Melvi [ Junior ]
Studia, Rodzina, Kobieta i Problem Którego Nie Da Się Rozwiązać
Na wstępie chciałbym przeprosić Was wszystkich za to, że ten wątek został założony przez nieznaną Wam osobę i to o wiele znaczącym statusie „juniora”. Z przykrością stwierdzam, że łatwiej mi tutaj wystąpić incognito. Zmuszony jestem również do zwrócenia się z pewnym apelem do ludzi, którzy mają już serdecznie dość jakże trywialnych w ich mniemaniu problemów natury sercowej, czy też rozterek młodych ludzi w kontekście ich własnej przyszłości, czy w końcu- ich niezdecydowania. Jeśli jesteś jedną z takich osób- opuść proszę ten wątek, w ten sposób zaoszczędzisz mi (i być może sobie również) nieco nerwów. Osoby, które zostały muszę uprzedzić- krótko nie będzie. Tyle słowem wstępu, a teraz do rzeczy.
Nieco Historii
Jako człowiek, który stosunkowo niedawno otrzymał własne świadectwo dojrzałości, jak wielu innych ludzi dotarłem do etapu, w którym należy porzucić to, co już znamy i rozpocząć zupełnie nowe_wspaniałe_życie. Muszę krótko nadmienić o moich zainteresowaniach- przez znakomitą większość życia byłem dość mocno związany (podobnie zresztą jak wielu innych młodych ludzi) z komputerami. Wiem, że brzmi to banalnie i dlatego dodaję, że generalnie i tu nie mam żadnych większych osiągnięć- ot kilka pomniejszych konkursów i zajęcie jakichś_tam miejsc, lektura kilku grubszych książek i znajomość kilku języków programowania na poziomie, który z całą pewnością może osiągnąć większość umysłów ścisłych po lekturze chociażby jednej lepszej książki z tematyką związanej. Generalnie interesowałem się w życiu wieloma rzeczami i niejednokrotnie swoje zainteresowania odkładałem po pewnym czasie na bok pochłonięty czymś nowym, ciekawszym w danej chwili. Teraz odpoczniemy nieco o mojej_jakże_wspaniałej postaci i poznamy zupełnie nową. Otóż w moim życiu od mniej więcej 3 lat jest pewna kobieta, która to z racji swojego wieku również podejmie w najbliższym czasie studia. Musimy sobie powiedzieć, że interesowała się ona zawsze zagadnieniami związanymi z biologią i chemią. Muszę również wspomnieć o mojej rodzicielce jako osobie, która przez całe życie żałowała (i robi to bezustannie zresztą), że na pewnym etapie swojego życia nie zdecydowała się na podjęcie studiów w Krakowie (argument banalny- nie miała tam znajomych) i w konsekwencji ułożyła sobie życie w pewnej „dziurze”, która nie ma nic wspólnego z dużym, rozwijającym się miastem.
Problem Główny
Ponieważ od kilkunastu miesięcy temat studiów był jednym z głównych, które nas trapiły- oboje doskonale wiedzieliśmy, czego chcemy. Od zawsze zakładaliśmy, że w dorosłe życie wkroczymy razem wspierając się wzajemnie. W konsekwencji „obstawiliśmy” te same miasta. Trzeba podkreślić, że w przypadku mojej kobiety dwa z nich były w pełni zgodne z jej zainteresowaniami i planami na przyszłość, jednak z racji faktu, że ja obstawiłem również Gliwice- ona zdecydowała się na złożenie papierów na chemię Politechniki Śląskiej. Szczerze mówiąc jeszcze wtedy przyjmowaliśmy to miasto jako swoiste zabezpieczenie (mając kierunek podstawowy + 2 alternatywne gdzieś się raczej człowiek dostanie). Pech chciał, że najpierw pojawiły się moje wyniki. Na początku okazało się, że nie udało mi się dostać na Informatykę w Gliwicach, a przyjęli mnie na Elektronikę i Telekomunikację wydziału Automatyki, Elektroniki i Informatyki. Zacząłem czytać o w/w kierunku i oswajać się z myślą podjęcia na nim studiów (byłem przekonany, że do Krakowa się nie dostanę). Wtedy okazało się, że kobieta również dostała się do Gliwic i w przeciwieństwie do mnie- na kierunek „podstawowy”, czyli chemię. Sielanka nie trwała długo, bo po kilku dniach okazało się, że o ile mi udało się dostać na Informatykę Stosowaną wydziału Inżynierii Metali i Informatyki Przemysłowej na AGH w Krakowie („czystej” informatyki na wydziale Elektrotechniki, Automatyki, Informatyki i Elektroniki nie ruszałem, jako że nie miałem żadnych szans na dostanie się), o tyle niedługo potem jasne stało się, że moja druga połowa w tym wspaniałym mieście niestety nie będzie miała szansy zagościć. W trzecim z obstawionych miast dla odmiany wspólnie nam się nie udało. Schody zaczynają się mniej więcej w tym momencie, a właściwie dokładnie w chwili, kiedy moja rodzina dowiaduje się, że udało mi się dostać do Krakowa. Patrząc na reakcje rodziny można wnioskować, że zachwyt wywołuje już samo słowo „Kraków” i w cieniu pozostają tak naprawdę szczegóły takie jak kierunek, na którym tam jestem. Teraz- w chwili, w której dowiedzieliśmy się już wszyscy, że moja luba zawita tylko do Gliwic i wszyscy nieco ochłonęli stanowiska rodziny (a właściwie osób które mają lub powinny mieć jakieś znaczenie) kształtują się następująco:
- Matka – Wspomniałem już, że popełniła błąd w swoim życiu, którego nigdy sobie nie wybaczyła. W konsekwencji pragnie naprawić to kosztem mojego życia i moich decyzji. Od kilku dni próba podjęcia sensownej rozmowy o studiach w innym mieście niż Kraków kończy się jej płaczem (do tej pory zawsze używała tej „metody” perswazji, kiedy inne zawiodły... wierzcie mi, że można się przyzwyczaić), a w stanie krytycznym z jej ust padły już takie rewelacje jak „nie psuj mi moich marzeń” czy (z całym szacunkiem dla wszystkich studiujących w Gliwicach i Kielcach) „toż to nawet Politechnika Świętokrzyska byłaby lepsza od Śląskiej” (o tym dowiaduję się dopiero teraz, bo jej stanowisko odnośnie Gliwic w chwili składania przeze mnie dokumentów było zgoła odmienne). Jakakolwiek próba argumentacji w stronę Politechniki Śląskiej natychmiast prowadzi do zapalenia się w głowie rodzicielki żarówki z napisem „od nie patrzy obiektywnie i chce iść za kobietą”. Nie muszę chyba pisać do czego to prowadzi.
- Ojciec – Jako, że nigdy nie stać go było na posiadanie własnego zdania i jakichkolwiek głębszych przemyśleń- z całą pewnością przejął w pewnym stopniu stanowisko żony... ciężko powiedzieć, bo kontakt z nim mam żaden, a jego zdanie na dobrą sprawę mnie nie obchodzi (ba... zaczynam wątpić, czy zdanie Matki mnie obchodzi).
- Ciocia – Widząc zaślepienie własnej siostry poprzestaje na daniu mi wolnej ręki podsumowując całość stwierdzeniem, że jeśli tylko będę dobry w tym co robię, to nie będzie problemu.
- Wujek – Jest na etapie porównywania kierunków na które się dostałem w Gliwicach i Krakowie, jak również możliwości które daje ukończenie każdego z nich w przyszłości. Chociaż ciężko powiedzieć, jaka będzie jego decyzja- wydaje mi się, że będzie obstawiał Kraków, choć sam do końca nie wiem dlaczego tak sądzę.
Co do mojego własnego stanowiska to chyba nigdy nie miałem jeszcze takich problemów z podjęciem jakiejkolwiek decyzji. Jak wspomniałem od zawsze planowaliśmy z lubą wspólną przyszłość i praktycznie nie braliśmy pod uwagę możliwości podjęcia studiów w różnych miastach. Ciekawiej robi się kiedy przypomnę, że Gliwice nie były tak do końca rdzennym wyborem mojej wybranki, a jedynie miastem zasugerowanym przeze mnie... stąd smutną ironią staje się fakt, że dostała się właśnie i tylko tam. Dodać trzeba, że abstrahując od jakichkolwiek wyższych uczuć, w tej chwili boję się głównie o to, że w trakcie trwających pięć lat studiów zabraknie jej wsparcia psychicznego płynącego z jej własnego domu, czy też środków finansowych... z racji własnego charakteru i podejścia postanowi mnie nie informować o sytuacji i w bardzo pesymistycznej wersji studia porzuci... w optymistycznej natomiast przejdzie na zaoczne i podejmie pracę. Niestety taki pogląd nie jest wyssany z palca i mam ku temu pewne przesłanki, o których pozwolę sobie nie wspomnieć. Doskonale pamiętam również, że kiedy nie wiedziałem jeszcze o Krakowie, ciekawym kierunkiem wydała mi się ta Elektronika i Telekomunikacja w Gliwicach i wydaje mi się, że mógłbym się w takie studia zaangażować. Poważny problem pojawiłby się gdybym jednak nie podołał temu zadaniu, a studia na w/w kierunku okazały się w jakikolwiek sposób problematyczne. Począwszy od siebie, przez dziewczynę, a na matce kończąc- wszyscy mieliby wyrzuty (jawne w przypadku tej ostatniej osoby oczywiście) co do tego że mogłem iść do Krakowa i podjąć studia które by mnie satysfakcjonowały. Czy aby na pewno? Patrząc na samo zestawienie przedmiotów na dwóch wspomnianych wcześniej kierunkach pod kątem szeroko pojętej „informatyki”, to z takową więcej wspólnego ma AGH (17 przedmiotów do 10 w P. Śląskiej) idąc dalej- patrząc na przedmioty typowe dla przemysłu metalurgicznego (AGH) i Elektroniki (P. Śląska) mamy stosunek rzędu 18:26. Trzeba sobie tylko zadać pytanie czy informatyka która nie jest „czysta” i została wepchnięta zdaje się nieco na siłę na ten wydział i jeszcze bodaj 2 czy 3 inne... czy jest warta tyle samo co ta sama na wydziale dla niej typowym. Na nieszczęście kiedyś w rozmowie z pewnym dyrektorem- który ma trochę wspólnego z AGH- usłyszałem, że za każdym razem cytuję „to śmieszne, że wszyscy pchają się na tą Informatykę która w teorii ma najwięcej z Informatyką wspólnego... sami rektorzy tej uczelni przyznają, że większych różnic między nimi nie ma, że w większości przypadków jest prowadzona przez te same osoby”. Zdanie to (choć nie do końca prawdziwe, bo różnice są i to na niektórych semestrach znaczące) na nieszczęście utkwiło mojej matce w pamięci i stało się teraz jednym z jej głównych argumentów. Jeśli mam być ze sobą szczery, to odrobinę bardziej podoba mi się to, co oferuje mi Kraków. Zarówno jeśli chodzi o uczelnię jak i miasto... wiem jednak doskonale, że wyrzuty sumienia mnie zadręczą. Podejmując studia które być może zaciekawią mnie nieco bardziej niż te w Gliwicach będę czuł się podle ze świadomością, że zostawiłem kobietę na lodzie i w chwili w której miałem do wyboru życie z nią i alternatywę w postaci nieco innego kierunku, odwróciłem się plecami i poszedłem do Krakowa. Z całą pewnością będę się martwił, będzie mi głupio, że podjąłem taką a nie inną decyzję... jeśli natomiast pojawią się w trakcie jej studiów problemy o których wspomniałem wcześniej, a ja nie będę w stanie jej pomóc (znając życie nawet mnie nie poinformuje wychodząc z założenia, że i tak mam swoje problemy na głowie, lub też dlatego, że będzie jej po prostu głupio)... nigdy sobie tego nie wybaczę. Denerwuje mnie sam fakt, że myślę o Krakowie kiedy jakąś (tak, widzę to słowo i piszę świadomie) przyszłość mam również z nią w Gliwicach. Nie dysponując praktycznie żadną większą wiedzą na temat studiów które oferują mi te dwa nieszczęsne kierunki ciężko mi je porównywać. W teorii wydaje się, że każdy z nich może mnie zainteresować i być może wciągnąć do tego stopnia, że zapomnę o programowaniu które do tej pory wydawało mi się koncepcją na przyszłość. A w razie czego na każdym z nich jest przecież odrobina (większa w AGH i mniejsza na P. Śląskiej) informatyki w której mógłbym się przecież kształcić na własną rękę (z tego co wiem wielu programistów nie kończyło kierunków ściśle z programowaniem związanych, a i tak są na prawdę dobrzy i mają pracę... co nie znaczy ma się rozumieć, że każdemu się udało). Wertując grupy dyskusyjne trafiłem tylko na wzmianki o tym, że studiowanie Elektroniki i Telekomunikacji sprawia wielu ludziom kłopot, a o pracę ciężko (podobnie zresztą jak przy informatyce). Nie trafiłem natomiast na żadne wzmianki o Informatyce Stosowanej na tym pierońskim wydziale Inżynierii Metali i Informatyki Przemysłowej. Spotkałem się tylko z ogólną krytyką wszystkich informatyk wciśniętych na wydziały nie mające w teorii z informatyką za wiele wspólnego i pewnym bodaj zestawieniem statystycznym z którego wynikało, że na informatykę w tym roku w całej Polsce poszło najwięcej młodych ludzi. Oczywiście pośród tego wszystkiego ludzie jednogłośnie stwierdzają, że jeśli ktoś jest na prawdę dobry w tym co robi to tak czy inaczej sobie poradzi. I dochodzimy tu do miejsca w którym zapewne nikt z Was drodzy przyjaciele nie będzie w stanie pomóc mi w podjęciu decyzji, a jedynie powie to co sam bym sobie powiedział- sam musisz zdecydować co jest dla Ciebie ważniejsze, co chcesz w życiu robić i gdzie. Problem tylko w tym, że ja zaprawdę pojęcia nie mam co w tej chwili zrobić. Wiem tylko tyle, że nie przyjdzie mi żyć u boku własnej Matki, a osoby którą w tej chwili mogę poważnie zranić (i siebie przy okazji)... nawet jeśli na początku nie będzie widział krwi.
Zakończenie
Pragnę zaznaczyć, że powyższa wypowiedź uwzględnia wszelkie „listy rezerwowych” i inne alternatywy. Warto nadmienić również, że z informacji które uzyskałem w dziekanacie P. Śląskiej wynika, że nie ma listy rezerwowej na informatyce u nich i nie mógłbym zmienić kierunku powiedzmy po roku studiów. Co do mnie – zdaję sobie sprawę z tego, że odległość nie jest większym problemem w związku który i tak ma się utrzymać. Wiem, że dojeżdżać można, a widywanie się raz na miesiąc czy ileś_tam też nie jest perspektywą nie do zaakceptowania. Tu jednak nie chodzi o to, a jedynie o sam fakt jak podle bym się czuł ze świadomością, że po tych wszystkich latach kiedy nie braliśmy pod uwagę takiej możliwości... ja nagle odwracam się i uciekam za i tak nie pewną przyszłością. Wiem, że luba nie chce mnie ograniczać i na siłę będzie chciała mnie wypchnąć do Krakowa. Nie zmienia to jednak faktu, że chodzi załamana od kilku dni, a w głębi duszy cieszyłaby się gdybym jednak został z nią. Z każdym dniem pomimo wielu znaków zapytania, coraz bardziej wydaje mi się, że powinienem trafić do Gliwic nawet jeśli będę miał wojnę w domu z tego tytułu. Przepraszam za styl w którym zostało to wszystko spisane, ale mam mętlik w głowie od kilku dni. Termin potwierdzenia chęci podjęcia studiów upływa w moim wypadku 4 sierpnia. Pozdrawiam wszystkich i z góry dziękuję za wszystkie wypowiedzi.
Kilka linków, które zapewne i tak się nie przydadzą...
- Elektronika i Telekomunikacja – Gliwice (opis)
- Wydział Inżynierii Metali i Informatyki Przemysłowej (Informatyka Stosowana) – Kraków (opis)
- Rozkład zajęć – Kraków
- Rozkład zajęć – Gliwice ,
Lysack [ Latino Lover ]
przeczytałem mniej więcej do połowy i co mogę napisać:
uważam, że jeżeli masz jakiś tam dochód i mógłbyś dojeżdżać do niej kiedy będziesz tego potrzebował to możesz iść do krakowa. żeby nie było sytuacji "słuchaj, nie mam kasy, nie mam za co do ciebie przyjechać". jeśli natomiast będziecie mieszkać gdzieś pomiędzy krakowem a gliwicami to możecie udać się na swoje kierunki, a spotykać się na przykład w weekendy. weź też pod uwagę to co dają poszczególne studia, co będziesz miał po nich... jeśli nie ma zbyt dużej różnicy to szkoda pchać się do krakowa bo będziesz dużo rzadziej widywał swoją ukochaną i na pewno utrzymanie Cię tam będzie troche droższe. nie wiem jak się uczysz, ale w krakowie pewnie będzie trudniej i jest pewna szansa, że możesz sobie nie poradzić. jesteście już ze sobą od 3 lat, więc jeśli będziecie się spotykać rzadziej niż conajmniej raz na tydzień to naprawdę nie warto... dla Ciebie to były pewnie najpiękniejsze lata Twojego życia i szkoda byłoby je zaprzepaścić przez ambicje Twojej matki.
trochę zakręciłem, ale może zrozumiesz, ogólnie chodzi mi o:
-macie wspólne mieszkanie pomiędzy krakowem a gliwicami, spotykacie się w weekendy i wtedy kiedy potrzebujecie bliskości - ok, ale przydałby Ci się samochód i co nieco kasy:)
-macie wspólne mieszkanie w gliwicach, spotykacie sie parę razy w miesiącu, Ty mieszkasz w krakowie - daruj sobie
-wybierasz gliwice, spotykacie się nacodzień, cieszycie się sobą, zyjecie jako "my" a nie "ja i ty"
mirencjum [ operator kursora ]
Strasznie dużo napisałeś , a moim zdaniem ten problem to "wydumany" problem , czyli żaden .
Niewielkie odległości pomiędzy miastami , a piszesz jakbyś ruszał na front "Wielkiej Wojny Ojczyźnianej ". Musisz sam wybrać , pamiętając , że obecna dziewczyna nie jest notarialnie do Ciebie przypisana na własnośc . Tyle może się zmienić , a jeżeli planujesz z nią wspólną przyszłość to mała rozłąka może być dobrym testem i próbą .
(chyba niewiele osób przeczyta całość )
Lysack ---> na studiach , lepiej skoncentrować się na nauce , ślub , dzieci mogą doprowadzić do niepotrzebnej straty czasu i zakończenie studiowania .
Lysack [ Latino Lover ]
Mirencjum -> czyli najlepszym rozwiązaniem byłby chyba mój pierwszy podpunkt z poprzedniego postu. rozłąka owszem, ale żeby mogli się spotykać za każdym razem kiedy tego zapragną... chociaż gdyby to było załóżmy przez rok to byłoby bardzo dobre, ale przez 5 lat to nie wiem jak to będzie wyglądać. trzeba założyć, że skoro są ze sobą od trzech lat i jest im ze sobą bardzo dobrze to pewnie nie będą czekać kolejnych 5 lat na ślub i mniej więcej na 2/3 roku studiów będą chcieli się pobrać. a po ślubie warto jednak być blisko siebie, a nie czekać kolejnych 3 lat na bycie razem (dosłownie)
Dym14 [ _X_X_X_ ]
mirencjum-->chyba niewiele osób przeczyta całość Niesamowite- Zgadłeś:)
martusi_a [ Dezerterka z Krainy Snów ]
"Tu jednak nie chodzi o to, a jedynie o sam fakt jak podle bym się czuł ze świadomością, że po tych wszystkich latach kiedy nie braliśmy pod uwagę takiej możliwości... ja nagle odwracam się i uciekam za i tak nie pewną przyszłością."
Co to w ogóle za twierdzenie? Nie uciekasz, tylko wybierasz bardziej satysfakcjonujący Cię kierunek. Bo chyba nie Twoją "winą" jest, że tam dostałeś? Piszesz, że dziewczyna Cię wypchnie na siłę - to bardzo dobrze o niej świadczy :) Chce Twojego dobra i jest zdolna pójść na hmm.. kompromis. A że załamana? Każdemu byłoby smutno.
Niepokojące jest stanowisko matki. Niestety, błąd wielu rodziców - szukanie spełnienia własnych ambicji i naprawiania własnych błędów decydując o życiu dzieci. Niemniej myślę, że jeśli wybierzesz Gliwice - trochę się podąsa, ale zrozumie :)
Problem dość trudny, ale możliwy do rozwiązania. Pamiętaj, że to nie jest decyzja, od której łatwo się będzie potem odwołać. Rozważ wszystko spokojnie, ba, wypisz na kartce za i przeciw /metoda banalna, ale pomocna/. Porozmawiaj z dziewczyną i mamą. Ale przede wszystkim chodzi o to, byś potrafił ocenić, co dla Ciebie jest najważniejsze.
Coolabor [ Piękny Pan ]
Ale masz problem, dostałeś się na 2 kierunki i jeszcze Ci nie pasi. Wybierz to, co uwazasz za słuszne z punktu widzenia zainteresowań i przyszłości (choc to na pewno Ci się zmieni). Jeszcze nie widziałem, człowieka, który by tak lamentował z powodu rozłąki z ukochaną i nacisków mamusi przy woborze studiów. A jak podałes jeszcze opinie cioci i wujka, to kompletnie opadłem. Może jeszcze posłuchaj co ma do powiedzenia listonosz, sąsiedzi i kot jeśli go masz...
Nie wiem która uczelnia ma większy prestiż (chyba AGH), ale na rynku pracy to się później liczy, niejednokrotnie czesciej niż to, co sobą reprezentujesz (przykład: za parę lat wysyłac bedziesz aplikacje do potencjalnych pracodawców, najpierw na praktyki, potem staże i etaty. I ręczę, Ci że KAŻDY przy wyorze do dalszego etapu selekcji sugeruje się renomoą uczelni. Także ja miałbym to na uwadze. Lepsza, bardziej "prestizowa" uczlenia = łatwiejszy start później. A chrzanienie, że liczą się umiejętności i to jakim kto jest człowiekiem, to tylko połowiczna prawda. Tylu znam ludzi, którzy nie byli utalentowani w tym co studiowali, nie mieli ku temu zainteresowań, a tylko fakt, że stac ich było/studiowali na dobrej uczelni sprawił, że już dziś są poza zasięgiem wlelu 30 i 40 latków... ludzie po 23-25 lat.
A jeśli chodzi o dziewczynę, heh, to wg mnie zaden kłopot, mamy auta, pociągi, z czasem po 1. roku można się próbowac przeniesc, możliwości jest mnóstwo.
Minas Morgul [ Senator ]
Melvi, tak jak gadaliśmy na gg, ciężko tu wymyślić coś, co będzie satysfakcjonujące dla obu stron. Musisz podjąć decyzję :]
Jak wiesz, miałem bardzo podobną sytuację, jak byłem jeszcze z moją ex dziewczyną i też zadecydowałem studiować 3 godziny drogi od niej. Na początku była zaskoczona, ale później się zgodziła. Jak się okazało, razem już nie jesteśmy, ale to na pewno nie przez to, że wybrałem inne miasto. Ten koniec wisiał w powietrzu już dawno temu... i dlatego byłem z tym pogodzony.
Poza tym nie jesteś wcale w takiej złej sytuacji, pamiętaj! :)
Masz do swojej dziewczyny tylko około dwie godziny drogi. Nie wypłacisz się na bilety autobusowe zbyt dużo. Ostatnio siedziałem sobie przy piwie z trzema kolegami, którzy też chcieli budować przyszłość na fundamencie, jakim jest dziewczyna... ale nie byłby to dobry pomysł.
Poza tym wiedz, że nawet jak będziesz studiował w Gliwicach, to też nie będziesz się z nią widywał non stop. I Ty, Melvi i Ona będziecie mieli studia. Pamiętaj, że studia ścisłe wymagają systematyczności i "mocnego łba", bo na polibudach jest porządny odsiew na pierwszym roku.
Wiesz, jeżeli tak bardzo te Gliwice nie odbiegałyby od Twoich zainteresowań, to całkiem spokojnie możesz tam studiować.
Ale rozważ "za" i "przeciw". Najprawdopodobniej i tak nie będziecie się codziennie widywać, a przynajmniej nie na długo. Będąc od dziewczyny dwie godziny drogi, będziesz mógł z kolei zawsze do niej dojechać. To jest pewne rozsądne wyjście. Poza tym pamiętaj, że może starać się ona o przeniesienie na uczelnię w Krakowie... mało prawdopodobne, a jednak.
I pamiętaj, że NIE MASZ PRAWA mieć wyrzutów sumienia... Pamiętaj, że miłość wymaga pewnych kompromisów po obu stronach. Twoja dziewczyna na pewno doceni to, że edukacja jest dla Ciebie ważna (i nie myśl, że ważniejsza od niej, bo przecież będziesz do niej przyjeżdżał).
Wiesz, nie chcę Ci niczego wmawiać, ani sugerować.
JA na TWOIM miejscu wybrałbym Kraków i szukał jakiejś szybkiej komunikacji do Gliwic :>
Ale za mało wiem też o sytuacji Twojej, Twojej dziewczyny, Twoich pasjach, szczegółowej drodze, jaką chcesz wybrać w swoim życiu.
Ja dla swojej dziewczyny rzuciłem studia za granicą (a właściwie pomysł studiowania za granicą), teraz trochę żałuję... Ale nie jest źle, mogło być gorzej ;)... ale ja to ja, nie udało mi się. Nie znaczy to, że Tobie się nie uda, jeżeli Wasze uczucie jest silne, to bzdurna dwugodzinna różnica w położeniu na pewno nie zburzy tego, co budowaliście tyle lat. Tym bardziej, że nie studiujesz w Rzeszowie, a ona w Gdańsku :)
JA bym tak zrobił...
Ale to Twoje życie, mogę tylko delikatnie podpowiedzieć... i nie jestem do końca przekonany nawet, czy to jest idealne wyjście. Po prostu widziałem zbyt wiele osób, którzy swą przyszłość budowali na kimś innym... I było jak było.
Pomyśl i na spokojnie podejmij decyzję. Proszę Cię tylko o jedno - wyrzuć ze swoich analiz pojęcie "wyrzuty sumienia" i podejmij w miarę racjonalną decyzję (choć wiem, że to bardzo trudne).
Trzymam za Ciebie kciuki i pozdrawiam
JihaaD [ Gosu ]
Jedz do Krakowa,zycie ma sie jedno,kobiet mozna miec wiele. Mama ma racje.
Minas Morgul [ Senator ]
Wiesz JihaaD, jak człowiek jest zakochany, a tym bardziej zależy mu na drugiej osobie, byciu z nią, to takie słowa są raczej trudne do zaakceptowania (choć mi się udało).
Ale rzeczywiście, życie ma się jedno.
Dlatego ja za najlepsze rozwiązanie uważam studia w Krakowie + możliwie jak najczęstszy kontakt z dziewczyną.
Trudne to będzie, ale znam dwie pary będące w trudniejszym położeniu - znacznie większa odległość i studia medyczne, które wymagają codziennej tyry... dają sobie radę ;]
EDIT - oczywiście nie ma mowy o wypełnianiu ambicji rodziców ;) Nie należy ich zdania i ambicji brać zbytnio pod uwagę przy wyborze ścieżki życiowej.
Artur20 [ Generaďż˝ ]
Kiedys stanalem przed podobnym wyborem. Mieszkam w Krakowie, mialem mozliwosc studiowania w Warszawie w SGH. W Krakowie wlasciwie trzymalo mnie tylko to ze mialem tu dziewczyne, ktora na pewno by w Warszawie nie studiowala, zreszta na studia szla rok pozniej. Bez zastanowienia powiedzialem ze nie wyjade z Krakowa. Oczywiscie nie moglem powiedziec w domu ze to ze wzgledu na dziewczyne, bo tata ktory sobie to wymyslil i mi te studia zalatwil bez mojej wiedzy, pewnie by mnie wysmial. Dlatego zmyslilem duzo innych przyczyn. I tak obrazil sie smiertelnie, ale postawilem na swoim, ze nie jade. Czy teraz zaluje? Zalezy od ktorej strony na to spojrzec. Zaczalem studia w Krakowie, po 2 latach zmienilem szkole i poszedlem do pracy. Pod tym wzgledem nie zaluje, bo w Warszawie bylbym caly czas na studiach dziennych, wiec praca by odpadala. Jesli chodzi o dziewczyne to juz gorsza sprawa i pod tym wzgledem zaluje ze nie pojechalem. Zrobilem to dla niej, dla nas, ale pozniej zaczelo sie ukladac coraz gorzej. Przez kolejne ponad 2 lata byly rozstania na pare dni, powroty itd., az w koncu to zakonczylem (obecnie sie zeszlismy po dlugiej przerwie, ale bardzo krotko bylo dobrze). Jesli teraz bym stanal przed podobnym wyborem, ale patrzac pod katem dziewczyny i nie wiedzac o tym ze bede mial dobra prace, to bym sie nia nie przejmowal i pojechal. Chyba ze widzialbym ze jest bardzo zaangazowana, zalezy jej itp., wtedy bym zapewne zostal, czego moglbym niestety znowu troche zalowac w przyszlosci.
Rezor [ broken_thoughts ]
Sytuacja dość poważna, bo z jednej strony chcesz być przy swojej kobiecie (nie dziwię się) a z drugiej chęć studiowania na kierunku który ma więcej wspólnego z Twoimi zaintereswoaniami niż ten drugi.
Jak sam stwierdziłeś, wyboru musisz dokonać sam.
Prócz względów uczuciowych i moralnych, należało by także wziąśc pod uwagę same uczelnie.
Polibuda śląska, a właściwie ten kierunek jest cholernie trudny(drugi pod wzgledem trudnosci na P.Ś.), mój przyjaciel studiował na nim- zrezygnował na 2roku stwerdzając że to był okres ciaglej i bardzo intensywnaj nauki. Bardzo mało czasu dla siebie, bardzo ogranicza człowieka, nie wspominając już o jakiś spotkaniach ze znajomymi.. Ale w tym wypadku to nie aż tak wielki problem bo bylibyście blisko siebie..
W każdym bądz razie życze powodzenia.