twostupiddogs [ Senator ]
Cały Naród buduje swoją stolicę cz.2, czyli "Niesasię"
"Niedasię
Niezawodne powiedzonko naszych urzędników, które słyszy niejeden petent i interesant, brzmi: "nie da się". Czasem jest wypowiedziane szybko, jednym tchem: "niedasie". Czasem z akcentem "Nię, Da, Sięł", a czasem jeszcze w inny sposób, bo tych są setki. Kto często bywa w urzędzie, do słuchania jak to się czegoś absolutnie nie da zrobić, już przywykł.
Najwięcej zaś "niedasizmu" panuje tradycyjnie w komórkach zajmujących się komunikacją i drogownictwem. Trudno się dziwić - drogowców ograniczają ustawy, rozporzadzenia, czerwona księga, polityczne zachcianki decydentów, naciski lobby motoryzacyjnego i setki innych nieszczęść. Co za tym idzie jest mnóstwo spraw, których załatwić "niedasię". Z tych, których absolutnie nie da się wykonać w Warszawie można wymienić m.in: odseparowane buspasy, pasy autobusowe na niektórych arteriach, w tym w al. Jerozolimskich, czy na Targowej, pas autobusowo-tramwajowy na Moście Śląsko-Dąbrowskim, progi zwalniające na ulicach, po których jeździ komunikacja miejska, minironda na trasach komunikacji miejskiej, czy kontrapasy rowerowe. Ale dlaczego ja o tym piszę?
Parę dni temu w al. Jerozolimskich rozpoczął się długo zapowiadany remont najbardziej obciążonego torowiska. Wiadome było od początku, że remont ten będzie wiązał się z takimi utrudnieniami w ruchu, jakich Warszawa nie widziała od lat wielu. Można powiedzieć, że jeżdżenie w te wakacje samochodem po mieście to pokuta, coś w rodzaju ascezy.
W związku z tym wiadomo było też od dawna, że i zmiany w organizacji ruchu w mieście z powodu tego remontu będą niemałe. I to takie, jakich Warszawa jeszcze nie widziała. A na fali tych zmian, jakby zupełnie przy okazji, wyszło na światło dzienne jedno: Da się! Ale po kolei.
Most Śląsko-Korkowy
Sztandarowy przykład "niedasizmu" w mieście to most Śląsko-Dąbrowski i trasa WZ. Most i trasa mają po 2 pasy ruchu w każdą stronę i torowisko tramwajowe w jezdni (na dwóch środkowych pasach ruchu). Na moście tym i trasie od lat wielu autobusy i tramwaje zgodnie z autami prywatnymi stoją w korku. Policzono, że straty z tym związane sięgają grubych milionów. Policzono, że średnia prędkość komunikacyjna tramwaju na tej trasie zbliżona jest mocno do prędkości pieszego (ok 9 km/h). Padł też pomysł by na moście tym pojawił się pas autobusowo-tramwajowy (obecnie zwany PAT). Nie było jeszcze mostu Świętokrzyskiego, trasy Siekierkowskiej... pomysł więc upadł. "Niedałosię", gdyż pas miał spowodowac "zbyt wielkie korki". Zabawne o tyle, że komunikacja zazwyczaj korki zmniejsza i to znacznie. Na takim moście Śląsko-Dąbrowskim na przykład (wg badań z 2002 roku) tramwaje w ciągu godziny przewożą 9700 osób, a samochody tylko 4700. Ale z prawdami objawionymi się nie dyskutuje: "niedasię i koniec".
Obiecano natomiast, że gdy powstanie most Świętokrzyski, wydzielenie pasa będzie możliwe "bez szkody dla kierowców". Most powstał, korki się nie zmniejszyły. Co więcej, wzrosły - nowy most był kompletnie zatkany nimi już w dniu otwarcia! Znowu więc odsunięto plany, tym razem do czasu budowy trasy Siekierkowskiej, którą wraz z mostem oddano do ruchu parę lat później. Oczywiście i tym razem "nie dało się" zrobić buspasa, ale nadzieja nadal była... tym razem była nią przebudowa ronda Starzyńskiego, budowa mostu Północnego i mostu Krasińskiego... oczywiście nie trudno byłoby sobie wyobrazić przyszłość, w której oddawane są do ruchu te inwestycje, a pasa jak nie było, tak nie ma. Ale za to sa obietnice wykonania go po oddaniu do użytku (tu wstaw dowolną inwestycję drogową)...
Alleluja i do spychacza
Na szczęście w Warszawie zdarzają się też cuda zwane potocznie remontami. I tak na przykład w ramach remontu Krakowskiego Przedmieścia powstał buspas na ulicy Mazowieckiej... niby nic nowego, bo pasów jest więcej, ale okazało się, że może być on wspólny z rowerami. Bo do tej pory oficjalnie rowerzysci buspasem jeździć nie mogli... i jak wiadomo powszechnie - nie jeździli - grzecznie sunąc pomiedzy jadącymi 60-120 km/h samochodami na środkowym pasie takiej np. Marszałkowskiej.
Przy przebudowie przejścia na placu Narutowicza celem zwiększenia bezpieczeństwa pieszych na nim, okazało się, że pas autobusowy moze też być odseparowany. I że to skuteczna metoda.
Przy przebudowie al. Jerozolimskich w ubiegłym roku udało się wprowadzić wspólny bilet KM-ZTM.
Przy budowie pętli przy dworcu Centralnym, zbudowano też próg zwalniający na trasie uczęszczanej przez autobusy. I tak dalej, i tak dalej.
Cuda, cuda, cuda
Podobny cud i to w wielu miejscach naraz miał miejsce kilka dni temu. Gdy zamknięto trasę tramwajową w alejach, nomen omen, Jerozolimskich. I tak, nagle, z dnia na dzień, okazało się, że:
- Pas tramwajowy na moście Śląsko-Dabrowskim już nie przeszkadza samochodom, ani Panu Galasowi - stołecznemu Inżynierowi Ruchu. Na razie co prawda pas jest dostępny tylko dla tramwajów, które tym mostem omijać będą wyłączona z ruchu trasę, ale kto wie, co przyniesie przyszłość. Może i autobusy "dadzą radę", jak nie odgórnie, to z inicjatywy kierowców.
- Skręcający na placu Bankowym tramwaj nie powoduje już korków, ani złego humoru u Pana Galasa. Bo warto zaznaczyć, że do tej pory na placu tym tramwaje nie skręcały z jego powodu. Inżynier Ruchu stwierdził bowiem, że to powoduje korki i opiniował negatywnie wszystkie takie pomysły, nawet te, które mogłyby odkorkować inną część miasta. Rezultatem było zawieszenie popularnej linii 4, kursującej z Pragi na Mokotów właśnie tym mostem. Parę dni temu czwórka wróciła na trasę. Mało tego! Dostała wsparcie w postaci linii 32, która również skręca na Bankowym!
- Na ulicy Targowej i w al. Jerozolimskich można wydzielić buspasy. Kiedyś się nie dało, bo przecież były korki i buspas by jeszcze sprawę pogorszył. No i jeszcze problem miejsc parkingowych, wyjazdów z bram itp. No, "wicie, rozumicie", "nie do załatwienia". A tymczasem od kilku dni buspasy są już oznakowane. Teraz, kiedy to pisze, przechodzą swój chrzest bojowy, bronione dzielnie przed cwaniakami w samochodach przez naszą dzielną Drogówkę (bo na razie jeszcze "niedasię" ich odseparować jak w cywilizowanych miastach).
- Można jeździć pociągami korzystając z biletów z paskiem magnetycznym (bilety dobowe). Dawniej się nie dało. Brak kasowników, brak rozwiązań, brak, brak, brak... A tu prosze bardzo, z okazji remontu można, da się. I na bilet dobowy z paskiem wsiada się np na Wschodnim i jedzie do Śródmieścia absolutnie nie stojąc w korkach.
- Zlikwidowano, a w zasadzie zawieszono (w Warszawie to często niewielka różnica) linię 524. Do tej pory była, do spółki z 520, nietykalna. Nieważne, że od Wilsona po Politechnikę 524 idealnie dublowała metro i tramwaje. Nieważne też, że dublowała tramwaje prawie do końca trasy. A teraz potrzeba było brygad do obsługi linii zastępczej Z-1 (to nowa numeracja, zastąpiła "dwusetki") i ktos się przestał przejmować, że parę osób będzie musiało zejść po schodkach do Metra. Dało się.
Życzenia końcowe
Mało tego! ZTM hucznie zapowiada, że część z tych zmian po remoncie pozostanie na stałe! Nie pozostaje mi więc nic innego, jak tylko życzyć sobie i Państwu możliwie jak największej ilosci paralizujących ruch i komunikację miejską remontów dróg i torowisk. Kto wie, co jeszcze "dasię" zrobić przy ich okazji?
Zamiast postscriptum, czyli zaglądając w przyszłość
Może będzie szansa się przekonać. W te wakacje planowane jest jeszcze rozpoczęcie remontu Puławskiej od Dolnej do Domaniewskiej (powstanie tu kolejny cud - droga rowerowa na którą "nie było miejsca"), Niepodległości (tutaj remont kanalizacji sparaliżuje ruch tramwajowy, a remont kładki dla pieszych spowoduje uruchomienie nowego przejścia dla pieszych i świateł, na które nie było zgody urzędników), trasy Toruńskiej (walące się estakady pomiędzy Marywilską a Modlińską zastąpi lada dzień most Syreny), remont torów kolejowych trasy na Radom (miały być całkowicie zamknięte, ale zdarzy się cud i pociągi jednak będą kursowały!) i kilka innych ciekawych inwestycji, które już dziś warto bacznie obserwować. A w zimę, po sezonie remontowym to już pozostanie nam tylko na Jasną Górę w podzięce pojechać, co by nam się cudowna passa na remonty i paraliże trwała latami!"
Polecam z przymrużeniem oka :)
A jak ktoś jest zainteresowany tematem to polecam również:
Nagła przemiana mentalna miejskiego inżyniera ruchu.
"Prawdziwe korki dopiero się zaczną - mówi miejski inżynier ruchu Janusz Galas. - Zaplanowanych inwestycji jest tyle, że przez miasto będzie trudno przejechać. Kierowcy powinni zostawić auta, kupić bilety i przesiąść się do komunikacji publicznej."
oraz
Ile w Polsce można zdziałać legalnie, a ile nielegalnie:
Garbizaur [ Legend ]
niestety bardzo dużo w tym tekście prawdy...
Cainoor [ Mów mi wuju ]
Przeczytałem całość. Da się ;)
Odnosnie korków, to wczoraj zpędziłem sie do centrum. Było cięzko. Walka o każdy centymetr jezdni. Po 30 minutach udało mi się przebić na wolność.
Bramkarz [ brak abonamentu ]
W dodatku po poprzedniej kadencji będącej natężeniem "niedasizmu" udało się przeprowadzić przetarg na Most Północny.
Cainoor [ Mów mi wuju ]
Bramkarz - To już wiadomo, kiedy zacznie się budowa?
Bramkarz [ brak abonamentu ]
Cainoor
Za niecały rok ma powstać projekt.
mirencjum [ operator kursora ]
Dobrze, że my na prowincji nie mamy takich problemów. U nas zamiast "niedasie" mówi się "niemozaco".
twostupiddogs [ Senator ]
Minister środowiska Jan Szyszko nie powinien się upierać przy odsuwaniu spod swojego domu nowej wylotówki z Warszawy. - To nie ma sensu. Trasa powinna iść przez Wesołą - ogłosili wczoraj eksperci z Politechniki Warszawskiej
Zobacz powiekszenie
Fot. Tomasz Wawer / AG
Minister Gęsicka w czassie wczorajszego spotkania
Wschodnia obwodnica Warszawy
Wschodnia obwodnica Warszawy
- Brawo! - cieszyli się mieszkańcy Halinowa, któremu minister Szyszko chciał podrzucić wschodnią obwodnicę Warszawy, nowy wyjazd ze stolicy w kierunku Siedlec i Lublina, który powinien powstać przed mistrzostwami Euro 2012. - Bzdura! - krzyczeli ci z Wesołej.
Około 200 osób przyjechało na rozprawę administracyjną w sprawie nowej drogi. Pozwalniali się z pracy, wynajęli autokar. W napięciu słuchali prof. Andrzeja Kraszewskiego z Wydziału Inżynierii Środowiska Politechniki Warszawskiej. Jego zespół przeanalizował wszystkie warianty przyszłej drogi ekspresowej omijającej Grochów i Pragę - trzy prowadzące przez warszawską dzielnicę Wesoła (zaproponowane i opracowane przez Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad) i jeden przecinający gminę Halinów (zwany samorządowym, a wymyślony przez władze Wesołej i forsowany przez min. Szyszkę).
- Przejrzeliśmy ok. 2 tys. stron dokumentów, map i obliczeń. Przeprowadziliśmy wizję lokalną. Wyniki są jednoznaczne. Najlepszym wariantem jest W2, alternatywnym dla niego może być WIIIA. Oba przecinają Wesołą - ogłosił prof. Kraszewski. I dodał: - Wariant obwodnicy W3 przez gminę Halinów był wytyczony bez większego sensu komunikacyjnego.
Wtedy zaprotestowali mieszkańcy Sulejówka, który leży między Wesołą a Halinowem.
- W2 to wariant wymyślony kilka lat temu. Po części przetnie Sulejówek i zniszczy nasze ujęcia wody - mówiła zdenerwowana Jolanta Śmigielska z Polskiego Klubu Ekologicznego. - Wariant WIIIA zaplanowano już 20 lat temu i tamtędy powinna iść obwodnica - uważa.
Inni twierdzili, że obwodnica w ogóle nie jest potrzebna, a Wesoła to płuca Warszawy i muszą pozostać czyste. Dyskusja trwała pięć godzin.
Ekspertyza Politechniki i wczorajsza rozprawa administracyjna ma pomóc minister rozwoju regionalnego Grażynie Gęsickiej w wydaniu decyzji. To ona przesądzi, który wariant planowanej drogi najmniej zaszkodzi przyrodzie i mieszkańcom. - Ogłosimy ją, jak obiecaliśmy, do 30 czerwca - zapowiedział wczoraj wiceminister resortu Janusz Mikuła.
Na opinię ministerstwa czeka z kolei wojewoda, bo to on zdecyduje o budowie obwodnicy wzdłuż jednej z wyznaczonych tras.
Wcześniej tzw. decyzję środowiskową miał wydać minister środowiska Jan Szyszko. Jako mieszkaniec Wesołej poparł jednak pomysł radnych dzielnicy, by obwodnicę przesunąć do gminy Halinów. Zaskoczyło to jej mieszkańców i drogowców, a burmistrz Halinowa Joanna Damasiewicz oskarżyła ministra o stronniczość. Mówił, że Wesoła powinna być "miastem ekologicznym". Upominał się o ochronę siedliska chrząszczy biegaczowatych blisko jego domu. W końcu po protestach mieszkańców i samorządowców Halinowa premier odsunął Szyszkę od sprawy, a jego obowiązki przekazał Grażynie Gęsickiej.
Źródło: Gazeta Wyborcza Stołeczna
Ciekawe jaka będzie decyzja w tej sprawie, ale chyba nie są tak głupi, żeby dodatkowo wkurzyć ludzi.
Swoją drogą coś cicho o Rospudzie. Ktoś może wie kiedy wyrok?
twostupiddogs [ Senator ]
Okazja: metro rozdaje ziemię
1,5 mln metrów sześciennych ziemi muszą wywieźć do Euro 2012 budujący odcinek metra od ronda Daszyńskiego do Dworca Wileńskiego. Teraz przeliczają ziemię na piramidy Cheopsa i szukają bagien na Mazowszu
Gdyby z odcinka między rondem Daszyńskiego i Dworcem Wileńskim wywozić ziemię pociągami towarowymi, trzeba by dotego60 tys. wagonów. A gdyby ustawić je jeden za drugim, powstałby pociąg o długości840km, czyli odpowiadający trasie z Warszawy do Belgradu w Serbii.
Pociąg nad Zatokę Perską
Na tym nie koniec rekordów. Kiedy druga linia wydłuży się na Bemowo, Pragę i Gocław, ilość zbędnej ziemi urośnie do6 mln metrów sześciennych (dla porównania: piramida Cheopsa w Gizie ma 1,5 mln metrów sześciennych objętości). W ten sposób nasz wirtualny pociąg z ziemią wykopaną spod ul. Kasprzaka, Świętokrzyskiej, Targowej i Fieldorfa wydłuża się do 240 tys. wagonów o łącznej długości 3360 km, czyli odległości między Warszawą i Kuwejtem.
- Zastanawiamy się, co zrobić z taką ilością ziemi -mówi rzecznik Metra Warszawskiego Grzegorz Żurawski. -Może posłużyć do osuszania bagien albo regulacji rzek. Rozesłaliśmy już zapytania po Mazowszu. Być może zaczniemy szukać w całej Polsce - ujawnia.
Czy na Mazowszu znajdą się chętni na urobek z metra? Według rzecznika urzędu wojewódzkiego Maksyma Gołosia ziemia może posłużyć np. dobudowy wałów przeciwpowodziowych. Jednym tchem wymienia wylewające mazowieckie rzeki wymagające regulacji: Wisłę, Radomkę, Wkrę i Liwiec.
W urzędzie marszałkowskim nie chcą się wypowiadać w sprawie ziemi, dopóki nie poznają jej rodzaju. Tego nie znają zaś jeszcze w Metrze Warszawskim. Druga linia ma być bowiem budowana za pomocą automatycznych tarcz - jak w Madrycie czy Tuluzie. Dopiero pod koniec roku zapadnie decyzja, jakie to będą urządzenia. Na całym świecie przy budowie metra są wykorzystywane dwa podstawowe rodzaje: tarcze suche (wydalające suchą ziemię, gotową do użycia) albo zawiesinowe (ziemia jest wymieszana z tzw. bentonitem, czyli zawiesiną wody, iłów itp.).
Ciężarówki rozjeżdżą miasto?
Wywiezienie milionów metrów sześciennych ziemi to ogromna operacja logistyczna. Na razie w Warszawie nikt się nią nie zajmuje, nawet teoretycznie. Tymczasem tysiące ciężarówek mogą zablokować miasto i rozjeździć nowe ulice (szczególnie te po nietrwałych weekendowych remontach). Może więc transport Wisłą? Nic z tego - wyładowane urobkiem barki nie dałyby rady przepłynąć stołecznym odcinkiem rzeki, który po raz ostatni regulowany był ponad30 lat temu (w ubiegłym roku spasował nawet tramwaj wodny). A co z koleją? Tutaj też mamy problem: w rejonie budowy centralnego odcinka metra nie ma towarowej bocznicy kolejowej z urządzeniami przeładunkowymi.
Sprawdziliśmy, jak radzą sobie z wywozem ziemi na budowie bielańskiego odcinka pierwszej linii metra. Z 4 km pod ul. Kasprowicza ziemię zabierają ciężarówki, ale jest jej wielokrotnie mniej niż w przyszłości na drugiej linii.
-Na Bielanach budowa odbywa się metodą odkrywkową, więc część ziemi wraca jako tzw. zasypka - tłumaczy Ryszard Orłowski z firmy PeBeKa Lubin, budującej stację Młociny wraz z tunelami. - Resztę wywozimy na legalne zwałki, np. w okolicach Marek - twierdzi.
Maksym Gołoś z urzędu wojewódzkiego przypomina, że ziemia zbudowanego w latach 80. i 90. odcinka pierwszej linii metra była zwałowana na Gocławiu. Później część posłużyła do inwestycji drogowych, np. budowy nasypów.
Tunele pierwszej linii metra były jednak budowane w archaicznym tempie 2 metrów na dobę (jak w XIX wieku w Londynie). Tarcza mechaniczna może zaś osiągnąć w warszawskich warunkach geologicznych wydajność ok. 12 metrów na dobę. Ziemi będzie więc przybywało sześć razy szybciej.
Ziemię z pierwszej linii wywozi się od 24 lat, na pozbycie się urobku z centralnego odcinka drugiej linii będą niespełna cztery lata. Jak obiecała prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz metro między rondem Daszyńskiego i Dworcem Wileńskim ma powstać między2009 a2012 r.
Sympatycznie. Proponuję puścić ciężarówki Jerozolimskimi jak tylko zakończy się remont.
Bramkarz [ brak abonamentu ]
A trzeba przecież jeszcze wywieźć ziemię i gruz po Stadionie X-lecia.
Budowa Wembley tak bardzo się przeciągnęła, bo stadion powstał w miejscu starego. Może więc Stadion Narodowy powinien stanąć w szczerym polu?
- Narodowy zostanie zbudowany od zera, bo stadion X-lecia nie daje możliwości przebudowy. Poważny problem stanowi jednak masa materiałów, która została użyta do jego budowy, a zwłaszcza olbrzymie ilości gruzu ze zburzonej Warszawy. Widziałem kalkulacje zakładające, że do wywozu takiej ilości gruzu potrzeba stu ciężarówek jeżdżących 24 godziny na dobę przez pół roku. Obecna przepustowość ulic Warszawy stawia pod znakiem zapytania to przedsięwzięcie. Nasza koncepcja zakładała zachowanie jak największej masy ziemi, żeby trzeba było jak najmniej wywozić. Część wału miała pomagać wejść na jeden z pośrednich poziomów stadionu.
twostupiddogs [ Senator ]
A tu kolejny art. o tym, że jednak się da.
twostupiddogs [ Senator ]
Ponad 20 autobusów i kilkanaście samochodów utknęło w sobotę przed 16 w korku w pobliżu skrzyżowania ulicy Zgoda z Chmielną. Kierowcy nie mogli przecisnąć się pomiędzy autem zaparkowanym w niedozwolonym miejscu a sporą dziurą w asfalcie po drugiej stronie jezdni.
Zobacz powiekszenie
fot. Maciek Ostaszewski / AG
Autobusy jeżdżą ul. Zgoda w weekendy, gdy omijają zamknięty dla ruchu Nowy Świat. W sobotę stanęły tam na 40 minut. Sprawcą zamieszania okazał się kierowca żółtego mercedesa vito, który zignorował zakaz postoju i zaparkował przed ogródkiem grill baru Zgoda. Tym samym zatarasował i tak wąską ulicę. Przysypana piaskiem dziura w jezdni dokładnie po przeciwnej stronie restauracji okazała się za głęboka, aby pokonać ją mogły niskopodłogowe solarisy. Około godziny 15.45 kierowca linii 111 zatrzymał się przed przeszkodą, bojąc się, że uszkodzi pojazd. Za nim ustawiły się kolejne autobusy linii 122, 180, 111, 195, a także linii pośpiesznej 503 oraz jadące na Okęcie autobusy 175.
- Stoję tu już ponad pół godziny. Od razu zadzwoniłem do MZK i na drogówkę. Czekamy. Co ja zrobię z takim opóźnieniem? - skarżył się kierowca linii 111.
- Jadę na Okęcie i przez głupotę jednego człowieka ludzie spóźnią się na samolot - wtórował mu kierowca autobusu 175. - Czemu się to tak opóźnia?
Samochody osobowe poradziły sobie lepiej - większości udało się wyminąć autobusy i zmienić trasę.
Przez ponad pół godziny kierowcy i pasażerowie czekali na służby porządkowe i kierowcę nieszczęsnego auta. Większość podróżnych wysiadła z autobusów i tylko nieliczni wytrwale czekali, aż ruch na trasie zostanie przywrócony.
- Jadę do domu na Ochotę i nie mam innego środa lokomocji. Na szczęście jest sobota i nie śpieszy mi się tak bardzo.- opowiada Magda Zgorzałek, jedna z dwóch pasażerek, które zostały w autobusie linii 175. - Dziwi mnie, że stoimy tu już prawie 40 minut, a służby porządkowe nie mogą z tym nic zrobić.
Kilku krzepkich młodzieńców zaoferowało nawet pomoc w przeniesieniu auta, które zatarasowało przejazd. Interwencja okazała się jednak zbędna. Kierowca mercedesa sam znalazł się po 40 minutach. Za parkowanie w miejscu niedozwolonym dostał mandat w wysokości 100 zł i 1 punkt karny.
Źródło: Gazeta Wyborcza Stołeczna
Nie da się ciąg dalszy. W normalnym kraju wywieźli by ten samochód od razu.
A tak w ogóle jak widać nie potrzeba wcale terorystów. Życzę powodzenia zrobienie czegoś takiego w godzinach szczytu.
mirencjum [ operator kursora ]
To normalny cyrk. Niesamowite!
narmiak [ nikt ]
Kierowca mercedesa sam znalazł się po 40 minutach. Za parkowanie w miejscu niedozwolonym dostał mandat w wysokości 100 zł i 1 punkt karny.
Ciekawe, czy MPK poda go teraz do sądu i zarząda odszkodowania za spowodowane straty? Na ich miejscu bym tak zrobił.
twostupiddogs [ Senator ]
Nowy pomysł na środek Warszawy. Wraca projekt kolistego bulwaru i wysokich budynków wokół Pałacu Kultury. - Nic o tym nie wiem - niepokoi się Christian Kerez, projektant Muzeum Sztuki Nowoczesnej na pl. Defilad
Jutro Rada Warszawy ma głosować, czy od nowa sporządzać plan zagospodarowania ścisłego centrum Warszawy. Ten, który obowiązuje prawie od roku, nie podoba się w ratuszu: budynki za niskie, a całość banalna i bez polotu. Teraz ma być inaczej: drapacze chmur, a wokół nich pętla bulwaru tylko dla pieszych.
- Całkiem nowy plan? - dziwi się Christian Kerez, architekt ze Szwajcarii, którego projekt Muzeum Sztuki Nowoczesnej wygrał niedawno w międzynarodowym konkursie. - Przecież łatwiej by było zmodyfikować plan już istniejący. On i tak jest wystarczająco skomplikowany i pełen szczegółowych regulacji - uważa.
Klątwa ciąży nad centrum
Po zmianie planu ratusz chce m.in. zmieścić wysokie budynki w rejonie ul. Emilii Plater. Zmiany mają być takie, "aby nie opóźniać realizacji zaplanowanych inwestycji".
- To sprawa prestiżu. Każda władza chciałaby zostawić jakiś ślad w przestrzeni. Tylko że od 15 lat w samym centrum niczego nie udało się zbudować. Czyżby jakaś klątwa ciążyła nad Warszawą? - zastanawia się Grzegorz Buczek z Rady Architektury i Rozwoju Warszawy, którą trzy tygodnie temu powołała Hanna Gronkiewicz-Waltz.
Za bezprecedensowe Grzegorz Buczek uważa sporządzanie nowego planu w sytuacji, kiedy obowiązujący został uchwalony tak niedawno. Jego zdaniem brak w uchwale Rady choćby jednego słowa o Muzeum Sztuki Nowoczesnej może budzić wątpliwości, czy władze miasta na pewno chcą chronić wyniki konkursu.
- Nie ma takich obaw - uspokaja Jacek Wojciechowicz, wiceprezydent Warszawy. - Chcemy stworzyć coś nowego i oryginalnego. Muzeum zostaje, Kupieckie Domy Towarowe i plac między nimi też.
Dowodem ma być to, że właśnie kończą się negocjacje z Christianem Kerezem. Na przełomie lipca i sierpnia miasto powinno z nim podpisać umowę na sporządzenie dokumentacji projektowej.
Nie demolować budynków bulwarem
- Władze Warszawy powróciły do naszej idei z okrągłym bulwarem - cieszy się Andrzej Skopiński, który z Bartłomiejem Biełyszewem wygrał w 1992 r. konkurs na koncepcję rozwoju ścisłego centrum. Przez lata ten zespół przygotował wiele jej wariantów. Wszystkie trafiły do szuflady. Zamiast bulwaru czy pomysłu "korony z drapaczy chmur" budowanej wokół Pałacu Kultury miejska pracownia pod kierownictwem naczelnego architekta miasta Michała Borowskiego przeforsowała plan całkiem inny. Ulice krzyżują się w nim pod kątem prostym, wyznaczając łatwe do inwestowania działki. Zaś budynki mają najwyżej 36 m wysokości. Zgodnie z tym planem wykonano już projekty Muzeum Sztuki i KDT.
- Kształt naszego bulwaru zmieniamy i przeznaczamy go tylko dla pieszych. Jego poprzedni przebieg trafiałby w środek Muzeum Sztuki Nowoczesnej i KDT, demolując je całkowicie. Nie możemy i nie chcemy rozwalać tych budynków - zapewnia Andrzej Skopiński.
W nowej wersji bulwar został spłaszczony do kształtu elipsy, która nie przepołowi planowanych gmachów, ale trafi w ich skrajne części najbliższe Pałacu Kultury. Andrzej Skopiński chce teraz przekonać architekta ze Szwajcarii, by w gmachu Muzeum zaprojektował prześwit. Dzięki temu bulwarem dałoby się przejść z pl. Defilad do parku Świętokrzyskiego.
- Sam to wymyśliłem. Uważam, że to dobry pomysł. Ten prześwit na parterze i pierwszym piętrze wprowadzałby spacerujących ludzi w świat sztuki - uważa wiceprezydent Jacek Wojciechowicz.
- Trudno mi sobie wyobrazić bulwar, który nagle trafia w budynek - nie kryje Christian Kerez. I straszy wizją tunelu szerokości 16 m i długości kilkudziesięciu - nieprzyjemnego jak przejście podziemne. - Czy takiej przestrzeni chcą doświadczyć warszawiacy i turyści? - zastanawia się projektant Muzeum Sztuki Nowoczesnej.
- A my już uwzględniliśmy zmianę w naszym projekcie. Bulwar nam nie przeszkadza, przepuszczamy go przez część KDT z Teatrem Muzycznym. Tam będzie hol z foyer wysokości 26 m pod szkłem - zdradza nam współprojektant Mariusz Ścisło.
Pomnik pani prezydent - komentarz
Dobrym prawem każdego prezydenta miasta jest marzenie o pozostawieniu po sobie pomnika. Po Piskorskim zostały dwa mosty i tunel, po Kaczyńskim - Muzeum Powstania Warszawskiego. Ich porażki będą zapomniane, to, co zbudowali, zostanie w pamięci.
Obowiązkiem każdego prezydenta miasta jest za to respektowanie ciągłości decyzji miejskich władz i kontynuacja przedsięwzięć rozpoczętych przez poprzedników. Miasto buduje się przez setki lat, ważne inwestycje trwają często lat kilkanaście, a kadencja prezydenta tylko cztery.
Nie wiemy, jaki pomnik zamierza po sobie zostawić Hanna Gronkiewicz-Waltz. Wiemy już za to, że nie postawi tego pomnika na pl. Defilad. Decyzja ratusza, by od nowa tworzyć plan zagospodarowania okolic Pałacu Kultury, oznacza, że ta ponura dziura w naszym mieście przetrwa rządy obecnej prezydent.
Hanna Gronkiewicz-Waltz nie ma zamiaru respektować decyzji poprzedników, ale z determinacją kontynuuje tradycję: każda ekipa w ratuszu rysowała od nowa plac Defilad. I do dzisiaj mamy tam prowizoryczne budy.
Taaaa. Właściwie pozostaje powtórzyć za autorem. Każda władza ma najlepszy pomysł. Jak zrobią tam cokolwiek za 10 lat, będę chodził na rękach po tym bulwarze.
Bramkarz [ brak abonamentu ]
Skończy się tym, że będzie tam dziki zachód jak właściciele odzyskają działki i sami na własną rękę zaczną stawiać jakieś potworki.
twostupiddogs [ Senator ]
Euro 2012 ze Stadionem Dziesięciolecia?
Michał Wojtczuk
2007-07-26, ostatnia aktualizacja 2007-07-26 01:27
Nie burzyć Stadionu Dziesięciolecia, nowy Stadion Narodowy zbudować obok - proponuje Michał Borowski, który właśnie zaczął pracę w Ministerstwie Sportu nad przygotowaniami do organizacji Euro 2012. Nie wyklucza, że na ocalonym stadionie kupcy będą mogli handlować jeszcze nawet za rok, a konkurs na Stadion Narodowy zostanie unieważniony. I zapowiada, że ten obiekt będzie gotowy najwcześniej rok po terminie wymaganym przez UEFA.
Zobacz powiekszenie
Fot. Tomasz Wawer / AG
Michał Borowski
Zobacz powiekszenie
Fot. Jacek Łagowski / AG
Być może dni Stadionu nie są jeszcze policzone
Były naczelny architekt Warszawy został właśnie dyrektorem gabinetu politycznego Elżbiety Jakubiak, nowej minister sportu. - Na razie tymczasowo - zastrzega. 6 sierpnia ma mu oficjalnie zostać powierzone zadanie nadzorowania przygotowań do Euro 2012. Michał Borowski już pracuje nad stworzeniem organizacji, która będzie przygotowywać udział Polski w mistrzostwach. Takiego ciała dziś nie ma, sztab ds. Euro 2012 działający przy Ministerstwie Sportu miał za zadanie jedynie doprowadzić do powierzenia Polsce mistrzostw i został rozwiązany 31 maja. Na jego miejsce nie powstało nic nowego, jeśli nie liczyć komitetu, któremu szefuje premier.
Konkurs do unieważnienia?
Drugim zadaniem Borowskiego jest stworzenie podstaw do budowy Narodowego Centrum Sportu ze stadionem na 70 tysięcy miejsc na 39 hektarach wokół Stadionu Dziesięciolecia. Konkurs architektoniczny na ten kompleks ogłosił już Centralny Ośrodek Sportu. Architekci, którzy mają czas do 13 sierpnia na zgłaszanie się do konkursu, krytykowali go za to, że daje tylko trzy miesiące na olbrzymią pracę, jakiej wymaga przygotowanie projektu. Borowski też krytykuje konkurs.
- Jest wiele przesłanek, by go unieważnić. Jest bardzo chaotyczny, pełen błędów technicznych. Do niczego nie prowadzi - mówi dyrektor. - A czas jest zbyt cenny, by tracić go na źle zorganizowany konkurs.
Nie chce odpowiedzieć na pytanie, czy na pewno zostanie ogłoszony nowy konkurs, czy też zadanie zaprojektowania stadionu zostanie powierzone jakiejś pracowni architektonicznej z wolnej ręki. - Mogę za to powiedzieć, że nie jest moim celem forsowanie projektu pracowni Stefana Kuryłowicza, który został opracowany na moje zlecenie, gdy byłem jeszcze naczelnym architektem miasta - deklaruje.
Wcześniej trzeba jeszcze ustalić, kto ma zajmować się budową stadionu. Konkurs ogłosił COS, ale jest już gotowy projekt ustawy przenoszącej to zadanie na Totalizator Sportowy, który w większości ma finansować szacowaną na 650 mln zł inwestycję. Borowski nie wyklucza zaś, że zostanie powołana zupełnie nowa jednostka.
Stadion Dziesięciolecia i kupcy zostają?
31 lipca firmie Damis prowadzącej na Stadionie Dziesięciolecia Jarmark Europa kończy się dzierżawa terenu. Kupcy cały czas naciskają, by ta dzierżawa została przedłużona. - Umowy z Damisem nie przedłużymy, nie ma takiej możliwości - zapowiada Borowski. Ale zapytany, czy taka umowa nie zostanie podpisana bezpośrednio z kupcami, unika już jednoznacznych stwierdzeń. - Kupcy nie wyparują. Uważam, że to, co robią, musi mieć miejsce. Obowiązkiem władz - nie rozstrzygam, rządu czy samorządu - jest zapewnienie im targowiska, na które mogliby się przenieść. Zorganizowanie takiego terenu i zaopatrzenie go w infrastrukturę zajmie pewnie około roku.
Pozostanie kupców na Stadionie Dziesięciolecia uniemożliwiłoby jego rozbiórkę. - Być może należy z niej zrezygnować - mówi Michał Borowski. - Nie ze względu na kupców, tylko dlatego, że to bardzo czasochłonne. Trzeba bardzo poważnie się zastanowić, czy Stadionu Dziesięciolecia nie zostawić jako elementu krajobrazowego, a nowego nie zbudować obok. Tak byłoby szybciej.
Niektóre szacunki mówią, że po zburzeniu starego stadionu trzeba by wywieźć 2 mln ton gruzu. Ekspert komunikacyjny Adrian Furgalski oceniał, że stu ciężarówkom pracującym 24 godziny na dobę zajęłoby to pół roku.
Stadion Narodowy w 2011? A może w 2014?
Decyzja o tym, czy Stadion Narodowy zostanie wciśnięty obok Stadionu Dziesięciolecia, ma zapaść najpóźniej za trzy miesiące, gdy ministerstwo opracuje plan zagospodarowania terenów Narodowego Centrum Sportu. Dla tego rejonu ratusz wydał już warunki zabudowy, ale są one dość ogólne i nie precyzują, gdzie jaki budynek ma być.
Borowski nie wyklucza, że niektórym obiektom zostanie dołożona dodatkowa funkcja, np. hala widowiskowo-sportowa będzie mogła być także centrum kongresowym. Ale zapewnia, że nie chce dokładać na tym terenie hali dla kupców. - Nie wyobrażam sobie półhurtowego handlu ubraniami obok miejsca wypoczynku i rekreacji.
Jego zdaniem nie wszystkie części Narodowego Centrum Sportu będą gotowe już w 2012 r. uważa, że Stadionu Narodowego nie uda się zbudować do 2010 r., choć to termin wymagany przez UEFA. - To już każde dziecko widzi. Sama budowa zajmie najmarniej dwa i pół roku, a musi poprzedzić ją z półtora roku gromadzenia dokumentacji. Będziemy starać się zdążyć na 2011 rok, ale skalę tej inwestycji można porównać tylko z jedną budową w Polsce - Złotymi Tarasami. Prywatny inwestor, nieskrępowany ustawą o zamówieniach publicznych, realizował ten kompleks przez siedem lat - zwraca uwagę Borowski.
Źródło: Gazeta Wyborcza Stołeczna
Zaczyna się. Będzie dużo radości.
Bramkarz [ brak abonamentu ]
Specjalista od niebudowania niczego w akcji.
A może ktoś by go zapytał zwyczajnie ile kosztuje grunt, który zajmie niewyburzony Stadion Dziesięciolecia? Przecież ten teren nie jest z gumy a my nie budujemy na przyjazd Pierwszego Sekretarza tylko na lata.
Potem będzie wyburzał SN i go przenosił?
LuBeK [ Generaďż˝ ]
Heh, najlepiej nic nie budowac wtedy nie bedzie zadnych problemow. Cala ta halastra ze stadionu miala sie wyniesc 3 miesiace temu, czyli biorac pod uwage to co mowi Sz. P Borowski to gdyby odrazu wzieli sie do roboty gdy okazalo sie, ze bedziemy organizowac Euro 2012 to polowa stadionu byla by juz rozebrana i wywieziona. Zobaczymy co wymysla teraz 31 Lipca jak sie skonczy umowa na dierzawe, pozbyli sie by tych kupcow tylko dla tego by ludzie widzieli, ze cos sie zaczyna dziac, ale wkoncu pieniadze jakie tu wchodza w gre nie pozwalaja zrobic niczego, a znajac zycie dymisja Lipca i kierownictwa COS pewnie nic nie da. Ogolnie garstka ludzi pracujaca w najwiekszym burdelu w polsce, handlujaca byle gownem wstrzymuje najwieksza i najwazniejsza budowe w naszym kraju, takie rzeczy to tylko moga sie dziac w Polsce.
twostupiddogs [ Senator ]
No cóż. W ostatniej "Polityce" Walter delikatnie zasugerował, że nadzieją na nowy stadion Legii jest niepowodzenie budowy stadionu na Pradze. Może Borowski właśnie zaczął realizację tego planu.
Bramkarz [ brak abonamentu ]
Ogolnie garstka ludzi pracujaca w najwiekszym burdelu w polsce, handlujaca byle gownem wstrzymuje najwieksza i najwazniejsza budowe w naszym kraju, takie rzeczy to tylko moga sie dziac w Polsce.
Bez przesadyzmu.
Zresztą oni nic nie blokują - zwyczajnie nikt nie kwapi się by ich zachęcić do przeprowadzki. Zresztą jak widać z pomysłów architekta Borowskiego - nie ma z tym problemu ;)
twostupiddogs [ Senator ]
A oto czym skutkuje "Niedasię"
Dwutlenek azotu zamiast powietrza
2007-08-21 02:30 (akt. 06:12)
Najnowsze dane pokazują, że w wielu miejscach stolicy nie ma czym oddychać. Dopuszczalne normy zanieczyszczonego powietrza są przekroczone dwukrotnie - alarmuje "Życie Warszawy".
dalej »
Najbardziej zanieczyszczonym powietrzem oddychają mieszkańcy Ursusa, Włoch i Śródmieścia. Najczystszym - Wilanowa i Wawra. Mapę zanieczyszczenia powietrza przygotowała firma wynajęta przez wojewodę. Na podstawie ustawy o ochronie środowiska był on zobowiązany do przygotowania dla powiatów i aglomeracji, w których przekroczone są normy, programów ochrony. Warszawa taki plan ma już gotowy. Ale czy realny? - pyta gazeta.
W Warszawie przekroczone zostały normy stężenia dwutlenku azotu oraz tzw. pyłu zawieszonego PM10. Ten pierwszy to groźny związek chemiczny, jego norma została przekroczona w alei Niepodległości, a na terenie całego Śródmieścia jest na granicy normy. Źródłem tego związku są głównie spaliny samochodowe, obszary o dużym stężeniu to główne ciągi komunikacyjne, po których jeżdżą autobusy, a także miejsca, w których tworzą się korki.
Pył zawieszony PM10 to natomiast kurz unoszący się w powietrzu, w którym jest np. pył ze startych opon samochodowych, zużywających się klocków hamulcowych, a także spalin z kotłowni i pieców węglowych. Mamy tego pyłu w Warszawie najwięcej - normy są przekroczone aż w siedmiu punktach pomiarowych: przy Białobrzeskiej, al. Niepodległości, Tołstoja, Żegańskiej, Alejach Jerozolimskich, Kruczej i Nowoursynowskiej.
twostupiddogs [ Senator ]
"Pasy dla rowerzystów będą na jezdniach
Krzysztof Śmietana
2007-09-12, ostatnia aktualizacja 2007-09-12 22:23
Jest szansa, że cyklistom będzie się jeździć wygodniej po Śródmieściu. Zarząd Dróg Miejskich zamierza wytyczać pasy rowerowe na mniej ruchliwych ulicach
Pasy dla rowerzystów na jezdni od dawna znane są w wielu miastach Europy Zachodniej. Od kilku lat powstają też w Polsce, m.in. w Krakowie czy w Gdańsku. Da się je wyznaczyć znacznie szybciej, niż zbudować nową ścieżkę. Ułatwiają poruszanie się po mieście rowerzystom, którzy boją się jeździć ulicą razem z samochodami.
Przedstawiciele Politechniki Warszawskiej i firmy Transeko na zlecenie Zarządu Dróg Miejskich opracowują właśnie projekty kilku takich pasów. Przynajmniej pięć z nich drogowcy chcą wyznaczyć w najbliższych miesiącach. Wstępnie wytypowano następujące ulice: • Koszykową - od Raszyńskiej do ul. Chałubińskiego • Bonifraterską - od Konwiktorskiej do Świętojerskiej, gdzie kończy się ścieżka rowerowa z Muranowa • al. Wojska Polskiego - od pl. Inwalidów do pl. Grunwaldzkiego na Żoliborzu • Dobrą - od BUW-u do Zajęczej • Zajęczą - od mostu Świętokrzyskiego do Topieli.
- W tym ostatnim przypadku pas rowerowy wreszcie umożliwiłby zjazd z mostu na Powiśle. Zarząd Dróg Miejskich, który w wielu przypadkach protestuje przeciwko takim pasom, przekonał się, że tu byłby sensowny - mówi Andrzej Brzeziński z firmy Transeko.
Na Zajęczej dla rowerów ma być przeznaczony jeden z trzech pasów dla kierowców. Dzięki temu na ulicy powinna spaść prędkość samochodów, o to walczyli zaś okoliczni mieszkańcy, którzy narzekali, że przez Zajęczą ciężko im przejść. Teraz firma Transeko zastanawia się, jak połączyć pas z istniejącą ścieżką na moście Świętokrzyskim.
Projekty pierwszych pasów rowerowych mają być gotowe w ciągu kilku tygodni. Według Stanisława Plewaki, pełnomocnika ratusza ds. transportu rowerowego, część z nich może być wytyczona pod koniec roku. Reszta - na wiosnę.
Rowerzyści ze stowarzyszenia Zielone Mazowsze popierają pomysł pasów. Chcą jednak uczestniczyć w konsultacjach, żeby wszystko zostało dobrze zaprojektowane. - Pas w al. Wojska Polskiego to zresztą nasz pomysł. O dawna walczymy też o takie pasy w Śródmieściu, np. na ulicach jednokierunkowych, żeby rowerzyści mogli jeździć pod prąd - mówi Aleksander Buczyński. Przypomina, że w tym roku miały powstać drogi dla cyklistów wzdłuż ważnych ulic: Waryńskiego, Broniewskiego, Marymonckiej i Modlińskiej. Najpewniej nie będzie żadnej, bo ZDM zwlekał z przetargami w tej sprawie.
Projektanci z Politechniki Warszawskiej chcą się dowiedzieć od cyklistów, gdzie jeszcze widzieliby takie pasy. Powinny one być poprowadzone tak by łączyły się np. ze ścieżkami rowerowymi. Propozycje można przysyłać do "Gazety".
Na których ulicach w centrum można by wytyczyć pasy dla rowerów? Gdzie by się szczególnie przydały? Piszcie: [email protected]"
No proszę. Ponad 10 lat sięniedało, a tu jednak. Jednak zanim nie zobaczę, nie uwierzę.
https://forumarchiwum.gry-online.pl/S043archiwum.asp?ID=6542089
Bramkarz [ brak abonamentu ]
Ktoś w końcu wpadł na to, że ścieżki rowerowe powinny się ze sobą jakoś łączyć?
Nie wierze.
twostupiddogs [ Senator ]
Bramkarz
Tak. 10 lat zajęło przyjęcie tego do wiadomości co poniektórym.
Teraz kolejne 10 lat zajmie walka z częścią kierowców, aby nie wjeżdżały na pas dla rowerów.
twostupiddogs [ Senator ]
"Radni wpuszczają buldożery
Michał Kozak 13-10-2007, ostatnia aktualizacja 13-10-2007 01:38
Pojawiła się szansa na wyburzenie zbudowanego bezprawnie apartamentowca przy Płyćwiańskiej. – Czas pokazać deweloperom, że nie wszystko im wolno – uznali stołeczni radni. Ich zdaniem zdecydowane działanie powstrzyma innych przed łamaniem prawa
źródło: Rzeczpospolita
+więcej zdjęć
Apartamentowiec przy ulicy Płyćwiańskiej postawiła niezgodnie z prawem w parku Pod Skocznią Śródmiejska Spółdzielnia Mieszkaniowa.
Dom zamiast zieleni
– Budynek powinien zostać wyburzony – uznała Komisja Ładu Przestrzennego Rady Warszawy. I domaga się wykreślenia z przygotowywanego planu zagospodarowania zapisów pozwalających na zalegalizowanie inwestycji.
– Nie mamy wątpliwości, że spółdzielnia budowała apartamentowiec, choć wiedziała, że na tym terenie nie wolno jej tego robić – tłumaczy wiceprzewodnicząca komisji Agnieszka Kuncewicz. Radni uznali, że nie ma powodu otwierać drogi do legalizacji samowolki. – Trzeba powiedzieć „dość” i wysłać spychacze, które zrównają budynek z ziemią. Wystarczy już gangsterstwa deweloperów łamiących prawo z przekonaniem, że uda im się potem zaszantażować miejskich urzędników sytuacją mieszkańców, którzy kupli lokale w nielegalnym domu – mówi.
Drogę do budowy otworzył spółdzielni w czerwcu 2000 roku Czesław Lechowicz, ówczesny naczelnik mokotowskiego Wydziału Zagospodarowania Przestrzennego. W decyzji o warunkach zabudowy stwierdził, że teren planowanej inwestycji ma charakter mieszkaniowo-usługowy. Tymczasem plan zagospodarowania przewidywał tam zieleń. W dodatku spółdzielnia grunt pod apartamentowiec kupiła jako teren rolny, na którym nie wolno budować.
Lechowicz poświadczył więc nieprawdę, ale na podstawie jego decyzji urząd dzielnicy wydawał kolejne pozwolenia na budowę.Lokale w apartamentowcu kupili m.in. znani aktorzy i szefowie giełdowych spółek.
Rozebrać do fundamentów
Przeciwko inwestycji zaprotestowali mieszkańcy sąsiadującego z nią osiedla i ekolodzy. W maju tego roku, gdy apartamentowiec stał już od dwóch lat, Wojewódzki Sąd Administracyjny na wniosek protestujących uchylił pozwolenie na budowę. Uznał, że wydano je z rażącym naruszeniem prawa.
Mimo wyroków sądu miasto szykowało się do uchwalenia nowego planu, który pozwoliłby spółdzielni zalegalizować budowę. Urzędnicy nakazali przygotowującemu plan Krzysztofowi Domaradzkiemu wprowadzenie poprawek do dokumentu. – Dostałem polecenie wrysowania w plan budynków, które już powstały – przyznaje architekt.
– Gdyby radni uchwalili plan w takiej formie, otworzyliby spółdzielni drogę do legalizacji samowoli – mówi sąsiadka nielegalnego apartamentowca Krystyna Chilczuk. – A ten budynek trzeba rozebrać do fundamentów. Po pierwsze po to, żeby dać nauczkę spółdzielni, po drugie ku przestrodze innych inwestorów. Niech się dziesięć razy zastanowią, zanim się odważą zlekceważyć przepisy.
Stołecznych radnych popiera architekt Grzegorz Buczek z Rady Rozwoju i Architektury Warszawy: – To bardzo słuszna decyzja. Nie wolno zmieniać planu i na podstawie nowych zapisów legalizować tego, co było niezgodne z poprzednio obowiązującym dokumentem.
Bezprawnie, ale stoją
Na bakier z prawem powstaje w stolicy wiele inwestycji, jednak jak dotąd urzędnicy unikali decyzji o rozbiórce.
>Marina Mokotów – największa stołeczna inwestycja mieszkaniowa ostatnich lat (ok. 1500 mieszkań i domków jednorodzinnych). Rok temu Naczelny Sąd Administracyjny uchylił warunki zabudowy. Uznał, że miejscy urzędnicy wydający decyzję o warunkach zabudowy naruszyli prawo.
>Osiedle przy ul. Pląsy na Ursynowie (44 domki jednorodzinne). Powstało w 2001 roku. Wykonawca samowolnie zmieniał w trakcie budowy projekt, a nadzór budowlany odmówił dopuszczenia domów do użytkowania."
Niemożliwe. Jeśli do tego dojdzie uznam to za przełom.
Caine [ Książę Amberu ]
A kiedy mur naokoło? Wysoki na 160 metrów, szczelny że mysz się nie prześliźnie...
twostupiddogs [ Senator ]
"Warszawo, ucz się od innych metropolii
autor: TOM, mk, 2007-11-26, Ostatnia aktualizacja: 2007-11-26
Czy mecze na Stadionie Narodowym przy Zielenieckiej zapamiętamy jako dni kompletnego paraliżu połowy miasta? Pewnie tak, bo przy stadionie ma być 10 tys. miejsc parkingowych.
Specjaliści nie mają wątpliwości. – Wpuszczenie tam takiej liczby samochodów w jednym czasie spowoduje zupełne zablokowanie ulic nie tylko w bezpośrednim sąsiedztwie stadionu, ale też w promieniu kilku kilometrów – uważa prof. Wojciech Suchorzewski z Politechniki Warszawskiej.
Do końca listopada Ministerstwo Sportu ma wybrać pracownię, która zaprojektuje stadion. Warunki zabudowy zezwalają na zlokalizowanie przy nim miejsc parkingowych. Jednak warto, by projektanci i minister wzięli przykład z rozwiązań stosowanych obecnie na świecie.
Otóż organizatorzy wielkich imprez sportowych rezygnują z miejsc postojowych. Najbliższe piłkarskie mistrzostwa Europy odbędą się w Austrii i Szwajcarii. W podobnej sytuacji jak Warszawa jest Zurich, gdzie stadion też buduje się w środku dzielnicy mieszkaniowej.
– Nie przewidujemy żadnych miejsc parkingowych – mówi Daniel Rupf, szef przygotowań do Euro 2008 w Zurychu. – Wokół stadionu wytyczony zostanie zamknięty kwartał, do którego wjeżdżać będą mogli tylko mieszkańcy dzielnicy.
Ale to nie wszystko. W dniu meczu od godz. 14 do 5 rano dnia następnego ruch samochodów będzie wstrzymywany całkowicie, nawet dla mieszkańców. Ulice prowadzące na stadion z dworca kolejowego zmienią się w ciągi piesze. A co w zamian?
– Zbudowaliśmy w Zurychu dwa parkingi Park & Ride na północy i południu miasta – opowiada Rupf. – Komunikacja miejska będzie jeździć całą dobę, a przez 18 godzin przed i po meczu przejazdy będą bezpłatne. Władze Londynu, w którym w 2012 r. odbędą igrzyska olimpijskie, w ogóle nie pozwolą kibicom korzystać z samochodów – mają poruszać się transportem publicznym, rowerami lub piechotą.
Czy władze Warszawy pójdą tą samą drogą?
– Mamy jeszcze parę lat na zrobienie planu – mówi Leszek Ruta, dyrektor Zarządu Transportu Miejskiego. – Nie wyobrażam sobie jednak innego wyjścia, jak dojazd komunikacją miejską. Mam nadzieję, że parking przy stadionie będzie służył tylko ekipom sportowym i telewizyjnym."
Oj będzie dużo radości :))))