GRY-Online.pl --> Archiwum Forum

...i znowu, i znowu...

22.09.2002
20:33
[1]

Te-bo-ma-te-maki [ Chor��y ]

...i znowu, i znowu...

Właśnie ktoś mną wzgardził. Ale nie tylko mną. Ktoś wzgardził wszystkim, co mam, co mógłbym dać i co jest dla mnie ważne. Ktoś uświadomił mi w całej rozciągłości jak mało znaczę w tym świecie. I co z tym zrobiłem?
Nic.
Zresztą, cóż mógłbym zrobić?
Porwałem się z motyką na słońce. Zwykły wieśniak usiłujący dostać się na dwór i być tam szanowanym. Nie mogło stać się inaczej. Zostałem cofnięty, wskazano mi moje miejsce i chyba już w nim zostanę. Zwinę się w kłębek i zapomnę o pałacach, zapomnę o wszystkim poza tym, co mogę jeszcze zrobić.
Marzenia są dobre. Ale kłopoty, jakie napotyka się w czasie ich realizacji potrafią złamać człowiekowi życie. Niepowodzenia odbierają chęć do działania. Nie jest tak, że z każdą porażką stajemy się silniejsi. Z każdym niepowodzeniem nasz impet maleje, aż w końcu drepcemy tylko w miejscu, nie ośmielimy się już zerwać do biegu.
Przynajmniej ja już nie wystartuję w tym wyścigu.
Zbyt boję się skręcić sobie kark.
Siedzę teraz sam. Jest mi trochę zimno. Herbata rozgrzewa mnie tylko na chwilę. Smutek szaleje po pokoju.
Mam go w dupie.
Przejmowałem się nim kiedyś, ale on już mnie nie interesuje.
Nadzieja siedzi w kącie. Ale jest cicha. Boi się do mnie odezwać.
To jest moje miejsce i nie potrzebuję w nim nadziei.
Ją też mam w dupie.
Siedzę i piszę. Słabo mi to wychodzi, ale... Już wy wiecie gdzie to mam. Piszę bez ryzyka, że ktoś to wyśmieje. Że ktoś zajrzy w środek mojej duszy i powie: „Aha! Masz, jak widzę problem. Ale co to za problem? Ja kiedyś...”. Piszę sobie i dla siebie, nie musi się nikomu podobać. To, co opisuję i o czym mówię to moje miejsce. Nikogo tutaj niema. Tylko ja.
No, dobra. Przyznaję, że dobrze byłoby się komuś wygadać. Ale komu? I po co? Żeby ktoś pokiwał ze zrozumieniem głową, żeby powiedział, iż wie, o czym mówię, że mi współczuje, że każdy kiedyś miał podobne zmartwienia, że blablabla...? Co mi z tego przyjdzie?
Wolę sobie posiedzieć sam ze sobą. Ktoś mi kiedyś powiedział, że siebie najtrudniej zrozumieć. Mylił się. Ja siebie rozumiem doskonale i nawet lubię ze sobą gadać. Nie, żebym miał coś ciekawego do powiedzenia, ale lubię.
Gamoniu, czym się martwisz? Po co ci to? Zawiedziony? A czego się spodziewałeś? Cha, cha, cha! Ależ ty jesteś beznadziejny. To znaczy, nie, nie, nie... Sam sobie wmawiasz, że jesteś. Słyszysz mnie? Dlaczego się z ciebie śmieję? Przecież ja to ty, ty to ja, my to ty, czyli ja. Rozumiesz? Masz kompleksy stary, ogarnij się, zapnij pasy i z powrotem na tor! Cha, cha, cha. Schizofrenik. Zwariowałbym, gdybyś był normalny wiesz?
To jest właśnie moje miejsce, moja Mekka, mój boks. Tutaj zbieram siły. Ale tym razem, po prostu nie ma już, co zbierać. Nie wrócę już na to samo pole bitwy, ale znajdę sobie nowe. W końcu coś się musi udać, coś mi wyjdzie, coś kurwa musi się kiedyś udać.
Dobra, już mi lepiej.

Banda meksykańskich muzyków pod moim oknem.
Skąd oni się w zasadzie tam wzięli?
I czemu na Boga, tak hałasują?
...otwieram oczy. To sen. Nastał kolejny dzień, nie pamiętam już co było wczoraj i o czym myślałem.
Pora wstać.
Pora wracać na tor.

22.09.2002
20:34
[2]

HOOLIGANS_DRESS [ Centurion ]

ale żeś się rozpisał chłopcze !!!

22.09.2002
20:42
smile
[3]

Buliwyf [ Chor��y ]

Hej! Te-bo... i tak dalej... Wygląda na to że równy z Ciebie gość, ja tez ma tak czasem, w dupie wszystko i wszystkich... Czasem tak trzeba... Jak chcesz pogadać to GG 105 22 53 wal śmiało nie ma mnie ale jestem , no wiesz...

22.09.2002
20:52
[4]

Mr. Mojo Risin' [ Pretorianin ]

Naprawde dobry text! Jezeli sam to napisaleś to weź sie za pisanie książki (może jakiś pamietnik). Powaga. A jeżeli przepisałeś to z kądś to podaj mi autora i tytół, OK ? (nie zrozum mnie źle ale poprostu lubie takie schizo, chyba sam je mam)

22.09.2002
21:02
smile
[5]

2k6 [ Pretorianin ]

To co teraz napisze nie bedzie próbą pocieszenia ciebie ale to napisze bo tak czuje to wszystko przpomina mnie.mnie sprzed kilku lat człowieka mającego tylko proglemy nie było dnia w którym nie prosiłbym o śmierć o koniec moich cierpień odrzucili mnie wyszyscy została garstka tych którzy coś znaczyli.Jednak mój wielki powtarzam wielki upór doprowadził do tego że wyszłem z tego odrętwienia moje kło poty zaczeły się kończyć 4 lata temu zaczołem coś osiągać zaczołem być podziwiany a to zaczeło działeć jak lek na moje życie z nadzieją zaczołem witać każdy dzień i zmieniłem się diametralnie.Moje wszystkie kłopoty (te prawdziwe) skączyłey się w Maju właściwie pod koniec.Teraz wiem kto to prawdziwy przyjaciel i mam ich dużo choć jestem całkowicie zdrowy i normalny moje dziecinstwo w pewnych momętach przypominało piekło.Ale się skonczyło.Dzięki Bogu..........

22.09.2002
21:04
smile
[6]

Dabster [ Byle do przodu... ]

Fajny kawalek. Czasami czuje sie dokladnie tak samo, lecz nie potrafie opisac tego slowami tak dobrze jak Ty...

22.09.2002
21:33
[7]

Te-bo-ma-te-maki [ Chor��y ]

Patrzę w siebie i nic nie widzę. Spoglądam na zewnątrz, a tam jeszcze gorzej. Mówię coś, słucha ktoś, ale, o co w zasadzie chodzi? Nie wiem, po co o tym wszystkim gadam. Ktoś puka w moją głowę, otwieram... To znowu ja. Jezu, zabierzcie go ode mnie. Wiem, to wszystko bez sensu. Po co się smucić, nic się nie stało, wstań i idź mój synu. Ale jak tu iść? I gdzie? „Na rozstaju stoi miś, w którą stronę pójdzie dziś?”. Emocje, kawał niepotrzebnego łajna. Wiem, dlaczego, wiem, o co chodzi, ale jak się uspokoić? Wymyka mi się odpowiedź, problem nie poddaje się analizie i ma mnie gdzieś. Dziwna, sentymentalna gadka. Sam ze sobą rozmawiam o tym samym i nic z tego nie wynika. Jak można nosić w sobie coś, co przeszkadza, dlaczego nie można się tego pozbyć, dlaczego nie mogę myśleć tak, jak chcę myśleć? Ciągle wracam do pałacu, ciągle pukam i czekam. Zawsze jest to samo, a ja zawsze zdziwiony i pobity wracam do siebie. Gdzie tu sens? „Niech już miś do lasu wraca, nie popłaca taka praca”. Pytam. Jak zrezygnować z pukania do drzwi, za którymi czeka mnie pałka? ----------- Dzięki chłopaki. W skondensowanej formie moja odpowiedź na Wasze pytania: "Sam piszę. Gadać mi się nie chce, szukam odpowiedzi nie zrozumienia. Rozpisałem się, bo miałem taki kaprys."

22.09.2002
21:48
smile
[8]

Buliwyf [ Chor��y ]

Hiehie! Starsznie fajny z Ciebie gościu... setnie mnie rozbawiłeś... Twoje szukanie to jak moje spadanie z szafy gdy byłem mały... bardzo czesto śniło mi się to... zwasze właziłem i zawsze spadałem...ale tak nie do końca... i budziłem sie w tym samym momencie... i nagle ... jak reką odjał. Przestało się śnić. Może Ty przestaniesz szukać odpowiedzi pewnego dnia...?

22.09.2002
22:21
smile
[9]

Buliwyf [ Chor��y ]

A i jeszcze coś. Nie rozpisuje sie bo mam taki kaprys... ;)

22.09.2002
22:50
[10]

Te-bo-ma-te-maki [ Chor��y ]

Cieszę się, że na coś się przydałem. Problem z szafą wbrew pozorom bardzo podobny do mojego. Tyle tylko, że ja na swoją szafę wchodzę na jawie i nie budzę sie przed upadkiem. Mimo to ciągle włażę i włażę i włażę...

22.09.2002
22:55
smile
[11]

Buliwyf [ Chor��y ]

Tego to się do myślam... :) Moje budzenie sie jest jak Twoja pałka... ;)

22.09.2002
22:55
[12]

Buliwyf [ Chor��y ]

Ups! Ależ koszmarnie to zabrzmiało... :)))

22.09.2002
23:01
[13]

Te-bo-ma-te-maki [ Chor��y ]

Moja tzw. pałka, czy aby uniknąć błędnych skojarzeń, bat, cięgi, lanie po łbie, to jest właśnie to, co nigdy Tobie nie "dośniło"' się do końca. Poza tym, nie zabrzmiało to "koszmarnie", co najwyżej obscenicznie, ale niech raczej martwią się Ci, którzy sobie pomyśleli...

22.09.2002
23:09
smile
[14]

Buliwyf [ Chor��y ]

Wiesz, może całe szczęście że mi sie nie dośniło... ;) A co. Niech martwią się... Trzymaj się ramy to się... Dobrej nocy... Hmmm... może przyśni mi sie szafa... hiehie, tak dawno to było...

22.09.2002
23:12
[15]

Rogal [ Amor omnia vincit ]

mam takie małe pytanko o kim jest mowa w twoim pierwszym poście na początku ?? ... Słowa które piszesz są bardzo ciekawe , dla niektórych zrozumiałe tak a dla niektórych inaczej , dla niektórych wogule niezrozumiałe , sądze ze w jakimś tam sensie rozumiem to co napisałeś i widać ze coś spowodowało u Ciebie całkowite załamanie i brak nadzieji na cokolwiek i wlasnie bardzo mnie ciekawi co , czyżby jakiś nieudany związek , czy moze to jednak coś trudniejszego ?? P.S. Ile masz lat ??

22.09.2002
23:19
[16]

Te-bo-ma-te-maki [ Chor��y ]

Dobrze kombinujesz Rogal, ale nie tyle chodzi o związek, co o bezsensowne dążenie do jego powstania. A jeśli można zrozumieć coś jeszcze to... tym lepiej. Jak mawiał bodaj Umberto Eco, każde dzieło winno być kopalnią interpretacji. Nie powiem, miło jak ktoś coś usiłuje zrozumieć z moich gmatwań. Co się zaś tyczy wieku... Nie wiem po co Ci to. Proszę o jakieś uzasadnienie.

22.09.2002
23:37
[17]

Te-bo-ma-te-maki [ Chor��y ]

Wiesz, co cię boli stary? Nie to, że niczego już nie dokonasz. Ale to, że zmarnowałeś kawał czasu. Nie chodzi o to, że coś ci się nie udało, ale o to, że nie próbowałeś wtedy, kiedy było trzeba. Jak ktoś to kiedyś...? „Nie wystarczy iść dobrą drogą, trzeba zrobić to we właściwym momencie”. Teraz możesz się już tylko położyć i kwiczeć. Spójrz prawdzie prosto w oczy. Możesz się zamknąć? Mogę, ale ani myślę.

22.09.2002
23:38
[18]

AnankE [ PZ ]

mała refleksja, żadnych rad... Dlaczego kawał niepotrzebnego łajna? Tak radość jak i smutek, tak rozpacz jak i euforia są udziałem każdego z nas i dzięki Bogu że są, przynajmiej czymś się różnimy do kloca spruchniałego drewna. I jeśli ma się wszystko w dupie to co wtedy pozostaje? Zostaje coś... ? budowałem na piasku i zwaliło się budowałem na skale teraz budując zacznę od dymu z komina więc zaczynaj...

22.09.2002
23:43
[19]

Szaman [ Legend ]

Te-bo-ma-te-maki: To, co Cie spotkalo musi byc przykre. Przykre, niszczace wiare w siebie i powodujace, ze nic nie ma sensu... ale czy to jedno zdarzenie musi oznaczac, ze NIC nie ma sensu i ze wszystko jest do dupy? Czlowieku, wez sie w garsc - z tego co piszesz, wynika jedno: Wiedziales, ze to sie moze zdarzyc. A skoro to wiedziales, to powinienes wziac pod uwage to, ze "ktos Toba wzgardzi"... Niepowodzenia odbieraja chec do dzialania? Owszem, ale nie robic nic, nic nie osiagniesz. Bo nie liczysz chyba na to, ze spadnie Ci gwazdka z nieba? Ze siedzac, uzalajac sie i tylko biernie czakajac cos zmienisz... Jezeli tak, to sie mylisz. I to bardzo. A wtedy mozna latwo wpasc w spirale: "Juz tyle czasu minelo i ciagle nic". Jak ma sie cokolwiek zmienic, skoro pozwalasz na to, zeby jedna (bolesna, jak mozna przeczytac) porazka pociagnela za soba calkowita rezygnacje? Jezeli raz sie oparzysz, pozniej bedziesz juz ostrozniejszy - i w postepowaniu, i w oczekiwaniach. Moze nie uczyni Cie to silniejszym, ale z cala pewnoscia sprawi, ze nauczony doswiadczeniem nie odczujesz ew. skutkow tak mocno. A w kazdnym badz razie tak powinno byc... I nie zapominaj o jednym: Nigdy, nie jestes sam. To tylko Ty CHCESZ byc sam ze swoim bolem, poniewaz zaczynasz wszystko widziec w kategoriach ja-reszta. A to nie "wszyscy inni" Toba wzgardzili i to nie "wszyscy inni" za tym stoja. Tak samo, jak nie jest to tylko Twoja wina. Do odrzucenia potrzeba min. dwoch osob. Bo nie sam siebie przeciez odrzuciles... Wez sie wiec w garsc i nie staraj sie tego bez konca roztrzasac, analizowac - tak sie stalo. Z tego, czy innego powodu. Po prostu sie stalo i moze uda sie ten powod odnalezc, ale czy warto probowac go znalezc za wszelka cene? Postaraj sie to potraktowac jak lekcje i wyciagnij z niej wnioski, ale nie pozwol, zeby Cie to zruinowalo... i nie daj sie zagonic do kata. Jutro zawsze jest nowy dzien. <ale co ja moge wiedziec?>

22.09.2002
23:50
[20]

Te-bo-ma-te-maki [ Chor��y ]

Hej, hej stary, padnij, a ja cię kopnę. Czujesz? To dobrze, że czujesz, bo gdybyś nie czuł, to byłbyś spróchniały pniak, right? Ale spoko, kopnę cię jeszcze raz. Mam cię w dupie. Wszystko zdajesz się tam mieć. Nie wszystko, mówiłem o tobie. Ach, to przykre... każdy powinien mnie mieć... Cha, cha, cha! Ale nie tam właśnie. Wiesz, co? Nadzieja dobra jest. I staranie. Nie poddawaj się, o tym wiersz. Spadaj. Niewdzięcznik, jak ja odejdę to co ci zostanie? Logika, realizm? Wrzuć luz... ------------ Szaman - ja nie o poddaniu. Ja nie o rezygnacji. Nie chodzi mi o to, że sparzyłem się i wszystkich o to oskarżam. Skarżę się nie tyle na ból, co na moją osobistą głupotę, która każe mi chodzić cały czas tam, gdzie gorąco. To właśnie chciałbym przeanalizować i dowiedzieć się po co mi - w skądinąd mało romantycznym umyśle - taki głupi upór w dążeniu do nieosiągalnego. Z chęcią zawrócę, tylko nie wiem jak. "I miś poszedł znowu w lewo".

22.09.2002
23:55
smile
[21]

Mr. Mojo Risin' [ Pretorianin ]

Te-bo-ma-te-maki ----> jesteś zahebistym schizofrenikiem. Stary pisz książke albo cokolwiek, wiersze, poezja. Nie można tego zmarnować!!! Kiedyś Ci przejdzie i juz nie będziesz zdolny do takich twórczych wywodów. P.S. (jakie to romantyczne, z dekadenckim zabarwieniem...)

23.09.2002
00:09
[22]

AnankE [ PZ ]

Wolę odczuwać smutek i gmatwać się niż być wypaloną do cna i zobojętniałą na wszystko. Chyba nic gorszego nie potrafimy sobie zafundować niż totalny tu-mi-wisizm. btw sarkazm? To bardzo chybotliwa kładka... Dobranoc

23.09.2002
00:21
[23]

Te-bo-ma-te-maki [ Chor��y ]

I powiedział człek szczęśliwy, że wolałby smutnym być niż nieczułym. Skąd wniosek, przepraszam, że chciałbym być "wypalony do cna"? Rzecz ma się na odwrót właśnie, ja coś gasić chcę nie podsycać. Gorzej dupą w ogień paść niż nań nasikać. ----------------- Wybaczcie proszę obcesowość.

23.09.2002
00:30
[24]

Mr. Mojo Risin' [ Pretorianin ]

Te-bo-ma-te-maki ----> zagadaj do mnie na GG, prosze

23.09.2002
01:07
smile
[25]

Mr. Mojo Risin' [ Pretorianin ]

Mój sen powtarza się co noc czy śnisz o tym samym ? czy tylko zdaje ci się że widzisz... ... marę we mgle...

23.09.2002
08:54
[26]

AnankE [ PZ ]

Czyżbym napisała gdzieś, że smutek to jedyna emocja, którą należy się karmić??? Nie sądzę... Raczej to, że smutek i inne pokrewne są naszym udziałem i nie jesteśmy w stanie się tego wyrzec, bo równie dobrze można by wyrwać sobie serce. Niewypalony? To jak nazwać to „mam wszystko w dupie”? I dlaczego atakujesz? Przecież to nie ja przyczyniłam się do tego co chcesz gasić. A może dlatego, że ośmieliłam się posłać posta, a tu nie chodzi o to, żeby pisać, a o to, żeby czytać. Dlaczego wracamy tam gdzie boli? Czasami z powodu pustki, którą odczuwamy po stracie, czasami z powodu zranionej dumy, czasami z powodu nadziei na zmianę, chociążby odwrócenie tego co się wydarzyło itp. I zawsze dlatego, że nie jest to nam obojętne, że wciąż zależy...

23.09.2002
12:36
[27]

Szaman [ Legend ]

Te-bo-ma-te-maki: Glupota? Czy jest glupota probowac? Pisalem o tym - jezeli nie sprobujesz, nic nie osiagniesz. A co do tego, dlaczego ciagle probujemy i idziemy sie parzyc, zgadzam sie z Ananke... jezeli nie nadzieja na zmiane i to, ze w koncu nam sie uda, to z wielu innych powodow... Swoje powody musisz sam odnalezc, bo nikt Ci ich nie poda - niestety, tak to juz jest...

23.09.2002
18:33
smile
[28]

Dabster [ Byle do przodu... ]

Facet, pisz ksiazke! Masz juz jednego fana. A jezeli na ksiazke nie masz ochoty to chociaz zrob stronke ze swoimi dzielami...

27.09.2002
14:11
[29]

Te-bo-ma-te-maki [ Chor��y ]

AnankE - sam sobie juz zarzuciłem, że wszystko mam w du..ie. Odparłem jednak atak stwierdzając, że nie wszystko. Nie wiem również co Ty uznałaś za atak z mojej strony. Formę wypowiedzi? Och, daj spokój. "... Przecież to nie ja przyczyniłam się do tego co chcesz gasić. A może dlatego, że ośmieliłam się posłać posta, a tu nie chodzi o to, żeby pisać, a o to, żeby czytać..." - ni, ni, ni! Dobrze czynisz Pani pisząc. Staraj się jednak znaleźć w moich pląsach coś innego niż tylko to, co potwierdzi Twe wczesniejsze domniemania. Co do tych powrotów... Jeżeli nadzieja ma działać tak, że mimo wszystko pchamy się w ogień to jest to jakiś spaczony mechanizm, który w toku ludzkiej ewolucji musiał zostać zapomniany. Tak samo jak emocje, które nie zawsze wychodzą nam na dobre (a raczej bardzo rzadko). Zwierzak, jak go coś ukąsi, to już do tego nie podchodzi. A my? Szaman - głupotą nie jest samo próbowanie. Głupotą jest wspinanie się na pionową ścianę lodu bez zabezpieczenia. Right? Ciekawe, że nikt nie zarzucił mi zakładania bezsensownych wątków. Ciekawe, że nikt nie powiedział iż głupim jest człowiekiem. Fajnie za to się stało, że komuś się coś spodobało. Nie masz lepszej maści na kompleksy jak ekstrakt z pochwały... Powiedziałem co powidziałem pod wpływem emocji (właśnie!). W formie takiej, jaką widać. Pozwoliłem płynąć myślom i słowom... To powoduje, że nie dokońca można było mnie zrozumieć. Cóż... Teraz jestem spokojniejszy. Pod wieczór może zamknę całość czymś bardziej optymistycznym?

27.09.2002
14:19
[30]

tygrysek [ behemot ]

nieraz trzeba znaleźć odpowiednie narzędzie, którym można operować ...

27.09.2002
18:09
[31]

Te-bo-ma-te-maki [ Chor��y ]

No ba, ale gdzie tego drobiazgu szukać?

27.09.2002
18:19
smile
[32]

Styks [ Konsul ]

w sklepie z bronia palna... *zart* nie myslales zeby zarobic pare groszy na pisaniu do jakis gazet literackich ... ? czasem daja niezle honoraria...

27.09.2002
18:22
smile
[33]

Te-bo-ma-te-maki [ Chor��y ]

Na tyle krucho z naszą rodzimą literaturą, że ja osobiście nie muszę już pogarszać stanu rzeczy...

27.09.2002
18:37
[34]

tygrysek [ behemot ]

nie zadawaj banalnego pytania ... nie znasz nawet narzędzia, którym można wyleczyć, więc najpierw powinieneś zaglądnąć głeboko do środeczka swojej duszy, gdzie zrozumiesz jakiego potrzebujesz ...

27.09.2002
19:58
[35]

Te-bo-ma-te-maki [ Chor��y ]

banał ma to do siebie, iż łatwo nie docenić jego wagi właśnie tego usiłuję dociec... czego dokładnie potrzebuję, jak działa to co chcę zatrzymać i jak użyć tego co mogę znaleźć

27.09.2002
20:03
[36]

tygrysek [ behemot ]

znowu za dużo pytań ... to jest nielogiczne katować swoje sumienie niezliczoną ilością pytań, na które i tak nie ma odpowiedzi .... musisz poszperać w głebinie uczuć i dowiedzieć się, co mogło by spowodować poprawienie stanu ... jak już się dowiesz, to można szukać odpowiedniego narzędzia ...

27.09.2002
23:58
[37]

Te-bo-ma-te-maki [ Chor��y ]

Cholera. Sprzeczność w sprzeczności a do tego wszystko sprzeczność. Skoro za dużo pytań, to po co stawiać następne? A pytanie jakie sugerujesz nie jest wcale prostsze. Nawet jeśli nie sprowadza się do tego samego (bo chociaż ścieżki z pozoru inne do tego samego mogą prowadzić celu). I masz ci los. Nie ma prostych rozwiązań, ale niektóre są mniej proste.

28.09.2002
12:22
smile
[38]

tygrysek [ behemot ]

A jest coś, co może Ciebie ukoić i Twoje cierpienie ???

28.09.2002
12:35
[39]

Te-bo-ma-te-maki [ Chor��y ]

Tego tygrysie jeszcze nie wiem, chociaż zgaduję, że tak (pomijając rzecz najbardziej oczywistą)... Ale się nie ma co irytować. Z biegiem czasu mój humor się poprawia, osiąga pewien poziom i tam cicho siedzi. Potem może mnie znowu najść. Dzieje się tak od ok. 4 lat, dlatego właśnie pytam - bo chociaż przyzwyczaiłem się do tego, to może czasem przeszkadzać - jak to wykończyć? Tak czy owak, spisywanie swoich myśli w postacji niemal czystej działa kojąco... Póki jestem średnio-zdrowy nie będę Was zanudzał. Do miłego. Dzięki za sugestie, myśli i pytania. Wbrew temu co tygrys mówi nigdy za dużo pytań. Trzeba tylko wiedzieć o co pytać.

28.09.2002
12:44
[40]

tygrysek [ behemot ]

Stan się poprawił ... to bardzo pocieszające ... ale i tak to nie jest rozwiązanie, bo opieranie się na huśtawce czasowo-emocjonalnej powoduje, że człowiek staje się coraz bardziej nieczuły będziesz ulegać wrażeniu poprawy, a tak naprawdę tylko czarne chmury będą w Twojej głowie wiem że jednym z najbardziej poprawnie działających lekarstw na wszelkiego rodzaju przypadłości jest muzyka ... właśnie odkopałem dwa fajne utworki ... jeżeli chcesz to napisz do mnie na [email protected] mail'a i podaj ograniczenia co do wielkości przesyłki, a dostaniesz coś co sięga głęboko .... niech piekło pochłonie szarość

30.09.2002
21:48
[41]

Te-bo-ma-te-maki [ Chor��y ]

tygrysek -> dzięki, dzięki; całkiem miły kawałek... nie jestem pewien czy to mnie uratuje przed zabawą na huśtawce ale i tak się cieszę

30.09.2002
22:16
[42]

Rogal [ Amor omnia vincit ]

pytanie o wiek zadałem Ci bo bo chciałem go porównać do swojego ... a teraz zaciekawiło mnie również to co napisał Tygrysek , bo z tego co rozumiem to im dłużej przeżywamy problemy sercowe , tym potem jesteśmy mniej czuli ? Tylko ze to tez nietyczy sie chyba do wszystkich bo ja jestem zakochany w pewnej dziewczynie juz od ponad roku i jestesmy przyjaciółmi , ale czy stałem sie bardziej nieczuły ?? Chyba nie stałem sie tylko bardziej nerwowy i zacząłem palić ...

30.09.2002
23:02
[43]

Te-bo-ma-te-maki [ Chor��y ]

Rogal - nie wiem co z tego porównania wyniknie, ale proszę ja Cię bardzo -> 22. Razem 4. tygrysek nie napisał, że jeżeli długo przeżywa się problemy mięśnia sercowego to stajemy się mniej czuli. Napisał, że jeżeli przez dłuższy okres masz zawieruchę w głowie to stajesz się mniej czuły (nie sprecyzował co miałoby ją powodować). Nie miał jednak racji. Moim wielce skromnym zdaniem powoduje to tylko tyle, iż można nabawić się poważnego urazu szarej masy skrytej za osłoną kości czaszki. Potem już tylko ProzaC i hej, hej słoniu dlaczego masz takie wielgachne uszy. Daj kawałek...

30.09.2002
23:22
smile
[44]

n2n [ Pielgrzym ]

Te-bo-ma-te-maki --> wiesz co ?...a ja cie lubie :-)

01.10.2002
00:12
[45]

Te-bo-ma-te-maki [ Chor��y ]

n2n - to naprawdę miło z Twojej strony. Jestem wzruszony niezależnie od tego, czy żartowałeś czy nie. Skoro budzę sympatię za pośrednictwem forum nawet to mogę już smielej spoglądać w przyszłośc. Może założę jakąś partię i wystartuję w następnych wyborach do parlamentu. Stanowiłbym (wraz ze swoją partią) przeciwwagę dla Andrew L. z jego Samołobroną: na niego ludzie głosują albo z głupoty albo z desperacji, a na nas głosowaliby dla żartu. :) Pytanie o to, czy warto gonić za ułudą i jak pozbyć się z głowy niechcianych myśli/emocji uważam ciągle za ciekawe i sprawa - jak dla mnie - pozostaje otwarta. Nie ma co mówić, że w każdym przypadku może być inaczej. Niezależnie bowiem od tego czy wielki meteor spadnie na Mars, Melmak czy Earth i tak pozostawi po sobie wielką dziurę.

01.10.2002
00:46
[46]

Edwin [ Final Fantasy XI Player ]

Te-bo-ma-te-maki---> NIe bede sie rozpisywał bo jusz późno a trzeba w diablo jeszcze pograć więc powiem tylko tyle "Wreszcie jakiś wątek od ludzi do ludzi" a nie następny o tym ile waży listek gumy do żucia ;)

01.10.2002
10:12
[47]

Te-bo-ma-te-maki [ Chor��y ]

Edwin - listek gumy do żucia waży mniej więcej tyle, co cała jej paczka podzielona przez ilość listków i po odjęciu wagi łącznej opakowania (łacznie z tymi srebrnymi papierkami, w które można zawinąć kilka drobiazgów nie związanych za nadto ze świeżym oddechem. Dzięki za słowa uznania chociaż w zestawieniu z powyższym problemem mój wydaje się być cokolwiek błachy. Ale zbaczamy z tematu. Zastanawiałem się nad optymizmem. Czy ma to być coś, co po każdym upadku z konia każe nam na niego wsiadać ponownie, czy raczej coś, co po wykonaniu pięknego salta przez koński łeb pozwoli nam spojrzeć na sprawę obiektywnie i z uśmiechem na ustach poszukać spokojniejszego wierzchowca or innego zajęcia? Szaman, AnankE - ciągle czekam na Wasze opinie i odpowiedzi na moje odpowiedzi do Waszych wypowiedzi. Proszę jednak uwzględnić już fakt, że nie WSZYSTKO mam tam gdzie nie życzyłbym sobie aby osoby postronne zaglądały. Szaman rzecze: "Te-bo-ma-te-maki: To, co Cie spotkalo musi byc przykre. Przykre, niszczace wiare w siebie i powodujace, ze nic nie ma sensu... ale czy to jedno zdarzenie musi oznaczac, ze NIC nie ma sensu i ze wszystko jest do dupy?" - właśnie. Ja nic takiego nie chciałem powiedzieć. Powiedziałem? i jeszcze: "Czlowieku, wez sie w garsc - z tego co piszesz, wynika jedno: Wiedziales, ze to sie moze zdarzyc. A skoro to wiedziales, to powinienes wziac pod uwage to, ze "ktos Toba wzgardzi"... " - otóż mówię od początku, że ja to wiem, ale nie mogę sobie odpuścić. Może wyrażam się niezbyt zrozumiale, ale taki już jestem. znowu Szaman: "Jezeli raz sie oparzysz, pozniej bedziesz juz ostrozniejszy - i w postepowaniu, i w oczekiwaniach. Moze nie uczyni Cie to silniejszym, ale z cala pewnoscia sprawi, ze nauczony doswiadczeniem nie odczujesz ew. skutkow tak mocno. A w kazdnym badz razie tak powinno byc... " - jak to ma się do zarzutów, że nie można być nieczułym i wypalonym? Dziś już miś nie stoi na rozstaju. Ale wróci.

01.10.2002
11:01
smile
[48]

Te-bo-ma-te-maki [ Chor��y ]

A może optymizm to: - Kapitanie O, statek tonie! - Co wy mi tu pieprzycie żołnierzu? - Mamy dziurę w prawej burcie. Jest taka wielka, że... no, taaaaka wielka. Woda wlewa się do środka razem z rekinami. Coś z mackami pożarło nam kucharza... Może to i niewielka strata, ale... - Żołnierzu! Natychmiast przestańcie gadać bzdury! Wszystko będzie dobrze albo nie nazywam się O. Cha, póki moja dupa ma pod sobą drewno to jest w porządku! - Kapitanie, woda zalewa pokład. Nie wiem jak tu głęboko, ale i tak nie wszyscy zmieszczą się w bocianim gnieździe. Załoga czeka w szalupach. - Tchórzliwe dranie! Mówiłem przecież, że jest wszystko dobrze. Uśmiech! Jeszcze raz zobaczę u was tą ponurą gębę to nahajem po rzyci tempo dla wioślarzy będę podawał. - Nie mamy już wioślarzy kapitanie O. - Srał ich pies. Ponuraki. Nigdy nie lubiłem wioślarzy. ... - Kapitanie O? Mówiłem, że statek tonie. - Nic nie szkodzi, znajdziemy nowy. Ten i tak był do niczego. Gdyby był dobry to dalej by pływał. - Do najbliższego brzegu może być daleko, a my we dwóch na jednej beczce... - Nie płacz mi tutaj żołnierz. Ciągle mogło być gorzej. - No, czy ja wiem... - Masz rację, myliłem się. - Kapitanie O? - Nie mogło być lepiej. W tej beczce jest wino. Masz jakieś kubki? - Nie... - No, to może mogło. Nienawidzę pić prosto z beczki.

01.10.2002
12:34
[49]

Te-bo-ma-te-maki [ Chor��y ]

Dalsze losy kapitana O świadczą o tym, że on też - tak jak i ja - czeka na jakiś kontakt... :) Chyba jednak ma z tym problem... - Kapitanie O, może powinniśmy byli na tamtej wyspie wylądować? - A co ci się w tej nie podoba? - No... to, że to sama skała? - Oj żołnierz, daj już spokój. Jesteśmy na z góry wygranej pozycji spośród wszystkich rozbitków tego świata. - Dlaczego? - Bo jesteśmy szczęśliwi, tak?! Jesteśmy? No, uśmiechnij się! - Tak jest! Jesteśmy. - Widzisz od razu lepiej. - Ale panie kapitanie... - Nie jojcz. Znaleźliśmy masę butelek, tak? Wysłaliśmy już ponad trzydzieści wiadomości, tak? Zmarnowałem na to całą twoją koszulę, a teraz mi zimno, tak? Czego jeszcze chcesz? W końcu ktoś odnajdzie jedną z butelek i wpadnie do nas z wizytą. - Ale panie kapitanie, to była jedna i ta sama butelka. Za każdym razem wyrzuca ją na brzeg naszej wyspy... Tylko kawałki mojej koszuli znikają gdzieś... - Tym lepiej, butelka może się przydać.

01.10.2002
17:06
[50]

AnankE [ PZ ]

Wywolana do tablicy melduje sie, ze jestem. ;-) Tyle, ze skrobne cos wieczorkiem, bo w tej chwili lece na pyszczycho nie mowiac o niemoznosci zebrania mysli. :-)

01.10.2002
17:17
[51]

Przewodnik Syriusza [ Magazyn Grafik ]

Natchniony tobą sam zacząłem pisać...oto kawałki moich wypocin: "Czas jest niczym. Czas jest łajnem. Tak...łajnem jak życie. Szukam czegoś czego znaleźć nie mogę - szukam czasu. Ale po co mi czas? Czas...czas mi jest po to żeby nadrobić to czego nie zrobiłem kiedyś po to mi czas..." Ciąg dalszy nastąpi

01.10.2002
20:07
[52]

Szaman [ Legend ]

Te-bo-ma-te-maki: Ok, juz jestem spowrotem... "Szaman - głupotą nie jest samo próbowanie. Głupotą jest wspinanie się na pionową ścianę lodu bez zabezpieczenia. Right?" Otoz nie. Glupota byloby robic to dla samego robienia ("Co? Ja nie wejde?") - ale jezeli masz w perspektywie, jezeli takie wejscie Ci sie powiedzie cos, na czym naprawde Ci zalezy, to czy nie sadzisz, ze wszelkie watpliwosci ida na bok i jak wariaci zaczynamy sie wspinac? Wlasnie w imie tego, co czeka na szczycie? Mam nadzieje, ze widzisz roznice... :) "Wbrew temu co tygrys mówi nigdy za dużo pytań. Trzeba tylko wiedzieć o co pytać." A mnie sie wydaje, ze zamiast stawiac pytanie za pytaniem, nalezy sie zajac odpowiedzia na juz zadane. Pozniej latwo utonac w powodzi pytan i nie bedzie juz czasu na zastanawianie sie nad odpowiedziami - stawianie pytan nie moze byc celem samym w sobie! A optymizm to dla mnie, poslugujac sie Twoim przykladem z koniem, cos, co sprawia ze po upadku nie bedziemy obchodzic tych zwierzat wychodzac z zalozenia "I tak, k***a, z niego spadne", ale co pozwala na dojscie do tego, co sprawilo ze spadlismy - bo z ta wiedza szansa na ponowny upadek jest juz duzo mniejsza (ale mimo wszystko jest. I z tego trzeba zdawac sobie sprawe...) "Szaman rzecze: "Te-bo-ma-te-maki: To, co Cie spotkalo musi byc przykre. Przykre, niszczace wiare w siebie i powodujace, ze nic nie ma sensu... ale czy to jedno zdarzenie musi oznaczac, ze NIC nie ma sensu i ze wszystko jest do dupy?" - właśnie. Ja nic takiego nie chciałem powiedzieć. Powiedziałem?" Tak naprawde niewiele rzeczy powiedziales. Zdecydowana wiekszosc raczej dales do zrozumienia... ""Jezeli raz sie oparzysz, pozniej bedziesz juz ostrozniejszy - i w postepowaniu, i w oczekiwaniach. Moze nie uczyni Cie to silniejszym, ale z cala pewnoscia sprawi, ze nauczony doswiadczeniem nie odczujesz ew. skutkow tak mocno. A w kazdnym badz razie tak powinno byc... "" - jak to ma się do zarzutów, że nie można być nieczułym i wypalonym?" Ano tak, ze swiadomosc istnienia szansy niepowodzenia jakiegos dzialania sprawia NIE to, ze jestes nieczuly i zimny, ale to, ze ew. porazke przyjmiesz jako bolesna, ale mimo wszystko brana pod uwage konsekwencje swoich dzialan. Nie mozna z zalozenia byc nieczulym i probowac nawiazac z kims kontakt, bo to sie wzajemnie wyklucza. Nie wiem czy nalezysz do ludzi uczacych sie na wlasnych bledach i porazkach, czy takich, ktorzy nie przyjmuja ich do wiadomosci, ale czy to, ze raz (?) Ci sie nie powiodlo oznacza, ze masz teraz zamienic sie w kamien? Hmmm...

01.10.2002
20:28
[53]

Te-bo-ma-te-maki [ Chor��y ]

Right... Przewodnik Syriusza - nie zgadzam się z ani jednym stwierdzeniem w Twoim... hmm... kawałku. Otóż ani czas, ani życie nie są łajnem. Nie da się też (przynajmniej nie zawsze) nadrobić tego czego się nie zrobiło kiedyś. Zresztą nie zależy to już od czasu, a od możliwości wykorzystania tej jego części jaka nam jeszcze została (nie ważne jak wielka, czy jak mała). Czas nie jest łajnem, czas jest... zresztą o jego istocie jest osobny wątek. Czegoś takiego jak czas nie można określić tym mianem. Napisałem, że emocje są łajnem fakt. Ale napisałem tak, bo w pewnych okolicznościach wadzą mi one tak jak niektórym psia kupa na trawniku. Nie widzę sposobu aby czas mógł wadzić. Co do innych wartości tego tekstu: nie będę się wypowiadał, bo nie jestem tutaj żadnym autorytetem. Szaman: Wiem, że na dnie oceanu jest coś co cholernie mi się przyda. Nie mam jednak sprzętu do nurkowania i nie mam perspektyw na jego zdobycie. Czy mimo to mam wziąć głęboki oddech i chulup? Z tą scianą chodziło mi o b r a k możliwości... a nie o motywację. Optymizm: Twoje osobiste odczucie na ten temat nie powinno być dyskutowane. Dzięki za definicję. Dałem do zrozumienia, powiedziałem... sprowadza się do tego samego. A więc: dałem do zrozumienia, że wszystko mam 'u wylotu'? "...swiadomosc istnienia szansy niepowodzenia jakiegos dzialania sprawia NIE to, ze jestes nieczuly i zimny, ale to, ze ew. porazke przyjmiesz jako bolesna, ale mimo wszystko brana pod uwage konsekwencje swoich dzialan."- Si, rozumiem. U t w a r d z a m swój tyłek, right? Rośnie mi tam gruba skóra cobym nie czuł kopniaków.Coś w tym jest. Heh, nie raz Szaman. Nie raz, dlatego właśnie piszę co piszę i pytam o co pytam... etc. Tytuł wątku również powinien o czymś świadczyć. :)

01.10.2002
22:30
[54]

majka [ Dea di Arcano ]

Te-bo...>> uparty jesteś i tyle :) niby masz wszystko gdzieś ale wydeptałeś sobie przez ten szmat czasu jedną scieżynkę i tak sobie nią kroczysz. A wokoło juz wszystko zarosło trawskiem i trudno teraz znaleźć inna drogę. I ty znowu biegniesz a twoja scieżka znowu zakończona jest taflą wielkiej lśniącej szyby. Wpadasz na nią i ale ona jest silniejsza od ciebie więc spływasz po niej zostawiając wilgotny ślad. I cóż cię tam tak pcha? Przeciez to nic innego jak ta nadzieja, która niby siedzi sobie w gdzieś kącie. To ona wprowadza cię bezustannie na tą samą drogę i mami tym , że kolejnym razem już musi się udać. I znowu wyruszasz aby za chwilę wycofać się z rozbitym nosem. Ale to jest jedyna scieżka jaką znasz i widzisz. Wokoło zarośnięty busz i ogrom roboty aby znaleźć , nie nową drogę, tylko najlepsze miejsce dla maczety która tą drogę może ci utorować. Hmm ale po co sie wysilać - skoro tam taka ładna udeptana dróżka. A może jednak warto ?

01.10.2002
22:55
[55]

Te-bo-ma-te-maki [ Chor��y ]

majka - za dużo już się tutaj nagadałem :) Ludzie zaczynają wyciągać wnioski na podstawie ułamka tego, co zostało napisane. Ja chcę i staram się zmienić kierunek, ale jakoś nie mogę. Nie dlatego - broń mnie jakikolwiek boże! - że mi się nie chce i łatwiej iść właśnie tędy, ale po prostu n i e m o g ę. Dlaczego? Nie wiem, nie obchodzi mnie to specjalnie. Problem mam tylko taki jak to zmienić. Mówiąc prosto: mam w głowie dwie osoby. Jedna logiczna, która mówi mi: "Stary, ale ty jesteś posrany. Czym się martwisz? Po co to ciągnąć?". A druga nie logiczna, emocjonalna i wynikająca najwyraźniej z jakiejś aberracji mojego umysłu. Ta mówi: "Hej, misiek! Fajnie by było znowu tamtędy, nie?" - z chęcią stanę po stronie tej pierwszej, ale nie mogę w sobie uciszyć drugiej. Wiesz? To mnie w k u r z a. Wiem, że sporo ludzi l u b i mieć doła na tym tle. "Ojej, jakie to smutne, jakie to piękne...". Słuchają tedy najsmutniejszych kawałków jakie mogą znaleźć i rozczulają się nad sobą ocierając łezki z oczu. Nie mówię, że to źle. Nic do takich ludzi nie mam. Ale ja taki nie jestem. Nie sprawia mi to przyjemności i nawet męczy. To tak, jakbyś miała dwie ręce, a tylko jedną z nich mogła poruszać świadomie. Tak jak mówiłem (cholera, mówiłem?) nie jestem romantykiem, to mnie już doprowadza do szału. Uprzedzam przy okazji teksty w stylu "Ogień zwalczaj ogniem" bo sprawdzałem tą metodę. Niezależnie od tego ile zabawek sobie kupię ciągle mam przed oczami tą jedną. Si? Na rozstaju stoi miś, w którą stronę pójdzie dziś? - nie od parady piszę o tym zakichanym miśku :) Nie kumam za bardzo co nim kieruję i dla tego piszę to co piszę i pytam o co pytam (limit przecinków wyczerpany). Poza tym, aby być całkiem (no, niezupełnie) szczerym, to zacząłem całą sprawę siedząc w maksymalnym dole. Nie oczekiwałem żadnego odzewu i nie miałem planu. Po prostu chciało mi się to napisać i zrobiłem to. Fajnie, że powstała jakaś dyskusja. :)

02.10.2002
00:11
[56]

AnankE [ PZ ]

No to let's go. :-) Te-bo-ma-te-maki---> "sam sobie juz zarzuciłem, że wszystko mam w du..ie. Odparłem jednak atak stwierdzając, że nie wszystko." Nie bylo moim celem atakowanie Cie pod zadna, podkreslam zadna postacia. Przesledzilam jeszcze raz moje wypowiedzi i nie dostrzegam w nich sladu agresji. Przeciez atak slowny = agresywny itp. ton wypowiedzi. Niemniej jednak moge byc slepa, przeciez oceniam swoje wlasne wypociny. Generalnie jednak nie lubie naskakiwac na ludzi, nawet jesli pisza cos z czym sie nie zgadzam, a zwlaszcza na kogos kto znalazl sie w trudnej sytuacji. "Nie wiem również co Ty uznałaś za atak z mojej strony. Formę wypowiedzi? Och, daj spokój." Owszem dalam sobie spokoj i to w sensie doslownym. Dlaczego? Bo bez wzgledu na wszystko nie odpowiada mi taka wlasnie forma odpowiedzi. Napisales kilka postow pozniej, ze przepraszasz za obcesowosc. Nie potrafie przejsc obojetnie wobec takiej sytuacji. Razi mnie to, jest to dla mnie nieprzyjemne i to bardzo, wiec co robie? Unikam tego typu konfrontacji. I wreszcie sedno sprawy: "Jeżeli nadzieja ma działać tak, że mimo wszystko pchamy się w ogień to jest to jakiś spaczony mechanizm, który w toku ludzkiej ewolucji musiał zostać zapomniany." Nie zgadzam sie z tym. Nadzieja to sila napedowa i swoista przeciwwaga do totalnego zniechecenia sie, a co za tym idzie zaprzestania staran by cos co nas dotyczy, a nie pasuje nam z roznych wzgledow, uleglo zamianie. Nigdy nie masz pewnosci, czy pchanie sie w ogien, bedzie rzeczywiscie zetknieciem sie z ogniem. Oczywiscie nie da sie probowac bez konca rozwiazywac pomyslnie sytuacje, ktorych rozwiazac nie mozna. Wtedy przychodzi czas kiedy instynkt samozachowawczy powinien podpowiedzic, ze pora sie wycofac. Wiem, latwo sie mowi... Czasami ludzie nie potrafia sobie z tym poradzic i pomimo wszelkich dowodow na to, ze juz nic nie sa w stanie zrobic i tak leca jak cmy w ogien. To czas kiedy powinni zaczac szukac wsparcia u przyjaciol, bliskich, osob ktore lubia i szanuja. To nie hanba wyciagnac do kogos reke z prosba o pomoc. Czym dla mnie jest optymizm? Chyba przede wszystkim zyciowa odpornoscia. Latwiej zyje sie optymistom, bo szybciej, sprawniej potrafia pozbierac sie po porazce. Nie drepcza w miejscu, probuja, maja ochote na dzialanie, nie rozpamietuja w nieskonczonosc upadkow i co najwazniejsze nie moga sobie zarzucic, ze nie sprawdzili, nie sprobowali. Nie powinnismy doprowadzac do takiego momentu, ze stajemy sie nieczuli i wypaleni? Tak, nie powinnismy. Dlaczego? Bo rownie dobrze mozna polozyc sie do trumny. Bo tracimy szanse na doswiadczenie czegos dobrego w zyciu, odpychajac wszystko i wszystkich zanim nawet cokolwiek sie zadzieje. Bo sami skazujemy siebie na samotnosc. Nie znam nikogo kto bylby wypalony ze wszelkich emocji i bylby z tym szczesliwy. I dopoki kogos takiego nie poznam, bede twierdzic, ze jest to niemozliwe. ":...i znowu, i znowu... " 22 lata to malo, bardzo malo. Wiem, brzmi trywialnie, ale tak wlasnie jest. 22 lata to wlasciwie start. Do mety jeszcze wiele etapow, w tym odcinkow specjalnych. Zycie diabelnie lubi nas zaskakiwac. Czasami wydaje sie, ze droga wiedzie prosto po horyzont jak w morde strzelil i nic nie moze nam sie przydarzyc, nic nie moze nas zaskoczyc. A tu w najmniej spodziwanym momencie lubudu i wszystko sie zmienia. Tak wlasciwie to tu, na forum, mozemy sobie tylko pogdybac nad konkretna sytuacja, ktora Ciebie dotyczy, poteoretyzowac. Nie znamy szczegolow, a i sam przekaz wirtualny jest ubogi. Slowa, to zaledwie 30% komunikatu, cala reszta (mimika, gesty, ton glosu itd.) nam umyka. Ja osobiscie wole o takich sprawach rozmawiac niz pisac.

02.10.2002
00:56
[57]

Szaman [ Legend ]

Utwardzac? Tego nie powiedzialem. Powiedzialem tylko, ze jezeli zrozumiesz, ze zycie nie sklada sie tylko ze zwyciestw, to nie bedziesz pozniej stal zdziwiony faktem, ze Ci sie nie powiodlo. Przyjmowac do wiadomosci nie rowna sie utwardzaniu niczego, tylko zwyklemu zrozumieniu tego, co napisalem powyzej. Nie masz perspektyw na zejscie na dno oceanu? Swietnie. Moze wiec znajdziesz to gdzie ndziej. Nie masz perspektyw? Ale masz motywacje (jak mi dales do zrozumienia) - skoro tak, to dlaczego siedzisz nad brzegiem oceanu i sie zastanawiasz dlaczego nie jestes ryba, zamias poszukac tego gdzies, gdzie skrzela nie beda Ci potrzebne? Bez probowania zakladasz, ze czegos nie mozesz/nie masz/nie uda Ci sie. Twoj wybor. Ale nie dziw sie, ze drepczesz w kolko... I nie wmowisz mi, ze "danie do zrozumienia", a "powiedzenie" czegos, to to samo... wybacz, ale moje skrzywienie zawodowe nie pozwala mi na postawienie znaku rownosci miedzy tymi dwoma stwierdzeniami...

02.10.2002
01:25
[58]

majka [ Dea di Arcano ]

Te-bo>> hehe aberracja...akurat :) to czego tak nie chcesz dopuścić do swego logicznego umysłu to............ (uwaga! i tu niespodzianka).. uczucie i to głębokie :) Straszne prawda? :) Ki diabeł się przyplątał:) Wiadomo teraz, dlaczego nie mozesz zejść z tej ścieżki , nawet jak cię to nie obchodzi. To właśnie mieszanka uczucia, nadzieji i cierpienia funduje ci te betonowe buciki, które trzymają cię na tej drodze. Racjonalnie rzecz ujmując to dziwaczne, żeby przez coś takiego nabawić się bezwładu kończyn. To takie wkurzające :).Tylko że to potęga i wcale nie trzeba być romantykiem.. żeby dopadło. I wtedy inne zabawki mogą mieć nawet zdalne sterowanie , dla ciebie i tak ta podarta przytulanka będzie cudem nowatorstwa w produkcji zabawek. I właściwie wszystko byłoby ok. gdyby nie to, że ta przytulanka kłuje boleśnie. Masz juz dość? nic z tego - żadne egzorcyzmy tu nie pomogą. Będzie kusić , podjudzać i przeciągać na swoją stronę. I ta niemoc trwać będzie, dopóki ta ściezka będzie w zasięgu twojego wzroku. Co gorsza, nawet jak ją stracisz z oczu nie będzie od razu lżej. Dopiero dużo, dużo później ( oczywiscie jak misiak wytrzyma ) powoli poszczególne składniki mieszanki będą eliminowane. Przy czym, ten jeden najważniejszy element , przejdzie tylko w stan hibernacji. Ale to juz wystarczy, aby podjąć próbę wydeptania innej scieżki.

02.10.2002
15:53
[59]

Te-bo-ma-te-maki [ Chor��y ]

AnankE: "Nie bylo moim celem atakowanie Cie pod zadna, podkreslam zadna postacia. Przesledzilam jeszcze raz moje wypowiedzi i nie dostrzegam w nich sladu agresji..." - nie zrozumieliśmy się. Ja napisałem, że "odparłem atak" SWÓJ WŁASNY, przy czym użyłem słowa "atak" bardziej w sensie umownym niż dosłownym... czy jak tam... nie zarzucam Tobie ataku na mnie... a nie zrozumieliśmy sie po wielkiej części z mojej winy, bo zaraz potem napisałem "co uznałaś za atak na siebie?", Twoja odpowiedź: "...Owszem dalam sobie spokoj i to w sensie doslownym. Dlaczego? Bo bez wzgledu na wszystko nie odpowiada mi taka wlasnie forma odpowiedzi. Napisales kilka postow pozniej, ze przepraszasz za obcesowosc." - ojej, ale o co chodzi? to było w jednym wątku: "Gorzej dupą w ogień paść niż nań nasikać. ----------------- Wybaczcie proszę obcesowość." Powiedziałem co powiedziałem. Ale żeby słowo "dupa" występujące w jednym zdaniu brać jako atak na swoją osobę to już przesada. Może i nie należę do wrażliwych dam (nawet na pewno nie :) ale w tym ciężko dopatrzeć się czegoś hmm.. "napastliwego". Problem leży też po stronie wyrazu, styl jaki sobie narzuciłem w tym wątku jest cokolwiek daleki od delikatności ale w końcu nie było moim zamiarem chwalenie chmurek na niebie, a danie do zrozumienia, jak się podle czuję. Używałem nawet gorszych wyrazów w tym wątku, ale to, że wogóle wystąpiły takowe (w moim osobistym mniemaniu) było cokolwiek uzasadnione obranym przeze mnie stylem. O d p o w i a d a ć na czyjeś pytania starałem się kulturalnie, jeśli coś mi nie wyszło to przepraszam, przepraszam też za ewentualne problemy w rozróżnieniu zwykłej odpowiedzi od moich eksperymentów pisarskich. Samo zaś feralne zdanie z ogniem to aforyzm - mój własny wymyślony na poczekaniu i nie skierowany do nikogo konretnie. Można się było chyba domyślić :) Jeśli idzie o nadzieję to zasadniczo zgadzam się z Tobą. Ale nie zgodzę się, że nie mogło to to zostać zapomniane w toku naszej ewolucji. A to dlatego, że czasem nadzieja powoduje zbędne cierpienia. I tyle. Gdyby to był wysoce rozwinięty zmysł (z braku lepszego określenia) to w momencie kiedy nie ma już na coś szansy mógłby ustąpić. "22 lata to malo, bardzo malo. Wiem, brzmi trywialnie, ale tak wlasnie jest. 22 lata to wlasciwie start. Do mety jeszcze wiele etapow, w tym odcinkow specjalnych." - to mi się podoba i nie będę tego komentował. Chociażby dlatego, że nie ma co mówić. Kiedyś już wdałem się w dyskusję na temat wieku z pewną panią z autobusu - którą serdecznie z tego miejsca pozdrawiam :) - i wiem, że stoję na straconej pozycji. Po tym jak cały autobus ludu na mnie najechał miałem dosyć :) A poza tym z ogromnie wielu punktów widzenia i w całkiem dużej liczbie wszechświatów masz rację :)) "Tak wlasciwie to tu, na forum, mozemy sobie tylko pogdybac nad konkretna sytuacja, ktora Ciebie dotyczy, poteoretyzowac. Nie znamy szczegolow, a i sam przekaz wirtualny jest ubogi. Slowa, to zaledwie 30% komunikatu, cala reszta (mimika, gesty, ton glosu itd.) nam umyka. Ja osobiscie wole o takich sprawach rozmawiac niz pisac." - dlatego właśnie piszę tak dziwacznie... żeby powiedzieć więcej (no, dać do zrozumienia - masz rację Szaman). Ale to powoduje nieporozumienia jak widać. :) Tak tedy znaczącą część tego posta stanowi wyjaśnienie w kwestii technicznej niejasności jaka zaszła pomiędzy mną a AnankE. Wolałbym o tym nie pisać, ale skoro już się stało to trudno. :) Dalej (jeśli będzie dalej) proszę z góry założyć, że ja nikogo nie staram się obrazić, a posty będą o połowę krótsze. I pewnie - z tej okazji - bogatsze w treść oraz lepiej napisane... Szaman, majka - odpowiem Wam kiedy indziej... zmęczyłem się :) <tak wogóle, to ktoś to czyta?>

02.10.2002
23:02
[60]

Te-bo-ma-te-maki [ Chor��y ]

Szaman: "[...] swiadomosc istnienia szansy niepowodzenia jakiegos dzialania sprawia NIE to, ze jestes nieczuly i zimny, ale to, ze ew. porazke przyjmiesz jako bolesna, ale mimo wszystko brana pod uwage konsekwencje swoich dzialan." "[...]zycie nie sklada sie tylko ze zwyciestw [...] nie bedziesz pozniej stal zdziwiony faktem, ze Ci sie nie powiodlo[...]" - tu nie chodzi o zdziwienie tylko o bolesną porażkę właśnie. Nie wiem, czy świadomość tego czy można przegrać działa jak amortyzator tego odczucia. Jak Ci dentysta wyrywa ząb to wiesz, że może boleć, ale jak już boli to wcale nie mniej, mimo iż wiedziałeś, czego się spodziewać. Zresztą chodzi mi tutaj (ogólnie) o sposób unikania tego samego błedu i darowania sobie tych samych porażek. Ale na to chyba nie ma rady. "Nie masz perspektyw na zejscie na dno oceanu... Moze wiec znajdziesz to gdzie indziej ... masz motywacje ... skoro tak, to dlaczego siedzisz nad brzegiem oceanu i sie zastanawiasz dlaczego nie jestes ryba, zamiast poszukac tego gdzies, gdzie skrzela nie beda Ci potrzebne? Bez probowania zakladasz,ze czegos nie mozesz/nie masz/nie uda Ci sie ... nie dziw sie, ze drepczesz w kolko... " - próbuję właśnie i to jest straszne :) niestety, szukałem też gdzie indziej (patrz. ostatni post skierowany do majki) ... Z tym o "daniu do zrozumienia" i "powiedzeniu czegoś" - przyznaję Ci rację - chociaż można by się upierać przy sposobie w jaki się "mówi", ale nie chce mi się :) ----------------------------------------- majka: do Ciebie dosyć krótko :) aberracją nie nazywam uczucia tylko to, co każe mu ciągle trwać. Wiem co to jest uczucie ale go nie chcę i pytam jak się go wyzbyć... (all -> nie mówię tu o kompletnym wyzbyciu się uczuć - chociaż to kuszące - ale o tym jednym konretnym, nie zamierzam być wiedźminem :P) Niestety przykład z podartą przytulanką całkowicie chybiony :) Jest właśnie na odwrót: ja jestem taki dziurawy misiek bez pluszu, a to czego chcę to - powiedzmy - zabawka za 1000 złotych plus dodatki za 10 razy tyle :) i nie przemawiają przeze mnie jakieś tam kompleksy czy zwykła chęć gloryfikowania obiektu moich (khem, khem) uczuć, ale zwykła, trzeźwa ocena sytuacji. Tym gorzej świadczy to o logicznej stronie mojego umysłu bo sięgać po jakąś cholerną gwiazdkę z nieba już taki długi czas to czytsa głupota... Proszę jednak nie porównywać tego do zauroczenia 13 letniego Grzegorza z Płocka do Jenifer Lopez ;P ----------------------------------------- Tak tedy trochę wyjaśniłem o co chodzi i nie czuję się szczęśliwy z tego powodu. Stawiałem pytania o uczucia i to jak się ich pozbyć, a wyszło na to, że musiałem trochę za dużo powiedzieć :) Tak czy inaczej nie jestem zawiedziony. Wręcz przeciwnie. Dziękuję wszystkim za udzielanie się w tym wątku - chociaż nie było Was wielu (pewnie lepiej by się powiodło w "na każdy TEMAT" - chodzi mi o kategorię, nie o program TV). ----------------------------------------- - Kapitanie O! Wyłowiłem nową butelkę... - I co w niej znalazłeś? - No... - Mówże! - No... khem... gówno. <sam kontakt nie wystarcza, co?> ----------------------------------------- Czy ktoś wie, co sobie myśli dzięcioł na metalowym słupie? Dzięki za wypowiedzi... jestem na nasłychu jakby kto co wymyślił...

04.10.2002
11:57
smile
[61]

Te-bo-ma-te-maki [ Chor��y ]

Hmmm... Panie Rogal... ? Czy nie mógłbyś (w ramach uczciwości) podać wyniku swojego porównania? Przewodnik Syriusza - czekam.

04.10.2002
15:19
[62]

Rogal [ Amor omnia vincit ]

hehe... przepraszam poprostu niemyślałem zeby Cie to obchodziło , mój wiek to 17 ...

04.10.2002
15:22
[63]

Rogal [ Amor omnia vincit ]

hmmmmmm... a co do ogólniejszego wyniku mego porównania to tak poprostu chciałem sobie coś sprawdzić , poprostu takie tam moje nastoletnie rozważania i rozmyślania ...

04.10.2002
15:56
smile
[64]

Te-bo-ma-te-maki [ Chor��y ]

Tak, dziękuję. Po prostu COŚ sobie sprawdzasz, right? Dobra... życzę powodzenia w tym przedsięwzięciu, do czegokolwiek by ono nie zmierzało ...

04.10.2002
16:11
[65]

Deth [ Legionista ]

Ludzie myślą, taka ich natura. Większość jednak wybiera to, o czym chce pomyśleć. Tematy niemiłe, nieciekawe czy bolesne odrzucają, spychają na margines skąd jedynie ich cień pada czasem na główny tor myśli. Świadome odpychanie tych tematów jest "normalnym", mało kto je podejmuje we własnym zakresie- a jeszcze mniej osób mówi o tym głośno. Przejawem odwagi zdają się więc słowa które innym myśleć również nakazują. Wydawać się może że myśląc tym torem samotnym jest człowiek w tłumie tych nieczułych, którzy odrzucają od siebie świadomość. Jednak rzeczywistość czasem zaskakuje- gdy się zauważa że są również inni których także męczy świadomości zmora. Wielu bowiem z ludzi których tłumem zwiemy być się okazuje bliskimi w poglądach. Jednak by to odkryć trzeba zacząć mówić. A na to niewielu dzis się decyduje.........

04.10.2002
16:19
smile
[66]

majka [ Dea di Arcano ]

Te-bo...>> czyli chciałes sięgać do górnej półki? :) no to faktycznie ciężka sprawa:) -- nie wnikam z czego to wzgardzenie ale to że nasze reakcje są odwrotnieproporcjonalne do logiczności postepowania w takich sytuacjach - to norma. Im bardziej ktos nie chce tym bardziej my chcemy . Tak juz funcjonują te uczucia - mówienie o których tak bardzo nie chce ci przejść przez gardło.:) Ja nie znam odpowiedzi na twój problem - za nic nie chciałbym się wyzbyc uczuć -- są mi niezbędne do życia :) ale całkiem sympatycznie się z tobą dyskutuje:)

04.10.2002
17:05
[67]

Te-bo-ma-te-maki [ Chor��y ]

Deth Nie usiłuję zakopać kości, chcę ją pożreć i strawić. Możesz mi wierzyć, że łatwiej jest krzyknąć sobie czasem niż ten krzyk w sobie stłamsić. Gdzie tu odwaga w byciu sobą? Bardzo ładnie się wypowiedziałeś, ale chciałbym poznać tą większość, która wybiera o czym myśleć. Chciałbym spotkać kogoś, kto tłumi wszystko w sobie i nie świruje przy tym... Tak... Ale Ty raczej o unikaniu problemów mówiłeś, ja zaś mówię o wyplenieniu tego, co nam kłopotów przysparza. Nie proponuję przemilczeć i udawać, że sprawy nie ma. majka To mnie pocieszyłaś, że jestem normalny... :) Znowu zaś wracamy do tematu pozbycia się uczuć. Widzisz one mi nie przeszkadzają. Chodzi tu raczej o wyrwanie kolca bez traktowania róży szpadlem...

04.10.2002
17:30
[68]

Deth [ Legionista ]

Nie milczysz bo nie należysz do tej większości. Oni jednak nie wybierają, o czym myśleć na takiej zasadzie. By dojść do wniosków, które sprawiają, iż nie jest się w stanie wytrzymać z nabytą wiedzą, trzeba zacząć się zastanawiać. Są ludzie, którzy na tym początkowym etapie rozmyślania odrzucą. Dzięki temu nie ruszają dalej tą ścieżką i nie muszą wybierać czy chcą o tym myśleć, czy nie. Ci zaś co raz zaczęli się zastanawiać nie mają już szansy trwać w nieświadomości. Duszą więc w sobie to o czym myślą, lub mówią, piszą o tym. Jednak tematy takie poruszają zwykle w swym gronie- innych, którzy dowiedli że rozumieją. Tam mają szansę się "wykrzyczeć". Niewielu wypowie się oficjalnie, obawiając niezrozumienia. Stąd i swoista odwaga- bo choć chęć wyrzucenia z siebie krzyku pcha do działania, to obawy istnieją Przełamanie ich to odwaga. Powiedz, czy nie zdziwiło Cię choć trochę przyjęcie tematu jaki poruszyłeś? Mnie owszem- bo pokazali się tu ludzie którzy rozmawiają, nie zaś przeważający dziś-jak się zdaje- na Forum ignoranci. Gratuluję pomysłu, bez względu na to jakie powody przyczyniły się do powstania tego wątku. Wyplenić tego co przysparza problemów nie sposób. Zbyt wielkie to sprawy byśmy w stanie byli im się przeciwstawić. Pozostaje świadomość problemu i pragnienie działania. Niestety, zwykle tylko pragnienie...........

04.10.2002
17:54
[69]

Te-bo-ma-te-maki [ Chor��y ]

Deth To miłe co mówisz, ale ciągle nie widzę nic odważnego w tym co zrobiłem. Anonimowość jakiej dostarcza internet (chociaż możliwa do sforsowania) dodaje odwagi. Cytując sam siebie:"Piszę bez ryzyka, że ktoś to wyśmieje". Śmiech byłby dowodem niezrozumienia, ale nie tylko on. O p e w n y c h użytkownikach forum nie będę się tutaj wypowiadał, ale jeśli są ignorantami to nic tylko im zazdrościć. Szczęścia, że nie poszli dalej ścieżką, którą rzekomo ja podążyłem. Ignorancja to czasem siła. Ci zaś, którzy wypowiedzieli się tutaj... cóż... to po prostu dobrzy ludzie. Właśnie Deth - najczęściej tylko pragnienie. Szkoda...chyba będę zmuszony przyznać Ci rację, chociaż pewnie nie zrezygnuję. Zresztą samo myślenie to też działanie. Istnieje taka kategoria problemów, z którą nie poradzisz sobie inaczej.

04.10.2002
18:18
[70]

Deth [ Legionista ]

Sieć daje sporą dozę anonimowości, i wiele osób z tego korzysta, czy wręcz nadużywa. Czasem nie ma jednak znaczenia to, że reakcje kierują się wedle nicka pod jakim występujesz. Mimo że inni nie wiedzą kim jesteś, to sam o tym wiesz, i to Ty odbierasz opinie i zdania rozmóców. Zależnie więc od tego jak kto podchodzi do sieciowej anonimowości odważa się na mniej lub więcej. Bywa, że nieświadomość pozwala czuć się szczęśliwym. Jak często zazdościć można innym, że nie wiedzą tego, co gnębi nas. Ale czy jest to prawdziwe szczęście? Wydaje się, że to jedynie radość niewiedzy- jak dziecko szczęśliwe, nie znające jeszcze poważnych problemów tego świata. Nie jest to czyste szczęście‹ale czym w zasadzie ono jest?›, lecz właśnie nieświadomość- nie poznanie złych stron uprzykrzających potem życie. Już samo to, że pragniemy działać jest czymś- daje nam pewną wiedzę o sobie, o tym, że nie pozostajemy bierni. Nawet jeśli okoliczności nie pozwalają nam zmienić rzeczywistości i działać, to w głębi tego własnie chcemy. Pozostaje trwać przy swych zamiarach i poglądach oczekując jakiejś szansy na realizację zamierzeń. Czym bylibyśmy bez celów i marzeń świecących gdzieś w oddali?...........

05.10.2002
10:11
[71]

Te-bo-ma-te-maki [ Chor��y ]

I zrobiła nam się dyskusja o urokach sieci :) Prawdę jednak rzekłeś. Jeśli nie pozna się "...złych stron uprzykrzających potem życie..." to można założyć, że się z nimi nie spotkalismy. Skoro tak, to mamy się z czego cieszyć niezależnie od tego, czy fakt ten wynika z naszej ignorancji czy nie. To ta jak z agresją na ulicach. Przechadzasz się o dowolnej porze po dowolnej ulicy i nikt cię nie obił. Nie znaczy to, że takie przypadki nie zdarzają się innym, ale ty masz wtedy podstawy aby się cieszyć, a osoba którą pobito przed pięcioma minutami ma prawo ci* zazdrościć. (* - nie piszę w formie grzecznościowej - Ci, Ty itd. - bo uznałem, że ta wypowiedź nie jest skierowana bezpośrednio do Ciebie Deth tylko do hipotetycznego "jego" bądź nawet mnie:) W sumie masz rację. Ale musisz chyba rozdzielić marzenia od pragnień :) Bo marzyć to sobie mogę o tym, aby odwiedzić Mars, ale nic nie zrobię w tym kierunku. Jeśli zaś pragnę pojechać do Włoch, to mogę coś w tej sprawie przedsiębrać... Hmmm troszkę to wszystko offtopic. :)

05.10.2002
10:30
[72]

Te-bo-ma-te-maki [ Chor��y ]

cd. :

05.10.2002
12:55
smile
[73]

angel_of_death [ Legionista ]

gratuluje Ci Te-bo-ma-te-maki Twoejgo charakteru ^^

© 2000-2025 GRY-OnLine S.A.