Trener musi być z zagranicy

Bragiel [ Centurion ]

Trener musi być z zagranicy

Czy kiedyś się wresczie tego doczekamy?
Czy doczekamy tego, by dla trenera prezes PZpn to był mr.Listkiewicz a nie Misiek; by szef wyszkolenia Pzpn to był mr.Apostel, a nie Heniek; by nie było Antosiów, Jędrków, Jurków, Kaziów-tylko mr.Strejlau, mr.Engel itd.?
W przypadku trenera z Polski to niemożliwe.Środowisko trenerskie w Polsce jest tak małe, że każdy każdego zna i zawsze to będzie kółko wzajemnej adoracji i Kaziu Pawełka nie da skrzywdzić.
Gdy trenerem będzie osoba spoza Polski, spoza układu( nie jestem zwolennikiem Pis-u ale układ w polskiej piłce istnieje ewidentnie) to taki trener nie będzie patrzył , że tego gracza musi powołać, a tamtego nie może.
Spojrzy obiektywnie na nasz futbol i może( oby!) wyciągnie go z bagna.
Czy cena 100tyś euro miesięcznie , a tyle około by kosztował dobry trener z Zachodu, to wysoka cena za podźwignięcie naszego futbolu? Myślę, że nie. Obetnie się wydatki na imprezy w Pzpn i będzie jak znalazł.

Kto jest za takim zagrnicznym trenerem?Skończmy już z Pawłami, Jędrrkami, Stefkami-domagam się Leo Benhakera, Claudio Ranieriego, Dicka Advokata, Gussa Hiddinka( to raczej marzenia) , ale najlepszy byłby stary dobry Holender, ewentualnie Niemiec -który nauczył by naszych piłkarzy gry na europejskim poziomie, a nie na poziomie podpoznańskich Wronek.

Bramkarz [ brak abonamentu ]

Tu masz wyjaśnienie dlaczego trener nie może być z zagranicy.



I najbardziej istotny IMO fragment:

Jedną z pierwszych rzeczy, którą zrobił Otto Rehhagel po objęciu stanowiska trenera reprezentacji Grecji było zakończenie kilkudziesięcioosobowych wycieczek działaczy na mecze. Ponadto Niemiec stworzył wytyczne dla związku - jak ma wyglądać centrum szkoleniowe, jaki sprzęt jest niezbędny, jak mają pracować piłkarze. Krótko mówiąc - pogonił działaczy do roboty.

Podobnie musiałoby być z zagranicznym trenerem w Polsce, dlatego też wątpliwe, by wśród związkowych działaczy pojawiło się wielu zwolenników zatrudnienia obcokrajowca. Tak jak było z Rehhagelem w Grecji, czy choćby z Raulem Lozano w siatkarskiej reprezentacji Polski - praca zagranicznego szkoleniowca miałaby naprawdę sens tylko, gdyby wyposażyć go w szerokie kompetencje, nie ograniczające się wyłącznie do spraw pierwszej reprezentacji, ale także dające mu szansę na reformę polskiego systemu szkolenia. Jego pojawienie się obnażyłoby absurdy i nieprawidłowości w związku, obnażając jednocześnie niekompetencję ludzi pracujących w polskiej piłce. Komu to potrzebne?