Atreus [ Senator ]
!!! Jakiego jesteście wyznania !!! część 2
To link do poprzedniej czesci...
The Dragon [ Eternal ]
Zawsze jak sa jakies topiki o religii, to odrazu mamy kilkaset postow i zawsze dochodzi do mniejszych, lub wiekszych sprzeczek... wiara jest indywidualna kwestia kazdego czlowieka, a proba udowadniania, ze czyjes zapatrywania sa lepsze od innych jest glupota. Ale na co tak naprawde chcialem zwrocic uwage, to skrajnie anty religijne posty niektorych. o dziwo sa to w czesci osoby bardzo mlode, ktore nawet z racji wieku powinny do tego typu dyskusji podchodzic z dystansem. takie chwalenie sie swoja buntownicza postawa jest co najwyzej smieszne. zaloze sie, ze wiekszosc z tych osob jest ateistami (choc tak naprawde trudno tu mowic o swiadomym ateizmie), bo 1) chca sie wyrozniac z tlumu katolikow (np cala ich klasa chodzi na religie, a oni nie, choc jeszcze rok temu chodzili i zapisywali sobie dobre uczynki w specjalnym zeszyciku) 2) demonstruja swoje poglady zgodnie z moda - leje na kosciol, bo tak jest cool. ah jeszcze jedno - poczucie wyjatkowosci takich osob - otoz NIE jestescie w zaden sposob wyjatkowi, tylko dlatego, bo nabluzgaliscie pdo adresem kosciola takie anty koscielne krucjaty sa wg mnie z lekka bez sensu. dlaczego? ludzie, ktorzy chodza do kosciola robia to najczesciej z wlasnej woli - lubia to, czuja potrzebe uczesczania na tego typu "zgromadzenia". otoz zgodnie z prawda (a nie wybujalymi wyobrazeniami co poniektorych) sa oni rownie swiadomi tego co sie dzieje na okolo nich, jak i ci, ktorzy do kosciola nie chodza. Po co wiec na sile probowanie przekonania ich, ze kosciol jest zly, skoro wlasnie ta instytucja daje im wewnetzny spokoj/harmonie? chcecie im zycie zmacic, czy to moze zazdrosc, ze maja cos, czego wy nie macie?
xmaster [ Konsul ]
Przyznam szczerze że FAQ czytałem bardzo dawno temu i tam było chyba coś napisane o poruszaniu tematów religijnych jeśli dobrze pamiętam to takie tematy są zabronione Ale skoro jest już druga część to może się mylę, więc odpowiem na ten post mimo iż nie czytałem pierwszej częćci, a więc można mnie zaliczyć do grupy tzw. ateistów, nie wieżę w Boga ale w przeciwieństwie do innych osób nikogo nie namawiam i nie przekonuję do swoich poglądów, nie neguję również osób wierzących w jakiegokolwiek Boga lub Bogów, uważam że jest to ich prywatna sprawa i wypowiedzi w stylu "nie wierzysz w Boga więc jesteś gorszy" w ogóle do mnie nie trafiają. Wyjaśnię też dla czego słowo "Bóg" w tym poście pisałem z wielkiej litery, mimo iż zawsze piszę z małej gdyż dla mnie nie przedstawia ono żadnych wyższych wartości, a więc pisałem je z wielkiej gdyż wiem że inaczej mógłbym urazić osoby wierzące wypowiadające się w tym wątku, a tego bym nie chciał
Urdaz [ Konsul ]
dragon , hehe -> racja , młodzi sie buntuja bo jest cool , a troche starsi też sa fajni bo leca ciekawe txt typu " ja tam sobie wierze w Boga ale BROŃ BOŻE do kościoła nie chodze :) . A ten watek jest nielegalny !!!
Requiem [ has aides ]
- Nie wolno publikować postów poruszających w formie negatywnej tematyki: wyznań, orientacji seksualnej, rasy, płci.
Styks [ Konsul ]
Jestem tolerancyjny i dlatego jestem ateista wszelka wiara to moim zdaniem wymysl ludzi slabych psychicznie ktorzy musza wierzyc w cos co bedzie ich w jakis sposob motywowalo ... ja mam wieksza motywacje ....-reality world-.... tutaj tylko samemu mozna sobie pomoc i oszukiwanie samego siebie nie daje efektow...
xmaster [ Konsul ]
Styks--------- twierdzisz że jesteś tolerancyjny a jednak krytykujesz innych za ich poglądy!! jak wierzą to niech sobie wierzą mi to nie przeszkadza ale Tobie chyba tak
Misio-Jedi [ Legend ]
Ja tam wierzę w MOC...
sYs|yavor [ Generaďż˝ ]
>Nie wolno publikować postów poruszających w formie negatywnej tematyki: wyznań, orientacji seksualnej, rasy, >płci Waszym zdaniem na tym forum mozna napisac wylacznie, ze kosciol jest aja, a nie be? Innymi slowy, Waszym zdaniem z cytowanego punktu wynika, ze sposrod faktow nalezy wybierac wylacznie te, ktore dana instytucje slawia, a nie te, ktore sa plama na jej honorze? Bez przesady, koledzy. Jesli nie mozna podac faktow historycznych, to to by nie wolnoscia slowa, tylko cenzura zalatywalo. A takze manipulowaniem opinia publiczna. A feeeeee... :-P
Father Michael [ Padre ]
Father Michael - WYZNANIE: ... brak
The Dragon [ Eternal ]
Chyba nie zrozumiales tego sformulowania
Attyla [ Legend ]
sYs|yavor - wiem, ze pozno - ale chyba lepiej pozno niz wcale:-))))) Generalnie nie roznie sie z Toba w moich pogladach. Wydaje mi sie jednak, ze popelniasz pewien bardzo powazny blad piszac o nieuzytecznosci czy wrecz szkodliwosci organizacji - systemu, jakim bez watpienia jest kosciol. Blad ten polega na tym, ze wszystkich ludzi mierzysz wlasna miara. Jasne, ze wedle Parmenidesa czlowiek jest miara wszechrzeczy, ale tych ludzi, a co zatem idzie i miar jest w tej chwili pewnie kolo 4 mld! Ty jestes "tylko", czy "az", ale jednak jednostka. Twoja konstrukcja psychiczna, stopien wyksztalcenia i inne elementy umozliwiaja normalne (w sensie mentalnym) funkcjonowanie bez udzialu tej organizacji. Jednak olbzymia wiekszosc ludzi nie ma tyle szczesicia. Ich umysly sa proste i nieprzywykle do abstrachowania od rzeczywistosci. Ich siatka pojeciowa a co za tym idzie i sprawnosc umyslu nie jest wystarczajaca dla poradzenia sobie z problemem boga bez udzialu pomocnika w czarnej sutannie czy innym ciuchu. Oni zyja przede wszystkim w swiecie materialnym, tj. wierza przede wszystkim w to co moga zobaczyc i dotknac. Jednak nie tak jak tzw "materialisci". Ci ostatni poprostu twierdza, ze wszystko jest fizycznie wymierne. Ludzie zas prosci z jednej strony sa mistykami, z drugiej zas maja ograniczone mozliwosci abstrachowania od okladu odniesienia:-)))) Oznacza to, ze wierza w boga/bogow ale jednoczesnie potrzebuja ich materialnej demonstracji (por. chociazby dyskusje wokol ikonoklazmu). Dlaczego zas wierza w bogow? Dlaczego wierza w nich nawet ludzie stojacy na o wiele wyzszym poziomie? Wydaje mi sie, ze to potrzeba poczucia bezpieczenstwa zmusza nas do tego. Z jednej strony wyobraznia jest swietnym narzedziem umozliwiajacym kreowanie i poznawanie rzeczywistosci a nawet przetrwanie. Z drugiej jednak strony siedzace w nas gleboko atawizmy powoduja ciagle wietrzenie niebezpieczenstw. To, co bylo blogoslawienstwem na poziomie australopiteka czy homo erectus teraz powoli staje sie przeklenstwem. Sa nawet ludzie uzaleznienie od uczucia strachu. W kazdym razie ta wyobraznia z jednej strony wiele nam daje ale tez z drugiej strony powoduje, ze braki w wiedzy odczuwamy jako dyskomfort zwiazany z brakiem mozliwosci dostatecznie dokladnego opisania rzeczywistosci. problem w tym, ze nasze zmysla sa wystarczajace dla zapewnienia nam bezpieczenstwa - ostrzezenia przed niebezpieczenstwem fizycznym - ale sa dalece niewystarczajace na potrzeby naszego umyslu. Umysl zatem siega dalego glebiej niz najlepsze nawet oczy, wech, smak, czy dotyk. Skoro nie odczowamy juz zagrozenia ze strony zwierzat czy innych ludzi - nasze umysly szukaja niebezpieczenstwa dalej - na orbicie i w kosmosie a nawet w mikroswiecie. Caly czas jednak dla normalnej egzystencji potrzeby bezpieczenstwa, ktorym non stop chwieje wyobraznia na skutek braku odpowiedniej ilosci danych. Predzej czy pozniej - w takim ukladzie musialo powstac pytanie o nasze poczatki i o nasz koniec. W tym zas zakresie jestesmy niemal bezradni - bo jestesmy w stanie poruszac sie tylko w trzech wymiarach. Mozemy przemieszczac sie w przestrzeni - nie mozemy przemieszczac sie w czasie. Skutek? Braki w wiedzy plus potrzeba bezpieczenstwa wymuszaja niejako powstawanie pytan teleologicznych a wiec w istocie prowadza beztposrednio do poszukiwania planu w swiecie i sensu w naszym zyciu. Oba te ustalenia prowadza wprost do istoty wyzszej, ktora jest tworca naszych blogoslawienstw i przeklenstw, ktorego mentalnosci nie jestesmy w stanie poznac ani opisac. W kazdym razie zaloze sie, ze studiowanie fizyki dalo ci wiecej bodzcow do tego by w taka istote wierzyc niz aby negowac jej istnienie. Sam zreszta zauwazylem nastepujaca prawidlowosc: malo wiedzy - powoduje mistycyzm, malo wiedzy powoduje sceptycyzm i w rezultacie ateizm, duzo wiedzy powoduje powrot do mistycyzmu. Tym razem jednak jest to mistycyzm racjonalny - tj. oparty na tym, co, jak nam sie wydaje, wiemy. Sadze, ze to bylo powodem "przeklenstwa" Platona, Arystotelesa i innych myslicieli (tych wymieniam, bo tych lubie:-)))). Wracajac do nas - nie wiem jak ty, ale ja zatoczylem juz kolo i od dzieciecej naiwnosci w wierze przeszedlem przez okres buntu i odmawiania bytowi niematerialnemu braku praw w moim umysle do ponownego zaglebienia sie w mistycyzm. Mistycyzm odarty z wiry w mity i potrzeby uczestniczenia w misteriach ale jednoczesnie na tyle gleboki bym nie mogl juz dluzem mowic o sobie, ze watpie w istnienie istoty wyzszej (przy czym za istote nie nalezy przyjmowac bytu samoistnego, samoswiadomego. Bedacego idea i jej realizacja, rzeczywistoscia i jej niepoznawalnoscia). Wracajac do kosciola - to, ze Ty nie potrzebujesz jego wsparcia nie daje ci prawa do podnoszenia twierdzen, jakie padly juz w tym watku. Sa setki, tysiace, miliony a nawet miliardy, ktorzy potrzebuja jego istnienia, wsparcia, liturgii, strojow, swiatyni, nastroju podnioslosci i tajemniczosci, obietnic i ich niewypelniania - wreszcie informacji, ktore nie musza byc nawet prawdziwe ale musza zdejmowac z ich barkow potrzebe myslenia o istocie egzystencji. I to jest powod, dla ktorego organizacje takie jak KK istnialy, istnieja i istniec beda. My zas powinnismy w miare naszych mozliwosci, jezeli wydaje nam sie, ze potrafimy dac sobie rade z naszymi wewnetrzynymi przekonaniami, lekami i potrzebami, odpuscic sobie odbieranie mozliwosci latwego zaspokojenia tych potrzeb przez ludzi, ktorzy nie moga czy nie chca o tym myslec. Slowem - jesli nie podoba ci sie Kosciol, to nie odwiedzaj jego swiatyn, nie sluchaj tego, co tam twierdza ale tez nie odbieraj tej mozliwosci innym. I nie chodzi mi tylko o zamykanie swiatyn, palenie ksiag itp. bzdury, ale o naciski mentalne. twierdzat to, co twierdzisz - mozesz komus zrobic krzywde. Nie sadze, bys tego chcial. Sadze, ze poprostu nie przewidujesz, ze twoje tezy moga utrudnic a moze nawet zlamac komus zycie. Zapewniam cie jednak, ze mozesz. Chocby z tego powodu powinienes - nie powinnismy - powstrzymac sie od komentarzy, ktore moga odebrac komus wiare, czy zachiac nia w nim. Jezeli ten ktos bedztie na to gotow, a co wiecej - gdy zacznie odczowac taka potrzebe - zrobi to sam - bez naszej pomocy. Jezeli jednak bedziecie nadal kontynuowali swoja smieszna krucjate nie tylko stawiacie siebie na takiej samej pozycji, na jakiej stoja fanatycy religijni, czy fanatycy tradycji ale stawiacie siebie o wiele nizej. Nizej, bo nic nie budujac, swoje pragnienia ograniczacie wylacznie do zniszczenia, co wam z jakichs powodow nie odpowiada. Oni maja swoja wspolnote, swoja tradycje i swoje, wcale nie takie glupie przekonania - wy zas macie tylko te przekonania. Dlatego zawsze, jezeli dochodzi do dyskusji, staje w onronie KK, choc nie ucheszczam do jego swiatyn, nie wierze w jego mity a jego nauk slucham ze sceptycyzmem a czesto nawet niechecia. Po prostu doszedlem do przekonania, ze skoro nie buduje nic, to nie powinienem tez nic niszczyc i najlepiej bedzie jesli skoncentruje sie na tym co nie powinno nikomu zaszkodzic (pewnie dlatego nie jestem tez kucharzem:-)))))) Reasumujac - macie swoje przekonania? OK. Nie starajcie sie jednak uszczesliwiac innych na sile, co jak ciagle slysze, inni staraja sie uskuteczniac na was. I ja jestem ciagle obiektem atakow ze strony wierzacych (zwlaszcza w obrebie najblizeszej rodziny), ale olewam to - w kazdym razie staram sie nie ulegac emocjom. One w niczym nie pomoga. Moga wylacznie zaszkodzic i mi i innym.
Jeckyl [ Pretorianin ]
Jestem ateistą i dobrze mi z tym. :-)
farcik [ Legionista ]
Attyla ---> ale ześ się rospiał:-)
Regis [ ]
farcik --> On tak ma :) Jak zacznie pisac, to nie moze przestac :)
AK [ Senator ]
---> Jeckyl - Ateista, tak? Mówi o tym tak wielu, że aż w to nie wierzę... Ale nie dziwne - dla jednych to sposób życia, dla innych religia sama w sobie. Tymczasem ta rzeczywista wersja ateizmu nie jest ani jednym, ani drugim. Tylko przypomnę, że prawdziwa religia to sposób na akceptację świata, a nie na drogę życia, czy liczenie na przyszłą nagrodę. Niektórzy - współczesny kościół, na przykład - usiłują wmawiać wiernym że stara się on wskazać rolę i miejsce człowieka, i nie dziwne że garną się do nich ludzie mający problem z zaakceptowaniem, m.in - swojej nijakości, słabą wolą, nieuchronnego końca żywota, konfrontacji z rzeczywistością, ktora - jeśli dana osoba nie należy do tzw radosnej młodzieży cywilizacji - zawsze kończy się na uświadomieniu sobie że tak naprawdę większość zs nas jest niczym (nie wobec Boga, tylko społecznie, ekonomicznie i... filozoficznie, a czasem i mentalnie). To zwyczajny efekt nowoczesnego stylu życia - komfortem i zmianą priorytetów - i fascynacji nauką, która zawsze znajdzie odpowiedź i rozwiązanie. Tak, nauka JEST religią, najmłodszą i o największych możliwościach, a dla swoich wiernych, poza kapłanami - naukowcami - jest równie zrozumiała jak Biblia dla chrześcianina. Tak więc, panie ateisto, jak sobie radzisz z perspektywą śmierci i nieuchronnej po niej nicości? Jak podchodzisz do innych ludzi, do kultury, co z tolerancją? Fajnie jest powiedzieć sobie - jestem ateistą, ale co dla ciebie to znaczy? Tylko tyle że wierzysz w wielki wybuch i ewolucję? To ciut za mało. Jak tam konflikt dotyczący woli życia, a koniecznością zejścia? Chodzisz sobie radośnie po ziemi, nie myśląc o tym, nie zwracając uwagi na innych - bądź co bądź, ludzi takich jak ty... Religia dla innych ludzi jest zwyczajnie akceptacją gotowych odpowiedzi na te pytania. Po co się nad tym mają zastanawiać, skoro nie chcą, boją się o tym samej myśli. Rób co trzeba, a obudzisz się po drugiej stronie i będziesz do końca wszechświata śpiewał w chórze anielskim. A że takie wieczne życie jest gorsze niż piekło... To kwestia interpretacji. Mi osobiście uświadomienie sobie rzeczywistych konsekwencji śmierci zajęło trochę czasu. Z tym się mozna pogodzić, ale nigdy nie da się tego zaakceptować. I nie pomaga świadomość, źe to tylko powrót do stanu, jaki istniał dla ciebie przed narodzinami. Nicość to nicość. Teraz zazdroszczę tym, którzy wierzą w bajeczki o wiecznym życiu, ale już nie potrafię się dalej okłamywać. Mi wcale nie jest dobrze z ateizmem, ale jeśli tobie jest, no to pozostaje tylko pozazdrościć.
Styks [ Konsul ]
xmaster <---- nikogo nie krytykuje dla mnie to mozesz wierzyc w co ci sie rzywnie podoba i w niczy mi to nie przeszkadza i niczego nikomu nienarzucam, a to co napisalem jest wylacznie moim zdanie na temat wiary i jej powstawania...
Las Ca [ Konsul ]
Moje wyznanie... Moze inaczej - moje poglady zgadzaja sie z filozofia N.D.Walscha. W jego ksiazkach znalazlem odpowiedzi na pytania, ktore zawsze mnie nurtowaly. Kosciol chrzescijanski jest dla mnie zupelnie niepotrzebny... Straszliwie wypacza obraz Boga tworzac z niego jakiegos srogiego Wielkiego Brata, ktory z gory uznaje ludzi za zlych (bo grzesznych). Ja odnalazlem swojego Boga, tego samego zycze Wam wszystkim...
sYs|yavor [ Generaďż˝ ]
Attyla: >problem w tym, ze nasze zmysla sa wystarczajace dla zapewnienia nam bezpieczenstwa - ostrzezenia przed >niebezpieczenstwem fizycznym - ale sa dalece niewystarczajace na potrzeby naszego umyslu. Tu dotykamy bardzo delikatnego zwiazku pomiedzy obiektywnie istniejaca rzeczywistoscia (zakladajac naturalnie, ze istnieje), naszymi zmyslami, umyslem i jezykiem, ktorego uzywamy do opisu swiata. To jednak temat bardziej na dyskusje filozoficzne niz religijne... >Oba te ustalenia prowadza wprost do istoty wyzszej, ktora jest tworca naszych blogoslawienstw i przeklenstw, >ktorego mentalnosci nie jestesmy w stanie poznac ani opisac. Na plaszczyznie potrzeb emocjonalnych definicja boga/bogow nie podlega dla mnie dyskusji, gorzej, gdy uzywa sie ich do wytlumaczenia zjawisk jak najbardziej materialnych, a wiec gdy przenosi sie boga w obszar podlegajacy badaniu fizyki. Smiem jednak twierdzic, ze zawsze mozna tak skonstruowac definicje boga, aby miescila sie w ramach konstrukcji uwzgledniajacej aktualnie najnowszy stan wiedzy. To neverending story - im wiekszy nasz poziom abstrakcji, tym bardziej abstrakcyjnego boga jestesmy w stanie powolac do zycia. Stad nie sadze, aby kiedykolwiek ucichla dyskusja pomiedzy wyznajacymi religie, a zwolennikami nauki (podkresle, ze chodzi mi o aspekt fizycznych skutkow istnienia boga). >nie wiem jak ty Nie ma boga w moim zyciu, i mam nadzieje, ze nigdy nie bedzie. Bardzo chcialbym, zeby za to bylo w moim zyciu miejsce na drugiego czlowieka i do tego staram sie dazyc. I nie przeszkadza mi, jakiej ten czlowiek jest wiary. >Sa setki, tysiace, miliony a nawet miliardy, ktorzy potrzebuja jego istnienia Nie neguje potrzeby istnienia kosciola. Neguje jego prawo do wytyczania norm moralnych w swietle faktow historycznych. Neguje "etyke" dzialan propagandowych. Neguje utozsamianie kosciola z wiara. Po prostu widze procz zalet wiele, wiele wad. Innym te wady moga nie przeszkadzac, mnie przeszkadzaja. Nie spotkalem sie z przypadkiem, aby milosnicy gry w pilke nozna dazyli do ustawowego wprowadzenia nakazu gry w futbol na lekcjach WF-u. To nieco pokretny przyklad, ze pasje i przekonania ludzie moga dzielic bezkonfliktowo i roznice nie sa destrukcyjne. Wiara charakteryzuje sie tym, ze kazda roznica ma tendencje do stawania sie ogromnym ogniskiem zapalnym. Trudno to zaliczyc do zalet. >Slowem - jesli nie podoba ci sie Kosciol, to nie odwiedzaj jego swiatyn, nie sluchaj tego, co tam twierdza ale tez >nie odbieraj tej mozliwosci innym. Swiatyn nie odwiedzam. Na reszte nie mam wplywu, co nie wlacze jakikolwiek program telewizyjny nadawany w jezyku polskim, to w ciagu jednego wieczora zaliczam przynajmniej pol godziny wypowiedzi o charakterze religijnym, wiary jedynie slusznej w tym kraju. Dziwisz sie naturalnym reakcjom obronnym, jakie pojawiaja sie w takiej sytuacji? Zreszta to ciekawa sytuacja w kontekscie Twoich wypowiedzi o atawizmach. Moze i dla mnie Kosciol jest potrzebny - zastepuje moj atawistyczny strach strachem przed nietolerancja? Wiara bardzo latwo podlega manipulacji, szczegolnie, gdy narzedzie ma postac dobrze zorganizowana... >Chocby z tego powodu powinienes - nie powinnismy - powstrzymac sie od komentarzy, ktore moga odebrac >komus wiare, czy zachiac nia w nim. Nie. Prawo do wypowiedzenia twierdzenia, ze nie ma boga, jest identyczne z prawem do wypowiedzenia, ze bog jest. Problem lezy w tolerancji. W dostrzezeniu w drugim czlowieku czlowieka, ktory ma prawo do wlasnych pogladow i ma prawo je wyrazac. Z mojej perspektywy moglbym patrzec na kazdego mowiacego "wierze w Boga" jak na prymitywnego idiote, nigdy jednak nie smialbym tego zrobic i nigdy nie zamierzam podwazac jego wiary. Widze czlowieka majacego prawo do wlasnych przekonan. Tego samego oczekuje od wyznawcow religii, choc zdaje sobie sprawe, ze w ich przypadku moze byc to trudniejsze. >Jezeli ten ktos bedztie na to gotow, a co wiecej - gdy zacznie odczowac taka potrzebe - zrobi to sam - bez >naszej pomocy. Nie namawiam nikogo do rezygnacji z wiary. Wrecz przeciwnie, wciaz podkreslam, ze jesli masz taka potrzebe emocjonalna, to wierz. Czy jednak istnienie wiary oznacza, ze nie mozna podawac faktow przeczacych jej istnieniu lub przynajmniej wskazujacych na problemy, jakie pojawiaja sie wraz z wiara? Z mojego punktu widzenia wiara jest takim samym zjawiskiem jak jakiekolwiek inne i ustanowienie go przedmiotem dyskusji jest rzecza jak najbardziej naturalna. Pragne zwrocic uwage, ze nie ma przymusu czytania tego tematu i jesli ktos sie czuje zaniepokojony jego lektura, w kazdej chwili moze przerwac czytanie. Na tym polega swoboda i wolnosc czlowieka. Nie na tym, ze pomija sie te aspekty rzeczywistosci, ktore dla kogos moga byc niewygodne. >Jezeli jednak bedziecie nadal kontynuowali swoja smieszna krucjate nie tylko stawiacie siebie na takiej samej >pozycji, na jakiej stoja fanatycy religijni, czy fanatycy tradycji ale stawiacie siebie o wiele nizej Jak mam inaczej dyskutowac? Wskazuje fakty, mowie o swoich pogladach. Jak inaczej mam podjac dyskusje z wyznawca wiary, skoro gdy on mowi "jest Bog", w jego rozumieniu ta prezentacja pogladow jest naturalna i oczywista, zas gdy ja mowie "nie ma boga" to narazam sie od razu na stwierdzenia w rodzaju "smiesznych krucjat"? Ateista z wierzacym moga dyskutowac o wierze, ale obie strony musza wykazywac daleko idace zrozumienie dla pogladow drugiej strony. Zycie pokazuje, ze ateistom i agnostykom latwiej je wykazac chocby dlatego, ze ze stwierdzeniem "Bog istnieje" nie jest dla nich zwiazany jakis wiekszy ladunek emocjonalny, zas wierzacy mowiac "Bog jest" umieszcza w tym stwierdzeniu ogromne emocje. >Nizej, bo nic nie budujac, swoje pragnienia ograniczacie wylacznie do zniszczenia, co wam z jakichs powodow nie >odpowiada. A bylo tak fajnie na poczatku. A tu juz te standardowe odzywki majace usprawiedliwic wlasne przekonania KOSZTEM przekonan innych. Sadzisz, ze wiara w czlowieka, a nie w Boga, jest wiara niszczaca? Naprawde, gleboko wspolczuje. >Oni maja swoja wspolnote, swoja tradycje i swoje, wcale nie takie glupie przekonania - wy zas macie tylko te >przekonania. Tia? To dziwne, bo ja odczuwam wspolnote z kazdym czlowiekiem. Takie cholernie to dziwne? Dla mnie zabytek buddystyczny jest taka sama czescia dziedzictwa kulturowego ludzkosci jak Jerozolima. Kto tu nie odczuwa wspolnoty - ja, czy Ty? Roznica jedynie w tym, ze wierzacy odczuwaja silniejsza wspolnote z grupa wspolwyznawcow (co zapewne odgrywalo istotna role w pojawieniu sie i ewolucji religii), zas niewierzacy moze odczuwac te wspolnote ze wszystkimi ludzmi, choc wiez bedzie znacznie slabsza. Co lepsze - sam ocen. >Po prostu doszedlem do przekonania, ze skoro nie buduje nic, to nie powinienem tez nic niszczyc Nic nie budujesz? Coz, Twoj problem. Zwroce Ci tylko uwage, ze to, czy ktos cos robi dla wspolnego dobra czy nie - NIE MA NIC WSPOLNEGO Z RELIGIA. NIC. Procz moze historii, a i to w wielu przypadkach daje sie znalezc wiele faktow zarowno za jak i przeciw.
sYs|yavor [ Generaďż˝ ]
AK: >i fascynacji nauką, która zawsze znajdzie odpowiedź i rozwiązanie To uproszczone podejscie do sprawy i bardzo ryzykowne stwierdzenie. Jesli juz, powiedzialbym, ze nauka moze oszacowac prawdopodobienstwo zaistnienia jakiegos rozwiazania. Wielu ludzi wciaz patrzy na wspolczesna nauke przez pryzmat prymitywnego determinizmu. On sie skonczyl w nauce prawie wiek temu. >Tak, nauka JEST religią Alez oczywiscie. Przejela jeden z pierwotnych aspektow religii - potrzebe wyjasnienia ksztaltu swiata. W tym samym kontekscie mozna napisac, ze religia byla forma nauki dopasowana do poziomu abstrakcji tworzacych ja istot. >Tak więc, panie ateisto, jak sobie radzisz z perspektywą śmierci i nieuchronnej po niej nicości? Rozumiem ze pytanie jest czescia pewnego watku, jednak odpowiem. Dokladnie tak samo, jak radze sobie z faktem, ze nie istnialem przed urodzeniem. A nawet dokladnie tak samo, jak przed kazdym snem - z perspektywy mojej swiadomosci sen oznacza, ze nie zyje. A kiedy patrze na mojego 6-letniego syna i mam swiadomosc, ze moge na niego patrzec wylacznie dzieki temu, ze jestem smiertelny, smierci absolutnie sie nie boje. Zreszta chyba wiekszosc ludzi bardziej od smierci boi sie tego, ze moze jej towarzyszyc bol... >Fajnie jest powiedzieć sobie - jestem ateistą, ale co dla ciebie to znaczy? Dokladnie to samo, co dla wierzacego. Paru ateistow tworzylo historie swiata, nie bardzo jest sie czego wstydzic. >Jak tam konflikt dotyczący woli życia, a koniecznością zejścia? To kwestia swiadomosci. Juz pisalem Ci - smierci zawdzieczamy chocby mozliwosc posiadania dzieci. Wierz mi, to wspaniala nagroda. Warto za to umierac. >A że takie wieczne życie jest gorsze niż piekło... Heh, dobra uwaga. Powiem tak: od poziomu abstrakcji aniola zalezy, czym bedzie jego zycie wieczne :-P >Mi wcale nie jest dobrze z ateizmem Ateizm to rodzaj religii, u ktorej podstaw lezy przykazanie: "Bog pomaga tym, ktorzy pomagaja sobie sami". Nie jest latwo sobie pomagac. Wierzacy moze dostac rozgrzeszenie, ja ze swoim sumieniem musze uporac sie sam...