ronn [ moralizator ]
Powroty
Tak powroty do domu, to ciezka sprawa. Kiedy jeszcze mieszkalem w Plocku to i tak najczesciej kimalem u kogos, albo wracalem na pieszo. W taki malym miescie nie jest problemem powrot 'z buta'. W Warszawie jest inaczej, Po pierwsze jestem starszy i coraz czesciej przychodza mi do glowy glupie pomysly w stylu, nie bede spal u znajomych, ale dojade nocnymi do domu. Kilka przygod juz mialem z tym zwiazanych. Z czego najgorsza byla jedna, gdy w maksymalny mroz zasnalem w autobusie. To jeszcze nie bylby problem, bo wielokrotnie dzialo sie podobnie i zyje, ale tym razem byli inaczej. Ocknalem sie w jakims lesie, ciemno, drzewa.. i GDZIE ta Warszwawa? Nie ma.. laze.. laze.. laze, po tym lesie jakimis sciezkami, zimno ciemno, nie wiadomo gdzie isc, a ja sie ledwo na nogach trzymam. Wiem, ze lepiej nie isc spac w te roslinki, wiec laze i laze dalej. W koncu wlazlem na jakas ulice, i spotkalem jakas laske jadaca do pracy, ktora powiedziala mi, ze zmierzam do Legioniowa. Wtedy trafilem.
Kilka razy obudzilem sie w dziwnych miejscach, ale zawsze w miescie, albo w zjedzalni w mcdonaldzie, albo w miescie, do ktorego dojechalem pociagiem (50km!!), ale zawsze gdy sie ocknalem bylo juz "po wszystkim", raz musialem to przezyc. Zimno, nie masz sily, alkohol dziala, ale ty tez musisz dzialac, ciezko jest :-)
Opiszcie swoje przygody :-)
Yossarian [ RY!!! ]
Ja nie przypominam sobie jakichś niezwykłych przygód związanych z powrotami do domu. Za to mojemu koleżce bardzo często zdarza się zasnąć gdzieś w szczerym polu (mieszka na prawdziwych przedmieściach Sz-na). Np. pewnego razu, po jakiejś tam imprezie, wciąż mocno wstawion, rano, gdy się wszyscy obudzili (on spał na trawniku, był kwiecień) i wypili pozostały alkohol, wyszedł wraz z nami do domku. Rozstaliśmy się się na jakimś przystanku. Jak się okazało do chatki swej wrócił dopiero o zmierzchu. Przespał się na jakichś polach za domem, a że słońce ostro grzało, to możesz sobie wyobrazić, jak wyglądał następnego dnia.
Więcej móglbym powiedzieć o części właściwej tego typu wieczorów, niż o powrotach...
ronn [ moralizator ]
No tak, to jest klasyk, jak wracac to wieczorem :-)
Powrot, to jest ciezka sprawa szczegolnie, gdy ledwo trzymasz sie na nogach, a masz do przejechania kilkanascie kilometrow miasta, albo tylez samo autobusem z wioski. Eh, ciesze sie ze te ciezkie chwile juz za mna. Z drugiej strony, gdy robi sie to w grupie, to integracja jest zupelna.
Yossarian [ RY!!! ]
Wieczorem? Nie, wieczorem następnego dnia po imprezie, kolejne chlanie. :-D
Ja, niestety, z reguły wszystko pamiętam, więc i z dotarciem do domu nie mam kłopotów. Chociaż, szczerze mówiąc, po ostatniej ostrej popijawie do dziś nie wiem gdzie spałem...
konioz [ Taternik ]
Z powrotami to mnostwo bylo akcji i to nie lekkich;)
Na pierwszy rzut to mi sie przypomina powrot po spotkaniu z GOL'a rok temu:)
jak to po rozpiciu wszystkiego na dworzu mielismy isc do akademca sie przekimac. Bylo to raptem 2 przystanki, wyruszylismy o 3 chyba, juz nie pamietam, a skonczylo sie srogo. Obudzilem sie wcale nie w akademiku, a w trakcie lazenia w zupelnie innej czesci Wawy (chyba kolo starowki) i oprocz tego rozdzielilem sie z Toba, a przeciez szlismy do akademca razem oO Po godzinie szlajania sie w stanie totalnego zmechacenia wsiadlem w koncu w dobry autoban i dojechalem do akademca.
Jak sie pozniej okazalo obydwoje mielismy takie same przebudzenie, czyli ockniecie sie samemu o swicie, chodzac po innej czesci Warszawy i w zupelnym oddaleniu od docelowego miejsca spania:/
Takiego zdziwienia jak po ocknieciu sie o swicie w nieznanym mi miejscu i to jeszcze w trakcie marszu nigdy w zyciu nie mialem:D
ronn [ moralizator ]
No fakt, ja tez sie zdziwilem, ale dodatkowo bylem troche pociety i pokaleczony.. tak czy siak las wspominam gorzej :/
Yossarian --> Paragraf 44? :-)
Yossarian [ RY!!! ]
ronn --> 1/2*(44) ;-)
Dziś, i wczoraj, i jutro - św. Patrykowanie, czyli Guinness z wódką. :-D
konioz [ Taternik ]
Yossarian ---> :)
BTW. wczesniej chyba miales stopien Irving Washington:)
Yossarian [ RY!!! ]
Nie, to nie ja.
Jest jeszcze na forum niejaki 'Yos_sarian'. To chyba on nim mówisz. :-)
Ja w takim razie powinienem mieć Washington Irving. :-D
ronn [ moralizator ]
Yossarian --> Alkohol mi na mozg padl.. ale chociaz parzysta wielokrotnosc ;-)
brw >> swietna ksiazka
Wisien [ Deus le volt! ]
Ja na szczeście zawsze trafiam do domu. Włącza mi się tzw. autopilot :>
Niejednokrotnie wsiadając do pociągu zasypiałem nawalony a budziłem się dokładnie kilka chwil przed moim przystankiem.
Bri [ Konsul ]
wisien -> bez tego autopilota byłoby ciężko :)
miałem raz że piłem z kumplem na pożegnanie w knajpie no i w pewnym momencie się budzę i mowi mi jakiś kolo (bo kumpla nie było): "stary, leszkowi strasznie podobaja sie twoje buty", no to ja blady ze strachu patrze biegiem na nogi ale na szczęscie buty jeszcze miałem :) wróciłem do domu niemal trzeźwiutki :P
a drugi motyw był jak wróciłem do domu, zamknąlem drzwi od środka, przysiadłem w przedpokoju zdjąłem buty i ... ktoś mnie szturcha - patrze a to matka, i okazało się że zdejmowałem buty 4 godziny :D
ronn [ moralizator ]
Dziś jedynie autobusy i tramwaje :]
Arczens [ Legend ]
U mnie regula jest jechanie autobusem nie w ta strone co trzeba, czesto zamiast jechac do domu 15 miunt zajmuje mi to dwie godziny, bo jak sie juz zorientuje, ze cos nie gra to jestem dokladnie po drugiej stronie miasta. Juz niedlugo zrobi sie cieplo i bedzie mozna z buta wracac i pic w parkach :D
wuluk [ blind in darkness ]
Ja z autobusami zadnych przygod jeszcze nie mialem. Z cala pewnoscia dobrze by sie to skonczylo :) Ale jeszcze niedawno wracalo sie po nocy do domu 6 kilometrow przez las, nieraz na dosyc ostrej fazie... Brr, niezapomniane doswiadczenie... I ostatnio w poznaniu-wyszedlem z dyskoteki do domu mialem jakis kilometr, nie wiecej. Ocknalem sie w zupelnie nieznanym otoczeniu, cale szczewscie nie daleko torow :) doszedlem do przystanku i okazalo sie zrobilem jakies 7 k okrazajac mieszkanie...
emii [ Generaďż˝ ]
Ja jak jest ciezka bomba to taksówka.Zawsze jestem z kimś,więc nie martwie się o powrót do domu i budze się w łóżeczku.Najgorzej jednak jak kasy na takse nie ma,autobusy i tramwaje nie jeżdzą i z buta trzeba isc.A z Wrocławia jestem,więc mam kawałek do przemierzenia.
Promyk [ Sylwester B. ]
18'tka w mieścinie obok... (miweszkam przy granicy z Czechami)
Wsiadłem w autobus do domu...
ocknąłem się na dworcu PKP w Katowicach... bez forsy, bez komórki... z 80km od domu...
dzo dziś nie wiem jakim cudem przemieściłem się z busa miejskiego na stację PKP i w osobówkę do Katowic:]