GRY-Online.pl --> Archiwum Forum

James Bond: Quantum Of Solace

08.11.2008
00:15
[1]

The LasT Child [ MPO GoorkA ]

James Bond: Quantum Of Solace

Obejrzałem i mam bardzo mieszane uczucia. Casino Royale postawiło poprzeczkę bardzo wysoko, a nowy (dwudziesty drugi?) Bond nawet nie próbuje do niej doskoczyć. Porównań do poprzedniej części nie da się uniknąć. Nie tylko ze względu na to, że QoS to drugi film z Craigiem, ale dlatego, że to w sumie kontynuacja akcji z CR.

spoiler start

Na początku myślałem, że będzie luźno powiązany z poprzednia częścią - Bond będzie tylko młody, gniewny. I dlatego strasnzie się wkurzyłem, gdy sceny początkowo sprzed czołówki miały swoją kontynuacje po niej
spoiler stop

Co jest nie tak? Poza scenami walki rzadko pojawiają się jakieś emocje. CR oferował o wiele więcej. Same sceny pojedynków były zdecydowanie za szybkie. Zbyt teledyskowo-matrixowe. Nie wiadomo było często kto jest kim. Scenariusz jest dosyć banalny. Jedyne smaczki to nawiązania do poprzedniej części. Brakuje ciekawych dialogów, naliczyłem aż trzy
spoiler start

1. O kajdankach
2. O nazwisku pani Fields, jeśli dobrz pamiętam to byłatam fajna gra słów
3. Documentas por favor

spoiler stop
.
Olga niestety nie pasuje do swojej roli. Przez bezbarwny scenariusz nie chcę oceniać Craiga. M się strasznie zestarzała :( (jest bardzo sztuczna). Samochody poza sceną początkowo nie odgrywają już żadnej roli.
Niestety to, że film jest krótki wychodzi mu na dobre.
Zalety? Świetna czołówka, pięknie zrobiony hotel i naprawdę nic...
Obejrzeć można, ale nic ponadto. Ani zdjęcia, ani muzyka jakoś nie zwracały na siebie uwagi. Widziałem, że poziomu Casino Royale ten film raczej nie osiągnie, mimo to bardzo się zawiodłem. Nawet próbując wyłączyć Bonda i wstawić innego agenta na jego miejsce film jest przeciętny.

PS I jestem ciekaw kiedy Bond używa poikazywanego na plakatach UMP 9 ;)

08.11.2008
00:33
[2]

craym [ Senator ]

Widziałem dziś tego Bonda i muszę powiedzieć, że bardzo mnie zawiódł, spodziewałem się czegoś więcej. Film faktycznie jest wartki, na ekranie dużo się dzieje, jest wiele widowiskowych scen ale 100 milionów dolarów wpompowanych w efekty specjalne to nie wszystko, nie w przypadku Bonda. Fabuła jest mocno naciągana, nieinteresujące dialogi, dziwne zwroty akcji. Siedząc w kinie zastanawiałem się kiedy w końcu ten film się skończy. już nie wspomnę o tym, że przed seansem wrocławski multikino zaserwowało 25 minut reklam!!

08.11.2008
00:39
smile
[3]

_agEnt_ [ Tajniak ]

Niech Bethesda wykupi prawa do Jamesa Bonda i już oni pokażą, jak się robi filmy!

08.11.2008
00:58
[4]

Tanthalas11 [ Centurion ]

ja także się zawiodłem.. film nie jest zły.. ale nie powala. oczekiwałem o wiele więcej niż dostałem..
do tego:
1. Brak "My name is Bond, James Bond"
2. Astonem Martinem jeździ tylko 5 minut na początku. (w gruncie rzeczy jedna z lepszych scen) ...

08.11.2008
01:37
[5]

Caine [ Książę Amberu ]

UMP9 z plakatów to model z celownikiem optycznym z końcówki CR.

08.11.2008
02:06
[6]

Paudyn [ Kwisatz Haderach ]

Casino Royale postawiło poprzeczkę bardzo wysoko

Jako film sensacyjny może i tak, bo jako Bond wypadł bardzo przeciętnie. Jeśli nowe wcielenie "Putina" jest kontynuacją obranej wcześniej scieżki, to na dobre chyba przyjdzie mi się pożegnać z "duchem Bonda"...

08.11.2008
08:58
[7]

provos [ Clandestino ]

Dla mnie Casino Royale (więc i Quantum of Solace pewnie też) to nie jest Bond. Bondy to były Rogerem Moorem, który stworzył wg. mnie najlepszą kreację Bonda. Gadżety, martini, nieco ironiczny stosunek do postaci, to nadawało klimat. Filmy z Craigiem to czysta sensacja, mogło to wyjść jako np. kolejny Bourne, albo pod jakimś innym tytułem i też byłoby OK. Sam Craig jest niezły, ale to nie to.

08.11.2008
10:24
[8]

XMR [ Hohner ]

A dla mnie Craig to najlepszy J. Bond w historii bondów. Nowa część nie taka jakby się człowiek spodziewał ale czekamy na część 3, może dowiemy się wtedy co się dzieje z Mr. Whitem? :›

08.11.2008
11:00
smile
[9]

zbm [ Staly bywalec ]

dam 7/10.

jako kino akcji 8/10, ale za braki bonda w bondzie i średniawą fabułę -1.

Natomiast kreacja Craiga jako brutala i niemalże przeciwieństwa Moora bardzo mi się podoba.
(chociaż nikt mi nie wmówi, że był lepszy Bond od Rogera:)

zadziwiło mnie jedno: juz dawno nie miałem na filmie tak, że te prawie 2 godziny minęło w 5 minut.
Najczęsciej spojrzę kilka razy na zegarek, żeby zobaczyć ile jeszcze do końca. a tutaj tak mnie wessało, że dopiero jak zapalili światło to "o juz koniec".

dobry film akcji

08.11.2008
13:49
[10]

The LasT Child [ MPO GoorkA ]

Caine -> Pamiętam, ale zastanawia mnie fakt, że ten element jest naplakacie,a nie ma go w filmie...

09.11.2008
12:36
smile
[11]

$heyk [ Master Chief ]

Nie jestem jakimś szczególnym fanem Bonda, ale lubię filmy o nim tak z czysto męskiej perspektywy :) Jednak zawiodłem się lekko na QoS, właśnie z powodu wcześniej wspomnianego CR, który IMO był świetny. Generalnie oglądało się bez bólów, ale

spoiler start
cała scena z hotelem
spoiler stop
była, delikatnie mówiąc, żenująca.
Początek filmu trzymał poziom poprzednika, jednak momentami trudno było się połapać w tak szybkiej akcji. Craig'a lubię i nie mam mu nic do zarzucenia (dalej jest tym nieokrzesanym, brutalnym angry-man, ale już nie taki żółtodziób), ale Olga Kurylenko (?) w roli Camili całkowicie mnie nie przekonała. Może to była po prostu źle napisana postać, a może brakowało jakoś w filmie klimatu...

Czy u was też
spoiler start
sala ryknęła śmiechem na "Documantas, por favor"?? XD
spoiler stop

09.11.2008
12:51
smile
[12]

.:Jj:. [ Legend ]

Byłem na premierze :) Jak dla mnie też 7/10. Długo by się rozpisywać, kilka rzeczy zostało powiedzianych.
Jak dla mnie mało "bondowski" (nawet w porównaniu do CS). Momentami śmieszny (w sensie miało być poważnie, wyszło żenująco-śmiesznie), głównie z powodu niezbyt ciekawych dialogów. Niektóre z nich wydawały się komiczne, przypominał mi filmy z Seagalem- sztuczne, niepasujące do sytuacji, naiwne..
Mało pościgów z udziałem samochodów (nie licząc pierwszego, który był naprawdę przyzwoity, szczególnie końcówka). Walki zbyt chaotyczne (choć były wyjątki), kobiety są ok, ale jakoś tak mało czasu im poświecono, jeśli chodzi o sceny w.. sypialnii :)
Kilka smaczków- nawiązań do poprzednich części, kilka fajnych dialogów..
Co do Craiga- niezły, lubię go jako aktora. Jeśli chodzi o Bonda hm, w CS i QoS miał byc taki z założenia. Ale brakuje mi w nim, jako Bondzie większego szyku, elegancji, albo raczej finezji. Może to scenariusz, może jakieś ubzdurane oczekiwania..

Tak jak część szanownych poprzedników mam mieszane odczucia, ale mimo wszystko polecam- w kinie bawiłem się dobrze :)

09.11.2008
12:57
smile
[13]

Orl@ndo [ Blade Runner ]

Jako, ze jestem fanem Bondow (Connery i Dalton FTW!) musze sie w koncu wybrac.

09.11.2008
13:05
smile
[14]

|eLKaeR| [ Patrycjusz ]

Film dobry. Jeśli potraktować go z CR jako całość, to wyraźnie lepszy. Dorzucając do tego motywy, przedstawione w grze QoS, to wszystko już wygląda bardzo dobrze. Tym, którzy piszą, że "mało bondowski" albo "Connery/Moore", polecam mimo wszystko odnieść się do książkowego wizerunku 007, a nie sypać truizmami.

09.11.2008
13:12
[15]

wysiak [ Senator ]

QoS jeszcze nie widzialem (mam zamiar dzisiaj wieczorem), ale ogolnie Craig to swietny Bond, a jego kreacja to wlasnie powrot do oryginalnego klimatu pierwszych, najlepszych Bondow z Connerym, a takze ksiazek Fleminga, od czego Bondy z Moorem, Daltonem czy Brosnanem daaaleko uciekly.

09.11.2008
13:13
[16]

Yakeem [ Pretorianin ]

Dobrze, że w nowych Bondach nie próbują na siłę wskrzeszać Moore'a, tylko pokazują trochę innego Jamesa. CR było świetnym, wciągającym kinem akcji i mam nadzieję, że QoS chociaż w pewnym stopniu nawiążę do poziomu poprzednika.

09.11.2008
13:24
[17]

Tomasij ZaYceV [ Konsul ]

Ja jestem fanem Jamesa Bonda i dla mnie ten film jest pozycją obowiązkową nawet, jeśli w Internecie dostanie ocenę 10% czy 1/10 (jak kto lubi).

09.11.2008
13:25
smile
[18]

eJay [ Gladiator ]

Recenzję filmu przeczytacie już jutro na łamach Gry-OnLine:)

09.11.2008
13:36
[19]

Backside [ Senator ]

Heh, to w sumie zabawne.
Mam wrażenie, że nowy Bond ma największy hype i komercyjną akcję w historii (o product placemencie nie wspominając). Gry, zegarki, napoje, samochody - wszystko zrobione na najwyższym poziomie.
A tymczasem film, jak wynika z wypowiedzi, ma z przygodami słynnego brytyjskiego agenta bardzo mało wspólnego, bo twardziel nie ma już czasu (a może i jaj?) na legendarny luz :).


Co do książki - porównania z nią są nie na miejscu. Filmy nie są adaptacją twórczości Fleminga tylko oparte na ich podstawie. Większość zna Bonda z filmów, nie wiem czemu nagle musi czytać książkę, żeby zrozumieć jego nowe przygody i wizerunek, który był tak czytelny w poprzednich częściach.

09.11.2008
15:30
[20]

The LasT Child [ MPO GoorkA ]

$heyk -> Tak, Documentas było powalające

09.11.2008
20:51
[21]

Taven [ Generaďż˝ ]

Jestem świeżo po seansie i jest raczej słabiej od Casino Royale, choć to nadal niezmiernie radująca dawka niezobowiązującej rozpierduchy, co najważniejsze i wbrew temu co się mówi, nadal przesiąknięta bondowskim stylem. Spostrzeżeń luźnych parę:

- prze-za-je-bis-ta reżyseria, i nie mówię tu tylko o wyszlifowanych scenach akcji, bo to oczywiste, ale klasycznych już dla Fostera miarowo budowanych dłuższych sekwencjach narracyjnych (czego, przyznam się, jednak się nie spodziewałem) czy fantastycznym montażu, generalnie już dla samych audiovisuali warto wyłożyć te złotówki, bo to jeden z najlepiej zrealizowanych Bondów w historii

- scenariusz trochę prowizoryczny, a przy poważniejszym podejściu do tematu dostrzega się te powtórki szczególnie wyraźnie, mi brakło jakichś zwrotów bądź ciekawszego rozwiązania akcji, ale przynajmniej mamy wierność konwencji i tym razem nawet Quantum nie posiada swojego Blofelda

- Craiga chwalić już nawet nie wypada, definitywny koniec wymuskanych fircyków i powrót do staroszkolnego sukinsyństwa Connery'ego, przy zachowaniu całej klasy i dystansu, tak wiele Bonda w Bondzie (mimo niesprzyjających okoliczności) nie było już od dawna

- główny villain jest raczej nudny, chyba poprzez granie do znudzenia na tej samej nucie wywrotowego latynosa, bo jak wiadomo każdy przestępczy przedstawiciel owej nacji nosi hawaje i ma związki z juntą. Podobnie niestety z Olgą, bo prócz oczywistych walorów zewnętrznych, nie wnosi do filmu nic ciekawego, może poza kolejną inscenizacją archetypu o noszonej zemstą dzierlatce, która w razie potrzeby sięga po gnaty i niesie sprawiedliwość (widzę jakieś niezdrowe fascynacje Desperado)

- to co zwykle, czyli Aston Martin, M - jak najbardziej zacne, plus prześmiewcze "I don't even know what I'm driniking", parę już kultowych dialogów i deserowo oczywiście flashback z Goldfingera

09.11.2008
21:47
smile
[22]

.:Jj:. [ Legend ]

tym, którzy piszą, że "mało bondowski" albo "Connery/Moore", polecam mimo wszystko odnieść się do książkowego wizerunku 007, a nie sypać truizmami.

Myślę że takim osobom nie chodzi o trzymanie się szczegółów zawartych w książkach, ale o duch (powoli zanikający) poprzednich części :)

09.11.2008
21:57
[23]

XMR [ Hohner ]

tym, którzy piszą, że "mało bondowski" albo "Connery/Moore", polecam mimo wszystko odnieść się do książkowego wizerunku 007, a nie sypać truizmami.

znam jednego takiego FANA BONDA co mówi "a co mnie obchodzi jak jest w ksiazce, powinni kontynuować tak jak było z Brosnanem" (bo dla niego najlepszy Bond to Brosnan....) więc jak tu rozmawiać? :|

"nie mowi bond, james bond", "wstępniak kiczowy", "brak muzyki podczas scen akcji, tragedia!" itd. itp. (jego słowa)

09.11.2008
22:03
smile
[24]

_Luke_ [ Death Incarnate ]

Ostatnie 2 Bondy bardzo mi podeszly. I "putin" tez daje rade.

09.11.2008
22:04
smile
[25]

.:Jj:. [ Legend ]

A tak już zupełnie na luzie- brakowało mi cichych akcji. Pistolet z tłumikiem+ szpara w drzwiach= pyk. W Layer Cake'u pokazał Craig że może fajnie taka scena wyjść :)

09.11.2008
22:07
[26]

Lethos [ Cyborg ]

W takim razie chyba pójdę na Lucki Lucka

09.11.2008
22:12
[27]

XMR [ Hohner ]

- 7/10 mówi samo za siebie, film dobry ale nie nadzwyczajny :) sam mu daje 7/10 z własnych odczuć, ale powtorze to po raz kolejny, w domowej filmowej bibliotece być musi jak tylko pojawi sie na BD :)

09.11.2008
22:18
[28]

Ezrael [ Very Impotent Person ]

To teraz ja, bo właśnie wróciłem.

Przeciwnie do Tavena - według mnie sceny akcji mocno spierniczone. Montażystę chętnie bym przywiązał na 24h do krzesła i walił w oczy stroboskopem. Z jednej strony niby fajnie, bo ma się wrażenie tempa akcji, ale z drugiej dopiero po chwili dociera do człowieka, co właśnie zobaczył. Albo i nie. Każde ujęcie powinno zostać przedłużone dokładnie dwukrotnie, wtedy by trwało te 0,75 sekundy, byłby więc czas na zarejestrowanie obrazu, a zarazem nie zniknęłoby wrażenie obłędnego tempa. Gwoli sprawiedliwości przyznaję jednak, że zdarzają się majstersztyki w rodzaju sceny w windzie i fajne jest wrażenie realizmu - aż wszystko człowieka boli, gdy się ogląda niektóre sceny.

Nowa konwencja Bondów jest dla mnie znacznie ciekawsza od wcześniejszej. Miałem już dosyć super-duper kosmicznych gadżetów typu bomba atomowa w zapałce, kolejnego typa próbującego zniszczyć świat, bo ma jakieś kompleksy i najwyraźniej kopalnię pieniędzy na Marsie, głupkowatych kobietek, których rola ogranicza się do pięciokrotnego powtórzenia "Och, James..." tuż przed rozłożeniem nóg, mimo, że część z nich pownna mieć trochę oleju w głowie (np. agentka KGB), czy idiotycznych pierdół typu stający dęba przy ruszaniu czołg z Golden Eye (o ile dobrze pamiętam). To było zabawne jakiś czas, ale już mi się przejadło po prostu. Tutaj czuje się powiew świeżości, dla mnie tym bardziej cenny, że wolę chociaż namiastkę realizmu w rodzaju Forsythe'a, czy Clancy'ego od taniego efekciarstwa.

Faktycznie brakuje nowemu Bondowi tej luzackiej ironii, która była najmocniejszą stroną Moore'a, ale trzeba wziąć pod uwagę, że James w tym epizodzie jest w niezłej depresji, więc trudno się spodziewać, że w każdej sytuacji dostrzeże zabawne strony. Przypuszczam, że to się zmieni, bo ten wątek jest zamknięty. Czas pokaże.

Są oczywiście słabsze strony, o których wspomniano - mało wyrafinowana historia Camille, chociaż tego w poprzednich częściach również nie było, niezbyt wyrazisty czarny charakter, czy niedostatek dobrych dialogów, ale są zdecydowanie rekompensowane przez nowy wizerunek Bonda - jest w końcu twardym, brutalnym typem i zabójcą, a nie wymuskanym fircykiem.

Podsumowując - kawał dobrego kina, warto się wybrać.

15.11.2008
14:15
[29]

NewGravedigger [ spokooj grabarza ]

No to teraz ja. Wczoraj byłem w kinie i wyszedłem kompletnie zmieszany.
1. Sceny akcji kompletnie spierdolone. Zanim zorientowałem się gdzie są postacie na ekranie, kamera już skakała na inny kąt. Przez to pościg samochodami, akcja na rusztowaniach czy pościg po dachach były czasami niezrozumiałe. Tak jak ktoś już napisał, w CR sceny były dłuższe, kamera nie latała tak chaotycznie, a film wcale na dynamiźmie nie stracił.
2. Mówicie, że najważniejsze, aby Craig był podobny do bohatera Fleminga. No ale skoro same filmy nie są dokładnym odzwierciedleniem książek czemu ludzie nie mogą krytykować Bonda za to, że jest inny od poprzedników. Jeśli przez 21 filmów słyszałem "Bond, james Bond", a w najnowszym nie, to mam prawo być lekko zniesmaczony. Przynajmniej muzyka i wylot lufy pojawił się, chociaż i na to straciłem nadzieję.
3. Mi jednak brakuje bondowskich gadżetów. Komórka z trójwymiarowym GPSem i aparatem, który robi doskonałe zdjęcia w ciemności to jednak trochę za mało. Przydałyby się jakieś mini bombki, czy przynajmniej karabiny w samochodzie..
4. Kurylenko dana na siłę, zupełnie niepotrzebna i niewyraźna postać. Zaraz po elementach akcji najgorsza część filmu. Za to ruda, mmm, palce lizać, nie obraziłbym się, gdyby to ona grała przez dłuższą część filmu.
5. Podobało mi się nawiązanie do Vesper i węzła algierskiego. Zupełnie niespodziewany zwrot fabuły.
6. I na koniec. Nauczyłem się, że można

spoiler start
otworzyć spadochron 10 metrów nad ziemią i przeżyć.
spoiler stop
Cenna lekcja..
7. Ach zapomniałbym o muzyce ze wstępniaka. White stripes, tak? Za pierwszym razem takie sobie. Za każdym następnym, coraz bardzie mi się podoba. Ale samo 'intro' IMO gorzej zrobione niż w CR


W skrócie, Samej postaci Bonda nie mam za wiele do zarzucenia. W CR był porywczym żółtodziobem. W QoS Już wie co i jak robi. Nadal jednak brakuje mu elegancji i takiego spokoju, który towarzyszył poprzednikom.

7/10

15.11.2008
14:23
[30]

CHESTER80 [ Uroboros ]

Ja powiem krótko bo szkoda mi klawiatury za 15zł. QoS to kosmiczne nieporozumienie, to dno i tona mułu, to bezapelacyjnie nasłabszy Bond w historii. Nie wiem co wstąpiło w twórców żeby przerobić Bonda na Bourne'a, żeby zjebać tak kultową postać. Najważniejsze wady QoS to tragiczny montaż oraz głupia i nieciekawa intryga. No i wywalenie charakterystycznych Bondowskich motywów, porażka. Piosenka główna słaba i nijaka. Za to pani Kurylenko śliczna i cudowna, wskoczyła na pierwsze miejsce w moim rankingu najsexowniejszych lasek świata (na drugim mam teraz Albę). A Casino Royale było takie fajne...

1/10

16.11.2008
17:14
smile
[31]

Paudyn [ Kwisatz Haderach ]

My name is Bond... James... Eeee... Prrrr... Stój, to nie ta bajka.

Z dużymi nadziejami czekałem na kolejną część cyklu o agencie brytyjskiego wywiadu. Casino Royale co prawda nie miało tej magii i uroku poprzednich części, ale wszystko tłumaczono tzw powrotem do korzeni, a dodatkowo jako sensację oglądało się to całkiem nieźle, zatem z lekkim niepokojem, acz zrozumieniem przyjąłem owe tłumaczenia i dałem autorom czas na wyprowadzenie agenta 007 na właściwą ścieżkę, bo wbrew pozorom nie zabrakło tam aż tak dużo, żeby można było określić film jako pretty good adventures of mr. Bond.

Niestety recenzje brytyjskich krytyków i dziennikarzy spowodowały pierwsze objawy zwątpienia. Czyżby jednak znów Putin eksterminował wszystko z zaciętą twarzą oraz totalnym brakiem luzu i poczucia humoru...? Niestety tak...

Zacznę jednak od początku. Widza wita nad wyraz tragiczny theme muzyczny. Gorszego chyba nie słyszałem ;/ Niby chcieli powrócić do korzeni, ale wyjąca baba pasuje pod jakąś bardziej podniosłą i spokojną muze, a nie mieszankę trip oraz hip-hopu... Zresztą sam nie wiem, jak do końca określić to badziewie, którego pod koniec nie mogłem już totalnie słuchać.

Co dalej? Reżyser od razu funduje nam wartką akcję w postaci pościgu. Niestety zarówno ta, jak i pozostałe sceny akcji cechuje taki sam koszmarek, który rzuca się w oczy od samego początku. Całość jest niesamowicie pocięta i składa się z migawek, które nastepują po sobie z szybkością karabinu maszynowego. Nie dość, że wcale nie daje to lepszego efektu w postaci zwiększonej dawki dynamizmu, to na dodatek po kilkunastu sekundach zaczynają boleć oczy, które bezskutecznie starają uchwycić jakąś dłuższą sekwencję i nacieszyć się nią. What the fuck- myślę sobie? Gdzie te świetne ujęcia rodem z pościgu dźwigowego CR? Ktoś tu chyba sporo wypił, albo zaćpał i baaaardzo dobrze przedobrzył. Niestety później wcale nie jest lepiej, także to, co powinno stanowić największy atut Bonda, jako filmu sensacyjnego, staje się jego największą słabością, a już scena ze spadochronem sprawiła, że nieomal jęknąłem na głos z żalu...

Fabuła? Reżyser sam nie mógł się zdecydował, czy Bond walczy ze złowrogą korporacją, czy po prostu się mści. Dlatego zafundował nam miks i na dodatek wkleił doń jeszcze parę wątków. Także mamy tutaj totalny burdel i brak jakiejkolwiek wyrazistości. Ja przynajmniej nie zauważyłem żadnej bardziej gruntowej ścieżki, którą mogłaby podążyć fabuła - ot same ruchome piaski, w których co chwila bidula grzęźnie.

Co do przeciwnika, to znów mamy brak większej spójności. Niby powrót do korzeni, czyli złowroga korporacja, która chce przejąć kontrolę "nad światem" i jej reprezentant Dominic Green... No właśnie. W poprzednich częściach często ten reprezentant był głównym machlojarzem, co wzmacniało poczucie zagrożenia i nadawało złu realny kształt. Tutaj zdajemy sobie natychmiast sprawę, że Green to po prostu wystawiony na światło dzienne przedstawiciel i to poczucie zagrożenia się rozmywa. Owszem, może chciano w ten sposób wprowadzić nas w stan niepewności, przedstawić siatkę zła jako coś wszechobecnego, a zarazem niewykrywalnego, ale niestety nie wyszło... Czy to przez nieudolność pokazania działań samej organizacji, czy też przed brak skupienia się Bonda na jednym wątku, ale jednak nie wyszło.

James Bond? Jaki James Bond? To jakiś sztywny i zimny agent, który znaczenia słów "luz" oraz "poczucie humoru" powinien poszukać w słowniku wyrazów obcych. Owszem, Craig gra świetnie i rewelacyjnie wciela się w powierzoną rolę, tylko rola ta nie ma wiele wspólnego ze znanym nam od zawsze agentem 007. Czy to dobrze? Cóż, każdy ma na ten temat swoje zdanie. Ja rozumiem, że potrzeba powiewu świeżości, ale żeby od razu zrobić z biednego Sługi Jej Królewskiej Mości totalnie wypranego ze znanych nam cech bohatera? Ja tego nie kupuję. Nie, nie każę Bondowi udawać Moora, czy nawet Connery'ego, ale lekki dystans do siebie i otaczającego świata wyszedłby agentowi 007 na dobre... Także ze względu na utrzymanie zdrowia psychicznego we właściwej kondycji :-)

Nie kupuję też żadnej z laseczek przedstawionych w filmie. Jednej dano zbyt mało czasu, a druga nie ma z kolei ani krzty wyrazistości, czy charakteru. W jednej chwili agentka, w drugiej sierotka marysia... Gdzie zimna i wyrachowana Barbara Bach ze Szpiega...?

Gwoździem do trumny jest brak typowych dla Bonda różnego rodzaju gadżetów. Jeden Aston Martin to za mało, aby podtrzymać tradycję.

Muzyka...? Jaka muzyka...?

Czym więc jest tak naprawdę Quantum of Solace? Jako Bond co najwyżej średni, żeby nie powiedzieć nieco poniżej. Jako film sensacyjny już znacznie lepiej, ale i tak Jason Bourne spopiela go z palcem w dupie. Fabułą... Montażem... Scenami walk... Charakterystyką głównego bohatera. Ok, Bond i Bourne to inny rodzaj akcji, ale jej sceny w trylogii z Damonem są doprowadzone nieomal do perfkekcji. W Bondzie są po prostu na maxa spieprzone.

Reżyser podświadomie zrobił jeden dobry uczynek. Nie dodał do filmu słynnej kwestii My name is Bond. James Bond. Dlaczego? Bo możecie sobie wstawić w tę kwestię dowolną postać z filmu sensacyjnego, a i tak nie zauważycie różnicy.

Czy Quantom of Solace jest generalnie filmem dobrym? Tak. Ja dobrze się bawiłem w kinie, ale musiałem nabrać do całości nie lada dystansu.

Czy warto się wybrać? Tak, aby móc wyrobić sobie własne zdanie o nowej, dość kontrowersyjnej ścieżce obranej przez twórców Bonda.

Czego się spodziewać? Czy film mi się spodoba? Cóż. Wszystko zależy, czego tak naprawdę oczekujesz po nowym Bondzie. Generalnie i tak film nie zadowoli wszystkich, ale tylko od ciebie drogi widzu zależy, po której stronie barykady staniesz.


James Bond: Quantum Of Solace - Paudyn
16.11.2008
17:22
[32]

songo93 [ Marduk ]

heh ja ide dzisiaj na 20.45 ale po wypowiedzi chestra nie wiem czego sie spodziewac :P
ale jak ładna laska to dobrze xD

16.11.2008
17:33
smile
[33]

Orl@ndo [ Blade Runner ]

Wtorek - 10.30

Jak wroce, to cos napisze.

30.11.2008
15:31
[34]

The LasT Child [ MPO GoorkA ]

Missing In Action ;)

30.11.2008
16:02
[35]

Jamkonorek [ Jandulka ]

W porównaniu do Casino Royale, nowy Bond wypada słabo.

30.11.2008
16:05
[36]

kubomił [ Don't Worry, I'll MANAGE ]

No właśnie--------------------> w Casino Royale było więcej akcji... Quantum of Solace nie jest złe, ale lepszy Casino ...

30.11.2008
16:07
smile
[37]

Shreddy [ Konsul ]

7. Ach zapomniałbym o muzyce ze wstępniaka. White stripes, tak?
Nie, Jack White i Alicia Keys. :)

Mi też film średnio do gustu przypadł. Sceny walk schrzanione, ale na brak bondowskiego luzu nie ma co narzekać, bo QoS jest sequelem CR i Bond podobno jest w depresji po stracie dziewczyny, a przy okazji napędzany żądzą zemsty. Co do gadżetów, to bardzo dobrze, że ich brakło. Rozumiem takie wszystkofunkcyjne telefony, ale znikający samochód to zdecydowana przesada.

© 2000-2024 GRY-OnLine S.A.