matchaus [ Legend ]
"Krwawy Wrzesień" - opowieść w kontekście "East Front II"
- Panowie! Myślę, że to już wszystko. - pułkownik Kienitz powiódł wzrokiem po zgromadzonych żołnierzach.
- Powtórzę tylko, że od powodzenia naszego uderzenia na kierunku - Wałdowo - Duża Klonia zależy otwarcie drogi na Warszawę! Generał Guderian bardzo na nas liczy.
Oczy obecnych rozbłysły - wiedzieli jak ważne jest to przedsięwzięcie. Wyższe dowództwo obawiało się interwencji aliantów na zachodzie i pośpiech miał kardynalne znaczenie. Rozpoczynała się polska kampania - wojna, której każdy się spodziewał właśnie się rozpoczęła...
Major Ferdynand Benicke podbiegł do wozów zwiadu PSW 222. Kierowcy już włączyli silniki i ze stojących na drodze pojazdów poczęły się wydobywać kaszlące dźwięki, by za chwilę przejść w jednostajny łomot.
- Pojadę za wami! - krzyknął major wskazując kierunek na wschód pod słońce.
- Spodziewamy się oporu Polaków na rogatkach tego Wałdowa, jakieś 3 km. przed nami! - major był wyraźnie ożywiony, jego dłonie gwałtownie gestykulowały, zadarta w górę głowa, cały czas odwracał się w kierunku wschodzącego słońca.
- Majorze - nie będzie problemu! Pogonimy Polaczków aż do Bugu! - sierżant mówiący te słowa z wieżyczki ośmiokołowego pojazdu PSW 231 rozparł się ramionami na płytach pancerza i wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu.
- Koledzy - nie lekceważcie przeciwnika! - jednak Benicke mówiąc te słowa także się uśmiechał. Wiedział, że mają przewagę w mobilności i jakości sprzętu, a on pragnął ją znakomicie wykorzystać.
- No - naprzóóóóóód! - Ferdynand Benice krzyknął i sam pobiegł na tyły kolumny pojazdów zwiadu.
Z tyłu już szykowały się trzy plutony motorowe do wymarszu. Kolumna ciągnęła się przez przeszło kilometr. W tle już słychać było miarowe mruczenie ciężarówek i czołgów lekkich. Stali we Włościborzu, przed nimi wiła się droga na Gostrzyń, lecz każdy myślał już o odległej o 270km. Stolicy...
W końcu ruszyli. Droga była dość szeroka, słońce jednak świeciło w oczy - właśnie wstawał świt. Pojazdy zwiadu pełzły na wzniesienie przed Wałdowem. W końcu osiągnęły szczyt. Dowódca plutonu pierwszego lustrował przez lornetkę okolicę. Wpatrywał wzrok w pole przed Wałdowem.
Hmmm - wydaje mi się, że Polacy zrobili jakieś umocnienia... Żołnierz podrapał się po brodzie, uniósł dłoń w górę i wskazał kierunek pozostałym pojazdom, które teraz wjeżdżały na wzniesienie.
Naprzód! - dowódca krzyknął i wozy ruszyły w dół drogi by po sekundzie usłyszeć przeciągły gwizd.
- Gruss Got! - to działka p-panz - sierżant chciał ostrzec pozostałych, lecz w tym samym momencie pocisk ugodził jego pojazd i jęzory ognia trysnęły z kadłuba.
Niemcy widząc całe zajście nie cofnęli się jednak, byli przekonani, że uda się związać walką nieznane im polskie siły. Już padły komendy otwarcia ognia. 20mm działka poczęły ostrzeliwywać polskie pozycje, dobiegł głos dartego płótna jaki wydają karabiny MG. Cała ława pojazdów zwiadu spłynęła ze wzgórza w dolinkę przed Wałdowem.
Wywiązała się krwawa walka. Kilka niemieckich pojazdów płonęło, dym unosił się także z polskich pozycji.
- Donner wetter! - major Benicke, który dotarł na wzgórze zobaczył trzy plutony zwiadu uwikłane w potyczki ogniowe z polskimi działkami p-panz, wspieranymi przez oddziały piechoty.
- Nasi chłopcy przechodzą chrzest bojowy! - Mówiąc to major wyskoczył z pojazdu bojowego, chwycił lornetkę i przykucnął.
- Pozycje działek na NWN, oraz SWS od drogi na Wałdowo, ruch piechoty w środkowym odcinku drogi - jego głos dźwięczał miarowo w tle wybuchów i strzałów na polu przed Wałdowem.
- Udaje się na pole bitwy! major rzucił jeszcze ostatnie zdanie do radiostacji i już siedział w samochodzie.
Tymczasem plutony motorowe podjeżdżały do wzgórza i zeskakiwały ze swoich maszyn. Za nimi można było ujrzeć w promieniach słońca dym z silników czołgów lekkich PzKpfw IIA, oraz Panzer Kampfwagen IB...
leo987 [ Senator ]
Raport polski: Słońce powoli wschodziło nad lasem. Wstawał trzeci dzień wojny. Pułkownik Brazuk nie zmrużył oka od dwóch dni. Całą noc nasłuchiwał skąpych informacji polskiego radia o walczących na Westerplatte żołnierzach. - Zuchy! Dzielnie się bronią – pomyślał z dumą. Niestety nie był w dobrym nastroju. Zdawał sobie sprawę z tego, iż niemieckie dywizje zmotoryzowane parły z szybkością błyskawicy na Wschód. Zaskoczona armia polska nie była dla nich poważną przeszkodą. Przestarzały sprzęt i niewielkie uzbrojenie nie polepszały sytuacji. Pułkownik pozostawił w Warszawie swoją żonę i dzieci. Martwił się bardzo o swą rodzinę. Gdyby tylko mógł, pojechałby zaraz do nich. Niestety miał wyraźne rozkazy stacjonowania we wsi Wałdowo na zachód od Wielkiej Klonii, gdzie stacjonował sztab dowodzony przez pułkownika Łukawskiego. Wielka Klonia leżała na niewielkich wzgórzach w środku Borów Tucholskich na SE od Tucholi. Od Warszawy dzieliło ją 270 km. Tam właśnie znajdowały się główne siły polskie, których zadaniem było utrzymanie miasteczka przynajmniej do 19 września. Wałdowo było maleńką wioską. Ot, kilka chałupek i mała fabryczka produkująca grzebienie. Krzyżowały się tu dwie drogi. Jedna, wybrukowana, ze Wschodu na Zachód, oraz druga polna z Północy na Południe. Na owym skrzyżowaniu dróg zajął swą pozycję Brazuk. Już wcześniej wiedział o tym, że jego odziały pierwsze spotkają się z wrogiem. Wieczorem, 2 września, zwiad kawaleryjski poinformował go o silnych ruchach wojsk niemieckich na wschodzie. - A więc to mi przypadnie w udziale „powitanie” naszych „gości” z zachodu – pomyślał. Pozostałą noc wykorzystał do przygotowania swych ludzi do walki. Nie miał wielkich sił. Dwa plutony działek przeciwpancernych, trzy plutony kawalerii ułanów i jeden karabin maszynowy. Czy to wystarczy do powstrzymania Niemców? Postanowił okopać działka p-panzerne po obu stronach drogi W-Z. Dodatkowo wsparł je dwoma plutonami strzelców. Żołnierze mieli za sobą fabryczkę, w której mogli się schronić na wypadek, gdyby Niemcom udało się wyprzeć ich z umocnień. Pozostały pluton strzelców pozostawił przy sobie, a gniazdo karabinu maszynowego umieścił w odwodzie. Kiedy rankiem usłyszał pomruk nadciągających wozów niemieckich westchnął pod nosem: - Miej nas w swej opiece Boże.... ... na zachodnich wzgórzach pojawiły się pierwsze wozy zwiadowcze. Załoga działka p-panzernego po północnej stronie drogi otwarła ogień. Cóż to był za strzał ! Trafiony pojazd stanął w płomieniach, a z jego wnętrza wyskoczyli palący się ludzie. Czarny słup dymu wzniósł się w powietrze... -Brawo chłopcy – krzyknął Brazuk i wydał rozkaz telegrafiście by połączył go z pułkownikiem Łukawskim. Trzeba szybko poinformować go o sile przeciwnika. Kolejne salwy polskich działek wyeliminowały dwa następne wozy zwiadowcze. - Ależ mają dzień ! – krzyknął do słuchawki Brazuk i głos zamarł mu w gardle. Oto bowiem przed jego oczyma rozegrał się dramat. Nadciągające lekkie czołgi i piechota zmotoryzowana silnie nacierając na Polaków rozbiła w tej chwili oba stanowiska działek. Przerażone konie rozbiegły się w panice, a wozy drabiniaste stały porzucone obok drogi. Oba plutony zginęły, a strzelcy wycofali się do fabryki. Nie zostawię ich tam samych – ryknął Brazuk i przeniósł swój sztab do fabryki.... -Brazuk ! Odezwijcie się !! – pułkownik Łukawski krzyczał do słuchawki, ale nikt mu nie odpowiadał. Łączność została przerwana.... Po półgodzinie na przedpolach Wielkiej Klonii pojawiły się cofające się resztki polskich plutonów. Za nimi na horyzoncie mruczały silniki wozów bojowych agresora. - A więc zaczyna się właściwa bitwa – pomyślał Łukawski i pochylił się nad mapą.....
Viti [ Capo Di Tutti Capi ]
...O rany. Kurza stopa, Ci jak się rozpisali :) . Już czytam :)
matchaus [ Legend ]
...generał Heinz Guderian stał nad rozpostartą mapą przedstawiającą północno wschodnią Polskę. W lewej dłoni trzymał skórzane rękawice noszące już ślady pyłu; prawą poprawiał parę okularów, jakie zwykli nosić motocykliści, umieszczonych nad daszkiem oficerskiej czapki. Twarz miał zasępioną. Promienie wschodzącego słońca rysowały na niej bruzdy i smugi czyniąc ją jeszcze bardziej dostojną. Właśnie rozpoczął się konflikt, który jego zdaniem miał dowieść słuszności taktyki nowej wojny. Taktyki, jaką opisał w swej książce „Achtung! Panzer”. Teraz otrzymał szansę wcielenia swych przemyśleń w czyn... Jego III Dywizja Pancerna wraz XIX korpusem armijnym miała otworzyć drogę na Warszawę przebijając się przez Tucholę. Po drodze znajdowała sie Wielka Klonia, gdzie raportowano obecność sił polskich. - Herr general! - motocyklista, który przed momentem zsiadł z motoru podbiegł do generała; w wyciągniętej dłoni trzymał kartkę papieru którą wręczył dowódcy. Generał obrzucił spojrzeniem postać motocyklisty i wprawił go ten widok w zadowolenie - powiewające na wietrze poły płaszcza żołnierza ukazały parę wojskowych butów, może nie pierwszej czystości, lecz nienagannie złączonych ze sobą. Kurier stał wygięty jak struna oddychając ciężko. - Spocznij! - rzucił generał i z kuriera momentalnie jakby ktoś spóścił powietrze. Guderian z namaszczeniem otworzył kartkę papieru i przebiegł wzrokiem po linijkach umieszczonego na niej pisma. Twarz mu pojaśniała i widać było, że w całą jego postać wstąpiło jakby nowe życie. - Wunderbar! - rzucił generał, odwrócił się do łącznika i powiedział: - Zaraz wrócicie do pułkownika Kienitz’a z moją odpowiedzią. ...Major Ferdynad Benicke ukryty za kępą rosnących dziko porzeczek obserwował poczynania swych żołnierzy. Bitwa w jaką wdały się wozy zwiadu miała się ku końcowi. Dzięki wsparciu dwóch plutonów motocyklistów, oraz ostrzałowi czołgów lekkich wojska polskie poszły w rozsypkę i schroniły się w pobliskiej fabryce grzebieni. - Naprzód, naprzód! - grzmiał Benicke zza kępy porzeczek w kierunku przesuwających się koło niego czołgów Pzkpfw IB, oraz Pzkpwf IIA. Dowódcy czołgów, widząc, że bitwa ma się ku końcowi otworzyli klapy wież i spoglądali nieco rozbawieni na postać majora. - Zgrupować się w Wałdowie! Tak - w Wałdowie! - major krzyczał do polowej radiostacji, gwałtownie przy tym gestykuląjąc. Po chwili wzgórze osiągnął pluton czołgów średnich Pzkpwf IVd - to do nich skierowany był rozkaz majora, a także do plutonu inżynieryjnego; obsługi MG 34, oraz jednego plutonów czołgów lekkich. Major w końcu wskoczył do swego kübelwagen’a i udał się na miejsce zbiórki - do wsi Wałdowo. W tym samym czasie nieprzerwany strumień pojazdów parł na wschód wzniecając tumany kurzu... ...Pułkownik Kienitz rozłożył mapę na masce swego samochodu i analizował sytuację: Benicke wdarł się do Wałdowa. Trzy plutony pierwszej kompanii motocyklowej przesuwały się na drogę do Wielkiej Kloni wraz z majorem Franzem Nickelmannem. Drugi pluton czołgów lekkich Pzkpfw IIA meldował o natrafieniu na oddział polskich kawalerzystów, który po krótkiej walce uległ przewadze pancerniaków. - Doskonale - pomyślał pułkownik - generał Guderian powinien być zachwycony. To myśląc wyciągnął z kieszeni swego płaszcza cygaro, odgryzł końcówkę i zapalił. ...Ferdynad Benicke przejeżdżał polną drogą prowadzącą przez wieś do stanowiska karabinów maszynowych MG 34 . Rzędy jednakowych chałup, krytych strzechą uciekały po bokach jego łazika. Nie widać było żadnych osób, jedynie co jakiś czas chmary kur i kaczek pierzchały z jazgotem spod kół jego pojazdu. Biel wapna na ścianach domostw oświetlona porannym słońcem kontrastowała z błotem i brudem w obejściach. W końcu dojechał do naprędce poczynionych stanowisk. - Pluton piechoty wraz z kilkoma ciężarówkami - zameldował kapral z obsługi MG. - Dobrze panowie, nie ma na co czekać - Ognia! - krzyknął Benicke i w tej samej chwili karabiny poczęły wypluwać strumienie ołowiu w kierunku polskich pozycji. Widać było wyskakującą w powietrze darninę, jakieś drewniane ogrodzenie złamało się z trzaskiem, w powietrzu unosił się intensywny zapach spalonego prochu. - Otwórzcie ogień! - Major krzyczał do radiostacji wydając rozkaz plutonowi czołgów IVd. Powietrze przeszył tępy trzask pocisków kalibru 75 mm wystrzeliwanych z krótkich luf czołgów. Z polskich ciężarówek buchnęły płomienie i czarny dym. Polscy kawalerzyści próbowali podnieść się z pod ostrzału, lecz nie zdążyli... Ostrzał nastąpił zbyt wcześnie, by dane było im skutecznie umocnić pozycje i dać odpór takiej sile... - Teraz wy! - Ferdynand Benicke, nim opadł dym wzniecony pociskami z MG i Pzkfpw IVd dał rozkaz czołgom lekkim szarży na niedobitków. Pięć maszyn drugiego plutonu, pierwszej kompanii czołgów lekkich IIA ruszyło na polskie pozycje. Pozostałe polskie ciężarówki szybko zostały zniszczone przez śmiercionośny ogień z 20mm działek, oraz karabinów maszynowych. ...Dowódca plutonu czołgów IIA, kiedy opadły dymy wystrzałów przeczytał z dużej tablicy umieszczonej nad zrujnowaną budowlą - „Mądre kierowanie gwarancją szybkiego wyjścia z krysysu” - twarz mu się skrzywiła od analizowania nieznanych mu „polskich krzaczków”, nagle kątem oka dostrzegł niezwykły widok. Na północ od zajętej przed chwilą fabryki grzebieni uciekał przez miedzę na polu samotny polski piechur. To znaczy on nie uciekał na piechotę, on uciekał ... rowerem. - Ki diabeł! - czołgista wytrzeszczył oczy przez peryskop bojowy i dał rozkaz podążania w kierunku dziwnego cyklisty. - Hej! - dowódca czołgu otworzył właz i machnął ręką w kierunku Polaka. - Dla ciebie Polaczku wojna się już skończyła! - niemiecki żołnierz był rozbawiony tą rowerową eskapadą. Zbliżył czołg jakby pragnął rozjechać uciekiniera. Splunął w stronę Polaka. W tej samej chwili piechur zeskoczył z roweru, stanął pośrodku miedzy z szeroko rozstawionymi nogami i krzycząc coś o Westerplatte począł strzelać z wydobytego pistoletu! Seria MG przecięła w pół dzielnego polskiego pułkownika. Jego ciało zatoczyło szeroki łuk i opadło twarzą do ziemi... W jednej dłoni widać było dymiący jeszcze rewolwer, z drugiej wiatr wyrwał podniszczone zdjęcie przedstawiające kobietę wraz z małą dziewczynką która machała rączką w kierunku fotografa... Ciało dowódcy Pzkpfw IIA zwisało bezładnie z ciemnego otworu wieży wprost na pancerz. Z roztrzaskanej skroni płynęła świeża krew wprost na polską ziemię... ...Tymczasem niemiecki zwiad dysponujący ośmiokołowymi pojazdami PSW 231 osiągnął rubieże obrony niedaleko Nowej Kloni...
Viti [ Capo Di Tutti Capi ]
Ja jak zwykle skomentuję ten tekst spontanicznie ;) - O kurde ale Nas szwaby sprały, szkoda tego pułkownika, ale dzielny był, zabrał jednego ze sobą.
kristof [ Pretorianin ]
Teksty są super !
matchaus [ Legend ]
Wasze uznanie to moja największa przyjemność! :) Czekajcie na ciąg dalszy...
leo987 [ Senator ]
Wśród riun fabryki leżały ciała poległych żołnierzy polskich z ich dzielnym dowódcą. Pułkownik Brazuk oddał ducha za Ojczyznę. Kiedy zmotoryzowane oddizały niemieckie mijały fabrykę, z głośnika radiowego, zwisającego na kablu na słupie przydrożnym dochodziły do ich uszu słowa piosenki ... (śpiewać albo nucić na melodię :Stawka większa niż życie). ...był taki czas kiedy oczom zabrakło łez, i nie pytał nikt jak to jest? tylko ściskał pas ...był taki czas, przyszło wygrać nam stawkę swą, znacznie większą niż życie co się przydarza nam...
matchaus [ Legend ]
...W dłoni martwego polskiego piechura powiewała wyblakła bibułka z nakreślonymi pośpiesznie kilkoma wersami: "Nad nami noc - goreją gwiazdy Dławiący, trupi nieba fiolet Zostanie po nas złom żelazny I głuchy, drwiący Śmiech pokoleń"...