GRY-Online.pl --> Archiwum Forum

Z deczka sie wstawiwszy w samotnosci :(((

10.11.2006
21:20
[1]

Genzo Wakabayashi [ Juventus Forever ]

Z deczka sie wstawiwszy w samotnosci :(((

Jestem u kumpla a w zasadzie sam bo pilnuje jego mieszkania bo on wyjechal i pije w samotnosci - boze jakie to fatalne uczucie :(( NIe wiem co zrobic - z kim porozmawiac i w ogole ?? Dlatego pisze do Was - nawet jezeli zaraz zaczniecie po mnie jezdzic :( bede mial co poczytac chociaz :(

10.11.2006
21:21
smile
[2]

mooris [ Konsul ]

A ja tam jestem z tobą stary

10.11.2006
21:21
[3]

BBC BB [ Leg End ]

A nie ma innych kumpli do picia? Ja nigdy nie piłem w samotności więc nei wiem jak to jest...

10.11.2006
21:22
smile
[4]

Mazio [ Mr Offtopic ]

hej kocie
wypij moje zdrowie

10.11.2006
21:22
[5]

Glob3r [ Generaďż˝ ]

A Konona barbarzyńce widziałeś? :P

10.11.2006
21:23
[6]

Genzo Wakabayashi [ Juventus Forever ]

Konona nie widzialem :)

Mazio - dziekoweczka wielka - ja tez Cie kocham tak jak Ty nas :)
Mooris - jestes wielki :)))

10.11.2006
21:23
smile
[7]

Orlando [ Friends Will Be Friends ]

Masz, czytaj

PROLOG

Jeszcze dziesięć lat.
Jeszcze dziesięć lat tej samej rutyny. Pobudka, prysznic, śniadanie, siłownia, spacerniak, obiad, cela, kolacja, spanie. I tak od dziesięciu lat. Dziesięć lat potu, brudu, przekleństw, gwałtów i przekupstw. I jeszcze przeżyje drugie tyle. Ale czego można wymagać od Zakładu Karnego, gdzie przesiadują najwięksi zbrodniarze kraju. I tak nieźle się urządziłem. Choć nie zasłużyłem sobie na to. A może zasłużyłem. Nigdy się raczej tego nie dowiem. Jednak wiem jedno. Gdy tylko wyjdę, zabije się. Dla mnie już nie ma życia, szczęścia, miłości. Zostałem wyprany z uczuć, a z moją historią nikt normalny nie przyjmie mnie do pracy. Czasami mam chęć zakończyć swój żywot w więzieniu, ale nie mam wystarczająco dużo odwagi by to zrobić. Ale później nie będę miał. Nie.

- Karszczyk!
Głos klawisza rozbrzmiał niczym wiosenna burza. Nie zwróciłem na niego uwagi. Musze jeszcze wyrobić dwie serie.
- Coś do ciebie mówiłem do cholery!
Podszedł do mnie i spojrzał mi w oczy. Aż śmiać mi się zachciało, myśląc, że ten młody szczyl może tak do mnie mówić. Pewnie nie doszedł jeszcze do trzydziestki.
- Nie widzisz, że jestem zajęty?
- Rusz się, albo tak ci zrobię, że sztanga ci odetnie głowę.
- Dobra, przekonałeś mnie - Odstawiłem sztangę, wolno wstałem i wytarłem się ręcznikiem. - O co chodzi? Dupy dawno nie miałeś, że masz sprawę do mnie?
- Nie pomyślałbym o tym, nawet jak byś był kobietą
- Czy to oświadczyny?
Widać, że zaczął się złościć. Lekkie śmiechy na sali tylko potęgowały jego gniew. Widać, że dopiero zaczyna prace.
- Prokurator chce się z tobą widzieć.
- A kwiaty przyniósł? Ja taki łatwy nie jestem - Pobyt tutaj pięknie wyrobił we mnie poczucie humoru. Szkoda tylko, że nie wszyscy odbierają to w pozytywny sposób.
- Ruszaj się, już! - Podniósł pałkę policyjną jakby to była gaśnica. - Masz pięć minut na przebranie się.
Wszedłem do jasnego pomieszczenia bez okien, ale za to ze stołem, po którego przeciwnych stronach znajdowały się krzesła. Było bardzo duszno, a moje stare płuca już nie działały najlepiej. Ale i tak to wytrzymam.
Oprócz mnie i młodego klawisza byli dwaj starsi rangą, których już dobrze znałem i prokurator. Miał na sobie tanią marynarkę, spodnie o dwa numery za małe i damskie buciki, najpewniej żony. Okulary i łysina dodawały mu ładne parę lat. Gdyby miał jeszcze brodę to można by się do niego zwracać "dziadziu".
Spokojnie usiadłem na krześle, opuściłem wzrok na kajdanki, żeby nie patrzeć na nikogo. Po chwili przemówił Twardy, jeden ze strażników:
- Wiem, że jesteś spokojny i nie robisz żadnych numerów, ale jak zaczniesz rozrabiać, wrzucę cię do jednej celi z Włochatym i Parówą. Więc uważaj.
- Dobrze mamusiu - Nie przestawałem patrzeć na kajdany.
- Najpewniej wiesz, czemu cię ty wezwałem - Po raz pierwszy odezwał się prokuratorzyna. Mówił głosem spokojnym, doniosłym, jakby planował dwa razy każde słowo, zanim je wypowie.
- Raczej tak, ale nie obrażę się jak mnie doinformujesz. - Dopiero teraz podniosłem wzrok.
Znów odpowiedział tym samym spokojnym głosem.
- Chodzi o sprawę z 1996, nr 98674141AR, w która zostałeś zamieszany i otrzymałeś wyrok skazujący na 20 lat pozbawienia wolności, bez możliwości wcześniejszego zwolnienia. - Zabrzmiało to jakby podawał wieczorne wiadomości. Żałosne. Lecz ja się nie odzywałem. - Wezwałem po ciebie, gdyż chciałbym omówić z tobą jedną rzecz.
- A jaką? - Spytałem prosto, bo chce mieć tą sprawę za sobą.
- A dokładnie taką, że możemy skrócić twój wyrok o te dziesięć lat.
Zaniemówiłem. Przez pierwszą chwile nie uwierzyłem w to, co słyszę. Serce zaczęło mi bić szybciej, płuca zaczęły szybciej pracować.
Dziesięć lat.
- Ale... jak? - Poczułem się jak nastolatek pytający nauczycielkę, czemu ma mieć niedostateczną ocenę na koniec.
Prokurator wyjął dyktafon i położył na stole.
- A tak, że nam dokładnie opowiesz, co się wtedy wydarzyło. - Jego głos przestał brzmieć tak oficjalnie... podniośle... brzmiał normalnie. Patrzyłem na to ustrojstwo, co miało nagrać moje zeznanie. Ciągle walczyłem ze sobą, czy pójść na współprace czy pokazać im środkowy palec. - Nie musisz się spieszyć, rozumiem, że to może być trudna decyzja.
- Dobra, zgadzam się. - Powiedziałem to, ale sam nie wierzyłem w to, co mówię. Ale już nie było odwrotu. Urzędnik się uśmiechnął.
- Zdejmijcie mu kajdanki, będzie się nam wygodniej rozmawiało.
Po chwili miałem wolne ręce. Kości i mięśnie poczuły ulgę. Po chwili prokurator włączył maszynę i sugestywnie dał mi znać żebym zaczynał. Przez parę sekund milczałem.
- Owego dnia, nic nie zapowiadało tego, co się wydarzyło...

Rozdział I

Owego dnia, nic nie zapowiadało tego co się wydarzyło, padał deszcz, było szaro i zimno. Jak zwykle siedziałem sobie w moim małym, obskurnym mieszkanku. Zza ścian słyszałem drapanie mysz, a do moich nozdrzy dostawał się zapach stęchlizny i wilgoci. Pomyślałem, że kiedyś dorobię się lepszej dziupli. Spokojnie siedziałem i wpatrywałem się w okno, a raczej w to, co za nim było - mokre ulice z kałużami, walające się po chodniku papiery. Odechciało mi się wszystkiego, ciśnienie było niskie, bo strasznie chciało mi się spać. Wtem zadzwonił mój stary, zdezelowany telefon.
Odebrać czy nie? Z jednej strony to mogła być ta zasrana pinda, której wiszę nie tylko kasę, albo również może to być On, albo piękna, delikatna i inteligentna dziewczyna, która chce spędzić ze mną resztę życia. Oj tak, na pewno to ostatnie.
Dźwięk telefonu znów dał znać, że ktoś chce ze mną rozmawiać. Popatrzyłem przez okno, na zewnątrz nadal padało. Przez szczelinę w drewnie było słychać dźwięk przewróconego śmietnika, darcie się faceta z budynku naprzeciwka, jak to on zepsuł sobie życie żeniąc się i to wszystko jej wina, choć nie raz widziałem jak bzykał się z jakąś dziwką, kiedy jej nie było. Prawdziwy mężczyzna.
Dźwięk telefonu znów dał znać, że ktoś chce ze mną rozmawiać. Przestałem skupiać się na oknie, usiadłem na łóżku, po stronie gdzie był telefon. Postanowiłem poczekać, jeśli komuś jest tak pilno, to na pewno poczeka, a jak nie, to lepiej dla mnie. Byłem zbyt zmęczony by gdzieś wychodzić. Kłótnia zaczynała się rozkręcać.
Lecz telefon nie zadzwonił ponownie. Lekko się uśmiechnąłem, że w końcu ktoś się mną przejął i dał trochę odpocząć. Wstałem i rozejrzałem się po moim mieszkaniu.
Właściwie trudno to by nazwać mieszkaniem. Ściany pomalowane kiepską jasną farbą, ociekający sufit, jeden kaloryfer na pokój, łazienkę i kuchnie no i oraz okna, które przepuszczały zimne powietrze i dźwięki. Szkoda tylko, że ciągle tej samej kłótni.
Tak, to mój dom. Telewizor, stolik a na nim tani wazon, łóżko, kibel, prysznic, stolik na telefon. Więcej mi nie było potrzebne. A przynajmniej tak sądziłem.
Poszedłem do łazienki, żeby po pobudce nie mieć mokrych gaci. I kiedy tam byłem, usłyszałem jakby ktoś majstrował przy drzwiach. I na pewno nie było to pukanie.
Przystanąłem jeszcze chwilę i nawet wstrzymałem mocz. To był dźwięk szurania metalu o metal, zupełnie tak jakby ktoś robił coś wytrychami. W ułamku sekundy odlałem się do końca i pomyślałem, że najlepiej będzie zaczaić się na nieproszonego gościa. Stanąłem w małej wnęce za drzwiami i myślałem. Myślałem, czego ktoś może szukać w tej norze, nie miałem tutaj nic wartościowego, ani nic, co komuś było tak potrzebne, że nie mógłbym mu tego dać. Wtedy usłyszałem dźwięk przekręconego zamka. Dobrze, że zamknąłem drzwi podwójnie. Niech ten sukinsyn tylko tutaj wejdzie to dostanie w łeb. Moment… ale czym? Przecież nie sieknę go ręką. Czym prędzej wziąłem wazon z jakimiś zwiędłymi kwiatkami, które dostałem od nie pamiętam już, od kogo i z jakiej okazji. Zamek grzmotnął po raz drugi. Widziałem jak klamka ugina się tak jak w zwolnionym tempie… serce zabiło mi mocniej i poczułem natychmiastowe działanie adrenaliny. Zza uchylonych drzwi wysunęła się dłoń zdobiona czarną rękawiczką. Wyczekałem. Postać stała w miejscu, na pół w mieszkaniu, na pół poza nim. Chyba upewniała się czy teren czysty. Z drugiego planu słyszałem wydzierającą się parę.. Pomyślałem, ze chętnie teraz zastrzeliłbym ich oboje. W mieszkaniu wreszcie nastąpił pierwszy krok, ujrzałem skórzane czarne buty, postać ruszyła dwa kroki dalej powoli i bezszelestnie zamykając drzwi nie patrząc za siebie. Postawiłem jeden krok i wziąłem zamach. Po sekundzie rozległ się huk roztrzaskanego wazonu. Uderzyłem go prosto w kark. Tajemnicza osoba padła jak ścięta, zauważyłem, że z jego ręki wypadło coś błyszczącego. Szybko złapałem rzecz, którą okazał się scyzoryk sprężynowy. Nie ogłuszyłem chyba gościa do końca, bo jeszcze wydawał jakieś jęki i drgał. Odwróciłem jego dobrze zbudowane i masywne ciało… miał na twarzy kominiarkę. Postanowiłem, że urządzę sobie z nim pogawędkę. Jednym susem skoczyłem do kuchni po linkę do wiązania mięsa i jakiś zatłuszczony ręcznik. Obwiązałem petenta liną na krześle i miałem już przygotowaną do zakneblowania szmatkę w rękach, gdy postanowiłem odkryć, kto był tak miły i bezczelnie włamał się do mojego domu. Położyłem rękę na bawełnianej kominiarce i jednym ruchem ściągnąłem ją z poobijanej głowy. Nie umiem opisać zdziwienia, jakie wtedy mnie ogarnęło…


Wiecej tekstu nie publikuje na ogolnym, wiec ciesz sie tym co masz ^^

10.11.2006
21:24
[8]

Glob3r [ Generaďż˝ ]

https://forumarchiwum.gry-online.pl/S043archiwum.asp?ID=5635652&N=1

Tam jest link -- i przednia polewka ;)

10.11.2006
21:24
smile
[9]

Janczes [ You'll never walk alone ]

Wyjmij lale z szafy ;)

10.11.2006
21:24
[10]

mooris [ Konsul ]

Co wiecej zaraz strzele z tobą piwko

10.11.2006
21:24
smile
[11]

Kubol [ Generaďż˝ ]

Stary, bracie, mam to samo :D
Słucham sobie rmfclassic i sączę browara za browarem, bo muszę jutro iść do roboty.

10.11.2006
21:26
[12]

Genzo Wakabayashi [ Juventus Forever ]

Kubol ja tez tylko piwka ale nie ma z kim wypic czegos mocniejszego :( ja na szczescie mam jutro wolne :)
Edit: Janczes - jestem u kumpla wiec nie ma takich rarytasow :(

10.11.2006
21:56
[13]

Karl_o [ APOCALYPSE ]

Orlando---> gdzie moge znalesc reszte tej opowiesci!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

10.11.2006
21:58
smile
[14]

Orlando [ Friends Will Be Friends ]

Na premium

10.11.2006
22:01
[15]

craym [ Senator ]

po co pilnowac dom kumpla?????
nie slyszalem nigdy wczesniej o takich dziwnych praktykach :|

10.11.2006
23:28
[16]

Genzo Wakabayashi [ Juventus Forever ]

Tak przede wszystkim zeby sie wyrwac ze swojego domu i popilnowac wszelkiego sprzetu jaki sie tutaj znajduje :))

10.11.2006
23:32
smile
[17]

leszo [ I Can't Dance ]

raz kumpel mial pilnowac chaty jego kumpla, ale wzial ze soba kolegów ..w tym mnie ;> pare piw, Queen at Wembley na max głososci, fajna sprawa

10.11.2006
23:36
smile
[18]

stanson [ Szeryf ]

Jak ja tęsknię za upijaniem się w samotności...
Cos pięknego :)

10.11.2006
23:40
smile
[19]

Gregor Eisenhorn [ Ordo Xenos ]

---> Genzo

Podaj adres i napisz, ile samochodów trzeba na ten cały sprzęt. Będziesz wolny jak ptak i pójdziesz sobie na miasto pić z ludźmi.

10.11.2006
23:40
[20]

Genzo Wakabayashi [ Juventus Forever ]

Stanson to chodz do mnie - Ty przyjdziesz a ja wyjde i bedziesz pil w samotnosci :))

Edit: Gregor ale mnie rozbroiles teraz heheh :)

11.11.2006
00:17
[21]

Bili [ Generaďż˝ ]

heh..jestem w tej samej sytuacji. dokladnie tej samej. tyle desperacji, nic nie mozna zrobic

11.11.2006
00:21
smile
[22]

Hajle Selasje [ Eljah Ejsales ]

Picie w samotności jest niezwykłe. Na dnie kieliszka człowiek próbuje obserwować siebie przez mikroskop. Dojść do początku wszechrzeczy i rozmawiać z własnym alter ego. Towarzyszący temu smutek to efekt uboczny - tak czy siak warto pić w samotności, byle nie za często (co nie znaczy "z umiarem", dopiero po przekroczeniu umiaru z dna kieliszka zaczynają się wyłaniać ciekawe idee).

© 2000-2024 GRY-OnLine S.A.