GRY-Online.pl --> Archiwum Forum

Duchy

04.10.2002
15:20
smile
[1]

Marek z Lechem [ Konsul ]

Duchy

No właśnie na pewno każdy z was zna jakieś ciekawe chistorie na temat duchów
zazwyczaj opowiadane przez mame babcie a może wam się przytrafiła jakaś chistoria z duchami?

Na dobry początek chistoria mojej babce(matki mojego taty) która przytrawiła się w 1984r. jej w dniu śmierci mego dziadka(ojca mamy):
No więc dziadek dłuższy czas chorował w końcu-cuż dziadziowi się zmarło pojechał więc mój ojciec do swojej mamy aby poinformować ją o śmierci swego teścia. W tym właśnie czasie babke odwiedził duch dziadka:
Babcia poczuła się nieco zaniepokojona, zdawała sobie sprawę z obecności jakiegoś ducha(zdała sobie sprawę że ktoś bliski zmarł boawiała się o swgo syna spytała więc :
-Jurek?
na co odpowiedział jej duch:
-Nie.
Na co babcia:
-Cześu(imię dziadka)?
Na co usłyszała:
-Tak.
Odmówiła więc babcia Wieczny odpoczynek i duch odszedł. A gdy mój ojciec przyjechaŁ babka zaskoczyła go mówiąc że wie iż dziadek Czesław nie żyje i że jest już spokojna.



No właśnie znacie jeszcze jakieś ciekawe opowieści?

04.10.2002
15:25
[2]

Satoru [ Child of the Damned ]

Matka mojej kolezanki ma takie rozne zdolnosci, nieco paranormalne, tarota stawia wspaniale... I opowiadała niedawno, juz dokładnie nie pamiętam o co chodziło, w kazdym razie bodajże gdy była dzieckiem zmarł jej ojciec. A gdy była nastolatką zaczęła vzuć jego obecnosc, ciągle miała wrazenie ze ktos za nia stoi... To brzmi jak obsesja, ale ona wstydziła się umyc, bo miała swiadomosc, że i w łazience z nią jest, dopiero gdy go bardzo prosiła, to na chwile odchodził i miała to przez 6 lat. Samo zanikło.

04.10.2002
22:31
smile
[3]

Angelord [ sic me servavit Apollo ]

Historia niby zwykła, ale do dziś, gdy sobie przypomnę tamte wydarzenia, to jakoś tak bezwiednie włączam głośniej muzykę i zapalam jaśniejsze światła. A było to pod koniec lat 80-tych. Pojechaliśmy z paczką dobrych przyjaciół w wakacje, po prostu jak zwykle, gdzieś w Polskę, bez konkretnego celu włóczęgi. Przygnało nas na ziemie w okolicy Złocieńca, a dokładnie do Urazu, małej osady – bo zaledwie trzy podupadające gospodarstwa, sami staruszkowie – na jednym z krańców jeziora Drawsko. Miejsce niezwykłe, odnosiło się wrażenie, że ptaki stamtąd zawracają, do najbliższego sklepu około 10 km, a do szosy, jakieś 4 km. Przynajmniej tak było wówczas – teraz nie wiem. Rozbiliśmy namioty za zgodą gospodarzy w na wpół już zdziczałym sadzie i przez kilka dni cieszyliśmy się nieskrępowaną swobodą, ogniskiem, gitarą, jeziorem, alkoholem i przednią zabawą. Kilku z nas miało wędki i raz po raz łowiliśmy ryby, których obfitość była niesamowita. Poznawaliśmy rzecz jasna najbliższą okolicę i między innymi położony w chaszczach, na małym, wzgórzystym cyplu stary poniemiecki cmentarz. I wcale nam do głowy żadne pomysły z duchami nie przychodziły, było bardzo ciepłe, słoneczne lato, gwiaździste noce, żadnych smętnych nastrojów, nic mrocznego. Aż pewnego dnia wieczorem, wybraliśmy się we dwóch z przyjacielem, na tzw. „ wędkarską nockę”. Wcześniej upatrzyliśmy sobie odpowiednie miejsce, gdzie wyrzucimy wędki i pech chciał, że akurat padło na brzeg niedaleko owego cmentarza. Rozpaliliśmy małe ognisko, kije już były wyrzucone i rozmawiając cieszyliśmy się gwiazdami i wędkowaniem. Zmorzył nas w końcu sen. Obudziłem się pierwszy i lekko zmarznięty, bo o świcie zawsze chłód od wody ciągnie. Wstałem i podszedłem sprawdzić, co z wędkami. I wtedy zobaczyłem, jakieś 10 -15 metrów ode mnie, stojącą przy brzegu kobietę. Stała, jakby oparta częścią pleców o pień drzewa i patrzyła w moją stronę. Powitałem ją rytualnym „Dzień Dobry” i zobaczyłem, że cos do mnie mówi. Nic jednak poza szumem wiatru i szmerem wody nie słyszałem. Chciałem zatem do niej podejść, ale gdy uczyniłem pierwsze dwa kroki, spostrzegłem, niezwykłe grymasy na jej twarzy. Wyglądało to tak, jakby krzyczała. Nadal jednak jej głosu nie słyszałem, ale zacząłem czuć się dość nieswojo. Sam zatem zacząłem nawoływać kumpla, który się przebudził i podbiegł do mnie. Wtedy też już obaj zobaczyliśmy, jak twarz tej kobiety zmienia się nienaturalnie w grymasach bezgłośnego krzyku, jak macha rękami, w dziwnych gestach, a po chwili dosłownie staje się przejrzysta i rozpływa się w powietrzu. To był dla nas wówczas szok. Piliśmy trzy dni na umór, a reszta towarzystwa bawiła się w archeologów i badała poniemiecki cmentarz, próbując dociec, co wywołało w nas, aż takie przerażenie. Ci, co nas wtedy widzieli, nigdy nie wątpili w prawdziwość naszych słów. Szok był aż nazbyt czytelny. Nawet teraz, gdy sobie to przypominam czuję autentyczny dreszcz strachu..... i chyba jednak wierzę w duchy...

04.10.2002
22:36
[4]

Adamss [ -betting addiction- ]

trza tu organizowac spotanka na temat opowiadan o duchach bo coraz ciekawiej sie tu robi...

04.10.2002
22:39
smile
[5]

xywex [ mlask mlask! ]

Angelord --> Czego się najaraliście na tych rybach :-)?

04.10.2002
22:39
smile
[6]

xywex [ mlask mlask! ]

Angelord --> Czego się najaraliście na tych rybach :-)?

04.10.2002
22:43
[7]

xywex [ mlask mlask! ]

któś mówił kiedyś że zabezpieczenie przed dublami to kwestia 100-150 znaków...

04.10.2002
22:45
smile
[8]

wysiu [ ]

xywex --> Ja mowilem...:) Pewne zainteresowanie zostalo wykazane, ale bede musial jeszcze troche przycisnąć...;) Ale tak naprawde wystarczy 2 razy nie klikać....;))

04.10.2002
22:51
[9]

xywex [ mlask mlask! ]

wysiu --> No właśnie :-) A co do kilikania... ja nerwowy człowiek jestem :-)

04.10.2002
23:04
smile
[10]

Angelord [ sic me servavit Apollo ]

xywex ---> niczego - i dlatego do dziś się boję.....

04.10.2002
23:13
[11]

xywex [ mlask mlask! ]

Angelord --> hmmm, doświadczenie było na pewno ciekawe, chociaż chyba nie chciałbym tego przeżyć...

04.10.2002
23:26
[12]

Kamil_Wrona [ Konsul ]

a moze jakies fajne linki ze stronami z opowiadaniami o duchach??Mozna prosic

04.10.2002
23:38
[13]

Angelord [ sic me servavit Apollo ]

xywex ---> ech... rzecz w tym, że nas to wtedy całkowicie zaskoczyło. Wiem jednak, że w pewnym stopniu ta dziwaczna przygoda wpłynęła na moje dalsze życie. Świat bowiem dla mnie od tamtej pory jest już mniej matematycznie obliczalny. Zresztą, za dużo się od zarania dziejów o "duchach i etc." mówi, pisze, aby z ironią i lekceważeniem traktować tę tematykę. Coś w tym jest, i to coś więcej niźli tylko archetypicznie uwarunkowana potrzeba mitologizacji rzeczywistości. Naprawdę coś w tym jest, coś, co dla mnie pozostaje do dziś realne i niezwykłe...

04.10.2002
23:43
[14]

tołdi [ Centurion ]

Kiedyś gdy byłem jeszcze mały dużo czasu spędzałem u dziadków. Mieszkali oni sami w podstarzałym już budynku na ostatnim piętrze tak, że wyżej był tylko strych. Drewniane stare belki itp. taki typowy 'klimatyczny' strych. Na noc wszystkie wejścia do budynku były zamykane przez dziadka od środka, wiadomo mieszkali sami to musieli się zabezpieczać przed złodziejami i innym marginesem społecznym. Pewnego dnia gdy wszystko zostało sprawdzone i pozamykane dziadek wrócił po wieczornym 'obchodzie' i szykowaliśmy się do snu. Spałem wtedy sam w małym pokoiku. Lecz nocą nagle coś mnie zbudziło. Po dojściu do siebie ze strachem stwierdziłem, że 3 metry nademną słychać kroki, jakby ktoś chodził po starych skrzypiących deskach na strychu. Wykonywał kilka 2,3 kroki po czym stawał na dłuższą chwilę, by za chwilę znów wykonać kilka kroków. Z początku pomyślałem, że to może dziadek poszedł coś sprawdzić, ale jak zajrzałem do pokoju obok to smacznie sobie spał. Byłem na tyle duży:P, żeby nie budzić nikogo i jakoś wróciłem do pokoju. Ostatnią rzeczą jaką usłyszałem był jakby skok w miejscu po czym wszystko ucichło. Usnąłem chyba dopiero wtedy gdy zaczęło się na dworze robić już jasno... Następnego dnia z dziadkiem poszliśmy zobaczyć na strych, lecz jak się spodziewałem nikogo nie było (mógł się ktoś wcześniej zbunkrować, np. bezdomny). Hmm z własnych doświadczeń narazie sobie tylko to przypominam. Jednak to nie koniec:). Też opowieść z dzieciństwa. Tyle, że przytrafiło się to mojej matce. Otóż razu pewnego leżąc koło mnie wieczorem poczuła, że coś usiadło jej na klatce piersiowej. Otworzyła oczy lecz nic tam nie było. Nagle poczuła paraliż, nie mogła się ruszać. Nie mogła nic wykrztusić z siebie. W końcu w myślach odmówiła pacierz, przeżegnała się i uścisk zelżał, a po chwili całkowicie znikł. A ja nic nie czująć spałem obok spokojnie. Dopiero kilka lat temu usłyszałem o tym zajściu. Było jeszcze kilka innych mniejszych historyjek, ale musiałbym sobie je dokładnie przypomnieć. Musze jednak stwierdzić, że coś w tym jest i chyba podobnie Angelord wierze w duchy...

© 2000-2024 GRY-OnLine S.A.