GRY-Online.pl --> Archiwum Forum

Historia, która była ukrywana przed wszystkimi - Prolog i Rodział I

19.06.2006
21:37
smile
[1]

Orlando [ Reservoir Dog ]

Historia, która była ukrywana przed wszystkimi - Prolog i Rodział I

PROLOG

Jeszcze dziesięć lat.

Jeszcze dziesięć lat tej samej rutyny. Pobudka, prysznic, śniadanie, siłownia, spacerniak, obiad, cela, kolacja, spanie. I tak od dziesięciu lat. Dziesięć lat potu, brudu, przekleństw, gwałtów i przekupstw. I jeszcze przeżyje drugie tyle. Ale czego można wymagać od Zakładu Karnego, gdzie przesiadują najwięksi zbrodniarze kraju. I tak nieźle się urządziłem. Choć nie zasłużyłem sobie na to. A może zasłużyłem. Nigdy się raczej tego nie dowiem. Jednak wiem jedno. Gdy tylko wyjdę, zabije się. Dla mnie już nie ma życia, szczęścia, miłości. Zostałem wyprany z uczuć, a z moją historią nikt normalny nie przyjmie mnie do pracy. Czasami mam chęć zakończyć swój żywot w więzieniu, ale nie mam wystarczająco dużo odwagi by to zrobić. Ale później nie będę miał. Nie.

- Karszczyk!
Głos klawisza rozbrzmiał niczym wiosenna burza. Nie zwróciłem na niego uwagi. Musze jeszcze wyrobić dwie serie.
- Coś do ciebie mówiłem do cholery!
Podszedł do mnie i spojrzał mi w oczy. Aż śmiać mi się zachciało, myśląc, że ten młody szczyl może tak do mnie mówić. Pewnie nie doszedł jeszcze do trzydziestki.
- Nie widzisz, że jestem zajęty?
- Rusz się, albo tak ci zrobię, że sztanga ci odetnie głowę.
- Dobra, przekonałeś mnie - Odstawiłem sztangę, wolno wstałem i wytarłem się ręcznikiem. - O co chodzi? Dupy dawno nie miałeś, że masz sprawę do mnie?
- Nie pomyślałbym o tym, nawet jak byś był kobietą
- Czy to oświadczyny?
Widać, że zaczął się złościć. Lekkie śmiechy na sali tylko potęgowały jego gniew. Widać, że dopiero zaczyna prace.
- Prokurator chce się z tobą widzieć.
- A kwiaty przyniósł? Ja taki łatwy nie jestem - Pobyt tutaj pięknie wyrobił we mnie poczucie humoru. Szkoda tylko, że nie wszyscy odbierają to w pozytywny sposób.
- Ruszaj się, już! - Podniósł pałkę policyjną jakby to była gaśnica. - Masz pięć minut na przebranie się.
Wszedłem do jasnego pomieszczenia bez okien, ale za to ze stołem po którego przeciwnych stronach znajdowały się krzesła. Było bardzo duszno, a moje stare płuca już nie działały najlepiej. Ale i tak to wytrzymam.
Oprócz mnie i młodego klawisza byli dwaj starsi rangą, których już dobrze znałem i prokurator. Miał na sobie tanią marynarkę, spodnie o dwa numery za małe i damskie buciki, najpewniej żony. Okulary i łysina dodawały mu ładne parę lat. Gdyby miał jeszcze brodę to można by się do niego zwracać "dziadziu".
Spokojnie usiadłem na krześle, opuściłem wzrok na kajdanki, żeby nie patrzeć na nikogo. Po chwili przemówił Twardy, jeden ze strażników:
- Wiem, że jesteś spokojny i nie robisz żadnych numerów, ale jak zaczniesz rozrabiać, wrzucę cię do jednej celi z Włochatym i Parówą. Więc uważaj.
- Dobrze mamusiu - Nie przestawałem patrzeć na kajdany.
- Najpewniej wiesz, czemu cię ty wezwałem - Po raz pierwszy odezwał się prokuratorzyna. Mówił głosem spokojnym, doniosłym, jakby planował dwa razy każde słowo, zanim je wypowie.
- Raczej tak, ale nie obrażę się jak mnie doinformujesz. - Dopiero teraz podniosłem wzrok.
Znów odpowiedział tym samym spokojnym głosem.
- Chodzi o sprawę z 1996, nr 98674141AR, w która zostałeś zamieszany i otrzymałeś wyrok skazujący na 20 lat pozbawienia wolności, bez możliwości wcześniejszego zwolnienia. - Zabrzmiało to jakby podawał wieczorne wiadomości. Żałosne. Lecz ja się nie odzywałem. - Wezwałem po ciebie, gdyż chciałbym omówić z tobą jedną rzecz.
- A jaką? - Spytałem prosto, bo chce mieć tą sprawę za sobą.
- A dokładnie taką, że możemy skrócić twój wyrok o te dziesięć lat.
Zaniemówiłem. Przez pierwszą chwile nie uwierzyłem w to co słyszę. Serce zaczęło mi bić szybciej, płuca zaczęły szybciej pracować.
Dziesięć lat.
- Ale... jak? - Poczułem się jak nastolatek pytający nauczycielkę czemu ma mieć niedostateczną ocenę na koniec.
Prokurator wyjął dyktafon i położył na stole.
- A tak, że nam dokładnie opowiesz co się wtedy wydarzyło. - Jego głos przestał brzmieć tak oficjalnie... podniośle... brzmiał normalnie. Patrzyłem na to ustrojstwo co miało nagrać moje zeznanie. Ciągle walczyłem ze sobą, czy pójść na współprace czy pokazać im środkowy palec. - Nie musisz się spieszyć, rozumiem, że to może być trudna decyzja.
- Dobra, zgadzam się. - Powiedziałem to, ale sam nie wierzyłem w to co mówię. Ale już nie było odwrotu. Urzędnik się uśmiechnął.
- Zdejmijcie mu kajdanki, będzie się nam wygodniej rozmawiało.
Po chwili miałem wolne ręce. Kości i mięśnie poczuły ulgę. Po chwili prokurator włączył maszynę i sugestywnie dał mi znać żebym zaczynał. Przez parę sekund milczałem.
- Owego dnia, nic nie zapowiadało tego co się wydarzyło...

Rozdział I

Owego dnia, nic nie zapowiadało tego co się wydarzyło, padał deszcz, było szaro i zimno. Jak zwykle siedziałem sobie w moim małym, obskurnym mieszkanku. Zza ścian słyszałem drapanie mysz, a do moich nozdrzy dostawał się zapach stęchlizny i wilgoci. Pomyślałem, że kiedyś dorobię się lepszej dziupli. Spokojnie siedziałem i wpatrywałem się w okno, a raczej w to co za nim było - mokre ulice z kałużami, walające się po chodniku papiery. Odechciało mi się wszystkiego, ciśnienie było niskie bo strasznie chciało mi się spać. Wtem zadzwonił mój stary, zdezelowany telefon.
Odebrać czy nie? Z jednej strony to mogła być ta zasrana pinda, której wiszę nie tylko kasę, albo również może to być On, albo piękna, delikatna i inteligentna dziewczyna, która chce spędzić ze mną resztę życia. Oj tak, na pewno to ostatnie.
Dźwięk telefonu znów dał znać, że ktoś chce ze mną rozmawiać. Popatrzyłem przez okno, na zewnątrz nadal padało. Przez szczelinę w drewnie było słychać dźwięk przewróconego śmietnika, darcie się faceta z budynku naprzeciwka, jak to on zepsuł sobie życie żeniąc się i to wszystko jej wina, choć nie raz widziałem jak bzykał się z jakąś dziwką, kiedy jej nie było. Prawdziwy mężczyzna.
Dźwięk telefonu znów dał znać, że ktoś chce ze mną rozmawiać. Przestałem skupiać się na oknie, usiadłem na łóżku, po stronie gdzie był telefon. Postanowiłem poczekać, jeśli komuś jest tak pilno, to na pewno poczeka, a jak nie, to lepiej dla mnie. Byłem zbyt zmęczony by gdzieś wychodzić. Kłótnia zaczynała się rozkręcać.
Lecz telefon nie zadzwonił ponownie. Lekko się uśmiechnąłem, że w końcu ktoś się mną przejął i dał trochę odpocząć. Wstałem i rozejrzałem się po moim mieszkaniu.
Właściwie trudno to by nazwać mieszkaniem. Ściany pomalowane kiepską jasną farbą, ociekający sufit, jeden kaloryfer na pokój, łazienkę i kuchnie no i oraz okna, które przepuszczały zimne powietrze i dźwięki. Szkoda tylko, że ciągle tej samej kłótni.
Tak, to mój dom. Telewizor, stolik a na nim tani wazon, łóżko, kibel, prysznic, stolik na telefon. Więcej mi nie było potrzebne. A przynajmniej tak sądziłem.
Poszedłem do łazienki, żeby po pobudce nie mieć mokrych gaci. I kiedy tam byłem, usłyszałem jakby ktoś majstrował przy drzwiach. I na pewno nie było to pukanie.
Przystanąłem jeszcze chwilę i nawet wstrzymałem mocz. To był dźwięk szurania metalu o metal, zupełnie tak jakby ktoś robił coś wytrychami. W ułamku sekundy odlałem się do końca i pomyślałem, że najlepiej będzie zaczaić się na nieproszonego gościa. Stanąłem w małej wnęce za drzwiami i myślałem. Myślałem czego ktoś może szukać w tej norze, nie miałem tutaj nic wartościowego, ani nic co komuś było tak potrzebne, że nie mógłbym mu tego dać. Wtedy usłyszałem dźwięk przekręconego zamka. Dobrze, że zamknąłem drzwi podwójnie. Niech ten sukinsyn tylko tutaj wejdzie to dostanie w łeb. Moment… ale czym ? Przecież nie sieknę go ręką. Czym prędzej wziąłem wazon z jakimiś zwiędłymi kwiatkami, które dostałem od nie pamiętam już od kogo i z jakiej okazji. Zamek grzmotnął po raz drugi. Widziałem jak klamka ugina się tak jak w zwolnionym tempie… serce zabiło mi mocniej i poczułem natychmiastowe działanie adrenaliny. Zza uchylonych drzwi wysunęła się dłoń zdobiona czarną rękawiczką. Wyczekałem. Postać stała w miejscu, na pół w mieszkaniu, na pół poza nim. Chyba upewniała się czy teren czysty. Z drugiego planu słyszałem wydzierającą się parę.. pomyślałem, ze chętnie teraz zastrzeliłbym ich oboje. W mieszkaniu wreszcie nastąpił pierwszy krok, ujrzałem skórzane czarne buty, postać ruszyła dwa kroki dalej powoli i bezszelestnie zamykając drzwi nie patrząc za siebie. Postawiłem jeden krok i wziąłem zamach. Po sekundzie rozległ się huk roztrzaskanego wazonu. Uderzyłem go prosto w kark. Tajemnicza osoba padła jak ścięta, zauważyłem, że z jego ręki wypadło coś błyszczącego. Szybko złapałem rzecz, którą okazał się scyzoryk sprężynowy. Nie ogłuszyłem chyba gościa do końca bo jeszcze wydawał jakieś jęki i drgał. Odwróciłem jego dobrze zbudowane i masywne ciało… miał na twarzy kominiarkę. Postanowiłem, że urządzę sobie z nim pogawędkę. Jednym susem skoczyłem do kuchni po linkę do wiązania mięsa i jakiś zatłuszczony ręcznik. Obwiązałem petenta liną na krześle i miałem już przygotowaną do zakneblowania szmatkę w rękach, gdy postanowiłem odkryć kto był tak miły i bezczelnie włamał się do mojego domu. Położyłem rękę na bawełnianej kominiarce i jednym ruchem ściągnąłem ją z poobijanej głowy. Nie umiem opisać zdziwienia jakie wtedy mnie ogarnęło…

I jak rozumiem, w ten sposób poznałeś Piotra Cyre, o pseudonimie "Orlando"?
- Ale sobie dobierasz kumpli Łapa... sam to sobie wymyślił? - Twardy był znany z takich pytań.
- Szczerze, panie strażniku, to nie wiem - Uśmiechnąłem się do niego. Wiedziałem, że tego nie lubi. Lecz moją radość z denerwowania strażnika przerwał prokurator.
- Poznałeś wtedy Piotra Cyre? Nie chce zadawać tego pytania milion razy.
Wpatrywałem się w blat stołu. Był taki gładki... czysty...
- W tamtej chwili odnowiłem moją znajomość z nim, jeśli tak cię to interesuje.
Myślałem, że będę mówić dalej, ale on nie dawał za wygraną.
- Znaczy, że już go wcześniej znałeś? Od kiedy?
Zakasłałem. Mocno.
- Może przejdziemy gdzieś, gdzie można oddychać? Chciałbym zapalić.
Cała trójka wymieniła się spojrzeniami. Trójka, bo młody, który mnie tu przyprowadził wyszedł zanim zacząłem gadać. Pewnie poszedł dalej oglądać Playboya.
- No cóż, jeśli ci to odpowiada, to dobrze.
- Zaprowadzę was w dobre miejsce. – Po raz pierwszy odezwał się Stefek, drugi z ochrony. Łysy, masywny, o urodzie pitbulla. Gdyby go przebrać w więzienne fatałaszki, można by go pomylić z więźniem.

W czasie drogi, prokurator postanowił ze mną pogadać.
- Widzę, że już wtedy byłeś tym kim jesteś teraz.
Zdziwiło mnie to stwierdzenie. Mówi, jakby mnie znał.
- Co masz na myśli?
- To co powiedziałeś - Spojrzał na mnie z lekką pogardą - Jak to było? - Przewinął kasetę w dyktafonie i po chwili usłyszałem swój własny głos:
"Z drugiego planu słyszałem wydzierającą się parę.. pomyślałem, ze chętnie teraz zastrzeliłbym ich oboje"
Koniec nagrania.
- No i co z tego wynika?
- Byłeś tak samo bezlitosny jak teraz. Co oni ci zrobili? Kłócili się, ludzie się kłócą, a nie możemy ich zabijać tylko za to, że nam przeszkadzają spać.
Zamyśliłem się. Starałem się dobrze sobie przypomnieć ten poranek. Zimny, mokry poranek w moim mieszkaniu.
- Mylisz się. - Chociaż tego nie robię popatrzyłem na niego w czasie gdy szedłem. Zwykle tego nie robię, wole patrzeć przed siebie. - Wtedy byłem inny, to, że teraz tak powiedziałem nie znaczy, że naprawdę tak było. Jestem wyprany z uczuć, nie umiem z nich korzystać, nie umiem przypomnieć sobie ich znaczenia. Nie mam uczuć. Pobyt tutaj bardzo mnie zmienił. I to nie wiesz jak.
- Oj, ma ktoś chusteczkę, zaraz się rozpłacze - Odezwał się swoim grubym głosem Stefek. I dobrze go rozumiałem. Na jego miejscu tez bym tak zrobił. Gdybym umiał się rozpłakać.

Po chwili siedziałem w miejscu, które przypominało mieszkanie. Duży pokój, łazienka, balkon, ale bez kuchni. W dużym pokoju była kanapa, ładny stoliczek, jednoosobowe łóżko z mocnym wgłębieniem, świadczące o tym, że ktoś ciężki tu spał. Wyszliśmy na balkon i usiedliśmy na krzesłach. Prokurator powtórzył procedurę z dyktafonem. Mogłem kontynuować. Ale najpierw zapaliłem papierosa. Po paru wciągnięciach zacząłem:
- Byłem naprawdę zdziwiony, że zobaczyłem Orlanda wtedy. Nie widziałem go przez długi kawał czasu, a tu nagle włamuje się do mojego mieszkania. Znałem go dobrze, z resztą poznaliśmy się już w dzieciństwie i zdarzyło nam się niejedno przeskrobać. Byliśmy znani z łobuzostwa, umieliśmy poradzić sobie z każdym problemem na swój sposób- bez niczyjej pomocy. Nie pochodziliśmy z domów należących do właścicieli luksusowych hoteli, ale z ubogich rodzin robotniczych. Oboje pełni gniewu i nienawiści, zbuntowani przeciw wszystkiemu. Tak rośliśmy wśród slumsów. Orlando od dziecka miał talent do kradzieży- podbierał żarcie w sklepie, wyjmował niepostrzeżenie portfele z kieszeni tłustych od opychania się jedzeniem burżujów i otwierał wsuwkami każde drzwi. Nie dziwię się, że bez problemu poradził sobie z moimi spróchniałymi drzwiami.
- No, no, no… nieźle sobie hulaliście w swojej okolicy. Przynajmniej wiemy skąd wychodzą takie kanalie- powiedział z kpiącym uśmieszkiem Twardy- Co jeszcze robiliście ? Podbieraliście cukierki ?- zapytał z ironią. Zignorowałem te wygłupy i nawet nie spojrzałem w jego stronę.
- Mów, mów, to całkiem ciekawe- wycedził wolno prokurator, patrząc ponad barierką w musze kleksy na ścianie.
Zaciągnąłem się głęboko wymiętym petem i nerwowo opowiadałem dalej.
- Szybko dorastaliśmy, lata mijały, my robiliśmy się coraz to śmielsi, na koncie było coraz więcej spraw i wybryków. Mieliśmy wtedy po 17 lat, wyszliśmy z Orlandem na wieczorny obchód dzielnicy. Zawędrowaliśmy na kraniec naszego rewiru, trochę spięci szliśmy powoli i ostrożnie, rozglądaliśmy się po terenie. Nagle na placyku za zaułkiem pojawiło się parę postaci, ich sylwetki stawały się coraz wyraźniejsze. Byli ubrani tak jak wszyscy, dżinsy, glany i niedbałe bawełniane bluzy. Jeden gostek w ciemnych okularach coś mówił do pozostałych, nie przejęliśmy się tym specjalnie, szliśmy dalej. Gdy dzieliło nas kilka metrów ten w okularach krzyknął –Hola- a z ciemności wyskoczyła reszta, odcinając nam drogę ucieczki. „O kurwa” syknął Orlando.
Na wprost nas podchodził niespiesznie okularnik z jednym jeszcze gostkiem, mimowolnie napięły się mięśnie, serce biło mocniej, krew szumiała w uszach.
”O co biega?” zapytałem ostro.. A odpowiedź nas zamurowała. A przynajmniej mnie.

Zamilkłem. Zaś po chwili mojego milczenia zauważyłem, że słuchacze odwrócili się w moją stronę, żądni dalszego ciągu. Nie myślałem, że tak dobrze opowiadam historie.
- Co to była za odpowiedź?
Popatrzyłem na końcówkę papierosa, która została w moich palcach i wystrzeliłem ją w powietrze. Patrzyłem na nią, póki nie zniknęła mi z oczu.
- Popatrzył nam w oczy. Mimo okularów, wyczułem to. Po chwili wyciągnął pistolet z tłumikiem. Wtedy zacząłem się bać, w końcu pierwszy raz w życiu widziałem broń. Tylko szkoda, że nie ostatni.
Znów chwila milczenia.
- Najpierw spojrzał na Pietrka, znaczy się Orlanda. Spytał się "A więc to ten twój kumpel?" Nie doczekał się jednak odpowiedzi. Ale zauważyłem, że nie patrzy się na niego. Ani na mnie. Wyglądało, jakby go nie było. Po chwili skierował wzrok na mnie. Oglądał mnie jak zabytek w muzeum, od góry do dołu, bardzo dokładnie. "Czemu nie dostałem pieniędzy, co? Szef się niepokoi." Zdziwiłem się, poczułem się zaś niepewnie. Pomyślałem, o co mu chodzi? " O czym ty mówisz, a jakich pieniądzach? Ja... ja nawet nie wiem kim jesteś!" Zacząłem się denerwować. Zresztą każdy na moim miejscu by się denerwował. Ale na pewno nie okularnik. Popatrzył na mnie, a potem zwrócił się do Orlanda "To on nic nie wie? Co za kolega z ciebie? Nie opowiedziałeś mu o waszych kłopotach?" I właśnie to mnie zamurowało. NASZYCH kłopotach. Z niedowierzaniem spojrzałem na Cyre. On jednak nie miał odwagi na mnie spojrzeć. I nie pamiętam już czy to mnie czy jego najpierw uderzono, ale dobrze pamiętam twarz tego gnoja gdy nas bili i kopali. Uśmiechał się, gdy zwijaliśmy się z bólu. W końcu odeszli, a my leżeliśmy na chodniku, poobijani, słabi, bezbronni.
- A co on takiego zrobił, że was tak skatowali?
- Zadawał się z kartelem narkotykowym. Wziął towar na nas dwóch, żeby rozprowadzić, ale tego nie zrobił. Nie powiedział mi nigdy czemu.
- A co się wydarzyło między wami, że straciliście ze sobą kontakt? - Uwielbiam przesłuchania. Wprost uwielbiam.
- Może później o tym opowiem. Jednak teraz wolałbym dalej kontynuować historie w mieszkaniu.
Urzędnik wygodnie usiadł w fotelu i kiwnął głową na zgodę.

Miałem głupi wyraz twarzy kiedy zobaczyłem facjatę Orlanda. Nie widziałem go tyle czasu, ale i tak rozpoznałem go natychmiast. Jego twarz była… bardziej męska- widać było lekki zarost i blizny. Już na pierwszy rzut oka widać było, że po naszym ostatnim spotkaniu nie miał lekko. Zastanawiałem się co ja mu powiem kiedy się ocknie, co on mi powie… co się wydarzy. Podczas tych rozmyślań przeanalizowałem wszystkie te lata spędzone razem z nim, każdy włam i skok, zauważyłem, że nieświadomie trzęsie mi się ręka. Sięgnąłem po peta. Kiedy wypuściłem dym z ust, Cyra zaczął się powoli poruszać. Po chwili otwierał już swoje duże, brązowe ślepia.
- Ciągle palisz te swoje Lucky Strike'i? - Zapytał ze stoickim spokojem. Wydało mi się to co najmniej dziwne. Spojrzał mi w oczy, patrzyliśmy tak na siebie przez dobrą minutę. Nagle przebiegła mu pod nogami mysz. - Ładna chata - burknął z wyczuwalną nutką kpiny w głosie. Deszcz zaczął siekać po szybie, wydzierająca się para ucichła tak jak cała reszta otaczającego mnie świata, cisze przerywało tylko stukanie kropli deszczu.
- Co jest ? Będziesz mnie tak tu trzymać ? Zawiązałeś mnie jakbym był terrorystą, dlaczego nie odpowiadasz ? Głos ci odebrało do cholery ?!
Ryknął na mnie jak na 5 latka.
- Bardzo się zmieniłeś od naszego ostatniego spotkania. Nie sądziłem, że jeszcze kiedykolwiek cię zobaczę. - Oparłem się o stolik. - Nie będę owijał w bawełnę, zwłaszcza, że nie pałamy do siebie miłością.
I wtedy wybuchnąłem.
- Co do kurwy nędzy tutaj robisz ?!
Wiedziałem , że z mojego głosu emanowała złość, nienawiść i ogromny gniew. Znowu całą moją norę ogarnęła cisza.
- Może łaskawie mnie odwiążesz wtedy luźniej nam się będzie rozmawiało. Zapewniam cię, że nie mam przy sobie broni, ale nawet gdybym miał to żal bym mi było naboi na takiego szczura jak ty. Zacisnął zęby, których jak zauważyłem części nie miał. Rozwiązałem go. Wstał, przeciągnął się i od razu złapał za głowę.
- Ja pierdole, coś ty mi zrobił !? Jakby mi brakowało pizd. - Rozłożył się na mojej zarwanej kanciapie.
- Ludzie nie lubią kiedy wchodzi się do nich bez zaproszenia. Do rzeczy, czemu zawdzięczam tę wizytę ?”
Poprawił swoje kruczoczarne włosy i zaczął….


-Zaraz, zaraz – zastopował mnie Twardy- muszę do klopa odcedzić kartofelki.
Odchyliłem głowe jako znak zdenerwowania.
- Czy można by mi nie przerywać?!
Nikt się nie odezwał. Przez moment miałem ochote dalej kontynować, ale coś mi nie pozwoliło.
- Wiesz - rzekł prokurator - nigdy nie spotkałem sie z kimś tak spokojnym i chętnym na współprace. Wydawało mi się, że widziałem już wszelkie rodzaje zbrodniarzy... jednak kogoś takiego jak ty się jeszcze nie spotkałem.
I jak sądzicie, jaka była moja reakcja?
- Nie myśl, że ściągne spodnie po paru miłych słowach. Jak cos chcesz, to możemy się umówić na sobote, może coś z tego wyjdzie. - Nie zareagował. Widać za poważny człowiek, by rozumiał więzienne dowcipy.
Jak wrócił Twardy, znów zacząłem opowiadać.
- A więc... kurde - odwróciłem się w strone Twardego - gdzie ja skończyłem? To zanim poszedłeś sobie trzepnąć w łazience? - Milczał. I chyba lekko się denerwował. I dobrze mu tak. - Ach tak! Juz pamiętam! A więc...

Usiadł na łóżku, wciąż trzymając się za głowe.
- Ja pierdole, coś ty mi zrobił !? Jakby mi brakowało pizd. - Widać, że nie nauczył się ogłady, nie to co ja. Klne, tylko jak jestem wkurzony. A on klnie, zeby zapelnic pustą przestrzeń między słowami.
- Ludzie nie lubią kiedy wchodzi się do nich bez zaproszenia. Szczególnie jak drzwi są zamknięte. Do rzeczy, czemu zawdzięczam tą wstrząsającą wizytę ?
Poprawił swoje kruczoczarne włosy i zaczął:
- Hmm, nie wiem jak zacząć. No więc od czasu naszego ostatniego widzenia miałem dużo przygód. Chodziłem od gangu do gangu, później przyjmowałem prywatne zlecenia- głównie włamania i kradzieże. Ostatnio powodziło mi się naprawde dobrze. Ba, znalazłem nawet zainteresowaną mną dziewczynę.- słuchałem w ciszy. O czym mi on mówi ?! Nagle zrobił się taki spokojny i opanowany.
- Nie dziwie się, masz bogate wnętrze. A urodziwy też jesteś.
- Ale 4 dni temu wpadłem w niezłe gówno, po same uszy.- zamilkł, wyglądało na to, że zlepia ze sobą słowa, żeby powiedzieć następne zdanie.
- No i co dalej ? Gadaj! Po co do mnie się włamałeś ?- popatrzył na mnie pustym spojrzeniem.
- Mogę dostać coś do picia ? Wyschło mi w gardle, jeżeli masz to coś mocniejszego. - Spojrzałem na niego. A jak zwieje i go więcej nie zobacze? - Nie obawiaj się, nie ucieknę.- po czym skierował swój wzrok w stronę kuchni. Wstałem ze stolika i nie spuszczając wzroku z Cyry poszedłem do kuchni. Obserwowałem go ciągle- szperał w kieszeniach, poprawiał włosy i rozglądał się po mieszkaniu. Wyciągnąłem whisky.
- Jeżeli możesz to podaj mi też trochę lodu!- krzyknął jakby był kilometr ode mnie.
- Kelnera sobie znalazłeś !?
Wziąłem do ręki kilka kostek lodu po czym wrzuciłem je do szmatki. Podałem Orlandowi okład, który natychmiast przyłożył sobie do rany. Wyciągnąłem zakurzone szklanki o grubym dnie przeznaczone do picia whisky, chyba najładniejsza rzecz jaką miałem w tym domu. Polałem. Wziąłem do ust tylko łyk, ku memu zdziwieniu Cyra wypił wszystko jednym haustem.
- Widzę, że niegrzeczny chłopiec się z ciebie zrobił.- odrzekłem z odrobiną ironii.
- A z ciebie zasrany cynik.- odburknął- dobrze, że chociaż lód masz porządny.
- Dokończysz twoją pasjonującą opowieść ?
- Ta, już mówię – przełknął ślinę- tak jak już mówiłem wpadłem teraz w niezłe gówno. Ale po kolei. Miałem zlecenie na taki wyjebisty domek - Moja uwaga o klnięciu by raczej nic nie dała, więc sobie darowałem. - Piętrowy, z ogródkiem, wiesz, wyższe srajstwo. A zlecenie nie wydawało się zbyt trudne. Parę rzeczy wynieść, nic wielkiego dla mnie. Jednak kłopoty zaczęły się, gdy...
Pukanie do drzwi przerwało jego opowieść. Oboje szybko spojrzeliśmy w tą stronę. Kątek oka zaś zauważyłem, że Orlando się przestraszył. Na jego twarzy pojawił się strach. Pierwszy raz takiego go widziałem. Zaczął szeptać:
- O nie, to oni! Już mnie znaleźli! - Skierował swoje zmęczone ślepia w moją stronę - Błagam nie otwieraj, chcą mnie zabić! I ciebie teraz też zabija! Błagam, nie otwieraj!
Ja również odpowiedziałem szeptem:
- Nie dość, że rozwaliłem wazon to jeszcze przed chwilą skakaliśmy sobie do gardeł! I co? Nagle nas tu nie ma?!
Skierowałem się w stronę łóżka. On zaś patrzył na mnie jak na własną matke. Sam wzrok sugerował, że mówi prawdę. Jednak nie przejąłem się nim, tylko pochyliłem się i zacząłem szukać pistoletu pod łóżkiem. Po chwili szurania po podłodze poczułem zimny metal. Chwyciłem mocno i wyprostowałem się. Model z tłumikiem. Jeśli ktoś przyszedł mnie zabić, nikt nie usłyszy jak sam ginie. Cicho zacząłem podchodzić do drzwi. Pukanie się nasilało. Spojrzałem przez wizjer. Zobaczyłem szyje i podbródek. Wyliczyłem położenie jego czoła i w tym miejscu przystawiłem gnata. Jest tak silny, że przejdzie przez drzwi. Najważniejsze to jednak szybko zareagować. Już drugi raz adrenalina pobudziła cały organizm. Czułem się, jakby to była ostatnia minuta mojego życia. Ale i tak otworzyłem drzwi. Powoli, by nie zepsuć położenia Beretty.
Gdy otworzyłem, poczułem odór zgnilizny. To był sąsiad z piętra niżej. Wysoki, ale strasznie brzydki. Nigdy się z nim nie kumplowałem. I dobrze na tym wyszedłem.
- O co chodzi? - burknąłem.
- Bo ja słyszałem, jakieś krzyki - lekko zakręcił głową. Musiał być pijany. - i jak coś się rozbija. No to więc przyszedłem, sprawdzić czy wszystko dobrze.
- Tak, wszystko w jak najlepszym porządku. To wszystko?
- No, jakby pan miał parę złotych dla biednego... - Nie dokończył. Drzwi zamknęły się przed jego nosem. Nie wiem co się potem z nim stało.

Opierałem się o drzwi, szczęśliwy. Nie musiałem pociągnąć za spust. Przyglądałem się Berettcie. Idealnie wymierzyłem położenie czoła.
- A więc, co się takiego wydarzyło?
Nie odzywał się, najpierw musiał się uspokoić. Widać musiał zdrowo napieprzyć, że się tak boi. Po paru głębokich wydechach i wdechach, kontynuował:
- Gdy byłem w tym domu, nie wydawał się pusty. Zdziwiło mnie to, zawsze dostaje pewne zlecenia. A gdy byłem w tym domu, zobaczyłem... - Przerwał.
- Okularnika?
Przytaknął głową.
- Mimo wieku, poznałem go. Skurwysyn jeden. Był w takim olbrzymim pokoju, siedział na kanapie. A obok niego... nie, nie uwierzysz jak ci powiem... Był tam...
- No mów!
- Twój brat.
Nie odezwałem się. Nie mogłem tego pojąc. Mój mały, porządny braciszek... i narkotyki?! Czułem się, jakbym dostał kopniaka w klejnoty. Jednak musiałem się spytać.
- I... - ledwo mogłem mówić. - co z nim? - To bardziej zabrzmiało jak stwierdzenie, nie pytanie.
- Siedzieli na tej kanapie, a przed nimi dwie walizki. Jedna z pieniędzmi, druga z prochami. Jednak ten sukinsyn mnie zauważył. Nie wiem jak, ale zauważył. Szybko zwołał ochronę, ale ja zdążyłem uciec. Gdy wróciłem do domu, jej nie było. Wszystko puste, żadnej kartki. Nie wiedziałem gdzie iść. O tym miejscu dowiedziałem się przypadkiem. Zanim wszedłem zadzwoniłem, chciałem się upewnić, że nikogo nie ma.
- A co, myślałeś, że ja też jestem w tym zamieszany.
- Nie, poprostu... mam już to w nawyku. - Wstał, zaczął do mnie podchodzić - Teraz musisz mi pomóc, będą chcieli mnie zabić. A jak się dowiedzą, że tu byłem, to ciebie też. Musimy sobie pomóc.
Nie odzywałem się, przez chwile czułem się, jakbym mnie tu nie było. Przez chwile jakbym był znowu z domu, z rodzicami i moim młodszym bratem.
Byłem od niego starszy o jakieś 5 lat. Jednak ja zawsze byłem jak dwulatek, on zaś od małego zachowywał się jak dorosły. Dobrze się uczył, był przystojny, miał szczęście nie tylko zawodowe. Myślałem, że jestem jego odwrotnością. Jednak teraz nie dość, że staliśmy po przeciwnych stronach barykady, to jeszcze oboje byliśmy złoczyńcami. Nie myślałem, że kiedykolwiek będę się tak czuł.
Mój mały smutek przerwał telefon. Jednak teraz wydawał się bardziej natarczywy. Bardziej głośny. Choć to był ten sam dzwonek. Podszedłem do niego, wyciągnąłem rękę i podniosłem słuchawkę z widełek. Postanowiłem nie czekać na odzew.
- Halo?
- Policja jest w drodze. - Odezwał się wysoki głos mężczyzny. Wcześniej go nie słyszałem. Jakoś czułem, że mu ufam i, że mówi prawdę.
- I co jeszcze?
- Wiedzą, że tam jesteście. - Po tym zaś usłyszałem jak rozmówca kończy rozmowę. Oderwałem od ucha słuchawkę i patrzyłem na nią. Policja. Przez chwile nie mogłem uwierzyć. I raczej nie uwierzyłbym, gdy nie dobiegający z okna natarczywy dźwięk syren.

- Chyba wtedy miałeś nasrane w majtach co ?- rzekł swoim kpiącym głosem Twardy.
- Nie przeszkadzaj mu- odpowiedział prokurator.
- Dobra, dobra – burknął Twardy i przyjął pozycję naprężając swoje mięśnie.
- Mogę mówić- spytałem.
- Tak, tak…- powiedział przytakując prokurator.
- No więc kiedy usłyszeliśmy dźwięk syren policyjnych rzuciliśmy się do drzwi.
Czym prędzej je otworzyłem, po czym wyjrzałem na korytarz, żeby się upewnić, że mamy drogę wolną. Cyre rzucił na ziemię okład i wybiegł trącając mnie. Wiedząc, że jestem już w tym samym gównie co on pobiegłem za nim. Pędziliśmy przez długi korytarz z postrzępionym dywanem i przegniłymi ścianami.
- Tędy! – krzyknąłem do Orlanda .
Zaczęliśmy zbiegać po wąskich schodach do piwnicy. Uderzał w nas straszny fetor tego miejsca. Po drodze minęliśmy jakiegoś menela rozłożonego na kartonach. Słychać też było okropny pisk szczurów tu i ówdzie. Cały korytarz piwniczny oświetlało tylko kilka słabych żarówek. Długi bieg powoli dawał się we znaki. Byliśmy już przy tylnym wyjściu na powierzchnię, gdy Cyre się zatrzymał.
- Co jest ?!
- Chciałbym, abyś wiedział, że pomimo wszystko co się stało i co się stanie zawsze cholernie cię lubiłem. Nawet kiedy tego pamiętnego dnia rozstaliśmy się myśląc, że się nienawidzimy i już nigdy, żaden z nas nie zechce znać drugiego to ja zawsze w głębi duszy myślałem o tobie i o tym co się z tobą dzieje.
Ten wywód wywołał u mnie mieszane uczucia. Patrzyliśmy na siebie. Dźwięk syren zaczął się nasilać.
- Rusz dupę!- wrzasnąłem bez emocji.
Po chwili byliśmy już na powierzchni. Tyły mojej wynajmowanej rudery nie były edenem. Kilka małych krzaków i parcela zarośnięta chwastami. Ruszyliśmy przedzierając się przez zielsko. Doszliśmy do małego płotku, który bez problemu przeskoczyliśmy. Zaczęliśmy zbiegać po zboczu. Wiedziałem, że prowadzi ono do brzegu rzeki. W oddali dalej było słychać dźwięk syren, a ja zastanawiałem się kto nas ostrzegł i skąd wiedział, że siedzi u mnie mój stary znajomy. Teraz pewnie policja penetruje moje obskurne mieszkanie, a ja zbiegam do rzeki z człowiekiem, którego nie widziałem przez 7 lat, a na dodatek, który włamał się do mojego mieszkania, żeby powiedzieć mi o kłopotach mojego młodszego brata. Przez chwilę wydało mi się to cholernie zabawne …

19.06.2006
21:41
smile
[2]

Loon [ Perfekt ]

piersi

19.06.2006
21:43
smile
[3]

MAROLL [ Hibernate ]

No to pisz :) Jak wróce jutro ok. 12 to dopisze. Teraz ide pograc bo klan mnie woła. Good luck & have fun :]

@Loon

LOL

19.06.2006
21:43
[4]

Orlando [ Reservoir Dog ]

Widzowie nie maja wstepu za kulisy
*trzyma za ramie Loona*
*odprowadza na widownie*
Prosze stad komentowac

MAROLL, zostawie na jutro, narazie niech widzowie sie troche tym zajmuja... ale nie w sensie tworczym oczywsice..

19.06.2006
23:21
[5]

X-Cody [ Zabójca z Liberty City ]

Ja ja moge? :) Ja lubie komentowac i w ogole... :)
Fajne, fajne, Podoba mi sie, tylko uwazajcie, zeby postacie były konsekwentne. Jesli w czesci pierszej bohater raczej nie pzreklina to nich tego nie robi w ogole, pozwolcie postacia miec swoj styl :)

20.06.2006
06:46
[6]

MAROLL [ Hibernate ]

Każdemu czasami się coś wyrwie :] Łup!

20.06.2006
08:19
smile
[7]

Orlando [ Reservoir Dog ]

[...]Postawiłem jeden krok i wziąłem zamach. Po sekundzie rozległ się huk roztrzaskanego wazonu. Uderzyłem go prosto w kark. Tajemnicza osoba padła jak ścięta, zauważyłem, że z jego ręki wypadło coś błyszczącego. Szybko złapałem rzecz, którą okazał się scyzoryk sprężynowy. Nie ogłuszyłem chyba gościa do końca bo jeszcze wydawał jakieś jęki i drgał. Odwróciłem jego dobrze zbudowane i masywne ciało… miał na twarzy kominiarkę. Postanowiłem, że urządzę sobie z nim pogawędkę. Jednym susem skoczyłem do kuchni po linkę do wiązania mięsa i jakiś zatłuszczony ręcznik. Obwiązałem petenta liną na krześle i miałem już przygotowaną do zakneblowania szmatkę w rękach, gdy postanowiłem odkryć kto był tak miły i bezczelnie włamał się do mojego domu. Położyłem rękę na bawełnianej kominiarce i jednym ruchem ściągnąłem ją z poobijanej głowy. Nie umiem opisać zdziwienia jakie wtedy mnie ogarnęło…


- I jak rozumiem, w ten sposób poznałeś Piotra Cyre, o pseudonimie "Orlando"?
- Orlando?! - Parsknął strażnik - Ale sobie dobierasz kumpli Łapa... sam to sobie wymyślił taką ksywe? - Twardy był znany z takich pytań.
- Szczerze, panie strażniku, to nie wiem - Uśmiechnąłem się do niego. Wiedziałem, że tego nie lubi. I nie lubi też ironii. Lecz moją radość z denerwowania strażnika przerwał prokurator. Przestałem na niego patrzeć.
- Poznałeś wtedy Piotra Cyre? Nie chce zadawać tego pytania milion razy.
Teraz wpatrywałem się w blat stołu. Był taki gładki... czysty...
- W tamtej chwili odnowiłem moją znajomość z nim, jeśli tak cię to interesuje.
Myślałem, że będę mówić dalej, ale on nie dawał za wygraną.
- Znaczy, że już go wcześniej znałeś? Od kiedy?
Zakasłałem. Mocno.
- Może przejdziemy gdzieś, gdzie można oddychać? Chciałbym zapalić.
Cała trójka wymieniła się spojrzeniami. Trójka, bo młody, który mnie tu przyprowadził wyszedł zanim zacząłem gadać. Pewnie poszedł dalej oglądać Playboya.
- No cóż, jeśli ci to odpowiada, to dobrze.
- Zaprowadzę was w dobre miejsce. – Po raz pierwszy odezwał się Stefek, drugi z ochrony. Łysy, masywny, o urodzie pitbulla. Gdyby go przebrać w więzienne fatałaszki, można by go pomylić z więźniem.

W czasie drogi, prokurator postanowił ze mną pogadać.
- Widzę, że już wtedy byłeś tym kim jesteś teraz.
Zdziwiło mnie to stwierdzenie. Mówi, jakby mnie znał.
- Co masz na myśli?
- To co powiedziałeś - Spojrzał na mnie z lekką pogardą - Jak to było? - Przewinął kasetę w dyktafonie i po chwili usłyszałem swój własny głos:
"Z drugiego planu słyszałem wydzierającą się parę.. pomyślałem, ze chętnie teraz zastrzeliłbym ich oboje"
Koniec nagrania.
- No i co z tego wynika?
- Byłeś tak samo bezlitosny jak teraz. Co oni ci zrobili? Kłócili się, ludzie się kłócą, a nie możemy ich zabijać tylko za to, że nam przeszkadzają spać.
Zamyśliłem się. Starałem się dobrze sobie przypomnieć ten poranek. Zimny, mokry poranek w moim mieszkaniu.
- Mylisz się. - Chociaż tego nie robię popatrzyłem na niego w czasie gdy szedłem. Zwykle tego nie robię, wole patrzeć przed siebie. - Wtedy byłem inny, to, że teraz tak powiedziałem nie znaczy, że naprawdę tak było. Jestem wyprany z uczuć, nie umiem z nich korzystać, nie umiem przypomnieć sobie ich znaczenia. Nie mam uczuć. Pobyt tutaj bardzo mnie zmienił. I to nie wiesz jak.
- Oj, ma ktoś chusteczkę, zaraz się rozpłacze - Odezwał się swoim grubym głosem Stefek. I dobrze go rozumiałem. Na jego miejscu tez bym tak zrobił. Gdybym umiał się rozpłakać.

Po chwili siedziałem w miejscu, które przypominało mieszkanie. Duży pokój, łazienka, balkon, ale bez kuchni. W dużym pokoju była kanapa, ładny stoliczek, jednoosobowe łóżko z mocnym wgłębieniem, świadczące o tym, że ktoś ciężki tu spał. Wyszliśmy na balkon i usiedliśmy na krzesłach. Prokurator powtórzył procedurę z dyktafonem. Mogłem kontynuować. Ale najpierw zapaliłem papierosa. Po paru wciągnięciach zacząłem:
- Byłem naprawdę zdziwiony, że zobaczyłem Orlanda wtedy...


Wieeem, ale nie moglem sie powstrzymac ^^

20.06.2006
12:00
smile
[8]

MAROLL [ Hibernate ]

Łorlando umieścił swoją facjatę w opowiadaniu no nie!

20.06.2006
12:05
smile
[9]

Orlando [ Reservoir Dog ]

No to co?! Jako główny twórca moge!

A ty pisz dalej!

20.06.2006
13:22
[10]

X-Cody [ Zabójca z Liberty City ]

Co tam, ja nazywam postacie do RPG'ow nazwami z moich fikow :P

20.06.2006
13:27
[11]

MAROLL [ Hibernate ]

Ja swoją postać nazwę Wunibald, Kwadrat lub Szczepan.

20.06.2006
13:29
[12]

Orlando [ Reservoir Dog ]

Hmmm... to co dac zamiast Orlando? Macie pomysly? Cody?

20.06.2006
13:30
smile
[13]

MAROLL [ Hibernate ]

Kwadrat! Tak mam po bierzmowaniu :P

20.06.2006
13:31
smile
[14]

Orlando [ Reservoir Dog ]

Poczekam na opinie Cody, w koncu najwieksza fanka.

20.06.2006
13:33
[15]

MAROLL [ Hibernate ]

Hmmm a teraz na serio to może Brian, Tom, Shade ?

20.06.2006
14:02
[16]

X-Cody [ Zabójca z Liberty City ]

Orlando --> Po co zmieniac? :) CHyba, ze miałoby Ci sie zle pisac, ale jesli nie to wlasnie fazowo jest :) Mnie sie takie opcje podobaja, bo wtedy fajnsie sie kreuje postac.
Zostaw Orlando :)

20.06.2006
14:03
[17]

Orlando [ Reservoir Dog ]

Ofcourse my lady :*

20.06.2006
14:05
[18]

X-Cody [ Zabójca z Liberty City ]

*czerwieni sie * :P

20.06.2006
16:46
smile
[19]

Flyby [ Outsider ]

..Orlando, paliłeś papierosy?

20.06.2006
16:50
smile
[20]

Orlando [ Reservoir Dog ]

Nie, ale rodzice pala.

20.06.2006
17:07
smile
[21]

Flyby [ Outsider ]

..aha ;) ..tak sobie czytałem i usilowałem to odnieść do realiów..n.p. czy bym znalazł w swojej kuchni linkę i zatłuszczony ręcznik ;)..hmm ..szmatę do podłogi to bym znalazł ale związać nie byłoby czym

20.06.2006
17:11
smile
[22]

Orlando [ Reservoir Dog ]

Ta część jest Marolla XD

20.06.2006
17:24
smile
[23]

Flyby [ Outsider ]

..o, rzeczywiście ;) ..dobrze się zapowiada .."Orlando", to dopiero będzie "krwista" postać ..pewnie groźniejsza od Strangera ;)

20.06.2006
17:26
smile
[24]

Orlando [ Reservoir Dog ]

Specjalnie zrobiłem tak, że więcej wiadomo o bohaterze i wlamywaczu, a samej historii nie ruszylem...
Jak to ladnie mowiles, postanowilem poglebic postac, nie historie...

20.06.2006
18:37
[25]

X-Cody [ Zabójca z Liberty City ]

Komentarze powiesci prosze tu, nie w ddw :]

20.06.2006
18:40
smile
[26]

Orlando [ Reservoir Dog ]

Mnie zastanawia ta cisza ze strony Marolla...

20.06.2006
19:44
[27]

MAROLL [ Hibernate ]

Pisze tylko o zachodzie słońca czyli teraz kiedy słoneczko fajnie wpada przez szpary w drewnianej rolecie w moim pokoju ;)

A co do linki to u mnie takowa w szufladzie i ręcznik jest więc w czym problem :)

20.06.2006
20:09
smile
[28]

MAROLL [ Hibernate ]

Nie wiem czy dobrze, chyba zbyt banalnie ?

[...]- I jak rozumiem, w ten sposób poznałeś Piotra Cyre, o pseudonimie "Orlando"?
- Orlando?! - Parsknął strażnik - Ale sobie dobierasz kumpli Łapa... sam to sobie wymyślił taką ksywe? - Twardy był znany z takich pytań.
- Szczerze, panie strażniku, to nie wiem - Uśmiechnąłem się do niego. Wiedziałem, że tego nie lubi. I nie lubi też ironii. Lecz moją radość z denerwowania strażnika przerwał prokurator. Przestałem na niego patrzeć.
- Poznałeś wtedy Piotra Cyre? Nie chce zadawać tego pytania milion razy.
Teraz wpatrywałem się w blat stołu. Był taki gładki... czysty...
- W tamtej chwili odnowiłem moją znajomość z nim, jeśli tak cię to interesuje.
Myślałem, że będę mówić dalej, ale on nie dawał za wygraną.
- Znaczy, że już go wcześniej znałeś? Od kiedy?
Zakasłałem. Mocno.
- Może przejdziemy gdzieś, gdzie można oddychać? Chciałbym zapalić.
Cała trójka wymieniła się spojrzeniami. Trójka, bo młody, który mnie tu przyprowadził wyszedł zanim zacząłem gadać. Pewnie poszedł dalej oglądać Playboya.
- No cóż, jeśli ci to odpowiada, to dobrze.
- Zaprowadzę was w dobre miejsce. – Po raz pierwszy odezwał się Stefek, drugi z ochrony. Łysy, masywny, o urodzie pitbulla. Gdyby go przebrać w więzienne fatałaszki, można by go pomylić z więźniem.

W czasie drogi, prokurator postanowił ze mną pogadać.
- Widzę, że już wtedy byłeś tym kim jesteś teraz.
Zdziwiło mnie to stwierdzenie. Mówi, jakby mnie znał.
- Co masz na myśli?
- To co powiedziałeś - Spojrzał na mnie z lekką pogardą - Jak to było? - Przewinął kasetę w dyktafonie i po chwili usłyszałem swój własny głos:
"Z drugiego planu słyszałem wydzierającą się parę.. pomyślałem, ze chętnie teraz zastrzeliłbym ich oboje"
Koniec nagrania.
- No i co z tego wynika?
- Byłeś tak samo bezlitosny jak teraz. Co oni ci zrobili? Kłócili się, ludzie się kłócą, a nie możemy ich zabijać tylko za to, że nam przeszkadzają spać.
Zamyśliłem się. Starałem się dobrze sobie przypomnieć ten poranek. Zimny, mokry poranek w moim mieszkaniu.
- Mylisz się. - Chociaż tego nie robię popatrzyłem na niego w czasie gdy szedłem. Zwykle tego nie robię, wole patrzeć przed siebie. - Wtedy byłem inny, to, że teraz tak powiedziałem nie znaczy, że naprawdę tak było. Jestem wyprany z uczuć, nie umiem z nich korzystać, nie umiem przypomnieć sobie ich znaczenia. Nie mam uczuć. Pobyt tutaj bardzo mnie zmienił. I to nie wiesz jak.
- Oj, ma ktoś chusteczkę, zaraz się rozpłacze - Odezwał się swoim grubym głosem Stefek. I dobrze go rozumiałem. Na jego miejscu tez bym tak zrobił. Gdybym umiał się rozpłakać.

Po chwili siedziałem w miejscu, które przypominało mieszkanie. Duży pokój, łazienka, balkon, ale bez kuchni. W dużym pokoju była kanapa, ładny stoliczek, jednoosobowe łóżko z mocnym wgłębieniem, świadczące o tym, że ktoś ciężki tu spał. Wyszliśmy na balkon i usiedliśmy na krzesłach. Prokurator powtórzył procedurę z dyktafonem. Mogłem kontynuować. Ale najpierw zapaliłem papierosa. Po paru wciągnięciach zacząłem:
- Byłem naprawdę zdziwiony, że zobaczyłem Orlanda wtedy.

Nie widziałem go przez długi kawał czasu, a tu nagle włamuje się do mojego mieszkania. Znałem go dobrze, z resztą poznaliśmy się już w dzieciństwie zdarzyło nam się niejedno przeskrobać. Byliśmy znani z łobuzostwa, umielismy poradzic sobie z każdym problemem na swoj sposob- bez niczyjej pomocy. Nie pochodziliśmy z domów należących do właścicieli luksusowych hoteli, ale z ubogich rodzin robotniczych. Oboje pełni gniewu i nienawiści, zbuntowani przeciw wszystkiemu. Tak rośliśmy wśród slumsów. Orlando od dziecka miał talent do kradzieży- podbierał żarcie w sklepie, wyjmował niepostrzeżenie portfele z kieszeni tłustych od opychania się jedzeniem burżujów i otwierał wsuwkami każde drzwi. Nie dziwię się, że bez problemu poradził sobie z moimi spróchniałymi drzwiami.
- No, no, no… nieźle sobie hulaliście w swojej okolicy. Przynajmniej wiemy skąd wychodzą takie kanalie- powiedział z kpiącym uśmieszkiem Twardy- Co jeszcze robiliście ? Podbieraliście cukierki ?- zapytał z ironią. Zignorowałem te wygłupy i nawet nie spojrzałem w jego stronę.
- Opowiadaj dalej ptaszku, zaczyna robić się ciekawie- odpowiedział prokurator patrząc przez barierkę w nieznane. Wziąłem do ust papierosa i zaciągnąłem się.
- Dorastaliśmy dalej, lata leciały, a my mieliśmy coraz to śmielsze osiągnięcia na swoim koncie. Miałem wtedy 17 lat. Wybieraliśmy się z Orlandem na przechadzkę po okolicy. Spokojnie, stąpając powoli i ostrożnie rozglądaliśmy się po terenie. Nagle na horyzoncie pojawiło się parę postaci. Nie zrobiły na nas większego wrażenia, ani nie różniły się od innych niczym. Im było bliżej tym wyraźniej widziałem każdego z nich. Byli ubrani tak jak wszyscy: na nogach niebieskie dżinsy, a na górze bluzy z bawełny. Jeden z nich miał przyciemniane okulary, widać było, że szepcze do innych członków grupy. Dzieliło nas może jakieś 15-10 metrów kiedy gość w zaciemnionych okularach krzyknął: „Teraz!”. 3 osoby skoczyły do nas, my niewzruszenie spytaliśmy o co chodzi. Odpowiedź nas zamurowała….

20.06.2006
20:12
smile
[29]

Orlando [ Reservoir Dog ]

Good, very good, mam nad czym myslec!!

Masz u mnie plusa!

20.06.2006
20:15
smile
[30]

MAROLL [ Hibernate ]

No to good :) Myślałem, że zjeb**** :>

OMG Na Golu akapity nie działają ? Ok zastąpiłem eneterem. Szkoda, że w paru miejscach mi akapity usunęły bo bardziej przejrzyste by to było.

20.06.2006
20:43
[31]

X-Cody [ Zabójca z Liberty City ]

Pakujcie dopiskido Worda, zeby moc potem pełna wersje opublikowac :)

20.06.2006
20:47
smile
[32]

Crash8462 [ wersja wakacyjna ]

Dobre to to jest :)

20.06.2006
20:56
smile
[33]

Orlando [ Reservoir Dog ]

Cody, zapisuje to w Wordzie od samego poczatku!

20.06.2006
21:11
[34]

Crash8462 [ wersja wakacyjna ]

Mam pytanie odnośnie istoty tego wątku. Jest on stworzony wyłącznie na potrzeby opowiadania z pierwszego postu (ma ono jakiś tytuł?), czy jest przeznaczony dla wszystkich osób piszących, potrzebujących krytyki, oceny, korekty?

20.06.2006
21:15
smile
[35]

Orlando [ Reservoir Dog ]

1. Ma tytul. Ten sam co tytul watku.
2. Tak, tylko na to opowiadanie. Ja i Maroll tworzymy to, na zmiane dopisujac dalszy ciag. W Premium możemy nie bac sie, ze ktos bedzie spamowal.

Cos jeszcze?

20.06.2006
21:26
smile
[36]

Crash8462 [ wersja wakacyjna ]

Orlando ---> i wszystko jasne, tak więc czekam na dalszą część... Twoja kolej.

20.06.2006
21:51
smile
[37]

MAROLL [ Hibernate ]

Ja to wewalam do Worda, ale jak edytuje to nie :) Jak będziemy juz mieli final version to wrzucimy, poprai się błędy stylistyczne/ortograficzne/interpunkcyjne i wsio!

20.06.2006
23:01
[38]

X-Cody [ Zabójca z Liberty City ]

Prtografy to Wam Word poprawi :)
Interpunckja itd. to juz gorzej, ale od tego sa krytycy i fani ;)

21.06.2006
00:50
smile
[39]

Crash8462 [ wersja wakacyjna ]

Ja nawet jednego zdania bezbłędnie bez Worda nie umiem sklecić, każdy mój post przed trafieniem na forum najpierw gości w wordzie, a co dopiero napisać opowiadanie (ten też został sprawdzony i były dwa poważne kwiatki, ale nie zdradzę jakie :)).

21.06.2006
11:55
smile
[40]

Orlando [ Reservoir Dog ]

[...]Mów, mów, to całkiem ciekawe- wycedził wolno prokurator, patrząc ponad barierką w musze kleksy na ścianie.
Zaciągnąłem się głęboko wymiętym petem i nerwowo opowiadałem dalej.
- Szybko dorastaliśmy, lata mijały, my robiliśmy się coraz to śmielsi, na koncie było coraz więcej spraw i wybryków. Mieliśmy wtedy po 17 lat, wyszliśmy z Orlandem na wieczorny obchód dzielnicy. Zawędrowaliśmy na kraniec naszego rewiru, trochę spięci szliśmy powoli i ostrożnie, rozglądaliśmy się po terenie. Nagle na placyku za zaułkiem pojawiło się parę postaci, ich sylwetki stawały się coraz wyraźniejsze. Byli ubrani tak jak wszyscy, dżinsy, glany i niedbałe bawełniane bluzy. Jeden gostek w ciemnych okularach coś mówił do pozostałych, nie przejęliśmy się tym specjalnie, szliśmy dalej. Gdy dzieliło nas kilka metrów ten w okularach krzyknął –Hola- a z ciemności wyskoczyła reszta, odcinając nam drogę ucieczki. "O kurwa" syknął Orlando.
Na wprost nas podchodził niespiesznie okularnik z jednym jeszcze gostkiem, mimowolnie napięły się mięśnie, serce biło mocniej, krew szumiała w uszach. "O co biega?" zapytałem ostro. A odpowiedź nas zamurowała. A przynajmniej mnie.

Zamilkłem. Zaś po chwili mojego milczenia zauważyłem, że słuchacze odwrócili się w moją stronę, żądni dalszego ciągu. Nie myślałem, że tak dobrze opowiadam historie.
- Co to była za odpowiedź?
Popatrzyłem na końcówkę papierosa, która została w moich palcach i wystrzeliłem ją w powietrze. Patrzyłem na nią, póki nie zniknęła mi z oczu.
- Popatrzył nam w oczy. Mimo okularów, wyczułem to. Po chwili wyciągnął pistolet z tłumikiem. Wtedy zacząłem się bać, w końcu pierwszy raz w życiu widziałem broń. Tylko szkoda, że nie ostatni.
Znów chwila milczenia.
- Najpierw spojrzał na Pietrka, znaczy się Orlanda. Spytał się "A więc to ten twój kumpel?" Nie doczekał się jednak odpowiedzi. Ale zauważyłem, że nie patrzy się na niego. Ani na mnie. Wyglądało, jakby go nie było. Po chwili skierował wzrok na mnie. Oglądał mnie jak zabytek w muzeum, od góry do dołu, bardzo dokładnie. "Czemu nie dostałem pieniędzy, co? Szef się niepokoi." Zdziwiłem się, poczułem się zaś niepewnie. Pomyślałem, o co mu chodzi? " O czym ty mówisz, a jakich pieniądzach? Ja... ja nawet nie wiem kim jesteś!" Zacząłem się denerwować. Zresztą każdy na moim miejscu by się denerwował. Ale na pewno nie okularnik. Popatrzył na mnie, a potem zwrócił się do Orlanda "To on nic nie wie? Co za kolega z ciebie? Nie opowiedziałeś mu o waszych kłopotach?" I właśnie to mnie zamurowało. NASZYCH kłopotach. Z niedowierzaniem spojrzałem na Cyre. On jednak nie miał odwagi na mnie spojrzeć. I nie pamiętam już czy to mnie czy jego najpierw uderzono, ale dobrze pamiętam twarz tego gnoja gdy nas bili i kopali. Uśmiechał się, gdy zwijaliśmy się z bólu. W końcu odeszli, a my leżeliśmy na chodniku, poobijani, słabi, bezbronni.
- A co on takiego zrobił, że was tak skatowali?
- Zadawał się z kartelem narkotykowym. Wziął towar na nas dwóch, żeby rozprowadzić, ale tego nie zrobił. Nie powiedział mi nigdy czemu. Ale wtedy przestałem już mu tak ufać.
- A co się wydarzyło między wami, że straciliście ze sobą kontakt? - Uwielbiam przesłuchania. Wprost uwielbiam.
- Może później o tym opowiem. Jednak teraz wolałbym dalej kontynuować historie w mieszkaniu.
Urzędnik wygodnie usiadł w fotelu i kiwnął głową na zgodę.

21.06.2006
11:58
smile
[41]

Orlando [ Reservoir Dog ]

Mamy już 6 stron, jakby co.

21.06.2006
12:46
smile
[42]

MAROLL [ Hibernate ]

Nice :) Ja wrzuce swoją jak zawsze w okolicach 19.

21.06.2006
12:48
smile
[43]

Widzący [ Senator ]

Inny stylistycznie początek strony powyżej.
************
- Mów, mów, to całkiem ciekawe- wycedził wolno prokurator, patrząc ponad barierką w musze kleksy na ścianie.
Zaciągnąłem się głęboko wymiętym petem i nerwowo opowiadałem dalej.
- Szybko dorastaliśmy, lata mijały, my robiliśmy się coraz to śmielsi, na koncie było coraz więcej spraw i wybryków. Mieliśmy wtedy po 17 lat, wyszliśmy z Orlandem na wieczorny obchód dzielnicy. Zawędrowaliśmy na kraniec naszego rewiru, trochę spięci szliśmy powoli i ostrożnie, rozglądaliśmy się po terenie. Nagle na placyku za zaułkiem pojawiło się parę postaci, ich sylwetki stawały się coraz wyraźniejsze. Byli ubrani tak jak wszyscy, dżinsy, glany i niedbałe bawełniane bluzy. Jeden gostek w ciemnych okularach coś mówił do pozostałych, nie przejęliśmy się tym specjalnie, szliśmy dalej. Gdy dzieliło nas kilka metrów ten w okularach krzyknął –Hola- a z ciemności wyskoczyła reszta, odcinając nam drogę ucieczki.
–O kurwa- syknął Orlando.
Na wprost nas podchodził niespiesznie okularnik z jednym jeszcze gostkiem, mimowolnie napięły się mięśnie, serce biło mocniej, krew szumiała w uszach.
-O co biega?- zapytałem ostro.
********************************

W literaturze przyjmuje się nie opisywać oczywistości. Spodnie zwykle nosi się na nogach, bluzę na górze a buty na dole. Opisujemy jeżeli chcemy coś specjalnie zaznaczyć:
" Delikatny atłas jej stóp otulały safianowe trzewiki z fantazyjnie zawiniętymi noskami".
A tak po za tym, pisać, pisać i jeszcze raz pisać, tylko to może zapewnić warsztat.
Powodzenia.

21.06.2006
13:04
[44]

MAROLL [ Hibernate ]

Dzieki za rady :)

21.06.2006
13:18
smile
[45]

Orlando [ Reservoir Dog ]

Poprawie, dzieki.

btw. patrząc ponad barierką w musze kleksy na ścianie.

musze?!

21.06.2006
13:26
[46]

Meghan (mph) [ Tarzana przez Tarzana ]

musze od much, tak jak kocie od kotów :)

a ja spokojnie robię korektę całości, jak skończę to wyślę

21.06.2006
13:29
smile
[47]

Orlando [ Reservoir Dog ]

a no tak ;p

ja to rozumialem jako czasownik, dlatego sie zdziwilem

A jak chcesz robic ogolna korekte Meghan, to lepiej troche poczekaj na koniec. Bo tak to bedziemy dodawac i dodawac...

21.06.2006
14:58
[48]

Meghan (mph) [ Tarzana przez Tarzana ]

Orlando ---> Nie doczytałam - poprawki do wcześniejszych fragmentów właśnie poszły na Twojego maila :) Ale generalnie ja mogę na raty, nie przeszkadza mi :)

21.06.2006
16:48
smile
[49]

Flyby [ Outsider ]

..(klaszcze) ..obydwoje coraz lepiej piszecie ..brawo spółka autorska ;)

..mam nadzieję że jak przyjdzie co do czego to nie pobijecie się o honorarium ;)

21.06.2006
16:53
smile
[50]

Orlando [ Reservoir Dog ]

To z dłoniami zmienie, a powtorzenie z telefonem bylo specjalnie zrobione. I dzieki za literowki co Word nie wylapal :*

Flyby - Danke Schon Mein Herr.

21.06.2006
16:55
[51]

Crash8462 [ wersja wakacyjna ]

Ściągnięte. Publikuj co jakiś czas całość w wordzie, łatwiej i wygodniej się czyta.

Przeczytam później całość jeszcze raz, teraz jest za gorąco i słońce mnie razi :)

21.06.2006
16:56
smile
[52]

Orlando [ Reservoir Dog ]

Ty farciarzu... ze Śląska piszesz? Bo w Trójmieście wiatr i burza...

21.06.2006
17:12
smile
[53]

Crash8462 [ wersja wakacyjna ]

Bieszczady i ponad trzydzieści na "liczniku" :)

21.06.2006
17:15
smile
[54]

Flyby [ Outsider ]

..i w Bieszczadach będzie burza ..w Krakowie już się powoli chmurzy ;)

21.06.2006
17:17
smile
[55]

Orlando [ Reservoir Dog ]

A tu pada i pada... dobrze, ze gadu jeszcze nie pada...

21.06.2006
17:24
smile
[56]

Shifty007 [ The Screaming Eagles ]

A tu upał, że się wytrzymać nie da... Nawet zimna pepsi nic nie daje... ;/

21.06.2006
17:46
smile
[57]

MAROLL [ Hibernate ]

U mnie gnoiło przez godzinę... Ale i tak jest parno jak cholera.

Ale nie offtopciować bo od takich spraw jest DDW!

21.06.2006
18:44
smile
[58]

MAROLL [ Hibernate ]

Ke ?

Zamilkłem. Zaś po chwili mojego milczenia zauważyłem, że słuchacze odwrócili się w moją stronę, żądni dalszego ciągu. Nie myślałem, że tak dobrze opowiadam historie.
- Co to była za odpowiedź?
Popatrzyłem na końcówkę papierosa, która została w moich palcach i wystrzeliłem ją w powietrze. Patrzyłem na nią, póki nie zniknęła mi z oczu.
- Popatrzył nam w oczy. Mimo okularów, wyczułem to. Po chwili wyciągnął pistolet z tłumikiem. Wtedy zacząłem się bać, w końcu pierwszy raz w życiu widziałem broń. Tylko szkoda, że nie ostatni.
Znów chwila milczenia.
- Najpierw spojrzał na Pietrka, znaczy się Orlanda. Spytał się "A więc to ten twój kumpel?" Nie doczekał się jednak odpowiedzi. Ale zauważyłem, że nie patrzy się na niego. Ani na mnie. Wyglądało, jakby go nie było. Po chwili skierował wzrok na mnie. Oglądał mnie jak zabytek w muzeum, od góry do dołu, bardzo dokładnie. "Czemu nie dostałem pieniędzy, co? Szef się niepokoi." Zdziwiłem się, poczułem się zaś niepewnie. Pomyślałem, o co mu chodzi? " O czym ty mówisz, a jakich pieniądzach? Ja... ja nawet nie wiem kim jesteś!" Zacząłem się denerwować. Zresztą każdy na moim miejscu by się denerwował. Ale na pewno nie okularnik. Popatrzył na mnie, a potem zwrócił się do Orlanda "To on nic nie wie? Co za kolega z ciebie? Nie opowiedziałeś mu o waszych kłopotach?" I właśnie to mnie zamurowało. NASZYCH kłopotach. Z niedowierzaniem spojrzałem na Cyre. On jednak nie miał odwagi na mnie spojrzeć. I nie pamiętam już czy to mnie czy jego najpierw uderzono, ale dobrze pamiętam twarz tego gnoja gdy nas bili i kopali. Uśmiechał się, gdy zwijaliśmy się z bólu. W końcu odeszli, a my leżeliśmy na chodniku, poobijani, słabi, bezbronni.
- A co on takiego zrobił, że was tak skatowali?
- Zadawał się z kartelem narkotykowym. Wziął towar na nas dwóch, żeby rozprowadzić, ale tego nie zrobił. Nie powiedział mi nigdy czemu. Ale wtedy przestałem już mu tak ufać.
- A co się wydarzyło między wami, że straciliście ze sobą kontakt? - Uwielbiam przesłuchania. Wprost uwielbiam.
- Może później o tym opowiem. Jednak teraz wolałbym dalej kontynuować historie w mieszkaniu.
Urzędnik wygodnie usiadł w fotelu i kiwnął głową na zgodę.

Miałem głupi wyraz twarzy kiedy zobaczyłem facjatę Orlanda. Nie widziałem go tyle czasu, ale i tak rozpoznałem go natychmiast. Jego twarz była… bardziej męska- widać było lekki zarost i blizny. Już na pierwszy rzut oka widać było, że po naszym ostatnim spotkaniu nie miał lekko. Zastanawiałem się co ja mu powiem kiedy się ocknie, co on mi powie… co się wydarzy. Podczas tych rozmyślań przeanalizowałem wszystkie te lata spędzone razem z nim, każdy włam i skok, zauważyłem, że nieświadomie trzęsie mi się ręka. Sięgnąłem po peta. Kiedy wypuściłem dym z ust, Cyre zaczął się powoli poruszać. Po chwili otwierał już swoje duże, brązowe ślepia. „Ciągle palisz te swoje Black Death’y.” Powiedział ze stoickim spokojem, wydało mi się to co najmniej dziwne. Spojrzał mi w oczy, patrzyliśmy tak na siebie przez dobrą minutę. Nagle przebiegła mu pod nogami mysz. „Ładna chata” burknął z wyczuwalną nutką kpiny w głosie. Deszcz zaczął siekać po szybie, wydzierająca się para ucichła tak jak cała reszta otaczającego mnie świata, cisze przerywało tylko stukanie kropli deszczu. „Co jest ? Będziesz mnie tak tu trzymać ? Zawiązałeś mnie jakbym był terrorystą, dlaczego nie odpowiadasz ? Głos ci odebrało do cholery ?!”. Ryknął na mnie jak na 5 latka. „Bardzo się zmieniłeś od naszego ostatniego spotkania. Nie sądziłem, że jeszcze kiedykolwiek cię zobaczę. Nie będę owijał w bawełnę, zwłaszcza, że nie pałamy do siebie miłością: Co do kurwy nędzy robisz w moim zasranym mieszkaniu ?!” Wiedziałem , że z mojego głosu emanowała złość, nienawiść i ogromny gniew. Znowu całą moją norę ogarnęła cisza. „Może łaskawie mnie odwiążesz wtedy luźniej nam się będzie rozmawiało. Zapewniam cię, że nie mam przy sobie broni, ale nawet gdybym miał to żal bym mi było naboi na takiego szczura jak ty”. Zacisnął zęby, których jak zauważyłem części nie miał. Rozwiązałem go. Wstał, przeciągnął się i od razu złapał za głowę. „Kurwa! Coś ty mi zrobił !? Jakby mi brakowało pizd.” Rozłożył się na mojej zarwanej kanciapie. „Ludzie nie lubią kiedy wchodzi się do nich bez zaproszenia. Do rzeczy- czemu zawdzięczam tę wizytę ?”
Poprawił swoje kruczoczarne włosy i zaczął….
-Zaraz, zaraz – zastopował mnie Twardy- muszę do klopa odcedzić kartofelki.

21.06.2006
19:43
smile
[59]

Orlando [ Reservoir Dog ]

Miałem głupi wyraz twarzy kiedy zobaczyłem facjatę Orlanda. Nie widziałem go tyle czasu, ale i tak rozpoznałem go natychmiast. Jego twarz była… bardziej męska- widać było lekki zarost i blizny. Już na pierwszy rzut oka widać było, że po naszym ostatnim spotkaniu nie miał lekko. Zastanawiałem się co ja mu powiem kiedy się ocknie, co on mi powie… co się wydarzy. Podczas tych rozmyślań przeanalizowałem wszystkie te lata spędzone razem z nim, każdy włam i skok, zauważyłem, że nieświadomie trzęsie mi się ręka. Sięgnąłem po peta. Kiedy wypuściłem dym z ust, Cyra zaczął się powoli poruszać. Po chwili otwierał już swoje duże, brązowe ślepia.
- Ciągle palisz te swoje Lucky Strike'i? - Zapytał ze stoickim spokojem. Wydało mi się to co najmniej dziwne. Spojrzał mi w oczy, patrzyliśmy tak na siebie przez dobrą minutę. Nagle przebiegła mu pod nogami mysz. - Ładna chata - burknął z wyczuwalną nutką kpiny w głosie. Deszcz zaczął siekać po szybie, wydzierająca się para ucichła tak jak cała reszta otaczającego mnie świata, cisze przerywało tylko stukanie kropli deszczu.
- Co jest ? Będziesz mnie tak tu trzymać ? Zawiązałeś mnie jakbym był terrorystą, dlaczego nie odpowiadasz ? Głos ci odebrało do cholery ?!
Ryknął na mnie jak na 5 latka.
- Bardzo się zmieniłeś od naszego ostatniego spotkania. Nie sądziłem, że jeszcze kiedykolwiek cię zobaczę. - Oparłem się o stolik. - Nie będę owijał w bawełnę, zwłaszcza, że nie pałamy do siebie miłością.
I wtedy wybuchnąłem.
- Co do kurwy nędzy tutaj robisz ?!
Wiedziałem , że z mojego głosu emanowała złość, nienawiść i ogromny gniew. Znowu całą moją norę ogarnęła cisza.
- Może łaskawie mnie odwiążesz wtedy luźniej nam się będzie rozmawiało. Zapewniam cię, że nie mam przy sobie broni, ale nawet gdybym miał to żal bym mi było naboi na takiego szczura jak ty. Zacisnął zęby, których jak zauważyłem części nie miał. Rozwiązałem go. Wstał, przeciągnął się i od razu złapał za głowę.
- Ja pierdole, coś ty mi zrobił !? Jakby mi brakowało pizd. - Rozłożył się na mojej zarwanej kanciapie.
- Ludzie nie lubią kiedy wchodzi się do nich bez zaproszenia. Do rzeczy, czemu zawdzięczam tę wizytę ?”
Poprawił swoje kruczoczarne włosy i zaczął….

-Zaraz, zaraz – zastopował mnie Twardy- muszę do klopa odcedzić kartofelki.


Nie musisz dziekowac za małe poprawki.

I Flyby ma racje. Coraz lepiej nam wychodzi.

21.06.2006
20:21
smile
[60]

MAROLL [ Hibernate ]

Orlando & Maroll Company :)

Dzięki za poprawki bo zawsze mam ładnie przejrzyście w Wordzie, a wlepie tutaj i się kupa robi zawsze...

Ps. Wiesz w jakiej grze były papierosy "Black Death" ? :]

21.06.2006
20:55
[61]

Orlando [ Reservoir Dog ]

Wieeeem.... i to byly cygara ; p

21.06.2006
20:56
[62]

MAROLL [ Hibernate ]

Ale trzeba było przerobić na papierosy bo cygara to dla wyjadaczy są :]

21.06.2006
20:58
smile
[63]

Orlando [ Reservoir Dog ]

I juz ne ma Black Deathy. W koncu to jest Polska, nie Stany.

21.06.2006
21:03
[64]

MAROLL [ Hibernate ]

W oryginalnej wersji były LM/Malboro ale pomyślałem, żeby dodać klimatu walne black deathy ;]

21.06.2006
21:04
smile
[65]

Orlando [ Reservoir Dog ]

A moze damy Lucky Strike?

21.06.2006
21:06
[66]

MAROLL [ Hibernate ]

Dobre! Rozpoznawalne wszędzie ;) Dawaj!

21.06.2006
21:08
smile
[67]

MAROLL [ Hibernate ]

A moze Poznańskie ?

Dżołk

21.06.2006
21:37
[68]

Orlando [ Reservoir Dog ]

[...]Ja pierdole, coś ty mi zrobił !? Jakby mi brakowało pizd. - Rozłożył się na mojej zarwanej kanciapie.
- Ludzie nie lubią kiedy wchodzi się do nich bez zaproszenia. Szczególnie jak drzwi są zamknięte. Do rzeczy, czemu zawdzięczam tę wstrząsającą wizytę ?
Poprawił swoje kruczoczarne włosy i zaczął opowiadać.

- Zaraz, zaraz – zastopował mnie Twardy- muszę do klopa odcedzić kartofelki. - Po czym wyszedł.
Odchyliłem głowe jako znak zdenerwowania.
- Czy można by mi nie przerywać?!
Nikt się nie odezwał. Przez moment miałem ochote dalej kontynować, ale coś mi nie pozwoliło.
- Wiesz - rzekł prokurator - nigdy nie spotkałem sie z kimś tak spokojnym i chętnym na współprace. Wydawało mi się, że widziałem już wszelkie rodzaje zbrodniarzy... jednak kogoś takiego jak ty się jeszcze nie spotkałem.
I jak sądzicie, jaka była moja reakcja?
- Nie myśl, że ściągne spodnie po paru miłych słowach. Jak cos chcesz, to możemy się umówić na sobote, może coś z tego wyjdzie. - Nie zareagował. Widać za poważny człowiek, by rozumiał więzienne dowcipy.
Jak wrócił Twardy, znów zacząłem opowiadać.
- A więc... kurde - odwróciłem się w strone Twardego - gdzie ja skończyłem? To zanim poszedłeś sobie trzepnąć w łazience? - Milczał. I chyba lekko się denerwował. I dobrze mu tak. - Ach tak! Juz pamiętam! A więc...

Usiadł na łóżku, wciąż trzymając się za głowe.
- Ja pierdole, coś ty mi zrobił !? Jakby mi brakowało pizd. - Widać, że nie nauczył się ogłady, nie to co ja. Klne, tylko jak jestem wkurzony. A on klnie, zeby zapelnic pustą przestrzeń między słowami.
- Ludzie nie lubią kiedy wchodzi się do nich bez zaproszenia. Szczególnie jak drzwi są zamknięte. Do rzeczy, czemu zawdzięczam tą wstrząsającą wizytę ?

Maroll, rob jak ja, przed swoja czescia daj tylko pare linijek z czesci poprzednika.

22.06.2006
08:38
[69]

MAROLL [ Hibernate ]

Bitte.

Usiadł na łóżku, wciąż trzymając się za głowę.
- Ja pierdole, coś ty mi zrobił !? Jakby mi brakowało pizd. - Widać, że nie nauczył się ogłady, nie to co ja. Klnę, tylko jak jestem wkurzony. A on klnie, żeby zapełnić pustą przestrzeń między słowami.
- Ludzie nie lubią kiedy wchodzi się do nich bez zaproszenia. Szczególnie jak drzwi są zamknięte. Do rzeczy, czemu zawdzięczam tą wstrząsającą wizytę ?

Poprawił swoje kruczoczarne włosy i zaczął:
- Hmm, nie wiem jak zacząć. No więc od czasu naszego ostatniego widzenia miałem dużo przygód. Chodziłem od gangu do gangu, później przyjmowałem prywatne zlecenia- głównie włamania i kradzieże. W ostatnim okresie powodziło mi się nawet bardzo dobrze, ba znalazłem nawet zainteresowaną mną dziewczynę.- słuchałem w ciszy. O czym mi on mówi ?! Nagle zrobił się taki spokojny i opanowany.
- Ale 4 dni temu wpadłem w niezłe gówno, po uszy w guanie.- zamilkł, wyglądało na to, że zlepia ze sobą słowa, żeby powiedzieć następne zdanie.
- No i co dalej ? Opowiadaj! Po co do mnie się włamałeś ?- popatrzył na mnie pustym spojrzeniem.
- Mogę dostać coś do picia ? Wyschło mi w gardle, jeżeli masz to coś mocniejszego. Nie obawiaj się, nie ucieknę.- po czym spojrzał w stronę kuchni. Wstałem ze stolika i nie spuszczając wzroku z Cyra poszedłem do kuchni. Obserwowałem go ciągle- szperał w kieszeniach, poprawiał włosy i rozglądał się po mieszkaniu. Wyciągnąłem whisky.
- Jeżeli możesz to podaj mi też trochę lodu!- krzyknął jakby był kilometr ode mnie.
- Kelnera sobie znalazłeś !?
Wziąłem do ręki kilka kostek lodu po czym wrzuciłem je do szmatki. Podałem Orlandowi okład, który natychmiast przyłożył sobie do rany. Wyciągnąłem zakurzone szklanki o grubym dnie przeznaczone do picia whisky, chyba najładniejsza rzecz jaką miałem w tym domu. Polałem. Wziąłem do ust tylko łyk, ku memu zdziwieniu Cyre wypił wszystko jednym haustem.
- Widzę, że niegrzeczny chłopiec się z ciebie zrobił.- odrzekłem z odrobiną ironii.
- A z ciebie zasrany cynik.- odburknął- dobrze, że chociaż lód masz porządny.
- Dokończysz twoją pasjonującą opowieść ?
- Ta już mówię – przełknął ślinę- tak jak już mówiłem wpadłem teraz w niezłe gówno …


22.06.2006
08:44
smile
[70]

Orlando [ Reservoir Dog ]

Panowie i Panie!! Ferduś ma pomysła...

Ale póki co:

Usiadł na łóżku, wciąż trzymając się za głowę.
- Ja pierdole, coś ty mi zrobił !? Jakby mi brakowało pizd. - Widać, że nie nauczył się ogłady, nie to co ja. Klnę, tylko jak jestem wkurzony. A on klnie, żeby zapełnić pustą przestrzeń między słowami.
- Ludzie nie lubią kiedy wchodzi się do nich bez zaproszenia. Szczególnie jak drzwi są zamknięte. Do rzeczy, czemu zawdzięczam tą wstrząsającą wizytę ?
Poprawił swoje kruczoczarne włosy i zaczął:
- Hmm, nie wiem jak zacząć. No więc od czasu naszego ostatniego widzenia miałem dużo przygód. Chodziłem od gangu do gangu, później przyjmowałem prywatne zlecenia- głównie włamania i kradzieże. Ostatnio powodziło mi się naprawde dobrze. Ba, znalazłem nawet zainteresowaną mną dziewczynę.- słuchałem w ciszy. O czym mi on mówi ?! Nagle zrobił się taki spokojny i opanowany.
- Nie dziwie się, masz bogate wnętrze. A urodziwy też jesteś.
- Ale 4 dni temu wpadłem w niezłe gówno, po same uszy.- zamilkł, wyglądało na to, że zlepia ze sobą słowa, żeby powiedzieć następne zdanie.
- No i co dalej ? Gadaj! Po co do mnie się włamałeś ?- popatrzył na mnie pustym spojrzeniem.
- Mogę dostać coś do picia ? Wyschło mi w gardle, jeżeli masz to coś mocniejszego. - Spojrzałem na niego. A jak zwieje i go więcej nie zobacze? - Nie obawiaj się, nie ucieknę.- po czym skierował swój wzrok w stronę kuchni. Wstałem ze stolika i nie spuszczając wzroku z Cyry poszedłem do kuchni. Obserwowałem go ciągle- szperał w kieszeniach, poprawiał włosy i rozglądał się po mieszkaniu. Wyciągnąłem whisky.
- Jeżeli możesz to podaj mi też trochę lodu!- krzyknął jakby był kilometr ode mnie.
- Kelnera sobie znalazłeś !?
Wziąłem do ręki kilka kostek lodu po czym wrzuciłem je do szmatki. Podałem Orlandowi okład, który natychmiast przyłożył sobie do rany. Wyciągnąłem zakurzone szklanki o grubym dnie przeznaczone do picia whisky, chyba najładniejsza rzecz jaką miałem w tym domu. Polałem. Wziąłem do ust tylko łyk, ku memu zdziwieniu Cyra wypił wszystko jednym haustem.
- Widzę, że niegrzeczny chłopiec się z ciebie zrobił.- odrzekłem z odrobiną ironii.
- A z ciebie zasrany cynik.- odburknął- dobrze, że chociaż lód masz porządny.
- Dokończysz twoją pasjonującą opowieść ?
- Ta, już mówię – przełknął ślinę- tak jak już mówiłem wpadłem teraz w niezłe gówno …

22.06.2006
13:39
smile
[71]

piokos [ Mr Nice Guy ]

czy w pierwszym poście jest całości i w odpowiedniej kolejności?

22.06.2006
13:40
smile
[72]

Orlando [ Reservoir Dog ]

Da

22.06.2006
13:48
[73]

X-Cody [ Zabójca z Liberty City ]

No napiszie w koncu co on zrobił, bo mnie cos trafi :P

22.06.2006
13:56
smile
[74]

Orlando [ Reservoir Dog ]

Juz ja jestem lepszy w psychologi ; p
Stworzylem historie, o ktorej wszyscy wiedza, oprocz czytelnika co poglebia chec poznania prawdy. Co widac po Cody.

22.06.2006
14:35
[75]

MAROLL [ Hibernate ]

@X-Cody

Własnie każdy z nas się od tego miga :)

22.06.2006
14:39
smile
[76]

Orlando [ Reservoir Dog ]

Ja nie migam sie od napisania co Łapa zrobił... ale od czego innego to tak...
Chce to zostawic na koniec... a chyba zaraz sie zabiore za kontynuacje..

22.06.2006
16:07
smile
[77]

Orlando [ Reservoir Dog ]

[...]Wziąłem do ręki kilka kostek lodu po czym wrzuciłem je do szmatki. Podałem Orlandowi okład, który natychmiast przyłożył sobie do rany. Wyciągnąłem zakurzone szklanki o grubym dnie przeznaczone do picia whisky, chyba najładniejsza rzecz jaką miałem w tym domu. Polałem. Wziąłem do ust tylko łyk, ku memu zdziwieniu Cyra wypił wszystko jednym haustem.
- Widzę, że niegrzeczny chłopiec się z ciebie zrobił.- odrzekłem z odrobiną ironii.
- A z ciebie zasrany cynik.- odburknął- dobrze, że chociaż lód masz porządny.
- Dokończysz twoją pasjonującą opowieść ?
- Ta, już mówię – przełknął ślinę- tak jak już mówiłem wpadłem teraz w niezłe gówno. Ale po kolei. Miałem zlecenie na taki wyjebisty domek - Moja uwaga o klnięciu by raczej nic nie dała, więc sobie darowałem. - Piętrowy, z ogródkiem, wiesz, wyższe srajstwo. A zlecenie nie wydawało się zbyt trudne. Parę rzeczy wynieść, nic wielkiego dla mnie. Jednak kłopoty zaczęły się, gdy...
Pukanie do drzwi przerwało jego opowieść. Oboje szybko spojrzeliśmy w tą stronę. Kątek oka zaś zauważyłem, że Orlando się przestraszył. Na jego twarzy pojawił się strach. Pierwszy raz takiego go widziałem. Zaczął szeptać:
- O nie, to oni! Już mnie znaleźli! - Skierował swoje zmęczone ślepia w moją stronę - Błagam nie otwieraj, chcą mnie zabić! I ciebie teraz też zabija! Błagam, nie otwieraj!
Ja również odpowiedziałem szeptem:
- Nie dość, że rozwaliłem wazon to jeszcze przed chwilą skakaliśmy sobie do gardeł! I co? Nagle nas tu nie ma?!
Skierowałem się w stronę łóżka. On zaś patrzył na mnie jak na własną matke. Sam wzrok sugerował, że mówi prawdę. Jednak nie przejąłem się nim, tylko pochyliłem się i zacząłem szukać pistoletu pod łóżkiem. Po chwili szurania po podłodze poczułem zimny metal. Chwyciłem mocno i wyprostowałem się. Model z tłumikiem. Jeśli ktoś przyszedł mnie zabić, nikt nie usłyszy jak sam ginie. Cicho zacząłem podchodzić do drzwi. Pukanie się nasilało. Spojrzałem przez wizjer. Zobaczyłem szyje i podbródek. Wyliczyłem położenie jego czoła i w tym miejscu przystawiłem gnata. Jest tak silny, że przejdzie przez drzwi. Najważniejsze to jednak szybko zareagować. Już drugi raz adrenalina pobudziła cały organizm. Czułem się, jakby to była ostatnia minuta mojego życia. Ale i tak otworzyłem drzwi. Powoli, by nie zepsuć położenia Beretty.
Gdy otworzyłem, poczułem odór zgnilizny. To był sąsiad z piętra niżej. Wysoki, ale strasznie brzydki. Nigdy się z nim nie kumplowałem. I dobrze na tym wyszedłem.
- O co chodzi? - burknąłem.
- Bo ja słyszałem, jakieś krzyki - lekko zakręcił głową. Musiał być pijany. - i jak coś się rozbija. No to więc przyszedłem, sprawdzić czy wszystko dobrze.
- Tak, wszystko w jak najlepszym porządku. To wszystko?
- No, jakby pan miał parę złotych dla biednego... - Nie dokończył. Drzwi zamknęły się przed jego nosem. Nie wiem co się potem z nim stało.

Opierałem się o drzwi, szczęśliwy. Nie musiałem pociągnąć za spust. Przyglądałem się Berettcie. Idealnie wymierzyłem położenie czoła.
- A więc, co się takiego wydarzyło?
Nie odzywał się, najpierw musiał się uspokoić. Widać musiał zdrowo napieprzyć, że się tak boi. Po paru głębokich wydechach i wdechach, kontynuował:
- Gdy byłem w tym domu, nie wydawał się pusty. Zdziwiło mnie to, zawsze dostaje pewne zlecenia. A gdy byłem w tym domu, zobaczyłem... - Przerwał.
- Okularnika?
Przytaknął głową.
- Mimo wieku, poznałem go. Skurwysyn jeden. Był w takim olbrzymim pokoju, siedział na kanapie. A obok niego... nie, nie uwierzysz jak ci powiem... Był tam...
- No mów!
- Twój brat.
Nie odezwałem się. Nie mogłem tego pojąc. Mój mały, porządny braciszek... i narkotyki?! Czułem się, jakbym dostał kopniaka w klejnoty. Jednak musiałem się spytać.
- I... - ledwo mogłem mówić. - co z nim? - To bardziej zabrzmiało jak stwierdzenie, nie pytanie.
- Siedzieli na tej kanapie, a przed nimi dwie walizki. Jedna z pieniędzmi, druga z prochami. Jednak ten sukinsyn mnie zauważył. Nie wiem jak, ale zauważył. Szybko zwołał ochronę, ale ja zdążyłem uciec. Gdy wróciłem do domu, jej nie było. Wszystko puste, żadnej kartki. Nie wiedziałem gdzie iść. O tym miejscu dowiedziałem się przypadkiem. Zanim wszedłem zadzwoniłem, chciałem się upewnić, że nikogo nie ma.
- A co, myślałeś, że ja też jestem w tym zamieszany.
- Nie, poprostu... mam już to w nawyku. - Wstał, zaczął do mnie podchodzić - Teraz musisz mi pomóc, będą chcieli mnie zabić. A jak się dowiedzą, że tu byłem, to ciebie też. Musimy sobie pomóc.
Nie odzywałem się, przez chwile czułem się, jakbym mnie tu nie było. Przez chwile jakbym był znowu z domu, z rodzicami i moim młodszym bratem.
Byłem od niego starszy o jakieś 5 lat. Jednak ja zawsze byłem jak dwulatek, on zaś od małego zachowywał się jak dorosły. Dobrze się uczył, był przystojny, miał szczęście nie tylko zawodowe. Myślałem, że jestem jego odwrotnością. Jednak teraz nie dość, że staliśmy po przeciwnych stronach barykady, to jeszcze oboje byliśmy złoczyńcami. Nie myślałem, że kiedykolwiek będę się tak czuł.
Mój mały smutek przerwał telefon. Jednak teraz wydawał się bardziej natarczywy. Bardziej głośny. Choć to był ten sam dzwonek. Podszedłem do niego, wyciągnąłem rękę i podniosłem słuchawkę z widełek. Postanowiłem nie czekać na odzew.
- Halo?
- Policja jest w drodze. - Odezwał się wysoki głos mężczyzny. Wcześniej go nie słyszałem. Jakoś czułem, że mu ufam i, że mówi prawdę.
- I co jeszcze?
- Wiedzą, że tam jesteście. - Po tym zaś usłyszałem jak rozmówca kończy rozmowę. Oderwałem od ucha słuchawkę i patrzyłem na nią. Policja. Przez chwile nie mogłem uwierzyć. I raczej nie uwierzyłbym, gdy nie dobiegający z okna natarczywy dźwięk syren.

22.06.2006
16:24
smile
[78]

Orlando [ Reservoir Dog ]

I logo ładne...

22.06.2006
17:17
smile
[79]

Flyby [ Outsider ]

..jakoś tak familijnie akcja się się rozwija ..siostra-kurwa będzie?

22.06.2006
17:18
smile
[80]

Orlando [ Reservoir Dog ]

Oj no, musiałem coś wymyśleć...

22.06.2006
17:27
smile
[81]

Flyby [ Outsider ]

..tak czy owak oczekuję na postać upadłej laski..może nosić czerwono-czarną koronkową bieliznę ;)

22.06.2006
17:40
[82]

X-Cody [ Zabójca z Liberty City ]

Kurka, fajne, tylko za bardzo ciezgniecie (jkbtnb) te kacje w pokoju, wyjdzcie gdzies w koncu! ;)

22.06.2006
17:43
smile
[83]

Flyby [ Outsider ]

..Cody, to nie jest platformówka ;)

22.06.2006
18:19
smile
[84]

Orlando [ Reservoir Dog ]

Oni raczej nie beda czekac na policje, nie?
Chce, by MAROLL sie popisal ladnie przed nami swymi mozliwosciami...

22.06.2006
18:21
smile
[85]

rothon [ Malleus Maleficarum ]

Przeczytalem jedynie wybrane losowo fragmenty...

[...]Postawiłem jeden krok i wziąłem zamach. Po sekundzie rozległ się huk roztrzaskanego wazonu. Uderzyłem go prosto w kark.


Wazon?

- Nie dość, że rozwaliłem wazon to jeszcze przed chwilą skakaliśmy sobie do gardeł!

Z wazonem?

- Siedzieli na tej kanapie, a przed nimi dwie walizki.

Walizki sobie siedzialy?

Ale pisz :-)

22.06.2006
18:25
smile
[86]

rothon [ Malleus Maleficarum ]

Albo to:
Nie odzywałem się, przez chwile czułem się, jakbym mnie tu nie było. Przez chwile jakbym był znowu z domu, z rodzicami i moim młodszym bratem.
Byłem od niego starszy o jakieś 5 lat.


Facet nie wie o ile jest starszy od wlasnego brata?

Jednak ja zawsze byłem jak dwulatek, on zaś od małego zachowywał się jak dorosły. Dobrze się uczył, był przystojny, miał szczęście nie tylko zawodowe.

Kazdy dorosly dobrze sie uczy i jest przystojny? I ma szczescie?

22.06.2006
19:20
smile
[87]

Widzący [ Senator ]

rothonu-> jesteś okropny, tak z grubej rury, bez misere? Przeca to młodzianków wena ciśnie, trza im, te no Panie, horyzonty rękawem od zaćmy przecierać, a Ty ich, Panie ten tego, na logikę bierzesz. Proces twórczy motasz, piach sypiesz. A co? Przecie mógł mieć Wazon w metryce dane bo był od innego ojca, nie? I metryka mogła być ukryta, nie? No to przewaga wieku mogła być o jakie pięć, nie?

22.06.2006
19:26
[88]

Orlando [ Reservoir Dog ]

rothon, takie "kfiatki" sie ustali jak bedzie gotowe ; p

22.06.2006
19:30
smile
[89]

MAROLL [ Hibernate ]

Nie chce mi sie już dzisaj pisać. Jak jutro wróce z rozdania świstków to dopisze.

Czas pociągnąć trochę tą akcję :]

22.06.2006
19:38
smile
[90]

rothon [ Malleus Maleficarum ]

Nie, nie... jestem za. Za pisaniem historyji. Wspominam jeno, ze czasem mozna tak napisac, ze ludziaska zamiast pocic sie z wrazenia usmiechac sie beda :-)
Trzeba tedy na bezaco takie sprawy prostowac. Chocby i wspolnymi wysilki :-)

22.06.2006
19:53
[91]

Orlando [ Reservoir Dog ]

Coz... licza sie checi :D
A to, ze takie gafy strzelam... coz, nie jestem z zawodu pisarczykiem ; p

22.06.2006
19:57
smile
[92]

rothon [ Malleus Maleficarum ]

Przeto staramy sie pomoc troszeczke na poczatku!
Ja mialem intencje dobre ;-)

22.06.2006
19:58
smile
[93]

Orlando [ Reservoir Dog ]

I ja wiem o tym i dziekuje bardzo!

22.06.2006
19:59
[94]

X-Cody [ Zabójca z Liberty City ]

Spokojnie, Rothon, chłopaki pisza i jest dobrze :)
wszlekie przecinki, błedy logiczne wyjda w korekcie ;)

Flyby --> No ba! to bedzie jakis dobry fps ;)

22.06.2006
20:33
smile
[95]

Flyby [ Outsider ]

..jak siły twórcze twórców nie opuszczą, Cody ;)

22.06.2006
20:34
smile
[96]

Orlando [ Reservoir Dog ]

Mnie nigdy!

22.06.2006
21:24
[97]

Orlando [ Reservoir Dog ]

Pytanie:
Co by lepiej wygladało jako Logo: pecik czy pistolet?

23.06.2006
01:13
smile
[98]

Flyby [ Outsider ]

..pecik

23.06.2006
06:42
[99]

Orlando [ Reservoir Dog ]

To zostawie...

23.06.2006
10:15
[100]

MAROLL [ Hibernate ]

Ok świadectwo w kieszeni + dobry humor = wspaniałe warunki do pisania. Jedziem!

23.06.2006
10:58
[101]

MAROLL [ Hibernate ]

Ke ?

Mój mały smutek przerwał telefon. Jednak teraz wydawał się bardziej natarczywy. Bardziej głośny. Choć to był ten sam dzwonek. Podszedłem do niego, wyciągnąłem rękę i podniosłem słuchawkę z widełek. Postanowiłem nie czekać na odzew.
- Halo?
- Policja jest w drodze. - Odezwał się wysoki głos mężczyzny. Wcześniej go nie słyszałem. Jakoś czułem, że mu ufam i, że mówi prawdę.
- I co jeszcze?
- Wiedzą, że tam jesteście. - Po tym zaś usłyszałem jak rozmówca kończy rozmowę. Oderwałem od ucha słuchawkę i patrzyłem na nią. Policja. Przez chwile nie mogłem uwierzyć. I raczej nie uwierzyłbym, gdy nie dobiegający zza okna natarczywy dźwięk syren.

- Chyba wtedy miałeś nasrane w majtach co ?- rzekł swoim kpiącym głosem Twardy.
- Nie przeszkadzaj mu- odpowiedział prokurator.
- Dobra, dobra – burknął Twardy i przyjął pozycję naprężając swoje mięśnie.
- Mogę mówić- spytałem.
- Tak, tak…- powiedział przytakując prokurator.
- No więc kiedy usłyszeliśmy dźwięk syren policyjnych rzuciliśmy się do drzwi.
Czym prędzej je otworzyłem, po czym wyjrzałem na korytarz, żeby się upewnić, że mamy drogę wolną. Cyre rzucił na ziemię okład i wybiegł trącając mnie. Wiedząc, że jestem już w tym samym gównie co on pobiegłem za nim. Pędziliśmy przez długi korytarz z postrzępionym dywanem i przegniłymi ścianami.
- Tędy! – krzyknąłem do Orlanda .
Zaczęliśmy zbiegać po wąskich schodach do piwnicy. Uderzał w nas straszny fetor tego miejsca. Po drodze minęliśmy jakiegoś menela rozłożonego na kartonach. Słychać też było okropny pisk szczurów tu i ówdzie. Cały korytarz piwniczny oświetlało tylko kilka słabych żarówek. Długi bieg powoli dawał się we znaki. Byliśmy już przy tylnym wyjściu na powierzchnię, gdy Cyre się zatrzymał.
- Co jest ?!
- Chciałbym, abyś wiedział, że pomimo wszystko co się stało i co się stanie zawsze cholernie cię lubiłem. Nawet kiedy tego pamiętnego dnia rozstaliśmy się myśląc, że się nienawidzimy i już nigdy, żaden z nas nie zechce znać drugiego to ja zawsze w głębi duszy myślałem o tobie i o tym co się z tobą dzieje.
Ten wywód wywołał u mnie mieszane uczucia. Patrzyliśmy na siebie. Dźwięk syren zaczął się nasilać.
- Rusz dupę!- wrzasnąłem bez emocji.
Po chwili byliśmy już na powierzchni. Tyły mojej wynajmowanej rudery nie były edenem. Kilka małych krzaków i parcela zarośnięta chwastami. Ruszyliśmy przedzierając się przez zielsko. Doszliśmy do małego płotku, który bez problemu przeskoczyliśmy. Zaczęliśmy zbiegać po zboczu. Wiedziałem, że prowadzi ono do brzegu rzeki. W oddali dalej było słychać dźwięk syren, a ja zastanawiałem się kto nas ostrzegł i skąd wiedział, że siedzi u mnie mój stary znajomy. Teraz pewnie policja penetruje moje obskurne mieszkanie, a ja zbiegam do rzeki z człowiekiem, którego nie widziałem przez 7 lat, a na dodatek, który włamał się do mojego mieszkania, żeby powiedzieć mi o kłopotach mojego młodszego brata. Przez chwilę wydało mi się to cholernie zabawne …


23.06.2006
11:28
[102]

Orlando [ Reservoir Dog ]

Konczymy pierwszy rodzial?

23.06.2006
11:37
[103]

MAROLL [ Hibernate ]

No raczej :)

23.06.2006
11:39
[104]

Orlando [ Reservoir Dog ]

A wiec koniec. Teraz zaczne drugi rozdzial.

23.06.2006
16:40
smile
[105]

Flyby [ Outsider ]

..fajnie ..szkoda że nie może być teraz topielic w szuwarach i piranii w rzece

27.06.2006
18:23
[106]

X-Cody [ Zabójca z Liberty City ]

Czemu nie? Piranie sa fajne :)

27.06.2006
19:22
smile
[107]

Flyby [ Outsider ]

..jak już Cody, to nie w rzece tylko w akwarium..same wypasione sztuki a na dnie akwarium kluczyk do pięknego Jeep,a ..kto kluczyk wyciągnie to samochód jego ..tylko że kluczyk jest przylutowany ;)

29.06.2006
15:58
smile
[108]

Flyby [ Outsider ]

..jak długo mam siebie w kółko czytać? ..co z tymi twórcami?!

29.06.2006
16:11
[109]

Orlando [ Reservoir Dog ]

Orlando: (Sobota 24.06.2006 11:25)
mam prosbe
wez napisz pozcatek drugiego rozdzialu
Hitman i The Movies wypraly mnie z pomyslow, nie moge sie skupic ^^
no i przy okazji nowy watek
Maroll: (Sobota 24.06.2006 11:25)
nie wiem
jak bedzie mi sie chcialo to napisze :)
Orlando: (Sobota 24.06.2006 11:27)
spox
Maroll: (Sobota 24.06.2006 11:26)
naraziee ide grac
;]


Maroll: (Środa 28.06.2006 16:08)
elo elo
kiedy zaczniesz pisac II rozdzial ?
:>
(Środa 28.06.2006 16:09)
nie poganiam bo fajnie sie odpoczywa
ale moglbys juz powoli cos skrobnac ;)
Orlando: (Środa 28.06.2006 16:11)
popieram 3 zdanie :D
Maroll: (Środa 28.06.2006 16:11)
:>

29.06.2006
17:31
smile
[110]

Flyby [ Outsider ]

..z korespondencji naszych tworców wynika że w swoim namiętnym dążeniu do wyżyn Parnasu zdrzemnęli się ździebko ukołysani śpiewem Syren Lenistwa ;)

30.06.2006
17:12
[111]

X-Cody [ Zabójca z Liberty City ]

Gdzie te pare linijek, co? ;)

30.06.2006
17:15
smile
[112]

Orlando [ Reservoir Dog ]

Tu, od wczoraj:
https://forumarchiwum.gry-online.pl/S043archiwum.asp?ID=5213932&N=1

© 2000-2024 GRY-OnLine S.A.