GRY-Online.pl --> Archiwum Forum

Prośba do poetów

20.12.2005
19:11
[1]

blee_991 [ Konsul ]

Prośba do poetów

Czy potraficie z tego tekstu zrobic jakis rymujacy sie wiersz:

Pewnego dnia bohaterom utworu Pan Tadeusz Adama Mickiewicza przytrafiła się bardzo niebezpieczna przygoda.
Hrabia i Tadeusz udali się wraz z innymi na polowanie, które odbyło się wraz z innymi na polowanie, które odbyło się na leśnej polanie. Dookoła niej roztaczała się gęsta i niezbadana puszcza.
Wszyscy ustawili się na swoje miejsca. Ze zniecierpliwieniem wyczekiwano niedźwiedzia.
Myśliwi wycelowali już strzelby w kierunku lasu. Przewodnik - Wojski - ukląkł i nasłuchiwał. Strzelcy zwrócili wzrok w jego kierunku, oczekując sygnału do rozpoczęcia polowania. Nagle Wojski krzyknął, że słyszy zbliżającego się niedźwiedzia i psy. Po chwili wyraźnie można było usłyszeć ryk dzikiego zwierzęcia i ujadanie ogarów.
Prawie wszyscy myśliwi popędzili w kierunku lasu, chcąc jak najszybciej stawić czoło niedźwiedziowi. Dały się słyszeć pierwsze strzały, potem straszny ryk i krzyki ludzi.
W pewnym momencie zwierzę zwróciło się w kierunku miejsca, gdzie stali tylko Hrabia i Tadeusz. Mężczyźni próbowali się bronić. Strzelali, ale nie udało się im zranić niedźwiedzia. Następnie równocześnie chwycili ten sam oszczep, wydzierając go sobie z rąk. Dostrzegłszy jednak potworną paszczę napastnika, postanowili ratować się ucieczką. W tym momencie na miejsce zdarzenia przybyli Asesor, Rejent, Gerwazy i ksiądz Robak. Padły trzy strzały. Jeden z nich został oddany przez bernardyna, który widząc przerażenie klucznika, wyrwał mu dubeltówkę. Właśnie dzięki temu dwaj młodzieńcy uszli z życiem, a groźny zwierz runął na ziemię.
Na znak zakończenia polowania Wojski zadął w róg. Wszyscy umilkli słuchając pięknej gry, obrazującej kolejne etapy polowania.
Na szczęście całe to wydarzenie zakończyło się szczęśliwie. Tadeusz i Hrabia wyszli cało z tej niebezpiecznej sytuacji, a polowanie zakończyło się pomyślnie.

Zauważyłem jeden rym na początku tekstu (podkreslone). Mozne z tego zdania zrobić takie:

Tadeusz wybrał się na polowanie,
które odbyło się w leśnej polanie

20.12.2005
19:13
[2]

BIGos [ bigos?! ale głupie ]

jest takie czytadło - "P. Tadeusz" jakiegos niewydarzonego mickiewicza.
książka nienajlepsza, ale jestem prawie pewien, ze widziałem tam rozwiązanie twojego problemu

20.12.2005
19:26
smile
[3]

Deepdelver [ aegnor ]

Troszkę przerobiłem i wyszło mi coś takiego:

Tu las był rzadszy; słychać z głębi ryk, trzask łomu,
Aż z gęstwy, jak z chmur, wypadł niedźwiedź na kształt gromu;
Wkoło psy gonią, straszą, rwą; on wstał na nogi
Tylne i spojrzał wkoło, rykiem strasząc wrogi,
I przednimi łapami to drzewa korzenie,
To pniaki osmalone, to wrosłe kamienie
Rwał, waląc w psów i w ludzi; aż wyłamał drzewo,
Kręcąc nim jak maczugą na prawo, na lewo,
Runął wprost na ostatnich strażników obławy,
Hrabię i Tadeusza: oni bez obawy
Stoją w kroku, na źwierza wytknęli flint rury,
Jako dwa konduktory w łono ciemnej chmury;
Aż oba jednym razem pociągnęli kurki
(Niedoświadczeni), razem zagrzmiały dwururki;
Chybili; niedźwiedź skoczył, oni tuż utkwiony
Oszczep jeden chwycili czterema ramiony,
Wydzierali go sobie; spojrzą, aż tu z pyska
Wielkiego, czerwonego dwa rzędy kłów błyska,
I łapa z pazurami już się na łby spuszcza;
Pobledli, w tył skoczyli, i gdzie rzadnie puszcza,
Zmykali; zwierz za nimi wspiął się, już pazury
Zahaczał, chybił, podbiegł, wspiął się znów do góry
I czarną łapą sięgał Hrabiego włos płowy.
Zdarłby mu czaszkę z mozgów jak kapelusz z głowy,
Gdy Asesor z Rejentem wyskoczyli z boków,
A Gerwazy biegł z przodu o jakie sto kroków,
Z nim Robak, choć bez strzelby - i trzej w jednej chwili
Jak gdyby na komendę razem wystrzelili.
Niedźwiedź wyskoczył w górę jak kot przed chartami
I głową na dół runął, i czterma łapami
Przewróciwszy się młyńcem, cielska krwawe brzemię
Waląc tuż pod Hrabiego, zbił go z nóg na ziemię.
Jeszcze ryczał, chciał jeszcze powstać, gdy nań wsiadły
Rozjuszona Strapczyna i Sprawnik zajadły.

[...]

Nim Wojski zaczął mówić, Gerwazy spór zgodził;
On niedźwiedzia z uwagą dokoła obchodził,
Nareszcie dobył tasak, rozciął pysk na dwoje
I w tylcu głowy, mózgu rozkroiwszy słoje,
Znalazł kulę, wydobył, suknią ochędożył,
Przymierzył do ładunku, do flinty przyłożył;
A potem, dłoń podnosząc i kulę na dłoni:
"Panowie, rzekł, ta kula nie jest z waszej broni,
Ona z tej Horeszkowskiej wyszła jednorurki
(Tu podniósł flintę starą, obwiązaną w sznurki),
Lecz nie ja wystrzeliłem. O, trzeba tam było
Odwagi; straszno wspomnieć, w oczach mi się ćmiło!

Bo prosto biegli ku mnie oba paniczowie,
A niedźwiedź z tyłu już, już, na Hrabiego głowie,
Ostatniego z Horeszków! chociaż po kądzieli.
Jezus Maria! krzyknąłem; i Pańscy anieli
Zesłali mi na pomoc księdza Bernardyna.
On nas wszystkich zawstydził; oj, dzielny księżyna !
Gdym drżał, gdym się do cyngla dotknąć nie ośmielił,
On mi z rąk flintę wyrwał, wycelił, wystrzelił:
Między dwie głowy strzelić! sto kroków! nie chybić!
I w sam środek paszczęki! tak mu zęby wybić!
Panowie! długo żyję, jednego widziałem
Człowieka, co mógł takim popisać się strzałem.
Ów głośny niegdyś u nas z tylu pojedynków,
Ów, co korki kobietom wystrzelał z patynków,
Ów łotr nad łotry, sławny w czasy wiekopomne,
Ów Jacek, vulgo Wąsal; nazwiska nie wspomnę:
Ale mu nie czas teraz dojeżdżać niedźwiedzi;
Pewnie po same wąsy hultaj w piekle siedzi.
Chwała Księdzu! dwom ludziom on życie ocalił,
Może i trzem; Gerwazy nie będzie się chwalił,
Ale gdyby ostatnie z krwi Horeszków dziecię
Wpadło w bestyi paszczę, nie byłbym na świecie,
I moje by tam stare pogryzł niedźwiedź kości;
Pójdź, Księże, wypijemy zdrowie Jegomości".

© 2000-2025 GRY-OnLine S.A.