GRY-Online.pl --> Archiwum Forum

Kto będzie pracował? Magistrów jak...!

09.01.2007
21:41
[1]

mirencjum [ operator kursora ]

Kto będzie pracował? Magistrów jak...!

Wydaje mi się, że konieczne będą zmiany w sposobie kształcenia. Czy uczelnie będą "fabrykami" bezrobotnych magistrów i pasem startowym dla emigracji? To wielkie marnotrawstwo publicznych pieniędzy.

"Tak kuriozalnej sytuacji na rynku pracy jeszcze nie było. Mimo dużego bezrobocia, przedsiębiorcy nie mogą znaleźć chętnych do pracy. Z drugiej strony wyższe wykształcenie nie tylko nie daje gwarancji zatrudnienia, a wręcz utrudnia znalezienie pracy...

...Z analizy danych rekrutacji na studia ("Strategia rozwoju szkolnictwa na lata 2007-2013") wynika, iż młodzież nadal wybiera kierunki: zarządzanie i marketing, pedagogika, ekonomia i administracja, należące do grupy kierunków społecznoekonomicznych, całkowicie nie odpowiadających zapotrzebowaniom rynku pracy. W mniejszym stopniu preferowane są kierunki techniczne, choć wchodzące do Polski zagraniczne firmy potrzebują właśnie inżynierów, specjalistów ds. produkcji, obsługi maszyn czy informatyków. W latach 2000-2006 liczba bezrobotnych z wykształceniem wyższym wzrosła aż o około 120 procent."

09.01.2007
21:58
[2]

wert [ Kondotier ]

Cóż prawda jest taka, że większośc wybiera studia nie pod kątem zainteresowań i perspektyw przyszłej pracy tylko żeby łatwo, lekko i przyjemnie się studiowało. Po takich studiach przeważnie nie ma pracy.
Studia techniczne są trudne, a i tak w polsce będzie się po nich zarabiać mniej niż zwykły fizyczny.

Obawiam się, że niewiele się zmieni. Nie ma tu rangi wykształcenia. Do tego na "studia" pcha się cała masa osób, śmiem twierdzić, że w większości takich którzy powinni edukacje zakończyć na szkole średniej jeśli nie zawodowej.

09.01.2007
22:04
smile
[3]

Misiaty [ Konserwatywny liberał ]

mirencjum - powoli sytuacja zaczyna się zmieniać. Ludzie już teraz widzą, że po studiach dostaną 1200 zł na rękę zaś spawacz po kursach we Wrocławiu dostanie 2200 zł, wykwalifikowany robotnik od obsługi ciężkich maszyn - 4000-6500 zł :) Rynek sam przytemperuje ludzi ;)

09.01.2007
22:05
[4]

mmomm [ Konsul ]

Odpowiedz jest prosta - pracowac beda ci, ktorzy sie po prostu nadaja i potrafia udowodnic, ze akurat TO sa wstanei zrobic.

Co do sytuacji masowego wysypu magistrow - taka technika produkcji miala miejsce jeszcze z 30 lat temu. Ilosc a nie jakosc - w tym nalezy szukac odpowiedzi, kto bedzie pracowal.

09.01.2007
22:07
[5]

Hajle Selasje [ Eljah Ejsales ]

Na początek narzuciłbym uczelniom prywatnym takie wymogi, że tylko najlepsze by przetrwały.
To jest kpina, że takie szkoły dają odpłatnie iluzję na 5 lat, że są w stanie przygotować absolwenta do rynku pracy. Zdecydowanie nie są. Podobnie zmieniłbym strukturę niektórych kierunków - zamiast przyjmować 300 osób na politologię/socjologię/pedagogikę, niech uczelnie przyjmują 50. Najlepsi przetrwają i nauczą się więcej w mniejszym gronie pasjonatów, a i słabszym będzie kiedyś lepiej, bo faktycznie będzie im łatwiej znaleźć pracę z konkretnym fachem w ręku.

Misiaty----->

Jakoś nie zauważyłem, żeby coś się zmieniło, a jeśli tak, to jednostkowo.
Myślę, że maturzysta z małej mieściny nadal będzie wolał studiować, to samo typ wiecznego imprezowicza, którego stosunek do edukacji jest dość ambiwalentny :)

09.01.2007
22:15
[6]

Cainoor [ Mów mi wuju ]

mirencjum ---> Masz magistra?

09.01.2007
22:16
smile
[7]

mirencjum [ operator kursora ]

Cainoor --> He,he! Ja jestem robolem.

09.01.2007
22:22
[8]

Cainoor [ Mów mi wuju ]

mirencjum ---> A ja widzę takich bez dyplomu u mnie pod blokiem. Nie pracują, piją i się obijają. Co lepsza, prze pana?

a edycik był, po co?

09.01.2007
22:25
[9]

mirencjum [ operator kursora ]

A ja często przechodzę obok akademika i widzę wiecznych studentów. Nie pracują, nie uczą się, piją i obijają. Ja też za to płacę.

09.01.2007
22:26
smile
[10]

Czesiek_Alcatraz [ Generaďż˝ ]

Dlatego ścigajmy się szczury...

09.01.2007
22:27
[11]

Cainoor [ Mów mi wuju ]

mirencjum --> Tylko przez ile lat? Bo Ci bez dyplomu, których opisuje to tak od 20 roku życia, aż po grobowe deski...

09.01.2007
22:28
[12]

Zenedon_oi! [ Generaďż˝ ]

Cainoor --> No oczywiście. Jeśli ktoś nie ma conajmniej magistra to znaczy, że jest bucem który non stop chleje browary, nic nie robi, kradnie i narzeka:).

09.01.2007
22:29
[13]

Cainoor [ Mów mi wuju ]

Zenedon_oi! ---> Skoro tak uważasz...

09.01.2007
22:30
[14]

Golem6 [ Gorilla The Sixth ]

Ja w bardzo niedługim czasie będę musiał się zdecydować na dalszą dziedzinę kształcenia. I właśnie wacham się pomiędzy ekonomią, a jakąś typowo techniczną dziedziną na jakiejś Polibudzie.

No cóż. Takie tarcia na rynku pracy to sprawa normalna. I zawsze jest tak, że ludzie to wymogów rynku muszą się przystosować. Rynek pracy na szczęście idzie ku lepszemu, więc prędzej czy później i pracownicy się znajdą bez problemu. A takie bezrobocie ma chyba nawet dokładną nazwę - bezrobocie strukturalne. Krótko, pojawiają się nowe dziedziny gospodarki, ale niestety pracowników do nich nie ma, w efekcie ludzie mają niepotrzebne wykształcenie i stają się bezrobotnymi. Ale za jakiś czas przyjdą nowo wykształceni już po odpowiednich kierunkach i wszystko wróci do normy.

09.01.2007
22:31
[15]

Azzie [ bonobo ]

Ja tez jestem wiecznym studentem :) bardzo mi z tym dobrze, ale juz niedlugo jednak trzeba bedzie cos skonczyc... I nikt na mnie nie placi, wypraszam sobie...

A te studia co sie tak na nie ludziska pchaja, ekonomia, zarzadzanie, psychologia, to bardzo dobre kierunki. Bardzo wiele daja wiedzy pozniej w zyciu przydatnej, ale nie daja zawodu :)

09.01.2007
22:49
[16]

Pamir [ Generaďż˝ ]

Trzeba zacząć od tego, że 90% osób które skończyło dany kierunek nie ma o nim zielonego pojęcia.. . Przynajmniej u mnie tak było (Informatyka dzienna państwowa w warszawie ;-P ) Większość osób kombinowała jak mogła aby tylko zaliczyć nie wynosząc z tego żadnej wiedzy..., Jeśli osobnik kończy studia informatyczne i ledwo potrafi poradzić sobie z podstawową obsługą windowsa, a przez parę lat studiowania nie napisał żadnego projektu samemu bo większość pisał w grupie albo po prostu kupił to jak ma potem niby znaleźć prace... Do tego dochodzą wielkie braki w językach (bez angielskiego nie ma co szukać dobrej roboty przy biurku) i powstaje nam obraz biednego bezrobotnego który uczył się pilnie tyle lat i teraz musi uciekać za granice aby malować tam ściany albo myć gary... Jestem świeżo po studiach mam dobrą prace (pensja dużo większa od średniej krajowej, laptop, telefon komórkowy bez limitu, darmowe taxi oraz zwroty kasy za jedzenie w restauracjach) i naprawdę nie wydaje mi się aby przy odrobinie upartości ktokolwiek inny nie mógł by do tego dojść..., A jeśli chodzi o kierunek jaki trzeba wybrać to chyba było jasne już od paru lat że zarządzanie i marketing, prawo i jeszcze parę innych jest słabym wyborem bo rynek w tych dziedzinach jest już nasycony...,

09.01.2007
22:55
[17]

pasterka [ Paranoid Android ]

bo trzeba tez zmienic myslenie pracodawcow: po kie licho wyksztalcenie wyzsze na studiach o kierunku administracja, jak mozna kogos z matura spokojnie do tego przyuczyc.

09.01.2007
23:03
[18]

Voutrin [ Snop dywizora ]

Zgadzam sie z Pamirem.. sam studiuje fizyke jadrowa, a jako drugi kierunek wlasnie informatyke i tez troszke mnie irytuja ludzie, ktorzy na studia wybrali sie dla zabawy. Znam naprawde wielu ludzi, ktorzy na informatyke poszli bo taka moda, a o np jezykach programowania nie maja za duzego pojecia.. co taki czlowiek bedzie robil po studiach, skoro niczego niechce sie nauczyc?
Na fizyce jest duzo lepiej bo tu nie pcha sie raczej nikt kto tego przedmiotu nie lubi, a nawet jezeli trafil sie taki czlowiek to po pol roku odpadl...
Podobnie jest pewnie z ekonomia, pedagogika itd. Jezeli ktos sie przyklada to robote znajdzie po kazdym kierunku i to dobra, ale na te kierunki idzie wielu ludzi, bo wydaja sie proste, a ludziom nie chce sie uczyc...

09.01.2007
23:07
[19]

Harrvan [ Senator ]

W marketingu i zarzadzaniu sa najwieksze pieniadze ... inna sprawa ze menadzerow-cwaniakow juz mamy i tak za duzo a nowi sa skazani na bezrobocie lub prace w biedronce przy kasie za 1200 zl brutto

Koncze studia historyczne, ucze sie jezyka i wyjezdzam na wyspy bo przy kadrze politycznej ktora mielismy i mamy nie widze dla siebie szans godziwego zarobku. ( 1500 zl na reke i wieczne kredyty na wczasy/samochod/mieszkanie i ciagle afery ... tym panom juz dziekujemy)

09.01.2007
23:17
[20]

Vader [ Legend ]

Pamir --> Niestety, w naszej polskiej rzeczywistości, nie wystarczy się tylko trochę wysilić by osiągnąc to co Ty. Jednym z najpoważniejszych błędów, popełnianych przez inteligentnych ludzi w ocenie innych, jest przekonanie: "skoro ja mogłem, to inni też mogą". A to nie prawda.

09.01.2007
23:18
[21]

mos_def [ Generaďż˝ ]

Ja za tydzien sie bronie :)
Ze znalezieniem pracy nie mam problemu, pracuje juz od ponad roku na zlecenia a teraz w ofertach pracy na stałe moge przebierac.
Warunek to uczelnia techniczna (polibuda) albo przynajmniej przemyslany kierunek (wiele ludzi idzie studiowac zeby studiowac, a nie zeby pozniej w tej dziedzinie pracowac) + praktyka zawodowa (na 4 roku z regoly moza juz w miare swobodnie pracowac na 1/2 etatu).

09.01.2007
23:32
[22]

merch [ Legionista ]

Prawda jest taka, że obecnie sam papierek studiów nie wystarcza. Przed pracodawcą trzeba się wykazać pewną wiedzą.
Jeżeli ktoś olewał naukę to nie może liczyć na dobrą pracę (pomijam pojedyńcze przypadki).
Nikt nie zatrudni człowieka, który nie ma nawet zielonego pojęcia odnośnie swojej przyszłej pracy.
Oczywiście można założyć, iż na początku pracownik powinien wyszkolić swego poddanego. Jednak jest to czasochłonne i kosztowne. Lepiej wysłać na szkolenie zaufanego pracownika, który jeszcze przez parę lat popracuje zamiast kogoś nowego i niepewnego.

09.01.2007
23:32
smile
[23]

ronn [ moralizator ]

Hm, czyli jako przyszły inżynier telekomunikacji, mam przyszłość? Dobrze wiedzieć :) Szukałem ostatnio transformacji systemu dynamicznego w postać kanoniczną w pełni obserwowalną. Zobaczcie, co znalazłem przy okazji. Ja chce tam na wymianę :D

10.01.2007
00:01
[24]

SirZawisza [ Konsul ]

tak zawsze tak bylo i zawsze tak bedzie bieda nigdy sie nie skanczy a my przetrwamy jak plakat przedwyborczy co jak co ale juz za duzo ludzi wyjechalo za praca bo w polsce nie ma warunskow co mnie boli :(

10.01.2007
00:02
[25]

Pamir [ Generaďż˝ ]

Vader >> Jasne, że potrzebne jest jeszcze szczęście i parę innych czynników takich jak np.: doświadczenie w pracy które w dzisiejszych czasach bardziej niż koniecznie trzeba złapać już w czasie studiów, oraz niestety miejsce zamieszkania..., mam rodzinę/znajomych w wielu zakątkach Polski i wiem, że nie jest tak kolorowo jak w Warszawie...

Ale co powiesz np.: na to, że u mnie w firmie od 3 miesięcy szukają kogoś kto będzie znał się na bazach danych... firma jest bogata i tak naprawdę stawka nie gra roli... i co? szukają dalej wszyscy co się zgłosili mieli papierki ale po tygodniu okazywało się, że nie mają zielonego pojęcia na ten temat..., Pytam się więc gdzie jest to nasze słynne wykształcenie na super hiper wysokim poziomie? Nieraz słyszę rozmowy, że na zachodzie a w stanach to już nie wspominając szkoły mają tak niski poziom w porównaniu do naszych... Być może ramy programowe mają mniej obszerne ale nadrabiają to podejściem do nauki, brakiem ściągania i leserstwa... Moim zdaniem wystarczyło by zlikwidować nieoficjalne przyzwolenie do nieuczciwego zaliczania i mieli byśmy o 50% mniej (bezrobotnych) magistrów... W nauce naprawdę lepiej iść na jakość a nie ilość...

10.01.2007
00:04
smile
[26]

Cainoor [ Mów mi wuju ]

10.01.2007
00:13
[27]

alpha_omega [ Senator ]

Vader ----------> Prawdę mówiąc trudno Cię zrozumieć.

Jednym z najpoważniejszych błędów, popełnianych przez inteligentnych ludzi w ocenie innych, jest przekonanie: "skoro ja mogłem, to inni też mogą". A to nie prawda.

Z pewnością jest w tym sporo racji (jeśli mowa o predyspozycjach), ale dlaczego wyżej piszesz o polskiej rzeczywistości? To w końcu jest to prawdą przez wzgląd na różnice uzdolnień, czy też przez wzgląd na szczęście? A może w polskiej rzewczywistości tylko najzdolniejsi mogą się wybić? W każdym razie najwięcej zależy jednak od charakteru i to potwierdzają statystyki oparte o dzieje osób z róznych przedziałów IQ.

Uważam, że skończyć studia i stosować wiedzę może niemal każdy i na każdym kierunku. Problem zaczyna się dalej, choć czasem to dalej nie pozwala zacząć. Weźmy za przykład matematykę. Każdy może nauczyć się matematyki stosowanej tzn. zdobyć umiejętność stosowania matematyki do konkretnych problemów. Kłopot zaczyna się w tym punkcie, kiedy zrozumienie ma być głębsze i umożliwiać pracę badawczą, w punkcie w którym matematyka przestaje być przekształcaniem wzorów i korzystaniem z rozwiązań innych, a staje się kreacją, odkrywaniem. Zauważyłem po sobie, że ja często od razu chcę przeskoczyć do tego drugiego poziomu, a jednak nie jest to możliwe bez wstępnego dogłebnego i długookresowego przeszkolenia. W efekcie nierzadko na wstępie się poddaję. Kwestia psychologii. A jak zapytam nieraz osobę zajmującą się matematyką z powodzeniem np. w informatyce to okazuje się, że ona w ogóle nie uzmysławia sobie nawet problemów w rodzaju takiego chociażby jak ten:

Bierzemy dwie funkcje: y=2x i y=4x. Obie są ciągłe. Pierwsza uzyskuje wartość 2 przy x=1, druga przy x=1/2. Jak jednak jest to możliwe skoro dla dojścia do wartości równej 2 funkcja ciągła przechodzi przez wszystkie inne wartości z przedziału <0,2> [zakładamy, że argumenty podajemy od 0, że dziedzinę stanowią liczby rzeczywiste dodatnie i 0]. Tych wartości jest tyle samo w obu przypadkach. A jednak w pierwszym są one przyporządkowane do argumentów z przedziału <0,1> w drugim z przedziału <0, 1/2>.

Typowy problem związany z ciągłością i nieskończoną skalowalnością. I już mnie np. potrafi zablokować. Rozstrząsam tak rozmaite dylematy i wiesz czym to się kończy? Zatraceniem intuicji. Czasami już nie wiem dlaczego mnożenie jest przemienne i muszę to sobie na rózne sposoby tłumaczyć, a i tak nie mam poczucia jasności. Psychologia.

10.01.2007
00:56
[28]

mos_def [ Generaďż˝ ]

Pamir >> a od kiedy to stawka nie gra roli ? podejzewam ze od bardzo niedawna, kiedy okazalo sie ze nie ma odpowiednich osoba na stanowisko i szefostwo zaczeło sie stresowac. Otoz ci ktorzy nadawaliby sie na to stanowisko juz dawno siedza w USA albo UK, do tego trzepiac 2x taka kase jaka teraz byscie im zaproponowali.
Prawda jest taka ze jeszcze do niedawna panowała wsrod pracodawcow opinia "na twoje miejsce jest trzech innych wiec nie fikaj". Teraz powoli sie to zmienia i chociaz nadal nie jest idealnie, to juz zaczyna powoli sytuacja sie zmieniac. Pisze ze nadal nie jest idealnie - bo choc czesto firmy chca dobrze płacic, to juz trudniej im z tego wykonaniem. Czesto na pieniadze np. trzeba czekac długoo. Ot takie stare przyzwyczajenie, zarabiac - nie wydajac.
Kuzyn pare lat temu skonczyl informe z bardzo dobrym wynikiem, jeden z 3 najlepszych na roku, perfekt angielski, masa innych kursow, w Polsce proponowano mu powiedzmy niezle zarobki, ale takie sobie warunki pracy, ogolnie - nie tego sie spodziewał. Wyjechal wiec do Stanow. Tam z miejsca dostal niezla prace w duzej firmie zwiazanej z rozrywka. Po roku pracy przeszedl do wielkiej firmy wspołpracujacej z Microsoftem. Ok, teraz w Polsce kiedy brakuje odpowiednio wykwalifikowanej kadry, wreszcie byłby nalezycie traktowany, ale na cholere mu wracac jak tam dostaje worek pieniedzy i ustatkowal sobie zycie ?

10.01.2007
01:17
[29]

Azzie [ bonobo ]

mos_def ma racje, winne jest podejscie pracodawcow i pensje a nie wyksztalcenie lub jego brak wsrod ludzi.

Mowicie ze nikt nie chce pracowac a wszyscy wola sie obijac przez studia majac nadzieje na ciepla posadke za biurkiem w przyszlosci. Bzdura! Czemu w takim razie ci ludzie zostawiaja w Polsce posadke za 1500 zl za biurkiem i jada zapieprzac na budowie za 1000 funtow? Bo sa leniwi? Bo wybrali studia aby sie obijac?

Jakby pracodawcy oferowali dobre warunki pracy i placy to ludzie chcieliby sie ksztalcic w tych kierunkach... I beda sie ksztalcic, ale wyniki tego beda dopiero za jakis czas. A wina pracodawcow jest to ze brak szacunku dla pracownika odbija im sie teraz czkawka. Bo jakby szanowali i placili uczciwe pensje to pracownik bylby tak przywiazany do firmy ze nie myslalby o wyjezdzie za granice...

To jest cos w czym nasi pracodawcy sa sto lat za cywilizacja: lojalnosc i szacunek pracownika zyskuje sie przez lojalnosc i szacunek firmy wobec niego. I taka firma nie ma problemu z pracownikami... A reszta sie nagle obudzila i probuje podbijaniem stawek ratowac tylek... A niech podbijaja i placa za swoje bledy...

10.01.2007
01:27
[30]

Lukxxx [ Konsul ]

alpha_omega

problem jest abrdzo prosty, okazuje sie ze moc zbioru <0, 1> jest taka sama jak moc zbioru <0, 1/2>! Jest tam dokladnie tyle samo punktow (gdyz mozna podac przyporzadkowanie 1:1 wlasnie
y = x/2 (jeden punkt tu odpowiada jednemu tam -> wniosek jest ich tyle samo)), mimo iz miara euklidesowa okreslona na liczbach rzeczywistych jest inna dla obu tych zbiorow (dla jednego wynosi 1, dla drugiego 1/2)

poczytaj sobie cos o teorii mocy :)

ps liczb naturalnych tez jest tyle samo co liczb naturalnych parzystych!
ps2 3 rok infy

10.01.2007
01:31
smile
[31]

Harrvan [ Senator ]

To jest nadzwyczaj proste :

Pracodawcy traktuja ludzi "jak towar". Jesli zapotrzebowanie na dany "towar" jest mniejsze niz ilosc "towaru" to wtedy mamy wlasnie odpowiedzi " nie rzucaj sie ... za brama czeka tysiace takich jak ty". W wypadku gdy wiekszosc " towaru" siedzi za granica i mamy odwrotna sytuacje wtedy wchodza do gry "promocje" w postaci podwyzek oraz poprawy warunkow pracy.
Tylko ze promocja jest na okreslony czas a za granica sa lepsze warunki i to na stale

10.01.2007
01:31
[32]

alpha_omega [ Senator ]

Lukxxx -----------> O tym to ja wiem. Tylko widzisz, to jest jedynie powiedzenie sobie czegoś. To nie jest intuicyjne, jasne, wyobrażalne. Po prostu pewne rzeczy przyjęto, ażeby znieść ten i wiele innych paradoksów. To nie jest proste, to jest wręcz nieludzko skomplikowane. To zostało po prostu zagadane i u Ciebie rozumieć w tym wypadku to coś sobie powiedzieć, coś przeczytać. Niektórzy się tym nie przejmują, nawet o tym często nie wiedzą i doskonale sobie radzą w matematyce stosowanej. Dlatego mówię - nauczyć się matematyki stosowanej to pikuś. Nabyć intuicyjnego rozumienia rzeczy zdroworozsądkowo nieintuicyjnych co jest potrzebne np. przy pracy stricte naukowej, odkrywczej, to już inna bajka. A ja mam coś z głową i nie mogę po prostu przyjąć, po prostu tego sobie powiedzieć, muszę dotknąć, zobaczyć. Niewierny Tomasz.

10.01.2007
01:37
[33]

Lukxxx [ Konsul ]

hm... to wyobraz sobie przestrzen 10 czy 20 wymiarowa? Umiesz? Bedziesz umial kiedykolwiek?
Od pewnego stopnia w matematyce przestaje sie liczyc jak ktos sobie cos umie wyobrazic, a zaczyna jak dobrze potrafi sie posluzyc zamknieta teoria, ewentualnie jesli chce prowadzic dzialalnosc naukowa jak dobrze potrafi taka teorie odkryc (bo ona tam istnieje w kalsie wsystkich mozliwych teorii, tak jak istnieje liczba 2 w klasie wszystkich mozliwych liczb), a raczej czy potrafi odkryc taka, ktora bylaby choc troche ciekawa (a pozniej to juz tylko dalsze badanie jej wlasnosci i wnioskow)

10.01.2007
01:40
[34]

alpha_omega [ Senator ]

Tak, tylko jak już się nie widzi, to wszystko rozpływa się w konwencji. Ja wiem, że tak się powinno, ale moja świadomość chorobliwie się przed tym broni i w konsekwencji blokuje moje zdolności poznawcze. O tym właśnie chciałem powiedzieć. Psychologia.

Natomiast co do odkryć - no właśnie o to bym z chęcią zapytał. Czy intuicja matematyczna jest intuicją mechanizacji myślenia drogą ćwiczeń (a więc np. widzę przestrzeń 20-wymiarową na zasadzie widzenia obliczeniowego, prawideł w niej panujących, poprzez język matematyki), czy intuicją innego rodzaju? Inaczej. Czy np. wyobraźnia przestrzenna to widzenie wprost, czy mechanizacja prawideł w rodzaju: jeśli kwadrat ma górny bok oznaczony strzalką w prawo, to jeśli go odwrócę o 180 stopni strzałka będzie miała przeciwny zwrot.

10.01.2007
01:53
[35]

mos_def [ Generaďż˝ ]

Lukxxx, alpha_omega >> a teraz zamiast 20 wymiarowej przestrzeni wyobrazcie sobie watek, w ktorym piszecie na temat i nie robicie offtopu.. :)

Harrvan >> ja bym troche inaczej to okreslił. Powiedzmy ze potencjalny pracownik jest towarem a pracodawca konsumentem. Kiedy towaru jest tak duzo ze konsument nie jest w stanie go strawic, zaczyna sie walka na wynisczenie, konkurencja taka ze cena spada na łeb n szyje, az ten towar schodzi za bezcen. Obecnie jest troche inaczej, pojawia sie coraz wiecej konsumentow i jednoczesnie coraz mniej towaru, wiec ten ktory pozostal zaczyna odzyskiwac swoja wartosc.
Kiedys mowiac ze student pracuje, mialo sie na mysli McDonalda czy jakies lekkie "fizyczne" prace. Teraz bedac na 4-5tym roku, nie problem znalezc juz prace w swojej branzy i to na normalnym, wcale nie tak zle płatnym stanowisku (np asystent projektanta)
I nie dzieki znajomoscia, poprostu firmy przyjmuja chetnie nawet studentow, bo potrzebuja pracownikow, licze tez ze zatrzymaja go po studiach. Oczywiscie rowniez licza na tanszy koszt utrzymaia pracownika studenta, jednak to duza zmiana. Zmiana w kierunku normalnosci.

10.01.2007
01:54
[36]

alpha_omega [ Senator ]

mos_def --------------> Wątek bez offtopów jest nieintuicyjny :P

© 2000-2025 GRY-OnLine S.A.