petit_beurre [ Centurion ]
Dziewczyna czyta moje SMSy
Na wstępie pragnę napisać, że specjalnie dla tego wątku założyłem nowe konto, ponieważ osoby, które zakładają takie wątki na forum nie maja później łatwego życia.
Przechodząc do sedna sprawy, irytuje mnie pewna rzecz. Mam dziewczyna, kochamy się(podobno) żadnej chorobliwej zazdrości itp. Ale ostatnio przyłapałem już chyba z 5 raz z kolei moją miłość na tym, że czyta mi SMSy w telefonie. Pewnie więcej razy to robiła, ale ja tego nie widziałem. Oczywiście nie prowadzę żądnych przymilnych korespondencji z innymi osobnikami płci przeciwnej, poza czysto szkolno-koleżeńskimi sprawami. Ale również z kumplami bardzo luźno, piszemy sobie na różne tematy i sam fakt , że moja luba to czyta, może przyprawiać o pewien dyskomfort. I co ja mam począć w takiej sytuacji, jakoś nie widzi mi się opieprzyć moją dziewczynę za to, że to robi, ale tez trzeba jakoś zadziałać. Ja z okresu czytania cudzych korespondencji wyrosłem w końcu już parę dobrych lat temu.
Ciekawy Fryzjer [ Semper Fidelis ]
Fajnie, daj zdjęcie
Lilus [ Feline da Housecat ]
Kasuj i po kłopocie :)
zoloman [ Pinhead ]
porozmawiaj z nią o tym mistrzu i wytłumacz, że to nieładnie
Lethos [ Cyborg ]
Zrób tak, zeby jak dotknęła komórki to ja kopnęło prądem.
petit_beurre [ Centurion ]
Ciekawy Fryzjer--> Psss...
Lilus--> Nie mam takiego nawyku, a czasami trzeba sprawdzić coś, co się napisało, albo ktoś coś napisał :)
mnichu3001 [ Gienerau ]
Przestań karmić, może się oduczy.
erton2 [ Pretorianin ]
"jakoś nie widzi mi się opieprzyć moją dziewczynę za to, że to robi"
To zawsze mozesz jej wrzucic pietki po pizzy do tornistra, ale najprawdopodobniej rozmowa bedzie skuteczniejsza.
AMDD [ on-line ]
po lapach zdecydowanie
w zyciu bym nie pozwolil zeby ktos czytal moje smsy
===Schejkimenn=== [ VI LO Spunky Guy ]
[3] - szczera prawda :)
[7]- :D
Moja rada:Znajdź sobie inną :)
petit_beurre [ Centurion ]
Ale tutaj nie chodzi o samo to czytanie, tylko o tą zazdrość, jak zawsze mi się wydawało , ze jej nie ma, to teraz jej się cos ubzdurało i niedługo mi podsłuchy podłoży. A do tego Keyloggera...
EwUnIa_kR [ Legend ]
zostaw ją póki czas..jeśłi teraz jest taka to jaka będzie za kilka lat?
.Eric Cartman. [ Black Sabbath Army ]
ee tam rzuć ją :]
Apocaliptiq [ Mr Everything ]
Dziewczyna czyta moje SMSy
rzuć ją.
//
tak na serio to porozmawiaj z nią o tym
Loiosh [ Senator ]
Moze dales jej jakis powod. W kazdym razie nie daj sobie wejsc na glowe, niech uszanuje czyjas prywatnosc, nie jestescie malzenstwem. I walnij jej wprost, a nie tlumacz na jakichs pszczolkach,bo potem jak zlapiesz ja na tym samym to bedzie sie tlumaczyc,ze nic nie mowiles,a ona nie zrozumiala.
orzinn [ GOD LIKE ]
zaj*b jej buta
.:Jj:. [ Legend ]
A czemu nie chcesz z nią porozmawiać? To takie nienormalne? u r a fag, sir.
beowulff [ Legend ]
kochamy się(podobno)
Znaczy ze sie nie kochacie....
kubicBSK [ Senator ]
Zajebaj jej w klate!
Tak na serio, to powiedz jej, że sobie nie życzysz, a także powiedz głośno i wyraźnie to co napisałeś tutaj.
Chudy The Barbarian [ Senator ]
kochamy się(podobno)
Znaczy ze sie nie kochacie....
No to zostaw ją póki czas
kasiaa_a [ Chor��y ]
pogadać.
zabraniając, zwiększysz ino jej smaczek na Twoje smsy.
Coy2K [ Veteran ]
zabraniając, zwiększysz ino jej smaczek na Twoje smsy.
to głupia cipa musiałaby być, żeby nie zrozumieć słowa "nie"
koziolekl [ Generaďż˝ ]
Po prostu jesteś pizdą w tym związku, nie zauważasz tego? Twardo postawić sprawę trzeba - nie życzysz sobie, mówisz jej to. A ona nie ma wyjścia, tylko musi się dostosować.
beowulff [ Legend ]
Coy2k-> uwazam ze nazywanie dziewczyny "glupia cipa" jest nie namejscu i nie stosowne, nawet jej nie znasz....
xion [ Żołądkowa Gorzka ]
1. Daj jej w ryj, jak nadusi [skrzynka odbiorcza] ;]
albo
2. za włosy i o parapet.
Coy2K [ Veteran ]
beowulff nikogo nie nazwałem głupią cipą, to zdanie było przypuszczające, w przypadku gdyby został spełniony powyższy warunek, a że nie wiemy jak zachowałaby się w takiej sytuacji toteż zdanie brzmi jak brzmi, ale bardzo rad jestem że zwracasz uwagę na takie błahostki, następnym razem posypie sobie głowę popiołem na znak pokory
Robi27 [ Mes que un club ]
porozmawaic i wytlumaczyc, a na pewno nie zostawiac bez slowa
beowulff [ Legend ]
Coy2k-> No tak, czytajac to zdanie poraz 4 zaobserwowalem faktycznie zwrot "musialaby byc", wiec wchodze pod stol i szczekam glosno hau hau....
Z tym popiolem to zly pomysl potem ciezko wlosy domyc
Peace....
Coy2K [ Veteran ]
dlatego pisałem że nastepnym razem to zrobie, dziś już się kąpałem :)
hordziak [ Konsul ]
Ustaw sobie blokade klawiatury na 4 cyfrowy kod.
Attyla [ Flagellum Dei ]
Jak rozumiem jesteście w konkubinacie (dla nieobeznanych - "kocia łapa"). Nie wiem jak to może być w czymś takim niczym, więc przyjmę analogię z małżeństwa.
W małżeństwie dwie osoby stają się jedną. W tym sensie nie istnieje coś takiego jak "cudza korespondencja". Jeżeli ktoś tu ma kłopot to raczej ty z tymi swoimi śmiesznymi "tajemnicami".
Zaznaczam jednak, że nie mam pojęcia na temat czegoś takiego. Znam i respektuję tylko jeden rodzaj związku między mężczyzną i kobietą - małżeństwo.
wilqu [ Konsul ]
pffff masz problem mi mój brat czyta moje archiwum na gg gdy mnie w kraju nie ma i co lepsze kawałki rzuca rodzicom
Katane [ Rainwalker ]
Attyla --> Zawsze miales 50 lat? :O
Attyla [ Flagellum Dei ]
nigdy nie miałem 50 lat. Autor wątku pyta o zdanie, więc je przedstawiam.
siwCa [ Legend ]
At - czyli nie uznajesz 'okresu przejściowego'? spojrzałeś na swą wybrankę i pobraliście się :>
tak to rozumiem.
V - :]
V
Zapruder [ Proud_Minority ]
Attyla - czyli co, poznales pewnego dnia dziewczyne i na drugi dzień już ślub, tak?
Katane [ Rainwalker ]
Brak zastrzezen co do powodu, duze WTF - okreslanie zwiazku pary nastolatkow konkubinatem.
paściak [ carpe diem ]
Attyla --> to co uznajesz przed malzenstwem i narzeczenstwem?
Belert [ Senator ]
kopnij ja w d.. radykalne ale przykro mi jak juz teraz czyta twoje smsy to bedzie juz tylko gorzej.
Attyla [ Flagellum Dei ]
Miałem w życiu jedną "dziewczynę" i jest ona moją żoną od 20 lat. Nie poznaliśmy się następnego dnia od poznania. "Kotów" też nie było.
graf_0 [ Nożownik ]
Attyla - a niektórzy nawet w małżeństwie uznają prawo do prywatności. Nie mówiąc o początkach znajomości.
Ja osobiście nie stosuję kodów w telefonie/gg/kontach pocztowych, bo WIEM że nikt w domu bez pytania nie będzie przeglądał mojej korespondencji. I inni domownicy mają taką samą pewność w stosunku do mojej osoby.
A co do dziewczyny autora wątku - jasno i wprost poproś aby nie przeglądała twojej komórki bez twojej zgody. Jeżeli nie uszanuje twoje prośby - cóż, jej wybór.
Attyla [ Flagellum Dei ]
Graf
No cóż. Jeżeli uznają to ich problem. Problem ze stopniowym stawaniem się sobie coraz bardziej obcymi. Mając "swoje" sprawy nie masz ich już z małżonką a to dobrym nie jest. Nie chodzi też by obowiązkowo wszystko wiedzieć. Chodzi o to, że między małżonkami nie powinno być nic prócz uczucia i obowiązku wobec siebie i potomstwa.
tomazzi [ Young Destroyers ]
petit_beurre -> powinieneś zapytać Monikę
Czesiek_Alcatraz [ Madridista ]
Co to za związek jeżeli nie potraficie ze sobą rozmawiać?
malyb89 [ 281-330-8004 ]
Jeżeli ktoś tu ma kłopot to raczej ty z tymi swoimi śmiesznymi "tajemnicami".
Prawda. Jeśli chodzicie ze sobą to musicie być ze sobą szczerzy przecież na tym opiera się związek. Sprawdza Cię czy nie piszesz z jakimiś innymi dziewczynami. Jeśli jednak jesteście ze sobą jakiś czas, a od niedawna czyta te smsy to, widocznie musi mieć powód, skoro tego wcześniej nie robiła. Jak mówiłem wcześniej, pewnie Cię sprawdza i jak będzie widzieć, że nie piszesz z innymi to da Ci spokój. Jeśli jednak przyłapiesz ją na tym więcej razy to porozmawiaj z nią o tym i poproś ją, aby więcej razy nie czytała Twoich esemesów. Jeśli dojdziecie do porozumienia i nie będzie Ci grzebała w telefonie- zaufała Ci. Ustawianie blokad i pinów pogorszy sprawe.
graf_0 [ Nożownik ]
Attyla - małżonkowie oprócz uczuć i obowiązków mają również swoje zawody, zainteresowania czy hobby, i są to rzeczy jak najbardziej "swoje" - bo nie starczyło by dnia aby w równym stopniu żyć pracą swoją i żony.
malyb89 [ 281-330-8004 ]
graf -> tylko, że praca, a miłośc to dwie różne różne rzeczy i nie można ich brać pod kątem "swojskości". Owszem, żona może nie wiedzieć co robi w pracy jej mąż i odwrotnie. Ale jeśli nie mówią sobie wszystkiego, to po co wiązali się ze sobą? Każdy rodzaj związku czy to młoda para, czy małżeństwo MUSI opierać się na szczerości i zaufaniu, a jesli tych wartości nie ma, to sorry.
Retox128 [ Pretorianin ]
Jest takie cudo, że żeby wejść do skrzynki trzeba wpisać hasło, ale skąd to ściągnąć nie mam pojęcia.
DEXiu [ Generaďż˝ ]
Jest też takie cudo, co się nazywa ochrona hasłem blokady klawiatury lub wygaszacza (zakładam, że stosujesz w komórce jedno z powyższych dwóch?) ;) Nie trzeba nic instalować - większość (wszystkie?) telefonów komórkowych ma takie "coś".
VIII [ Konsul ]
Za mordę i do lochu!
Lookash [ Senator ]
Attyla ma trochę racji. Jeżeli istnieje obawa, że druga połowa przeczyta coś "naszego", to znaczy, że w pewnym sensie mamy coś niefajnego przed nią do ukrycia. Czasem ludziom wydaje się, że można mieć ciastko i zjeść ciastko. Chyba, że komuś pasuje taki związek: tylko w pewnych płaszczyznach, które są dla nas wygodne. Problem tylko znaleźć osobę, która ma te same potrzeby. W każdym razie rzecz powinna być dogadana, czytamy sobie nawzajem smsy, bo nie mamy przed sobą nic do ukrycia albo nie czytamy, bo rezerwujemy sobie pewną strefę na bycie nie bardzo takimi, jakimi chcemy jawić się w oczach partnera.
McClanesHungOver2 [ PSYCHO REALM ]
Moja tez mi czyta moje smsy cały czas i w sumie jakos nie mam z tym problemu. Rada jest prosta- kasuj przypałowe smsy. Wszystko.
Paudyn [ Kwisatz Haderach ]
Kasuj i po kłopocie :)
Musiałby chyba zacząć kasować wszelaką korespondencję, łącznie z mailami, komunikatorami i cała resztą :> Nie wyobrażam sobie życia w takim zaszczuciu, dlatego...
porozmawiaj z nią o tym mistrzu i wytłumacz, że to nieładnie
... a jeśli będziesz widział, że kiwa głową jedynie na odwal się, to...
zostaw ją póki czas..jeśłi teraz jest taka to jaka będzie za kilka lat?
Nie słuchaj też jedynie słusznych postaw próbujących Ci wmówić, że strefa prywatna to coś złego. Są ludzie, którzy jej nie potrzebuja, co nie znaczy, że wszyscy mają tak samo. Równie dobrze ja mogę powiedzieć, iż forsowanie poglądu mającego zrobić z niej synonim braku zaufania spowodowane jest próbą usprawiedliwienia właśnie takiego braku w odniesieniu do własnego partnera huehuehue :>
admiralproudmoore [ Generaďż˝ ]
Wyślij sobie SMS'a o treści " Jeśli to czytasz to znaczy że jesteś stara i brzydka"
Fett [ Avatar ]
A gdzie zaufanie? Ja nie widzę żadnego problemu w tym, że dziewczyna bawi się moim telefonem. Jak Cię kocha to zrozumie to, że i co sobie piszesz z kumplami. U nas jak mi się nie chce podnosić dupska np. z fotela, a telefon znajduje się akurat przy mojej dziewczynie to mi czyta tego smsa na głos i odwrotnie.
Indescriptible [ Pretorianin ]
Fett
Skoro ją PRZYŁAPAŁ to znaczy, że robiła to ukradkiem, a to jest złe. Jak mnie się chłopak zapytał czy może sobie przejrzeć moje archiwum gg to (chociaż czułam się okropne dziwnie) zgodziłam się, ale jakby się do tego dobrał jakbym na chwile wyszła, to po łapach.
Jeśli rozmowa nie pomoże, proponuję "oko za oko". Najlepiej przy niej weź jej komórkę i zacznij przeglądać smsy, lub archiwum gg, a jak zapyta czemu to robisz (i możliwe, że "a kto Ci pozwolił?") mówisz, że skoro ona może to i Ty też.
Bynajmniej ja bym tak zrobiła- wredna jestem.
Swink [ Wiedźmin ]
mozesz to rozwiazac na 2 sposoby:
na człowieka XIX wieku - porozmawiaj z nią i wytłumacz ze tak nie ladnie.
na neandertalczyka - maczugą w łeb i za włosy do jaskini
have a nice daaaay :]
Swink [ Wiedźmin ]
edit.
ah.... umknął mi człowiek XXI wieku z truskawką i ogórkiem...
persik_ [ przyrodnik ]
Zacznij czytać jej smsy, chichocz przy tym.
Łyczek [ Legend ]
Szczerze powiedziawszy nigdy nie miałem i nie będę miał nic przeciwko jak moja kobieta zajrzy w moje smsy. Nie mam przed Nią nic do ukrycia. Z drugiej strony rozumiem ludzi, którzy chcą mieć choć trochę prywatności między sobą. Więc albo idziesz w stronę "otwartości" albo w stronę prywatności. Porozmawiaj z Nią.
Lookash [ Senator ]
Paudnyn -- Nikt tu nie stwierdził, że prywatność to coś złego. To kwestia umowy między osobami w związku. Dla Attyli to jest pewnie coś niedopuszczalnego, ale on wypowiedział się na temat swojego podejścia, nikogo chyba nie pouczał.
Lilus [ Feline da Housecat ]
Paudyn - po to na mailu ma się hasła i automatyczne usuwanie wiadomości na gg :). Z resztą, ja osobiście zwykle nie kasuję skrzynki, ba, czasem facet odbiera moje smsy (za moją zgodą), ale przyznam, że to krępujące, kiedy pomyślę, że miałby czytać smsy dotyczące np moich spraw rodzinnych albo dotyczących problemów przyjaciół - nie chodzi o to, że je ukrywam, ale to w końcu smsy do *mnie*, nie do *nas*.
Czasem wywalam skrzynkę dla świętego spokoju, żeby zamiast analizą esów, zajął się mną. Jeśli było w nich coś ważnego, zwykle to pamiętam albo blokuję przed usunięciem.
Poza tym, czytanie cudzych smsów bez uprzedniego zapytania o pozwolenie to już nie dzielenie się wszystkim, a objaw braku zaufania, co wszelkim związkom nie służy.
mr 45 [ Hero of the Wastelands ]
To kasuj esy jak już je dostaniesz, to samo niewygodne maile i wiadomości na GG
Paudyn [ Kwisatz Haderach ]
Lil :: No, ale zawsze trzeba to wklepać, a że ja na przykład leniwiec jestem, to i wszystko na kompie mam zautomatyzowane (poza jakimiś stronami bankowymi, czy firmowym serwerem) :-)) Inna sprawa, że nie dotyka się do niego nikt poza mna, no i czasami dwoma, czy trzema kumplami, którzy jeśli mnie akurat jeszcze w domu nie ma, mają pozwolenie na obsłużenie się w tym zakresie. Znamy się już od lat 10-15 i niejedno razem przeszliśmy, więc mamy do siebie niejako większy kredyt zaufania.
ale to w końcu smsy do *mnie*, nie do *nas*
Bardzo ładnie ujęte, więc pozwolę sobie wykorzystać w dalszej części posta :>
Lookash :: Dokładnie. To kwestia właśnie umowy pomiędzy dwiema osobami i dobrze jest wyjaśnić sobie tę sprawę już na samym początku, podobnie jak parę innych (skarpetki wyrzucamy do kosza, a nie na podłogę pod łóżko :-D).
W Twoim przypadku chodziło mi o zwrot Jeżeli istnieje obawa, że druga połowa przeczyta coś "naszego", to znaczy, że w pewnym sensie mamy coś niefajnego przed nią do ukrycia., natomiast w przypadku Attyli o post [42]. Po pierwsze to właśnie nie kwestia obawy i ukrywania czegokolwiek, ale naruszenia prywatnego terenu. Po drugie co to znaczy Mając "swoje" sprawy nie masz ich już z małżonką a to dobrym nie jest.? Jak już zostało wspomniane, mój członek rodziny/przyjaciel zwraca się do mnie w zaufaniu z mniej lub bardziej istotnym problemem, w mniej lub bardziej wstydliwej dla niego spawie i tym samym życzy sobie, abym adresatem wiadomości był ja i tylko ja. To własnie ta ewentualność i część prywatności, która jest sprawą "moją", a nie "naszą", bo gdyby delikwent chciał poradzić się "nas", to przyszedłby na herbatkę i wypłakał się w rękaw. Ja natomiast ogromnie cenię sobie zaufanie, którym ktoś mnie obdarza, jak również dane słowo i jesli coś adresowane jest do mnie i tylko do mnie, do nie ma prawa wyjść dalej, niezależnie od tego, jak bezgranicznym zaufaniem darze moją partnerkę/żonę. W przypadku więc, gdy takowa samoistnie próbuje wedrzeć się na zakazany (podkreślę raz jeszcze, nie z braku zaufania, czy chęci ukrycia czegokolwiek, ale szacunku do siebie, a przede wszystkim tej drugiej osoby, która zwraca się do mnie) dla niej teren bez uprzedniej konsultacji, to ja po prostu warczę i tyle ;-)
mozgh [ Legionista ]
Można założyć hasło na odblokowanie klawiatury ;)
smuggler [ Patrycjusz ]
Ja bym sam sobie wyslal SMS o tresci (albo kogos poprosil)
Moja droga, czytajac moje SMS dowodzisz tylko tego, ze nie masz do mnie zaufania, a ja moze nie dokonalem najlepszego wyboru. A zanim strzelisz focha, to pamietaj, ze gdybys nie czytala cudzej korespodnencji to bys tego o sobie nie poczytala...
Albo cosik takiego.
Attyla [ Flagellum Dei ]
paudyn
Kwestia umowy powiadasz? hmmm. Ile stron ma twoja? Standardowo dwie, czy może trójkącik jakiś albo pentagram?
Jaki sąd oznaczyliście dla rozstrzygania spraw spornych? Według jakiej procedury? Jak przy sporach majątkowych, czy może spraw z zakresu prawa rodzinnego i opiekuńczego? W sprawach nie uregulowanych działa Kc?
A może to procedura karna i spory będziecie załatwiać przy pomocy "refleksji prokuratorskiej" w obecności policjanta?
Paudyn [ Kwisatz Haderach ]
attyla
Ile stron ma twoja?
Tyle, ile trzeba, czyli w sam raz.
Standardowo dwie, czy może trójkącik jakiś albo pentagram?
Zdecydowanie pentagram.
Jaki sąd oznaczyliście dla rozstrzygania spraw spornych?
Wszystkie spory rozstrzygać będziemy w obecności zgromadzenia grupy najwyższych kapłanów.
Według jakiej procedury?
Wewnętrznej. No i tajnej. Nie mogę powiedzieć, wtedy musiałbyś powędrować na ołtarz ofiarny.
Lookash [ Senator ]
gdy takowa samoistnie próbuje wedrzeć się na zakazany (podkreślę raz jeszcze, nie z braku zaufania, czy chęci ukrycia czegokolwiek, ale szacunku do siebie, a przede wszystkim tej drugiej osoby, która zwraca się do mnie) dla niej teren bez uprzedniej konsultacji, to ja po prostu warczę i tyle
Poza tym, czytanie cudzych smsów bez uprzedniego zapytania o pozwolenie to już nie dzielenie się wszystkim, a objaw braku zaufania, co wszelkim związkom nie służy.
Zgoda, w sumie napisaliście o tym samym. Ja bym po prostu nie chciał usłyszeć od mojej połowy, że nigdy ale to nigdy nie czytaj moich mejli/smsów, bo nie. Gdy zwierza się jej ktoś w tajemnicy, chciałbym usłyszeć, że ktoś jej się w tajemnicy zwierzył, bez szczegółów, a nie "nie powiem ci, bo to nie twój interes/moja prywatność". Nie uważam, że zaufanie polegać ma na nie byciu ciekawym, co partner robił całą noc poza domem albo czemu zakrywa ekran telefonu, kiedy nad nim stajemy.
Paudyn [ Kwisatz Haderach ]
Lookash :: Jeśli słyszysz nagle tego typu deklarację, to w sumie faktycznie brzmi to dość dziwnie ;-)) Ja podchodzę do tego inaczej. Z góry zakładam, że telefon/mail/komunikator mojej partnerki to własność JEJ, a nie NASZA. W związku z tym z definicji nie dotykam się do jej łącznika ze światem. Owszem, jeśli rzuci hasło "misiek, sprawdź, co ktoś chce ode mnie/odbierz i powiedz, że oddzwonię", to ja to zrobie, ale i tak niechętnie. Wyznaję zasade, że skoro wymagam czegoś dla siebie, to odpłacam takim samym kredytem zaufania oraz prywatności. Jest to dla nas kwestia oczywista, więc deklaracja, którą przytoczyleś, staje się zbędna, a zarazem brzmi własnie dziwnie, gdy już sie pojawia :-)))
Nie uważam, że zaufanie polegać ma na nie byciu ciekawym, co partner robił całą noc poza domem albo czemu zakrywa ekran telefonu, kiedy nad nim stajemy.
Nie no, nie popadajmy w skrajności :-))))
Attyla [ Flagellum Dei ]
Paudyn
No dobra. Teraz napiszę tak, żebyś nie musiał myśleć:D
Tam gdzie jest uczucie nie ma miejsca na umowy. Uczucie zna tylko jedną zasadę: wszystko albo nic. Tam, gdzie jesteś w stanie negocjować warunki ................. (tu sobie wstaw nazwę tego czegoś), tam nie ma uczucia. No chyba, że uczuciem nazwiesz także relację "łączącą" prostytutkę ze swoim klientem. Różnica jest nieistotna i dotyczy tylko tego, że w układzie samiec - prostytutka nie ma żadnych niedomówień. On chce zaspokoić chuć a ona chce zarobić.
Długo zastanawiałem się nad istotą relacji w konkubinacie i jedyne, co do czego byłem pewny w 100% było to, że w konkubinat miał być panaceum na pęknięcie pomiędzy tym co jest i tym co być powinno w odniesieniu do miłości. Po prostu "oświeceni" kretyni wymyślili sobie, że skoro małżeństwo oznacza po pewnym czasie rutynę i przyzwyczajenie, to jedyną metodą na usunięcie tego efektu jest pewności, czyli stabilności. Ci kretyni oczywiście nie zastanawiali się nad konsekwencjami, jakie ponieść będzie musiało potomstwo, bo jedynym, co ich było w stanie zająć to zbudowanie relacji zaspokajającej żądze.
No i zbudowali coś takiego. Kobiety interesują się wyłącznie tym by się podobać a faceci interesują się tym, by "wyrwać" jak najwięcej "lachonów". Instumentalizacja relacji nikogo nie martwi, bo przecie chodzi tylko o orgazm.
promyczek303 [ sunshine ]
Dziewczyna czyta moje SMSy
Prawidłowo. Kontrola musi być, bo wiadomo, że facet to świnia.
gromusek [ keep Your secrets ]
prywatnosc i zaufanie swoja droga ale kontrolowac trzeba :)
Kasuj smsy ktorych nie powinna widziec i tyle
_MaZZeo [ Senator ]
Attyla alert!
Każdy ma prawo do prywatności, nawet w związku. Jak ktoś sobie nie życzy żeby czytać jego korespondencję, to powinno się to uszanować. I nieważne kogo to sie tyczy, czy kolegi, czy dziewczyny czy kogokolwiek. To że ktoś zabrania tego w związku nie znaczy od razu, że ma coś do ukrycia, albo, olaboga, zdradza partnera/partnerkę z jakimś fagasem/inną dupą. Nie wiem, może to ja w ten sposób zostałem wychowany, ale cudzych korespondencji po prostu nie czytam, a jeżeli już to zrobię, to potem czuję się z tym nieswojo.
A co do autora - dziewczyna wchodzi ci na głowę. Jak będziesz dalej na takie rzeczy pozwalał, to w końcu ci na nią nasra.
Lookash [ Senator ]
mazeo -- Jeżeli ktoś zabrania ci czytać smsa/maila, to nie znaczy, że ma coś do ukrycia? Kpisz? ;] Przeczytaj jeszcze raz, co napisałeś, to jest sprzeczne logiczne. A może ja jestem dziwny i są inne powody, dla których ktoś może zabronić komuś takiej lektury? Żeby była jasność: słowa "ukrywać" używam w sensie "chować coś przed czyimś wzrokiem/wiedzą", może to trzeba wyjaśnić dosadnie ;]
_MaZZeo [ Senator ]
Lookash --> a dla mnie to jest jasne. Nie mam nic do ukrycia jeśli chodzi o korespondencję. Bo co tu ukrywać? Nic złego w nich nie ma. Nie chcę tylko żeby ktoś inny to czytał bo to MOJE sprawy, a nie cierpię jak ktoś się wtrąca w moje życie. Powtarzam - może to kwestia wychowania, bo sam nie zaglądam do czyjejś korespondencji, bo uważam to za niekulturalne/niestosowne, tak samo życzę sobie zaglądania do mojego telefonu czy archiwum gg.
Api15 [ dziwny człowiek... ]
A mam takie pytanie. Czy w rozmowach na żywo z kimś, wypraszacie z pokoju swoje połówki bo chcecie sobie z kimś pogadać?
Lookash [ Senator ]
mazeo -- Spoko, to jest kwestia zasad i tego nie neguję. Ja też nie pcham rąk w coś, co nie jest moje. Ja o czymś trochę innym mówię. Ja się zastanawiam, czy w poważnym związku na zawsze, o którym chyba każdy marzy, mogą być rzeczy tylko czyjeś. Na przykład pokój faceta, który jest tylko jego i nie wolno do niego nikomu wchodzić. Oczywiście nie dlatego, że chce coś tam ukryć, tylko dla jakiejś dziwnej potrzeby posiadania tylko i wyłącznie swojego pokoju ;] Ktoś powie, że to nie ten sam kaliber, co archiwum gg, czy skrzynka mejlowa, ale jakby rozbić to na części pierwsze, to wychodzi na to samo.
smuggler [ Patrycjusz ]
Api15 - nie, mowie "sorki, musze chwilke pogadac" i sam wychodze. Tak samo jak zamykam drzwi do toaley gdy ide nie tylko sie wyproznic ale i chocby umyc zeby. Ja po prostu MUSZE miec jakas sfere prywatnosci, taka "szuflade", ktora jest MOJA i tylko moja. Trzeba miec swoj kawalek podlogi i swoja "jaskinie" gdzie mozna pobyc samemu, tak w sensie doslownym jak i przenosnym. Niedlugo pewnie trzeba bedzie myslec na glos, zeby nie bylo ze "cos ukrywam". Tez cos...
Lookash [ Senator ]
To, że się zamyka drzwi podczas defekacji wynika ze wstydu, jaki ta czynność w nas wywołuje, a nie jakąś tam potrzebą prywatności. Zakładanie haseł na komórki może spowodowane jest tym samym? ;] Przejdzie ci to zamykanie drzwi na starość, kiedy zwieracze nie będą już pierwszej młodości. No offence, taka prawda.
Lilus [ Feline da Housecat ]
Lookash - Ja tego nie muszę słyszeć ani mówić, po prostu uważam, że nieczytanie cudzej korespondencji, nawet, jeśli chodzi o partnera, po prostu oczywiste samo przez się. Nigdy nie zdobyłabym się na przeglądanie po kryjomu cudzego telefonu, uważam, że to niekulturalne, czy wręcz żałosne. Wolę o wszystkim pogadać wprost. Ty masz swoje zasady, inni mają swoje, związek to też umowne i indywidualne pojęcie "szczęścia" i "uczciwości".
Ponadto, jak zauważył Paudi, popadłeś w skrajność, pewna swoboda nie równa się ignorancji, to też powinno być oczywiste.
Ja nie wymuszam na partnerze mówienia mi o wszystkim, ale jeśli chce, to sam powie, między innymi od tego mnie ma, a nie wyłącznie od zaspokojenia chuci. Szanuję to, że niektóre sprawy woli zachować na siebie, na przykład zwierzenia dotyczące rozpadu związku *jego* przyjaciółki. Podobnie rzecz ma się do esów.
Poza tym ciężko mi wierzyć, że wielki między-innymi-prawnik próbuje zanegować osobistymi poglądami na temat idealnego związku konstytucyjne prawo do tajności komunikowania się. Nie wszystkie związki muszą mieścić się w *twoich* ramkach "idealności". Pewne granice lub ich brak to indywidualny układ, ważne, żeby osiągnąć wielce przydatny w związku kompromis. Jeśli zatem Petitowi przeszkadza czytanie jego esów, a panna mimo wszystko to robi, to kompromisu nie ma.
Api15 - w towarzystwie absolutnie nie, jeśli idziemy razem. A jeśli ktoś chce się zwierzyć w tajemnicy, to druga połówka ze zwykłego szacunku i ograniczenia swojej wścibskości to uszanuje. Za dobrze trafiłam/jestem naiwna, czy co? :)
Lookash [ Senator ]
Lilus -- Żebym dobrze został zrozumiany: ja nie usprawiedliwiam pokątnego czytania sms-ów, uważam w tej kwestii to samo, co wy. Ja sobie tylko filozofuję i próbuję sobie wytłumaczyć, skąd w ludziach potrzeba "prywatności" w związku. Dla was to może samo tłumaczące się, intuicyjne pojęcie, a ja przy okazji tego tematu mam swoją zagwozdkę. Atylla jest chyba jedyny, który tą bardziej filozoficzną stronę tutaj poruszył, ale forumowe uprzedzenia i w sumie jego styl pisania przekreślają jakąkolwiek z nim wymianę zdań przez ogół, z tego, co widzę.
Paudyn [ Kwisatz Haderach ]
Attyla
No dobra. Teraz napiszę tak, żebyś nie musiał myśleć:D
U mnie nazywa się to "konkretnie i na temat", ale jeśli wolisz, możemy używać twojej nomenklatury :-D
Tam gdzie jest uczucie nie ma mowy na umowy. Uczucie zna tylko jedną zasadę: wszystko albo nic.
Strasznie zaborcza i uprzedmiatawiająca zasada, która sugeruje, że partner jest naszą własnością. Wybacz, ja preferuję inne w swoim związku, bo wiążę się z podmiotem, a nie przedmiotem.
Tam, gdzie jesteś w stanie negocjować warunki ................. (tu sobie wstaw nazwę tego czegoś), tam nie ma uczucia.
Rób tak jak chcę, bo inaczej mnie nie kochasz. Skąd ja to znam... :-D Sprytne, ale takie numerki to juz nie ze mną. Wydawało mi się, że dałem ci to jasno do zrozumienia poprzednim postem, ale jak widać na wydawaniu się skończyło :-D
No chyba, że uczuciem nazwiesz także relację "łączącą" prostytutkę ze swoim klientem.
Nie oglądałeś Pretty Woman? :-D
Różnica jest nieistotna i dotyczy tylko tego, że w układzie samiec - prostytutka nie ma żadnych niedomówień.
Obiecaleś pisać tak, żebym nie musiał myśleć :-D Pozwolę sobie na brzydką odpowiedź, bo pytaniem, na pytanie. Czy jeśli uznamy, że kolor zielony przypisujemy Maluchowi, a czerwony Mercedesowi, to oznacza, że zielony Mercedes jest już mniej Mercedesem, a bardziej Maluchem i odwrotnie? :-P No i dlaczego zasada ta ma działać ewentualnie tylko w jedną stronę? Tak tak - ten miecz ma wbrew pozorom dwa ostrza.
Długo zastanawiałem się nad istotą relacji w konkubinacie i jedyne, co do czego byłem pewny w 100% było to, że w konkubinat miał być panaceum na pęknięcie pomiędzy tym co jest i tym co być powinno w odniesieniu do miłości.
Jeśli miłość utożamiasz z papierem, to zapewne masz rację.
Ci kretyni oczywiście nie zastanawiali się nad konsekwencjami, jakie ponieść będzie musiało potomstwo
Bo nad tymi konsekwencjami mają zastanowić się rodzice i zrzucenie odpowiedzialności na bliżej nieokreślonych "oświeconych" kretynów nie jest metodą. Zawsze możesz wprowadzić przymus hajtania się, w przypadku chęci posiadania potomstwa. Pytanie tylko, czy odpowiedzialność rodzicielska ma być kwestią samoświadomości zainteresowanej pary, czy też kwestią przymusu administracyjnego? Swoją drogą ja też wolę, gdy dziecko ma ustabilizowaną sytuację rodzinną i w momencie, gdy zdecyduję się na takowe, na pewno zgodzę się również na zawarcie związku małżeńskiego (do którego notabene mi nie spieszno :>).
SpaceCowboy [ Jenerał ]
Jak nie chcesz pogadac, to niech jakas Twoja kolezanka, albo ktos inny kto ma dwa numery napisze Ci smsa w tresci podajac link do tego watku plus adnotacje 'wejdz koniecznie'. Osobe czy tez numer ten zapisz pod nazwa 'seksowna kocica'.
Lookash [ Senator ]
Strasznie zaborcza i uprzedmiatawiająca zasada, która sugeruje, że partner jest naszą własnością. Wybacz, ja preferuję inne w swoim związku, bo wiążę się z podmiotem, a nie przedmiotem.
Nie masz racji. A jeśli już, to obie strony w takim zaborczym na pozór związku uważają, że druga strona jest ich własnością. Generalnie więc nikt nie jest pokrzywdzony, więc co w tym złego? Można też to trochę odwrócić i uznać, że nie chodzi o panowanie nad kimś, tylko oddanie się komuś. Obie strony uznają, że druga strona jest dla nich wszystkim, materialnie mówiąc, są cali ich. Co w tym złego?
Dolewamy oliwy do ognia, dolewamy ;]
Api15 [ dziwny człowiek... ]
smuggler - Nie znam Cię. Ale pewnie jesteś już "złapany w sieć" :) Dlatego w małżeństwie takie "moje sprawy" są codzienności, czymś normalnym. Tylko czy to jest na prawdę takie dobre?
Niedlugo pewnie trzeba bedzie myslec na glos, zeby nie bylo ze "cos ukrywam". Tez cos...
Ale tu trochę mieszasz.
Lilus - Ale tu chodzi o zwykle rozmowy, a nie zwierzanie się przyjaciół. Ale z tym masz rację, druga osoba powinna to uszanować.
Lilus [ Feline da Housecat ]
Lookash - przyznam, że Twoje "Ja bym po prostu nie chciał usłyszeć od mojej połowy" odebrałam jako osobiste nadanie sobie przywileju do monitorowania korespondencji drugiej osoby, skoro jest się w związku. Od posta [75] widać to "filozofowanie", co z resztą podkreślasz. Fakt, napisałeś w w [78] o "nienegowaniu". Ja nie neguję twojego pojęcia prywatności a wstydu, bo z tym mogę się zgodzić. Odpisałam na to "nadawanie sobie przywileju". Hmm, jak poobserwować i posłuchać, to są ludzie, dla których ów przywilej to oczywistość.
Co do potrzeby prywatności - jak byk napisano, o co chodzi.
Dolewaj tej oliwy, może wyciągniesz kolejne przyczyny :)
Co do Attyli, skoro pisząc przyrównuje sytuację do swojego związku i przywołuje na przykład związek Paudyna, to ciężko to odebrać jako suche filozofowanie, a wymiana poglądów odbywa się na płaszczyźnie "bo ty, bo ja" ;)
Akurat Attyla nie da się zignorować i pominąć w dyskusji:)
Api - to ci odpisałam, że nie, przecież w zwykłych rozmowach nie ma nic do ukrycia i nie narusza to prywatności :)
Paudyn [ Kwisatz Haderach ]
Lookash
Ja sobie tylko filozofuję i próbuję sobie wytłumaczyć, skąd w ludziach potrzeba "prywatności" w związku.
Chociażby z powodów, o których pisałem w poście [64]. Poza tym pomimo symbolicznej jedności w związku, wciąz jest on tworzony przeze mniej lub bardziej zindywidualizowane jednostki, których współżycie opiera się na kompromisie. Jednych męczy on bardziej i szybciej, drugich mniej i wolniej, jeszcze innych wcale. Dlatego niektórym potrzebna jest tzw sfera prywatna, aby zregenerować baterie. Nie przypadkowo zaleca się parom spędzianie częsci wyjazdów osobno :-)
A jeśli już, to obie strony w takim zaborczym na pozór związku uważają, że druga strona jest ich własnością. Generalnie więc nikt nie jest pokrzywdzony, więc co w tym złego?
Nikt? A może oboje będą pokrzywdzeni w dłuższym okresie czasu, bo uduszą się wzajemnie wisząc na sobie? :> Generalnie znów odsyłam do posta [64] (To kwestia właśnie umowy pomiędzy dwiema osobami).
sparrhawk [ Mówca Umarłych ]
Dlatego w małżeństwie takie "moje sprawy" są codzienności, czymś normalnym. Tylko czy to jest na prawdę takie dobre?
Tak. A nawet więcej, małżeństwa, które są całe "wspólne", w którym małżonkowie wszystkim się dzielą, pozbawiają się jakiejkolwiek strefy własnej zwykle szybko źle się kończą. Albo rozpadem, kiedy jednej z osób przeszkadza to tak, że chce odejść albo takim stopniowym wypalaniem się związku.
Attyla [ Flagellum Dei ]
Mazzeo
Kiedyś ustaliliśmy już, że ruso był skretyniałym schizofrenicznym megalomaniakiem, więc daruj sobie cytowanie dogmatów z jego "objawienia".
Paudyn
Strasznie zaborcza i uprzedmiatawiająca zasada, która sugeruje, że partner jest naszą własnością.
Zaborcza - tak. Taka jest miłość. Uprzedmiotawiająca - nie. Jeżeli uważasz się za własność swojej żony, to trudno twierdzić, byś ją traktował przedmiotowo.
Twój kłopot polega na tym, że jedyną perspektywą jaką dostrzegasz i akceptujesz jest perspektywa twojego JA: Jeżeli ona podporządkuje się tobie, to OK, jeżeli nie - to się pozabijacie. Widzisz - niezależnie od tego czy będziesz patrzył na "swoją" (słowo "swoją" w kontekście tego co napisałem wyżej ma zupełnie inną treść niż w kontekście relacji, na które ja się powołałem) jako na podległą czy jako niezależną, to ZAWSZE będzie ona w takim układzie przedmiotem - rzeczą.
Gdy będzie podległa, to będzie "twoja" w znaczeniu niewolnicy a gdy będzie niezależna, to będzie "twoja" w znaczeniu lalki dmuchanej/prostytutki/dziwki/samicy.
W zasadzie według perspektywy "JA" tylko twoja "relacja" z twoją ręką nie będzie rodziła takich konsekwencji. W końcu nie bez kozery mówi się, że "najlepsza baba to własna graba". (przepraszam za wulgaryzm)
To o czym piszę polega na tym, że TY winieneś uważać się za JEJ własność a ONA winna uważać się za własność TWOJA. Tyle tylko, że w obecnym świecie wszechogarniającego narcyzmu może to być trudne, by przestać wreszcie myśleć w kategoriach JA i zacząć myśleć w kategoriach ONA.
Tak tak - ten miecz ma wbrew pozorom dwa ostrza.
Jeżeli chcesz to widzieć jako miecz a relacje między kobietami i mężczyznami według marksistowskiej zasady walki klas (teraz to się nazywa chyba gender wars), to mogę tylko rozłożyć ręce w geście bezradności.
Jeśli miłość utożamiasz z papierem, to zapewne masz rację.
Jeżeli uważasz, że książka nie musi mieć treści to masz rację. Tyle tylko, że niewiele wtedy będzie się ta książka różniła od rolki papieru toaletowego.
Bo nad tymi konsekwencjami mają zastanowić się rodzice
Rodzice rzadko tworzą doktryny utopii. Za to często wdrażają szablony, które im się zaszczepiło w ramach realizacji utopii.
Zawsze możesz wprowadzić przymus hajtania się, w przypadku chęci posiadania potomstwa.
Ja mam coś wprowadzać? Nie jestem Bogiem. Zresztą jeden Bóg już jest i to On stwierdził, że nie należy pożądać żony bliźniego swego ani żadnej rzeczy, która jego jest.
I popisuj się tu sofistyką, bo ci odpowiem, że w czasach, gdy Bóg ustanowił prawo niezamężne dziewczęta nie były ex definitione wychowywane na dziwki.
Pytanie tylko, czy odpowiedzialność rodzicielska ma być kwestią samoświadomości zainteresowanej pary, czy też kwestią przymusu administracyjnego?
Z nas dwóch to ty jesteś totalistą. Mi nawet do głowy nie przyszło, żeby biurwy wtryniały się do spraw rodzinnych.
Swoją drogą ja też wolę, gdy dziecko ma ustabilizowaną sytuację rodzinną i w momencie, gdy zdecyduję się na takowe
Gdy "się zdecydujesz" powiadasz? A w jaki sposób to zrobisz jeśli łaska? Złożysz zamówienie z dostawą do domu? Pocztą lotniczą? :D A może zrobisz małe abrakadabra?
Nie twierdzę, że nie będziesz miał dzieci. Twierdzę, że posiadanie dzieci i decyzja mają ze sobą tyle wspólnego co pięść z okiem - tzn oko może wypłynąć, jeżeli je trafisz pięścią.
Jak jednak ludzie lubią bajki. Może tylko nowoczesne bajki nie używają słowa "abrakadabra" a "decyzja" i nie "za górami, za lasami" a "postęp".
Tomasij ZaYceV [ Konsul ]
Jeśli dizewczyna czyta Twoje smsy to znaczy, że nie jest wychowana. Ja bym sobie dał z nią spokój.
roland_ [ Pretorianin ]
kochamy się(podobno) ... :-)))
Ja bym ją rzucił.
A tak na poważnie - nie możesz z nią poważnie pogadać albo zablokować telefonu?
Silvestris [ Pretorianin ]
Moze jej sie zapytaj po co to robi? Czy boi sie ze ja zdradzasz. Bedzie jej glupio i powinna przestać
Garret Rendellson [ Szlachcic ]
Rzuć w nią truskawką lub pokaż jej ten wątek
Paudyn [ Kwisatz Haderach ]
Attyla
Jeżeli uważasz się za własność swojej żony, to trudno twierdzić, byś ją traktował przedmiotowo.
Jeśli natomiast to ją uważam za własność, to już tak trudno nie jest :-))) Chociaż rozumiem, że dla niektórych traktowanie się w ten sposób jest kwintesencją miłości małżeńskiej, więc nie narzucam nikomu swojej filozofii, tak samo jak nie życze sobie, aby ktoś narzucał mi swoją :>
Twój kłopot polega na tym, że jedyną perspektywą jaką dostrzegasz i akceptujesz jest perspektywa twojego JA
ORLY? :-D (vide Znam i respektuję tylko jeden rodzaj związku między mężczyzną i kobietą - małżeństwo.).
To o czym piszę polega na tym, że TY winieneś uważać się za JEJ własność a ONA winna uważać się za własność TWOJA.
Problem w tym, że JA się za jej własność nie uważam.
Tyle tylko, że w obecnym świecie wszechogarniającego narcyzmu może to być trudne, by przestać wreszcie myśleć w kategoriach JA i zacząć myśleć w kategoriach ONA
Ależ myslę w kategori ONA. ONA nie jest moją własnością i ONA nie powinna uważać się za moją własność (inna sprawa, jak sama zechce się postrzegać). Twój problem polega na tym, że perspektywę ONA postrzegasz jednotorowo.
Jeżeli chcesz to widzieć jako miecz a relacje między kobietami i mężczyznami według marksistowskiej zasady walki klas (teraz to się nazywa chyba gender wars), to mogę tylko rozłożyć ręce w geście bezradności.
Ja wcale nie pisałem o mieczu odnośnie relacji kobieta-mężczyzna, ale odnośnie jednostronnego odnoszenia względem siebie dwóch rzeczy, bo tak ci wygodniej. Czekałem jeno tylko, kiedy przywołasz w moim kontekście Marksa, no i mnie nie zawiodleś :-D Dziwki tez już były, to kiedy Russo? :> (wybacz, nie mogłem sobie odmówić :-P)
Jeżeli uważasz, że książka nie musi mieć treści to masz rację. Tyle tylko, że niewiele wtedy będzie się ta książka różniła od rolki papieru toaletowego.
Od kiedy o treści w miłości decyduje papier? To dopiero jest sprowadzenie całości do postaci srajtaśmy... Nic tylko podetrzeć się i wyrzucić.
Ja mam coś wprowadzać? Nie jestem Bogiem.
Uffff...
No i w kontekście dalszej części wypowiedzi musiałbyś jednak sprecyzować słowo dziwka, aczkolwiek przeczytawsze niejedną dyskusję z twoim udziałem chyba mam jakiś tam obraz takowej persony w twoim rozumieniu :>
Z nas dwóch to ty jesteś totalistą. Mi nawet do głowy nie przyszło, żeby biurwy wtryniały się do spraw rodzinnych.
A w jaki sposób to zrobisz jeśli łaska?
Pokombinuj. Na początek coś takiego:
Nie twierdzę, że nie będziesz miał dzieci.
Ja sam nie twierdzę, że będę je miał :-))))
Twierdzę, że posiadanie dzieci i decyzja mają ze sobą tyle wspólnego co pięść z okiem
Twierdż sobie co ci się podoba, chociażby że Ziemia jest płaska, a Słońce krąży dookoła niej :-)))
Fajnie się dyskutuje, aczkolwiek z punktu widzenia przekonania kogoś do czegoś jest to dyskusja jałowa, więc ja już zakończę swoje "wypociny" z nadzieją, że nawet jeśli nie zrozumiesz innych światów niż twój, to może chociaż przyjmiesz do wiadomości ich istnienie :-D
Paudyn [ Kwisatz Haderach ]
Attyla [ Flagellum Dei ]
Paudyn
Jeśli natomiast to ją uważam za własność, to już tak trudno nie jest
Dlatego cały czas piszę o gwałceniu świata swoim "ja". Perspektywa kartezjańska to jest właśnie "ja". Tymczasem to "ja" nie ma tu żadnego znaczenia.
Jeżeli kogoś kochasz, to jedyne co to może zrobić to złożyć siebie w ofierze ukochanej osobie. Jeżeli zaś zwracasz uwagę wyłącznie lub głównie na "ja" i jedynym co potrafisz to żądać ofiar a nie je składać, to jej nie kochasz a jesteś z nią dla spodziewanych profitów. Dlatego napisałem, że koncentracja na sobie w "miłości" to wymaganie od osoby, o której twierdzisz, że ją kochasz by kochała ciebie co najmniej tak samo jak ty kochasz siebie. By okazywała ci uwagę i czułość. Jest to dokładnie ta sama postawa, jaką ma odwiedzający domy publiczne.
tak samo jak nie życze sobie, aby ktoś narzucał mi swoją :>
Nikt ci nic nie narzuca. Twoje życie - twój wybór. Choć niekoniecznie musi mi się to podobać. Gdy zaś mi się nie podoba - mówię o tym. Ty to możesz przyjąć, wzruszyć ramionami albo być agresywnym wobec mojej postawy. Przyjąłeś wzruszenie ramionami.
Twój problem. Ja tylko chciałem pomóc.
Problem w tym, że JA się za jej własność nie uważam.
Bo jej nie kochasz a akceptujesz jej towarzystwo ze względu na spodziewane korzyści.
Ależ myslę w kategori ONA. ONA nie jest moją własnością i ONA nie powinna uważać się za moją własność
To nie jest myślenie jej potrzebami. Pisząc ona cały czas masz na myśli "ja". JA jej nie zawłaszczam, więc spodziewam się, że ona nie będzie zaborcza wobec mnie. Tu punktem wyjścia jest to, że TY chcesz mieć część życia, którego ona nie będzie świadkiem. Innymi słowy chcesz temporalnej separacji na czas załatwiania SWOICH spraw.
ale odnośnie jednostronnego odnoszenia względem siebie dwóch rzeczy, bo tak ci wygodniej.
Na tym właśnie polega marksizm. Na dzieleniu tego co podzielone nie było i na budowaniu negatywnych emocji po jednej ze stron. Małżeństwo nie ma spraw "twoich" i "jej". Małżeństwo ma sprawy swoje (czyli was obydwojga). Twierdzenie, że są sprawy "twoje" i "jej" implikuje istnienie między nimi granicy, której kształt przebiega zgodnie z interesami stron. Zauważ - stron. Stron, z których jedna będzie się zawsze uważała za wykorzystywaną czy wyzyskiwaną - żadna różnica.
Innymi słowy podasz żonie szklankę wody o ile nie zaszkodzi to "twoim" interesom.
Prymitywne myślenie prymitywnych ludzi leżące u fundamentu każdego rozwodu.
Od kiedy o treści w miłości decyduje papier? To dopiero jest sprowadzenie całości do postaci srajtaśmy... Nic tylko podetrzeć się i wyrzucić.
Ty - jak widzę - masz spore problemy z myśleniem. Gdzie ja cokolwiek wartościowałem? Gdzie ja napisałem, co jest "ważniejsze"??? Ja tylko napisałem, że treść, by zaistniała musi posiadać swoją formę. Może ty sobie wyobrażasz czytanie nienapisanej i niewydrukowanej książki ale moim zdaniem to utopia i idiotyzm.
sprecyzować słowo dziwka,
co tu precyzować? Oto słownikowa definicja:
1. obraźl. «o kobiecie, której postępowanie uważa się za niemoralne lub oburzające»
2. posp. «prostytutka»
Czyli prościej - panienka, która nie dbając o możliwe konsekwencje (zwłaszcza o los ewentualnego potomstwa) oddaje się przygodnym chłopcom. Może być za pieniądze albo za "darmo" - niewielka różnica.
Oczywistą konsekwencją takiej postawy są niechciane dzieci. Skoro ona chciała sobie "tylko" pokopulować, to dziecko pojawia się tu ni g ruchy ni z pietruchy. Jeszcze przed wojną tego typu "myślenie" występowało u kobiet o których można powiedzieć wszystko poza tym, że są porządne.
Zresztą środki antykoncepcyjne są produktem "konieczności" wynikającej z puszczania się na lewo i prawo. Nawet nie chodzi o ilość i "używanych" penisów i vagin. Chodzi wyłącznie o perspektywę ograniczoną do "ja". Ktoś, kto wykonuje tego typu działania myśląc wyłącznie o sobie i ignorując wszelkie - także wynikające z istoty podejmowanych działań - skutki zasługuje jedynie na potępienie.
Nie odnosiłem się do pytania, lecz do użycia w nim słowa "somoświadomość" - cokolwiek miałoby to oznaczać (chciałbym tylko zauważyć, że heideggerowskie Dasein - jeżeli o to co chodziło - a sądzę, że tak - występuje jedynie w chwili śmierci, gdy następuje ostateczne zerwanie wszelkich więzi ze światem)
Pokombinuj. Na początek coś takiego
Przepraszam cię najuprzejmiej, ale to jest sposób na NIE POSIADANIE dzieci. Tego typu działania podejmowały jeszcze do niedawna tylko prostytutki i puszczalskie. Normalny człowiek jeżeli już współżył to przyjmował "co Bóg da".
Twierdż sobie co ci się podoba, chociażby że Ziemia jest płaska, a Słońce krąży dookoła niej :-)))
Przykro mi ale w odniesieniu do tej kwestii, to ty twierdzisz, że Ziemia jest płaska i znajduje się na pancerzu olbrzymiego żółwia.
Fajnie się dyskutuje, aczkolwiek z punktu widzenia przekonania kogoś do czegoś jest to dyskusja jałowa,
W ten sposób k a ż d a dyskusja jest jałowa.
barteqq [ world in conflict ]
[8] ]:->
[97] gratz
jagged_alliahdnbedffds [ Rock'n'Roll ]
Miodki, kur*a - zróbcie konferencję i tam sobie dogadujcie, bo tutaj i tak nikt tego nie czyta...
Caine [ Książę Amberu ]
Attylo: offtopicowo - jakie są Twoje poglądy na stosowanie intercyzy? jeśli masz ochotę, możesz odpowiedzieć na maila [email protected]
jagged_alliahdnbedffds [ Rock'n'Roll ]
[100] :: Właśnie zapewniłeś sobie bezpłatną, codzienną dostawę spamu :)
wi3dzmin [ Generaďż˝ ]
Prosta sprawa. Wyraźnie i dobitnie zabroń jej tego działania. To jest prywatna korespondencja i nic jej do tego. Jeżeli nie zdradziłeś ani nic z tych rzeczy to na jakiej podstawi ci grzebie w komórce?
Jeżeli takie coś nie poskutkuje to poważnie zastanów się nad zerwaniem z nią. Takie zachowanie wskazuje na chorobliwą zazdrość i kompletne brak zaufania. Następnym krokiem będzie robienie awantur na rzekome romanse w pracy, śledzenie cie na mieście, wąchanie koszul i nasyłanie detektywów.
Nie daj się ;)
Caine [ Książę Amberu ]
[101] jak Filip z konopi
Paudyn [ Kwisatz Haderach ]
Attyla
Nie wiem, czy zupełnie serio nie skumałeś znaczenia użytego przeze mnie słowa "papier" (formalizacja), analogii samochodowej (absurd opisywana uczucia małzeńskiego stosując jako punkt odniesienia... związek prostytutki i przenoszenia z niego wybranych cech, na dodatek w jedną stronę :-D), a nawet prostego przykładu z antykoncepcją (dowodzenia przez zaprzeczenie uczą na matematyce już w szkole średniej), czy też zrobiłeś to celowo, aby nie wyszło, że miłość tak naprawdę nie jest dla ciebie sferą sacrum.
Pisałem już także coś na temat składania siebie w ofierze w poście [83], ale sprytnie pominąleś moją uwagę :> Stąd między innymi bierze się JA i ONA jako kompromis, a nie poddanie, które tak usilnie propagujesz.
Właśnie dlatego uznałem, że czas skończyć, po prostu znudziło mi się dowodzenie, że tak naprawdę napisałem X, a nie Y, bo do tego zaczyna się to sprowadzać.
Caine
Właśnie ruszyła lawina... :-D
Blizzman [ Pretorianin ]
Atylla... pierwszy raz ją widzę. Więc to jest ta słynna Atylla :D Ja nie mogę... kurwa, normalnie szok!
zawsze się zastanawiałem co to za osoba i jeb... widzę ją w jakimś normalnym wątku. Hm, może jest taka popularna dlatego że pisze takie zajebiaszczo długie odpowiedzi?
gad1980 [ Generaďż˝ ]
jagged_alliahdnbedffds --> Jeśli czytanie dyskusji z udziałem Attyli Cię przerasta/nudzi/dyskredytuje to ich nie czytaj. Po prostu. Ja lubię sobie je poczytać bo to jeden z forumowiczów, od którego można się czegoś nauczyć. Choćby nawet człowiek uważał, iż jego poglądy to totalne dziwactwo. Ataki (nie wszystkie) na niego i jego kontrargumentacja to czasami całkiem miłe do poczytania rozprawki natury filozoficznej. To, że to jest forum o grach nie oznacza, że wszyscy będą pisać o grach, prosić o klik, zapodawać foty z imprez ze stosem Bolsów w tle itp itd
ps. Żeby nie było -> w hierarchii Attyli jestem 'dupkiem' aspirującym do tytułu 'megadupka' :)
Bullzeye_NEO [ Happy Camper ]
Nie jesteście małżeństwem, więc pewną prywatność mieć powinieneś. Z takim faszyzmem trzeba walczyć, skończy się tak, że zacznie odbierać telefony za Ciebie. : - )
NozZleZzZ [ Chor��y ]
Rzuć ją prywatność trzeba mieć. Nie zachowuje się odpowiednio
Attyla [ Flagellum Dei ]
Paudyn
Oderwanie formy od treści oznacza najpierw rozmycie a następnie utratę treści. To o czym piszę to dowód na prawdziwość tej tezy. Bezrozumne dążenie do miłości "prawdziwej", czyli równie intensywnej i emocjonującej przez cały czas jej trwania doprowadziło do zdegradowania miłości do czysto fizycznej fascynacji a jej cele do orgazmu. O tym pisałem i ty dobrze o tym wiesz.
Stąd to odwoływanie się do stosunku pomiędzy prostytutką a jej klientem. Małżeństwo - dzięki jego drastycznemu osłabieniu (np. poprzez wprowadzenie rozwodów, separacji itp środków a także akcję propagandową emencypującą konkubinaty a nawet quasizwiązki zboczeńców) nie jest tak popularne. Ponadto twa bez przerwy polegająca na bezprzykładnym nagłaśnianiu pojedynczych przypadków nagonka na rodzinę mająca na celu stworzyć negatywny jej stereotyp.
To co tu piszesz jest ewidentnym skutkiem tych działań. A twoje słowa pogłębiają jeszcze ten proces.
Małżeństwo jest sakramentem głównie dla tego, że ma stanowić formę dla wzajemnego poświęcenia się małżonków sobie wzajemnie i potomstwu. Nie jest to obecnie popularne. Popularne jest nie dawanie a branie. Nie odpowiedzialność ale beztroska i totalny egocentryzm.
Pisałem już także coś na temat składania siebie w ofierze w poście [83]
No to musisz napisać to raz jeszcze. Tym razem tak, bym i ja nie musiał myśleć:), bo jak dotąd nie widzę tam nic co mogłoby choć symbolicznie o poświęcenie zahaczać.
Blizzman
3 sprawy:
1. popraw no nieco język, jakim wypowiadasz się tak, by nie trzeba było sięgać do słownika łaciny podwórkowej.
2. błogosławieni ci, którzy nie mając nic do powiedzenia nie ubierają tego w słowa (i to jeszcze tak wulgarne w formie)
3. Attyla to imię a właściwie przydomek męski.
Damian1539 [ Ja tu tylko sprzatam ]
petit_beurre [ Level: 0 - Junior ]
Dziewczyna czyta moje SMSy
Na wstępie pragnę napisać, że specjalnie dla tego wątku założyłem nowe konto, ponieważ osoby, które zakładają takie wątki na forum nie maja później łatwego życia.
Przechodząc do sedna sprawy, irytuje mnie pewna rzecz. Mam dziewczyna, kochamy się(podobno) żadnej chorobliwej zazdrości itp. Ale ostatnio przyłapałem już chyba z 5 raz z kolei moją miłość na tym, że czyta mi SMSy w telefonie. Pewnie więcej razy to robiła, ale ja tego nie widziałem. Oczywiście nie prowadzę żądnych przymilnych korespondencji z innymi osobnikami płci przeciwnej, poza czysto szkolno-koleżeńskimi sprawami. Ale również z kumplami bardzo luźno, piszemy sobie na różne tematy i sam fakt , że moja luba to czyta, może przyprawiać o pewien dyskomfort. I co ja mam począć w takiej sytuacji, jakoś nie widzi mi się opieprzyć moją dziewczynę za to, że to robi, ale tez trzeba jakoś zadziałać. Ja z okresu czytania cudzych korespondencji wyrosłem w końcu już parę dobrych lat temu.
Polece Ci jedno , po prostu porozmawiaj z Nia wytlumacz jej ze Ci sie to ''nie podoba'' ze jej nie oklamujesz , rozumiem Cie bo sam mialem taki ''okres w zyciu''. Pozdrawiam
Blizzman [ Pretorianin ]
A mam to gdzieś Atyllo. Cieszę się ze cię widzę i tyle, ale chętki do dyskusji nie mam w ogóle. Z reszta przekleństwa to przekleństwa: prawo ich nie zabrania. A ze się nie podoba to nie czytaj. Może i przeklinam najwięcej na forum, no ale co z tego? Nikogo w końcu nie obrażam, prawda?
halfmaniac [ Dr. Freeman ]
Nikogo w końcu nie obrażam, prawda?
Nieprawda. Niektórzy ludzie są bardzo wyczuleni na takie sprawy i bardzo ich to irytuje. Szczególnie, gdy ktoś się tak wyraża w publicznym miejscu, a tym bardziej gdy jakiś małolat odnosi sie tak do kogoś starszego. Nie mówię, że nigdy nie używam tego typu słów, ale mnie bardzo irytuje, kiedy słyszę jakąś rozmowę i zamiast przecinka jest słowo "ku*a" albo jeszcze jakieś inne...
Niektórzy mogą to wziąć za poważną obrazę...
Jeremy Clarkson [ Prezenter ]
Podziwiam Attylę że che mu się tyle pisać, jak by podsumować kto napisał największa ilość znaków on by wygrał nie mając żadnej konkurencji.
gad1980 [ Generaďż˝ ]
Jeremy Clarkson --> Attyla to człowiek niezwykle oczytany. Na pewno zawodowo dużo pisze. Zatem odpowiadanie na posty na tym forum to zapewne dla niego coś w rodzaju 'przerwy na kawę'. Trening czyni mistrza ;-) (Proszę nie dopatrywać się tu żadnej ironii)
Attyla --> Ta co piszesz tutaj nt. związku kobiety i mężczyzny to coś co w moich poglądach wykrystalizowało się po jakimś czasie... Jeśli Cię dobrze zrozumiałem to jest tak - wszystko na maxa. Nie ma półśrodków. Tak jest też np. w kwestii zaufania. Miałem kiedyś przyjemność jeździć na obozy kajakowe z mocno teraz znienawidzonym księdzem Oko (tym od '10 argumentów przeciw' z Wybiórczej) i muszę powiedzieć, że jego wykłady mocno wpłynęły na moje pojmowanie związku kobiety i mężczyzny. Czym jest małżeństwo. I choć za te poglądy człowiek może być wyśmiany to TO DZIAŁA. Mówię o tym jako wieloletni praktyk ;)
Attyla [ Flagellum Dei ]
gad
To, że używasz mojego moda nie nakłada na ciebie obowiązku kadzenia mi:)
Jeśli Cię dobrze zrozumiałem to jest tak - wszystko na maxa. Nie ma półśrodków.
Bardzo dobrze mnie zrozumiałeś. Kochać nie można "przez pół", więc miłość nie znosi półśrodków.
To, co opisuje Paudyn jest, z całym szacunkiem, kochaniem nie jej a siebie, do realizacji którego celu ona jest tylko narzędziem.
Miałem kiedyś przyjemność jeździć na obozy kajakowe z mocno teraz znienawidzonym księdzem Oko (tym od '10 argumentów przeciw' z Wybiórczej) i muszę powiedzieć, że jego wykłady mocno wpłynęły na moje pojmowanie związku kobiety i mężczyzny.
Znasz Oko? Ja coraz bardziej mam wrażenie, że znam tych, których znać nie powinienem:) Po jego tekstach sądzę, że facet umie używać narządu mowy:) Co prawda jego myślenie skażone jest totalizmem narodowym, ale cóż... Nobody perfect:)
I choć za te poglądy człowiek może być wyśmiany to TO DZIAŁA. Mówię o tym jako wieloletni praktyk ;)
Nie może, a z pewnością zostanie. Dziwię się, że tu nie pojawili się jeszcze etatowi prześmiewcy.
I nie mów, że to działa, bo wpadasz w pułapkę instrumentalizmu. Po prostu możesz w ten sposób koncentrować się na i podniecać technikami obłaskawiania domowego potwora:D zapominając o najważniejszym.
Kłopot tylko w tym, że pornografia i cała reszta tego rynkowego szmelcu odsłaniającego cielesność kobiecą czynią wrażenie, że kobieta nie jest nie do zastąpienia a nasza niekoniecznie musi być wyjątkowa i jedyna w swoim rodzaju. Co więcej, trudno się przed tym obronić.
I na koniec: mogę cię zapewnić, że działa wszystko, co ma w sobie Boga.
Belert [ Senator ]
Tam gdzie jest uczucie nie ma miejsca na umowy. Uczucie zna tylko jedną zasadę: wszystko albo nic. Tam, gdzie jesteś w stanie negocjować warunki ................. (tu sobie wstaw nazwę tego czegoś), tam nie ma uczucia. No chyba, że uczuciem nazwiesz także relację "łączącą" prostytutkę ze swoim klientem. Różnica jest nieistotna i dotyczy tylko tego, że w układzie samiec - prostytutka nie ma żadnych niedomówień. On chce zaspokoić chuć a ona chce zarobić.
Długo zastanawiałem się nad istotą relacji w konkubinacie i jedyne, co do czego byłem pewny w 100% było to, że w konkubinat miał być panaceum na pęknięcie pomiędzy tym co jest i tym co być powinno w odniesieniu do miłości. Po prostu "oświeceni" kretyni wymyślili sobie, że skoro małżeństwo oznacza po pewnym czasie rutynę i przyzwyczajenie, to jedyną metodą na usunięcie tego efektu jest pewności, czyli stabilności. Ci kretyni oczywiście nie zastanawiali się nad konsekwencjami, jakie ponieść będzie musiało potomstwo, bo jedynym, co ich było w stanie zająć to zbudowanie relacji zaspokajającej żądze.
No i zbudowali coś takiego. Kobiety interesują się wyłącznie tym by się podobać a faceci interesują się tym, by "wyrwać" jak najwięcej "lachonów". Instumentalizacja relacji nikogo nie martwi, bo przecie chodzi tylko o orgazm.
Attyla :--> szanuje cie ale mysle ze albo jestes jeszcze baaaardzo mlody albo masz idealna zone , albo...jestes 100% pantoflarzem.
Kazde malzenstwo to jest poza miloscia pewien układ sił.Rolą partnerów jest pilnowanie zeby linia demarkacyjna przebiegala dokladnie w polowie .Jezeli jedna strona atakuje ( na ogół jest to kobieta) i ta linia zaczyna sie wyginac na twoja strone to musisz w innym miejscu natychmiast kontratakowac zeby doprowadzic do cofniecia sie naporu na odcinku ktory jest dla ciebie wazny.
W momencie jesli jestes w związku w ktorym linia demarkacyjna nie istnieje to nie masz nic do gadania a jedyna wola jest wola Pani zony :)
Widzialem juz wiele takich małżeństw.Potem nie wiedziec czemu zwykle jest taki układ ze kolo idzie na emeryture i umiera po pol roku , po prostu biedaczek nie wytrzymal mieszkania z zonka pod jednym dachem codzeinnie bez przerw.
Stad tez jest moja zdanie :facet mus miec swoje hobby w ktorym moze sie schronic.Inaczej albo popada w alkoholizm (bardzo czeste)albo zaczyna latac za panienkami.
Co do konkubinatu to czasem tak jest moj drogi attylo ze partnerka nie wspoimna nic o małżeństwie i wtedy masz do wyboru rozerwanie sobie serca i pojscie dalej albo brniecie dalej w konkubinat.Co czasem konczy sie malzenstwem jak np. u mnie.
Attylo cenie cie aczkowliek Twoje dlugie wypowiedzi mnie przerazaja ( starosc) ale mysle ze jeszcze 30 nie masz .Tak sadze.Poczekaj jeszcze troche , poczekaj to ci sie wiele rzeczy wyjasni a propos malzenstwa.
Pozdrawiam
Attyla [ Flagellum Dei ]
Belert
gdybym był kobietą, to twoje dywagacje dotyczące mojego wieku bardzo by mi pochlebiły zapewne, ale nie jestem kobietą.
Kazde malzenstwo to jest poza miloscia pewien układ sił.
Jeżeli tak to przedstawiasz, to małżeństwo zamieni się w arenę permanentnej wojny dwojga egocentrycznych ludzi (gender war:p) i skończy się jak ogromna większość takich "małżeństw".
Prawda jest taka, że kobieta powinna być po trosze kurą domową a facet po trosze "pantoflarzem", czyli kimś takim, kto poważnie bierze opinie żony i nie podejmuje decyzji sam.
W małżeństwie nie może być żadnej linii demarkacyjnej, frontu i wzajemnie sprzecznych interesów. Małżonkowie są razem dla tego właśnie, że podjęli decyzję by wyzbyć się swojej suwerenności (rozumianej jako zdolność tworzenia stanów nadzwyczajnych). W ten sposób osoba, która tworzy mimo wszystko taki stan nadzwyczajny zdradza żonę/męża
Widzialem juz wiele takich małżeństw.Potem nie wiedziec czemu zwykle jest taki układ ze kolo idzie na emeryture i umiera po pol roku , po prostu biedaczek nie wytrzymal mieszkania z zonka pod jednym dachem codzeinnie bez przerw.
No to źle patrzysz. Bo ja znam takie małżeństwa, w których oboje modlą się za siebie, wzajemnie się sobą opiekują, pomagają potomstwu i w końcu (moja żona lubi taki widok) idą za ręce na jesienny spacer do parku. Bardzo to pretensjonalne i sentymentalne, ale im się to podoba (mojej żonie też:)).
Stad tez jest moja zdanie :facet mus miec swoje hobby w ktorym moze sie schronic.Inaczej albo popada w alkoholizm (bardzo czeste)albo zaczyna latac za panienkami.
No to jest zupełnie inna para kaloszy. Nie ma w każdym razie w tym niczego niewłaściwego. O ile nie narusza to bezpieczeństwa rodziny i nie oddala faceta od niej.
Co do konkubinatu to czasem tak jest moj drogi attylo ze partnerka nie wspoimna nic o małżeństwie
Mnie rodzice uczyli, że inicjatywa przysługuje mężczyźnie. Ja też nie przyjmowałem propozycji a ją składałem. Obecnej mojej żonie i jej rodzicom.
Jeżeli ty czekasz aż panienka padnie przed tobą na kolana, to nie oczekuj ode mnie zrozumienia.
ale mysle ze jeszcze 30 nie masz
stażu małżeńskiego rzeczywiście tyle nie mam. Mam dopiero 20 lat stażu.:D
gad1980 [ Generaďż˝ ]
Attyla -->
To, ze uzywasz mojego moda nie naklada na ciebie obowiazku kadzenia mi:)
Fakt jest faktem, ze jestes przeciwnikiem high levelowym. A tylko mierzac sie z takim
mozna sie czegos nauczyc. Ot wszystko. Znalazlem nagle jeden punkt wspolny to miast
sie zrec chcialem 'podyskotowac' mniej agresywnie.
Znasz Oko? Ja coraz bardziej mam wrazenie, ze znam tych, których znac nie powinienem:) Po jego tekstach sadze, ze facet umie uzywac narzadu mowy:) Co prawda jego myslenie skazone jest totalizmem narodowym, ale cóz... Nobody perfect:)
Dokladnie Attyla. Nobody is perfect ;)
Klopot tylko w tym, ze pornografia i cala reszta tego rynkowego szmelcu odslaniajacego cielesnosc kobieca czynia wrazenie, ze kobieta nie jest nie do zastapienia a nasza niekoniecznie musi byc wyjatkowa i jedyna w swoim rodzaju. Co wiecej, trudno sie przed tym obronic.
No ale jesli ktos patrzy na kobiete przez pryzmat ciala to:
a) albo zapomina, ze nie zawsze bedzie taka jak teraz
b) albo zaklada, ze bedzie mial za jakis czas 'lepszy model'
I na koniec: moge cie zapewnic, ze dziala wszystko, co ma w sobie Boga.
No to proste pytanie: jak mozna miec pewnosc 'ze w tym jest Bog'? Podazaniem za 10 przykazaniami czy
moze SZCZERY spokoj sumienia?
I jeszcze jedno (maly offtop): pisales (jesli zle sparafrazuje to dodaj mi + w strone megadupka), ze najlepszy
model panstwa to monarchia w oparciu o 10 przykazan. Monarcha z namaszczenia boskiego. Jak chcialbys to zrealizowac?
Co gdy madry krol umrze?
Paudyn [ Kwisatz Haderach ]
Attyla
Oderwanie formy od treści oznacza najpierw rozmycie a następnie utratę treści.
Problem w tym, że forma niejedno ma imię i nie wiem, dlaczego tak bardzo się temu opierasz :-))
Rodzaj formy nie gwarantuje wcale pierwiastka duchowego, tak jak i każda słuszna forma może takowy utracić. Wciąż najwięcej zależy od samych zainteresowanyc, a że warunki coraz trudniejsze...? Cóż, nikt nie obiecywał, że życie jest lekkie, należy więc po prostu dwa razy wszystko przemyśleć. W końcu jeśli owa treść zniknie, to forma nie będzie przeszkodą dla ufizycznienia związku, jak również dla ewentualngo rozstania. Owszem, można przyjać, iż pewne formy stanowią niejako zaporę z uwagi na swoje proceduralne wymogi i mogą być argumentem za przemyśleniem wszystkiego po raz drugi. Sam chyba jednak jesteś świadomy, jak to brzmi w odniesieniu do tego, czym tak naprawdę powinna być miłość :-)
No to musisz napisać to raz jeszcze. Tym razem tak, bym i ja nie musiał myśleć:)
Ująłem to nieco w prześmiewczy sposób pisząc o emocjonalnym i nie tylko niewolnictwie rób to co chcę, albo...
Po prostu nie jestem zwolennikiem oddawania się komukolwiek na ślepo, gdyż nie dla każdego związku takie, a nie inne podjeście jest akurat najlepsze. Piszesz o utopijnym stanie idealnym, ale życie to nie bajka, względnie nie wszyscy mają okazję do takowej trafić.
Attyla [ Flagellum Dei ]
No i przespałem:)
gad
No ale jesli ktos patrzy na kobiete przez pryzmat ciala to:
a) albo zapomina, ze nie zawsze bedzie taka jak teraz
b) albo zaklada, ze bedzie mial za jakis czas 'lepszy model'
Dlatego kiedyś żony wybierali rodzice. Jeżeli "wyboru" "dokonuje" człowiek w młodym wieku naturalnym jest, że interesuje się przede wszystkim tym co namacalne. Tym samym początek to ZAWSZE fascynacja powierzchownością, w co zresztą kobietom graj. Jako, że realizują się one przez swoją cielesność, badzo jest dla nich istotne uznanie w oczach swojego mężczyzny. I - umówmy się - bardzo rzadko chodzi im o uznanie walorów intelektualnych :) Zresztą młody facet też nie to ma w pierwszej chwili na uwadze. Problem zaczy na się, gdy erotyczne napięcie zaczyna przygasać a ta jedyna "nagle" zaczyna denerwować idiotycznymi komentarzami, wścibskością, czy manią czyszczenia zamku.
Już sam fakt, że pochodzi ona z "wyboru" a nie jest "dana" przez rodziców powoduje wyraźne obniżenie jej wartości w oczach faceta. Dodaj do tego setki roznegliżowanych panienek kuszących swą "niezwykłością" i "świeżością", w porównaniu z którymi nasza wybranka wypada coraz słabiej. Potem dołóż do tego możliwość rozwodu. To wszystko nie zachęca do wytrwania. Co zatem robi facet w okresie "przesilenia"? Udaje się do salonu lachonów, w jaki zmienił się obecny świat. A skoro można raz...
Wystarczy porównać sobie stosunekw państwie przednarodowym do króla, którego władza pochodzi od Boga i do posła-osła. Z tego porównania wynika jedno:
niezmienna prawdziwość powiedzenie "darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby". Ale jeżeli możemy konia wybierać i zmieniać... Szansa narodzenia się czegoś szczególnego jest o niebo mniejsza. A miłość ma z erotycznym napięciem tyle wspólnego co moszcz z dobrym winem. Na to, by nabrało to smaku i zapachu i nie pozbawiało rozumu trzeba lat.
No to proste pytanie: jak mozna miec pewnosc 'ze w tym jest Bog'? Podazaniem za 10 przykazaniami czy moze SZCZERY spokoj sumienia?
Jedynym naszym łącznikiem z Bogiem (a niektórzy nawet twierdzą, że jedynym boskim w nas pierwiastkiem) jest sumienie. Jeżeli sumienie to nie zostanie zgwałcone i nie będzie zagłuszane to i wątpliwości raczej nie będzie. Mimo słynnego kantowskiego de omnibus disputandum est.
Jak chcialbys to zrealizowac?
Co gdy madry krol umrze?
Gdybym chciał to realizować oznaczałoby to, że ulegam mitologii "postępu" i tym samym utopijnym marzeniom. Piszę co moim zdaniem byłoby najlepsze a jeżeli taka wola Boża, to stanie się.
Paudyn
Problem w tym, że forma niejedno ma imię i nie wiem, dlaczego tak bardzo się temu opierasz :-))
Bo jakiej byś jej nazwy nie nadał jest tylko jedna forma właściwa. Cała reszta to gorsze lub jeszcze gorsze jej podróbki. To nie jest tak, że wystarczy zmienić etykietkę i wszystko gra. jeżeli założysz syrence srebrnego kota w skoku nie stanie się ona z tego jednego powodem jaguarem.
"piraty", "podróbki" itp mają jedną wspólną cechę: w razie kłopotu zostaniesz z niczym.
Rodzaj formy nie gwarantuje wcale pierwiastka duchowego, tak jak i każda słuszna forma może takowy utracić.
Chcesz gwarancji - kup sobie toster.
Sam chyba jednak jesteś świadomy, jak to brzmi w odniesieniu do tego, czym tak naprawdę powinna być miłość :-)
Miłość jak wino - potrzebuje czasu. Moszcz winny szybko pozbawia rozumu i zostawia ból głowy. Dobre, stare wino ma swój niepowtarzalny smak i zapach...
Spróbuj je leżakować na słońcu rozlane na glinie. Smacznego...
Ująłem to nieco w prześmiewczy sposób pisząc o emocjonalnym i nie tylko niewolnictwie rób to co chcę, albo...
Na to, że bydle zawsze może się trafić nie ma rady. Tyle tylko, że im mniej (Baczność!) Zasad (Spocznij!) tym więcej bydląt. Uzasadniając "konieczność" "postępu" pęknięciem pomiędzy tym co jest i tym co być powinno dowodzisz tylko tego, że jesteś ofiarą tego zabobonu.
Kant pokazał, że nei sposób udowodnić istnienia faktu przez logiczną dedukcję, z czego wynika wniosek, że nie da się tą drogą udowodnić także jego nieistnienia. Zatem "kantyzmem" (albo "naukowo") nie da się uzasadnić podobnej tezy, skąd wniosek, że stosując ten "oświecony" punkt widzenia, pozwalający na stawianie podobnych tez, przyjmujesz postawę bezkrytycznego przesądu.
Masz nadal ochotę "dowodzić" istnienia "faktu" związku pomiędzy małżeństwem i niewolnictwem czy może przyznasz wreszcie, że po prostu w to wierzysz? To jest tak jak z tą szklanką, którą widzisz do połowy pełną lub pustą w połowie. Nie jestem w stanie zarazić cię swoim optymizmem, więc się gryź. Na zdrowie:)
Piszesz o utopijnym stanie idealnym, ale życie to nie bajka, względnie nie wszyscy mają okazję do takowej trafić.
Przykro mi, ale to nie ja uganiam się za mirażami "prawdziwej miłości", która została obecnie zredukowana do orgazmu. Nie ja żądam gwarancji. Ja tylko pragnę gwarantować.
Paudyn [ Kwisatz Haderach ]
Bo jakiej byś jej nazwy nie nadał jest tylko jedna forma właściwa.
Dla kogo? Dla ciebie? Dla mnie? Dla wszystkich? Możesz kupić Forda w dowolnym kolorze, pod warunkiem, że będzie to kolor czarny. Tak brzmiała niegdysiejsza maksyma, na szczęście to przeszłość. Zrównanie wszystkich do jednego poziomu.. To niebezpiecznie przypomina coś, od czego tak mocno się odcinaesz i przeciwko czemu tak mocno walczysz :>
To nie jest tak, że wystarczy zmienić etykietkę i wszystko gra. jeżeli założysz syrence srebrnego kota w skoku nie stanie się ona z tego jednego powodem jaguarem.
Oczywiście, że nie. Co nie zmienia faktu, że Jaguar też ma różne opcje jeśli chodzi o wyposażenie, w zależności od wymagań klientów.
Chcesz gwarancji - kup sobie toster.
No więc póki jej nie mam, sam będę dobierał sobie model.
Miłość jak wino - potrzebuje czasu.
O ile jest to miłość, a nie zauroczenie, pod wpływem którego na szybcika podjęto decyzję o ślubie. No i co potem? Mają się dalej męczyć w imię wyższych celów? No proszę cię... :-))))
dowodzisz tylko tego, że jesteś ofiarą tego zabobonu.
Czego? :o
Kant pokazał, że nii sposób udowodnić istnienia faktu przez logiczną dedukcję, z czego wynika wniosek, że nie da się tą drogą udowodnić także jego nieistnienia.
No i tym sposobem cała praca wszelakich umysłów ścisłych, na której opiera się znakomita większość dzisiejszego świata poszła w pizdu :-))) Czego oni teraz uczą w tych durnych szkołach, kto by pomyślał...
Masz nadal ochotę "dowodzić" istnienia "faktu" związku pomiędzy małżeństwem i niewolnictwem
To ty nawołujesz do niewolnictwa, ja utożsamiam z nim jedynie proponowane przez ciebie wyrzeczenie się własnych potrzeb oraz pierwiastka "samolubności". Po prostu wybieram inny wariant Jaguara, wracając do wcześniejszej analogii. Model bez klimy i podgrzewanych siedzeń mnie nie interesuje.
Nie ja żądam gwarancji. Ja tylko pragnę gwarantować.
Ja natomiast nie oczekuję jedynie, że ktoś zadba o mnie. Wiem, czego chcę i na tej podstawie wysuwam "roszczenia". Wiem wiem, prostytuuję jedyną prawdziwną i bezwarunkową ślepą miłość, ale widocznie twoje warunki szczęścia =/ moje warunki szczęścia.
Attyla [ Flagellum Dei ]
Możesz kupić Forda w dowolnym kolorze, pod warunkiem, że będzie to kolor czarny.
Jeżeli rynek jest twoją największą wartością to idź i ucz się od przekupek. One cię nauczą, że największą i jedyną treśció twego "życia" jest różnica pomiędzy żółtym i zielonym lakierem.
Lubisz kolory? wybieraj sobie. "Łaskawe" państwo pozwala ci na to. Kto by się martwił, że to musi być syrenka, skoro może być żółta, czerwona lub różowa! "wolność"!!!!! To nic, że wolność prostytutek, złodziei, oszustów i mend wszelkiego innego autoramentu! "wolność" i swoboda, na jaką pozwala ci prawo! A że prawo to ustalane jest przez i dla pedałów i nie ma nic wspólnego z cnotą? W końcu cnota to wstyd a ruja to "cool".
Wiesz - dziwię ci się. Jeżeli lubisz łatwe panienki, wystarczy wybrać się do burdelu. To jest prawdziwy rynek. Do wyboru, do koloru (wiem, że jeszcze dziwek w odcieniu różowym jeszcze nie ma - no może pedałami - ale rynek usunie i tą przeszkodę). Nie temu się sprzeciwiam. Sprzeciwiam się temu, że ktoś, kto sam pławi się w szambie pragnie tym g***** opryskać wszystkich wokół. By nie tylko on śmierdział.
Mają się dalej męczyć w imię wyższych celów? No proszę cię... :-))))
Ach rozumiem! Kiedy już nasycisz się jej wdziękami, pozostaje ci tylko męka?!!! Chcesz zamienić swoje życie w nieustające pasmo orgazmów. Przeliczyłeś już ile panienek musisz do tego zużyć? W końcu nie ma się czym przejmować. Dziwka to zawsze dziwka. Nie będzie rozpaczała po jednym, skoro nadchodzi drugi.
No i tym sposobem cała praca wszelakich umysłów ścisłych, na której opiera się znakomita większość dzisiejszego świata poszła w pizdu :-))) Czego oni teraz uczą w tych durnych szkołach, kto by pomyślał...
No i kto by pomyślał? Ojciec założyciel "naukowej postawy" jest pierwszym ciemnogrodzianinem! Wiedziałem, że to kiedyś nastąpi!:D
To ty nawołujesz do niewolnictwa, ja utożsamiam z nim jedynie proponowane przez ciebie wyrzeczenie się własnych potrzeb oraz pierwiastka "samolubności".
Uczę się coraz więcej. Dziś otrzymałem lekcję pod tytułem "o. Kolbe był niewolnikiem". I nie dlatego, że trafił do obozu koncentracyjnego. Tu nie ma żadnej różnicy. My też w nim jesteśmy. On był niewolnikiem, ponieważ nie wyrzekł się pierwiastka "samolubności".
Gdyby był wolny tak jak ty, to w oczekiwaniu na nowy orgazm z nową panienką albo nowym chłopcem (w końcu poznaj życia smaczek...:D) marszczyłby freta wpatrzony w playboya, ckma, hustlera albo inne postępowe pisemko.
Ja natomiast nie oczekuję jedynie, że ktoś zadba o mnie. Wiem, czego chcę i na tej podstawie wysuwam "roszczenia"
Interesujące. Musisz mnie tego nauczyć. Jak nie oczekując by ktoś o ciebie zadbał wysuwać roszczenia?
Ach wiem! Płacisz i wymagasz! W końcu k**** winna zwać swe rzemiosło!
Ale... Chwilę. Jak możesz wymagać nie płacąc? :O
Wiem wiem, prostytuuję jedyną prawdziwną i bezwarunkową ślepą miłość, ale widocznie twoje warunki szczęścia =/ moje warunki szczęścia.
Nikt nie żąda być przestał chodzić do burdelu. Wystarczy byś nie przyprowadzał burdelu do mnie.
A jeszcze prościej. Jeżeli lubisz się pławić w g*****, to się pław. Nie musisz mieszać z tym innych.
Paudyn [ Kwisatz Haderach ]
Burdel...? Łatwe panienki...? Zaprawdę najpierw naucz się odnosić do tego co jest, a nie tego, co sobie uroiłeś. Do czasu, aż nie nastapi u ciebie poprawa umiejętności czytania ze zrozumieniem, kończę wywody.
No chyba, że to te twoje paranoje znów wzrok ci zamgliły. Burdele, dziwki, komuchy... Coś mówiłeś o pławieniu się w gównie...?
Attyla [ Flagellum Dei ]
choroba. Co tu tak śmierdzi? Czy to aby nie to, czego nie ma? Ale jeżeli tego nie ma to nie powinno śmierdzieć!
graf_0 [ Nożownik ]
Attyla - jesteś absolutnie niepowtarzalny. Nie znam drugiej osoby która z dowolnego niemalże tematu może wyprowadzić powód do światopoglądowej krucjaty. Niesamowite.
_agEnt_ [ Tajniak ]
o k****.