GRY-Online.pl --> Archiwum Forum

Oceńcie początek mojej 'powieści' ;]

28.12.2008
16:40
smile
[1]

szuBZ [ HartigaN ]

Oceńcie początek mojej 'powieści' ;]

Było ciepłe, sierpniowe popołudnie. Poczułem dziwny dreszcz na plecach. Obudziłem się. Po raz któryś zobaczyłem ten sam widok - moją sypialnię (jeśli tak to można nazwać). Ani trochę nie przypominało to sypialni. Szybciej jakąś większą skrytkę. W ścianie znajdowało się jedno, dość duże okno, ale przelatywało przez nie mało światła. Wiecie czemu? Bo jakiś mądry-inaczej ogrodnik posadził w sam oknie dęba. Oczywiście był święcie przekonany, że to jakiś krzew i jak dojrzeje nie będzie wyższy niż metr... Poza tym nieszczęsnym oknem w pomieszczeniu znajdowała się wyniosła szafa z drzewa dębowego (zrządzenie losu), na ziemi leżała szmata imitująca dywan i kulminacyjny punkt sypialni czyli łóżko. Mało i skromnie, ale mi starcza. Było około czwartej. Usiadłem na łóżku i głowa zabolała mnie niemiłosiernie. Przez cztery dni przespałem tylko jedno popołudnie... Jako cel obrałem sobie kuchnie. Przeszedłem przez długi korytarz i zobaczyłem, że mam osrane przez jakiś jebanego ptaka okno. Kurwa, pomyślałem. Przez trzema dniami skończyłem je właśnie myć. Kiedyś wynajmowałem sprzątaczkę, ale po przygodzie z ogrodnikiem nie biorę już nikogo do pomocy. Nerw mi trochę przeszedł, odwróciłem się od okna i wszedłem do kuchni. Kuchnia wyglądało o wiele lepiej niż sypialnie, ale też nie imponowała rozmachem. Na środku stał ogromny stół przy którym mogło zasiąść dziesięć osób, a po rozłożeniu nawet czternaście. Oczywiście znajdowało się też okno, przez które wlatywało aż nazbyt światła. Krótko mówiąc nie mam szczęścia do okien. Odchodząc od tematu okien, to całą jedną ścianę zajmują szafy i szafki, a w kącie małe drzwiczki przez które można się dostać do spiżarni. I to tyle co do mojej kuchni. Spojrzałem na jabłka leżące na stole. Lubię jabłka, ale szczypią mnie po nich usta. Wtem jakiś grzmot uderzył mnie w głowę - przecież dziś urodziny Elara. Wiele nie myśląc wybiegłem na podwórze, polałem się wiadrem wody (lodowatej!), poszukałem w szafie ładniejszych ubrań i ruszyłem do Torna - przecież muszę kupić jakiś prezent. W drodze opowiem Wam o mnie i o Elarze...

O mnie co gadać Nazywam się Korhan. Niezbyt wymyślne imię, ale jakieś trzeba mieć... Pochodzą stąd czyli z Rork. Ojciec był drwalem. Cenionym Drwalem. Jednak przyjął do pracy pomocnika, który mu i jego dwóm współpracownikom odrąbał łby. Matki w ogóle nie znam i mam nadzieję jej nie poznać. Mam jeszcze siostrę Marbelę, też mieszka w Rork. Znalazła sobie męża i teraz mieszkają koło lasu z czwórką dzieci - dwóch synów (Fif i Gert) i dwie córki (Tenora i Osilla). Osobiście nie lubię dzieci, ale rodzinę wypada lubić, a nawet kochać. Oto moja niezbyt długa i ciekawa historia. Zresztą u Elara też ciekawie i interesująco nie jest. Elar to mój stary i wierny przyjaciel. Odkąd pamiętam nasze losy zawsze się przecinały. Nie jest zbyt inteligentny, ale ma dobre serca. Za to go cenię...


Wytykajcie wszystkie błędy - Wszystkie!

28.12.2008
16:47
[2]

Kozi89 [ Legend ]

Pierwsze 5 zdań już pokazuje, że jest problem ze zdaniami, masz ubogie słownictwo które okropnie razi. Musisz to bardziej ubarwić. Więcej emocji. Dalej jest troszkę z tym lepiej, ale nadal mało. Zbyt proste to jest. IMO. I jeszcze zbędne wulgaryzmy.

28.12.2008
16:47
[3]

Herman_ [ Shogun ]

Przelatywało mało światła? Chyba lepiej byłoby "wpadało".
Kuchnia wyglądało (...).

28.12.2008
16:49
[4]

Musich [ Konsul ]

Pytanie bez złośliwości, ale dość istotne - ile masz lat?

28.12.2008
16:49
[5]

dj4ever [ Senator ]

Nie jestem znawcą, ale przeszkadzało mi parę rzeczy:
- Są tutaj tylko dwa akapity, wszystko jest pisane jednym "ciągiem", a tak moim zdaniem być nie może.
- Za dużo opisów otoczenia, powinno to się jakoś "splatać" z fabułą, a tak nie jest- co kogo obchodzi, że przy stole mieści się 10 osób, a po rozłożeniu czternaście? Gdyby w fabule twoja stara przygotowywała obiad dla rodziny, taką rzecz warto by było wspomnieć. Jednak w takim wypadku jest zupełnie niepotrzebne.
- Krótkie zdania.
- Ubogie słownictwo.
- Bluzgi niepotrzebne.

28.12.2008
16:50
[6]

Glob3r [ Tots units fem força ]

Szybciej jakąś większą skrytkę.
"Szybciej" zastąpiłbym słowem "prędzej".

Wiecie czemu? Bo jakiś mądry-inaczej ogrodnik posadził w sam oknie dęba.
Ten fragment kompletnie mi się nie podoba. Tak po prostu :P.

(zrządzenie losu)
Mi tu bardziej pasowałoby "ironia losu"

kulminacyjny punkt sypialni czyli łóżko.
To "kulminacyjny" też bym czymś zastąpił

Przez cztery dni przespałem tylko jedno popołudnie... Jako cel obrałem sobie kuchnie.
IMO brakuje tutaj przejścia... Tu o niebie tu o chlebie.

Przez trzema dniami skończyłem je właśnie myć.
Chyba "przed" miało być? ;)

ale też nie imponowała rozmachem.
Zamiast "imponowała" wstawiłbym: "porażała".

Na środku stał ogromny stół przy którym mogło zasiąść dziesięć osób, a po rozłożeniu nawet czternaście.
Po rozłożeniu tych osób? ;)
Tzn. wiadomo czego, ale przyczepić się można.

Wtem jakiś grzmot uderzył mnie w głowę
Tu też bym co pozmieniał.


To takie moje subiektywne odczucia ;)

28.12.2008
16:50
[7]

szuBZ [ HartigaN ]

Herman -> takie błędy to ja popoprawiam

Musich -> 14

A może sypniecie jakimiś radami? ;]

A z tymi wulgaryzmami to mnie poniosło ;P


mateuszek -> taki mądry to może ty coś napisz? Siedemnastolatku ;)

28.12.2008
16:51
smile
[8]

mr 45 [ Hero of the Wastelands ]

mam osrane przez jakiś jebanego ptaka okno. Kurwa

28.12.2008
16:51
smile
[9]

mateuszek15 (2) [ Konsul ]

pierwsze 3 zdania i już nie chce mi się czytać :/

28.12.2008
16:51
[10]

j.a.c.k [ Heroes ]

13-14 pewnie

28.12.2008
16:55
[11]

Kozi89 [ Legend ]

pierwsze 3 zdania i już nie chce mi się czytać :/

Nom, tam jest tragicznie, ale dalej już lepiej. Jak na 14 lat to chyba nie jest źle. Czytaj dużo książek, dobrych książek i na pewno za kilka lat będzie lepiej.

28.12.2008
16:58
[12]

.Eric Cartman. [ Black Sabbath Army ]

mateuszek15- ty byś wcale lepiej nie napisał.

Nie znam się, ale mi się nawet podobało.

28.12.2008
17:00
[13]

Ashaard [ WOLTER ]

Szybciej jakąś większą skrytkę.
prędzej
posadził w sam oknie dęba
blech
ale mi starcza.
wystarcza
Przez cztery dni przespałem tylko jedno popołudnie...
lepiej będzie kilka godzin albo coś w ten deseń. Jedno popołudnie brzmi idiotycznie
kuchnie
Dużo ich było?
osrane przez jakiś jebanego ptaka okno
obsrane jakiegoś
Kurwa, pomyślałem.
brzmi dwuznacznie :P
Przez trzema dniami skończyłem je właśnie myć.
Przed. Właśnie oznacza przed chwilą.
okien. Odchodząc od tematu okien
powtórzenie
Nie jest zbyt inteligentny, ale ma dobre serca.
o k****, mutant! 3 serca ma
to moja niezbyt długa i ciekawa historia.
Sam się podsumowałeś.

Ogólnie mówiąc - jest źle i to bardzo. Ubogie słownictwo, niepotrzebne wulgaryzmy. A najgorsze - najwyraźniej sam nie wiesz, co chcesz czytelnikom przekazać tym opowiadaniem. Słabiutko.

28.12.2008
17:03
smile
[14]

DarthRadeX [ Zagłębie Lubin ]

Powiem tak, kompletną klapą było tu zastosowanie 1 osoby, o wiele lepiej czytałoby się z perspektywy 3 osoby. O ubogim słownictwie nie wspomnę i te "zdania" - brzmią jak krótkie komendy. Nadaj im więcej urozmaicenia i nie kończ ich tak krótko.

28.12.2008
17:04
[15]

szuBZ [ HartigaN ]

Radek -> lepiej mi sie pisze z pierwszej osoby... Nie wiem czemu, ale dla mnie tak jest łatwiej.

28.12.2008
17:06
[16]

Moby7777 [ Generaďż˝ ]

Zacząłem czytać i uwag dużo... dlatego zdecydowałem się robić na bieżąco, żeby o niczym nie zapomnieć.

Na początek podkreślam, że nie mam wykształcenia w tym kierunku ale czytam od groma i jakieś wyczucie sobie wykształciłem. Nadal jednak: to co mówię jest tylko moim zdaniem.

Pierwsze co się rzuca w oczy to zbyt długie akapity. Wklej sobie to, co napisałeś do Worda i popatrz obiekywnie. Teraz wyobraź sobie, że ktoś zagaił czytelnika w środku akapitu. Powodzenia podczas szukania "na czym to stanęliśmy"...

"(...)to sypialni. Szybciej jakąś większą skrytkę. W ścianie(...)"
W tym kontekście słowo "szybciej" jest błędne. Słowo to odnosi się stricte do wielkości fizycznych (np. "Zenek biegł szybciej niż Józek") - jednak w kontekście skojarzeń, znaczeń i innych takich powinieneś użyć słowa "prędzej". A jeszcze lepiej użyć "raczej", np. w konstrukcji "przypomina to raczej jakąś większą skrytkę".

"Wiecie czemu? "
To zdanie mnie wręcz zabolało... nie wiem, jak wygląda ciąg dalszy "powieści" ale nie pasuje mi to. Szczerze wolałbym zwrot bezosobowy, np. "Dlaczego tak? Bo jakiś (...)". Ale to akurat moje gusta. Przy konsekwentnym prowadzeniu narracji w ten sposób da się to łyknąć.

"znajdowała się wyniosła szafa z drzewa dębowego"
Wyniosła to bardzo złe słowo tutaj... Wyniosłość to raczej cecha charakteru. Znaczy, że ktoś czuje się lepszym od innych. Chciałeś ubarwić a spieprzyłeś...

...

Na tym etapie przestałem czytać. Nadmiar błędów językowych zwyczajnie mnie zniechęcił. Poczytaj trochę książek, popatrz co znaczą słowa których używasz... na chwilę obecną moim zdaniem to trochę mało sił względem zamiarów.

28.12.2008
17:06
[17]

VIII [ Konsul ]

Biedne :) Najpierw trzeba dużo czytać, żeby brać się za pisanie, nie widzę tego u Ciebie. Mniej więcej w Twoim wieku (rok starszy, może półtorej) napisałem to:

BEZ ODWROTU

Było nieprawdopodobnie zimno. Chłód jakby przegryzał całe ciało w poszukiwaniu choćby malutkiej cząstki ciepła. Zostawiłem Ellen w tym podmiejskim barze w objęciach jakiegoś frajera. A mogła być z niej naprawdę porządna kobieta... Nic to, nie ja jeden żyję w samotności, jestem za stary na jakieś większe załamki. Ważne, że jestem teraz w cieplutkim domku, gdzie żadne mrozy nie szczypią za uszy. Jeszcze tylko gorąca kąpiel i błogi sen – ech... Czekałem na tę chwilę.

...

ŁUP! Rozległ się niesamowity huk, jakby coś uderzyło w szybę łazienki. Co u diabła? Strachliwy nigdy nie byłem, ale ten łomot spowodował, że miałem gęsią skórkę na całym ciele. Ten trzask, ten łomot, przypominał uderzenie pędzącego osiemnastokołowca w betonową ścianę – okropnie głośny i przerażający. Heh, może to dziwne, ale bałem się wtedy sprawdzić, co było przyczyną tego dziwnego, ale jednocześnie bardzo ekscytującego hałasu. Postanowiłem wówczas, że pójdę spać, jak gdyby nigdy nic i sprawdzę rano czy nie ma żadnych śladów.

...

Byłem głupi, przecież była zima! Śladów oczywiście żadnych nie było, bo w nocy padał śnieg. Jak głupi poszukiwałem tych idiotycznych śladów, gdy nagle ciepły, kobiecy głos powiedział do mnie z tyłu:
- Arthur, czyżbyś szukał jakichś śladów? – Tak, to była Ellen, ubrana w letnią sukienkę. Czy ona oszalała? Dwadzieścia stopni mrozu!
- Jakich śladów? Co ty tu w ogól... Śladów? Byłaś tu zeszłej nocy? Czego tu szukałaś, czemu narobiłaś tego przerażającego hała...
- Cicho! O czym ty w ogóle mówisz? Jakich śladów? Arthur, ja Cię w ogóle nie poznaję!
- Wystartowałaś do mnie z tekstem: „Szukasz jakichś śladów?”, podczas gdy wczoraj wieczorem usłyszałem potworne uderzenie w szybę! Oczywiście nie było Cię też w umówionym miejscu! A ten przerażający dźwięk wytrącił mnie z równowagi! – Krzyczałem. Podświadomie zdawałem sobie sprawę z tego, że na kobietę się nie krzyczy, ale wiem, że Ellen to lubiła – Czy to była Twoja sprawka?!
- Nie. Po prostu zdziwiłam się, że chodzisz na czworaka po śniegu i czegoś szukasz. Pomyślałam, że może jakieś ślady tropisz? – Roześmiała się. Kochałem ten dźwięk. Dodawał mi tyle energii, że z powodzeniem mógłbym zbudować co tylko zapragnąłbym.
- Wiesz, wczoraj myślałem, że wyskoczę ze skóry. A dlaczego jesteś ubrana tak sk...
- Nic nie mów! – Przerwała mi w pół zdania. Wie, że zawsze się wtedy denerwowałem. Robiła to specjalnie.

Obróciła się na pięcie i odeszła. Chciałem coś powiedzieć, żeby zaczekała, ale nie potrafiłem z siebie wydusić słowa. Ale dlaczego? Czyżby struny głosowe skurczyły mi się na mrozie na tyle mocno, że nie potrafiłem zrobić z nich użytku? Ellen oddalała się coraz bardziej i... była boso. Poczułem lekki dreszczyk na plecach, jakby stado mrówek przebiegało właśnie po skórze. Ellen zatapiała się właśnie w gęstym lesie pełnym zielonych igieł na gałęziach rozłożystych drzew. Szła powoli, lecz widoczność szybko spadała. To przez mgłę, niewiarygodnie dużą i gęstą mgłę. Podszedłem do miejsca, w którym stała, gdy ze mną rozmawiała. Dokładnie w tym miejscu nie było ani grama śniegu. Zielony okrąg niewielkiej średnicy, jakby to była wiosna. Zapach trawy prawie wytrącił mnie z równowagi, jakbym powąchał coś o kwaśnym, bliżej nieokreślonym zapachu. Pierwszy raz miałem trudności z rozpoznaniem zapachu. Moje zmysły działają za mocno. Ten hałas też wydawał mi się przeraźliwie głośny.

Wróciłem do domu lekko podenerwowany, lekko zszokowany nawet. Co, u diabła, wyprawia Ellen? Letnia sukienka w środku zimy, całkiem bosa i ten... krąg. Emanujący przyjemnym ciepłem i ostrym, zbyt ostrym, zapachem cytryn. To wszytko nie dawało mi ani chwili spokoju, nie pozwalało zasnąć przez wiele nocy. Nie widziałem się od tamtego zdarzenia z Ellen ani razu.

...

Była już wiosna. Wszystko obudziło się do życia, ludzie jakby szczęśliwsi pokazywali się na ulicach. Najlepiej samopoczucie poprawiały pary trzymające się za ręce. Uśmiechnięci i zadowoleni, jak gdyby nie znali znaczeń słów ból, cierpienie... Otchłań udręki. Byłem kiedyś szczęśliwy, kiedy jeszcze Ellen była ze mną. Po tym, co zrobiła dla mnie w barze, wszystko się dla mnie zmieniło...

***

- Arthur, co byś zrobił, gdybym podeszła do tamtego faceta na parkiecie i zaproponowała mu taniec?
- Absolutnie nic, Aniołku. – Lubiła ze mną się bawić w ten sposób.
- A co by było, gdybym nagle zaczęła namiętnie się z nim przytulać? – Kochała drażnić się ze mną w ten sposób. Ale nie mówiłem jej nigdy, że sprawia mi to ogromny wewnętrzny ból.
- Co więc byłoby, gdybym zaczęła go...
- Przestań! Idę do łazienki.

Gdy wróciłem, zastałem Ellen obcałowująca jakiegoś palanta. Wróciłem się raz jeszcze do łazienki, umyłem twarz lodowatą wodą i wróciłem, aby upewnić się, czy moje oczy nie spłatały mi figla. Nadal robiła to samo. Wyszedłem na zewnątrz nie odwracając się ani razu. Nazajutrz nic już nie było takie samo. Ona wiedziała, że to już koniec...

***

Ci wszyscy zadowoleni młodzi ludzie napawali mnie pozytywną energią. Zacząłem wierzyć znowu w siebie i własne możliwości. Ulice były jeszcze mokre od topniejącego śniegu, a większość osób chodziła nadal w zimowych płaszczach. Mimo wszystko, dało się czuć wiosenną aurę. Co bardziej niezrównoważeni osobnicy zapadli teraz w depresję i śpią teraz w domu. Rany, jak można popaść w depresję w wiosnę? Wszystko budzi się do życia, drzewa pomału zaczynają kwitnąć, jednocześnie emitując niewiarygodnie słodki zapach. Niewiarygodnie... Po trzech miesiącach przypomniałem sobie o moich przewrażliwionych zmysłach i intrygującym spotkaniu pod oknem mojego domu. Przestałem myśleć o Ellen, o jej bosych stopach i jej letniej sukience. Zapomniałem też o ostrym zapachu trawy, o emanującym od niej cieple i przeraźliwym łomocie w szybę mojej łazienki. Przez te cholerne kwitnące drzewka przypomniałem sobie o wszystkim. Zawróciłem do domu, interesy mogą poczekać. Zarzuciłem na plecy lekki, czarny płaszcz, nałożyłem dobrze wypastowane wojskowe buty i wyszedłem raz jeszcze. Skierowałem się w stronę lasku, do którego udała się zimą Ellen. Podążałem łąką oddzielającą miasto od lasu. Na horyzoncie dziwnym zbiegiem okoliczności przestali pojaiwać się ludzie. Na ulicy nawet nie jeździły samochody. Kompletna cisza... Nawet moje kroki były prawie niesłyszalne.

- Khhhaiiiii!!! – Przerażający i szczypiący za uszy odgłos wydobył się z lasu. Z lasu, do którego zmierzałem...
- O Boże, muszę zawrócić, to dzieją się dziwne rzeczy – ze strachu zacząłem mówić do samego siebie.
- KHHHAIIIII!!! NIE MA JUŻ ODWROTU! – to był kobiecy i przeraźliwy, a jednocześnie w jakiś sposób podniecający głos... Głos Ellen...
- Jak to nie ma odwrotu? Przed czym? Przed rzeczywistością? W każdej chwili mogę zawrócić i wrócić do swojego cieplutkiego mieszkania! Pójść do pubu z przyjaciółmi i pograć w bilard!
- O jakich przyjaciołach mówisz, Arthurze? O jakich ludziach? Spójrz co masz wokół siebie! Asolutna pustka! Nawet ty jesteś już pusty, nie słyszałeś swoich własnych kroków! – Może to dziwne, ale im dziwniejsze rzeczy były do usłyszenia z lasu, tym bardziej stawałem się odważny.

Las był w ogóle inny niż wczoraj. Jeszcze wieczorem zeszłego dnia, był zielony, a jego zapach był wyczuwalny na moim balkonie. Dziś jest już zupełnie inny. Wszystko wokół nadal jest wiosenno-piękne, lecz las wygląda przerażająco. Pozbawione igieł drzewa z nienaturalnie wyglądającymi soplami budowały we mnie ciekawość. Głos dobiegający z lasu ucichł i niedługo potem wszystkie sople spadły dokładnie w jednym momencie. Przeraźliwy dźwięk łamanego lodu zmusił mnie do gwałtownego zasłonięcia uszu. Aaarghh! Chyba pękły mi bębenki! Straciłem równowagę i osunąłem się na ziemię. Leżałem bez ruchu przez jakiś czas, nie odrywając rąk od uszu. Wstałem. Nic się nie zmieniło: las jaki był przerażający, taki został. Tylko wszystkie sople leżały już na ziemi. Co ciekawe, głos Ellen z lasu zamilkł. Raz się żyję, skoro nie ma już odwrotu – cokolwiek miałoby to znaczyć – pójdę w głąb lasu. Las był całkowicie cichy. Nie dziwiło mnie to, wszak to oczywiste, że w lesie zazwyczaj panuje idealna cisza, kojąca uszy... Moje obolałe uszy. Im głębiej wchodziłem do lasu, tym bardziej przenikliwe zimno odczuwałem. Las był okropnie duży, zacząłem rozważać kwestię powrotu do domu, ale od razu przypominały mi się słowa głosu z lasu. Słowa Ellen? „Nie ma już odwrotu!”. Hasło to było mrożące krew w żyłach i dające dużo do myślenia. Bo cóż mogłoby oznaczać? W pewnym momencie zza drzew zaczął się wyłaniać jakiś budynek. Co ciekawe, budynek, bardzo przypominający dworek, położony był jakby na polanie, wokół której rozciągały się zielone drzewa. Jedno obok drugiego, w identycznych odstępach i nisamowicie bujne. Tak bujne, że ich korony opadały do wewnątrz, tworząc jakby zielony baldachim... Zielony... Wszystko wyglądało jak krąg, w którym zimą, pod moim oknem, stała Ellen. Wszystko wokół było jakby skute lodem i zimne, lecz polana była całkowicie zielona i pachnąca świeżością. Trawa, mimo że nie była strzyżona, miała w każdym miejscu taką samą, choć niezbyt małą, wysokość. Ogólnie rzecz biorąc, to trawa wyglądał bardzo nienaturalnie, lecz silnie pachniała, co od razu odrzucało tezę o jej sztucznym pochodzeniu. Jednak najbardziej uwagę przyciągał dworek. Dość sporych rozmiarów, o popękanych od starości tynkach, brudny i w niektórych miejscach porośnięty żółto kwitnącym bluszczem. Wszystkie okiennice były otwarte, co dodawało uroku pustym ścianom bez wyrazu. Niestety nie dałem rady dojrzeć niczego w oknach. Może byłem zbyt daleko? Ale nie miałem zamiaru podchodzić bliżej, po raz kolejny bałem się jak małe dziecko. Z dworku słyszalny był słodki głos Ellen:

- Wejdź, porozmawiajmy...
- Ale o czym właściwie chcesz rozmawiać? – Nie doczekałem się odpowiedzi na to pytanie, lecz po jakimś czasie usłyszałem znowu...
- Wejdź, porozmawiajmy...
- Obiecujesz, że tym razem nie będzie wrzasków w stylu „khhiee”?
- Wejdź, porozmawiajmy...

Poczułem zimny pot na czole i plecach. Wiem, że popełnię błąd wchodząc do tego dworku, wiem również, że mogę stamtąd nie wrócić. Ale właściwie, dla kogo miałbym wracać? Wejdę, postaram się nie pokazywać zdenerwowania, porozmawiam... Ale o czym? O dawnej sytuacji w barze? Już mnie to nie obchodzi, o takich sprawach najlepiej szybko zapomnieć. Było, minęło, więc Carpe Diem i nie rozpaczaj nad sobą.

Dotknąłem klamki. Była zimna jak śnieg pod moim oknem tamtego ranka, gdy Ellen ubrana była tylko w letnią sukienkę. Powoli opuszczałem dłoń na klamce. Z wnętrza dworku wydobywało się bardzo przyjemne ciepło i mrok... Bardzo nieprzyjemny, tajemniczy mrok. Drzwi nawet nie zaskrzypiały, może to i dobrze, moje uszy są strasznie obolałe po przygodzie z soplami lodu. Gdy tylko wszedłem za próg dworku, zarówno drzwi, jak i wszystkie okiennice z hukiem zatrzasnęły się.

- NIE MA JUŻ ODWROTU!
- Ellen, przestań, proszę Cię! Zapal cholerne światło! – Uderzałem w drzwi, lecz bardziej ucierpiała na tym moja noga, a nie dębowe drewno.
- Światło... Po co właściwie Ci światło? Chcę tylko porozmawiać...
- O czym? Powiedzieliśmy sobie w życiu wystarczająco dużo.
- A więc nie masz mi już nic do powiedzenia? – Ellen nigdy taka nie była. Co się z tą dziewczyną stało? – Nie chciałeś już ze mną rozmawiać po incydencie w barze. Arthur, na Boga, byłam wtedy całkowicie pijana! Gdybyś nie wyszedł w tamtym momencie do łazienki, nadal bylibyśmy razem! Szczęśliwi...
- Czy możesz zapalić światło? – W tym właśnie momencie zapłonęły świece. Tysiące, dziesiątki tysięcy wonnych świec. – Dziękuję. Powiedz mi, po co mnie tu przyprowadziłaś?
- He-he-he... Przyszedłeś tu sam, już nie pamiętasz? Ech... Zawsze byłeś zapominalski...

W tym momencie spostrzegłem, iż wnętrze dworku było przepiękne – zadbane, nigdzie ani grama kurzu, wszystkie metalowe elementy lśniły tak mocno, że bez trudu można było się w nich przejrzeć. Wszystkie ściany wyłożone były jakimś czerwonym, gryzącym w oczy materiałem ze złotymi wstawkami. Nie mogłem przyjrzeć się wnętrzu budynku, gdyż nagle zgasły wszystkie światła. Z oddali słyszalny był głos Ellen:

- Chyba będziesz musiał już pójść. Rozmowa z Tobą nie idzie mi za dobrze, może dlatego, że trochę na początku Cię wystraszyłam. No cóż, myślałam, że Cię znam, przwidywałam inną reakcję. Ale sam wiesz, że zawsze lubiłam się z Tobą bawić. Wybacz Arthurze.
- Odpowiedz mi tylko na jedno pytanie, Ellen: dlaczego uciekasz się do jakichś przerażających metod? Dlaczego nie możesz po prostu przyjść do mnie? Usiedlibyśmy razem, porozmawiali o czym tylko byś chciała...
- Nie mogłabym, Arthurze... Jestem tylko duchem... Pamiętasz tamtą sytuację w barze?
- Ellen, proszę...
- Pamiętasz? – Ellen zawsze chciała znać odpowiedź na każde postawione przez nią pytanie.
- Tak, pamiętam.
- Ten gnojek mnie zabił. Nawet nie wiem kiedy, nawet nie mogłam się bronić! Ja... ja... ja niczego wtedy nie pamiętałam, nie czułam! Moje zmysły w ogóle przestały funkcjonować!
- Chwileczkę... Ale to w ogóle... Gdy ja szukałem śladów, Ty już byłaś... Duchem... To ty narobiłaś mi wtedy hałasu w łazience?
- Tak, przepraszam Cię, ale chciałam, żebyś wyszedł wtedy na zewnątrz. Chciałam... Nieważne. Ty szybko zapominasz! Zapomniałeś tamtego wieczoru o mnie! Zostawiłeś mnie w barze samą... I wtedy...
- Przestań! Nie chcę tego słuchać, nie chcę niczego pamiętać!
- Chyba będziesz musiał. Ja chcę, abyś mnie pamiętał, Arthurze. – Nagle poczułem niesamowite gorąco w lewą dłoń.
- Aaaaa! Coś Ty mi zrobiła? I gdzie Ty jesteś?! Zapal świeczki!
- Teraz będziesz pamiętał o mnie do końca życia. W końcu...

Drzwi otworzyły się i zobaczyłem słońce. Nie raziło moich oczu jak ostatnio. Nawet trawa pachniała już zwyczajnie. Tylko ręka... Poparzona ręka. Będę miał bliznę do końca życia. Do końca tego życia, jeśli w ogóle istnieje coś takiego, jak „inne życie”. Będę pamiętać o Ellen do końca życia... Czy Ellen musiała zginąć, abym w końcu ją pamiętał?

***

- Kotku, krzyczałeś przez sen. Krzyczałeś coś o jakimś lesie, letniej sukience. O co chodzi?
- Ech... Nie pamiętam. – To był sen. Wiedziałem, czułem to, że to był sen.

Spojrzałem na rękę... Okropna blizna była dobrze widoczna... To jednak nie mógł być sen. Ale co w takim razie robi tu Ellen?

- Ellen!
- Tutaj, na balkonie! Ależ wyraziste słońce dzisiaj mamy.
- Jest za chmurami...
- E tam, mnie razi. Zaciągnij się lepiej świeżym powietrzem. Czujesz zapach lasu?
- Nie... Czy ty czujesz zapach tamtego lasu? Za łąką?
- Podejrzewam, że tak. W końcu jest to jedyny las widoczny na horyzoncie... Sama się sobie dziwię. Dziś rano, czegokolwiek bym nie powąchała, szczypało mnie strasznie za nos. Mam może jakieś uczulenie?
- O Boże...
- Co się stało?
- Ellen, czy pamiętasz może co się zdarzyło niedawno w tamtym barze, nieopodal nas?
- Dowcipniś z Ciebie. Dobrze wiesz, że dzisiaj się tam wybieramy. Mój ty Cassanovo! Widziałam, jak zerkałeś na tamtą kobietę ostatnio...
- Jaką kob... Ellen, czy będziesz o mnie pamiętała?
- Jak to? Co ty pleciesz? – Ellen była totalnie zdezorientowana.
- Czy będziesz o mnie pamiętała, gdy nagle kiedyś mnie zabraknie?
- Oj, przestań! Oczywiście, że będę...
- Pamiętaj o mnie... Pamiętaj o mnie zawsze... Nie chcę, abyś w przyszłości musiała odwiedzać tamten las...
- O czym Ty w ogóle mówisz?
- Ellen, pamiętaj o mnie. To nasze ostatnie chwile... Dziś w barze spotka mnie coś złego...

28.12.2008
17:09
[18]

Mofis [ v'C GoQ ]

Tak Jak Kozi89... strasznieUbogie slownictwo..(jezeli wiesz co to znaczy)
:P
Pisz bardziej "Poetycko" Tajemniczo..

28.12.2008
17:10
[19]

szuBZ [ HartigaN ]

Mofis -> nie, nie wiem co to znaczy... ;/

VIII -> dobre :)

28.12.2008
17:12
[20]

provos [ Clandestino ]

szuBZ - weź się na razie za czytanie, a jak już przeczytasz kilkaset książek, to może wtedy pisz. A przed opublikowaniem przeczytaj to kilkanaście razy, poprawiaj, poprawiaj, poprawiaj i dopiero publikuj. To, co napisałeś, do niczego się nie nadaje, słabe nawet jak na wypracowanie gimnazjalisty.

28.12.2008
17:12
[21]

Moby7777 [ Generaďż˝ ]

[edit dla ubogich]
DarthRadeX --> Z tą klapą bym nie przesadzał. Zamboch to stosuje i spisuje się świetnie. Trudniej tego upilnować ale można. :)

28.12.2008
17:16
[22]

provos [ Clandestino ]

Zamboch Zambochem, ale cały Karol May jechał na pierwszoosobowej narracji :)

28.12.2008
17:19
[23]

smuggler [ Patrycjusz ]

Duzo prosciej zaczac od pisania opowiadan. Powiesc jest jak maraton, a 100 metrow kazdy lepiej czy gorzej ale da rade przebiec.

Najwiekszym bledem jest to, ze nie "czujesz" slow. Uzywasz ich niechlujnie, nie zastanawiajac sie nad tym co znacza, czy nie mozna uzyc innych - odpowiedniejszych - czy brzmia, czy jest rytm, klimat, itd. W efekcie caly tekst rozpada sie na pojedyncze zdania, a dobry tekst jest jak fala, na ktorej sie surfuje. Ten twoj to jak bryzg woda w twarz - nie poplyniesz na nim, a wszystko po czlowieku splywa i wysycha. A jeszcze te wulgartyzmy jak z dupy wziete. Wyobrazasz sobie Aragorna, ktory niz gruchy ni z pietruchy mowi "jeb*** orki, ale mnie wk****, zaraz tak im przypier*** moim wiernym Andurilem, ze ich ch*** strzeli" (po czym dla klimatu doda "zaprawde powiadam wam, cne elfy, tako uczynie"). To jest dobre w PARODII (ale zeby pisac dobre parodie to naprawde trzeba sie znac na pisaniu!) a nie gdy tworzysz serio. Bo w efekcie mozesz uzyskac "parodie niezamierzoną"...

Rady ludzi - duzo czytaj - sa sensowne, bo rozwiniesz swoje slownictwo i podpatrzysz "jak to robia zawodowcy". POlecam tez lekture ksiazki Kinga "Jak pisac - pamietnik rzemieslnika".


Provos - ale jak po wielu latach usilowalem wrocic do "Winnetou" to matko boska, jaka grafomania i glownie dialogi, a wszyscy porzadni ludzie na Wild Wescie to Niemcy. :)

28.12.2008
17:22
[24]

provos [ Clandestino ]

smuggler - bo się nie da. To są książki, które czytało się mając 12 lat. Teraz, mając 12 lat nie czyta się wcale, albo, w najlepszym wypadku - czyta Harrego Pottera. A to, co my czytaliśmy Karola Maya i tak zostało porządnie wyedytowane, bo w wersji pierwotnej pełno było jeszcze "przemyśleń" natury politycznej itp. bełkotu. Ale w swoim czasie - super :)

28.12.2008
17:27
[25]

smuggler [ Patrycjusz ]

No ja wiem, wiem. Podobny szok mialem czytajac po latach "Trzech muszkieterow". Kiedys niezwyciezeni herosi i wierni przyjaciele, a potem - zalosna banda karierowiczow, alkoholikow, hipokrytow i naciagaczy, ktorzy za garstke zlota zrobia wszystko. A honor polega na tym, by znalezc sobie na kochanke odpowiednio majetna kobiete, bo z biedna muszkietorowi nie wypada. Bleh.

Ale w swoim czasie - super. :)

28.12.2008
17:34
[26]

Moby7777 [ Generaďż˝ ]

provos --> Wspomnienia wspomnieniami ale od Harry'ego wara. Sam zdecydowałem się za to zabrać ot tak, żeby poznać wroga... i wpadłem, bo to naprawdę dobra robota dla młodzieży. Osobiście twierdzę, że Tomki czy inne Tucki z mojej młodości są co najwyżej na podobnym poziomie. A mogę nawet zaryzykować stwierdzenie, że Harry Potter jest lepszy...

28.12.2008
17:37
[27]

provos [ Clandestino ]

Moby7777 - przeczytałem wszystkie części Pottera i to z zainteresowaniem. Nie mówię, że to złe albo że Winnetou lepszy, to była ilustracja do tezy, że książek Karola Maya już dzisiaj chyba nikt nie czyta. HP jest wciągający i sprawnie napisany, jak na literaturę rozrywkową jest moim zdaniem OK.

28.12.2008
17:39
[28]

smuggler [ Patrycjusz ]

Tomki sa - z dzisiejszego punktu widzenia - nieznosnie dydaktyczne, to wyklad z geografi danego regionu + dialogi. No i przezylem w swoim czasie lekki szok, bo kupilem sobie piersiowke rumu (pierwsza w zyciu i z ciekawosci pociagnalem dlugi lyk z gwinta. ‹Bo skoro bosman Nowicki caly czas to dudlal, to pewnie musi byc dobreeee]. I do dzis pamietam jak mi oczy wylazly na wierzch, a smak rumu byl IDENTYCZNY ze smakiem denaturatu (nie pytajcie skad wiem jak smakuje denaturat, bo to najzalosniejsza/glupsza historia w mym zycium pt. "Nigdy nie pij z butelki bez etykietki, nawet jesli stoja tam, gdzie zwykle domowe wino ojca zanim nie powachasz co jest w srodku" :D]. Ilez to ja lat sie naczekalem na "Tomek w Gran Chaco" a jak sie doczekalem to nie dalem rady czytac bo szczeka mnie od ziewania bolala. Ale w wieku 10-12 lat wielka fascynacja.

Tucki? Jakie Tucki? Mowisz o braciszku Tucku?

BTW: Potter daje rade, tylko mocno przegadane, a sama magia sprowadzona do techniki machania rozdzka, taki seks bez uczuc. :)

Provos - w sumie Winnetou nie byl raczej literatura dla dzieci, dopiero potem jakby zostal zaadaptowany "ad usum delphini" podobnie jak np. Podroze Guliwera, w oryginale zjadliwa satyra spoleczna. Z ta roznica, ze Winek byl po prostu powiescia przygodowa dla niewymagajacych doroslych czytelnikow, taka "pulp fiction". :)

28.12.2008
17:46
[29]

Moby7777 [ Generaďż˝ ]

smuggler --> W sumie sam nie wiem jak mi się to udaje ale regularnie mylę braciszka z Robin Hooda z Huckleberry'm Finnem (naprawdę regularnie mylę Tucka z Finnem - jakoś tak mi się dziwnie zakodowało i zostało).

A rum rzeczywiście niezbyt smaczny... ale jednak znam ze 2 osoby, które popijają go jak oranżadę (czy jak to się kurna powinna pisać).

A wracając do twórczości Rowling to jest to moim zdaniem nie tylko "sprawnie napisana literatura rozrywkowa". Spełnia przy okazji wiele zadań dydaktycznych... jak na literaturę młodzieżową przystało. No ale nie o tym był wątek więc proponuję zakończyć. :)

28.12.2008
17:51
[30]

smuggler [ Patrycjusz ]

Huck Finn jest swietna ksiazka! Tomek Sawyer to powiesc dla dzieci ale juz "Przygody Hucka Finna" poza pewna dawka komizmu, jest raczej niewesola. A jak juz o braciszku Tucku to "Wesole przygody Robn Hooda" nadal daja rade, choc dzis juz razi cukierkowatosc stylu.

Rum jest dobry ale w odpowiednim zestawieniu (cuba libre!) i gdy sie go pije swiadomie. :) A ja stracilem wiare w gust Nowickiego :)

Do Harry'ego jako literatury mlodziezowj nic nie mam, ba - ciesze sie ze wielu siegnelo po te kobyly i sie przekonalo, ze przeczytanie wiecej jak 50 stron tekstu nie powoduje smierci wskutej przekrwienia mozgu czy pekania galek ocznych. Wielu potem siega po inne ksiazki, ktore wczesniej wydawaly sie im taaaakie grube (200-300 stron), ze az nieczytalne...

28.12.2008
17:52
[31]

Bozek14 [ Chor��y ]

[28] Tomki nieznośnie dydaktycznie ? Litości... Przecież seria Tomków to doskonały przykład świetnie przeprowadzonej dydaktyki. Szklarski umiejętnie połączył dynamiczną akcje i pokaźną porcję faktów geograficzno-naukowych. To jedyne ksiązki, z których wyniosłem dużą ilość wiedzy, do tego czasami przydatną w praktyce i w szkole. ( pamiętam nawet, jak na lekcji geografii dostałem 6 za podanie interesujących wiadomości dotyczących Australii ).Może to kwestia indywidualnych upodobań, ale ja z zapartym tchem śledziłem przygody Wilmowskich i rubasznego bosmana.

Seria Potterów nie jest zła, ale jest znośna tylko i wyłącznie do 16 lat. W późniejszych latach już tak nie ekscytuje. A Tomki kładą Harrego na łopatki.

28.12.2008
17:57
[32]

Moby7777 [ Generaďż˝ ]

Bozek14 --> A ja Harry'ego przeczytałem w półtora tygodnia w wieku 22 lat i mi się podobało. I wolę go niż Tomka.

Tak czy inaczej jednak, chciałbym złożyć oświadczenie: nie jestem, i nigdy nie byłem głosicielem tezy, iż Harry Potter jest najlepszym dziełem w historii ludzkości. Sagę uważam za dobrą (nawet bardzo) ale z łatwością wymienię dziesiątki innych książek, które uważam za lepsze (również dla młodzieży). Musiałem to podkreślić po przeczytaniu ostatnich wypowiedzi swojego autorstwa. :)

28.12.2008
17:57
[33]

smuggler [ Patrycjusz ]

Bozek14 - dzis Tomkow nie dam rady czytac, bo dokladnie widze momenty, w ktorych autor wchodzi w tryb dydaktyczny. Ale jako lektura w wieku szczeniecym, byly swietne. Czytaj ze zrozumienem nie tylko Tomki ale i moje wypowiedzi :).

28.12.2008
17:59
smile
[34]

provos [ Clandestino ]

No i niestety, ale początek powieści autora nie okazał się na tyle interesujący, żeby dyskutowano o nim w jego własnym wątku.

28.12.2008
18:02
[35]

smuggler [ Patrycjusz ]

Na jej temat juz wszystko powiedziano :)

28.12.2008
18:04
smile
[36]

Moby7777 [ Generaďż˝ ]

Ale jednak może się chłopak załamać... :)

Chyba, że odbierze dyskusję na temat literatury młodzieżowej jako źródło przykładów na czym ma się wzorować... :P

28.12.2008
18:05
[37]

Bozek14 [ Chor��y ]

smuggler - Wszystkie Tomki już dawno przeczytałem. Chodzi mi o to, że tryb dydaktyczny był prawie nie dostrzegalny, po prostu kolejny mało znaczący przystanek między przygodami. Może gdybym teraz znowu wrócił do literatury Szklarskiego przyznałbym Ci racje, jednak obecnie pamiętam tylko super fabułe i nieprzespane noce.

28.12.2008
18:11
[38]

smuggler [ Patrycjusz ]

To nie wracaj, dobra rada. Zniszczysz sobie ladne wspomnienia. Tak samo nie czytaj WInnetou, Trzech muszkieterow i Pana Samochodzika. Sa ksiazki, do ktorych nie powinno sie wracac, bo sie na tym tylko traci...

Moby - lepiej zeby sie zalamal i wzial do pracy nad soba, niz popadl w zachwyt, ze taki genialny jest, ze Sapokowski mu buty moze czyscic, a Tolkien po cole biegac.

28.12.2008
18:12
smile
[39]

provos [ Clandestino ]

Tak, na wszystko jest odpowiedni czas... tak samo nie da się oglądać np. "The Goonies".

28.12.2008
18:17
[40]

smuggler [ Patrycjusz ]

Alez da sie, da sie, choc z nieco innymi uczuciami niz kiedys. J

Np. jak pierwszy raz ogladalem "Back to the future" to ten DeLorean wydal mi sie TAKI FUTURYSTYCZNY, a dzis widze jaki to fajny archaiczny z wygladu samochodzik (to samo wrazenie przy "Mistrz kierownicy ucieka"). Swoja droga wtedy rok 2015 wydawal sie TAKI ODLEGLYYYY... :)

28.12.2008
18:20
[41]

Moby7777 [ Generaďż˝ ]

smuggler --> A jeszcze lepiej żeby zauważył, że trzeba popracować i znalazł kilka przykładów, od których może zacząć.

Bo z drugiej strony tragedii w tym nie było. Brak czucia języka (w sferze słownikowej i kompozycyjnej), chęć przeniesienia 'blokowiskowego' słownictwa do literatury... ale jakieś tam zadatki są. To też wypada docenić... Może przypadkiem nam nowy Pilipiuk albo przynajmniej Ćwiek wyrasta? :P

28.12.2008
18:43
[42]

HopkinZ [ Legend ]

Moby -->

Nowy Pilipiuk? Nie wywołuj z eee internetu!

28.12.2008
18:53
[43]

Moby7777 [ Generaďż˝ ]

Czerwony Kapturek -> Kłamca 3 trzyma poziom poprzednich dwóch ale... niestety, to już nie są opowiadania. :(

Poza tym ja wcale nie obrażam tych autorów. Ja tylko mówię, że chłopak chce pisać i mu to na chwilę obecną wychodzi kiepsko ale nie tragicznie. Nie zniechęcajmy go... a może się wyrobi przy kilku konstruktywnych uwagach? A może za 10 lat (albo i więcej) z przyjemnością przeczytamy nową książkę z rodzimego podwórka? Ćwiek, Komuda, Pilipiuk czy Kossakowska też nie urodzili się z piórami w rękach...

28.12.2008
19:05
[44]

Moby7777 [ Generaďż˝ ]

Czerwony Kapturek --> Nie wiem, czy po jednym tomie opowiadań można mówić o jakiejkolwiek "typowości" fabuły. Tak czy inaczej jednak Kłamca 3 to powieść. A "Liżąc Ostrze" nawet jeszcze nie kupiłem (a wszystkie książki które czytam posiadam w osobistym księgozbiorze).

28.12.2008
19:08
[45]

Jedziemy do Gęstochowy [ Racjonalista ]

Trochę błędów merytorycznych,ale wpożo.

28.12.2008
19:46
smile
[46]

provos [ Clandestino ]

Może przypadkiem nam nowy Pilipiuk albo przynajmniej Ćwiek wyrasta? :P

Co do Ćwieka to się nie wypowiem, bo nie znam. Ale czyżbyś nie cenił najpracowitszego producenta utworów literackich w Polsce? Stachanowca wyrabiającego 140% normy? Przodownika pracy klepiącego w klawiaturę 10 godzin dziennie z 15 minutową przerwą na kawę?

28.12.2008
19:54
[47]

Moby7777 [ Generaďż˝ ]

provos:

Jak napisałem wcześniej:
Ćwiek, Komuda, Pilipiuk czy Kossakowska też nie urodzili się z piórami w rękach...

Nie, nie mówię, że szuBZ chociażby zbliża się do poziomu Pilipika. Mówię tylko, że może (ale nie musi) się tego nauczyć. Dla przykładu wspomniany Andrzej uczył się pisarstwa przez ponad 10 lat zanim cokolwiek rzeczywiście wydał. Nie widziałem, jak wyglądały jego utwory na początku ale nie sądzę, że lepiej niż to, co zaprezentował szuBZ... Mówię tylko: nie pogrążajmy chłopaka za bardzo. Dostał strasznego kopa pt. "poucz się jeszcze" ale jednak nie dorzucajmy drugiego z komunikatem "jesteś beznadziejny".

ps. A co do cenienia Pilipiuka to mam wszystkie książki jego autorstwa. Chociaż obecnie powstającej sagi jeszcze nie zacząłem nawet czytać... po prostu czekam na komplet.

28.12.2008
19:57
[48]

provos [ Clandestino ]

Wiesz, ja Pilipiuka specjalnie nie cenię, a jego utwory do tej pory nie wyglądają jakoś szczególnie dobrze. Podziwiam go jedynie za to, że potrafi książkę napisać terminowo i właściwie na zawołanie - nie to, co Sapkowski, na którego książki czekało się latami. Pilipiuk to wyrobnik produkujący średnią literaturę.

28.12.2008
20:18
[49]

szuBZ [ HartigaN ]

Widzę, że zostałem nieźle zjechany. No, ale co - po tym co tutaj przeczytałem postanowił pisać od nowa... Główne cele jakie sobie postawiłem to zdania na minimum 5 wyrazów, mniejsze akapity i to żeby opisy były zwięzłe i na temat.

28.12.2008
20:23
[50]

Glob3r [ Tots units fem força ]

Główne cele jakie sobie postawiłem to zdania na minimum 5 wyrazów, mniejsze akapity i to żeby opisy były zwięzłe i na temat.

Jedyne co z tych postanowień sobie zostaw to mniejsze akapity, bo akurat to faktycznie sie przyda.
Zdania na minimum 5 wyrazów? Daruj sobie to postanowienie. Nierzadko stosowanie krótszych zdań (lub równoważników zdań) daje świetny efekt. Trzeba tylko wiedzieć - kiedy go użyć i jak go sformułować.
A opisy zwięzłe i na temat... To już zależy od gustu. Niektórzy lubią długie opisy - ale w takim opisie przemyślane musi być każde słowo, każde porównanie.
Jak dla mnie to im mniej opisów tym lepiej ;).

28.12.2008
20:41
[51]

szuBZ [ HartigaN ]

Glob -> przecież każde zdania nie będzie zawierać pięciu wyrazów i więcej ;P Ale ogólnie chcę, żeby zdania były dłuższe ;P

Takie coś udało mi się zrobić na poczekaniu:
Kolejne krople deszczu spadały na ciemną, zakapturzoną postać. Z tyłu było słychać dudnienie w przesiąkniętą wodą ziemię. Były to dwa dorodne konie ze swoimi jeźdźcami. Przez tak małą widoczność trudno było ich odróżnić, a nawet zobaczyć. Ale postać idąca w kapturze jakby ich w ogóle nie słyszała. Lecz było to niemożliwe. Zwierzęta zbliżały się do zakapturzonej postaci z takim hałasem, że nie sposób ich nie usłyszeć. Dwóch jeźdźców wsunęło swe ręce pod płaszcze. Coś jakby drgnęło w zakapturzonej postaci. Ale nadal szła prosto i w tym samym rytmie co przedtem. W tej samej chwili spod płaszczy jeźdźców wysunęły się dwa długie przedmioty przypominające miecze. Jeden z koni pierwszy dobiegł do idącej postaci, a ta jak jego poprzednicy wyciągnęła miecz. Koń zarżał i stanął na dwóch kopytach. Jego posiadacz omal nie spadł. Zakapturzona postać wykorzystała jego oszołomienie i wbiła miecz w szyje rumaka. Ten padł na ziemie targany dzikimi konwulsjami.

Wersja super próbna.




28.12.2008
22:15
[52]

HopkinZ [ Legend ]

mniejsze akapity

Dostojewski w grobie się przewraca :-).

28.12.2008
22:17
[53]

Lethos [ Cyborg ]

Zdania są nierozwinięte.

28.12.2008
22:39
[54]

Kłosiu [ Senator ]

szuBZ -->jezeli to fantasy albo cos a'la powiesc historyczna to nie powinienes uzywac slowa "dudnienie" na okreslenie odglosu kopyt. Odglos kopyt, albo tętent. Tak samo dorodny kon, to dobrze odpasiony kon od pluga, a nie wierzchowiec. Za duzo razy uzywasz okreslenia "zakapturzona postac" i podobnych. Nie pisz ze prawie czegos nie widac, a dwa zdania dalej ze jednak ciezko bylo nie uslyszec ;). Albo wyciaga sie miecz, albo przedmiot podobny do miecza, i wlasnie, wyciaga sie, bo jak sie sam taki przedmiot wysuwa, to sobie mozna rozne brzydkie rzeczy pomyslec. Kon jedzie stepa, klusuje, galopuje, cwaluje itp. Ale nie biegnie.
Zreszta... wyobraziles sobie ta sytuacje? Ciemna, deszczowa noc, wtedy wcale halasy sie nie niosa daleko i byc moze nawet latwiej zauwazyc cos niz uslyszec. Sapkowski w podobnym opisie nawet nie wspomnial o odglosach kopyt. Zreszta, atak taki jaki opisales w ogole nie trzyma sie kupy. Konno, mieczem atakuje sie z reguly tak, ze mijajac przeciwnika probuje sie go ciac, potem odjezdza sie, zawraca i od nowa. Na pewno nie spina sie konia przed przeciwnikiem, bo to idiotyzm. Skladni sie nie czepiam, bo juz mi sie nie chce ;).

Acha, i jak piszesz, ze widocznosc byla bardzo slaba, to nawet nie powinienes pisac, ze konie byly "dorodne", czy podawac szczegoly, bo ich po prostu nie widac :). Poza tym, zdecyduj sie na punkt widzenia, albo opisujesz akcje od strony napastnikow, albo napadnietego. W zaleznosci od tego po jednej stronie opisujesz szczegoly i drobne ruchy, a po drugiej tylko to co widac i slychac, czyli w tej sytuacji niewiele :).Ewentualnie mozna zawiesic punkt widzenia nad akcja, ale wtedy opisy z reguly wychodza slabe.

28.12.2008
22:41
[55]

Musich [ Konsul ]

A ja bym się nie czepiał słownictwa itd. - tu przede wszystkim dużo czytaj! I jakoś samo się wyrobi.

Skup się przede wszystkim na gramatyce - i czytając zwracaj też uwagi na struktury gramatyczne.

rzez tak małą widoczność trudno było ich odróżnić, a nawet zobaczyć. Ale postać idąca w kapturze jakby ich w ogóle nie słyszała. Lecz było to niemożliwe -> w tym fragmencie kuleje to najwidoczniej. "Ale", "lecz" - stosujemy je raczej przy konstrukcji zdań złożonych, a nie rozpoczynamy od nich kolejnych zdań, bo brzmi to nienaturalnie i odstrasza.

I nie tyle skupiaj się na warsztacie, bo to, jak wspomniałem, się wyrobi z wiekiem i przy pomocy odpowiednich osób, ale zwróć uwagę na fabułę - żeby nie narobić sobie złych "manier".

28.12.2008
23:04
[56]

smuggler [ Patrycjusz ]

Szybka analiza zdania po zdaniu


Kolejne krople deszczu spadały na ciemną, zakapturzoną postać.

>>>OK, choc nie trzeba mowic, ze kolejne, bo deszcz zwykle tak pada, a nie wszystkie krople naraz.

Z tyłu było słychać dudnienie w przesiąkniętą wodą ziemię.

>>>I tu wylazi wlasnie brak czucia jezyka. W ziemie nie mozna dudnic. Ziemia sama moze dudnic, ale tu jest brak logiki bo jak ziemia przesiaknieta woda to raczej nie dudni, tylko bo ja wiem - mlaska, albo chociaz trzeba bylo rozwodnic to dudnienie jakims przymiotnikiem, typu "stlumione dudnienie jesli juz"

Były to dwa dorodne konie ze swoimi jeźdźcami.

>>>Jak wyzej. To idzie pan ze swoimi dwoma dorodnymi psami na smyczy, czy tez byly to dwa dorodne psy ze swoim panem na smyczy. Czujesz roznice pomiedzy tymi dwoma zdaniami? W pierwszym wnioskowalbym, ze to konie sa podmiotem zdania, a jezdzcy to tylko dodatek do tych koni, jak siodlo...

Przez tak małą widoczność trudno było ich odróżnić, a nawet zobaczyć.

>>>Ałaaaaaaaaaaaaaaaaaa... zeby bola jak sie to czyta. Zdanie - potworek.

Ale postać idąca w kapturze jakby ich w ogóle nie słyszała.

>>>>Kurde, slychac dudnienie a ona nie slyszy?

Lecz było to niemożliwe.

>>>No wlasnie.

Zwierzęta zbliżały się do zakapturzonej postaci z takim hałasem, że nie sposób ich nie usłyszeć.

>>> OK.

Dwóch jeźdźców wsunęło swe ręce pod płaszcze.

>>>Swintuszki :)

Coś jakby drgnęło w zakapturzonej postaci.

>>> W sumie... moze byc. Niby nie brzmi ale ma cos w sobie.

Ale nadal szła prosto i w tym samym rytmie co przedtem.

>>>UJdzie.

W tej samej chwili spod płaszczy jeźdźców wysunęły się dwa długie przedmioty przypominające miecze.

>>>Ale to nie byly miecze, skoro tylko je przypominaly? Czyli co to bylo? Fiuty? No daj spokoj, narrator ma prawo wiedziec, ze to miecze, my wszyscy wiemy, ze to miecze. Czyz nie lepiej by zabrzmialo po prostu "jezdzcy dobyli mieczy? No wiadomo, ze spod plaszczy, skoro je mieli na sobie, czytelnik nie jest idiota, chyba ze w twoim universum miecze sie zwykle nosi na glowie, stad musiales az podkreslic, ze "spod plaszczy".
s


Jeden z koni pierwszy dobiegł do idącej postaci,

>>>Wiadomo jest, ze ktorys dotrze pierwszy, chyba ze oba ida leb w leb, ale to nie bylo powiedziane, zatem po diabla mowic to, co oczywiste? I biegnie czlowiek czy pies, ale nie kon.

a ta jak jego poprzednicy wyciągnęła miecz.

>>>Jacy poprzednicy? Tedy juz szli jacys ludzie w deszczu i tez wyciagli miecze? Ci kolesie na koniach to zadni "poprzednicy" - znow niechlujstwo jezykowe!

Koń zarżał i stanął na dwóch kopytach.


>>>Zwykle staje na jednej nodze?

Jego posiadacz omal nie spadł.

>>>Skad wiesz, ze to byl jego kon, a nie sluzbowy? Znowu niechlujstwo.

Zakapturzona postać wykorzystała jego oszołomienie i wbiła miecz w szyje rumaka.

>>>Niech tam.

Ten padł na ziemie targany dzikimi konwulsjami.

<<<Ujdzie.

TO teraz po "od reki" poprawkach


Duze krople deszczu spadały na ciemną, zakapturzoną postać. Z tyłu było słychać mlaskanie namoklej woda ziemi, tratowanej kopytami bojowych ogierow. Zza kurtyny deszczu wynurzyli sie dwaj jezdzcy. Czlowiek w kapturze zdawal sie ich nie dostrzegac, choc na pewno byl swiadom ich obecnosci - robili tak wiele halasu... W rekach konnych pojawily sie dlugie miecze. Coś jakby drgnęło w zakapturzonej postaci, choc pozornie czlowiek ten szedl tym samym obojętnym krokiem. Pierwszy z jezdzcow dopadl wedrowca. Wtedy jak za dotknieciem czarodziejskiej rozdzki w reku pieszego pojawiala sie waska klinga. Zaskoczony jezdziec odruchowo szarpnal wodze, kon targnal lbem, zarzal i stanal deba, mlocac powietrze przednimi kopytami. Zakapturzony cial szybkim, wprawnym uderzeniem w szyje nieszczesnego rumaka, ktory jak razony piorunem zwalil sie z dzikim kwikiem na ziemie, w bryzgach blota i zabarwionej krwia wody.


To naturalnie byla bardzo pospieszna i "po lebkach" redakcja (teraz wiecie na czym polega REDAGOWANIE tektsow w pismie :P). Gdybym mial godzinke czasu i wolny dzien w zapasie, zrobilbym z tego sporo lepszy kawalek heroic fantasy.

Swoja droga - wredny sukinsyn z zakapturzonego, zabija zwierzeta. A mogl smialo chlasnac jezdzca przez noge. I mialby wierzchowca gratis, ktory przeciez sporo kosztuje. Gosciu nie mysli. :) A jezdziec, ktory najezdza kolesia z zamiarem walniecia go mieczem po glowie, gdy wie ze tamten wie o jego obecnosci, raczej nie powinien byc zaskoczony samym widokiem miecza w rekach potencjalnej ofiary, bo to raczej oczywiste ze koles, ktorego sie nie probuje brac zywcem, to raczej z patykiem nie chodzi. Ergo, winienes wymyslec inny powod zaskoczenia jezdzca czy tego, ze kon stanal deba.

Ps. Hemingway pisal bardzo krotkimi zdaniami, zk torych wywalal wszystkie ozdobniki itd. Ale zeby tak pisac, to trzeba byc mistrzem. Nie dawaj sobie zadan "zdania minium x wyrazow". Pisz jakie chcesz, tylko maja to byc DOBRE zdania, logicznie powiazane z tym co przed nim i z tym co za nim, z wlasciwymi wyrazami we wlasciwym miejscu. I bedzie dobrze.

I nie mysl, ze tak jak autor Eragona zyskasz slawe jako 16-letni pisarz. On mial rodzicow-wydawcow i pewnie jego ksiazke redagowalo z 10 ludzi, a kazdy 20x lepszy ode mnie. :) Tak to nawet moj kot bylby w stanie napisac cos przyzwoitego...

PS. Klosiu ma 100% racji w tym, co pisze. :)


28.12.2008
23:13
smile
[57]

Glob3r [ Tots units fem força ]

Ergo, winienes wymyslec inny powod zaskoczenia jezdzca czy tego, ze kon stanal deba.
I tu wraca wspomniany przez Ciebie motyw fiuta... :)

[56]&[57]
<

28.12.2008
23:15
smile
[58]

smuggler [ Patrycjusz ]

Hehe :)

28.12.2008
23:24
[59]

doctore16 [ Ignacjusz ]

to moze i ja sie pochwale... a co! napisalismy z kumplem w II klasie gimnazjum (łojezu, dawno) przesmiewcza "powiesc" polityczna. przepraszam za duza ilosc wulgarow :)

Nasza historia zaczyna się identycznie jak wszystkie inne, z tym, że jest o wiele bardziej popierdolona… Niewiadomo gdzie, kiedy, jak, po co i dlaczego.
A wszystko zaczęło się przez toster…:
Biseksualny karzeł przechadzał się lasem… a może puszczą? Nieważne. Przechadzał się, aby odnaleźć zagubionego krowiego bękarta, który ukradł mu jego skarpetki z palcami. Przez co nasz karzeł nie mógł biegać nago po łąkach i parkach. Uwielbiał te beztroskie popołudnia, gdy wraz z Naćpanym Bałwankiem ćpali kwasa, a potem rozbierali się, biegali przy jeziorku i onanizowali się nawzajem. Wszyscy jednak doskonale wiemy, że niełatwo biega się bez palców u stóp. Człowiek co chwila się wtedy przewraca do tyłu. Żeby chociaż do przodu, ale nie, musi być do tyłu, bo musi być chujowo…
Idąc beztrosko lasem karzeł podśpiewywał sobie największy przebój „Papa Dance” i myślał o robakach:
- …Monalizą byłaś mi… – nucił w myślach.
Jakież wielkie było jego zdziwienie, gdy ujrzał smerfa bez jednej nogi krzyczącego:
- Tu radio Maryja. Wstawaj, już siódma! Proboszcz potrzebuje Ciebie i Twoich pieniędzy.
Cała przygoda okazała się tylko złym snem, a toster był dalej zepsuty. Musiał więc wrócić do szarej rzeczywistości szarego ucznia Gim20. W tym momencie do pokoju Biseksualnego karła wbiegł jego lekko podchmielony wujek – Staszek – mistrz ciętej riposty.
- Wstawaj gnoju, szkoda dnia! – Wybełkotał do swojego bratanka
- Możesz mi obciągnąć, nigdzie nie idę… - Odparł karzeł.
- Obciągnąłbym Ci, gdyby Twoja fujara nie miała pięciu centymetrów w zwodzie – Zripostował dzielnie Wujek Staszek.
Taka już była jego natura, ilekroć ktoś próbował mu przygadać, bądź też pojechać, tyleż też samo razy Wujek odpowiadał ciętą ripostą. Dwa razy z rzędu był nawet mistrzem Pragi południe, trzy razy wygrał w Sopocie i raz w Bukowinie Tatrzańskiej. Był więc już uznaną marką w tej dziedzinie sportu jaką są „Cięte riposty” i nikt nie miał szans zamknąć kapy Wujkowi. To do niego zawsze należy ostatnie słowo, czy to się komuś podoba, czy nie.
Zakłopotany porannym pojazdem bratanek Staszka postanowił wstać z łóżka i jak najszybciej zmienić temat, aby Wujek już mu nie jeździł:
- Co dzisiaj? – Zapytał Staszka.
- To samo, co w zeszłym tygodniu, czwartek debilu – Odpowiedział mu.
- To dzisiaj znowu przyjdzie ten tępy gazownik… - Stwierdził lekko podłamany karzeł.

taki maly kawalek, bo po co wiecej


28.12.2008
23:28
[60]

smuggler [ Patrycjusz ]

Masz racje ;)

28.12.2008
23:32
smile
[61]

doctore16 [ Ignacjusz ]

smuggler --> owa ksiazka nie ma na celu ukazania nieprzecietnego talentu pisarskiego autorow - to absurdalna glupota, zero realizmu. miala "ryć czerep" i tyle

28.12.2008
23:34
[62]

ppaatt1 [ Trekker ]

Nie lepiej zacząć od pisania w sesjach RPG?
lastinn.info
Ba, są nawet aktualnie otwarte warsztaty pisarskie dla osób mających problemy z pisaniem. Zgłoś się :)

Jak chcesz więcej informacji itd. to pisz na g-g (8106105).

28.12.2008
23:47
smile
[63]

Nimreh [ Pretorianin ]

mam osrane przez jakiś jebanego ptaka okno. Kurwa

Padłem.

29.12.2008
00:32
[64]

szuBZ [ HartigaN ]

Po korekcie ;P

Kolejne krople deszczu spadały na ciemną, zakapturzoną postać. Z tyłu słychać było odgłos dwóch galopujących rumaków. Przez tak małą widoczność trudno było ich nawet zobaczyć. Ale postać idąca w kapturze wcale nie patrząc na nie widziała ich, i to bardzo dobrze. Zwierzęta zbliżały się do postaci, dziko przy tym rżąc. Plan dwóch jeźdźców legł w gruzach. Chcieli oni bowiem, zajść swego wroga od tyłu, z zaskoczenia. Wiedzieli, że w bezpośrednim starciu nie mają z nim szans. Wsunęli swe ręce pod płaszcze. Wyciągnęli z nich dwa miecze. W tym czasie w ich wrogu jakby coś drgnęło. Poruszył się nienaturalnie, ale szedł tym samym tempem, tym samym rytmem. Jeden z jeźdźców dał znak drugiemu, że on pierwszy przystąpi do ataku. Chciał po protu szybciej umrzeć. Przyśpieszył. Czarna postać była w zasięgu miecza. Wtem ona nachyliła się, wyciągnęła swój miecz i wbiła go w szyje konia. Koń padł, a razem z nim jego aktualny posiadacz. Koniem targały dzikie konwulsje. Jeźdźec powstał i i w tej samej chwili stracił głowę. Zakapturzona postać wykorzystała jego dekoncentrację i zaatakowała go. Niczym lew swoją zdobycz. Krew rozbryzgła
jak to dobrze się pisze?) się na cztery strony świata. Nasz bohater miał płaszcz we krwi. Ale mu to nie przeszkadzało. Krew dodała mu siły.

29.12.2008
09:09
[65]

Moby7777 [ Generaďż˝ ]

Co Ty się tak tej zakapturzonej postaci czepiłeś? Wyraźnie widać tutaj, że docelowo ma to być dość istotna dla fabuły postać, więc mógłbyś się wysilić i przemycić już parę informacji o niej... Ale dalej.

Ale postać idąca w kapturze wcale nie patrząc na nie widziała ich, i to bardzo dobrze.
Kurde, jasnowidz czy jak? Niby wiadomo, co chciałeś przekazać ale znowu niechlujnie i nielogicznie...

Kolejny fragment z resztą też trochę pozbawiony sensu. Rumaki wykorzystywane przez zbiry i wojów mają to do siebie, że są dość dobrze wyszkolone. Jeśli Ci dwaj chcieli zaatakować z zaskoczenia to z pewnością byli w stanie uciszyć wierzchowce. Gdyby któryś z tych koni zarżał raz z jakiegoś określonego powodu to miałoby to ręce i nogi ale dzikie rżenie w czasie biegu? Oni jadą konno czy na świniach?

Wsunęli swe ręce pod płaszcze
A czyje ręce mieli wkładać? Zakapturzonej postaci??

Wyciągnęli z nich dwa miecze.
To znowu jest jakieś dziwne. No bo skoro jeźdźców było dwóch i każdy z nich sięgnął pod płaszcz to przecież wiadomo, że nie wyciągnęli półtora miecza, nie? Inna interpretacja jest taka, że goście walczyli oburącz, czyli dwa miecze na osobę ale wtedy musiałoby być "wyciągnęli z nich po dwa miecze"

W tym czasie w ich wrogu jakby coś drgnęło.
Wróg mi tu jakoś nie leży... To trochę za silne słowo jak na wstęp. Możesz tego użyć, kiedy mówisz o długotrwałym konflikcie ale nie tutaj. Wydaje mi się, że znacznie lepiej pasowałby tu "przeciwnik".

Poruszył się nienaturalnie, ale szedł tym samym tempem
Znowu, poruszył się nienaturalnie ale nadal poruszał się tak samo? "Drgnął", "spiął mięśnie", "przygotował się"... Poza tym skoro dwaj jeźdźcy nie mieli szans w otwartej walce z nim jednym to z pewnością chłopina wprawiony. A to by znaczyło, że raczej byłby oszczędny w ruchach i wszelkie drgania powstrzymał. O nienaturalnych ruchach nie mówiąc...

Jeden z jeźdźców dał znak drugiemu, że on pierwszy przystąpi do ataku.
A jaki znak miał dać? "Dzisiaj pijemy u ciebie"? Słowem: potworek językowy...

Chciał po protu szybciej umrzeć.
No panie. Skoro planował atak z zasadzki to pewnie zbir jakiś, o honorze nie ma co mówić. To z kolei oznaczałoby, że prędzej by się wycofał niż szedł po śmierć. Zamiast dawać tak ostateczne zakończenia mógłbyś powiedzieć, że "chciał szybciej mieć to za sobą".

Czarna postać była w zasięgu miecza. Wtem ona nachyliła się, wyciągnęła swój miecz i wbiła go w szyje konia
Teraz to mnie naprawdę zęby zabolały... przed opisem takich pojedynków określ lepiej płeć bohatera bo teraz z połączeniu z tą czarną postacią (czemu nie "ciemna" - byłoby chyba lepiej) wyszła Ci murzynka a raczej nie taki był zamysł.

Koń padł, a razem z nim jego aktualny posiadacz.
Ale żeś się na prawa własnościowe zawziął. No i tutaj aż się prosi o krótsze zdanie... może np. "Koń padł pociągając za sobą jeźdźca"?

Zakapturzona postać wykorzystała jego dekoncentrację i zaatakowała go
Ja się nie dziwię, że chłopina był zdekoncentrowany jak chwilę wcześniej stracił głowę...

Krew rozbryzgła się na cztery strony świata
Rozbryzg nie jest w sumie czynnością zwrotną. Się to możesz na przykład umyć... Usuń to "się" i będzie dobrze. Nie licząc tych czterech stron świata... nadmierny eufemizm pozbawiony tutaj z resztą sensu (jak się chcemy upierać to na południowy zachód dla przykładu pewnie też trochę pokapało). Nie lepiej powiedzieć, że "na wszystkie strony"?

Nasz bohater miał płaszcz we krwi. Ale mu to nie przeszkadzało
Czemu nasz? Nie narzucaj czytelnikowi takich odczuć - to może zrazić. Dalej, czemu "mu" skoro chwilę wcześniej "ona nachyliła się"? Ostatnia rzecz to ten płaszcz we krwi... przecież jak gość urządził drugiemu dekapitację to jucha poleciała dosłownie wszędzie i raczej na płaszczu zabrudzenia by się nie skończyły...

Aha, i zgubiłeś gdzieś pierwszego jeźdźca...

29.12.2008
09:10
[66]

smuggler [ Patrycjusz ]



Po korekcie ;P

Kolejne krople deszczu spadały na ciemną, zakapturzoną postać. Z tyłu słychać było odgłos dwóch galopujących rumaków.

>>>To prawie jak Kaczynski - on po strzalach poznal, ze to Rosjanie strzelali, a narrator potrafi wsrod deszczu odroznic "odglos" (nieladne slowo w tym miejscu!) galopu dwoch od np. trzech koni. Dobry ma sluch, bo dla 99% ludzi to nierozroznialne.

Przez tak małą widoczność trudno było ich nawet zobaczyć.

>>>>Jezuuuuuuuuuuu! Moje oczy!

Ale postać idąca w kapturze wcale nie patrząc na nie widziała ich, i to bardzo dobrze.

>>>O matkooooooooooooo! Moja glowa!

Zwierzęta zbliżały się do postaci, dziko przy tym rżąc.

>>>>Czyjej postaci?


Plan dwóch jeźdźców legł w gruzach. Chcieli oni bowiem, zajść swego wroga od tyłu, z zaskoczenia.

>>>I dlatego jechali galopem (co zwykle dobrze slychac) i zmuszajac konie do rzenia? Zaiste, szatanski plan!

Wiedzieli, że w bezpośrednim starciu nie mają z nim szans.

>>>Patrz wyzej...

Wsunęli swe ręce pod płaszcze. Wyciągnęli z nich dwa miecze.

>>>Z rak? Czy tez po prostu mieli miecze wpiete w plaszcze jak broszki?

W tym czasie w ich wrogu jakby coś drgnęło. Poruszył się nienaturalnie, ale szedł tym samym tempem, tym samym rytmem.

>>>I spieprzyles tym drugim zdaniem jedno jedyne w miare dobre zdanie w calym tekscie. :/


Jeden z jeźdźców dał znak drugiemu, że on pierwszy przystąpi do ataku.


>>>Poniewaz wiedza, ze nie maja z nim szans, to atakuja pojedynczo, zamiast wykorzystac przewage liczebna i np. zaatakowac rownoczesnie z obu stron, zeby utrudnic obrone. Coz za wyrafinowany plan!

Chciał po protu szybciej umrzeć.

>>>To nie mogl po prostu sam nadziac sie na wlasny miecz, zamiast galopowac w deszczu w poszukiwniu kogos, kto go zarabie? Toz mogl sie przy tym przeziebic...

Przyśpieszył. Czarna postać była w zasięgu miecza. Wtem ona nachyliła się, wyciągnęła swój miecz i wbiła go w szyje konia.

>>>Litosci... Wbicie miecza w szyje galopujacego konia to na 100% dobra metoda by sie go pozbyc, a do tego idiotyczna metoda - wbic to sie go da wtedy gdy kon na ciebie najezdza (co zwykle sie kiepsko dla pieszego konczy) bo przy mijance duzo latwiej jest ciac niz wbic. Nie mozesz po prostu sobie WYOBRAZIC jak to wyglada? To chyba nietrudne. A sam opis........ grrrrrrrrrrr.....


Koń padł, a razem z nim jego aktualny posiadacz.

>>>No kuzwa, mowilem ci juz, ze "posiadacz" jest tu zupelnie z d... wziety! :/ Nie sluchasz uwag... niedobrze.


Koniem targały dzikie konwulsje. Jeźdźec powstał i i w tej samej chwili stracił głowę.

>>>W przenosni czy doslownie?

Zakapturzona postać wykorzystała jego dekoncentrację i zaatakowała go. Niczym lew swoją zdobycz.

>>>Znaczy sie tak: jezdziec stracil glowe (w przenosni) i wrog zaatkowal go w tym momencie. Niczym lew swoja zdobycz. To nawet ma sens. Prawie jak tekst piosenki Bajmu "Plynie w nas goraca krew, wscieka sie jak lew". Masz szczescie, ze za ograne do bolu porownania nie wolno juz wbijac autora na pal...


Krew rozbryzgła
jak to dobrze się pisze?) się na cztery strony świata.

>>>Zapomniales po kolei je wymienic, wiesz dla czytelnika to wazne: na polnoc, poludnie, wschod, zachod, i ew. poludniowy zachod. Albo Nord-West-Nord.


Nasz bohater miał płaszcz we krwi. Ale mu to nie przeszkadzało. Krew dodała mu siły.

>>>...Wampir?!

A mowiac serio "po korekcie" jest duuuuuuuuzo slabsze niz poprzednia wersja. Jak masz tak "korekcic" to lepiej daj spokoj. Poczytaj pare lat dobre ksiazki i na 18-tke sprobuj znow cos napisac.

29.12.2008
09:15
[67]

Moby7777 [ Generaďż˝ ]

smuggler --> Pierwszy! :P

29.12.2008
10:09
smile
[68]

smuggler [ Patrycjusz ]

trudno :)

29.12.2008
11:14
smile
[69]

Tenshay [ I'm Destroying The World ]

Kurwa, pomyślałem.

kupuję! :D

29.12.2008
11:40
[70]

szuBZ [ HartigaN ]

Moby -> drugiego jeźdźca na chwilę pominąłem...

Krótko mówiąc - dałem dupy...

29.12.2008
11:46
[71]

smuggler [ Patrycjusz ]

No owszem, ale w tej branzy to standard :)

29.12.2008
11:46
[72]

reksio [ Q u e e r ]

Nie przeczytałem całości, a i tak wiem, że do bani - dlaczego? :)

29.12.2008
11:49
smile
[73]

Glob3r [ Tots units fem força ]

Moby, Smuggler -> Jak wy pieprzniecie analizę to człowiek może się poskładać ze śmiechu (oczywiście z pozytywnym tego słowa znaczeniu):D:D

Krótko mówiąc - dałem dupy...
No dokładnie :). Może lepiej zmień temat, bo ten specjalnie Ci nie wychodzi.

29.12.2008
12:23
[74]

Moby7777 [ Generaďż˝ ]

szuBZ --> Ale to pominięcie drugiego jeźdźca jest tu dosyć istotne bo nasza wojownicza murzynka ma dzięki temu więcej czas na barwienie płaszcza krwią pierwszego... :P

Krótko mówiąc - dałem dupy...
Zdarza się. Nie od razu Kraków zbudowano.

29.12.2008
23:55
[75]

szuBZ [ HartigaN ]

Nowy temat. Myślę, że trochę łatwiejszy... Piszcie co poprawić (tylko nie mówcie, że wszystko ;PP)

6:50 9 marca 2009 Zakopane
Otworzyłem oczy. Byłem cały spocony. Usiadłem na łóżku i zobaczyłem, że kołdra leży na podłodze. Pierwszy raz od dłuższego czasy śnił mi się koszmar. I to akurat w takim czasie...
Nadszedł ten dzień. Spojrzałem na zegarek. Miał zadzwonić za 10 minut. Przejechałem dłońmi po twarzy. Wyłączyłem zegarek, aby niepotrzebnie nie zadzwonił i poszedłem do łazienki.
Wykonałem to co zwykle robię rano w ubikacji. Woda smakowała inaczej niż zwykle. Dzisiaj jestem bardzo zdenerwowany. To pewnie dlatego... Możecie mówić, że przesadzam, ale do tego dnia długo się przygotowywałem...
Po raz drugi poszedłem do pokoju. Zacząłem szukać stroju. Myślicie pewnie czemu sobie go już wczoraj nie przygotowałem? Po prostu - zapomniałem.

7:30 9 marca 2009 Zakopane
Prawdopodobnie ostatni raz w tym miesiącu przebywam w tym pokoju. Postanowiłem, że nie będę robił żądnych szopek tylko po prostu zrobię to co trzeba i wyjdę. Już miałem wyłączając wszystko z prądu, ale coś mnie ruszyło. Wyprostowałem się. Spojrzałem na ścianę przede mną. Nic niezwykłego - zielona ściana w której są drzwi. Postałem jeszcze chwilę, pomyślałem i wróciłem do tego co chciałem zacząć... Pod koniec zamknąłem okno, zasunąłem rolety i tak po prostu wyszedłem...

7:45 9 marca 2009 Zakopane
Wszedłem do kuchni i zabrałem zapakowany po brzegi plecak.Wystawiłem go na klatce schodowej. Zrobiłem jeszcze obchód po mieszkaniu i zszedłem na dół, do piwnicy...
Otworzyłem ją i zobaczyłem swoją kolarzówkę. Bez zbędnych ceregieli chwyciłem ja za ramę i wyniosłem. Zamknąłem piwnicę i poszedłem do mieszkania, aby zostawić w nim klucze do piwnicy. Nie patrząc na wnętrze mieszkania szybko zrobiłem to co miałem do wykonania i opuściłem mieszkanie. Zamknąłem drzwi, klucze włożyłem do kieszeni, torbę na plecy i zszedłem na dół.

8:05 9 marca 2009 Zakopane
Wyprowadziłem rower na dwór. Poczułem powiew świeżego, ale i zimnego powietrza. Było zimno. Bardzo zimno. Zobaczyłem, że w moją stronę idzie pan Wołoszczański. Miły staruszek. Powiedziałem mu dzień dobry, ale on przeszedł koło mnie cicho. Miał bardzo słaby słuch.
Zacząłem prowadzić rower w stronę jezdni. Pora włączyć mój nowy nabytek czyli rowerowy GPS. Wydałem na niego 2200zł więc mam nadzieję, że się sprawdzi w trasie. Włączyłem go.
Pora zacząć mój własny rajd. Prawdę mówiąc, nie wiem po co w ogóle pcham się na taki długi i ciężki rajd. I najgorsze jest to, ze sam sobie go zrobiłem... Wsiadłem na rower i spojrzałem jeszcze raz na nasz blok. Omal się nie poryczałem. Szybko odwróciłem wzrok i ruszyłem.

29.12.2008
23:55
[76]

maviozo [ Man with a movie camera ]

To nie nadszedł jeszcze "czas"?

29.12.2008
23:56
smile
[77]

Glob3r [ Tots units fem força ]

Maviozo -> Przecież pisał, że będzie pisał w święta, wolne itd. ;)


Pamiętnik... Nie ... To nie dla mnie ;D

[80]
<

29.12.2008
23:57
[78]

szuBZ [ HartigaN ]

https://forumarchiwum.gry-online.pl/S043archiwum.asp?ID=8542634&N=1 [50]

:)

30.12.2008
00:02
[79]

Herman_ [ Shogun ]

Zamiast:
6:50 9 marca 2009 Zakopane
Otworzyłem oczy. Byłem cały spocony. Usiadłem na łóżku i zobaczyłem, że kołdra leży na podłodze. Pierwszy raz od dłuższego czasy śnił mi się koszmar. I to akurat w takim czasie...
Nadszedł ten dzień. Spojrzałem na zegarek. Miał zadzwonić za 10 minut. Przejechałem dłońmi po twarzy. (...)
7:30 9 marca 2009 Zakopane
Prawdopodobnie ostatni raz w tym miesiącu przebywam w tym pokoju. Postanowiłem, że nie będę robił żądnych szopek tylko po prostu zrobię to co trzeba i wyjdę. Już miałem wyłączając wszystko z prądu, ale coś mnie ruszyło. (...)

bardziej pasowałoby na początku napisać

9 marca 2009, Zakopane

6:50 Otworzyłem oczy. Byłem cały spocony. Usiadłem na łóżku i zobaczyłem, że kołdra leży na podłodze. (...)
7:30 rawdopodobnie ostatni raz w tym miesiącu przebywam w tym pokoju. Postanowiłem, że nie będę robił żądnych szopek tylko po prostu zrobię to co trzeba i wyjdę. (...)
-------------------------------------------------------
Już miałem wyłączając wszystko z prądu, ale coś mnie ruszyło. - Co miałem?
Nie patrząc na wnętrze mieszkania szybko zrobiłem to co miałem do wykonania i opuściłem mieszkanie. - (...) i opuściłem je (2x mieszkanie)
Za dużo krótkich zdań :|

30.12.2008
00:03
[80]

szuBZ [ HartigaN ]

Tak, wiem, że dużo krótkich zdań. Ale w najbliższym czasie to chce popoprawiać...

30.12.2008
10:27
[81]

Moby7777 [ Generaďż˝ ]

szuBZ --> Narracja i stylizacja na pamiętnik... ambitnie. Następna próba będzie trzynastozgłoskowcem? ;>

No ale niech tam.

Usiadłem na łóżku i zobaczyłem, że kołdra leży na podłodze.
Może się czepiam ale to zdanie mi tutaj nie pasuje. Jest jakby zbyt przemyślane w porównaniu z poprzednimi i następnymi... no ale niech będzie.

Spojrzałem na zegarek. Miał zadzwonić za 10 minut. Przejechałem dłońmi po twarzy. Wyłączyłem zegarek, aby niepotrzebnie nie zadzwonił i poszedłem
Do tego celu zazwyczaj używa się urządzenia o sprytnej nazwie "budzik"... Poza tym 3 zdania i po 2 wystąpienia słów zegarek oraz dzwonić - kiepsko.

Wykonałem to co zwykle robię rano w ubikacji.
Ja wiem, że na robienie klocka mówi się czasami rzeźbić figurkę ale jednak wykonywanie to sobie odpuść... :P

Dzisiaj jestem bardzo zdenerwowany.
Trach, dup, jednak mi się czas przeszły nie podoba, zacznę dla odmiany pisać w teraźniejszym. A co! Niech czytelnik doceni bogactwo mojego warsztatu językowego!!

Postałem jeszcze chwilę, pomyślałem i wróciłem do tego co chciałem zacząć...
Jak dopiero miałeś zacząć to jak mogłeś od tego odejść? A jak nie mogłeś odejść to jak chcesz wracać? To raz, a dwa, że jakoś mi ten fragment mi nie leży... Żadnych szopek, coś ruszyło, olałem, wyszedłem - nie wiem jak inni ale ja tu żadnej logiki nie widzę. Wygląda jakby Cię za ilość napisanego tekstu opłacali...

Dalej mi się nie chce bo mnie oczy bolą. W ciągu kwadransa 3 razy mówisz, że wychodzisz ale jednak wracasz. "Wyszedłem z pokoju(...) zrobiłem obchód po mieszkaniu", etc.

Poza tym odpuść sobie te czasy. Narracja powinna tu być ciągła, bo akcja jest w jednym miejscu i bez żadnych istotnych zmian. No i podcinasz gałąź na której siedzisz, bo jak u diabła chcesz wynosić rower z piwnicy przez 20 minut??

Weź się jednak za czytanie bo pisanie idzie Ci co raz gorzej...

30.12.2008
10:35
[82]

rafizzz [ Konsul ]

Szybciej jakąś większą skrytkę.

Nie lepiej np. Prędzej...?

30.12.2008
10:42
[83]

SPMKSJ [ Konsul ]

W ścianie znajdowało się jedno, dość duże okno, ale przelatywało przez nie mało światła.

W ścianie znajdowało się jedno, dość duże okno z małym dostępem do światła

Takich dziwnych sformułowań masz jeszcze trochę. Po za tym treść jest tak bezcelowo nudna, że nie potrafiłem doczytać

© 2000-2024 GRY-OnLine S.A.