MaXoyel^ [ Pretorianin ]
Jaki "kierunek" w życiu lepiej wybrać? ...
W życiu praktycznie mamy do wyboru między dwoma „wyjściami”:
1. Albo żyjemy „łatwo”, wybieramy najprostsze drogi, jesteśmy dalecy od wszelkich problemów, kłótni, staramy się tak egzystować by było nam jak najlepiej, najłatwiej i żyjemy tylko po to, żeby dobrnąć bez żadnych komplikacji, do naszego ostatniego celu w życiu, czyli śmierci. W tej postawie unikamy wszelkich komplikacji, które wymogą od nas jakichś „czynów”, siedzimy leniwo na tyłkach i jesteśmy bierni wydarzeniom, sytuacjom, które dzieją się w naszej okolicy, w naszej najbliższej rzeczywistości. Ogólnie rzecz biorąc mamy wszystkich gdzieś i chodzimy na tak zwane skróty. Podsumowując – liczy się praktycznie tylko nasza osoba.
2. Drugi wariant natomiast jest taki, że za każdą ceną próbujemy pomóc „światu”, komplikując w tym nasze życie, rodzinę. Chodzimy bocznymi ścieżkami, zbieramy nowe doświadczenia i przez to przybywają nowe zagadnienia, które wymagają rozwiązania. Zwiększa się nasz „zbiór” problemów z coraz to większym naszym zaangażowaniem do bycia ... lepszym? Do bycia bogatszym w doświadczenie życiowe, przez co stajemy się bardziej respektowani przez społeczność?
Nie lepiej zostać takim prymitywem, siedzącym na ławce i mający jedynie jeden, jedyny kłopot wynikający ze znalezieniem pieniędzy na zaspokojenie naszego nałogu? Być wyśmiewanym przez wszystkich, nie mający żadnego celu w życiu, żadnych ambicji, uczuć, mieszkać, gdzie popadnie i nie mieć problemów typu: za co utrzymam rodzinę, z czego zapłacę rachunki itp. W takim stanie kogo natomiast obchodzą obelgi innych osób – żyjesz sobie natomiast na ławeczce, zastanawiasz się tylko ile jeszcze ci zostało do „złotego dna”, oglądasz ochoczo naturę, przysłuchujesz się śpiewu ptakom.
Ta dyskusja ma na celu, zapytania was, czy nie lepiej żyć jak prosty człowiek (tu nie mówię o ostatnim wariancie), a nie jak bogaty (mający wiele przykrych spraw, zastanawiający się jedynie, czy w przyszłym roku jego obligacje, inwestycje nie zaleje szał wydatków, strat itd. Spędzać małą „ilość czasu” z rodziną). Oczywiście zawsze są wyjątki – może i są „bogacze”, którzy spędzają większość swojego czasu ze swoimi „pociechami” i nie mają żadnych problemów z tym idących, ale nie o tym mowa.
U mnie wygląda to tak, że ciągle wybieram te poboczne „ścieżki”, bo próbuję pomóc innym, a co z tym idzie -> masa nowych problemów. Tylko po co to komu? Skoro wszyscy skończymy tak samo ...
Mając świadomośc, że to serwis o grach komputerowych to trochę spłycę ten temat, własnie na ten wgląd. - specjalna wersja dla "komputerowców"
Czy grając w gry typu RPG i poboczne wykonujecie wszystkie zadania, które są możliwe do wykonania? (jak wiemy w tego typu grach jest mnóstwo takich dodatkowych misji, których nieukończenie nie odbije się na wyniku gry). Odkrywacie nowe miejsca, potwory itp. mając tą świadomość, że to i tak przecież nie pomoże ukończyć grę? Czy jednak wykonujecie tylko te zadania, które są potrzebne do takowego ukończenia, przejścia?
*Niektóre wypowiedzi tutaj mają na celu zwiększenie zainteresowania, pobudzić was do dyskusji.
alpha_omega [ Senator ]
Problem jest nierozwiązywalny. Po prostu kwestia wyboru. I nie sprowadzaj go do jakichś problemów: żyć na ławce czy być bogatym. Tudzież pomagać czy myśleć o sobie. To nie są żadne alternatywy. Alternatywą podstawową jest: żyć dla życia, chłonąć świat, być duchem czy ujmować go w systemy, zdobywać wiedzę, analizować rzeczywistość. To jest podstawowy problem.
Herman_ [ Konsul ]
Jeśli chodzi o to nie - komputerowe to różnie bo tego nie da się ustalić... Jak mi się zachcę dobitnie pomóc światu to pomagam a jak chce leżec w łóżku i czytać książke to czytam... Lubię pomagać bo sprawia to radość ale nie zawsze to robię poniewaz np. nie chce mi się (przecież mogę go olać i tak znowu bedzie miał kłopoty)
A co do komputerowego to staram się zaliczyć wszystko co da się przejść... Bez względu na to czy ma to znaczny wpływ na ogólny cel czy nikły
DiabloManiak [ Karczemny Dymek ]
Zes przywalil : Mając świadomośc, że to serwis o grach komputerowych to trochę spłycę ten temat, własnie na ten wgląd. - specjalna wersja dla "komputerowców" jak rozumiem nie traktujesz nikogo kto gra na komputerze za inteligetnego? to co w takim razie robisz na tym forum?
Zapomniales o tym ze swiat nie jest czarno-bialy - jest odcieniami szarosci pokaz mi w pelni osoba o zachowaniu"bialym" (pozytywnym) i "czarnym" (negatywnym)
A coz ja wybieram droge ktora ja uwazam za sluszna - pomoc czasem komus pomoge, czasem nie wybieram wlasna swiadoma sciezke nie patrzac na tym co kto o mnie pomysli, bo opinia innych jest dla mnie wazna jesli sa to moji bliscy a nie dajmy na to pani Krystyna z gazowni ;)
A pyt. 2 robie te questy ktore uwazam ze wzbogaca wizerunek tej postaci i moje jej odczucie - np. nie bede dajmy na to kradl jako paladyn.
alpha4175 [ Jeep Driver ]
W życiu nie robię nic co nie daje mi wymiernych korzyści materialnych :P no chyba że robię coś dla siebie, niestety jestem egoista i materialistą, dobrze na tym wychodzę więc nie narzekam. W grach natomiast rozwiązuje wszystko jak leci, wszystkie questy i zadania poboczne...
MaXoyel^ [ Pretorianin ]
DiabloManiak
To nie miało tak zabrzmieć - oczywiście nie traktuje gracza jako półinteligenta, czy coś podobnego. Tylko, że gracze i to jeszcze na forum o grach komputerowych chętniej chyba rozmawiają o "swojej" tematyce, dlatego trochę przerobiłem ten temat - specjalnie dla nich :) Sam sobie czasem pogram, więc na pewno tu nie było z mojej osoby żadnego ataku.
drobna literówka
Tzn. ci, którzy niechętnie rozmawiają o życiu, mogą wybrać drugą możliwośc i wypowiedzieć się, jak to właśnie z nimi jest w tej drugiej kwestii (tematyka gier komputerowych.
alpha_omega [ Senator ]
Na tym forum rozmawia się o wszystkim, a ten Twój test z rpg wcale nie odpowie na wcześniejsze pytania. Ludzie z róznych względów przechodzą np. wszystkie questy i mogą przy tym w życiu iść na kompletną łatwiznę. Ale jak już mówiłem - problem trzeba postawić inaczej. Czy żyć dla życia, chłonąć życie poetycko (choćby poezją pijaka) czy analizować, systematyzować, zdobywać wiedzę, racjonalizować.
alpha_omega [ Senator ]
A może dokonać pięknej syntezy obu tych podejść. Czy się da?
Danley [ Pontifex Maximus ]
Z tego co widze wypociny autora wątku sprowadzają się do dwuaspektowego poglądu na życie - żyć na marginesie, jako osoba nikomu niepotrzebna, czy też choćby usiłować coś w życiu osiągnąć. Oba aspekty przerobiłem i uważam, że ten drugi daje większą satysfakcję. Odpowiedź na to pytanie jest jednak jedynie niedookreśloną wskazówką, do dalszego działania, bowiem wybierając aspekt pierwszy lub drugi mamy do czynienia z kolejnymi wielorakimi wyborami.
merch [ Legionista ]
Nie ma jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie. Oba warianty są skrajne - totalna łatwizna albo wykorzystanie wszystkich istniejących wariantów.
Tak się nie da. Człowiek ma swoje potrzeby, z drugiej strony jest ograniczony przez wiele czynników.
Wyznaję zasadę carpe diem. Staram się chłonąć życie maksymalnie jak to możliwe. Inaczej nasza egzystencja byłaby strasznie nudna.
Jednak niekiedy trzeba odpuścić. Przesada nie jest wskazana, bo zatraca się cały smak danej chwili.
Całe życie to dokonywanie wyboru. Trzeba po prostu zdecydować się na to co będzie dla nas w danej chwili najlepsze, a nie na to co się robi zawsze.
Najlepszym wyjściem jest wymieszanie tych "ścieżek życia".
alpha_omega [ Senator ]
Smak danej chwili zatraca się właśnie przy przeintelektualizowaniu, przy traktowaniu życia zbyt racjonalnie, systematycznie i analitycznie. Carpe diem, hmm, zależy jak je rozumieć. Czy jako pogoń za przyjemnością, zabawę życiem, beztroskę,poezję życia czy niemalże przeciwnie - traktowanie życia poważnie, operowanie w każdej chwili na pełnych obrotach, wykorzystywanie jej racjonalnie do cna; przy odrzuceniu zbędnych gdybań o przyszłości i gryzienia się przeszłością (co człowieka ogranicza).
frer [ Freelancer ]
Na świecie jest tyle stylów życia ilu ludzi żyje, taka jest prawda. Moim zdaniem nie można uogólniać wszystkich do dwóch grup i to tak skrajnych. Btw jeśli dobrze zrozumiałem to autor wątku dzieli ludzi na meneli i altruistów. Tylko jaki w tym jest sens, skoro obie grupy tak naprawdę stanowią mały ułamek. Większość ludzi woli myśleć tylko o sobie, ale właśnie dla siebie próbują coś osiągnąć w życiu.
peanut [ kriegsmaschine ]
bez zbednego bambolenia, stanowczo opowiadam sie za druga opcja, tzn. dzialania na rzecz ogolnego rozwoju pod jednym wszakze istotnym warunkiem: nigdy nie wolno pomagac tym, ktorzy wybrali pierwszy wariant i po prostu przezeraja swoje zycie siedzac na dupie. nie warto, po prostu para w gwizdek.
wkurwia mnie to niemilosiernie, kiedy na labach pojawiaja sie cwaniaczki nie potrafiace zrobic niczego poza odpaleniem kompilatora i oczekuja, ze znajdzie sie jelen ktory udostepni gotowy kod. takim koszalom nie warto pomagac.
Ebert [ Pretorianin ]
W życiu -> mam cele, które chcę osiągnąć. Żyję podług nich, nie zatracając przy tym samego siebie. Swojego prawdziwego jestestwa. Żyję i daję żyć innym. Nie komplikuję nikomu życia, nie stwarzam sobie problemów. Szukam drogi prostej, zdroworozsądkowej. Pomagam najbliższym i sobie. Jeśli chcę coś zmienić w świecie, zaczynam od siebie.
W RPG -> alternatywa dla mojego realnego życia. Szukam innej drogi. Robię to, czego w życiu nie zrobiłbym. Puszczam wodze fantazji.
Krótko, ale treściwie. Z braku czasu.
Pzdr.
erton F [ Konsul ]
Zycie to nie sa wybory zero jedynkowe, to o czym piszesz jest starym dylematem, ale polega on raczej na celach jakie sobie stawiamy. Wiekszosc ludzi nigdy w pelni nie nasyci sie zyciem (np ja) bo zbyt duzo od niego i siebie wymagaja. Jednak tylko w ten sposob mozna piac sie w gore. Innym wystarcza mniej - dom, rodzina, wolna sobota, osiagaja to i sa szczesliwi (jesli uznamy szczescie za stan zaspokojenia potrzeby), zas na koncu tego kontinuum sa ludzie wyzbywajacy sie potrzeby posiadania czegokolwiek co nie jest w zasiegu reki (cynicy, asceci, mnisi buddyjscy zwlaszcza). Zaspokojenie jest dla nich stanem stalym i najblizej im do tego abstraktu jakim jest wolnosc. Wyobraz sobie - nie masz prawie nic i prawie nic nie potrzebujesz, do niczego nie jestes przywiazany, mozesz po prostu pojsc gdzies i nie wrocic.
To co piszesz o 'menelach' to idiotyczne uproszczenie - zapewniam Cie, ze nie sa to szczesliwi ludzie, a nalog nie jest ich jedynym zmartwieniem.
MaXoyel^ [ Pretorianin ]
alpha_omega -> Tak, jestem świadom tego, że to nie oddaje rzeczywistego życia i nie można porównywać gier do realnego świata. Chciałem natomiast to jakoś ze sobą spójnie połączyć, żeby to miało podobne zagadnienie - idealnego połączenia do gier w tym temacie nie znajdziesz, dlatego dałem takie pytanie. Mogłem to najnormalniej pominąć (zagadnienie o RPG), jednak chciałem uszanować, że to jest jednak serwis o grach komputerowych, wiedząc jednak, że na tym forum rozmawia się o "wszystkim".
erton F -> Tego nie bym był tego pewien, rozmawiałem z paroma menelami na ulicy (całkiem przypadkiem, zawsze rozmowa zaczynała się od głupiej sytuacji) i odpowiadali równo, że im to życie po prostu odpowiada i chyba nie zmieniliby na inne - może już się przyzwyczaili do niego, nie poznali tego innego "świata", ale jednak, co takim może przeszkadzać? Może się mylę, nie żyłem jeszcze jak taki "ktoś" i nie mam zamiaru.
To, co wypisałem to tylko ekstremalne przykłady tych właśnie "kierunków", bo nie jest się w stanie wszystkich wypisać. Moje pytanie jest jedynie, który badziej tobie odpowiada i którym się kierujesz na co dzień. Wątek ma służyc rozmowie na temat ogolnopojętego "życia".
merch [ Legionista ]
alpha_omega -> Dla mnie carpe diem oznacza połączenie tych dwóch rzeczy o których mówisz.
Jest to przyjemność z każdego dnia, z każdej chwili (a przynajmniej szukanie tych dobrych chwil, zamiast złych). Nie jest to pogoń za przyjemnością, bo można się zatracić w poszukiwaniu zamiast cieszyć z tego co jest.
Z drugiej strony nie rozpamiętuje przeszłości - już i tak nic w niej nie zmienię.
Przyszłość - owszem jest ważna i mam na nie baczenie. Jednak gdybanie co by było gdyby może doprowadzić do szaleństwa i stagnacji, bo na nic nie możnaby się zdecydować.
Należy korzystać z każdej chwili na miarę swoch potrzeb i możliwości, bez zastanawiania się nad ekonomicznym zastosowaniem tego.
Życie jest za krótkie i nie ma czasu aby w przyszłości nadrobić to, co się zostawiło na później.
Jan Maria Rakieta [ Konsul ]
MaXoyel^, a co mają mówić? Że przegrali życie? Niewielu ludzi stać na taką szczerość.
MaXoyel^ [ Pretorianin ]
Jan Maria Rakieta -> Żeby mi tu wyznawali swoje porażki życiowe to nie - głównie mi chodzi, co dla nich/nas właściwie znaczy słowo życie, co dla nas jest najważniejsze. Jak ktoś chce tutaj swoje niepowodzenia życiowe napisać, to niech pisze, nie zabraniam mu tego. Większość wątków tutaj zakładane są o "pierdołach" (oczywiście mój do inteligentnych też nie należy), ale głównie chodzi, że to żadna ankieta, czy podobna rzecz. Można tu śmiało porozmawiać, a nie jak w innych -> podać swój wiek, wzrost i inne. To już mi się stanowczo znudziło i dlatego rzadko się dopisuję. Nie mówię, że tamte wątki są złe - mi natomiast one nie odpowiadają.
Jotkichłopak [ ancymonek ]
Jestem przekonany, że MaXoyel^ wie, że na ziemi nie mieszają się dwa typy charakterologiczne, jak co nie którzy tu sugerują... Podoba mi się jego spokój widać, że równy gość. Parę razy został zaatakowany mniej lub bardziej... Konsekwentnie jednak próbuje nakierować userów na prawidłowy tok myślenia, zamiast ślepo odpierać ataki, co mogłoby spowodować zboczenie z wątku i zapomnienie o nim.
Jak kolwiek nie napisał Max ja rozumiem, że CHODZI MU O TO CZY WARTO SIE WYSILAĆ W ZYCIU SKORO MOZNA PRZEŻYĆ ŻYCIE NIE PRZEMĘCZAJĄC SIĘ.
Nie stety prawda jest taka, że menel ma tak samo ciężkie życie jak biznesmen. Bo Co wolicie, jak Was boli głowa od myślenia, czy Wam skręca żołądek z głodu (nie wiecie, jakie to uczucie tak na prawdę, ja tego też nie wiem).
Powiem Wam, co ja wybrałem...
Od małego postawiłem sobie za cel, że będę robił w przyszłości to, co kocham i móc z tego mieć duże pieniądze. Zasada jest prosta, daje z siebie wszystko, kosztem wszystkiego wręcz, by móc w przyszłości łatwo i przyjemnie zarobić kasę, jednak przy tym zaczynam jak najszybciej. To jest postanowienie sprzed 15 lat. Dzisiaj jestem grafikiem i rysownikiem i mam z tego jakąś tam kasę. Mam 25 lat dopiero, planuję zafiniszować koło 30 w sensie robić swoje w domu i kazać kierować komuś moją firmą. Wiem, że im bliżej będzie ta 30 tym łatwiej i przyjemniej będę odczuwał świat. Będę miał coraz mniej obowiązków, bo będę znał już bardzo dobrze narzędzia, którymi muszę się posługiwał, dodatkowo znajomość technik jakoś ułatwi i usystamatyczni moją prace. (wiem wiem, właściciel firmy to dopiero ma przechlapane,…ale ja się nie boję) Wreszcie będę miał coraz więcej czasu dla mojej dziewczyny i rodziny. Na dzień dzisiejszy nie mam go w ogóle dla rodziców i mam go trochę dla dziewczyny (na szczęście Justyna też jest ambitna, jeśli wiecie, co mam na myśli). Nie żałuję, że za małego nie biegałem za piłką jak normalni chłopcy, że wybierałem swój pokuj zamiast przedblokowej ławki, że wolałem się troszkę bardziej wysilić w szkole, że w ogóle wybrałem coś ponad zawodówkę (rozumiem problem odcięcia od świata, koszty dojazdów do szkół ze wsi – tutaj edukacja jest utrudniona sama przez się). Jest mi ciężko ale przynajmniej nie zimno i nie głoduję.
VYKR_ [ Vykromod ]
Coz, wypada sie tylko podpisac obiema rekami pod postem Danley'a, bo w krotkim poscie zawarl chyba wszystko.
Oczywiscie, mozna zyc latwo. Tyle, ze wysilanie sie jest znacznie bardziej... przyjemne. Tak po prostu, byc ambitnym oznacza miec wiecej pracy, ale i funu. Choc mysle, ze to wszystko tylko kwestia ambicji... i gustu :)
MaXoyel^ [ Pretorianin ]
Powiedźcie mi tylko, jaki jest sens trudzić się właśnie w życiu, gdy wszystko później i tak pójdzie do "piachu". Znam odpowiedzi w stylu: żeby odchodząc na drugi świat wiedzieć, że wszystko, co możliwe dało się zrobić, no ale właśnie po co? Po co w życiu tak się trudzimy, próbujemy dojść do jakichś wyższych celów, łamiemy głowę, żeby jakąś rzecz dobrze wykonać, skoro możemy żyć łatwo, wybierać najmniej wymagające od życia zadania i po prostu umrzeć. Czy po śmierci będzie ważne, że harowaliśmy cały czas, żeby utrzymać nasz luksusowy dom, skoro mogliśmy żyć spokojnie w małym domku, bez zbędnych wydzimisi? Oczywiście to jest tylko przykład, jest więcej takich rzeczy. Tutaj jedynie rodzina odbiega od tego - bo dla niej właśnie jest sens tak czynić, ale co o innych rzeczach? Osobiście robię wszystko, co jest możliwe - staram się, żeby mi i mojemu otoczeniu żyło się lepiej.
Na tym forum nie można wypowiadać się na temat religii, dlatego tego tematu nawet nie "dotykamy".
Jotkichłopak [ ancymonek ]
ja o śmierci myślę co najwyżej raz na tydzień, ale bez emocji, po prostu przypominam sobie że jest. Mysle zatem o niej praktycznie wcale, musze też sie jej nie bac skoro nie wracam do tematu śmierci przy każdej nadarzającej sie okazji albo w autodialogu. To chyba sprzyjające okoliczności by móc działać.
I teraz tak.... To ważne !! UWAGA !! można się zakochac w tym co sie robi, możesz kochac swoją pracę bo na przykład zawsze Ci wychodzi a co najważniejsze, masz satyswakcję dodatkową bo łączy ona sie z Twoim hobby - CHESZ to robić. Ale jest jeszcze tak, że mówisz "wolę zdechnąć niż to zrobic dla Ciebie"... i tak dochodzimy do wniosku, że im mniej podoba Ci sie Twoje zajęcie, tym bardziej Ci sie dłuzy a jak sie dłuzy to chce sie spać, a w najgorszym przypadku masz ochote nawet zejść...
jeśli mam coś fajnego do zrobienia to to robię, nie mam ochoty wtedy psioczyć na wszystko, bo własnie robie to co kocham. Przeważnie jak musisz robic coś dla kogoś a przy tym Cie wyzyskują i w ogóle nie nawidzisz swojego przełozonego... i swojej pracy, bo nigdy nie lubiałeś kłaść kostki brukowej, to mówi się w złości "a komu to potrzebne ?"
Klivert [ Konsul ]
dlaczego bogactwo kojarzy ci się z kłopotami. Może dziwnie to zabrzmi ale robiąc to co kochasz i to co sprawia ci radość na samą myśl to nawet kłopoty są przyjemne np. Wystawić Matusiaka czy Żurawskiego. Niby kłopot ale przyjemny. Lepsze takie życie w luksusach z uśmiechem niż takie byle do koca
merch [ Legionista ]
Ja właśnie kiedy pomyślę o śmierci, to od razu mam ochotę zrobić 1000 na minutę. Chce przeżyć najprzyjemniej jak mogę, aby chwilę przed śmiercią nie żałować, że czegoś nie zrobiłam bo mi się nie chciało albo się bałam.
Dla jednych najlepszym spędzeniem czasu jest praca 24/24, dla innych pójście na bilard z przyjaciółmi.
MaXoyel^ -> nie widzę żadnego męczenia się w osiąganiu własnych potrzeb i marzeń, po prostu każdy ma je inne (i dlatego świat jest piękny)
Maliniarz [ The Watcher ]
Pytasz sie nas, jak Ty masz zyc? Czy tez pytasz sie nas, jak my chcemy zyc?
Hajle Selasje [ Eljah Ejsales ]
Najważniejsze to uczynić życie czymś wyjątkowym (wiem, wiem - strasznie ogólne, relatywistyczne podejście) i być otwartym - na świat, ludzi, idee...na życie.
Nie przeczę - to cholernie trudne.
Ale wykonalne, przynajmniej w pewnej części.
Na pytanie zadane bezpośrednio przez autora tematu - ja sobie komplikuję, zdecydowanie.
Nie wyobrażam sobie, żeby mogło być inaczej. Ale to tylko u mnie - nie ma żadnej pewności, którą należy wybrać drogę, obie mogą być jednakowo trafne albo jednakowo mylne.
Maliniarz [ The Watcher ]
Ok, byc moze moje pytanie nie znajdzie odpowiedzi z Twojej strony, przynajmniej nie w postaci posta, napisanego na tym forum.
Co do odpowiedzi na Twoje - zadane w pierwszym poscie, coz - zahaczyc mozna o bardzo wiele aspektow zycia. Mysle, ze to czego w tej chwili potrzebujesz, czego poszukujesz - to szczescie. A gdzie je znalesc? Szukac mozna daleko, jak swiat dlugi i szeroki, a przestrzen niezmierzona ludzkim wzrokiem. Pytanie czy trzeba szukac tak daleko? Bo najciemniej - zawsze pod latarnia, a tu przeciez i o oswiecenie w pewnym sensie chodzi.
Szczescie, milosc, harmonia - trzy rozne slowa, czy cos je jednak laczy? Byc moze - nic ich wrecz nie dzieli? Widzisz juz cel? Pytanie ktoredy na polnoc? Tej odpowiedzi radze Ci poszukac wewnatrz siebie, nie znajdziesz jej na forum, w gazecie czy telewizji. Mozesz jedynie w tych miejscach starac sie otworzyc oczy, co by mgla opadla a droga stala sie oczywista.
Te dwie mozliwosci, "opcje" na zycie, ktore przytoczyles - w zaden sposob nie wyczerpuja tematu. Zamiast podac kierunek w zyciu, podales jak wygladac bedzie cala droga. Nie popadaj w schematy, tylko sie w ten sposob ograniczasz. A przeciez w zyciu napotykamy wiele zakretow, rozdrozy i skrzyzowan. Ok, ale dosc pierdolenia - do rzeczy!
Z jednej strony - fajnie nic nie robic. Fajnie? A moze nudno? I podstawowe pytanie - czy bedziesz szczesliwy wiodac taki zywot?
Próbuj nowych pomysłów tak, jak się przymierza płaszcz. Lecz nigdy nie kupuj nowego płaszcza tylko dlatego, że zdaje się on pasować. Musi być praktyczny, wygodny, w twoim przedziale cenowym i musi na tobie dobrze wyglądać. - Robert Bruce
Belert [ Generaďż˝ ]
Generalnie lazenie po oplaotkach i malinach w celu pogłębienia doswiadczen (hehe) prowadzi zawsze do klopotow i rozczarowan.W najlepszym rokowaniu w pewnym momencie przejasnia sie niebo i ladujesz caliem przypadkowo na 1.Z drogi nr.2 niczego nei wycisniesz poza rozczarowaniem.To tak jakbys szukal zony wsród narkomanek i prostytutek ,pewnie ze sie da ale ile tego towaru trzeba sprawdzic zeby jedna dobrze rokujacac znalezc.
Andre770 [ Koniokwiciur ]
Raczej 2. Jest ciekawsze i może sporo nauczyć.
daciek [ Pretorianin ]
Wydaje mi się, że obydwie te drogi są trochę egoistyczne. Ale, czyż ludzie nie są egoistami przez całe życie?
Próba zmienienia całego świata "na siłę", wbrew jego woli jest skazana na porażkę. Całe życie spędzone na męczarniach i komplikacjach ze świadomością, że nie udało się nic. Bardzo łatwo jest też coś popsuć.
Siedzenie na ławeczce - nieszkodliwa alienacja, prawie brak interakcji ze środowiskiem. Ale też świadomość, że nic się nie zrobiło dla świata.
Jest taki cytat (z Miłosza chyba) - "lawina bieg od tego zmienia, po jakich toczy się kamieniach" - Wydaje mi się, że zmiana położenia kilku najbliższych kamieni już może dużo zdziałać. Więc można być natchnieniem dla innych bez wprowadzania w życie projektów globalnych.
Ale do tego trzeba zmienić siebie.
Ja jeszcze ciągle szukam złotego środka :)
MaXoyel^ [ Pretorianin ]
Dlaczego bogactwo kojarzy ci się z kłopotami. Może dziwnie to zabrzmi ale robiąc to co kochasz i to co sprawia ci radość na samą myśl to nawet kłopoty są przyjemne np. Wystawić Matusiaka czy Żurawskiego. Niby kłopot ale przyjemny. Lepsze takie życie w luksusach z uśmiechem niż takie byle do koca
To dlatego napisałem, że to nie jest reguła, podałem jedynie przykład - zazwyczaj ci, co mają furę pieniędzy nie mają czasu na rodzinę, na własne przyjemności, na nic. Być może dla nich przyjemnością jest właśnie siedzenie nad papierami całymi dniami, żeby później mieć przyjemność z przypływającej gotówki. To mnie też dziwi, po co komu basen w domu, być wywyższonym przez te pare lat, skoro później ... i znowu dochodzimy do tego punktu. Może należy się trudzić w życiu i nie myśleć o tym, że kiedyś to wszystko przepadnie.
I wiem, że są ludzie bogaci z żadnymi problemamy i nie narzekają na brak czasu. Zjedźmy trochę na inny tok.
daciek [ Pretorianin ]
MaXoyel^ --> Jeśli będziemy się bezmyślnie trudzić, to czy nie staniemy się podobni do maszyn albo zwierząt?
MaXoyel^ [ Pretorianin ]
daciek -> Moim zdaniem, ludzie właśnie powoli stają się jak te maszyny i zwierzęta o których wspomniałeś. Bez uczuć, nienawiść do innych, chęć zemsty? Najlepszym rozwiązaniem by było, gdyby człowiek pielęgnował tylko swój ogródek, bo gdybyśmy my byli dobrzy to i świat by się zmienił na lepsze. Pielęgnując właśnie nasz "ogródek", zmieniamy powoli świat.
Krótka puenta: powinniśmy najpierw zatroszczyć się o siebie, a później w miarę konieczności o innych. Jakbyśmy zmieniali siebie pierw, czy i świat by nie był lepszy?
daciek [ Pretorianin ]
MaXoyel^---> zmienianie najpierw siebie a potem świata. Ale istnieje ryzyko, że udoskonalanie siebie tak nas pochłonie, że o innych zapomnimy albo będziemy odwlekali moment "zejścia na niziny" aż do osiągnięcia doskonałości, które nigdy nie nastąpi.
Na przeszkodzie stoi ludzki egoizm i niedoskonałość.
Wydaje mi się, że należy próbować prowadzić udoskonalanie siebie i innych równolegle.
Dabster [ Byle do przodu... ]
Zdecydowanie wariant pierwszy. Moze na laweczce to bym nie chcial zyc, styknie zwykle mieszkanie :) Dla mnie wystarczy jakas normalna praca, jakis zwykly samochod, zebym mogl rachunki zaplacic, zebym mial co do gara wlozyc, zeby na papierosy i na piwo w piatek starczylo i na abonament WoWa :) I niech sie dzieje co chce, ja bede szczesliwy bez pogoni za szmalem czy jakimis wyzszymi wartosciami. Majac wszystko w dupie bede zyl dluzej i bezstresowo.
edit:
Zapomnialem o jakies fajnej laseczce i juz w ogole bedzie git :)
daciek [ Pretorianin ]
Do wariantu pierwszego i "uprawiania swojego ogródka" mam tylko jedno zastrzeżenie - Nie wszyscy mogą sobie na to pozwolić, czy to ze względu na wojny,czy na sytuację materialną (muszą codziennie walczyć o dalszą egzystencję, np. głodujący w Afryce).
Ja i moje otoczenie żylibyśmy szczęśliwie, w pokoju, ale miałabym wyrzuty sumienia, że gdzieś są ludzie, którym nie próbuję pomóc.
Marrovack [ Konsul ]
MaXoyel^
Skoro wszyscy skończymy tak samo ...
Pomyśl że istniejesz tylko w pamięci innych osób. To ich umysły, zapamiętując Cię, tworzą Ciebie.
W takiej sytuacji pomaganie innym czy ogólnie życie w społeczeństwie jest dużo lepsze od życia na ławce z denatem.