GRY-Online.pl --> Archiwum Forum

Snickers "w wkładka"

02.02.2006
08:17
smile
[1]

yellowfox [ Uśmiechnij się ]

Snickers "w wkładka"

Snickers "w wkładka"

Mariusz Goszczycki z Sierpca pod wpływem reklamy batona skusił się na snickersa. Gdy go przegryzał, poczuł olbrzymi ból. Pomyślał, że trafił na stare orzeszki lub kamień, ale zaciskając zęby, czuł, że w dziąsłach utkwiło obce ciało.

- To był podwójny zwierzęcy kieł - opowiada Goszczycki. Ząb miał 9,5 mm długości i 12,40 mm szerokości. Lekarz weterynarii stwierdził w opinii, że ząb pochodzi od zwierzęcia mięsożernego, najprawdopodobniej psa średniej wielkości. Obecność dwóch korzeni na przedtrzonowca 2 lub 3, a ostre krawędzie i barwa szkliwa - że był to mleczak. Później pojawiały się wątpliwości co do pochodzenia zęba, w grę wchodził mleczak lisa lub kuny.

- To był mój ostatni baton w życiu - przekonuje Goszczycki. Producent batona, firma Masterfoods z siedzibą w Kożuszkach Parcel k. Sochaczewa, na piśmie wyraziła ubolewanie nad zaistniałą sytuacją. - Według nas ząb tej wielkości nie mógł trafić na linię produkcyjną. Mogłaby to być próba wewnętrznego szantażu, ale taki ząb byłby szybko wyeliminowany z taśmy produkcyjnej - zaznacza Jarosław Kotulski, dyrektor ds. komunikacji zewnętrznej Masterfoods Polska. - Surowce przeznaczone do produkcji batonów przepuszczane są przez system filtrów albo sit. Orzeszki są m.in. przesiewane, wypłukiwane i przedmuchiwane. Sprawę traktujemy jako próbę wymuszenia pieniędzy i ten pan dobrowolnie ich nie dostanie.

Goszczycki twierdzi, że ząb stał się przyczyną owsicy, jakiej nabawił się po zjedzeniu feralnego batona. Tę ewentualność jednoznacznie wyklucza ekspertyza weterynaryjna. - Ząb mógł jej nie wywołać, ale dlaczego nikt nie sprawdził - tak jak o to prosiłem - pozostałości feralnego batona. To w nim musiały znajdować się jaja owsicy. Prawie dwa miesiące się z tym męczyłem. Firma mnie nawet nie przeprosiła, a mój pierwszy list potraktowali jak żart. Wtedy się zawziąłem - opowiada Goszczycki.

Maria Pakulska, powiatowy rzecznik konsumentów w Sierpcu, w piśmie przesłanym do zakładu nie wyklucza, że mogło dojść do przypadkowego niedbalstwa. Rzecznik się dziwi, na jakiej podstawie stwierdzono, że ząb nie pochodzi z batona (brak opinii), i dlaczego firma nie przesłała klientowi wyników badań.

Poszkodowany podejrzewa, że Masterfoods w Kożuszkach Parcel na jednym terenie oprócz batonów produkuje karmę dla zwierząt. Z tą tezą nie zgadza się firma. - Słodycze, m.in. batony Snickers, i karma dla zwierząt produkowane są w innych fabrykach - przekonuje Kotulski. I wyklucza możliwość wymieszania się surowców.

Goszczyckiego to nie zadowala, chce dochodzić swoich praw. Na pewno więcej nie zje żadnego innego batona.

Prawdziwosc tego artykołu jest watpliwa ze wzgledu na zródlo(nowy dzien) ale jezeli to prawda to<biglol>

02.02.2006
08:25
smile
[2]

Metafoxor [ Pretorianin ]

Ciekawe, ile w tym prawdy... Myślę, że jeśli rzeczywiście ten ząb tam był, to ktoś umieścił go tam celowo. Jakoś nie przekonuje mnie sugestia, że batony Snickers robi się z psów ("z kota robimy kisiel i ciastka").
Trafiało się na zęby, ale to były konserwy wojskowe (tzw. małpy).

02.02.2006
08:28
smile
[3]

iNfiNity! [ NSX ]

może to Lion był?

02.02.2006
08:57
smile
[4]

Raiben [ Centurion ]

Jak trafił na ten ząb to czemu go nie wypluł????

02.02.2006
08:58
[5]

InterPOL [ Konsul ]

Ja kiedys w jakims batonie znazlem patyczek:)

02.02.2006
08:58
[6]

InterPOL [ Konsul ]

Raiben---> Jak ugryzl to ten zab mu sie wbil w dziaslo

02.02.2006
09:05
[7]

Raiben [ Centurion ]

A ja chyba w lionie miałem pestke od cytryny.

02.02.2006
09:51
smile
[8]

stanson [ Człowiek z Kanapy ]

"Nowy Dzień"

02.02.2006
10:29
smile
[9]

TEQ [ Pretorianin ]

JEŚLI to prawda, to historia naprawdę ostra, chociaż jakoś nie mogę uwierzyć.

02.02.2006
10:34
[10]

leszo [ Legend ]

wow ...
ale i tak bardziej podobała mi sie "akcja" z połówką szczura w mrożonce Hortexa ...

02.02.2006
10:35
[11]

PatriciusG. [ GAMBLE ]

Ostre rzeczy... a ja akurat śniadanie jem i mi się coś odechciało... =/

02.02.2006
10:59
[12]

SirGoldi [ Gladiator ]

Tylko ile w tym prawdy? I w zasadzie po co ktoś miałby wrzucać jakieś paści do mrożonek/batonów/zupek?

Z drugiej strony, zastanawiam się czy "Nowy Dzień" nie ma zamiaru rywalizować z "Faktem". W Polsce pisanie o bzdetach wyssanych z palca zrobiło się popularne i ludzie lubią to czytać...

02.02.2006
11:04
smile
[13]

wysiu [ ]

"Z drugiej strony, zastanawiam się czy "Nowy Dzień" nie ma zamiaru rywalizować z "Faktem"."

Tez masz sie nad czym zastanawiac, przeciez to jest oczywiste. Takie samo scierwo. Ze tez wyborczej chce sie takie bzdury za nimi powtarzac...

02.02.2006
11:11
[14]

KRIS_007 [ 1mm[]R+4l ]

Ktos keidys dal znacznie obrzydliwszego newsa.

Mieszkaniec Jeleniej Góry znalazł w chlebie upieczonego gryzonia
– Jak zobaczyłem to świństwo, to nie mogłem uwierzyć własnym oczom – opowiada pan Adrian. Mężczyzna ciągle jest wstrząśnięty swoim odkryciem. – Teraz ostrożnie zaglądam do każdego bochenka – dodaje

Pan Adrian kupił chleb w firmowym sklepie piekarni Rumin w Cieplicach. – Wziąłem go do pracy. W przerwie zawsze robię sobie kanapki. Gdy przekroiłem bochenek, na nożu został mi kawałek sierści. Otworzyłem chleb i aż mnie cofnęło – opowiada.
Jak twierdzi, przez kilka godzin nic już nie zjadł. – Jestem bardzo wyczulony na takie widoki. Chleb to przecież świętość. Każdy człowiek je go przecież codziennie – mówi jeleniogórzanin.
– To niemożliwe, by stało się to w dziale produkcji w moim zakładzie. Być może ktoś chciał mi zrobić na złość i podłożył to pieczywo – stanowczo stwierdził właściciel piekarni Dariusz Rumin.
Pan Adrian, zanim skontaktował się z naszą redakcją, zgłosił się z bochenkiem do siedziby piekarni. – Szef był akurat na urlopie. Zostawiłem im pół chleba, drugą połówkę zostawiłem sobie jako dowód – mówi Adrian. – Ale na pracownikach nie zrobiło to wielkiego wrażenia. Jedna z pań zaproponowała, że zwróci mi 2 złote i po kłopocie. To nie załatwiłoby sprawy.
Pan Adrian nie chce odszkodowania. Liczył jedynie na przeprosiny. Przecież taki chleb mógł kupić każdy. Jak twierdzi, zostawił swoje dane osobowe i kontakt, ale przez kilka dni nikt się nie zgłosił.
Szef pewien swego
– Nie przeprosiłem klienta, bo to nie jest mój chleb – tłumaczy Dariusz Rumin. – Mamy najnowocześniejsze zabezpieczenia. Zwalczaniem gryzoni w budynku zajmuje się wyspecjalizowana firma. Przed piekarnią, na zewnątrz obiektu, mamy miejsce do karmienia gryzoni, by nie wchodziły do środka.
Piekarnia kupuje mąkę z najlepszych młynów, które posiadają własne laboratoria. – Każdy bochenek jest tworzony ręcznie, dlatego niemożliwe, by pracownik nie wyczuł pod palcami czegoś niepokojącego. Gdyby nawet gryzoń dostał się do kadzi z ciastem, niemożliwe, by trafił do chleba w całości. Maszyna wyrabiająca ciasto zmieliłaby go na miazgę – tłumaczy właściciel piekarni.
Na złość?
Skąd wobec tego szczur w bochenku z naklejką jego firmy? – Być może któryś z byłych pracowników chciał mi zrobić na złość – przypuszcza Rumin. – Naklejki leżą na produkcji. Dostęp do nich mają pracownicy. Jeden z nich mógł wynieść kilka, a później nakleić na feralny chleb – mówi.
Wykluczył natomiast złośliwość ze strony konkurencji. – Staram się nikomu nie podpadać. Po prostu działam na rynku, jak każdy piekarz – mówi.
Będzie kontrola
Natychmiast poślę tam pracownika na kontrolę – informuje Zenon Bucki, dyrektor jeleniogórskiego oddziału sanepidu. Jeśli stwierdzi nieprawidłowości, firma może zostać ukarana grzywną do 500 złotych. – W ostateczności można nawet zatrzymać produkcję, ale to nastąpi wtedy, kiedy pracownik zobaczy np. gryzonie wewnątrz budynku – mówi Bucki. Wyniki kontroli będą znane za kilka dni.
Znaleźli kapsel
Sanepid informuje, że zakład Rumina był już kiedyś kontrolowany. Nie wykryto w nim żadnych nieprawidłowości. – Reklamacje pieczywa zdarzają się niezwykle rzadko, może raz na dwa lata – mówi Bucki. – Kiedyś mieliśmy klienta, który w bochenku znalazł kapsel po piwie. Piekarnia, która wyprodukowała ten chleb, została ukarana. Nigdy jednak nie było myszy ani szczura.
Uraz pozostał
– Nie zależy mi, by kogokolwiek karać – mówi pan Adrian. – Chciałbym jedynie, by taka sytuacja już nigdy się nie powtórzyła. Żebym mógł kupić chleb i przekroić go bez obaw, że w środku coś znajdę.
Jak twierdzi, do tej pory ma świeżo przed oczyma sytuację sprzed kilku dni. – Ostrożnie zaglądam do każdego bochenka – mówi.

© 2000-2025 GRY-OnLine S.A.