GRY-Online.pl --> Archiwum Forum

Dorosłość? Wolność? Nie, dziękuję...

24.04.2006
12:25
smile
[1]

gofer [ ]

Dorosłość? Wolność? Nie, dziękuję...

W sumie nie wiem po co to piszę, ale może to kogoś interesuje...

Kiedy miałem te małonaście lat, to marzyła mi się dorosłość. Wolność. Niezależność. Żeby to co robię, miało przełożenie na korzyści finansowe. Żeby jeśli będę musiał coś robić - to chociaż żebym dostawał za to pieniądze. Żeby obowiązek edukacyjny na mnie nie ciążył, żebym mógł palić papierosy, żebym się golił i inne tam marzenia nastoletniego chłopaka...

Dziś jest jeden z 4 ostatnich dni mojej nauki w liceum. Potem tylko matura i jestem wolny. Mogę palić papierosy (wiem, to śmieszne), mogę iść się upić i nikt mi za to nic nie zrobi, golę się co rano. Mogę iść na studia takie, na jakie mi się rzewnie podoba. Mogę iść do wojska. Mogę iść do pracy. Mogę wyjechać.

Tylko tak się zastanawiam, czy to jest naprawdę to, o czym marzyłem? Może jestem dziwny, bo przecież mam teraz "best time of my life", mam marzenia, ideały, możliwości a...ja chcę, żeby dalej ktoś mną kierował...żeby ktoś mi powiedział co mam zrobić i wziął za to odpowiedzialność, żeby ktoś mi powiedział co mam zrobić w tym "dorosłym" życiu, bo pomimo tego, że wg wielu czynników zewnętrznych jestem dorosły, a jednak tak się nie czuję. Chcę dalej myśleć o ściągach na sprawdzian czy o dziewczynach, a nie o tym skąd wziąć pieniądze, gdzie mnie najlepiej nauczą "do życia" i co sobie ugotować na obiad, bo przez większą część tygodnia mieszkam sam. Dlaczego nikt mi już nic nie każe a ja sam nie umiem się do niczego zabrać? Nie da się cofnąć czasu? Dlaczego dziecięco-nastoletnie marzenia można zawsze o kant dupy potłuc? Nie rozumiem....


PS
Idę do szkoły, bo ten obowiązek wisi jeszcze nade mną, niestety tylko parę dni. I szczerze mówiąc nie zdziwiłbym się, gdyby nikt nie odpowiedział. Bo chyba nic ciekawego, nie?

:-/

24.04.2006
12:28
[2]

yasiu [ Generaďż˝ ]

jak znajdziesz w zyciu to co chcesz robic (nawet jesli dzis nie wiesz co to jest) to doroslosc w niczym ci nie bedzie przeszkadzac - kwestia tylko tego, zeby sie nie zagubic w nowym swiecie ktory wymaga od ciebie calkiem czegos innego niz kiedy chodziles do szkoly... wystarczy w miare rozsadnie myslec (i miec do tego troche szczescia) i bedzie ok :)

24.04.2006
12:34
[3]

doniczka [ thomson ]

gofer ----> mam dokładnie takie same mysli. Mimo iż jestem jeszcze w 2 klasie liceum to juz teraz odczuwam, że zaczyna się prawdziwe życie pelne odpowiedzialności i prawdziwego zaangażowania w to co zamierzam robić ze sobą i swoim czasem w przyszłości. Moje szczęscie polega na tym, że tę smutna parwde uświadomilem sobie już jakiś rok temu (z różnych powodow) i zupelnie innaczej spoglądam na to wszystko niż moi qpmle i qmpele.....czasami nie potrafia pojąc tej wydawałoby sie "przedwczesnej" powagi i doroslego życia...ale ja już wiem co jest najważniejsze w życiu...na szczęscie :). Szkola to maly pikuś w stosunku do tego co spotka nas tuż za jej progiem....to egzamin z życia, z którym żaden sprawdzian i matura nie moga sie równać.

PS. ale w takim razie na razie życze powdzenia na egaminie....nie dziękuj :P

24.04.2006
12:34
[4]

X-Cody [ Zabójca z Liberty City ]

To jest bardzo ciekawe, Gofer. Skonczyłes w zyciu pewien etap i - tak wnioskuje z Twojej wypowiedzi - wcale nie do konca podoba Ci sie to, co znaczniesz (a raczej ebdziesz musiał zaczac) niedlugo.
Wielu ludzi wlanie tak przezywa ostatnie chwile liceum, studiow. Ostatnio nawet (od 3-4 lat na oko) bardzo rozszeszyl sie syndrom nie-skonczonych studiow; a dokladnie ludzie bardzo pzredluzaja pisanie magisterki, podchodzenie do ostatnch egzaminow itd. Nie cha tego, co dalej.
W Twoim przypadku pewnie wlasnie zdałes sobie sprawe, ze teraz juz wszystko bedzie zalezec od Ciebie; bedziesz musiała byc odpowiedzialny za siebie. Najgorsze w tym okresie jets to, ze jesli robisz cos dobrze, podejmujesz dobre decyzje to nie slyszysz za to pochwał bo zdaniem innych to wlasnie jest dorosłosc. Za to jest cos, za pzreproszeniem, spieprzysz to Twoja wina i "jak widac nie dorosles wystarczajaco" to bardzo meczace, bo w sumie opiera sie na systemie kar. Ok, jest to system wzmacniajacy, ale moze doprowadzic do szalu :)
Co Ci moge poradzidz, to tyle, zebys szedł prosto, nie ogladał sie za siebie, uczył sie na bledach innch i wiedział ile jestes wart. Jesli cos niechcacy zawalisz to si tym neipzrejmu, bo nie swiadczy to o niedojrzalosci tylko jest zyczajnie ludzkie.
Tyle ode mnie.

Powozenia na maturze :)

24.04.2006
12:35
[5]

Soulcatcher [ Prefekt ]

młodość = wolność
dorosłość = odpowiedzialność, praca, podatki, rachunki

24.04.2006
12:39
[6]

X-Cody [ Zabójca z Liberty City ]

Soul --> Bardzo to uprosciłes.
młodość = ograniczenia, brak swobody, niemoliwosc odpowiedzialnosci,
dorosłość = odpowiedzialnosc, praca, swoboda, mozliwosc decydowania o swoim zyciu, bycie "na swoim".,

24.04.2006
12:42
[7]

Vader [ Senator ]

W młodości marzymy o wolności, ponieważ jesteśmy zniewoleni sztywnymi przepisami, zakazami, wolą rodziców. Te wszędobylskie regulacje, sprawiają, że odczuwamy pewien dyskomfort psychiczny; odczuwamy potrzebę "wyzwolenia się". Nie myślimy jednak o tym, jaką wolność owa ma cenę.
Gdy osiąga się dorosłość i "przechodzimy" na swoje, to okazuje się że i tutaj żadnej wolności nie ma. Musisz pracować by żyć, oczywiscie możesz tego nie robić - ale wtedy zdychasz z głodu, zatem jest to opcja pusta, jesteś prawnie odpowiedzialny za swoje czyny, nagle dostrzegasz jeszcze większy ogrom zakazów i nakazów które sterują Twoim własnym życiem.

Osobiscie, wolę jednak "dorosłość", lepiej jest gdy mam wszystko we własnych rękach, gdy odemnie zależy, w głównej mierze, to ile zarobię jutro, czego się nauczę i tak dalej. Zresztą, coraz częściej łapię się na tym, że szukam w ludziach pewnej dojrzałości, powagi - coraz rzadziej bawią mnie kretyńskie dowcipy czy próba obracania wszystkiego w śmieszność.*

*nie dot. PiS'u

24.04.2006
12:48
smile
[8]

MiniWm [ Peace Maker ]

A ja sie bardzo ciesze ze koncze liceum :)

Spedzilem 3 lata z kretynami... no jakies 80% klasy i szczeze mowiac jest mi ich zal... bo oni kompletnie sie nie nadawali do liceum... a co dopiero do "doroslosci"

Czego sie nauczylem przez 3 lata... obcowania z chamstwem :P

Wyprowadzka z domu... STUDIA ! :)

24.04.2006
12:51
[9]

X-Cody [ Zabójca z Liberty City ]

MiniWm --> Jestes w tej lomfortowej sytuacji, ze juz teraz bedziesz mogł sie usamodzielnic, bo wyjezdzasz na studia. Wtedy to pewnie naparwde mozna powiedziec ze to "best time of life"

24.04.2006
12:55
smile
[10]

SnT [ U R ]

gofer - dla mnie wraz z końcem liceum - zaczoł sie najgorszy okres w moim zyciu...niby studiuje...niby pracuje...ale poza tym:( ehh wszystko ogarneła RUTYNA i naprawde jak to ma dalej tak wygladac to ja podziekuje...gorzej nie było.

Tylko tak się zastanawiam, czy to jest naprawdę to, o czym marzyłem? Może jestem dziwny, bo przecież mam teraz "best time of my life", mam marzenia, ideały, możliwości a...ja chcę, żeby dalej ktoś mną kierował...żeby ktoś mi powiedział co mam zrobić i wziął za to odpowiedzialność, żeby ktoś mi powiedział co mam zrobić w tym "dorosłym" życiu, bo pomimo tego, że wg wielu czynników zewnętrznych jestem dorosły, a jednak tak się nie czuję. Chcę dalej myśleć o ściągach na sprawdzian czy o dziewczynach, a nie o tym skąd wziąć pieniądze, gdzie mnie najlepiej nauczą "do życia" i co sobie ugotować na obiad, bo przez większą część tygodnia mieszkam sam. Dlaczego nikt mi już nic nie każe a ja sam nie umiem się do niczego zabrać? Nie da się cofnąć czasu? Dlaczego dziecięco-nastoletnie marzenia można zawsze o kant dupy potłuc? Nie rozumiem.... - mam dokłądnie identyczne odczucia...nic dodać nic ująć.

24.04.2006
12:55
[11]

FemmeFatale [ One kiss made him mine ]

mam tak samo..
przeraża mnie mnogość wyborów - wyborów, które w sposób znaczący determinować będą moją przyszłość, tak czy owak. Samodzielność, odpowiedzialność, niezależność...eh to poki co tylko slogany;) Mam takie dni, że chciałabym się cofnąć w czasie chyba...:)

a matura za kilkanaście dni:(

24.04.2006
13:00
[12]

Coy2K [ Veteran ]

to jest rezultat naszego szkolnictwa i spoleczenstwa, gdzie juz od małego jestes prowadzony za rączkę, mowią Ci co masz robic, dostajesz jasne wytyczne, a jak juz sie z tym uporasz to idziesz po kolejną porcję zadań, bo niestety nie uczą nas samodzielności tak jak w wielu innych krajach.

To tez przeklada sie na nasza przyszłą pracę, gdzie najlepiej jakbysmy dostali posadkę z listą obowiązkow i zadan na dany dzien, bo jednak wiekszosci taki uklad najbardziej odpowiada

24.04.2006
13:01
smile
[13]

MiniWm [ Peace Maker ]

Sometimes the hard way is the best way to learn !

I nie ma na to rady :) nie cieszy was perspektywa ze wkraczacie w zupelnie nowy swiat ?

24.04.2006
13:02
[14]

pecet007 [ ]

ech, czuję ja też czuję się dokładnie tak samo, najbardziej mnie przeraża że nie znam przyszłości i nie wiem co będę robił za jakiś miesiąc...

24.04.2006
13:03
smile
[15]

kamil210 [ Kocham Cię Asiu ]

Tak się składa, że również kończę szkołę za parę dni, z tym,że technikum. Prace już mam ustawioną taką jaką sobie wymarzyłem,szkołe opuszczam z uśmiechem i samymi wspomnieniami na myśl o których do tej pory śmiać mi się chce. Pożyjemy, zobaczymy, aczkolwiek też czuje, że będzie brakować tego klimatu.

24.04.2006
13:10
smile
[16]

FemmeFatale [ One kiss made him mine ]

nie cieszy was perspektywa ze wkraczacie w zupelnie nowy swiat ?

z jednej strony cieszy..może nawet baredziej cieszy niż martwi, ale jednak niepokoi gdzieś tam w środku:>

4 miesiące wakacji..mam masę planów -> prawko, praca, wyjazdy i to mnie motywuje w jakiś sposób do nauki do matury ;) jak już się dostanę na kierunek, który będzie mnie satysfakcjonował to będzie po umartwianiu się;)

na najbliższe 5 lat przynajmniej :P

24.04.2006
13:12
[17]

Lipton [ 101st Airborne ]

gofer--> Teraz to jeszcze pikuś. W sumie mało który student zostaje totalnie zostawiony samemu sobie. Przeważnie rodzice utrzymują go nawet gdy studiuje w innym mieście, ewentualnie sobie dorabia na przyjemności. Prawdziwy sajgon zaczyna się gdy wyjdziesz z budynku swojej uczelni z indeksem w ręce jako magister, usiądziesz przed budynkiem i powiesz sobie: "i co ja mam teraz zrobić...?":P Wtedy dopiero kończy się etap nauki a zaczyna się etap życia zawodowego. Trzeba znaleźć pracę, w końcu odejść z garnuszka rodziców, to jest prawdziwe wyzwanie. Teraz możesz jeszcze być spokojny, jedynym Twoim problemem jest wybór studiów, jeśli wybierzesz dobrze to wszystko jakoś się ułoży:) Powodzenia:)

24.04.2006
13:12
[18]

Lipton [ 101st Airborne ]

No, dokładnie tak jak mówi FemmeFatale, na 5 lat spokój:>

24.04.2006
13:14
[19]

pecet007 [ ]

Lipton, FemmeFatale -- sceniarusz raczej nie jest taki różowy jak się ktoś na zaoczne wybiera...

24.04.2006
13:15
smile
[20]

FemmeFatale [ One kiss made him mine ]

a no właśnie...tylko ja nie jestem przekonana, co chce w życiu robić i adekwatnie do tego - jaki kierunek wybrać ;) choć generalnie w dzisiejszych czasach mało kto pracuje w swojej profesji..także się nie martwię..trzeba być elastycznym, a co!:)


pecet007 --> zaoczne to inna para kaloszy....wtedy masz od razu 2 w jednym..praca i nauka zazwyczaj. Pogodzenie tego to dla mnie przynajmniej wyższa szkoła jazdy...nieosiągalna?;)

24.04.2006
13:19
[21]

X-Cody [ Zabójca z Liberty City ]

Lipton --> Ja sie z Toba nie do konca zgadzam. Ja zawsze chciałam skonczysz szkołę. Najpierw postawową, potem liceum. Miałam rok przerwy miedzy LO i studiami, kiedy pracowałam. Teraz studiuje i juz nie moge sie doczekac konca tych studiow, by moc pracowac.
Nie chodzi o to, ze to zle studia, bardzo je lubie, ale jednak lepiej czulam sie pracujac na wlasny rachunek. Wiedzac, ze 1. dnia miesiaca na moim kmncie pojawie sie pewna suma, ktora beda mogła calkowicie sama zagosporadowac. Oczywiscie była to o yle dogodna sytuajca, ze nie musiałam placic za mieszkanie i jedzienie, ale jednak. Praca to praca, nauka to nauka, niektorzy wola sie uczyc na utrzymaniu rodziny, niektorzy wola calkiem isc na swoje i pracowac.
Wszystko zalezy od charakteru no i, imho, duza role gra atmosfera w domu. Niektorzy po prostu maja juz dosc mieszkania z rodzina.

24.04.2006
13:30
[22]

Raziel [ Action Boy ]

Gofer --> Ja Ci powiem, że samym już wątkiem i tym postem pokazałeś, że dojrzałeś.
Myślę, że do takich wniosków dochodzi wiele ludzi kończących pewien etap w życiu. Jak bardzo prawdziwe jest stwierdzenie moich rodziców(oczywiscie przecież nie tylko moich:), że "nie narzekaj nie narzekaj, jeszcze za tym zatęsknisz".

Niby takie banalne zdanie a jednak w 100% prawda. Osobiście 4 dni temu, 20 kwietnia skończyłem 18 lat. Wczesniej była impreza na mase ludzi, potem kameralnie ze znajomymi...planowalem to już chyba od roku, powtarzalem sobie "to bedzie przełom w moim zyciu, wkroczę w dorosłość i już wszystko będzie inne". Oczywiscie pełną dorosłość rozumiem jako pełną samodzielność, no ale jednak namiastka tego już nadeszła. No i co z tego? w sumie nic. Martwie się jeszcze bardziej ocenami pozatym "już za rok matura" i tak dalej. I z miłą chęcią powróciłbym do gimnazjalnej ławki, do czasu w którym powtarzalem sobie "hehe walić to wszystko jeszcze tyle lat do liceum, do matury, do studii, wezme się za to później".

Nie czuję tej dorosłości, pozatym że bardziej obawiam się przyszłości, zadaję sobie pytania w stylu "a co bedzie jak mi nie wyjdzie na maturze"... Wolałbym chyba zatrzymać ten czas i balować non stop w liceum:P

24.04.2006
13:33
smile
[23]

MiniWm [ Peace Maker ]

X-Cody ---> i jak tu sie nie bac takich kobiet :) no to biez gofra za meza :]

Ja osobiscie po studiach zamiezam wyjechac na Hawaje :] albo inna wyspe... glupie ? moze i tak :) ale nic mnie nie powstrzyma :)

24.04.2006
13:37
smile
[24]

DKAY [ Generaďż˝ ]

Ehhh temat mi bardzo bliski w zeszłym roku skończyłem studia i pojawiła się dziura w życiorysie. Do tego momentu wszytko było względnie zaplanowane i pewne. Wiedziałem co będę robił za rok itd. Co śmieszne zawsze chciałem się wyprowadzić od rodziców teraz jak teoretycznie (z taką pensją to by był survival:)) mogę to zrobić to przestało mi się śpieszyć. Moja dziewczyna zawsze jednak mi mówi, jedno sie skończyło teraz zaczyna się nowe i też może być swietnie. Staram się tego trzymać i iść do przodu - na razie małymi kroczkami oswajając się z nową sytuacją!

24.04.2006
13:39
[25]

Chupacabra [ Senator ]

ha, mi w liceum tez wydawalo sie, ze dorosly juz jestem, z perpsektywy paru lat juz inaczej sie patrzy na to. teraz koncze studia i to jest dopieor problem. Po liceum to jest raczej gdzies isc dalej do szkoly, a teraz? za jakies 2-3 miesiace bede mial ten dyplom inzyniera w reku (oby ;)) i co dalej? Wracac do rodzicow, do swjego malego maisteczka? odpada, nie znajde nawet pracy w zawodzie zblizonym do tego, co sie uczylem ostatnie 4 lata, wiec jaki sens studiowac. Zostac tu gdzie jestem? szczerze , mam dosc juz tego miasta, zreszta bezrobocie siega tu 30%, zero perpsektyw, co najwyzej w hurtowni moglbym pracowac, raczej tez odpada, bo jaki sens bylow koncu studiowac?
Teraz rozwazam dwie opcje, wyprowadzic sie do miasta wojewodzkiego swojego, trojmiasto jest calkiem fajne, albo zmiatac, do irlandii, gdzie juz siedzi pol mojego miasteczka i moi najlepsi kumple, co chyba zrobie. No ale sam wyjazd za granice z dyplomem nie gwarantuje ze dostaniesz prace, a jak to ze taka jakbys chcial itp. Takich pytan mozna sobie stawiac w nieskonczonosc, a doroslosc oznacza, ze sam na nie musisz odpowiedziec, tu juz nie mozna sie mamy zapytac, czy zyc sobie na koszt rodzicow. Ale i tak lubie te uczucie, ze sam dla siebie cos robie

24.04.2006
13:41
[26]

X-Cody [ Zabójca z Liberty City ]

MiniWm --> Bac sie, bac :]

24.04.2006
13:48
[27]

Garbizaur [ Legend ]

Miałem podobne odczucia rok temu, gdy podchodziłem do matury... Później było jeszcze gorzej... zwaliłem matematykę i nie dostałem się na wymarzone studia, poszedłem na inny kierunek... Przez całe wakacje wyrzucałem sobie, że za mało się uczyłem... W nowej szkole średnio mi się podobało, w sesji zimowej miałem 2 poprawki na 4 możliwe egzaminy i generalnie myślałem, że będzie tragedia... Ale teraz odbijam się powoli od dna... w szkole idzie trochę lepiej, przychodzi wiosna, mam nową pannę i powoli zaczynam wierzyć w to, że życie ma jakiś sens... Tak więc głowa do góry... Będzie lepiej... To normalne, że człowiek ma wątpliwości w kluczowych momentach swojego życia... :)

24.04.2006
14:02
[28]

Lipton [ 101st Airborne ]

pecet007--> Zaoczne to zło konieczne przeważnie. Młodzi ludzie na zaoczne studia idą tylko wtedy gdy nie powiedzie im się na egzaminach na dzienne studia, albo gdy rodzina nie jest w stanie ich utrzymać i muszą sobie jakoś poradzić sami. Z założenia studia zaoczne są dla starszych ludzi którzy potrzebują papierków, a młodzi powinni studiować dziennie, bo tylko wtedy studiowanie ma klimat:) Nie zrozum mnie źle, bo nie potępiam ani nie uważam, że zaoczni są gorsi od studentów dziennych, wręcz przeciwnie czasami jest odwrotnie. Po prostu uważam, że na zaoczne studia młodzi ludzie powinni iść w ostateczności dopiero.

X-Cody--> No, ale widzisz sama piszesz, żę to było inaczej bo nie musiałaś się utrzymywać i za zarobione pieniądze kupowałaś sobie to o czym marzyłaś, imprezowałaś itd. Co innego gdy pójdziesz do pracy, dostaniesz 1 dnia miesiaca 1200 zł i nagle zdasz sobie sprawę, że po zapłaceniu rachunków i czynszu, pieniadze ledwo starczą Ci na wyżywienie do końca miesiaca, a co dopiero mówić o przyjemnościach...Wtedy zupełnie inaczej podchodzisz do pracy, bo masz świadomośc, że pracujesz nie na przyjemności, lecz na wydatki konieczne. No chyba, że załapiesz pracę za 2000 zł, no ale nie oszukujmy się, od takich sum się nie zaczyna:( Do tego dochodzi ryzyko "reorganizacji stanowisk pracy" i zostajesz bez roboty i co wtedy...? Na studiach nie ma takich rozterek i nie ma co przyspieszać ich nadejścia.
Ponadto dochodzi kwestia wakacji. Gdy pracujesz nigdy nie masz 2-3 miesięcy wolnego, a na studiach bywa że ma się ponad 3 miesiące wakacji.
Co do atmosfery w domu to się zgodzę. Ja mam wspaniałą i dlatego nie narzekam na fakt, że jestem wciąż na garnuszku rodziców.
Ja też czekałem najpierw na studia, teraz czekam na ich koniec i pracę, ale wychodzę z założenia, że wszystko w swoim czasie. Tak jak alkohol jest dozwolony od lat 18 (co i tak jest za niską granicą według mnie) tak praca i życie na własne konto powinno nastąpić dopiero po studiach, w odpowiednim etapie dojrzałości.

24.04.2006
14:02
[29]

ronn [ moralizator ]

Nie zamierzasz isc na studia, najlepiej do innego miasta?

Zdajesz mature, dostajesz sie na studia, martw sie gdzie i z kim tu pic przez kolejne miesiace, bo nie masz sie czego obawiac w najblizszej przyszlosci. Lipton ma racje, sam nie wiem co zrobie jak wyjde z uczelni z dyplomem inzyniera w reku, usiade na schodach i.. cos trzeba bedzie zaczac robic!

24.04.2006
14:02
[30]

^quqoch^ [ Patryk ]

Nie ma co panikowac. Jako ze tak czy owak musisz sie przystosowac, bo czasu nie cofniesz, na pewno sobie poradzisz.

24.04.2006
14:33
[31]

Lipton [ 101st Airborne ]

ronn--> Właśnie:) Różnica polega na tym, że po liceum masz opcje: wojsko, studia, praca + studia, sama praca itd. A po uzyskaniu wyższego wykształcenia pozostaje jedno: praca, którą trzeba koniecznie znaleźć, bo inaczej pojawia się poważny problem. Wybór jest zawsze lepszy niż brak wyboru, dopóki można wybierać pomiędzy różnymi wyjściami to wszystko jest w porządku:)

24.04.2006
14:37
smile
[32]

hilander [ ]

gofer - głowa do góry ! wydaje mi sie ze na prawdziwą dorosłość i odpowiedzialność jeszcze przyjdzie czas (mam tu na myśli podjecie konkretnej pracy takiej która pozwoliłaby Ci utrzymać zarówno siebie jak i rodzinę no chyba ze nie planujesz) skończone liceum i mam nadzieję wybranie sie na uczelnie wyzszą to dopiero pólmetek dorosłości (piszę to w kontekscie jak najbardziej pozytywnym) i szczerze powiedziawszy chciałbym cofnąc sie do tych czasów - jedyna odpowiedzialnosc jaka wtedy spoczywła na mnie to (oprócz nauki a i z tym było róznie) to taka zeby miec zagwarantowane pare zł na piwko albo wino ;) - jestem zdania ze na bardziej dojżałą dorosłość (jak kolwiek to brzmi) jeszcze przyjdzie czas a i wtedy niestety zdarzają sie momenty kiedy siądziesz i zapłaczesz na swą marną (czego nie zycze) egzystencją ;-) także powiem krótko DO DZIEŁA ! i to teraz czerp z zycia pełnymi garsciami a potem jakos to bedzie ;)

Pozdrawiam

24.04.2006
14:48
smile
[33]

DKAY [ Generaďż˝ ]

Ja jeszcze dopiszę że mi ojciec powtarzał cały czas "co się martwisz na przyszłość, rób na razie swoje pilnuj szkoły, a jak przyjdzie moment by się zamartwiac co dalej to będziesz to robił" I faktycznie nie ma co daleko wybiegać w przyszłość bo i tak nic nie wymyślimy na daleko do przodu a poza tym życie płata różne niespodzianki i tak czy siak trzeba im stawić czoło!

24.04.2006
16:01
[34]

X-Cody [ Zabójca z Liberty City ]

Lipton --> Prawda, ze nie musiałam za to placic, ale jednak jesli chciałam cos sobie kupic musiałam z innych rzeczy rezygnowac, bo to były moje jedyne zarobki, a nie były duze. Licze, ze niedlugo bede mogła w koncu sie wyprowadzic z domu i zaczac zyc naprawde na własna reke. A dlaczego? bo zawsze tego chciałam i wiem, ze zarowno mnie jak i mojej rodzinie bedzie sie zyło lepiej, kiedy bedziemy mieszkac osobno. Takie relacje, nie ma o czym mowic.
Jestem typem osoby ktore nie lubia pracowac za darmo, a nauke traktuja jak prace. Tak typ, dlatego wole skonczyc studia, znalezc prace i zyc na wlasny rachunek.
Ale to juz w małym stopniu dotycy tematu Gofera :)

24.04.2006
16:07
[35]

Lipton [ 101st Airborne ]

X-Cody--> To ucz się na tyle, żeby dostawać za tę naukę płacę - stypendium naukowe:)
Btw zawsze, żeby coś sobie kupić trzeba z czegoś innego zrezygnować. Rezygnujesz z mniejszej ilości rzeczy żyjąc na czyimś utrzymaniu, żyjąc na własny rachunek praktycznie każdy wydatek ponad programowy jest wyrzeczeniem czegoś innego.
No jedyne co mnie przekonuje w tym co piszesz to chęć separacji z rodziną, bo reszta mnie w ogóle nie jest w stanie przekonać:D

24.04.2006
16:27
[36]

X-Cody [ Zabójca z Liberty City ]

Lipton --> Byc moze wszytsko ma w tym swoje korzenie, ale to juz naprawde inny temat. Zreszta nieprzyjemny i nie bardzo mam ochote o tym pisac :)
wszytsko wyjdzie w paniu. Jestem jednak zwolnenniczna odwaznych ruchow w zyciu. Nie wolno sie bac, bo wtedy bedzie sie balo samodzielnosci juz caly czas.

24.04.2006
16:30
[37]

Orlando [ Reservoir Dog ]

Mnie sie jakos nigdy nie spieszylo sie do dorosłości... i nadal nie śpieszy...

24.04.2006
16:41
smile
[38]

pizmak [ Konsul ]

Czasy liceum wedlug mnie to zdecydowanie najfajniejszy okres. Odebniles te pare godzin w szkole, a potem luzzz, mozesz robic co chcesz, abys tylko osiagal jako takie wyniki w nauce :-)

Na studiach moze byc tak samo, jezli to rodzice Ci je zasponsoruja. Ba.. moze byc nawet lepiej. Mieszkasz z dala od domu, poznajesz mase ludzi, noo jest poprostu ciekawiej... ;-) Obawiasz sie tylko zeby nie zgubic karty do bankomatu, gdzie rodzice co miesiac przysylaja kase na utrzymanie i
ksero ;-)

Ja niestety tak dobrze jak napisalem wyzej nie mialem. Odrazu po technikum do pracy, studia zaoczne na ktore od rodzinki nie dostalem nawet grosza. Ogolnie z kasa bylo kiepsko bo nie dosc ze
oplacalem studia, wyjazdy itd to jeszcze musialem wspomagac finansowo rodzinke. Mimo wszystko zjazdy byly eleganckie :-) 6 dni w miesiacu po za domem, z zajebistymi ludzmi... bylo wesolo, taka odskocznia od tego codziennego wstawania o 5 rano i naginania do pracy ;-)

Schody zaczynaja sie teraz, studia skonczylem... i co dalej ? Licencjat mam, ale co mi z niego ? Uczelnia marna ;-) Magisterki nie skonczylem, zabraklo funduszy. Ogolnie teraz lipa, nie bardzo wiem co robic. Chcialo by sie wyprowadzic od rodzicow, ale kiedy z nimi tak dobrze... zjesc dadza.. o pranie sie nie martwie hehe ;-) Widac jeszcze nie dojrzalem do tego co mnie teraz czeka ; d

bleee ale sie rozpisalem ;-)

24 lata koncze w sierpniu jak by co ;-)

24.04.2006
16:43
smile
[39]

Leilong [ Generaďż˝ ]

Ja odpowiem może w sposób naiwny, ale piękne jest to co napisałeś. Doskonale wiem o co ci chodzi. Czytając twojego pięknego posta słucham dżemu i aż mi się łza w oku zakręciła. Nie mogę prawić morałów i rad bo jestem młodszy, ale z tego co widzę poradzisz sobie bez trudu w tym nowym życiu. Powodzenia na maturce>>>
Jestem bardzo wzruszony.
NIestety, niestety...za 2 lata napiszę to samo.

24.04.2006
16:52
[40]

Coolabor [ Piękny Pan ]

Pełnoletniosc to nie dorosłowsc. Wolnosc mierzy się zasobnością finansową, rzadko kiedy ktos po liceum jest w pełni samodzielny i niezależny. Dla mnie nie ma co rozdymac tematu do nieprawdopodobnych rozmiarów i się dłuzej rozwodzic. Po prostu etap liceum się skończy i zacznie się następny. Życia można się szybciej nauczyc, kiedy już się wyniesie z domu rodzinnego. A skądinąd wielu ludzi właśnie zmienia miejsce zamieszkania w związku ze studiami. Jedyne co się zmienia to zupełnie beztroski tryb życia. Ale na ile się om zmieni w ciągu następnych paru miesięcy zależy głównie od Ciebie (choc nie tylko, wiadomo każdy ma inną sytuację).
To pieniądze dają wolnosc.

24.04.2006
17:03
smile
[41]

Van Gray [ taki szary freestyler ]

Cóż napisać... Fakt, teraz nikt Cię za rączkę nie poprowadzi. Może to uznać zarówno jako wadę, jak i zaletę. Z akcentem na to drugie - w końcu do samodzielności i obowiązków się przyzwyczaisz, a wolność będzie nadal ;) Grunt to dobrze sobie wszystko zaraz na początku poukładać. Wytyczyć cele i konsekwentnie podążąć obraną drogą.

A póki co - go with the flow, jak to śpiewają QOTSA.

24.04.2006
17:08
[42]

gofer [ ]

Może nie będę odpisywał każdemu z osobna, bo trochę mija to się z celem. Widzę, że pomimo moich obaw potraktowaliście temat poważnie, dzięki.

18 lat skończyłem 12 czerwca 2005 roku. Czekałem na ten dzień jak dureń, marząc o większej swobodzie, braku stresu w podbramkowych sytuacjach, itp. I tak się niestety złożyło, że z osiągnięciem pełnoletniości zmieniło się w moim życiu dużo, tyle, że nie do końca w tym kierunku, o jakim marzyłem. Oprócz pozytywów, takich jak kupienie sobie piwa, możliwość zrobienia prawa jazdy czy oddawania krwi moje "wejście w dorosłość" zbiegło się z drastyczną zmianą w moim życiu prywatnym. Może nie będę się wdawał w szczegóły, ale chodzi mniej więcej o to, że moi rodzice z powodów zależnych i niezależnych od nich zakończyli swój związek, co prawda nieformalnie, ale ojciec już z nami nie mieszka. Ze zwykłej, szczęśliwej rodziny została tylko nędzna imitacja. Z ojcem widzę się rzadko, brat studiuje i widzę go tylko w weekendy a mama pracuje coraz więcej i więcej. I nie chcę dramatyzować bo nie mam 10 lat, ale wraz z tym stanem 'fizycznym' zmieniło się pewne podejście. Kiedy powiedziałem, że jadę na drugi koniec Polski czy że idę się schlać i tym podobne pomysły - słyszałem "jedź", "idź", chociaż - może to zabrzmi absurdalnie - chciałbym usłyszeć "nie". Dostaję pieniądze i mogę zrobić z nimi co chcę - kupić spodnie, kupić książkę, pójść na mecz czy przepić. To co z nimi zrobię nikogo nie interesuje. "Jesteś dorosły i musisz sobie radzić". Tylko że nie do końca podoba mi się metoda 18 lat za rączkę i potem hop, na głęboką wodę.

Jeśli chodzi o studia - niby mogę iść na tą swoją "wymarzoną" socjologię, ale czasem mam takie myśli, czy nie rzucić tego wszystkiego w cholerę i nie wyjechać za owczym pędem do irlandzkiej czy brytyjskiej ziemi obiecanej. Żeby się odciąć już całkowicie, przesyłać 1000 zł co miesiąc i kartkę na święta. Bo szczerze mówiąc, zastanawia mnie co miałbym robić po studiach nie-technicznych. A nawet jeśli studia, to i tak w domu. Na Kraków mnie nie stać, Warszawę także, więc pozostają Katowice za miedzą.

I dalej będę patrzył jak mi życie przecieka przez palce, bo nie mam ani pomysłu co z nim zrobić, ani nikogo, kto mógłby ten pomysł mieć. Ech...

24.04.2006
17:09
[43]

Kompo [ by AI ]

Pewnie nie będę oryginalny, ale mam dokładnie tak samo. Dopiero teraz jeszcze mocniej uświadomiłem sobie, że bez kasy (czyli, co za tym idzie, pracy) nie ma życia. A będąc małolatem na pewno marzy się o wygodnym życiu, jak jeszcze naokoło dochodzą do mnie słuchy, że znajomi (starsi, bo starsi, ale bliscy znajomi) się ustawili, mają pracę, narzeczoną, niektórzy nawet samochody i opłacają swój kwadrat, coraz mocniej mi się wbija w głowę myśl, że przede mną czas największej harówki, która niestety nie będzie tylko przelotna. Ale cóż, co ma być, to będzie, trzeba wejść w ten etap z podniesionym czołem. Z tego tu miejsca życzę wszystkim gorąco powodzenia w życiu, bo jak ono jest ciężko zaniedługo dane będzie nam się przekonać.

PS. Czytając takie wątki, jeszcze wierzę w poziom tego forum. Pozdr.

24.04.2006
17:12
[44]

Lipton [ 101st Airborne ]

X-Cody--> Ja nie czuję strachu przed tym co będzie po studiach. Po prostu lubię korzystać z wolności i nadmiaru czasu wolnego latem:> Niektórzy wolą pracować w wakacje:P ja wolę spotkać się z przyjaciółmi, pograć w piłkę, poleżeć i nic nie robić:)

24.04.2006
17:12
[45]

Garbizaur [ Legend ]

PS. Czytając takie wątki, jeszcze wierzę w poziom tego forum. Pozdr.
Ja też... :)

24.04.2006
17:20
[46]

eJay [ Gladiator ]

Kiedy bylem w podstawowce, to chcialem byc w gimnazjum. Kiedy bylem w gimnazjum to chcialem byc w liceum, a kiedy kinczylem liceum to chcialem juz byc studentem... Marzenia wyprzedzaly zawsze moje czyny i teraz kiedy wszedlem w (miarę:)) dorosłe zycie mam wrazenie, ze cos moglem zrobic lepiej. Ale z kolei gdyby nie dojrzalosc, to nie byloby i alkoholu, i milosci i fajek:) Zreszta doroslosc to nie tylko imprezowanie, spalanie kolejnych papierosow, ale cos wiecej, cos czego jak jestes mlody to nie zauwazasz. A jest to przede wszystkim odpowiedzialnosc. I to nie tylko za siebie, ale za kogos. Ostatnio bowiem musialem opiekowac sie dzieckiem kuzyna i poczulem sie jakos... starszy, a przede wszystkim swiadomy, ze doroslem do roli opiekuna. Przedtem w ogole o tym nie myslalem i to jest piekne:) A co z kasą? Jak byłem mały to rodzice mi dawali kieszonkowe. Teraz staram sie zarobic sam i to nie tylko dlatego, aby odciazyc rodzicow od wydatkow, ale z satysfakcji dla samego siebie.

I kiedy przyjdzie mi zramoleć na starosc, to postawie grubą kreskę na swoim zyciu i zrobie podsumowanie.

24.04.2006
17:22
[47]

ronn [ moralizator ]

gofer -->

Jeśli chodzi o studia - niby mogę iść na tą swoją "wymarzoną" socjologię, ale czasem mam takie myśli, czy nie rzucić tego wszystkiego w cholerę i nie wyjechać za owczym pędem do irlandzkiej czy brytyjskiej ziemi obiecanej. Żeby się odciąć już całkowicie, przesyłać 1000 zł co miesiąc i kartkę na święta

I co zrobisz? Chcesz byc cale zycie nikim i przez 25 lat kosic trawniki albo robic hamburgery? Znam takich ludzi, po maturze wyjechali na wyspy, zyja na pol-kocia lape, maja pieniadze na rozrywki i jedzenie, ale ciagle sa obywatelami 2 kategorii pracujacymi za 5L za godzine. Zastanow sie co z Toba bedzie po 10 latach? Bedziesz polskim robolem "po maturze". Mieszkania tam nie kupisz. Oczywiscie mozesz odlozyc i kupic u nas, zalozyc firme za reszte zaoszczedzonej kasy.. tylko, ze jesli rzeczywiscie chcesz sobie cos zostawic zarabiajac 5L na godzine, to bedzie to ciezka i meczaca praca a nie 10 lat w raju.

Jeden z tych znajomych ma 22 lata. Jest na wyspach kilka lat. Ma pewnie z 500 funtow na koncie, mieszka w wynajetym mieszkaniu. Posiada kilka ubran, telefon i.. nic wiecej. On sie bawi wydaje kase na zycie, kluby (weekend) i nie zostaje mu nic. Albo zyjesz przyjemnie i niewiele odkladasz, albo harowka i wyrzeczenia, albo jedziesz tam z dyplomem w lapie i szukasz czegos "prawdziwego". Inaczej stracisz polowe zycia, na nic..

24.04.2006
17:31
smile
[48]

VYKR_ [ Vykromod ]

Gofer--> masz bardzo typowe przemyslenia jak na kogos, kto znajduje sie w ważkim momencie życia. tak zapytam: masz jakies plany co robic po studiach?
mam wrazenie, ze ciagle tkwisz w iluzjach dziecinstwa. dales sie zredukowac przez zycie w LO i nie chcesz teraz wyjsc z tej przytulnej norki?
chcialbys zeby ciagle ktos toba kierowal, ktos o ciebie dbal. no sorry, nie tedy droga. zycie jest zyciem, nie masz do wyboru wiele wiecej poza opcja "przezyc to zycie"
sadzisz, ze edukacja skonczy sie na studiach (w tej chwili tak bliskich i odleglych zarazem). blad. czlowiek uczy sie cale zycie, nie zapominaj o tym
masz jeszcze jakies marzenia? jesli tak to szybko je sobie przypomnij. bo nie o to chodzi, zeby dostosowywac sie do warunkow ("a tu nie mam szans, tam sobie nie poradze") czy isc prostymi drogami ("wyjade do Irlandii").
A jesli tak naprawde nie wiesz czego chcesz od zycia, to wcale nie dziw sie ze to zycie przecieka ci przez palce.

BTW, mamy urodziny w ten sam dzien. ale na cale szczescie jestesmy w innych rocznikach :)


| edit
ronn--> jest jeszcze jedna droga. jedziesz tam studiowac, zdobywasz ich dyplom i mozesz pracowac na adekwatnym (czyt. dla czlowieka po studiach) stanowisku. that's my plan ;p

24.04.2006
17:41
[49]

Jałokim [ mniej głupoty ]

oj ludzie... ja tam dzień osiemnastki spedziłem jak każdy inny (czyt. zajebiscie sie bawiłem). Nie myślałem co będzie po tym dniu, bo doskonale sobie zdawałem sprawę z tego że będzie tak jak wczoraj, a jeśli nie to się dostosuje. Teraz Kończe technikum pozawodowe, zarabiam na siebie, moją starszą i siostrę, które są na skromnych rentach. Pewnie nie pójde na studja bo mi się zwyczajnei nie chce, nie mam motywacji ani czasu. mam robote, która mnie satysfuckcjonuje, mam znajomych, z którymi moge przypomnieć sobie zawsze stare lata rozpalajac ognisko w naszym miejskim parku. Nie mam pojęcia co będzie jutro, to co było wczoraj jest podkładem dnia dzisiejszego i tylko on, tylko dzisiaj sie liczy. Jestem tylko TERAZ! Nie mam przyszłości, nie martwie sie o nią, nigdy sie nie martwiłem, bo zawsze przyjmowałem z otwartymi ramionami to co mi życie przyniosło, a olewałem to co mi zabrało. Nie ma co rozkminiać życiowych celów. Ludzie z nadmiarem ambicji to ludzie nieszczęśliwi, po osiagnięciu jednego celu szukaja następnego, ciagle gonią za szczęściem, a to oznacza osiąganie go na jedynie chwilę. Ja moge się dzisiaj nawalić w trzy dupy nie myśląc o tym że jutro do roboty, ze musze trzeźwo mysleć bo rączke strace, albo cuś. Jestem jednym z ostatnich roczników przed czarnobylem (84), ale myśle że mam jakieś 17 lat. Za kilka lat będę miał te 21 i wcale się nie zdziwie jak tak juz mi zostanie gdzieś do około 40. Każdy kto mnie zna też w to wierzy :]
Niezależnie od tego ile belek na mnie ciąży, ja jestem na tyle glupi i energiczny by taskajac je na plerach zapierniczać do piaskownicy bo w niej zamierzam spędzić swoje zycie

24.04.2006
17:55
smile
[50]

Da_Mastah [ Elite ]

Goferu nie frustruj się przede wszystkim :-)) Ja przed maturą też miałem takie frustracje, że nie wiedziałem za bardzo co z sobą zrobić. Tzn. o studiach myślałem dużo wcześniej, ale potem mnie naszło czy dobrą decyzję zamierzam podjąć?

Teraz jak się porządnie na tych studiach wziąłem do roboty, pracuję nad sobą i rozwijam własne zainteresowania, to zrozumiałem, że gdy będę ciężko pracował, to jestem w stanie osiągnąć to, co sobie wymarzyłem (zgodnie z zasadą "człowiek jest kowalem własnego losu").

Poza tym wg mnie jednak trzeba mieć wyznaczone bardzo konkretne cele oraz mieć jakiś system wartości i autorytety w życiu. Przynajmniej tak było w moim wypadku, kiedy przeczytałem sobie autobiografie chociażby Walta Disney'a czy Lee Iacocca'i, którzy w życiu byli całkowicie w gównie po uszy, a potrafili z tego wszystkiego wyjść po swojemu.

Jeśli Twoim wymarzonym kierunkiem jest socjologia, to idź ją studiować i się w tym kierunku maksymalnie rozwijaj a także bądź przygotowany na wszelkie okazje, które mogą do Ciebie trafiać. Bo niektórzy mawiają, że w życiu trzeba mieć szczęśćie itd... A to nic innego, jak umiejętność bycia przygotowanym na wykorzystywanie sytuacji, w których się w życiu znajdujemy.

Głowa do góry! :-))

24.04.2006
18:18
[51]

ewelina_m [ secret ]

gofer - kobiety Ci trzeba :D ona już Cię pokieruje :D

24.04.2006
18:26
smile
[52]

gad1980 [ Konsul ]

Heh... Skonczylem studia. Zaczalem prace. Mieszkanko z rodzicami.
Pieniazkow jak lodu (w porwnaniu z czasami studenckimi i stypendium to byl NIESAMOWITY skok). Wow. Super! Dokladalem sie do czynszu, papu itp. ale i tak duuzo zostawalo (jak na moje potrzeby).

Potem ulozylem sobie zycie. Ozenilem sie ( po 6-ciu latach meetinowania sie z jedna kobitka :)) Caly czas czuje i sie nie chce zmienic, ze to ta jedyna ;))

Wynajalem mieszkanie. Wybralem sie na swoje. Wtedy tez poczulem jak z jednej strony jest ciezko (zona jeszcze studiuje) a z drugiej jaki jestem dumny z siebie :), ze jakos obie radze. Nie mam dlugow. Nie chodze do rodzicow po prosbie itp. Jesli Lepper nie wypieprzy wszystkiego do gory brzuchem to jakos dam rade (chyba :)).

Minusy:

- rachunki, rachunki, rachunki, RACHUNKI,
- trzeba poprawcowac by bylo za co zyc :)
- mniej czasu na wszystko a co bedzie jak sie malenstwo jakies pojawi ?!

Plusy:

- jestem U SIEBIE
- robie co chce
- wracam kiedy chce i w jakim chce stanie (nikt sie nie martwi gdzie jestem i czy aby jeszcze zyje :))
- mam satysfakcje, ze po wyplynieciu na gleboka wode nie poszedlem na dno (przynajmniej dotychczas :))


Z rodzicami uklady mialem zawsze b. dobre ale... w pewnym wieku trzeba zamieszkac osobno. TRZEBA :)

Czy warto bylo? JASNE!

btw. Warto sie informatykowac, telekomunizowac lub automatykowac. Naprawde jak dotyczas w tych zawodach pracy jest MASA (mowie o miescie co sie Krakow zwie).

A i dodam jeszcze jedno: jesli cos robicie to starjacie sie na maska. Niewazne co studiujecie i gdzie. Bedziecie sie starac to przy odrobinie szczescia powinno sie udac! Powodzenia :)

24.04.2006
18:36
[53]

amoreg1234 [ użytkownik ]

ja 18 koncze dopiero w przyszlym roku. dorosłego życia zdołałem posmakować w minione wakacje. powiem to samo co gofer: "NO, THANKS".
ten okres pragnienia bycia dorosłym miałem chyba w podstawówce. Moja siostra wyjechała na studia i kiedy widziałem jak to wszystko u niej przebiega (ta cała wolność) to coraz bardziej odechciewało mi się tego.
praca, odpowiedzialność za samego siebie, to troche ciężkie... ale niestety każdego to czeka i trzeba to przyjąć, czy się tego chce czy nie (tu wstaw sobie dowolną emotkę, chyba każda pasuje)

24.04.2006
18:43
smile
[54]

KaM1kAzE® [ BeeR GooD! ]

gofer ---> :))) wiem co czujesz :) wątek z linku załozyłem prawie 2 lata temu... jak chcesz poczytaj, ale pewnie jak w twoim wątku, nie znajdziesz tam nic ciekawego ani interesującego ^^


powiem ci tak: nie będzie źle :) po prostu Twoje zycie sie lekko zmieni :)
a o ściągach to gwarantuje ci ze na studiach nie zapomniesz, a o dziewczynach tym bardziej ;)


pozdrawiam, staruchu :]
Jeszcze starszy Kamyk ^^

http://forumarchiwum.gry-online.pl/S043archiwum.asp?ID=2691264

24.04.2006
18:44
smile
[55]

Paudyn [ Kwisatz Haderach ]

Liceum to najpiękniejszy, póki co, okres w moim życiu. Studia zaczęły mnie nudzić do tego stopnia na ostatnim roku, że zacząłem modlić się o jak najszybsze ich skończenie i rozpoczęcie dalszego etapu mojego krótkiego życia. Teraz mam mniej czasu dla siebie i innych, ale wreszcie sam (prawie) kieruję swoim życiem. Pomimo iż szkolnictwo wyższe skończyło odrabianiem lekcji i przygotowywaniem pierdółek z dnia na dzień, 5 następnych lat wcale nie dało mi poczucia wolności. Dopiero teraz jestem w pełni zadowolony :o)

24.04.2006
18:48
[56]

Lipton [ 101st Airborne ]

gad1980--> No tak, ale u Ciebie było "wszystko w swoim czasie":) Wtedy jest praktycznie zawsze udanie, a jeśli nie zawsze to jest większa szansa na udany start niż gdy się tę kolejność zaburza:>

24.04.2006
18:55
[57]

Azzie [ bonobo ]

Ja nigdy nie mialem tego problemu.

Uwiebiam niezaleznosc, wolnosc... Wlasny samochod, wlasne pieniadze, wlasne mieszkanie pozwala mi wreszcie robic co chce, kiedy chce i jak chce.

Moge sie obudzic i pojechac 5 godzin w jedna strone, tylko po to aby przejsc sie po plazy.
Moge z kaprysu pojsc w ciagu godziny wystrzelac 200 zl z Glocka17 :)
Moge spedzic weekend w Paryzu, albo w Berlinie, albo gdziekolwiek mi sie zamarzy.
Moge codziennie wstawac o ktorej chce, moge jesc codziennie mac syf az w koncu bede beltal tym i moj zoladek odmowi posluszenstwa :) Moge chodzic lub nie chodzic na studia ktore sam sobie wybiore, ale niezaleznie czy chodze czy nie, to traktuja mnie tam jak czlowieka, a nie jak podrzedne bydlo, jak to w liceum...
Moge nabluzgac szefowej, postraszyc ja sadem, zwolnic sie ze skutkiem natychmiastowym i czerpac dzika satysfakcje, jak pozniej dzwoni i milusim tonem przeprasza ze przelali mi za malo pieniedzy i ze juz puscili przelew na reszte :)
Moge pojsc i kupic sobie prawdziwego szampana i pozniej wypic go do grilla przed domem i nikt mi zlego slowa nie powie :)


To najlepszy okres w zyciu :) Bardziej odpowiedzialny bylem w liceum niz teraz :)

Pracuje od 6 lat, mieszkam sam od 4,5. Jest wyjebiscie :)

24.04.2006
19:02
[58]

Daark [ Konsul ]

gofer -> ja czuje to samo tylko ja właśnie za pare tygodni bronię magistra (jeśli wszytsko pójdzie dobrze)

24.04.2006
19:03
smile
[59]

gad1980 [ Konsul ]

Azzie --> A propos: 'Moge nabluzgac...'

Wartociowy musi byc z Ciebie pracownik :) Mi czasem brakuje tego o czym tu piszesz. Umniesz zawalczyc o swoje. Ja to strasznie ustepliwa bestia jestem choc na szczescie kasy przelewaja tyle ile trzeba :)

A tak ogolnie to... jest tak jak napisales ;)

24.04.2006
19:10
smile
[60]

yazz_aka_maish [ Legend ]

Azzie, masz ciekawą pracę :) CO robisz? :>>

24.04.2006
19:21
[61]

amoreg1234 [ użytkownik ]

yazz- > po czym wnosisz, że ma ciekawą pracę? ja wywnioskowałem tylko, że nieźle płatną :D

dołączam się do pytania :) Azzie, czym sie zajmujesz ?

24.04.2006
19:25
[62]

MOD [ Generaďż˝ ]

Po skończeniu liceum nie bałem się wolności bo wiedziałem co chcę robić już wcześniej(studiować informatykę), więc cieszyłem się najdłuższymi wakacjami w życiu.Dostałem się na studia(wymęczyli mnie tam strasznie,dopiero teraz mam luz) ,teraz jestem na 5 roku na ostatnim semestrze i nie mogę się doczekać skończenia studiów(chcę jak najszybciej napisać pracę,obijanie się już mnie męczy).Po studiach zamierzam wyjechać z Polski.Cała ta moja sytuacja mnie fascynuje , bo nie wiem w ogóle gdzie będę mieszkał,znajdował się ,pracował np. w grudniu.Teraz czuję sie jak w próżni ,na początku było fajnie ale już nie jest bo nie mogę się za nic na poważnie zabrać dopoki nie skonczę studiów(tak sobie założyłem).
Dołują mnie jednak rozmowy o przyszłości głównie jeśli chodzi o pracę i pieniądze(skąd je brać,czy iśc do pracy teraz czy pózniej itd,trochę się boje że za późno wystartuję do wyścigu(wiadomo jakiego;),chyba ze pracy i kasy będzie pełno;).

24.04.2006
19:32
smile
[63]

stanson [ Szeryf ]

Wolność i niezależność to jest coś pięknego. Troszkę przypadkiem mi się tak ułożyło, że od 8 lat mieszkam sam. Skończyłem studia, od 3 lat pracuję i zarabiam przyzwoite pieniądze (czytaj: starcza na wszystko i zostaje jeszcze, żeby odłożyc). Zajebistą mam do tego satysfakcję, bo naprawdę czuję się kowalem swojego losu. I czuję się wolny. Dziewczyna, wlasne 4 sciany, wlasne auto, dobra i pewna praca, wyksztalcenie... Oplacalo sie tyrac za psie pieniadze, zeby na studia starczylo, zeby bylo co do garnka wlozyc, kilka lat naprawde ciezkiej pracy i zaangazowania, realizowania postawionych sobie celow - po prostu sie oplacilo. Czasy policealne to chyba najwazniejszy okres w zyciu, naprawde, moim zdaniem w tym wlasnie okresie mozna zaczac planowac kim sie chce w zyciu byc i zajebiscie wytrwale do tego dazyc.

24.04.2006
19:40
[64]

Vejt [ The Chronicles of Vejt ]

Ja bym te rozterki gofra porównał do do Oceanu na którym dryfujesz w kole ratunkowym to jest właśnie okres do Studiów, koło (rodzice opiekunowie) cię ochrania żebyś się nie utopił ale w pewien sposób cię ogranicza i krępuje po skończeniu edukacji koło zanika a tym musisz się szybko nauczyć pływać żeby nie pójść na dno.

24.04.2006
19:45
[65]

Lipton [ 101st Airborne ]

Azzie--> Hmmm nie wiem ile lat temu byłeś w liceum, ale z doświadczenia wiem, że jak podrzedne bydło traktuje się studentów, a w liceum z uczniami obchodzi się jak z jajkiem.

24.04.2006
19:56
[66]

Chacal [ Senator ]

Ja też jestem w maturalnej. Co do moich odczuć, to cieszę się, że opuszczam liceum. Ludzie w klasie całkiem w porządku, ale ja lubię zmieniać towarzystwo. I chętnie pożegnam nauczycieli, bo uczniowie są traktowani jak bydło, jak ktoś słusznie zauważył. Tak więc samo to przejście mi się podoba.

Podoba mi się też to co zyskałem uzyskując pełnoletność. Wiadomo: chcę to piję, chcę to palę, chcę to idę gdzie mi się podoba.

Ale doszły też obowiązki, zaczęło się myślenie o pieniądzach, ich liczenie, szacowanie szans, dumanie nad perspektywami. Poszedłem do pracy i chociaż cieżko, to przez ostatni rok dni spędzałem w szkole a niejedną noc w pracy. To mnie w sumie kompletnie przybiło, bo brak czasu, brak satyfakcji z życia. Ale zachciało mi się dorosłości, to mam, trudno. Może po maturze będzie łatwiej.

Spore nadzieje wiążę ze studiami. Mam nadzieję dostać się na studia techniczne z dość konkretnymi perspektywami na przyszłość. Może znajdzie się lepsza praca, to obecną rzucę z przyjemnością.

Ale póki co średnio raz na tydzień mam nieodpartą ochotę pierdolnąć tym wszystkim, wyjechać i zachlać się gdzieś pod płotem. Tak na przekór wszystkiemu co robię na codzień. Jakkolwiek głupie by to nie było, autentycznie momentami czuję się doprowadzony do ostateczności.

I jeszcze tli się we mnie gówniarskie marzenie zrobienia kariery artystycznej. Ostatnio stwierdziłem, że w dupie mam to, że to nierozsądne, że nikt w to nie wierzy, ale mam zamiar zacząć właśnie w to pakować moją energię i pieniądze.

24.04.2006
20:04
[67]

D:-->K@jon<--:D [ Żubr z puszczy ]

W pierwszej klasie liceum marzylem żeby przejść przez liceum i zawisnąć na tablicy absolwentów i moje małe marzenie zostanie wkrótce spełnione... teraz patrze inaczej na to..podobnie jak cześć maturzystów któzy sie tu wpisali...

24.04.2006
20:31
smile
[68]

gad1980 [ Konsul ]

Stanson --> Wyrazy uznania :)

24.04.2006
20:38
[69]

Vejt [ The Chronicles of Vejt ]

Też przeżywam twoje rozterki gofer:(
Skończyłem średnie Liceum i po słabej (moim zdaniem maturze) z Informatyki zrezygnowałem z tego kierunku. Złożyłem do dość mocno obleganych kierunków Biologicznych ale się nie dostałem dostałem się jednak na Ochronę Środowiska teraz po 1 Semestrze czasami się zastanawiam co ja tu robię i czy wybrałem dobrze, i co z tego będe miał w życiu. Chyba jak każdego nachodzą mnie myśli żeby rzucić to wszystko. Niedługo stuknie mi 20 i sam siebie zaczynam traktować jako kogoś kto już powinien sam się utrzymać i nie brać garściami od Rodziców. Pewnie całe życie będą mi chodzić myśli czy wybrałem dobrze ale tak to już jest nikt nie zawsze jest super zdolny ani super bogaty, ale wierzę że będzie taki dzień że będe dumny z tego czego dokonałem. Pod skrzydłami rodziców żyło się beżtrosko teraz trzeba pracować żeby komuś później tak się żyło :D

24.04.2006
21:13
[70]

Misio-Jedi [ Legend ]

gofer ---> To wszystko jest relatywne - jak bedziesz konczyl studia to powiesz to samo, jak ci stuknie 3 dychy to znowu.

24.04.2006
21:39
smile
[71]

stanson [ Szeryf ]

Dokładnie...

gad1980 --> wzajemnie :)

24.04.2006
21:43
[72]

Azzie [ bonobo ]

Lipton: No nie wiem, to moze zalezy jeszcze na jakich studiach. Ja teraz jestem na prywatnych i przynajmniej czuje ze otrzymuje to za co place :) Fakt ze na polibudzie to sie trzeba bylo prosic o wszystko, uwazac aby sie nie narazic paniom w dziekanacie (jak wiadomo nawet Chuck Norris jak studiowal to pochylal glowe przed wejsciem do dziekanatu). Tam to faktycznie gorzej niz w liceum :)

Ale zmienilem szkole, od razu wrocila mi chec do zycia i kolejna zaleta doroslosci bylo to ze sam podjalem decyzje, sam znalazlem sobie inna nowa szkole z ktorej jestem bardzo zadowolony i nikomu sie nie musialem tlumaczyc :) Co wiecej polowa rodziny dowiedziala sie po pol roku, a reszta do tej pory nie wie gdzie studiuje :)


Ale co prawda to prawda: lata 20-25 to najwazniejszy okres w zyciu. Co sie przez ten czas spier....li to pozniej ciezko odkrecic, a co sie zrobi dobrze to procentuje latami. W liceum pierdziela ze ta matura taka wazna, zeby sie uczyc, bo to od tego zalezy cale zycie... G prawda. Mature sie ma i tyle. Nikogo pozniej nie interesuje gdzie i na jakie oceny zdana

Studia sa wazne, ale najwazniejsze sa znajomosci. Z papierkiem magistra mozna znalezc prace, lub jej nie znalezc :) Z dobrymi znajomosciami, bez matury mozna byc kierownikiem (przyklad z mojej bylej firmy...).

Najgorsze jak mozna zmarnowac te lata (oprocz spedzeniu ich na piciu piwa pod blokiem) to zakuwac non stop jakis mizerny kierunek. Potem bez doswiadczenia, znajomosci, obycia w srodowisku - marne szanse.

Wszystkim wchodzacym w ten cudowny okres i majacym duze rozterki zycze jak najlepszej zabawy i powodzenia :)

24.04.2006
21:45
[73]

BIGos [ bigos?! ale głupie ]

Ja mam całkiem odwrotnie. do matury jeszcze rok, a ja już chce mieć to za sobą. I mieć pracę. I mieszkanie. I nienawidzę, gdy ktokolwiek mówi mi co mam robić. Zwykle zresztą dobrze mówią, ale co z tego ? Wkurza mnie, że ta edukacja tak długo się ciągnie i do tego całkiem idiotycznie, bo gimnazjum można by całkiem spokojnie wyciąć z tego systemu i nikomu by sie krzywda nie stała. To wszystko można by zrobić o wiele szybciej, tymczasem tkwię w LO i tracę na tym - bo do tej pory nie umiem nic, za co ktokolwiek skłonny by był mi zapłacić. I tak jeszcze długo będzie ;/

Mam takie plany, żeby zaraz po maturze załapać jakąś pracę i wynająć jakieś mieszkanie na spółę z dziewczyną. I po prostu zacząć w końcu WŁASNE życie. Uważam, że zostałem doskonale przygotowany do życia przez rodziców. Chciałbym w końcu się sprawdzić. Różnie bywa, ale nie boję się wyborów i odpowiedzialności. Najgorsze jest to, że ja ciągle muszę być MŁODY i sie UCZYĆ i jeszcze nawet oczekują ode mnie że SIĘ ŚWIETNIE BAWIĘ. Być może kiedyś będę żałował tego, że tak wcześnie zacząłem, ale wolę to, niż żałować teraz tego, że nic nie robię.

24.04.2006
21:47
smile
[74]

KRIS_007 [ 1mm[]R+4l ]

A tam gadasz stary - ja juz sie nie moge doczekac:D Byle zdac dobrze ta mature i sru - juz mnie tu nie ma :)

24.04.2006
21:50
[75]

BIGos [ bigos?! ale głupie ]

Azzie - bzdury gadasz, matura jest bardzo ważna, a to dlatego, że nie ma z niej ocen, a procenty, które sa teraz honorowane przez WSZYSTKIE uczelnie i są właściwie podstawą przyjmowania na studia. Kiepsko zdana matura = ch...owe studia. Tak to teraz wygląda - czyli do dupy. Raz cie stres zje i potem już ... prze...ane

24.04.2006
21:56
[76]

Azzie [ bonobo ]

Chacal: powiem Ci tak: rob to co uwazasz za sluszne, nawet jesli jest to nierozsadne i moze niepraktyczne czy glupie. Ja poszedlem na polibude z mysla o znalezieniu pozniej dobrej pracy. To byl blad, bo przez caly ten czas chodzilem tam z depresja: duzo nauki ktore mnie nie interesowala, ciagle tyly z jakiegos przedmiotu itp. Naprawde moje zycie sie odmienilo jak zrezygnowalem z mechatroniki. Teraz przynajmniej rano wstaje z checia do zycia a nie zakopuje sie glebiej pod koldra bo jedyne co mnie czeka to kolejna gala z wejsciowki, zaliczenia czy projektu...


bigos: ja zdawalem bez procentow. Nie wiem jak to dokladnie jest z nimi, ale przeciez ci co wczesniej zdawali mature teraz tez moga zdawac na studia, wiec jakies egzaminy musza byc, chocby dla nich (nas). Wiec i nawet z kijowa matura pewnie mozna przystapic do egzaminu i go zdac na tyle na ile sie ma wiedzy.
I wiesz, nie wierz we wszystko co mowia nauczyciele w liceum. Bo oni nie widza dalej jak czubek swojego nosa. Moi nauczyciele z liceum tez rozne mieli teorie zastraszania aby zmobilizowac gnojarstwo do nauki. U niektorych to skutkowalo, u niektorych nie, ale malo mialo wspolnego z prawda...

24.04.2006
22:00
[77]

BIGos [ bigos?! ale głupie ]

Azzie - no, to jest tak, że ci, którzy nie mają nowej matury zdają po staremu egzaminy wstępne, a ci, którzy ją mają - oddają papier.
A i te rewelacje nie pochodzą od nauczycieli, tylko od kumpli, którzy teraz studiują jakieś bzdury, bo słabo im poszło i nie podostawali się tam gdzie chcieli... Albo w ogóle nic nie robią.

Stara matura to raj na ziemi, piszesz i piszesz co ci slina na język przyniesie, natomiast nowa to z polaka to jeszcze nic strasznego, ale z maty to masakra. Zadania maturalne z matmy (szczególnie rozszerzonej) są okropnie trudne, były afery, że nawet profesorowie matematyki z różnych szkół wyższych mieli problemy z rozwiązaniem - sram w gacie, bo właśnie to chcę zdawać.

24.04.2006
22:20
[78]

Chacal [ Senator ]

Azzie -> Tak więc mam dwie drogi: jedna wiedzie przez polibudę (SiMR) do inż., potem mgr. i dalej za biurko, ale już z doświadczenia wiem, że nienawidzę pracy biurowej. Ale jeśli mieliby mi za to dobrze płacić, to przeboleję.
Druga droga, artystyczna, wiedzie może do nikąd, ale za to będzie dla mnie rozrywką.
Na której lepiej wyjdę, przy tej zostanę.

BIGos -> przypomnij mi za 3 tygodnie, to opowiem jak było na rozszerzonej maturce z matmy i fizyki... a co do absurdalnie trudnych zadań, to nie pozostaje mi nic innego, jak zgodzić się.

24.04.2006
22:21
[79]

Yossarian [ RY!!! ]

BIGos --> A żebyś wiedział. Matura z matmy (w zeszłym roku) była naprawdę trudna. :-) Ach, i nie wszystkie uczelnie respektują procenciki...

Temat: ja czuję się dokładnie nie tak, jak Ty, gofer. Liceum skończyłem w zeszłym roku. Poszedłem na matmę, na US. Po dwóch miesiącach zrezygnowałem (nudy!!!!). Postanowiłem zacząć z czymś innym w październiku. Tak sobie pracuję, pracuję i nie narzekam. Powiem więcej - chciałbym wreszcie się wyrwać z domu, z dziewczyną (po studiach dopiero) zamieszkać, pracę jakąś znaleźć porządną itd. Tego właśnie potrzebuję. Zaczynam poważnie myśleć o swojej przyszłości i (o dziwo! - bo to do mnie nie podobne) nie boję się tego. ;-) Przyzwyczaisz się...

24.04.2006
22:24
[80]

J_A_C_K [ Konsul ]

BIGos: "Zadania maturalne z matmy (szczególnie rozszerzonej) są okropnie trudne, były afery, że nawet profesorowie matematyki z różnych szkół wyższych mieli problemy z rozwiązaniem"

LOL, Boże chroń nas od takich profesorów z matematyki. Te zadania są jak najbardziej do zrobienia, tylko jak ktoś opierdziela się trzy lata, a później liczy na cuda na rozszerzonej to... jego problem. Zresztą jak ktoś widział starą maturę z matematyki, to wie, że tam zadania były jeszcze trudniejsze (pomińmy szczegóły); dobrze przygotowany maturzysta może przegrać tylko z jednym - czasem. Niestety, jest cholernie mało czasu na zastanawianie się, obecna matura wygląda raczej na robotę sapera, raz coś spieprzysz i wszystko może się posypać (szczególnie w kwestii psychologicznej). Na szczęście, niektóre uczelnie pozostawiły egzaminy wewnętrzne, na wypadek gdyby komuś słabo poszła matura. Ale z tego co widziałem te egzaminy wewnętrzne są jeszcze trudniejsze od matury.

24.04.2006
22:27
[81]

Coolabor [ Piękny Pan ]

Racja racja, Wiek 20-25 lat jest niezwykle ważny. Wiem, że po liceum następuje pewna "trwoga", nie wiadomo co i jak dalej się potoczy. Tymczasem wybór uczelni i kierunku jest chyba najważniejszy. A wyjazd na wyspy to rzeczywiście niezbyt dobry pomysł. No chyba, że chcesz tam studiowac. Azzie dobrze napisał, teraz (lub w ciągu najbliższych 2-3 lat) będziesz dokonywał najważniejszych wyborów w swoim życiu i to prawda, że jak cos spieprzysz, to potem trudno to bedzie odkrecic. Chwytaj każdą okazję, szansę, bądź twardy, wytrwały i dąż do celu. Jeśli czegoś chcesz, to w końcu to osiągniesz. Wybieraj najlepszą uczelnię, nie pożałujesz za parę lat.

24.04.2006
22:28
[82]

Jamkonorek [ Arsenal & Henry ]

Trza było lecieć do Nibylandii z Piotrusiem Panem :D

24.04.2006
22:28
[83]

anen [ Clone Gaming Studios ]

Hehe , dobre temat nie wskazuje iz to bedzie watek o Nauce :D
No tak , matura sie zbliza :D .... moze warto by zaczac sie uczyc :) ?? :D
Czas pokaze , rozsadzi kto co bedzie robil w zyciu

24.04.2006
22:34
[84]

Azzie [ bonobo ]

Bigos: Ok, nie wnikam, nie chce mi sie porownywac starych i nowych matur, ani egzaminow wewnetrznych z wstepnymi sprzed paru lat :) Moze ja mialem szczescie, a moze Wy macie pecha, bo pewnie za pare lat ta nowa matura rozejdzie sie po kosciach, jak to zwykle w Polsce :)

Pochwale sie jedynie ze ja mialem na maturze 5, 5, 5, 5, 5 :) ale w slynnej warszawskiej Sorbonie hehhe :)

Chacal: No coz, zrob jak uwazasz. Ale od razu mowie ze 5 lat na kierunku technicznym w wymagajacej uczelni, jak Ciebie to nie interesuje, moze byc bariera nie do przeskoczenia. Ale to wszystko zalezy od indywidualnych cech, czy potrafisz sie zmobilizowac, duzo i systematycznie uczyc itp.
Lekko niestety nie bedzie :)

24.04.2006
23:24
[85]

Ozzie [ NVIDIA - AGEIA fanboy ]

Niezależność jest fajna póki dobrze zarabiasz, jak są pieniądze to jest raj na ziemi ale nie chcę wiedzieć jak to jest wejść w dorosłe życie z kiepską pracą i brakiem perspektyw na jej zmianę.

W moim przypadku dosyć wcześnie usamodzielniłem się finansowo bo w wieku 19 lat, teraz mam problemy z kontynuacją studiów bo mam dokładnie taką pracę jakiej pragnąłem i dobrze przy tym zarabiam, żadna siła mnie nie zmusi do jej rzucenia.
Praca jednak pochłania mi sporo czasu i nawet zaoczne studia są problemem, obecnie jestem na roku urlopu dziekańskiego a w pracy się rozkręcam.

Tak więc zacząć wcześnie zarabiać to spory ból głowy, jeśli koliduje ze studiami i zmusza cię do przerwania nauki.

25.04.2006
01:56
[86]

arthemide [ Prawdziwa kobieta ]

Ufaj dobrym ludziom. Posluchaj siebie, odkurz swoje marzenia i spelniaj je.

25.04.2006
08:23
[87]

mikmac [ Senator ]

w moim przypadku bylo troche inaczej...
mlodosc --> swoboda, brak obowiazkow, odpowiedzialnosc za wlasne czyny, pelnia zycia
doroslosc --> obowiazki, zmeczenie, praca, rachunki, podatki, [raca, swoboda, praca itd...

25.04.2006
08:25
[88]

mikmac [ Senator ]

Ozzie -->
mam ten sam problem, na drugim roku studiow dziennych na PW zaczalem pracowac, potem zalozylem wlasne studio... Gdzis w okolicach 4-tego roku rzucilem w cholere bo juz kompletnie nie bylo czasu na studiowanie...
minely kolejne 3 lata a ja wciaz nie mam czasu isc nawet na zaoczne studia...
Co z tego, ze jest kasa i to niezla jak na nic czasu nie ma?

25.04.2006
09:57
[89]

Artur20 [ Generaďż˝ ]

Mnie wlasnie ten okres najbardziej pasuje. Moge sam o wszystkim decydowac i nikt sie do mnie nie wtraca. Zygac mi sie chcialo jak musialem chodzic do liceum, a pozniej jeszcze przez 2 lata uzerac sie z uczelnia, uczyc czegos co nigdy nie bedzie mi potrzebne itd. Dlatego popierniczylem to, poszedlem sobie na 3 rok na studia zaoczne na prywatna uczelnie gdzie az milo sie chodzi bo warunki do studiowania sa o niebo lepsze niz na panstwowych, wykladowcy w sporej czesci ci sami, a jednak przyjazni itd. Dostalem propozycje pracy, w ktorej siedze i moge robic co mi sie podoba, a kasa co miesiac plynie do kieszeni calkiem odpowiednia. Ogolnie, to wlasnie obecnie robie na co mam ochote i jestem wybitnie zadowolony z zycia, bo raz ze przestali mi mowic "jedz juz bo sie spoznisz na zajecia", a dwa ze robie to co zawsze lubialem najbardziej- zarabiam. Gofer, idz na studia, bo ten papier trzeba miec, a w tym czasie zacznij gdzies pracowac. Bedziesz zdobywal doswiadczenie i bedziesz mial satysfakcje gdy na Twoim koncie bedzie przybywalo kasy. Mysle ze niedlugo sam stwierdzisz ze to lepsze niz prowadzenie za raczke przez rodzicow. Mnie wprawdzie nikt nigdy za raczke nie prowadzil i nie nadzorowal, ale taka prawdziwa wolnosc, poczulem dopiero w ostatniej klasie liceum gdy zaczalem jezdzic wlasnym samochodem. A parch to byl niesamowity, obecnie gdzies gnije, tyle ze wtedy potrafil zawiesc tam gdzie akurat mialem ochote byc. To wlasnie byla wolnosc, a teraz jest tylko coraz lepiej.

26.04.2006
12:59
smile
[90]

gofer [ ]

To co napisał Kompo w 43 poście ja ujmę inaczej - dzięki takim odpowiedziom jak wasze wciąż wieżę w poziom tego forum. Dziękuję za wszystkie opinie, bo są one naprawdę wartościowe i warte przemyślenia. Pozdro :)

26.04.2006
19:05
smile
[91]

paściak [ K w kółku ]

Fajny watek... Ja mam narazie 17 lat ale tez mysle o swojej przyszlosci. Mam taki problem, co moze robic czlowiek w tym kraju (albo w innym kraju), ktory nie jest inzynierem albo informatykiem? Bo tak sie zlozylo ze nie mam glowy do przedmiotow scislych, i jak pojde na studia to na jakies humanistyczne na 100%. A watpie zeby w Polsce sytuacja sie polepszala...

Gofer, w poscie wyzej zobacz jak napisales wierze... Ty socjologu! ;P

26.04.2006
19:44
[92]

stanson [ Szeryf ]

To wlasnie okres pomaturalny moim zdaniem w najwiekszym stopniu decyduje o tym, na jakim poziomie sie bedzie zylo w przyszlosci. I nie mam tu na mysli tylko zdobycia wyksztalcenia poprzez skonczenie studiow. W obecnych czasach nie jest to czyms nadzwyczajnym. W tym wieku powinno się szeroko otworzyc oczy na swiat i zaczac w glowie ukladac wizję swojej przyszłości, wyobrazic sobie jakim czlowiekiem chcialoby sie byc w przyszłości. Jest to po prostu okres, kiedy nalezy zacząć uczyć się dbania o swoją własna dupę i zdac sobie sprawe, ze tak naprawde jest sie kowalem wlasnego losu. I wydaje mi sie, ze jesli ktos jest na tyle inteligentny, ze zdaje sobie z tego sprawe, to właśnie powoduje to takie obawy, jakie opisał gofer.

Opieram sie po częsci na doswiadczeniach z autopsji. Po maturze ojciec namówił mnie, zebym poszukał sobie pracy, zobaczył jak to jest miec swoje pieniadze, jak to po prostu jest pracowac i miec cos z tego. Zrobilem tak, w rodzinie mi sie nigdy nie przelewało, wiec po skonczeniu liceum przez 5 lat non stop zapieprzalem tylko na zmiane do pracy i na uczelnie, czesto pracujac za psie pieniadze i głownie fizycznie. Mowie Wam - 5 lat tyrania, praktycznie brak czasu dla siebie. Czasem sie zalamywalem, juz wczesniej po maturze wlasnie takiego zycia sie balem. Ze mlodosc mi sie skonczy, zabawa w szkółkę, smiechy, chichy, beztroski tryb zycia, sepienie 50zł raz na tydzien, imprezkowanie, itp juz nigdy nie wroci... Trzeba jednak bylo isc dalej, ale utwierdzilem sie w przekonaniu, ze oplaci sie tyrać, zeby cos w zyciu miec. I co? I szybko minelo, skonczylem studia, dzieki poznanym ludziom w pracy/szkole narobilem sobie mnostwo znajomosci, znalazlem porzadna prace.

A więc efekt tych pięciu lat zapieprzu:
Legalna, porzadna praca od 8 do 16, za biureczkiem, owszem, czasem stresujaca, bo odpowiedzialna, ale dzieki temu tez atrakcyjna, telefon sluzbowy, samochod sluzbowy, dobra pensja, ktora starcza na normalny tryb zycia pozwalajacy oddawac sie przyjemnosciom. I teraz nadal jestem przeciez młody, mam czas na balowanie, imprezowanie, podrozowanie, itp, itd, etc. Nie uwazam, ze zapieprz i brak czasu na zycie w przedziale wiekowym 18-23 byl czasem straconym. Nadal jestem mlody i mam to, co sobie mozna wymarzyc: kase i czas wolny na przyjemnosci.

Nie pomyslcie, ze chwale sie niewiadomo jaka kasą czy poziomem zycia, bo nie ma czym, wielu ludzi ma lepiej. Po prostu sam doszedłem do tego co mam, wkladajac w to wiele wysilku, jestem z siebie dumny i dlatego uwazam, ze ciezka praca, dazenie do celu, czy po prostu nie banie sie przychodzacych do glowy mysli o samodzielnosci, w wieku gofra opłacają się. Obawy w tym wieku są normą, ale mozna je przezwyciezyc, postawic sobie cel, realizowac go. Obawy miną a efekty będa.

Ale to tylko tak z autopsji... Nie twierdzę, ze taki sposob na zycie jest jedynym slusznym... Po prostu tak bede staral sie wychowac swoje dzieci, bo wiem z doswiadczenia, ze na pewno nic przez to nie straca, a maja szanse zyskac bardzo duzo. Znam i takich, ktorzy nic nie robili do 25 roku zycia oprocz zbijaniem bakow i maja teraz jak w raju. I znam tez takich, ktorzy zapierdalali jeszcze wiecej i nie maja nic. Zycie to zycie, nie ma regul. Ale zawalczyc nie zaszkodzi...



gofer napisał:
"Tylko tak się zastanawiam, czy to jest naprawdę to, o czym marzyłem? Może jestem dziwny, bo przecież mam teraz "best time of my life", mam marzenia, ideały, możliwości a...ja chcę, żeby dalej ktoś mną kierował...żeby ktoś mi powiedział co mam zrobić i wziął za to odpowiedzialność"

Masz ideały, marzenia, pokieruj więc sam sobą. DZIAŁAJ w tym kierunku i nie skończ tylko na myśleniu o tych ideałach i marzeniach. I nie stresuj się, dorosłość jest równie piękna co młodość, inaczej piękna, ale można ją pokochać :)

P.S. kochająca dziewczyna to swietny sposob na tego typu stresy ;) Majac ja, latwiej to wszystko przejsc.

26.04.2006
20:17
[93]

Szef Nazguli [ Mr. Evil Cheater ]

Mimo, że do matury mam jeszcze ho ho ho! już wiem co w życiu chce robić, gdzie chce studiować , gdzie pracować. Życie na własny rachunek... bez wątpienia jest trudne. Jednakże dorastajace dzieciaki, życie z ukochaną, własna chata, możliwość robienia co tylko sie zechce nie rekompensuje tego? Ucze się dobrze, staram się uczyć dużo wiem czego chce i jest to droga dobra. Raczej w kraju nie zostane. I nie zamierzam układać kostki w "angielskiej Ziemi Obiecanej".

26.04.2006
22:45
smile
[94]

stanson [ Szeryf ]

Nie wiem jaka siła by mnie wyciągnęła z tego kraju na stałe...

Jak sie człowiek zorganizuje to w Polsce naprawdę mozna dobrze życ... Mi sie podoba... Nie ruszam sie ;)

26.04.2006
22:53
[95]

Azzie [ bonobo ]

stanson: nooo, to przynajmniej jak zostaniemy sami w Polsce to wreszcie na piwo wyskoczymy :)

Ja tez sie nie wybieram nigdzie za granice do pracy. :)

27.04.2006
01:08
smile
[96]

Angelord [ sic me servavit Apollo ]

gofer ---> Jeżeli masz świadomość (a masz, bo ją tutaj prezentujesz) egzystencjalnych (sens filozoficzny) zmian w Twoim życiu, to można mieć solidną nadzieję, iż dalszy Twój los potoczy się całkiem dobrze. Ktoś, kto myśli, i się zastanawia, analizuje i wyciąga wnioski z reguły w przyrodzie nie ginie;-) Z racji swojego wieku i doświadczeń mogę Ci napisać trzy rzeczy:

1) W życiu nie ma nic bardziej stałego, niż zmiany.

2) Można się do wszystkiego przyzwyczaić, lecz godzić na wszystko nie warto.

3) Zawsze pytaj "Dlaczego?" i szukaj odpowiedzi.

© 2000-2024 GRY-OnLine S.A.