rethar [ Staszek Szybki !est ]
Wasze Lęki , Fobie, Niepokojące sny...
Chciałbym się dowiedzieć, poznać Wasze (jak w temacie) ciemniejsze (?) sekrety, wizje, sny...
Nie, nie jestem psychicznie chorym maniakiem (nie dosłownie) ((znajomi mówią, że jestem)) - staram się bowiem zebrać jakiś materiał, motywy do wykorzystania; i tutaj nadal nie wiem bo wszystko siedzi w mojej głowie; planuję coś napisać - może opowiadanie, może scenariusz. Może coś namaluję, a kiedy kupię kamerę.. ;p Ale poważnie, prosiłbym o zamieszczenie jakiś ciekawych wspomnień, snów, zdarzeń, wizji (?), halucynacji czy obserwacji, które pozwoliłyby stworzyć niepokojący obraz, tekst, nie będacy cliche wszędobylskich horrorków i mokrych snów amerykańskich nastolatków..
I nie chodzi mi także o opis "kolejnego" potwora czy człowieka-demona i innych..Raczej bezosobowe siły, emocje.. coś co się czuję bardziej niż widzi.Jesli ktoś kiedys mial cos podobnego (np w powtarzajacych sie od czasu do czasu snach) to wlasnie czegos takiego tutaj oczekuje...
Prosiłbym też o nie dopisywanie się w tym wątku osób opowiadających jakiego to potwora stworzyły dziś na kiblu. I nie traktujcie tego wątku jako możliwości do nabicia sobie postów, bo się zemszczę zamieszczających takich jako ofiary w moim produkcie ;p
Narmo [ Naczelny Maruda ]
Że umrę sam. Nie mając przyjaciół, rodziny czy nawet 2 połowy.
kaies [ Kurde! Wielki Ibuprom! ]
Mnie przeraża cisza oraz to że na starość zostane sam.
rethar [ Staszek Szybki !est ]
ciekawe, tego się nie spodziewałem.. Ale o to chodzi, dzieki..
Dawac dalej! ;p
Kompo [ alkopoligamista ]
Najbardziej boję się utraty słuchu/wzroku.
kamil_kriss [ fIgHtInG dReAmEr ]
Ja już kiedyś o tym mówiłem, że miałem laga... czyli samochód przestał jechać i za ok 1 sek znowu jechal ale byl o 5 metrów dalej (jechał z prędkością gdzieś 40 km/h)...
Jamkonorek [ California rest in peace ]
Był taki wątek gdzieś ale niepamiętam jak sie nazywał.
matisf [ X ]
Mnie przeraza uczucie spadania w przepasc podczas snu, choc ostatnio nad tym zapanowalem technika LD
Boje sie kotow, na powaznie, czuje do nich respekt i bijaca tajemnicza , mroczna, sile. Koty mnie nie lubia, mam jednego w domu ale znim sie jakos dogadalem :)
Kam-El [ Generation X ]
Arachnofobia i strach przed ustaniem pracy serca
Lewy Krawiec(łoś) [ Cęturion ]
Kalectwa
Moshimo [ FullMetal ]
Kiedys mialem sny, podczas ktorych zawsze walily sie na mnie sciany. Duszac sie, budzilem sie z placzem i strachem..
Teraz nie mam takich snow ;), ale za to boje sie wysokosci (probuje to przezwyciezyc jak mam okazje), a takze pajakow - do tych to mam taki wstret ze wzdryga mnie od samego patrzenia na nie.
Boje sie przedwczesnej smierci (wypadek, jakis napad..) najblizszej rodziny i kilkoro wspanialych znajomych. Moglbym zjesc 100 pajakow, gdyby to mialo ich uchronic od tego.
Ale sie smutno zrobilo ;).
KayaKrk [ Pretorianin ]
Pajaki i inne robactwo wrrrrrrr
0rlando [ Centurion ]
Czlowiek najbardziej sie boi tego, czego nie widzi...
Jakby co to moge pomoc, sam pisze opowiadanie wraz z jednym z Forumowiczow, wiec wiem, ze to nic latwego... i o pomysly tez nie latwo...
Osotatnio w snach powtarza mi sie motyw, ze moi bliscy umiera... przykre wspomnienia...
beo314 [ Konsul ]
Strach przed byciem samemu na tym zawszonym świecie :) Ale to odległe jeszcze...
W dzieciństwie nabawiłem się strachu przed zakopaniem żywcem.
Jakiś durny film był w telewizji, a że na wakacjach akurat byłem rodzice pozwolili mi go obejrzeć - i dlatego ja przestrzegał będę znaczków "od 18 lat", nie dam mojemu dziecku oglądać filmów dla dorosłych.
Pamiętacie Kill Bill'a? Część druga chyba. Oglądając pewną scenę cały zesztywniałem. Mimo iż wiek dorosły osiągnąłem... kawałek czasu temu i wiem że to tylko film... prawdziwej paranoi nie da się opisać.
Debczak_Lebork [ Knaipenterroristen ]
Ja sie najbardziej boję tego, ze kiedys bede musial wstawac codziennie o 5.00 rano do roboty, ze nie bede mógł pić wódki wtedy kiedy bede chcial, ze szlugi beda drogie, ze mnie zgwałcą...
Wielu rzeczy się boję..
rethar [ Staszek Szybki !est ]
mi się kiedyś jak byłem mały przyśniło właściwie nie wiem co...tzn nie był to obraz jako taki, bardziej wizualizacja (coś jak linia kręcąca się w koło służąca do hipnozy - jak w czarno-białych filmach) - spokojna, uspokajająca i nie budząca lęku.. lecz zawsze po jakimś czasie pojawiały się "zgrzyty", zniekształcenia rujnujące prostotę i porządek - towarzyszyły temu dźwię ki jakby zgrzyty i skrobanie po szkle,metalu itp. Ciężko to opisać...Potem przestało mnie to nawiedzać we śnie.. Chociaż niedawno znowu to miałem.. :/ Aż mi się włoski na plecach wyrywają, gdy sobie przypominam takie coś..i ten dźwięk..
jambond [ The Best Driver ]
Zawsze jak idę do szkoły i jestem za wcześnie to na ulicach jest tak cicho i pusto że myślę że zaraz jakiś stwór mnie napadnie.
Mówię wam okropne uczucie.
gromusek [ Piwa dajcie ! ]
-pajaczki i robactwo
-boje sie o zdrowie zycie rodziny/dziewczyny
-boje sie odrzucenia, zdrady
MP-ror [ Generaďż˝ ]
Śmierci w ogniu albo, że gdzieś utknę tak, że nie będę mógł wyjść [to drugie to pewnie przez tycie :D ]
weiland66 [ Konsul ]
jestem cyborgiem, nigdy nie spie
Floone [ Generaďż˝ ]
Ja mam lęk wysokości
Mephistopheles [ Hellseeker ]
Jakby się tak zastanowić, to chyba pogrzebanie żywcem. Na pewno niezbyt miłe przeżycie.
Cypher. [ Konsul ]
ja zawsze kiedy jestem powaznie chory mam ten sam sen, tak naprawde nie wiem o co w nim chodzi, widocznie zawsze jestem na tyle oslabiony ze dokladnie nie pamietam, wiem jedynie ze jest tam cos takiego jak koniec swiata czy cos w tym stylu i ja zawsze probuje sie jakos ratowac, wszedzie na ulicy pelno ludzi a ja nie wiem czy tylko ja mam jakis dziwny sposob na uratowanie, przynjamniej siebie :) Ale wiem ze nigdy mi nie wychodzi, jest to na tyle trudne ;D ogolnie masakrycznie schizujacy sen, na szczescie rzadko choruje ;) jedyne co sie zmienia w nim to grafika :P kiedys byl w 2d, teraz juz 3d :P na szczescie nie przycina ;)
sheep87 [ Chor��y ]
jak śpiewał Moby:
"...In my dreams I'm dying all the time..."
Silveria [ Konsul ]
jak byłem dzieckiem to przez kilka lat dręczył mnie koszmar, w którym jechałem windą podłoga się zapadała i wpadałem do gigantycznej maszynki do mięsa, która mnie mieliła....
później często miewałem sny w snie... śniło mi sie, że się duszę, budziłem się i znowu się dusiłem, a następnie zmnowu się budziłem,tym razem naprawde i... dusilem się...
miałem też taki sen, że kochałem się z dziewczyną, która podczas spółkowania bardzo szybko się starzała aż umarła i z oczu wychodziły Jej robaki...
ot takie cuś :D
Sandro [ GOL ]
Ja się wiecznie boję tego, że w przyszłości nie będę widział jakiegoś wyraźnego celu i chęci do życia, że zastygnę w jednym schemacie, w którym dominować będzie samotność i przygnębienie otaczającej mnie rzeczywistości.
blackfield [ Konsul ]
ja boje sie ze na skutek nieszczesliwego wypadku(kosmitow, pedofila w parku, Bin Ladena)
spoznie sie jutro na matme z dyrtektorka
QQuel [ Zrobię Wam CZOKO ]
Jak chcesz opisać coś przerażającego to wyjrzyj za okno...
ps: Dla zlośliwych - nie jest to post do nabicia postów, ani wyśmiania twórcy, naprawdę na serio, wystarczy przeczytać to, zrozumieć, pomyśleć : )
inssaane [ Centurion ]
O siebie się nie boję. Boję się straty osób na których mi zależy i tego, że może przytrafić się im coś złego...
patrykdragoon [ Junior ]
spełnienia złych przeczuć
Innocentz [ Generaďż˝ ]
Polityków;P
patrykdragoon [ Junior ]
ze ktoś bliski umrze, a pozostali będą długo, długo nieobecni. To znaczy będą, ale tak jak by byli też częściowo nieżywi.
rethar [ Staszek Szybki !est ]
dzięki za wszystkie odpowiedzi :) liczę na więcej... swoją drogą po takiej lekturze to nie wiem jak dzisiaj zasnę :D
Sn33p3r [ Johnnie Walker ]
Tego, ze w moim zyciu zostanie tak jak jest!Jest ogolnie do dupy:(Od paru miesiecy pasmo samych porazek itd.Boje sue, ze zostane sam!A mialo byc tak pieknie:(
jackhammer777 [ Dark Lord ]
Kompromitacji.... ;/ ;/ ;/
I życia w samotności! ;/;/;/
CrazyMan [ G-Unit ]
moje horrory:
1. szkola :/
2. sanatorium (jezdzilem co roku od 3-go do 8-go roku zycia i potem w wieku 11 lat to tak mi zrylo psyche ze do dzisiaj jak widze na miescie opiekunki z tego osrodka to omijam je szerokim lukiem...po ostatniej wizycie postanowilem nie odpowiadac na listowne wezwania....w koncu przestali mnie nekac :D)
Mink [ Konsul ]
Pierwsza rzecz to taka, że cos sie stanie mojemu mężczyźnie (tfu tfu tfu) albo rodzinie. Paraliżuje mnie to. Druga, że mi cos sie przytafi (tfu tfu tfu). Mam cos pochodnego od klaustrofobii. Nie działają na mnie windy etc ale np pod kocem albo jak ktos mnie mocno przytula mam często tak niewyobrażalne poczucie lęku, że wyrywam się na siłę oraz zaczym się dusic - powstało to u mnie stosunkowo niedawno i myslę, że jest to na tle nerwowym. Sny? Całe zycie miewam tak poronione sny, że strach zamknąc oczy. Ostatni dziwaczny był taki, że mieszkałam ze znajomymi w jakims domku przy tunelu i w tym tunelu byl dworzec autokarowy i jakis moj kolega czy brat czy ktostam miał odjezdzac i przez caly sen próbowałam sie dostac na ten dworzec i nie mogłam. Cos mi przeszkadzało. A sen sie skonczyl, ze ów kolega pojechał. Zobaczyłam zad autokaruo podązającego (o zgrozo!) w stronę zachodzącego słonca i sie obudzilam.
Aha - jak byłam mala sniła mi sie jakas wojna swiatow, kosmici golili wszystkim głowy na łyso a przywódcą okazała się byc...moja lalka. Później we snie tłukłam ową lalką w ścianę u kolezanki.
Ah ale potęzne deja vu własnie mam.
Regis [ ]
Ja zawsze mam ten sam sen jak jestem chory. Kolorystyka snu jest zielono-czarna. Ale ten zielony, to raczej seledynowy, taki zgnily. Nie wiem jak go opisac. A cale tlo jest czarne. I tak w tym snie widze najpierw jakas maszyne - cos jak pralka. Powoli pracuje i rytmicznie sie telepie wprawiajac w wibracje wszystko do okola. Naturalnie owo urzadzenie widze w postaci dosc 'uproszczonej' a calosc jego zarysu jest zgnilo-zielona. Potem pojawia sie 'to cos' - jakas dziwna, lekko galaretowata, ale twarda, rowniez zgnilo-zielona, substancja. Ma ksztalt kostki do gry z lekko zaakraglonymi rogami. Jest wielka, ale szybko sie kurczy. I kiedy ma rozmiary kostki do gry i chce ja wziac, to jest tak cholernie ciezka, ze nie moge jej nawet ruszyc. I potem caly sen splywa mi na takich pracujacych maszynach, czasem pojazdach (niby-wywrotkach) i na kawalkach 'czegos' czego nie moge podniesc, pomimo ze to cos zmiesciloby mi sie w dloni.
Jak mam ten sen, to w ciemno - bez mierzenia - wiem ze mam conajmniej 38 st. C. Miedzy 37.5 a 38.0 sny maja blade kolory i sa 'meczace' (wykonuje czynnosci, ktorych albo nie jestem w stanie zrobic, albo ktore pomimo moich wysilkow wracaja zawsze do 'punktu startowego')
Bleee... Na sama mysl zle sie poczulem i mi sie niedobrze zrobilo... :|
I mam jeszcze czasem sen, ze gdzies sie spiesze, przed kims uciekam ale nie moge biec, bo przy predkosci wiekszej niz 20 cm na sekunde opor powietrza mnie wrecz zatrzymuje w miejscu. Bardzo nie lubie tych snow. Jestem wtedy taki.... bezsilny :|
A tak poza tym, odnosnie fobii, to niemal panicznie boje sie pajakow (nie mam nic do wezy, czy innych robactw, ale pajakow niecierpie). Jak zobacze jakiegos kolo mojego lozka przed snem i go nei upoluje, to nie moge spac, bo ciagle mam wrazenie, ze po mnie chodzi.
ES_Lechu [ Piw Paw Elo 320 ]
"I mam jeszcze czasem sen, ze gdzies sie spiesze, przed kims uciekam ale nie moge biec, bo przy predkosci wiekszej niz 20 cm na sekunde opor powietrza mnie wrecz zatrzymuje w miejscu. Bardzo nie lubie tych snow. Jestem wtedy taki.... bezsilny :|
"
Tez tak czasem mam. np. przechodze przez ulice szybko zeby zdazyc przed samochodem i nagle upadam i nie moge wstac, cos mnie do ziemi ciagnie ;o albo jak przed czyms uciekam to mnie jakby odwraca w druga strone, przewraca, taki wlasnie opór powietrza jakby... okropne ... ><
Albo czesto jak przysypiam mam cos takiego. Jade np. rowerem , jade na hope, wybijam sie , lece ,a tutaj nagle mi sie rower rozpada na czesci, poprostu wszystko, kazda srubka osobno, kazda czesc w inna strone. i sie budze :o
rethar [ Staszek Szybki !est ]
nocny up dla wytrwałych :)
Ja i tak juz nie zasnę...
Cypher. [ Konsul ]
a ostatnio mam jeszcze cos ciekawego, kiedys chcialem do tego dojsc ale nie chcialo mi sie a ostatnio pare razy wyszlo przypadkowo. mam jeszcze wakacje a wszyscy z domu wychodza tak 7-9 i przewaznie sie budze. strasznie chce mi sie spac ale cos nie moge i nagle usypiam ale jak to gdzies czytalem moj mozg dalej jest aktywny i wydaje mi sie ze nie spie i jestem strasznie wkurzony, czas mija pewnie szybciej ale caly czas wydaje mi sie ze nie spie, slysze tez mniej wiecej co sie dzieje obok. wiem tez ze wtedy moge wstac w zasadzie w kazdym momencie ;) dziwne i troche glupie uczucie ;]
Ktosik2 [ Pretorianin ]
Wlasnie dzisiejszej nocy snilo mi sie ze koledze zabilem siostre a kolega nie ma siostry hehe potem ze psa zabilem niechcialem zeby sie dowiedziedzial i tak do niego jak tam siostra juz wrocila ? od dwoch dni jej nie ma odpowiada pewnie gdzies sie szwenda haha koszmar straszny jak sie obudzilem mowie co jest przeciez on nie ma siostry i nie moglem zasnac do konca nocy wiedzac ze o 6 musze wstac a bylo to o 2:20 ehh 2 w porywach do 3 godzin snu co za lipa :((( a teraz do roboty.Skad sie biora takie glupoty!!!.Normalnie bez zadnego ladu bez zadnej logicznej calosci a wierze przezywam takie sny opor co to jest!!.Horrorow chyba za duzo sie na ogladalem.
Ktosik2 [ Pretorianin ]
A co do fobi najgorsza jest ta co nie moge zasnac kompletny brak snu przewracam sie z boku na bok leze czekam na sen i nic spogladam na zegar a tu jeszcze z 6 godzin snu potem znowu jej jeszcze 4 itd czesto sie zdarza ze do bialego rana nie spie a potem czuje sie koszmarnie i caly dzien zmarnowany.A ile nerwow trace podczas tego jej szkoda gadac.Inna fobia czasami tez zwiazana z tym slysze latajacego komara odganiam go i nagle czuje jakby mnie gryzl w twarz to ciach go a tu nie ma nic hehe pozniej w inne miejsce i tez nic zadnego sladu nic w ogole go tam pewnie nie bylo ;).
rethar [ Staszek Szybki !est ]
up po śnie bez snu..
coś się komuś śniło?
monixxx [ Konsul ]
Mojemu mężowi się wczoraj śniło, że odchudzałam się metodą amputacji członków i chciałam żeby mi obciął nogę.
pumiasty [ Centurion ]
... najbardziej 2 rzeczy:
- przedwczesnej starosci [od czasu jednego filmu w dziecinstwie, chyba jak MacGaywer cos kombinowal z plynami i szybkim starzeniem - serio ;p]
- utraty zdrowia, bliskiej osoby [szczegolnie dziewczyny/rodziny - odpukac!] - tego najbardziej
... pamietam jak bylem maly rowniez mialem jakies koszmary nocne ze jestem jakims super hero a'la superman i potrafie latac, ale za kazdym razem jak uzywalem nadprzyrodzonej sily, zawsze za pierwszym razem, no latac sie chcialo ;p, to jeszcze dobrze nie nacieszywszy sie darem z duza szybkosca i impetem uderzalem w najblisza sciane! lol nawet nie wiem czemu, ale wiem ze zawsze po obudzeniu jakis taki poobijany bylem, mokry i wystraszony..... ;]
... innym razem to bylo w czasie matur ustnych, jakos w zeszlym roku. moj temat nawiazywal do apokalipsy, ile ja tego przewertowalem, ile ksiazek sie oczytalem, Stary, Nowy Testament, Proroctwa, Objawienia itd. itp. az w koncu przez jakis tydzien od matury mialem w nocy koszmary ukazujace Koniec Swiata taki, jaki poznalem w trakcie nauki, za kazdym razem byl inny, no bo wygladu tego konca jest cala masa wizji......... Schiz, ale dobre przezycie.......
rethar [ Staszek Szybki !est ]
pozwolę sobie upnąc - chwalcie się doznaniami sennymi :D
Tomuslaw [ Generaďż˝ ]
Najbardziej się boję, że w momencie, kiedy osiągnę wiek 35-45 lat mogę być człowiekiem, który prawdopodobnie nie będzie miał ani rodziców (którzy wtdy nie będą prawdopodobnie żyli), ani nikogo z kim mógłby dzielić troski, radości i wszystkie inne emocje. Jeszzce żyć ze świadomością, że taki scenariuzs będzie się plasował przez następne 30-50 lat...
Qri$ [ Konsul ]
Ja się bardzo boję o swoje oczy, bo kiedyś już myślałem że jedno stracę :/
rethar [ Staszek Szybki !est ]
Qri$ - w sumie masz rację.. oczy są istotne i w zasadzie bardzo narażone na świat zewnętrzny..A mieć coś z nimi poważniejszego niż konieczność noszenia okularów to już nie jest fajnie :/
ostatni up - może ktoś coś jeszcze ma dla mnie ...potem zamykam i idę do domu ;p
Wielkie dzięki za wszelkie odpowiedzi, uwagi, komentarze!
Orlando [ Friends Will Be Friends ]
Tak z ciekawosci.. mata pomysła?
rethar [ Staszek Szybki !est ]
co noc mi się śni ale zawsze zapominam przed zapisaniem//
edit// żart oczywiście :) - mam w głowie trochę pomysłów na akcję, postaci itp ale nie chcę zaczynać z byle czym - musi mieć kopa, bo przeciętności jest zbyt wiele na świecie :D
Ezrael [ Very Impotent Person ]
Moje dwa sny sprzed dwóch miesięcy. Opisane nieudolnie, na szybko, świeżo po przebudzeniu - tak, aby nie zapomnieć szczegółów. Co do emocji - pierwszy, mimo tego, że wprowadził nastrój grozy, był też w jakiś sposób piękny. Drugi natomiast - wiem, że brzmi to melodramatycznie, ale coś takiego nigdy nie powinno się przyśnić człowiekowi. Słowa, które użyłem w opisie są zaledwie złudzeniem, cieniem tego, co odczuwałem i nie oddają właściwie niczego poza warstwą fabularną.
Po tym śnie przez dwa tygodnie chodziłem nieprzytomny, aż bliscy zaczęli się o mnie martwić. Jeśli kiedykolwiek miałem wątpliwości co do istnienia duszy, to po nim nie mam żadnych. Każdy człowiek ma wbudowany instynkt przeżycia, który kiedyś poczułem, bo raz byłem na krawędzi śmierci - uczestniczyłem w wypadku samochodowym z dachowaniem włącznie. Wyszedłem cało, ale zdążyłem poczuć ten strach i to zadziwiające poczucie spowolnienia czasu. Mimo to obawa utraty życia w najmniejszym nawet stopniu nie jest porównywalna do tego niewiarygodnego lęku o własną duszę, który poczułem tej nocy. A lęk ten, mimo chwilowych okresów spokoju, cały czas narastał - aby wybuchnąć na końcu w takim natężeniu, że po przebudzeniu byłem niemal sparaliżowany. I do dzisiaj nie do końca doszedłem do siebie.
Być może kiedyś przerobię treść tego snu na opowiadanie, zasadnicza treść już właściwie jest - trzeba by było jedynie dodać odpowiednią otoczkę fabularną i wygładzić to stylistycznie. Na razie jednak zapraszam chętnych do lektury:
26/27 czerwca 2006
około 3 rano
Świat przypominający średniowiecze. Dziewczyna - prawdopodobnie po zaręczynach, może żona. Pojawiająca się nagle Śmierć - upersonifikowana, jeździec w kapturze. Sama jego obecność powodowała wokół umieranie - więdnięcie, rozpad, zdychanie zwierząt, śmierć ludzi. Ta sama obecność zamieniła dziewczynę w coś w rodzaju lisza - szkielet obciągnięty pomarszczoną, przezroczystą niemal skórą. Jej ubranie zamieniło się stare, zakurzone łachmany - zwłaszcza suknia sprawiała niezwykle smutne wrażenie - była w jakimś sensie symbolem mojej straty.
Choć już martwa, dziewczyna wstała - siedzieliśmy na powietrzu, przy drewnianym stole na pieńkach i w ciszy udała się powoli za jeźdźcem. Mój smutek nie był bardzo wyraźny - w jakiś sposób w trakcie tych wydarzeń zaistniał niemy dialog pomiędzy mną, a jeźdźcem. Wiedziałem, że to co zrobił było nieuniknione, ale zarazem możliwe do odwrócenia. Jego obecność i to, co spowodował miało mnie zmusić do czegoś. Czego? Tego nie wiedziałem w sposób świadomy, jednak coś mną kierowało. Czekała mnie wędrówka o bliżej nieokreślonym celu.
Kalejdoskop wrażeń składający się głównie z niesamowitych pejzaży, jakie ujrzałem podczas wędrówki - tchnąca niewiarygodnym smutkiem pustynia - szary piach, gdzieniegdzie grupka kamieni, absolutny brak życia. Martwy las - ołowiane niebo, uschnięte kikuty drzew, w większości połamane, smętnie zwieszające to, co niegdyś było gałęziami. Masyw górski - ponury jak i wszystko, ale mimo to zawierający w sobie niezwykłe, bardzo trudne, głęboko ukryte piękno - skaliste, posępne, wyszczerbione, o stromych szczytach, wrażenie ich przygniatającego ciężaru. Barwy podobne do wcześniejszych - odcienie szarości, matowe, wyblakłe, smutne.
I wreszcie - cel mojej wędrówki - wnętrze masywu. Potężne góry otaczające nieregularną dolinę. Na jej dnie - jezioro ognia, lawy i ogromnej, niewypowiedzianej grozy. Ze zboczy spływały leniwie języki płynnego ognia. Niewiele dymu, czy pary - krajobraz był krystalicznie czysty, w jakiś sposób potęgujący poczucie zagrożenia - poprzez wyostrzenie wszystkich doznań. Byłem już w Piekle.
Gdzieś w tym momencie pojawił się mój przewodnik - ognisty, czy raczej lawowy golem - około dwóch i pół metra wysokości, potężnej budowy. Ciało półpłynne, niezbyt wyraźne, widoczne były na nim leniwe prądy konwekcyjne lawy. Golem sprowadził mnie na brzeg jeziora - dalej istniała tylko jedna droga, ścieżka na jego drugą stronę składająca się umieszczonych nieregularnie, wystających na kilka centymetrów nad powierzchnię skamieniałych pni zachowujących w jakiś sposób cechy obydwu materiałów - chropowatości kamienia i śliskości butwiejącego drewna. Skakałem po nich ze strachem i ogromną ostrożnością, ale w pośpiechu - wiedziałem, że dogania mnie coś, co zniweczy wszelkie moje dotychczasowe wysiłki. Po przedostaniu się na drugą stronę, czekała mnie wspinaczka zboczem - w dalszym ciągu pokrytym leniwymi rzekami lawy spływającymi do jeziora. Mimo roztaczającej się wokół grozy, nastrój mi się wybitnie poprawił - wiedziałem, że już niedługo dowiem się, jaki jest cel mojej wędrówki, upewnię się co do bezpieczeństwa losu dziewczyny.
Na szczycie zbocza była niewielka ścieżka, zamieniająca się bardzo wąski most wiszący - naturalny kamienny łuk rozpięty nad przepaścią, który z drugiej strony kończył się dziwną konstrukcją - zarazem kilkumetrowej średnicy kulą, komnatą, klatką i ołtarzem. We wnętrzu czekała na mnie piękna kobieta o długich, prostych, ale zarazem wijących się jak płomienie włosach (bogini ognia?). Od niej miałem dowiedzieć się jakie czeka mnie przeznaczenie. Tu jednak niestety nastąpił koniec i przebudzenie.
Wrażenia - cały czas miałem dziwną pewność odwracalności wydarzeń, z pewnością miało mieć to coś wspólnego ze względnością czasową, w jakiś sposób mam wrażenie, że podczas mojej podróży czas się cofał, zamiast biec do przodu. Zadanie, jakie miałem dostać od ognistej kobiety miało wiązać się z usunięciem zagrożenia celującego w samą tkankę czasoprzestrzeni, czegoś przed czym nie umknęła by nawet śmierć.
Przebudzenie nastąpiło o minutę za wcześnie, mam wrażenie, że gdzieś w głębi mojego umysłu czaił się ciekawy motyw fabularny.
około 5 rano
Piekło ponownie, tym razem zupełnie innego rodzaju - w postaci ogromnego korporacyjnego gmachu. Początkowo wyglądało to prawie normalnie - wszędzie byli pracownicy, odwiedzający, uzbrojeni strażnicy, zupełnie jak podczas typowego roboczego dnia, a jednak czaiło się tu coś nieludzkiego. Ludzie ci skupieni byli w grupkach - wchodzących do wind i do pomieszczeń. Wywoływali wrażenie absolutnego braku własnej woli i wyglądali raczej, że podążają bezwładnie jakimś nurtem, którego ja nie widzę.
W pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że znajduję się na wysokim piętrze - nieco bliżej istoty rzeczy, klucza do zrozumienia, które, jak czułem, znajdowały się na najwyższym piętrze - pierwsza myśl po przebudzeniu - tam na górze był Penthouse Diabła.
Przez chwilę jakbym go widział - przypominający trochę Gary'ego Oldmana z Leona - z tą jego nutką szarmancji, kultury, cynizmu, luzactwa i absolutnej pogardy do wszystkiego co uświęcone. Miał kpiące, ale bardzo przeszywające spojrzenie.
Następnie dopadł mnie w końcu strach - zacząłem dostrzegać nieuchwytne dotąd niuanse - twarze otaczających mnie ludzi były tak martwe, tak niewiarygodnie i ostatecznie pozbawione nadziei i tak pełne nieogarnionego smutku. W którejś z grupek dostrzegłem dziewczynkę, około siedmio-, ośmioletnią w jakiś sposób znajomą. Jej oczy... Jakby zbudowane z zastygłej częściowo, półpłynnej i na wpół zakrzepłej krwi. W jakiś sposób wiedziałem, że te oczy są symbolem i preludium do grożącego jej niebezpieczeństwa o takim natężeniu, że w konfrontacji z nim słowo "groza" przybiera wymiar niemal zabawny.
Popychana przez tłum i należąca do tego niewidzialnego, bezwzględnego nurtu zmierzała powoli w kierunku drzwi prowadzących do jakiegoś pomieszczenia. Były otwarte - widziałem przez nie fragment, o dziwo, nie niewielkiego biurowego pomieszczenia, logicznego w takim miejscu, tylko raczej ogromnej sali, przywodzącej na myśl raczej wnętrze kościoła. Jednak nie było tam nic świętego, to czuć było bardzo wyraźnie. Po zbliżeniu się do nich ujrzałem więcej - w głębi, po lewej, na niewielkim podwyższeniu stał ołtarz, a przed nim kapłan. Nie widziałem ich wyraźnie - mimo to ołtarz sprawiał makabryczne wrażenie - był czymś pośrednim pomiędzy zwyczajnym, pozłacanym, bogato zdobionym kawałkiem marmuru jakie często można zobaczyć w kościołach, a niesamowicie plugawą, zgniło-mięsną, żywą, pulsującą, wijącą się w nieuchwytny sposób tkanką, profanującą wszystko w pobliżu samą swoją obecnością. Na jego powierzchni widoczne były niewyraźne zdobienia, czy symbole wymalowane zakrzepłą, ciemną krwią, zwisał z niego także strzęp plugawej, ociekającej gęstym śluzem szmaty. Rytualny obrus. Sam kapłan natomiast, zakapturzony, w prostej, brązowej, gładkiej rytualnej szacie, spod której wystawały nagie, nieźle umięśnione ramiona, roztaczał aurę absolutnej, kosmicznej pustki, zupełnie jakby jego osoba była widzialną nicością. Jego ręce były uniesione w geście jakiegoś ironicznego błogosławienia kłębiącego się przed nim tłumu.
W tym momencie zrozumiałem wymowę sceny, sens owego krwawego spojrzenia dziewczynki, cel niewidzialnego nurtu, smutek na martwych twarzach tłumu. To było miejsce, z którego nie było już odwrotu - sataniczna, pełna nienawistnego śmiechu, plugawa parodia komunii świętej. Miejsce, w którym odbierano "pielgrzymom" (w tym momencie zacząłem o nich myśleć w ten sposób) ich dusze. Owo krwawe spojrzenie było symbolem grzechu - i jak wiedziałem - tylko tego jednego, lub dwóch, które przeważyły szalę losu w dół.
W przerażeniu przedzierałem się przez gęsty jak syrop, teraz już niemal obojętny tłum w kierunku dziewczynki. Dopadłem jej w końcu, wziąłem na ramiona i skierowałem się w kierunku wyjścia - było tak daleko, zupełnie w innym świecie...
Ponownie ujrzałem przez chwilę, zupełnie w innej scenerii, twarz Oldmana-diabła. Do jego spojrzenia doszła nuta jakby zainteresowania, czegoś w rodzaju szacunku i... warunkowego przyzwolenia, jednak na bardzo krótki okres czasu - o tym wiedziałem bardzo wyraźnie.
Ponowna zmiana scenerii - coś w rodzaju pomieszczenia na poziomie gruntu - w połowie nad, w połowie pod, znajdującego się w kompletnie zniszczonym ogromnym budynku, być może tym samym - powykrzywiane, zardzewiałe stalowe belki sterczące we wszystkich kierunkach, pełno gruzu na podłożu, powyrywane kawały ścian, przez które było widać apokaliptyczny widok zniszczonego miasta.
Byliśmy tutaj we troje - ja, dziewczynka i młoda kobieta - w jakiś sposób zarazem znajoma mi i bardzo bliska, a zarazem bardzo odległa, nienawidząca mnie. Ona także miała to krwawe, przerażające spojrzenie.
Dziewczynka zrobiła krok w jej kierunku, nieśmiały, pełen obawy, w błagalnym geście wyciągnęła ku niej rękę:
- Mamo... - jęknęła i ze smutkiem spojrzała również na mnie.
W tym momencie wszystko stało się jasne i zrozumiałe. Ujrzałem przez chwilę swoją twarz oczami dziewczynki - była znajoma, ale zawierała obcy element, który mnie przeraził - dwa szkarłatne, krwawe, martwe sople w miejscu oczu...
Wiedziałem już dlaczego znalazłem się w gmachu. Ja także byłem potępiony.
Wiedziałem już kim jest ta kobieta - moją byłą żoną, z którą rozstaliśmy się w nienawiści, krzywdząc w ten sposób najdroższą nam osobę - dziewczynkę, naszą córkę. I ona także nas za to nienawidziła, a ta nienawiść zaowocowała szkarłatnym stygmatem.
W tej chwili przerażenia, jakie nas opanowało, potęgowanego poczuciem umykających, bezcennych sekund jakie nam dano, właśnie moja córka - w jakimś stopniu niewinna i ukarana w najgorszy możliwy sposób - własnym miejscem w gmachu, ukarana właśnie przez nas - naszą pychę, egoizm i nienawiść, jako jedyna wiedziała, co należy uczynić.
- Wybaczam wam - szepnęła.
Spojrzeliśmy na nią. Krwawe skrzepy w miejscu oczu powoli odzyskiwały naturalną barwę i wygląd - miałem wrażenie, że błękit jej tęczówki jest najcudowniejszym widokiem, jaki jest dany zobaczyć człowiekowi. Nie ze względu na jego odcień, choć piękny i nie ze względu na nieuświadomioną, wewnętrzną, dziecięcą radość - której nie widziałem od momentu pojawienia się w gmachu i o której istnieniu zdążyłem już zapomnieć. To piękno miało dużo głębsze podłoże. Wiedziałem, że w tym momencie ujrzałem cud - cud ponownych narodzin człowieka, wyrwania go z najbardziej przerażającego scenariusza, jaki może być udziałem człowieka - nieuchronności tej piekielnej komunii, której byłem świadkiem.
Spojrzałem na żonę, ona na mnie. Nie było słów, nie było płytkich zapewnień, melodramatycznych gestów. Popatrzeliśmy jedynie nawzajem w krwawe studnie naszych dusz. Nie było to spojrzenie tkliwe - te oczy i tak nie wyrażały niczego więcej ponad ostateczne cierpienie. To było spojrzenie nabrzmiałe wiedzą - o nieuchronności tego, co ma nastąpić, a także niosące zrozumienie najgłębszych podstaw naszego związku - świadomości konsekwencji, ale również i pokładów bliskości, o których nie zdawaliśmy sobie nigdy sprawy, bliskości, która zostaje zrozumiana jedynie w kontakcie z tym zagrożeniem, które celuje w samą istotę człowieczeństwa.
Powoli kiwnąłem głową. Nie potrzeba było niczego więcej. Ta zmiana już w nas zaszła. Przestałem się obawiać. Widziałem jak gaśnie krwawy płomień potępienia w oku mojej żony, wiedziałem, ponownie oczami córki, że to samo dzieje się ze mną. I w tym momencie poczułem strach, jakiego jeszcze nigdy dotąd nie zaznałem.
Oku.
Jednym.
Pshemeck [ Dum Spiro Spero ]
Przez moj sen wyladowalem na kilka dni w psychiatryku,nie wspominam tego milo :)
Snilo mi sie ze cos mnie goni,nie ogladalem sie za siebie,slyszalem tylko glosny szybki oddech.Sam sen nie bylby moze straszny gdyby nie fakt ze zawsze gdy mi sie to snilo po przebudzeniu przez kilka sekund nie moglem sie poruszac.Wybudzilem sie,otwieralem oczy i nie moglem ani sie ruszyc ani krzyczec.Co ciekawe pojawienie sie tego snu zbieglo sie z dosc tragicznym wypadkiem samochodowym ktory przezylem kilka lat temu.Po odpowiedniej terapii i pomocy psychologa moge juz spac spokojnie :)
alpha_omega [ Senator ]
Sny? Praktycznie ich nie pamiętam (zbyt niereguralnie i zbyt mało sypiam). Fobie? Boję się psów. Ale to co mnie potrafi najbardziej poruszyć to spojrzenie na niewinność dziecka, gdy się jakias bawi zabawką (np. laką, która ma dla niego jakąś magiczną, wielką wartość, która ma osobowość), bądź patrzy z ufnością na matkę. To jest przerażające w zetknięciu z świadomością swiata. To przeciwieństwo świadomości i nieświadomości ma dla mnie dużo głębsze znaczenia, niż przeciwieństwo zła i dobra - a przede wszystkim znaczenia dużo tragiczniejsze.
rethar [ Staszek Szybki !est ]
Ezrael - to masz całkiem konkretne sny widzę :D Ja mam bardzo często dobrze zapowiadające się sceny, łączące się w całość. Po przebudzeniu jestem wtedy pewny o przychylności widzów i dużym box-officie w kinach, jeśli taki film miałby okazję powstać..Niestety wszystko to mi wyparowuje , gdy tylko zdaje sobie sprawę, że już nie śnię...
Wiem, że mi się przyśniła cała sekwencja akcji jak z jakiegoś filmu szpiegowsko-sensacyjnego.. charyzmatyczny bohater, dynamiczny montaż - konkretne ujęcia, muzyka (Massive Attack - Angel - o dziwo od dawna wtedy tego nie miałem okazji słyszeć); jakiś przekręt z hasłami i numerami kont bankowym w sprężonej sieci komputerów jakiegoś banku - synchronizacja poczynań bohaterów..jakaś laska i pracownik banku (urzędu?) w garniaku... Wszystko tak wyraźne, a jednocześnie mgliste i zapomniane z upływem sekund..i jak się tu nie wkurzyć :D
Hamski [ Pretorianin ]
A wiecie co mnie przeraża?? Nieskończoność.... To znaczy czasami jak sie zastanawiam co będzie jak umrę i wyobrażam sobie że do końca istnienia i więcej będe świadomy to mi się tak jakoś dziwnie robi. Albo że ciągle powtarzamy swoje życie w nieskończoność... Ehhh teraz też mi sie jakoś dziwnie robi jak już wiem że na zawsze będe świadomy... albo że po śmierci jest pustka... czarno i tylko masz świadomość że jesteś i to wszystko...