GRY-Online.pl --> Archiwum Forum

Historyja Kurta Krasnoluda (krzywym piórem pisana) cz. 3

25.03.2006
18:41
smile
[1]

Kurdt [ The Larch ]

Historyja Kurta Krasnoluda (krzywym piórem pisana) cz. 3

No i napisałem. Trzecia część kontunuuje wątek zaczęty w poprzedniej, ponadto po raz pierwszy wprowadziłem wielowątkową akcję. :) Jest też nieco dłuższa. Zapraszam do czytania i komentowania.

Historyja Kurta Krasnoluda
(krzywym piórem pisana)
cz. 3

Od czasu brawurowego aresztowania chochli, życie w Gnommocie toczyło się w swoim normalnym, napędzanym siarką tempie. Gnomy zajmowały się głównie swoimi wynalazkami - ostatnio furorę robiły małe, mechaniczne zwierzątka. Oczywiście i tu mali fanatycy pasjami upychali ładunki wybuchowe, co z kolei dostarczało zajęć straży, która musiała oddzielać niebezpieczne zabawki od tych zwyczajnych. Kurt nie dostał się do specjalnego oddziału zajmującego się rozbrajaniem zwierzątek – pułapek. Oblał test sprawdzający – gdyby w opisany przez siebie sposób zainterweniował w rzeczywistości, pozbawił by świat Gnommotu i sporej części Maestridt plus tych kilku pechowców, którzy oberwaliby nadlatującymi odłamkami. Dalej więc siedział za biurkiem i prowadził statystyki. W nagrodę za sukces w głośnej sprawie morderstw otrzymał od przełożonego nowy pancerz – ten był ciut mniej odkształcony i nieco lepiej leżał na krasnoludzie.
Ten wieczór zapowiadał się niezwykle wręcz zwyczajnie. Najpierw poszedł wraz z braćmi Wryjadał na piwo do „Słodkiego Smaru”. Po śmierci poprzedniego właściciela gnomy metodą „kto pierwszy – ten lepszy” wybrały nowego. Ten dość szybko połapał się w całym interesie – już w trzy dni później ceny były ciut wyższe, a całą okolicę pokryła fala ulotek głoszących „Nowy właściciel – nowy smak. Przyjdź i napij się w miejscu zbrodni.” Po kilku kolejkach towarzysze musieli niestety opuścić naszego bohatera – mieli przydzieloną na tę noc służbę przy windzie. Kurt został w lokalu sam, jeżeli nie liczyć tego dziwnego, zakapturzonego, ćmiącego fajkę krasnoluda przy kominku. W każdej gospodzie musi być taka postać - jest w zasadzie równie niezbędna, co śledziona w organizmie. Strażnik wzruszył ramionami, dopił piwo, położył obok pustego kufla należną zapłatę i wyszedł z lokalu.

***

Kurt otworzył oczy. Kurt zamknął oczy. Coś było nie tak. Przede wszystkim sklepienie się przesuwało. Takie przesuwające się sklepienie z reguły wróżyło kłopoty. Podobnie jak sznur. Sznury same w sobie nie są może złe – ale już sznur krępujący ruchy krasnoluda nabiera zdecydowanie negatywnego charakteru. Krasnolud postanowił jednak rozejrzeć się, gwoli zorientowanie się w sytuacji. Otworzył oczy. Przede wszystkim była noc. Skomplikowany system oświetlenia pod sufitem przestawiony był w tryb „Półmroku” – lampy jarzyły się słabym, przytłumionym światłem. Leżał przywiązany do swojego własnego łóżka, tego samego, w którym wczoraj kładł się spać. Wytężył wzrok, aby dostrzec, przez kogo jest niesiony, lecz było zbyt ciemno, by cokolwiek zobaczyć. Nagle ciszę przerwał szorstki głos, nasuwający skojarzenia z ostrzeniem miecza za pomocą bobra.
- Ocknął się.
Kurt poczuł tępy ból w okolicach czoła i stracił świadomość.

***
- Krasnolud?
- Tak.
- Świetnie, świetnie. Wyśmienicie.
- Powiem więcej – wytrzymały krasnolud. Bo strażnik.
- Słucham?!
- ...no strażnik... taki co porządku pilnuje...
- Strażnik?! Idioto, na setki bezimiennych i nic nie znaczących krasnoludów ty musiałeś akurat porwać strażnika? Nie pomyślałeś, że będą go szukać?!
- ...w sumie...
Przytłumione głosy za ścianą najwyraźniej kłóciły się. Kurt siedział na ziemi w małym, ciemnym pomieszczeniu. Przed chwilą odzyskał świadomość – a było to przebudzenie porównywalne z najgorszym możliwym porankiem po nocnej libacji. Krasnolud czuł się, jakby dopiero co uczestniczył w przemarszu orkiestry. W charakterze bębna.
- Nie możemy go do tego wykorzystać. Co będzie jak nas znajdą?
- Bęcki?
- Nie idioto...
Procesy myślowe zachodziły niezwykle szybko w umęczonym umyśle krasnoluda. Oni mieli zamiar. Zamiary ludzi porywających i dotyczące bezpośrednio porywanego nie mogą być dobre. Rozsądek doradzałby znalezienie możliwie prostopadłej do porywaczy drogi ucieczki. Naiwność natomiast postawiłaby na samodzielną akcję policyjną, zakończoną aresztowaniem bandytów. Jako, że u Kurta naiwność już dawno rozsądek związała, zakneblowała i porzuciła gdzieś w rowie – krasnolud zaczął obmyślać plan.

***

Drzwi do biura komisarza Nailsa otwarły się gwałtownie. Wpadł posterunkowy Wryjadał.
- Panie komisarzu!
- Ciszej proszę.
- Tajest, panie komisarzu! Ale z tym, że ja ważną wiadomość mam!
- To nie upoważnia cię do tak głośnego mówienia. W czym rzecz?
- Właśnie, panie komisarzu. Rzecz. Rzecz w tym, że posterunkowego Kurta porwali, sir.
- Czyżby? I może jeszcze zrobiły to gnomy? Czemuż to uważacie, że go uprowadzono?
- Znaleziono poszlaki, sir.
- Poszlaki? Jakiego rodzaju poszlaki?
- Rodzaju wyważonych drzwi, panie komisarzu.
- Aha. Ale to o niczym nie przesądza. Coś jeszcze?
- Jeszcze wykryto brak części umeblowania, sir.
- Której konkretnie?
- Konkretni łóżka, sir.
- Dobrze. Możesz wyjść.
Posterunkowy zasalutował i opuścił biuro. Nails odpalił fajkę, wyjął z szuflady swój notatnik i zaczął starannie wykreślać Kurta z rozpiski dyżurów przy windzie.

***

Kurt miał już plan. Nadszedł czas na wprowadzenie go w życie. Jeszcze raz obmyślił wszystko w głowie i stanął pod ścianą. Rozpędził się na tyle, na ile pozwalały na to wymiary pomieszczenia i z całej siły uderzył w drzwi. Ani drgnęły. A więc plan zawiódł.

***

- Obawiam się, że Nails nie podejmie żadnych działań w sprawie Kurta.
- Czemu tak uważasz?
- Przed chwilą tu przyszedł i zapytał, kto chce jego biurko.
- To o niczym nie przesądza.
- ...
Szybko Wryjadał kłócił się ze swoim bratem, Nagle.
- A poza tym – ciągnął Nagle – wcale nie masz pewności, że się nie przeprowadza po prostu.
- I zaczął od wyważenia sobie samemu drzwi? Fakt, niezwykle pomysłowe. Ja w każdym razie idę poszukać jakiś śladów. – skończył Szybko i wyszedł z komisariatu.
- Szybko! Zapomniałeś o butach!
- Oż...
Starszy z braci Wryjadał zawrócił na moment i wyszedł ponownie. Droga do mieszkania Kurta nie była długa. Prowadziła jednak przez teren niezwykłej wręcz aktywności gnomów – i trzeba było wykazać się ostrożnością ślepego jeżozwierza – sapera, żeby nie stać się integralną częścią sklepienia. Tym razem skończyło się na szczęście na zaledwie kilku oparzeniach i ciemnej plamie z gnoma na spodniach, którą zresztą zdążył doczyścić nim stanął przed mieszkaniem swojego kolegi. Wszedł do środka, potykając się o leżące za progiem drzwi. Rozglądając się po mieszkaniu doszedł do wniosku, że ktoś najwyraźniej nie zważał na szkody, wynosząc stąd łóżko razem z Kurtem. Albo Kurta razem ż łóżkiem. Nagle usłyszał za sobą trzask. Odwrócił się najszybciej jak potrafił i zamarł z wyciągniętą przed siebie odznaką. W powietrzu unosiło się krzesło.
- Co u...
Szybko nie zdołał dokończyć. Posrebrzany świecznik uderzył go w tył głowy.
Krzesło spojrzało na niego z wyrzutem.
- No co?

***

Drzwi zaatakowały głowę Kurta. Potem przygniotło go coś ciężkiego.
- Ungh...
- Szybko?
- Kurt?!
Po przeprowadzonej w chwilę potem gruntownej wymianie doświadczeń, zorientowaniu się w sytuacji i pogodzeniu się z faktem, że nikt ich nie będzie szukał – krasnoludy zaczęły obmyślać sensowny plan działania.
- Ucieczka. – zaproponował Szybko.
- Jesteśmy kwiatem straży miejskiej! Strażnicy nie uciekają! Kwiaty... – Kurt przeanalizował swoją wiedzę z zakresu botaniki - ...kwiaty chyba też nie. A nawet tym bardziej.
- Jesteśmy kwiatem straży miejskiej, którego ktoś porwał, pobił i uwięził. Istnieje ponadto duże prawdopodobieństwo, że zrobiły to meble. Czy według ciebie to dobre miejsce na brawurowe aresztowania?
- A nie? Będziemy bohaterami!
- Martwymi bohaterami. Posłuchaj głosu rozsądku, Kurt!
To był jeden z największych błędów Szybko Wryjadała, jaki popełnił w swoim wysokim na metr z hakiem życiu. Naiwność, która zajmowała w umyśle Kurta miejsce swoje, rozsądku, sumienia i ośrodka poprawnego oddawania moczu wyczuła tu idealną okazję, by wtrącić swoje kilka groszy. A nawet trochę więcej niż kilka.
- Rozsądek nakazuje aresztowanie tych zbójów! – stwierdził Kurt.
- Na litość... Ty naprawdę wierzysz, że mamy jakąkolwiek szansę?
- Nie inaczej. Musimy teraz tylko się stąd wydostać.
- Nie wiem, czemu się na to godzę... ale dobrze, spróbujemy. Odsuń się od drzwi.
Szybko Wryjadał był dość niewysokim krasnoludem. Niewielkie gabaryty nadrabiał jednak całkiem sprawnym umysłem. Był jednym z najtrzeźwiej myślących funkcjonariuszy w straży – i raczej dlatego nadal był tylko posterunkowym. Inne sprytne krasnoludy pewnie szybko wspinałyby się po szczeblach kariery, by ostatecznie zginąć z ręki innego karierowicza w drodze po wysokie stanowisko. A posterunkowi byli względnie bezpieczni.
Szybko wyjął z kieszeni spodni mały drucik i przykucnął przed drzwiami. Namacał palcami zamek i zaczął w nim grzebać, co zaowocowało dość głośnym chrobotaniem i zgrzytami. W końcu jeden zgrzyt wybił się znacząco ponad inne. Gdyby ten rodzaj dźwięków miał swoich amatorów, ci pewnie zgodnie orzekliby, że był to zgrzyt o zdecydowanie najdelikatniejszej, najdoskonalszej barwie jaki słyszeli w życiu. Mogli by orzec, że był to zgrzyt zgrzytów, albo zgrzyt nad zgrzyty, albo coś w tym rodzaju.
- Gotowe.
Powoli uchylili drzwi.

***

Widział, że drzwi powoli się uchylają. Stał w kącie, kiedy dwójka krasnoludów wyszła z pomieszczenia.
- Pusto tu. – stwierdził Kurt.
- U ciebie w mieszkaniu też było pusto.
Szli korytarzem. Dookoła panowała cisza. Był to jednak ten specyficzny jej rodzaj, który wskazywał na to, że jest cicho nie dlatego, że nikogo nie ma, tylko dlatego, że nikt się nie odzywa. Korytarz był faktycznie pusty – jeżeli nie liczyć kilku portretów na ścianach i samotnego stojaka na miecze w kącie. Ponadto nie było okien. Całe światło pochodziło z dziwnego mechanizmu podwieszonego pod sufitem. Dotarli do końca długiego pomieszczenia, tym samym stając przed kolejnymi drzwiami. Nie miały klamki. Kurt je pchnął lekko. Ustąpiły.
Stojak się przewrócił.

***

Komisarz Nails wstał od biurka. Podszedł do wiszącego na ścianie kalendarza i zaczął coś porównywać ze swoim kieszonkowym terminarzem. Drzwi otworzyły się gwałtownie. Wpadło przez nie wszystko.
A przynajmniej tak się z początku wydawało. Potem z wszystkiego udało się wyszczególnić dwójkę gnomów, Nagle Wryjadała i trzech innych strażników, którzy również pracowali na posterunku Nailsa, ale ich imiona z zawziętością bobra budującego tamę w czasie powodzi nie dawały mu się zapamiętać.
Wrócił do biurka czując, że to nie będzie najłatwiejsza rozmowa w jego życiu. Popatrzył jeszcze przez chwilę na szarpiących się ze sobą gości i zapytał:
- Tak?
Strażnicy momentalnie zamarli. Gnomy próbowały jeszcze wyrwać się z objęć żelaznych rękawic, ale i one wkrótce porzuciły tą bezcelową pracę.
- Tak?! – powtórzył komisarz z naciskiem.
- Bo panie komisarzu... te gnomy... one... Au!
Gnom ugryzł jednego ze strażników w nogę. Cały bałagan rozgorzał na nowo – z tym, że zaczął też bezpośrednio oddziaływać na otoczenie. W zdecydowanie destruktywny sposób. Nails patrzył, jak jego półka z dokumentami przewraca się. Zachował spokój, kiedy idealnie ułożone książki rozsypały się na podłogę. Zignorował fakt stłuczenia słoiczka z atramentem. Wstał dopiero wtedy, gdy szarpanina dotarła pod półkę, na której ustawione były butelki z najprzedniejszymi gatunkami miodu pitnego.
- Cisza!
Ucichli. Nails nie wiedział do końca jak to działa. Nie był ani przesadnie dobrze zbudowany, ani nie miał donośnego głosu. Może krasnoludy miały po prostu genetycznie uwarunkowany fakt słuchania przełożonych albo starszych? Zresztą, szczerze mówiąc, miał to gdzieś.
- O co chodzi? Odpowiada tylko posterunkowy Wryjadał.
- Tajest, sir! Gnomy wtargnęły na posterunek!
- Widzę, posterunkowy. Udało się ustalić cel wtargnięcia?
Nagle Wryjadał nie był zbyt rozgarnięty, w przeciwieństwie do swojego brata. Był za to wręcz idealnym słuchaczem i perfekcyjnie wykonywał rozkazy. Ponadto robił świetną herbatę.
- Celem spotkania się z panem, sir!
- Dobrze. Czemu doszło do szarpaniny?
- Nie chcieli się poddać rewizji, sir. Bardzo im zależało na tym spotkaniu. Jak najszybciej.
- Rozumiem... Jednak wygląda na to, że nie są przesadnie wybuchowe. Proszę ich puścić.
Gnomy wyrwały się z uścisków. Popatrzały na strażników z wyższością. O ile ktoś niższy od ciebie o połowę może tak spojrzeć.
- Słucham?
- Tego. Bo jest taka sprawa. Że te wszystkie porwania... i morderstwa... te...
- Tak?
- Bo my z kolegą tu obecnym wymyśliliśmy takie coś, że...
- Yhm?
- No... Myślące Pająki wymyśliliśmy.
- Myślące? Pająki?
- Ale to się tylko tak nazywa.
- Acha. A czemu akurat tak?
- Bo takie coś wygląda jak pająk. I myśli. Chyba dlatego.
- No to rzeczywiście... To bardzo fajnie, że uprzedzacie nas o waszych nowych pomysłach. A gdzie tu związek z porwaniami i morderstwami?
- Bo pan nie wie jak to działa. Pokażę.
Gnom wyjął coś małego z woreczka u pasa. Gdy potrząsał nim w poszukiwaniu tego przedmiotu, strażnicy wzdrygnęli się mimowolnie i zaczęli rzucać nerwowe spojrzenia na cały pokój, w poszukiwaniu obiektu o właściwościach najbardziej zbliżonych do grubej, stalowej płyty, za którą można się ukryć.
Gdy jednak gnom położył znalezisko na biurku, zobaczyli nie Kieszonkową Bombę (wersja 3, udoskonalona, z zapalnikiem manualnym), a mały, czarny prostokąt z ośmioma srebrnymi nóżkami. Cisza jaka towarzyszyła wpatrywaniu się w ten przedmiot mogła by swobodnie konkurować z ciszą w czasie egzaminu na sapera. Część praktyczna, z prawdziwymi materiałami wybuchowymi.
- I...? – zapytał Nails.
- I nic. Sam w sobie nie jest jeszcze niebezpieczny. Ale mogę prosić ten świecznik?
Komisarz skinął na Nagle Wryjadała. Ten podbiegł do półki pod ścianą, zdjął z niej metalowy świecznik i podał go gnomowi. Gnom popatrzył na niego przez chwilę, wziął swój wynalazek z biurka i przytknął nóżkami do zimnej powierzchni. Przez chwilę nic się nie działo. A potem Myślący Pająk zniknął.
- ... – stwierdzili zgodnie strażnicy.
A potem świecznik podniósł się w powietrze i zapytał z wyrzutem:
- Wiesz kiedy ostatnio mnie polerowano?!

***

- Uciekaj! – zdążył krzyknąć Szybko Wryjadał.
A przynajmniej tyle tylko Kurt usłyszał. Cała reszta utonęła w szumie, jaki towarzyszył pogoni dziesiątek krzeseł, świeczników, wieszaków i kubków. Biegli przez kolejny korytarz po obu stronach zastawiony półkami, na których spoczywały rupiecie. Ostatnią rzeczą, jakiej spodziewałbyś się po rupieciach jest to, że zaczną cię gonić. A jednak. Widział przed sobą plecy kolegi. Za sobą nie chciał widzieć nic - wystarczyło mu wyobrażenie. Ich celem były kolejne drzwi. Szybko dopadł do nich pierwszy i praktycznie je wyważył. Zadziwiające, co adrenalina potrafi zrobić z krasnoludem. Kiedy jednak Kurt przemknął obok pustych zawiasów, zahaczył nogą o dziurę w podłodze i upadł. Czując spazm bólu w okolicach brody uznał, że chyba najlepiej będzie zemdleć. Szybko Wryjadał wciągnął go do dziury i nakrył ją metalową siatką.

***

Po wsadzeniu agresywnego świecznika do klatki dla nadzwyczaj małych kryminalistów, Nails wrócił do biurka. Spojrzał wpierw na jednego, potem na drugiego gnoma. Siedzieli na taboretach i rozkręcali zegarek posterunkowego Wryjadała.
- Ekhm.
Jeden z gnomów natychmiast wepchnął zegarek do woreczka przy pasie i obaj spojrzeli na krasnoluda.
- Myślę, że potrafię się domyślić dalszej części tej historii. Wsadzaliście Myślące Pająki w co popadnie, aż w końcu ożywione przedmioty ukradły wam kilkadziesiąt sztuk waszego wynalazku i zaczęły życie na własną rękę gdzieś tam, lecz nie wiadomo gdzie, tak? Potem, niezadowolone ze swojej pozycji społecznej i tego, że żyjące istoty traktowały je jak... jak... rzeczy postanowiły się odegrać i teraz knują straszny plan zemsty? Chochla – morderczyni, porwania... to by się trzymało kupy. Czy tak było?
Gnomy zaczęły potakiwać nerwowo. Nails miał wrażenie, jakby miało je za moment rozsadzić. Odgonił od siebie tę myśl.
- Czy jest coś, co może nam pomóc w rozprawieniu się z tymi... przedmiotami?
- Chyba nie. – odparł jeden z gnomów – Nie planowaliśmy destrukcji naszych wynalazków.
- Cudownie, cudownie. Możecie wyjść.
Wyszli. Nails podszedł najpierw do szafki, gdzie nalał sobie szklankę miodu pitnego, a potem do okna. Kompletnie nie miał pojęcia, co robić. Najbliższa przyszłość nie rysowała się zbyt jasno. Jakiś gnom wzbił się pod samo sklepienie Gnommotu. Potem zobaczył jak tuż obok posterunku odsuwa się studzienka kanalizacyjna. Obserwował wynurzające się z niej nogi, tułów, a na końcu głowę i ręce Kurta. Potem wyczołgał się Szybko Wryjadał. „To zdecydowanie nie będzie łatwy okres.” – pomyślał Nails, wyjął z kieszeni terminarz, skreślił cały nowy terminarz i dopisał przy starym „Chyba nadal aktualne.”

***

Szybko Wryjadał za bohaterską akcję ocalenia kolegi otrzymał propozycję awansu. Odmówił. Kurt za naiwność i danie się porwać otrzymał z powrotem swój stary półpancerz. Mimo nadchodzących kłopotów życie zdawało się toczyć w swoim normalnym tempie. Tylko jakby herbata trochę straciła na smaku.


Poprzednie dwie części są dostępne na tej stronie:
Jest tam poprawiona część pierwsza - dopasowałem stylowo do reszty.

25.03.2006
18:57
smile
[2]

Spider-Man9 [ Legionista ]

co to ??????????????????????????????????

25.03.2006
21:53
smile
[3]

Kurdt [ The Larch ]

Słabe opowiadania fantasy pisane przez znudzonego licealistę.

25.03.2006
21:57
[4]

Piotrasq [ Seledynowy Słonik ]

I na tym poprzestańmy.

25.03.2006
21:58
[5]

Zalogowany [ Niezalogowany ]

Masz rację - słabe, nie moje klimaty.

25.03.2006
22:25
[6]

Kurdt [ The Larch ]

Zalogowany -> Co kto lubi.

25.03.2006
23:17
smile
[7]

Paszczaq [ Legionista ]

A mnie się dla odmiany podoba. Fajnie się czyta.

26.03.2006
00:30
smile
[8]

kowalskam [ Senator ]

dziś nie mam siły ale jutro przeczytam ;)

26.03.2006
00:37
smile
[9]

Amadeusz ^^ [ 82 - 88 Marillion fan ]

słabe

Napewno nie pod względem literackim, moim zdaniem masz świetny styl, nieźle opisujesz świat przedstawiony. Biorąc pod uwagę, że jestes licealistą - masz nieprzeciętne umiejętności. Oby tak dalej!

26.03.2006
23:37
[10]

Kurdt [ The Larch ]

Hmm... albo na forum jest tak mało osób czytających, a większość leniwych - albo pecha mam i w złe godziny z tymi opowiadaniami trafiam. :)

04.04.2006
14:00
smile
[11]

karola-a [ Konsul ]

hmmm... słabe?
ja bym nie bazowała na opinii graczy:D:P i to w dodatku tych udzielających sie na golu.
imo super tyle ,że raczej nie jestem znawca fantasty:P
i niech ci się nie myśli ,żeby przestac pisac;]

04.04.2006
14:05
[12]

DeLordeyan [ The Edge ]

Nie jest złe, ale do Tolkiena to Ci jeszcze nieco brakuje ;)

04.04.2006
14:12
[13]

U.V. Impaler [ Hurt me plenty ]

Napisz opowiadanie o Kurcie dresiarzu to trafisz w gust Zalogowanego.

04.04.2006
14:32
smile
[14]

kłamczucha [ Centurion ]

genialne to moze nie jest,ale orginalne i zabawne...fajnie się czyta...

04.04.2006
14:43
[15]

The_Books_Eater [ Pretorianin ]

Lubie fantasy, Tolkiena np, a powiem tak, Fajne Fajne, nie na nobla ale spoko, jakbym umiał tak napisac to bym się cieszył bardzo.

04.04.2006
14:48
[16]

Zalogowany [ Niezalogowany ]

UV impaler -->> Masz jakiś problem? Ssij pałe

04.04.2006
14:50
[17]

U.V. Impaler [ Hurt me plenty ]

Nie dosięgnę.

04.04.2006
14:52
smile
[18]

Zalogowany [ Niezalogowany ]

Przyłóż się, może sie zaspokoisz

04.04.2006
14:53
smile
[19]

kłamczucha [ Centurion ]

Zalogowany-->sorrki ile masz lat??bo zachowujesz się jak 10 latek...

04.04.2006
14:55
[20]

U.V. Impaler [ Hurt me plenty ]

Zalogowany ---> Rozumiem, że to tylko kwestia przyłożenia się? Zdradź więcej szczegółów dotyczących techniki, skoro wiesz, że to jest możliwe.

04.04.2006
14:57
[21]

Zalogowany [ Niezalogowany ]

I co? Myslisz, że jesteś fajny?

04.04.2006
15:33
[22]

Mc-Muza [ Dark Magic Adept ]

Fajniuskie opowiadanko. Czekam na następną część. :)

04.04.2006
16:00
[23]

gladius [ Subaru addict ]

Wśród twórczości prezentowanej na GOL-u zdecydowanie wyróżnia się na plus. Całkiem sympatycznie się czyta :)

PS. Lubisz chyba Pratchetta ;)

04.04.2006
21:23
[24]

Kurdt [ The Larch ]

gladius --> Ano lubię, lubię. Nawet kiedys zaznaczałem skad czerpie wzorce. :)
karo --> Chill. Coś tam jeszcze skrobnę. :)

04.04.2006
21:31
smile
[25]

DeLordeyan [ The Edge ]

ciiii, nie wcinajcie się w rozmowę. Zalagowany vs UVI, kto stawia na tego drugiego?

04.04.2006
21:36
[26]

MAROLL [ Hibernate ]

@Zalogowany

Jak już chcesz błysnąć dresiarskim łańcuchem z brylantami to się piszę "ssaj" wg Słownika Języka Polskiego pana Kopalińskiego ;)

[edit] A co do opowiadania to całkiem całkiem. Good Luck & Have Fun :)

© 2000-2024 GRY-OnLine S.A.