GRY-Online.pl --> Archiwum Forum

Silent Hunter II (cz.6)

09.08.2001
08:54
smile
[1]

matchaus [ Legend ]

Silent Hunter II (cz.6)

Zacznę od małej prezentacji autora.
Oto ja na fotelu pilota Luftwaffe. Pewnie nie wiecie, ze do Kriegsmarine trafiłem będąc już lotnikiem. :)))
Tak, tak - zaraz postaram się to zaprezentować.

09.08.2001
08:57
smile
[2]

matchaus [ Legend ]

O, o - tu macie najlepszy przykład. Stoję przy Messerschmitcie Bf 109g. Tak - to była niezła maszyna...

09.08.2001
08:57
smile
[3]

anonimowy [ Legend ]

Więc nie pozostaje nic innego jak tylko mi powiedzieć: Heil ho! Apropos - więc czekamy na Silent Huntera III..... P.S - Próbowałeś się katapultować - :)))))))))))

09.08.2001
09:00
[4]

matchaus [ Legend ]

Już po wstąpieniu do Kriegsmarine dane mi było testować i inne maszyny. Tutaj stoję wraz ze swym mechanikiem przy Me 262. Niestety - jak pokazuje mechanik - front był już blisko :)))

09.08.2001
09:02
smile
[5]

matchaus [ Legend ]

Były i tajne projekty - nie wiem czy powinienem o nich mówić....

09.08.2001
09:03
smile
[6]

matchaus [ Legend ]

Dobra - pokażę jedną fotkę... :)))))

09.08.2001
09:05
smile
[7]

matchaus [ Legend ]

W tak zwanym międzyczasie (który a'propos nie istnieje) ożeniłem się. Na zdjęciu - ja wraz z żoną na tarasie naszej posiadłości...

09.08.2001
09:06
smile
[8]

anonimowy [ Legend ]

To musi być jakiś samolot z lat 50- tych!

09.08.2001
09:06
smile
[9]

matchaus [ Legend ]

Tu bralismy ślub...

09.08.2001
09:07
smile
[10]

leo987 [ Senator ]

matchaus--> prawdziwie morski pejzaż z górami w tle :))) (okolica przepiękna)

09.08.2001
09:09
smile
[11]

matchaus [ Legend ]

A tu zamieszkaliśmy...

09.08.2001
09:10
smile
[12]

matchaus [ Legend ]

W końcu urodziła się nam córeczka...

09.08.2001
09:11
smile
[13]

anonimowy [ Legend ]

Ślub w Niemczech, piękny hotel - romantycznie. Też za jakiś czas się będe musiał postarać. Moja pani to wieeeeelka romantyczka. ;)

09.08.2001
09:12
smile
[14]

matchaus [ Legend ]

Ale trza było wracać na morze... Pierwsze konstrukcje nie były udane...

09.08.2001
09:14
smile
[15]

matchaus [ Legend ]

W końcu otrzymałem pierwsze dowódctwo...

09.08.2001
09:15
smile
[16]

leo987 [ Senator ]

matchaus--> i zostawiłeś te piękne kobiety ruszając w morze ??? Chłopie, no to teraz Cię nie rozumiem, no,no,no bo jak tak mozna po barbarzyńsku postępować. Ty wiesz jak one musiały się martwić, kiedy Ty sobie pływałeś na okrętach podwodnych ? :)))))

09.08.2001
09:15
smile
[17]

matchaus [ Legend ]

Ach! - zapomniałbym! - w końcu dorobiłem się automobilu...

09.08.2001
09:16
smile
[18]

matchaus [ Legend ]

leo --> coś Ty? Ja je zawsze zabierałem! Trochę popływaliśmy, trochę potopiliśmy - i ...do domu :))))

09.08.2001
09:17
smile
[19]

leo987 [ Senator ]

no, no...myslałem że OKM nagradzał krzyżami rycerskimi, ale widać dla wybitnych były i prezenciki w postaci samochodów :))))

09.08.2001
09:17
smile
[20]

matchaus [ Legend ]

Dorobiłem się także motoru :))))

09.08.2001
09:18
smile
[21]

leo987 [ Senator ]

ZABIERAŁEM NA FRONT ??? tym większy z Ciebie BARBARUS mościpanie :)))

09.08.2001
09:19
smile
[22]

matchaus [ Legend ]

A i dom w Hamburgu był na ukończeniu :))))

09.08.2001
09:20
smile
[23]

matchaus [ Legend ]

W końcu otrzymaliśmy prawdziwe uzbrojenie!

09.08.2001
09:21
smile
[24]

matchaus [ Legend ]

Widok z rufy na dziób mojej jednostki...

09.08.2001
09:22
smile
[25]

matchaus [ Legend ]

Ja przy burcie mego U-1, jeszcze w stoczni...

09.08.2001
09:23
smile
[26]

matchaus [ Legend ]

Widok na zegary ciśnienia i natężenia prądu w akumulatorach...

09.08.2001
09:23
smile
[27]

matchaus [ Legend ]

Zegar i głębokościomierz...

09.08.2001
09:24
smile
[28]

matchaus [ Legend ]

O - tu, tu (opis wyżej)...

09.08.2001
09:25
smile
[29]

matchaus [ Legend ]

W końcu otrzymałem nowszą jednostkę (nie zdradzę jej nazwy w związku z konkursem)...

09.08.2001
09:26
smile
[30]

matchaus [ Legend ]

Nie było jednak w niej dużo miejsca...

09.08.2001
09:26
smile
[31]

leo987 [ Senator ]

to typ II (tzw.kaczka)

09.08.2001
09:27
smile
[32]

matchaus [ Legend ]

Później było wiele modeli... :)))

09.08.2001
09:28
smile
[33]

matchaus [ Legend ]

Wraz z moim ulubionym...

09.08.2001
09:30
smile
[34]

matchaus [ Legend ]

Ale wojna się w końcu skończyła... Całe szczęście, że miałem gdzie wrócić... ENDE

09.08.2001
09:31
smile
[35]

matchaus [ Legend ]

Po wojnie pływałem już tylko w czymś takim... ... na materacu...

09.08.2001
09:31
smile
[36]

leo987 [ Senator ]

nie ENDE, tylko: ...i żyli dłuuuuugo i szczęśliwie !!!!

09.08.2001
09:34
smile
[37]

matchaus [ Legend ]

Dobra - teraz trochę przerwy. Leo --> to nie dwójka :)))

09.08.2001
09:36
smile
[38]

leo987 [ Senator ]

no to powiedz w końcu co to za okręt :))) Może samobójcza torpeda Karla Doenitza ?

09.08.2001
10:15
smile
[39]

matchaus [ Legend ]

Leo --> Trochę cierpliwości... Pozwól innym się wykazać. Podpowiem tylko, że okręty tego typu (a jest on tylko jednym z wielu typów) powstawały pod koniec wojny. Polecam odwiedzić link poniżej

09.08.2001
17:56
smile
[40]

Viti [ Capo Di Tutti Capi ]

Czołem Podwodniaki :) Matchaus-> Może strona jest ciekaw. Ale dla mnie jest ona "spalona" całkowicie. Jeśli pisze się o zatopieniu lotniskowca Saratoga: ..."Jednym z największych sukcesów japońskich okrętów podwodnych było zatopienie lotniskowców Saratoga i Wasp. Lotniskowiec Wasp został zatopiony przez okręt I-19, jedną z najsłynniejszych salw II wojny światowej"... ...To taka strona nie może budzić zaufania. Od kiedy to w czasie IIWŚ zatonął lotniskowiec Saratoga ? Spierał bym się też czy salwa oddana przez I-19 była najsłynniejsza. Na pewno była najskuteczniejszą salwą torpedową IIWŚ, ale czy była najsłynniejsza ? Zresztą z tą skutecznością salwy, też nie jest do końca wyjaśnione. Wszak obok I-19 znalazł w tym rejonie się inny okręt I-15, i tak naprawdę nie wiadomo czy nie strzelały obydwa okręty.

09.08.2001
20:16
[41]

Viti [ Capo Di Tutti Capi ]

...Teraz sprawa zaległa. Czyli rozwiązanie mojego konkursu. Pytanie brzmiało. Kto się nam uśmiecha na zdjęciu ? Swoją drogą widać od razu (nie po mundurze) że musi to być Amerykaniec :) ...Na zdjęciu jest widoczny Komandor Richard Hetherington O'Kane. Dowódca amerykańskiego okrętu podwodnego "USS-Tang". Postaram się przedstawić krótką sylwetkę "Tanga" i Komandora O'Kane. Okręt "USS-Tang" (SS-306), klasa Gato. W pięciu patrolach zatopił 24 statki o łącznym tonażu 93,824 ton. USS-Tang zatonął 24 października 1944r. Nasz bohater. Urodził się 2 lutego 1911r., zmarł 16 lutego 1994r. Za zasługi w IIWŚ został, w 1946r., odznaczony "Medal of Honor". A teraz już mniej oficjalnie, napiszę trochę o historii działań USS-Tang. " ...Dokonaliśmy próby nowo zainstalowanego radaru. Od razu operator zameldował obecność lądu w odległości 14tys. jardów, w miejscu, w którym lądu nie powinno być. Po zbliżeniu - mały błysk na ekranie (...) Spełniło się marzenie marynarza "podwdnego": to niszczyciel patrolujący wody przed konwojem składającym się z 3 dużych zbiornikowców w szyku torowym, transportowca i frachtowca w otoczeniu eskorty". Korzystając z ciemności Tang wszedł w wynurzeniu prosto pomiędzy statek a idące gęsiego zbiornikowce i z odległości 800 jardów odpalił 5 torped z wyrzutni dziobowych. Po kilkunastu sekundach wszystkie trzy zbiornikowce buchnęły płomieniem. Tang szykował się do odpalenia torped rufowych, gdy stojący obok bosman matkrzyknął "Idzie na nas !" To transportowiec szedł pełną parą, z widocznym zamiarem przepołowienia wynurzonego Tanga, był tuż, tuż. Nie było mowy o zanurzeniu. Okręt wykonał rozpaczliwy skręt i przeszedł kilkadziesiąt metów od swego prześladowcy, zasypany gradem pocisków z jego broni pokładowej. I oto bliska katastrofy sytuacja zmieniła się w sukces: w łomocie dartych blach transportowiec zderzył się z frachtowcem, który wynurzył się z ciemności, również w nieudanej próbie staranowania okrętu podwodnego. O'Kane posłał szczepionym statkom 4 torpedy rufowe z odległości 400 jardów; w huku eksplozji obydwa zaczęły pogrążać się w falach. Tang zniknął w ciemnościach. Następnej nocy. Radar zasygnalizował obecność konwoju. Tang podszedł bliżej, zajął pozycję do ataku, i w tej właśnie chwili dowódca japońskiej eskorty zapalił potężny reflektor, zapewne w celach sygnalizacyjnych, oświetlając swych podopiecznych: trzypokładowy, dwukominowy transportowiec drugi jednokominowy, wreszcie duży nowoczesny zbiornikowiec. Z odległości początkowo 1400, w końcu 900 jardów Tang odpala po 2 torpedy w każdy cel - prawdopodobnie wszystkie celne. Zwrot rufą i następne 2 torpedy. Szarża eskortującego niszczyciela - i wybuch jego zbiorników paliwa, druga torpeda dosięga transportowca, uszkadzając mu maszyny. Tang wymyka się aby dwiema ostatnimi torpedami dokończyć dzieła. Po godzinie znów jest w pobliżu transportowca, z odległości 900 jardów odpala dwie ostatnie torpedy. Rozlega się komenda "Kurs 090". Co oznacza - koniec akcji i powrót do bazy... W taj samej chwili O'Kane widzi ze zgrozą,jak ostatnia torpeda, zatacza ostry łuk, najwidocznie wskutek awarii sterów i mknie prosto na Tanga. "Cała naprzód !" Za późno torpeda godzi w okręt na wysokości rufowych wyrzutni, zabijając ich załogę. Okręt pogrąża się tak szybko , iż nie ma czasu na zamknięcie włazu, woda zmywa 9 oficerów i marynarzy z pokładu. Tang osiada na głębokości 60 metrów. 30 pozostałych przy życiu marynarzy, zbiera się w sekcji dziobowej. Oficer torpedowy, J. Flanagan, wydaje kamizelki ratunkowe i aparaty tlenowe. Puszczają uszczelki w grodzi, pomieszczenie wypełnia gryzący dym i opary z rozbitych akumulatorów. Ludzie wymiotują krew miesza się ze śliną. Pierwsza grupa 3 marynarzy opuszczakomorę awaryjną, by po lince zakończonej boją wynurzyć się na powierzchnię. Za nią druga, trzecia. Nie wszyscy mogą znieść ciśnienie panujące na tej głębokości. Gdy Flanagan wypływa przy boi, zastaje tam tylko trzech marynarzy - z trzynastu, którym udało się opuścić okręt. Po nich nie wypływa już nikt... Ich czterech oraz pięciu rozbitków zmytych uprzednio z pokładu zabiera łódź ratunkowa pozostałego z konwoju japońskiego okrętu eskortowego, wśród nich dowódcę Tanga. Na pokładzie wita ich grad kopniaków i uderzeń, normalny sposób traktowania jeńców przez żołnierzy i marynarzy japońskich. Komandor O'Kane wspomina: "Gdy jednak zdaliśmy sobie sprawę, że owo brutalne potraktowanie było dziełem poparzonych i pokaleczonych rozbitków, których my tak urządziliśmy - zrobiło nam się lżej na duszy".

10.08.2001
08:43
smile
[42]

matchaus [ Legend ]

Kurcze - Viti - cóż za pasjonujący fragment! Zapodaj skąd go cytowałeś. Aż mnie korci, by zabrać się za "Ciche Zwycięztwo" Blair'a...

10.08.2001
09:00
smile
[43]

leo987 [ Senator ]

a mnie Viti nie podoba się ten fragment : Komandor O'Kane wspomina: "Gdy jednak zdaliśmy sobie sprawę, że owo brutalne potraktowanie było dziełem poparzonych i pokaleczonych rozbitków, których my tak urządziliśmy - zrobiło nam się lżej na duszy". Typowe wyznanie idioty. No bo nawet hitlerowski dowódca jak Erich Topp do dzisiaj nie może się pogodzić z myślą iż jego salwa odebrała ludziom życie, którzy spłonęli na zatopionym statku.

10.08.2001
09:44
smile
[44]

matchaus [ Legend ]

leo --> nie idioty, a Amerykanina... Znam kilku "rodowitych" Amerkanów i niestety - ...oni już tacy są... Są po prostu aroganckimi, cynicznymi hipokrytami, któży później to wszystko co powiedzieli (popier....li) wypłakują na fotelach u psychoanalityków... Co do Topp'a i Rauben James'a to odpowiem krótko - to była wojna. Gdy pytałem się swego dziadka, czy zabijał ludzi, dziadek się zasempiał i odpowiadał: "...celowałem i strzelałem..., nie wiem czy moje kule dochodziły celu..." Ale po minie dziadka wiedziałem, że dochodziły... Myślę, że tak samo Topp nie znajdował satysfakcji w zabijaniu, tylko w walce - to duża różnica...

10.08.2001
09:48
smile
[45]

leo987 [ Senator ]

"...zabijanie to cholerna rzecz...zabierasz komuś wszystko co ma i co mógłby mieć w przyszłości...." Clint Eastwód w Unforgiven. A miałem go za Brudnego Harrego :))))

10.08.2001
09:52
smile
[46]

leo987 [ Senator ]

matchaus--> nie wiem jaką satysfakcję można szukać w walce ? Człowiek poprostu wtłaczany jest w machinę wojenną i nie ma wyjścia. Według mnie proces tworzenia jest 10000000...do nieskończoności razy lepszy niż proces niszczenia. Zniszczyć może każdy w ciągu chwili, ale stworzenie czegoś zajmuje lata. To jest wyzwanie godne satysfakcji. :)))

10.08.2001
10:21
smile
[47]

matchaus [ Legend ]

Oj, leo, leo - piszesz tak jakbyś nie znał dowódców u-bootów którzy unikali walki. I co się wtedy działo - byli kierowani do innych zadań... A ani Topp, ani Prien, ani Kretchmer nie unikali walki. Więcej - usilnie jej szukali. I wiedzieli na czym ona polega. Zwróć uwagę, że wcale nie musieli pływać - ale chcieli! I po co? By posłuchać diesli? By powąchać zapachy z u-boota po miesiącu na morzu? Nie - by topic statki! Dobry zołnierz to nie ten co tylko dobrze czyści broń i salutuje, ale ten który jest także skuteczny = zabójczy. Niestety, ci mili starsi panowie byli zabójcami. Specjalnie nie piszę mordercami, gdyż to była wojna. Ale - Leo - oni chcieli zabijać! Oni o tym marzyli pod płaszczykiem jakiegos tam patriotyzmu, czy innych dupereli. Niestety - co innego frontowy zołnierz - tu się z Tobą zgodzę, on nie ma wyboru, a co innego dowódca u-boota...

10.08.2001
10:27
smile
[48]

leo987 [ Senator ]

ja tam nie wiem dokońca jakimi przesłankami się kierowali. Ale jedno jest pewne: jeżeli walczysz na lini frontu dylematy znikają i liczy się tylko jedno: albo ja będę zabujał albo mnie zabiją. Wybór zależy od osobistych preferencji danego osobnika i siły argumentacji swego postępowania :))))

10.08.2001
10:56
smile
[49]

matchaus [ Legend ]

A jakimi przesłankami kierujemy się my - grajac w gry wojenne? Leo - my symulujemy ZABIJANIE. Tak, tak - to symulacja zwykłej rozwałki. Dziękuje Bogu, że stworzł komputery i że prymitywne instykty możemy "wyładować" w takich symulowanych starciach. Osobna kwestią jest, że takie gry, to jak wibrator dla kobiety - niby fajnie, ale nie do końca... :))) Dlatego bawiłem się trochę w paintball i inne podchody. Tylko Leo - nie zrozum mnie źle - ja nie chcę nikogo zabijać, ja tylko rozumiem moje podświadome instykty i karmię je umiejętnie, by nie wydostały się z pod mojej czachy. Taaak - jesteśmy zwierzętami, najgorszymi z możliwych. Ale nic to Baśka, nic to... Co do tych dylematów na polu walki, to podam Ci najlepszy przykład. W trakcie jednej z mych pierwszych walk w Paintball "zgineli" wszyscy moi towarzysze broni. Znalazłem się na polu walki sam i myślałem, że się popłaczę. Serio - bez mojej woli. Gdy widzisz skradajacych się dookoła typów z bronią, czas staje w miejscu a ty chciałbys spierdo..ć w najgłębszą dziurę. Słyszałem własne serce, a zimny pot zalewał mi oczy! Wyobraź sobie, że nie mogłem się ruszyć - byłem sparaliżowany! W końcu, gdy padły pierwsze strzały zacząłem tak spieprzac, że mało butów nie pogubiłem... Jeszcze dziś pamiętam żądła kulek z farbą na mych plecach... Musiało minąć sporo czasu, bym w drącego się żółtodzioba, strzelajacego gdzie popadnie, stał się zimno kalkulujacą maszyną do "zabijania". Możesz wierzyć, ale ten sport robi wrażenie. Szczególnie później, gdy już jako zawodowcy bawilismy się w podchody biorąc po 10 kulek. Tutaj to było prawdziwe polowanie. Ja jednak teraz odłożyłem ten sport na bok - nie mam za bardzo czasu... A!!! Zapomniałbym o jednej trudnej dla mnie sytuacji z pola walki. Walcząc z pewnymi młodymi kolesiami zrobilismy straszną rzeź, został ich ostatni żołnierz i postanowiłem go dopaść po cichu. To znaczy - nie strzelać, tylko zaskoczyć i wyciągnąć lufę do faceta, mówiąc "Nie żyjesz". Tak też można "zabijać", ale jest to ryzykowne, gdyz młodzi strzelają wtedy do ciebie, a dostać taką kulę z 1 metra, to bardzo bolesna sprawa. To było naprawdę pasjonujące - podejść gościa na wyciągnięcie ręki i załatwic w ten sposób. I kiedy własnie wyciagnąłem lufę w jego kierunku i powiedziąłem "nie żyjesz", on odwrócił się gwałtownie i wyszeptał "..proszę, ...nie..." Leo - prawie się popłakałem... Zerwałem swoją i jego maskę i krzyknąłem - "Stary, to tylko zabawa!", ale on miał łzy w oczach... Nie mogłem się skoncentrowac do końca dnia. Śniło mi się później, że ja go zabijam, a on patrzy na mnie trupimi oczyma i w kółko powtarza "...proszę, ...nie..." I dopiero wtedy wiesz naprawdę co wojna robi z mózgu... Ale jakbym patrzył na to wszystko przez peryskop na pewno byłoby inaczej...

10.08.2001
11:04
[50]

Viti [ Capo Di Tutti Capi ]

Ale burzę rozpętałem tym "kawałkiem". Matchaus-> Niestety cytat ten nie pochodzi z żadnej książki lecz z zeszytu " II Wojna Swiatowa : Zmierzch Samurajór " Dawno temu wychodziła taka seria. W moich rękah jest tylko jeden zeszyt z tej serii. Trzeba by się teraz nieźle nachodzić po antykwariatach, żeby dostać taki zeszyt. Leo987-> Cóż nie będę analizował wypowiedzi komandora O'Kane. Jedna rzecz jest faktem. Wszyscy na morzu, czy nawet lotnicy którzy atakowali okręty. Walczyli właśnie z okrętami. Jak by zaczęli sobie zdawać ile ludzi się żywcem smaży od ich pocisków, bomb czy torped, to by chyba w sekunde osiwieli. Mogę się założyć że większość pilotów nie była by w stanie dźgnąć wroga bagnetem, patrząc mu prosto w oczy. Punkt widzenia zawsze zależy od miejsca siedzenia. Ja za hipokryzję uważał bym, jak by się właśnie nie przyznawali, że sprawia im to radochę. Wracając do naszego komandora. Napisał on dwie książki: "Clear the Bridge!" i "WAHOO".

10.08.2001
11:11
smile
[51]

matchaus [ Legend ]

Viti --> Ależ ja miałem pierwszy zeszyt z tej serii! Nazywał się "Pacyfik w Ogniu" i przez czytanie praktycznie się zniszczył :((( Pamietam, że poszukiwałem częsci drugiej, która nazywała się własnie "Zmierzch Samurajów"... Ech - stare to były czasy. Z tej serii miałem mnóstwo zeszytów, ale najważnieszy był ten o Pacyfiku i oczywiście "Bitwa o Atlantyk" - też "się zniszczyła" od czytania :)))

10.08.2001
11:22
smile
[52]

leo987 [ Senator ]

matchaus--> ludzie są najgorszymi zwierzętami ? Są dwie teorie: 1. człowiek rodzi sie dobry, ale kontakt z innymi ludźmi powoduje że staje się zły 2. człowiek rodzi się zły, ale kontakt z innymi ludźmi powoduje iż staje się dobry :))) 3. W czasie swego życia walczą w nim więc dobro ze złem Grając w gry wojenne oczywiście że czerpiemy radość z wykonania zadania. Ale twórcy przedstawiają nam własnie tło konfliktu w pozytywnym świetle. Np. "Odegraj rolę wielkiego wodza i sprawdź czy poradzisz sobie z przeważającą siłą nieprzyjaciela" Gdyby napisali " Wciel sie w rolę mordercy, i weź udział w bitwie podczas której zarźnięto 15 000 ludzi" już bym sie zastanawiał, czy aby na pewno chcę zagrać w taką grę. Przykład z paintballem jest znakomity. Chyba odechciało Ci się matchaus "bawić"

10.08.2001
11:30
smile
[53]

Viti [ Capo Di Tutti Capi ]

Jakoś nie skomentowaliście mojej wypowiedzi o stronie i lotniskowcu Saratoga. Czyż byście tak bezkrytycznie przyjęli moją wypowiedź ? ;) ...Jutro wypływam na dwutygodniowy patrol, na linii Mazury --> Warszawa. Nareszcie będę mógł piracić do woli :)

10.08.2001
11:45
smile
[54]

matchaus [ Legend ]

Leo --> Ja jestem zdania, że człowek rodzi się dobry i nie pragnie zabijać, ale zabijał. Całe 1000 lecia zabijał i zostawiło to ogromny ślad w podświadomości. Umiejetne wyciągniecie na wierzch tych pierwotnych instynktów tworzą z człowieka najgorsze zwierzę zabijające dla sportu... A co gier to właśnie szeroko pojeta etyka i prawo nie pozwalają napisać na pudełku "Zabijaj - zostań mordercą!" Ale, leo - tego przecież nie trzeba pisać... A ja piszę, że oczywiście wykonujemy wojenne zadania, ale polegające na zabijaniu... No bo jak to inaczej nazwać. Oczywiście można napisać, że stoczyłem wspaniałe bitwy, moje oddziały utwotrzyły przyczółki, odparłem wraży atak, ale to wszystko polega na ZABIJANIU! Oczywiście wirtualnym, ale zabijaniu. Zobacz jak to wyglada w Close Combat. Tam nie zostało to sprowadzone do roli znikających zetonów, ale widzimy rannych i zabitych, widzimy krew! Żołnierze drą się "Meeeedic!", "Das Bluut!!!", a nas to rajcuje... W Panzer Generalu 2, wydawało by się grze bardzo bezkrwawej, gdy ginie oddział, słyszymy LUDZKIE krzyki! Zajrzyj w głąb siebie i zobacz prawdę. Chyba, że potrafisz karmić umysł grą pozorów (nie trzeba pisać o zabijaniu na pudełku z grą), ale gdy dojdzie co do czego, możesz przeżyć szok...

10.08.2001
11:59
smile
[55]

matchaus [ Legend ]

Viti --> Soory, faktem jest - pusciłem Twa uwagę beza komentarza, ale to z powodu, że całokształt tej strony jest ciekawy,a pomyłki się zdażają... (choćby nie wiem jak bolesne). A do tego strona zawiera sporo interesujacych linków. Leo --> Ja się juz teraz pogodziłem z tą syuacją (choć było to trudne). Jedynie brak czasu nie pozwala mi "zabijać" ludzi :))) Potencjalnych konfliktów na świecie nie brakuje, a ja jestem realistą. Może będę jeszcze musiał pociągnąć za prawdziwy spust... Choć byłoby to dla mnie w tej chwili nie do pomyslenia, to jednak mozliwe. Jestem realistą...

10.08.2001
12:01
smile
[56]

leo987 [ Senator ]

matchaus--> zaglądam głęboko do wnętrza swej zwierzęcej natury i co widzę....sugerujesz matchaus iż jestem piekielną maszyną do unicestwiania innych, mam kły i pazury, mordercze instynkty i żądzę zabijania....i karmie je grami komputerowymi, by któregoś dnia nie wyjśc na ulice... nie zgadzam się z Tobą :))) Kiedy gram w grę wojenną nie rajcuje mnie krzyk palących się ludzi ani okrzyki "Meeedic !! Hilfe !!! " Grając w taki np. East Front II zawsze staram sie tak rozegrać scenariusz, by odnieść jak najmniejsze straty własne przy maksymalnym zdobyciu wytyczonych celów. Nie gram po to, by słuchać z lubością wrzasków zabijanych, czy przypatrywać się namiętnie krwi rozlanej na śniegu. Traktuję to jako zadanie matematyczne (:)))) CHOĆ OCZYWIŚCIE MASZ RACJĘ I CIĄGLE JEST TO TYLKO I WYŁĄCZNIE ZABIJANIE. :))

10.08.2001
12:10
smile
[57]

leo987 [ Senator ]

matchaus--> źle się wyraziłem. Nie zadanie matematyczne tylko pewne zadanie. Ja mam takie pionki, Ty masz takie, kto kogo przechytrzy (wytężając umysł). Rozrywka intelektualna, nie szukanie rozładowania agresji. A że temat wojenny, to inna sprawa. Patrzę na wojnę raczej oczyma "szeregowca Ryan'a" niż "Johna Wayn'a" :)))

10.08.2001
12:26
smile
[58]

matchaus [ Legend ]

Leo --> Zapewniam Cię, że jesteś potencjalnym zabójcą. :))) I masz wszystko to o czym wspomniałeś na wstępie. Ja nie przekonuję, że robisz co innego, a myślisz co innego. Ja po prostu mówię, że to tkwi w każdym z nas, choć są oczywiście jednostki chrome i chore ;))))))))))) nie majace PODŚWIADOMEGO instynktu zabójcy. Jako strateg i taktyk postępuję dokładnie jak Ty. I mnie także nie rajcują odgłosy i widoki wspomniane wcześniej, ale cały czas wiem, że podświadomie karmie bestyję czekającą na taki posiłek (jeśli patrzyłbym z lubością na takie sprawy byłbym po prostu chory i tyle...). Nie dość na tym - o tym wiedzą także producenci gier i wypuszczają takie a nie inne gry. Ale to juz inna kwestia... P.S. Zadanie matematyczne powiadasz... Hmm - a te cyferki to co - różniczki? :)) A te piksele na ekranie to patyczki? Ja ich mam 20 000, kolega 30 000 i teraz kto je jak rzuci, tak się ułożą? - hmmmmmmmmm

10.08.2001
12:51
smile
[59]

matchaus [ Legend ]

A właśnie - a'propos szerefowca Ryana. Ja również patrzę w ten sposób na wojnę, jako najgorsze zło tego świata. Eeee - temat zaczyna schodzić na manowce... Kiedy wyjdzie ten motherfuckerski SH2 bym mógł humanitarnie postrzelać do wrażych transporowców?! :)))))

10.08.2001
12:57
smile
[60]

leo987 [ Senator ]

matchaus --> upraszczasz mat. Ja natomiast nie odczuwam, że karmię bestię, tylko rozwijam swe postrzeganie pewnych rzeczy i traktuję to jako rozrywkę. Programista przygotował dla mnie scenariusz (zagadkę) a ja go chcę rozwiązać (wykonać misję przy jak największym zdobyciu punktów). Zadanie. Wytężam więc swe szare komórki i myślę jak to zrobić. Natomiast według Twego toku rozumowanie, takie np. szachy również mozna by nazwać (i tak się nazywa) są grą wojenną. Nie mniej ludzie nie szukają w niej chęci zaspokojenia rządzy krwi, lecz sprawdzenia sły swego umysłu z innym graczem. I chociaż JEST TO TAKŻE RODZAJ WALKI (INTELEKTUALNEJ) przyczynia się to do ich rozwoju wewnętrznego. Czują się zadowoleni, że pokonali przeciwnika, lub udało im się pozbierać te 30 000 patyczków. A że akurat patyczki, czy pionki mają sylwetki ludzkie, to inna sprawa. Swego czasu będąc w liceum należałem do drużyny strzeleckiej szkoły (sokole oko - sniper - mój rekord to 587/600) czyli na 60 strzałów w dychę tylko 13 dziewiątek. Strzelałem oczywiście do tarczy okrągłej na różnych dystansach i z różnych pozycji (leżąc , stojąc). Strzelanie do sylwetek było wtedy zabronione dla uczniów. Ale biorąc udział w tych zawodach nie interesowało mnie że oto jak prawdziwy żołnierz mogę sobie postrzelać z prawdziwej broni. Dla mnie celem było 600/600 punktów. bez żadnej ideologii.

10.08.2001
13:09
smile
[61]

matchaus [ Legend ]

Leo --> Ja również dobrze strzelałem. Nie tak co prawda jak Ty, ale też dobrze. Zdobyłem srebrną tarczę w LOK-u. :))) Tak - masz rację co do rozrywak intelektualnych, może to ja przykładam do tych sylwetek ludzi zbyt wielką wagę... Ale to wina mojej wyobraźni. Potrafię się w danej grze zatracić. Ja naprawdę mam odruch spoglądania w górę, gdy gram w C:AOtD i ukrywam się przed eskortą na dużej głębokości :))) Po prostu wszystko bardzo przeżywam. Taaak - masz rację - te sylwetki można traktować jako figurki w szachach, ale mnie jest trudno. Prowadząc do ataku np. żołnierzy w Close Combat, gdy jakiś padnie, ja się czuję tak, jakbym miał o tym fakcie powiedzieć jego matce... Może to przez ten Paintball, a wczesniej gry wojenne, które toczyłem z kumplami w pobliskim lesie? Sam już nie wiem. Powinienem mieć jak widzę większy dystans. Pozdrawiam

10.08.2001
13:21
smile
[62]

leo987 [ Senator ]

mattchaus--> ja czuję własnie to samo. Każdy zabity żołnierzyk, to jedna niepotrzebna śmierć. Jednakże chęć sięgnięcia po grę w celu rozrywki (rozwiązania zadania) jest diametralnie różna od sięgnięcia po grę w celu pozbycia się agresji. To tyle. Ty stary wilku morski. Także strzelałeś !! Ja zdobyłem złotą odznakę i pośmiertnie (kiedy wyszedłem juz ze szkołu :))) odznaczyli mnie tytułem Zasłużony działacz LOK !!! To kurde były wesołe czasy propagandy:)))))))))))))))

10.08.2001
13:25
smile
[63]

matchaus [ Legend ]

Dobra - rozwiązanie Wielkiego Konkursu. Łodzią przedstawioną na zdjęciu był miniaturowy u-boot typu "Seehund". Jeśli chcecie poczytać sobie o innych ciekawych niemieckich i nie tylko konstrukcjach zapraszam na link poniżej. No to czas na kolejny konkurs. Proszę o podanie imienia i nazwiska Pana na zdjeciu. Po odpowiedzi na część pierwszą zadania, jest tez część (jak zwykle:) dla ambitnych. W jakich okolicznościach ten Pan zdobył swój Ritterkreutz? A nadmienię, że sytuacja była wyjątkowa... Pozdrawiam i życzę sukcesów

10.08.2001
13:30
smile
[64]

matchaus [ Legend ]

Leo, leo - ja też nie sięgam po gry by pozbyc się agresji. Po prostu czuję, że oprócz rozrywki intelektualnej karmię podświadomie owego "zabójcę"...

10.08.2001
13:33
smile
[65]

matchaus [ Legend ]

Kurka wodna - zdaje się, że powinniśmy niebawem założyć nowy watek, zastanawiam się tylko czy nie nadać mu kategorii "pogaduchy"? :]]]] Albo "dialogi na cztery nogi"...

10.08.2001
13:39
smile
[66]

leo987 [ Senator ]

matchaus--> przecież jest o grach, nie? taktyka i przemoc w grach :))) Wyszedł by juz ten madziu fadziu SH 2 to sprawdziłbym, ile czasu zajęło by mi rozwiazanie przygotowanych dla mnie scenariuszy... :))) ...A później pokonanie walecznej załogi U-107 !!! :))))))))

10.08.2001
13:50
smile
[67]

Viti [ Capo Di Tutti Capi ]

Oj coś Koledzy ściemniacie i to ostro :) Rzeczywiście człowiek rodzi się dobry. I bez żadnych chorób psychicznych. To otoczenie rodzi fobie i inne choroby, u ludzi dorosłych. Dowiedziono np. że dzieci nie posiadają lęku przed wężami, a dorośli; szkoda mówić. Nie mówcie że Was nie rajcują jęki ginących, w grach oczywista. Może w świadomości naszej jest "wykonać zadanie" narzucone w grze, ale w podświadomości istnieje coś zupełnie innego: zniszczyć ich, niech konają, zestrzelić, zatopić, zabić. To jednak jest tak głęboko ukryte w naszej podświadomości że tego nie dostrzegamy, albo dostrzegamy w ograniczonym stopniu. Co najwyżej może się to objawić w postaci satysfakcji, lub uśmieszku. I dopóki dostrzegamy i mamy świadomość, że jest to tylko gra. To wszystko jest OK. Gorzej jeżeli taką grą zainteresuje się osoba dla której tej produkt nie jest przeznaczony (dziecko, osoba chora psychicznie itp.). Takie osoby nie mają jeszcze do końca ukształtowanej świadomości. Mogą wtedy próbować wcielić grę w życie (o zgrozo !). Skutki mogą być tragiczne. Każdy z nas jest tylko, człowiekiem - zwierzęciem (trochę bardziej rozwiniętym od innych). Każdy to potwierdzi kto oglądał cykl filmów: "Zwierzę zwane człowiek". Jak niewiele człowiek różni się od zwierzęcia (z jego instynktami) może służyć przykład, iż istniały projekty aby do gatunku Homo sapiens, dołączyć Szympansa. Co osobiście uważam za kompletny idiotyzm. Człowiek tępi w sobie zwierzęce instynkty i dlatego są one spychane do naszej podświadomości, ale istnieją nadal. Żeczywiście patrzenie z "lubością" na takie sceny jest trochę dziwne. Zresztą można by się spierać co oznacza słowo "lubość" ale nie o to tu chodzi. Nawet jak, wypowiadają się ludzie którzy walczyli w IIWŚ, opisują moment trafienia np. okrętu i emocje jakie wtedy temu towarzyszyły, w stylu: "dostał" + duża dawka adrenaliny i satysfakcja. A zezwierzęcenie ludzi polega właśnie na tym że kontrolę nad człowiekiem przejmują instynkty. Ale kiedy jest to chwilowe, nie jest jeszcze chorobą. Stany patologiczne mogą się jednak pojawic w każdej chwili. Tak naprawdę medycyna nie wie na 100% co jest ich katalizatorem. W razie czego może zdążę odpowiedzieć jeszcze na jakiegoś posta. Jestem teraz w chwili pakowania się do wyjazdu :)

10.08.2001
13:53
smile
[68]

matchaus [ Legend ]

A to może byc ciekawy problem. Czy będzie można się topic nawzajem i później meldować w dowódctwie, że zdażył się nieszczęśliwy wypadek? :))) Tylko co by trzeba było zrobić z takimi, którzy na końcie by mieli np. 3 u-booty i żadnego transportowca? :))) Ja jednak wolę Cię mieć jako sprzymierzeńca, niż wroga. Mógłbys na przykład topić pozostawione przezemnie wraki... Leo --> Przypominam o konkursie!

10.08.2001
13:55
smile
[69]

matchaus [ Legend ]

Kurcze blać - ten jak się rozpisał. :))) Juz czytam Viti, już czytam...

10.08.2001
14:01
smile
[70]

matchaus [ Legend ]

No - proszę! Młody dowódca a taki talent! Szkoda Viti, że nie chcesz pływac ze mną ramię w ramię... Zrobilibyśmy kilka "bączków" po szlupach storpedowanych statków, a później przystroili się we wnętrzności zabitych marynarzy. Brrr - oczywiście z tym to żartowałem. Ale oczywiście co do reszty - PEŁNE POPARCIE!

10.08.2001
14:15
smile
[71]

matchaus [ Legend ]

Jako, że autor nic nie nadmienił czynię to za niego. Jest już nowy watek (cz.7) i tam przenosimy cały majdan.

© 2000-2024 GRY-OnLine S.A.