GRY-Online.pl --> Archiwum Forum

Historia, która była ukrywana przed wszystkimi - Rozdział III

11.08.2006
11:20
smile
[1]

MAROLL [ Legend ]

Historia, która była ukrywana przed wszystkimi - Rozdział III

Prolog i Rozdział I:
https://forumarchiwum.gry-online.pl/S043archiwum.asp?ID=5179254&N=1
Rozdział II:
https://forumarchiwum.gry-online.pl/S043archiwum.asp?ID=5213932&N=1


Skoda ponownie pędziła przez ulice. Szary wieczór zaczął ogarniać miasto, a ludzie powoli chowali się w swoich domowych zaciszach. Z głośników docierały do mnie kolejne słowa Highway to Hell.. Może faktycznie była to nasza droga do piekła?- Pomyślałem. Podczas drogi wymieniłem z Cody parę uśmiechów. Ciągle nie wiedziałem jak zamierza 'przemycić' nas do środka komisariatu. Choć większośc miejsc pracy była już pusta, jednak komistariat to miejsce, w którym ktoś jest non stop. Samochód jechał powoli 30, a ja z uwagą przyglądałem się światu za oknem samochodu. Co jakiś czas można było zauwazyć paru podejrzanych typów stojących w bramach, tu i ówdzie kłóciło się paru drobnych pijaczków. Wiedziałem, że za jakieś góra 3 minuty będziemy u celu. W głośnikach zamilkł głos Scotta . Cody skręciła w aleję Kasztanową i zatrzymała wóz na parkingu znajdującym się naprzeciw budynku miejskiej policji.
- No to jesteśmy! - powiedziała ochoczo Cody
- Na to wygląda - odpowiedziałem lekko zrezygowany
W chwili, gdy chciałem otworzyć drzwi samochodu z komisariatu wyszedł jakiś facet. Szedł w dobrze skrojonym, czarnym garniturze z czerwonym krawatem. Przystanął na schodach.. na twarzy miał kilkudniowy zarost i małą bliznę pod lewym okiem. Rozglądał się swoimi piwnymi oczyma, po czym splunął na ziemię i wsiadł do nieoznakowanego BMW M5 i odjechał. To był on. Mimo długiego czasu, który upłynął od naszego ostatniego widzenia poznałem go bez problemu. Kapitan Maroll.
- Widziałaś go? - spytałem Cody
- Taa.. więc to prawda, że ten palant jest w mieście. Na szczęście odjechał, tylko by nam przeszkadzał.
- Niezłej fury się dorobił.
- Na pewno dostał niezłe honorarium za swoją ostatnią sprawę. Słyszałeś chyba o aresztowaniu Langdona Peesleago? Tego wielkiego kasiarza.
- Przymknął go? Nieźle..
- Nas mu się nie udało przymknąć - odpowiedziała karcącym tonem Cody
- Ale zmusił nas do rozstania w wyniku czego zaprzestaliśmy działalności. Całe szczęście, że została mu po nas pamiątka pod okiem.
- Dość wspomnień! Czas dobrać się psom do tyłka.
- No, zapomniałbym! Nie wiem jak zamierzasz się tam dostać?! Chyba mógłbym znać chociaż trochę twojego misternego planu, co ?
- Niech ci będzie. Więc tak..


Historia, która była ukrywana przed wszystkimi w wersji .doc!!





11.08.2006
11:36
smile
[2]

Orlando [ Friends Will Be Friends ]

<----------

11.08.2006
16:53
smile
[3]

Flyby [ Outsider ]

..wstrząsające ..krwawy kapitan (jeszcze) Maroll na horyzoncie ..ciekawe czy oprócz blizny ma już protezę co skrzypi

11.08.2006
20:22
[4]

X-Cody [ Zabójca z Liberty City ]

Krrwawy krawat ;)
Czekam dalej :)

13.08.2006
21:01
smile
[5]

Orlando [ Friends Will Be Friends ]

[..]- No, zapomniałbym! Nie wiem jak zamierzasz się tam dostać?! Chyba mógłbym znać chociaż trochę twojego misternego planu, co ?
- Niech ci będzie. Więc tak...

- Czy ty trochę się nie zapędziłeś? - przerwał okularnik.
Zdziwiło mnie to pytanie.
- Zapędziłeś?
Teraz on był zdziwiony.
- Wiemy o twoim mieszkaniu, o posterunku i tak dalej... ale...
- Dobra rozumiem... ale nie da się opowiedzieć tylko końcówki, trzeba od początku, prawda?
Zdjął okulary i spojrzał na mnie ze skupieniem.
- Doprawdy? Od początku? - Wolno sięgnął po dyktafon i go wyłączył. - No to opowiedz o tym, jak kapitan zdobył tą bliznę. O tobie i o niej. Nie wiem czy to twój wrodzony talent czy może szczęśćie, ale umiesz opowiadać historie. Czasami trochę przynudzasz, jak każdy, ale jak na skazanego, wyróżniasz się z tłumu. Czytasz tutaj?
Maroll. Cody. Blizna. Przeszłość.
- Czasami. Za duzo dobrych książek tu nie ma, ale jakoś się da wyżyć.
- To wiele wyjaśnia... - zamruczał pod nosem - A wiec?
- Właśnie, dawaj. A może przyniesc ci cos? Glodny?
To mnie zamurowało. Co było takiego, żeby nagle strażnik był dla mnie taki miły? Nigdy taki nie był. Nie wiem czemu, ale poczułem się jak przed ta pieprzona komenda. Tak nieswojo.
- Nie, ale zapaliłbym.
Po chwili rzucił mi paczkę papierosów. Spojrzałem na opakowanie. L&M.
Ciągle palisz te swoje L&M’y
Orlando, ty pieprzony sukinsynie.

Wziąłem jednego papierosa i zapaliłem go zapalniczka, która leżała na stoliku. Mocno się zaciągnąłem, żeby jak najdłużej rozkoszować się moim ulubionym tytoniem. Gdy już opróżniłem płuca, zacząłem opowiadać.


Dawaj Agencie MSWiA, kolejny raz test na kreatywnosc.
btw. wiem, ze nie duzo, ale coz, zdarza sie.

13.08.2006
21:29
[6]

X-Cody [ Zabójca z Liberty City ]

W sumie wiele wyjasnia, bo wszelkie niescislosci (ktorych moznaby sie doszukac ;) wlasnie zwaliles na opowiadanie głownego bohatera. Sprytne ;))

13.08.2006
21:30
smile
[7]

Orlando [ Friends Will Be Friends ]

Tępak nie jestem, potrafie byc cwany.

14.08.2006
02:20
smile
[8]

Flyby [ Outsider ]

..admiral Maroll właśnie odrywa sobie sztuczną bliznę .. odpina sztuczną nogę i wali się nią po głowie ..stara się skupić

14.08.2006
10:55
[9]

MAROLL [ Legend ]

Dopierto to przeczytałem. Nice.

spoiler start
Orlando jak zwykle odbiega od tych trudnych fragmnetów jak np. dostanie się do komisariatu :D
spoiler stop

14.08.2006
10:59
[10]

Orlando [ Friends Will Be Friends ]

Ale to ja wymyslilem historie z Orlandem, z Cody, z komisariatem...... wiec wejscie zostawie tobie... poki co to ty bardziej odbiegales od trudnych momentow :)

Dobra, wyzalilem sie.

14.08.2006
11:16
[11]

MAROLL [ Legend ]

Wiesz ja to o tych fragmentach omijanych przez ciebie pisałem z przymrużeniem oka, bo sam też staram się ich unikać. Muszę pomyśleć i znieść pomysł. Po tych czynnościach dopiszę.

Ps. 19.08 zniknam na tydzień więc będziesz się bawić sam :>

14.08.2006
11:38
smile
[12]

Orlando [ Friends Will Be Friends ]

Tylko nie bierz tego do siebie...

I w tym wypadku bardziej mi chodzilo o przedstawienie twojej postaci, jej historii, zeby czytelnik wiedzial czemu jest taki nie lubiany itp...

14.08.2006
11:55
smile
[13]

Flyby [ Outsider ]

..admiral Maroll wyszykował wielką bombę, podłożył pod komisariat i rozwinął lont .. jeszcze tylko parę dni .. 18.09. o godz.00 odpali lont i zniknie w sinej dali .. jak wróci wszystko będzie inaczej

16.08.2006
13:10
smile
[14]

MAROLL [ Legend ]

Jak wróce to zastanę postapokaliptyczną rzeczywistość :>

17.08.2006
13:06
smile
[15]

MAROLL [ Legend ]

Wziąłem jednego papierosa i zapaliłem go zapalniczka, która leżała na stoliku. Mocno się zaciągnąłem, żeby jak najdłużej rozkoszować się moim ulubionym tytoniem. Gdy już opróżniłem płuca, zacząłem opowiadać.

- Poznałem Cody jakieś 15 lat temu. Poznaliśmy się w zasadzie przez przypadek. Ja zwykły rzezimieszek jak zwykle wieczorem chciałem łatwo zarobić. Wsiadałem to do tramwaju to do autobusu i wychodziłem z garścią portfeli. Jednak tego dnia, los chciał, żeby przyłapała mnie jakaś wstrętna glina. Zacząłem wiać przez ulice i zaułki i wkrótce zgubiłem grubasa, lecz tak się rozpędziłem, że nie wyhamowałem przed pewną rudowłosą pięknością. Uciekała z aktówką w ręce i nerwowo się rozglądała. Wpadliśmy na siebie, a ona nazwała mnie cholernym partaczem, po czym zauważyłem wybiegających zza rogu dwóch gości z bronią.
Odruchowo zacząłem uciekać razem z nieznajomą, bo widać było, że panowie najwyraźniej zainteresowali się także mną. Po chwili dobiegliśmy do jakiegoś samochodu i pędziłem razem z nią po ulicach miasta. Po drodze próbowałem jej zadawać pytania „Kim jesteś?” itp. Ale kazała mi milczeć i powiedziała, że wpakowałem się w niezłe gówno. Nie będę się zagłębiać w szczegóły, ale uznaliśmy wtedy, że jeżeli mamy oboje kłopoty i całkiem nieźle radzimy sobie w przestępczym półświatku to będziemy trzymać się razem. Cody była wszechstronnym rabusiem. Pracowała na zlecenie, a tamtego dnia miała zdobyć walizkę wypełnioną jakimiś ważnymi papierami. Na początku była sceptycznie nastawiona do mojej propozycji współpracy, lecz po paru naszych akcjach uznała, że jestem nawet niezły. I tak to się zaczęło. Na początku robiliśmy małe fuchy. Kradzieże fotografii kompromitujących pewne znane osoby, włamania itp. Zdarzały się jednak i zabójstwa, ale to w późniejszej fazie naszej działalności. Po pewnym czasie staliśmy się znanym duetem w mieście, a brukowce nazywały nas „Polscy Bonnie & Clide” czy też „Niewidoczna Para” itp.

Miasto było nasze. Na brak zleceń nie narzekaliśmy, a gliny nie miały pojęcia kto za tym wszystkim stoi, posądzając o wszystkie przestępstwa jakichś podrzędnych kasiarzy czy osiedlowych rabusiów. Do czasu, kiedy pojawił się on. Wtedy jeszcze porucznik Maroll. Z początku wydawał nam się kolejnym policyjnym partaczem, który nie ma żadnego doświadczenia w prowadzeniu spraw tego typu. Jak bardzo się wtedy myliliśmy…

Mało wiem, ale nie mam teraz lepszego pomysłu, zwłaszcza, że wyjazd za pasem :)

17.08.2006
17:20
smile
[16]

Orlando [ Friends Will Be Friends ]

Wziąłem jednego papierosa i zapaliłem go zapalniczka, która leżała na stoliku. Mocno się zaciągnąłem, żeby jak najdłużej rozkoszować się moim ulubionym tytoniem. Gdy już opróżniłem płuca, zacząłem opowiadać.

- Poznałem Cody jakieś 15 lat temu. Spotkaliśmy się w zasadzie przez przypadek. Ja, zwykły złodziejaszek jak zwykle wieczorem chciałem łatwo zarobić. Wsiadałem to do tramwaju, to do autobusu i wychodziłem z garścią portfeli. Jednak tego dnia, los chciał, żeby przyłapał mnie jakiś wstrętny gliniarz. Zacząłem wiać przez ulice i zaułki najszybciej jak mogłem, aż w końcu zgubiłem grubasa, lecz tak się rozpędziłem, że nie wyhamowałem przed pewną rudowłosą pięknością. Uciekała z aktówką w ręce i nerwowo się rozglądała. Z impetem wpadliśmy na siebie. Ona nazwała mnie cholernym palantem, ja ją głupią pindą. Jak wstaliśmy zauważyłem wybiegających zza rogu dwóch gości z bronią.
Odruchowo zacząłem uciekać razem z nieznajomą, bo widać było, że panowie najwyraźniej zainteresowali się także mną. W końcu dobiegliśmy do jakiegoś samochodu i pędziłem razem z nią po ulicach miasta. Po drodze próbowałem jej zadawać pytania typu „Kim jesteś?” ale kazała mi milczeć i powiedziała, że wpakowałem się w niezłe gówno. Nie będę się zagłębiać w szczegóły, ale uznaliśmy wtedy, że jeżeli mamy oboje kłopoty i całkiem nieźle radzimy sobie w przestępczym półświatku to będziemy trzymać się razem.

Cody była wszechstronnym rabusiem. Pracowała na zlecenie, a tamtego dnia miała zdobyć walizkę wypełnioną jakimiś ważnymi papierami. Na początku była sceptycznie nastawiona do mojej propozycji współpracy, lecz po paru naszych akcjach uznała, że jestem nawet niezły. I tak to się zaczęło. Na początku robiliśmy małe fuchy. Kradzieże fotografii kompromitujących pewne znane osoby, włamania itp. Po pewnym czasie staliśmy się znanym duetem w mieście, a brukowce nazywały nas „Polscy Bonnie & Clide” czy też „Niewidzialną Parą” itp.

Miasto było nasze. Na brak zleceń nie narzekaliśmy, a gliny nie miały pojęcia kto za tym wszystkim stoi, posądzając o wszystkie przestępstwa jakichś podrzędnych kasiarzy czy osiedlowych rabusiów. Do czasu, kiedy pojawił się On. Wtedy jeszcze porucznik Maroll. Z początku wydawał nam się kolejnym policyjnym partaczem, który nie ma żadnego doświadczenia w prowadzeniu spraw tego typu. Niby kolejny młody, niedoświadczony gówniarz. Boże, jak bardzo się wtedy myliliśmy…

Nie ma za co.

18.08.2006
11:11
smile
[17]

Orlando [ Friends Will Be Friends ]

Usun Maroll "Soundtrack", savefile szlag tafil.

18.08.2006
17:06
smile
[18]

Flyby [ Outsider ]

..nieee ..wszechstronny rabuś Cody ..z kim ja się zadaję

18.08.2006
17:09
smile
[19]

Orlando [ Friends Will Be Friends ]

Jesli mam cos zmienic, slucham.

19.08.2006
13:07
smile
[20]

Flyby [ Outsider ]

..ja tam nic nie mówię, jeno czytam ..a Cody w delegacji ..że porucznik Maroll był ananas to zawsze wiedziałem, jak by w końcu tym admirałem został..grzeszna młodość

23.08.2006
16:11
[21]

Orlando [ Friends Will Be Friends ]

Jest październikowy poranek. Panuje cisza…, aż nagle przedziera ją dźwięk budzika. Słyszę jak wiatr śwista za oknem. Wstaje. Przeciągam się i przecieram oczy. Znów ten sam widok. Butwiejące mieszkanie, stara nora. Wiem, że to dziś ten dzień, którego oczekiwałem przez długi czas. To już dzisiaj- za parę godzin… Ubogie śniadanie przerywa dźwięk dzwoniącego telefonu:

- Łapa? - odezwał się znajomy głos w słuchawce.
- No, a do kogo dzwonisz?- odpowiedziałem
- Nie pora na żarty, masz czekać o 13:10 koło budki telefonicznej na rogu Dymnej i Sztormowej.
- Się robi, a no i powodzenia.
- Nie dziękuje. Na razie - głos zamilkł.

Po chwili sygnał w słuchawce obwieścił mi, że mój rozmówca odłożył słuchawkę, zrobiłem to samo. 13:10, 13:10.. Mam jeszcze jakieś dobre 3 godziny. Dokończyłem śniadanie i wyszedłem po gazetę..

Kiosk znajdował się dwie przecznice od mojego mieszkania. Niestety, po drodze musiałem zawsze przechodzić przez długą zaciemnioną bramę, właściwie to tunel. Nikt nie widział, co się tam działo, jeśli nie było się dostatecznie blisko. Tego ranka nie było inaczej. Czułem chłód miasta, który przechodził przeze mnie szybko i boleśnie. Z powodu budowy wiatr był dwa razy gorszy niż powinien. Nie raz widziałem narkomanów bądź bezdomnych, którzy leżeli wzdłuż ścian, często się o nich potykając. Tym razem o dziwo, nie bylo nikogo. Było pusto. Cicho. Za cicho. Cos mi podpowiadało, że powinienem uważać.
W tej sekundzie usłyszałem krok, dość blisko mnie. Szybko się odwróciłem i ujrzałem człowieka w kapturze. Nie widziałem twarzy, ale za to widziałem ostry nóż, który trzymał w lewej ręce. Najpierw ogarnęło mnie zdziwienie, nikt jeszcze nie podszedł do mnie tak blisko. Na szczęście szybko otrzeźwiałem i przyjąłem pozycje, dzięki której bym odeprzeć atak. On jednak był dziwnie spokojny. Nie ruszył się ani przez chwile, nic nie powiedział.
- Jeśli chcesz pieniędzy dresie, najpierw musisz sobie ze mną poradzić.
I tym razem zdziwiłem się jeszcze bardziej. Oczywiste bylo dla mnie, ze zaatakuje, jednak on się cofnął. W końcu upuścił nóź i zaczął uciekać. Widać myślał, ze wystarczy pomachać człowiekowi nożem przed oczyma i już się podda. Widać miął pecha, bo trafił na kogoś, kto by się bronił. Poczekałem, aż zniknął za zakrętem i wziąłem jego nóź. A jeszcze mi się przyda, wiec, po co marnować okazje.
Reszta drogi była spokojna, kupiłem "Gazetę Wyborcza" i udałem się do domu, znów przez tunel, jednak nic się nie stało, nikt na mnie nie czekał.

23.08.2006
16:51
smile
[22]

Flyby [ Outsider ]

..cały jestem w pytajnikach (które przechodzą przeze mnie szybko i bezboleśnie) .. zupełnie jak Łapa który pewnie pomylił "Wyborczą" z "Wyborową" ;) ..i mam nadzieję że sprawdził czy nóż rzeczywiście był tak ostry na jaki wyglądał ;) ..bo te moje noże kuchenne chociaż straszliwe ostro wygladają to sa tępe jak jasna cholera

..jak rozumiem ten dres trzymał nóż w lewej ręce ponieważ prawą rękę miał zajętą ..właśnie Orlando, co on mógł robić tą prawą ręką w ciemnej bramie?!

23.08.2006
17:21
smile
[23]

Orlando [ Friends Will Be Friends ]

A wiesz, ze niektorzy ludzie sa leworeczni?

23.08.2006
18:09
smile
[24]

Flyby [ Outsider ]

..to już prawie jestem pytajnikiem ;) ..zboczony mańkut w bramie? ..jak na ewentualny znak rozpoznawczy to znowu mańkutów jest za dużo ;) ..ale już nie przeszkadzam

02.09.2006
16:19
smile
[25]

Flyby [ Outsider ]

..(fałszywka "znaleziona w wannie")
"..nikt na mnie nie czekał..Tak myślałem..W pokoju jak zwykle poraził mnie prad w zepsutym kontakcie(ten brak okien i perspektyw)) wywróciłem się na starych butach a wstając wsadziłem rękę w talerz z czymś niedojedzonym..Usiłując zachować wrodzony spokój ducha dotarłem do kuchni gdzie obudziłem rój zaspanych much, w zatkanym zlewie odbiło czymś smrodliwym zaś spłoszone karaluchy o mało nie stratowały się w pośpiesznej ucieczce do łazienki..Mimo to udało mi sie zapalić gaz, nastawic wodę w cieknącym czajniku i nawet przewertować pierwsze strony gazety.. Artykuł zatytułowany "Gdzie jesteś Orlando?" zmusił mnie do znalezienia jedynego krzesła na którym dalo się siedzieć.. Co za wtopa ..Orlando znikł, rozpłynął się zaś ja.. .. "

15.09.2006
09:40
smile
[26]

MAROLL [ Legend ]

No to mały zastój nam się zrobił przez problemy techniczne, ale myśle prace ruszą ze zdwojoną siła :)

16.09.2006
12:36
smile
[27]

Flyby [ Outsider ]

..to był komunikat z Admiralicji która obradowała nad małą ilością bodźców inspirujących twórczość i wyższości gwiazdek nad wężykami .. podkreślono rolę tatuażu wyzwalającego elementy ludyczne w prozie marynistycznej oraz wpływy prądów morskich na zaśmiecenie języka.. Problemy techniczne wystąpiły szczególnie w temacie "Co robić z nieświeżymi szprotami" ..Powołano komisję.

28.09.2006
19:53
smile
[28]

Orlando [ Friends Will Be Friends ]

Kolega M. dostanie wpiernicz za opoznienia :)

30.09.2006
22:34
[29]

MAROLL [ Legend ]

Byłem w letargu przez 5 dni.. ;)

30.09.2006
22:40
smile
[30]

Orlando [ Friends Will Be Friends ]

Raczej 5 tygodni...

30.09.2006
22:54
smile
[31]

Flyby [ Outsider ]

..a myślałem że padną sobie w ramiona ;)

30.09.2006
22:55
smile
[32]

Orlando [ Friends Will Be Friends ]

Na to tez przyjdzie pora...

30.09.2006
23:26
[33]

Taikun44 [ Emissary Of Death ]

geje ! wołajcie jeszcze Strangera :>

01.10.2006
14:09
smile
[34]

MAROLL [ Legend ]

Geje? Nie widzę tutaj jakoś xanat0sa :>

@Orlando
Wszystko w swoim czasie. Narazie nawet nie myślałem, a radziłeś mi żeby nie pisać kiedy nie mam pomysłu. Może natchnienia mi brakuje? Chyba ide pożaglować po oceanach ^^

01.10.2006
14:59
smile
[35]

Flyby [ Outsider ]

..ehh ..uwiąd twórczy da się porównać tylko z uwiądem starczym ..tyle że na ten pierwszy nie ma Viagry ;)

31.10.2006
08:15
smile
[36]

Orlando [ Friends Will Be Friends ]

[...]I tym razem zdziwiłem się jeszcze bardziej. Oczywiste bylo dla mnie, ze zaatakuje, jednak on się cofnął. W końcu upuścił nóź i zaczął uciekać. Widać myślał, ze wystarczy pomachać człowiekowi nożem przed oczyma i już się podda. Widać miął pecha, bo trafił na kogoś, kto by się bronił. Poczekałem, aż zniknął za zakrętem i wziąłem jego nóź. A jeszcze mi się przyda, wiec, po co marnować okazje.
Reszta drogi była spokojna, kupiłem "Gazetę Wyborcza" i udałem się do domu, znów przez tunel, jednak nic się nie stało, nikt na mnie nie czekał.

Tak, pamietam brame... pamietam ten niepokoj... pamietam...
...uciec. Byle uciec jak najdalej.
Szybko skrecilem w ulicze, omal nie uderzajac smietnika. Nie chcialem nawet sie odwrocic, by zobaczyc czy mnie jeszcze gonią. Musiałem uciec. Spieprzylismy to i teraz musze uciekac, Jezu, nie tak miało byc.
Wtem uslyszalem jakis krzyk za mna. Dalej mnie gonia. Gdzie sie podziewa Cody? Poradzila sobie, czy moze lezy martwa na ulicy? Wtedy nie zastanwialem sie nad tym, chcialem uciec, wszystkie miesni dzialaly na 200% wydajnosci, adrenalina rozszadzala mnie od srodka. Bieglem bez ustanku, oni mnie caly czas gonili.
Wybieglem z uliczki i skrecilem w lewo, po drodze szukajac miejsca, gdzie bym mogl uciec, jednak nic nie znalazlem, bieglem wiec caly czas przed siebie. Mijalem obcych mi ludzi, odpychalem ich lokciami, gdy zagradzali mi droge, byle do przodu.
Blisko skrzyzowania ujrzalem znajoma mi osobe. Żyła. Reka pokazala, ze mam biec za nią, co zrobiłem. Przebieglismy ulice, i wbieglismy do do bloku mieszkalnego. Cztero-pietrowiec. Po schodach udalismy sie na ostatnie pietro i po drabinie na dach. Cody szybko zamknela właz.
- Nie znajda nas juz.
Nie odpowiedzialem. Polozylem sie na ziemi, zmeczony ucieczka. Bylem wykonczony, fizycznie i psychicznie. Nie mialem ochoty na rozmowy.
- Slyszysz mnie?
Odpowiedzialem ruchem reki, ze tak. Serce zaczelo powoli zwlaniac, zaczynalem odzyskiwac zmysly. Cody wziela ze mnie przyklad, pewnie rowniez byla wykonczona.
- Chcesz teraz o tym pogadac, czy pozniej?
- Moze byc teraz. - Jakos sie zmusilem, zeby cos powiedziec.
- Pozwolisz, ze zaczne?
- Kobiety przodem.

Ohhhh yeeeaaahhhh!!!! I'm back!!!

14,01,2007 Ten fragment zostal oficjalnie wykasowany.

31.10.2006
08:17
[37]

Taikun44 [ Emissary Of Death ]

Ohhhh yeeeaaahhhh!!!! I'm back!!!

No panie ... juz mialem rezygnować z abo ;p

31.10.2006
11:59
smile
[38]

Flyby [ Outsider ]

..ze wspomnień prawie uderzonego śmietnika:
..straaaszne, jakiś łobuz chciał mnie uderzyć i prawie mu się to udało .. a dotychczas tylko pijak mnie obrzygał i obsikał pies .. jestem prawie nowy i żądam szacunkuuu

14.01.2007
21:45
[39]

Orlando [ Friends Will Be Friends ]

Panowie szlachta! Nadzieja wrocila!

14.01.2007
22:02
smile
[40]

MAROLL [ Legend ]

Oh yeah! Smells like fresh, cold meat!

Panie, panowie, Flyby.. zapomniamy o ostatniej próbie reanimacji Orlanda i jedziem z koksem!

15.01.2007
01:11
smile
[41]

Flyby [ Outsider ]

..cyt ..napięcie rośnie

16.01.2007
20:52
smile
[42]

MAROLL [ Legend ]

[...]I tym razem zdziwiłem się jeszcze bardziej. Oczywiste było dla mnie, ze zaatakuje, jednak on się cofnął. W końcu upuścił nóź i zaczął uciekać. Widać myślał, ze wystarczy pomachać człowiekowi nożem przed oczyma i już się podda. Widać miął pecha, bo trafił na kogoś, kto by się bronił. Poczekałem, aż zniknął za zakrętem i wziąłem jego nóź. A jeszcze mi się przyda, wiec, po co marnować okazje.
Reszta drogi była spokojna, kupiłem "Gazetę Wyborcza" i udałem się do domu, znów przez tunel, jednak nic się nie stało, nikt na mnie nie czekał.


Po powrocie do domu zaparzyłem sobie herbatę i aplikując sobie kolejne dawki teiny wpatrywałem się w okno. Chciałbym, żeby moje życie było jak ta herbata, którą wtedy popijałem- ciepła, słodka, bez kwaśnej kropli cytryny. Kiedy skończyłem moją chwilę zadumy uznałem, że trzeba by było się trochę ogarnąć, więc skoczyłem do łazienki, a raczej pomieszczenia, które ją przypominało. Odświeżony zacząłem myśleć o czekającym mnie zadaniu, wtedy wydawało mi się, że pójdzie jak z płatka. Prosta, rutynowa robota. Klient – tłusta bogata świnia, której jeszcze mało hajsu. Cel- informacje o najnowszym odkryciu konkurencji mającej zrewolucjonizować rynek. Duży budynek zarządu firmy, kilku ochroniarzy, kamery i reszta gówień, która niby ma nas przyłapać. Szkoda tylko, że wtedy zapomnieliśmy dokładnie sprawdzić klienta. Ale cóż, mądry Polak po szkodzie. Po wykonaniu moich wszystkich standardowych czynności, wziąłem moją aktówkę i wyszedłem z dziupli. Już na początku ulicy Sztormowej zauważyłem czekającego na mnie Opla, za kółkiem jak zawsze ta sama postać.

- Dzień dobry, pani – zawołałem otwierając drzwi
- Witam, kawalera – uśmiechnęła się Cody
- Mój drogi taktyku powiedz jeszcze raz co my tu mamy- westchnąłem
- A więc, do obrobienia papiery, prawdopodobnie w sejfie lub innym ustrojstwie, budynek 6 pięter, 2 ochroniarzy na piętro plus jeden przy monitoringu. Nie liczę na zbytnie zabezpieczenia, możliwe kilka kamer w banalnych miejscach. Standardowa procedura, przewidywany czas akcji około piętnastu minut.

- Piętnaście minut ? No nieźle jak na taki budynek.. – przerwał mi Twardy
- Powiedziałbym, że aż za dużo jak na TAKI budynek – odpowiedziałem
- Niech ci będzie, ale jeżeli mówisz, że to taki banał dla takich speców jak wy to jak wpadliście? Co poszło nie tak? I jaką rolę w tym odgrywa cały ten kapitan Maroll ?
- Spokojnie Twardzielu, trzeba było nie przerywać

Wpatrując się w podłogę ponownie zanurzyłem się w wir moich wspomnień..

Złe dobrego początki :P

16.01.2007
21:03
smile
[43]

Flyby [ Outsider ]

..jak sprytnie nasz admirał odwrócił stare powiedzenie ;) ..

16.01.2007
21:04
smile
[44]

MAROLL [ Legend ]

No ba!

19.01.2007
18:32
smile
[45]

Orlando [ Friends Will Be Friends ]

[...]
- Piętnaście minut ? No nieźle jak na taki budynek.. – przerwał mi Twardy
- Powiedziałbym, że aż za dużo jak na TAKI budynek – odpowiedziałem
- Niech ci będzie, ale jeżeli mówisz, że to taki banał dla takich speców jak wy to jak wpadliście? Co poszło nie tak? I jaką rolę w tym odgrywa cały ten kapitan Maroll ?
- Spokojnie Twardzielu, trzeba było nie przerywać

Wpatrując się w podłogę ponownie zanurzyłem się w wir moich wspomnień..

- Wiesz, gdzie ten sejf ma byc?
- A zdziwie Cię, nie na szóstym a na trzecim.
- No, w końcu ktoś, kto nie myśli stereotypem "Schowaj jak najwyzej to nie znajdą". Jak wchodzimy?
- Tak jak lubią wszystkie niegrzeczne dziewczynki. - Cody uśmiechając się uruchomiła Opla.
- Znaczy te, z którymi spałaś.
- Nie wymadrzaj się. - Wciąz nie przestawała się uśmiechać. - Nie wiesz co dziewczynki lubia.
- No i niestety raczej sie nie dowiem.
- W stosunku do mnie czy ogólnie?
Odwróciłem się w strone okna.
- Za to cie lubie.

Zajechalismy do uliczki znajdujacej sie okolo 5 blokow od naszego celu. Przez pare godzin ukladalismy plan, wedlug projektu budynku. Skonczylismy o 16.00, czyli dwie godziny przed zachodem słonca. Sluchajac radia, z nudów popatrzylem w boczne lusterko. Potem w wewnetrze. Potem znowu w boczne.
- Startuj wóz.
Cody obudzila sie i zdezorientowana powiedziała:
- Co jest?
- Ten czarny Mercedes caly czas stoi za nami.
- No i co w nim dziwnego?
- Facet w okularach przeciwslonecznych.
Miała zamiar odwrócić głowe, ale powstrzymałem ją.
- Startuj woz, zrbimy pare kolek i zobaczymy czy ruszy.
Cody przekrecila kluczyk, ale samochod nie chcial zapalić. Potem sprobowala jeszcze raz.
- Co jest? Nigdy nie miałam z nim problemów.
W końcu silnik zaczal dzialac. Powoli ruszylismy, by niczym wysokiej jakosci heroina wejsc do krwioobiegu tego zasyfiałego miasta.

- Poeta...
- Lepszy od Ciebie.

Nie minela chwila, jak ruszyl za nami Merc. Nie bylo zbyt duzego ruchu na ulicy, co bylo pomocne. Za kazdym zakretem uwaznie patrzylem w lusterko, za kazdym razem Mercedes jechal za nami.
- Jakby co, to pod fotelem mam broń.
- Mam nadzieje, ze nie saperka. - powiedzialem, siegajac reką pod fotel. Po chwili szukania poczulem zimny metal. Złapałem za raczke i wyciagnalem spluwe. Magnum model 500 S&W, z długą lufa. Sprawdziłem bęben, załadowany.
- Ma mocny odrzut, wiec uwazaj.
Schowałem pistolet spowrotem pod fotel.
- Obym nie musial sie tego przekonac na wlasnej skorze.
- Co robimy z pieknisiem?
- Skad wiesz, ze jest ładny?
- Nie zartuj tylko mysl.
- Napewno nie warto uciekac, nie uda nam sie uciec. Numer z zaparkowaniem auta tez, jest za jasno. Chyba, że...

19.01.2007
21:59
[46]

Meghan (mph) [ Tarzana przez Tarzana ]

Orlando, wrzuciłbyś znowu całość (lub przynajmniej poprzednie rozdziały) na jakiś rapidshare czy inny taki, przeczytałabym sobie spokojnie od początku. Przez wątki ciężko się przebijać zwłaszcza, że zdarzają się posty poprawkowe.
Niniejszym szantażuję Cię, że póki nie będę miała możliwości wrócić do początku, nie tknę się linijek końcowych ;P

19.01.2007
22:07
smile
[47]

Orlando [ Friends Will Be Friends ]

Dobra, ale tylko dlatego, ze masz fajna owieczke w avatarze ; p

19.01.2007
22:19
smile
[48]

MAROLL [ Legend ]

Najs dżab, tylko mi coś na "giegie" wytłumaczysz ;)

19.01.2007
22:20
smile
[49]

Orlando [ Friends Will Be Friends ]

*wlacza konnekta*
No czekam

22:25
Ehh, jeszcze czekam 10 minut i ide spac :)

BiiiB, koniec czekania, pogadamy jutro.

19.01.2007
22:51
smile
[50]

Meghan (mph) [ Tarzana przez Tarzana ]

Orlando ---> :) Bo taka ze mnie sympatyczna owieczka :)
Pliczek ściągnięty, jutro sobie przeczytam spokojnie.

20.01.2007
10:15
smile
[51]

Orlando [ Friends Will Be Friends ]

Tylko niech Pani Ekspert nas tak ostro nie jedzie, my to dopiero poczatkujacy pisarczyki ;)

20.01.2007
22:09
[52]

MAROLL [ Legend ]

Jebut!

Nie minela chwila, jak ruszyl za nami Merc. Nie bylo zbyt duzego ruchu na ulicy, co bylo pomocne. Za kazdym zakretem uwaznie patrzylem w lusterko, za kazdym razem Mercedes jechal za nami.
- Jakby co, to pod fotelem mam broń.
- Mam nadzieje, ze nie saperka. - powiedzialem, siegajac reką pod fotel. Po chwili szukania poczulem zimny metal. Złapałem za raczke i wyciagnalem spluwe. Magnum model 500 S&W, z długą lufa. Sprawdziłem bęben, załadowany.
- Ma mocny odrzut, wiec uwazaj.
Schowałem pistolet spowrotem pod fotel.
- Obym nie musial sie tego przekonac na wlasnej skorze.
- Co robimy z pieknisiem?
- Skad wiesz, ze jest ładny?
- Nie zartuj tylko mysl.
- Napewno nie warto uciekac, nie uda nam sie uciec. Numer z zaparkowaniem auta tez, jest za jasno. Chyba, że...

- Tylko niech ci mózg się nie przegrzeje. Już wiem! Sięgnij do kieszeni mojej kurtki.
- Się robi, pani sierżant – po tych słowach sięgnąłem do prawej kieszeni kurtki Cody i wyciągnąłem telefon komórkowy. Cody wzięła go do ręki po czym wystukała na klawiaturze numer. Po chwili rozmawiała już z „kimś”.
- Puma, nadszedł czas na twoją rolę w tym wszystkim. Browarna. – Cody rozłączyła się z rozmówcą. Patrzyłem na nią z wybałuszonymi oczami, a ona nawet na mnie nie patrząc powiedziała:
- Nie bądź wkurzony. Wytłumaczę ci później, liczy się tu i teraz – skręciła w jedną z przecznic.

Na jednym z budynków dojrzałem tabliczkę z napisem Browarna. Przejechaliśmy może ze 100 metrów ową ulicą, gdy tuż z miniętej przez nas uliczki wyjechała ciężarówka dostawcza, tym samym blokując przejazd Mercedesowi.
- Cholera! Co to w ogóle miało być?! Puma ? Jaka Puma do jasnej dupy !?
- Stul pysk. Mówiłam ci, że później wytłumaczę.
- Ale.. przecież .. jak – zatkało mnie. Wiedziałem, że nie mam po co się z nią kłócić.

Cody nie zwracała na mnie uwagi i wykonując parę sprytnych manewrów odjechała daleko od miejsca całego zdarzenia. Po Mercu nie było śladu.

- A więc byliście nieźle przygotowani – powiedział Twardy
- Chciałeś powiedzieć przygotowana – sprostowałem
- Jak to ?
- Ano tak to. Wtedy jeszcze nie miałem pojęcia kto jest Pumą, ani skąd się tam wzięła. Ogólnie wiedziałem o tej osobie tyle co ty teraz. Jednak wkrótce miałem się o tym dowiedzieć.
- Myślałem, że jako partnerzy mówicie sobie wszystko.
- Myślałem to samo. Podkreślam myślałem. Pierwszy raz Cody wprowadziła jakiś ukryty punkt, ale jak później się dowiedziałem wprowadzała go wiele razy tyle, że nie miałem okazji się o tym dowiedzieć.
- Czyli to był wasz pierwszy ogon ? – dopytywał Twardy
- Pierwszy i jak się miało okazać ostatni. Już w tamtym momencie, kiedy zobaczyłem tego Merca przeczuwałem, że coś pójdzie nie tak, że coś się nie uda. Jak widać – nie myliłem się, ale o tym za chwilę.
Zaciągnąłem się i kontynuowałem..

20.01.2007
22:28
smile
[53]

Flyby [ Outsider ]

..Puma ..Puma ..ciekawe

20.01.2007
22:30
smile
[54]

Madziara333 [ Upadły Anioł ]

Ja chce wiecej i wiecej ii wiecejjj :D

20.01.2007
22:30
smile
[55]

Orlando [ Friends Will Be Friends ]

Dziekuje.

21.01.2007
22:12
[56]

X-Cody [ Zabójca z Liberty City ]

Musze kilak do tylu przeczytac ;)

21.01.2007
22:53
smile
[57]

Madziara333 [ Upadły Anioł ]

Kiedy bedzie dalszy ciąg :P ??? Jestem bardzo ciekawa co bedzie dalej :)

21.01.2007
23:15
[58]

Meghan (mph) [ Tarzana przez Tarzana ]

Orlando ---> Jestem zasmucona, że poprzednio naniesione poprawki nie zostały uwzględnione... Zraniłeś mnie :(

Ja jednak mam dobre serce i podaruję Ci kilka literek "ę", bo widać wyraźnie, że w magazynie zabrakło ;)

ęęęęęęęęęęęęęęęę
ęęęęęęęęęęęęęęęę
ęęęęęęęęęęęęęęęę
Na dwa rozdziały może wystarczy... ;)

22.01.2007
07:25
smile
[59]

Orlando [ Friends Will Be Friends ]

Cody, jesli trzeba... ;)
Madziu, nigdy nie wiadomo, kiedy bedzie kontynuacja. Mialem zamiar wczoraj, ale skonczylo sie na konsultacjach z Admirałem.
Meguś, ja poprostu chce poczekac, az skoncze, wtedy spokojnie bede robil poprawki. I nie martw sie, mam Twoje poprawki caly czas ;)

I dziekuje za ę, przyda siĘ! ;)

Kobiety... jak je tu nie kochać ;]

22.01.2007
10:53
[60]

Meghan (mph) [ Tarzana przez Tarzana ]

Orlando och Orlando

spoiler start
dziĘkujĘ, możesz zacząć używać natychmiast tych literek, nie musisz chomikować :>
spoiler stop

29.01.2007
19:43
smile
[61]

Flyby [ Outsider ]

..kiedy Admirał po wytężonym momencie twórczego wysiłku zażywał urlopu na odludnej plazy gdzieś tam hen ..samotny jak palec i pełen przyszłego skupienia ..odpiął sobie na chwile protezę aby wypoczął i jego kikucik ..Wtedy z nieprzebytej dżungli wypadła hiena, porwała protezę i uciekła z nią nie zwracając uwagi na jego krzyki pełne oburzenia .. Tak więc biedny admirał musi do nas doskakać na jednej nodze i trochę to potrwa..

07.02.2007
15:26
[62]

Orlando [ Friends Will Be Friends ]

Tak z ciekawosci, czy ten tytul tez jakos wadzi?

07.02.2007
15:33
[63]

MAROLL [ Legend ]

Chyba III na trzeci zamienie, bo ktoś nie zrozumie..

© 2000-2024 GRY-OnLine S.A.