hohner111 [ TransAm ]
Jak to jest u Was na uczelniach? (poprawki)
Mam pytanie, czy u Was na uczelni tez kaza sie uczyc na poprawki dokładnie to to to i to a dają co innego?
Wątek zainspirowany stwiedzeniem iż źle zrobiłem jedno z zadań na wczorajszej poprawce...spowodowane to było brakiem nauki z danego działu, o którym nie było mowy podczas przygtowań...(jakby co studiuje kierunek turystyki)
Wykładowca: to bedzie ostatnia poprawka, nauczcie sie: zabytki gotyku, renesansu, gdzie są spływy kajakowe, parki narodowe (i pare innych dupereli)
Egzamin poprawkowy: wspomniane pare innych dupereli oraz: zabytki stylu romańskiego, zjazdy narciarskie (w jakich miejscowościach), DO JAKICH RZEK wpływają mniejsze rzeki na ktorych są spływy kajakowe, a zamiast parków narodowych mieliśmy wymienic 20 parków krajobrazowych, do tego jakaś definicja, skanseny i ich opis...
reakcją egzaminatora na nasze protesty bylo to iż stwierdził że są to tematy proste i uważa że lepiej sobie z nimi poradzimy niz tym co podawał...
Wynik: polowa zdających oddała puste kartki i szykują sie na wpis warunkowy, ja nabazgrałem wszystko co wiedzialem i sie uczyłem, czego nie wiedzialem (zabytki renesansu, do jakich rzek wpływają spływy (tylko spływy wymieniłem), skanseny (tylko wymieniłem, nie opisałem) oraz miejscowości ze zjazdami (tylko góry wymieniłem) nie napisałem...nie licze na zaliczenie gdyż mało by to było prawdopodobne choć pierwszą strone zapisałem całą, ale zalicza 51% więc cienko to widze...
Wiem ze jako student powinienem ogarnąć wszystkie tematy z przedmiotu itd. Sprawa wygląda tak ze wykładowca wie ze pracujemy w tygodniu, często do późna itd. i przymykają oczy na różne rzeczy. Sami mówią że wiedzą iż jest ciężko nam się uczyć w takim stopniu jak uczą się ludzie z dziennych ( o ile sie uczą) dlatego też są łagodniejsi...
no ale do **** nędzy czemu jak jest już ostatnia poprawka, za którą ponad 50 osob zabuliło prawie 60zł i facet daje tematy "macie nauczcie sie, jak sie nauczycie to wreszcie zdacie", to na egzaminie są inne tematy...? Jak mozna zaufac wykładowcy?
u was tez tak jest ze dla "waszego dobra" zmieniaja pytania na "latwiejsze" i udupiają pół sali zdających?
pecet007 [ Talk to the claw ]
Jak mozna zaufac wykładowcy?
Nie można pamiętaj że wykładowcy mają cię gdzieś, no chyba że się jakiś jeden ludzki trafi ;],
Maliniarz [ The Watcher ]
Rachunek jest prosty - im wiecej osob uwali ten termin, tym uczelnia wiecej zarobi. Sam musisz sobie odpowiedziec na pytanie, jak daleko mozna isc w zaufaniu do takich osob.
nagytow [ Firestarter ]
Przede wszystkim u mnie sie za poprawki nie placilo. Nie bylo tez 'najostatniejszych' poprawek - w sesji byl egzamin zasadniczy, a dla niezadowolonych z jego wyniku byl egzamin poprawkowy. Niektore przedmioty mialy tez termin zerowy. Nigdy nie byly podawane pytania czy chocby zakresy/dzialy czy to na egzamin zasadniczy czy na poprawkowy. Czasem tylko jakies wyjatkowo trudne zagadnienie, lub takie, ktorego nie bylo sposob sprawdzic na egzaminie bylo komentowane w stylu 'nastepny wyklad bedzie poswiecony temu i temu, nie bedzie tego na egzaminie, wiec niezainteresowani niech nie przychodza'. Ale to byla prawdziwa rzadkosc, lacznie w ciagu 5 lat moze z 5 razy sie trafily takie wyklady.
Nie chce cie oceniac, ale wg mnie samo branie udzialu w zajeciach podczas semestru powinno dac ci jakies podstawy wiedzy. Nie studiowalem turystyki, ale te pytania, ktore dostales zamiast 'obiecanych' nie wygladaja na trudne, raczej na podstawowe w tej dziedzinie. W przyszlosci przed egzaminem przeczytaj przynajmniej tematy 'ktorych ma nie byc'. Tak na wszelki wypadek :)
hohner111 [ TransAm ]
nagytow - nie o to chodzi ze nie sa specjalnie trudne (bo nie są, racja) ale o to ze nikt sie ich nie uczył bo typek nie kazał...wiem jak to brzmi ale jak ktoś pracuje do 16/18/20/22 wieczorem to ciezko mu sie uczyc wszystkiego i bierze i wkuwa to co nauczyciel kazał...a potem takie kwiatki :/
frer [ Freelancer ]
U mnie najcięższe boje były na egzaminach ze statystyki i mechaniki teoretycznej. Statystyka to dziwna sprawa, bo zakres materiału (same zadania) był znany i w większości przerobiony jako przykłady na ćwiczeniach i wykładach, a najśmieszniejsze jest to, że profesor z którym mieliśmy pozwolił nam korzystać z wszystkich materiałów (notatki, tablice matematyczne i rozkładów, książki, ksera). Taki egzamin to szczerze mówiąc mi się podobał, bo naprawdę sprawdzał umiejętność stosowania zdobytej wiedzy, a nie jej wykucie.
Za to mechanika teoretyczna to już chyba standardowa sprawa, nikomu niepotrzebna teoria, zadania które pierwszy raz na oczy widzieliśmy o kilka poziomów wyższe niż te z wykładów i ćwiczeń. Efekt taki, że po pierwszym terminie nikt nie zaliczył. Po drugim coś połowa osób, bo zadania były te same, a wystarczyło zaliczyć te których wcześniej się nie zrobiło.
Jak widać polibuda sobie trochę zarobi i może w końcu nam kible na wydziale wyremontują, bo tynk odpada, a z pisuarów na buty cieknie przez dziurawe rury. :)