GRY-Online.pl --> Archiwum Forum

Historia filozofii Tatrkiewicza

14.11.2007
18:30
smile
[1]

ADEK24 [ KOCHAM MARYSIENIECZKE ]

Historia filozofii Tatrkiewicza

Witam. Poszukuje opracowania (streszczenia) czy tam skondensowanej wiedzy takl zebym mogl sie nauczyc tego co jest w Historii Filozofii Tatarkiewicza. Bardzo prosze o pomoc:)
z gory dziekuje za kazda :D

14.11.2007
18:34
[2]

alpha_omega [ Senator ]

Chcesz znaleźć coś bardziej skondensowanego od treści Historii filozofii Tatarkiewicza, czy dowiedzieć się ogólnie o czym traktuje ta książka tzn. że się zaczyna od filozofii starożytnej i idzie dalej? Bo jeśli to pierwsze to nie masz najmniejszych szans - Tatarkiewicz to właśnie totalne skondensowanie, które służy systematyzacji przyswojonej skądinąd wiedzy filozoficznej.

Podręcznik Tatarkiewicza znajdziesz w wersji cyfrowej na eMule.

14.11.2007
18:35
[3]

ADEK24 [ KOCHAM MARYSIENIECZKE ]

ja chce w skondensowanym tekscie miec tresc tego podrecznika :)

14.11.2007
18:41
[4]

alpha_omega [ Senator ]

Już powiedziałem - to niemożliwe. Nie da się napisać czegoś o filozofii krócej, niż Tatarkiewicz, bez zubożenia treści. On jest dlatego tak ceniony, że daje ogólny przegląd i systematyzację filozofii wszystkich epok (do jego czasów) w tak zwięzłej i ścisłej formie (3 tomy; przykładowo Copleston ma ich bodajże 11). Krótszej nie znajdziesz, chyba, że byś wiedział co z danego tematu masz znać, a co pominąć i szukał po całym necie poszczególnych, szczątkowo ujętych tematów.

Sięgnij po samego Tatarkiewicza. Innego wyjścia nie ma (byłoby to zresztą śmieszne, żeby szukać bryka z bryka, wręcz żałosne).

14.11.2007
18:42
[5]

ADEK24 [ KOCHAM MARYSIENIECZKE ]

no coz sprobuje ale czy w tydzien cos z tego spamietam to watpie :D

14.11.2007
18:46
[6]

alpha_omega [ Senator ]

Ja w ogóle uważam, że zapoznawanie się z filozofią bez żadnego wstępu i tekstów źródłowych z dzieł systematyzujących jest absurdem. Ale jeśli postarasz się z abstrakcyjnych skrótów i ogólnych określeń (np. idealizm subiektywny etc.) wyciągnąć jakąś treść i podejdziesz do tego rozumnie - bo łatwo wyśmiać tego typu teksty, gdyż bez przygotowania i przynajmniej liźnięcia filozofii ze źródeł wydają się bełkotem - to powinieneś coś tam spamiętać.

Zawsze czytając możesz sprawdzać znaczenia terminów, czy rozjaśniać poglądy filozofów, szukając o nich czegoś szerszego i mniej systematyzującego w necie.

14.11.2007
18:52
smile
[7]

Snake [ Konsul ]

W skrocie:

Byli grecy i byli rzymianie
Starozytnosc
Potem byl Augustyn i Ojcowie Kosciola
Za nimi Sw. Tomasz z Akwinu
To Sredniowiecze
Kartezjusz, Wolter, Kant i Cassirer
Nowożytna
A współczesna to
Lenin, Buber, Fromm i Husserl
:)

Owszem, mozna bardziej skondensowac, ale mysle, ze to tez dobra kondensacja :)

A powazniej, kto kaze Wam uczyc sie z Tatarkiewicza ?

14.11.2007
18:54
smile
[8]

ADEK24 [ KOCHAM MARYSIENIECZKE ]

na studiach kaza.. i to na technicznych . . .

14.11.2007
18:57
[9]

Backside [ Generaďż˝ ]

ADEK24 ---> a Ty tak ad hoc masz sprawdzian z całej filozofii czy nie chodziłeś na lekcje/wykłady i teraz musisz nadrabiać?

Mówiąc szczerze małe szanse na to, że ogarniesz całość wyłącznie czytając. Zrozumienie chociaż bazy danego okresu z reguły wymaga wprowadzenia, wytłumaczenia, objaśnienia.

Oczywiście możesz przeczytać spis rozdziałów i poszukiwać każdego hasła na wikipedii. Ale nie licz, że spamiętasz i zrozumiesz.


Tak jak pisze alpha - Tatarkiewicz to podstawa. Może przerażać tymi 3-ma tomami, ale pamiętaj, że nie wszystkie zagadnienia będą Ciebie dotyczyły.

14.11.2007
19:00
[10]

alpha_omega [ Senator ]

Snake -------------> Cassirer to przecież wiek XX :)

14.11.2007
19:04
smile
[11]

tmk13 [ Konsul ]

A History of Western Philosophy, czyli Dzieje filozofii Zachodu , napisana przez Bertranda Russella, ma jakies 600-700 stron, czyli o kilka mniej niz trzy tomy Tatarkiewicza. I chyba troche przyjemniej sie czyta.

14.11.2007
19:08
[12]

Snake [ Konsul ]

Uhhh ... Filozofia na studiach technicznych to fundament, to musisz wiedziec. Bo w sumie, ktos, kto uwaza, ze filozofia obraca sie tylko w kregu humanistycznym jest w powaznym bledzie.
Wiekszosc znamienitych myslicieli byla albo matematykami albo fizykami.
Dla przykladu - Pitagorejczycy- sekta matematykow, Platon mial nad wejsciem do akademii napis: "Niech nie wchodzi tu nikt, kto nie zna geometrii", de Cartes - matematyk (iloczyn Kartezjanski jego dzielem) itd...

Backside - nie zgadzam sie. Tatarkiewicz to przezytek z cala masa bledow. Np. u Tatarkiewicza Heraklit i Parmenides byli antagonistami. :)
A sredniowiecze to ciemny, bury okres pelen liczenia diabelkow (aniolkow, jak mialo miejsce u Sw. Tomasza) na glowce szpilki. Osobiscie nie polecam Tatarkiewicza.
Nie umniejszajac jego zaslug dla filozofii jako takiej, musimy przyznac, ze ta podreczna historia filozofii nieco sie zdeaktualizowala przez ostanie 70 lat.
W zamian proponowalbym "Oksfordzką Ilustrowana Historie Filozofii" pod red. Anthonego Kenny'ego.

14.11.2007
19:13
smile
[13]

Snake [ Konsul ]

alpha :)
Tak, ale to neokantysta, marburczyk. Zaliczany jeszcze do nowozytnej.
Dlaczego, nie mam pojecia - moze chodzi o poglady a nie daty zycia. :)

14.11.2007
19:14
[14]

Mr.Kalgan [ Gold Dragon ]

Pewną alternatywą moze być Historia Filozofii Starożytnej + Historia Filozofii Średniowiecznej prof. Jana Legowicza. Jest bardziej żywa niz Tatarkiewicz - moim zdaniem lepiej przyswajalna i ... mniej obszerna. Niemniej, koniec końców Tatarkiewicz lepszy. Jeśli chcesz poświęcić mniej czasu na poznanie filozofii i zdobyć w miare wystarczającą wiedzę do zdania egzaminu - bierz Legowicza, jeśli zależy Ci na zdobyciu solidniejszej wiedzy, Tatarkiewicz będzie lepszy.

Skondensować historii myśli nie da się, chyba żeby tak jak to zrobił Snake

14.11.2007
19:26
smile
[15]

Snake [ Konsul ]

Witciu Gombrowicz napisal, a wlasciwie wyglosil cykl wykladow, ktore jego zona Rita spisala i wydala juz po smierci Witka pt. "Kurs filozofii w szesc godzin i kwadrans".
To jest 116 stron... a faktycznie zebrane wszystko co konieczne. :)
Moze ten Gombrowicz Ci jakos pomoze ?

14.11.2007
19:30
smile
[16]

Misiak [ Pluszak ]

Snake-> To jest baardzo wielki skrót :)

A gdzie Szkoła Chicagowska? Gdzie Hobbs i Bacon , gdzie Kildegard? :D Gdzie Hegel? Locke? Leibnz? Gdzie (jak dobrze pamiętam?) Szkoła Wiedeńska? :) Kurde a gdzie Marks? :)

Kalagan-> Raczej nie skondensował tylko przedstawił kilku :) A gdzie Morus? :D Pominął większość :P

Adek-> No to żeś się zabrał do tego... a czemu to na wykłady się nie chodziło? :D
Tatarkiwicz, lub teksty źródłowe które miałeś na zajęcia :)

14.11.2007
19:55
[17]

w o y t e k [ Gavroche ]

Snake ----> historia filozofii się nie dezaktualizuje. Może być wykładnią starej interpretacji, ale ta jest tak samo uprawniona jak nowa.

U Tatarkiewicza nie znajdziemy filozofii ostatnich 100 lat. Żadnych gigantów tego okresu: Husserla, Heideggera, Wittgensteina, Poppera. Ściśle mówiąc o Heideggerze jest wzmianka: mianowicie że pisał mętnie i odrażająco :) Ale nie ma co się dziwić: byli niemal równolatkami, a jak wiemy Sowa Minerwy dopiero wraz ze zmierzchem wylatuje.

Natomiast opracowania wcześniejszych filozofów są niezłe, a niektóre wręcz fantastyczne (nigdzie nie spotkałem lepiej zrobionego Leibniza). Ogólnie jako podręcznik historii filozofii do XX w prezentuje się całkiem nieźle.


Misiak ----> Mozesz mi o nim coś więcej napisać o filozofie nazwiskiem Kildegard? To jakiś krewny Kildegardy? Jestem bardzo zainteresowany ;)

Adek ----> jeżeli Cię czas przyciśnie - to łap za Wikipedię. Ostatnia deska czasami pomaga ;)

14.11.2007
20:17
[18]

ADEK24 [ KOCHAM MARYSIENIECZKE ]

nom chyba Wiki mi pomoze, a co do tego Kursu Gombrowicza warto sie za to zlapac?

14.11.2007
20:47
[19]

w o y t e k [ Gavroche ]

Adek ---> nie, tam się dowiesz że Hegel : plum! i mamy absolut. Cip, cip cip a ku ku. Coś w tym guście :D

A na poważnie jest to bardzo autorskie ujęcie. Pisane +- językiem "Dziennika". Jako podręcznik - bezużyteczne.

14.11.2007
20:48
[20]

blood [ Killing Is My Business ]

ADEK24 - WAT / :)

14.11.2007
21:15
[21]

Snake [ Konsul ]

Misiak, na ale mialo byc "skondensowane" :)))
Z premedytacja pominalem tych kilku ... a co ? :))))
Gdybym zaczal wymieniac samych chocby Sokratykow Mniejszych, to dnia by braklo. A gdzie cala linia Arystoteleikow czyli Licealistow, perypatetykow, nie wspomne o Platonikach i neoplatonikach. A pozniej bylo jeszcze ciekawiej. :)))

Woytek - Wszystko sie kiedys dezaktualizuje. :)
Wspomniany przez Ciebie K.R. Popper i jego falsyfikacja swietnie to pokazuja. O nauce mozna mowic tylko wtedy, gdy ta moze byc obalona na rzecz teorii nowszej, w tym kontekscie lepszej.
Nie pisalem nic o wspolczesnosci i XX wieku, wlasnie z wymienionych przez Ciebie powodow.
Pisalem za to o bledach, w sensie - dzis uznawanych za bledne pewne interpretacje.
Mysle, ze za Tatarkiewiczowa Historie dzis moze sie zabrac ktos, kto juz nieco liznal teorii wspolczesnych, tych najnowszych, by dostrzec calosc.

Mysle, ze chodzi o wuja Hildegardy z Bingen, zamieszkalego Kolo Wiednia :)

ADEK - raczej nie, to tylko tak, bardziej jako ciekawostka i ... ostatecznosc.

14.11.2007
21:44
[22]

w o y t e k [ Gavroche ]

Snake ----> Filozofia to nie nauka Tu nie ma knockoutów. Monada Leibniza, substancja Arystotelesa, egzystencja św. Tomasza, Absolut Hegla - te pojęcia żyją i są cały czas zatrudniane.

Niektórzy (współcześni) mówią nawet więcej: wszystko co ważne, zostało wypowiedziane w Starożytności. Whitehead: "cała filozofia to zbiór przypisów do Platona".

Także falsyfikacjonizm Poppera - nie ima się filozofii ;) Popper stworzył swoje kryterium po to własnie, by przeprowadzic demarkację między nauka a m.in.filozofią.

14.11.2007
21:50
[23]

w o y t e k [ Gavroche ]

A interpretacji nie ma "nieaktualnych." Są tylko starsze i nowsze, głębsze i płytsze.

14.11.2007
21:50
[24]

ADEK24 [ KOCHAM MARYSIENIECZKE ]

blood--> masz racje WAT :)
nadal czekam n jakiej konkretne moze jednak wikipedia mnie uratuje..

14.11.2007
21:53
[25]

w o y t e k [ Gavroche ]

Adek ---> szukasz po prostu krótkiej historii filozofii?

Wikipedia będzie najlepsza. Jest zbudowana jak cebula - możesz zatrzymać się na odpowiadającym Tobie poziomie szczegółowości.

14.11.2007
22:04
[26]

Barthez) [ Konsul ]

no wykladowcy filozofii tez nie zdaliby zapewne jakos genialnie egzaminu, gdyby im rzucono do przeczytania Tatarkiewicza :) moze pomyslem jest sie dowiedziec co bedzie na tym egzaminie, na czym skupia sie wykladowca i tego sie nauczyc?
Zasadniczo wiedziec co mieli do powiedzenia Sokrates, Platon, Arystoteles, sw. Augustyn, sw. Tomasz, potem mozna Kanta, Fromma, Locke'a, Kartezjusza, Husserla to na 100% zdasz, bo jak sadze 5 nie jest konieczna hehe. To sa juz jakies tam fundamenty filozofii, ktore daja jakis oglad co to jest i do czego sluzy :) Choc oczywiscie mnostwa innych waznych postaci brakuje. Znajdz te hasla w Tatarkiewiczu, jak sie nauczysz tego i zrozumiesz to i tak bedziesz dobry (jezeli nie masz na ten temat wiedzy).
Przyswojenie wiedzy powstajacej od 2500 lat w tydzien jest ciezkim zadaniem :)

14.11.2007
22:15
[27]

w o y t e k [ Gavroche ]

Bartez tyz ma rację, na pewno nie każą Ci zdawać całej historii filozofii. Dowiedz się o zagadnienia.

14.11.2007
22:41
smile
[28]

Snake [ Konsul ]

Woytek - ale my nie rozmawialismy o filozofii stricte, a o historii filozofii. :)
A to jak najbardziej jest nauka.
Nie bierz mi za zle, ale tlumaczysz mi rzeczy oczywiste. :)
Po prostu uwazam, ze podrecznik Tatarkiewicza do historii filozofii zawiera bledy wynikajace z czasu jego napisania. Uwazam, ze adepci filozofii winni raczej czytac opracowania nieco bardziej wspolczesne.
Co tyczy sie interpretacji, moglibysmy na ten temat polemizowac, bo w zaleznosci od klasyfikacji (Ty uznales, ze sa tylko starsze i nowsze oraz glebsze i plytsze) mysle, ze smialo mozemy znalesc aktualne i nieaktualne. :)

ADEK, doklanie - dowiedz sie z czego byly wyklady. Wykladowca pewnie poda (albo podal) z czego bedzie pytal.

14.11.2007
22:42
[29]

alpha_omega [ Senator ]

Przecież w Wikipedii zdarzają się dość często błędy. Nawet w hasłach matematycznych, co dopiero mówić o filozofii, kiedy niektórzy autorzy tych haseł silą się na własne interpretacje, czy przykłady obrazujące, które nierzadko tylko mącą obraz.

Ja bym wywiedział się co dokładnie będzie wymagane na egzaminie i sięgnął po Tatarkiewicza posiłkując się internetem. Nie sądzę, ażeby egzamin był strasznie szczegółowy, więc tydzień to czas wystarczający, ażeby na poziomie Tatarkiewicza przerobić kilku filozofów.

14.11.2007
22:50
[30]

alpha_omega [ Senator ]

Btw. Heidegger jest mętny - zbyt abstrakcyjny, jak również zbyt "rozwlekły" (czytając go wciąż się zastanawiałem, czy ja coś przeoczyłem, czy będzie to dopiero rozjaśnione; i te ciągłe zapowiedzi co będzie dalej rozważał); poza tym "nowość" jego terminologii musiała razić współczesnych. Ponoć nikt nie zrozumiał szkicu Bycia i czasu jaki musiał złożyć, gdy przyjmował katedrę.

14.11.2007
23:29
smile
[31]

Snake [ Konsul ]

alpha - zdaje sie, ze stoimy na tym samym stanowisku, tyle, ze w odniesieniu do roznych zrodel. :)
A Heidegger - szczegolnie "Sein und Zeit"- jest albo faktycznie trudny w odbiorze, albo banalnie prosty. :) Jaspers stawal za ta druga mozliwoscia. Ale trzeba wziac pod uwage fakt, ze Karl Jaspers nie palal szczegolna miloscia do Heideggera, szczegolnie po drugiej wojnie.

14.11.2007
23:29
[32]

w o y t e k [ Gavroche ]

Snake ----> dla mnie nic nie jest oczywiste :) Inaczej bym nie filozofował ;)

Jeżeli zostajemy przy kryterium Poppera, to historia filozofii nie jest nauką bo nie ma tu falsyfikacji w sensie Poppera. A więc: prawo ściśle-ogólne+dedukcja konsekwencji obserwacyjnej ----> zanegowanie (i falsyfikacja) lub niezanegowanie ---> koroboracja.

Historia filozofii może być nauką w starym senie, - tzn. nauką idiograficzną, skupioną nie na ogólności lecz na jednostkowości, której naczelną metodą nie jest wyjaśnianie lecz rozumienie. Ale tu już wypływamy na inne wody, czyli na morze sporu o status poznawczy humanistyki.

A'propos aktualności interpretacji: uważasz wykłady z historii filozofii Hegla za aktualne czy nie aktualne? Mają ok. 200 lat. Czyli są czy nie są prawomocną, obowiązującą nauką?

Alpha ---> każde źródło jest pewnym przybliżeniem. W tej sytuacji w jakiej jest kol. Adek, Wikipedia może być przybliżeniem najbardziej efektywnym.
Ponoć nikt nie zrozumiał szkicu Bycia i czasu jaki musiał złożyć, gdy przyjmował katedrę. Pierwsze recenzje "Krytyki..." Kanta brzmiały bardzo podobnie jak pierwsze opinie na temat "Bycia i czasu". Pamiętam jedno: "trawiące nerwy dzieło".
Taki jest los nowych koncepcji.

14.11.2007
23:44
[33]

alpha_omega [ Senator ]

Snake ----------->

Nie tylko Jaspers - również Sartre w Bycie i nicości (właśnie staram się zmierzyć tym dziełem), zarzuca Heideggerowi abstrakcyjność. Wydaje się, że Heidegger wytworzył szkielet na którym można budować rozmaite filozofie - ja tak to odbieram. I jeśli tak go czytać, abstrakcyjnie, to rzeczywiście nie jest trudny, choć nie dla każdego. Ja przykładowo mam imperatyw (czy jakąś nerwicę raczej) niezrozumienia.

I pamiętam, że czytając Bycie i czas, przykładowo kiedy tylko weszło pojęcie Bycia-w-świecie, to sam nie wiedziałem czy traktować to jedynie jako abstrakcyjną konstatację, że człowieka nie można pomyśleć bez świata i traktować go jako jakiś byt ze świata wyrwany; czy też dołączać do tego rozumienia pojęcie w rodzaju Umweltu ( ), czy co z tym w ogóle począć. Np. fragment, że nawet zapominanie należy uważać za modi bycia-w-świecie spowodował u mnie jakiś wewnętrzny sprzeciw i razem z twierdzeniami, że nawet w trakcie "refleksji" (w rozumieniu przypominania etc.) jesteśmy w tym samym stopniu w świecie co napotykając byt zewnętrzny doprowadził mnie do wniosku, że nie da się zrozumieć co dokładnie Heidegger miał na myśli. Albo go więc brać abstrakcyjnie, albo zdawać się na własne interpretacje, które tutaj są bardzo dowolne, bazują na pewnym własnym odczuwaniu jego myśli.

Takie przynajmniej jest moje zdanie.

woytek ---------->

Ale zajrzyj przykładowo - bo akurat o nim rozmawiamy - pod hasło poświęcone Heideggerowi ( ). Co po lekturze tego hasła można napisać o Heideggerze, szczególnie jeśli nie ma się żadnego obycia w filozofii, nie ma się nawet odczucia czym może być filozofia.

Mi zawsze filozofia nerwy trawi, bo nigdy nie wiem czy tekst jest mętny, czy ja za głupi, czy mam to rozumieć tak, czy tak i w konsekwencji nie mogę się zdecydować, a wydaje mi się, że jakby głębiej widział to widziałbym jednoznacznie itp. :)

15.11.2007
00:06
[34]

alpha_omega [ Senator ]

PS. I chciałbym Was zapytać - jak Wy czytacie filozofię. Jak powieść, beletrystykę, czy też - jak to określił Hartman - więcej, niż czytając patrząc w okno? Zatrzymujecie się czasami na kilku zdaniach, ażeby lepiej je przetrawić, przemyśleć, zgłębić, wynaleźć kilka interpretacji, czy lecicie po tekście zatrzymując się bardzo rzadko?

Na jakiej zasadzie określacie czy Wasze rozumienie jest właściwe? Jeśli wyda Wam się coś niezrozumiałe, to jak określacie kiedy należy ruszyć dalej i uznać niepełne rozumienie, albo mętność fragmentu (i skąd wiecie, czy to jedno czy drugie)? Czy jeśli napotykacie jakąś sprzeczność, jakieś zdanie, które narzuca inną interpretację, niż wcześniej przydaliście jakimś terminom (zdaniom, relacjom) to zdarza Wam się wracać do poprzednich fragmentów i odczytywać je w tym nowym świetle?

15.11.2007
00:25
[35]

w o y t e k [ Gavroche ]

alpha ----> bycie-w-świecie ma (w moim mniemaniu) prowadzić do następujących intuicji: mówiąc o byciu zapomnijmy o podziale na mnie i na świat, a szczególnie na intuicje związane z "w".

Dotychczasowe rozważania bytu, zakładające oczywisty wydawało by się podział podmiot-przedmiot - zawiodły. Podział ten, którego historia sięga św. Augustyna, zaważył na na wielu sprzecznościach i manowcach filozofii europejskiej. Zacznijmy więc od nowa, omijając tą pułapkę.

Nasze intuicje, które idą po linii podziału podmiotowo-przedmiotowego mówią nam, że bycie, czyli wulgarnie mówiąc istnienie (Heidegger nigdy by tak nie powiedział, ale to nieważne) polega na byciu gdzieś (w Poznaniu, w Wa-wie, w Europie) byciu jakimś (czerwonym, gładkim) jakimś w porównaniu do czegoś (większym), jakimś ze względu na ilość (np. ważącym 3 kilo) etc.

Czyli bycie w tradycyjnej perspektywie polega na podpadaniu pod kategorie, które Arystoteles kiedyś wyliczył.

Tymczasem - powiada Heidegger - weźmy młotek. Na czym polega jego istnienie? Ja nic o młotku się nie dowiem, gdy zacznę wyliczać jego "parametry kategorialne" (ciężar, budowę etc.) Ja zrozumiem bycie młotka gdy go chwycę i wbiję gwóźdź, który potrzebny mi jest by zawiesić ubranie, które potrzebne mi jest by się ogrzać, a ogrzać się muszę by zachować zdrowie, a zdrowym być muszę by żyć, a żyć chcę bo śmierć napawa mnie trwogą.

Jednym słowem młotek bytuje, gdy uchwytuję jego to-do-czego-ażeby, czyli poręczność.



15.11.2007
00:51
[36]

w o y t e k [ Gavroche ]

alpha ----> he he he, bardzo dobre pytanie. Pytaniem tym trafiłeś w sedno dzisiejszego problemu tożsamości filozofii.

Odpowiem Ci tak: zapytaj samego siebie, czego oczekujesz od filozofii.

Jeżeli chcesz ją przyswoić jak encyklopedię, być erudytą, sypać nazwiskami i cytatami - to czytaj jak najszybciej. Tylko pytanie proste: PO CO? Życie tyle oferuje ciekawszych zajęć. Wprawdzie tak jest w 96% uprawiana filozofia w Polsce, ale to już jest inna historia..

Jeżeli natomiast chcesz, by filozofia była pasją, by Cię zmieniała, to czytaj tak jak napisałeś: "Zatrzymujecie się czasami na kilku zdaniach, ażeby lepiej je przetrawić, przemyśleć, zgłębić, wynaleźć kilka interpretacji," Pozwól być filozofii, nie poddawaj się wszędobylskiej modzie na efektywność, ilość, szybkie czytanie, zaliczanie, odhaczanie... Gdyż wtedy straci to jakikolwiek sens.
I nie przejmuj się nierozumieniem. Nigdy nie jest tak, ze myśl która dojrzewała latami i wiekami mogła być uchwycona w ciągu sekundy. Chwytamy cząstki, by odnieść to do całego zasobu naszej wiedzy, a potem powrócić, znów coś uchwycić, ale już jako inni ludzie... Zwie się ten proces mądrze"kołem hermeneutycznym".

Oczywiście to dotyczy tekstów filozofów. Jeśli chodzi o teksty metafilozoficzne - to tu trzeba przyspieszyć z bardzo prostego powodu: jest tego cała masa i trzeba szybko, przeglądając, orientować się w ich wartości i przydatności dla mnie, jako znajdującego sie na danym etapie.

15.11.2007
01:06
[37]

w o y t e k [ Gavroche ]

Kiedy zaczynałem czytac Heideggera, miałem to samo wrażenie co Ty, czy Tatarkiewicz. Ale wszystko wymaga czasu i spokoju, i przemyślenia.

Najważniejsze jest to, by odnaleźć pytanie. By odnaleźć trudność (aporię), która trapiła filozofa. Każda wielka filozofia miała takie centralne pytania, bo każde myślenie bierze się z problemu.

Co trapiło Arystotelesa? Nad czym dumał chodząc tam i z powrotem? Otóż miał problem straszny. Platon zostawił mu teorię, w świetle której istnienie polega na byciu idealnym, bezmiejscowym, uchwytywalnym tylko rozumem w drodze ogromnego wysiłku. Ale Arystoteles wierzył, jako empirysta i przyrodnik, że byty jednostkowe istnieją, był o tym święcie przekonany.

Miał więc problem: z jednej strony autorytet i argumenty Platona a z drugiej, swoją intuicję.

Postanowił go zatem filozoficznie rozwiązać. Wynaleźć pojęcia, które uzasadnią metafizycznie istnienie rzeczy jednostkowej. I po wielu trudach - znalazł.



16.11.2007
15:20
smile
[38]

alpha_omega [ Senator ]

woytek ---------------->

Podzielam Twoje odczucia odnośnie bycia-w-świecie. Podobne intuicje - starając się jakiś czas temu opisać nieskładnie "poznanie" bezinteresowne - wyraziłem na przykładzie gier automatowych. Im bardziej człowiek nie tematyzuje takiej gry, im bardziej ujawnia się to co Heidegger nazywa 'poręcznością', a co w przypadku takich gier można opisać jako zgodność nieutematyzowanej myśli z algorytmem, im bardziej zapomina o wyniku i samym fakcie, że klika w jakieś klawisze, im bardziej świadomość zawęża się do gry, tym lepiej gra i tym bardziej jest jakby tą grą. Można powiedzieć, że po części owo 'bycie-w-sobie' w odróżnieniu od tylko istnienia jest zbieżne z tym co w grach określamy mianem miodności/grywalności. Grywalności gry nie da się zrozumieć i odkryć na podstawie samego tylko opisu kategorialnego. Ot taka - dość bliska
moim zdaniem analogia.

Ale bycie - w moich intuicjach - napotykamy w rozmaity sposób. Mówimy, że boimy się nieznanego, ale czy boimy się nieznanej klasy kategorialnych określeń? Myślenie, że boimy się bytu jako czegoś tylko kategorialnie określonego i tylko istniejącego (tak jako owo występowanie jakichś minerałów) jest niedorzeczne. Boimy się bycia jakiegoś bytu, bycia, które objawia się w rozmaitych "śladach", które jakby anonsuje się w naszym otoczeniu. Owszem - bardziej nas jeszcze przeraża jeśli tych "śladów" nie możemy przyporządkować jakiemuś bytowi (w rozumieniu ontycznego opisu kategorialnego), ale tylko dlatego, że - co nie ulega wątpliwości - kategorialne określenia, o czym sam Heidegger pisze, dotykają - choć może nie istotowo - pewnych charakterów bycia. Tym co nas naprawdę przeraża jest absolutnie nieznane bycie.

Wymiera jakiś gatunek, dajmy na to tygrysy. Tym co nas może w takim wymieraniu boleć nie jest zniknięcie bytu. Jeśli ktoś rozpacza nad wymieraniem zwierząt, a odczuwa to zaledwie jako znikanie jakiegoś określonego kategorialnie bytu, to należy się zastanowić czy jest w tym swoim rozpaczaniu szczery. Dajmy na to, że tygrysów zostało zaledwie dziesięć i powoli, jeden po drugim znikają one z rzeczywistości, aż ostatecznie następuje pustka.

Jakiś tygrys znika i pewien obszar rzeczywistości jest jakby zubożony, pozbawiony jego bycia. Tam gdzie jeszcze niedawno swoje ślady pozostawiało bycie zwierzęcia, teraz wyrastają wieżowce, autostrady, stacje benzynowe, butiki itd. Kiedy wymrą już wszystkie tygrysy nastanie ostateczna pustka. Nikt więcej nie spojrzy na las poprzez pewne bycie, które gdzieś tam jest i może się nagle objawić w swoim śladzie budzącym w człowieku grozę i przerażenie, że tu-oto owo bycie jest i "działa", że możemy je napotkać. Noc w takim lesie już nigdy nie będzie doznawana poprzez owo bycie, nigdy nie będzie naznaczona tym byciem. Nigdy więcej jakieś strzępy zwierzęcia nie będą budzić grozy, bo nigdy już nie będą śladem nie jakiegoś występowania bytu (jak to odbierają biolodzy), ale obecności, bycia bytu w otoczeniu. Podobnie ślad pazura na korze drzewa, nigdy nie będzie już tym śladem, który będzie rozumiany poprzez tygrysa. Chyba to określamy zubożeniem rzeczywistości.

Są to dość swobodne intuicje, nie pretendują one do ścisłości, z pewnością źle używam pewnych określeń, ale myślę, że dość dobrze pokazuje jak odczuwam Heideggera. Tyle, że to są właśnie intuicje, sam tekst Heideggera jest dość abstrakcyjny.

16.11.2007
15:54
[39]

alpha_omega [ Senator ]

Jeszcze jedna ciekawa intuicja - to co Heidegger chce nam powiedzieć jest często już przez nas jakoś odczuwane, przynajmniej przez mentalność XX-wieczną.

Otóż w jednym z artykułów o zagrożeniu tygrysów przeczytałem, że oczywiście przetrwają one zapewne w ogrodach zoologicznych, ale nie będzie to już to samo. Dziki drapieżnik będzie już tylko większym, udomowionym kotem w paski, którego będzie można oglądać wylegującego się na wybiegu.

W tym stwierdzeniu zawiera się intuicja bycia. Byt istnieje, ale jego bycie zostaje ograniczone, nie może się w pełni rozwinąć i realizować w zgodzie z własną naturą. Jeśli teraz mówimy o tym, że nie będzie to już "prawdziwy" tygrys, że będzie to tylko większy, udomowiony kot w paski, to stwierdzamy, że byt rozumiemy przez jego bycie. Tygrys jest tygrysem póki może bytować w zgodzie z charakterami własnego bycia; kiedy zatraca tę możliwość, kiedy karmi go człowiek, a przestrzeń jego bycia ograniczają kraty ogrodzenia, zatraca własną naturę. Przestaje być tygrysem, a staje się tylko swoim kategorialnym opisem, w byciu przypominając bardziej pierwszego lepszego dachowca, niż dzikie zwierzę, które przez tysiące lat budziło w ludziach zarazem podziw i przerażenie.

16.11.2007
23:41
[40]

w o y t e k [ Gavroche ]

Zacznę od tyłu: tak, ta intuicja z tygrysem jest bardzo dobra.

Bycie prawdziwe dla Heideggera (a cały nurt egzystencjalny to podchwycił) to bycie autentyczne. A autentyczność polega na rozumieniu. Rozumienie to nie pewien stan mentalny, lecz nastrój, a wiec sposób bycia jestestwa, sposób jego otwartości na świat. Sytuacja, w której ujmuje on znaczenie bytów go otaczających, pojmuje na czym polega jego egzystencja, skąd się wzięła i ku czemu zmierza. Widzi i pojmuje swą dziejowość.

Heidegger charakteryzuje rozumienie, a więc prawdziwą egzystencję, m.in. poprzez opis jego przeciwieństwa: upadania. Gadanina, a więc pustosłowne powtarzanie modnych nowinek i wzajem sobie poklaskiwanie (nawiasem mówiąc świetny fragment!!) oraz wszelkie inne formy "SIĘ", czyli mówiąc wulgarnie konformizmu - oto sytuacje, w których jestestwo samo siebie nie rozumie i wypełnia pustkę czymkolwiek. Mówiąc z grubsza - to właśnie sytuacja tygrysa w klatce, żyjącego zastępczym życiem, zastępczym jedzeniem, pseudozadowoleniem.

Dalej piszesz o lęku. Lęku przed bytem określonym i - bardziej przerażający wg Ciebie - czymś nieokreślonym. Bardzo blisko jesteś intuicji Heideggera w tym miejscu. Przeprowadził on rozróżnienie na lęk i trwogę. Lęk ma zawsze jakieś "przed czym". Natomiast trwoga tego nie ma. Jest - jakby powiedział Husserl - aintencjonalna. W trwodze lękamy się czegoś, ale nie wiemy czego. Jest to, jak pisze gdzieś Heidegger "wyślizgiwanie się ogółu bytu".
W którymś jednak momencie H. mówi, że trwoga ma jednak jakieś "przed czym": mianowicie samo bycie.
Późny Heidegger o ile pamiętam mówił o trwodze jako o sposobie rozumienia, w którym zachodzi proces nicościowania, dzięki któremu odkryć można właściwe znaczenia w obliczu własnego kresu.

Tak czy inaczej - trwoga jest początkiem egzystencji autentycznej.

A to samo, jeno innymi słowami, dawno temu wypowiedział Budda :) Powiedział to prosto, w jednym bodajże zdaniu. Ale też nie miał do rozwikłania tak wiele poplątań myśli i wyobrażeneń, jakie odziedziczył Heidegger po 2000 lat rozwoju duchowosci europejskiej. Ale to juz inna bajka...

© 2000-2025 GRY-OnLine S.A.