawiam ją w przymierzalni, a potem obsługa skąłda te sterty rzeczy walajacych się tam. W Polsce nie. Nie odłóż bluzy czy spodni na miejsce, rekacja obsługi będzie w najlpszym wypadku niemiła. W Polsce wymagają nawet składania np. koszuli, a nie walenia jej na półke....No dobrze, że przynajmniej nie musze prasowac rzeczy kóre przymierzałem...
Odkładanie na półkę produktów zależy już od uprzejmości klienta, przeważnie odkładam skąd wziąłem, chyba że muszę szybko iść do kasy no to odłożę w inne miejsce (rzadko).
Zostawianie spodni czy bluz w przymierzalni też dziwne. Co to za problem złożyć chociaż w miarę ładnie bluzę i odłożyć? W niektórych sklepach pani kasjerka nawet sama je złoży, gdy jej tylko dasz.
Jedzenie w sklepie-na całym świecie jest tak(kóry raz już to piszę), że kupujesz sobie banany i chcesz sobie właśnie teraz zjeść dwa, jesz iprzy kasie pokazujesz dwie skórki, albo mówisz, że zjadłeś dwa banany. Spróbuj tak zrobić w Polsce. Będziesz mial ochronę z bronią przy skroni.
Cały świat je i pije w sklepach-kupuje się np. soczek i piję w kolejce, czy przekąsza świeżo kupionego pączka. W Polsce to za takie rzeczy naślą na ciebie policję.
Nie mówię, że nie można jednak przymusisz kogoś przy kasie żeby się przyznał, że coś jadł? Niektórzy by wzięli np. jakiś owoc, zjadłby chodząc po sklepie i tyle, przy kasie już się nie przyzna bo jak nikt nie zwróci uwagi to po co? (zależy od uczciwości)
Rezygnowania z zakupionych towarów. Kupuje jakieś tam towary i przy kasie stwierdzam, że np. nie chcę pięciu jogurtów. Na świecie kasjerka uśmiecha się i wycofuje te jogurty. W Polsce kasjerka się wścieka i powie albo,,, Nie może pan wycofać" albo coś w stylu,,No co za klienci kupują a potem się wycofuję".
K...a chciałem kupić jogurt ale mi się odechciało. To jest najnormalniejsza praktyka na świecie, ale oczywiście w Polsce już są z tym problemy, już są ceregiele, awantury.
Wg. mnie jeżeli towar przy kasie okazuje się o innej cenie niż miał być, albo są z nim jakieś problemy to można odłożyć, ale zostawiać z czystego lenistwa? Jakby każdy tak robił to sprzedawcy musieliby co 20 minut chodzić i odkładać produkty na miejsca.
Zapytaj się w polskim markecie o coś. Z łaski ci odpowiedzą. ,,Gdzie jest czekolada Milka truskawkowa"? Na tak postawione pytanie każdy pracownik sklepu na Zachodzie idzie i z uśmiechem pokazuje mi właśnie taką czekoladę,,Here you are". W Polsce odburknie ci, że na słodyczach, oczywiście nie ruszy się by wskazać gdzie są słodycze i do głowy mu nie przyjdzie, że mogę nie wiedzieć.
Zapytaj się w Polsce czy ten proszek jest dobry,, A skąd ja mogę wiedzieć". NA świecie ,jeżeli ktoś robi na proszkach, to ma obowiązek wiedzieć mniej więcej coś na temat proszków, a nawet jak nie wie, to powie z uśmiechem, ze to fantastyczny proszek.
Generalnie w polskim sklepie lepiej o nic nie pytać, niczego nie szukać, nie mieć żadnych wymagań-trzeba wejść, wydać kasę i wyjść. [i/]
Ja nigdy nie dostawałem odpowiedzi tylko w jakim dziale, przeważnie byłem jeszcze poinformowany jak tam dojść.
paściak [ carpe diem ]
To kwestia wynagrodzen. W USA pracujac z zwyklym sklepie masz pensje ktora pozwala
Ci na godne zycie, to ludzie sobie szanuja prace i sa szczesliwi. U nas pracujac w sklepie ile sie zarabia - 1200 zlotych? To pracownicy sa niemili, nie chce im sie, nie staraja sie. Zreszta moim zdaniem i tak nie ma tak zle, wiekszosc (albo przynajmniej polowa) jest mila i normalna.
ereyty [ Bragiel ]
>>>To kwestia wynagrodzen. W USA pracujac z zwyklym sklepie masz pensje ktora pozwala
Ci na godne zycie, to ludzie sobie szanuja prace i sa szczesliwi. U nas pracujac w sklepie ile sie zarabia - 1200 zlotych? To pracownicy sa niemili, nie chce im sie, nie staraja sie. Zreszta moim zdaniem i tak nie ma tak zle, wiekszosc (albo przynajmniej polowa) jest mila i normalna>>>
Oj nie powiedziałbym. Praca w sklepie praktycznie w każdym kraju to jest wiązanie końca z końcem, a jak już masz dzieci to nawet nie jesteś w stanie go związać.
Np. w Anglii nawet nie masz 1000 funtow na ręke i po opłaceniu podatków, mieszkania, rachunków, jedzenia jesteś jeszcze na plusie, ale niewielkim. A gdy masz kogoś na utrzymaniu to już jest de facto tak jak w Polsce-walka o przetrwanie.
A w USa jest jeszcze gorzej, bo tam są jeszcze niższe pensje niż w Anglii.
A jednak obsługa sklepów jest ewidentnie inna.
Asmodeusz [ Senator ]
Nie można wchodzić z siatkami. Totalny absurd obecny tylko w Polsce.
Nikt nigdy nie robil mi problemow ze wlazilem z siatka/plecakiem/torba do marketu. Jesli nie wygladasz na menela co wszystko pakuje do siaty to nie bedzie problemow.
Koljna sprawa-monety do koszyka. Gdy nie mam drobnych by wziąć wózek, to na całym świecie jest tak, ze idę do kasjerki i mówię, że chcę taką monetę jaka jest potrzebna by wystartować z koszykiem i nie zdarzył mi się przypadek, żeby jakaś kasjerka mi nie pożyczyła.
Nastepnym razem idz do informacji. Tam bez problemow daja. No i przestaniesz zawracac dupe kasjerom ktorzy maja swoja prace.
Odkładanie rzeczy na półki. Gdy biorę np. herbatę a potem dojdę do wniosku, że jednak chce dzisiaj kupić kawę, a jestem już np. na słodyczach, to walę tą herbatę koło czekolad, a nie zapierniczam z powrotem na herbaty.
Jestes albo z plebsu albo po prostu totalnym prostakiem. Albo tez masz ADHD i nie wiesz czego chcesz. Jesli masz problemy z ADHD warto robic liste zakupow PRZED zbieraniem rzeczy z polek.
Zapytaj się w polskim markecie o coś. Z łaski ci odpowiedzą. ,,Gdzie jest czekolada Milka truskawkowa"?
Czy jestes na tyle uposledzony ze nie znajdziesz czekolad marki "Milka" na calym stoisku z czekoladami? Sa one dosyc charakterystyczne i widac je z daleka.
Jedzenie w sklepie-na całym świecie jest tak(kóry raz już to piszę), że kupujesz sobie banany i chcesz sobie właśnie teraz zjeść dwa, jesz iprzy kasie pokazujesz dwie skórki, albo mówisz, że zjadłeś dwa banany.
Do momentu kiedy nie zaplacisz towar NIE jest twoj.
Znudzilo mi sie odpowiadanie juz... w kazdym badz razie jestes rozleniwionym bachorem ew skonczonym prostakiem. Jesli nie podoba ci sie w hipermarketach mozesz kupowac na "bazarkach u babuni" (polecam sasiedni watek) albo w lokalnych sklepikach gdzie z wielka checia sprzedawcy podadza ci do raczek wszystkie produkty. Chociaz z takim zachowaniem jak twoje pewnie z jeszcze wieksza checia pokazali by ci drzwi.
promilus1 [ Człowiek z Księżyca ]
Streszczenie pierwszego posta:
Zwiedziłem pół Europy, czuję się Panem świata i tylko w polskich sklepach nie traktują mnie jak szlachcica. Co mnie obchodzi, że obsługa marketów mało zarabia, że często są wyzyskiwani przez pracodawców? Mają być wiecznie uśmiechnięci, nawet jeśli pracują już dwunastą godzinę, bez chwili przerwy.
Wiem, że do wózków często potrzebne są drobne, ale rozmienienie wcześniej pieniędzy urąga mej godności. To ekspedientka, która ledwo wiąże koniec z końcem, ma mi dać złotówkę - najwyżej dostanie opierdziel od szefa, bo w kasie nie będzie się zgadzało. Nie zgadza się. Skandal!
Ochrona też jest z marsa. Nie mogę wejść do sklepu z siatką z innego marketu. Co z tego, że zakupy można zostawić w szafeczce i nawet zamknąć je na klucz, a potem dostać kilka darmowych siatek na nowe zakupy? Jestem emocjonalnie związany z moją reklamówką i nigdzie nie zamierzam jej zostawiać!
W sklepie spędzam góra godzinę, ale to wystarczający czas, żeby zacząć przymierać głodem. Chętnie zjadłbym bułkę i popił ja soczkiem. Tak, wiem, że w większych marketach można i hamburgera z colą zjeść, w specjalnie wyznaczonym miejscu na hali. Można tam usiąść i spokojnie spożyć obiad. Tyle, że ja akurat mam ochotę na bułkę, której jeść w sklepie nie można - skandal!
Cierpię na syndrom Adasia Miałczyńskiego, więc często zmieniam zdanie co do zakupów. Wrzucam coś do koszyka, odjeżdżam kawałek, a potem stwierdzam, że jest mi to niepotrzebne. Tylko co teraz zrobić? Przecież nie wrócę te 10 metrów, nie przy mojej kondycji. Odkładam więc zbędny towar w inne miejsce. Przynajmniej pracownicy nie będą się nudzili - myślę. I gdy już mam odejść, barczysty ochroniarz zwraca mi uwagę, żebym odłożył produkt na miejsce. Skandal!
Zakupy wrzucam na chybił trafił, dopiero przy zapłacie rezygnuję z tego co mi nie jest potrzebne, a płacę za to co chcę zabrać do domu. Gdy zakupy są na taśmie, to nie jestem jeszcze w stanie ocenić ich przydatności, dopiero po zeskanowaniu wszystkich kodów, doznaje olśnienia. Kasjerka musi cofać towar, ludzie w kolejce dłużej czekają. Ale co mnie to obchodzi? Ja tu jestem Panem.
LooZ^ [ be free like a bird ]
promilus <-
Awerik [ Carioca ]
Ja nie wiem o jakie "kraje świata" chodzi założycielowi wątku, bo ze swoich doświadczeń podróżniczych wyciągam zupełnie przeciwne wnioski. Mam wrażenie, że ten cały świat to dla autora Polska, Niemcy, UK noooo, i może USA, gdzie poleciało się żeby odwiedzić wujka na Jackowie.
Dwa miesiące temu wróciłem z Wenezueli. Szeroko rozumiana kultura zakupowa jest różna, w zależności od miejsca w którym robimy zakupy:
supermarket - po sklepie kręcą się ochroniarze uzbrojeni w karabiny maszynowe, cen na półkach nie ma, a jeżeli są to zazwyczaj różnią się od faktycznych. Problem z drobniakami został rozwiązany tak, że w niektórych sklepach po prostu nie ma wózków. Koszyków też.
małe sklepiki - żeby wejść do takiego przybytku trzeba najpierw... zadzwonić. Wtedy właściciel otworzy wizjer mosiężnych drzwi, i gdy nabierze przekonania że nie mamy zamiaru go okraść łaskawie otworzy drzwi i pozwoli kupić coś w swoim sklepie. Nie muszę chyba wspominać o obecności broni?
większe sklepy z tzw. "ladą" - to najbardziej przejebana sprawa. Najpierw trzeba stanąć w kilku (czasami kilkunastu) minutowej kolejce, a gdy przyjdzie już nasza kolej i prosimy o coca colę okazuje się, że żeby ją kupić trzeba stanąć w kolejce która jest pół metra obok. Że nas suszy to pokornieznów odstajemy swoje, by dowiedzieć się w końcu że coca coli... nie ma na stanie. Zupełnie jakby baba w pierwszej kolejce nie mogła nam tego powiedzieć. Istnieją jeszcze sklepy z dziwnymi systemami kuponowymi, w których w jednym miejscu zamawia się towar, w innym płaci, w jeszcze innym się go odbiera. Oczywiście w każdym punkcie jest kolejka. I to wszystko, żeby sobie kupić głupiego browara...
Dobrze, że wątek nie jest poświęcony restauracjom - bo tu wspomnienia mam dużo bardziej traumatyczne. :)
snopek9 [ Futbolowy Fanatyk ]
Zgadzam sie z opinia promilusa.
Uwazam rowniez, ze takie zachowania to efekt tego, ze pewni ludzie uwazaja ze sa lepsi od innych bo lepiej zarabiaja, ukonczyli lepsza szkole itd. Jest to rowniez pewna kultura osobista, umiejetnosc dostosowania sie i nie komplikowania zycia innym.
edit:
BTW.
Stary, w Egipcie to bys zawalu serca dostal :)
Biff [ ]
Głosujmy na Samoobronę;) Oni zlikwidują bezduszne wielometrażowe hipermarkety, a ich miejsce zastąpią rodzinne sklepiki prowadzone z pokolenia na pokolenie:] Będzie super!
sajlentbob [ Vetus Fungus ]
Jezu, człowieku nie chciałbym być na miejscu człowieka, który miał "przyjemność" cię obsługiwać.
Uważaj bo ci ciśnienie skoczy.
ereyty [ Bragiel ]
>>>wiem o jakie "kraje świata" chodzi założycielowi wątku, bo ze swoich doświadczeń podróżniczych wyciągam zupełnie przeciwne wnioski. Mam wrażenie, że ten cały świat to dla autora Polska, Niemcy, UK noooo, i może USA, gdzie poleciało się żeby odwiedzić wujka na Jackowie.
>>>
Tutaj może masz rację. Być może jeszcze gorzej niż w Polsce jest w Ameryce Południowej, nigdy tam nie byłem.
Ale z tych kontynentów i krajów w których byłem:Ameryka Północna, Azja, Australia, Afryka no i oczywiście Europa i z tych krajów w ktorych byłem, najgorsze wspomnienia mam niestety z Polski.
Oczywiście chodzi mi o sposób traktowania klienta, bo wiele rzeczy w Polsce jest fanstaycznych.
Meganelle [ Tarzana przez Tarzana ]
Jako, że tuż obok biura jest Carrefour, to prawie codziennie tam bywam, żeby kupić coś na obiad. Mam więc dobrze przetrenowane kupowanie, użeranie się z kasjerkami i obsługą, ale tak naprawdę to najbardziej wkurzający są klienci. Dla mnie, czyli też klientki.
1. Śmiecenie po półkach - niesamowicie mnie drażni, że ludzie chodzą po sklepie, jakby byli u siebie i w dodatku jedynymi klientami. Pomyśl czasem matole, że jak odłożysz jogurt na półkę z mydłem, to obsługa sprzątnie to dopiero po pewnym czasie i odłoży z pewnością z powrotem na półkę z jogurtami. Nie podoba mi się, że przez czyjeś zmienne nastroje zwiększają się szanse na kupienie przeze mnie zepsutej żywności. Ponadto jakoś przyjemniej chodzi mi się po czystym sklepie, niż po pierdzielniku, gdzie coś się wala po podłodze, a niechciany towar rzucany jest na byle półkę, często rozpychając towar przez kogoś wcześniej starannie ułożony.
2. Histerie przy kasie - dla kasjerki, jako osoby odpowiedzialnej finansowo nie ma gorszej sytuacji niż wpatrzony w nią żądny krwi tłum. Tak naprawdę rzadko kiedy zdarza się niemota lub osoba nastawiona na nie - częściej są problemy z techniką (kasa, czytnik) lub klientem, który w godzinach szczytu nagle przy kasie rezygnuje z połowy zakupów, oczywiście już tej naliczonej połowy. Nie raz nie dwa zdarzało mi się choćby próbować rozładować sytuację, jakoś to sumarycznie szybciej idzie, gdy ludzie w kolejce reagują życzliwie.
3. Jedzenie w sklepie - nie raz, nie dwa zdarzyło mi się coś zjeść i potem dać w kasie puste opakowanie. Kłopotów nie miałam żadnych, aczkolwiek nie dziwiłoby mnie śledzenie jedzących, bo puste papierki też mi się zdarzyło widzieć poutykane na półkach, jak i kupić aspirynę, gdzie po wyjęciu listka z pudełka w domu okazało się, że brakuje jednej sztuki. Kogoś widocznie mocno przycisnęło...
Generalnie ogólne wrażenie z tej listy zarzutów mam takie, że masz pretensje, że w Polsce nie wszędzie jest mile widziane zachowanie jak bydło... Czy to zawsze musi być ze skrajności w skrajność? Kiedyś sklepowa decydowała, czy w ogóle będzie ci dane kupić, teraz musi skakać jak służąca wokół jaśnie pana. Praca ekspedientki polega na byciu miłym, ale kultura obowiązuje także drugą stronę.
VOSTOK [ Gitarczok! ]
Dramat sklepów w naszym kraju to przede wszystkim murzyńsko-łagrowy wyzysk pracownika. Jak widzę reklamy biedronki zachęcające do pracy w tej firmie to mnie krew zalewa. Mogliby sobie darować i skupić na ogłaszaniu promocji na mandarynki ...
D:-->K@jon<--:D [ Żubr z puszczy ]
Ja powiem krótko o części z was, jesteście malo wymagajacymi klientami i dopoki sobie nie uswiadomicie ze to market/sklep jest dla was, a nie wy dla nich, to poziom obslugi/sklepow/jakosci towarow bedzie bardzo powoli rósł. Rzeczywiscie moze autor wyolbrzymil problemy w kilku kwestiach, ale ogolny problem jest jak najbardziej realny, pod roznymi wzgledami i najczesciej jednak winni sa ci na gorze.
Najbardziej zirytowala mnie siec marketow Tesco (dokladniej w poznaniu - ten 24h), co tam nie bylem to byly duze kolejki, raz sei czekalo 15 min, raz 30, a nawet czekalem godzine i to spowodowalo moja ignorancje do tesco i ogolnie antyreklame. Co za idiota tym zarzadza to ja nie wiem, jak moze byc tak malo kas otwartych to ja nie wiem, co za pazernosc kieruje tymi ludzmi kierujacymi, zeby klient godzine czekal zeby laskawie zakupy zrobic? Tego naprawde sie nie da opisac.
bialy kot [ FLCL ]
(...) i to spowodowalo moja ignorancje do tesco (...)
K4B4N0s [ Filthy One ]
akapit 2 i 3 - pełna zgoda. Często nawet plecak robi wielki problem.
4 - Ano to już nie jest normalne, ale żeby rozpaczać...
5 - No ja się im nie dziwię. Odkładając rzeczy na różne półki, dodajesz roboty pracownikom. Też byś się wkurw**ł pracując tam.
6 - W ogólnotematycznych supermarketach, owszem, zmora, ale zawsze obok stoi jakaś doświadczona klientka.
7 - A tu się zdziwisz, bo wiele razy widziałem jak ktoś podchodzi do kasy z pustą butelką i nie ma problemu.
8 - SKLEP - Stój Kliencie Lub Ewentualnie Poproś. Broń boże wymagaj.
obsługa w polskich sklepach jest smutna, niemiła i generalnie wk...na , że po sklepie szlajają się klienci. - za 800zł na rękę też byś taki był.
Herr Flick [ Wyjątek Krytyczny ]
dodam tylko, że w kwestii handlu jesteśmy nie tylko lata świetlne za zachodem, ale i lada świetlne za wschodem, a nawety lata świetlne za Afryką, bo nawet w krajch typu Egipt czy Tunezja, sytuacja nie wygląda tak źle jak w Polsce.
Nie chodzi i sam handel, a o kulturę osobistą. Tu na wyspach pracownik sklepu nigdy na pytanie "gdzie można znaleźć to i to..." nie odpwie Ci - nie mam pojęcia czy też nie mam czasu (vide Auchan).
Nawet jeśli te ich uśmieszki są fałszywe - zawsze zostaniesz fachowo i mile obsłużony/a.
Jakbyśmy mieli pensyjki jak na zachodzie, nie byłoby problemów.
A co ma piernik do wiatraka? Większość ludzi w sklepach,np. w UK pracuje za minimalną krajową więc co to za zarobki??
LooZ^ [ be free like a bird ]
"jesteście malo wymagajacymi klientami i dopoki sobie nie uswiadomicie ze to market/sklep jest dla was, a nie wy dla nich"
Najbardziej mnie wkurwia takie gadanie :) Jako sprzedawce i jako klienta. Wszyscy jestesm LUDZMI, a nie "sprzedawcami i klientami". Zasady wspolzycia spolecznego, wzajemnego szacunku, nieszkodzenia sobie dotycza kazdego z nas. Co ma do tego ze raz ktos jest sprzedawca,a drugi klientem, a potem zamieniaja sie rolami?
Zenedon [ Burak cukrowy ]
Uwielbiam ludzi którzy mówią, że jak kasjerka mało zarabia to nie musi być miła. KURWA! Ja zapierdalałem jako kelner nawet 20 godzin na dobę za psie pieniądze i akurat zawsze byłem miły dla gości, którzy i dla mnie byli uprzejmi. I nie dlatego, że bałem się kierownika, tylko dlatego, że, po pierwsze tak postępują ludzie kulturalni, a po drugie, za to mi m.in. płacili. No, ale oczywiście polski etos pracy polega na tym, że trzeba wymyślić sposoby jak się najlepiej opierniczać i patrzeć co można z pracy ukraść.
Aen [ MatiZ ]
Zgadzam się, ale jak przeczytałem nazwę wątku to od razu wyobraziłem sobie :
"Hi, ja już 4 jers w UK, kombaknąłem do Poland na holidejz, God, jak tu beznad...ź...źnad....beznadziejnie" :D
Oczywiście, nie bierz tego do siebie.
LooZ^ [ be free like a bird ]
Zenedon: Tak wlasnie, jak ktos jest dla mnie mily to i ja jestem mily. Wielokrotnie bylem chwalony za przesympatyczna obsluge klientow w sklepie. Niestety, jak przychodzi do mnie buras i zachowuje sie jak wiesniak z pola to moga mu kazac spierdalac za pelna zgoda szefa. Ot, przyjemnosc pracy w malej firmie z fajnym szefem.
Glob3r [ Tots units fem força ]
Już na wstępie, wchodząc do sklepu, człowiek czuje się jak potencjalny złodziej-wszędzie wiszą informacje: nie wchodzić z siatkami z innych sklepów,.,każda kradzież będzie zglaszana na policję", ,,obiekt monitorowany" czy wszelkie inne tego typu rzeczy mające uświadomić mi, że skoro już chcę zakłócić komuś spokój i wejśc do danego sklepu, to oni mogą to ewentualnie tolerować, ale i tak na pewno wchodzę żeby coś ukraść.
No faktycznie. Straszna to rzecz i zniechęcająca.... To ostrzeganie klientów o tym, że kradzież będzie zgłaszana przez policję jest wręcz skandaliczne... A ochrona! No to już jest skandal! Jak oni mogę podejrzewać mnie - wzorowego obywatel - o chęć kradzieży czegokolwiek!
Nie można wchodzić z siatkami. Totalny absurd obecny tylko w Polsce.
Wiele lat robiłem zakupy w rócnych krajach Europy i świata, niekoniecznie tych bogatych, zawsze wchodzę popołudniu do kilku sklepów, bo nie będe wracał do domu by odłożyć jedną siatkę i nigdy przez te wszystkie lata nikt nie zwrócił mi uwagi, ze nie można wejśc do jednego sklepu z zakupami z innego.
To jest oczywiste, że skoro stać mnie na zakupy i skoro mam dużo zakupów z innego sklepu, to nie przyszedłem tu kraść tylko coś kupować. No własnie... Z czego ja się tłumaczę-na całym świecie jest oczywiste, ze klient wchodzi do sklepu na zakupy, a nie żeby coś kraść.
W Polsce nie.
Ja nie wiem do jakich Ty sklepów chodzisz. Jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się, żeby ktoś mi zwrócił uwagę o to, że wchodzę do sklepu z reklamówką sąsiedniego marketu bądź plecakiem. A jeśli i są takie zastrzeżenia, to zazwyczaj są też takie magiczne skrytki na reklamówki, plecaki itd.
Koljna sprawa-monety do koszyka. Gdy nie mam drobnych by wziąć wózek, to na całym świecie jest tak, ze idę do kasjerki i mówię, że chcę taką monetę jaka jest potrzebna by wystartować z koszykiem i nie zdarzył mi się przypadek, żeby jakaś kasjerka mi nie pożyczyła.
Gdy byłem w Polsce i zapomniałem drobnych, podszedłem do kasjerki i mówię, że proszę mi dać złotówkę na koszyk to kasjerka była w takim szoku, jakbym powiedział, że to napad.
..Proszę mi dać monetę, chcę tu zrobić zakupy"=ponaglam. ,,Nie mogę panu nic dawać. Trzeba było wziąć drobne"-odparła kasjerka.
Oczywiście odszedłem ze sklepu nic nie kupując.
Sutyuacja powtórzyła się w róznych marketach.
Brak mi słów komentarza...
To jest po prostu działanie na szkodę firmy w której się pracuje.
No tak. Faktycznie oburzająca sprawa. Bo ja to... Ja tu wchodzę z samymi papierkowymi z wizerunkiem Władysława II Jagiełły i Zygmunta I Starego, a tu każą mi mieć przy sobie jakieś śmieszne krążki z orzełkiem z tyłu.... A przecież tak łatwo je zgubić! A ta wredna baba nie daje mi ich! Przecież nie oddawanie pieniędzy z kasy jest działaniem na szkodę sklepu!!
Odkładanie rzeczy na półki. Gdy biorę np. herbatę a potem dojdę do wniosku, że jednak chce dzisiaj kupić kawę, a jestem już np. na słodyczach, to walę tą herbatę koło czekolad, a nie zapierniczam z powrotem na herbaty.
Na całym świecie jest to zupełnie normalne, czego dowodem są np. czekolady na napojach czy napoje na jogurtach. W Polsce oczywiście nie.
Nie raz zdarzało się mi wysłuchać opryskliwych uwag,, prosze to odłzyćna miejsce". W cywilizowanym świecie każdego dnia po zamknięciu sklepu przystępuje się do sprzątania, zbierania napoi z czekolad etc., układania wszystkiego na miejsce.W Polsce nie. W Polsce ja mam to robić, mimo, że przecież ja tu nie pracuje. Po prostu skandal.
Tak samo jest na ubraniach, w przemierzalniach-przymierzam bluze i nie wracam z nią na stoisko, tylko zostawiam ją w przymierzalni, a potem obsługa skąłda te sterty rzeczy walajacych się tam. W Polsce nie. Nie odłóż bluzy czy spodni na miejsce, rekacja obsługi będzie w najlpszym wypadku niemiła. W Polsce wymagają nawet składania np. koszuli, a nie walenia jej na półke....No dobrze, że przynajmniej nie musze prasowac rzeczy kóre przymierzałem...
jak to tak może być - ja tu muszę zapierniczać przez pół wielkiego sklepu w poszukiwaniu chleba, dżemu, masła i nowej płyty Sistars (jakby nie mogli zrobić sklepu w którym znajdę tylko chleb, dżem, masło i płyty Sistars - skandal!), to jeszcze jak już to wszystko znajdę i przypomni mi się, że mieli to jednak być Bracia a nie Sistars, to zamiast odłożyć tę płytę pomiędzy groszkiem a kukurydzą, ja muszę wracać przez pół sklepu!
Przecież o wiele prościej by było cokolwiek znaleźć, gdyby każdy przede mną odkładałby co i gdzie chciał... Wtedy wreszcie czułbym się jak w domu.
Zapytaj się w polskim markecie o coś. Z łaski ci odpowiedzą. ,,Gdzie jest czekolada Milka truskawkowa"? Na tak postawione pytanie każdy pracownik sklepu na Zachodzie idzie i z uśmiechem pokazuje mi właśnie taką czekoladę,,Here you are". W Polsce odburknie ci, że na słodyczach, oczywiście nie ruszy się by wskazać gdzie są słodycze i do głowy mu nie przyjdzie, że mogę nie wiedzieć.
Zapytaj się w Polsce czy ten proszek jest dobry,, A skąd ja mogę wiedzieć". NA świecie ,jeżeli ktoś robi na proszkach, to ma obowiązek wiedzieć mniej więcej coś na temat proszków, a nawet jak nie wie, to powie z uśmiechem, ze to fantastyczny proszek.
Generalnie w polskim sklepie lepiej o nic nie pytać, niczego nie szukać, nie mieć żadnych wymagań-trzeba wejść, wydać kasę i wyjść.
Kolejne oburzające zachowanie! Zamiast na chama wciskać klientowi, ze proszek XX jest świetny i wypierze wszystko prócz kieszeni (a gówno mnie obchodzi to, że tak naprawdę on nie pierze nic prócz kieszeni) to ten palant śmie mi odpowiedzieć, że on nie wie! On nie wie! Rozumiecie?! On nie wie i nie ukrywa tego?!
Jedzenie w sklepie-na całym świecie jest tak(kóry raz już to piszę), że kupujesz sobie banany i chcesz sobie właśnie teraz zjeść dwa, jesz iprzy kasie pokazujesz dwie skórki, albo mówisz, że zjadłeś dwa banany. Spróbuj tak zrobić w Polsce. Będziesz mial ochronę z bronią przy skroni.
Cały świat je i pije w sklepach-kupuje się np. soczek i piję w kolejce, czy przekąsza świeżo kupionego pączka. W Polsce to za takie rzeczy naślą na ciebie policję.
No tak, to już poważny problem. Te zakupy, przymierzanie (i oczywiście odkładanie wszystkiego na odpowiednie miejsce... paranoja) i stanie w kolejkach (a jakże... że też nie zrobią 120 kas w spożywczaku na rogu) tak meczy i wyczerpuje, że nie można wytrzymać tych kliku minut... A przecież ja bym to tylko zjadł i za to zapłacił... to zleci się ta bezczelna ochrona... Czepiają się porządnych zamiast sprzątać sklep!
Rezygnowania z zakupionych towarów. Kupuje jakieś tam towary i przy kasie stwierdzam, że np. nie chcę pięciu jogurtów. Na świecie kasjerka uśmiecha się i wycofuje te jogurty. W Polsce kasjerka się wścieka i powie albo,,, Nie może pan wycofać" albo coś w stylu,,No co za klienci kupują a potem się wycofuję".
K...a chciałem kupić jogurt ale mi się odechciało. To jest najnormalniejsza praktyka na świecie, ale oczywiście w Polsce już są z tym problemy, już są ceregiele, awantury.
No tak, bo przecież robią godzinami zakupy (w ciągu ganiam w tę i w tamtą odkładając produkty) nie mogę się zdecydować czy w końcu chcę te jogurty czy nie (a przecież nie mogę zjeść ich w trakcie robienia zakupów bo zlecą sie te bezmózgie yeti!).
I tak - nieraz mi sie zdarzyło, że widziałem wpatrzonego we mnie - lub w nas (jeśli byłem ze znajomymi) ochroniarza który nieoczekiwanie pojawiał się na tym stoisku na którym byłem.
Ale żeby robić z tego problem...?
Smoleń [ Sumatran Rat-Monkey ]
Dużo nie będę się rozpisywał to przeczytaniu tych pseudointelektualnych dywagacji autora tego wątku. Napisze tylko, że im dłużej czytałem to co autor napisał, tym bardziej dochodziła do mnie świadomość, że osoba ta jest cynikiem i egocentrykiem. Na szczęście, że wśród moich znajomych nie ma takiego grubiaństwa.
Coolabor [ dajta spokój! :) ]
To ciekawe, że "bardzo" wymagający klient robił zakupy w Tesco. Ludzie mają problemy. Hehe :)
Poza tym wszystko zależy od człowieka, jeden jest otwarty i zawsze bedzie miły i kulturalnie odnosił się do ludzi, a inny chamski i gburowaty (są jeszcze nieświadome tłumoki, ale to inna sprawa). Zupełnie jak na tym forum. Miło jak się usłyszy odpowiedż na "dzień dobry", ale jak mi nie odpowie, to nie skacze mi przez to żyłka na czole.
Tak samo klient - jeden będzie się kłócił żeby wydac mu grosz z końcówki xx.99, a inny machnie ręką lub jeszcze rzuci napiwek. I nawet na tym forum były jakże zajadłe dyskusje chwalące i potępiające obie postawy (pamiętam jakże emocjonalne elaboraty na temat żądania wydawania reszty co do grosza, a skądinąd tępienie osób skąpiących napiwku w lokalu czy na stacji benzynowej).
Najgorzej jak się trafi na zajadłego przedstawiciela jednego z takich poglądów. Wot, nie ma dyskusji...
edit: poglądy autora, to w większosci bzdury, z którymi się nie spotkałem ani osobiście, ani z opowiadań (z opowiadań znam jedynie przeszukiwanie klientów przez ochronę, nie twierdzę, że tak nie jest). Żądanie złotówki na koszyk? Krzywe patrzenie się na nie odłożenie towaru czy ubrania? Kwestia myślenia i kultury.
D:-->K@jon<--:D [ Żubr z puszczy ]
bialy kot---> dla ciebie szarego uzytkownika forum to nie ma znaczenia, ale dla ludzi z tesco ktorzy sie kiedys obudza pod czegos wplywem (np obok tego marketu co wspomnialem, powstal by konkurencyjny bez wspomnianych kolejek), to juz bedzie za pozno, tacy klienci jak ja nie wroca, jak kolwiek ciekawe kampanie reklamowe by robili. Radze poczytanie sobie lektur zwiazanych z reklama, a dokladniej badaniem opinie publicznej/klientow przez korporacje, to moze zrozumiesz ze powinno im generalnie zalezec. Nawet nie wiesz jakie cuda wyczyniaja markety zebys tylko kupil dany towar, a tu taka gafe popelniaja.
Coolabor---> a no robilem po to zeby dostac pewne towary taniej, czy w promocji, nie widze powodu zebym w innym mial przeplacac, na tym polega swiadomosc wymagajacego klienta, a nie machniecie ręka.
volvo [ Konsul ]
Pracuje w Anglii w sklepie sieci Toys R Us więc mam niejako stycznośc z tym "światem" który opisujesz...
Przyzwyczaiłem się do większości zwyczajów panujących w sklepach, jednak to nie znaczy że uważam je za lepsze niż w Polsce. Jeżeli ktoś zachowuje się normalnie, to w każdym kraju zostanie normalnie potraktowany. UK jest po prostu troszke bardziej pobłażliwe dla klientów.
Nieodkładanie towarów na półki jest cholernie wkurzającą rzeczą. To nie chodzi tylko o dodawanie ludziom pracy. Kiedy w sklepie dużo osób odkłada sobie towar gdzie popadnie, wtedy ten sklep wygląda tragicznie.
Ostatnio jeździłem sobie z wózkami i zbierałem porozrzucany przez klientów towar. W ciągu 3 godzin otwarcia sklepu uzbierało się 5 wózków wypełnionych po brzegi ...
Kilka dni temu miałem taki przypadek:
pewna murzynka chciała kupic lalkę sikającą, mówiącą i w ogóle wszystko-robiącą. Na półce było około 15 takich lalek, po 70 funtów każda. Ona zobaczyła jednak, że taka sama lalka jest rzucona obok w miejscu gdzie stoją inne lalki po 20 funtów. Oczywiście wielce oburzona domagała się sprzedania jej tej lalki za 20 funtów, ponieważ ona leżała tam a nie gdzieś indziej ... Idiotyzm ludzi czasami potrafi człowieka rozbroic ....
k4m [ kamikadze ]
ereyty---> widzę, ze za wszelką cenę bronisz straconą pozycję, ale nie masz racji. To jest najnormalniejsze w świecie, że się odkłada towar na miejsce bo tego w pewnym sensie wymaga kultura. Poza tym jogurt, nabiał, sery itd są przeznaczone do trzymania w lodówce i nie powinno się ich stawiać na półce np z batonami bo się zwyczajnie zepsują. Dalej czemu kasjerka miałaby ci pożyczać kasę? Jaką ma gwarancję, że jej ją zwrócisz? Co będzie jeśli jednego dnia zrobi tak 1000 osób i połowa nie odda? policz sobie 30x500=15,000zł czyli 5 pensji. Przecieź jakiś oszust mógłby w ten sposób kraść pieniądze (niewielkie, ale zawsz), a te trzeba by było sobie odbić cenami produktów. Poza tym co do jedzenia w sklepie to ja jeszcze nigdy nie miałem z tym problemów, nawet się nie krępowałem gdy piłem pepsi, czy jadłem batona, a później dawałem do skasowania sam papierek, albo butelkę. Jak to mówią na złodzieju czapka gore. Jedyne do czego mógłbym się przyczepić to w tańszych sklepach z ciuchami typu Big Star, w których już od dawna nie kupuje to kompletna olewka ze strony obsługi gdy czegoś ewidentnie szukam, a ci udają, że tego nie widzą, za to w takim Quiksilverze czy Hilfigerze jest o wiele wyższa kultura obsługi
DiabloManiak [ Karczemny Dymek ]
A mi się wydaje ze pewien autor całego tekstu ma spore kompleksy i postanowił się wyżyć..
Ale jak chce wesołych rzeczy to niech pozna rzeczywistość z drugiej strony lady :
Już na wstępie, wchodząc do sklepu, człowiek czuje się jak potencjalny złodziej-wszędzie wiszą informacje: nie wchodzić z siatkami z innych sklepów,.,każda kradzież będzie zglaszana na policję", ,,obiekt monitorowany" czy wszelkie inne tego typu rzeczy mające uświadomić mi, że skoro już chcę zakłócić komuś spokój i wejśc do danego sklepu, to oni mogą to ewentualnie tolerować, ale i tak na pewno wchodzę żeby coś ukraść.
Nie można wchodzić z siatkami. Totalny absurd obecny tylko w Polsce.
Zabawna sprawa sami sobie to załatwiliśmy - w sklepach nie kradnie drobny odsetek ludzi i nie są to ludzie z marginesu często wręcz odwrotnie - widok faceta z komórką za 2tysie w garniaku i reszcie ubrania za też kilka tysięcy kradnącego tanią książkę czy inna bzdurkę o wartości 10 złotych jest bezcenny :) I nie jest to jeden przypadek odosobniony. W znajomym sklepie w którym zmienili wystrój w przeciągu tygodnia po zmianie zginęło towaru (książek i podręczników ) za ładnych kilka tysięcy - powód powszechna akceptacja kradzieży i baa nawet chwalenie się tym ze ktoś jest cwaniakiem. Dołoż do tego że sklep ma określone normy powyżej których zaczyna się lecenie po pensji (tak odpowiedzialność majątkowa w sklepach to spotykane zjawisko. A 1200 to juz raczej średnia wartość pensji bo znam jeszcze kilka sklepów co dają na rękę całe 800 i się ciesz a odejmij od tego wartość towarów które zniknęły w sposób tajemniczy :) ). Mamy takich specjalistów i specjalistki że są w stanie znikać komputery ze sklepów :) O widzianych skutkach typu kradzież bazy pod telefon bezprzewodowy z samej firmy (bo sklep handluje czymś innym) nawet lepiej nie mówić :)
Koljna sprawa-monety do koszyka. Gdy nie mam drobnych by wziąć wózek, to na całym świecie jest tak, ze idę do kasjerki i mówię, że chcę taką monetę jaka jest potrzebna by wystartować z koszykiem i nie zdarzył mi się przypadek, żeby jakaś kasjerka mi nie pożyczyła.
Jak wyżej. Do tej pory pamiętam jak jakiś geniusz w sklepie spiął mój i czyjś wózek żeby wyjąc monetę 1zł (w minute jak wybierałem owoce ). Skoro kradniemy (pisze jako klienci ogólnie) nie dziwmy się że obsługa nam nie ufa - cóż prosta sprawa.
Proste rozwiązanie zacznij nosić breloczek, żeton w portfelu - takie żetony często rozdają sklepy a kłopot z drobniakami masz już z głowy a i mniejsza strata jak kolejny cwaniaczek postanowi się połaszczyć na niego :)
Odkładanie rzeczy na półki. Gdy biorę np. herbatę a potem dojdę do wniosku, że jednak chce dzisiaj kupić kawę, a jestem już np. na słodyczach, to walę tą herbatę koło czekolad, a nie zapierniczam z powrotem na herbaty.
+ Ale idąc tym tokiem rozumowania to nalażałoby chodzić po ulicach w kapciach, bo przecież ktoś te ulice sprząta i nie można utrudniać im życia; nie wolno byłoby jeźdić samochodem zimą bo po co męczyć biednych drogowców-jakby nikt zimą nie jeździł to nie musieliby męczyć się i odśniezać dróg itd.
Zwykłe poszanowanie pracy i nie robienie bajzlu - w małym sklepie liczba klientów dziennie to coś koło 5k - niech każdy przełoży 1 towar. Zaczyna się zabawa i rozpoznawanie że w domu zamiast 3 budyni śmietankowych wziąłeś 2 śmietankowe i jeden inny bo jakiemuś ciamajdzie nie chciało się uszanować czyjejś pracy. Od tego są koszyki na towary niechciane i są takie wystarczy się rozejrzeć :)
A przykłady błędne - nie kapcie ale wywalanie zawartości wszystkich śmietników w ramach pomocy, czy wylewanie wiader wody żeby droga była lepsza, albo szczanie na klatkę schodową żeby było czyściej.
Nie wiem gdzie pracujesz ale sam byś się wkurzył jakby klient rozwalał ci całą robotę (bo to jest słabe więc pójdę gdzie indziej a tobie zmarnuje czas) robił bajzel i jeszcze narzekał i kazał robić coś 3 razy
Jedzenie w sklepie-na całym świecie jest tak(kóry raz już to piszę) Jak w punkcie pierwszym - w samym głupim Tesco liczba towarów ktoś zjadł a pózniej nie zapłacił to " w każdym z marketów miesięcznie to 1,5 tony jedzenia i picia. W całej sieci to : To ponad 73tony miesięcznie, 882 tony rocznie. " (podaje już wartość w tonach , policz sobie wszystkie sieci i wszystkie sklepy - a Tesco ma ich raptem 49 :) )
Rezygnowania z zakupionych towarów. Kupuje jakieś tam towary i przy kasie stwierdzam, że np. nie chcę pięciu jogurtów. Na świecie kasjerka uśmiecha się i wycofuje te jogurty. W Polsce kasjerka się wścieka i powie albo,,, Nie może pan wycofać" albo coś w stylu,,No co za klienci kupują a potem się wycofuję".
K...a chciałem kupić jogurt ale mi się odechciało. To jest najnormalniejsza praktyka na świecie, ale oczywiście w Polsce już są z tym problemy, już są ceregiele, awantury.
Wystarczy 2 min pomyśleć i zanim ktoś nabije odłożyć na bok. Większość systemów sprzedaży (większość bo systemy oparte na terminalu komputerowym mają ułatwienie likwidowania niechcianych towarów - kasy fiskalne zwykle wymagają autoryzacji szefostwa / kodu ) przy usuwaniu niechcianych towarów powoduje zator (potrzeba ściągnięcia szefostwa/ wpisania kodu) podczas których blokujesz kasę, zwiększasz kolejki i ułatwiasz kradzież (mniej pracowników na sali bo kierownik musi lecieć do kasy,) czy szansa na pomyłki przez kasjerkę (może czegoś nie nabić bo musi cofać towar z czego zabiorą jej z pensji :) )
ale jak widać narzekać łatwiej niż myśleć :)
Davidian [ Generalissimus ]
Coolabor - nie zgodzę się z tobą co do tych 0.99 i reszty (********* marketing sobie wymyślił żeby dawać wszędzie ceny o magicznej końcówce 99 a później przy kasie czy mogę być winna grosik wiadomo człowiek odpuszcza ale spróbuj się znaleźć w odwrotnej sytuacji kiedy to tobie brakuje tych groszy nikt nie popuści niestety. Na szczęscie coraz rzadziej kozystam z płatności gotówkowej w sklepach wyjątek to chyba tylko Biedronka i Netto gdzie terminali nie ma.
Mnie najbardziej denerwuje w polskich sklepach akcje "promocyjne" tutaj jesteśmy daleko daleko w tyle i nic nie zapowiada zmian.
reksio [ Q u e e r ]
[54] Cholera, Zeniu, ja cię nawet lubię.
blazerx [ ]
Odkładanie rzeczy na półki. Gdy biorę np. herbatę a potem dojdę do wniosku, że jednak chce dzisiaj kupić kawę, a jestem już np. na słodyczach, to walę tą herbatę koło czekolad, a nie zapierniczam z powrotem na herbaty.
Inna by byla sprawa jakbys wzial cos z zamrazrki/lodowki i nie polozyl z powrote - towar stracony dla sklepu( chyba, ze w Polsce odkladaja na miejsce rozmrozone rzeczy, nie zdziwilbym sie zbytnio brrr)
Z reszta sie calkowicie zgadzam.
Davidian [ Generalissimus ]
Denerwują mnie strasznie zmiany umiejscowienia towarów w sklepie np. przez pol roku mleko i piwo było na końcu jadę na koniec a tutaj kosmetyki i dzieki wspanialym specom mam zapewnioną wycieczkę po sklepie. Nie wiem jak jest na zachodzie (podejrzewam ze podobnie) nie mam okazji regularnie odwiedzać tamtejszych sklepów.
Kharman [ ]
ereyty --> to że "odkładasz" niechciane produkty gdzie popadnie świadczy tylko i wyłącznie o twoim braku szacunku dla pracy tych ludzi. Żyłka ci pęknie jak się przejdziesz 50 metrów żeby odłożyć na miejsce?
l3miq [ Konsul ]
Jak sobie otworzysz własny market to może będziesz tak traktowany. BTW 1/10.
dziecko neostrady xP [ Milk Makes Electricity ]
Cały świat je i pije w sklepach-kupuje się np. soczek i piję w kolejce, czy przekąsza świeżo kupionego pączka. W Polsce to za takie rzeczy naślą na ciebie policję.
to zes teraz dowalil,ja jakos od malego tak robie i nikt mi jeszcze nie zwrocil uwagi
obsługa w polskich sklepach jest smutna, niemiła i generalnie wk...na , że po sklepie szlajają się klienci.
pojedz se do irlandi,anglii i zobacz jak tam obsuguja-zatesknilbys za polska
dla mnie wiekszosc postu to swieta racja,ale czasem przesadzasz
Blazkovitch [ Generał pułkownik ]
Chłopcze, kup sobie betoniarkę, wskocz do niej i każ komuś włączyć na najwyższe obroty. Po kilku godzinach wyjdź z niej i uśmiechaj się do każdego napotkanego człowieka tłumacząc mu liczne subtelności typu "gdzie jest najbliższa kafejka?" albo "jak dojechać na dworzec centralny?". Przejdziesz taki test pomyślnie i wtedy możesz wylewać swoje smuty na każdym forum tego świata.
Bigg Snoop Dogg [ WEST COAST STAND UP ]
Zgadzam się całkowicie, wszystkie opisane przypadki to prawda.
Ale widocznie kierownictwo uważa że nie trzeba zmian, "Polacy nie widzą jak jest lepiej to nie narzekają."
.Albatros [ Konsul ]
<-- [40]
Mając za sobą pracę sprzedawcy przyznam, że nie było nic bardziej wku@#$%^ego niż klienci pokroju ereyty, którzy robili syf na półkach i odkładali towar nie tam gdzie należy. Totalny brak szacunku do mojej pracy jak słusznie zauważył Kharman. A sytuacja z proszkiem to już w ogóle poezja. W marketach jest mnóstwo towaru, którego nie sposób dokładnie ogarnąć, poza tym ludzie którzy tam pracują to w większości studenci i osoby bez wykształcenia. Takiego typu pytania (nie chodzi już koniecznie o proszek) to można zadawać w małych, specjalistycznych sklepikach, a nie w marketach.
Gdy byłem w Polsce i zapomniałem drobnych, podszedłem do kasjerki i mówię, że proszę mi dać złotówkę na koszyk to kasjerka była w takim szoku, jakbym powiedział, że to napad.
..Proszę mi dać monetę, chcę tu zrobić zakupy"=ponaglam. ,,Nie mogę panu nic dawać. Trzeba było wziąć drobne"-odparła kasjerka.
Pierwszy raz na zakupach w Polsce? :o Inna mentalność, inne zwyczaje, czego się spodziewałeś? Jak zapomniałeś drobnych to trzeba było wziąć koszyk.
Slow Motion [ Konsul ]
Mnie tam tylko wkurwia to że jak wchodze z plecakiem, to od razu albo jakiś gnojek musi mi zajrzeć do środka (tak jakbym tam miał cholerą bombe), albo po prostu powiedza że nie wolno i chuj. Co z tego że skrzynek nie ma, a pani od depozytu gada przez telefon i ma mnie w dupie. Albo nie ma i depozytu. Nie moge wejść i koniec, bo mam cholerny plecak.
Hajle Selasje [ Eljah Ejsales ]
Większość tego marudzenia jest zupełnie nie na miejscu. Właściwie to współczuję, musi się wyjątkowo ciężko żyć przejmując się każdą pierdołą, a jeśli do tego dodamy wybitnie roszczeniową postawę, to można się już tylko powiesić. Naucz się trochę kultury - tak, tak - kultury. Kultura wkracza tam, gdzie dajemy cokolwiek od siebie, a nie tylko żądamy. Korona mu z głowy spadnie, bo pójdzie odnieść towar na półkę, koń by się uśmiał.
Jestem wymagającym klientem, po prostu mam dwie nogi, żeby odnieść towar, głowę i oczy, żeby sobie poszukać danego stoiska albo towaru, a nie o wszystko wypytywać, jakbym był inwalidą, wreszcie mam kieszeń w spodniach, żeby sobie do niej wrzucić drobniaki przed wizytą w hipermarkecie. Bycie klientem-panem nie zwalnia ani od myślenia, ani od kultury.
Slow Motion [ Konsul ]
W sumie to musze jednak pochwalic Stokrotke - można luźno wchodzić z plecakiem, a jak raz wychodząc zapiszczała mi ta śmieszna maszyna przy kasach, przyszedł uśmiechnięty ochroniarz i spytał co mam w środku. Powiedziałem że laptopa, a on że w porządku i przeprasza, nawet nie zajrzał. Byłem kompletnie w szoku.
Lutz [ Senator ]
Istotnie jak sie wraca do polski na swiezo, wiele rzeczy zaczyna wkurzac, sporo zaczyna sie zauwazac spraw do tej pory pomijanych. W polsce jest po prostu czysciej i porzadniej. Jednak z drugiej strony nie mozna porownywac outletow typu tk-max czy smieciowych primarkow z normalnymi sklepami typu zara/topshop czy nawet next czy inne gap'y, tam jest porzadek i sprzatane jest na biezaco, w niemczech porzadek jest wszedzie ale musze przyznac nie mialem okazji odwiedzac outletow.
Coz jednak zrobic jak primark zawsze bedzie ulubionym sklepem polaka ;) cena>all.
Macdonald w katowicach >>> kazdy macdonald w londynie, ale to raczej juz kwestia "prestizu" ;) troche inny status maja te knajpy w roznych krajach.
Mnie niestety za kazdym razem troche razi wiekszosc naburmuszonych polskich sprzedawcow/urzednikow, moze jest to kwestia wynagrodzenia, ale przeciez to wyglada tak jakby pracowali tam z laski, nie prosciej poszukac czegos innego? przeciez naprawde duzo przyjemniej sie pracuje usmiechajac sie do klienta bo w wiekszosci przypadkow ten usmiech jednak jest odwzajemniany. Kupujac kawe w starbucksie naprawde rzadko widzialem ludzi naburmuszonych, nawet majac zapiernicz i stado klientow zawsze slychac jakies smichy chichy zawsze cos tam od siebie jeszcze zazartuja z klientem, przeciez to jest recepta na jakies przetrwanie tej masakrycznie nudnej i mimo wszystko wyczerpujacej roboty. Moze anglicy robia to bo tak sa wychowani a wewnatrz sie w nich gotuje. Ale mimo wszystko odnosi to efekt bo po prostu wiem ze jak pojde kolejny raz, nie bede traktowany jak osme kolo u wozu.
Cremek [ Konsul ]
Ja uwazam, ze pomimo tego ze zarabiamy marne grosze (w porownaniu z Zachodem) a wszystko mamy drozsze i nikt tak Polaka nie zrobi w ch...a jak drugi Polak, to jednak u nas jest wiekszy porzadek i zorganizowanie... jakbym sie mial potykac o porozpieprzane rzeczy w sklepach z ubraniami albo wygrzebywac herbate spod sterty smieci z innych produktow pozostawionych przez idiotow, ktorzy nie moga sie powstrzymac zeby cos zjesc chocby na parkingu w samochodzie po wyjsciu to juz na pewno do takiego burdelu bym nie wszedl drugi raz.
I nie chodzi mi o to, ze bede lub nie dokladal komus pracy zostawiajac sterte rzeczy w przymierzalni - zostalem nauczony porzadku i dbania o wlasnosc swoja i cudza i dlatego nie mam zamiaru zachowywac sie jak walnieci brytole czy niemcy, ktorzy sieja burdel na kazdym kroku gdzie sie pojawia... a kwestia bycia milym zalezy od czlowieka, jak ktos dla mnie jest mily to ja dla niego tez a jak nie to nie :-) - proste i wymuszone usmieszki w zachodnich sklepach mnie nie przekonuja, bo kazdy ma prawo byc zmeczony po tygodniu zapieprzania i miec dosyc klientow, ktorzy czesto zachowuja sie jak debile...
P.S. W Holandii jakos nie spotkalem sie z tym co opisuje autor watku...
Sorcerer [ Konsul ]
Może i jesteś obywatelem świata, ale to nie upoważnia Cię do bycia zwykłym debilem, a przy tym niesamodzielnym, upierdliwym, wrzodem na dupie. Jeśli masz problemy z obsługą sklepu to w istocie jest to twoja wina, a nie ludzi tam pracujących. Niezależnie od tego co z takimi debilami robią na zachodzie.
Awerik [ Carioca ]
Mówiąc zupełnie szczerze, dla mnie ogromna część wytoczonych tu "argumentów" jest skrajnie absurdalna. Np. ten z odkładaniem rzeczy na półki. No nie wiem, mi jeszcze nigdy nie przyszło do głowy, żeby zakupioną czekoladę odłożyć na półkę z książkami, tudzież włożoną do koszyka płytę zostawić na stoisku z tanim winem. Jeśli z czegoś rezygnuję, to wydaje mi się to w 100% oczywiste, że odkładam towar na to miejsce z którego je wziąłem, bo tak nakazują zasady dobrego wychowania oraz szacunek nie tylko dla pracowników sklepu, ale również dla innych kupujących. Podobnie - kiedy udaję się do hipermarketowego kibla nie spryskuję deski moczem, tylko ją podnoszę.
A zgodnie z genialną teorią autora tego wątku moralnie usprawiedliwione jest nawet zostawianie gówna na desce od kibla. Bo w końcu to hipermarket jest dla niego, a nie on dla hipermarketu. Obsługa sklepu z prędkością światła powinna się owym gównem zająć (i tu powinny paść jeszcze sakramentalne "bo tak jest w Europie i na Świecie!!!1jeden").
Śmieszne są też teksty typu "byłem w Tesco, czekałem pół godziny w kasie! A gdy poszedłem tam drugi raz to też czekałem!" Dajcie spokój, toż to wstyd nawet przyznawać się do tego. Nawet małe dzieci nie wkładają dwa razy rączek do ogniska. :)
pablo397 [ sport addicted ]
na wstepie chcialbym zaznaczyc, ze czytalem tylko pierwszy post, pozniej przeczytam reszte dyskusji i ew. cos dopisze.
pracowalem troche w sklepie, markecie kosmetycznym jednej z sieci i moge opisac jak to wyglada z tej drugiej strony, zwyklego pracownika.
pracowalem na dostawach towaru, trzymalem porzadek, ale ogolnie to bylem szefem ochrony. to zacznymamy.
autor wymaga kultury, grzecznosci - ale co sam oferuje? postawa rozszczeniowa? to jest wlasnie polska mentalnosc i tym sie roznimy od cywilizacji zachodu. w skandynawii, ba nawet u naszych sasiadow Niemcow jest normalne, ze sie zagaduje czlowieka obcego na ulicy 'dzien dobry' 'jak leci' 'ladny mamy dzien' itp. u nas jesli sie kogos obcego bym spytal w kolejce w sklepie to albo by popatrzyl jak na idiote albo zaczal narzekac jak to zle, niedobrze, politycy kradna, wladza nic nie robi, pogoda z dupy itp.
u nas kazdy mysli, ze jak placi to powinien byc traktowany jak pol-bog a pracownik w sklepie nie ma nic lepszego do roboty tylko nadskakiwac. w skandynawii czlowiek pracujacy fizycznie jest bardziej szanowany od zwyklego 'biurowca', bo ludzie wiedza jak meczaca jest taka praca w sklepie i ile trzeba sie naharowac, zeby na ten chlebek zarobic.
konkrety:
***
"Już na wstępie, wchodząc do sklepu, człowiek czuje się jak potencjalny złodziej"
to zarzut jak najbardziej do mnie i moich kolegow. teraz postaw sie na moim miejscu - masz lapac zlodziei - jak ich odroznisz? nie odroznisz. niestety ludzie kradna na potege, dlatego istnieje odpowiedzialnosc zbiorowa i kazdy klient jest potencjalnym zjodziejem. myslisz, ze jak wejdzie dres czy bezdomny to 'aha, beda chcieli cos ukrasc, musze na nich polukac' a jak wejdzie elegancka pani w futrze 'widac, ze ma kase, nie musi krasc'? blad. ile to mialem przypadkow, ze porzadni, eleganccy ludzie, ktorych nigdy w zyciu bym nie podejrzewal o sklonnosci zjodziejskie kradli przerozne rzeczy. na poczatku przypadkiem widzialem, pozniej sie nauczylem, ze kazdy klient to potencjalny zjodziej.
elegancki pan wchodzi z trzema torbami zakupow na dzial szamponow i upycha szamponetke za zlotowke do tych swoich toreb? albo starsza elegancka pani (nie zaden tam moher-rencistka z 200zl renty) robi caly koszyk zakupow a przed pojsciem do kasy bierze mydelko za dwa zlote i wklada do kieszeni? ktos by podejrzewal takie osoby, ze beda chcialy cos ukrasc? w takich przypadkach zazwyczaj staralem sie nie robic zbiegowiska i sensacji tylko dyskretnie zwrocic uwage przy kasie zeby za ten produkt tez zaplacila dana osoba. zazwyczaj konczylo sie na spuszczonej glowie, buraku na twarzy i przeprosinach.
oczywisice staralem sie byc w miare dyskretny i nie krazyc za klientami czy patrzec sie na nich jak na najgorszych przestepcow, ale i tak ile to sie nasluchalem wyzwisk czy narzekan. za co? za to, ze wykonuje swoja prace, ze nie mam wzroku supermena czy siodmego zmyslu?
***
Nie można wchodzić z siatkami. Totalny absurd obecny tylko w Polsce.
do mojego sklepu mozna bylo wlazic z siatkami, czasami tylko jak ktos przynosil zakupy z innego sklepu naszej sieci grzecznie prosilem zeby mi pokazal co wnosi na teren mojego sklepu.
***
Gdy nie mam drobnych by wziąć wózek, to na całym świecie jest tak, ze idę do kasjerki i mówię, że chcę taką monetę jaka jest potrzebna by wystartować z koszykiem
gdyby obowiazkiem bylo wziac ten wozek to moglbys miec pretensje. a tak przeciez nikt Ci nie kaze brac tego zakichanego wozka - chcesz miec dodatkowy bonus a nie masz drobnych - trudno, mecz sie z koszyczkiem a nie wozkiem. rownie dobrze moglbys oczekiwac, ze ktos bedzie wozil ten koszyk za Ciebie. to, ze kasjerka nie moze dac Ci pieniazka? nawet gdyby chciala to nie moze - odgorny przepis. i tu dochodzimy do sedna - przepisy. przecietny czlowiek nie zdaje sobie sprawy ile jest przepisow regulujacych prace kasjerki - ja bylem zaskoczony. zaczynajac od przy ilu osobach w kolejce ma obowiazek usiasc na kasie przez maksymalna ilosc pieniedzy, ktore moze miec w kasie, co ma mowic kazdemu klientowi, o co ma sie pytac az do regulacji na temat dawania reszty dla klienta. i oczywiscie wszystko to jest pilnowane przez lokalne kierownictwo sklepu, niezapowiedziane kontrole kierownictwa regionalnego sieci oraz niespodziewanych kontrolerow 'w cywilu' podszywajacych sie pod zwyklych klientow i sprawdzajacych czy kasjerka postepuje zgodnie ze wszystkimi regulacjami. do tego tematu jeszcze wroce
***
Odkładanie rzeczy na półki.
W moim sklepie kazdy mogl odkladac gdzie co chcial i czasami sam odnosilem a czasami kolezanki krazace po sklepie odkladaly. nie byl to az taki wielki problem. tak samo sam nigdy nie spotkalem sie z pretensjami kogokolwiek czy to w sklepie z ciuchami czy to w markecie, ale rozumiem irytacje pracownikow, zwlaszcza wiekszych sklepow. zasada z pracownikami jest taka: za malo ludzi, za duzo pracy, beznadziejnie placa a kierownictwo oszczedza na czym sie da. i teraz gdy czlowiek ledwo wyrabia sie ze swoimi obowiazkami to przychodzi klient i przestawia mu towar po sklepie. powiesz - co to za problem odniesc sloik z dzemem na swoje miejsce? a teraz przemnoz to przez ilosc klientow odwiedzajacych sklep codziennie. jesli kazdy by cos przestawial musiano by oddac oddzielnego pracownika, ktory by sie tym zajmowal. a pracownicy wbrew pozorom maja co robic. u mnie kierowniczka lubowala w wynajdywaniu zajecia dziewczynom. nawet gdy ta sie popisala, oporzadzila swoj dzial (kazda dziewczyna miala swoj dzial, np. szampony i farby do wlosow), nie miala kasy, porobila dodatkowe dziennie zadania (np. posprzatac w socjalnym) i sie okazalo, ze ma chwile, zeby odpoczac, bo od rana miala tylko ustawowe 20minut przerwy to kierowniczka zlecala jakies inne zadanie. czyli nie oplacalo sie byc skuteczniejszym niz wymagano.
a praca takiej dziewczyny to czasami niewykonalny koszmar - np. gdy siedzisz na tzw. 'dochodzacej kasie' czyli kasujesz ludzi na kasie B jesli przy kasie A jest za duza kolejka. jesli nie ma kolejki idziesz na sklep i robisz swoje. i np. obowiazkowo musisz przez godzine zajac sie swoim dzialem, do tego umyc lustra na sklepie i zrobic sobie przerwe, zeby cos zjesc, bo od rana nie miales a potem nie bardzo bedzie jak. a tu sie okazuje, ze nagly atak klientow i przez cala godzine musisz siedziec na drugiej kasie i kasowac ludzi. i przez wyznaczony czas nic nie zrobiles a teraz zmiana roli i ty siadasz na glownej kasie i kasujesz a druga osoba zajmuje sie swoimi zadaniami. ze bylo duzo klientow i nie dalo rady? kogo to obchodzi, szefostwo żąda efektow a nie wymowek.
i teraz dolicz sobie do tego zapier...u czas na chodzenie i odnoszenie innych towarow, ktore sie znalazly na Twoim dziale, bo dla klienta to jest za duze wyrzeczenie odniesc towar na miejsce. u nas oczywiscie nie mozliwosci zwrocenia klientowi uwage, bo gdyby kierowniczka sie dowiedziala...
***
Zapytaj się w polskim markecie o coś. Z łaski ci odpowiedzą.
tak, to zmowa wszystkich polskich pracownikow sklepow. ja tam lubilem z checia pomagac klientow i pokazywac gdzie co lezy, ale tez nie dziwilem sie dziewczynom gdy klnely okrutnie na zapleczu gdy klienci zaczepiali. bo tak jak wyzej pisalem, zazwyczaj jest taki zapier...l, ze nie ma czasu sie po jajkach (ew. cyckach) podrapac a tu jeszcze podchodzi marudny klient 'a gdzie to, a gdzie tamto, a czy to jest to lepsze, a czy tamto jest lepsze' - pracownica nie moze klientowi odmowic pomocy i jak sie klient spyta to trzeba stac z nim i dyskutowac a czasami to irytujace, ze akurat nie ma duzo ludzi na sklepie i mozna sie zajac swoimi zadaniami, zeby kierowniczka nie sapala.
Zapytaj się w Polsce czy ten proszek jest dobry
nie kazdy, kto na danym dziale towar uklada czy porzadek robi jest z tego dzialu. czesto dostaje sie dany dzial w zastepstwo, bo odpowiedzialnej dziewczyny nie ma czy z innych tam powodow. i przychodzi klient i pyta sie czy towar dobry. pol biedy jak sie pyta o jakis proszek, ale jak sie spyta o krem do twarzy? a na polce jest 300 rodzajow i czym sie rozni ten od tamtego? skad czlowiek ma to wiedziec? ktos go przeszkalal, daj jakies materialy do domu, zeby poczytac? nie, radz sobie sam. jak jest dziewczyna odpowiedzialna za dany dzial to mozna isc zawolac, przyjdzie cos doradzi. a jak nie ma? ja sie nauczylem, ze jak mnie ludzie pytaja to odpowiadalem, 'dobre, bardzo dobre'. skad ochrona (i do tego facet) ma wiedziec, ktory farba do wlosow bedzie trwalsza? jak pracowalem w markecie elektronicznym to moglem jeszcze podyskutowac o elektronice, ale o kosmetykach? z czasem sie troche wyrobilem, posluchalem opinii klientow, dziewczyn i moglem cos tam doradzic, ale oczywiscie nie nalezalo to do moich obowiazkow, ale nie lubie przeganiac klientow i jak nie dzialo sie nic podejrzanego to doradzalem (zwlaszcza w perfumach, to moj ulubiony dzial byl ;)).
***
Jedzenie w sklepie
gdyby ludzie rzeczywiscie placili za to, to zaden problem. ale ze zyjemy w kraju cwaniakow, to szybko jeden z drugim by sie zorientowali, ze moze im sie udac uniknac placenia, jesli papierek czy opakowanie wyrzuca a jak sklep nie mial kamer to moga byc problemy z udowodnieniem. podziekuj spoleczenstwu, ze nie mozesz zostawic samochodu na podjedzie z kluczykami w stacyjce jak na zachodzie.
***
Rezygnowania z zakupionych towarów.
jesli chodzi o dodatkowa czynnosc dla kasjerki - zazwyczaj ona ma to gdzies, bo ona tego nie robi tylko upowazniony pracownik sklepu czyli kierownik albo pelniaca w danej chwili funkcje kierownika asystentka. i trzeba zadzwonic (albo zawolac przez ochrone) ta osoba, ta musi przyjsc, wpisac kod i mozna wycofac produkt. a teraz stoisz sobie w kolejce i juz masz byc kasowany, ale panu przed Toba odechcialo sie jogurtow i musisz czekac az cala czynnosc zostanie wykonana. nie denerwujesz sie? ciezko bylo chwilke sie zastanowic czy naprawde te jogurty chce? a jesli kierowniczka jest zajeta (bo np. przekazuje sejf z pieniedzmi asystencce i regulaminowo musi to sie dziac za zamknietymi drzwami i zaden inny pracownik nie ma wtedy dostepu do pokoju kierownictwa, a te nie moge wyjsc stamtad poki nie rozlicza sie z sejfu i go nie zamkna) a zadnej asystentki nie ma? i trzeba czekac te 5minut? wtedy to dopiero sie meksyk zaczyna w kolejce 'jak to, czemu pani nie kasuje?!'. czemu nie kasuje? bo panu sie jogurcikow odechcialo. a nikt inny nie moze tego zrobic (wycofac towaru). pamietam sprawe jednej kolezanki, ktora wlasnie chciala pojsc na reke klientom, bo duze kolejki byly a szefowa wlasnie nie mogla wycofac towaru, wiec kolezanka sama wpisala kod kierownika (podejrzala kiedys) i sama wycofala towar. oczywiscie wyrzucili ja z pracy, bo to wszystko juest pozniej sprawdzane, kazde wycofanie towaru jest kontrolowane. kasjerkom kierownictwo siecii ufa jeszcze mniej niz klientom...
***
wracajac do obowiazkow pracownika. dla mnie te byly czasmi kuriozalne. dziewczyna ma obowiazek troszczyc sie o swoj dzial (powiedzmy farby i szampony do wlosow). na jej dziale musi byc porzadek, towar musi byc 'dolozony' i zamowiony.
-porzadek - musi byc towar poustawiany, ceny musza byc odpowiednie (np. co tydzien sa nowe promocje, trzeba pozmieniac ceny - nie daj boze sie pomylic...), czysto i ogolnie po prostu porzadek.
-towar musi byc dolozony. dla mnie glupota, ale to taki efekt psychologiczny. towaru musi byc tyle na polkach ile da rade zmiescic. nie moze byc tak, ze z 10 szamponow A klienci kupia 5. trzeba zaraz dolozyc towar na polke, zeby bylo spowrotem 10. jesli nie ma juz towaru to trzeba go 'dosunac' czyli przesunac tak, aby wszystkie dostepne egzemplarze staly z przodu i ew. maskowaly brak towaru na polce. a jesli towar sie skonczyl na polce i nie ma juz w magazynie? to wtedy mamy tzw 'dziure' a to jest koszmar kazdej pracownicy, bo nie daj boze wpadnie regionalny kierownik, ktory liczy te dziury i bedzie ich pare na twoim dziale. czemu nie daj boze? bo to dana dziewczyna odpowiada wlasnie, ze zamowienia towaru na swoim dziale czyli
-zamowienia. poza normalnym dbaniem o swoj dzial musisz dwa razy w tygodniu robic zamowienia. jest to o tyle proste, ze sie lata z takim urzadzonkiem (nazywa sie 'denso') i klika czytnikiem w ceny i wpisuje ilosci klawiatura. dosyc skomplikowany proces i nie bede tlumaczyl o co chodzi konkretnie, ale ogolnie trzeba znalezc zloty srodek jesli chodzi o ilosc materialu. towaru nie moze byc ani za duzo, ani za malo. jesli zamowisz za malo a towar zejdzie (bo nowa reklama wyszla i sie klienci rzucili) to bedzie wtedy 'dziura' na dziale. a to jak pisalem baaardzo niedobrze. wiec co za problem zamowic troche wiecej? ano problem. raz, ze moj sklep mial bardzo maly magazyn i jak ktoras z dziewczyn zamowila wiecej towaru do siebie to byl problem na dostawach, zeby to gdzies upchac. a dwa, ze jesli towar sie niesprzeda to moze byc problem z data waznosci, a to znowu baaardzo niedobrze, jesli towar sie przeterminuje. jesli jest za duzo towaru to mozna od biedy robic tzw. 'przesuniecie' czyli towar wyslac do innego sklepu, ale ten sie musi na to zgodzic. czyli trzeba prosic swoja kierowniczke, zeby ta pociagnela za sznurki i skontaktowala sie z kierowniczka innego sklepu czy by tamta nie przyjela nadmiaru towaru.
i oczywiscie na to wszystko jak zwykle brakuje czasu...
***
ogolnie wszystkie te smieszne nakazy, zakazy, wymogi to wymysl dyrekcji sieci a ta jest zagraniczna. wiec z pretensjami zapraszam za granice do ludzi, dla ktorych liczy sie kazda zlotowka, mysl o tym, ze towar jest w hurtowni a w sklepie na polce brakuje doprowadza ich do szalu a kazdego pracownika traktuja jak potencjalnego zlodzieja i lenia i wmyslaja mnostwo przepisow aby go przypilnowac.
Szanujcie się ludzie
bardzo ladne podsumowanie. ja mialbym taki maly apel do wszystkich zdenerwowanych klientow - po drugiej stronie tez sa ludzie. ludzie, ktorzy czasami pracuja od rana do wieczora (bo musza zostac po godzinach i posprzatac na dziale czy zamowic towar, bo nie bylo czasu), ktorzy tez moga miec zle dni, bo autobus sie spoznil, kierowniczka opier...a, ludzie na wszystko narzekaja.
sam bylem swiadkiem tylu chamskich zachowan klientow, ze nie uwierzylbym, ze ktos potrafi byc tak wredny dla drugiego czlowieka. o ile ktos mnie sie czepia i wyzywa to sie przyzwyczailem z racji wykonywanej pracy. ale nakrzyczec na kasjerke, bo ta 'dzien dobry' powiedziala gdy klientka podeszla do kasy (oczywiscie mowienie dzien dobry to jeden z nakazow) czy nakrzyczec, bo sie grzecznie spytala, czy chce kupic cegielke za 5zl na leczenie chorych dzieci? oczywiscie pytanie sie to tez nakaz i trzeba za kazdym razem sie pytac, bo kierowniczka opierd...a. i zostaje wybor, zostac zwyzywanym przez klienta gdy n-ty raz oferuje sie mu ta sama cegielke czy przez kierowniczke, ktora tylko czeka zeby sie wyladowac na ktorejs z pracownic, bo jej facet w nocy nie dogodzil (czy co mysmy tam wymyslali na nia :P).
zdarzaja sie mili klienci, dla ktorych az chce sie pracowac (raz jakas pani, ktora czesto odwiedzala nasz sklep przyniosla na swieta jakies drobne upominki); ktorzy beda zyczli milego dnia; ktorzy jak ich poprosze, zeby konczyli juz zakupy, bo zaraz zamykamy sklep a kazdy z nas chce jak najszybciej do domu do rodziny wrocic przeprosza, ze nam przedluzaja prace a nie nawrzeszcza, ze 'skoro oni sa na sklepie to my mamy obowiazek czekac na nich'; ktorzy na moj wzrok odnosnie podejrzanego szamotania sie z plecakiem odpowiedza usmiechem a nie prenesja czego sie gapie?!.
i ja tez bym prosil nastepnym razem jak wredna ochrona bedzie sie gapila zamiast wszczynac awantury po prostu sie usmiechnac. pomaga.
a do autora mam takie ladne powiedzonko, ktore kiedys uslyszalem - 'zmienianie swiata zacznij od zmiany samego siebie'
tyle z mojej strony, jak ktos ma jakies watpliwosci odnosnie pracy w sklepie - sluze pomoca.
pis
Ambitny Łoś [ Wielki Przedwieczny ]
pablo->Fajnie, że lubisz swoją pracę :) Jak robię zakupy w sklepie i jestem jakoś pozytywnie nastawiony to i kasjerki się uśmiechają i wszystko jest jakieś lepsze :D Na co dzień też tak jest.
'zmienianie swiata zacznij od zmiany samego siebie'.- myślą można zmienić wszystko. Wiem o tym, ja i pewnie wlodzix, bo on tez się kręci w tych kręgach, które większość ludzi wyśmiewa :D Lepiej nie będę nic mówił bo wiadomo jak to się skończy.
artux [ Pretorianin ]
pablo397--> ujełeś to w znakomity sposób.
Sam wiem jak wygląda praca w markecie w młodości dorabiałem sobie przy rozkładaniu towaru. Post autora wątku mnie rozśmieszył, nie wiem czy widzisz ale tam też pracują ludzie. Każdy z osób ma swój własny dział o który dba. Nie jest to łatwa praca wciąż trzeba dokładać towar pilnować czy każdy jest w dobrym miejscu i czy ceny się zgadzają. Wyobraź sobie teraz że ktoś ci przychodzi i w kosmetyki wrzuca banany albo miesza mydła których zazwyczaj jest tysiące rodzajów. Człowieka szlak trafia bo jest zmęczony a na dodatek dodaje mu się głupiej pracy. Sam kiedyś rzucałem wszystko gdzie popadnie ale od dłuższego czasu wole się jednak przejść i odłożyć towar na miejsce bo wiem że ułatwiam tym ludziom pracę a mi włos z głowy nie spadnie.
Tak samo jedzenie w sklepie jest zabronione może ty byś za to zapłacił ale wiedz że dużo innych ludzi po prostu przychodziłaby się najeść a sklep nie miałby żadnych zysków.
Proszenie kasjerki o monetę do koszyka to troszkę zabawne równie dobrze mógłbym podejść i się Ciebie spytać proszę mi dać na pieniądze na zakupy 200zl bo zapomniałem. Wybieram się do marketu to zazwyczaj przygotowuje sobie drobne a jak już nie mam przy każdej kasie kasjerka Ci rozmieni, nie widzę w tym żadnego problemu.
Równie dobrze przed podejściem do kasy zastanów się czy aby wszystko co wziełeś jest Ci potrzebne i odłóż to wcześniej, cofanie towaru nie jest męczące tylko dla ciebie ale dla ludzi w kolejce i samej kasjerki którzy chcą jak najszybciej wyjść i odpocząć.
Podsumowując Polska to nie zachód tam są inne warunki, inaczej ludzie zarabiają a ty również jesteś Polakiem więc przystosuj się do naszych warunków jeśli Ci one nie odpowiadają to jedź co tydzień za granicę robić zakupy i być z nich zadowolony.
Moshimo [ FullMetal ]
Ja podobnie jak pablo, mialem okazje pracowac jeden miesiac w takim markecie (akurat nie na stanowisku ochrony, brakuje mi krzepy pabla xD - swoja droga pablo, u Was ochrona to tez takie ch.je? u nas niektorzy na sile sie czepiali pracownikow o glupoty, byli opryskliwi nawet jak sie probowalo normalnie zagadac o_O).
Co do tematu, czytalem tylko pierwszy post i narzucilo mi sie na mysl jedno slowo - przesadzasz ;).
Przede wszystkim, zdaje sie, ze wyznajesz zasade 'place-zadam-wymagam', czyli ze skoro jestes tu kupcem, to Ci wszystko wolno.
Z niektorymi punktami sie zgadzam (np z tym o siatkach - ale to sa jednak polskie realia i mentalnosc - pewnie kiedys to sie zmieni).
Skomentuje tylo wybrane rzeczy, jako ze siedze w pracy i nie mam teraz za duzo czasu:
"Odkładanie rzeczy na półki. Gdy biorę np. herbatę a potem dojdę do wniosku, że jednak chce dzisiaj kupić kawę, a jestem już np. na słodyczach, to walę tą herbatę koło czekolad, a nie zapierniczam z powrotem na herbaty."
Nigdy sie nie spotkalem z negatywna reakcja pracownikow na takie zachowanie, ale moze to tylko ja.
Zapytaj się w polskim markecie o coś. Z łaski ci odpowiedzą. ,,Gdzie jest czekolada Milka truskawkowa"? Na tak postawione pytanie każdy pracownik sklepu na Zachodzie idzie i z uśmiechem pokazuje mi właśnie taką czekoladę,,Here you are". W Polsce odburknie ci, że na słodyczach, oczywiście nie ruszy się by wskazać gdzie są słodycze i do głowy mu nie przyjdzie, że mogę nie wiedzieć.
No widzisz, to nie do konca tak. W wiekszych marketach bardzo czesto jest duza rotacja pracownikow (niskie zarobki, warunki pracy srednie, ciezko jest dlugo wytrzymac, chociaz zdarzaja sie weterani ;)). Ale nawet stali pracownicy pracuja tylko na swoim dziale i sie na nim znaja - powiedza Ci dokladnie gdzie cos jest na ich dziale, ale ja jako pracownik chemii nie wiedzialem dokladnie, gdzie znajduje sie czekolada - chetnie zaprowadzilem kazdego na ten dzial (jesli wiedzialem gdzie jest - jako nowy pracownik sam nie znalem innych dzialow na pamiec, albo nie bylem pewien co gdzie lezy - sprobuj to zrozumiec :)), ale dalej jestem tak samo niewiedzacy jak on.
Zapytaj się w Polsce czy ten proszek jest dobry,, A skąd ja mogę wiedzieć". NA świecie ,jeżeli ktoś robi na proszkach, to ma obowiązek wiedzieć mniej więcej coś na temat proszków, a nawet jak nie wie, to powie z uśmiechem, ze to fantastyczny proszek.
Generalnie w polskim sklepie lepiej o nic nie pytać, niczego nie szukać, nie mieć żadnych wymagań-trzeba wejść, wydać kasę i wyjść.
Widzisz, zarzut idealnie do mnie pasuje, bo faktycznie zdarzalo sie, ze slyszalem dokladnie takie pytanie. I wiesz co? Prawda jest taka, ze 'skad ja moge wiedziec?' Ponownie - raz ze jestem nowym pracownikiem (wiec nie moglbym nawet powiedziec 'slyszalem od innych klientow, ze...'), dwa ze prawde mowiac to nie ejst moim obowiazkiem, aby znac sie na proszkach (nie mam tego w umowie, gwoli scislosci ;)). Oczywiscie wolalbym sie na tym znac, zeby moc pomoc ludziom w wyborze, ale zwyczajnie mi za to NIE PLACA ;).
Z kolei nie chcialem oklamywac ludzi i ze sztucznym usmiechem mowic 'bierze Pan to, tak ten proszek jest swietny!'. Sorki, to nie w moim stylu.
Jedzenie w sklepie-na całym świecie jest tak(kóry raz już to piszę), że kupujesz sobie banany i chcesz sobie właśnie teraz zjeść dwa, jesz iprzy kasie pokazujesz dwie skórki, albo mówisz, że zjadłeś dwa banany. Spróbuj tak zrobić w Polsce. Będziesz mial ochronę z bronią przy skroni.
oraz
Rezygnowania z zakupionych towarów. Kupuje jakieś tam towary i przy kasie stwierdzam, że np. nie chcę pięciu jogurtów. Na świecie kasjerka uśmiecha się i wycofuje te jogurty. W Polsce kasjerka się wścieka i powie albo,,, Nie może pan wycofać" albo coś w stylu,,No co za klienci kupują a potem się wycofuję".
Nie wiem co mam CI na ten temat powiedziec. Tak sie sklada, ze na kasie tez kiedys pracowalem ;). Obie sytuacje zdarzyly mi sie kilkukrotnie. Nic nie mowilem ;].
Chcialbym, zebys wzial tez pod uwage jeden fakt - zarobki. W Polsce zarobki zarowno na stanowisku kasjera, jak i wykladacza towaru w supermarketach, sa naprawde tragiczne. Wierz mi, praca przez 8-10 godzin w takim zapieprzu za marne grosze nie jest rzecza najprzyjemniejsza, czasami czlowieka ogarnia frustracja. Sprobuj sie wczuc w sytuacje drugiego czlowieka. Ja jako pracownik staralem sie rozumiec, ze klient przychodzi na zakupy i trzeba mu pomoc. Ale gdy klient zaczal marudzic, gdy ja mimo szczerych checi nie bylem w stanie tego zrobic, to juz cos jest nie tak wg mnie..
koobon [ part animal part machine ]
Sprawa nie jest prosta. Ogólnie rzecz biorąc praca w handlu (pracowałem w Empiku to wiem) pozbawia jakichkolwiek złudzeń co do kondycji ludzkiej. Większość klientów to chamy, a w najlepszym przypadku skończone bałwany. Sceny z filmy "Sprzedawcy" nie są nawet w najmniejszym stopniu przesadzone. Do tego płace w tym sektorze są nędzne, pracodawcy traktują Cię jak nastolatka, a dla większości społeczeństwa sprzedawca to taki półbezrobotny.
Nie rozumiem też dlaczego, dla większości klientów takim cholernym problemem jest odłożenie towaru na miejsce, z którego go wzięli.
Z drugiej strony, jako klienta często gęsto wrukwia mnie postawa sprzedawców. Skoro ja potrafię powiedzieć "dzień dobry", "do widzenia" i "dziękuję", to oczekuję tego samego od osoby, która mnie obsługuje. Poza tym, racja, płace są ch***we, ale skoro podpisałeś/podpisałaś taką umowę to wykonuj swoje obowiązki. Ostatnio w warszawskim Saturnie byłem świadkiem takiej sceny:
Lekko speszona pani podeszła do dryblasa w firmowej koszuli, opartego o lodówę z telewizorem, z którego na cały regulator leciały hity niemieckiego dance'u. Zadała mu pytanie o to gdzie może znaleźć odkurzacze. "Ja siem tym nie zajmuje" padła odpowiedź. Pani pyta kto w takim razie może jej pomóc. "Któraś z dziewczyn" po czym dryblas wykonał bliżej nieokreślony gest. Przez całą rozmowę, oczywiście, nie oderwał oczu od telewizora.
Z kolei nie jestem przekonany czy faktycznie obsługa na zgniłym zachodzie jest znowu taka dobra. Ostatnio miałem okazję czytać "Jak nosić krawat" Dylana Jonesa. Autor jest redaktorem naczelnym ekskluzywnego magazynu dla mężczyzn GQ i raczej nie robi zakupów w brytyjskim odpowiedniku Biedronki, a też narzeka na leniwą, chamską i niezorientowaną obsługę.
[EDIT]
Literówki
Cliffton [ Generaďż˝ ]
Odkładanie rzeczy na półki. Gdy biorę np. herbatę a potem dojdę do wniosku, że jednak chce dzisiaj kupić kawę, a jestem już np. na słodyczach, to walę tą herbatę koło czekolad, a nie zapierniczam z powrotem na herbaty.
Sorry, ale ja, gdybym był pracownikiem sklepu, to faktycznie bym się wkurzał o takie coś. Gdyby każdy odkładał sobie produkty tam gdzie chce to w końcu byłby taki burdel, że nic by nie można było znaleźć. To jest po prostu zwykłe lenistwo, a nie "cywilizowany świat" jak piszesz.
Z resztą rzeczy które wymieniłeś nigdy nie miałem problemów, więc nie wiem gdzie Ty zakupy robisz :) Choć muszę przyznać, że w Warszawie (tak, jestem z Poznania) obsługa sklepu potrafiła być bardzo niemiła "Jak to nie ma pan drobnych? To niby jak ja mam panu wydać?" to było w dużym markecie, Carrefour chyba. Gdybym kupował lizaka a płacił banknotem 200 zł to rozumiem, ale płaciłem 80 parę złotych i dałem banknot 100 zł.
pablo397 [ sport addicted ]
Moshimo --> tak jak pisalem, pracowalem w drogerii kosmetycznej, gdzie akurat dobrze placili (jesli chodzi o warunki polskich sklepow), dostawalem wiecej na ochronie niz w takich obiektach jak carrefour czy model1. i np. z przyjmowaniem pracownic do sklepu nie bylo problemu i mieli zawsze mnostwo ofert od chetnych dziewczyn do pracy, czesto sie mnie jakies dziewuchy pytaly czy przyjmuja do pracy u nas. pewnie czesc myslala, ze praca w kosmetykach to sama przyjemnosc ;) ale niestety to jest ciezka praca a poza tym kierownictwo nie bralo ludzi z 'ulicy' i raczej brali doswiadczonych juz, po biedronkach i innych takich.
z drugiej strony ja jako ochroniarz w drogerii mialem bardziej stresujaca prace - na duzych marketach to ogolnie jest zlewka, na jakis elektronicznych mini-marketach ( ;) ) to maly ruch wiec i spokoj, a tutaj mialem i duzy ruch, maly sklep-ciezko upilnowac i kierownictwo sklepu drazliwe i robiace awantury za kazde stratne mydelko :/ no ale kasa w miare byla.
ze sie my czepialismy pracownic? hehe, dobre sobie. zazwyczaj to one sie czepialy nas ;) zwlaszcza kierowniczka. raz pocielem sie tylko mocniej z asystentka, gowniara jedna (mlodsza ode mnie o rok :P) zwrocila mi pretensjonalnym tonem, ze o ktorej to sie do pracy przychodzi. a ze akurat wkurwiony bylem, bo mi sie autobus spoznil i przybylem dokladnie w regulaminowym czasie (czyli 15 minut przed otwarciem sklepu) a ja lubie byc wczesniej, zeby szybki obchod po sklepie zrobic to nie wyrzymalem i powyzywalem sie troche z nia. myslala, ze jak miesiac wczesniej awansowala ze zwyklej kasjerki na wielka pani asystent to juz moze ludzmi pomiatac. no i oczywiscie poleciala na skarge do szefowej a ta mnie wziela na rozmowe, ze 'jestesmy jedna wielka rodzina, musimy sie wspierac, ale musimy sie tez sluchac asystentek, musza ja zrozumiec, bo sobie jeszcze nie radzi' ble ble ble tak dalej.
ogolnie to nad soba mialem swojego szefa z firmy i teoretycznie nie odpowiadalem przed kierowniczka sklepu. ale gdy cos bylo nie tak, od razu dzwonila po mojego szefa a ten przyjezdal i potulnie wysluchiwal narzekan (bo sie bal mojej kierowniczki :P).
a dziewczyny na sklepie raczej ciete byly i nie pozwolily by soba pomiatac ochronie. z drugiej strony, wiekszosc to mlodzi ludzi, najstarsza byla kierowniczka, 33lata, reszta z przedzialu 20~30, wiec sie kumplowalismy i pomijajac jakies chwilowe awantury to egzystowalismy ze soba jak znajomi.
koobon [ part animal part machine ]
Jeszcze a propos nie odkładania towaru na miejsce.
Takie postępowanie prowadzi do niezłego burdelu. Spróbujcie znaleźć, np. w Empiku, książkę lub płytę, której jest jeden/dwa egzemplarze. Na 95% nie będzie jej tam gdzie stać powinna, bo jakiemuś bęcwałowi nie chciało jej się odnieść na półkę lub przynajmniej oddać obsłudze.
monixxx [ Konsul ]
Dramat to jest z ciebie. Typowy przykład małostkowej osoby, która ciągle na wszystko narzeka i ciągle coś jej się nie podoba. Może jestem naiwna ale uważam, że narzekaniem, wykrzywianiem się i domaganiem się na zasadzie "to jest ich zasrany obowiązek bo tu pracują" niczego się nie poprawi. Ja zawsze jestem na zakupach miła. Może dlatego, że generalnie lubię zakupy i zawsze- nawet te spożywcze- wprowadzają mnie w dobry nastrój. I zauważyłam, że uśmiech i kultura są zaraźliwe. Na palcach jednej ręki mogę zliczyć przypadki, kiedy ktoś w sklepie był dla mnie niemiły po tym, jak się kulturalnie do niego uśmiechnęłam i zanim wyleciałam z "gdzie są czekolady?" zaczęłam od zwykłego "dzieńdobry".
edit literówki
graf_0 [ Nożownik ]
ereyty - mam pytanie. Gdzie pracujesz? Bo z ogromną przyjemnością sprawdzę twój stosunek do klienta/zleceniodawcy. Chciałbym zobaczyć czy wykażesz się równie dużą wyrozumiałością jak tak której wymagasz od sprzedawców.
jackowsky [ Dobry Wojak Szwejk ]
W tym wszystkim zapomniano o jednej podstawowej sprawie: supermarkety czy hipermarkety są sklepami SAMOOBSŁUGOWYMI. Taka jest idea tego sklepu, żeby się sam obsłużyć. W katowickim Auchanie pojawiły się już nawet kasy samoobsługowe. Fakt, że jest ich kilka, są przeznaczone dla kupujących mniejsze ilości, ale zawsze. Śmieszą mnie ludzie, którzy idą do takiego sklepu, chcą, żeby było tanio, ale jednocześnie obok nich mają skakać obsługujący.
Moshimo [ FullMetal ]
pablo397 --> czyli mowisz ze u Was dziewczyny dzierza wladze :D
U nas w supermarkecie ochrona byla raczej starsza, moze przez to ciezko sie bylo z nimi dogadac.
A czepialstwo kierownictwa to juz norma ;). Oczywiscie to samo mialem jako wykladacz towaru czy kasjer. Najlepsze bylo, jak sie czepiali, gdy dwoch pracownikow smialo ze soba chwile porozmawiac (nawet jesli z rana udalo sie wyrobic ze wszystkim i byla chwila 'wolnego') xD. Heh, czasami to o takie absurdy sa zdolni sie czepiac ;).
To tak w ramach offtopa ;).
NewGravedigger [ spokooj grabarza ]
i znowu się okazuje, że 80 procent forum nosi nad sobą aureolę.
Mutant z Krainy OZ [ Farben ]
Co do jedzenia owoców w markecie, przeważnie są one na wagę, więc jak im dasz na kasie skórkę od banana to w jaki sposób mają ci to policzyć?
A reszty mi się komentować nie chce, bo nic takiego mnie nie spotyka, poza jedynie zakazem wchodzenia na sklep z torbami czy plecakiem, ale to tylko w niektórych marketach.
muhabor [ Konsul ]
uśmiałem się nieźle czytając ten wątek.
pablo397 -->ciekawy post a szczególnie mi się spodobało
'zmienianie swiata zacznij od zmiany samego siebie'
Herr Pietrus [ Gnuśny leniwiec ]
Cały pierwszy post jest przezabawny, ale to nieodkładanie rzyczy na miejsce uderzyło mnie najbardziej... Trockę kultury, moze? Ja wiem, zgnily zachód, ale do tej pory to panował stereotyp, zę chamstwo szerzy sie w Polsze, a tam w UK to sami gentle people on the street etc... Mam rozumiec, ze w każdym markecie jest taki burdel, ze absolutnioe nic nie można znaleźc? No to danke, jak się będę z polski wyprowadzał, to tylko do jakiejs urokliwej miejscowości w górach Schwarzwaldu.
Idę do sklepu, chce coś szybko kupic, ale muszę przepatrzc cały regał z batoanmi, bo banda flejtuchów rzuca wszystko gdzie popadnie? Stary, bowobogackiego pana ze złotym łańcuchem to ty moze graj w salonie maserati w Moskwie, a nie w Tesco...
Ot, tak to jest, pojedzie biedny polak na zachód, zarobi na zmywaku, a potem przyjeżdzą do Polski i szpanuje w spożywczaku :-D
Nie wiem jak wy, ja w miescie mam np. w dwóch róznych miejscach sklepy Reserved. Do jednego czasem zachodzę, bo można znaleźć np. fajnie T-shirty. Raz czy dwa coś kupiłem. Niestety sklep jest mały i nie wszyystko można w nim dostac. Ale są tz inne, w tym jeden wielki. Majtki, marynarki, szaliki, bokserki.... czego dusza zapragnie, ale burdel taki, zę nie ma chyyba dwóch koszul jednego rodzaju wszących obok siebie.
byłem raz i wyszedłem po pieciu minutach. wieszaki są po to, zęby był na nich porządek i szybko mozna sie zorientować w ofercie. Na poszukiwania to ja pojdę do lasu, jak sie zacznie sezon na jogdy...
kubinho12 [ Gooner ]
Nie czytam wszystkiego, bo mi się nie chce, ale to mnie uderzyło po oczach :
Zapytaj się w polskim markecie o coś. Z łaski ci odpowiedzą.
chyba nie bedzie ciebie prowadzic i pokazywac ,ze tutaj sa batoniki, a tu papier toaletowy.
Oczywiście, że będą - czemu nie? I nie chodzi o sam rodzaj produktu tylko o konkretny baton.
Sam pare razy nie mogłem czegoś znaleźć (będąc za oceanem) i sprzedawcy potrafili przejść przez pół sklepu i pokazać mi co, gdzie, jak i za ile :)
Loiosh [ Senator ]
Ja zaczalem sie produkowac, bo tez pracowalem w sklepie(jako pracownik tymczasowy), ale potem zauwazylem ze Pablo bardzo skrupulatnie wszystko opisal:)
Tylko dodam:
Sam pare razy nie mogłem czegoś znaleźć (będąc za oceanem) i sprzedawcy potrafili przejść przez pół sklepu i pokazać mi co, gdzie, jak i za ile :)
Jeden z moich pierwszych opieprzy jakie zebralem, to bylo wlasnie za prowadzanie klientow po hali. Kierowniczka mi powiedziala, ze mam swoja robote i zebym sie jej trzymal, a klient jak bedzie chcial to sobie sam znajdzie. Inna sprawa, ze tak jak juz bylo napisane, generalnie w supermarketach nie ma zadnych zbednych ludzi i kazdy ma swoja robote do zrobienia. A ta praca jest towar do rozladowania, ktory zalega na magazynie, a nie oprowadzanie klientow,bo dla pracownika to sie konczy tak, ze musi czasem rezygnowac z przerwy sniadaniowej zeby nadgonic zaleglosci. A juz bez przesady, konkretny baton na slodyczach to sobie chyba juz znajdziesz.
meo [ Pretorianin ]
->Loish
nie pier... bo az glowa boli
w handlu (sklepy, restauracjie itp) klient jest najwazniejszy bo bez niego biznes sie nie kreci,
jezeli twoja kierowniczka kaze rozkladac towar zamiast pomagac klientow to IMHO na swoje stanowisko sie nie nadaje, a jezeli roboty jest za duzo to niech zatrudni wiecej osob
kuzwa bylem kelnerem, teraz jestem barmanem (najnizsza stawka) i tez zapierd...am z usmiechem na twarzy, za to mi placa
a tez musze uzerac sie z chamskimi klientami (i pijanymi do tego)
i co im powiem? wyper.. z restauracji? idzcie sobie do innej?
mysle ze szef by sie nie ucieszyl :P
a ze studiuje i nie mam bogatych starych zeby mi sponsorowali gierki, komputery i zakupy (sic!)
to musze harowac, schylic glowe i co najwyzej posmiac sie po pracy i rozladowac napiecie
Loiosh [ Senator ]
Ale co Ty porownujesz?:) Jak sam piszesz byles kelnerem, teraz jestes barmanem, a to praca o zupelnie innym charakterze. Pracujesz z ludzmi i Twoim podstawowym "obowiazkiem" jest realizowac zamowienia. Jestes niemily,zaczna sie skarzyc, to Cie moga wykopac,bo wiadomo,ze jedna z wizytowek lokalu sa jego pracownicy.
Podstawowym obowiazkiem takiego pracownika jak ja bylo rozladowanie towaru. Tobie mowia idz do stolika nr 5, mi mowili rozladuj te palety, fakt,ze czasem sie przeszedlem zeby pomoc klientowi to od poczatku do konca byla tylko moja dobra wola. Mnie rozliczali z tego co zostawalo na magazynie i to czego zabraklo na hali. A wiadomo,ze wiecej pracownikow nie zatrudnia,bo to sa koszty. Z tego samego powodu jak jest mniejszy ruch to kasjerki sobie nie siedzialy, tylko musialy zamknac kase i pomagac na hali.
Ze klient jest najwazniejszy to sie wydaje oczywiste. Inna sprawa, ze jeden klient strzeli focha bo mu ktos nie pomogl, czy nawet pysknal, ale w tym czasie pracownik rozladowal towar, ktory kupilo trzech innych klientow. Jest w tym jakas logika. Poza tym przez ten czas jaki pracowalem w supermarkecie odnosilem wrazenie,ze klient to jest szara, bezosobowa masa, bez podzialu na jednostki. Wiekszosc ludzi tak naprawde lyknie wszystko, czasem na sklep szla smierdzaca wedlina paczkowana, z ktora na moje oko cos bylo nie tak, chociaz data waznosci sie zgadzala. Nie myslalem, ze to ktos kupi, a na koniec dnia polki byly puste.
anksma [ BloodRayne ]
ereyty--> nie wiem w jakim ty mieście żyjesz, być możne u ciebie tak traktują klienta, bo ja w swoim mieście nie spotkałam się z tym co opisujesz.
Nie można wchodzić z siatkami-->otóż nie raz robię zakupy w supermarketach i innych sklepach i nigdy nie miałam tego problemu, nikt mnie nie wyprosił z tego powodu ze sklepu. Poza tym nigdy nie spotkałam się z taką informacją żeby nie wchodzić z siatkami. Nie wiem może ty czujesz się jak złodziej wchodząc do sklepu bo na takiego wyglądasz, bo ja jak wchodzę to zazwyczaj jeszcze panie się pytają w czym pomóc.
monety do koszyka-->wybacz żeby kasjerki dawały każdemu monety, w ten sposób by sklep poszedł szybciej z torbami, bo wątpię żeby każdy Polak oddał złotówkę. Mogłeś poprosić o rozmienienie pieniędzy i nie było by problemu. Ja tak robię i nigdy mi nikt nie odmówił.
Odkładanie rzeczy na półki.-->odkładnie rzeczy na swoje miejsce to chyba bardziej świadczy o kulturze twojej niż żeby zostawiać ją gdzie popadnie. Ja nie raz tak robiłam i nikt mi uwagi nie zwracał. A co do przymierzania ubrań to u nas nie raz spotkałam się z życzliwością obsługi która mówiła że sama odłoży ubranie i mnie wyręczała w tym. Poza tym jakby tak każdy zostawiał ubrania w przymierzalni to inni przychodząc do sklepu nie mieliby za dużego wyboru w ciuchach bo połowa z nich zalegała by w przymierzalniach.
Jedzenie w sklepie-->otóż nie raz widziałam osoby jedzące lub pijące w sklepie. Przy kasie nie było problemów z zapłaceniem za butelkę gdzie do połowy była wypita czy jakaś inna rzecz. Światowy z ciebie człowiek skoro wiesz że na całym świecie można jeść i pić w supermarketach i nikt nie zwraca na to uwagi. Ciekawe czy w każdym kraju to sprawdziłeś.
Rezygnowania z zakupionych towarów-->u nas nie raz tak robią kupujący i nikt z kasjerów nie robi z tego problemów, bo nie raz widziałam jak przede mną ludzie coś oddawali a kasjerka odkładała to po prosu na bok, nie robiąc z tego żadnego problemu jak to ty opisujesz.
Jesteś za bardzo negatywnie nastawiony do Polski, chyba wszystko ci przeszkadza, skoro tak ci źle w naszym kraju, proponuję żebyś się wyprowadził tam gdzie jest raj w sklepie dla klienta. Tylko najlepiej jest narzekać. To już chyba jest w naturze Polaka.
meo [ Pretorianin ]
->Loiosh
wiem ze restauracja to inna bajka, ale imho nie znaczy to ze klient sklepu ma byc gorzej traktowany
sorks za druga wypowiedz, zrozumialem ze stales na sklepie
kumam ze jak twoim obowiazkiem jest rozkladanie palet to sie wkur...jak nagle musisz robic cos innego, tez tak mam:)
sliwonk [ wiem , beznadziejny nick ]
do autora wątku - ględzisz jak stara baba , według mnie klienci powinni być zobowiązani odłożyc produkt na miejsce gdzie leżał wcześniej. No i co , że tak jest na zachodzie ? Polska nie musi być uzależniona od tych krajów...
alekoper [ Centurion ]
Z TEGO WATKU MOZNA TYLKO WJEDNYM SIE UPEWNIC W POLSCE PIENIACTWO JEST MA NAJWYZSZYM SWIATOWYM POZIOMIE
POLAK NAJWIEKSZY PIENIACZ< SAM DUPY DO NICZEGO NIE RUSZY ALE BEDZIE SIE PLUL ZA WSZYSTKICH TAK TO JUZ JEST I JAK WIDAC MAMY TO W GENACH MŁODE POKOLENIE TUTAJ
Mutant z Krainy OZ [ Farben ]
alekoper --> Jeżeli jedne człowiek to dla ciebie cały naród...
Konrad312 [ Centurion ]
Ja akurat nie spotkałem się z aż tak fatalną obsługą, pewnie dlatego że nie robie zakupów w wielkich hipermarketach. Mnie znacznie bardziej wkurzają płatne kible.
Ciekawy Fryzjer_ [ Pretorianin ]
Z tymi siatkami to sobie wypraszam w Londynie Hindus mnie wyzwał za to że wszedłem z plecakiem
Cobrasss [ Konsul ]
Ja pamiętam takie harce :P
Hit(dawne Tesco)
Matka wysłała mnie na zakupy
Więc idę narpierw po chleb, i tak gdy wybrałem ten co matka prosiała, szłysze głos proszę nie gnieść pieczywa, WTF ja tylko wziołem do ręki a gniotłem, co ja na to poradziłem że się trochę kruszył, taki chelb no nic olałem to i wziołem małą przezroczytą foliową torebkę i do wóżka.
Albo to też Hit, przemierzałem buty, więc zakładam SWOJE buty a tu pojawia się gostek z ochrony i mówi że chce je wynieść bez płacenia, na dowód musiałem pokazać bród pod podeszwą :P.
Albo to trochę zabawne ale mi trochę starchu napędziło :D.
Biedronka jak zapawne wiedzieliscie za 10zł można kupić gry, i ja sobie 4 gry wybrałem, i tak jedna z pracujących do mnie szeptem Czy masz na pewno tyle pięniędzy aby je wszystkie kupić, i trochę przeraziłem że nie starczy mi kasy, ale olałem to i ulgą wyszedłem z nimi.
qLa [ MPO Medic ]
Przeczytalem caly ten wywod i nie wiem po jakich ty sklepach zakupy robisz stary... z niczym z wymienionych przeciez Ciebie rzeczy nigdy nie mialem problemu na Slasku.
Fakt, nigdy nie szedlem po pieniadze do kasy, zeby wozek miec i w zyciu za granica nie widzialem, zeby ktos tak robil. Ma sie ta zlotowke, albo po prostu zeton.
Co do przykladu z wycofaniem jogurtu - bogom dzieki, ze odmawia, dzieki takiej niepewnosci klienta ja jako nastepny w kolejce musze czekac kolejne minuty, az przyjdzie kierowniczka, ktora wycofa dany produkt.
Jedyne co mnie niezmiernie irytuje w polskich sklepach, a nie ma tego na zachodzie to kolejki na kasach. Ludzi multum, a tu 4 kasy na 20 otwarte i kolejki po 8 osob przy czym polowa z nich robi zakupy jakby wojna nuklearna na drugi dzien miala sie zaczac... Wozek po brzegi...
No i w niektorych sklepach brakuje mi kas "do 10 artykulow".
Z pozostalymi argumentami absolutnie sie nie zgadzam.
Raziel [ Action Boy ]
w jakiej Polsce ty robisz zakupy? żyje prawie 21 lat i nie pamiętam aby cokolwiek z tego co napisałeś mi się przydarzyło. Gdzie ty masz te zakazy wchodzenia z siatkami?;D absurd.
A największe jaja to z tym jedzieniem bananów. Nigdy nie spotkałem się z sytuacją żeby ktoś np. kupił czipsy i jadł je na miejscu, a też nie tylko w Polsce robiłem zakupy. Przecież to normalne, tylko niepotrzebne zamieszanie wprowadzasz jedząc banany przed zakupem. Śmiech mnie bierze na myśl jak tragicznie musiałeś wyglądać przychodząc do kasy i wręczając kasjerce skórki...trochę kultury stary, jak kupujesz chusteczki to też je wysmarkasz od razu?;)
qLa [ MPO Medic ]
Raziel
Multum razy kupowalem cos w sklepie, np napoj, wypijalem go chodza po sklepie pokazywalem przy kasie i nikt mi z tego powodu nigdy problemu nie zrobil;)
Jezeli chodzi o siatki to jedyne co to czasem spytaja "Czy ma pan paragon"
Ale tez nie mam pojecia gdzie kolega zakupy robi.
ereyty [ Bragiel ]
Jestem trochę zszkowany wypowiedziami niektórych internautów w tym wątku-tylko nieco, bo jednak spodziewałem się, że świadomośc konsumencka, tego jakie mamy prawa i czego możemy oczekiwać od sklepów i ich obsługi jest w Polsce na dramatycznie niskim poziomie.
Tu nie chodzi o to, by pisać jak to w Polsce jest źle, a gdzie indziej świetnie; nie chodzi o to by narzekać, marudzić-chodzi o to by określić stan faktyczny i próbować to zmienić.
A stan faktyczny jest taki, że staliśmy się kompletną czarną dziurą, jeżeli chodzi o poziom obsługi klienta, samotną wyspą na ocenia przyzwoitego podejścia do konsumenta, otoczoną ze wszystkich stron przez kraje w którym szanuje się osobę robiącą zakupy w sklepie, bo zarówno w Niemczech i dakej na zachód klient jest panem sklepu, jak również na Ukrainie, krajach bałtyckich czy Rosjii stosunek do klenta jest bardzo przyzoiwty(nie wiem jak jest na Białorusi).
Ludzie którzy zarzucają mi brak kultury czy czepialstwo i twierdzą , że wszystko w polskim handlu jest ok, tylko ja się niepotrzebnie wychylam, przypominają mi ludzi z filmu,,Seksmisja" żyjących w zamknięciu, którzy nie wiedzą, że gdzieś jest inny świat, w którym żyje się inaczej, w którym to klient jest absolutnym suwerenem w sklepie, a nie nieproszonym gościem, który tylko łazi po sklepie i przeszkadza obsudze zadając głupie pytania.
Jeżeli każdy byłby takim konformistą, nie chwytającym za kamienie, gdy widzi, ze w naszym kraju jest coś nie tak, jest inaczej niż być powinno, inaczej niż jest w całym cywilizowanym świecie, to nadal tkwilibyśmy w komunie, bo nikt by nie brał się za walkę o wolność słowa czy prawa obywatelskie, bo po co się wychylać, jest jak jest, a że na zachodzie było inaczej to trudno. Otóż nie.
Uważam, że trzeba walczyć o ucywilizowanie polskiego handlu, o to, by moment podniesienia głosu na klienta przez obsługę sklepu, moment złośliwej uwagi, czy odmówienia pomocy klientowi był ostatnim momentem w pracy danego pracownika sklepu.
Polska jest jedynym krajem świata, w kórym byłem świadkiem sytuacji, że pracownik sklepu krzyczy na klienta, rzuca mu jakies wulgarne uwagi co na całym świecie kończy się natychmiastowym zwolnieniem takiego pracownika bez nawet jakiejkolwiek możliwości wytłumaczenia.
Owszem, można być chamem, osobą nieprzyjemną(sam taki jestem) ale taka osoba nie nadaje się do pracy w sklepie. Jets tysiące miejsc w kórym może taka osoba pracować, ale ostatnim taki miejscem jest handel.
W Polsce jest inaczej. Zostalimśy nawet nie w średniowieczu czy starożytności, ale gdzieś dużo dalej w historii, bo już nawet Arystoteles twierdził, że ,,uśmiech to nieodłączna część zawierania transakcji handlowej".
Tymczasem w Polsce w XXI byłem świadkiem dziesiątek sytuacji, gdy obsługa sklepów nie dość, że nie jest uśmiechnięta(to de facto norma), ale już powiedzmy, że można to jakoś przeboleć, ale jest zwyczjanie niemiła, opryskliwa, robi łaske, że sioę ruszy i pokaże gdzie jest towar którego szukam.
Nie mówiąc już, że w Polsce zupełnie nie rozumie się tego, że to co klient robi w sklepie z towarem(dopóki go nie niszczy) jest jego prywatną sprawą.
Sam byłem świadkiem sytuacji, gdy ekspedientka do starszej kobiety rzuciła tekst" Chce mi pani kurwa sklep rozwalić?" gdy kobieta szukała drugiego buta zakopanego w koszu w Lidlu( wiecie o co chodzi-są takie kosze gdzie wali się różne towary i można sobie coś tam odkopać).
Po rzucenie takiego tekstu w całym cywilizowanym świecie, byłby to ostatni dzień prayc takiej ekspedientki. W Polsce oczywiście nie-ekspedientka nadalk pracuje i nadal obraża starszych ludzi(to że w Polsce nie ma szacunku do ludzi starych to kwestia na inny wątek).
W Prlu mieliśmy klasę ekspedientek tzw. krów. Proszę sobie obejrzeć jakieś filmy z tamtych czasów, kto tego nie pamięta. Teraz w sklepach rządzą ich dzieci, o takiej samej mentalności.,,Krowizm" okazal sie dziediczny i mało kto chce z tym walczyć bo mało kto chce się porywać z motyką na słońce, w tym wypadku na sklepy, użerać i habdryczyć przy każdej wizycie w sklepie. Ale, uważam, że trzeba o to walczyć bo dlaczego my Polacy mamy mieć taki poziom obsługi w sklepach?
Kto nie był nigdzie na zachodzie czy nawet w Rosji, niech się nie wypowiada na ten temat, bo po prostu nie ma pojęcia jak sprawa wygląda, jak podchodzi się do klienta w Polsce a jak gdzie indziej. Takiej osobie moze się wydawać, że w Polsce jest ok, że to normalne, ze nikt ci w sklepie nie pomoże, nie wskaże gdzie co jest, nikt się do ciebie nie uśmiechnie i nie powie miłego słowa, a jeżeli nie dostaniesz w ryj od ochrony to już jest ok.
Trzeba trochę pojździć i zobaczyć jak wygląda handel na świecie, jak wygląda relacja klient-obsługa sklepu, by zobaczyć gdzie została Polska. Niestety zostałą na bsolutnym końcu jeżeli chodzi o poziom obsługi klienta.
Widzący [ Legend ]
ereyty-> taaaa... miód, cud i elegancja, na calutkim świecie tylko nie u nas. Nie wiem co Cię tak wkurzyło ale z tej wściekłości totalnie przesadzasz. Trochę sie poszwędałem po świecie i jakoś nie dostrzegam przepaści. Owszem są sklepy gdzie obsługa jest fenomenalna ale wierz mi, tam zakupów nie robi żadne społeczeństwo tylko demokratyczni przedstawiciele tego społeczeństwa. Wystarczy już Harrods, nie jest to korona stworzenia ale poziom i tak nieosiągalny dla lwiej części angoli, owszem w toaletach na półce stoi bateria oryginalnych perfum żebyś się mógł wypachnić. Obsługa w Harrodsie całkiem całkiem, ale w Tesco za rogiem też całkiem tylko że przeciwnie.
Może masz Kulczyk na nazwisko i kupujesz wyłącznie w sklepach gdzie już nie ma cen na towarach żeby nie postponować klienta, ale niestety tych sklepów nie jest zbyt dużo i tłoku w nich nie ma.
Whatson [ Konsul ]
Nie można wchodzić z siatkami. Totalny absurd obecny tylko w Polsce.
Nigdy z czymś takim się nie spotkałem. Zawsze wcześniej, mówię kasjerce, że te zakupy zrobiłem w innym sklepie i one nie robią z tego problemów. Albo i nic nie mówię, po prostu wchodzę, wkładam do koszyka co chcę kupić, a drugą siatkę trzymam w ręce i kulturalnie wychodzę ze sklepu.
Koljna sprawa-monety do koszyka.
Nie będę komentował, ponieważ zawsze miałem monetę, więc nie musiałem prosić o pożyczenie jej.
Odkładanie rzeczy na półki. Gdy biorę np. herbatę a potem dojdę do wniosku, że jednak chce dzisiaj kupić kawę, a jestem już np. na słodyczach, to walę tą herbatę koło czekolad, a nie zapierniczam z powrotem na herbaty.
Jak coś wkładasz do koszyka to z zamiarem kupna, a jeśli później coś ci się odwidzi to normalne, że idziesz i to odnosisz. Wyobraź sobie, jakby każdy stosował się do twoich metod to w dziale "słodycze", nie byłoby słodyczy, a mięso itp. Półki z alkoholem byłyby zawalone innymi rzeczami. Dla ciebie nie ma wielkiego problemu ruszyć dupsko i odnieść towar na właściwe miejsce. Co z tego, że nie musisz tego robić, uważam, że kultura i dobre wychowanie, oraz szacunek dla innych wręcz karze zanieść towar, którego jednak nie chcesz kupić, na miejsce.
Zapytaj się w polskim markecie o coś. Z łaski ci odpowiedzą.
Czasami tak jest. Wtedy proszę taką osobę, żeby mi dokładnie pokazała ten dział ponieważ nie mam pojęcia gdzie on jest. Jednak zazwyczaj obsługa elegancko prowadzi mnie do interesującego mnie działu.
Jedzenie w sklepie-na całym świecie jest tak(kóry raz już to piszę), że kupujesz sobie banany i chcesz sobie właśnie teraz zjeść dwa, jesz iprzy kasie pokazujesz dwie skórki, albo mówisz, że zjadłeś dwa banany. Spróbuj tak zrobić w Polsce. Będziesz mial ochronę z bronią przy skroni.
Uważam, że nie wypada tak robić, aczkolwiek sam tak czasem robię kiedy już nie wytrzymuję. Nie miałem potem żadnych problemów.
Rezygnowania z zakupionych towarów
Nie mam z tym problemów. Kasjerka zawsze chętnie odkłada towar kiedy ja z niego rezygnuję.
Z tego wszystkie wnioskuję, że to raczej ty i inni ludzie, którzy mają takie problemy z polskimi sklepami, mają również problem z sobą. Może to wy tak działacie na ludzi.
Szanujcie się ludzie, szanujcie siebie jako klientów, nie dajcie sobą pomiatać...
Z tego zdania zgodzę się tylko z tymi stwierdzeniami. Owszem są ludzie, którzy patrzą na drogiego wilkiem, jednak czy jest to objaw widoczny tylko u sprzedawców w sklepie ? Nie sądzę, poza tym, tak jest na całym świecie.
Api15 [ dziwny człowiek... ]
Czy tylko ja tu widzę zachłyśniętego zachodem polaczka? Oczywiście ludzie w "lepszym" świecie nie mają problemów i zawsze te pierdolone jogurciki z uśmiechem odnoszą. Mi osobiście nie zdarzyły się takie problemy jak Tobie, pewnie dlatego, że podkoloryzowałeś. A poza tym, jak ktoś widzi "cwaniaczka", który, jak widać po Tobie, niedawno co przyjechał z raju, to każdemu się odechciewa być miłym.
Dexter666 [ Fresh dyspozytor ]
czizz, ale głupoty piszesz. Nie chcę Ciebie obrażać ale może pałasz jakąś wrodzoną antypatią do ludzi(* - patrz na dół). Ja kulturalnie jak zapytam czy powiem ze czegoś nie chcę to nie zdarzyło mi się aby był jakikolwiek problem :)
Wiele razy rezygnowałem z zakupu jeszcze jak towar leżał na taśmie - zero problemów. A gdy już skasuje to idę do punktu obsługi i zwracam. żaden problem!
Odkładanie rzeczy... wiesz, jeśli choć trochę jesteś normalny to odłożysz daną rzecz przy kasie lub odłożysz na miejsce. Robisz dodatkową pracę dla pracowników. Odechciało Ci się np. jogurtu to najlepiej połóż go przy chipsach to może do jutra się zepsuje jak go nikt nie zauważy.
Masz dziwny problem i po wypowiedziach innych w tym wątku wnioskuję, iż się nie mylę, a Twoja wypowiedź to dramat hehe
Jak możesz zjeść banany przed ich skasowaniem jeśli banany są na wagę. :-P /czepiam się, wiem..
ps. i w ogóle źle zacząłeś pierwszy post, po kiego gniota piszesz o tym, że nieba nie ma, może obrażasz ludzi i ich wiarę, ja nic nie piszę o Twoich wyznaniach i o Twojej wierze nie wiem .. w kuwete bo nie wiem w co tam wierzysz.
Tak czy inaczej przepraszam jeśli uraziłem moją wypowiedzią Ciebie lub innych...
* - wyjaśnienie: Owszem, można być chamem, osobą nieprzyjemną(sam taki jestem) sam to napisałeś.
NicK [ Smokus Multikillus ]
Trza się do Turcji wybrać. Tam jak wejdziesz do sklepu i nie daj boże nic nie kupisz, to patrzą na ciebie, jakbyś im ojca zabił :)
ereyty [ Bragiel ]
>>>>>>>>>>A poza tym, jak ktoś widzi "cwaniaczka", który, jak widać po Tobie, niedawno co przyjechał z raju, to każdemu się odechciewa być miłym.>>>
Nawet jeżeli jestem ,,cwaniaczkiem kótry przyjechał z raju" to nie znaczy to, że mam być gorzej traktowany w sklepie.
Tu jest kolejny problem-w Polsce nie traktuje się klientów na równi, nie szanuje kazdego tak samo.
Niech np. do polskiego marketu wejdzie osoba pijana, naćpana, chora psychicznie czy w jakikolwiek inny sposób odmiennie się zachowująca. Od razu jest pogarda, gorszy poziom obsługi.
Na świecie(powtarzam się, ale inaczej się tego nie da nazwać), gdy wchodzi do sklepu człowiek pijany to nikt na niego nie zwraca uwagi, jest on normalnym klientem któy chce coś kupić.
Nikomu nic do tego w jakim stanie klient przychodzi na zakupy-jezeli ktoś lubi chodzić na zakupy po pijaku to jest to jego sprawa.
Widziałem setki pijanych osób będaćy na zakupach w marketach i to takich słanaijącyhc się na nogach i nigdy ekspedientki i obsługa nie dawały im odczuć, że są gorsi od innych.
Pijany, nacpany, świr, kosmita-każdy jest takim samym klientem i dopóki czegoś nie niszczy, nie obraża kogo czy nie robi jakiś szkód musi być obsłużony normalnie.
Niech wejdzie w Polsce do sklepu ktoś pijany, słaniający się na nogach. W najlepszym wypadku zostanie obrzucony pogardliwymi spojrzeniami, złośliwymi uwagami-a w najgorszym wyrzucony.
Pytam się jakim prawem?
To samo jest ze świrami, różnymi menelami, osobami odsatającymi od reszty społeczeństwa, czy z ,,cwaniaczkami kótrzy przyechali z raju".
Prywatnie możesz kogoś nie szanować, nie lubieć czy nawet gardzić, ale jak pracujesz w sklepie to przez ten czas gdy jesteś w pracy musisz być mily i robić wrażenie, że każdy klient jaki przyjdzie do sklepu jest dla Ciebie ogromnie ważny i być dla niego bardzo miłym i pomcnym(przecież to oczywiste, piszę już truizmy, a jednak w Polsce tego nie rozumieją).
Drackula [ Bloody Rider ]
hehe, po raz kolejny "w dupie byles gowno widziales" sprawdza sie w swym znaczeniu.
Oczywiscie wszystkie sklepy na zachodzie maja obsluge ktora wchodzi klientowi w tylek kiedy tylko ma okazje, plaszczac sie przed nim i rozkladajac czerwony dywan alejkami ktorymi szacowny klient raczy przechodzic. Kazdy pracownik to ekspert w danej dziedzinie posiadajacy tytul doktora no bo przeciez musi na podstawie procesu produkcyjnego wyjasnic szacownemu klientowi roznice pomiedzy persilem a arielem i czemu jeden jest lepszy do prania majtek a drugi koszul.
Generalnie takiego steku bzdur dawno nie czytalem i nawet nie chce mi sie odnosic do wszystkich punktow bo za duzo trzeba by bylo pisac.
Pozostaje nam tylko nadzieja ze taki jasnie objawiony ereyty jak i inni jemu podobni przybywajac z ich rajskich podrozy i niezkalanych zlem krajow do zasciankowej polski przywioza ten kaganek kultury i roznieca ogien wsolnej akceptacji i powszechnego umilowania pomiedzy ludzmi. Kto wie, moze nawet w sklepach za darmo beda produkty rozdawac :)
graf_0 [ Nożownik ]
ereyty - powtórzę pytanie - gdzie pracujesz? Bo chętnie sprawdzę Twoją tolerancję i wyrozumiałość względem klientów.
A co do pijanych, naćpanych itp. klientów - każdy przedsiębiorca ma inny profil klientów i jedni nie mogą sobie pozwolić na usunięcie takiego klienta ze sklepu, a inni nie mogą sobie pozwolić żeby taki się pojawił.