GRY-Online.pl --> Archiwum Forum

George R.R. Martin i nie tylko - wielcy pisarze fantasy i SF cz. CLIX

27.09.2006
11:39
[1]

Shadowmage [ Master of Ghouls ]

George R.R. Martin i nie tylko - wielcy pisarze fantasy i SF cz. CLIX

W tym wątku rozmawiamy o pisarzach fantasy i s-f, choć zdarzają się również przedstawiciele literatury pięknej. Jeśli czytałeś jakąś ciekawą książkę - napisz o niej. Można też przeczytać coś ciekawego o komiksach. Integralną częścią są także dyskusje batalistyczno-militarne :)

Aha - proszę się nie bać tego Martina w tytule ;-PPP

Wyniki głosowania na wątkowy kanon. Następna edycja w kwietniu 2007.


Fantasy:
1. Martin George R.R. – "Pieśń Lodu i Ognia" - 23 głosy
2. Zelazny Roger – "Amber" - 20
3. Pratchett Terry – "Świat Dysku" - 19
3. Tolkien J.R.R. – "Władca pierścieni" - 19
5. Erikson Steven – "Opowieści z malazańskiej księgi poległych" - 15
6. Cook Glen – "Czarna kompania" - 12
7. Cook Glen – "Detektyw Garrett" - 11
7. le Guin Ursula K. – "Ziemiomorze" - 11
9. Howard Robert E.- "Conan" - 10
10. Anderson Poul - "Trzy serca i trzy lwy" - 9
10. Wagner Karl E. – "Kane" – 9

SF:
1. Herbert Frank - "Diuna" - 21
2. Card Orson Scott- "Gra Endera" - 13
2. Dick Philip K. - "Ubik" - 13
2. Strugaccy Borys i Arkadij - "Piknik na skraju drogi" - 13
5. Heinlein Robert - "Kawaleria kosmosu" - 9
6. Asimov Isaac - 'Fundacja/Roboty" - 8
6. Dick Philip K. - "Opowiadania" - 8
6. Niven Larry - "Pierścień" - 8
9. Haldeman Joe - "Wieczna wojna" - 7
9. Morgan Richard - "Modyfikowany węgiel", "Upadłe anioły" - 7
9. Simmons Dan - "Hyperion" - 7
9. Wells Herbert George - "Wojna światów" – 7
9. Adams Douglas – "Trylogia w pięciu częściach" - 7

Polska fantastyka:
1. Sapkowski Andrzej - "Wiedźmin" (7 na same opowiadania) - 19
2. Zajdel Janusz A. - "Limes inferior" - 17
3. Kres Feliks W. - "Księga Całości" - 14
4. Grzędowicz Jarosław - "Pan Lodowego Ogrodu" - 11
4. Piekara Jacek - "Mordimer Madderin" - 11
6. Lem Stanisław - "Solaris" - 10
7. Dukaj Jacek - "Inne Pieśni' - 9
7. Kossakowska Maja Lidia - "cykl anielski" - 9
9. Ziemiański Andrzej - "Zapach szkła" - 8
10. Sapkowski Andrzej - "Narrenturm" – 7

Inne (horror):
1. Bułhakow Michaił - "Mistrz i Małgorzata" - 14
2. Lovecraft H.P. - "Opowiadania" - 12
3. Eco Umberto - "Imię róży" - 9
4. Carroll Jonathan - "Kraina Chichów" - 7
4. King Stephen - "Mroczna Wieża" - 7
6. King Stephen - "Miasteczko Salem" - 6
6. Orwell George - "Rok 1984" - 6
7. Heller Joseph - "Paragraf 22" - 5
7. King Stephen - "To" - 5
7. Lumley Brian - "Nekroskop" - 5
7. Masterton Graham - "Manitou" – 5

Komiks:
1. Neil Gaiman - Sandman - 9 głosów
2. Garth Ennis, Steve Dillon - Kaznodzieja - 8
3. Polch, Parowski, Rodek - Funky Koval - 7
3. Rosiński, van Hamme - Szninkiel - 7
3. Rosiński, van Hamme - Thorgal - 7
3. Mike Mignola - Hellboy - 7
7. Andreas - Rork - 5
7. Alan Moore, Dave Gibbons - Strażnicy - 5
9. Alan Moore - Liga Niezwykłych Dżentelmenów - 4
9. Frank Miller - Powrót Mrocznego Rycerza (w tym jeden głos na Batmana) - 4

Strony, które każdy fantasta znać powinien:

Serwisy informacyjne:
- Katedra
- Gildia
- Valkiria
- Poltergeist
- Inny Świat
- Terra Fantastica
- Wrak (komiksy)
- Aleja komiksu
- Wielkie Archiwum Komiksu
Magazyny literackie:
- Esensja
- Avatarae
- Fahrenheit
Inne:
- netowa baza danych o książkach
- amatorskie filmy, mamy tam "swojego" człowieka czyli Garretta
- radio internetowe
- dla miłośników Steampunka
- bezpłatne ebooki wydawnictwa Baen
- recenzje i opisy
- recenzje i opisy
- historia zapoczątkowana w Feniksie
Strony czasopism:
- Nowa Fantastyka
- Science Fiction, Fantasy i Horror
- Locus
Strony pisarzy:
- strona autora z tytułu wątku.
- strona o cyklu Stevena Eriksona
- chyba nie trzeba przedstawiać
Grafiki:








Poprzednia część:
https://forumarchiwum.gry-online.pl/S043archiwum.asp?ID=5478350&N=1

27.09.2006
11:42
[2]

Shadowmage [ Master of Ghouls ]

elf-->nigdy nie wiadomo w co się to przerodzi, wiele cykli zaczynało się od pojednyczej powieści :) W sumie "Sierżant" mi się podobał, choć zawiodło mnie zakończenie - no i mimo wszystko nie rozumiem zachwytów m.in. Yansa na temat tej książki.

27.09.2006
11:47
[3]

el f [ RONIN-SARMATA ]

Shadow - do zakończenia mam jeszcze 1/3 książki. Jak skończę to napiszę więcej :)

27.09.2006
11:49
smile
[4]

Yans [ Więzień Wieczności ]

el f ====> Tak, może nie jest to szczyt oryginalności ale parę ciekawych pomysłów jest i przede wszystkim czyta się bardzo dobrze ;)

Shadow ====> Generlanie, to co wyżej do el f'a ;) I bez przesady, jakoś nie świrowałem, aż tak straszliwie, aczkolwiek zawsze będę twierdził, że to dobra pozycja, zdecydowanie warta przeczytania :) PS. Fajne .... eeee, miecze oczywiście :D

27.09.2006
12:58
[5]

Shadowmage [ Master of Ghouls ]

Yans-->w końcu uparcie nominujesz Żambocha do kanonu, więc chyba uważasz go mimo wszystko za trochę więcej niż "dobrą" :)

27.09.2006
13:31
[6]

Logadin [ People Can Fly ]

Nie wiem jak nie zauważylem Shadowowego posta o nowym wątku :)

To wlkeję tutaj wyp. jeszcze raz :
el f - szkoda jedynie, że kolejna powiesć Zambocha -> Bez Litości jest niestety gorsza niż Sierżant

J0T - za top Fabryka wydaje najładniejsze okładki :) A jako miłośnik ładnie wyglądającej książki cenię to sobie bardzo :)

27.09.2006
13:37
smile
[7]

Shadowmage [ Master of Ghouls ]

Logadin-->to proponuję drukować grafiki z netu i robić z nich okładki :P

27.09.2006
13:39
[8]

J0T [ Konsul ]

Logadin: piece of crap in pretty box ;P

28.09.2006
08:20
smile
[9]

Szenk [ Master of Blaster ]

Do elfa i innych miłośników historii :)
Otrzymałem dzisiaj maila z Merlina o nowościach książkowych w tej dziedzinie (dla zainteresowanych dodam linki do tych pozycji):

Witamy ze sklepu internetowego
Szanowni Państwo,
Miłośnikom historii polecamy:

George F. Cholewczynski
Rozdarty naród. Polska brygada spadochronowa w bitwie pod Arnhem

cena rynkowa: 39 zł
nasza cena: 36,5 zł
Książka w pasjonujący, błyskotliwy sposób maluje niesłychanie żywy i sugestywny obraz walki, ukazując ją w wielokrotnym odbiciu poprzez doświadczenia i przeżycia poszczególnych żołnierzy brygady.

Harvey Samer, Harvey Sarner
Zdobywcy Monte Cassino. Generał Anders i żołnierze II Korpusu Polskiego

cena rynkowa: 39,9 zł
nasza cena: 37 zł
Niniejsza książka o wojennej drodze polskich żołnierzy z sowieckich łagrów przez Bliski Wschód i pola bitew we Włoszech jest pod wieloma względami niezwykła.

Tadeusz Antoni Kisielewski
Zabójcy. Widma wychodzą z cienia

cena rynkowa: 45 zł
nasza cena: 41,5 zł
Kontynuacja bestselleru Zamach. Tropem zabójców generała Sikorskiego. Autor kreśli frapujący obraz politycznego i wywiadowczego pola bitwy okresu II wojny światowej, nieustępliwie podąża tropem zabójców oraz ich mocodawców. Ślady prowadzą na Kreml, do brytyjskiego MSZ, lecz także ku kręgom polskiego wywiadu...

28.09.2006
09:14
[10]

el f [ RONIN-SARMATA ]

Szenk - trzeba się będzie przyjrzeć... swoją drogą, ciekawe jakie nakłady mają te książki o polskim wysiłku wojennym na Zachodzie...

Cholewczynski pierwszą książkę o udziale 1 SBS wydał w Holandii po holendersku i... narobiła sporo szumu. W każdym razie, po latach (dla głównego pokrzywdzonego czyli generała Sosabowskiego niestety o wiele za późno) zaczyna się doceniać rolę Brygady w operacji Market-Garden. I co trzeba dodać, ogromny wkład w przywrócenie dobrego imienia zarówno generałowi jak i Brygadzie ma też trochę Holendrów i Anglików...

28.09.2006
16:08
[11]

NicK [ Smokus Multikillus ]

Pokuszę się o mini-recenzje Serii Georg'a R.R. Martina i Stevena Eriksona.

"Pieśni Lodu i Ognia" Martina to bardzo ciekawa seria, lecz autor nie uniknął moim zdaniem paru 'nierówności': przeciągających się spadków tempa akcji, niepotrzebnych dłużyzn, mało istotnych wątków (szczególnie w ostatnich 2 odcinkach serii wszytko ciągnie się jak guma). Nie mniej jako całość jest to pozycja godna polecenia. Świat jest niezwykle wyrazisty, logicznie zbudowany, fabuła spójna i bardzo wciągająca, bohaterowie są prawdziwi, jakby z krwi i kości a ich losy bardzo naturalne. Nie ma tutaj boskich interwencji, cudownych zbiegów okoliczności, czy innych przypadków, które akurat mnie bardzo denerwują w innych powieściach fantasy. Magia w świecie istnieje, ale jej ilość i moc są bardzo dobrze zrównoważone. Nie ma tutaj fajerwerków mocy, latających magicznych pocisków i wszędzie wybuchających kul ognia. Dzięki temu poczynania bohaterów stają się bardziej rozważne i lepiej motywowane niż w innych powieściach, w których bardzo prosto pójść na łatwiznę i wytłumaczyć wszystko jakimś potężnym zaklęciem, czy interwencją boga. Dzięki temu czytając serię, mamy złudzenie, że poznajemy prawdziwą historię dziejącą się gdzieś w odległej przeszłości, ale nie tak bardzo różniącej się od tej jaką znamy. Jeśli dodamy do tego wszystkiego nagłe zwroty akcji, bardzo pomysłowe intrygi i ciekawe osobowości bohaterów (choć być może niektóre nieco przerysowane) to dostaniemy piękny, ogromy klejnot z kilkoma niestety rysami, które jednak widoczne są tylko z bardzo bliska. (8,5/10)

"Opowieści z Malazańskiej księgi poległych" Eriksona to pozycja zgoła odmienna od serii Martina. Magia, tajemne moce i bogowie są tutaj podstawą wszystkiego. Gdyby nie wartka akcja (która niestety czasem też łapie spore zadyszki i zwalnia) i kilka ciekawych pomysłów, nie byłbym w stanie brnąć dalej przez tę serię. Bogowie zdają się mieć moc często mniejszą, niż niejeden śmiertelnik (po co w takim razie istnieją?). Tajemne moce pchają się na świat wszelkimi możliwymi drogami i sposobami, a demony sypią się z rękawów magów jak króliki na pokazie sztukmistrzów. Prawie każdy bohater jest kimś wyjątkowym, pomazańcem bogów. Większość z nich przeżywa rozterki i rozgrywa wewnętrzne boje z regularnością i punktualnością przedwojennych pociągów. Każdy niemal bohater może liczyć na tak nie lubianą przeze mnie boską interwencję, albo 'zbieg okoliczności'. W świecie opowieści istnieje wiele starożytnych ras, których historia jest tak niestrawna, że gdy trafiam na takie momenty w książce, to zaczyna mnie boleć głowa. Pełno tam bezmyślnych tyranów i demonów, bezmyślnego okrucieństwa, bezmyślnych wojen, bezmyślnych bogów, strasznych mocy i tajemnic, a wszystko jest takie pompatyczne i nadęte, że się niedobrze robi. Bohaterowie brną we wszystko jak leci, zawiązują każdy sojusz (wytłumaczony wojskowym pragmatyzmem), który akurat pasuje do spójności fabuły, włażą nawet w najbardziej ciemne i niebezpieczne dziury pełne bestii i demonów - wszystko bez mrugnięcia okiem, albo w akcie desperacji. Jeden wyszkolony zabójca jest w stanie samotnie zabić 8 żołnierzy w otwartej walce, albo kilkunastu innych zabójców, których umiejętności niewiele odbiegają od jego. Bohaterowie stają co chwila twarzą w twarz z bogami i ich wysłannikami, biorą udział w gierkach potężnych, mogą liczyć na uzdrowienia, darowanie im nadludzkich mocy. Więcej niż jednym zdaniem: nieco naiwne hero fantasy gdzie wszystko jest możliwe i niestety przewidywalne, obleczone w niestrawną, mało oryginalną i udziwnioną otoczkę w postaci bogów, mocy i historii świata. Bo cóż może być interesującego w historii, w której 'bogowie kroczyli po świecie, armie wycinały wszystko w pień, terror nie miał końca, odbywały się tajemnicze rytuały, albo rodziły się straszne moce....' A wszystko to na pstryknięcie palcem i na potrzeby fabuły. Serię ratuje jedynie w moich oczach wartka i dość zgrabnie skonstruowana akcja, niekiedy ciekawe dialogi. Dobija natomiast zupełnie nieoryginalna historia świata i ras, napisana dodatkowo w sposób tak mało strawny, siląc się na starożytne brzmienie, które zamiast ciekawić - jedynie odstręcza. Kolejnym ogromnym minusem jest wszechobecna moc i magia, za pomocą których można wszystko wytłumaczyć i prawie wszytko zdziałać. Dlatego też zamiast nagłych zwrotów akcji, mistrzowskich intryg czy umotywowanych logicznie zdrad, mamy z to dużo różnego rodzaju "puff..." i w obłoku magii czy interwencji boga po prostu "stało się"... Kolejnym minusem są bohaterowie, losami których w większości kierują inni a nie oni sami, ich zachowania często są mało racjonalne i wszyscy niemal bez wyjątku tolerują swoje towarzystwo bez słowa sprzeciwu, mimo znacznych różnic, czy wręcz antagonizmów. To nie ludzie tworzą historię, tylko wyższe siły kierując marionetkami, zgodnie ze swoimi upodobaniami (4,5/10)

28.09.2006
16:47
smile
[12]

Yans [ Więzień Wieczności ]

NicK ====> Lepiej się obejrzyj, Ogar i Ogary są już na Twoim tropie !!!

28.09.2006
17:05
smile
[13]

Szenk [ Master of Blaster ]

el f ---> Wierzę Ci na słowo, nie siedzę zbytnio w tym temacie. Coś mi się tylko obiło o uszy, że w końcu doceniono w Holandii (i chyba przyznano jakieś medale? a może się mylę?) zasługi walczących tam Polaków - zarówno spadochroniarzy, jak i żołnierzy z dywizji Maczka (o których tez wyszła u nas niedawno książka zachodniego autora) - ale, powtarzam, za wiele na ten temat nie wiem :)

NicK ---> Co do Eirksona - ja Cię akurat nie zlinczuję, ani nie ześlę do jakiejś zapomnianej groty, po prostu dlatego, że... mnie się niby Erikson podobał, nie zgodzę się też ze stwierdzeniem, że nie jest oryginalny, ale... ja się w nim pogubiłem. I gdyby nie to coś, jakaś atmosfera jego książek, to pod kilkoma Twoimi spostrzeżeniami mógłbym się podpisać (np. sztuczne nieraz komplikowanie wszystkiego, wszechobecność magii, bogów i awatarów czy też "nienaturalność" pewnych postaci, ich "wszechmocność").

28.09.2006
18:20
smile
[14]

Dibbler [ Gardło Sobie Podrzynam ]

Właśnie kończe czytać "Rozdarty Naród" Cholewczyńskiego i musze przyznać że wciągnęła mnie ksiażka bardzo. Autor ma lekki styl pisania więc ksiażke czyta sie szybko. Miałem wrażenie że czytam reportarz z linii frontu. Masa tu wspomnień zywkłych szeregowców i ciekawych opowieści żołnierskich. Mało gledzenia o strategii i przedstawiana ogólnych planów bitwy. Każdemu kto sie interesuje tematyką polecam.

28.09.2006
20:29
[15]

NicK [ Smokus Multikillus ]

Yans ---> To grzeczne pieski ;)

Szenk ---> Nie liczyłem na lincz. Przedstawiam to tak, jak to wygląda z mojej strony. Ktoś inny może mieć inne odczucia albo gusta. Jeszcze się nie znalazł taki, coby wszystkim dogodził :)

28.09.2006
21:16
[16]

NicK [ Smokus Multikillus ]

Szenk ---> Oryginalny? Pod jakim względem? Oczywiście jest tam parę niezłych pomysłów, akcja płynie ogólnie wartko (szczególnie przyspiesza pod koniec każdej części), ale cóż... świat jest co najmniej dziwaczny i chyba za bardzo zróżnicowany. Jak na mój gust jest tego za wiele i robi się bardzo szybko powszechne, mało tajemnicze i wprowadza tylko niepotrzebne zamieszanie. Jeszcze nie widziałem takiego nagromadzenia wybrańców bogów i bohaterów połączonych jedną sprawą, współpracujących ze sobą w imię wyższej ideologii, nie pomni na wcześniejsze waśnie, wojny, etc. Niezwykle wrażliwi rycerze, którzy przeżyli setki wojen, gotowi odrąbać głowę przy najmniejszej krzywdzie dziecka, czy kobiety. Wszyscy z rozterkami moralnymi, wciąż bardzo ludzcy i współczujący, odlani jakby z jednej formy. Pod względem zróżnicowania osobowości bohaterów - totalne dno. Nadmiernie eksploatowany pomysł ukrywania ogromnych możliwości i wiedzy pod płaszczem głupkowatego ględzenia - Kruppe, Iskaral Krost. Wreszcie, co akurat mnie też nieco drażni - idiotyczne ksywki żołnierzy, brzmiące jak przezwiska dzieci z przedszkola albo podstawówki. Sztuczność i cukierkowatość twardych ponoć żołnierzy. To po prostu się kupy nie trzyma. Relacje międzyludzkie są tak nienaturalne, że aż porażające.

Jak dla mnie bogactwo świata to nie wszystko, to tylko lukrowanie i zaciemnianie obrazu. Prawdziwy świat nie musi być ućkany setkami ras i nie kończącymi się wojnami, nie musi tryskać fontannami demonów, smoków, grot i ogarów. Musi mieć natomiast znamiona świata, który żyje jakimś sensownym rytmem, a nie targany jest ciągle siłami wyższymi. Bohaterowie powinni być bardziej ludzcy, mieć bardziej zróżnicowane charaktery, różne emocje, więcej wad, popełniać brzemienne w skutkach pomyłki. Tutaj niestety mam ciągłe wrażenie, że być może i nić fabuły jest nieco pokręcona, to i tak prowadzi w jednym z góry niemal wiadomym kierunku. Że pana X i tak uratuje bóg Y, albo zbieg okoliczności. No nic, ale czytam dalej... Pewnie po pokonaniu jednego demona i nieczystej siły, narodzi się zaraz następna i jeszcze groźniejsza i jeszcze bardziej dziwaczna.

28.09.2006
21:23
smile
[17]

Paudyn [ Kwisatz Haderach ]

Jak dla mnie bogactwo świata to nie wszystko, to tylko lukrowanie i zaciemnianie obrazu. Prawdziwy świat nie musi być ućkany setkami ras i nie kończącymi się wojnami, nie musi tryskać fontannami demonów, smoków, grot i ogarów. Musi mieć natomiast znamiona świata, który żyje jakimś sensownym rytmem, a nie targany jest ciągle siłami wyższymi. Bohaterowie powinni być bardziej ludzcy, mieć bardziej zróżnicowane charaktery, różne emocje, więcej wad, popełniać brzemienne w skutkach pomyłki. Tutaj niestety mam ciągłe wrażenie, że być może i nić fabuły jest nieco pokręcona, to i tak prowadzi w jednym z góry niemal wiadomym kierunku.

Ani chybi mowa o Władcy Pierścieni.

28.09.2006
22:11
[18]

pani_jola [ Generaďż˝ ]

Bohun Jacek Komuda

Czytajac ksiazke Komudy wydawalo mi sie, ze jest bardziej historykiem niz pisarzem. Pelno szczegolowych opisow ubran, obyczajow i kultury szlacheckiej, ktore sa oczywiscie zaleta kazdej ksiazki Komudy, ale jakos brakuje mi napietej akcji, intryg. Czytalem Bohuna zaraz po Martinie, wiec czulo sie brak rozmachu i zlozonej fabuly. Swietnie opisana jest psychika szlachcicow, ktorzy wolnosc stawiaja na pierwszym miejscu i gina za nia. Dodatkowo Komuda na koncu ksiazki serwuje krotki zarys wydarzen, opis bohaterow historycznych, ktore pomoga dla tych mniej obeznanych z historia (niestety ja sie zaliczam) zrozumiec kto jest kim i dlaczego jedni nosili zolte, a drudzy karmazynowe zupany.
Wada jest jak juz wczesniej pisalem brak jakiejs mega_super zlozonej intrygi w ksiazce. W sumie od poczatku mozna domyslic sie zakonczenia. Niby niezle sie zaczyna-jakies tajne stowarzyszenie, a w niej Pan Śmierć, a potem tak jakos zniklo wszystko. Akcja zostaje ucieta nim przeszla w galop. Mogl tez autor dac domyslac sie czytelnikowi kto zdradzil, kto zabil a tak dowiadujemy sie wszystkiego. Jakas nuta tajemnicy moglaby zostac. Chociaz zakonczenie smutne takie, az chce sie powiedziec "A moglo byc tak pieknie" (co mozna tez uczynic mottem ksiazki).
W sumie jak dla mnie Komuda lepiej wypada w opowiadaniach niz w powiesciach. W pierwszych akcja ma rumience i wystepuje "dzianie sie", ale w drugich mozna posmiac sie z obyczajow sarmackich.

28.09.2006
23:03
[19]

el f [ RONIN-SARMATA ]

pani_jola

O ile się nie mylę, to "Bohun" jest o Batohu więc siłą rzeczy musi być smutny...

"Czytajac ksiazke Komudy wydawalo mi sie, ze jest bardziej historykiem niz pisarzem." - owsze, skończył historię. Mmam nawet jego pracę magisterską "Wyprawa łojowska Janusza Radziwiłła w 1649 r." w zbiorze "Staropolska sztuka wojenna XVI-XVII wieku".


Szenk

W Driel odsłonięto pomnik Sosabowskiego, Brygada, weterani i pośmiertnie Sosabowski zostali odznaczeni najwyższymi odznaczeniami wojskowymi przez królową Beatrix... posłużę sie cytatem :
Rok rocznie przy okazji obchodów w Driel brytyjscy weterani mówili zgorzkniali: „It is a bloody shame”. Tak określali los, który spotkał po zakończeniu bitwy ich polskich towarzyszy broni. Bo to oni uratowali im życie: utrzymując rejon Driel umożliwili podejście sił lądowych z południa i w efekcie ewakuację resztek sił brytyjskich z Oosterbeek. Ale ten fakt do dzisiaj okryty był całunem zapomnienia.

W 2004 r. z okazji 60. rocznicy bitwy pod Arnhem Sir Urquhart podjął decyzje ufundowania pomnika. Wydano apel, w którym podkreślono, że ich inicjatywa ma charakter osobisty, chodzi bowiem „o wyraz uznania ze strony Brytyjskich Sił Powietrznodesantowych dla Polskich Spadochroniarzy dla generała Sosabowskiego i jego wspaniałych polskich spadochroniarzy bez których odwagi i ducha walki odziały 1st Airborne Division nie miały szans wycofać się spod Arnhem”.

Ostatecznie 7 tys. osób - weteranów i ich rodzin oraz rodzina generała Sosabowskiego -przekazało datki na postawienie pomnika gen. Sosabowskiego. „62 lata temu nasz generał Browning bezpodstawnie zdymisjonował gen. Sosabowskiego. Przez lata chcieliśmy to naprawić. Nasz rząd na to się nie zdobył. Dlatego sami postawiliśmy mu pomnik. Jest to gest płynący z głębi naszych serc, rząd patrzy zaś przez pryzmat wydatków” - powiedział dla radia holenderskiego Tony Hibbert.


Więcej w linkach



29.09.2006
08:49
[20]

pani_jola [ Generaďż˝ ]

el f--> Nie mylisz sie, jest o Batohu. A co do historyka to wiem, a chodzilo mi o to, ze Komuda czasami stara sie zablysnac swoja wiedza, a mniej zwraca uwage na forme literacka. Chociaz i tak mniej jest takich zabiegow w porownaniu do "Wilczego gniazda". Slabo literacko wypadlo tez jedyna scena erotyczna, gdzie porownania sa zabawne, tak jak ktos wczesniej pisal o Pilipiuku. Jest wiec tam "zrodlo i spragniony konik".

29.09.2006
10:37
[21]

Shadowmage [ Master of Ghouls ]

Nick-->Cóż, ciężko mi się zgodzić z Twoją opinią, ale spierać się nie będę - nie mam siły :) Powiedz mi tylko, czy przeczytałeś wszystko, co do tej pory wyszło, czy też poddałeś się gdzieś po drodze?

29.09.2006
14:43
[22]

eros [ elektrybałt ]

Skonczylem wlasnie czytac "Wladce cesarzy". Autor wczul sie mocno w glownego bohatera tej ksiazki, wszystko wydaje sie ukladanka, mozaika, wszelkie elementy polozone sa dokladnie tam gdzie powinny i maja swoje znaczenie. Wydaje sie, ze swiat ten mocno zalatuje Koheletem - zarowno plany wielkich jak i tych maluczkich obracaja sie w gruz rownie latwo, do niczego nie mozna sie przywiazywac, bo w kazdej chwili mozna stracic wszystko, lacznie z zyciem. Sciezki wladcow i sciezki ich poddanych krzyzuja sie wielokrotnie, przy czym czesto wladcy wydaja sie rownie bezradnymi muchami w pajeczynie losu co plebs. Cala ksiazke przenika gleboka tesknota za rzeczami utraconymi, ktorych odzyskac nie sposob, za rzeczami nieuchwytnymi, ktorych najwiekszy geniusz i potega nie zdolaja zrealizowac, za czyms, co umyka, za czyms wreszcie, co przemija bezpowrotnie, jak piekno. Odpowiedzi na to wszystko wydaje sie byc poprzestanie na malym, na swojej chwili szczescia. Tak wlasnie czyni Crispin, ktory godzi sie z porazka, godzi sie z ciosem godzacym w jego wlasne dzielo, tak jakby w koncu pogodzil sie ze smiercia swoich dzieci i ukochanej zony. Przeciwnie do architekta swiatyni - Artibasosa, ktory wyklina los i nie chce poddac swojej wizji tak latwo. Crispin znajduje pocieche w prostych czynnosciach, w swojej pracy, w rutynie zwyklego dnia. Za co w koncu zostaje nagrodzony.
Bardzo dobrze wydane pieniadze, jedyna watpliwosc jaka czlowiek ma po przeczytaniu tej ksiazki, to czy jest to rzeczywiscie fantasy, bo w calej dylogii element historyczny, nie mowiac juz o analogii Bizancjum z Sarancjum nie zostawiaja prawie miejsca na magie czy inne elementy fantasy...

30.09.2006
10:57
[23]

NicK [ Smokus Multikillus ]

Shadowmage ---> Jestem pod koniec części 3 i jest coraz gorzej... Choćby nie wiem jak przewrotny pomysł na końcu z tego wyszedł, to i tak nic nie zmieni mojej oceny. Przewracają mi się wnętrzności, gdy po raz setny czytam o błahych rozterkach moralnych twardych żołnierzy, głupawych i nadętych dialogów z bogami, gdzie za każdym rogiem kryje się ascendent i prawie każdy nim się staje na zawołanie. Gdzie sojusze budzą się z niczego, napotkane grupy odmiennych od siebie istot bez słowa podejmują współpracę w bardzo istotnych kwestiach... Nie da się naprawić czegoś paroma pociągnięciami błyszczącej farby, co jest przeżarte przez rdzę od trzewi.

Odnoszę wrażenie, że jest to fantasy dla bardzo młodych ludzi, których nie interesują relacje między ludzkie, czy realizm bohaterów, a tylko zwracają uwagę na różnorodność świata, zagęszczenie bohaterów na kilometr kwadratowy (im wyższe tym lepiej) i na jak największą liczbę boskich interwencji, niezwykłych przypadków i dużej liczbie konfliktów o beznadziejnym podłożu (żądza władzy, albo zemsta/tyrania). Jest to skomplikowana fabuła opowiedziana w banalny i drwiący z realiów (nawet jak na świat fantasy) sposób.

30.09.2006
14:52
[24]

Anduril [ Konsul ]

Czesc . Znacie jakas ciekawa ksiazke (przy ktorej sie nie zanudze ) o Juliuszu Cezarze ? badz o tamtych czasach ? z gory dzieki

30.09.2006
16:54
[25]

Shadowmage [ Master of Ghouls ]

Nick-->no dobrze, zmusiłeś mnie do polemiki... ale jutro :P

Anduril-->czterotomowa powieściowa biografia Conna Igguldena "Imperator". Niezłe, choć czasem nawet znacznie odbiega od faktów.

30.09.2006
20:44
[26]

NicK [ Smokus Multikillus ]

Shadowmage ---> Polemizować zawsze można, aczkolwiek żadne argumenty nie są w stanie przekonać kogoś kto uważa wątróbkę za najbardziej niesmaczną rzecz, że jest odwrotnie. To bardziej kwestia gustu, albo innego wartościowania akcentów w powieści. Z resztą argumentów i odczuć poczekam zatem na odpowiedź :)

30.09.2006
20:48
smile
[27]

Szenk [ Master of Blaster ]

el f ---> jedną książkę "spod znaku" wydawnictwa Rytm już mam zakupioną - a mianowicie "Polska i Polacy w propagandzie narodowego socjalizmu w Niemczech 1919-1945". Co prawda jeszcze jej nie czytałem, ale już samo kartkowanie robi wrażenie. Książka jest pokaźnych rozmiarów (prawie 850 stron) i zawiera, oprócz tekstu, ponad 300 barwnych i czarnobiałych reprodukcji z niemieckich gazet i czasopism owych czasów rysunków satyrycznych na nasz temat. Ja np. pierwszy raz widzę takie rysunki. Oprócz nich są jeszcze b. dobrej jakości zdjęcia (m.in. fotokopia instrukcji Min. Propagandy z 24 października 1939 r. o sposobie ujmowania kwestii polskiej przez media Rzeszy, czy całostronicowe reprodukcje fotoreportaży z getta warszawskiego pt. "Juden unter sich" z Berliner Illustrierte Zeitung).
Ciekawa jest zwłaszcza "zmiana tonu" niemieckiej satyry podczas krótkiego okresu ocieplenia stosunków polsko-niemieckich :)

----------------
A skoro już jestem... co do Eriksona... Czuję się wyśrodkowany pomiędzy zachwytami Shadowmage'a a krytyką NicK'a :)
Po przeczytaniu naraz 5 tomów czułem się przytłoczony i musiałem odpocząć przy innej lekturze. Ale nie sądzę, żeby było tak źle, jak sądzi NicK. Ani tak idealnie, jak chce Shadowmage :)
Zresztą on nie cierpi CK - więc sami wiecie... :D

01.10.2006
12:44
[28]

Shadowmage [ Master of Ghouls ]

Nick-->no pewnie, że jak ktoś czegoś nie lubi, to się go do tego nie przekona (a przynajmniej pokojowymi metodami :P). Po prostu napiszę kilka słów od siebie, tak dla równowagi. W sumie to na Katedrze są moje recenzje wszystkich tomów, tam już napisałem w zasadzie wszystko, co mozna napisać, ale nie będę Cię zmuszał do przedzierania się przez moje wypociny, więc w skrócie będzie to tak:
Mi "błahe rozterki żołnierzy" ani trochę nie przeszkadzają, a wręcz przeciwnie, dodają realizmu. Taki Conan rozterek przecież nie miał, parł nieustraszony do przodu. Podobnie ma się rzecz z wieloma innymi bohaterami fantasy. A że u Eriksona bohaterowie problemy mają proste? Cóż, to prości, niewykształceni ludzie, których głównym problemem jest jak przeżyć następny dzień. Nie każdy musi roztrząsać głębokie problemy egzystencjonalne. Nie zgodzę się także, że to książka dla młodego czytelnika - takie książki to pisze Salvatore czy Eddings, tam dopiero są banalne problemy, które postacie maglują przez pół książki. Na tym tle Erikson wypada wręcz zachwycająco :)
Sojusze, bogowie, acendanty - to jesr uwarunowane konstrukcją świata (któremu też wiele zarzucasz). Przeładowany? Może. Ale dla mnie wszystko ma swoje miejsce, nie ma tam zbędnych elementów. Wcześniej czy później wszystko okazuje się przydatne, potrzebne. Największy atut to fakt, że świat Eriksona ma spójną, rozwiniętą historię na setki tysięcy lat wstecz - rzecz w fantastyce niespotykana. Jego świat jest dynamiczny, ciągle się zmienia - co dla mnie, geografa z wykształcenia, jest kolejnym dużym plusem. A że każdy może zyskać nadprzyrodzone moce? Czemu nie, dzięki temu wcale nie staje się silniejszy czy sprytniejszy - często jest to dodatkowe brzemię, którego nie może bohater udźwignąć. Z drugiej strony, gdyby postacie nie zostawały bogami czy ascendatnami, ale tak jak w większości fantasy potężnymi magami czy herosami z toną magicznego sprzętu, to czy drażniłoby Cię to mniej? Bo zasada jest ta sama, tylko skala inna.
Jest to skomplikowana fabuła opowiedziana w banalny i drwiący z realiów (nawet jak na świat fantasy) sposób - a na to nie wiem co odpowiedzieć :) Faktycznie jedno wielkie zagrożenie zastępuje drugie, ale jak dla mnie wszystko ma cel i sens.
Ksywki - e tam to popularne, w "Czarnej Kompanii" masz dokładnie to samo. Może się podobać albo i nie, dla mnie to jest akurat plus, ale całkowicie rozumiem dlaczego komuś może się to nie podobać. Sam kiedyś krzywo patrzyłem na takie imiona.
Zgodzę się także, że może irytować wprowadzenie dużej liczby postaci udajacych kretynów, a faktycznie będących potężnymi osobnikami. Podobnie jak specyficzny humor, który u Eriksona występuje w coraz większych ilościach.
I powiedz mi jeszcze, co uważasz za wybitne fantasy, bo jestem ciekaw jak to ma się do moich preferencji czytelniczych :)

pani_jola-->Nie wiem jak to ma się w przypadku "Bohuna", ale "Wilcze gniazdo", które podobno jest powieścią, de facto jest zbiorem nieudolnie powiązanych opowiadań. Ogólnie Komuda zachwycił mnie "Imieniem Bestii", ale jeg twórczość traktująca o dawnej Rzeczposopolitej do końca do mnie nie przemawia. Ale powiedz mi, czy polecasz czy odradzasz lekturę "Bohuna"?

eros-->to typowa dla większości powieści Kaya praktyka - osadza akcję w niby wymyślonym świecie, ale tak naprawdę niewiele różni się on do naszych realiów historycznych. Przypuszczam, że Kay woli pisać w mimo wszystko wyimaginowanym świecie, by móc dowolnie manipulować faktami i realiami, nie czując się związany konwencją powieści historycznej - i by mu później nie zarzucano odstępstw od faktów. Czy to fantastyka? Pewnie tak, w końcu to bardzo szerokie pojęcie, a nie w każdej powieści z tego nurtu musimy mieć do czyniania z magią czy kosmitami :D

A tak przy okazji - link do mojej recenzji "Dumy Kartaginy" Davida Anthony'ego Dyurhama, czyli powieści historycznej o II Wojnie Punickiej, z Hannibalem w roli glównej.

01.10.2006
15:27
[29]

pani_jola [ Generaďż˝ ]

Shadow-->Ja troszke sie nudzilem, ale bylem swiezo po Martinie. Brak tek ksiazce sarmackiej zadziornosci, jest bardzo spokojna. Szlachta jakas taka bez jaj. Nie ukrywam, ze ucieszylem sie konczac ja, nawet nie orzeczytalem calego "Od autora". Raczej nisko ja oceniam. Taka dobra historia dajaca popis dla literata, a tak nieumiejetnie opisana. Pozatym tytul troche przekorny bo Bohuna jest tam malo, powinn sie nazywac Dantez-bo to jest glowny bohater powiesci.

01.10.2006
16:21
[30]

Shadowmage [ Master of Ghouls ]

Aha, w takim razie nie będę się za bardzo śpieszył z zapoznaniem się z "Bohunem". A co do tytułu - jakby się nazywał tak jak mówisz, to nie byłby nawet w połowie tak przyciągający, nie? Nie ma to jak dobry marketing :)

01.10.2006
17:58
[31]

NicK [ Smokus Multikillus ]

Shadowmage ---> To może omawianie punktami będzie łatwiejsze.

1. Rozterki bohaterów - mi nie przeszkadza ich obecność, ale ich powtarzalność, głębia i jednocześnie miałkość. Rozstanie Toola z siostrą (3 część) jest dla Toca (obserwującego to z boku) wstrząsającym przeżyciem, które porusza go dogłębnie, etc. A przecież ostatni raz gdy się widzieli stali po przeciwnej stronie barykady, później po wydostaniu się Toca z groty w którą wepchnął go Loczek, stali się dla siebie z Toolem bardzo bliscy w ciągu paru dni zaledwie. Tool - martwiak, sztywniak, istota niemal bez emocji w ciągu paru dni nawiązuje bliskie kontakty z człowiekiem, zupełnie odmiennym od niego psychicznie i fizycznie. I tak jest w bardzo wielu przypadkach innych bohaterów. Miewają rozterki w często nie dotyczących ich zupełnie sprawach, są wrażliwi jak siostry miłosierdzia, a nie jak utwardzeni przez wiele wojen weterani. Wszyscy są do bólu ludzcy, współczujący, wyrozumiali, wspaniałomyślni w taki sposób, w jaki nawet przeciętny człowiek rzadko bywa. Ale wynika z tego następny punkt.

Nigdzie też nie pisałem, że bohaterowie mają proste problemy. Chodziło mi o to, że mają rozterki z trywialnych często powodów, a głębia tych rozterek jest często nieadekwatna i przesadzona. Wśród żołnierzy nie ma żadnego zimnego sukinsyna. Wszyscy są identycznie wrażliwi, łatwo się wzruszają, przeprowadzają staruszki przez jezdnie i rozdają dzieciom lizaki. I jest właśnie odwrotnie do tego co piszesz - oni mają rozterki egzystencjonalne i to wielokrotnie.

2. Nawiązywanie kontaktów i relacje miedzy postaciami - Łatwość z jaką różne postaci lub ich grupy nawiązują kontakty czy współpracę jest po prostu porażająca. Na pustyni spotyka się karawana z oddziałem żołnierzy. Myku - pyku, parę zdań i już współpracują w jakimś poważnym zadaniu. Żadnych wątpliwości, żadnych zgrzytów - biorą się ochoczo do działania. Coś jak: - Cześć jestem Józek. - Cześć jestem Waldek, co robisz? - Jadę dokopać demonowi, a ty. - Ja też, chodźmy zatem razem. - No to chodźmy.

Dlaczego Anomander Rake obronił Parana przed Ogarami Cienia (zabijając je na dokładkę) ? Bo miał przeczucie i w jednej chwili go 'polubił'!!! No sorry, ale takie upraszczanie czy wręcz infantylizacja działa na mnie odstręczająco. Zresztą takie przypadki można mnożyć.

3. Dodatkowe moce - No właśnie, same brzemiona zawsze z tego wychodzą. Bez wiedzy i bez pozwolenia właściciela duszy i ciała, bogowie obdarzają mocą, czy opętują wręcz kolejnych bohaterów (już w części 3 jest ich z tuzin i wszyscy ze sobą związani w taki czy inny sposób). Ci nie obdarzeni czy opętani sami dochodzą do doskonałości ascendencji. No aż się łzy na oczy cisną. Bohater dostaje moce, ale płacze i rwie włosy z głowy - przecież on tego nie chciał i jak zwykle zdaje sobie doskonale sprawę z negatywnych konsekwencji i ceny, jaką będzie musiał za to zapłacić. I wszystko według tego samego schematu: moc czy opętanie, potem dręcząca świadomość, brzemię, bla bla bla...

4. Przepakowanie świata bogami, interwencjami, magią - Oczywiście, że gdyby chodziło o 'typowe fantasy' podobne nagromadzenie smoków, magów (co zresztą u Eriksona też występuje) i świecących przedmiotów również by mnie denerwowało. U Eriksona świat na każdym kroku ocieka wręcz demonami, starożytnymi przedstawicielami ras pałętającymi się po całym kontynencie i nie kryjącymi swej tożsamości. Jest tego tak wiele i występuje tak powszechnie, że staje się właśnie za szybko dla mnie powszechne i przestaje budzić zainteresowanie. Podobne elementy powinny stanowić raczej smaczek, występować rzadko, być dostępne dla nielicznych i szczególnie wybranych - wtedy stanowią tajemnicę, obiekt pożądania czy lęku - a tak stają się chlebem powszednim i tracą swoją atrakcyjność.

To wszystko razem wzięte (punkty, które wymieniłem) i wprowadzone przez autora w sposób nadmierny i mało zróżnicowany, powoduje że opowieść staje się 'płaska' i powtarzalna emocjonalnie, oraz trąci patosem. Bohaterowie stają się z czasem powtarzalni emocjonalnie, sztuczni w swych zachowaniach, relacje między nimi i współpraca nie są wystarczająco umotywowane, co pogłębia jeszcze odczucie sztuczności i wymuszenia.

01.10.2006
20:20
[32]

barejn [ El Magnifico ]

Wątek maturalny pozwole sobie założyć.
Wybrałem na temat matury ustnej z polaka "Motywy średniowieczne w literaturze fantasy. Omów problem na wybranych przykładach". Czy ktoś moze mi podsunąć jakiś pomysł co uwzglednic w prezentacji? Myslę na razie o turniejach rycerskich, ucztach i bardach. Jak nie macie nic lepszego do roboty to podsuncie jakiegos pomysła :) Tak samo jesli chodzi o literature przedmiotu, czyli książki o książkach.

01.10.2006
20:34
[33]

pani_jola [ Generaďż˝ ]

barejn--> Mozesz sie tez odwolac do czasu, przemijania, smierci. Mozesz cos napisac o alegoriach, w ktorych tak lubowali sie sredniowieczni pisarze-w fantastyce masz Pratchetta. Teraz nie bardzo mam czas na pisanie posta, ale jak pomysle troche i znajde chwilke to dam znac. A jakby co to polecam stronke:

01.10.2006
21:20
[34]

el f [ RONIN-SARMATA ]

Anduril - o czasach schyłku Republiki jest świetny cykl Colleen McCullough. Ciężko dostac pierwszy tom "Pierwszy w Rzymie" ale warto poszukać po bibliotekach. Baba świetnie pisze... i ma solidny warsztat historyczny.


Szenk - też coś Rytmu mam... "Pięć wieków szabli polskiej" Kwaśniewicza, "Historię wojskowości. Starożytność-Średniowiecze" i chyba coś jeszcze ale nie mogę zlokalizować :)
Na podstawie tych dwóch mogę potwierdzić, że wydawnictwo solidne :)

01.10.2006
23:16
[35]

barejn [ El Magnifico ]

pani_jola --> dzieki za zainteresowanie;) Pratchetta nie czytam bo jakos nie wkrecił mi sie. przeczytałem sage tolkiena, narrenturm i bozych sapkowskiego, przygoda Mordimera MAdderina PIekary i teraz czytam piesn lodu i ognia. poza tym "ksiazeczki" pomniejszych autorów. pisze to wszystko zeby było wiadomo o czym mam pojecie mniej wiecej:) jak bedziesz miał/a kiedys czas rozwinac swoja mysl bede wdzieczny.

02.10.2006
08:18
[36]

el f [ RONIN-SARMATA ]

Obiecałem kilka słów o Sierżancie. Ogólne uwagi zamieściłem wcześniej, wspomnę więc jedynie o zakończeniu. Nie zawiodłem się, nie wydało mi się złe, naiwne czy w jakiś inny sposób negatywne. Uważam, że trzymało klimat całości i jak dla mnie, nie było słabym punktem książki.
Na kanon to może faktycznie przesada ale generalnie, książka warta polecenia.


A teraz kończę ostatni tom Krajewskiego czyli "Festung Breslau". Rozpisywać się nie ma co, kto czytał któryś z poprzednich tomów przygód Mocka to wie czego się spodziewać i to dostanie, kto nie czytał... niech przeczyta bo warto :)

02.10.2006
08:48
smile
[37]

Szenk [ Master of Blaster ]

el f ---> Z historii pozwoliłem sobie jeszcze zamówić w Merlinie następującą pozycję:



Teraz mam 10-procentową zniżkę (niestety, jednorazową), z okazji 3-lecia korzystania z ich usług :)

02.10.2006
11:46
[38]

garrett [ realny nie realny ]

"Cztery Krainy - Rok naszej wojny" Steph Swainston

W Wielkiej Brytanii książkę Swainston okrzyknięto najgłośniejszym od ćwierćwiecza debiutem i trzeba to przyznać - całkowicie zasłużenie. Jest to kapitalny, wybuchowy mariaż science fiction, fantasy i literatury grozy, pozwalający uwierzyć, że fantastyka jeszcze nie umarła.

Czego tu nie ma! Świat Czterech Krain zamieszkany jest przez Ludzi, Awian, Rhydan, toczących wojnę z Insektami. Jest też świat Przejścia, w którym mieszkają martwe istoty z całego wszechświata. Jest Cesarz, który pilnuje świata pod nieobecność Boga, a wspomaga go Krąg Nieśmiertelnych. Jest antybohater, cynik, narkoman, mieszaniec Awianina z Rhydanką, jedyny z Nieśmiertelnych, który potrafi latać.


Tyle tylniej okładki. Skuszony pozytywną recenzją znajomego kupiłem tom 1 cyklu, a teraz miło zaskoczny wybieram się zakupic następny :) Po ostatniej stronie "Roku naszej wojny" miałem skojarzenia : Czarna Kompania spotyka Amber i Starship Troopers . To dosc powierzchowne ale moim zdaniem częsciowo oddaje ducha ksiązki :) Są tu rozgrywki nieśmiertelnych Eszajów, legiony insektów wielkosci konia, krwawe bitwy a w tle knowania i romanse. Najciekawszą postacią jest sam główny bohater, Kometa. Uskrzydlony dosłownie posłaniec, narkoman, cynik..taki typowy sukinsyn z zasadami. Swiat Swainston widziany jego oczyma jest ciekawy i atrakcyjny. A trzeba dodac ze bohaterowie noszą dzinsy i ciemne okulary, w miastach są tramwaje korzystające ze skomplikowanych instalacji oraz wydawana prasa. Jednak wszyscy biegają z kuszami, mieczami czy toporami. Dzinsy i gazety to pozorna oryginalnosc więc liczę ze Swainston w kolejnej częsci odsłoni więcej świata i jego mechanizmów. Całosc czyta sie szybko i z przyjemnościa. Razi tylko niechlujne wydanie przez Solaris. Od kiepskiej okładki po słabo widoczną czcionkę. Tak czy inaczej polecam.

02.10.2006
11:49
[39]

Shadowmage [ Master of Ghouls ]

Garrett-->drugi tom ukazał się dzisiaj (podobno:P). A mi się wydawało, że autoka inspirowała się w dużej mierze Eriksonem.

Nick-->znów odpowiem jak znajd odrobinę czasu :)

02.10.2006
12:01
smile
[40]

el f [ RONIN-SARMATA ]

Szenk - wygląda ciekawie... napisz jak wrażenia po przejrzeniu :)

02.10.2006
13:16
[41]

NicK [ Smokus Multikillus ]

Shadowmage ---> OK. Odpowiem jeszcze na pytanie tyczące ulubionych książek fantasy. Otóż z przykrością mówię, że w fantasy jestem prawie nowicjuszem. Ponieważ interesuję się RPG a amatorsko związany jestem z pewnym serwerem NwN, siłą rzeczy połączyło mnie to z systemem D&D. Od takich też pozycji literackich zacząłem swoją przygodę z fantasy. Ze względu na specyfikę serwera, były to pozycje książkowe R.A. Salvatore jako podstawa opisu świata Podmroku. Muszę z całą stanowczością stwierdzić, że jest to wyśmienita literatura do piwa. Nie sposób zgubić wątku nawet przy większych ilościach trunku. Bohaterowie nie zaskoczą nas nagłą zmianą decyzji, czy nastawienia do napotykanych problemów. Należy tylko z daleka omijać moralizatorskie zapiski (przemyślenia) Drizzt'a. Akcja dzieje się wartko, są wyraźnie nakreślone linie podziałów, choć występują czasem też odcienie szarości. Autor nie sili się też na znamiona stworzenia czegoś więcej, niż prostej i wciągającej, nie zobowiązującej fantasy. Jeśli jednak przyjdzie nam ochota na coś bardziej wyrafinowanego i wymagającego, należy wtedy omijać Salvatore z daleka.

Kolejną autorką z jaką się zetknąłem była Elaine Cunningham i jej seria o Księżycowej Klindze. Ponownie jak w przypadku Salvatore, jest to lekka fantasy, choć będąca już nieco bardziej dojrzała. Bohaterowie nie są już tak czarno - biali jak u Salvatore, jest więcej wieloznaczności, nieco więcej płaszczyzn fabuły. Nie mniej nie wychodzi to mimo wszystko poza mocną średnią ligę fantasy rozrywkowego (na tyle, na ile zdołałem się zorientować). Trylogia Córki Mrocznego Elfa zawiodła mnie jednak niemal całkowicie.

Później miałem nieszczęście natknąć się na Nika Perumova i jego Kroniki Hjorwardu „Upadek Bogów”. O ile znowu była to dość prosta i gładka w czytaniu książka, przedstawiająca całkiem barwny świat, o tyle powaliła mnie tam liniowość fabuły. Główni bohaterowie odnosili sukces za sukcesem i od początku książki było wiadomo do czego wszystko dąży i jak się skończy. Bezmyślne czytadło, któremu nie odmawiam jednak uroku opisów świata oraz wartkiej akcji, a wszystko to podane w gładkiej do przełknięcia pigułce – szkoda tylko, że bez żadnych wartości i we wszystko zdradzającym tytule na opakowaniu. W tym przypadku powiedzenie: ‘I herkules dupa kiedy ludzi kupa’ zupełnie się nie sprawdza, nawet w przypadku, gdy ludzi zastąpimy potężnymi bogami.

Dalej było już to co opisywałem, czyli Gerge R.R. Martin, a obecnie Erikson, który mnie coraz bardziej wytrąca z równowagi.

Z całej tej menażerii zostaje zatem tylko Martin, którego mogę nazwać godnym rangi znakomitego pisaża. Reszta to patałachy, albo niewyróżniający się średniacy.

02.10.2006
19:11
smile
[42]

Marvell [ Pretorianin ]

--->Nick, a czytałeś Czarną Kompanie? :D Jest troche podobna w tematyce do Malazańskiej, ale jest pozbawiona przynajmniej w większej ćzesci irytujących jej elementów które z grubsza wymieniłeś i które częsciowo podzielam. Od CK odstrasza tylko styl w jakim została napisana (ale to rqaczej efekt zamierzony).
Tak A propos to dawno mnie tu nie było, ponieważ postanowiłęm sie nie pokazywać zanim nie nadrobie zaległości, przynajmniej ze wstepniaka bo wstyd zabierac głos :P

02.10.2006
19:33
smile
[43]

Szenk [ Master of Blaster ]

el f ---> Nie ma sprawy :)

Marvell ---> ja bym się bał coś polecać NicKowi ze swoich ulubionych lektur, żeby nie "zmieszał ich z błotem", jak to było w przypadku Eriksona :D

02.10.2006
20:06
[44]

NicK [ Smokus Multikillus ]

Szenk ---> No nie mieszam z błotem, ale staram się obiektywnie ocenić :) Tak się napaliłem na Eriksona czytając recenzje, że kupiłem od razu całą serię. Miała być taka skomplikowana, że myślałem o wielu ciekawych osobowościach, skomplikowanych relacjach międzyludzkich, zaskakujących wątkach, zwrotach akcji, etc, a tu się okazało, że tylko świat i jego historia są skomplikowane, a reszta tak po macoszemu potraktowana. Po prostu książka nie w moim stylu i tyle. Ale mam nadzieję, że chociaż podyskutujemy ciekawie o wielu z powieści i serii, tylko jakoś nikt się akurat nie garnie poza Shadowmage'em za bardzo :)

02.10.2006
20:15
smile
[45]

Szenk [ Master of Blaster ]

NicK ---> Ja bym może i podyskutował, ale mi się... jakby to powiedzieć... leń we mnie siedzi wrodzony i skutecznie uniemożliwia mi wszelkie działania wymagające większego (a nieraz nawet i mniejszego) wysiłku.
Zresztą ostatnio jakoś nie jestem też w nastroju :)

A co do mieszania - mieszaj sobie, co tylko chcesz, byle nie Czarną Kampanię, bo będzie chęsim-kęsim (czy jak to się tam pisze, el f będzie na pewno wiedział) :)

02.10.2006
20:29
[46]

Shadowmage [ Master of Ghouls ]

E tam, "Czarną Kompanię" Nick może spokojnie mieszać z błotem, jeszcze mu pomogę. A swoja drogą to Nick popełniłeś z Eriksonem dokładnie ten sam błąd co ja z Cookiem - wszyscy zachwalali, to kupilem od razu 10 tomów i się ostro na tym przejechałem. Samozaparcia starczyło mi na 7 części, ale wierzę, że kiedyś zmęczę ostatnie trzy... Niemniej od tamtego czasu jesli ktoś zachwala mi jakiś cykl, to zawsze najpierw kupuję pierwszy tom, a dopiero później ewentualnie dokupuję resztę.
Na resztę odpowiem jutro z rana, już sobie w grafiku zostawiłem na to miejsce :D

02.10.2006
20:34
smile
[47]

artaban [ swamp thing ]

NicK --> Ja też bym chętnie podyskutował, ale się generalnie z Twoim zdaniem zgadzam, więc nie będę irytował Shadowa :) Jedyną rzeczą, którą naprawdę pozytywnie zapamiętałem z Eriksona był Sznur Psów. Przy trzecim tomie już wymiękłem i do dziś nie ruszyłem.

Za to Czarną Kompanię polecam. Pierwsze dwa tomy to klasyka gatunku, a potem to już w zależności od osobistych preferencji. Ja jestem fanem, a taki, dajmy na to, Shadow - nie jest :) Co już powinno być dla Ciebie jakąś wskazówką :)

02.10.2006
20:44
[48]

NicK [ Smokus Multikillus ]

Szenk ---> A nie wiem, jak przeczytam, to będę wiedział co o niej sądzić :)

02.10.2006
20:54
smile
[49]

el f [ RONIN-SARMATA ]

NicK - po prostu CK podoba się facetom a nie podoba dziewczętom i Shadowowi :)

02.10.2006
21:23
[50]

NicK [ Smokus Multikillus ]

artaban ---> Ach, żeby powkurzać Shadowa jak to ładnie ująłeś, to dodam jeszcze mojego faworyta, świadczącego o kompletnym braku realizmu w powieściach Eriksona, jeśli chodzi o relacje międzyludzkie i charakter postaci.

Otóż w tomie 3 Keruli w towarzystwie Zrzędy, Stonny i Harllo udają się do Saltoanu, aby spotkać się ze wszystkimi władcami tzw rewirów, czyli faktyczną władzą miasta. Władcy rewirów, to nic innego jak największe zbiry, sprawujące kontrolę nad lokalnymi bandami morderców, złodziei i innej maści kryminalistów. Spotkanie ma dotyczyć napływających do miasta kapłanów Panion Domin i problemu jaki stwarzają. Oto argumenty, jakich Keruli używa w rozmowie z naczelnymi bandziorami i zbirami miasta, aby nakłonić ich do zajęcia się sprawą kapłanów:

- "...Sieją wśród waszych poddanych ziarna niezgody, a to bardzo niebezpieczny precedens"

Tutaj na te słowa odzywa się jakiś ważny zbir: "Wyrżnąć ich w pień!"

Keruli kontynuuje: "Kapłani szerzą fałszywą propagandę... Panion Domin jest tyranią i traktuje swoich poddanych z niespotykanym okrucieństwem ... gdyby Domin zdobyło Saltoan, wszyscy mieszkańcy miasta zostaliby wygnani z domów i ograbieni z wszelkiego dobytku. Nie dano by im nawet żywności i wody"

I teraż wyobraźcie sobie, że takie słowa podziałały na wypranych z emocji, zatwardziałych zbirów, wychowanych na ulicy, których dłonie splamiła krew setek ofiar, a kufry wypełniło ich złoto. Ręce mi opadły, nogi, szczęka, a nawet gałki oczne.

To tak jakby notorycznemu mordercy i gwałcicielowi mówić, że tamten facet naprzeciwko, to jest bardzo okropny i zły, bo używa bardzo brzydkich słów, bo potrafi pobić do nieprzytomności, może nawet zgwałcić, a co gorsza nawet zabić! ... Niestety przykładów takich można mnożyć...

02.10.2006
21:41
smile
[51]

artaban [ swamp thing ]

NicK --> Przenajświętsza, do tego nie doszedłem :) Jeżeli nie zmyślasz (a dlaczego byś miał) to już u w serii Elenium Eddingsa negocjacje z radą złodziei były bardziej realistycznie przedstawione :)

02.10.2006
21:48
[52]

eros [ elektrybałt ]

NicK ----> Dokladnie, CK jest tu pewnego rodzaju rozgranicznikiem jesli chodzi o bywalcow tej karczmy. W kazdym razie na pytanie czy warto czytac caly cykl odpowie Ci pierwszy tom...

02.10.2006
22:25
[53]

NicK [ Smokus Multikillus ]

artaban ---> No przepisałem nawet fragmenty z książki jota w jotę. Właśnie to mnie wkurza najbardziej, że nawet bandyci i mordercy mają mniętkie serca i są gotowi szczerze się wzruszyć ludzką niedolą. Żołnierze natomiast są chodzącymi wzorami cnót, bardzo wrażliwymi osobami, o bardzo głębokim i empatycznym wnętrzu. Powtórzę to po raz ostatni, bo zaczynam się powtarzać ;) Relacje międzyludzkie, międzyspołeczne, oraz ich nawiązywanie, są u Eriksona zupełnie nienaturalne, pozbawione właściwego zabarwenia charakterystycznego dla poszczególnych ras czy profesji. Jak dotąd najsilniejszym podziałem społecznym na jaki się natknąłem, to podział na szlachtę i zwykłych ludzi (widoczny najmocniej chyba w rzeziach imperialnych i podczas Sznura Psów, gdzie jak na mój gust był zbytnio wyolbrzymiony, chyba po to tylko, aby nadać większego dramatyzmu zdarzeniom i wykazać heroiczne wręcz poświęcenie Coltaina). Nie na rasy, czy profesje, ale na status społeczny... Czy to nie dziwne? Szlachcic z rodzinnego miasta, jest bardziej obcy i wrogi od martwiaka napotkanego na pustyni... Świat na głowie stanął ! ;)

eros ---> Rozgranicznikiem? W jakim sensie? Dzieli poglądy?:)

02.10.2006
22:28
smile
[54]

artaban [ swamp thing ]

NicK --> Rozgranicznikiem w sensie: faceci są fanami CK, a kobiety i zbieracze motyli nie są :) To stara kłótnia :)

02.10.2006
22:40
smile
[55]

Gwiazd [ buszująca w wątkach ]

faceci są fanami CK, a kobiety i zbieracze motyli nie są

Po prostu kobiety i zbieracze motyli znają się na literaturze ;p

02.10.2006
22:44
[56]

NicK [ Smokus Multikillus ]

A czy kobietom podoba się twórczość Georga R.R. Martina? Bo mojej żonie cholernie :)

02.10.2006
22:46
smile
[57]

artaban [ swamp thing ]

Martin podoba się wszystkim, tu nie ma żadnego rozgranicznika :) Łączy płcie i pokolenia.

02.10.2006
22:46
smile
[58]

Gwiazd [ buszująca w wątkach ]

Myślę, że tak :) Co prawda z kobiet czytających Martina znam jedynie siebie i Izę Shadowa, ale obu nam strrrrrrrrrrrrraszliwie się podobał.

[edit] ...oczywiście Kermit mi się wciął po drodze, no!

02.10.2006
22:51
[59]

eros [ elektrybałt ]

Gwiazd ----> Jak zwykle blyszczysz kobiecym dowcipem :P

02.10.2006
22:53
[60]

NicK [ Smokus Multikillus ]

A co sądzicie o Johnie Ringo? Ktoś mi go polecał, ale recenzje widziałem nieciekawe....

02.10.2006
23:06
smile
[61]

Gwiazd [ buszująca w wątkach ]

Oj, eros, eros, od razu widać, że nie jesteś kobietą i motyli też nie zbierasz ;)

02.10.2006
23:08
smile
[62]

NicK [ Smokus Multikillus ]

Heh, ja też nie jestem kobietą i nie zbieram motyli, czy to mnie od razu skazuje i szufladkuje? ;)

02.10.2006
23:15
smile
[63]

Gwiazd [ buszująca w wątkach ]

*ostrożnie* No nie wiem, a lubisz Czarną Kompanię? ;)))

02.10.2006
23:20
smile
[64]

NicK [ Smokus Multikillus ]

No nie wiem... Nie czytałem :)

Ale to mogł by być ciekawy materiał na powieść fantasy. Świat zamieszkały przez rasę Kobiet, sprzymierzony z inną starożytną rasą Zbieraczy Motyli, żyjący w odwiecznym sporze z tajemniczymi wyznawcami Czarnej Kompanii. Rasowo-religijny konflikt, podszyty mocno ideologicznym sporem...

02.10.2006
23:22
smile
[65]

pizmak [ Generaďż˝ ]

W moje lapska wpadla ostatnio ksiazka "Siewca Wiatru" Kossakowskiej. Warto sie za to zabierac?

02.10.2006
23:25
[66]

eros [ elektrybałt ]

NicK ----> Nie daj sie zwiesc gadaniu przeciwnikow CK. Przeczytaj co Dukaj pisze o cyklu:

02.10.2006
23:26
[67]

NicK [ Smokus Multikillus ]

pizmak ---> myślę, że warto samemu się przekonać. Są różne gusta.

02.10.2006
23:31
smile
[68]

Gwiazd [ buszująca w wątkach ]

NicK --> prywatnie uważam, że niczego nie straciłeś, nie czytając CK, ale i tak zaraz cała ta banda mnie zakrzyczy :)

pizmak --> moim zdaniem warto. Poza "Siewcą Wiatru" Kossakowska wydała też zbiór opowiadań "Obrońcy Królestwa" umiejscowiony dokładnie w tym samym świecie, więc jeżeli "Siewca..." Ci się spodoba, to poszukaj też opowiadań.
Chociaż wydaje mi się, że powieść czyta się lepiej, bo opowiadania bywają mdłe i niedopracowane. No ale ponownie - nikt poza Kermitem nie popiera mojego zdania ;))))

02.10.2006
23:40
[69]

NicK [ Smokus Multikillus ]

Gwiazd ---> Mnie jakoś nikt nie zakrzyczał, to może i Ciebie nie zakrzyczą ;) Nie wiem, czy zdołam dotrzeć do tego Waszego sporu i argumentacji, więc jeśli ktoś by mógłby dać linka do właściwej części wątku, to byłbym wdzięczny. A jak nie, to postaram się sam odgrzebać odpowiedni.

02.10.2006
23:47
[70]

Enedweth [ twoja strata ]

Orientujecie sie może powyżej jakiej kwoty Merlin nie pobiera opłaty za przesyłkę; czy w ogóle jest taka opcja?

02.10.2006
23:48
smile
[71]

Gwiazd [ buszująca w wątkach ]

NicK --> mówisz o CK? Och, wydaje mi się, że te kłótnie trwają od jakichś 150 części...? ;)

[edit]
Enedweth --> nie od 100 zeta przypadkiem?
[edit2] --> jednak od 150 zł, jak wynika stąd -->

02.10.2006
23:49
[72]

xanat0s [ Wind of Change ]

Enedweth -->

Kwota wydana w ciągu ostatnich 300 dni w Merlinie. Minimalna wartość kolejnego zamówienia dostarczanego gratis
0-99 zł -150 zł
100 - 199 zł - 100 zł
200 - 499 zł - 80 zł
500 - 999 zł -50 zł
1000 zł i więcej - Każda przesyłka

Dodatkowo - Wartość Twojego zamówienia przekracza 150 zł - masz za darmo.

[edit] Ew. stąd - :)

03.10.2006
07:42
smile
[73]

garrett [ realny nie realny ]

moze zachrypię od rana prewencyjnie....ręce precz od Czarnej Kompanii :)

03.10.2006
09:12
smile
[74]

Yans [ Więzień Wieczności ]

To ja też w kwestii formalnej - Na pohybel Czarnej Kompanii !!! ;p

03.10.2006
09:16
smile
[75]

garrett [ realny nie realny ]

Yans --> tez zbierasz motyle :) ?

03.10.2006
09:48
smile
[76]

Yans [ Więzień Wieczności ]

garrett ====> Nie, ja dla odmiany zbieram skalpy Czarnej Kompanii :)

03.10.2006
09:49
[77]

Shadowmage [ Master of Ghouls ]

Aleście się rozpisali... No to przystepuję do odpowiadania :)

Hihi, w sumie niezłe jaja - Erikson czwarty w kanonie, a tu nagle nikogo do obrony nie ma :D

pizmak-->Lepiej zacząć od zbioru opowiadań "Obrońcy królestwa", ale "Siewca wiatru" nie jest zły... tylko, że mógłby być znacznie lepszy :) A, i nie słuchaj Gwiazd i Kermita, to poloniści, nie potrafią docenić miodności, bo im tylko regułki i schematy przed oczami latają :P

Żaba-->ty mnie nie będziesz irytował dwulicowy płazie, sam pamiętam jak po pierwszych dwóch tomach wynosiłeś Eriksona pod niebiosa. Dopiero później Ci się odmieniło (to pewnie przez tę dietę) :D

Nick-->Od końca :) o CK kłócimy się od samego początku istnienia, więc ciężko wskazać konkretne miejsce. Co najwyżej aktorzy sporu się zmieniają, poza tym wszystko zostaje po staremu - czyli część jest przeciw, a inni krzyczą "Ręce precz od Czarnej Kompanii" nie podając rzeczowych argumentów oprócz "to dla prawdziwych mężczyzn a nie dla kobiet i łapaczy motyli jest" :) Swoją drogą Yans też tego nie lubi. Ciekawe do której kategorii się łapie? W sumie, to pije redsa i karmi, więc... :)
Dla mnie "CK" to zmarnowany świetny materiał, bo pomysł faktycznie jest fajny. Tylko, że Cook nie potrafił go wykorzystać. Fabuła jest nudnawa, świat nieciekawy (a udziwnienia i urozmaicenia śmieszą co najwyżej) ale najgorsza rzecz to styl Cooka - ciarki przechodzą jak się czyta... Aż dziwne, że wyszło mu to tak topornie, skoro w cyklu o Garretcie posługuje się piórem dosyć sprawnie.

Pertraktacje z bandytami - cóż, owszem, banalne, naiwne, żałosne. Są takie kwiatki, nie przeczę. Co prawda późniejsze wydarzenia wyjaśniają, skąd u Kruppego taka zdolność dyplomatyczna, prawdopodobnie jemu żadne słowa nie byłyby potrzebne do przekonania zwykłych bandziorów. Owszem, to jest tłumaczenie po fakcie, odstępstwo od realizmu, zasada deus ex machina niemalże - czyli typowa w fantastyce działalność. Interpretować można jak się chce :)

Preferencje czytelnicze - No tak, RAS, Cunningham itp to nie są pisarze najwyższych lotów. Niemniej nie stawiałbym ich na równi z Eriksonem, nawet jeśli jego książki mi by się nie podobały, bo językowo to zupełnie inna klasa. RAS używa pewnie z 5000 słów, a Erikson 10 razy więcej co najmniej. Wiem, że większości nie robi to różnicy, ale przyjemnie czytać np. opisy walk przedstawione nieco innymi słowami - a ze u obu autorów jest tego dużo, to pragnienie jest moim zdaniem uzasadnione. A Pierumowa nie czytałem. Ogólnie, to mimo wszystko nie trafiłeś za szczęśliwie z doborem lektur, bo FR nie jest najlepsze - niedawno toczyliśmy dyskusję na ten temat tutaj, sprawdź. Dobrze, że zabrałeś się za coś lepszego, mimo, że część Ci się nie podoba - cóż, jak gusta się różnią widać na przykładzie "CK" choćby. A pozycje pozafantastyczne?
Co do Ringo - to takie batalistyczne czytadła - trochę lepiej literacko od Salvatore czy Cunningham, ale do Martina im daleko. Na pewno czyta się je szybko, bo to niemal sama akcja. Jak dla mnie nadają się do czytania w pociągu, bo łatwo wchodzą i nie wymagają koncentracji.

A teraz odpowiedzi na punkty:

1.Rozterki – cóż, nigdy nie byłem w skrajnych okolicznościach zagrażających życiu, wiec nie mogę powiedzieć, czy zachowania takie, jakie prezentują bohaterowie Eriksona są właściwe i normalne, czy też miałkie. Niemniej jednak nieraz czyta się relacje, np. z obszaru działań wojennych, gdzie w ciągu zaledwie kilku dni, pod zagrożeniem, zawiązuje się dozgonna przyjaźń między dwoma kompletnie różnymi osobowościami. Co do powtarzalności – po części się zgodzę, wielu bohaterów doświadcza podobnych dylematów. Takie życie... Nie da się zaprzeczyć, że całość jest patetyczna, bo Erikson obrał taką a nie inną konwencję. Wydarzenia dzieją się z patosem, bohaterowie żyją z patosem i zwykle z nim umierają, zabierając ze sobą góry trupów. Realizmu za grosz w tym nie ma (doszedłeś do oblężenia pewnej kamienicy?), ale jakoś w przypadku Eriksona zupełnie mnie to nie irytuje. Potrafi on przedstawić wszystko w taki sposób, że doskonale się to wpasowuje w konwencję, bo ani przez moment nie wydaje się czytelnikowi, że to prawdziwe wydarzenia.
Co do wrażliwości postaci – przypuszczam, że wszystkie twarde sukinsyny dawno temu wyginęły, bo nie potrafiły współpracować i sobie pomagać. Zwykły żołnierz nie ma większych szans, jeśli nie stoją za nim jego towarzysze broni.

2.Relacje i sojusze – widzisz, cały czas chodzi o obraną konwencję. Niemal nad każdą postacią, plemieniem, czy psem z kulawą nogą ciąży zagrożenie (tak, wiem, że cię to irytuje). Zbierają się moce, wobec których proste dylematy czy napotkany na pustyni wojownik przypadkiem jutro nie wbije ci noża w plecy jest drugorzędna, bo po prostu dzięki niemu dożyjesz do tego następnego dnia.
A czemu Rake uratował Parana? Śmiem twierdzić, że wcale go nie uratował, a jedynie pojawił się w odpowiednim czasie w odpowiednim miejscu. Pewnie dla większej dramaturgii. Tak naprawdę to celem były Ogary, a stoi za tym główna oś fabularna cyklu.

3.Hmm... na to nie mam odpowiedzi. Owszem, Erikson mógłby całość urozmaicić o wprowadzić jakiś typków, którzy obdarzeni mocą pałają żądzą władzy (poniekąd i wprowadził, na przykład Kallora), ale przypuszczam, że zwykły śmiertelnik właśnie tak by reagował, nie? Moim zdaniem na taką sytuację reakcje nie mogą być zbyt urozmaicone – albo euforia, albo ponure pogodzenie się z losem, albo załamanie.
A czemu ilość postaci z nadprzyrodzonymi mocami przyrasta w tak zastraszającym tempie? Zbliża się konwergencja, wojna bogów, co tam tylko jeszcze chcesz. Mocy jest coraz więcej, więc ktoś musi zostać nią obdarzony. I każdy bóg potrzebuje pionków, by je wykorzystać w zbliżającej się rozgrywce.

4. A ja właśnie wolę, by takie rzeczy były powszechne. Znudziły mi się już powieści, w których występuje jeden super przedmiot, magiczny pierścień decydujący o losach świata. W takim wypadku o sukcesie (bo przecież o porażce mowy być nie może, toż to fantasy jest) decyduje bardzo niewielka ilość zmiennych, a wypadki toczą się z góry ustalonym i łatwym do przewidzenia torem. A u Eriksona każdy może być języczkiem u wagi – nie wątpię, że zakończy się wszystko sukcesem jasnej strony mocy, ale będzie to drogo okupione.

03.10.2006
10:10
smile
[78]

Yans [ Więzień Wieczności ]

Shadow ====> Co do ERIKSONA, to podpisuję się rękami i nogami ;) Może warto jeszcze dodać, że kolejne tomy trzymają wysoką jakość, pojawiają się kolejni ciekawi bohaterowie. A to co mnie zadziwia, to to, że nie jest łatwo ogarnąć wszystkie wątki wymyślone przez Eriksona czytając wszystkie tomy tylko raz i do tego z przerwami, spowodowanym oczekiwaniem na kolejny tom. Cholera, gdybym tylko miał czasowstrzymywacz ;) to bym na pewno już przeczytał dwa razy !

03.10.2006
10:55
[79]

garrett [ realny nie realny ]

poproszę o opinię o cyklu "FIONAVARSKI GOBELIN" Kaya

03.10.2006
11:39
smile
[80]

Marvell [ Pretorianin ]

A propos Eriksona to jestem świeżo po lekturze "Przypływu Nocy" i "Łowców Kości".
"Przypływ Nocy" - . Historia Edur jakaś taka dłużąca się i niestrawna, całość jakaś smętna, przygody "wypchanych" truposzy jakoś mało śmieszne :P, finałowa bitwa to też rozczarowanie jednym zdaniem - najsłabsza IMO jak do tej pory część cyklu .
"Łowcy Kości" - tu już jest dużo lepiej głownie za sprawą powrotu Karsy, Mappo, Icariuma i innych. Fabuła jest ciekawsza, akcja toczy sie tu żwawiej no i pojedynki bohaterów zapierają dech, finałowa rozgrywka to już majstersztyk. Podsumowując, jedna z lepszych ćżęści "Malazańskiej".
Co do całości cyklu Eriksona, to jakkolwiek zgadzam się w dużym stopniu z zarzutami Nicka to nie oceniałbym go aż tak negatywnie. Owszem występuje tam ogromna mnogość bohaterow, bogow którzy wyskakuja nagle spod co 2go kamienia :P, pstrykaja palcem i heros już caly i zdrowy, w dodatku o kompletnie nieznanej historii no bo kim jest Pani Zawisc, Zaraza, Złośliwość itd. itd, ras, o których dowiadujemy się ze są o wiele starsze niż te najstarsze z poprzednich czesci, żeby pod koniec znow usłyszeć ze zaledwie echem jakichś prastarych cywilizacji. Bohaterowie niby gina ale zaraz pojawiaja się jak ascendenty lub zostaja po prostu przywróceni do życia i wioda losy jak gdyby nigdy nic się nie stalo, przeżywając te same rozterki, dodatkowo pojawiaja się ich siostry, bracia, stryjkowie itp. jednym slowem historia strasznie się zapętlą. Mnogość magicznych fajerwerkow, konwergencji które w każdym tomie są „największe” w historii jak to napisal Nick boskich interwencji sprawiaja ze wszystko to troche powszednieje i nie robi już tak dużego wrazenia. Dodatkowo dialogi jak dla mnie nieraz bardzo drewniane, krotkie zdania, jakies niejasne, niedopowiedziane kwestie. To w polaczeniu z ogromna ilością bohaterow o czasem kompletnie nieznanym pochodzeniu, historii sprawia ze całość jest dla mnie mocno chaotyczna i nieraz po przeczytaniu jakiegos fragmentu musze się dlugo zastanawiac o co w tym chodzilo :P Tzw „czarny humor” jakos mnie nie zawsze rozśmiesza. No i lubosc autora do rozpisywaniu się we wszelkiego rodzaju truposzach, obrazowe opisy ich fizjonomii itp. Zaryzykowałbym twierdzenie ze co najmniej 1/5 powiesci jest o trupach ich przygodac itp. :P
Pomimo jednak tych wszystkich „wad”, które wyliczyłem nie przesadzaja one w mojej opinii o tym ze ksiazka jest kiepska, ma ona swój niepowtarzalny klimat i moim zdaniem jest jednak oryginalna, a poza tym na pewno nie jest nudna :). Fakt faktem że bohaterowie i ich przygody są mocno przerysowane a do tego występują w ogromnej liczbie, Ale taka jest właśnie konwencja jakąo brał Erikson, koncentrując się głównie na heroicznych czynach, epickich pojedynkach swoich bohaterów i spektakularnych bitwach, spychając na plan dalszy losy tak zwanych „zwykłych” ludzi i dlatego ich rozterki czy wypowiadane kwestie brzmią nieraz banalnie lub patetycznie. Tych ostatnich zresztą praktycznie nie ma w Malazańskiej, ponieważ prawie każdy dysponuje jakimiś niezwykłymi umiejętnościami, dodatkowo bohaterowie są często bezwolnymi istotami poruszanymi przez bogów marionetkami na sznurkach.. Dla mnie cykl Eriksona to przede wszystkim świetna rozrywka i traktuję ją trochę przymrużeniem oka I moim zdaniem chocby nie wiem jak niesamowite przygody mieli bohaterowie i jakich epickich bitew nie stoczyli okraszonych magicznymi fajerwerkami to i tak "Malazanska" nigdy nie Dorowna "Piesni lodu i ognia" , która jest dla mnie bardziej wiarygodna, spojna, z mistrzowsko nakreślonymi osobowościami bohaterów i z odpowiednia dozowana ilością „efektow magicznych” generuje 10krotnie wyższe napiecie, pomimo ze nieraz przez wiele stron nie ma bitwe, pojedynkow itp.  Ale wartość "Malazańskiej" można docenić porównująć ja na przykład do „mydlin” Feista, (tu się naraziłem pewnie kilku osobom z wątku :P) i jak dla mnie w heierarhii jest ona u mnie zaraz po "Pieśni" Martina.
Wystawiając ocenę calemu cyklowi dalbym 8/10, a Bramie domu umarlych (dla mnie najlepszej czesci) nawet 9,5/10

03.10.2006
11:56
[81]

Shadowmage [ Master of Ghouls ]

Padam na pysk po tenisie, więc posta Marvella przeczytam i skomentuję po kąpieli...

Garrett-->Badziew. Kicha. Mieszanina Tolkiena, mitów arturiańskich i ogranych motywów. Do tego marnie wykonana. Zdecydowanie odstaje in minus od pozostałych powieści Kaya.

03.10.2006
12:44
[82]

NicK [ Smokus Multikillus ]

No, wreszcie jest o czym i z kim podyskutować *zaciera ręce*.

Pertraktacje z bandytami - Przypominam, że to nie Kruppe bierze w nich udział, a Keruli (chyba, że czegoś nie wiem, co jest w kolejnych tomach). I nie jest to jedyny przykład, a jeden z wielu. Odnoszę wrażenie, że Erikson pisze o wielu rzeczach tylko po to, by coś zaakcentować, natomiast robi to w sposób tak nieudolny i mało prawdopodobny, nie starając się nawet na jotę wczuć w sytuację i biorące w niej udział postaci, że mnie to irytuje. Gdyby to był jeden przypadek na każdy tom - OK, jestem w stanie to zaakceptować. Każdemu może się noga powinąć, ale gdy napotykam na podobne 'wybryki' co kilka, albo kilkadziesiąt stron, to mnie mentalnie wzdryga. Czytając powieść, chcę zatopić się w świat, poczuć go niemal namacalnie, chcę mieć wrażenie, że to mogło tak być, a Erikson skutecznie co chwila daje mi klapsa po twarzy i odrywa moją uwagę od powieści takimi drażniącymi momentami. Już lepiej było wspomnieć tylko o negocjacjach z bandytami i poinformować o wyniku w relacji jakiegoś bohatera, niż tak nieudolnie i partacko to opisywać. Jeśli nie ma się do czegoś talentu, to należy tego unikać i próbować przekazać, czy zrobić to w sposób odmienny., na bardziej pewnym dla siebie gruncie.

- Preferencje czytelnicze- No cóż, zostałem raczej zmuszony do takiego a nie innego wyboru, co już wyjaśniałem. Nie stawiam na równi RAS i EC z SE, chociaż powiem szczerze, że wolę poczytać przy piwie RAS niż na trzeźwo SE. Po prostu nie jestem w stanie przełknąć większości błędów, spłyceń, nielogicznych sytuacji, etc. Piszesz, że Czarna Kompania to dla Ciebie zmarnowany świetny materiał... no cóż, pewnie to samo mógłbym powiedzieć o serii Eriksona. Jest spłycona emocjonalnie, świat jest przepakowany do granic możliwości wszelkimi „bajerami” a przez to zagmatwany – albo się w nim zagubimy, albo odfiltrujemy to co zbędne. Bohaterowie są plastikowi, bezbarwni, brak tam wyraźnych osobowości. Wszyscy żołnierze są do siebie podobni niemal jak krople wody. Czytając dialogi żołnierzy, odróżniam ich po imionach wymienianych przez narratora, a nie na podstawie tego co i jak mówią. Odnoszę też wrażenie, że Erikson wyraźnie unika, albo boi się wprowadzać konflikty na poziomie pojedynczych bohaterów, czy ich grup. Jak wiele potencjalnych potyczek kończy się opisem: „wykonali kilka groźnych gestów, ale na tym się na szczęście skończyło” ? Cała masa... Wszystko to razem do kupy, powoduje, że powieść jest mało przekonująca co do realizmu wydarzeń, fabuła choć pozornie skomplikowana – jest bardzo liniowa, śmieszność sporej liczby wydarzeń (vide - pertraktacje z bandziorami) wytrąca z równowagi i psuje klimat.


1. Rozterki – Jeszcze raz powtarzam. Nie drażni mnie obecność rozterek, bo to jest zupełnie naturalne, że posiadający uczucia ludzie wartościują skutki wydarzeń i podjętych decyzji. Drażni mnie ich powtarzalność u różnych bohaterów i wyciąganie ich w każdym nadarzającym się momencie czy potyczce zbrojnej. Rozterka pogania rozterkę, aż się mdło robi. Tak jakby Erikson na siłę chciał uczłowieczać swych bohaterów, wybielać ich charaktery, albo co bardziej prawdopodobne – próbując przemycić w ten sposób treści umoralniające, powodujące wzrost wartości powieści o dodatkowy przekaz dla czytelnika. Coś jak: „Patrzcie, to nie jest bezmyślna powieść o terrorze, chaosie i zniszczeniu! Bohaterowie cierpią, przeżywają katusze, ich działania podlegają surowym osądom własnych dusz!” Tyle, że wszystko co podane w nadmiarze i w sposób mało zróżnicowany zaczyna nudzić i robi się szybko męczące. Mam wrażenie, że nieproporcjonalnie duża część akcji powieści, albo ich otoczka, odbywa się we wnętrzach bohaterów. I żeby to chociaż bardziej urozmaicone było i nie w tak dużych ilościach, to byłoby do przełknięcia.

2. Relacje i sojusze – Widzisz, tylko takie scenariusze wprowadzają dziwne wrażenie, że wszyscy biorący udział w wydarzeniach są osobiście i niezachwianie zaangażowani w to co robią. Dlaczego nic nie wynika z postaw: „dajcie mi wszyscy spokój, mam już tego dość.” Bardzo szkoda, że zabrakło takich motywów. Ci, których nie ogarnęły moce nie przejawiają takich postaw, a ci którzy przejawiają, nie mogą nic zrobić, bo opanowała ich siła wyższa. I czy wszyscy i z każdym muszą ochoczo współpracować, nawet jeśli ciąży nad światem widmo zagłady? Widzę tutaj wybiórczość. Tylko te palanty szlachcice ze Sznura Psów nie chcieli zrozumieć, że nie ich dupy są najważniejsze. Tylko oni domagali się więcej żywności i wody, mając wszystko w nosie. Tylko oni nie patrzyli nie tylko na to, że ściga ich i chce dopaść obca armia, ale nawet nie byli w stanie zauważyć tego, co wszyscy w koło dobrze wiedzieli, czyli wiszącej nad światem zagłady. Co za palanty z tych szlachciców... Ale wszyscy inni już nie byli tacy głupi, martwy, żywy, duch, wilk, człowiek, nieczłowiek, kruk a nawet demon – wszyscy ochoczo i z uśmiechem na ustach oddawali się współpracy, zawiązywali sojusze, wykazywali wielkie zrozumienie do otaczającej rzeczywistości. Żałosne? Jak dla mnie tak.

Co do Rake’a i Parana – na tak, pojawił się w odpowiednim czasie... ukochane boskie interwencje, niespotykane przypadki. To co kocham najbardziej i to co wg mnie najbardziej psuje powieści fantasy...

3. Jest w tym sporo racji, że jest to wynikiem konwergencji i potyczek bogów. Jednak i tak jest tego jak dla mnie za dużo. Zbyt dużo lukru na ciastku też może się odbić czkawką lub niestrawnością.

4. A kto mówi o super przedmiocie decydującym o losach świata? To, że inne powieści są tak pisane, wcale nie oznacza, że mam się zachwycać walającą się u Eriksona po świecie magiczną i boską menażerią, wyłażącą z każdego konta, nawet z mysich dziur. Gdzie każdy wieśniak może otworzyć grotę, stać się pomazańcem boskim, doznać olśnienia i bóg wie co jeszcze. Po co wszystkich obdarzać mocą? Żeby znowu przeżywali rozterki? Chodzili zagubienie w koło i rozmyślali? Żeby być kolejnymi popychadłami boskimi? Już lepiej żeby byli zwykłymi ludźmi, zaoszczędzi to tylko trudu i potu, żeby to wszystko jeszcze bardziej komplikować, umagiczniać bez końca, powoływać do życia kolejne duchy i wyciągać z rękawa setnego demona.. Właśnie przez te wszystkie magiczne emanacje i świecidełka powieść traci na realizmie wydarzeń, spłyca bohaterów i sprowadza ich do roli marionetek, nie pozwala autorowi skupić się na istotnych faktach i zadbać o otoczkę – i dlatego dochodzi później do takich sytuacji, jak Pertraktacje z Bandytami w Saltoanie. Jest kupa dzwonków i gwizdków, świecącego blichtru i wystrzałów petard, a pod spodem rzeczywistość kuleje. To co jest solą i ziemią każdej powieści, czyli motywacje i dobrze zarysowane charaktery postaci, a także wiarygodność zdarzeń, została u Eriksona sprowadzona do skarłowaciałej karykatury, przykrytej skrzętnie dla niepoznaki wieloma warstwami chaotycznego świata i jego historii, oraz wielością bytów magicznych, emanacji, oraz zbiegów okoliczności, boskich interwencji i przypadków.

Co jest w końcu ważniejsze w opowieści? Dobrze wykreowani bohaterowie i zdarzenia w których biorą udział, ubrane zgrabnie w otoczkę świata i historii, czy świat i jego historia nieporadnie przyozdobieni wątpliwymi wydarzeniami i marionetkowymi bohaterami?

Co mógł zrobić Erikson, żeby jego seria była prawdziwym hitem dla mnie, a czego nie zrobił?:

- Uprościć, a przynajmniej uporządkować nieco historię świata. Niektóre jej fragmenty wydają się być wprowadzane z powietrza, na potrzeby chwili.
- Ubarwić i ożywić swoich bohaterów, nadać ich psyche jakiegoś wyraźnego rysu. Zróżnicować bardziej poszczególne postaci.
- Wczuć się bardziej w opisywane wydarzenia, tak aby oddawać lepiej charakter biorących w nich udział postaciom i grupom społecznym i unikać absurdalności niektórych sytuacji.
- Uczłowieczyć fabułę i dać pożyć wydarzeniom, aby odrzucić wrażenie, że akcja mimo, że jest skomplikowana, to autor kurczowo trzyma nad wszystkim aż nienaturalną wręcz kontrolę. Ten pozorny chaos w powieści, jest jak na mój gust za gładki, nic nie wymyka się z nurtu, nie żyje własnym życiem. Brak jest pomiędzy tym wirów, odprysków, strumyczków, które wiją się gdzieś nieco z boku i żyją własnym życiem, wprowadzając nieco zamieszania w głównych wydarzeniach, nadających dramatyzm i nieco niepewności. Drażni mnie to, że wszyscy bez mrugnięcia okiem wypełniają z gorliwością swe role, a nawet jeśli mają jakieś wątpliwości, to kryją je skrzętnie w sobie.
- Zrezygnować z nadmiernego moralizowania, poprzez rezygnację ze znacznej części wewnętrznych przemyśleń i rozterek bohaterów, które nadmiernie obciążają treść i robią się z czasem denerwujące. To czyny powinny głównie mówić o bohaterach, a nie ich wewnętrzna paplanina.
- Urozmaicić zastosowane wzory schematów a także zrezygnować z nadmiernego ich stosowania. Mówię tutaj o schematach omawianych w numerowanych punktach powyżej, a szczególnie jeśli chodzi o rozterki, nawiązywanie znajomości i współpracy między bohaterami, a także samych bohaterów. Czy ktoś z was rozróżnia psychicznie Dujeka od Sujeczki? Czy Paran jest od nich różny? A Skrzypek? Kalam, czy Szybki Ben? Wszyscy warczą jednakowo, są jednako zdawkowi, oszczędni w słowach, no i oczywiście mają jednakowe rozterki i są jednakowo wrażliwi. Zresztą inni żołnierze też... Przyznam szczerze, że gdyby nie było przy wypowiedziach ich imion, to nie wiedziałbym kto w danej chwili mówi i kto jest bohaterem konkretnego wydarzenia czy sytuacji (pomijam sugerujące zwroty innych postaci typu „magu” „kapitanie”, czy treść przemyśleń postaci, albo wydarzenia wyraźnie mówiące z kim mamy do czynienia)

No to by było chyba na tyle ;)

03.10.2006
12:50
[83]

NicK [ Smokus Multikillus ]

Marvell ---> Więc spostrzeżenia mamy podobne, różnimy się tylko poziomem akceptacji, którego wg mnie jest u Ciebie za dużo, a u mnie być może zbyt mało :)

03.10.2006
13:17
smile
[84]

Shadowmage [ Master of Ghouls ]

Eee.... to ja odpiszę za miesiąc. Nick, czy ty nic innego nie robisz tylko piszesz te posty? :) A na poważnie - postaram się odpisać do jutra wieczór, ale ogólnie to chyba najlepiej sam to podsumowałeś:

Marvell ---> Więc spostrzeżenia mamy podobne, różnimy się tylko poziomem akceptacji, którego wg mnie jest u Ciebie za dużo, a u mnie być może zbyt mało :)

O ile z zarzutami i krytyką Marvella się mogę zgodzić, to Ty troszkę przesadzasz :D

03.10.2006
13:33
[85]

NicK [ Smokus Multikillus ]

Shadow ---> Miałem napad pisania, a poza tym szybko mi to idzie ;) Nie przeczę, że rysuje wszystko grubą kreską, ale tylko po to, aby lepiej unaocznić moje spostrzeżenia. Nie powiem, bywają momenty, że fajnie mi sie czyta tę serię, ale przeważają jednak te mniej przyjemne chwile, albo przelatywanie nad treścią zupełnie obojętnie.

03.10.2006
14:12
smile
[86]

Yans [ Więzień Wieczności ]

NicK ====> Jeśli przeoczyłem, to z góry sorki ale czy mógłbyś podać 1 lub 2 najlepsze, Twoim zadniem, książki fantasy ?

PS. Właśnie dobijam targu z Kapturem, może i sprowokuję Karsę ...

03.10.2006
14:31
[87]

Shadowmage [ Master of Ghouls ]

Yans-->post [41]

Nick-->Mi niby też szybko idzie, ale spłodzenie takiego ogromnego posta to trochę czasu jest, a ja jakoś go nie mam tak w jednym rzucie :P

03.10.2006
14:48
[88]

Yans [ Więzień Wieczności ]

Shadow ====> OK, dzięki, skrobnę coś wieczorem ;)

03.10.2006
18:08
[89]

Diobeuek [ Konsul ]

Tak sobie czytam waszą karczmę i dochodzę do wniosku, że całe fantasy jest spłycone i nie warte czytania :]
Żaden z pisarzy nie jest dobry i każda książka jest taka sama.
Ja lubię bardzo heroic fantasy i czytam je dla rozrywki. Nie wymagam żeby ksiązki z tego gatunku były nie waidomo jakimi dziełami sztuki.

PS
Może moglibyście mi polecić jakieś ksiązki heroic.
PS 2
Co sądzicie o Feist`cie ? Zwłaszcza Opowieści z Wężowym Ludem i Opowieści o Wojnie Światów
PS 3
Może ktoś czytał i mógłby mi pomóc z tytułem książki, w której magia odgrywa bardzo ważną rolę i tkanie zaklęć jest przedstawione jako łapanie linii magi i splatanie ich razem (w ksiązce jest to przedstawione bardziej skomplikowanie). Kurcze nie wiem jak to powiedzieć ale jeżeli ktoś tą ksiązkę czytał będzie wiedział o co chodzi. Nie chodzi bynajmniej o Mistrza Magii ani inne jego części.

03.10.2006
18:45
[90]

Shadowmage [ Master of Ghouls ]

Diobeuek-->my jesteśmy wieczni malkontenci :0
AD1. Gemmella znasz?
AD2. "Wojna światów" jest fajna, drugi cykl trochę słabszy. Feista lubię, przecztałem wszystko co u nas wyszło.
AD3. E, było to w kilku książkach co najmniej, ale tytuł zaden w tej chwili mi do głowy nie przychodzi. Może jeszcze jakieś szczegóły, imię bohatera?

03.10.2006
18:48
[91]

NicK [ Smokus Multikillus ]

Tak sobie czytam waszą karczmę i dochodzę do wniosku, że całe fantasy jest spłycone i nie warte czytania :]

Coś w tym jest :) Znaleźć coś odpowiedniego dla wymagającego czytelnika nie jest łatwo. Chyba, że ktoś tak jak ja lubi czytać przy piwie ;) Ja mam co do fantasy specyficzne wymagania i pewnie dlatego mam problemy. Nie lubię patetycznych opisów mocy, potęgi bóstw, interwencji nieziemskich istot. Zwracam baczną uwagę na logikę fabuły, realność zachowań i poczynań bohaterów (oczywiście w ramach poszerzonych przez możliwości jakie daje fantasy). Nie podnieca mnie mnogość ras, opis niespotykanych istot i krain. Lubię wartką akcję, intrygi, nagłe zwroty, etc. Niestety większość z jaką się do tej pory zetknąłem (poza Martinem) jest albo płyciutka (nadaje się do piwa głównie) albo nadmiernie wydumana i udziwniona. Mam ogromną nadzieję, że dane mi jeszcze będzie przeczytać coś, co przypadnie mi do gustu :)

03.10.2006
18:59
[92]

Shadowmage [ Master of Ghouls ]

Nick-->przeczytaj sobie "Wieki światła" MacLeoda - niby fantastyka, ale ma się wrażenie, ze to XIX wieczna powieść :)

W linku moja recenzja "Piątego elefanta" Terry'ego Pratchetta. Jak dla mnie jedna z najlepszych części cyklu :)

03.10.2006
19:15
smile
[93]

Szenk [ Master of Blaster ]

Diobeuek ---> ... całe fantasy jest spłycone i nie warte czytania :]

Może nie całe, ale to samo można powiedzieć o każdym gatunku literackim - 90 proc. to szmira (a może i 95?), dopiero reszta może się podobać tym, którzy reprezentują sobą odpowiedni poziom czytelniczy, czyli nam :)

03.10.2006
19:25
[94]

NicK [ Smokus Multikillus ]

Natomiast inaczej niż to miało w poprzednich tomach, nie ma głównej tematu, do którego Pratchett robi różnorakie aluzje, wyśmiewa czy krytykuje.

Shadow ---> Popracuj nad powyższym zdaniem z recenzji ;)

03.10.2006
19:47
smile
[95]

garrett [ realny nie realny ]

mój dziadek (świętej pamięci) by powiedział ze Wam się w dupach poprzewracało :) To odnośnie "całe fantasy jest spłycone i nie warte czytania :] "

juz nie chcę wywlekać tu China Mieville, Bakera, Kaya, Martina, tego "nieszczęsnego" :) ostatnio Eriksona i innych, w sumie nawet Grzędowicza czy Sapka z naszego podwórka. Pewne jest, że jak się chce narzekać powód się zawsze znajdzie :) Jak nie powód to akapit, wiersz i etc :)

Jest wogóle jakaś ksiązka idealna ? Bez skazy, 100 % logiczna, perfekcyjna, prawdziwa, życiowa i te klimaty :) ?

03.10.2006
20:40
[96]

eros [ elektrybałt ]

garrett ---> ksiazka skarg i zazalen ;)

03.10.2006
20:51
smile
[97]

Marvell [ Pretorianin ]

Praktycznie wszystkie książki ze wstepniaka wątku prezentują dobry albo bardzo dobry poziom, reszta to kwestia upodobań, ja na przykłąd nie wiem co tam robi Pratchet :P

03.10.2006
22:34
[98]

NicK [ Smokus Multikillus ]

garrett ---> Pewnie, że nie ma ideałów. Ale jak się łapię co chwila za głowę, albo dostaję migreny przy czytaniu, to chyba nie jest w porządku, nie? :) Ja naprawdę nie jestem złośliwy, ale nie mogę zrozumieć, co w twórczości Eriksona podoba się jego wielbicielom. Wielbić można naprawdę coś znakomitego, a w serii Eriksona widzę za dużo wad, abym mógł próbować nawet samego siebie oszukiwać o jej wielkości, czy choćby bardzo przyzwoitym poziomie. Być może jest w tym przypadku coś jak z hipnozą - jedni się jej poddają bez najmniejszych problemów, a inni nawet po dwóch dobach bez snu w nią nie zapadną. Nie wiem dlaczego, ale twórczość Eriksona działa na mnie niemal alergicznie.

03.10.2006
23:17
[99]

hobb [ Centurion ]

Nick-->Nie jestem może wielbicielem Eriksona ale bardzo lubię jego cykl. Przeczytałem Twoje zarzuty i po zastanowieniu z kilkoma się częściowo zgadzam. Na szczęście jednak podczas czytania nie doszukuję się błędów i wypaczeń autora, drobnych nieścisłości, czy niezręczności. Ważny jest dla mnie styl powieści, akcja, bohaterowie - jak mi się podobają to jestem skłonny wiele wybaczyć autorowi.
Książki Eriksona stawiam wyżej niż cykl Martina. Szczególnie, że ostatni tom Martina jest wyraźnie słabszy od poprzednich, autor momentami po prostu przynudza. U Eriksona odwrotnie, "Łowcy Kości" są jednym z najlepszych tomów jakie napisał.
Nie wiem czy czytałeś coś Kaya, jeśli nie, to polecam Ci "Sarantyńską Mozaikę" (dwa tomy - "Pożeglować do Sarancjum" i "Władca Cesarzy")do kupienia w Taniej Książce oraz "Tiganę".
Naprawdę świetne książki i jestem ciekaw czy znajdziesz coś do czego można się przyczepić? (pewnie tak, ja jestem wobec Kaya bezkrytyczny:)

03.10.2006
23:34
[100]

el f [ RONIN-SARMATA ]

U mnie kryterium jest proste. Jak zaczynam czytać i nie mogę sie od książki oderwać, wciąga mnie i wsysa w siebie to jest dobra, jak męcze się, odkładam, co chwila przerywam i zmuszam do dalszego czytania to jest zła.
Erikson jest w pierwszej grupie. Na pewno w kilkusetstronicowym tomie są momenty lepsze i gorsze, na pewno jedne tomy cyklu są lepsze a inne gorsze. Ale całość czytam z przyjemnością i mam ochotę na jeszcze :)

04.10.2006
05:45
smile
[101]

Diobeuek [ Konsul ]

China Mieville to ten od Dworca Perdido(czy jakoś tak:) ? Czytałem tylko tą jego książkę i nawet mi się spodobała.

Ja z drugiej strony mam tak, że większość fantasy połykam jednym tchem. Mało jest ksiązek, które szczególnie by mi się nie podobały :] Ale cóż, jestem dość niewymagającym czytelnikiem lubującym się w walce na miecze, pojedynkach magicznych, smokach, artefaktach itp itd. Może to dlatego "nasz" świat wydaje mi się właśnie płytki. Od zawsze chciałem być kimś obdarzonym mocą magiczną co jednak - jakby nie było - jest niemożliwe.

S-F także lubię żeby nie było, że jestem taki jednokierunkowy ;) Podróż na inne planety to moje drugie marzenie - także nie do spełnienia :] Ostatnio przeczytałem Urwisko - Ben Bova i nawet mi się podobało.

Jednak nawet jeśli będę się udzielał tutaj, a mam nadzieję, że tak będzie to jednak chyba nie będę wam polecał jakoś szczególnie żadnych ksiązek, gdyż widzę, że mało kto jak ja czyta wszystko jak leci :] Mogę jedynie napisać czasem co mi się spodobało jakoś szczególnie.

Z ksiązek, które czytałem jakiś czas temu i w miarę mi utkwiły w pamięci to trylogia Tamuli - Eddings oraz Psychotronik.

Szczególnie zaś mi się spodobała ksiązka, a właściwie trylogia Nancy Kress - Żebracy chociaż nie pamietam już dokładnie wszystkoch szczegółów.
Także dobrą w moim mniemaniu jest trylogia Rapsodia - Elizabeth Haydon.


PS
Gemella czytałem kilka ksiązek o Drussie i nawet mi się spodobały.
Ksiązki niestety tylko wypożyczam z biblioteki i cięzko mi było domysleć się jak chronologicznie dobrze przeczytać te kilka ksiązek o nim.

PS 2
Ktoś tutaj pisał o Pierumowie. Czytałem całą jego trylogię niby kontynuującą Władcę i uważam, że jest to kawał dobrego fantasy (aż może sobie przypomnę).
Inną jego książką, którą czytałem jest Śmierć bogów: Księga Hagena. Nie jest to może nazbyt cudowna pozycja ale wydaje mi się, że nie jest taka najgorsza i plasuje się w połowie mojej stawki.

PS 3
To chyba najdłuższy post jaki napisałem na tym forum :]
Pozatym jeśli chcecie komentować moje wywoady zmęczonego po nocy w pracy człowiek to proszę bardzo. Za ewentualne błędy z góry przepraszam - to ze zmęczenia pewnie.

04.10.2006
05:53
[102]

Diobeuek [ Konsul ]

edit dla ubogich
el f <-- a jak ocenisz człowieka, który czyta nawet jak mu coś nie pasuje ? :] Nie no nie żebym tak miał ale czasami jest tak że ksiązka może się podobać, a jednak cięzko/długo się ją czyta.

I na koniec takie moje spostrzeżenie - ksiązki fantasy to chyba jedna z lepszych rzeczy jakie mnie spotkały w życiu. Pozwala mi się oderwać od świata, a jednocześnie i od komputera ;) W moim środowisku mało kto czyta i muszę powiedzieć, że cieszę się, że należę do grona tych czytających.
A wszystko zaczęło się, w którejś tam klasie w podstawówce, gdy byłem chory i kolega przyniósł mi Władcę Pierścieni - nie czytałem wcześnie zbyt dużo i to jak wtedy na mnie to podziałało nie zapomnę nigdy. Aż szybciutko połknąłem pierwszy tom i chciałem chory iść do biblioteki po drugi bo brat nie chciał mi wypożyczyć, a nie mogłem się doczekać co jest dalej :]

04.10.2006
08:16
smile
[103]

el f [ RONIN-SARMATA ]

Diobeuek

Raczej bym się nie odważył oceniać ludzi po tym jedynie, czy kończą książki które zaczęli nawet jak ich nie wciągają czy nie :)

Sam zresztą też czytam do końca, raptem kilku pozycji nie udało mi się "pokonać" ;)

04.10.2006
08:44
[104]

Zyga [ Urpianin ]

Diobeuek ---> "Urwisko", to jest fragment większego cyklu.
Zresztą mam nadzieję, że zauważyłeś to, bo w każdej powieści jest wykaz.

04.10.2006
08:47
[105]

garrett [ realny nie realny ]

Zyga --> na dniach nowy Hamilton


i wyszedł 2 Harry Dresden, reedycja Amberu :)

04.10.2006
11:23
[106]

NicK [ Smokus Multikillus ]

hobb ---> Wszystko zależy od punktu widzenia. Dla Ciebie nudne jest u Martina budowanie relacji między postaciami, szczegółowa analiza ich charakterów, wielowątkowość opowieści, niezależnie od tego, czy dzieje się w centrum wydarzeń, czy nieco z boku - a dla mnie jest nudne czytanie o n-tym demonie, czy kolejnej jeszcze większej i bardziej pradawnej mocy i o dziesiątkach tysięcy martwiaków i innych dziwolągów. Zarzucasz Martinowi nierówność poszczególnych części, a ja mogę to samo powiedzieć o Eriksonie. Pierwszy tom Wspomnienia Lodu to jest dopiero przynudzanie, gdzie przez całą książkę Panion Domin szykuje się do natarcia podczas oblężenia Capustanu, a odgrywają się same wątki poboczne. I wcale nie doszukuję się w książkach nieścisłości, nie czytam dokładnie każdego słowa i nie analizuję go. U Eriksona to się po prostu samo rzuca w oczy - aż razi.

Każdy lubi coś innego i choćbyśmy wymienili setki postów, to i tak nie zmienimy naszych upodobań. Możemy za to dowiedzieć się, jak na literaturę patrzą inni, jak wartościują i co jest dla nich istotne. Być może sami spojrzymy na pewne rzeczy nieco inaczej, zrozumiemy i zaakceptujemy podejście innych osób.

el f ---> U mnie jest podobnie, z tym, że Erikson jest w tej drugiej grupie ;)

Diobeuek ---> Podchodzisz do Fantasy bezkrytycznie i łykasz wszystko co pod nos podadzą :) Też bym tak chciał, ale niestety nie mogę ;) Po prostu nie traktuję czytania jako tylko i wyłącznie rozrywki, ale czegoś więcej.

04.10.2006
11:39
smile
[107]

Zyga [ Urpianin ]

garrett ---> Wiem :)
Ale wiesz, raczej się wstrzymam z zakupem, aż się ukażą pozostałe 2 części. Zysk sprzedaje zblokowane "wersje" powieści dużo taniej.
A i tak bym nie czytał przed ukazaniem się ostatniej części.

04.10.2006
18:12
smile
[108]

Szenk [ Master of Blaster ]

Na Katedrze przeczytałem, że przełożyli Hamiltona, nie pamietam tylko, o ile, a nie chce mi się zaglądać :)

04.10.2006
19:12
[109]

Shadowmage [ Master of Ghouls ]

NOWY WĄTEK:
https://forumarchiwum.gry-online.pl/S043archiwum.asp?ID=5530865&N=1

© 2000-2024 GRY-OnLine S.A.