Whatson [ Konsul ]
Moje opowiadanie :)
Sorki że temat nie zbyt wyszukany, ale była to praca na język Polski, więc musiałem ściśle się trzymać wyznaczonego tematu. Jaki był temat? A taki: Przedstaw w formie opowiadania z dialogiem wizję miasta, w którym mieszkańcy są szczęśliwi.
Nie zwracajcie uwagi na nazwy ulic, ponieważ wybrałem je na chybił trafił.
Przez ostanie cztery dni siedziałem w domu ponieważ byłem przeziębiony . Postanowiłem się przewietrzyć więc wyszedłem z domu. Na ulicy zobaczyłem prawidłowo zaparkowane samochody, ludzi rozmawiających ze sobą, rodziny idące z zakupami. Jakiś szesnastoletni chłopak gawędził z co najmniej osiemdziesięcioletnią staruszką, która z racji wieku podpierała się o lasce. Uśmiechali się. Nie zwracając na siebie uwagi, podszedłem bliżej, gdyż ciekawy byłem o czym rozmawiają. Stanąłem z boku i zacząłem się przysłuchiwać.
-(…) Jak tam zdrowie?
-Ach, lepiej być nie może. I nie tyle chodzi mi o moje zdrowie, ale o to, że ludzie teraz tacy szczęśliwy. -A jak ludzie szczęśliwi to i ja szczęśliwa.- krzywo się uśmiechając odparła staruszka.
-To bardzo się cieszę, ale może w czymś pani pomóc ? Coś kupić ?
-Nie, nie trzeba. Wszystko, co jest mi potrzebne już mam. Przyjechał syn z rodziną i kazali mi odpoczywać, mówią, że wszystkim się zajmą. Właśnie wracam do domu po krótkim spacerku. Mam nadzieję, że dom stoi jeszcze cały. –zażartowała.
-Ha, w takim razie nie przeszkadzam pani. Do widzenia.- odparł młodzieniec powoli odchodzą w stronę byłego „Media Markt”
-Do widzenia młody człowieku, do widzenia…
Ruszyłem w dalszą drogę, w kierunku ulicy Ostrobramskiej. Stanąłem koło ratusza, zdziwiony natłokiem ludzi w tym miejscu. Podszedłem bliżej. Na ulicy leżały rozłożone sterty zabawek, urządzenia RTV i AGD itp. Widocznie, rzeczy, które jednym zbywały, a były w dobrym stanie, innym mogły się przydać. Zamiast wyrzucać je do śmieci można było kłaść je w wyznaczonym miejscu. Biedniejsi ludzie przychodzili tam i brali co im było potrzebne.
Co najciekawsze, nikt się o nic nie wykłócał. Jeden pomagał drugiemu przenieść jakąś cięższą rzecz nie martwiąc się o to, że inni wszystko powybierają, a dla mnie niego nic nie zostanie. Tzw. Kiermasz otwarty był w każdy czwartek od godziny 10:00 do 14:00. Ludzie umawiali się między sobą, że jeden weźmie jednego dnia pralkę, a drugi weźmie telewizor. Za tydzień ten pierwszy brał telewizor, a ten drugi pralkę. Żadnych sprzeczek, bójek. Wszystko przebiegało w pokojowej atmosferze…
Spojrzałem na zegarek i cicho powiedziałem:
-Przyjdę za tydzień…
Otarłem ręką spocone czoło i poszedłem dalej, dochodząc aż do parku. Zacząłem kichać i coraz bardziej się pocić:
-Oho, chyba nie wyzdrowiałem do końca- z ledwością wydobyłem z siebie głos przez zaciśnięte zęby.
Podszedł do mnie pan po czterdziestce i zapytał:
-Wszystko dobrze? Coś niemrawo pan wygląda.
-Nie, wszystko dobrze, tylko trochę się przeziębiłem-odpowiedziałem
-To życzę szybkiego powrotu do zdrowia.- odparł i poszedł w kierunku wcześniej mijanego przeze mnie ratusza.
Na ławkach w parku siedziała grupka młodzieży wesoło rozmawiająca ze sobą:
-(…) Pamiętasz Kamil, co wczoraj zrobiłeś?- śmiejąc się, zapytał najwyższy z tej grupki.
-Weź, stary nie przypominaj mi o tym.- odparł młody człowiek trzymający w ręku gazetę wyborczą.
- No prosimy… Kamil opowiedz, co się wczoraj stało- upraszały trzy dziewczyny.
- Okej. To było tak… -zaczął opowiadać
Przysłuchiwałem się z pięć minut po czym odszedłem. Nie usłyszałem żadnego ordynarnego wyrazu… Kiedyś to, co trzecie słowo zaczynało się na „k”.
Zamyślony przyspieszyłem kroku, patrząc na wolno przesuwające się chmury ku zachodowi. Wróciłem do domu. Rozbierając się poczułem wibracje w kieszeni.
Odebrałem telefon i usłyszałem głos przypominający sekretarkę:
-Z kim mam przyjemność? -jąkając się, przecedziłem przez zęby.
- Część tu Amanda, nie poznajesz?- zapytała
-No, teraz już tak. Dawno ze sobą nie rozmawialiśmy, więc już zapomniałem jaki masz głos.
-Dzwonię ponieważ chciałam się podzielić z tobą swoją refleksją.
-Słucham…
- Od jakiś pięciu lat spotykam same szczęśliwe osoby. Wiesz dlaczego?
- Pewnie zaraz się dowiem.- na mojej twarzy zawitał szyderczy uśmiech.
--Ponieważ wszyscy pomagają sobie nawzajem. Czy kiedyś powiedziałbyś o swoich problemach egzystencjalnych pierwszej lepszej osobie na ulicy?- nagle zapytała
Nastała chwila ciszy, gdyż nie mogłem zebrać myśli, aby coś odpowiedzieć.
- Teraz, wszyscy są tacy otwarci, życzliwi, uśmiechnięci, każdy pyta się o zdrowie, nikt nie jest do drugiego uprzedzony z racji jego poglądów, wyznania, narodowości. Starsi ludzie rozmawiają z młodszymi…
-Tak, masz rację. Sam dzisiaj byłem świadkiem takiej rozmowy. Jednak wydaje mi się to teraz takie normalne, ale rzeczywiście, kiedyś było inaczej.- Szybko dobierałem słowa, przez co mogłem brzmieć trochę niezrozumiale. Tak, choroba robi swoje.
- Chyba jesteś chory bo coś ledwo cię słyszę.- zapytała troskliwym głosem.
-Trafne spostrzeżenie…- zawsze lubiłem jej dogryzać. W końcu znamy się od dziecka.
-Dobra, to już kończę!- powiedziała podniesionym głosem.
-Czyli jeszcze z dziesięć minut, kontynuuj…- odparłem spoglądając na wiszący na ścianie zegarek z kukułką.
-Nie mogłam się nadziwić jak zobaczyłam dzisiaj ludzi wchodzących do autobusu. -ciągnęła, nie przejmując się moimi docinkami.- jeden drugiemu ustępował pierwszeństwa, co do miejsca, tak samo w kolejce do kas na poczcie, gdzie młodzi ludzie wpuszczali starszych przed siebie i osoby z dziećmi.
Zobacz, to niby jest takie oczywiste, a kiedyś mało kto się do tego stosował. Dobrze, że tamte czasy już minęły. Teraz nie boję się wyjść wieczorem bo wiem, że nic mi się nie stanie. Jest tylko jeden problem.-nagle urwała, jak gdyby zobaczyła ducha.
-Jaki?- zaciekawiony odparłem.
-Policjanci to chyba zbankrutują.- śmiejąc się odłożyła słuchawkę, wymawiając krótkie „Pa”
Może nie jest to deTorquemada, ale wydaję mi się, że on jest ode mnie starszy, więc ma prawo lepiej pisać. Zresztą ma większy zasób słów. BTW. Napisałeś super opowiadania :)
Tu daję linka dla tych którzy nie wiedzą ocb, a i dla tych którzy chcą sobie to przypomnieć:
https://forumarchiwum.gry-online.pl/S043archiwum.asp?ID=7742769
A i oczywiście oczekują waszych porad, co można by było zmienić, co nie pasuje, itp.
Jestem teraz pod inną ksywką dlatego raczej mnie nie skojarzycie. Teraz jest Whatson i Whatsonem pozostanę. IMHO fajna ksywka :P

Barto789 [ Pretorianin ]
Troch du*ne. :)
Nie przeczytałem całego ale nawet fajne.
Whatson [ Konsul ]
Może łatwiej byłoby ci oceniać gdybyś przeczytał cały tekst. Taka drobna sugestia :)
Ale owszem, trochę durne bo jak wcześniej wspomniałem, musiałem o tym napisać, a nie o czymś innym.

.Eric Cartman. [ Skater ]
mi się podoba^^
Gimli z Mezopotami [ Mistrz Topora ]
.Eric Cartman. ---> mi się podoba^^
Popieram go, mialem coś napisać negatywnego ale jak się głębiej zastanowiłem to doszedłem do wniosku że pisze tak samo i to jest poprawnie. Ogólnie nie mam zastrzeżeń. Wręcz uważam stary że piszesz lepiej ode mnie a ja już napisałem wląsną autobiografie i robię powieść na faktach.
Jak to się mówi: przez cale życie się czegoś uczymy!:)
Mam nadzieje, że i ty to widzisz bo jak tak to sobie poradzisz.
Pozdrawiam:)
Whatson [ Konsul ]
Gimli<-----Sam też mam zamiar napisać jakąś książkę,kto wie może kryje się we mnie talent? hehe
Dzięki za pochwałę i powodzenia w dążeniu do celu :)
yasiu [ Legend ]
to nie jest język do opowiadań... szlifuj, szlifuj, szlifuj, przeedytuj ten tekst... jest lepiej niz w wielu przypadkach jakie sie tu pojawialy, ale jeszcze duzo przed toba. powodzenia :D

PaWeLoS [ Admiral ]
Jako opowiadanie napisane na język polski - bardzo ładnie trzy z plusem.
Jako opowiadanie, do czytania którego zmuszasz obce osoby - przeraźliwie nudne, bez pomysłu, pisane stylem przeciętnego gimnazjalisty. A do tego sztuczne rozmowy, żałosna "płenta" i kulejąca interpunkcja.
Słowem do dupy.
Ale jak będziesz dużo czytał i ćwiczył, na pewno do czegoś dojdziesz :)
ppaatt1 [ Trekker ]
Nie jest źle ale mogło być lepiej. Taki temat można było ciekawie wykorzystać.

Whatson [ Konsul ]
PaWeLoS<------Oczywiście, zgadzam się z tobą, że może nie jest to coś wspaniałego.
Jako opowiadanie, do czytania którego zmuszasz obce osoby - przeraźliwie nudne, bez pomysłu, pisane stylem przeciętnego gimnazjalisty.
Proponowałbym jeszcze raz przeczytać te zdanie:
Sorki że temat nie zbyt wyszukany, ale była to praca na język Polski, więc musiałem ściśle się trzymać wyznaczonego tematu. Jaki był temat? A taki: Przedstaw w formie opowiadania z dialogiem wizję miasta, w którym mieszkańcy są szczęśliwi.
Przecież to nie miało być opowiadanie detektywistyczne, thriller czy kryminał, więc twoja ocena jest trochę nie słuszna, jak na mój gust.
Słowem do dupy.
W takich sytuacjach zastanawiam się, czy taka odpowiedź w ogóle ma sens? W takim razie ciekawe jak oceniłbyś o wiele gorsze opowiadanie.
kulejąca interpunkcja.
Nie jestem polonistą :)
Tak na przyszłość :)
ppatt1<---Taki temat można było ciekawie wykorzystać.
Zawsze można coś poprawić, nigdy nie wychodzi nic doskonałego. Ale pisałem to od 22 do 24 więc trochę mało czasu, a poza tym późna pora. Niestety, trudno było mi wymyślić coś sensowniejszego.
Naprawdę dziękuję za wasze podpowiedzi, ale zrozumcie, że miałem specyficzny temat

xxNeroxx11 PL [ Pretorianin ]
nieźle
Jedziemy do Gęstochowy [ Racjonalista ]
ujdzie ale do Mickiewicza czy innych daleko.
Thermometrr [ Konsul ]
Nawet, Nawet
halski88 [ Senator ]
Jedziemy do Gęstochowy - ta, Mickiewicz pełno opowiadań pisał.
konr23m [ Konsul ]
no nieźle

King Klick [ Konsul ]
Jak do szkoly na polski to w porządku :)

Whatson [ Konsul ]
Właśnie zacząłem pisać książkę detektywistyczną. Mam nadzieję, że mi dobrze pójdzie :)
Finthos [ Generaďż˝ ]
Tragedia. Brak puenty, brak przemyśleń, abstrakcyjnie utopijny świat, zły język. Rozumiem, że na polski, ale to na pewno nie jest dobre. Pracuj dalej.

szuBZ [ HartigaN ]
Whatson -> na pierwszym miejscu radze Ci, abyś nie od razu zaczął pisać. Najpierw zrób zarys bohaterów, ich historię miejsce, akcji i oczywiście fabuła. I musisz dużo czytać.
"Czytaj cztery godziny dziennie i pisz cztery godziny dziennie. Jeśli nie masz na to wystarczająco dużo czasu to nie oczekuj, że będziesz dobrym pisarzem".
axel1 [ LaCroix ]
kulejąca interpunkcja.
Nie jestem polonistą :)
Skoro piszesz książkę, to uznaj, że masz być.
DAMIAN_6041 [ Pretorianin ]
fajne ;)

jx [ !? ]
Fajne
Whatson [ Konsul ]
szuBZ<---daj linka do całego artykułu.
axel1<---takie sprawy jak przecinki itp. to zawsze można poprawić, dlatego nie poświęcałem im dużo czasu.

Chudy The Barbarian [ Senator ]
[18] - trochę w tym racji jest. Jak dla mnie tekst trochę taki naiwny, niewykorzystany potencjał ;)
Whatson [ Konsul ]
Chudy The Barbarian<---rzeczywiście. Temat miał taki potencjał, że nic tylko się rozpisywać :P
Niejaki Don Jotem [ Jestem hardkorem !!! ]
Średnie 4+ / 5- . Takie [może ciut krótsze ] na lekcji w czwartej klasie pisałem . Ale tak do 6-tej klasy niezłe. Język ulicy :)
Kerth [ Konsul ]
Whatson -> jeśli masz do tego smykałkę, z każdego tematu wyciągniesz coś ciekawego. Ty jej nie masz, proste :) Popraw ewentualne błędy i w sumie jako tako nie mam zastrzeżeń.
egzi9000 [ Wytrawny Piwosz ]
Początek i ogólny teks bardzo fajny. Ale zabrakło tego co mówili koledzy wyżej czyli puentty. Przyjemnie się czyta, ale dochodzę do końca i nie wiem czemu ten świat taki cudowny, co o spowodowało, a może to tylko marzenia autora, lub współczesny świat w krzywym zwierciadle :)
Whatson [ Konsul ]
Kerth<----- Nie wiem, czy ty nie umiesz czytać ze zrozumieniem :?
pisałem to od 22 do 24
Uwierz mi, trudno jest wymyślić coś z puentą, czy coś bardziej ciekawego mając na to tak mało czasu.
szuBZ [ HartigaN ]
Whatsom -> wpisz sobie 'Stepehen King' w wikipedii:) Ale tak czy siak musisz dużo czytać. I tutaj zwykle zaczynają sie schody...
Gimli z Mezopotami [ Mistrz Topora ]
jakie spece wymiękam pewnie wielu z was nawet nie napisałoby takiego opowiadania i tylko się mądrzy...
Poza tym każdy się uczy na błędach jakby nie było błędów to nic ciekawego by z tego nie wyszło.

Whatson [ Konsul ]
szuBZ. Znam go, bardzo dobry pisarz.
Whatson [ Konsul ]
Pozwolę sobie zrobić małego upika, a jednocześnie wkleję dość nowe wypociny.
Miłej lektury:
13.07.05.
Była Sobota. Miałem wybrać się z mamą na grzybobranie. Może to trochę dziwne, ale nie lubię jeść grzybów, natomiast ich zbieranie sprawia mi wielką przyjemność, a i satysfakcję gdy zbiorę ich więcej od mamy. Wstałem o 6:00, szybko pobiegłem do pokoju rodziców zaniepokojony, że mama jeszcze po mnie nie przyszła. Ku memu zdziwieniu, leżała przykryta kołdrą pod samą szyję. Prawą ręką przytrzymywała szmatkę nasączoną lodowatą wodą. Nie musiała nic mówić, wiedziałem, że z grzybobrania już nici. Wielka szkoda. Tata nie jest zapalonym grzybiarzem, a siostra nocowała u przyjaciółki, więc nie miałem co liczyć na jej wczesny powrót. Pogoda była piękna, słońce już wzeszło, a promyki odbijające się w szybie tworzyły piękną poświatę. Poszedłem sam.
Spakowałem do plecaka nóż i reklamówki, założyłem buty i wyruszyłem.
Była godz. 10:30. Uzbierałem 30 grzybów, 15 podgrzybków, 6 zajączków, i 9 maślaków.
Była godz. 12:00, telefon mi się rozładował. Wokół nie widziałem żywej duszy. W oddali zobaczyłem drzewo, które mijałem jakiś czas temu. Obrałem je sobie za cel. Chciałem już do domu. O 11:00 zjadłem dwie kanapki, które wcześniej sobie przygotowałem. Doskwierał mi głód. Dotarłem do „drzewa”, z bliska wyglądało zupełnie inaczej. To nie było te same drzewo, które wcześniej mijałem. Czemu nie wziąłem kompasu? Bałem się.
Jest godz. 14:00, łzy napływały mi do oczu, czułem lęk przed nieznanym i zarazem tęsknotę do domu. Zadawałem sobie szereg różnych pytań. A co będzie jak się ściemni? Czy przeżyję? Ręce mi zdrętwiały, zaczęło mi być zimno. Przecież był środek lata.
Była godz. 17:00. Krążyłem od pięciu godzin w poszukiwaniu asfaltowej drogi, która zaprowadziłaby mnie do domu. Zza krzaku dobiegało ciche popiskiwanie, które mną wstrząsnęło. Było coraz głośniejsze, przecież to tylko zwierzę. Czemu wyobrażałem sobie najgorsze, ale miałem nóż, obronię się. Czułem jak serce napływa mi do gardła, umrę? Niemożliwe, przecież nic mi się nie stanie. To był las, to był tylko las.
Biegłem przed siebie, z wycieńczenia nie czułem nóg, ale nie zatrzymałem się, tylko biegłem.
Rodzice na pewno się martwili. Może ktoś mnie porwał? Może zabił? Potrącił samochodem?
Była godz. 20:00. Czas leciał dziwnie szybko. Zawsze myślałem, że w kryzysowych sytuacjach bez wyjścia czas leci wolniej, że ludzie starannie dobierają kroków, jakby nie chcąc nadepnąć na robaka. Robią to wolno, ale regularnie. Ale tu nikogo nie było, był tylko czas, który pędził jak olimpijczyk do przodu. Myślałem, że przed zmrokiem znajdę wyjście z „labiryntu”.
Była godz.22:00, widziałem księżyc, pragnąłem aby oświetlał mi drogę! Czemu było tak ciemno, czemu nic nie widziałem? Zza drzewa dobiegał przeraźliwy krzyk, co się stało ?! Nie, zaraz. Przecież nic tam nie było, to tylko moja wyobraźnia, która bawiła się ze mną. Te gałęzie to nie były ręce, nic mi się nie stało. Upewniając się w tym postanowieniu czułem coraz większy niepokój. Chyba powinno być na odwrót. Dotknąłem policzków, jakie gorące. A przecież było tak zimno. Chuchałem w ręce chcąc się ogrzać, bezskutecznie. To już nie była konsternacja, to paranoja. Przede mną było bagno, mogłem w nie wpaść. Czemu nie skręciłem? Wierzyłem, że to się dzieje tylko w mojej głowie, to nie było naprawdę. Przeszedłem „bagno”, nie utopiłem się, to był mech, taki miękki, jak kołderka, która na mnie czekała. Chyba się położę, zapomnę o tym wszystkim. Nie! Musiałem iść dalej.
Nie widziałem, która godzina, było za ciemno. 23:34. Zaraz, co to za światło, które oświetliło mój zegarek. To na pewno byli mordercy, przywieźli ciało zmarłego człowieka i zaraz je zakopią. Widziałem na filmach.
Padał deszcz, zimny deszcz. Ktoś otworzył drzwi. Powolnym ruchem postawił jedną nogę na ziemi. Nie widział mnie, na pewno mnie nie widział. Oby tak było! Był sam, gdzie jego wspólnik?
Nie wyszedłem, nie pokazałem się, wychyliłem tylko głowę, żeby zobaczyć co się dzieje. Nie widziałem jego twarzy. Otarłem ręką zapocone czoło i starannie stawiałem kroki, oddalając się od tego człowieka. Nadepnąłem na gałąź, a ta pękła z przeraźliwym hukiem. Czemu tak głośno? Usłyszał mnie, szedł w moim kierunku. Stałem nieruchomo, nie mogłem nic powiedzieć, nie mogłem ruszyć ręką, czułem strach, którego nigdy nie zapomnę. Istota podeszła do mnie, objęła mnie. Czułem łzy które spływały po jego policzkach i lądowały na mojej dłoni. Tato, kocham cię!
Oczywiście ^ też było do szkoły.
Prosiłbym o ocenę, czy coś się poprawiłem w stosunku do pierwszego? Będę starał się regularnie coś wrzucać, a żeby nie zaśmiecać forum będę to robił w tym temacie.