GRY-Online.pl --> Archiwum Forum

Najlepszy Dowcip - The Bests Of The Best

03.05.2006
11:16
smile
[1]

_zielak_ [ 8 pasażer Nostromo ]

Najlepszy Dowcip - The Bests Of The Best

Z racji małej rocznicy wątku z dowcipami, postanowiłem zrobić mały bonus i wrzucić zwycięskie dowcipy z poprzednich 50 edycji. :) W tym wątku nie ma żadnego głosowania, ani nic w tym stylu - ma on na celu jedynie przedstawić wszystkie dowcipy tym którzy jeszcze ich nie znają. :)

Tak więc... Enjoy!

Najlepsze dowcipy

Poszedł mały Jasio do cyrku i tak sie złożyło, że musiał usiąść w pierwszym rzędzie. Rozpoczął się występ i na arenę wychodzi Klaun Szyderca. Podchodzi do Jasia i pyta:
- Jak masz na imię?
- Jasiu.
- A więc Jasiu, czy ty jesteś głową krowy?
- Nie.
- A czy ty jesteś tułowiem krowy?
- Nie.
- A więc Jasiu, ty jesteś dupa wołowa!! HAHAHA!!! (zaśmial się szyderczo Klaun Szyderca).
Smutny Jasio wrócił do domu, opowiedział wszystko tacie, na co ten mu mówi:
- Jasiu, jutro też pójdziesz do cyrku.
- Ale jak to? Do cyrku? A Klaun Szyderca? Znowu będzie się śmiał.
- Nie martw sie Jasiu, tym razem pojdzie z tobą Wujek Staszek Mistrz Ciętej Riposty.
No i tak sie stało. Następnego dnia poszli Jas i Wujek Staszek Mistrz Ciętej Riposty do cyrku, usiedli w pierwszym rzędzie i czekają na występ Klauna Szydercy. Wychodzi więc Klaun Szyderca na arenę i zaczyna swój znany występ. Podchodzi do Jasia pyta:
- Jasiu, czy ty jesteś głową krowy?
Na co Wujek Staszek Mistrz Ciętej Riposty:
- Spierdalaj!

Pewien anioł prowadzi geja do bram niebios. Nagle upadają mu klucze a gej łapie go za tyłek:
- Jeszcze raz tak zrobisz to pójdziesz do piekła.
Po chwili aniołowi upada chustka. schyla się po nią a gej znowu go łapie.
- No to przegiąłeś pałę idziesz do piekła
po roku anioł poszedł do piekła odwiedzić geja. a tam lud śnieg deszcz a co najgorzej zimno. więc anioł pyta się szatana:
- Czemu tu tak zimno?
- To się kurwa schyl po węgiel.

Do fabryki FSO w latach 80-tych na wizytację przyjeżdża prezydent
USA Ronald Reagan - pierwsze co zrobił po wejściu to spytał
pracującą załogę o pracownika Maliniaka. Usłyszał odpowiedź, gdzie
go może znaleźć i udał się w wybranym kierunku. Podszedł do niego
i przywitał się jakby to był jego największy kolega. Po wizytacji
jeszcze raz podszedł do Maliniaka, pożegnał się i odleciał do
Stanów. Po miesiącu do tej samej fabryki przyjeżdża prezydent ZSRR
Michaił Gorbaczow i sytuacja się powtarza. Prezydent rozpił się z
Maliniakiem, nawet specjalnie przywiezioną na tą okazję wódką.
Szef fabryki podchodzi na następny dzień do Maliniaka i pyta:
-Skąd wy takich ludzi znacie?
Na to Maliniak odpowiada:
-A jeździło się trochę po świecie...
-Ale papieża to wy chyba osobiście towarzyszu Maliniak nie
znacie?
-Jak to nie? Karol? Toć to mój najlepszy przyjaciel z czasów
młodości! Jak szef chce, to pojedziemy do Watykanu i na własne
oczy szef zobaczy jak pozdrawiam z papieżem pielgrzymów.
Założyli się o tysiąc dolarów, że Maliniak tego nie zrobi. Wybrali
się następnie do Watykanu służbowym samolotem dyrektora fabryki -
stoją na placu św. Piotra i Maliniak mówi:
-To szef niech tu poczeka, a ja idę pozdrawiać pielgrzymów.
Po chwili, ku ogromnemu zaskoczeniu szefa Maliniak stoi z Papieżem
na balkonie bazyliki watykańskiej i pozdrawia pielgrzymów. Nie
minęło pół minuty jak szef zasłabł. Maliniak szybko dobiegł do
szefa, cuci go. Gdy ten odzyskał przytomność Maliniak mówi:
- Już wszystko dobrze - nie musi mi szef dawać tych pieniędzy,
zresztą mam ich tyle, że nie potrzebuję.
Szef doszedł do siebie i mówi:
- To nie o to chodzi... Przed chwilą stanęła koło mnie grupka
Arabów i jeden z nich spytał: "Co to za facet w białym stoi koło
Maliniaka?

Nowy ksiądz był spięty jak prowadził swoja pierwsza msze w parafii wiec poprosił kościelnego żeby mógł do świętej wody dołożyć kilka kropelek wódki żeby się rozluźnić. I tak się stało. Na drugiej mszy zrobił tak samo i czul się tak dobrze a nawet lepiej jak na pierwszej mszy, ale jak wrócił do pokoju znalazł list o tresci:
Drogi bracie:
-Następnym razem dołóż kropelki wódki do wody, a nie kropelki wody do wódki;
-Krzyż trzeba nazwać po imieniu a nie „to duże T"
-Nie wolno na Judasza mówić "ten skur***"
-Na krzyżu jest Jezus a nie Che Guevara
-Jest 10 przykazań a nie 12;
-jest 12 apostołów a nie 10;
-Ci co zgrzeszyli idą do piekła, a nie w pizdu;
-Inicjatywa aby ludzie klaskali była imponująca, ale tańczyć makarene i robić "pociąg" to przesada;
-Opłatki są dla wiernych a nie deser do wina;
-Pamiętaj ze msza trwa godzinę, a nie dwie połówki po 45 minut;
-Maria Magdalena była jawnogrzesznicą a nie kur**ą,
-Jezusa ukrzyżowali Żydzi a nie Indianie
-Jezusa ukrzyżowali, a nie zajeb***li.
-Po zakończeniu kazania schodzi się z ambony po schodach, a nie zjeżdża po poręczy.
-Na koniec mówi się "Bóg zapłać", a nie Ciao.
-Ten obok w "czerwonej sukni" to nie był transwestyta, to byłem ja, Biskup.

Pierwszego dnia szkoly, przed rozpoczeciem lekcji, nauczycielka
przedstawia nowego ucznia amerykanskiej klasie:
- To jest Sakiro Suzuki z Japonii
Lekcja sie zaczyna. Nauczycielka mowi:
- Dobrze, zobaczymy jak sobie radzicie z historia. Kto mi powie
czyje to ja slowa: "Dajcie mi wolnosc albo smierc"?
W klasie cisza jak makiem zasial, tylko Suzuki podnosi reke i
mowi: "Patrick Henry 1775 W Filadelfii."
- Bardzo dobrze Suzuki. A kto powiedzial: "Panstwo to ludzie,
ludzie nie powinni wiec ginac"?
Znowu wstaje Suzuki: "Abraham Lincoln 1863 w Waszyngtonie."
Nauczycielka spoglada na uczniow z wyrzutem i mowi:
- Wstydzcie sie. Suzuki jest japonczykiem i zna amerykanska
historie lepiej od Was!
W klasie zapadla cisza i nagle slychac czyjs glosny szept
- Pocaluj mnie w dupe pierprzony japonczyku !
- Kto to powiedzial? - krzyknela nauczycielka na co Suzuki
podniosl reke i bez czekania wyrecytowal: "General McArthur 1942
w Guadalcanal orazLee Iacocca 1982 na walnym zgromadzeniu w Chryslerze."
W klasie zrobiło się jeszcze ciszej i tylko dało sie usłyszeć
cichy szept: "Rzygać mi sie chce..."
- Kto to byl? - wrzasnela nauczycielka, na co Suzuki szybko
odpowiedzial: "George Bush senior do japonskiego premiera Tanaki
w 1991 podczas obiadu."
Jeden z naprawde juz wkurzonych uczniow wstal i powiedzial kwasno
- Obciagnij mi druta!
Na to nauczycielka zrezygnowanym tonem
- To juz koniec. Kto tym razem?
- Bill Clinton do Moniki Levinsky w 1997 roku w Gabinecie Owalnym
w Bialym Domu - odparl Suzuki ber drgnienia oka
Na to inny uczen wstal i krzyknal
- Suzuki to kupa gowna!
Na co Suzuki:
- Valentino Rossi w Rio na Grand-Prix Brazylii w 2002 roku
Klasa juz calkowicie popada w histerie, nauczycielka mdleje gdy
otwieraja sie drzwi i wchodzi dyrektor
- Cholera, takiego burdelu to ja jeszcze nie widzialem
Suzuki:
- Leszek Miller do wicepremiera Hausnera na posiedzeniu komisji
budzetowej w Warszawie w 2003 roku

Gość spóźnił się do kina. Seans już się zaczął, w sali ciemno, nic nie widać. Podchodzi do pierwszego z brzegu rzędu i pyta:
- Przepraszam, czy to pierwszy rząd?
- Nie, 15 - pada krótka odpowiedź.
Idzie dalej.
- Przepraszam, czy to pierwszy rząd?
- Nie, 14.
- Przepraszam, czy to pierwszy rząd?
- Nie, 13.
- Przepraszam, czy to pierwszy rząd?
- Nie, 12.
I tak dalej, aż wreszcie...
- Przepraszam, czy to pierwszy rząd?
- Tak, to pierwszy rząd! - tym razem głos jest dość zniecierpliwiony.
- Bomba! Przepraszam, czy to pierwsze miejsce?
- Nie, 15.
- Przepraszam, czy to pierwsze miejsce?
- Nie, 14.
- Przepraszam...
I tak dalej, aż...
- Przepraszam, czy to pierwsze miejsce?
- Tak, to pierwsze miejsce! - warczy zapytany.
Gość siada, wyciąga chipsy, otwiera, już ma zacząć jeść gdy...
- Chce pan spróbować? - zwraca się grzecznie do sąsiada.
- Nie.
- A pan?
- Nie.
- A pana żona?
- To nie jest moja żona.
- Przepraszam. A pani chce?
- Nie!
- A może pan łysy chce spróbować?
- Nie!!!
Gość wciął chipsy i wyciąga colę. Niestety, na butelce jest kapsel...
- Ma pan otwieracz?
- Nie.
- A pan?
- Nie.
- A pana żona?
- To nie jest moja żona.
- Przepraszam. A pani ma?
- Nie!
- A może pan łysy ma otwieracz?
- Nie!!!
Jakoś jednak się uporał z kapslem, podnosi butelkę do ust, ale...
- Chce się Pan napić?
- Nie.
- A pan?
- Nie.
- A pana żona?
- To nie jest moja żona.
- Przepraszam. A pani chce?
- Nie!
- A może pan łysy chce się napić?
I nagle z głębi sali dobiega histeryczny wrzask:
- Łysy! KURWA! PIJ!

Druga w nocy - do drzwi Leppera puka narąbany jak bela gość.
- Czego pan chce o tak późnej porze?!
- Chccee wstąpić do Samoobrony i to od zaraz - bełkotliwym głosem
zakomunikował.
- Panie, jest druga w nocy, przyjdź pan jutro rano do biura poselskiego,
przynieś pan zdjęcie i nie będzie problemu.
- Nie ma mowy, ja chcę teraz i już, od zaraz - zdjęcie mam przy sobie...
Przekomarzał się tak bitą godzinę. - Endrju zmiękł. Gość otrzymał
legitymację i już miał iść do domu - przewodniczący jednak zatrzymał go
i pyta, dlaczego mu tak zależało na wstąpieniu w szeregi Samoobrony.
- A bo panie to było tak: wróciłem wcześniej z delegacji, wchodzę do
domu, patrzę, a tu żona na środku pokoju z sąsiadem..., wchodzę do
pokoju córki, a ta z dwoma facetami na raz, wpadam do pokoju syna, a ten
w najlepsze ze swoim kolegą z ławki... Stanąłem na środku pokoju i
wrzasnąłem na całe gardło:
- TACY JESTEŚCIE, TAK? TO JA WAM K***A TERAZ WSTYDU NAROBIĘ!

Pani kazała na lekcję przygotować dzieciom historyjki z morałem.
Historyjki mieli dzieciom rodzice opowiedzieć. Następnego dnia dzieci po
kolei opowiadają:
Pierwsza jest Małgosia.
- Moja mamusia i tatuś hodują kury - na mięso. Kiedyś kupiliśmy dużo
piskląt, rodzice już liczyli ile zarobią, ale większość umarła.
- Dobrze Małgosiu a jaki z tego morał?
- Nie licz pieniędzy z kurczaków zanim nie dorosną. - tak powiedzieli
rodzice
- Bardzo ładnie.
Następny Mareczek:
- Moi rodzice mają wylęgarnie kurcząt. Kiedyś kury zniosły dużo jaj, rodzice
już liczyli ile zarobią, ale z większości wykluły się koguty.
- Dobrze Mareczku a jaki z tego morał?
- Nie z każdego jajka wylęga się kura - tak powiedzieli rodzice.
- Bardzo ładnie.
No i wreszcie grande finale czyli prymus Jasio (pani łyka valium)
- Ojciec to mnie tak powiedział: Kiedyś dziadek Staszek w czasie wojny był
cichociemnym. No i zrzucili go na spadochronie nad Polską. Miał przy sobie
tylko mundur, stena, sto naboi, nóż i butelkę szkockiej whisky. 50
metrów nad ziemią zauważył, że leci w środek niemieckiego
garnizonu. Niemcy już go wypatrzyli, więc dziadek Staszek wychlał całą
whisky na raz, żeby się
nie stłukła, odpiął spadochron i spadł z 20. metrów w sam środek
niemieckiego garnizonu. I tu dawaj! Pandemonium ! Dziadek Staszek pruje ze
stena! Niemcy walą się na ziemię jak muchy. Juchy więcej niż na
filmach z Arnoldem. Z 80 ubił i jak skończyły mu się magazynki wyjął
nóż i kosi niemrów jak Boryna zboże. Na 30-tym klinga poszła, pozostałych
dziadek
zarąbał z buta i uciekł.
W klasie konsternacja. Pani ,mimo valium w spazmach ,pyta się :
- Śliczna historyjka dziecko, ale jaki morał ?
- Też się taty pytałem a on na to: "Nie wkurwiaj dziadka Staszka jak sie
najebie!"

Na księżycu loduje pierwsza amerykańska, załogowa ekspedycja. Neil Amstrong wychodzi ze statku, a tu nagle zza kamienia wyskakuje trzech gości: Chinczyk, Rusek i Polak.
- Jak to tak ? - Amerykanin ma głupia mine.
Chińczyk:
- Nas jest dużo, brat podsadził brata i jestem.
Rusek:
- Nasza agentura spisała się na medal, i byliśmy szybsi.
- No a ty ? - pyta Amerykanin Polaka.
- Pppanie, daj mi fspokój, s wesela wrasam...

W szkole podstawowej była wizytacja - przyjechał pan z kuratorium. Pech chciał, że wybrał sobie lekcję języka polskiego w pierwszej klasie - w klasie, w której uczył się znany wszystkim Jasio. Lekcję prowadziła młodziutka, atrakcyjna polonistka w krótkiej spódniczce i obcisłej bluzeczce. Pan wizytator został posadzony w ostatniej ławce, razem z Jasiem, bo to było jedyne wolne miejsce. Zajęcia polegały na tym, że pani pisała na tablicy zdanie, a dzieci zgłaszały się do odczytania go na głos. W pewnym momencie podczas pisania pani upuściła kredę, schyliła się po nią, podniosła i pyta:
- Drogie dzieci, kto teraz przeczyta co napisałam??
Między innymi zgłosił się Jasio, który nie zwykł był zabierać głosu na lekcji. Pani widząc jego podniesioną rękę chciała dać mu szansę wykazania się i poprosiła go do odpowiedzi.
- Ale ma dupę. - powiedzial Jasio.
- Źle! Dwója! - krzyknęła pani momentalnie czerwieniejąc na twarzy.
W tym momencie Jasio obraca się do wizytatora i głosem pełnym oburzenia mówi:
- Jak się nie zna literków, to się nie podpowiada!

Ranek w akademiku. Student pierwszego roku mówi:
- Chodźmy na zajęcia, bo się spóźnimy!
Student drugiego roku na to:
- E, pośpijmy jeszcze...
Student trzeciego roku:
- Może skoczmy na piwo?
Student czwartego roku:
- Może od razu na wódkę?
Jako, że nie mogli się dogadać, udali się do studenta piątego roku, by ich rozsądził. Ten zarządził:
- Rzućmy monetą. Jak wypadnie orzeł, pijemy wódkę. Jak reszka - idziemy na piwo. Jak stanie na kancie - śpimy dalej. Jak zawiśnie w powietrzu - idziemy na zajęcia...

Na egzaminie jeden student szpcze do drugiego:
- Podeslij mi odpowiedz na drugie.
Po chwili przychodzi karteczka, potem druga , trzecia i tak z piecdzesiat
a na kazdej polowa zdania. Student przepisal ale po egzaminie pyta sie tego
co mu podpowiadal:
- Czemu przyslales mi tyle kartek? moglem latwo wpasc, czemu nie napisales na jednej?
- Bo mam taki statsiarski nawyk z mojego forum...

Dwóch facetów. Wieloletni przyjaciele od dzieciństwa. Jednak jeden z nich niestety jest częściowo sparaliżowany, potrzebuje trochę pomocy w codziennym życiu. Pewnego dnia siedzą u niego na werandzie, sparaliżowany mówi:
- Wiesz, co, mam pytanie - czy naprawdę jesteś moim przyjacielem?
- No jasne stary, znamy się od dziecka, wiesz, ze zrobiłbym dla ciebie
wszystko!
- Wiem, mój przyjacielu, wiem. Miałbym wiec do ciebie małą prośbę czy
przyniósłbyś mi z piętra skarpetki? Robi się trochę chłodno, a jak
wiesz, janie jestem w stanie tego zrobić.
- Stary, w ogóle nie ma o czym mówić. Skoczyłbym dla ciebie w ogień.
- Dziękuje ci mój przyjacielu.
Facet idzie na piętro, otwiera drzwi do pokoju, wchodzi i staje oniemiały. Przed oczami rozpościera mu się cudowny widok - dwie córki jego przyjaciela, młode, piękne jak marzenie, ubrane jedynie w bieliznę. Facet nie może oderwać wzroku, targają nim wyrzuty sumienia - w końcu to
córki jego najlepszego przyjaciela, jednak w końcu poddaje się instynktom i mówi:
- Wasz ojciec przysłał mnie, żebym się z wami przespał.
- Niemożliwe! - mówi jedna.
- Nieprawdopodobne! - mówi druga.
- No cóż, jeśli mi nie wierzycie, zaraz wam udowodnię.
Facet podchodzi do okna, otwiera je i krzyczy...
- Obie?
- Tak, tak, obie! Dzięki, stary!

Przychodzi niedźwiedź do zająca i rozpaczliwym tonem mówi:
- Zając, ty się mnożysz jak nie wiem co, a ja nic, pomóż przyjacielu.
Zając na to:
- A marchewkę żresz?
Niedźwiedź:
- Nie!
Zając:
- No staaaaaaary!
Pół roku niedźwiedź je marchew no i nic nie pomogło. Znowu przychodzi do
zająca i mówi:
- Zając pomóż, nie bądź taki.
A zając na to:
- A marchewkę żresz?
Niedźwiedź:
- tak!
Zając:
- A tartą?
Niedźwiedź:
- Nie!
Zając:
- No staaaaaaary!
Więc kolejne pół roku niedźwiedź je tartą marchewkę i nic. Znowu
przychodzi do zająca i błaga go o pomoc.
Zając:
- A marchewkę żresz?
Niedźwiedź:
- Tak!
Zając:
- A tartą?
Niedźwiedź:
- Tak!
Zając:
- A z groszkiem?
Niedźwiedź:
- Nie!
Zając:
- No staaaaaaary!
No i znów kolejne pół roku niedźwiedź je tartą marchewkę z groszkiem i
nic. Przychodzi do zająca i mówi:
Niedźwiedź:
- Zając, ja cię bronię przed wilkiem i lisicą a ty mi się tak odpłacasz.
Pomóż mi bo lata lecą a ja dzieci nie mam.
Zając:
- A marchewkę żresz?
Niedźwiedź:
- Tak!
Zając:
- A tartą?
Niedźwiedź:
- Tak!
Zając:
- A z groszkiem?
Niedźwiedź:
- Tak!
Zając:
- A dupczysz?
Niedźwiedź:
- NIE!
Zając:
- No staaaaaaary!

Osiemnastoletnia dziewczyna przyszła do swojej matki i mówi jej, że okres jej się spóźnia o dwa miesiące. Przerażona matka pobiegła do apteki po test ciążowy i po chwili wiadome jest, że dziewczyna jest w ciąży. Zdenerwowanamatka krzyczy:
- Co za świnia Ci to zrobiła. Musisz mi powiedzieć, chcę go poznać.
Więc dziewczyna pobiegła do pokoju i zadzwoniła do znajomego.
Po pół godziny pod dom zajeżdża nowiutkie Ferrari, z którego wysiada przystojny, elegancko ubrany gość w średnim wieku.
Wszyscy siadają przy stole i gość mówi:
- Wasza córka powiedziała mi, o co chodzi, ja jednak niestety, ze względu na moją rodzinę, nie mogę się z nią ożenić. Jednak zapewniam Was, że nie chcę się migać od odpowiedzialności, więc jeżeli urodzi się córka, to zapiszę jej 3 sklepy i milion dolarów. Jeżeli to będzie syn, to dostanie 2 fabryki i milion dolarów. A gdy urodzą się bliźniaki, to dostaną po 5 milionów dolarów. Jednak jeżeli wasza córka poroni...
W tym momencie wtrąca się ojciec, który od samego początku nie odezwał się słowem:
- To przelecisz ją jeszcze raz.

W aptece stoi nieśmiały chłopak. Gdy wszyscy klienci wyszli, aptekarz pyta:
- Co, pierwsza randka ?
- Gorzej - odpowiada chłopak - pierwsza gościna u mojej dziewczyny.
- Rozumiem - mówi aptekarz - masz tu kondoma.
Chłopak się rozochocił ...
- Panie, daj pan dwa... Jej mama podobno też fajna dupa.
Po gościnie dziewczyna mówi do chłopaka:
- Gdybym wiedziała, że ty taki niewychowany ... że cały wieczór nic nie powiesz, tylko będziesz się gapił w podłogę ..... nigdy nie zaprosiłabym cię.
- A gdybym ja wiedział, że twój ojciec jest aptekarzem, też bym nigdy do Was nie przyszedł.

- Halo ?
- Cześć maleńka, tu tatuś, daj mi mamusie
- tatusiu, mamusia jest na górze w sypialni z wujkiem Frankiem
po dłuższej chwili milczenia:
- ależ córeczko, nie masz żadnego wujka Franka !
- nieprawda ! mam ! i jest teraz z mamusia w sypialni !
- Ok, no cóż....posłuchaj uważnie, chce żebyś cos dla mnie zrobiła. Dobrze?
- dobrze tatusiu
- to idź na gore do sypialni, zapukaj do drzwi i powiedz, ze tata właśnie parkuje przed domem...
... kilka minut później :
- już zrobiłam
- i co się stało ?
- mama bardzo się przestraszyła, wyskoczyła z łóżka bez ubrania i zaczęła biegać po pokoju i krzyczeć, a potem potknęła się o dywan i wypadła przez okno i leży nieżywa.
- Boże, a wujek Franek ?
- on tez wyskoczył z łóżka bez ubrania i krzyczał i w końcu wyskoczył przez okno, to z drugiej strony i wskoczył do basenu. Ale tatusiu, tam nie było wody, miałeś napełnić go w zeszłym tygodniu i zapomniałeś. No i wujek upadł na dno i tez jest nieżywy.
...baaardzo długa chwila ciszy, aż wreszcie :
- hm mmm, basen mówisz ? a czy to numer 555-67-89 ?

W celi siedzi trzech gości: Rusek, Chachoł i Jewriej. Ruski dostał słoninę. Daje Jewriejowi.
"Nie zjem - myśli. - Bo jak zjem, to będzie chciał, żebym dał mu od tyłu."
- Nie chcę - odmówił Jewriej.
Ruski więc częstuje Chachoła.
"Nie zjem - myśli. - Bo jak zjem... Albo nie - jak zjem, to będę miał siłę w rękach i się obronię przed Ruskim, jak będzie chciał mnie wziąć od tyłu."
- Dawaj, zjem - mówi Chachoł.
No i zjadł.
A Ruski na to:
- Masz już siłę w rękach? To przytrzymaj mi Jewrieja...

Pewne amerykańskie małżeństwo, w którym mężczyzna nie mógł mieć dzieci, postanowiło skorzystać z usług tzw. zastępczego ojca. Po
dokonaniu wszelkich niezbędnych ustaleń i formalności małżonek wyszedł na golfa, zostawiając żonę w oczekiwaniu na przybycie "specjalisty".
Przypadek sprawił, że w tym samym dniu w miasteczku zjawił się objazdowy fotograf, specjalizujący się w zdjęciach dzieci. Zadzwonił do drzwi w nadziei na zarobek.
- Dzień dobry, madame, ja jestem...
- Ależ wiem , oczekiwałam pana - odpowiada kobieta i prowadzi go do środka.
- Ooo, doprawdy? - zdziwił się fotograf.
- Jak, widzi pani, specjalizuję się w dzieciach...
- Wspaniale, właśnie o to chodziło mężowi i mnie. - mówi kobieta i po chwili pyta spłoniona z emocji:
- To gdzie zaczniemy?
- No cóż - odpowiada fotograf -myślę, że może pani zdać się zupełnie na mnie. Mam duże doświadczenie. Z reguły zaczynam w kąpieli, tak ze dwa - trzy razy, później zwykle ze dwie pozycje na kanapie, w fotelu i z pewnością parę w łóżku. Nieraz doskonałe efekty osiąga się na dywanie w salonie... Naprawdę można się wyluzować...
"Dywan w salonie..." - Myśli kobieta. - "Nic dziwnego, że mnie i Harryemu nic nie wychodziło...
- Droga pani, nie mogę gwarantować, że każde
będzi udane. - kontynuuje fotograf. - Ale jeżeli wypróbuje się kilkanaście pozycji, jeżeli strzelę z sześciu - siedmiu różnych kątów, wówczas jestem
pewien, że będzie pani zadowolona z rezultatu... Kobieta z wrażenia zaczęła wachlować się gazetą, a facet nawija dalej:
- Musi się pani również liczyć z tym, że w tym zawodzie, podczas roboty, człowiek cały czas jest w ruchu. Kręcę się tu i tam, wchodzę i wychodzę nieraz kilkanaście razy w ciągu minuty, ale proszę mi wierzyć, że rezultaty mojej pracy rzadko zawodzą
oczekiwania...
Kobieta usiadła przy otwartym oknie, spocona z wrażenia...
- Ha! A żeby pani widziała, jak wspaniale wyszły mi pewne bliźniaki! Zwłaszcza biorąc pod uwagę trudności, jakie ich matka robiła mi przy współpracy...
- Taka była trudna?- spytała mdlejącym głosem kobieta.
- Straszliwie... Żeby uczciwie zrobić robotę, musieliśmy pójść do parku. Ale był cyrk! Ludzie
tłoczyli się dookoła ze wszystkich stron, żeby zobaczyć mnie w akcji... TRZY GODZINY! Proszę sobie tylko wyobrazić: TRZY GODZINY ciężkiej fizycznej pracy! Matka cały czas się darła i jęczała tak głośno, że z trudem mogłem się skoncentrować. W końcu musiałem się spieszyć, bo zaczynało się robić ciemno. Ale naprawdę się wkurzyłem, kiedy wiewiórki zaczęły mi obgryzać sprzęt...
- Sprzęt... - głos kobiety był ledwo słyszalny. - Chce pan powiedzieć, że wiewiórki naprawdę obgryzły panu... khem.. sprzęt..?
- Hehehe, a skądże, połamałyby sobie zęby, twardy jest jak hartowana stal... No cóż, jestem gotów, rozstawię tylko statyw i możemy się zabierać do roboty.
- Statyw ?
- No a jakże, muszę na czymś oprzeć tę armatę, za ciężka jest, żeby ją stale nosić... Proszę pani! Proszę pani!!! Jasna cholera, ZEMDLAŁA.

Diabeł złapał Polaka, Ruska i Niemca, i postanowił dać im ostatnią szansę. Zgodził się wypuścić ich pod warunkiem że zrobią coś niesamowitego z dwiema szklanymi kuleczkami. Zamknął każdego w pokoju 5 na 5 metrów, dał kuleczki i zostwaił ich tam na jeden dzień. Nazajutrz obchodzi cele. Najpierw przychodzi do Niemca: ten ustwaił obydwie kuleczki na sobie, na samym środku pokoju.
- To nic wielkego. - powiedział diabeł i zabił Niemca.
Idzie do Ruska: ten jedną kuleczke postawił w jednym rogu, a drugą rzucił po przekątnej pokoju tak że jedna ustała na drugiej.
- Phi też mi coś - powiedział diabeł i zabił Ruska.
W końcu idzie do Polaka... a Polak jedną kulke zgubił a drugą zepsuł.

Sopot.. Mandaryna wlasnie zakończyła śpiewanie...
Publika szaleje:
- Jeszcze raz, jeszcze raz, jeszcze raz!
No dobra to zaśpiewała. Skończyła a publika:
- Jeszcze raz...
No i tak trzeci, czwarty, piąty..., dziewiąty raz...
W końcu już zrezygnowana do publiczności:
- Kochani ale ja już nie mam siły śpiewać...
A publiczność:
- Ku*wa śpiewaj aż się nauczysz!!!!

Nauczycielka pierwszej klasy, Pani Magda miała ciągłe kłopoty z jednym z uczniów. Spytała więc:
- Jasiu, o co ci chodzi?
Jasiu odpowiedział:
- Jestem za mądry do pierwszej klasy. Moja siostra jest w trzeciej klasie a ja jestem mądrzejszy od niej! Myślę, że też powinienem być w trzeciej klasie!
Pani Magda miała dosyć. Zabrała Jasia do gabinetu dyrektora. Kiedy Jasiu czekał w sekretariacie, nauczycielka wyjaśniła dyrektorowi całą sytuację. Nauczyciel powiedział pani Magdzie, że chciałby zrobić chłopcu test i jeśli nie odpowie na żadne pytanie będzie musiał wrócić do pierwszej klasy i nie sprawiać więcej żadnych kłopotów. Nauczycielka się zgodziła. Jasiowi wytłumaczono wszystkie warunki i zgodził się na przeprowadzenie testu.
Dyrektor: Ile jest 3 x 3?
Jasiu: 9.
Dyro: Ile jest 6 x 6?
Jasiu: 36.
I Jasiu odpowiadał na każde pytanie, które wymyślał dyrektor uważając, że trzecioklasista powinien znać odpowiedzi.
Dyrektor spojrzał na Panią Magdę i powiedział:
- Myślę, że Jasiu może iść do trzeciej klasy.
Pani Magda spytała czy i ona może zadać Jasiowi kilka pytań. Zarówno dyrektor jak i Jasiu zgodzili się...
Pani Magda spytała: Co krowa ma cztery, czego ja mam tylko dwa?
Jasiu, po chwili: Nogi.
Pani Magda: Co ty masz w spodniach, a ja tego nie mam ?
Jasiu: Kieszenie.
Pani Magda: Co zaczyna się na "K" kończy na "S", jest owłosione, zaokrąglone, smakowite i zawiera białawy płyn?
Oczy dyra otworzyły się naprawdę szeroko ale zanim zdążył powstrzymać odpowiedź Jasia, Jasiu powiedział.
Jasiu: Kokos.
Pani Magda: Co wchodzi twarde i różowe a wychodzi miękkie i klejące?
Jasiu: Guma do żucia.
Pani Magda: Co robi mężczyzna stojąc, kobieta siedząc, a pies na trzech nogach?
Dyrektor ponownie otworzył szeroko oczy ale zanim zdążył się odezwać...
Jasiu: Podaje dłoń.
Pani Magda: Teraz zadam kilka pytań z serii "Kim jestem?", dobrze?
Jasiu: OK.
Pani Magda: Wkładasz we mnie swój drąg. Przywiązujesz mnie. Jest mi mokro wcześniej niż tobie.
Jasiu: Namiot.
Pani Magda: Palec wchodzi we mnie. Bawisz się mną, kiedy się nudzisz. Drużba zawsze ma mnie pierwszą.
Dyrektor patrzy niespokojnie i widać, że jest nieco spięty.
Jasiu: Obrączka ślubna.
Pani Magda: Mam różne rozmiary. Gdy nie czuję się dobrze, kapię. Kiedy mnie dmuchasz, czujesz się dobrze.
Jasiu: Nos.
Pani Magda: Mam twardy drążek. Mój szpic zagłębia się. Wchodzę z drżeniem.
Jasiu: Strzała.
Dyrektor odetchnął z ulgą i powiedział:
- Wyślijcie Jasia od razu na studia! Ja sam na ostatnie dziesięć pytań źle odpowiedziałem!

Przychodzi kobieta do lekarza...
-Co pani jest?
-Widzi pan panie doktorze, wszystko mnie wku*wia... poczawszy od ogladania telewizji, wystarczy ze posiedze 10 minut przed telewizorem i juz jestem wku*wiona... Jezdze na rowerze - 5 minut i jestem wku*wiona, robie obiad 5 minut i jestem wku*wiona, rozmawiam z kolezanka wystarczy chwila i juz jestem wku*wiona... po prostu wszystko mnie wku*wia
A lekarz:
- A jak pani z mezem sex uprawia, to tez to pania wkurwia?
- No... trudno powiedziec, nie wiem...
- To moze sprawdzimy, niech sie pani tu polozy.
I juz ja posuwa, minela chwila a baba wsciekla mowi do lekarza:
- No zdecyduj sie pan ku*wa, albo pan wkladasz albo pan wyjmujesz.

Kazik od zawsze robil to co lubil : calowal zone, wslizgiwal się do wyrka i
od razu zasypial. Pewnego dnia obudzil sie obok podstarzalego faceta
ubranego w bialy szlafrok.
"Co ty do kurwy nedzy robisz w moim lózku?...I kim do cholery jestes?"
zapytal facet.
"To nie jest twoja sypialnia. Jestem Sw. Piotr i jestes w niebie"
dodal.
"Ze co? Twierdzisz, ze jestem martwy?! Nie chce umierac, jestem na to
jeszcze za mlody! Chce natychmiast wrócic na Ziemie!"
"To nie takie proste" odpowiedzial swiety. "Mozesz wrócic jako kura
albo jako pies. Wybór nalezy do ciebie"
Kazio pomyslal przez chwile i doszedl do wniosku, ze bycie psem jest
stanowczo za bardzo meczace a zycie kury wydaje sie byc mile i
relaksujace. Bieganie po zagrodzie z kogutem nie moze byc zle.
"Chce powrócic jako kura" odpowiedzial.
W kilka sekund pózniej znalazl sie w skórze calkiem przyzwoicie upierzonej
kury. Nagle jednak poczul, ze jego kuper zaraz eksploduje. Wtedy podszedl do
niego kogut.
"Hey! To pewnie ty jestes ta nowa kura, o której mówil mi Sw. Piotr"
powiedzial kogut "Jak ci sie podoba bycie kura?"
"No jest ok ale mam to dziwne uczucie, ze mi kuper zaraz eksploduje"
"Ooo, no tak. To znaczy, ze musisz zniesc jajko" powiedzial kogut
"Jak mam to zrobic?"
"Gdaknij dwa razy i zaprzyj sie jak najmocniej potrafisz"
Kazio zagdakal i zaparl sie jak najmocniej potrafil. Nagle "chlus" i
jajko bylo juz na ziemi.
"Wow! to bylo zajebiste!" powiedzial Kazik. Zagdakal jeszcze raz,
zaparl sie i
wypadlo z niego kolejne jajo. Za trzecim razem, gdy zagdakal uslyszal
krzyk
swojej zony :
"Kazik co ty kurwa robisz! Obudz sie! Zasrales cale lózko"

Polski prezydent wybrał się w sprawach służbowych do prezydenta Niemiec. Wysiada z limuzyny, przed pałacem prezydenckim i nie może wyjść z zachwytu. Pałac jest ogromny, wielki pięknie utrzymany ogród, fontanny, wszystko wybudowane z przepychem. Wchodzi do środka, a tam luksus! Gabinet prezydencki jest wielki, podłoga z najszlachetniejszego drewna, zabytkowe meble. Pyta się prezydenta:
- Piękny macie pałac, skąd macie na to pieniądze?
- Wyjżyj przez okno, widzisz te autostrady?
- Widzę!
- Podpisaliśmy kontrakt na wybudowanie autostrad. Wybudowanie miało kosztować 20 mld Marek, kosztowało 15 mld, z reszty wybudowałem pałac.
Mineło kilkanaście miesięcy, tym razem to prezydent Niemiec przyjechał do Polski. Wysiada z limuzyny i aż pobladł. Jego oczom ukazał się największy pałac jaki w życiu widział, dziesięć pięter, skrzydła ciągną się aż po horyzont. Ogromny ogród, pomniki, fontanny, piękne najżadsze kwiaty. Wchodzi do środka, a tam wszystko w marmurze i porcelanie. Na ścianach wiszą obrazy najsławniejszych holenderskich mistrzów. Pyta się prezydenta:
- Skąd macie na to pieniądze? To najpiękniejszy pałac jaki w życiu widziałem!
- Wyjżyj przez okno, widzisz te autostrady?
- Nie widzę!
- No właśnie!!!

Na pewnej propagandowej trasie przez Amerykę, prezydent Bush odwiedził szkołę w celu wyjaśnienia swojej polityki. Kiedy skończył, poprosił dzieci o zadawanie pytań. Mały Bob zgłosił się pierwszy i zabrał głos:
- Panie prezydencie, mam trzy pytania:
1. Jak się pan czuje po sfingowanych wyborach, które pan wygrał?
2. Dlaczego pragnie pan bezpodstawnie zaatakować Irak?
3. Czy nie myśli pan, że bomba w Hiroshimie była największym atakiem terrorystycznym wszechczasów?
W tym momencie zadzwonił dzwonek i wszyscy wyszli z klasy.
Po przyjściu z przerwy prezydentowi Bushowi dalej stawiano pytania, lecz tym razem zabrał głos Joey:
- Panie prezydencie, mam pięć pytań:
1. Jak się pan czuje po sfingowanych wyborach, które pan wygrał?
2. Dlaczego pragnie pan bezpodstawnie zaatakować Irak?
3. Czy nie myśli pan, że bomba w Hiroshimie była największym atakiem terrorystycznym wszechczasów?
4. Dlaczego dzwonek na przerwę był 20 minut wcześniej?
5. Gdzie jest Bob?

Szef dużego przedsiębiorstwa próbuje złapać swojego pracownika w związku z pilnym problemem. Ponieważ pracownika ciągle nie ma w pracy wybiera jego numer domowy. Telefon odbiera dziecko i szeptem mówi:
- Słucham?
- Czy tata jest w domu? - zapytał szef
- Tak - wyszeptało dziecko
- Mogę z nim porozmawiać?
- Nie - ze zdziwieniem szef usłyszał wyszeptana odpowiedz
- A mama jest w domu?
- Tak - znów wyszeptało dziecko
- Mogę z nią porozmawiać?
- Nie - w odpowiedzi usłyszał szept
- A może jest jeszcze ktoś dorosły w domu?
- Tak, policjant - znowu szeptem
- No to czy mogę porozmawiać z policjantem?
- Nie, jest zajęty - dalej szept
- Czym zajęty?!
- Rozmawia z mama i tata i strażakiem - szept
Szef zaczął się powoli niepokoić, a w tle coraz głośniej narastał szum.
- Co to za hałas?
- Helikopter - ciągle szept
- A co on tam robi? - coraz bardziej zaniepokojony szef
- Grupa poszukiwawcza właśnie wylądowała - dalej szept
- A czego oni będą szukać?! - już poważnie zaniepokojony, żeby nie powiedzieć przerażony szef.
A w słuchawce, dziecięcy głosik szeptem mówi tylko jedno słówko:
- Mnie.

Facet wchodzi do knajpy i widzi swojego kumpla, który siedzi przy barze mocno przygnębiony. Podchodzi więc do niego i pyta, w czym rzecz.
- Pamiętasz tę śliczną dziewczynę ode mnie z pracy, z którą chciałem się umówić, ale nie mogłem nawet do niej podejść, bo za każdym razem, kiedy ją widziałem, to mi stawał?
- No pamiętam.
- W końcu zebrałem się na odwagę i poprosiłem, żeby się ze mna umówiła. I ona się zgodziła.
- Super! To kiedy randka?
- Byliśmy umówieni dziś wieczorem. Ale bałem się, że znów mi stanie. Więc przykleiłem go sobie plastrem do nogi, żeby w razie czego nie było widać.
- No i dobrze! Gdzie problem?
- Poszedłem do niej, zadzwoniłem, a ona otworzyła w takiej cieniutkiej, przezroczystej sukience...
- No i...?!
- Kopnąłem ją w twarz.

Facet przychodzi do baru z małą małpką na ramieniu, zamawia drinka i gdy pije to małpka zaczyna skakać po całym barze. Podkrada oliwki z baru i je zjada. Następnie bierze pokrojone cytryny i je pałaszuje. Potem wskakuje na stół bilardowy bierze jedną bilę i ku zdumieniu wszystkich jakoś ją połyka. Barman krzyczy do faceta:
- Widział pan co zrobiła pańska małpa?!
- Nie, co?
- Właśnie zjadła jedna bilę z mojego stołu bilardowego!
- Tiaa, to mnie nie dziwi, ona je wszystko w zasięgu wzroku, łajdaczka. Przepraszam, zapłacę za wszystko.
Gościu kończy drinka, płaci i wychodzi z małpką. Dwa tygodnie później znowu przychodzi do tego samego baru, z małpką na ramieniu, zamawia drinka a małpa zaczyna znowu hasać po barze. Kiedy kończy drinka, małpka znajduje wisienkę na talerzyku. Bierze ją, wsadza sobie w tyłek, wyjmuje, a następnie zjada.
Barman jest wyraźnie zdegustowany:
- Widział pan co zrobiła tym razem?!
- Nie, co?
- Hmm, wzięła wisienkę, wsadziła sobie w tyłek poczym zjadła!
- Tiaa, to mnie nie dziwi, ona je wszystko w zasięgu wzroku... ale odkąd połknęła bilę, najpierw wszystko mierzy!

Do baru przychodzi facet. Za ladą siedzi super laska, na
ścianie menu: kanapka z serem - 2,30,
kanapka z szynką - 3,00,
obciągnięcie dłonią - 5,00
Mężczyzna patrzy na seksowną sprzedawczynie i pyta:
- To ty obciągasz ręką?
- Tak skarbie - mruczy uwodzicielsko laska
- To umyj dobrze łapska i daj mi kanapkę z serem

Idzie ksiadz polna droga, przechodzi obok skromnego gospodarstwa.
Patrzy, a tam chlop cos z desek kleci. Ksiadz zagaduje:
- Pochwalony, drogi parafianinie, nad czymze tak ciezko pracujecie???
- A kurwa, kibel nowy stawiam, bo sie stary rozjebal.
- O, moj drogi!!! A nie móglbys tego tak troche owinac w bawelne?
- Co mam owijac w bawelne??? Dechami opierdole naokolo i chuj!!!

Siedzi trzech gości w łodce na środku jeziora. Połowy nocne, wędki w wodzie, spokój, sielanka, powoli zaczyna się rozwidniać. Jeden z wędkarzy zagaja:
- Słońce wschodzi.
Drugi mówi:
- Faktycznie, dawno nie widziałem takiego wschodu.
Nagle trzeci wędkarz szybkimi ruchami ramion wypycha dwóch pozostałych z łódki. Ci, przerażeni, machając gorączkowo rękoma wołają do pozostałego w łódce:
- Odbiło ci !? Za co?
Ten mówi:
- Pierwszego za offtopic, a drugiego za flooda.
Na to wściekli wędkarze w wodzie:
- A ty to co, cwaniaczku jeden !!
Ten w odpowiedzi chwyta za wiosło i wpychając końcem dwóch pozostałych pod wodę mówi:
- A za niepotrzebne dyskusje Ban !!!

W metrze:
- Halo, halo, zapomniał pan walizki!
- Allach akbar!

Facet postanowił wybrać się z żółwiem do kina. Trzyma zwierzątko pod pachą, podchodzi do kasjerki i prosi o bilet.
- Poproszę jeden normalny i jeden ulgowy, dla żółwia.
- Przykro mi, ale to nie jest zoo, nie może pan wejść z żółwiem!
- Ależ to mały żółw, zachowuje się cichutko, przecież nikomu nie będzie przeszkadzał.
- To porządne kino, proszę nie blokować kolejki!
- Ależ proszę pani, kupię dwa normalne...
- Nie i już. Następny!
Facet odszedł jak niepyszny, za zakrętem wsadził sobie żółwia w spodnie i po chwili wrócił do kasy - pod pachą nie miał już
tylko pudełko z popcornem, w ręce kolę. Tym razem dostał normalny bilet bez większych problemów.
W środku seansu postanowił pozwolić biednemu zwierzęciu pooddychać trochę świeżym powietrzem - rozpiął więc rozporek,
aby żółw mógł w końcu wychylić szyję...
Rozmowa w tym samym rzędzie - kilka siedzeń dalej:
- Stary - widziałeś?
- Co?
- Ten facet tam - ma fiuta na wierzchu!
- No i co z tego? To erotyczny film - ty też prawie masz.
- No... ale mój nie wpieprza popcornu!

W knajpie spotyka się dwóch kupli:
- Słyszałeś, ponoć Staszek nie żyje!
- Tak, wiem o tym doskonale... Wyobraź sobie, że Staszek jechał samochodem obok mojego domu i nagle wyskoczył mu pod koła kot. Staszek nie chciał przejechać zwierzaka wiec szarpnal kierownica w bok, wjechal na kraweznik, auto wylecialo w powietrze, przeturlalo sie po moim
ogrodzie, Staszek wylecial z samochodu i przez szybe wpadl do mojej sypialni...
- Daj spokoj, przeciez to straszne tak zginac!
- Ależ nie, on wciąż jeszcze żył. Lezał tak cały we krwi w tym rozbitym szkle i nagle zauwazyl taka stara, zabytkowa szafe. Wyciągnął rękę i chwycił się szafy, żeby wstać. Niestety szafa z całym impetem przewróciła się na niego i pogruchotała mu kości...
- Rany, jaka okropna śmierć!
- Nie, nie, utrzymał się przy życiu. Jakoś wypełznął spod szafy i doczołgał się do schodów. Tam chwycił się poręczy i próbował podnieść, ale poręcz nie wytrzymała ciężaru jego ciała i urwała się pod nim. Staszek spadł z pierwszego piętra na stół w korytarzu, a połamane kawałki poręczy
powbijały mu się w ciało...
- Psiakrew, strasznie zginął!
- No co ty, to go nie zabiło. Spadł tuż obok drzwi do kuchni, czołga się do środka i próbuje się podciągnąć na kuchence, ale zahaczył o duży garnek z gotującą się wodą i chlust! Człowieku, cały wrzątek wylądował na nim i poparzył mu ciało...
- Cholera, przerażająca taka śmierć!
- Ależ nie, wciąż jeszcze oddychał. Mało tego, w pewnym momencie zauważył telefon. Próbował dosięgnąć słuchawki, żeby wezwać pomoc, ale zamiast tego wetknął palce do gniazdka elektrycznego. Żebyś ty to widział, woda w połączeniu z prądem wywołała istny żywioł i Staszkiem szarpnęło napięcie rzucając jego ciałem o ścianę...
- O rany, okropnie tak umrzeć!
- Daj spokój, on wtedy jeszcze nie umarł...
- To właściwie jak on zginął?
- Zastrzeliłem go!
- Zastrzeliłeś go!?
- Kurwa, człowieku, przecież on by mi rozpierdolił całą chałupę!

Stewardesa dostala polecenia od kapitana,by w sposób dyplomatyczny i delikatny poinformowala pasazerow o tym, ze samolot ma awarie i za kilka chwil sie rozbije. Stewardesa wychodzi do pasazerow i pyta:
- Czy wszyscy maja paszporty?
Pasazerowie z entuzjazmem odpowiadaja:
- Taaak!
- W takim razie niech wszyscy je podniosa i zamachaja do mnie.
- Pasazerowie podnosza paszporty w gore i radosnie machaja.
- A teraz wszyscy rolujemy paszporty nad glowa,
- rolujemy... ciaśniutko, ciaśniutko...
- Pasazerowie entuzjastycznie zwijaja dokumenty, ciaśniutko...
- A teraz niech wszyscy wsadza sobie je gleboko w dupe,zeby zwloki dalo sie latwo zidentyfikowac.....

Przychodzi Anglik do recepcji hotelowej i mówi:
- Two tea to room two two...........
Na to siedząca tam pani:
- Srutututu.........wyp****alaj h**u........

W starej wiezy na pustkowiu siedza sobie noca trzy wampiry i graja w karty. Graja graja, noc mija i zrobili sie glodni. Jeden mówi:
- Grajcie we dwóch, ja ide cos wrzucic na ruszt.
Dlugo nie trwalo i wrócil. Usta umazane krwia...
- Znacie te wioske na poludnie stad?
- Mhm...
- No to juz jej nie ma. Wyssalem ich co do jednego...
-Drugi wampir wstaje:
- Dobra, teraz wy grajcie, a ja napelnie zoladek.
Dlugo nie trwalo i wrócil. Usta umazane krwia...
- Znacie to miasteczko na zachód stad?
- No...
- Nikt juz tam nie mieszka, he, he..., be-ek!
Trzeci wampir wychodzi, rzucajac w drzwiach:
- Teraz ja, niedlugo wracam.
Wraca jeszcze szybciej niz tamci. Ociezale wchodzi do komnaty.
Twarz cala we krwi.
- A ty gdzie byles?
- Nigdzie k**wa wy***alem sie na schodach
Link do poprzedniej części

Lecą ludzie samolotem. Nagle z głośnika głos pilota.
- Proszę państwa, proszę się nie denerwować, mamy małą awarię. Proszę przejść na lewą stronę samolotu i spojrzeć przez okienka.
Ludzie przechodzą na lewą stronę, samolot się przechyla, a pilot:
- Jak państwo słusznie zauważyli, lewy silnik płonie.
Mała panika na pokładzie ale od czego drugi silnik... Za chwilę jednak znów głos...
- Proszę państwa, a teraz spokojnie, powoli proszę przejść na drugą stronę samolotu i spojrzeć przez okienka...
Ludzie już bardziej podenerwowani przebiegają na drugą stronę;
- Jak widać proszę państwa, drugi silnik również płonie...
Panika zaczyna wybuchać na pokładzie...
- A teraz proszę spojrzeć w dół.
Wszyscy przylepili się do okienek.
- Jak widać, pod nami rozpościera się duże, piękne jezioro, a pośrodku widać mały żółty pontonik. Z małego żółtego pontonika; mówiła dla państwa załoga samolotu...

Przychodzi facet do baru i mówi do kelnera
- Kelner kolejka
- wypija , przeżuwa i spluwa na ziemie mówiąc :
-Pierdolone Tico
Po pieciu minutach znowu to samo
- Kelner kolejka
Wypija ,przeżuwa , wyypluwa i mówi
-Pierdolone Tico
I tak cały czas , z 10 kolejek wypił w końu barman powiedział .
- Nie dam panu kolejki dopóki nie powie mi pan o co chodzi z tym Pierdolonym Tico
- No dobra : Jade sobie tirem i do rowu wpadłem . Podjeżdża facet w pomarańczowym Deawoo Tico i mówi że mnie wyciągnie . Ja mu sie śmieje prosto w twarz a ten powiedział że jak mnie wyciągnie to mu obciągne ...
- I co
- Barman kolejka
Wpija , przeżuwa i wypluwa
- Pierdolone Tico

Egzamin w szkole agentow CIA. Do sali wchodzi student.
Instruktor mowi:
- W pokoju obok znajduje sie twoja dziewczyna. Tu masz pistolet. Masz ja zabic w 30 sekund!
Po 30 sekundach student wraca i mowi:
- Sorry, nie moge tego zrobic..
Kolejny student.
- W pokoju obok znajduje sie twoja narzeczona. Masz tu pistolet. Rozkaz: zastrzel ja. Czas: 30 sekund - dyktuje instruktor.
Mija pol minuty, student wraca, prowadzac za reke narzeczona.
- Sorry, nie moglem tego zrobic...
Nastepny student.
- W pokoju obok czeka twoja zona. Tu masz pistolet.
Masz ja zabic w ciagu 30 sekund! - mowi instruktor.
Student wchodzi do pokoju obok. Slychac kilka strzalow, a
potem niesamowity rumor. Po 20 sekundach, lekko zziajany student wraca, poprawia ciemne okulary i mowi:
- Jakis kretyn wpakowal mi slepaki do pistoletu. Musialem
babkę taboretem za****c!

Podczas wizyty w szpitalu psychiatrycznym gość zapytał dyrektora jakie
kryteria stosują, aby zdecydować czy ktoś powinien zostać zamknięty w
zakładzie czy nie.
Dyrektor odpowiedział:
- Napełniamy wannę, a potem dajemy tej osobie łyżeczkę do herbaty,
kubek i wiadro i prosimy, aby opróżnił wannę.
- Aha, rozumiem - powiedział gość - normalna osoba użyje wiadra, bo jest większe niż łyżeczka czy kubek
- Nie - powiedział dyrektor - normalna osoba pociągnęłaby za korek...Chce pan pokój z widokiem czy bez??

Jedzie facet autostrada i nagle zauwaza duzy napis:
SIOSTRY SZARYTKI DOM PUBLICZNY - 20 km
Mysli sobie - dziwne - ale jedzie dalej i widzi napis:
SIOSTRY SZARYTKI DOM PUBLICZNY - 10 km
Moze mi sie cos zdaje? - pomyslal, ale jedzie a tu:
SIOSTRY SZARYTKI DOM PUBLICZNY - nastepny zjazd 1500 m
Ciekawe - mysli sobie facet - czegos takiego jeszcze nie próbowalem, moze by tam zajrzec... Zjezdza z autostrady, po kilku kilometrach jazdy waska droga dojezdza do bramy klasztoru. Puka. Otwiera mu zakonnica w dlugim habicie. - Czytalem ogloszenie sióstr...- Prosze nic nie mówic - przerwala mu zakonnica przy bramie - ja wszystko wiem... Prosze isc za mna.... Zakonnica doprowadzila go do ciezkich debowych drzwi. Zapukala trzy razy, drzwi otworzyly sie i stanela w nich siostra w habicie, ale bez nakrycia glowy. W dloni trzymala metalowa puszke.
- Wrzuc do tej puszki 100 zl i rób, co ci kaze ta siostra...
Facet wrzucil stówe do puszki i zaczal isc za druga siostra, na poczatku korytarzem, potem po schodach w góre, az doszedl do nastepnych, ciemnych, debowych drzwi. Prowadzaca go zakonnica zapukala do drzwi trzy razy, drzwi otworzyly sie i oczom faceta ukazala sie nastepna zakonnica, bez nakrycia glowy i wierzchniej czesci sutanny. W dloniach, podobnie jak poprzednia, trzymala metalowa puszke.
- Wrzuc do puszki 100 zl i rób, co ci kaze ta siostra...
Facet poslusznie wrzucil 100 zl do puszki i poszedl za nastepna siostra. Najpierw ciemnym korytarzem, potem po schodach w dól, az do kolejnych ciezkich, debowych drzwi. Zakonnica zapukala trzy razy, drzwi uchylila inna zakonnica, juz w samej bieliznie... W dloniach trzymala metalowa puszke, do której domyslny facet bez wezwania wlozyl kolejne 100 zl i poslusznie podazyl za nia. Przez dluzsza chwile szedl ciemnym korytarzem, az znalazl sie przed ciezkimi, okutymi zelazem debowymi drzwiami.
- Za te drzwi wejdziesz juz sam... Ale wczesniej wlóz do mojej puszki jeszcze 100 zl...
Facet poslusznie wlozyl do puszki 100 zl i otworzyl drzwi. Jego zdumionym oczom ukazal sie parking, na którym stalo jego wlasne auto... Nad ogrodzeniem wisiala duza tablica z napisem:
ZOSTALES WYRUCHANY. ODEJDZ W POKOJU.
SIOSTRY SZARYTKI

Pierwsza lekcja niemieckiego:
- Czy zna ktoś jakieś zdanie po niemiecku?
- Ja znam - zgłasza się Jasio:
- Postrafiam pielkrzymuf s Polski.

Kaziu został zaproszony na rodzinny obiad do domu swojej narzeczonej. Chciał zrobić na przyszłych teściach jak najlepsze wrażenie więc wyszperał z szafy starą skórzaną kurtkę a w szopie znalazł starą jawkę. Problem w tym, że motor był pordzewiały więc Kaziu, aby polepszyć jego wygląd, nasmarował motor ą. Po takim zabiegu motor błyszczał się jak psu jaja i Kaziu był już gotowy, żeby udać się na obiad. Dojechał na miejsce i jego narzeczona jeszcze przed obiadem wzięła go na bok i mówi:
-Słuchaj, jak już zjemy obiad to pod żadnym pozorem się nie odzywaj. My mamy taki zwyczaj, że kto pierwszy odezwie się po obiedzie, ten musi pozmywać naczynia.
Kaziu przyjął to do wiadomości. Usiedli więc narzeczeni przy stole z rodzicami dziewczyny. Gdy już zjedli obiad, nastąpiła cisza. Ojciec sobie myśli:
-Robię w tej fabryce po 10 godzin dziennie żeby ten obiad był na stole więc na bank nie będę po nim zmywał, nie odzywam się i koniec.
Matka również sobie myśli:
-Stoję pół dnia w tej kuchni i robię ten obiad, siedzę cicho bo nie mam zamiaru zmywać garów
Dziewczyna myśli tylko o tym, żeby Kaziu się przypadkiem nie odezwał. Kaziu jednak siedział spokojnie ale był trochę poirytowany długim milczeniem i chciał kogoś sprowokować do mówienia. Wziął więc narzeczoną, zerwał z niej bieliznę, zrzucił wszystko ze stołu i przeleciał dziewczynę. Rodzice lekko zszokowani, ale myślą sobie, że czasy się zmieniają, młodzież coraz bardziej wyzwolona więc może to nic złego. Milczą dalej bo przecież nie chcą zmywać garów. Minęła kolejna godzina milczenia, Kaziu znów się niecierpliwi. Wreszcie wziął matkę, rzucił na stół, zerwał z niej bieliznę i przeleciał na oczach swojej narzeczonej i jej ojca. Ojciec się zdenerwował ale nie odezwał się słowem. Matka również nic nie powiedziała tylko pomyślała "och ten Kaziu to dopiero chojrak". Dziewczyna ciągle myślała o tym, żeby Kaziu się nie odezwał. Minęła kolejna godzina, podczas której zaczął padać deszcz. Kaziu podszedł do okna i zauważył, że z jego motocykla deszcz spłukał całą ę i odsłonił rdzę. Kaziu stwierdził, że musi się w końcu odezwać więc odwrócił się w kierunku siedzących przy stole i pyta:
-Macie może ę?
Na to ojciec
-Dobra, pierdolę! Już pozmywam te naczynia!

Żaba pali trawę nad rzeką, leży rozanielona na trawie, podchodzi do nie bóbr:
- ty, żaba ... co robisz
- jaram blanta
- daj spróbować
Żaba dała bobrowi macha, ten się zaciągnął i od razu wypuścił dym.
Żaba do niego:
- Źle bóbr. Musisz potrzymać dym w płucach. Najlepiej zaciągnij się, zanurkuj w rzece, popłyń pod wodą do zakrętu i z powrotem i wtedy dopiero poczujesz się fajnie.
Bóbr wziął macha, skoczył do rzeki ale w połowie drogi już go trafiło więc wyszedł ujarany na drugi brzeg i leży z głupim uśmiechem na trawce.
Podchodzi do niego hipopotam:
- Bóbr, co ty taki zadowoly na pysku?
- A bo żaba mnie ziołem poczęstowała
- A gdzie ona?
- A na drugim brzegu, popłyń to może da ci sztacha.
No i hipopotam popłynął, wychodzi na brzeg a żaba na jego widok robi wielkie przerażone oczy i krzyczy:
BÓBR KU**A!!! WYPUŚĆ POWIETRZE!!!

Szejk z Arabii wpadł na pomysł jak wydać kilka dolców. Zorganizował konkurs: kto przepłynie basen pełen piranii dostanie milion baksów, najlepszy wózek na świecie i najlepszą kurwe. Stoją wsyzscy nad basenem lookają na te piranie ale nie ma chętnego. Za chwile słychać plusk! Typ zapierdala, rybki go gryzą, mota się, dopływa, wyłazi cały poobgryzany i krzyczy gdzie ta kurwa, gdie ta kurwa ??!! Szejk na to : spokojnie najpierw samochód i kasa.
Typ mu odpowiada: nie ta!!!!
Gdzie ta kurwa co mnie do basenu wrzuciła?!?!

Siedzi dwóch kolesi w kinie, a przed nimi taki wielki, łysy drechol, grube karczycho, złoty kajdan na szyi - z dziewczyna siedzi. Jeden z tych kolesi do drugiego:
- Stary, założe sie z tobą o 50 zeta, że nie klepniesz łysego w glace.
- No dobra, w sumie co mi szkodzi - myśli ten drugi i klepie łysego w glace. Łysy sie odwraca, a koleś:
- Zbyszek, to Ty? A nie... To przepraszam...
Łysy: - Żaden Zbyszek, kurwa, dotknij mnie jeszcze raz to ci jebnę! - i sie odwraca.
Na to ten pierwszy koleżka do drugiego:
- Stary, zajebiście to rozegrałeś, ale idę z tobą o 200 zeta, że go drugi raz nie klepniesz.
- No dobra, w sumie co mi szkodzi - myśli sobie ten drugi i pac łysego w glace.
Łysy wkurwiony się odwraca, a koleś:
- Zbyszek, no kurwa, 8 lat w podstawówce, ze 3 lata w jednej ławce przesiedzieliśmy, Zbyszek no nie pamiętasz mnie?
Łysy: - Kurwa, nie bylem w żadnej podstawówce, zaraz ci tak przypierdole, że się nie pozbierasz!
Zaczyna sie podnosić, żeby jebnąć kolesiowi, ale dziewczyna łapie go za rękaw i mówi:
- No daj spokój, Zdzichu, film jest, a Ty będziesz jakiegoś cieniasa bił, chodź do pierwszego rzędu i oglądajmy...
Łysy niezadowolony i podkurwiony ostro idzie z dziewczyną do pierwszego rzędu i siadają.
Pierwszy koleś znowu do drugiego:
- Stary, naprawdę jestem pod wrażeniem, nieźle to wymyśliłeś, ale idę o 1000, że go trzeci raz nie klepniesz!
- No dobra, w sumie co mi szkodzi - myśli ten drugi.
Idą do drugiego rzędu, siadają za łysym i koleś wali łysego w glace.
Łysy sie odwraca, już po oporach wkurwiony, a koleś:
- Zbyniu, to ja tam jakiegoś łysego w glace napierdalam na górze, a Ty tu w pierwszym rzędzie siedzisz!

So I fired my secretary today because....
Yesterday was my 40th birthday and I wasn't
feeling too good that
morning. I went to breakfast knowing my wife would be pleasant and
say, "Happy Birthday!", and probably have a
present for me.
As it turned out, she didn't even say good
morning, let alone any
Happy birthday. I thought, well, that's wives for
you, the children will remember.
The children came in to breakfast and didn't say a
word.
So when I left for the office, I was feeling pretty
low and despondent..
As I walked into my office, my secretary Janet
said, "Good morning, Boss. "Happy Birthday". And I felt a little
better that someone had remembered. I worked until noon, then Janet knocked on my door and said "You know, it's such a beautiful day outside,
and it's your birthday, let's go to lunch, just you and me." I said,
"By George, that's the greatest thing I've heard all day.
"Let's go!" We went to lunch. We didn't go where we normally go; instead we went out to a private little place. We had two martinis and enjoyed lunch tremendously.
On the way back to the office, she said, "You know, it's such a beautiful day. We don't need to go back to the
office, do we?" I said, "No, I guess not." She said, "Let's ! go to my
apartment." After arriving at her apartment she said, "Boss, if you
don't mind, I think I'll go into the bedroom and slip into something
more comfortable"
"Sure!" I excitedly replied.
She went into the bedroom and, in about six
minutes,
she came out carrying a huge birthday cake ----- followed by my wife,
children, and dozens of our friends, all singing Happy Birthday.
And I just sat there ----
on the couch ----
naked.

Mecz Polska - Brazylia.
Piłkarze brazyli wchdoza do szatni.. patrzą a tam tylko jedna koszulka dla ronaldo. Noto mowia mu "Ronaldo, dobra bedziesz gral sam". Reszta druzyny poszla do pubu na piwo..
Ronaldo sam bez bramkarza niezle sie spisywal..
reszta druzyna w pubie wlaczyla telegazete zeby zobaczec jaki wynik a tak 0:1 dla brazyli (34' Ronaldo)
noto sie ciesza.. jakis czas pozniej patrza a tam koniec meczu i wynik 1:1 (83' Krzynowek).
Nastepnego dnia spotykaja sie z Ronalda i mowia "ej stary czemu strzelili ci brake? przeciez tak dobrze ci szlo"
No wiecie panowie - odpowiada Ronaldo - w 46' dostalem czerwona kartke...

- Witamy panstwa ze studia komentatorskiego. dzis rozpocznie się międzynarodowy konkurs dymania. Wchodzi pierwszy zawodnik Niemiec. 1,2,5 i koniec. Wchodzi 2 zawodnik Rusek. 1,2,3,5,10 skończył. Wchodzi Polak. 1,2,3,5,10,20,50,100,500,1000, lewa trybuna, prawa trybuna......Wiesiek Spierdalamy!!


PS. Jak ktoś zna jeszcze jakieś dobre dowcipy, które nie pojwaiły się wyżej, to może je podać. :)

03.05.2006
13:28
smile
[2]

siwCa [ bananowy kochanek ]

dobry pomysł proponuje wklejać tu każdy zwycięski dowcip.

03.05.2006
13:31
[3]

_zielak_ [ 8 pasażer Nostromo ]

Tak - wszystko w jednym miejscu. Tylko, żeby nie wklejać zwycięskiego dowcipu po każdej edycji, ale dajmy na to co 5... bo inaczej szybko się burdel w tym wątku zrobi :)

Można poczytać wszsystko naraz bez buszowania w wielku wątkach.

03.05.2006
14:55
smile
[4]

dudka [ ! szypon ! ]

dobry pomysł

03.05.2006
15:28
smile
[5]

siwCa [ bananowy kochanek ]

_zielak_ - ale tak czy srak każdy tu się będzie dopisywał i nic z tego nie będzie :) więc bez rzutu jest to czy to będzie co jedną co 5 czy co 10

16.06.2006
16:59
smile
[6]

_zielak_ [ 8 pasażer Nostromo ]

Rolnik miał pewien problem - świnie przestały jeść. Pojechał do weterynarza z pytaniem - co robić, jak mu zdechną to będzie krucho. Weterynarz popatrzył i zaradził:
- musi pan je wziąć do lasu i wydymać każdą z osobna.
Koleś się trochę zmieszał...
- ale jak wydymać?
- no normalnie, wydymać.
No to mus, facet zapakował świnie do samochodu, wywiózł w las żeby nkt nie widział i wydymał każdą z osobna. Zawiózł je do domu i poszedł spać. Rano wstaje i woła do żony
- hanka, świnie jedzą?
- nie jedzą.
No więc koleś w samochód i do weterynarza. Tamten pomyślał i zaradził - świnie trzeba dwa razy wydymać. No to mus, rolnik zapakował świnie do samochodu, pojechał do lasu i każdą dwa razy wydymał. Zawiózł je potem do domu i poszedł spać. Rano woła
- hanka, świnie jedzą?
- nie jedzą.
Znowu do weterynarza, tamten zaradził - trzy razy trzeba każdą wydymać. Koleś zrobił co trzeba, wrócił do domu i poszedł spać. Następnego dnia troszkę zaspał, ale wstaje i woła do żony
- hanka, świnie jedzą?
- nie. siedzą w samochodzie i trąbią.

Pan nauczyciel pyta dzieci na lekcji:
-Co to jest rarytas?
-Rarytas to jest pomarańcza - powiedziała Kasia.
-No i co jescze? - zapytał klasy nauczyciel.
Karol podnosi ręke i mówi: rarytas to jest czekolada.
-Dobrze! Czy coś jeszcze? - pyta nauczyciel.
Jasiu podnosie rękę i mówi:
-Rarytas proszę pana, to jest dupa szesnastolatki.
Nauczyciel oburzony wyrzucił go z lekcji i kazał mu przyjść na drugi dzień z ojcem.
Na drugi dzień Jasio wszedł do klasy i bardzo szybko pobiegł do ostatniej ławki, i usiadł bez słowa.
Podszedł do niego nauczyciel i zapytał:
- Czemu tak od razu uciekłeś do ostaniej ławki i gdzie masz ojca?!
- Tata nie przyjdzie. Powiedział mi, że jeżeli dla pana dupa szesnastolatki nie jest rarytasem, to jest pan pedałem i kazał mi się trzymać od pana z daleka!

Ksiądz odprawia Drogę Krzyżową. Przy piątej stacji podbiega do księdza gosposia i szepce:
- Proszę księdza, przyjechali z wydziału finansowego! To bardzo pilna sprawa! Niech ksiądz przeprosi wszystkich i przerwie!
Ksiądz szepce do kościelnego:
- Poprowadź za mnie dalej Drogę Krzyżową.
- Ale ja nie znam końcówki !!
- wszystko przeciągaj, żebym zdążył wrócić na zakończenie!
Księdzu spotkanie z urzędnikami zajęło więcej czasu niż przypuszczał. A że było późno zdziwił się zew kościele się jeszcze świeci. Zdziwiony wchodzi i słyszy
- Stacja 121 Jezus idzie do wojska , wszyscy śpiewamy "Przyjedź mamo na przysięgę"

Wielki, ogromny, wielopiętrowy supermarket, w którym kupicie wszystko. Szef przyjmuje do pracy nowego sprzedawcę, dając mu jeden dzień okresu próbnego żeby go przetestować.
Po zamknięciu wzywa szef nowego sprzedawcę do biura:
- No to ile dziś zrobił pan transakcji? - pyta sprzedawcę.
- Jedną, szefie.
- Co? Jedną?! Nasi sprzedawcy mają średnio od sześćdziesięciu do siedemdziesięciu transakcji w ciągu dnia! Co pan robił przez cały dzień? A właściwie to ile pan utargował?
- Trzysta osiemdziesiąt tysięcy dolarów.
Szefa zatkało.
- Trzy... sta osiem... dziesiąt tysięcy? Na Boga, co pan sprzedał?!
- No, na początku sprzedałem mały haczyk na ryby...
- Haczyk na ryby? Za trzysta osiemdziesiąt tysięcy?
- Potem przekonałem klienta żeby wziął jeszcze średni i duży haczyk. Następnie przekonałem go, że powinien wziąć jeszcze żyłkę. Sprzedałem mu trzy rodzaje: cienką, średnią i grubą. Wdaliśmy się w rozmowę. Spytałem gdzie będzie łowić. Powiedział, że na Missouri, dwadzieścia mil na północ. W związku z tym sprzedałem mu jeszcze porządną wiatrówkę, nieprzemakalne spodnie i rybackie gumowce, ponieważ tam mocno wieje. Przekonałem go, że na brzegu ryby nie biorą, no i tak poszliśmy wybrać łódź motorową. Spytałem go jakie ma auto i wydusiłem z niego, że dość małe aby odwieźć łódź, w związku z czym sprzedałem mu przyczepę.
- I wszystko to sprzedał pan człowiekowi, który przyszedł sobie kupić jeden, jedyny haczyk na ryby?!
- Nieee. On przyszedł z zamiarem kupienia podpasek dla swojej żony. Zaproponowałem mu, że skoro w weekend nici z seksu to może pojechałby przynajmniej na ryby...

© 2000-2024 GRY-OnLine S.A.