GRY-Online.pl --> Archiwum Forum

Recenzja Fantasy Wars

21.11.2007
19:33
[1]

Marmamora [ Legionista ]

Recenzja Fantasy Wars

Fantasy Wars - Sentymentalne wspomnienie
Dawno, dawno temu, w czasach, gdy gry czasu rzeczywistego, były raczkującym niemowlakiem, a gatunek FPP istniał w planach prokreacyjnych, na komputerach dominowały strategie. W prawdzie, biły się one o prymat z RPGami, ale ich byt wydawał się wieczny. W tym czasie jedną z wiodących strategii była seria General, a w niej, osławiony Fantasy General. Jednak w dobie dzisiejszych hiperkosmicznych prędkości i mega kolosalnych wymagań, gry nie obciążające komputer do tego stopnia, że zaczyna on dymić, zostały skazane na zagładę. W prawdzie uchowały się jeszcze diamenty w postaci „Heroes...”, „Age of Wonders” czy choćby „Disciples”, jednak jest ich niewiele, a i w nich zalatuje komercją i uproszczeniami. Dlatego wielce się zdziwiłem, gdy otrzymałem „Fantasy Wars”, produkt z wymarłej epoki. Ręce mi drżały, gdy uruchamiałem, serce waliło mocniej i mocniej w rytm instalowania, aż w końcu przestało... się instalować. Jeszcze tylko klik na ikonę iii... moim oczom ukazała się nowa era. Dawny „Fantasy General” wrócił, niemal płakałem ze szczęścia.
Ten sam silnik tylko w lepszej formie i treści. Ale od początku... „FG” to gra 2D, a nawet 1D i nie jest to bynajmniej wada. Przejrzystość obrazu i prostota zasad jest wizytówką niemal wszystkich dawnych strategii, dlatego obawą napawał mnie fakt, stworzenia w „Fantasy Wars” świata 3D. Tym bardziej, że moim zdaniem, nie specjalnie się ten zabieg powiódł w „Herosach V”. Nie mniej doświadczyłem miłego rozczarowania. Firma Nobilis, twórcy „FW” pomyślała o graczach lubiących dwa wymiary i nie zapominała o tych, którzy dobrze czują się w trzech. W efekcie, czego rolką na myszce, mogę niejako regulować sobie wymiar gry. Kiedy chcę spojrzeć na całość mapy oddalam kamerę, przez co oddziały zmieniają się w symbole na mapie, natomiast, gdy mam ochotę dokładniej przyjrzeć się jednostkom, przybliżam kamerę, aż jestem w stanie zobaczyć pojedynczych żołnierzy. Warto podkreślić, że owe zbliżenia i oddalenia, odbywają się płynnie, bez mignięcia diody na trawdzielu. Podobnie jest z przesuwaniem kamery, którą mogę obrócić we wszystkie strony, a komputer nawet nie piśnie. Co więcej, ruszać jednostkami mogę w trybie „symbolicznym” jak i przy pełnym zbliżeniu. W ogóle gra chodzi płynnie, zarówno wczytując się, zapisując, w sferze animacji, jak i samego grania, a wszystko to przy pełnym 3D, które daje możliwość policzenia pryszczy na nosie goblina.
Sama gra to prawie w stu procentach wiekowy „FG”. Prawie, ponieważ wprowadzono kilka usprawnień w stosunku do pierwowzoru. Na czele tych innowacji wychodzi awansowanie jednostek, które nie jest biernym procesem, ale podlega ingerencji gracza. Awans odbywa się na zasadzie wyboru zdolności, przy czym osobne są zdolności dla bohaterów, kawalerii, piechoty, strzelców, machin i zwiadowców. Zróżnicowano je także ze wzglądu na rasę, z której jednostka pochodzi. Można także w czasie trwania kampanii ulepszać oddziały i dawać przedmioty. Jak dla mnie awans taki jest niemal idealny, niemal, bowiem cała zabawa ma swój limit. Czyli bohaterów można awansować tylko do 10 poziomu, a wszystkie inne jednostki do 5. Ale i tak, jest to krok milowy, w stosunku do „FG”.
W bitwie, postawiono na teren. Zajęcie dogodnej pozycji do ataku lub obrony jest kluczem wygrywającym starcia, szczególnie, że możemy wyszkolić swoje oddziały, aby dobrze walczyły np. w lesie lub mieście.
Osobiście, brakuje mi w tym miodzie szyków oraz uwzględnienia położenia oddziału, jeśli coś zaczynamy, to idźmy na całość. W konsekwencji, możemy przeciwnika atakować z każdej strony, a on nie raczy się nawet odwrócić. Aż prosi się o jakiś bonus, gdy atakujemy z tyłu. Kiepskim pomysłem było zrezygnowanie ze stref kontroli, w efekcie, czego, nasza druga linia jest narażona na ataki nieprzyjacielskiej kawalerii. W stosunku do „FG”, podkreślono rolę jednostek strzelających. Wszelkiego rodzaju łucznicy i kusznicy, w nowej odsłonie, mogą razić przeciwnika na odległość, a przy połączeniu kilku zdolności, mogą strzelać nawet przez dwa pola. Takie wyróżnienie strzelców nie osłabia innych formacji bojowych, bowiem w starciu bezpośrednim strzelcy są miażdżeni.
To tyle, jeśli chodzi o bitwę, przejdźmy do kampanii. Niestety do niej przejdźmy... bo jak się okazało ktoś podstępnie do miodu wsypał nam sól. Stare dobre gry... moim zadaniem ich twórcy zasługują na Nobla, ponieważ stworzyli rzeczy nie do pobicia. Mimo, że idea „FG” powstała prawie dwadzieścia lat temu i jest prosta jak drut, dotychczas nie została pobita. Kampania w „Fantasy Wars” jest jeszcze bardziej liniowa niż w wiekowym poprzedniku. Ja nie wiem jak to możliwe, przecież mamy nowe tysiąclecie. Nie chodzi tutaj tylko o Nobilis, ale problem z fabułą miał „Mark of Chaos”, „Heroes 5”, ma go niemal każda gra czasu rzeczywistego, strzelanki, nie mówiąc już o cRPGa, które mają najwięcej możliwości, aby dać graczowi wolność wyboru. Nie wiem, ale czy znakiem nowego tysiąclecia jest prowadzenie wszystkich za rękę? Ale cóż grać trzeba, choć to ciężki chleb.
Zabawa w „Fantasy Wars” podzielona jest na trzy części. Na początku wcielamy się w młodego (czemu nie starego) kapitana Derrica Pfeil, za którego przywództwem, będziemy dowodzić wojskami ludzi. Po około 12 mapach i finałowej bitwie, akcja gry przenosi nas do pustkowi, gdzie żyją zieloni. Tutaj, z kolei wcielamy się w postać charyzmatycznego wodza o dźwięcznym imieniu Urgaum Grableg. On to obudzi się pewnego razu z wizją zjednoczenia wszystkich zielonych klanów, a potem w myśl pradawnych zwyczajów, ruszy na podbój parszywych cywilizowanych krajów. Znowu po około 12 bitwach do tej niezwykle skomplikowanej historii przyłącza się przymierze z seksowną elficką czarodziejką Teya na czele. Przymierze, czyli związek ludzi, elfów i krasnoludów ma stawić czoło groźnym demonom. W zasadzie taka historia była by do przełknięcia, gdyby twórcy w zamian za liniową fabułę, dali graczom więcej możliwości. Niestety tak nie jest. Nie mamy wpływu na rozwój naszej armii. Nowe jednostki pojawiają się nam z nikąd, wraz z przejściem do następnych misji i w porównaniu z FG jest ich stosunkowo niewiele. W starej grze, jedna nacja, miała samej ciężkiej kawalerii 30 rodzajów, a w „Fantasy Wars”, wszystkich jednostek ludzi jest raptem dwadzieścia parę. Dlatego w połowie każdej kampanii gramy już otwartymi kartami, jednak nie to jest najgorsze. Fatalny wpływ na grę ma niewielka skala bitew. W środku kampanii moja armia dysponuje potencjałem 40 oddziałów, a ja mogę wystawić tylko około 13 jednostek, w tym obowiązkowo, wszystkich bohaterów. Logiczne jest, że kieruje do bitwy najbardziej doświadczone formacje, bo przecież nowa misja to groźniejsi wrogowie. W ten sposób wielu oddziałów nigdy nie użyłem w żadnej bitwie. Aż żal, bowiem w „FG” mogłem do bitwy wystawić 64 jednostki naraz. Takie podejście spłaszcza wymiar gry, która ze strategii zmienia się w jakąś taktyczną hybrydę. Fajnym motywem byłaby rozbudowa podbitych zamków, czy osad... ale właśnie byłaby. To samo można by powiedzieć, o produkcji broni i wymyślaniu czarów, nie mówiąc już, chociaż o najmniejszych odgałęzieniach w fabule.
Nie jestem znawcą muzyki, dlatego na ten temat niechętnie się wypowiadam. W„Fantasy Wars” mamy do czynienia z batalistyczno-patetyczną ścieżką dźwiękową, co jest moim zdaniem dobrym rozwiązaniem. Filmiki nie wyglądają najgorzej, a animacje poruszania, walki, czarów są na przyzwoitym poziomie. Jednak nie oto w strategii chodzi, forma w tym gatunku, jest rzeczą drugoplanową.
Gra nie daje wiele możliwości po za kampanią. Zapomnijmy o generatorze map, edytorze scenariuszy, czy choćby tworzeniu własnej armii, są dostępne tylko 4 scenariusze. Podobnie ubogo prezentuje się opcja multiplayer, być może mizerię poprawia Lan, choć wątpię. Z tego wynika, że po skończeniu do bólu liniowej i krótkiej kampanii, możemy grę skasować. Trochę to nieludzkie... Na korzyść może świadczyć dość niska cena gry i polska wersja językowa.
Czy „Fantasy Wars” jest rozczarowaniem? Moim zdaniem gra w swoim gatunku niema konkurencji. Pragnę podkreślić, że jest to coś zupełnie innego niż wspomniane wcześniej „Heroes” czy „AoW”. Po prostu niema takich gier na rynku, dlatego ci gracze, którzy niewiele mieli do czynienia ze strategiami, mogą być nią zachwyceni. Jednak, ja, cały czas oczekuję czegoś więcej.
Przyznam się szczerze, że mam duży problem z ocenieniem „Fantasy Wars”. Jestem świadomy, że każda zła ocena tego tworu, sprawi, iż ludzie coraz rzadziej będą sięgać po tego rodzaju produkcje, a byłoby to gorsze od wyginięcia dinozaurów. „Fantasy Wars” nie jest żadną super produkcją, dziełem narodowym i sama się nie obroni. Tutaj trzeba się zastanowić nad mniejszym złem. Nie mogę powiedzieć, że jest ona beznadziejna, zła lub niepoprawna. Sentyment zasłania mi oczy, gdy piszę te słowa... ale obiektywizm... Najlepiej oceńcie ją sami.

26.12.2007
16:02
smile
[2]

Liczyrzepa [ Konsul ]

gra jest świetna - wierny trójwymiarowy klon poczciwego Fantasy Generala

© 2000-2024 GRY-OnLine S.A.