GRY-Online.pl --> Archiwum Forum

Uczcie się za wszelką cenę!!!

14.04.2007
20:14
[1]

Dominik1991 [ Bezimienny ]

Uczcie się za wszelką cenę!!!

Wątek ten kieruję do wszystkich którzy olewają szkołę i uznają ją za niepotrzebną. Jak wiadomo bez wykształcenia trzeba ciężko harować, a dzisiaj na własnej skórze przekonałem się jak ciężko. Cały dzień pracowałem fizycznie, a teraz jestem wykończony. Zrozumiałem przez to jak ważną sprawą jest edukacja. Może i minister Giertych ma głupie pomysły ale to dla naszego dobra. Powinniśmy walczyć o jak najlepsze wykształcenie, i przykładać się do nauki, bo w ten sposób w przyszłym życiu będzie nam lżej. Będziemy w prostszy sposób zdobywać pieniądze i docenimy ich wartość. Lepiej pracować umysłowo na byle jakim stanowisku niż np:nosić cegły na budowie. pnijcie się do góry i zdobywajcie wiedzę.

A ten, który posiada wiedzę, nie będzie narzekał.

14.04.2007
20:16
[2]

Taikun44 [ NDSL ]

Znam ludzi, którzy posiadają wiedzę, a nie mogą znaleźć w tym kraju pracy, a co za tym idzie narzekają !!! :)

14.04.2007
20:16
smile
[3]

Cainleen [ Pretorianin ]

Chodzę na siłkę, więc dam sobie rade z cegłami, ale dzieki za rade.

14.04.2007
20:17
[4]

Anduril [ Generaďż˝ ]

OK przekonales mnie

14.04.2007
20:18
[5]

kurzew [ The Road Warrior ]

Dominik1991--->Lepiej pracować umysłowo na byle jakim stanowisku niż np:nosić cegły na budowie

No nie wiem czy wszyscy sie z toba zgodza. Ja np sie nie zgadzam. mam troche inny poglad na te sprwe.

14.04.2007
20:22
[6]

Dominik1991 [ Bezimienny ]

Taikun44--->No zdarzają się tacy.
Cainleen---->,,Błądzisz synu błądzisz"
kurzew--->No oczywiście na budowie można czasem lepiej zarobić niż w biurze.

14.04.2007
20:23
[7]

Narmo [ 42 ]

Nawet nie wiesz, jak ciężka jest praca takiego księgowego na przykład. Siedzi cały czas i coś liczy. Zwariować można. Ale wszystko to kwestia przyzwyczajenia. Ja pomagałem ojcu w pracy odkąd skończyłem 14 lat i robiłem to w każde wakacje po kilka dni w tygodniu. Teraz jedynie męczy mnie wstawanie wcześnie rano i kiepska albo zbyt gorąca pogoda. Mój brat też został zmuszony do pomocy ojcu i po kilku dniach powiedział, że ma d dupie tak "ciężką" pracę. Na czym polega ta praca? Wstajesz rano. O 6 musisz być już na targu i zacząć rozpakowywać samochód. Ok 8 już jesteśmy całkowicie rozpakowani (nie spieszymy się). Od tamtej pory to w zasadzi stanie i podawanie klientom butów do mierzenia. Potem tylko trzeba się spakować (idzie znacznie szybciej bo nie trzeba nic układać tylko łapie się pudełko, potem buta i wsadza do innego pudła gdzie jest wystawa). To nie jest ciężka praca. Ale wiele osób jednak i takiej nie daje rady. No cóż. Na lenistwo nie ma sposobu.

14.04.2007
20:23
[8]

darek_dragon [ 42 ]

Praca umysłowa potrafi męczyć nie gorzej niż praca fizyczna. I to czasem 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu. Wydaje ci się, że byłaby lepiej płatna, gdyby tak nie było? :)

14.04.2007
20:24
[9]

_Luke_ [ Death Incarnate ]

Na budowie mozna zarobic duzo wiecej niz w biurze. A jak masz uprawnienia np. na koparke/walec albo inny sprzet ciezki to juz w ogole...

14.04.2007
20:24
[10]

Finthos [ Konsul ]

Nie chodzi o pieniądze. Niektórych przeraża perspektywa 40 ;at biurowej (czyli podobno umysłowej) pracy (np. mnie).
I nie wtrącaj do tego Giertycha, bo on nie ma z tym NIC wspólnego :)

A samo wykształcenie i podejście do niego w Polsce jest tematem na osobny topic, bo panuje w tym względzie jedna wielka paranoja pt. "Każdy musi mieć magistra". Rzekłem.

14.04.2007
20:26
[11]

kurzew [ The Road Warrior ]

Dominik1991---> Nie zrozum nie zle. Nie chce cie obrazic ale po twoim nicku wnioskuje ze jestej jeszcze mlody, Gdy mialem tyle lat co ty tez myslalem ze jak zdobede wyksztalcenie to wszystko szanie otworem, kazda droga stanie sie prosta itp. Nistety czasy sie zmienily i wyzsze wyksztalcenie nie jest juz tak cenione jak kiedys. nie neguje oczywiscie posiadanie mgr inz przed nazwiskiem. Super sprawa. Ale nie tak super jak kiedys.

14.04.2007
20:27
[12]

Łyczek [ Legend ]

Luke ---> Mówisz to z ironią czy poważnie bo jakoś nie mogę się połapać :P?

14.04.2007
20:27
[13]

kubasku [ Chor��y ]

Tak zdobywajmy wykształcenie i uczmy się języków bo wyjedziemy za granicę i będziemy zarabiać dużo więcej niż w Polsce

14.04.2007
20:29
[14]

kamil210 [ Reivik ]

Mam wiedzę i nie zawaham się jej użyć.

14.04.2007
20:30
[15]

_Luke_ [ Death Incarnate ]

Łyczek -> niestety mowie calkiem powaznie, budowlanka to teraz zyla zlota

14.04.2007
20:32
[16]

Luremaster [ Pierwszy Sekretarz ]

swiat jest juz tak skonstruowany ze jedni musza pracowac umyslowo, inni fizycznie :) Widac to dobrze teraz kiedy tak bardzo brakuje wykwalifikowanych budowlancow, mechanikow itd, natomiast pelno jest magistrow ktorych nikt nie potrzebuje. rynku pracy nie da sie oszukac :) Dlatego mam inny apel - nie pchajcie sie ludzie do zawodow humanistycznych (zarzadzanie, socjologie, psychologie politologia, ekonomia...) bo tutaj wystepuje od kilku lat przesyt. Zamiast ciagnac do LO idzcie do technikum - nie dosc ze zyskacie na dobry poczatek konkretny zawod to macie lepszy start na Polibude - miejsce gdzie naucza sie najbardziej przyszlosciowych zawodow a gdzie brakuje dzis chetnych.

14.04.2007
20:32
[17]

Łyczek [ Legend ]

Bo wiem, że znajomy mojego kolegi pracuje jako kierowca walca i dobrze zarabia :)

14.04.2007
20:44
[18]

Finthos [ Konsul ]

Luremaster=> Mnie się wydaje, że na dobrych zawsze jest popyt. Pytanie, kto jest w stanie stwierdzić na 100%: będę w tym naprawdę dobry! Prawdopodobnie nikt. Problemem polskim jest, że wpaja się wszystkim wartość wyksztalcenia, deprecjonując inne zawody. Każdy potrzebuje budowlańca, który mu postawi dom, mechanika, który naprawi mu auto czy hydraulika, żeby mu naprawił rury. Nie każdy za to może być magistrem. Tytuł ten zresztą bardzo się dewaluuje, przez masę prywatnych uczelni o kiepskim poziomie. I znam przykłady z otoczenia, gdzie ludzie delikatnie mówiąc niezbyt lotni, roją sobie o studiach i wykształceniu. No way, moi drodzy. Po prostu trzeba znać własne możliwości.
A zawód inżyniera zawsze będzie przydatny, bo rozpuszczonemu społeczeństwu nie chce się go uczyć. Mało kto w tym kraju lubi matmę i fizę i jest z nich dobry-nie wiem czemu. Ale dzięki temu na usługi takich ludzi jest potem popyt.
A z przedmiotów które wymieniłeś ja bym nie deprecjonował ekonomii-to jednak nie to samo co zarządzanie i marketing :D (chyba)

14.04.2007
20:45
[19]

Game Over [ Generaďż˝ ]

W fizycznej pracujesz np. od 6 do 14 kończysz i idziesz do domu, a w umysłowej czasami przynosi się pracę do domu jest także większa odpowiedzialność za to co robisz, także nie można powiedzieć, która praca jest lepsza.

14.04.2007
20:47
[20]

Maccpol [ Śnieżny Bałwan ]

Game Over----> Dobra, ale porównaj sobie płacę ludzi zawalających na budowie, a księgowych.

14.04.2007
20:49
[21]

beowulff [ X ]

Maccpol -> zdziwil bys sie :)

14.04.2007
20:52
[22]

Andrzej Lepparkour [ Konsul ]

1. Gdyby w polskich szkołach postawiono na praktyczną stronę nauki to sam biegałbym z transparentem "Do nauki barany!", natomiast tak nie jest i nigdy nie będzie, bo w interesie państwa leży wykształcenie armii podatników i pracowników a nie pracodawców. Między innymi dlatego lekcji języków polskich jest więcej niż matematyk, a lekcji języka obcego - tyle co religii.

2. Niestety praca umysłowa jest ZNACZNIE cięża od fizycznej. Odpowiedzialność staje się Twoim cieniem, a Twój cień zaczyna Cię prześladować nawet w nocy. Mój wuj tak pracował. Był dyrektorem olbrzymiej firmy, miał kupę kasy, super auto itd. itd. Zaczęły się problemy z sercem na podłożu stresowym. Któregoś dnia w wieku 47 lat po prostu nie wstał z łóżka.

3. Obecnie TECHNICY I INIŻYNIEROWIE w większości zarabiają więcej. Często nawet więcej niż handlowcy. Jak ktoś wyżej napisał - w Polsce pokutuje przekonanie, że jeśli nie masz mgr i chuj wie czego to jesteś nikim. Gówno. Ot, choćby przykład - kto zarabia więcej - programista, który spędził nad grą 4 lata tworząc jakąś część projektu czy marketingowiec? Marketingowiec, który grę promuje też skończył studia (łatwiejsze), ale czy jego praca jest trudniejsza niż programisty, czy musi mieć większą wiedzę, czy musi 120 razy dziennie sięgać do dokumentacji? NIE SĄDZĘ. I kto zarabia więcej? Jasne, że dział marketingowy! I nie mówię o jakichś polskich zboczeniach a o tym co dzieje się np. w Stanach.

Maccpol, dobry murarz w Londynie zarabia średnio 1,5 do 2 pensji architekta. Tym murarzem jest przyjaciel mojej rodziny a murarz to rodowity Anglik.

Widzisz? Mama Cię okłamywała :D

14.04.2007
20:53
[23]

Maccpol [ Śnieżny Bałwan ]

Andrzej Lepparkour---> A gdzie ty żyjesz? W Anglii czy w IV RP?

14.04.2007
20:54
[24]

Harrvan [ Legend ]

beo wspominal ostatnio ze placi pracownikowi 30 zl za h roboty

Dla mnie stawka bomba

14.04.2007
20:55
[25]

Finthos [ Konsul ]

Maccpol=>Zdziwiłbyś się. Forumowicz beowulff wspominał, że u niego brygadzista na budowie zarabia na łapę 3-3,6 k PLN. Są to bardzo konkretne pieniądze. Jasne, że nie wszędzie tak jest, ale np. ogrodnik, który robi moim rodzicom ogród własnie, daje 8 zł netto za godzinę fizycznym do wzięcia od zaraz. Ci, którzy robią u niego dłużej mają chyba 10 zł. Zleceń ma sporo, więc pracują chyba więcej niż 8 h. 10 h dziennie=80 zł. 21 razy w miesiącu mniej więcej, daje to 1680 zł na łapę. Może nie jest to dużo-ale z podatkiem podchodzi to pod średnią krajową. Czyli-nie jest źle, zwłaszcza, że tacy ludzie nie wywodzą się z burżuazji.

14.04.2007
20:55
smile
[26]

Andrzej Lepparkour [ Konsul ]

Maccpol, w Anglii.

Ale spoko, możesz przecież skończyć w Polsce studia i zarabiać na wysokim stanowisku tyle co budowlaniec w UK ma tygodniówki. Może nawet będziesz szczęśliwy.

Harrvan, jaka fucha?

14.04.2007
20:56
[27]

Game Over [ Generaďż˝ ]

Maccpol--->realia w Polsce są różne. Mam porównanie w najbliższym środowisku znajomy zarabia na frezarce około 2,5k, a znajoma jest księgową z prawie 20 letnim doświadczeniem i dostaje 2k na ręke. Także nie zawsze umiejętności są adekwatne do zarobków.

14.04.2007
20:57
[28]

Harrvan [ Legend ]

Andrzej

Budowlanka

Powiem wiecej ... wspominal cos o tym ze zatrudni nawet pracownika bez doswiadczenia - byleby byl chetny do pracy.

za 20-30 zl za h roboty to az chce sie robic

14.04.2007
20:58
smile
[29]

Loon [ Panicz ]

Uczcie się nie dla pracy, ale dla siebie. Walczcie o dobre wykształcenie, ten syf pt. "PiSs" wkrótce się skończy, a wtedy będziemy w cenie.

14.04.2007
20:59
[30]

beowulff [ X ]

Harrvan -> 30 zl to stawka ktura ja dostaje, z niej place ubezpieczenie, uzadzenia, sanitaria, social. Na reke wyczhodzi 17 zł, inna sprawa jest jak robia na akord, czasem wychodzi 70 zl za godzine na renke.


Oczywiscie nie twierdzie ze nalezy przestac sie uczyc, nauka to podstawa. Tylko zrocilem uwage ze place sie zaczynaja wyrownywac

14.04.2007
20:59
[31]

Andrzej Lepparkour [ Konsul ]

Bez doświadczenia? :o Że budowlanka to wiem, chodziło mi bardziej o profil. Bo chyba podawacz cegieł tyle nie zarabia. Z tym brakiem doświadczenia to się nieco przeraziłem... W moim mieście rodzinnym (200,000 mieszkańców) oferuje się 6-8zł/h, absolutny max to 10 zł/h (branża budowlana).

[edit]

17 zł to i tak kolosalna różnica. Praktycznie grubiej niż średnia krajowa. Warszawa?

14.04.2007
21:01
[32]

Harrvan [ Legend ]

Beo

Co nie zmienia faktu ze fucha oplacalna ... przychodzisz do domu i masz wszystko w d

14.04.2007
21:03
[33]

mirencjum [ operator kursora ]

Gdybym mógł jeszcze raz wybrać, to uczyłbym się solidnie. Kiedyś to olałem, a możliwości były duże. Teraz w sądzie jako pan mecenas dwa razy bym kłapnął mądre słowo i bez względu na wynik sprawy kasował grube pieniądze.

14.04.2007
21:07
[34]

beowulff [ X ]

Wiec tak, mozne na przykladach bedzie prosciej poniewaz kazdego pracownika trzeba indywidualnie traktowac.

Ja oferuje czlowiekowi ktory do mie z "ulicy" przychodzi 10zl na reke, przez pierwszy tydzien dwa, potem zalezy co umie (w przyszlym miesiacu jak tak dalej pojdzie bede musial podniesc do 11-12 zl na wejscie)

Najlepszy moj brygadzista ktory, czyta projekt, prowadzi brygade 7 -8 osobowa dostaje 25 zl na reke

Pracuje w okolicach Krakowa

14.04.2007
21:07
[35]

HopkinZ [ Senator ]

Andrzej -->

Gdyby w polskich szkołach postawiono na praktyczną stronę nauki to sam biegałbym z transparentem "Do nauki barany!", natomiast tak nie jest i nigdy nie będzie, bo w interesie państwa leży wykształcenie armii podatników i pracowników a nie pracodawców. Między innymi dlatego lekcji języków polskich jest więcej niż matematyk, a lekcji języka obcego - tyle co religii.

Bredzisz i tyle.

14.04.2007
21:13
[36]

Finthos [ Konsul ]

mirencjum-> To też nie jest takie proste, od wyników zależy popularność adwokata wśród klientów.

beowulff-> Ależ stawki się nie wyrównają nigdy w tym sensie, że budowlaniec i dyrektor będą zarabiać tyle samo. Po prostu rynek ocenia sytuację na bieżąco, a w tej chwili magister popierdółka jest mniej warty niż dobry budowlaniec. Dobry inżynier też może sporo zarobić, po prostu ich brakuje.
Tak jak powiedział Loon-uczyć się i poszerzać własne horyzonty warto dla samego siebie. Ja tam nie widzę innego sensu życia niż własny rozwój we wszystkich możliwych dziedzinach-od nauki, po pracę, szczęście, życie rodzinne itd. Nigdy nie powinno się przestawać, żebt nie usiąść kiedyś i nie powiedzieć "Kur*a, zmarnowałem ostatnie xx lat, a teraz jestem już taki stary".

Hopkinz-dlaczego bredzi?

14.04.2007
21:16
[37]

beowulff [ X ]

Finthos -> zawsze bedzie przepasc miedzy szefem a pracownikiem to normalne, a reszta to swieta racja, cale zycie czlowiek sie uczy

14.04.2007
21:16
[38]

HopkinZ [ Senator ]

Bo to co napisał odnosi się do szkoły podstawowej. A w szkole podstawowej są kształtowani jedynie młodziudcy ludzie, którzy nic jeszcze o świecie nie wiedzą.

14.04.2007
21:23
[39]

kocher [ Konsul ]

W wyborze pracy, a tym samym wykształcenia, najważniejsze jest to abyś z niej miał satysfakcję. Abyś był zdolny dzień, w dzień przez 30-40 lat powtarzać te same czynności /umysłowe, fizyczne / i czuł sie spełniony. Odleglość domu od pracy też jest bardzo istotna, bo od tego zależy ile zostanie czasu po pracy. A płaca musi być na miarę Twoich potrzeb.

14.04.2007
21:29
[40]

Finthos [ Konsul ]

Hopkinz-przykro mi, nie masz racji. 1 LO, profil mat-fiz, moja skromna osoba.
5 polskich, 4 matmy, 3 angielskie, 2 niemieckie, 2 religie, 2 informatyki w tygodniu. Oprócz tego 2 geografie, chemia, biologia, 3 wfy, 2 historie, 1 łacina (aka kultura antyczna, ale to już specyfika szkoły), 1 wok. Mam nadzieję, ze niczego nie pominąłem. Wybacz, ale plan wyobrażałbym sobie nieco inaczej :)

14.04.2007
21:34
[41]

PUNISHER & HITMAN [ Pretorianin ]

Mam średnią 3,95 i rodzice się na mnie wydzierają że się nie ucze

14.04.2007
21:36
[42]

kajol [ WISEGUYS MEMBER ]

Sam temat tego wątku jest już nietrafiony, myślę ze nie ważne co robisz: czy nosisz cegly czy jesteś architektem, ważne jest to abyś byl szczęśliwy z tego co robisz. Nie każdy jest zafascynowany nauką, karierą i prestiżem. Skończone studia nie dają ci gwarancji na lepsze życie. Dzisiaj Magistrzy robią szkolenia obslugi wózka widlowego aby móc pracować, to mówi samo za siebie.
Pozatym wnioskuję że Twój tok myślenia wygląda tak: skończę JAKIEŚ studia byle bylo mgr przed imieniem, następnie pójdę do JAKIEJŚ pracy, coś zarobię i moje jedyne szczęśliwe chwile w życiu to będą wakacje w tropikach, późnie pójdę na emeryturę i koniec. Wedlug mnie lepiej być murażem i lubić swoją pracę niż siedzieć za biurkiem i nienawidzić swojej roboty.

14.04.2007
21:36
smile
[43]

Mazio [ Mr Offtopic ]

Wujek Dobra Rada?

14.04.2007
21:39
[44]

HopkinZ [ Senator ]

Finthos -->

no to złą szkołę wybrałeś i to raczej mnie powinno być przykro Ciebie, niż Tobie, że ja nie mam racji :).

14.04.2007
21:39
smile
[45]

Andrzej Lepparkour [ Konsul ]

beowulff, to dobra kasa. Niedługo myślenie w Polsce się zmieni i będzie jak jeszcze kilka lat temu w Niemczech. Jak tam przejeżdża Porsche to wszyscy myślą "Oho, rolnik, albo budowlaniec" ;-) U nas PRL zrobił wiele złego dla branży budowlanej i do tej pory ludzie kojarzą "majstrów" z zachlanymi mordami :/

HopkinZ, najlepszym poparciem moich słów był Twój komentarz. Zero treści. Większość tego co robi się w szkole jest całkowicie niepotrzebna. Wystarczy spojrzeć na to, kto i jak już edukację reformował. Gdybym notorycznie nie uciekał ze szkoły to nigdy nie nauczyłbym się C++, PHP, MySQL i kilku innych. Potem byłem laureatem IO i stała się rzecz niesłychana. Wagarowicz stał się najbardziej cennym uczniem szkoły i co więcej chciały mnie wszystkie uczelnie w Polsce (laureatów przyjmują bez względu na wszystko).

Wiesz co jest w tym najstraszniejsze? Że przewaliłem z 70% wszystkich lekcji (zwykle charyzma pozwalała uniknąć nkla), nie przeczytałem chyba żadnej lektury (oprócz tych, które chciałem - ale nie miałem pojęcia, że trzeba), skończyłem studia i wiesz co Ci powiem? Jeszcze NIGDY to co zrobiłem się na mnie nie odbiło. W jedne wakacje nadrobiłem wszystkie braki z fizyki + resztki z matmy (choć to raczej w ramach przygotowania do matury) i... matury napisałem prawie najlepiej w szkole, na studiach też jakoś sobie radziłem i tak czy siak - wiedza, której nigdy nie uzyskałem jeszcze nigdy nie była mi przydatna. Chyba, że w krzyżówkach. Nie mam pojęcia o co chodzi w Dziadach, nie wiem kto napisał Chłopów, nie znam 90% królów Polski (chyba, że ze słyszenia - ale kiedy żyli i co osiągnęli? hmm...) , nie powiem Ci jak otrzymać zasadę, jakie wyróżniamy kwasy i jakie były główne cechy polskiego pozytywizmu. Nie pomnożę Ci też w pamięci 3 dowolnych liczb czterocyfrowych. Bo od tego są kalkulatory. Tylko dlaczego nikt jeszcze nie wpadł na to, że aby wiedzieć wszystko o pozytywiźmie wystarczy wklepać w Operze "g pozytywizm wikipedia"? Nie wiem!

Nauka dla samego siebie to co innego. Wbrew pozorom, wbrew mojej ignorancji nauczyłem się naprawdę sporo rzeczy, których w programie nie było i nigdy nie będzie. Choćby sam fakt, że potrafię operować polskim i angielskim lepiej niż większość moich znajomych nasuwa mi pytanie "czy coś straciłem?". Chyba nie.

Może za 40 lat będę żałował, może moje dziecko zapyta mnie kiedyś "tato a jak się robi to, albo tamto" a ja powiem "nie wiem". Ech, co ja gadam. Powiem "wklep sobie to w telefon, przecież masz w nim encyklopedię". Czego bym nie robił - i tak będę głupszy niż następne pokolenia. Już to widzę, już wszyscy to odczuwamy. Który z nas, urodzonych w latach 70 ubiegłego wieku mówił płynnie w dwóch językach obcych mając 18 lat? Ja znam takich ludzi dziś naprawdę wielu. Z 90% 18-stolatków dziś naparza po ingliszu aż miło. A to czubek góry lodowej.

Także trzymanko, HopkinZ rób co chcesz, masz rację, że edukacja jest ważna, ale powiem Ci szczerze, że wszystko co masz w Polsce poniżej studiów można sobie zwyczajnie wsadzić.

Ja nie narzekam, szkołę olewałem ale naprawdę znam swoją wartość i żyję teraz na takim pozomie, na którym nigdy nie żyłem. Mój ojciec i matka zarabiają razem naprawdę spore pieniążki jak na polskie realia. Nikt z nich nie ma "wyższego", mają za to coś bardziej wartościowego - umiejętności i wieloletnie doświadczenie, co przekłada się w sumie na cztery zera co miesąc. Mój tata skończył technikum badylarskie a mama jest krawcem. Tata jest chyba najlepszym handlowcem jakiego znam (typowy naturszczyk, praktyka czyni mistrza), obecnie dyrektorem generalnym dobrze prosperującej firmy a mama ma dwa zakłady krawieckie gdzie zatrudnia kilka swoich koleżanek tym samym pomagając im. Pewnie zabrzmi to zabawnie po powyższych akapitach po szkole, ale właśnie amibcje nie pozwoliły mi na pracę u ojca (a mógłbym mieć naprawdę ciepłą posadkę i wszystko w tyłku). Tyle, że ja przeramowałem swój światopogląd i chciałem spełniać się na rynku i zarabiać pieniążki a nie spełniać się w szkole i dostawać dobre stopnie. Bo dobre stopnie nie są gwarantem niczego. Niestety, wszystkie moje koleżanki z LO, które tak dobrze się uczyły pokończyły marnie ze skończonymi frajerami, gównianą pracą i gromadą dzieci do wyżywienia. Polecam kultowy utwór "Turbo - Dorosłe dzieci".

I nie mówię, że nie opłaca się uczyć. Trzeba się uczyć, człowiek uczy się całe życie, pełne poparcie, ale w szkole nigdy nie nauczą Cię jak żyć i jak odnosić sukcesy. Dlatego filtruj wiadomości i wchłaniaj tylko to, co uznasz za słuszne. Cała reszta to syf.

Pozdrawiam.

14.04.2007
21:47
[46]

cin3k7 [ Wypomnij mi moj ranking ]

Zdaję sobie z tego sprawę, dlatego się uczę :) Razi mnie głupota niektórych znajomych.

14.04.2007
21:56
[47]

Finthos [ Konsul ]

HopkinZ-jakbyś miał dobre informacje, to byś wiedział, że to jest standard i tak wygląda program. Pierwsza klasa jest najbardziej "ogólnokształcąca", w drugiej będę miał o ile się nie mylę już 6 matem i 4 fizy. Ale to tak naprawdę NIC nie zmienia. Mam durne uczucie uczenia się (albo prześlizgiwania, różnie bywa) rzeczy kompletnie mi niepotrzebnych. Językiem polskim operuję całkiem przywoicie, wydaje mi się, że lepiej niż wielu po liceach, a na pewno na tyle dobrze, żeby się swobodnie wysłowić. Rozumiem to co czytam. Powiesz mi po cholerę mam się uczyć co to jest pozytywizm? Tzn. akurat u mnie jest tak, że uwielbiam swoją polonistkę i uczę się przedmiotu dla siebie-bo umie babka go wyłożyć na poziomie, poza tym jest złośliwa bardziej ode mnie, a to szanuję :) Ale po cholerę to przeciętnemu uczniowi matfizu? Najchętniej w planie widziałbym matmy, fizy, języki, polski (ale ograniczony do 4 h tygodniowo przez pierwsze dwa lata, 3 w trzeciej przed maturą) i wf-codziennie, w środku zajęć, z przerwą po nim na tyle dużą, aby dało się skorzystać z prysznica-dla odprężenia umysłu. Ale ja takiego planu się już nie doczekam. Szkoda. Tylko nie mów, że w polskiej edukacji jest inaczej niż mówi Andrzej, bo nie masz racji.

14.04.2007
22:02
smile
[48]

Aniek [ Generaďż˝ ]

mirencjum --> na naukę nigdy nie jest za późno :)

PS Ja sobie tak myślę, kto będzie harował skoro wszyscy się uczą ;)

14.04.2007
22:03
[49]

Glob3r [ Senator ]

Znam ludzi, którzy posiadają wiedzę, a nie mogą znaleźć w tym kraju pracy, a co za tym idzie narzekają !!! :)

A ja natomiast znam ludzi którzy są totalnymi bezmózgami i mają ciepła posadkę za grube pieniądz, ot choćby w sejmie.


i jeszcze... gdyby nauka faktycznie tyle dawała... bo co mi z tego że będę znał 100 wzorów i regułek?
(Jak nawet pierwszej pomocy nie będę umiał udzielić)

14.04.2007
22:07
[50]

Aniek [ Generaďż˝ ]

Glob3r --> jeśli chodzi o pierwszą pomoc, to uczy się jej na PO w LO.

14.04.2007
22:09
[51]

Glob3r [ Senator ]

Glob3r --> jeśli chodzi o pierwszą pomoc, to uczy się jej na PO w LO.

i tak uważam że to zdecydowanie za późno, peirwszej pomocy powinni uczyć sie od 4-5 klasy podstawówki, czyli wtedy kiedy dziecko ma już w miare dobre pojęcie o tym co się wokół niego dzieje (mam na myśli to, że wie kiedy ktoś cierpi, potrzebuje pomocy).

14.04.2007
22:15
smile
[52]

Kozi89 [ Senator ]

Żeby ktoś mógł pracować umysłowo, ktoś musi fizycznie harować. Musi być jakaś równowaga

14.04.2007
22:15
smile
[53]

Dominik1991 [ Bezimienny ]

kurzew---->Ale łatwiej coś osiągnąć mając wyższe wykształcenie niż skończoną zawodówkę.

Jak tak czytam to wnioskuję że według was dalej można zajść kończąc zetę i jeżdżąc walcem. No nie wiem nie wiem. Mając wyższe wykształcenie mamy szersze (Edit:)horyzonty. oj czepiacie się jednego błędu przyznam się z ortografią zawsze miałem na pieńku.

A tak w ogóle swoją przyszłość chcę związać z informatyką. To dobry wybór???

14.04.2007
22:15
[54]

Finthos [ Konsul ]

Aniek=> "Uczy się" to za duże słowo.

Dominik=> no właśnie po gimnazjum to jednak już "choryzontów" widzieć nie powinieneś.

14.04.2007
22:16
smile
[55]

BBC BB [ Leg End ]

Twoje choryzonty, Dominiku zbyt szerokie nie są.

14.04.2007
22:30
smile
[56]

HopkinZ [ Senator ]

Andrzej --->

Po 1) udało Ci się - to fakt - zostaje mi tylko pogratulować Ci bycia cudownym dzieckiem;

Po 2) umiejetności i wieloletnie doświadczenie wcale nie wykluczają przydatności wiedzy;

Po 3) Nie mam pojęcia o co chodzi w Dziadach, nie wiem kto napisał Chłopów, nie znam 90% królów Polski (chyba, że ze słyszenia - ale kiedy żyli i co osiągnęli? hmm...)

No widzisz, a ja wiem. Tym się różnimy.

Wnioskuję, że trafiłem po prostu do dobrej szkoły, a Ty trafiłeś na nauczycieli, którzy odbijali na uczniach swoje kompleksy, dlatego teraz uważasz, że powodem do chwalenia jest opuszczenie 70% szkoły.

Finthos -->

Być może nie mam dobrych informacji, ale dzięki temu ejstem szczęśliwy. Kończe właśnie liceum (klasa humanistyczna), gdzie w ciągu trzech lat nauki miałem minimum lekcji chemii/fizyki/geografii/biologii/matematyki. Nie potrafiłbym w tym momencie przerpwaodzić jakiejś średnio skomplikowanej rekacji chemicznej, uzgodnić współczynników etc. Jako rekompensate otrzymałem świetną edukację w jezyku polskim, historii i językach obcych. Ponadto moja klasa ma w trzyletnim programie zajęcia teatralne, filmoznawstwo, zajęcia taneczne i zajęcia dziennikarskie. Jak widać - takie szkoły istnieją.

Nie uważam żadnej lekcji polskiego czy historii za zmarnowanej, bo nauczały mnie dwie wspaniałe kobiety, które stanowią chodzącą definicję słowa "dobry nauczyciel". Tak samo jak i zajęcia teatralne czy dziennikarskie pozwoliły mi zdobyć wiedzę, która przyda mi się w życiu nie raz. Roczne zajęcia z filmu pozwoliły mi nie tylko zacząć patrzeć na filmy pod wieloma różnymi kątami i zwracać uwage na rzeczy, o któych wcześniej bym nie pomyślał. Miałem też w planie lekcji wyjścia do kina (uch, nazwy nie pamiętam, tuż przy stacji metra Ursynóww Wawie), dzięki którym moglem zobaczyc obywatela Kaina, metropolis, poznać twórczość Chaplina czy Keatona.

Dlatego też jestem, jak widać, dobrym przykładem na to, że liceum potrafi nauczyć czegoś przydatnego do życia.

Glober -->

szkoła nie uczy tylko wzorów. Uczy też tego, jak one mogą przydać się w życiu.

PS. nie chcę tutaj toczyć z nikim wojny. Naprawde uważam, że szkoła to fajna i przydatna rzecz (liceum). I nie uważam siebie za jednostkę, której Państwo/Rząd wyprało mózg i zrobiło ze mnie marionetkę Systemu i przeciętnego podatnika :D.

14.04.2007
22:37
[57]

Finthos [ Konsul ]

HopkinZ-widzisz, tylko różnica polega właśnie na profilu. Tak się dziwacznie składa w tym kraju, że od humanistów praktycznie nie wymaga się umiejętności matematycznych czy fizycznych, za to od nas chcą definicji pozytywizmu i poczetu królów.
I teraz, bez urazy-a do czego przydadzą Ci się te informacje? I mówię tu o umiejętnościach koniecznych w pracy, bo tak poza tym to osobiście zazdroszczę szerokiej wiedzy-chyba jestem w głebi duszy humanistą :) Co chcesz studiować? W czym chcesz robić? Jakie są Twoje cele? Obalanie przykładów Andrzeja będzie miało sens tylko i wyłacznie za kilka lat, kiedy wszystkie zdobyte umiejętności okażą się przydatne na rynku pracy. Czego Ci zresztą serdecznie życzę.
Pozdrawiam

14.04.2007
22:41
[58]

Yoghurt [ Legend ]

poczetu królów.

Pocztu. Ale mniejsza z tym, bo nie o to chodzi.

Finthos, powiedz mi, czy liczysz na to, że szkoła sama w pełni przygotuje cie do życia? Radze zmienić poglady, bo samo to sie nigdy nic nie zrobi, trza brac dupę w troki i los we własne ręce. Szkoła ma ci zbudowac podwaliny wiedzy, a to, czy twórczo ją przetworzysz i zajmiesz się tym, co cie interesuje, zależy tylko i wyłącznie od ciebie. "Samokształcenie" to raczej nie jest, ale "Poszerzanie horyzontów" jak najbardziej pasuje.

14.04.2007
22:46
[59]

Finthos [ Konsul ]

Fuck, co za błąd :/ Czas szlifować polszczyznę, bo to już siara...

Yoghurt, a czy Ty uważasz, że to normalna, dobra sytuacja? Że żeby opanować angielski na porządnym poziomie trzeba zasuwać na dodatkowe lekcje, za to szkoła ma czas na 2h religii? Że może mnie uczyć Woku i Łaciny, a nie dostarcza mi odpowiedniej ilości godzin fizyki? To jest chore i tyle, i mam prawo o tym mówić. A za własne życie wezmę się sam-z musu. Tylko czemu mam nadrabiać błędy systemu edukacj i jeszcze im za to dziękować? Mogę sobie przynajmniej ponarzekać.

14.04.2007
22:47
[60]

Ancient_Druid [ Konsul ]

Finthos zauważył sedno problemu, dlaczego humaniści mają łatwiej? Dlaczego historia jest nauczana przez 3 lata po 2h/tydz na profilach matematycznych, a polski 4-5h/tydz i do tego jest obowiązkowy na maturze, a na profilach humanistycznych można olewać sobie fizykę, czy matmę i zająć się tylko tym co się lubi?

Sprawa religii w LO to temat na osobną dyskusję. To, że większość licealistów ma więcej godz religii niż chemii geografii czy fizyki razem wziętych jest głupotą...

14.04.2007
22:56
[61]

Glob3r [ Senator ]

Tak samo jak i zajęcia teatralne czy dziennikarskie pozwoliły mi zdobyć wiedzę, która przyda mi się w życiu nie raz. Roczne zajęcia z filmu pozwoliły mi nie tylko zacząć patrzeć na filmy pod wieloma różnymi kątami i zwracać uwage na rzeczy, o któych wcześniej bym nie pomyślał. Miałem też w planie lekcji wyjścia do kina (uch, nazwy nie pamiętam, tuż przy stacji metra Ursynóww Wawie), dzięki którym moglem zobaczyc obywatela Kaina, metropolis, poznać twórczość Chaplina czy Keatona.
U mnie w LO na profilu humanistycznym jest wręcz identycznie... dlatego właśnie na ten profil mam zamiar się wybrać... nie cierpię rekacji chemicznych :)


szkoła nie uczy tylko wzorów. Uczy też tego, jak one mogą przydać się w życiu.
No nie wiem, przez 3 lata gimnazjum może jeden czy dwa wzory z fizyki (z około 40) może mi się co najwyżej przydać... choć i tak nie wiem w jaki sposób. Chyba że w LO jest inaczej :)

14.04.2007
23:02
[62]

Yoghurt [ Legend ]

Fin-> Yoghurt, a czy Ty uważasz, że to normalna, dobra sytuacja?

Tak jest wszedzie, pysiu.

Że żeby opanować angielski na porządnym poziomie trzeba zasuwać na dodatkowe lekcje

Chcesz być na wyższym poziomie- musisz. Szkoła równa do tych z najnizszym wykształceniem, inaczej połowa uczniów nie mogłaby spełniac obowiazku nauki do 18 roku życia, bo by wyleciała na zbity pysk. Przykro mi.


TAK przy okazji- ja sie angielskiego nauczyłem głównie na Cartoon Network i grach komputerowych, potem sie tylko dokształcałem. Dziś jakos nie mam problemów z robieniem tłumaczeń filmów dla TV i komiksów dla wydawnictw. A nie jestem jakoś niewiarygodnie uzdolniony, po prostu mi się chciało.

za to szkoła ma czas na 2h religii?

Nie muszisz na nią chodzic, ten czas mozesz poświeć na zrobienie czegoś innego. Np. poduczyć sie do kartkówki z matmy.

Że może mnie uczyć Woku i Łaciny, a nie dostarcza mi odpowiedniej ilości godzin fizyki?

Słyszeliście może imć Finthosie o kółkach zainteresowan, lekcjach poszerzających? Ja swego czasu uczęsczałem na takowe z historii- nie dlatego, ze miałem braki w wiedzy, ale dlatego, bo lubie historię, a szkoła mi w swoim podstawowym programie odpowiedniej dawki wiedzy nie dostarczała. A poza tym lubiłem sobie poczytać.
Zresztą, wbrew pozorom, łacina przydaje sie na fizyce czy biologii bardziej niż na polskim. Sam znam tylko bon moty w tym języku i funkcjonuje, choc uwazam sie za humanistę.

To jest chore i tyle, i mam prawo o tym mówić.

Masz. Nie tylko na forum, ale także w swojej szkole. Ale nie tylko mówić, ale i działac. Od tak prozaicznych rzeczy jak brak radiowezła w szkole (sie zrobiło własnym sumptem) az po zmiany planu. Bo, mimo, ze do wielu to nie dociera, to uczniowie, w opowiedniej ilości, sa siła kształtującą szkołe. Tylko im sie musi chcieć, a nie tylko pierdolić, ze jest źle.

Tylko czemu mam nadrabiać błędy systemu edukacj i jeszcze im za to dziękować? Mogę sobie przynajmniej ponarzekać.

Ponarzekac to sobie moze każdy, ale wtedy to jest postawa "poczekam, aż cos się samo zmieni albo inni to zrobią". Powodzenia.
Blędy w edukacji panstwowej były, są i beda w kazdym znanym mi kraju z rozwiniętym szkolnictwem. I od tego jestes ty, by je korygowac we własnym zakresie, a nie oczekiwac, ze wszystko od kogoś dostaniesz. Przykro mi, smutne, acz prawdziwe.


Ancient->
Dlaczego historia jest nauczana przez 3 lata po 2h/tydz na profilach matematycznych,

Dlaczego matematyka jest nauczana po 4/5h na profilach humanistycznych? Po co mi to było?

Widzisz, tak sobie możemy odbijac piłeczke kto ma/miał gorzej w szkole, ale sensu w tym głębszego brak, bo zawsze humany będa marudzić, ze tabliczke mnożenia znają i więcej im nie trzeba, a matfiza odpowie, że po jaką cholere im jakieś Mickiewicze, jak czytac potrafią?

a polski 4-5h/tydz i do tego jest obowiązkowy na maturze,

No wrecz tragedia, żyje w POLSCE i muszę zdawać POLSKi na egzaminie dojrzałości! Potwarz!

a na profilach humanistycznych można olewać sobie fizykę, czy matmę i zająć się tylko tym co się lubi?

A kto ci na matfzie broni robić to, co lubisz?

14.04.2007
23:03
[63]

Mazio [ Mr Offtopic ]

nie jest sztuką się uczyc, sztuką jest wiedziec jaki przedmiot nauki wybrac...

14.04.2007
23:10
[64]

HopkinZ [ Senator ]

Fithos -->

I teraz, bez urazy-a do czego przydadzą Ci się te informacje? I mówię tu o umiejętnościach koniecznych w pracy

Czy ja kiedykowliek napisałem, że przyda mi się do pracy znajomość trenów Kochanowskiego? Nie. Wiedza z liceum przyda mi się w życiu, ale niekoniecznie każdego dnia w pracy.

Co chcesz studiować?

Historię i dziennikarstwo.

W czym chcesz robić?

W mediach.

Jakie są Twoje cele?

Zostać pozytywnie odbieranym przez ludzi dziennikarzem, zarabiać na życie poprzez spełnianie swoich marzeń, w podeszłym wieku nie żałować decyzji z przeszłości, mieć żonę, syna, wybudować dom dla swojej rodziny i umrzeć z uśmiechem na ustach :P.

Glober -->

jedyna pozotywna rzecz jaką wyniosłem z gimnazjum to utrzymywane do dziś kontakty z trójką świetnych nauczycieli. Gimnazjum to de facto powtórka z podstawówki jeżeli chodzi o wiedzę. Mam nadzieję, że w LO trafisz na dobrych nauczycieli, bo to najważniejsze w szkole.

14.04.2007
23:10
[65]

Finthos [ Konsul ]

Choćby ta matura.
Ja rozumiem Twoją argumentację, tyle że kółka zainteresowań są od poszerzania zainteresowań-a nie od uzupełniania materiału szkolnego.
Chcąc nie chcąc maturę z polskiego trzeba zdawać-i mimo że się zgadzam, że jako Polacy zdawać ją powinniśmy, to do jej formy już nie. Zamiast o literaturę, która do wielu nie przemawia lub ich nudzi, powinna pytać o czytanie ze zrozumieniem (co na niej jest), sprawdzanie poziomu języka (co też niby jest-tylko tematy wypracowań powinny być bardziej "wolne") i ew. jakieś pismo urzędowe do napisania-krótko mówiąc-rzeczy przydatne I TYLKO ONE. Na poziomie podstawowym oczywiście, poloniści niech się rozwijają.

Tak czy inaczej polskiego olać nie można i tyle.

A co do angielskiego-zgadzam się, że jest to kwestia własnego wyuczenia i usiłuję to robić. Tyle, że to szkoła powinna to zapewniać. Ale dość narzekania, bo staję się prawdziwym Polakiem pod tym względem :P
Pozdro

14.04.2007
23:11
[66]

MientusPL [ Konsul ]

Wiadomo, że np. nie będzie ci potrzebna historia na budowie, fizyka w biurze, WOS/WOK na zajęciach fizycznych. Mnie np. nie są praktycznie do niczego potrzebne wzory reakcji jakichś Bromów nie bromów,manganów, chromów, dronów, driftów itd. Dorabiam sobie na fuchach elektrycznych i za to bardzo mi są potrzebne wzory fizyczne. Muszę wiedzieć jak poprawnie obliczyć moc urządzenia, wyliczyć odpowiedni ciężar pasu ubezpieczającego. Bo widzicie, czasami zdarza mi się pracować na słupach WN, i wtedy ważne jest żeby pas był:
)nie za lekki, żeby utrzymać ciężar
)nie za ciężki, żwby swobodnie wisieć a nie być prawie jak przywiązanym do belki ( duże ryzyko porażenia prądem- 225000V to jest naprawdę spora ilość, spopiela człowieka w sekundy....)
Jak widać ilość wiedzy zależna jest od pracy jaką wykonujemy.

14.04.2007
23:13
smile
[67]

Galeria_ciastek [ Pretorianin ]

Stary dobry schemat:
Młodość: Nie uczysz się bo tak ci wygodniej.Po co harować jak można pograć w Gothica i pogadać z kumplami.
Dorosłość:O kurde teraz kasy nie ma.Trzabyło się uczyć to miałbym kasy po uszy.

Nasze czyny w młodości odbijają się na przyszłości więc ja nie na rzekam :D

14.04.2007
23:49
[68]

Ancient_Druid [ Konsul ]

Yoghurt--->
No wrecz tragedia, żyje w POLSCE i muszę zdawać POLSKi na egzaminie dojrzałości! Potwarz!

Gdyby to naprawdę była matura ze znajomości języka polskiego. Ale niestety matura z polskiego ma tyle wspólnego z językiem polskim co matura z matematyki z tabliczką mnożenia (dla tych co nie wiedzą na maturze możemy mieć kalkulatory). Na maturze z polaka tak naprawdę trzeba się wykazać znajomością lektur i umiejętnością pisania rozprawek, rzeczywiście niezbędna umiejętnośc w mojej przyszłej karierze zawodowej...

15.04.2007
03:32
[69]

Yoghurt [ Legend ]

Ancient-> Zdawałem maturę, do tego nową, i nie wiem co jest ze mną nie tak, ale miałem głownie rozumienie tekstu, rozprawka to forma tak nudna i wymęczona na wszystkich szczeblach edukacji, ze nawet szympans by ją napisał, wiec takowej nie dostałem. Albo nawet nie pamiętam, ze dostałem.


Poza tym na każdej maturze z języka ojczystego, w dowolnym kraju, spotkasz się z wymaganiami co do kanonicznych lektur, nie przeskoczysz tego. Bo to, ze ci sie nie podoba i ci sie nie przyda do mierzenia rzesek pantofelka pod mikroskopem, mało kogo obchodzi, zęby nie wyjść na skończonego kretyna, wypada chociaz wiedzieć, kto co napisał. Po prostu wypada, do jasnej cholery, bo ci nudni kolesie i pedałkowaci romantycy tworzyli ten język polski, którym się własnie posługujemy :)


Fin->
Ja rozumiem Twoją argumentację, tyle że kółka zainteresowań są od poszerzania zainteresowań-a nie od uzupełniania materiału szkolnego.

Najczesciej kółka takie polegają własnie na uzupełnianiu braków w programie dla tych, którym sie zechce.

amiast o literaturę, która do wielu nie przemawia lub ich nudzi, powinna pytać o czytanie ze zrozumieniem (co na niej jest), sprawdzanie poziomu języka (co też niby jest-tylko tematy wypracowań powinny być bardziej "wolne") i ew. jakieś pismo urzędowe do napisania-krótko mówiąc-rzeczy przydatne I TYLKO ONE. Na poziomie podstawowym oczywiście, poloniści niech się rozwijają.

Że tematy mało luźne? Mozna sie zawsze spełnić gdzie indziej, jak kogoś najdzie ochota. Matura, to jest rzecz, którą masz zdać tak, jak to sobie wymyslił egzaminator, a to, ze masz inny pomysł, nie oznacza, ze masz go wcielac w życie (tak poległem na rozszerzonej historii, pióro lekkie, język zacny, informacji sporo, i choć prawidłowe i odpowiadajace na pytanie, to nie te, co z klucza). Mój bład, ze sie nie stosuje do takich ograniczeń, bo wole własną wizję, ale cóż, roczniki póxniejsze, nauczone moim doświadczeniem jako tego, który poszedł na pierwszy ostrzał, wiedza już, ze nie nalezy pisac, co sie wie, tylko to, czego od ciebie oczekują.

Że to zła forma? W przypadku nauk humanistycznych- straszna. Ale niestety, matura to kolejny szczebelek na drabince twojej społecznej i zawodowej ewolucji i nie tobie ona ma się podobać, masz na niej mieć co najwyżej ładny wynik.
Czysty pragmatyzm? Owszem. Ale na realizacje własnych widzimisie masz czas potem. Jesli jesteś dostatecznie zdolny, by sobie poradzić, to taka forma egzaminu jest dla ciebie pierdnieciem komara. Jesli zas jestes debilem, którego najchętniej zapakaowałbym razem z resztą debili na prom i wysłał w obłok Magellana, to już twój problem, ze sobie w życiu nie radzisz, bo sie wczesniej nie pomyslało. Prawda, ze proste?

15.04.2007
09:17
smile
[70]

KoSmIt [ Just... Kosmit ]

Ja odkąd tylko pamiętam w soboty zawsze pomagam w pracy rodzicom(tzn jak młodszy byłem to nie pomagałem, ale nie mogli mnie samego w domu zostawiać to też do pracy jeździłem). Kiedyś jedyne co musiałem robić to pilnować sklepu żeby ludzi nic nie kradli, a teraz to już trzeba wynosić doniczki(to jest sklep kwiaciarniano-ogrodniczy) przed sklep i powiem Wam, że to jest nawet lepsze niż siłka(na którą nigdy nie chodziłem, bo uważam to za bezsens). No i trzeba to wszystko sprzedać, a pod koniec dnia znowu wszystko złożyć. W sumie, w wakacje jak nie wyjeżdżam nigdzie to też jeżdżę pomagać.

A co do wykształcenia?? Jestem w gimnazjum mam śr. 4,8 i modlę się, żeby nie zawalić egzaminu który mam za 1,5 tygodnia.

15.04.2007
09:25
smile
[71]

RESETF5 [ Centurion ]

utrzecie się tak to racja ja już mam to za sobą ale tyle lat zakuwania przyniosły pozytywne efekty

15.04.2007
09:27
[72]

marwijk [ Konsul ]

Zauważ, że są też ludzie wykształceni-leniwi, niewykształceni-leniwi. Też uważam, że lepsza jest praca umysłowa niż fizyczna, bo jest łatwiej, ale pamiętaj:

ŻADNA PRACA NIE HAŃBI

15.04.2007
09:44
[73]

frer [ God of Death ]

Też uważam, że lepsza jest praca umysłowa niż fizyczna, bo jest łatwiej

Nic głupszego nie czytałem już od dawna. No chyba, że mówisz o pracy umysłowej ludzi po psychologii, zarządzaniu czy innych tego typu badziewiach.

15.04.2007
09:48
[74]

Dominik1991 [ Bezimienny ]

KoSmIt--->nie bój się egzaminu lepiej do niego podejść wyluzowanym, niż spiętym.

15.04.2007
11:12
[75]

Gorillaz 2-D [ Miejsce Na Twoją Reklamę ]

Staram się... Staram :)

15.04.2007
11:25
smile
[76]

KoSmIt [ Just... Kosmit ]

Ja nie boję się samego egzaminu tylko tego, że jeśli źle mi pójdzie to ludzie, którzy na mnie liczyli się zawiodą... ;)

15.04.2007
11:28
[77]

Kucyś [ BIE(L)ANY ]

hmmm massz 16 lat a juz zasuwasz na budowie ????????????

15.04.2007
11:45
smile
[78]

Dominik1991 [ Bezimienny ]

Kucyś--->Nie ale w podobnym sensie.
KoSmIt---:]Będzie dobrze musimy tylko maksymalnie się skoncentrować i dać z siebie wszystko.

15.04.2007
12:27
[79]

Finthos [ Konsul ]

Blah, przede wszystkim musicie być spokojni i myśleć logicznie ;) Osobiście miałem w klasie 3 osoby ze średnimi pod 4,7-5,0 które napisały exam na ok. 60 pkt. Po prostu, stres, brak skupienia, brak przetwarzania własnej wiedzy. Test niestety bezlitośnie obnaża wartość tego, czego się nauczyłeś-jak jesteś dobry, jest banalny, a jak nie-to gorzej.

Od siebie dodam, żebyście na matematycznym nie kombinowali za bardzo i w miarę możliwości i umiejętności rozrysowywali przykłady. Ja, jakbym nie przekombinował na zadaniach tekstowych, to miałbym 50 pkt. a nie 46.

Yoghurt-jesteś cholernie szczery. Boli, ale daje do myślenia ;) Dzięki, koniec użalania się nad sobą. Do roboty.

15.04.2007
12:52
[80]

Yassey [ Pretorianin ]

Yoghurt napisał - zęby nie wyjść na skończonego kretyna, wypada chociaz wiedzieć, kto co napisał. Po prostu wypada, do jasnej cholery,

Dlaczego zawsze jest tak, że jak ktoś nie ma pojęcia o autorze "Quo Vadis", czy dacie bitwy pod Grunwaldem jest momentalnie odbierany jako idiota, natomiast delikwent nie znający wzoru na prędkość czy chemicznego wzoru wody tłumaczy się, że jest humanistą i niewiele go to obchodzi, co za tym idzie nikt go nie piętnuje mianem nieuka? Akurat wszystkie te zagadnienia były poruszane w szkole podstawowej, która jak dotąd jest obowiazkowa dla każdego. Dlaczego jest tu sytuacja wiedzy "ważnej" i "ważniejszej", skoro każda z nich jest ważna i stanowi podstawy danej dziedziny?

15.04.2007
13:09
smile
[81]

Andrzej Lepparkour [ Konsul ]

HopkinZ:

Po pierwsze na liście za numerem punktu piszemy kropkę, natomiast za literą nawias, o tak:

1.
a)
b)
2.

itp.

Jakbyś nie uciekał ze szkoły, to byś wiedział ;-)

Wracając do tematu - nigdy cudownym dzieckiem nie byłem, wręcz przeciwnie - w podstawówce byłem kujonem, w ogólniaku nie znałem nawet imion niektórych gości z mojej klasy i ciągle popadałem w problemy, to z policją to ze szkołą.

Przydatną wiedzę buduje się właśnie przez wieloletnie doświadczenie. Możesz zacząć pracować na budowie jedynie po podstawówce a i tak po 10 latach będziesz tysiąckroć lepszy niż gość, który dopiero co skończył budowlankę. To że lepiej mieć wiedzę na start to racja, niestety jako, że dokonuję wszystkich decyzji kadrowych w dwóch krajach (prowadzę sklepy PC) powiem Ci, że już wielkrotnie stawałem przed wyborem studenta, czasem nawet zgłaszali się tacy po najlepszych uczelniach i co? I wybierałem tych doświadczonych. Bo czego może szukać u mnie koleś po WAT? I dlaczego do cholery on szuka tak marnej pracy, którą może wykonywać każdy 18-sto latek znający się na komputerach? NIE WIEM. Pewnie jest życiową ciotą. Wiele firm wzięłoby go na stanowisko Junior Programmer, ale jak już pisałem pewnie to ciota albo jakiś leniwiec, a ja takich nie szukam. Moi rodzice także podczas zatrudniania pracowników ZAWSZE wybierają tych, którzy mają referencje a nie wykształcenie. I to nie jest jakaś moda, a światowy trend. Ot, choćby spytaj wysia - nikt go nigdy nie zapytał o to jakie ma wykształcenie a prace może zmieniać jak rękawiczki. Dlaczego? Bo ma referencje, bo zna swoją wartość i znają ją jego pracodawcy.

Tekst "Tym się różnimy" był zupełnie niepotrzebny. Życzę Ci, żeby Ci się ułożyło w życiu tak dobrze jak mi, ale skoro pragniesz być następnym humanistą to zapraszam Cię do siebie, już raz zatrudniałem "przyszłą" dziennikarkę do sprzątania domu i nawet niezła w te klocki była. Potem znalazła lepiej płatną pracę w kuchni. Także przyszłość należy do Ciebie, dokonałeś świetnego wyboru pchając się na studia, których absolwenci już dziś stanowią trzon bezrobocia i siły roboczej w obcych krajach.

Może trafiłeś do dobrej szkoły, może uczysz się dobrze, ale "i Herkules dupa"... Równie dobrze możesz kończyć w Polsce prawo nie mając prawnika w rodzinie ;-)

Yassey, a dlaczego jest tak jak jest? NIE WIEM ale również nie jestem w stanie tego pojąć. IMO podstawowe wzory fizyczne trzeba znać. Autorów książek - po prostu wypada.

15.04.2007
13:12
[82]

stasiuworld [ Pretorianin ]

Nie wszyscy wyksztalceni mogą znaleśc prace nawet niektorym po studiach jest ciężko dostać prace;/

15.04.2007
13:20
[83]

Andrzej Lepparkour [ Konsul ]

stasiuworld, bo unoszą się honorem. Założyciel Optimusa pierwsze pieniądze zarobił sprzedając owoce leśne w słoikach. Stał przy drodze i czekał aż jakieś auto się zatrzyma.

Dziś każdy może pracować na budowie za 2000-2500 zł, ale wielu woli robić coś innego za 1200 zł, bo mają magistra i im "nie wypada". Dziwi mnie, że im wypada zarabiać tyle, co sprzątaczka? Pewnie dochody da się przed znajomymi ukryć a profesję nie zawsze. Brak słów.

15.04.2007
13:23
[84]

Gepard206 [ Final Fantasy 7 ]

Nauka oprócz papierka dużo nie daje ... No, ale zawsze to jest lepsze od niczego...

15.04.2007
13:29
[85]

Yoghurt [ Legend ]

Fin-> Zawsze do usług.

Yass->
Dlaczego zawsze jest tak, że jak ktoś nie ma pojęcia o autorze "Quo Vadis", czy dacie bitwy pod Grunwaldem jest momentalnie odbierany jako idiota,

Bo zapamiętanie jednego nazwiska czy czterech cyferek jest prostsze niż podtarcie własnego zadu i jeśli nawet podstaw ktoś nie opanuje, to moge go spokojnie uznac za skończonego kretyna. I gdyby nie te "gópia bitwa pod grunwaldem" albo "jakiśtam henryk od Quo Vadis" to moze bys dzisiaj pisał na niemieckim forum :)
Wiem, przesadzam, ale podstawy wiekszości rzeczy trzeba znać, bo cholera wie, kiedy sie moga przydać- znam podstawowe wzory z matmy, fizyki, pamiętam kilka konstrukcji z chemii, z biologii też coś zapadło w głowie, a z tych przedmiotów, które po prostu lubiłem bądź uważałem za niezbędne- pamiętam lepiej.
Moze to będzie dla ciebie szok, ale jesli wybierasz liceum OGÓLNOKSZTAŁCĄCE, to cię tam ucza zgodnie z nazwą. I każdy belfer uważa swój przedmiot za najwazniejszy. Ja wiedziałem na co mnie stac, dwa z matmy i z fizyki utrzymywałem na świadectie chyba od szóstej klasy podstawówki i jakos nie płakałem z tego powodu, bo ani mi czerwone jakieś paski potrzebne, ani wieksza wiedza z tego zakresu. Nie chcesz sie uczyć historii? Ucz sie na dwa, nikt ci nic nie zrobi.

15.04.2007
13:32
[86]

Yassey [ Pretorianin ]

Gepard206 - Dlatego nie warto uczyć się byle czego "dla papierka", tylko przemyśleć decyzje i być elastycznym, a przede wszystkim dobrym w swojej dziedzinie. To Ci powinno zapewnić po jakimś czasie dużo "papierków" na koncie w Zurychu na przykład :D

15.04.2007
13:43
[87]

Finthos [ Konsul ]

Yoghurt-ok, wiadomo. Pic polega na tym, że jak wspomniał kolega Yassey, ktoś nie pamiętający wzoru chemicznego wody, wzoru na prędkość, czy wzoru na objętość sześcianu jest takim samym bucem jak ktoś nie wiedzący co napisał Sienkiewicz. Tyle, że jakoś wcale tak nie jest. Ja rozumiem, przedmioty ścisłe cieszą się znacznie mniejszą popularnością na całym świecie, ale na ten temat TEŻ COŚ TRZEBA WIEDZIEĆ. Uważam, że obowiązkowa matura z matmy była dobrym rozwiązaniem.

15.04.2007
14:00
[88]

Yassey [ Pretorianin ]

Yoghurt - Słuszna uwaga, jednak gdyby nie wysiłki uczonych i inżynierów na przestrzeni lat to może nigdzie bym nie pisał, bo nadal siedział bym na drzewie wyiskując pchły z tylka sąsiada z gałęzi obok :D. W ten sposób możemy wymieniać argumenty bez końca i każdy z nas będzie miał rację. Chodziło mi o to, że brak wiedzy z nauk ścisłych jest dużo bardziej pobłażany. I pewnie też się zdziwisz, bo nie jestem ścisłowcem, długo miałem podobne problemy z fizyką i chemią, a do dnia dzisiejszego od matmy mam wysypkę. No i co do jednego na pewno nie ma wątpliwości - podstawy znać trzeba.

15.04.2007
14:08
[89]

Yoghurt [ Legend ]

Fin->
ok, wiadomo. Pic polega na tym, że jak wspomniał kolega Yassey, ktoś nie pamiętający wzoru chemicznego wody, wzoru na prędkość, czy wzoru na objętość sześcianu jest takim samym bucem jak ktoś nie wiedzący co napisał Sienkiewicz.

Łaaał, nie jestem bucem, bo po głębszym zastanowieniu nawet na prędkosc sobie wzór przypomniałem.

Pomijasz jeden czynnik, który tez ma swoją role- o Sienkiewiczu truje sie nam od lat najmłodszych i naprawde trzeba sie postarac, zeby na jakieś jego dzieło (no, dziełko) nie trafić, bo leci osiemnaście razy w ciągu roku w TV, a o jego twórczości słyszaly już przedszkolaki. O wzorach chemicznych już nie powiesz tego samego, ale przyznam rację, ze trzeba być chyba niedorozwojem, zeby nie zapamietac czegoś tak prostackiego jak H2O :)
COŚ wiem w wielu dziedzinach wiedzy, nawet, jesli jest to wiedza na dwóje. Jakbym pisał mature z matmy, pewnie bym się na styk zmieścił w 30% (bo to wiedza dwójkowa), a ze nie miałem motywacji do nauki w ostatnim roku liceum, to oczywiscie zdałem na piękną dwóję, która widnieje dumnie zaraz obok tejże samej oceny z fizyki na świadectwie maturalnym.I jakoś nie umarłem z tego powodu.

Yass-> Wysiłki inżynierów wzięły się stąd, ze ich to interesowało. Ze mnie inzynier byłby jak z koziej dupy trąba, bo choć wyobraźnia przestrzenna u mnie całkiem niezła, to juz z liczeniem takich całek czy innych rzeczy mam nielichy problem, nawet z kalkulatorem.
Ale podstawy znam. Tyle ze podstawy nie wystarcza na inzyniera, tak samo jak podstawy polskiego nie wystarczą na napisanie dobrej książki. Ale nikt mnie nie zmusza do budowania mostów, ani tobie nie nakazuje dostać nobla z literatury.

15.04.2007
14:51
[90]

qLa [ MPO Proud Member ]

Imho po prostu trzeba byc spostrzegawczym i przed wyborem kierunku studiow, bacznie obserwowac rynek pod katem brakow personalnych i starac sie byc w tym co sie bedzie/co sie robi jak najlepszym!

15.04.2007
16:32
[91]

Shilka the Red [ Ponury Grzybiarz ]

swoja droga ciekawe ze "ogolnie" inzynier sie czesto kojarzy z budowa mostow :]] hue hue

jakkolwiek zauwazylem ze wlasnie humanistom sie wybacza braki z nauk scislych a na odwrot juz raczej nie, to traktuje to w ten sposob: co mi szkodzi wiedziec wiecej, to tylko swiadczy o tych humanistach, a na marginesie wiekszosc znanych ludzi renesansu bylo dobrych i w przedmiotach humanistycznych jak i scislych, tlumaczenie ze jestem humanista to nie musze znac podstaw matematyki, albo jestem umysl scisly to nei musze sie poprawie wyslawiac swiadczy tylko o czlowieku, i te gadki o zainteresowaniach to zwykle tlumaczenie.

znam(lem) profesorow ktorzy sa dobrzy w tym i w tym (pewno dlatego sa profesorami:]), np ostatnio byl wyklad goscia nt. czegos z lotnictwa, tytul mial rowniez z jakiejs dziedziny lotniczej, a pozniej jak juz sie gadka rozluznila to mowil ze teraz sie strasznie jara biotechnologia, mowil o jakichs wirusach lub bakteriach ktore moga przechowywac 4 stany logiczne, jest juz wspolautorem kilku ksiazek, i normalnie on sie w tym zaglebil i jest w tym oczytany i dobry i sie tym interesuje mimo ze biotechnologia z lotnictwem ma niewiele wspolnego, co ciekawe gosc ma ponad 50 lat;] chcialbym kiedys byc taki jak on:]

15.04.2007
18:16
[92]

Finthos [ Konsul ]

Bycie człowiekiem renesansu to piękna wizja dla wielu, nie tylko dla Ciebie. Sam chciałbym mieć wszechstronną wiedzę-nie dla pisania książek czy innych prac naukowych. Tylko i wyłącznie po to, żeby móc z własnym dzieckiem czy ze znajomymi swobodnie rozmawiać o Jaspersie, przejść do teorii względności Einsteina, a skończyć na wpływie faz księżyca na miesiączkowanie pingwinów antarktycznych.

15.04.2007
18:20
[93]

arturszyma [ Pretorianin ]

Znam ludzi którzy nie mają wykształcenia i mają bardzo dużo kasy ;]

© 2000-2025 GRY-OnLine S.A.