Backside [ Generaďż˝ ]
Dojrzały jazz, jazzrock, fusion, jazzfunk, free etc etc - ktoś słucha :)?
Wątek ryzykowny, bo kilka razy w przeciągu ostatnich lat nie wypalił, ale zaryzykuję ;).
Tak sobie szukam innych osób, które interesują się bardziej rozwiniętymi formami tradycyjnego jazzu - co lubią, jakie są ich wrażenia związane z konkretnymi płytami.
Z chęcią poczytam co macie do powiedzenia, ew. doradzę innym :].
Tylko błagam - niech obejdzie się bez frajerskiego oceniania "to jest ekstra, ale to już do dupy", "smooth jazz jest genialny/bezsensowny" etc :). Tak chociaż trochę na poważnie.
meryphillia [ Forever Psychedelic ]
Tradycyjnego słucham bardzo rzadko, a przyznać się muszę, że jeszcze kilka lat temu nienawidziłem Jazzu w ogóle. ;P
Obecnie głównie preferuje mocno uwspółcześnione formy, takie jak Acid Jazz, Nu-Jazz czy Latin.
Dużo miksuje takiej muzyki w chilloutowych setach, bo świetnie się do tego nadaje taka muzyka. :)
Nie będę oryginalny ostatnio, i po raz chyba dziesiąty na tym forum, polecam zeszłoroczna serie składanek z Schema Japan z cyklu "A History Of Schema". :)
Backside [ Generaďż˝ ]
Ja niestety jestem ze współczesnymi formami jazzu na bakier... pewnie dlatego, że zwyczajnie nie mam na to czasu :).
Niezwykle mi odpowiada jak dubowcy tną jazz i składają w perełki, podobają mi się bardzo klimaty radia Pin (dopóki bit/drum nie jest zbyt siermiężny, a utwór nie jest strasznie płytki i monotonny).
Mógłbyś rzucić jakieś tytuły, ew. (najlepiej ;)) link?
Hajle Selasje [ Eljah Ejsales ]
Chciałem tylko napisać, że od wielu dni, regularnie, przynajmniej raz dziennie, słucham "January" Wasilewski Trio. Mimo, że bez Stańki, nagrali pierwszorzędne cacko. Jaki jazz preferuję? "The most beautiful sound next to silence" :)
Backside [ Generaďż˝ ]
Ja z Polaczkami jestem jeszcze na bakier - mam takie dawki muzyki z USA, że na Polskę starcza mi niewiele czasu :). W efekcie znam tylko twórczość kilku głównych nazwisk i kilku młodziaszków.
Ostatnio na jesiennym Jazz Jamboree (zwanym teraz JVC Jazz Festival) wielce zaimponował mi Piotr Wojtasik z projektem "Circle". Co prawda samo CD jakoś tak średnio mi podeszło, ale dźwięki na żywo (było tam 2 saksofonistów, trębacz, pianista, basista, perkisista, 2 gości od przeszkadzajek, 6-osobowa sekcja dęta i harfa...) były olśnieniem.
Tutaj taki krótki pokaz gry solistów, kręcony z ukrycia ;)
wolkov [ |Drummer| ]
Słuchałem dużo takiej muzyki i miała ona na mnie ogromny wpływ jeżeli chodzi o rozwój w grze na bębnach i nie tylko. Zainteresowałem się takim graniem ok. 1994 roku, odczuwając lekkie znużenie metalem, H/C itd :)
W kwestii twórców i albumów to mogę jedynie powiedzieć, że największy wpływ w tamtym czasie wywarli na mnie Chick Corea (zwłaszcza pod szyldem Electric Band, albumy Inside Out, Paint the World etc.), Allan Holdsworth (mój największy maestro i mentor - choć nie perkusista, a co :)), John Scofield, Frank Gambale, Mike Stern, Miles Davis i jego rewelacyjna elektryczna ekipa z lat 80/90, polskie Walk Away i Heavy Blues oraz wielu innych mniej znanych mi twórców, których oglądałem obijając się po różnych koncertach. Niemal każdy członek wyżej wymienionych twórców miał solowy projekt, więc było zawsze czego posłuchać.
Sam sporo grałem takich dźwięków i gram nadal, ale raczej zabawowo bo generalnie gram muzykę 'progresywno - ciężką' :)
PZDR
wolkov [ |Drummer| ]
polecam:
łezka w oku się kręci, absolutny klasyk
meryphillia [ Forever Psychedelic ]
Backside >>> Linków do wspomnianej serii jest od groma na wszelakich blogach "wujków z Rosji co prawda, a nie Ameryki". ;D
Podawać nie będę, bo to piractwo ;], a z Google skorzystać na pewno potrafisz. ;P
Backside [ Generaďż˝ ]
wolkov ---> Fajnie, fajnie - widzę, że podobne klimaty, aczkolwiek ja jestem bardziej w klimacie '70, końcówki '60.
To od razu 3 pytania :).
Czy słyszałeś Holdswortha w inne konfiguracji niż z własnym bandem - np. z Ianem Carrem (Nucleus), Gongiem Pierre'a Morleana, Jean-Luciem Ponty albo U.K.?
Czy słyszałeś również wyczyny Corei w jego pierwszym zespole - Return to Forever?
Wymieniłeś poczet mocarnych, jazzrockowych gitarzystów - a słyszałeś również McLaughlina z Mahavishnu, Di Meolę albo progresywnego Santanę :)?
Przy okazji polecam bardzo Milesa Davisa z lat '69-'75. W porównaniu z późniejszym okresem, ten był naprawdę wybitny pod względem innowacyjności, ale nie tylko samego lidera, ale i każdego członka zespołu - a było ich od 5-6 do kilkunastu, w tym także interesująca Cię zapewne awangarda perkusistów - DeJohnette czy Billy Cobham (spec od mocnego brzmienia).
wolkov [ |Drummer| ]
Backside -> nie mogę na twoje pytania odpowiedzieć inaczej niż: tak! :), jeśli chodzi o Return to Forever, Mahavishnu, Weather Report itp. to właściwie od nich zaczynałem swoją przygodę z jazzrockiem, a dopiero później zafascynowała mnie energia późniejszych lat.
Co do Holdswortha to polecam z jego 'niesolowych' rzeczy nagrania z braćmi Johansson ze Szwecji - totalny kop, niemalże industrial ;)
Backside [ Generaďż˝ ]
wolkov ---> czyli prawdziwy fan, jakich mało :) (rozumiem więc, że koncert McLaughlina i Santany z Chicago '73 również znasz :>).
Co do Holdswortha - chodzi ci o album "Heavy Machinery"? Chyba go mam, aczkolwiek jeszcze "nie dotarłem".
Zresztą mówiąc szczerze Holdsworth jest dosyć monotematyczny i przez lata głównie prezentował swoją technikę. Dlatego kolejne takie nagrania w formie trio mnie średnio interesują :) - ostatnio nabyłem koncertówkę z I.O.U. z Japonii, gdzie jest jeszcze ten wokalista, i chwilowo mi wystarczy tych improwizacji :).
Co innego, gdy da mu się odpowiedni podkład - nagrania z Gongiem, Tonym Williamsem czy Pontym dały mu bogatą, szeroką przestrzeń w której się świetnie odnalazł i nie brzmiał wtórnie.
Są też jego autorskie perełki, jak Tokyo Dream, Metal Fatigue czy te z nowych albumów - 0274 czy The Sixteen Men Of Tain, ale większość niestety jest dla mnie umiarkowanie ciekawa.
BTW - skoroś taki fan, to polecam ten portal :]
Kopalnia bootlegów i fragmentów koncertów.
Część z nich ma słabą jakość, ale są perełki i raczej fajnie jest usłyszeć ulubionego artystę na żywo z najbardziej płodnego okresu.
Imo obowiązkowo "Mahavishnu Orchestra 1972 Cleveland and Beyond", znane także jako Wild Strings.
meryphillia ---> jasne, jasne - poszperam trochę :]
reksio [ Q u e e r ]
Strasznie się jazzowo zaniedbałem ostatnio, czas stresu to i muzyka cięższa... ale co bardzo mnie ostatnio znieczuliło to około jazzowa (nu jazzowa?) płyta Ursuli Rucker - Ma-at-mama. No strasznie piękna jest. Zresztą, wejdźcie sobie na jej oficjalną stronę to się kawałki załadują.
wolkov [ |Drummer| ]
Backside ->
koncertu McLaughlina i Santany z Chicago '73 nie znam, jak i zresztą wielu innych, niestety. Tak naprawdę to kiepski ze mnie fan ;), bardziej koncentruję się na swoim graniu niż innych, może to niedobrze? sa nie wiem.
Co do albumu Holdswortha z Jahansonami to zgadza sie, tytuł brzmi 'Heavy Machinery'. Biorąc pod uwagę, że nie jest to jego solowy album, Holdsworth nie gra tam kluczowej roli, ale to co robi jest po prostu piękne. Sam nawet powiedział, że bardzo podobała mu się ta współpraca, a takich opinii zbyt często nie wyraża :). No i co za tym idzie, nie ma tam typowej dla niego improwizacji, ale twarde i zwarte kompozycje z dużą dawką elektroniki i mocnego beatu.
Ja najbardziej lubię jego rzeczy z gostkami takimi jak Colaiuta/Husband, Steve Hunt, Jimmy Johnson czy Alan Pasqua. Faktycznie są to totalne, często osobiste odloty, ale to co ci goście robią np. na 'Secrets', czy 'Wardenclyffe Tower' od kilkunastu lat śni mi się po nocach :)
Dzięki za linki i propozycje na pewno się zainteresuję i odnowię stare znajomości :)
A teraz podwieszam wątek i uderzam w kimono :), dobranoc.
Backside [ Generaďż˝ ]
wolkov ---> tutaj wrzuciłem najlepsze numery w tego bootlegu. Jakbyś chciał to mogę kiedy i resztę wrzucić, ale tu i tak masz ok 1:20h naparzenia w gitary - czasami można szybko odczuć tym przesyt ;).
Mnie zawsze przechodzi dreszcz jak Santana jeździ próg po progu w dół i w górę po gryfie. I w ogóle zasypuj nas tutaj dziesiątkami dźwięków, czasami fajnie wplatając wah-wah. Czuć w nim wielką moc, ale mam wrażenie pewnej powtarzalności u niego - podobne dźwięki, frazy, patenty.
Wyraźny krok do przodu (imo nikt nie zrobił kroku dalej :]) jest McLaughlin, ze swoją nieskończoną wyobraźnią i autorskim systemem zasuwania po całym gryfie.
reksio ---> muzyka faktycznie świetnie odprężająca, ale raczej nie przepadam (w sumie w dowolnym gatunku muzycznym) jak ktoś recytuje.
wolkov [ |Drummer| ]
Backside -> bo Santana niestety, jakkolwiek świetny i ma swój indywidualny styl, to jednak jest moim zdaniem powtarzalnym i przewidywalnym gitarmenem. Mimo to czapki z głów przed tym panem bo zawsze wplatał się idealnie w klimat i szedł z duchem czasu przez tyle lat (!), kosmos.
Co do wymiatań gitarowych - to już dawno mi przeszło. Słuchanie w kółko improwizowanych solówek po prostu mnie męczy, chyba że ktoś robi to wyjątkowo ciekawie. Niestety takich gitarzystów jest stosunkowo niewiele jak na ogólną liczbę gitarzystów, która przerasta o kilkaset % liczbę ludków grających na innych instrumentach :), a McLaughlin i jemu podobni są oczywiście niepowtarzalni i tyle.
Kumpel z zespołu znalazł ciekawego basistę: Alain Caron, Kanadyjczyk (francuski :)), znakomity technik i wirtuoz, zazwyczaj łupie fusion na najwyższym poziomie, ma facet naprawdę znakomicie opanowany instrument i ekipę niezgorszą, tutaj akurat numer z Mike Stern'em, nietypowy dla jego solowych wyczynów, gorąco polecam, niby nic nowego, ale zagrane miodnie:
- tym śladem dojdziesz do innych wyczynów, polecam, odpisz jakie wrażenia :)
pozdrówka :)
Ps. mam problemy ze ściąganiem z sendspace :/, nie wiem dlaczego, ale rzadko kiedy udaje mi się cos złoić z tej strony.