GRY-Online.pl --> Archiwum Forum

Recepta na szczescie

22.10.2006
23:27
smile
[1]

Azzie [ bonobo ]

Recepta na szczescie

Jakie macie recepty na szczescie? Co wg Was trzeba zrobic aby byc szczesliwym? Moze cos osiagnac, cos zdobyc? A moze uwazacie ze czlowiek nigdy nie bedzie szczesliwy przez dluzszy czas? Zapraszam do pisania swoich recept :)

A moze nigdy nie byles szczesliwy? Przeczytaj recepty innych, wyprobuj, a moze sprobuj stworzyc wlasna :)


Ja uwazam sie za osobe szczesliwa i stan ten trwa juz od dluzszego czasu, takze mysle ze poznalem recepte na szczescie, dzialajaca u mnie, moze komus tez sie przyda :)

Uwazam, ze:
1. Szczescie zaczyna sie od srodka samego siebie, jesli bedziesz nieszczesliwy w srodku to nic na swiecie nie bedzie w stanie Cie uszczesliwic. Dlatego najpierw nalezy dokladnie przemyslec co nas w zyciu wewnetrznie unieszczesliwia, zrobic sobie autopsychoanalize i sprobowac zmienic te rzeczy.
Ja np kiedys staralem sie byc taki jak niezyjacy juz moj Tata. Staralem sie byc taki jak On, ale oczywiscie nigdy tego nie osiagnalem. Odkad zdalem sobie z tego sprawe i zaczalem byc taki jaki jestem naprawde, przestalem udawac kogos innego, od razu zrobilo mi sie lzej na duszy. Mysle ze wiele ludzi stara sie kreowac w oczach innych na kogos kim nie sa, czasami we wlasnych oczach takze.
Akceptacja siebie i skonczenie z oszukiwaniem samego siebie - pierwszy krok na drodze do szczescia.

2. Brak nieszczescia to jeszcze nie szczescie. Uszczesliwia nas swiat zewnetrzny ale nigdy wtedy kiedy tego od niego oczekujemy. Czym bardziej chcesz aby inni dawali Ci jak najwiecej, aby spelniali Twoje marzenia i budowali Twoje szczescie, tym mniej chca dawac. Samolubstwo i egoizm jest nie do pogodzenia ze szczesciem. Kiedys oczekiwalem bardzo wiele od ludzi, od losu, od zycia... Odkad przestalem miec wymagania, a zajalem sie mysleniem o innych, nie dosc ze samo dawanie siebie innym jest przyjemne, to inni tez o wiele wiecej daja z siebie.
Niespelnione oczekiwania unieszczesliwiaja, a nieoczekiwane przyjemnosci czy korzysci sa jak prezenty od zycia: ciesza nawet drobiazgi. Im mniej wymagasz tym bardziej sie cieszysz z tego co masz - to juz prawie szczescie.

3. I ostatnia rzecz: osoba z ktora mozna dzielic to szczescie, aby sie mnozylo :)

Wg mnie spelnienie tych trzech punktow sprawia ze rano czlowiek wstaje z usmiechem a kladac sie wieczorem dziekuje Bogu za to co ma i nie prosi o nic wiecej, czego Wam z calego serca zycze :)

Zdaje sobie sprawe ze czasami to sa frezesy, ale jesli dzialaja to nie szkodzi ze sa banalne :)

22.10.2006
23:32
[2]

Tomuslaw [ Generaďż˝ ]

Co Wy z tymi wątkami o szczęściu, niezadowoleniu, braku akceptacji it.d.?

Ja uważam, że jestem szczęśliwy, ponieważ nie zamieniłbym się z nikim swoim życiem. A Ty? Odpowiedź sobie na to pytanie, a dowiesz się czy jesteś szczęśliwy czy nie :)

22.10.2006
23:35
smile
[3]

Arczens [ Legend ]

Prozac pomaga :)

22.10.2006
23:36
[4]

Azzie [ bonobo ]

Tomuslaw: Jesien w pelni, na szczescie sloneczna w tym roku, ale i tak to najbardziej depresyjna pora roku. Krotsze dni, coraz chlodniej, mniej slonca, do wakacji/urlopow prawie rok. Nic dziwnego ze ludzie sie bardziej nad takimi tematami skupiaja ;)

Arczens: prozac pomaga ale spadek libido nie jest fajny :)

22.10.2006
23:38
[5]

SebNET [ Nigga 4 Life ]

Moze znalesc kobiete zycia?

23.10.2006
00:47
[6]

Azzie [ bonobo ]

Czyzby wszyscy byli szczesliwi i nikt nie potrzebowal rad? :) Ale to czemu tak malo recept innych :>

A moze wszyscy sie po prostu wstydza ze sa nieszczesliwi?


SebNET: Mam kolege ktory jest nieszczesliwy i wierzy ze znajdujac kobiete zycia to szczescie odnajdzie. Ale w jego przypadku to bzdura, bo on zaczyna uszczesliwianie sie od konca. Nawet jak znajdzie kobiete zycia to wewnetrznie ma bajzel i ciagnie za soba smrod z poprzednich zwiazkow wiec zwiazek z kobieta zycia rowniez sobie zniszczy. Co wiecej unieszczesliwi nie tylko siebie ale takze i ja.

23.10.2006
00:49
smile
[7]

Coy2K [ Veteran ]

Azzie czekasz na drugą gwiazdke ? ;)))))

23.10.2006
00:51
[8]

Azzie [ bonobo ]

Coy2K: Nie, nie uwazam zebym zasluzyl nawet na pierwsza :)
Lubie dyskutowac i pisac o czym mam aktualnie ochote, to ze czasem sie to kwalifikuje pod gwiazdki a czasem pod bany, to juz nie moj problem :)

23.10.2006
00:54
smile
[9]

Mobii [ Seicento 1.1 Killer ]

najlepsza recepta jest: "isc z usmiechem przez zycie" :) mimo wszystkich niepowodzen :) zawsze znajdzie sie cos pozytywnego, co moze dac szczescie :D

23.10.2006
00:59
[10]

Coy2K [ Veteran ]

recepta na szczęście jest prosta: kasa, zdrowie i kobieta życia :)
nic wiecej nie trzeba i choc wielu napisze ze pieniadze nie dają szczescia to po prostu są zakłamani, bo moze i pieniądze nie daja szczescia, ale to co kupimy za pieniądze juz tak... ponadto dają też poczucie bezpieczenstwa i spokojnej starosci :)

23.10.2006
01:07
[11]

Azzie [ bonobo ]

Coy2K: pieniadze szczescia nie daja, to co za pieniadze kupisz takze szczescia nie daje. Gwarantuje Ci to.

Brak pieniedzy unieszczesliwia, ale to tylko od Ciebie zalezy co uwazasz za brak. Sa tacy ktorym zawsze jest za malo pieniedzy i ktorzy zawsze sa nieszczesliwi.

23.10.2006
01:10
smile
[12]

Mazio [ Mr Offtopic ]

nie pamiętam już kto powiedział, że recepta na szczęście to "obudzić się rano i dobrze sie wysrać", ktoś wie jaki to był sławny człowiek?

23.10.2006
01:22
smile
[13]

draczeek [ Kjerofca Bąbofca ]

Mazio -> Aleś nasmarował! Wg tej recepty jestem nieszcześliwym człowiekim :P

Przeczytałem te Twoje 3 punkty Azzie i zabrakło mi tam czegoś, a mianowicie:
"Mieć cel i możliwości jego realizacji." - to strasznie skrótowo, wiem. :/ ale późno jest i nie mam teraz nastroju do refleksji i autopsychoanalizy.

..a wątek fajny! Za takie wątki właśnie lubię forum GOL-a.

23.10.2006
01:23
[14]

Maliniarz [ The Watcher ]

Mazio -> na pewno Jogurt nam zaraz powie :)

23.10.2006
01:25
smile
[15]

Coy2K [ Veteran ]

Azzie ok to teraz masz szanse mnie przekonać że pieniądze, ani to co sie za nie kupi nie dają szczęścia, jak Ci sie uda to osobiscie w wątku z gwiazdkami bedę prosił o drugą dla Ciebie :))

ps. tylko jak zaczniesz zdefiniuj mi prosze szczęście :)

23.10.2006
01:36
[16]

Mobii [ Seicento 1.1 Killer ]

Coy2K --> nie trzeba przekonywac :)
pieniadze nie dadza ci milosci, przyjaciol, zdrowia, szczescia... a cala reszta jest niepotrzebna i jest tylko otoczka, jesli dla ciebie pieniadze daja szczescie to mi przykro :)

pieniadze pomagaja w zyciu, ale szczescia nie daja, czasem nawet wrecz przeciwnie.... ale zrozumiesz jak dorosniesz

nie ma definiocji szczescia :)
kazdy ma swoja :)
jesli twoja definicja opiera sie na pieniadzach to zal mi ciebie :)

23.10.2006
01:39
[17]

Yoghurt [ Legend ]

Mazio-> Nie wiem, ale zabrzmiało tak, jakbym ja sam to powiedział.


Moja recepta na życie w szczęściu? Być prostym. Nawet nie jak konstrukcja cepa- prostym jak kreska rysowana od linijki w zeszycie od matematyki. Ba, nawet jeszcze prostszym, jak sie komuś uda. Bo człowieka prostego cieszą małe rzeczy, nie jest wymagający od życia i ma większość rzeczy w dupie. Zbiór starych radzickich mądrości powiada:
"Mniej wiesz, lepiej śpisz"
"Jak coś nie działa, weź większy młotek"
i moje ulubione stwierdzenie, będące odpowiedzią na większość problemów: "I chuj".

Jako człek niewymagajacy, wyśpie się wszedzie (byleby okryć się czym było, miałem już okazję mieszkac w piwnicy, na starym materacu, za poduszkę służyły mi brudne skarpety zapakowane w siatkę a kołdrą została moja własna kurtka), ubawie się przy wszystkim, słucham tego, co mi się podoba, mam głęboko w oku saurona opinie innych, cieszy mnie posiadówka w toalecie, najeść się mogę jedząc czerstwy chleb i jedyne rzeczy, do któych przywiązuje wagę, to wygodny sedes, szczoteczka do zębów,woda, w której wypadałoby się umyć i jakaś prijatnej wniesznosti kobieta, którą można zwyobracać. Telewizji nie oglądam, gadu gadu nie używam, z telefonu korzystam wtedy, kiedy potrzeba (rzadko), uczę się tego, co mnie interesuje, kasę wydaje na drobne przyjemności i na hobby, pracuje tam, gdzie nie musze się zmuszac do roboty, bo robię to co lubię.... i tyle.
Żadnych górnolotnych celów, żadnych wyższych i wspaniałych intencji, myslenia "co to będzie za 10 lat", niewielka chęć zmieniania świata (palenie feministek i zwalczanie idiotów to jedno z niewielu zajęć w czasie wolnym), równe lanie ciepłym moczem na problemy innych, zero zainteresowania głodnymi dziećmi w afryce czy waleniami wyrzuconymi na brzeg oceanu.

Konfucjusz mówił: "Istotą szczęścia jest prostota". A może i nie konfucjusz, moze sam to przed chwilą wymyśliłem, cholera cie wie. W każdym razie- prostackość zapewnia mi do tej pory wikt i opierunek, prostackość daje mi szczescie... więc mam w dupie wszystkie sophisticated studenciaki, mam w dupie co kto o czym sądzi (a już szczególnie o mnie) i jedyne co mnie w zyciu martwi to kretyni na tym ziemskim łez padole (nie, zebym się nimi przejmował zbytnio, żal mnie ich), wieczne niedobory roznegliżowanych kobiet w złą pogodę i piździca, gdy nadchodzi zima. Amen.

23.10.2006
01:39
smile
[18]

Arczens [ Legend ]

Ja tez bardzo chetnie przekonal bym sie o tym, ze pieniadze szczescia nie daja :)

23.10.2006
01:46
smile
[19]

Coy2K [ Veteran ]

Mobii juz Ci mowie dlaczego troszke wąsko myślisz :)

masz pieniądze, mozesz kupic sobie mieszkanie ( tym samym zapewniony masz dach nad głową ), mozesz kupic sobie auto, mając pieniądze nie musisz sie martwic o rachunki i o to, ze nastepnego dnia nie bedziesz mial na chleb... nie musisz zapieprzac nadgodzin w pracy, zeby wiązac koniec z koncem - ten czas mozesz poswiecic zonie i dzieciom, a jak masz czas dla rodziny i wiesz, ze mozesz im zapewnic wszystko czego zapragną to jestes czlowiekiem szczesliwym... jak tego nie mozesz pojąć to zal mi Ciebie :)

23.10.2006
01:54
[20]

Yoghurt [ Legend ]

Coy ma oczywistą i prostą rację, której wielu pojąc nie moze, posługując się wzniosłym "Pieniadze szczęścia nie dają", "Miłosci za kase nie kupisz" i tego typu banialukami, serwowanymi jako głodne kawałki, które działają co najwyżej na romantyczne laski i tych, co nigdy się praca nie skalali. Kasy nigdy za wiele, a zapewnienie sobie szczescia bez takowej jest niewykonalne, bo wszystko ma swoją cene. Człowiek prosty nie potrzebuje takiej góry forsy jak człowiek wymagajacy więcej od życia, niemniej zjeść coś musi, mieszkać gdzieś musi a i przydałoby się czasem kupić sobie papier toaletowy dla komfortu użytkowania sedesu. Życie, mili państwo, życie, takie pierdoły o "szczesciu bez pieniędzy" to można serwowac jak jest sie na czyimś utrzymaniu i się owych banknotów w portfelu nie czuje, albo gdy chcemy wypaśc jako "wysublimowani i nieprostaccy kolesie" w towarzystwie. A prawda jest taka, że bez paru Kazimierzy Wielkich, Królowych Wiktorii i Franklinów w portfelu byłby chuj wielki i szelki, a nie szczęście.

23.10.2006
02:00
smile
[21]

Coy2K [ Veteran ]

A prawda jest taka, że bez paru Kazimierzy Wielkich, Królowych Wiktorii i Franklinów w portfelu byłby chuj wielki i szelki, a nie szczęście.


Yoghurt marry me ! ;))))

23.10.2006
02:05
[22]

Yoghurt [ Legend ]

Coy-> A co z tego będe miał?

I nie mów, ze szczeście aż do śmierci, najpierw pokaz portfel.

23.10.2006
02:10
[23]

draczeek [ Kjerofca Bąbofca ]

Przez większą część życia znałem tylko pierwszą część przysłowia "pieniądze szczęścia nie dają", ale wtedy byłem jeszcze na tzw. garnuszku u rodziców i faktycznie w to mogłem wierzyć. Zresztą przysłowie to nie mówi, że pieniądze czynią nieszczęśliwym. Ot taki frazes. Ale, ale, ale jeśli uzupełni się ten frazes o zdanie "ale bez nich żyć się nie da" cały zwrot z frazesu i powiedzonka zamienia się w prawdę życiową.
Jeśli postawisz sobie za cel utrzymanie "ciągłości finansowej" swojej i ludzi od Ciebie zależnych (np.rodziny) na pewno nie uczyni Cię to bardziej nieszczęśliwym. Wręcz chyba można, a nawet należy czerpać z tego satysfakcję.

Jak to ktoś kiedyś powiedział: "Człowiek to taka rura z gębą i odbytem". Jak tej rury nie napełnisz co pewien czas, to zapomnij o "szczęściu". :P

edit:
hmmm.. w sumie powiedziałem prawie to samo co Yoghurt, ale niech se toto wisi.

23.10.2006
07:29
smile
[24]

michal_priv [ Centurion ]

jedz ,pij, bzykaj,miej kase,własny kąt, i to chyba wszystko co trzeba do szczescia:P

23.10.2006
09:35
[25]

Azzie [ bonobo ]

Coy2K: W poscie [11] napisalem co sadze o pieniadzach, ale moze to rozwine.

Jeszcze raz: Pieniadze szczescia nie daja, ale ich brak unieszczesliwia.

Oczywiscie, nie bedziesz szczesliwy jesli masz rodzine na utrzymaniu a jestes bez pracy i nie co do garnka wlozyc. Mozna powiedziec ze na tym poziomie pieniadze uszczesliwia, ale to nie bedzie do konca prawda: po prostu pieniadze usuna powod do nieszczescia. Ale jesli w Twojej rodzinie zle sie dzieje, brak w niej milosci, a za to pelno klotni - to nawet wygrana w totolotka nie sprawi ze bedziesz szczesliwy. Co z tego ze np bedziesz jezdzil najnowszym samochodem, jadal w dobrych restauracjach, jezdzil na wycieczki do cieplych krajow, jak w domu bedzie czekala nienawidzaca zona, sfrustrowana zyciem, dzieci sprawiajace same klopoty itp.
Moj kolega o ktorym wspominalem w tym miesiacu z premiami dostanie okolo 7000 zl pensji na reke, z tym ze swoje potrzeby ocenia na 3000 zl maks. Czy go to cieszy? Ma to w dupie, bo jest nieszczesliwy z innego powodu.

Wylaczajac przypadki gdy ludzie nie maja co jesc, ledwo wiaza koniec z koncem, bo realnie takich przypadkow nie jest wcale tak duzo, to pozostali nie potrzebuja wiecej pieniedzy aby byc szczesliwymi.

Mozna byc szczesliwym mieszkajac w wynajetym mieszkaniu, jezdzac 10 letnim samochodem i spedzajac wakacje "pod grusza". Natomiast jesli czujesz ze przez 10 letni samochod jestes nieszczesliwy a najnowszy model Audii by Cie uszczesliwil, to jestes w wielkim bledzie. Po kupieniu go, gdy minie juz radosc z zakupu, okaze sie ze jestes nieszczesliwy bo chcesz teraz miec Ferrari. Uszczesliwianie sie przez konsumpcje jest bardzo zludne, bo wymaga ciaglych nowych zakupow, ciagle drozszych i trudniej dostepnych. Jesli mialbys nieograniczone zasoby pieniedzy to byc moze udaloby Ci sie osiagnac dzieki nim namiastke szczescia, ale niestety kazdy ma ograniczone srodki i zawsze dojdzie do takich rzeczy na ktore go nie stac, lub ktorych kupic nie moze a ktorych pragnie i ktorych brak go unieszczesliwia.

Ja w tej chwili bym nawet za 10 mln dolarow nie zrezygnowal z zycia ktore mam. Co wiecej: jesli byloby ryzyko ze wygrana w totka zniszczy moje dotychczasowe zycie, to ja nie chce wygrywac. I dlatego nie gram w totka :)

Takze uwazam ze za pieniadzem nie nalezy gonic, a cieszyc sie zyciem. A pieniadze przyjda same. Co nie znaczy ze nalezy lezec do gory brzuchem i pic piwo caly dzien :)

23.10.2006
09:58
[26]

mirencjum [ operator kursora ]

Jako wieloletni udziałowiec totolotka zainteresowany jestem szczęściem w tej grze.
Jeżeli trafię 5 i wygram 6 tys. zł. to mam szczęście bo trafiłem? Czy nie mam szczęścia, bo zabrakło mi jednego numeru by wygrać 6 mln.

23.10.2006
10:03
[27]

Boroova [ Lazy Bastard ]

"Pieniadze to nie wszystko, ale wszystko bez pieniedzy to ch..."

A tak serio, to oprocz wspomnianych setki razy pieniedzy, potrzeba jeszcze kilku rzeczy. Cudownej kobeity, szczerych przyjaciol, kochajacej rodziny, pracy dajacej przyjemnosc.

23.10.2006
10:23
smile
[28]

mirencjum [ operator kursora ]

Boroova ---> no i sławy

23.10.2006
10:28
[29]

Boroova [ Lazy Bastard ]

mirencjum --> slawy? To co ma powiedzie taki np. ksiaze Harry, ktory nie moze puscic nawet bąka,zeby nastepnego dnia nie widziec swojej twarzy na okladkach wszystkich tabloidow. Slawa to najwieksza lipa jaka mozna sobie wyobrazic. Taki czlowiek jak ja (czyli majacy obsesje na punkcie prywatnosci) slawe uwaza za jedno z najwiekszych porazek. Pieprzeni PAPPARAZZI!!! AAA!!!!

23.10.2006
10:36
[30]

mirencjum [ operator kursora ]

Boroova ----> tak masz rację, ale zmylił mnie Twój nie dawny wątek.

23.10.2006
10:36
smile
[31]

Widzący [ Senator ]

Przechodź spokojnie przez hałas i pośpiech i pamiętaj, jaki spokój można znaleźć w ciszy.
O ile to możliwe bez wyrzekania się siebie bądź na dobrej stopie ze wszystkimi.
Wypowiadaj swoją prawdę jasno i spokojnie, wysłuchaj innych, nawet tępych i nieświadomych, oni też mają swoja opowieść.
Unikaj głośnych i napastliwych, są udręką ducha.
Porównując się z innymi możesz stać się próżny i zgorzkniały, bowiem zawsze znajdziesz lepszych i gorszych od siebie.
Niech twoje osiągnięcia zarówno jak plany będą dla Ciebie źródłem radości.
Wykonaj swą pracę z sercem, jakakolwiek byłaby skromna, ją jedynie posiadasz w zmiennych kolejach losu.
Bądź ostrożny w interesach, na świecie bowiem pełno oszustwa.
Niech Ci to jednak nie zasłoni prawdziwej cnoty, wielu ludzi dąży do wzniosłych ideałów i wszędzie życie pełne jest heroizmu.
Bądź sobą, zwłaszcza nie udawaj uczucia.
Ani też nie podchodź cynicznie do miłości, albowiem wobec oschłości i rozczarowań ona jest wieczna jak trawa.
Przyjmij spokojnie co Ci lata doradzają z wdziękiem wyrzekając się spraw młodości.
Rozwijaj siłę ducha, aby mogła cię osłonić w nagłym nieszczęściu. Lecz nie dręcz się tworami wyobraźni. Wiele obaw rodzi się ze znużenia i samotności.
Obok zdrowej dyscypliny bądź dla siebie łagodny.
Jesteś dzieckiem wszechświata nie mniej niż drzewa i gwiazdy, masz prawo być tutaj.
I czy to jest dla ciebie jasne czy nie wszechświat bez wątpienia jest na dobrej drodze.
Tak więc żyj w zgodzie z bogiem, czymkolwiek On ci się wydaje, czymkolwiek się trudzisz i jakikolwiek są twoje pragnienia, w zgiełkliwym pomieszaniu życia zachowaj spokój ze swą duszą.
Przy całej swej złudności, znoju i rozwianych marzeniach jest to piękny świat.
Bądź uważny. Dąż do szczęścia.

23.10.2006
10:37
smile
[32]

Septi [ Starszy Generał ]

Recepta na szczęscie jest tylko jedna i tą receptą jest wygląd.Potem jest wykonywanie pracy która cie cieszy i do której z przyjemnoscia idziesz,a na końcu jakies indywidualne zainteresowanie/hobby.

23.10.2006
10:57
[33]

Coy2K [ Veteran ]

Azzie to teraz spojrz na moj post #10 :)
oprocz kasy wymieniłem cos jeszcze :)

ale teraz trzymając sie kwestii pieniedzy... nie rozumiem pierwszego zdania... skoro brak pieniedzy unieszczesliwia to ich posiadanie co robi ? w koncu musi wywolywac to pozytywne uczucie.

Spojrz na to z tej strony... jak masz porządny zarobek to mozesz wspomoc tez rodzicow, rodzenstwo ( jesli takowe posiadasz ) a to jest powod do szczescia

Jasne ze mozna byc szczesliwym mając srednią krajową i żyjąc na srednim poziomie zycia... sam bogaty nie jestem, ale gdybym był to z pewnoscia bym sie nie obraził :)

Niestety pieniądze nie przyjdą same... jak to mowią wóz albo przewoz... albo zostajesz karierowiczem z pensją taką że do portfela Ci sie nie miesci, albo wybierasz kobiete życia, rodzine itp.
Tak to juz jest, ze nie mozna miec wszystkiego, a Ci co mają wszystko urodzili sie pod szczesliwą gwiazdą i mogą miec zarówno kochającą kobietę, dom, dwójke dzieci i forsy jak lodu i cieszyc sie zyciem.

Tak swoją drogą niedawno ( pare miesiecy temu ) pewien gość wygrał w totka ( nie w Polsce - w Belgii ) 180mln. Euro, zastanawiam sie jak bardzo jego zycie sie zmienilo i jak bardzo zmienil sie ow czlowiek

23.10.2006
10:58
smile
[34]

Cainoor [ Mów mi wuju ]

Yoghurt ---> Wydajesz się mądrym gościem, więc Cię uświadomie: "Pieniądze wcale szczęscia dać nie muszą". Ot, tyle. Jako, że wydajesz się tym kim zapewne jesteś, to chyba sam sobie udowodnisz powyższe twierdzenie, prawda? :)
Można być szczęśliwym z marnym groszem, a można być nieszczęsliwym z furą kasy. Szczęście (jakby go nie rozumiec) to coś więcej niż posiadanie rzeczy materialnych. Przynajmniej dla mnie, bo wydaje mi się, że jestesmy troche bardziej rozwinięci w tej kwestii niż dinozaury. Przyjemności czysto fizyczne (jak seks za pieniądze, możliwosć odlania się na trwanik bo stac nas na mandaty itp) mogą być podstawą szczescia dla prostego jak instrukcja do młotka osobnika, ale dla kogoś bardziej zwiniętego niźli 100m drutu kolczastego w kieszeni, mogą być niewystarczające...

Coy2K ---> Tobie się tak wydaje, że pieniądze Cię uszczęsliwią. Jednak tylko i wyłącznie łatwie pieniądze, bez zadnej pracy, bez wyrzeczen, bez tej całej otoczki związanej z ich zdobywaniem. Takie wygranie 180 mln euro na loterii. Przyznam sie szczerze, że mnie też. [edit]Taka wygrana pewnie by sprawiła, że ucieszyłbym się jak nie-wiem-co. Ciekawe, czy już do końca swych dni bym był taki happy?[/edit] Tylko gdzie tu realizm? Ilu takich szczęśliwców jest w Polsce? W Europie? Na świecie? Jeden na miliard rocznie?

23.10.2006
11:16
[35]

Azzie [ bonobo ]

Coy2K:
"nie rozumiem pierwszego zdania... skoro brak pieniedzy unieszczesliwia to ich posiadanie co robi ? w koncu musi wywolywac to pozytywne uczucie. "

Nie, nie musi. Brak wody na pewno unieszczesliwia, czasami unieszczesliwia smiertelnie ;) Jednak czy mozna powiedziec ze woda uszczesliwia? Tak jak Tobie ktory ma wode w kranie jest ona obojetna, bo po prostu jest, tak samo od pewnego poziomu pieniadze nic juz nie zmieniaja. Po prostu sa.

Inaczej sprawa wyglada jesli pieniadze sa potrzebne po to aby dorownac innym, tym ktorym np zazdroscisz. Widzisz ludzi jezdzacych najnowszymi Audiolami, BMWicami czy Mercami i Cie skreca bo tez taki chcesz miec. Czujesz sie wtedy nieszczesliwy i wydaje Ci sie ze jakbys mial taka kase to bylbys szczesliwy. Ale to tylko wrazenie. Bo zawsze bedzie ktos bogatszy, z lepszym samochodem, domem, zona, firma, pozycja, wladza itp itd.
I tutaj wieksza ilosc pieniedzy na nic sie nie zda. Bo to wlasnie o czym pisalem w pierwszych dwoch punktach: nalezy zaczac od swojej psychiki i wyplenic z siebie ta zazdrosc. Bo to nie brak pieniedzy w tym przypadku unieszczesliwia, ale wlasnie ta zazdrosc.

Co wiecej, znam ludzi bardzo bogatych ktorych pieniadze unieszczesliwiaja. Nie wiem czy zdaja sobie z tego sprawe, bo czasami trudno spojrzec na siebie obiektywnie, ale tak jest. Sa nieszczesliwi bo boja sie utraty pieniedzy, utraty poziomu zycia, boja sie ze z powodu ich bogactwa ktos moze chciec zrobic krzywde im lub ich rodzinie.
Bedac biednym masz pewnosc ze przyjaciele sa z Toba z powodu tego jakim jestes. Bedac bogatym NIGDY nie mozesz byc pewien czy nie sa z Toba tylko dlatego ze masz kase, a gdy jej zabraknie nie odejda w cholere.

Duze pieniadze to duze klopoty. Mozesz mi nie wierzyc, ale jesli chcesz byc szczesliwy w zyciu to jak najszybciej zmien kolejnosc swoich priorytetow: "kasa, zdrowie i kobieta życia " - stawianie kasy na pierwszym miejscu to bardzo duzy blad.

23.10.2006
11:19
[36]

NicK [ Smokus Multikillus ]

Yoghurt ---> Karmisz się swoją inszością, oryginalnością i nastawieniem 'anty' do ludzi, którym w życiu zależy na czymś więcej, niż tylko na wysraniu się rano. Jeśli rzeczywiście byś był taki 'prosty' to nie zwracałbyś uwagi na to, co Cię otacza. Ty jednak wyraźnie negatywnie jesteś nastawiony do skomplikowanego wg Ciebie otoczenia. Upajasz się tym uczuciem i jest ono motorem do umacniania się w Twojej postawie i afiszowaniu się z nią. Jeśli rzeczywiście byłbyś taki prosty jak chcesz się malować, nie pisałbyś negatywnie o tym co inne, a miałbyś do tego ambiwalentny stosunek. Jesteś niczym więcej, niż wyznawcą innej ideologii, piewcą postawy "ja mam wszystko w d...'. Skoro masz, to daj sobie spokój z pisaniem o tym na forum i zachowaj się tak, jak chciałbyś się zachowań i olej to. Inaczej bowiem przeczysz sam sobie.

Wyznawcy kultu kasy ---> Rozpatrujecie szczęście jakie dają pieniądze w oderwaniu od jednostki. Pieniądze są tylko środkiem. To od ich posiadacza zależy kim jest i pieniądze nie kupią mu bardziej wrażliwego sumienia, czy lepszej moralności, uczciwości, etc. Znacznie więcej jest przypadków psucia ludzi przez pieniądze, niż uszczęśliwienia. Pomijam oczywiście sytuacje, gdy ilość pieniędzy uniemożliwia realizowanie podstawowych potrzeb. Przy pewnym poziomie dochodów, ich wzrastanie nie ma najmniejszego wpływu na zwiększenie poczucia zadowolenia. Zamiast piwa za 2 PLN będziemy kupować to za 5 PLN, itd. Ponad to, zwiększenie dochodów zazwyczaj wiąże się z wydłużonym czasem pracy, większą odpowiedzialnością a w związku z tym z większym stresem. A to przekłada się na mniej czasu dla rodziny, bardziej nerwowe życie. Nasze konflikty zawodowe często przenosimy do domu. Pieniądze nie biorą się z nikąd, a wygrane w totka, czy wielkie spadki z pewnością ominą przynajmniej 99% z Was.

23.10.2006
11:21
[37]

Coy2K [ Veteran ]

Cainoor jasne... jesli mialbym zasuwać po 15 godzin dziennie za ogromną kasę to co to byłby za deal ? gdzie czas dla siebie, dla znajomych, dla kobiety... nawet nie mialbym czasu wydawac tej kasy... to tak jak goscie co pracują na platformie wiertniczej :)

ja nie mowilem o harówce dla kasy...bo to tez zadne szczescie :) mowilem o jakiejś wygranej czy "normalnej" 8-godzinnej pracy za sporą sałatę, ale nie o kwocie 180mln. Euro ( to taka przytoczona sytuacja była ), bo wtedy gdybym nawet sobie tą kasą podcierał tyłek podczas wypróżniania sie to i tak by mi zycia nie starczyło zeby to wszystko wydac :)

23.10.2006
11:25
smile
[38]

Cainoor [ Mów mi wuju ]

Coy2K ---> Tak, czy owak na nic Ci góra pieniędzy, jeśli Twoja kobieta urodzi Ci syna, Ty go pokochasz najbardziej na świecie, a potem wyjedzie z jakimś gachem do USA pozbawiając Cię kontaktu z maluchem. Wtedy ta góra pieniędzy przyda się jedynie na alimenty... Takich przykładów na brak szczęścia mimo posiadanej gotówki jest masa. Tak samo, jak jest jeszcze większa masa (na kutasa - sorry, musiałem, zboczenie z podstawówki hehe:P) przykładów na szczęsliwe życie z pełnym portfelem. Czego to dowodzi? Ano tego, że pieniądze są jedynie jednym z wielu czynników warunkujących poziom szczesia, wcale nie najwazniejszym, a na pewno ich waga we wzorze na 'happiness' dla każdego z nas jest różna.

23.10.2006
11:29
[39]

Azzie [ bonobo ]


Caionor: No wlasnie, trzeba rozroznic "ucieszenie sie" od "bycia szczesliwym". Ucieszenie sie to stan chwilowy, szczescie to stan dlugotrwaly. Jestem pewien ze o ile kazdego wygrana cieszy, to nie sadze aby byla choc jedna osoba ktora tylko i wylacznie dzieki wygranej osiagnie szczescie. Co wiecej wydaje mi sie ze wiekszosc osob przez wygrana stala sie jeszcze bardziej nieszczesliwa.
Tutaj wracam jeszcze raz do mojego pogladu ze na szczescie trzeba byc przygotowanym wewnetrznie. Znamienne ze mimo kilku recept na szczescie, wszyscy mowia tylko i wylacznie o rzeczach zewnetrznych. Kasa, kobieta, bzykanie, praca itp itd. Nikt nie pociagnal zaczetego przeze mnie watku jakim trzeba byc wewnetrznie aby moc byc szczesliwym.
Moze dlatego tak malo osob jest szczesliwych? Bo wszyscy patrza w zla strone, patrza na innych, na rzeczy materialne, zamiast spojrzec w glab siebie i zamiast klepac frazesy wtloczone im do glowy przez kulture masowa, zastanowic sie CO MNIE TAK NAPRAWDE USZCZESLIWIA?

NicK: O wlasnie, nareszcie ktos kto mowi o tym kim musimy byc a nie co miec ;)
OT: Dawno Cie nie widzialem na forum, co porabiasz? :)

23.10.2006
11:31
smile
[40]

Coy2K [ Veteran ]

Cainoor ale to mozna podczepic pod wszystko... masz kochającą żonę, ale po jakims czasie okazuje sie ze romansuje na boku i tez ch** wszystko strzelił :)
zycie jest nieprzewidywalne i szczescie latwo mozna stracic

Azzie ostatnie pytanie do Ciebie, bo dyskusja przeradza sie w cos co powoli kreuje mnie na nieczułego sukinsyna ktory po trupach dazy do celu w pogoni za kasą, a całą reszte ma w ...tyłku ;)
chyba mi nie powiesz ze dodatkowe 2tys. do wypłaty co miesiac by Cie unieszczesliwiło ?

Edit:

Azzie, bo szczęście czerpiemy z otoczenia... nie z samego siebie... jasne, mozemy byc zadowoleni z siebie, z wyglądu, z naszego charakteru i dobrego wychowania... ale to przyjaciele, kobieta, rodzina sprawiają że jestesmy szczesliwi... czy człowiek ktory nie ma rodziny czy kogos bliskiego moze o sobie powiedziec ze jest szczesliwy ? nawet jesli osiągnął wewnetrzny spokoj ?

23.10.2006
11:34
[41]

Cainoor [ Mów mi wuju ]

Coy2K napisaleś:
"zycie jest nieprzewidywalne i szczescie latwo mozna stracic"

- Jasne, że tak jest. Tylko nie bardzo wiem co to ma do naszej dyskusji :)

ps. "chyba mi nie powiesz ze dodatkowe 2tys. do wypłaty co miesiac by Cie unieszczesliwiło ?"
- Nie jestem Azzie, ale też odpowiem: przydałoby się, nie mówie, ze nie :D

23.10.2006
11:40
[42]

Kargulena [ ryba piła ]

"...zwiększenie dochodów zazwyczaj wiąże się z wydłużonym czasem pracy, większą odpowiedzialnością a w związku z tym z większym stresem. A to przekłada się na mniej czasu dla rodziny, bardziej nerwowe życie. .."

Święte slowa, ja to wlaśnie prerabiam od jakiegoś roku, są dni , gdy nie daję rady, zastanawiam się kim jestem, co ja wyrabiam i jak to zmienić. Niestety nie moglam tego ot tak zwyczajnie zostawić, bo prowadzę wlasną dzialalność, od jakiegoś czasu zaczęlo kręcić się na tyle dobrze, że stać mnie na pacowników, zarobie mniej ale trochę wiecej "pozyję" i zaczyna mi wracać usmiech na usta :)
Recepty na szczęście niestety nie znam ale wiem, że kasa nią nie jest, choć zupelnie bez kasy chyba nie można być szczęśliwym, bo problemy egzystencjonalne dobiją czlowieka .

23.10.2006
11:40
[43]

Azzie [ bonobo ]

Coy2K:
"chyba mi nie powiesz ze dodatkowe 2tys. do wypłaty co miesiac by Cie unieszczesliwiło ?"

To zalezy, jesli by to bylo na zasadzie, nic sie nie zmienia, po prostu dostaje podwyzke (pomijajac ze ja nie mam stalej pensji :) ), to by mnie nie unieszczesliwilo i bym sie ucieszyl z dodatkowych pieniedzy. Nie uszczesliwiloby mnie to, bo juz sie uwazam za szczesliwego :) ale na pewno bym sie ucieszyl.

Natomiast jesli te dodatkowe 2 tysiace wiazalyby sie z jakimis wyrzeczeniami [wiadomo ze pewne wyrzeczenia sa istotne, a inne blache i do akceptacji - tutaj juz mamy bardzo indywidualna sytuacje] i uznalbym ze moze to zburzyc moje szczescie, co za tym idzie unieszczesliwic, to bym tych dodatkowych 2 tysiecy nie chcial.

"masz kochającą żonę, ale po jakims czasie okazuje sie ze romansuje na boku i tez ch** wszystko strzelił "
Tak nie jest :) Jesli zona jest szczesliwa u Twego boku, dajesz jej wszystko co potrzebuje, to nigdy nie bedzie chodzila do kochanka. Tylko aby stworzyc szczesliwy zwiazek, oboje partnerow musi byc szczesliwe. I wtedy zadne z nich nie bedzie szukalo nikogo na boku, chocby dlatego ze bedzie sie balo utraty szczescia. Zdrady biora sie z tego z nieszczesliwosci i poszukiwania tego szczescia lub jego uzupelaniani w innych zwiazkach...

23.10.2006
11:40
smile
[44]

Coy2K [ Veteran ]

Cainoor ano ma to, ze piszesz ze majac kase nagle zona Cie opuszcza i wyjezdza z synem i wtedy kasa na nic Ci potrzebna... mozna to pociągnąć dalej i powiedziec ze zakladasz sprawe sądową, za kase wynajmujesz najlepszego prawnika i syn zostaje z Tobą, ale to takie bujanie w obłokach, chcialem napisac, ze czepiasz sie tej kasy :)

bo jesli wszyscy piszą że najwazniejsza jest rodzina do szczescia, kochająca żona i przyjaciele to tez moge napisac, zakladając czarny scenariusz, ze żona zdradza Cie z przyjacielem, a rodzina odwraca sie od Ciebie i wtedy Twoje priorytety poszły sie...

Azzie mowimy o zyciu czy o bajce jakie od jakiegos czasu snuje Alake ? ;)
jesli o zyciu to nie ma czegos takiego jak pełnia szczęścia... mozesz miec kase, żone, dzieci, przyjaciół, ale to wcale nie oznacza ze bedziesz w pełni szczęśliwy, nie ma pełni szczęścia, bo pełnia szczęścia to utopia, a zycie to nie utopia :)

dobra panowie ( i panie ) zostawiam Was samych, bo niestety praca wzywa, a sie za bardzo rozpraszam :)
pozdrawiam
peace love extasy ;))

23.10.2006
11:41
[45]

DKAY [ Generaďż˝ ]

Heh ja wyczytałem kiedyś ciekawe stwierdzenie, że bycie szczęśliwym to kwestia decyzji ;o Decyzji, że chcę być szczęśliwy! Opieranie szczęścia na stawianiu kolejnych warunków to szczęście warunkujących jest błędnym kołem. "Będę szczęśliwy jak..... " powoduje że praktycznie zawsze jesteśmy nieszczęśliwi, bo zawsze jest coś do zrobienia poprawienia - w końcu to w jakiś sposób cel życia, a czekanie na bycie szcześliwym to strata czasu:)))

Co do wygranych to jest to nawet potwierdzone jakimiś badaniami, że osoby będące wg siebie nieszczęśliwymi po wygraniu dużej kasy wpadają w euforię - myślą ze są szczęśliwe - po czym wszystko wraca bardzo szybko do punktu wyjścia.

To tyle teorii, jednak z własnego doświadczenia wiem, że nie tak łatwo wprowadzić to w życie:)

23.10.2006
11:47
[46]

Yoghurt [ Legend ]

Kejnor-> Wydajesz się mądrym gościem, więc Cię uświadomie: "Pieniądze wcale szczęscia dać nie muszą". Ot, tyle. Jako, że wydajesz się tym kim zapewne jesteś, to chyba sam sobie udowodnisz powyższe twierdzenie, prawda? :)

A czy ja nie rzekłem (cytowanie samego siebie zakrawa na samouwielbienie ;)): "Człowiek prosty nie potrzebuje takiej góry forsy jak człowiek wymagajacy więcej od życia, niemniej zjeść coś musi, mieszkać gdzieś musi a i przydałoby się czasem kupić sobie papier toaletowy dla komfortu użytkowania sedesu."
Ja nie rozpatruję słowa "pieniądze", jak większość, w kategorii "Góra kasy", co jest błędnym myśleniem. Jak tylko cżłowiek powie "pieniadze", każdy sobie mysli o milionach. Syntax error- ja myślę o pieniądzach, które wystarczają do zadowolenia siebie, a w przypadku posiadania rodziny- także ją. I nie musi być to milion, dwa czy dziesięć. Jesli mogę sobie zjeść, wypić- jestem wielce zadowolony, wcale nie muszę mieć do tego pęczakowego mercedesa i willi z basenem.

A wracając do twego cytatu- nie, pieniądze szczęścia dać nie muszą. Bo pieniędzy nie daje się do reki tym, którzy nie wiedzą, co z nimi zrobić, tylko ludziom, którzy mają jakiś pomysł na ich użycie. To mniej więcej jak z samochodem albo piłą- nie umiesz sie nimi posługiwac, to daj komuś, kto umie, by zrobił z nich użytek. Jesli kogoś się pieniądze nie trzymają, bo przepierdala ja ne różnorakie bzdety, które dają mu krótkotrwałą iluzję szczęścia, to mu się te pieniądze zabiera i samemu nimi dysponuje (czyli: nigdy nie dajesz do ręki pieniędzy kobiecie, no chyba że 2 dychy na chleb, masło i ser w spożywczaku).

Nick-> Otóż nie, mój drogi, nie karmię się innością. Ja po prostu mam w dupie to, co innych wielce oburza i porusza. Owszem, posiadam pewną wrażliwość na krzywdę, ale gdybym martwił się wszystkim tym, czym martwi się większość, to bym zmarł na wieńcówkę w wieku lat 45, wczesniej tracąc pełnię władz umysłowych. Wychodzę z załozenia, ze jeśli na własnym podwórku mam posprzątane, to jest dobrze, nie zaś, jak inni- burdel w zagrodzie, a oni się martwią, że w sąsiedniej wiosce komuś rower ukradli.
Gdzież powiedziałem, ze mam wszystko w dupie? Nigdzie. Dopuszczasz się nadinterpretacji, podobnie jak w kwestii słowa "pieniądze". Ja mam na mysli kilka banknotów, ty masz na myśli sejf Sknerusa MacKwacza. Wiele rzeczy mam w dupie i wiele rzeczy ignoruję, ale to nie znaczy, ze jebie mi równo wszystko po kolei. Po prostu sdzkoda mi zdrowia na przejmowanie się masą bzdetów, które nie mają znaczenia dla mojego dobrego samopoczucia.
"Negatywnie o tym, co inne"? Jako, ze mam po prostu większą tolerancję na zjebów i na to, co się wokół mnie dzieje, mało rzeczy mnie obrusza. Ale pieprzenie ewidentnych głupot (pozdrowienia dla Settogo aka Weroniki), opowieści dziwnej treści autorstwa księżniczki na ziarnku grochu (cześć Wielce Oswieconej A!), ekolodzy, przez których Warszawa nadal nie ma obwodnicy (ergo: stoję w korku) i feministki, które zazdroszczą kobietom w zwiazkach, bo same muszą golić wąsy, irytują mnie, gdy znajdują się w pobliżu. Ot, takie moje donkichotowskie zboczenie i walka z wiatrakami, uprawiane nieodpłatnie, hobbystycznie i dla zapewnienia sobie chwili prostej rozrywki i odrobiny prostego szczęścia za niewielkie pieniądze (koszta wliczone w opłaty za internet).
Wierz mi, nie zapłakałem się, jak przez pół roku sieci nie miałem, nie zapłakałem się, gdy nie było mnie na GOLu przez półtora roku i nie płakałbym, gdyby podobne sytuacje się zdażyły. Bo forum traktuję jako drobną przyjemnostkę, bez której mogę się obyć. Ale jako ze proste, takie małe radości dają mi kupę radochy, to czemu miałbym ich sobie odmawiać, jesli mam do nich dostęp?

23.10.2006
11:49
[47]

NicK [ Smokus Multikillus ]

Azzie ---> Od wszystkiego trzeba odpocząć ;) Poza tym powiększyłem rodzinę, obijam się w robocie, etc.

Coy2K ---> Idź do szefa i poproś o 2 tys. podwyżki. Najlepiej idź bez butów, a jak się zapyta dlaczego ich nie nosisz, to powiedz, że Cie na nie nie stać. Niestety zwiększenie dochodów nie wiąże się z darem z nieba, a z własnym wysiłkiem. Jak będziesz czekał na łut szczęścia, to prawdopodobnie śmierć Cię przy tym zastanie.

Niestety mało osób docenia wartości, jakimi wyłożone jest nasze wnętrze. Zawsze należy zacząć od samego siebie, aby potem przełożyć to na otoczenie i kształtować je wg własnego wzorca i planu. Czy to źle, że staram się być uczciwy i wrażliwy? Czy to źle, że inwestuję w swoją wiedzę i planuje swoje życie? Dla mnie nie. Mam spokojne sumienie, więcej możliwości w przypadku niepowodzenia.

23.10.2006
11:53
[48]

Azzie [ bonobo ]

Coy2K:
"Azzie, bo szczęście czerpiemy z otoczenia... nie z samego siebie... jasne, mozemy byc zadowoleni z siebie, z wyglądu, z naszego charakteru i dobrego wychowania... ale to przyjaciele, kobieta, rodzina sprawiają że jestesmy szczesliwi... czy człowiek ktory nie ma rodziny czy kogos bliskiego moze o sobie powiedziec ze jest szczesliwy ? nawet jesli osiągnął wewnetrzny spokoj ? "

O juz, widze jakis postep, nie wymieniles kasy w tej wyliczance :)
Masz racje ze ciezko byc szczesliwym jak sie jest samotnym. Ale z drugiej strony problemy wewnetrzne sprawiaja ze sie bliskich traci. Bycie zlosliwym, samolubnym, egoistycznym, nieczulym, nieuczciwym itp itd to wszystko bardzo czesto wynika z wewnetrznego poczucia nieszczescia i sprawia ze ludzie sie odsuwaja od takiego czlowieka. Nie utrzymasz przy sobie kochajacej zony, jesli sam siebie wewnetrznie unieszczesliwiasz, a na niej to sie odbija. A odbija sie zawsze! Czlowiek nieszczesliwy w srodku nie jest w stanie dawac z siebie pozytywnych uczuc i czynow.
Dlatego wlasnie napisalem ze porzadek wewnetrzny to tylko pierwszy krok, a nie calosc recepty. Druga rzecz to dawanie siebie innym. Jestem pewien ze osoby ktora roztacza wokol siebie milosc, dobro, jest oparciem dla innych, ze nikt takiej osoby nie zostawi, ze jego zona nie zdradzi go z przyjacielem.

23.10.2006
11:57
[49]

swierszczu22 [ Pretorianin ]

moja recepta na szczęscie to: 10 godzin ciorania w gran turismo(2,3,4)/Morrowind...

23.10.2006
11:57
smile
[50]

Coy2K [ Veteran ]

NicK nie pojde do szefa bo musialbym pojsc do samego siebie :)

Azzie ja nigdy nie napisalem, ze pieniądze sie tylko liczą :) poza tym nie bede juz ciągnął tematu kasy bo dyskusja przeradza sie w cos co powoli kreuje mnie na nieczułego sukinsyna ktory po trupach dazy do celu w pogoni za kasą, a całą reszte ma w ...tyłku ;)

23.10.2006
12:00
[51]

Circles [ Konsul ]

swierszczu22 --->>> bez przesady ...

23.10.2006
12:03
[52]

Yoghurt [ Legend ]

Dlatego wlasnie napisalem ze porzadek wewnetrzny to tylko pierwszy krok, a nie calosc recepty. Druga rzecz to dawanie siebie innym. Jestem pewien ze osoby ktora roztacza wokol siebie milosc, dobro, jest oparciem dla innych, ze nikt takiej osoby nie zostawi, ze jego zona nie zdradzi go z przyjacielem.

Życie to nie je bajka, Azzie. Walka o miłość i sprawiedliwość to rzecz szczytna, szlachetna, i godna pochwały, ale ze skutecznością twojej metody bywa różnie. Bo najprostszy scenariusz, będący antytezą do twoich słów, to to, ze ty roztaczasz miłość na swoją kobietę, ale ona tej miłości po pewnym czasie nie czuje, wielkie zakochanie, wspaniały związek, okazały się li tylko długotrwałym zauroczeniem. I wtedy chuj wielki.
Smutne, ale ludzie zawsze rozpatrują kwestie związków jako "Mnie nigdy nie przytrafi się to czy tamto, zbytnio ją\jego kocham, nigdy nic nie zazgrzyta". Sorry Winetu, no hard feelings, ale pozytywne uczucia i miłość do drugiej osoby wcale nie oznaczają wieczystej umowy o nienaruszalności filarów związku.

23.10.2006
12:15
[53]

Cainoor [ Mów mi wuju ]

Yoghurt napisałeś w pierwszym poście, do którego się odnosze:
"Coy ma oczywistą i prostą rację, której wielu pojąc nie moze, posługując się wzniosłym "Pieniadze szczęścia nie dają", "Miłosci za kase nie kupisz" i tego typu banialukami, serwowanymi jako głodne kawałki, które działają co najwyżej na romantyczne laski i tych, co nigdy się praca nie skalali. Kasy nigdy za wiele, a zapewnienie sobie szczescia bez takowej jest niewykonalne, bo wszystko ma swoją cene."

- Po pierwsze primo sugerowałem się pierwszą częscią Twej wypowiedzi. Skoro Coy2K ma oczywistą racje, a ja się z niem nie zgadzam => nie zgadzam się też z Toba. Być może nastąpiła z mojej strony pewna nadinterpretacja i uogólnienie. Przeżyjesz :)
- Zapewnienie sobie szczęscia bez pieniędzy jest wykonalne. Dla naszych polskich realiów należałoby obarczyć powyższą teze warunkiem: Zapewnienie sobie szczęście bez żadnych pieniędzy jest wykonalne, ale cholernie trudne. Na pewno znajdziesz przykład na prawdziwość tej tezy.

"Życie, mili państwo, życie, takie pierdoły o "szczesciu bez pieniędzy" to można serwowac jak jest sie na czyimś utrzymaniu i się owych banknotów w portfelu nie czuje, albo gdy chcemy wypaśc jako "wysublimowani i nieprostaccy kolesie" w towarzystwie."

- Życie samo w sobie wcale nie gwarantuje szczęścia. Ergo (spodobało mi się:P): gwarantujące życie pieniądze też nie muszą szczęścia gwarantować.

Widzę tutaj podział pewne etapy:
1. Nie mamy grosza - myslimy, że nigdy nie będziemy szczęsliwi bez zadnych pieniedzy. Kasa, kasa, kasa. Wyjątki mogą być szczęsliwe: np. pustelnik w Tybecie (jednak nie na granicy Chińskiej).
2. Starcza nam na podstawowe potrzeby - Nadal chcemy mieć torchę więcej.. Możemy jednak już być szczęśliwi. Czy będziemy? Zależy od wielu czynników (rodzina, znajomi, praca). Niektórzy idą dalej.
3. Mamy to troche więcej - Przypadek: Szczęścia nie przybyło, a kasy tak. Co robimy nie tak? Mamy za mało pieniędzy! Zróbmy sobie więcej. Dzieci, samochodów, kobiet, latawców. Nadal nie działa? Nadal cierpimy na brak kasy? Ci, którzy są już szczęśliwi patrzą na nas z politowaniem. Denerwujace to :/
Suma sumarum jednak chyba na tym etapie jest najwięcej szczęsliwych.
4. Mamy bardzo dużo kasy - Jesteśmy szczęśliwi? Może być różnie. Jednak tutaj "krzywa szczęścia" zaczyna się już załamywać. Chyba z przesytu tego "pieniężnego raju".

23.10.2006
12:15
[54]

NicK [ Smokus Multikillus ]

Coy2K ---> To pewnie zdajesz sobie sprawę z tego, ile potrzeba wysiłku włożyc w to, aby pracownikom zwiększyć pensje o 2 tys.

Yoghurt ---> Jeśli nadinterpretuję, to tylko nieznacznie. Cytuję z Twojego posta:

Bo człowieka prostego cieszą małe rzeczy, nie jest wymagający od życia i ma większość rzeczy w dupie.

i moje ulubione stwierdzenie, będące odpowiedzią na większość problemów: "I chuj"

[...]mam głęboko w oku saurona opinie innych[...]

i jedyne rzeczy, do któych przywiązuje wagę, to wygodny sedes, szczoteczka do zębów,woda, w której wypadałoby się umyć i jakaś prijatnej wniesznosti kobieta, którą można zwyobracać

Żadnych górnolotnych celów, żadnych wyższych i wspaniałych intencji, myslenia "co to będzie za 10 lat", niewielka chęć zmieniania świata (palenie feministek i zwalczanie idiotów to jedno z niewielu zajęć w czasie wolnym), równe lanie ciepłym moczem na problemy innych, zero zainteresowania głodnymi dziećmi w afryce czy waleniami wyrzuconymi na brzeg oceanu.

więc mam w dupie wszystkie sophisticated studenciaki, mam w dupie co kto o czym sądzi (a już szczególnie o mnie) i jedyne co mnie w zyciu martwi to kretyni na tym ziemskim łez padole

Czy to duża nadinterpretacja z mojej strony? Strasznie dużo tam "mam w dupie" "żadnych" "wszystko" a to raczej postawa radykalna, a nie umiarkowana. Mylę się? Skoro więc masz wszystko, czy też może większość w dupie. To załóż również, że podobne podejście do Twojego zdania mogą mieć inni. Po co więc się trudzić? Nie lepiej to uprościć i olać? Nie, lepiej obnosić się ze swoją innością - to też w końcu sposób na pokazanie się, zaistnienie, czy nawet samorealizację. To co tak Cię śmieszy, czyli radykalne postawy innych - feministki, ekolodzy - jest udziałem i Twojej ideologii. W moich oczach używasz tych samych narzędzi, do osiągnięcia innego celu i taka jest tylko różnica. Łatwo też przychodzi Ci ocenianie innych jako 'zjebów'. Może w oczach innych też tak wypadasz? Ale Ciebie to nie obchodzi, ich być może również.

23.10.2006
12:46
[55]

Yoghurt [ Legend ]

Kejnor->
pierwsze primo: ależ nikt ci nie broni sie nie zgadzać, czyż nie?
Drugie primo: bez pieniędzy (zaznaczam po raz ostatni jakichś pieniędzy, nie góry kasiory) zapewnianie sobie szczescia jest cholernie trudne, a co za tym idzie- szczęście nam ogranicza. Posiadając pieniadze (ciężko czy nie cięzko zarobione) start w wyścigu do szcześcia mamy łatwiejszy, wysiłek do jego osiągniecia mniejszy. Owszem, osiągniecie radochy większym nakładem pracy daje większą satysfakcję, nie mam co do tego wątpliwości. Ale osiągnięcie szczęścia bez ŻADNYCH pieniędzy jest jeśli nie niewykonalne, to cholernie trudne. Bo owszem, można zaszyć się w lesie, polować na wiwiórki i odziewac się w listowie, nie angazując się w żadną sferę kapitalistycznego świata i żyjąc sobie radośnie w mrocznych ostępach puszczy- jeśli komuś sprawia to radość i więcej nie wymaga, i choć sprzeczne jest to z moim rozumieniem prostego zadowolenia, rozumiem, bo nikomu nie narzucam własnej wizji szczescia (co najwyżej naprostować mogę tych, którzy ewidentnie zbliżają się ku apokalipsie, mając ułudę radości :))

Życie samo w sobie wcale nie gwarantuje szczęścia. Ergo (spodobało mi się:P): gwarantujące życie pieniądze też nie muszą szczęścia gwarantować.

Niektórzy są szczesliwi tylko dlatego, że żyją :P
A tak bardziej serio- pieniadze są jednym z filarów, na których szczeście oprzec można. Nie są jego gwarantem, bo jeśli nie potrafi się wykorzystać podstaw (kasy, rodziny) na osiągnięcie radości, to oczywistym jest, ze posiadanie czegokolwiek i tak nas nie uszczęśliwi. Ale przy umiejętności zarządzania walutą tak, że można żyć godziwie (przez co rozumiem "tak, jak komu odpowiada"), jest od razu prościej, niż w wypadku, gdy pieniędzmi posługiwać się potrafimy, ale ich nie mamy.

I nizej, wypunktowane etapy: punkt drugi w wielu przypadkach sie nie sprawdza, bo jeden z czynników (kasa, rodzina, znajomi) nawala. I nie wiem, czemu utarło się odgórnie, że to zwykle pieniądze, nie zaś ci, którzy nas otaczają, prowadzą do załamania idealnego modelu? Bo bardzo czesto jest odwrotnie- to przez rodzinę, znajomych i temu podobne czynniki tracimy pieniądze.

Dalsze etapy to już indywidualna sprawa, niektórzy potrzebują więcej do szczęścia.


Nick-> Dużo "w dupie" oraz "i chuj" sprawia, ze jestem szcześliwy. Nie radykalny w swych pogladach, bo rdykalizm wiąże się takze ze swiętym oburzeniem, gdy ktoś się z naszymi poglądami nie zgadza i raban podnoszony w takowych sytuacjach. A mnie to równo wisi. Zakładam, ze ktoś moze sie ze mną nie zgadzać i moze mieć w dupie moje zdanie, bo ma do tego święte prawo. Nie krzyczę, nie palę ambasad, nie kamienuje duńskich rysowników, nie przykuwam sie do sosny i nie palę publicznie staników. Zjawiska, które mnie irytują, zbywam najczęściej śmiechem (bo radykalizm poglądowy ma ten problem, że ogrnicza się do pokrzykiwania, bez merytorycznego przygotowania, dlatego też kilka zdań wystarczy, by zbić tzw. zjeba z pantałyku). A to, ze inni moga mieć mnie za zjeba? No i? A czy ja im zabraniam? Nie, bo jak rzekłem- swoje opinie wygłaszam bez nakłaniania innych do takowego postepowania, są to tylko i wyłącznie moje słowa i moje podejscie. A co kto sobie pomysli- weźmie mnie za idola i wieszcza? Miło mi, autografy w godzinach 12-16 w Komisklandii, stacja metra centrum bądź we wcześniejszych w okolicach kampusu centralnego uniwersytetu, Warszawa. Weźmie mnie za zjeba? Proszę bardzo, szczególnie na forum równo mi to wisi, bo z niewielkim odsetkiem "ludzi z internetu" miałem lub mam kontakt na żywo, choć i w kontaktach "IRL" zachowuję się tak, jak mi wydaje się za stosowne, a nie dopasowując swoje zdanie do otoczenia. Że przemawia przeze mnie czesto cynizm i prostactwo? Mnie ta prostota wypowiedzi daje odrobinę radochy. Opinie wyważone, nawet różniące się od moich pod pewnymi względami, ale nie zasyfione czystym pieniactwem i bzdurami rodem z dobranocek, niepoparte czystym niedouczeniem bądź łatwo obalanymi argumentami, cenię, bo dyskusje kształcą i dają tzw. ogląd i pogląd. Cenię sobie choćby wypowiedzi Coya, Kejnora, twoje i masy innych osób na tym forum (nie chce mi się wchodzić w wytliczankę), odsiewając ziarna od plew, fiołki od gówna i wartościowe wypowiedzi od tych nacechowanych głupotą. Bo nie wszystko mam w dupie- tylko to, co mi na drodze do zadowolenia przeszkadza omijam, bo i się męczyć z tym nie ma po co. A że małe szczęscia to między innymi dla mnie dissowanie ekologów, fanatycznych muzułmanów, feministek i innych zjebów, to jeśli mam okazję, nie odmówię sobie takowej przyjemności. Ale niezbędne do zycia mi to nie jest i jestem w stanie przeżyć bez tego. Ale czemu mam sobie odmawiać odrobiny radości, jeśli mam mozliwość skorzystania z takowej? Szczęścia nigdy za wiele.

23.10.2006
12:51
smile
[56]

draczeek [ Kjerofca Bąbofca ]

Znacie "bajki" Anthony'ego de Mello? Oto jedna z nich. Przypomniała mi się w związku z tą dyskusją na temat szczęścia i posiadania.

Zadowolony rybak

Bogaty przemysłowiec z Północy poczuł niesmak widząc pewnego rybaka z Południa, spokojnie opartego o swoją łódź i palącego fajkę.
- Dlaczego nie wypłynąłeś łowić? - zapytał przemysłowiec.
- Bo już złowiłem dość na dzisiaj - odpowiedział rybak.
- Dlaczego nie łowisz więcej, niż to konieczne? - nalegał przemysłowiec.
- A cóż bym z tym zrobił? - zapytał z kolei rybak.
- Zarobiłbyś więcej pieniędzy - padło w odpowiedzi. - Mógłbyś wtedy założyć motor do twojej łodzi, wypłynąć na głębsze wody i łowić więcej ryb. Wtedy też zarobiłbyś dość pieniedzy, aby kupić sobie nylonową sieć, dzięki czemu miałbyś jeszcze więcej ryb i więcej pieniędzy. Szybko zarobiłbyś na drugą łódź... i, być może, na całą flotę. Byłbyś wtedy bogaty, tak jak ja.
- I co bym wtedy robił? - zapytał znowu rybak.
- Mógłbyś wtedy usiąść i cieszyć się z życia - odpowiedział przemysłowiec.
- A jak myślisz, co ja właśnie w tej chwili robię? - zapytał zadowolony rybak...
Właściwsze jest zachowanie w nienaruszonym stanie zdolności cieszenia się, niż zarobienie mnóstwa pieniędzy.


Dawno jej nie czytałem i teraz ma dla mnie trochę inny wydźwięk niż kiedyś. Mianowicie kiedyś wydawało mi się, że bajka ta wyśmiewa postawę bogacza, dzisiaj natomiast myślę, że mówi ona też o tym, że różne rzeczy, różnych ludzi czynią szczęśliwymi. Bliższy jednak jestem stwierdzeniu, że to jednak bogacz powinien zastanowić się, czy nie warto zmienić swej postawy. Ale jak to mówią "Starych drzew się nie przesadza." i "Do dobrego człowiek się szybko przyzwyczaja."
No ale gdyby nie tacy ludzi jak bogacz, kto wtedy pchałby ten świat do przodu?




23.10.2006
13:16
[57]

NicK [ Smokus Multikillus ]

Yoghurt ---> Radykalizm nie musi wiązać się z całym szeregiem towarzyszących czynności. Można mieć radykalne poglądy i wcale się nie oburzać święcie i nie palić opon, czy staników. Radykalne jest to, co położone jest na biegunach. Emocje z tym związane, czy nawet czynne wyrażanie swoich poglądów są tylko nie koniecznym następstwem. Ty piszesz o tym, gdzie radykalne poglądy występują jednocześnie z radykalnymi postawami i zachowaniami. Sam reprezentujesz radykalne poglądy, przy zachowaniu biernej postawy i czynów.

Co do głupoty i odsiewania fiołków od kału. Nie ma co się obrażać na świat, albo też ubolewać z tego powodu, że żyją na nim, wśród nas, jednostki odmienne - czy też głupie albo zjeby - jak ich określasz. Zauważ, że bez tych zjebów Twoja ideologia nie miałaby prawa istnienia. Tylko dzięki nim możesz wyznawać swoje poglądy. Gdy oni znikają - stajesz się zbiorem pustych frazesów, wyrazem dziwactwa. Zatem do obrony Twojej postawy i ideologii potrzebni są Ci, którymi tak bardzo gardzisz. Czy to nie ironia? Może lepiej zamiast nastawiać się na cechy negatywne, starać się od ludzi uczyć tego co pozytywne. Zapewnie nikt nie jest idealny, tak samo jak nie ma całkowicie nieudolnych, czy 'zjebanych'. Czy warto zatem napędzać się negatywami, czy lepiej starać się dostrzec to co pozytywne?

23.10.2006
15:01
smile
[58]

Leilong [ Generaďż˝ ]

NIe wiem, bo nie jestem szczęśliwy. :P:P:P

Jestem na tyle wrażliwm człekiem że niemal wszystko może mnie wprowadzić w stan euforii, jak też wszystko może mnie z tego stanu wyprowadzić. Lista byłaby długa, ale są to takie pospolite pierdółki...;)

23.10.2006
18:38
[59]

alpha4175 [ Jeep Driver ]

Mi szczęście daje tylko kasa, może jestem paskudnym materialistą ale tylko kasa się dla mnie liczy...

23.10.2006
19:19
smile
[60]

_zielak_ [ Thief ]

Widzę, że rozpętała się dyskusja na temat tego czy pieniądze dają szczęście, czy też nie. Nie czytałem jej od początku do końca, bo nie mam na to ani czasu, ani specjalnych chęci; ale pozwólcie, że wyraże swoją opinię.

Kasa sama w sobie ani szczęścia nie daje, ani też nas nie unieszcześliwia. Ważne jest nie to czy ją mamy, czy też nie, lecz to j a k ą r o l ę odgrywa w naszym życiu. Tak długo jak wszelka wartość materialna ma dla nas wymiar wyłącznie funkcjonalny - tzn. potrzebujemy pożywnienia aby nie umrzeć z głodu, dachu nad głową aby mieć uczucie spokoju, czy też środków na wykształcenie potomstwa - nie ma w tym abolutnie nic złego. Schody zaczynają się gdy posiadanie zaczyna być dla nas celem samym w sobie. Dzieje sie tak na przykład wtedy gdy kupujemy nowy samochód (mimo tego że stary działa jeszcze bardzo dobrze) tylko dlatego, aby pocieszyć się trochę z jego posiadania i uczuć z tego przyjemnośc i podnietę. Takie zachowanie prowadzi do tego, że stajemy się chciw, egoistyczni i zawistni - zazdrościmy innym lepszego, lub też wywyżsamy się nad tymi co mają gorsze. Nowy samochód daje nam podniecenie, ale uczucie to jest tylko chwilowe, i po nim znowu ogarnia nas znużenie i zaczynamy pożądać czegoś lepszego. W ten sposób nasze potrzeby stają się n i e o g r a n i c z o n e i popadamy w błedne koło...

Co do samego tematu. Jednej recepty na szczęście nie ma - jest ich tyle, ile jest ludzi.
Dla mnie szczęście dają napewno takie rzeczy jak:
1. Miłość. Nie tylko w wymiarze damsko-męskim, ale też ogólnie miłość do wszystkich bliźnich i do Boga. Miłość widziana w ujęciu biblijnym, oparta między innymi na szacunku, trosce, odpowiedzialności, przebaczaniu i dawaniu wolności.

2. Radość. Nie mylić z przyjemnością, bo to dwa rózne pojęcia. Należy zwrócić na to uwagę bo w końcu żyjemy w świecie "przyjemności bez radości".

3. Optymizm. Jak człowiek pełny wiary i nadziei jest, to mu się łatwiej kroczy przez życie z uśmiechem na twarzy. :)

4. Dawanie i dzielenie się. Co do dzielenia się - nie chodzi tu tylko o kwestie materialne, jak dzielenie się pieniędzmi. Mało rzeczy daje tyle radości jak dzielenie z drugim człowiekiem wspólnychych zainteresowań, idei, czy podziwu dla kogoś/czegoś. (Przykład? Wejdźcie sobie na GOLu do jakiegoś watku seryjnego o jakiejś grze i zwróccie uwagę jakie dobre relacje panują między jego stałymi bywalcami. Zobaczcie jak tych ludzi łączy zainteresownia i podziw dla danej gry. :) )

Narazie to tyle, jak sobie przypomnę jeszcze coś ważnego to może dopiszę :P

[edit]A no właśnie, o jednym z ważniejszych zapomniałem.

5. Twórcze wykorzytanie swoci zdolności i talentów. Każdy człowiek jest w czymś dobry i każdy ma swoją p a s j ę. Tylko niektórzy jeszcze o tym nie wiedzą. Grunt, aby to odnaleźć i czynić to. Stanie się to wtedy źródłem radości i swoistym paliwem dla naszej egzystencji - czymś dawającym siłę i poczucie własnej wartości i niepowtarzalności.

23.10.2006
20:52
[61]

arthemide [ Prawdziwa kobieta ]

Moja recepta na szczescie -> kiedy czuje sie dobrze, robie wszystko, zeby tego uczucia nie stracic :) To taka forma medytacji pozostania na muslinowej nitce spelnienia.
Gorzej kiedy znowu spadam w przepasc. Wtedy placze. Wtedy nie ma szczescia, jest tylko smutek.

Moja recepte na szczescie wystawia mi moj psychiatra co dwa miesiace. Sa przezycia, ktore przerastaja czlowieka. Mozna byc tak zdruzgotanym, ze nie ma sie sily ani przekonania samemu sobie z problemem poradzic.

Zazdroszcze wszystkim ludziom, ktorzy nie znaja co to jest byc slabym.

23.10.2006
20:56
[62]

Foks!k [ Medyk ]

Nie ma recepty na szczęście.

23.10.2006
21:06
[63]

Azzie [ bonobo ]

Yoghurt:
Życie to nie je bajka, Azzie. Walka o miłość i sprawiedliwość to rzecz szczytna, szlachetna, i godna pochwały, ale ze skutecznością twojej metody bywa różnie. Bo najprostszy scenariusz, będący antytezą do twoich słów, to to, ze ty roztaczasz miłość na swoją kobietę, ale ona tej miłości po pewnym czasie nie czuje, wielkie zakochanie, wspaniały związek, okazały się li tylko długotrwałym zauroczeniem. I wtedy chuj wielki.
Smutne, ale ludzie zawsze rozpatrują kwestie związków jako "Mnie nigdy nie przytrafi się to czy tamto, zbytnio ją\jego kocham, nigdy nic nie zazgrzyta". Sorry Winetu, no hard feelings, ale pozytywne uczucia i miłość do drugiej osoby wcale nie oznaczają wieczystej umowy o nienaruszalności filarów związku.


Posluze sie przykladem: jezdzenie zgodnie z przepisami nie gwarantuje ze nie bede mial wypadku. Czy to znaczy ze przepisy sa do niczego i ze nalezy je olewac, miec je kompletnie w dupie? Jezdzenie zgodnie z przepisami za to bardzo zmniejsza prawdopodobienstwo wypadku. A jak juz sie zdazy to przynajmniej masz czyste sumienie i nic sobie do zarzucenia.
Podobnie jest w zwiazku: jesli filarem zwiazku jest milosc i dobro to nie znaczy ze zwiazek przetrwa wieki, ale znaczy ze taki zwiazek bedzie duzo silniejszy i ze ma duzo mniejsze szanse na rozpad, niz zwiazek ktory opiera sie na oszukiwaniu i zdradzaniu partnera. A nawet jak sie skonczy to zostawiona osoba nie spedzi reszty zycia na pluciu sobie w brode ze stracilo milosc zycia przez swoje zachowanie...

23.10.2006
21:56
[64]

Yoghurt [ Legend ]

Nick-> Znowu wyciągasz za daleko idące wnioski. Odsiewanie smutnej, śmierdzącej kupy z kwiecistej łąki to jeno moje hobby, nie życiowy cel, a co za tym idzie- gdyby kupa owa zniknęła, znalazłbym sobie inne hobby, równie wesołe i dające mi odrobinę radochy. Gdyby nie było feministek, wojujących alterglobalistów i innej maści buceriady, raczej bym łzy nie uronił, a np. zajął się zbieraniem nakrętek z tymbarków albo dłubaniem w nosie.

Zauważ, że bez tych zjebów Twoja ideologia nie miałaby prawa istnienia. Tylko dzięki nim możesz wyznawać swoje poglądy. Gdy oni znikają - stajesz się zbiorem pustych frazesów, wyrazem dziwactwa. Zatem do obrony Twojej postawy i ideologii potrzebni są Ci, którymi tak bardzo gardzisz. Czy to nie ironia?

Jak wyżej zauwazyłem- nie. Zająłbym się czymś innym, bo walka z wiatrakami to tylko jedno z moich zajeć po godzinach, nie zaś jedyna rzecz, którą lubię robić. Moja ideologia, zwana Jebiemito (TM) nie wymaga udziału jakichkolwiek ugrupowań. Jesli takowe są- fajnie, mam trochę więcej zajęcia wieczorem i rano, nie ma pod ręką- zajmę się czymś innym i nadal będą mi wisiały różnorakie sprawy, które mnie nie dotyczą i nie obchodzą.

Może lepiej zamiast nastawiać się na cechy negatywne, starać się od ludzi uczyć tego co pozytywne.

A widzisz- ja się przynajmniej staram wyjaśnić niektórym, ze mówią bądź czynią coś, co nie ma żadnych logicznych podstaw. Nie dlatego, bo ja tak sądzę. Dlatego, że oni sami nie wiedzą dlaczego to robią. Gadają głupoty ewidentne, nie z mojego subiektywnego punktu widzenia, a z punktu widzenia praw rządzących wszechświatem. Jeśli w to wierzą- nie ma sprawy, ale zawsze mogę zaznaczyć, ze to co oni sądza, wcale prawdą być nie musi. A że mogą mi nie uwieżyć? Trudno, przeżyje chyba, ciąć sie nie będę. Proste? Proste. Jak i cała zyciowa filozofia człowieka wyznającego Jebiemito.

Azzie-> Obaj zgadzamy się w tej kwestii, tylko ubieramy to w inne słowa. Odnoszac się do innego wątku- dla ciebie szklanka jest w połowie pełna, a dla mnie w połowie pusta. Mam nadzieje, ze wiesz, iż w życiu bywa, ze szklanka czesciej się opróżnia, niż napełnia. A w sferze uczuciowej człowiek zawsze pluje sobie w brodę, gdy nadchodzi kryzys. Zawsze. Mógł wieść zycie idealne, niczym nieskalane, ale gdyby tak się dało na dłuższą metę, to nie byłoby to życie, a kolorowa bajka dla dzieci na dobranoc. Owszem- silne związki są w stanie przetrwać dłużej niż zwiazki oparte na lichym wsporniku robionym przez polskiego developera (bo zbrojenie ukradli, cement wynieśli, a gwoździ było za mało), tu się zgadzamy i dyskutowac nie ma o czym. Niemniej, ja podchodze z dystansem i odrobiną racjonalizmu do "tych spraw". Nie pochodzę hurraoptymistycznie i po 3 miesiącach (pół roku, roku, półtora to wciąż może być za mało) zwiazku nie myśle o slubie, spłodzeniu drzewa, sadzeniu domu i budowie dziecka, aczkolwiek nie wykluczam takowej możliwości w przysżłości, jeśli okolicznosci będą sprzyjać. Kumpel niedawno przekazał mi, co tez kiedyś rzekł mu pewien rabin: "Pamietaj, każda kobieta, w którą wsadzasz swego penisa, moze być kiedyś matką twoich dzieci". I wcale nie jest tu mowa o antykoncepcji.

23.10.2006
22:46
[65]

Boroova [ Lazy Bastard ]

dla mnie sekret szczescia jest prosty:
1. Telewizor 42 cale
2. Wielki i wygodny skorzany fotel
3. Zimne piwko na stoliku obok nachosow
4. Porzadny zestaw kina domowego
5. Goraca laseczka obok na dywanie
6. i najwazniejsze - swiety spokoj (laseczka oczywiscie zakneblowana)

23.10.2006
22:54
[66]

J_A_C_K [ Konsul ]

Recepta na szczęście?

Być sobą, jak np. robi to pan Jogurt.
Robić to co się lubi.

Nie to co uznaje za stosowne twój ziomalski kumpel, satanistyczny kolega, fajny gościu z fajnego programu na polsacie, czy sympatyczna pani Jadwiga spod trójki.

Róbmy swoje.

© 2000-2024 GRY-OnLine S.A.