GRY-Online.pl --> Archiwum Forum

2 dowcipy... :))))

15.09.2005
21:20
smile
[1]

John_Kruger [ Generaďż˝ ]

2 dowcipy... :))))

1) Młody księżulo spowiada kobietę, która wyznała, że miała stosunek pozamałżeński. Nie ma fiołkowego pojęcia jaką zadać pokutę. Idzie do emerytowanego już kolegi po fachu i pyta ile dać za taki stosunek?
Starowina bez zastanowienia odpowiada: Ja daję 2 stówy ale ty jesteś młody to się targuj!!!!!!!

2)Stoje sobie ostatnio spokojnie w kolejce do kasy w Carrefourze. Stoje sobie .... stoje... Nagle zauważam przy drugiej kasie, wpatrzoną we mnie i uśmiechającą się się DO MNIE blondynę. Ale jaką blondynę Mówie Wam Karaiby, słońce, plaża, Bacardi....! Ostatnio ładne dziewczyny się do mnie tak uśmiechały, gdy przytaszczyłem do akademika, na drugi dzień po imprezie, skrzynkę zimnego piwa. Ale to było 10 lat temu... a jednak uśmiechała się do mnie przyjaźnie nawet bez piwa. Jakaś taka znajoma mi się przez chwilę wydała ale nie mogłem sobie przypomnieć skąd...Pewnie podobna do jakiejś aktorki... Powoli budził się we mnie głęboko uśpiony instynkt łowcy. Mieszanka adrenaliny i testosteronu wypełniały mój organizm. To one kazały mi
bez zastanowienia zapytać:
-Przepraszam, czy my się skądś nie znamy?
Wypadło nawet nieźle. Lala połknęła haczyk. Jej reakcja była szybka, uśmiech bez zmian:
- Nie jestem pewna, ale chyba jest pan ojcem jednego z moich dzieci...
Mówi się, że ludzki umysł potrafi w sytuacjach ekstremalnych pracować nie gorzej od komputera. Mój był w tej sekundzie w stanie konkurować z najlepszymi. Po chwili miałem wydruk. Zawsze używam gumek. Zdrada małżeńska jest już sama w sobie wydarzeniem szargającym nerwy szanującego się mężczyzny.Po co ją jeszcze dodatkowo komplikować? Mój komputer pokładowy przypomniał mi tylko trzy przypadki, które były odstępstwem od tej zasady. Koleżanka z pracy, na szczęście tak brzydka, tak że sama jej twarz była najlepszym zabezpieczeniem. Koleżanka żony z pracy, na szczęście po takim alkoholu, że mi nie do końca ... tego... Jest Pozostała tylko jedna możliwość. kiedy mogłem sobie "strzelić" dzidziucha na boku. Nie omieszkałem podzielić się tą radosną nowiną z matką "mojego" nieślubnego dziecka i setką kupujących przy okazji:
-Już wiem Pani musi być tą stripteaserką, którą moi koledzy zamówili na mój wieczór kawalerski przed 8-ma laty Pamiętam, że za niewielką dodatkową opłatą zgodziła się pani wtedy robić TO ze mną na stole w jadalni na oczach moich klaszczących kolegów i tak się pani przy tym rozochociła, że na koniec za darmo zrobiła im pani wszystkim po lodziku!!!
Zaległa całkowita cisza. Nawet kasjerki przestały pracować. Wszyscy wpatrywali się na przemian we mnie i w czerwieniącą się coraz bardziej ślicznotkę. Kiedy osiagnęła kolor znany w kręgach
muzycznych jako "Deep Purple" wysyczała przez śliczne usteczka:
- Pan sie myli! - Karaiby zastapila Arktyka.- Jestem wychowawczynią pana syna w 2b...

ten dowcip mnie dzis rozwalił:P:P

15.09.2005
21:24
smile
[2]

Janczes [ You'll never walk alone ]

Eeeeeeeee takie sobie za długie weź to skróc o jakies 90%

15.09.2005
21:28
smile
[3]

foxx [ lisek ]

ahhahha, swietne, szczegolnie drugi ! :D

15.09.2005
21:28
smile
[4]

^_^czacha^_^ [ JPD ] [ Don Corleone ]

trochę za długi ten drugi ale wymiata ;D

15.09.2005
21:29
[5]

settogo [ Nie zgadzam się ]

yyyy ???

15.09.2005
21:31
[6]

kivibest [ Centurion ]

jak no dowci to trochę przydługie,
ale niezłe, niezłe :-)))))

15.09.2005
21:34
smile
[7]

D:-->K@jon<--:D [ Żubr z puszczy ]

Tez pzyznaje, że 2ka naprawde niezła, ponad przeciętną :)

15.09.2005
21:38
smile
[8]

John_Kruger [ Generaďż˝ ]

ja to uwielbiam takie dlugie dowcipy: (inne dlugie dla porownania)
Jezus postanowił pod koniec lat siedemdziesiątych odwiedzić Ziemię. Trafił do USA i chodził od domu do domu.
Wszędzie go wyrzucano. Zmartwił się tym trochę, ale nic.. poszedł dalej. Trafił wreszcie do jakiejś opuszczonej (prawie) chaty i zapukał. Otworzył mu hippis (typowy: długie włosy, chudy, mętny wzrok) i mówi:
- Witaj bracie, siądź tu ze mną, głodny jesteś?
- Zobacz mam jeszcze parę bułek..
- Podzielę się z tobą..
- Chcesz się czegoś napić?..
- Mam co prawda tylko wódę..
- Za to czysta.. siądziesz ze mną?..
- Mam zajebisty towar.. świeża trawa.... zapalisz?
Jezus z początku zaniemówił
Ale nic.. siada.. zapala... i tak sobie myśli:
- Mm to jakiś dobry człowiek...
- Podzielił się wszystkim ze mną..
- Powiem mu kim jestem... pewnie się ucieszy.
- Wiesz bracie kim jestem?
- Nie - odpowiada rozmarzony hippis.
- Jestem Jezusem.
A na to zadowolony hippis: a nie mówiłem Ci że zajebisty towar?

-----------------------

Tak, więc golfiści idą do domku i pukają w jego drzwi. Dochodzi ze środka miły głos mężczyzny:
- Proszę wejść.
Po wejściu zauważają w domku zbite kawałki szyby, rozbitą starą wazę i siedzącego na kanapie kolesia. Koleś pyta:
- Czy to wy zbiliście szybę?
- Tak... przepraszamy za to bardzo - odpowiadają golfiści.
- Hmm właściwie to nie ma za co. Jestem dżinem, który był uwięziony w tej wazie kilkaset lat. Teraz powinienem spełnić 3 życzenia. Nie obrazicie się jak spełnię wam po jednym sam zostawiając sobie jedno na koniec?
- Nie, tak jest świetnie - odpowiada mąż.
- Ja bym chciał dostawać milion dolarów co roku.
- Nie ma problemu - mówi dżin
- Do tego gwarantuję, że będziesz bardzo długo żył. A ty młoda kobieto czego chcesz?
- Chciałabym mieć ogromny dom w każdym państwie, każdy ze służącymi.
- Mówisz i masz - odpowiada dżin.
- Do tego obiecuje Ci, że do żadnego z nich nikt się nigdy nie włamie.
- A jakie jest twoje życzenie dżinie? - pyta małżeństwo.
- Ponieważ tak długo byłem uwięziony nie marzę o niczym innym jak o seksie z tobą - zwraca się do kobiety dżin.
- I co ty na to kochanie? - pyta mąż
- Mamy tyle kasy i domy... może się zgódź.
Tak więc żona kolesia z dżinem idzie na pięterko.... Całe popołudnie kochają się. Dżin jest wręcz nienasycony. Po 4 godzinach nieustannego seksu dżin złazi z kobiety, patrzy jej prosto w oczy i pyta:
- Ile masz lat ty i twój mąż
- Oboje mamy po 35
- Chrzanisz !? 35 lat i w dżiny wierzycie ???

------

Był sobie facet, niedorajda życiowa - żona go robiła w jajo, dzieci nie
lubiły, kiepska praca, 20 lat bez awansu, bez pieniędzy itd,. dla kolegów
popychadło. Któregoś razu idzie przez las - patrzy, a na drodze siedzi mała
żabka i mówi do niego: Znam Cię. Znam twoje problemy - wiem, że jesteś
dobrym człowiekiem - pomogę ci. Idz do domu i zobacz jak będziesz żył od
dzisiaj. Koleś się popukał w czoło i poszedł do domu. I o dziwo...
ZASKOCZENIE! Żona pięknie ubrana lata wokół niego, dzieci ciagną na spacer
. Na drugi dzień w pracy propozycja awansu, kasa się sypnęła, koledzy na
okrągło... PIĘKNIE! Koleś aż nie może uwierzyć i myśli - muszę pójść do tej
żabki i jej podziękować! Idzie do lasu spotyka tę żabkę i mówi: - Tyle dla
mnie zrobiłaś, jestem szczęśliwym człowiekiem, odmieniłaś moje życie!!! Co
mogę dla Ciebie zrobić, może przynajmniej w małym procencie wynagrodzę ci
tę uczynność. Żabka na to:
- Przeleć mnie.
A facet z zażenowaniem:
- Ale jak,.... przecież ty taka mała jesteś, jak mam to zrobić
???....
Żabka - wiesz... mam ograniczone możliwości i nie zmienię sie w 25 letnią,
piekną, dorodną blondynkę z wielkimi cyckami.... Szczyt moich możliwości,
to
gdzieś ... 12 lat. Facet: - Ok, niech będzie dwunastolatka. Żaba się w mig
zmieniła w 12- latkę - facet ją przeleciał.
- I taka jest prawda Wysoki Sądzie, a nie to, co opowiada ta
gówniara!!!!!

----------

(wersja długa...bo są krótsze)
Przed bitwą pod Grunwaldem spotykają się obie armie. Zadowoleni z tego, że się wzajemnie odnaleźli urządzają imprezkę.
W krzyżackim obozie wszyscy napierdoleni, klina klinem popychają, sytuacja trwa kilka dni. Pewnego poranka budzi się Wielki Mistrz Ulryk von Jungingen i odbierając podawaną mu flaszkę, pyta sługi:
Co to my dzisiaj mamy?
Dzisiaj ma być bitwa, Wielki Mistrzu...
O k...a... - powiedział skacowany Mistrz przecierając twarz.
Gdy już po paru głębszych Mistrz zaczął kontaktować, doszedł do wniosku, że zamiast wymordowywać się wzajemnie można by wystawić do walki po jednym rycerzu z obu stron i wygra ta strona, której rycerz zwycięży. Nie będzie musiało tylu ginąć. Jak pomyślał - tak zrobił. Wysłali więc kolesia z dwoma mieczami (czy dwóch gości z jednym mieczem?) z poselstwem do Polaków. A tam... balanga na całego! Trzeba znaleźć Jagiełłę! Po pewnym czasie odnaleźli go w końcu najebanego w stogu siana. Przystał Na wszystko, co mu powiedzieli...
Teraz trzeba wybrać odważnego do walki. Krzyżacy nie mieli z tym większego problemu - wybrali oczywiście Zygfryda de Loewe - najmężniejszego z mężnych. Był to rycerz z drewna nie strugany. 3,80 wzrostu, 2,40 w barach. Teraz trzeba znaleźć dla niego konia. Niestety, jakiego by nie przyprowadzili, to albo się załamywał albo Zygfryd kolanami o ziemie szorował... Sytuacja beznadziejna. Na szczęście Wielki Mistrz miał znajomości u Hannibala.
Masz tu ode mnie tego słoniokonia - na pewno będzie dobry.
Rzeczywiście, teraz to Zygfryd nawet stopami ziemi nie dotykał. Kolejny problem to miecz: szukają i szukają, ale żaden nie jest dobry. Największy miecz jaki znaleźli w całych Prusach to Zygfryd w trzech palcach trzymał! To przecież bez sensu! Poszli więc do kowala, aby wykuł odpowiednie oręże. Kowal wykuł najpotężniejszy miecz jaki istniał - siedmiometrowy! Zygfryd zważył go w ręku, jak machnął, to za jednym zamachem ściął 14 dębów! No, tym to mogę walczyć! Pozostała jeszcze zbroja. Jakiej by nie znaleźli to albo za mała, albo jakaś taka lekka... Ostatecznie stary znajomy kowal wykuł odpowiednią zbroję dla Zygfryda. Zajebista płytówka - pasowała jak ulał, zdobiona złotem i nader wszystko wytrzymała. Zygfryd był gotowy do walki.
Tymczasem w obozie Polaków ten sam problem. Jagiełło szuka ochotnika, ale nikt się nie zgłasza. Król postanawia wziąć ich sposobem - polewa dodatkową porcję miodu (wiele razy). Niestety, nawet totalnie najebani nie chcą walczyć. Jagiełło poszedł do starego druha - Zawiszy Czarnego. Niestety, ten nie był skory do opuszczania domu.
Ubrudzę się tylko, jeszcze może mi się coś stać... Daj mi spokój!
Kolejny był Maćko z Bogdańca - ale ten również nie był chętny.
Tu Jagienka na mnie czeka, a ja się będę gdzieś po jakiś
polach bitwy chędożył? Nie ma mowy! Następny Jurand - ale ten ma oczy wyjebane! BEZNADZIEJA!
Załamany Król wziął sznur i poszedł do lasu się powiesić. Idzie i nagle widzi: jakiś kurdupel - metr dwadzieścia - konus taki, ubrany w marną skórzaną kurteczkę, z zardzewiałą szabelką u pasa, opiera się o drzewo i napruty jak worek... spawa.
U Króla pojawiła się iskierka nadziei, takie małe światełko w tunelu. Podchodzi i pyta, czy ten się zgodzi na walkę.
No pewnie! - odpowiedział napierdolony totalnie głos. Nie był w stanie
powiedzieć nic więcej.
Teraz trzeba go wyposażyć. I tu problem. Jakiego konia by nie znaleźli, to dla małego Polaczka olbrzym. Nie utrzymałby go nawet. Olali sprawę. Teraz miecz. Niestety, nawet najmniejszego nie był w stanie unieść. Wyluzowali.
Jeszcze zbroja. Ale jakiej by nie przynieśli, to dla naszego bohatera jak dom wielka - popijawy by mógł w środku urządzać. Dali se siana. Zostawili mu tylko to co miał - cienką skórę i przerdzewiałą szabelkę. Na koniec poprosili tylko o jedno:
Po wszystkim możesz robić co chcesz, ale w dzień bitwy, na Boga,
przyjdź trzeźwy!
Słonce wzeszło, obie armie stoją naprzeciwko siebie. Z szeregu krzyżackiego wyłania się wspaniały rycerz. Ale gdzie Polak???... Szukają go i szukają. W końcu znaleźli - oczywiście napierdolony jak dzwonek. Mimo to tanio skóry nie sprzedamy. Cucą go i wypychają. Na ugiętych nogach, zataczając się wychodzi na pole bitwy. Naprzeciw niemu wielki Zygfryd de Loewe w błyszczącej złotem zbroi, z wykurwistym mieczem, na potężnym słoniokoniu. Spina wierzchowca i rusza do ataku. Pędzi z ogromną prędkością, ziemia drży pod kopytami słoniokonia, drugie słonce błyszczy na złotej piersi Zygfryda (wielki miecz zasłania to pierwsze).
Jagiełło wytrzeźwiał natychmiast i pojął co zrobił. "Ja pierdolę! Przecież on zaraz zmiażdży naszego i wpadnie w nas - rozniesie nas w puch. Jesteśmy już martwi!" - pomyślał zasłaniając twarz.
W NOGI, kurrrrwa, W NOGI!!! - krzyczy Król i wszyscy spierdalają
gdzie popadnie. Zygfryd de Loewe na swym słoniokoniu wpada na kurdupla Polaka - huk, trzask, uniósł się tylko kurz i dym... Wielki Mistrz podjeżdża na miejsce potyczki,aby pogratulować swojemu zwycięstwa. Kurz opada, a tu straszny widok:
słoniokoń leży z obciętymi nogami, parenaście metrów dalej Zygfryd (całe piszczele ma pokrwawione), a Polak stoi niewzruszony opierając się o szablę i mówi:
Gdyby nie było "W NOGI", to bym cię k...a zajebał..."

15.09.2005
22:00
smile
[9]

b166er [ schroet kommando ]

srednie

15.09.2005
22:01
smile
[10]

Arxel [ Dj Arxel ]

hehe fajne.. :)

15.09.2005
22:02
smile
[11]

10rudi [ Centurion ]

Spoko, ale lepsze są krótkie dowcipy....

15.09.2005
22:45
smile
[12]

Szyszkłak [ Konsul ]

Mi się podobały... masz jeszcze? Długi krótkie obojętnie byle fajne...

15.09.2005
23:13
smile
[13]

Kam-El [ Generation X ]

<-----<<

15.09.2005
23:19
[14]

Skrz@t [ Młody Gniewny ]

eee tam te dlugie to są owiele krótsze wersje :P

15.09.2005
23:23
smile
[15]

John_Kruger [ Generaďż˝ ]

Szyszkłak--> przez okolo rok zbieralem dowcipy do jednego pliku w wordzie, ma on okolo 50 stron, s krotkie i dlugie, lecz po za tym, są dowcipy, ktore trzeba opowiedziec, lub pokazać, wlasnie te są lepsze niż polowa, ktore krążą po necie.przesylam kolejne :

2-dwaj mali chłopcy stoją przed kościołem, z którego wychodzą właśnie nowożeńcy. Jeden z chłopców mówi:
- Patrz jaki teraz będzie czad!
Po czym biegnie do pana młodego i wola:
- Tato, tato!

------

Dwoch wariatow kupilo sobie kotki. Bawili się nimi fajnie, dopoki nie natrafili na problem, ktory kotek jest czyj. Pierwszy wymyslil, ze swojemu kotu utnie ogonek. Bawia się dalej, ale drugiemu spodobal się kotek bez ogonka. Ucial wiec swojemu ogonek i zaczeli myslec, co zrobic, zeby je znowu moc rozpoznac. Wiec pierwszy ucial swojemu przednia nozke. Bawili się jakis czas, ale drugiemu spodobal się kotek bez nozki, wiec swojemu takze ucial. Caly problem zaczal się wiec od nowa. Po pewnym czasie pierwszy wariat wymyslil, ze utnie swojemu kotu druga z przednich nozek. Drugiemu wariatowi spodobalo się jednak, jak fajnie czolga się kotek tego pierwszego, wiec swojemu tez ucial druga z przednich nozek. Po pewnym czasie pierwszy wariat, chcac wyroznic swojego kotka, ucial mu dwie tylnie nozki. Kadlubek jego kotka tak się fajnie poruszal, ze drugiemu wariatowi oczywiscie się to spodobalo, i ze swojego kotka tez zrobil kablubka. I teraz zaczal się juz powazny problem, jak rozpoznac, ktory kotek jest czyj. Mysla, mysla, mysla, i w koncu jeden mowi:
- Wiesz, to ja wezme bialego, a ty czarnego...

----

Sherlock Holmes i doktor Watson wybrali sie na piknik. Jako ze ich
noc zastala w lesie rozbili obozowisko na polance i poszli spac.
W nocy Holmes budzi doktora i pyta:
- Drogi Watsonie spojrz w niebo, i powiedz mi co widzisz?
- Widze miliony gwiazd .
- I co ci to mowi?
- Z astronomicznego punktu widzenia mowi mi to, ze sa miliony gwiazd
i prawdopodobnie miliardy planet.
Z astrologicznego punktu widzenia mowi mi to, ze Saturn jest w znaku
Lwa. Z teologicznego punktu widzenia mowi mi to, ze Bóg jest wielki i
wszechmocny, a my jestesmy malutcy i slabi.
Z chronologicznego punktu widzenia mowi mi to, ze jest okolo 3 w
nocy. Z meteorologicznego punktu widzenia mowi mi to, ze jutro bedzie
ladna pogoda. A co tobie mowi Sherlocku?
- A mnie to mowi drogi Watsonie, ze nam ktos podpierdolil namiot.


-----

Dziewczyna daje anons matrymonialny: "Poznam pana, który nie będzie mnie bił, nie odejdzie ode mnie i który będzie dobry w łóżku". Po kilku dniach słyszy straszne walenie do drzwi. Zaglądając przez Judasza"nikogo nie widzi. Otwiera więc drzwi, a tam leży na wycieraczce pan, który nie ma nóg ani rąk. Facet mówi:
- To ja jestem tym mężczyzna, który w stu procentach odpowiada Pani wymaganiom. Nie będę Pani bił, ponieważ nie mam rąk. Od Pani nie odejdę, ponieważ nie mam nóg.
- No ale jak tam jeśli chodzi o seks?
- A pani myśli, że czym to ja waliłem do drzwi?


-----

TIR-owiec wraca do domu po długiej trasie i mówi do żony:
- No, Wieśka przywitaj starego ładnie w domu; na kolanka i laseczkę proszę...
Ona na kolanka cyk i jedzie laseczkę....
Koleś dochodzi i mówi:
- Uffff, no wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej

16.09.2005
12:31
smile
[16]

John_Kruger [ Generaďż˝ ]

Odnoszący sukcesy biznesmen przyleciał na weekend do Las Vegas na mały hazardzik. Niestety przegrał wszystko - zostało mu tylko ćwierć dolara i bilet powrotny na samolot. Gdyby tylko udało mu się dostać na lotnisko miałby zapewniony powrót do domu. Poszedł wiec przed kasyno gdzie czekała taksówka. Wsiadł do niej i wyjaśnił swoja sytuacje taksówkarzowi. Obiecał, ze odeśle kierowcy pieniądze z domu. Zaproponował, ze da mu numery karty kredytowej, numer jego prawa jazdy, jego adres itd.
Taksówkarz odpowiedział: "jeśli nie masz piętnastu dolców to wynos się z mojej taksówki !"Biznesmen musiał skorzystać z autostopu i ledwo udało mu się dotrzeć na lotnisko przed odlotem samolotu. Gdy minął rok powrócił do Las Vegas i tym razem wygrał fortunę. Zadowolony z wygranej wyszedł przed kasyno, żeby wziąć taksówkę na lotnisko. Na końcu długiej kolejki taksówek zobaczył gościa, który odmówił mu podwiezienia gdy opuściło go szczęście rok temu. Biznesmen zastanowił się przez chwile i obmyślił plan ukarania taksówkarza za jego brak wyrozumiałości.Wsiadł do pierwszej w kolejce taksówki i zapytał:-"Ile kosztuje podwiezienie na lotnisko ?"-"Piętnaście dolców" usłyszał w odpowiedzi.-"A ile by kosztowało gdybym po drodze Cię przeleciał ?"-"Co ?! Spadaj z mojej taksówki ty pedale jeden !"Biznesmen obszedł wszystkie taksówki zadając te same pytania innym taksówkarzom z takim samym skutkiem. Gdy doszedł do - stojącej na końcu kolejki - taksówki znajomego sprzed roku, wsiadł i zapytał: -"Ile kosztuje podwiezienie na lotnisko ?"-"Piętnaście dolców" - "OK" odpowiedział biznesmen i ruszyli. Gdy przejeżdżali powoli wzdłuż długiej kolejki taksówek biznesmen SZEROKO USMIECHAL się do kierowców........

16.09.2005
14:21
[17]

Szyszkłak [ Konsul ]

Masz to w pliku? Super! Jeśli możesz i chcesz się podzielić to prześlij mi prosze na maila : [email protected] Pozdro.
Ps. Swietne dowcipy :)

16.09.2005
14:42
[18]

CATAN [ Pretorianin ]

ha ha ha dooobre thx Krug

16.09.2005
14:46
smile
[19]

CATAN [ Pretorianin ]

MOOORE!!!!

16.09.2005
14:47
smile
[20]

John_Kruger [ Generaďż˝ ]

Szyszkłak--> ok, zbieralem te dowcipy dlugi czas, ale ostrzegam, ze lubie dowcipy ostre i czasami nieprzyjemne, np.:
Przychodzi koleś do apteki i zastanawia się (głośno) nad wyborem prezerwatyw: - może wezmę wiśniowe? albo może lepiej truskawkowe? a może lepsze będą bananowe?
Usłyszała to farmaceutka i mówi: - pan będziesz p... czy kompot gotował?

-----

Przychodzi baba do lekarza i mówi:
- Panie doktorze, nie mam wlosów na pip**!
Doktor oglada i mówi:
- A ile razy pani dziennie TO robi???
- Nooooo, 5-10 razy !!!
- Prosze pani! Na autostradzie tez trawa nie rosnie...


-----

Lekarz do pacjenta:
- Bardzo mi przykro, jest pan nosicielem wirusa HIV...
Facet totalnie zalamany mówi:
- Co za czasy, wlasnemu dziecku nie mozna zaufac.


-----

Niedzielny poranek. Budzi się dziewczyna u poznanego dzień wcześniej na dyskotece chłopaka.
Rozgląda się po pokoju i mówi:
- O, a mieszkanie też masz malutkie...

16.09.2005
15:01
smile
[21]

ExistoR [ Sigma Private Hitman ]

HAHA.. wszystkie kapitalne :)

16.09.2005
15:43
[22]

Garbizaur [ Legend ]

Dobre. :)

16.09.2005
15:53
smile
[23]

Dorotkadk [ Generaďż˝ ]

haha niezle:-d

16.09.2005
16:18
[24]

magister blokers [ Konsul ]

John_Kruger ----> niezłe, niezłe

16.09.2005
18:45
smile
[25]

John_Kruger [ Generaďż˝ ]

Do eleganckiego sklepu perfumeryjnego w Londynie wchodzi (K)lient.
(S)przedawca podchodzi do niego i pyta uprzejmie:
S - Czego pan sobie życzy?
K - Chciałbym kupić mydło.
S - Ależ proszę bardzo. Tu mamy świetne, wspaniałe mydełka. Pachną niezwykle, nie toną w wodzie, zawierają balsam, są półprzejrzyste...
K - Ile kosztuje to mydło?
S - Trzy funty.
K - Nie ma pan czegoś tańszego?
S - Oczywiście. Klient nasz pan. Tu mamy mydełko, też nie tonie, ślicznie pachnie, luksusowe...
K - Ile kosztuje?
S - Dwa i pół funta.
K - Jednak wolałbym coś tańszego.
S - Ależ proszę bardzo. Klient nasz pan. Niech pan spocznie. Może trochę kawy? O, proszę bardzo (podaje kubek). Tutaj mamy bardzo dobre mydła toaletowe, pachnące, we wszystkich kolorach.
K - Jak drogie?
S - Półtora funta.
K - A jeszcze coś tańszego?
S - Proszę bardzo. Może cygaro? Proszę (podsuwa pudełko cygar). Te mydełka tutaj dobrze się pienią, całkiem przyzwoicie pachną...
K - Ile?
S - Pół funta.
K - Za drogie.
S - No cóż, mamy jeszcze coś na zapleczu (biegnie i przynosi podłużny kawałek szarego mydła).
K - Ile to kosztuje?
S - Dziesięć pensów.
K - Świetnie. Poproszę połowę kostki.
S - Proszę uprzejmie. Klient nasz pan. (znika na chwilę i przynosi dwa małe, eleganckie pakuneczki)
K - (zdumiony) Ale ja prosiłem tylko połowę kostki.
S - Jest, o proszę uprzejmie, tu kawałek mydła (podaje jeden pakuneczek). A tu prezent od firmy.
K - Naprawdę? Jak miło! Dla mnie? A co to takiego? (bierze drugi pakuneczek)
S - Prezerwatywy, żebyś się chuju nie rozmnażał.


=====

Przychodzi baba do architekta:
- Pani chce się budować?
- nie, walić....


Jaki jest najlepszy komplement dla garbatego?
- Równy z ciebie gosć.

16.09.2005
18:55
[26]

Saluteer [ Generaďż˝ ]

Takie sobie te dowcipy - 1 znany drugi za dlugi.

16.09.2005
19:05
smile
[27]

lecram [ Pretorianin ]

2 Dowcipu nie przeczytałem bo był za długi :D

© 2000-2024 GRY-OnLine S.A.