GRY-Online.pl --> Archiwum Forum

W czym były premier jest podobny do radia Eska? ;)

20.11.2007
18:42
[1]

Łysack [ Przyjaciel ]

W czym były premier jest podobny do radia Eska? ;)

dzisiaj przeglądając wprost natknąłem się na wywiad z premierem Kaczyńskim, który swoją drogą polecam przeczytać:) Premier ów jest wyjątkowo przewidywalny, niemal na każdym kroku powtarza swoje hasełka "tusk=zło, media przeciw, CBA, układ" i inne tego typu.
W radiu Eska jest podobnie, kto miał okazję słuchać ten wie, że jest tam zapętlone kilkanaście piosenek i słuchając tego radia non stop można w ciągu doby usłyszeć kilkadziesiąt razy aktualny hit:) może nasz były premier się po prostu zapętlił i sam tego nie widząc powtarza wciąż te same teksty myśląc, że mówi je pierwszy raz? ;)
a jeszcze niczym John_Kruger załączam obrazek do tej nietypowej pierdółki, prezentujący otagowanie innego artykułu przez przeciwników platformy:)


polecam zapoznać się z wywiadem:
„Wprost": W dzieciństwie unikał pan podwórka i wybierał „lepsze miejsca”?
Jarosław Kaczyński: Na pytanie o podwórko odpowiem po przeczytaniu wywiadu z Donaldem Tuskiem, w którym tłumaczy się on z wypowiedzi typu „paranoiczne obsesje braci Kaczyńskich". Nie przypominam sobie jednak, by dotychczas Tusk choć raz musiał wyjaśniać, o co mu chodzi. Językiem z szafy Lesiaka posługuje się ciągle i bez najmniejszej reakcji mediów. Dlatego ja nie widzę najmniejszego powodu, by prowadzić rozważania o podwórku. Po prostu Tusk robi i mówi rzeczy, których człowiek przyzwoity i dobrze wychowany nie robi.
– Ten nieprzyzwoity Tusk, według sondaży, wygrywa potencjalne wybory prezydenckie z Lechem Kaczyńskim w proporcjach 72 proc. do 28 proc.
– Proszę pamiętać, że do wyborów mamy jeszcze trzy lata! Ale, oczywiście, kampania dyskredytowania nas w mediach przynosi efekty. Po Warszawie krąży nawet taki dowcip: w dniu ostatnich wyborów zebrali się najważniejsi redaktorzy naczelni w Polsce. Dyskutują, w końcu ustalają: „Skoro cały czas atakowaliśmy rząd, teraz dla równowagi trzeba zacząć krytykować opozycję".
– Podoba się panu rząd Tuska?
– Pytanie retoryczne. Przy najlepszej woli trudno uznać, że pan Schetyna budzi entuzjazm jako szef MSWiA, pan Drzewiecki stanowi jutrzenkę nadziei dla polskiego sportu, a pan Grad jest źródłem optymizmu w sprawach prywatyzacyjnych.
– Spróbujemy odgadnąć dalsze nazwiska tej wyliczanki. Pan Ćwiąkalski?
– To coś więcej niż nieudana nominacja. To znak dla prokuratorów i sędziów, że wracają stare czasy. Jeśli ministrem sprawiedliwości zostaje prawnik wspierający Krauzego, obrońca Stokłosy, to o czym my mówimy!
– Jest u Tuska jakiś minister, który się panu podoba?
– Słyszałem sporo dobrego o pani profesor Barbarze Kudryckiej, dlatego myślę, że będzie dobrym ministrem nauki. Być może Bogdan Zdrojewski nie będzie złym ministrem kultury, choć przygotowywał się do zupełnie innej funkcji.
– A Radosław Sikorski?
– Konstytucja jest jednoznaczna – prezydent reprezentuje Polskę na zewnątrz. W tej sytuacji odpowiedzialne i rozsądne jest szukanie kandydata, który zapewni dobrą współpracę z prezydentem. Wydaje się pewne, że Radosław Sikorski nie jest taką osobą. Może dojść do konfliktów.
– Tusk potrzebuje konfliktu z prezydentem?
– Nie mam wątpliwości, że wywołanie konfliktu o Sikorskiego jest podporządkowane prezydenckim aspiracjom Donalda Tuska. W ramach tej taktyki wszystko będzie okazją do atakowania prezydenta. Nie odzywa się do Tuska? Źle! Odzywa się? Jeszcze gorzej. Jak nie zaprasza do pałacu – skandal. Jak już zaprosi, okazuje się, że zrobił to w niewystarczająco uprzejmy sposób. Wszystko, łącznie z torebką bratowej, jest okazją do ataku na mojego brata!
– Akurat w sprawie Sikorskiego to były minister został zaatakowany, a opinia publiczna nie poznała dowodów jego grzechów.
– Bo sprawa dotyczy najbardziej tajnej sfery państwa. Nie można jej ujawnić ani teraz, ani w przyszłości.
– Prasa spekuluje, że sprawa dotyczy początku lat 90. i kontaktów Sikorskiego z Brytyjczykami. Inna sejmowa plotka mówi o hakach obyczajowych.
– Błędny trop. Chodzi o kwestie związane z jego urzędowaniem jako szefa MON. I zapewniam, że nie chodzi o sprawy obyczajowe ani towarzyskie.
– Czyli ujawnienie tajemnicy państwowej, co sugerował Antoni Macierewicz?
– Zapewniam, że Antoni Macierewicz nie ma pojęcia, o co chodzi. Sprawę znają trzy, może cztery osoby w państwie. Więcej niczego w tej sprawie nie mogę powiedzieć.
– To spytamy nie o przeszłość, ale o przyszłość. Będzie możliwa współpraca prezydenta z Sikorskim? A może Polska będzie miała dwie polityki zagraniczne?
– Prezydent nie ma konstytucyjnej możliwości prowadzenia polityki zagranicznej niezależnej od rządu i zapewniam, że nie będzie tego robił. Ale nie będzie też firmował działań, których nie popiera.
– To znaczy?
– Powrotu do klientyzmu w stosunkach międzynarodowych.
– Platforma taką politykę chce prowadzić?
– To pytanie do Donalda Tuska. Czy zrozumiał, że czasy miękkiej Polski się skończyły? Czy jest gotów twardo walczyć o pozycję Polski, nawet jeśli taka walka nie przyniesie uznania na europejskich salonach?
– Na razie chce, by w polityce zagranicznej pomagał mu Lech Wałęsa. Dobry pomysł?
– Nie chcę się wypowiadać w sprawie Wałęsy. Wystarczy jednak poczytać jego wykłady wygłaszane za granicą, w których zupełnie poważnie zapowiada, że będzie prezydentem Europy. Czy ktoś taki może być atutem polskiej dyplomacji? Śmiem wątpić. Pamiętam, że nawet w jego najlepszych czasach pod koniec lat 80. niektórzy mężowie stanu, z którymi się spotykał, byli cokolwiek zaskoczeni wywodami Wałęsy. Nie chcę kontynuować tego wątku, ale trzeba sobie uświadomić, że Wałęsa to człowiek minionej już epoki.
– Dlatego nie chciał pan wstać podczas owacji dla Wałęsy w Sejmie?
– Dowodem mojego szacunku dla historycznych dokonań Wałęsy w latach 80. jest fakt, że nie odpowiadam na jego obraźliwe zaczepki. Żeby jednak witać go na stojąco, musiałbym być człowiekiem kompletnie zakłamanym.
– Jak pisze prasa, zakazał pan wstawać na powitanie Wałęsy Zycie Gilowskiej i Ludwikowi Dornowi.
– Każdy, kto zna panią profesor i Ludwika Dorna, wie, że nie są to osoby, którym można cokolwiek zakazać.
– To co pan premier im mówił?
– Panią Gilowską zapytałem, dlaczego wstaje. A Dorn, z tego, co mi wiadomo, nie wstał.
– Za to wstała większość pańskiego klubu.
– To było trochę bezrefleksyjne zachowanie. Proszę też pamiętać, że grzechy Wałęsy są dziś w dużej mierze zapomniane, pozostaje mit przywódcy „Solidarności". A PiS jest partią wywodzącą się z „Solidarności”.
– Gdyby spotkał pan Wałęsę, podałby mu pan rękę?
– Proszę wybaczyć, ale na takie pytania nie będę odpowiadał. I lepiej skończmy ten temat.
– To jeszcze tylko jedna sprawa. Krążą słuchy, że IPN przygotowuje publikacje na temat relacji Lecha Wałęsy z bezpieką. Spodziewa się pan rewelacji?
– Zaskoczę państwa, ale dla mnie ta kwestia nie ma wielkiego znaczenia. Rola Wałęsy przed 1989 r. jest określona przez jego zasługi, a nie jego grzechy. Choć szkoda, że nigdy się do nich nie przyznał, co być może miało wpływ na fatalny kształt jego prezydentury. Groźna jest natomiast wypowiedź Donalda Tuska, że zrobi porządek z naukowcami, którzy chcą opublikować materiały dotyczące Wałęsy. To akt godzący w konstytucję, w podstawy demokracji, w najwyższym stopniu skandaliczny. Ta książka staje się dziś ważna i musi się ukazać.
– Przecież Tusk jednoznacznie zapewnił, że nie rozmawiał z nikim na temat publikacji IPN.
– Chodzi mi o słowa o bezlitosnym rozliczeniu autorów i dzieleniu narodu. To język PRL, godzenie w wolność słowa, w wolność badań naukowych! Brak ostrej reakcji mediów i środowisk intelektualnych jest zaiste zdumiewający. Gdzie zasady, o których tak głośno mówiono.
– Znowu winne są media?
– Nie chcę generalizować. W Polsce są uczciwi dziennikarze i rzetelne tytuły. Jeśli jednak doktor Mirosław G. czy Beata Sawicka urastają w naszym życiu publicznym na bohaterów, to w znacznej mierze jest to efekt kampanii medialnej. Ludzie dopuszczający się zła, i to zła w czystej postaci, są promowani. Zwalcza się natomiast tych, którzy ze złem walczą. Niedługo się okaże, że krowa, którą doktor G. kazał sprzedać rodzinie pacjenta, żeby starczyło jej na łapówkę, była podstawiona przez CBA!
– Interpretuje pan rządy PiS jako walkę dobra ze złem? A pan, jak kiedyś powiedział, jest „samym dobrem"?
– Z tym „samym dobrem" to był oczywisty żart, a ja, jak każdy człowiek, jestem grzeszny. Mam jedynie na myśli odziedziczony po PRL mechanizm promowania ludzi złych. Otóż ten mechanizm po 1989 r. nie został odwrócony. Dopiero my próbowaliśmy to zmienić.
– Mianując wicepremierami Andrzeja Leppera i Romana Giertycha?
– Pan Bóg czasem pisze prosto po liniach krzywych. Bez tej koalicji nic nie mogliśmy w Polsce zmienić. Mam nadzieję, że historycy to kiedyś docenią, a Pan Bóg wybaczy moralne i estetyczne braki tego przedsięwzięcia.
– A wracając do Andrzeja Leppera?
– Nie można go porównywać do doktora G. Jego zło jest banalne. Biorąc Samoobronę do rządu, wiedziałem, że towarzystwo, łagodnie mówiąc, jest grzeszne. I to w wydaniu mało finezyjnym. Sprawa Anety Krawczyk jest tego najlepszym dowodem.
– Nie żałuje pan, że doszło do przyspieszonych wyborów?
– Nie miałem wyjścia. Nie mogłem zatrzymać akcji CBA w resorcie rolnictwa, bo złamałbym prawo.
– Liczył pan na zwycięstwo?
– Takiej możliwości dawałem 10 procent szans. Na 40 procent liczyłem na pat, to jest sytuację, w której będą możliwe choćby częściowo korzystne dla kraju rozwiązania, czyli jakaś forma choćby częściowej kontynuacji naszej polityki.
– Jakie rozwiązania?
– Brałem na przykład pod uwagę wysunięcie kandydatury polityka, który mógłby zyskać poparcie dużej części albo nawet całości PO, być może nawet Jana Rokity. Nie wykluczam, że obawa przed takim wariantem była przyczyną jego wyautowania z platformy.
– Co pan teraz będzie robił?
– Pójdę na krótki urlop, bo władza jest męcząca. Pracowałem 70 godzin tygodniowo, kładłem się o trzeciej w nocy, a wstawałem o dziewiątej rano. Teraz trzeba trochę odsapnąć i rozszerzać front IV RP.
– Nie zrezygnuje pan z używania tej nazwy?
– Nie zrezygnuję. Będziemy szli ofensywnie.
– Z Gosiewskim i Kuchcińskim? Pozbywając się Ujazdowskiego, Dorna i Zalewskiego, raczej zawężacie swój elektorat.
– Nikt się ich z partii nie pozbywa. To oni robią wrażenie polityków, którzy zastanawiają się nad wejściem na nową drogę. Mam nadzieję, że zawrócą, ale pewien nie jestem. Jeśli nie zawrócą, będziemy się musieli rozstać.
– A pana życie osobiste? Zmieni się?
– Na pewno będę miał więcej czasu. Ale niewiele więcej, bo bez wielkiej pracy nie mamy szans. Polityka redukuje sferę osobistą. Politycy nielubiani i obrzucani przez media błotem mają jeszcze dodatkowe kłopoty, ale po doświadczeniach lat 90. jestem uodporniony. Kim to ja nie byłem! Od sieroty po dyktatora. Od biedaka po milionera aferzystę.
– Może wobec tego nie warto było zostawać premierem?
– Mimo wszystko niczego nie żałuję. To niezwykłe doświadczenie i nieocenione źródło wiedzy o państwie.
– Wróci pan jeszcze kiedyś do gmachu kancelarii premiera?
– Bóg raczy wiedzieć. Ale wierzę, że tak.


W czym były premier jest podobny do radia Eska? ;) - Łysack
20.11.2007
18:45
smile
[2]

Ward [ Senator ]

słuchając tego radia non stop można w ciągu doby usłyszeć kilkadziesiąt razy aktualny hit:)

bardzo ciekawa informacja , nastawię sobie radio w pracy na tą stację

20.11.2007
18:49
smile
[3]

darek_dragon [ 42 ]

Ja myślę, że inne radio mu "playlisty" układa :)

© 2000-2025 GRY-OnLine S.A.